All hail the Dragon!

Go down

All hail the Dragon! Empty All hail the Dragon!

Pisanie by Samael Czw Sty 10, 2019 1:41 pm

Spędzenie tygodnia na dalekiej, mroźnej północy w towarzystwie pięknej kobiety niesamowicie uspokoiło rozkołatane nerwy i rozpalony umysł Samaela. Chwilowa ucieczka poza granice cywilizacji pozwoliła mu na zdystansowanie się od wszelkich problemów, zarówno osobistych jak i tych związanych ze sprawami dotyczącymi rodziny. Nic co dobre nie trwa jednak wiecznie a jak się okazało można próbować ukryć się przed problemami, jednak one i tak nas w końcu dopadną. Największym jego błędem podczas tego wyjazdu było nie wyłączenie komórki. Właśnie za jej pomocą otrzymał niepokojącą wiadomość, która na dobre zrujnowała mu małe wakacje i uniemożliwiła cieszenie się chwilami niemal niczym nieograniczonej wolności. Swojej towarzyszce powiedział jedynie, że chodzi o sprawy rodzinne, nie wdawał się w szczegóły. Z resztą znając już jego pochodzenie nie powinna wyrażać szczególnej chęci by drążyć temat.
Końcówkę urlopu spędził dość ponury, często zamyślony w jakiś nieprzyjemnych myślach co dało się łatwo poznać po jego twarzy. Gdy przyszedł już moment powrotu poinformował Veinę, że po wylądowaniu na lotnisku w Yokohamie, odwiezie ją do domu po czym rusza w kolejną podróż, nie wiedząc kiedy może wrócić. Nie miał też pojęcia czy w ogóle z niej powróci, lecz tego już nie dodał zachowując tak fatalistyczne przemyślenia dla siebie. W każdym razie odwiózł towarzyszkę tam gdzie chciała, uporał się z bagażami po czym op jakiejś godzinie ponownie siedział w samolocie zmierzającym do Europy. Tym razem jednak na Bałkany.
Otrzymanie wezwania do Poenari nigdy nie było czymś dobrym. Skoro starszyzna rodu, bojarowie, oligarchowie i potomkowie wielkich władców tamtych ziem chcieli go widzieć oznaczało to spore kłopoty. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że Kain nie wiedział o żadnym wezwaniu jego syna. Czyżby starzy knuli jakąś intrygę przeciw głowie rodu? Nie od dziś wiadomo, że nie są w zbyt dobrych stosunkach. W dużej mierze chodziło o wybór małżonki białowłosego, płodzenie z nią czystokrwistego potomstwa oraz... zabicie poprzednio zasiadającego na tronie władcy. Jedyne co młodemu smokowi przychodziło do głowy to, że starszyzna chce go zwabić a następnie się go pozbyć jako niegodnego bycia następcą Kaina. Wszak w jego żyłach nie płynęła szlachetna krew. Drugą opcją było wykorzystanie go do jakiś działań przeciwko ojcu. Tak czy inaczej, nie miał wyboru jak tylko udać się w Karpaty, do siedziby swoich przodków...

Spoiler:

Ponure, potrzaskane mijającymi wiekami mury i szczerbate wieżyce straszyły okolicę swoim wyglądem. Wyglądały tak odpychająco, że niewielu śmiałków zdecydowałoby się do nich zbliżyć a co dopiero zajrzeć do środka. Kolejnym efektem odstraszającym intruzów była lokalizacja. Całkowita dzicz, niemal nieprzejezdny las u stóp zamczyska, które górowało nad puszczą wznosząc się na piekielnie stromej górze. Samael był już tutaj niejednokrotnie i świadom był tego, że gdy tylko odźwierni zostaną poinformowani by go wpuścić, iluzja okrywająca siedzibę rozwieje mu się przed oczami. Ruiny znikną niczym fatamorgana na pustyni a twierdza stanie przed jego oczami majestatyczna i przerażająca jak przed wiekami. Poenari, zamek Vlada III Palownika. Leże Smoka.
Im bliżej był bramy tym włosy na jego karku jeżyły się bardziej. Mieszanina niepokoju i gniewu pozostawiała mu w ustach specyficzny posmak. Czuł coś czego nie odczuwał od bardzo dawna. Prawdziwy, pierwotny strach. Zaklął pod nosem kiedy omal nie podskoczył gdy tuż obok z wrzaskiem wzniosło się do lotów stado wron. Młody Asmodey, czy może Dracula, biorąc pod uwagę miejsce, w którym się znajdował, zacisnął pięści, odetchnął głęboko i przekroczył iluzoryczne wrota. Nie było już odwrotu, ułuda rozwiała się.

***

- Rozumiesz już czego od ciebie żądamy. - jeden z najstarszych wampirów jakie stąpały po tych ziemiach siedział u szczytu długiego stołu z rękoma złożonymi przed twarzą. Jego szkarłatne oczy były tak ciemne, że niemal czarne. Mircza, starszy brat Palownika. Nie przejął tronu po ojcu gdyż w momencie jego śmierci pozostawał w letargu, wampirzym śnie głębszym od śmierci. Wydawał się akceptować fakt, że to nie jego potomkowie rządzą rodem i swoją rolę jako przewodniczącego Rady Starszych. Samael nikogo nie bał się bardziej niż tego wampira. Ktoś kto żyje tak długo i wypił ocean krwi mógłby zgładzić go kiwnięciem palca i sama świadomość bycia wobec kogoś tak miernym sprawiała, że niemal miękły mu kolana.
Nie odpowiedział. Nie patrzył mu w oczy. Tylko pokiwał głową. Czuł się jak kilkuletnie dziecko strofowane przez dorosłego.
- Odpowiedz chłopcze. Nie nauczono cię mówić?
- Tak, Starszy. Rozumiem. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Wrodzony temperament dawał o sobie znać wydając się nawet przewyższać lęk przed staruchami zasiadającymi przy tym stole.
- Bądź dumny. To czego dziś tu dokonamy przejdzie do historii rodu Dracula. Ceremonia, która się odbędzie była zapomniana przez wieki. Spotkało cię wielkie szczęście, że Starsi uznali cię za godnego.
- Oczywiście, Starszy. - żebym się zaraz nie posikał z radości... - dodał już tylko w myślach. Miał tylko głęboką nadzieję, że nikt z obecnych wampirów nie grzebie mu właśnie w myślach. Mircza uśmiechnął się dziwnie. Jednak go skanowali? Stary krwiopijca uniósł kącik ust z satysfakcją, może z prawdziwego rozbawienia. Trwało to jednak na tyle krótko, że mogło to być tylko przywidzenie spowodowane stresem.
- Nie ma na co czekać, Mircza. Zacznijmy tej nocy. Zobaczymy czy to nasienie Kaina się do czegokolwiek nadaje. - wtrącił się nagle gruby, brodaty krewny. Wyglądał jak prawdziwy bojar wyjęty z podręcznika do historii.
Starszy nie odpowiedział tylko oszczędnie pokiwał głową, nieprzerwanie wlepiając swoje przerażające oczy wprost w Samaela.

***

- Andrea... - młody Asmodey z poirytowaniem wiercił się na niewygodnej, lekarskiej leżance. Tu coś go uwierało, tam zaplątał się w jakiś kabel, których mnóstwo miał przyczepionych do klatki piersiowej. Każdy z nich prowadził do jakiegoś medycznego ustrojstwa, które monitorowało jego funkcje życiowe. Pikanie, szum i buczenie aparatury rozchodziły się po przestronnej sali, prowizorycznie przystosowanej do funkcji gabinetu.
- Już ci mówiłam. Nie wiem co dokładnie zrobią. Nie znam się na tym. - wysoka blondynka ubrana w śnieżnobiały kitel westchnęła i spojrzała na pacjenta unosząc wzrok znad dokumentacji.
- A dlaczego akurat ty musisz robić mi te cholerne badania? - warknął z rezygnacją opadając na leżankę. Poddał się bo walka z dyskomfortem w obecnej sytuacji była jak walka z wiatrakami. Musiał po prostu przecierpieć swoje i mieć to z głowy. Młody, głupi... nie wiedział co przygotowali dlań Starsi po zakończeniu procedury medycznej.
- Tak się składa, że aktualnie jestem jedyną osobą w Poenari, która posiada odpowiednie kwalifikacje do tego by cię zbadać. Kiedy starszyzna zacznie swój rytuał będę utrzymywać twoje funkcje życiowe na odpowiednim poziomie. O ile zajdzie taka potrzeba. A istnieje na to duża szansa. - kobieta poprawiła okulary, które za bardzo opadły jej na zgrabny nos. Przełożyła nogę na nogę i wlepiła lodowate oczy w krewnego.
- Jak ty nic nie rozumiesz... Taki młody i głupi. - westchnęła teatralnie. Odłożyła papiery na biurko i z towarzyszącym każdemu jej krokowi stukowi obcasów podeszła do aparatury. Z morza liczb, liter i wykresów odczytywała coś co dla laika było tylko zbieraniną losowych znaków i linii.
- Ty nie jesteś czystokrwisty, głuptasie. - rozpoczęła wywód - Smocze geny są zbyt silne żeby dać się zdegradować nawet poprzez łączenie ich z genami poślednimi. Nawet geny matki nie były wstanie stłumić twojego dziedzictwa, tylko je uśpiły. Z biegiem lat, pod wpływem jakiś silnych emocji mogłyby się same przebudzić. Starszyzna jednak nie ma na to czasu. Chcą pozbyć się twojego ojca tak szybko jak to tylko możliwe. Dlatego sami wywołają przebudzenie. Nie wiem dokładnie jak, czarnoksięstwo to nie moja specjalność.
Młody Smok prychnął i przewrócił oczami. Odkąd się urodził wszyscy chcieli o wszystkim decydować za niego. Matka, ojciec, starszyzna rodu. Każdy czegoś żądał nie pytając o to co czuje on sam.
Powinien czuć dumę? Wyższość albo radość? Bo tak naprawdę od zawsze krążyła w nim krew najwyższej kategorii, która była po prostu przytłumiona z naturalnych przyczyn? Wielu dałoby się posiekać żywcem żeby znaleźć się na jego miejscu, jemu natomiast nie robiło to żadnej różnicy. Chociaż nie... Właśnie to determinowało los jaki zgotowały mu staruchy tej nocy. Krew, krew, krew... Władza, ród, dziedzictwo. Na samą myśl w gniewie zaciskały mu się szczęki.
- Schrupałabym cię teraz. - karminowe usta blondynki uniosły się w uśmiechu gdy spoglądała na zupełnie nagiego pacjenta. Nie zareagował. W jej ustach brzmiało to wyjątkowo dwuznacznie. Andrea była jego krewną, kuzynką czy ciotką. W każdym razie raz w życiu widział faceta, a raczej to co z niego zostało, po tym jak skończyła się z nim zabawiać. Kiedy mówiła takie rzeczy równie dobrze mogło chodzić o seks jak akt kanibalizmu. Lub oba na raz.

***

Znajdowali się w głębokich podziemiach Poenari, o których niewielu członków rodziny w ogóle wiedziało. Według legendy były tu na długo zanim wzniesiono ponure zamczysko na szczycie góry. Kto wykuł te sale i korytarze? Tego nie wiadomo. Ważnym było, że garstka uprzywilejowanych Dracula wykorzystywała je wieki temu do uprawiania plugawej sztuki czarnoksięstwa. Pierwszy raz od bardzo dawna, podziemny labirynt raz jeszcze miał wypełnić się smrodem ciężkich kadzideł i rozbrzmieć echem bluźnierczych inkantacji zmieszanych z agonalnymi krzykami ofiar. Za jakie grzechy przytrafiło się to akurat jemu...
Przykuty do dwóch słupów ze z grubsza ociosanego, czarnego kamienia obserwował poczynania starszyzny. Godzinę wcześniej wymalowali na jego nagim ciele mnóstwo zupełnie nie znanych mu symboli a teraz krzątali się po całej sali gdzie kreślili jakieś kręgi i inne dziwne okultystyczne znaki. Lada moment miał rozpocząć się rytuał. Odpalono świece oraz kadzidła, oddalone nieco bardziej wampiry zaintonowały jakąś pieśń czy może modlitwę. Do przykutego Samaela podszedł nie kto inny jak Mircza. Młody Smok poznał go tylko po głosie gdyż ubrany był w ciemną szatę z głębokim kapturem narzuconym na głowę a wszelkie zapachy zostały stłumione przez kadzidła.
- Cieszę się, że okazałeś się na tyle mądry by nie próbować sprzeciwiać się woli Rady. Choć kilku Starszych kwestionuje twoje oddanie...
Młodszy wampir prychnął pod nosem. Teraz gdy znajdował się już na krawędzi przepaści nawet Mircza przestał być taki straszny. W tym punkcie zrobił się już obojętny, chciał by po prostu zrobili swoje i dali mu już święty sposób. Jakoś pogodzi się z myślą, że jego życie nie należy już dłużej do niego a wolność wyboru istnieje tylko iluzorycznie.
- Siostry i bracia. - przywódca tego wątpliwego moralnie zgromadzenia zwrócił się do swoich towarzyszy. - Dzisiejszej nocy obudzimy w tym oto szczenięciu smoczy gen, który haniebnie został uśpiony przez bezmyślność jego rodziców. Nie możemy winić dziecka za coś na co nie miało wpływu. Jego dziedzictwo zostało uśpione przez niegodne geny matki jaką wybrał dla niego ojciec. Wykorzystamy więc całą naszą wiedzę i potęgę aby wyrwać je z głębokiego letargu i przebudzić. Zaczynajmy.
Runy nakreślone na jego ciele zapłonęły krwawym blaskiem, jego oczy wypełniły się nieprzenikalną ciemnością a łańcuchy, które go krępowały napięły się do granic wytrzymałości. Chwilę walczył z narastającym z każdą sekundą bólem aż w końcu poddał mu się bez sił.
Za swą wierność Starszyźnie i poddaństwo ich woli Samael otrzymał nagrodę... Agonię.
Rozdzierany, palony przez krwawy, diabelski ogień staczał się w głębiny otchłani cierpienia. Niewypowiedziany ból, niekończąca się agonia. Czas przestał istnieć, tylko ta tortura i pogłębiająca się nienawiść do chorych ambicji, które skazały go na to piekło.
Dla Samaela minęła wieczność nim te męczarnie się skończyły zawracając go znad granicy obłędu. Ten rytuał go wyniszczył a jednak... wciąż żył.
Głos Mirczy dobiegł go niczym spod wody. Smok uniósł głowę i otworzył oczy co było w tej chwili wysiłkiem godnym tytana.
- Samaelu. Jesteś godzien.

KONIEC
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach