Dwie świątynie - dwa światy?

Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Gość Sro Lut 13, 2019 6:52 pm

Miejsce: Świątynia Shinto.
Czas: Teraźniejszość, zima.
Występują: Nagato Hidetora i Yima Mikyu.


Jeszcze troszkę, jeszcze kawałek. Brodzenie po zaspach wymagało zawsze sporo wysiłku i tym razem nie obyło się bez kłopotów. W zasięgu wzroku widać było już fragment odgarniętej ze śniegu ścieżki prowadzącej do pewnego miejsca kultu, które już jakiś czas temu krążyło po główce Białowłosego. Słyszał o niej same dobre słowa i opinie, choć były one nieliczne. Tak jak w przypadku kapliczki, którą pielęgnował resztkami sił, coraz mniej ludzi i wampirów odwiedzało tego typu sacrum. Skupiało się jedynie na zakupach, pracoholizmie i innych rozrywkach. Przynajmniej służby porządkowe albo osoby dbające o Świątynię nie próżnowały i mimo nielicznej turystyki zdecydowały się udrożnić zasypane przejście. Właściwie to samą drogę do budynku, bo uliczkę prowadzącą do tego miejsca nie odśnieżono, co skutkowało przedzieraniem się na własną rękę.
Tym śmiałkiem był Yima, który dopomagał sobie łokciami torowanie trasy przez zaspy sięgające mu szyi. Szmatki, jakie na sobie nosił, już w połowie szlaku przemokły do gołego ciała, ale pilnował, aby mały tobołek na kijku nie zawilgnął. Miał tam bowiem przedmioty, które musiały być suche, a które to poniekąd stanowiły podarek dla dbających o święte miejsce. Przedarł się w końcu przez niedostępne tereny, by otrzepać się z nadmiaru śniegu. Czerwony nosek i rumiane policzki na bladej twarzy zdradzały, że przemarzł na amen. Jak postanowił udać się do przybytku Shinto, to musiał dotrzeć tam bez ociągania się. Poprawił czapkę na głowie i szedł już odrobinę lżej. Rozglądał się ukradkiem dookoła, było tutaj naprawdę pięknie, nawet jak drzewa zamiast kwitnąć wiśnią pokryte zostały miękkim puchem.
Powoli przemierzał kolejne metry i kamienne stopnie, aż jego oczom ukazała się główna siedziba. Zadbana, prześliczna, i chyba otwarta na gości, nawet tych niespodziewanych. Szedł boczkiem drogi, powoli ale zdeterminowany. Ledwo odciskały się ślady po butach Mikyu, choć na pewno został zauważony przez przebywające tu osoby. Unikał skrzyżowania spojrzeń, czasami wręcz zamierał, gdy przeszła obok niego jakaś osoba. Poprawiał później szal i kroczył dalej. Wreszcie wszedł do głównej izby, ale przy progu zrzucił z siebie tyle, ile dało się śniegu. Na butach, na czapce i kurtce, na spodenkach. Fioletowe oko chłopca już rozglądało się dookoła z podziwem, a to drugie piekło niemiłosiernie. Wbrew bólowi znalazł tu namiastkę tego, czego szukał.
Cisza oprawiona w piękne drewniane ściany i równy, ciepły parkiet.
Ostrożnie zdjął z siebie buty, kurtkę i czapkę zostając w samym szaliku mocno przylegającym do szyi. Nie miał skarpet, więc zbliżył się boso na środek z małym ołtarzykiem, przy którym to odpakował tobołek i wydobywał małymi rączkami dwa przedmioty. Pierwszym z nich było wonne kadzidełko, które po odpaleniu wodził w powietrzu i wypisywał nimi tylko Yimie wiadome słowa. Zapach wypełnił pomieszczenie nakłaniając Białowłosego do złożenia daru właściwego. Udziergał go samodzielnie, kilka dni, ale był dość zadowolony z efektu. Pierwotnie miał go sobie zostawić, a stary spalić w ognisku, ale zdecydował się go ofiarować i stary zatrzymać. Nie miał ani pieniędzy ani innych większych talentów, dlatego złożył szaliczek u stóp ołtarzyka i kuląc się w sobie oddał się medytacji. Nie łudził się, że ten podarek, choć z serca, przekona mieszkające tu duchy do wsparcia wampira w trudnym dla niego momencie. Wyciszony, skupiony przypominał teraz malutki posąg ubrany w szmatławe ciuszki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Nagato Sro Lut 13, 2019 7:46 pm

Zima zawsze była porą roku, w której Nagato miał najwięcej pracy. Odśnieżanie świątyni nie należało do prostych zadań. Było wiele dróg i placyków, którymi musiał się zajmować, do tego należało uważać by żadne ze schodów nie były oblodzone bo groziło to niebezpiecznym upadkiem. To jednak nic w porównaniu z dbaniem o to by białe czapy nie zalegały na dachach grożąc ich zawaleniem. Jakby tego było mało, najchłodniejsze miesiące w roku wiązały się również ze wzmożoną ilością zachorowań na wszelkiego rodzaju przeziębienia lub inne choróbska. Chętnych na zakup jego ziołowych specyfików nie brakowało a zapas składników był coraz szczuplejszy. W przyszłym roku zdecydowanie musiał przygotować ich więcej. Jeżeli sytuacja się nie poprawi i ludzie nadal będą chorowali w takim tempie niedługo będzie musiał odprawiać ich z kwitkiem. Może i zwykle był dość obojętny na los innych, nie chciał jednak odmawiać pomocy tym, którzy go o nią proszą. To byłoby sprzeczne z jego wewnętrznym kodeksem.
- Hai, dwa razy dziennie. Sayonara Oba-chan. - niski, melodyjny głos rozszedł się po świątyni, wydając się z nią jednak tak zespolony, że niemal wtapiał się w atmosferę tego miejsca. Chwilę po tym rozsunęły się jedne z drzwi prowadzących z głównej sali do bocznych kondygnacji i przeszedł przez nie wysoki, blady mężczyzna o dość ponurym wyrazie twarzy i podkrążonych oczach. Zrobił kilka kroków w stronę głównego ołtarza pozornie nie zauważając małego gościa, który przed nim klęczał. Cichy metaliczny brzęk sugerował, że wrzucił właśnie kilka monet do drewnianego pojemnika na ofiary pieniężne. Głuchy stukot zaś, że pojemnik był niemal całkowicie pusty. Świątynia miała wiele wydatków lub wierni nie kwapili się by wesprzeć ją kilkoma drobnymi. Chociaż ostatnimi czasy wiernych również było coraz mniej.
- To twój szalik? - utkwił spojrzenie w modlącym się. Nie wypadało przerywać, jednakże ofiara przyniesiona przez tego chłopca rzuciła mu się w oczy. Wyglądał jakby potrzebował tego szalika dużo bardziej niż świątynia, a mimo to położył go pod ołtarzem jako dar dla bogów. Kontrastował na tle innych, którzy zwykli tu przychodzić. Zadbani i dobrze ubrani lecz nie raczący zostawić niczego lub rzucający kilka groszy dla świętego spokoju.
- Jak cię zwą, chłopcze? - dość osobliwe pytanie jak na niego. Zazwyczaj obce osoby nie obchodziły go na tyle by zechciał podjąć z własnej woli jakąkolwiek relację z nimi. To tylko dowodziło, że chłopiec wyraźnie go zaintrygował. Nie było tego oczywiście widać, twarz Nagato była ponura jak zawsze. Bez zmian.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Gość Sro Lut 13, 2019 8:33 pm

Starał się oddać modlitwie, która mogłaby uratować zatraconą duszę w małym, chorym ciałku. Zanurzył się tak głęboko w rozmyślaniach, że na moment mógł wrócić do przeszłości, w której to wraz z matką dbał o kapliczkę i która wtedy była równie śliczna jak wnętrze świątyni, którą nawiedzał obecnie ciałem. Wszystkie towarzyszące nawoływania obcych osób dookoła niewątpliwie upiększały religijną atmosferę i chciałoby się aż dołączyć głośniejszymi modłami niż tymi w myślach. Aż wtedy usłyszał coś bardzo precyzyjnego, coś dokładnie dotyczącego Pielgrzyma-Przybłędę. Nie było mowy, że chodziło o kogoś innego. Nikt oprócz Yimy nie składał w ofierze szalika. Ponadto przywykł, że obcy zwracali się do niego jak do dziecka, zwłaszcza ludzie. Wampiry z kolei albo umyślnie przechodziły na "ty", by pokazać wyższość nad Mikyu, albo w celu skrócenia dystansu. Tu nie potrafił rozszyfrować, jakie zabarwienie miało zwykłe pytanie od - jak okaże się niebawem - niezwykłego kompana.
-H-Hai... -zająknął się cicho nie odrywając oka od ołtarzyka i nie ruszając się z miejsca- ...nie mam przystojniejszej ofiary...
Powiedział przygnębionym wyższym głosikiem, które dodatkowo pogłębiały bardzo mylne wrażenie o dziecięcym z aparycji krwiopijcy. Inna sprawa, że tak dawno z nikim nie rozmawiał twarzą w twarz, że speszył się i jeśli to możliwe skurczył się w oczach. Bał się z początku podnieść wzrok znad ołtarza na osobę, która zapytała o szal. Po głosie co prawda niewiele mógł wywnioskować, pewnie i wygląd niewiele wniesie w osąd, ale obawiał się dostrzec w obliczu rozmówcy złośliwego uśmieszku, groźnego błysku w oczach, czegoś co spłoszyłoby stąd Yimę na dobre. Nie tylko spod ołtarza, ale i ze świątyni.
Imię? Jego imię? Naprawdę chciał znać miano tak nieznaczącego we świecie Maluczkiego? Nawet przy tym pytaniu nie zdecydował się spojrzeć w twarz. Ba, nie odważył się zapytać o miano tego, kto pytał.
-Yi...Yima.
Zadrżał odrobinę w głosie z zimna. Nie wiedzieć czemu przeszły go ciarki. Nie miał za złe, że niespodziewany kompan odezwał się i w jakiś sposób przerwał medytację. Lepiej mieć się na baczności, zwłaszcza będąc zdanym tylko na siebie.
-Wierzy Pan... w życie po śmierci?
Zapytał ostrożnie przekręcając głowę w szyi i dopiero teraz mógł poznać wizerunek rozmówcy. Obawy nie spełniły się, nie widział żadnego gromkiego spojrzenia czy dobijającego uśmiechu za naiwność Białowłosego. Fioletowe, okrągłe oczko nie mrugnęło od tej pory ani razu, a wpatrywało się nienatarczywie na towarzysza modlitwy. Lekko pochylona sylwetka Yimy zdradzała skrajne wyczerpanie, lecz jednocześnie ożywił się w obecności nieznajomego. Tak mentalnie. Rozmowa z kimś innym niż z samym sobą to idealna pożywka dla samotnego umysłu. A ten jegomość nie był człowiekiem. Ba, miał więcej lat od niego, a przynajmniej tak przypuszczał. Wiele wampirów kroczących po Yokohamie miało ponad dwieście lat, a Czarnowłosy niewątpliwie reprezentował ich wspólną rasę. Czy na tym podobieństwa między nimi się kończą?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Nagato Sro Lut 13, 2019 9:57 pm

Ponure, podkrążone oczy wpatrywały się beznamiętnie w malutką postać. Nie było w nich wrogości czy kpiny. Z drugiej strony nie było tam też sympatii. Były po prostu puste, trudne do rozszyfrowania. Wyczuwał, że chłopiec jest wampirem jednak w żaden sposób nie był w stanie odgadnąć jego prawdziwego wieku. Krwiopijcy zawsze wyglądają młodo, nawet posiadając na karku kilkaset lat, jednakże nigdy nie spotkał takiego, który wizualnie zatrzymałby się na dziesięciu. Bo tyle mniej więcej dawał mu Nagato. Nie miał zbyt wiele do czynienia z dziećmi, zwykle skutecznie odstraszała je od niego aparycja, która chyba z powodu swojej ponurości wyglądała dla nich dość strasznie. Nie dbał o to bo i tak nie lubił gówniarzy. Byli hałaśliwi, nieznośni i irytujący. Na domiar złego nie mieli pojęcia o czymś takim jak cudza przestrzeń osobista.
- To bardzo ładny szalik. - jego wzrok na moment spoczął na podarunku jaki Malutki przyniósł bogu. Pierwszy raz od bardzo dawna, opiekun świątyni miał wewnętrzną rozterkę czy powinien przyjąć dar. Nie z powodu tego, że w zasadzie do niczego mu się nie przyda. Po prostu widział, że chłopak potrzebuje go bardziej. Ubrany był bardzo biednie, widać było, że jest zziębnięty. A jaki on miałby pożytek z kawałka tkaniny w świątyni? Niewielki. Z drugiej strony nie przyjęcie szalika byłoby dotkliwym ciosem dla kogoś po kim było widać, że mu się nie przelewa.
- Myślę, że Inari jest zadowolona, Yima. - powiedział ponownie wpatrując się w nietypowego gościa.
- A jeśli nie odpowiada jej szczery dar to nie warto się do niej modlić. - mocne słowa mogły być nieco szokujące dla kogoś szczerze oddanego bogom i bojącemu się ich gniewu. Nic się jednak nie stało, nie zawył wicher, nie zagrzmiał grom, ziemia nie rozstąpiła się pod jego stopami. Dając Ymie nieco czasu na przetrawienie jego słów, bądź też dokończenie modlitwy obrócił się do pojemnika na monety i wrzucił tam kilka groszy, które jeszcze pozostały w jego dłoni. Zabawne, ale poczuł pewnego rodzaju więź z tym chłopcem. Zobaczył w nim dziwne podobieństwo do siebie przed laty, zanim zamieszkał tutaj. Dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami też nie miał grosza przy duszy. Nie żeby dzisiaj mu się przelewało, zarabiał jednak na tyle by móc zapewnić sobie jakieś minimum egzystencjalne. Resztę przeznaczał na to miejsce, które pochłaniało rocznie mnóstwo pieniędzy. Nie jest łatwo utrzymać taki zabytek w nienaruszonym stanie, w dodatku wszystko robiąc samodzielnie.
Nie odpowiedział na pytanie o życie po śmierci. Chłopak znienacka wchodził w sferę bardzo prywatnych przemyśleń a w te rejony Nagato nie wpuszczał nikogo. Miast podjęcia tematu wampir wskazał na ubranka jakie chłopiec zostawił przy wejściu.
- Przemoczone. Przyszedłeś tutaj sam? - domyślał się odpowiedzi jednak wolał się upewnić. Być może gdzieś tu znajdował się jakiś opiekun Yimy. Jeżeli tak to dlaczego pozwolił mu tak zmoknąć? Ubrania wyglądały jakby mały wytarzał się w śniegu co tylko potęgowało ich wyjątkowo ubogi wygląd. Jeszcze nie zaświtało mu, że nie odśnieżył drogi i dla kogoś tak malutkiego wzrostu przyjście tutaj oznaczało prawdziwą wyprawę po szyję w mroźnej bieli.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Gość Czw Lut 14, 2019 8:33 pm

Lepszy brak sympatii niż wrogość. Zresztą nie oczekiwał od kogokolwiek w tymże miejscu, by obdarowywał go specjalnymi względami. A tu już pierwsze miłe zaskoczenie. Czarnowłosy, którego dalej bał się pytać o miano, zdecydował się zagadnąć do niego i dowiedzieć paru spraw. Z początku myślał w niezbyt przychylnych sobie kategoriach, ale ton głosu nie zdradzał niczego podejrzanego. Czy tacy potrafią być inni? Bezinteresowni? Po prostu w jakiś sposób utożsamiający się z położeniem Yimy? Może inaczej... Tacy neutralni w kwestii hierarchii, że mogli rozmawiać z innymi jak na równi? Jak pielgrzym z pielgrzymem? A mimo wszystko peszyła go mowa towarzysza, który pochwalił domową robótkę. Tak dawno nie słyszał żadnej pochwały, że nie potrafił przyjąć komplementu z należytą starannością. Zarumienił się i uciekł na moment wzrokiem na posadzkę, a nawet drgnął wyraźnie, jakby chciał ewakuować się. Zatrzymały go jednak kolejne pytania, zwyczajne poglądy czy stwierdzenia dla reszty istot. Dla Yimy każde słowo wypowiedziane przez nieznajomego przekuwało się w rosnącą ciekawość, a zarazem lęk przed tym, by nie powiedzieć coś, co mogło nie wypadać. Białowłosy poznał miano bogini. Inari. To jej spodobałby się dar? Chyba tak, ten jegomość wydawał się być bardzo pewny swego. Nawet zechciał rzec więcej, aż zjeżyły się Brzdącowi włosy na głowie i przebiegły ciarki. Co prawda nie walnął żaden piorun, nie nic, ale chłopak zląkł się nie na żarty. Na nowo spojrzał na zuchwalca, wyraźnie przejął się tym, że kompanowi wyrwały się (tak, na pewno wyrwały się, nie inaczej!) takie słowa z ust. Bardziej niż Nagato. Aż wyszeptał z namacalnym lękiem w dziecinnym głosiku:
-N-nie powinien Pan... tak mówić... i to tak blisko ołtarza...
Jego Pan ukarałby natychmiast za podobny czyn. Czy ofiara była godna czy też nie do bóstw trzeba się modlić, a zwłaszcza do Fukushu. Oj, spróbowałby tylko opuścić jedną modlitwę ku Jego czci... nie, nawet nie chciał dopuszczać tej myśli do głowy! Ale za późno. Lewe oko skryte za grzywką aż zakłuło jak po wbiciu tysiąca igieł, aż na nowo skulił się w sobie. Czuł się paskudnie, ale postarał się trzymać fason. Marnie wyszło, rozmówca szybko odkrył osłabienie Malutkiego i zdefiniował trafnie źródło. Mokre ubranie nie schło tak szybko jak szybko przemokło. Nawet schludny, lecz przetarty tu i ówdzie sweterek nasiąknął głęboko wilgocią, lecz przecież nie będzie rozbierać się do rosołu! Nie we świątyni i nie w zimie! Yima zdał sobie sprawę, że już nie uda mu się skupić na modłach, więc nim odpowiedział opiekunowi przybytku, odsunął się z centrum pomieszczenia pod ścianę. Inari mogła być zniesmaczona przyziemnymi pogaduszkami dwóch wampirów.
-Sam.
Powiedział ostrożnie spoglądając na kolegę. Czego mógł spodziewać się po nieznajomym? Wszystkiego. Nie wiedział, skąd tyle pytań rodziło się w głowie tamtego, lecz odpowiadał zgodnie z prawdą, póki mógł. Nie uszło mu uwadze, że pytanie Yimy pozostało bez odpowiedzi, jednak nie naciskał. Było ono raczej takim sprawdzianem na reakcję tamtego. A że zostało zignorowane... to też o czymś świadczyło. Mogło być wskazówką, iż dotknął niewygodnej sfery. Aż zrobiło mu się głupio, więc zdecydował się przeprosić.
-Nie modli się Pan? Gomene... nie chciałem... stanąć na przeszkodzie. Nie mogłem przestać cieszyć się pięknem świątyni i jej wyjątkową atmosferą... czuć tu prawdziwy spokój.
Kolejny nieznośny ból oka wskazywał, że zazdrosny bóg Zemsty nie spał i dawał o sobie znać jak zwykle w dotkliwy w skutkach sposób. Czym prędzej zamilknął i ugryzł się w język. Jakby tylko zaczął porównywać to miejsce kultu ze swoim, to mógłby zamienić się w kupkę popiołu. Ah, taki porządek, wiele barw, ciepła... przede wszystkim duch czuwający nad porządkiem, a nie taki, który gnębił.
-Prócz bogini Inari... ktoś jeszcze tu mieszka?
Zapytał cicho szukając tematu zastępczego dla osłabionego i mniej czujnego umysłu, który coraz bardziej zagłębiał się nie na medytacji a na żywej, śmiertelnej jednostce. Pielgrzym czy nie, wiedział sporo o tym miejscu. Może często odwiedzał to sakrum?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Nagato Czw Lut 14, 2019 10:00 pm

Całkowita obojętność i wyzucie z większości emocji, choć nigdy sam nie wybrał takiej ścieżki, okazywały się wyjątkowo pomocne w jego drugiej pracy. Kiedy nie odczuwało się żadnych wyrzutów sumienia dużo łatwiej było wykonywać zawód Hycla. Otrzymywał polecenie i je wykonywał. Spotykał kogoś widniejącego w listach gończych i go łapał. Nie ruszał go widok brutalnych przesłuchań lub egzekucji. Każdy był kowalem własnego losu a ci, którzy zeszli ze ścieżki prawa prędzej czy później musieli otrzymać karę. On był tylko narzędziem. Nie oceniał i nie wydawał wyroków. Przekładało się to również na jego życie prywatne o ile można je tak nazwać. To był ten pozytywniejszy efekt jego powściągliwej natury. Wiele wampirów na jego miejscu patrzyłoby na Malutkiego z wyższością i pogardą. Nagato na starcie zawsze pozostawał całkowicie neutralny dając każdej napotkanej osobie bielutką kartkę i możliwość zapełnienia jej w taki sposób jaki uważali za stosowny. Yima przykuł jego uwagę kilkoma detalami, których pewnie nie był nawet świadom sprawiły one jednak, że nie nie został on całkowicie zignorowany. Przeciwnie, Hidetora sam rozpoczął interakcję co było dość rzadkim zjawiskiem.
- Nie? - podkrążone oczy zwróciły się ku wizerunkowi lisiej bogini. Jej oblicze było niewzruszone i nie wyglądało na to by jakiekolwiek słowa, które tutaj padły wywarły na niej wrażenie.
- Nawet jeśli nie powiem tego głośno to pewnie zna moje myśli. W końcu jest boginią. - a oni byli w jej domu. Jeżeli ktoś wierzył w takie rzeczy, oczywiście. Czy on sam był osobą wierzącą? Trudno jednoznacznie określić jego stosunek do wiary jako takiej oraz samych bogów. Mieszkał w świątyni, dbał o nią dwojąc się i trojąc, czuł wielkie przywiązanie do tradycji i kultury z jakiej się wywodził. Mimo to nie wyglądał na żarliwego wyznawcę shinto. W przeciwieństwie do malucha, który odmówił sobie ciepłego szalika po to by złożyć go w ofierze przed ołtarzem i aby tu dotrzeć musiał przedzierać się przez wysoki śnieg.
- Nie zdążyłem odśnieżyć tego odcinka drogi. Gomene. - dopiero teraz odpowiednie klocki połączyły mu się w głowie wyjaśniając zagadkę całkowicie przemoczonych ubrań Yimy. Czując, że powinien, skłonił lekko głowę w oszczędnym geście przeprosin. Może i nie pochwalał czynu chłopca, poczynając od przeprawy przez zaspy a na ofiarowaniu szala kończąc, musiał mu jednak oddać, że jak na istotę tak małej postury wykazywał niezwykły hart ducha i determinację.
- Cieszę się. Staram się żeby świątynia była miłym miejscem i cieszyła nie tylko oczy. - odrzekł zgodnie z prawdą. Wiele wysiłku wkładał w dbanie o ten jeden wielki zabytek. Naprawiał usterki, odkurzał, pastował, porządkował dziedzińce, podcinał drzewa i krzewy... Robił wszystko aby to miejsce pozostało w nienaruszonym stanie i cieszyło kolejne pokolenia. Nawet jeśli miałoby ono być uciechą tylko dla turystów.
Kto tutaj mieszka? Początkowo nie wiedział czy Mały ma na myśli mnichów czy jeszcze coś innego. W każdym razie długim palcem wskazał na kilka, kilkanaście posążków i figurek w różnych częściach chramu. Były różnych rozmiarów, kształtów i kolorów jednak każda z grubsza przypominała lisa.
- Kitsune. Jej pomocnicy.
Nagato zrobił kilka powolnych kroków w stronę wejścia, gdzie zaczął zbierać mokre ubranka dziecka. Kiedy miał już wszystko przewieszone przez przedramię ruszył w kierunku drzwi, w których pojawił się za pierwszym razem. Gdy je rozsunął spojrzał na Malutkiego przez ramię.
- Chodź za mną, Yima. - rzucił i nie czekając nawet na odpowiedź po prostu przeszedł do przyległej kondygnacji i szedł dokądś jednym z korytarzy. Na tyle wolno by mieć pewność, że dzieciak go nie zgubi nawet jeśli zamarudzi i chwilę zajmie mu podążenie za większym wampirem.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Gość Sob Lut 16, 2019 1:07 pm

Spostrzeganie Hycla na świat i jego dystans do niego oszczędzało mu wiele nerwów, choć także odbierało przyjemność z doświadczeń temu przychylnym. Może i w pracy mogło mu pomagać, ale czy nie odczuwał, że potrzebuje czegoś dla siebie? Jakiejś przyjemności? Wszystko co czynił było dla kogoś, w imię kogoś, ale nie swoim.
Tu wkradła się sprzeczność dwóch wampirów. O ile Białowłosy starał się zawsze na pierwszym miejscu kłaść dobro innych nad swoje, to po pierwsze nie miał ku temu wiele okazji, a po drugie będąc tak mocno indoktrynowanym przez zazdrosne bóstwo mocno wpływało to na jego psychikę i emocje. Owszem, próbował nie uzewnętrzniać swoich rozterek, ale i tak nie zmieni swojej wrażliwości.
-Faktycznie...
Musiał przyznać rację starszemu. Jeśli słowa niewypowiedziane tkwią w głowie, to i tak są i mogą gorszyć bóstwo, a mimo wszystko Inari była łaskawa. O, i to jak! Coraz bardziej widział w niej upodobanie, lecz niestety nie mógł oddać się tak wiernie jak lokator świątyni czuwający nad wszystkim. Dopiero teraz wyszło na jaw, z kim ważnym mógł porozmawiać! Co za przeoczenie!
-N-nic się nie stało, naprawdę...Czyli to Pan jest Opiekunem tej świątyni i terenów dookoła niej? -popatrzył się z wielkim podziwem na Czarnowłosego, a później dodał- To wielki zaszczyt być opiekunem kompleksu należącego do bogini Inari. I móc z Panem rozmawiać.
Aż zaświeciło się radośnie fiołkowe oczko lśniąc wręcz natchnieniem. Ah, czyli da się w pojedynkę dbać o świątynię! Od posadzek po sufit nie było znać żadnych dziur, ubytków, figurki wydawały się być kompletne, a w dodatku wszędobylska czystość i ciepłota. Każdy mebel czy barwa odgrywały kluczową rolę dla uwielbienia zamieszkujących tu bóstw i ich pomagierów.
-Kitsune.
Powtórzył cicho dla utrwalenia. Czyli to byli lisi służebnicy. Musiał to być wspaniały orszak, a przynajmniej tak zamyślając się wyobrażał. Jego Pan nie posiadał duchowej asysty, był bardzo egocentrycznym bogiem. Nie znosił konkurencji. Tylko Jemu miały być oddawane hołdy, za życia i śmierci.
Boleśnie o tym przekona się jedyny Jego wyznawca już za chwilę.
Gdy niespodziewanie ubranie chłopca zabrał Patron Świątyni, ten zawstydził się jeszcze bardziej. Nie chciał zabierać cennego czasu Nagato, który wszak miał pod swoją pieczą innych wiernych. I jeszcze bardzo wiele innych obowiązków. Dlaczego więc marnował czas na jednego wampira? Przez bardzo lichą samoocenę i coraz to trudniejszy byt nie czuł się godny takiej troski. Wzruszył się w sercu, choć starał się nie rozkleić przy prawdziwym dorosłym krwiopijcy. Już i tak był przyczyną wyrzutów sumienia za nieodśnieżenie fragmentu drogi, a teraz jeszcze to!
-N-nie, nie trzeba...
Próbował cichutko zanegować decyzję Opiekuna, ale jeśli jest się gościem w czyiś progach, należy wykonywać polecenie Gospodarza. Dreptał wolno za nim i ukradkiem rozglądał się. Każde ściany pachniały świeżością, nie znać było pleśni czy kurzu, jak niestety było to w przypadku kapliczki. Bez ogrzewania w zimie nie dało się pozbyć wszędobylskiej wilgoci.
Przemierzając korytarz, który dla każdego to tylko raptem kilkadziesiąt kroków, Yima miał problem z nadążeniem. Nie chodziło o to, że Hycel gnał. Bóstwo Fukushu niezadowolone z obecności swego sługi u konkurencji torturował go fizycznie. Kiedy podążał za Nagato, Jego Pan wyniszczał delikatne i wątłe ciało dziecka palącym jego oko skrytym pod grzywką. Aż do krwi, aż do zmoczenie włosów posoką, która zaczęła spływać kroplami po policzku i zostawiać ślady na podłodze. Specyficzne dbanie o wierność. Ale mimo wszystko chłopiec nie uciekał i nie ulegał. Nie tym razem. To jeszcze bardziej rozgniewało boga Zemsty i Jego moc ściągnęła Małego na podłogę. Ten z drżeniem ciała klęknął na oba kolana i kuląc się z bólu w sobie szeptał:
-O pani Inari.... i wszyscy Kitsune... wiem, że jestem nikim... ale proszę... proszę... ochrońcie Waszego Opiekuna od Niego...
Spuścił główkę i ronił szczere łzy, choć niektóre słone krople mieszały się z posoką. Z modlitwy wynikało, że nawet cierpiąc myślał tylko o tym, aby moc Jego Pana nie uczyniła krzywdy Hyclowi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Nagato Sob Lut 16, 2019 8:36 pm

Tak dużego dystansu do świata i wydarzeń nie da się po prostu wyrobić. Za zrezygnowaniem i swego rodzaju rozgoryczeniem jakie były nieodłącznymi elementami Nagato, kryła się jakaś historia, tak jak zawsze w tego typu przypadkach. Nikt nie rodził się po prostu ponury i pozbawiony większej empatii oraz zdolności do uśmiechu. Jest to jednak temat zdecydowanie nie na chwilę obecną. Być może nie nadający się na żadną chwilę.
- Tak, świątynia znajduje się pod moją opieką. - potwierdził krótko. Jako, że mieszkał tutaj sam, musiał zajmować się wszystkim. Jeżeli chciał pozyskiwać jakiekolwiek środki, które pozwoliłyby mu na utrzymanie przybytku we względnie dobrym stanie, musiał się dwoić i troić. Na szczęście krytycznych momentów gdzie realnie nie wiedział w co ręce włożyć było niewiele., zdarzało się głównie przed większymi świętami lub kiedy warunki pogodowe naprawdę go zaskoczą. Burze, wichury czy śnieżyce mogły mieć katastrofalne skutki. Tym razem spadło mnóstwo śniegu, z którym Hycel musiał się zmagać praktycznie codziennie. Była to bezowocna batalia gdyż odśnieżane co dzień drogi i place, następnego ranka znów były zasypane.
- Zaszczytem jest, że pokonałeś tyle trudów żeby pochwalić moją pracę.
Powinien się w tej chwili miło uśmiechnąć jednakże jego ponura twarz pozostała niezmienna. Odnosiło się wręcz wrażenie, ze gdyby zawitał na niej wesoły grymas to rozpadła by się na setki kawałeczków. Małemu musiały więc wystarczyć same słowa uznania i podziękowania.
Czarnowłosy nie reagował na pełne skrępowania zapewnienia, że nie musi się nim przejmować i po prostu robił to co uznał za stosowne. W tym akurat byli dość podobni. Chłopiec postanowił odwiedzić świątynię i nawet zaspy większe od niego go od tego nie odwiodły. Analogicznie Nagato stwierdził, że chce zająć się niecodziennym gościem i żadne "nie trzeba" nie zmienią tegoż postanowienia.
Prowadził Yimę korytarzem, który posiadał wyjście na wewnętrzny plac oraz kilka przejść do różnych pomieszczeń. Większość z nich służyła kiedyś mnichom do najróżniejszych rzeczy, od kwater mieszkalnych po kostnicę gdzie przechowywano ciała zmarłych do czasu pogrzebu. Wszystkie odnogi zostały jednak pominięte. Celem Hycla był jego własny, prywatny kąt w tej świątyni. Nim tam jednak dotarli, do jego nozdrzy doszedł ostry zapach krwi, co jako wampir potrafił doskonale wyczuć już przy uronieniu pierwszej kropli. Zatrzymał się i odwrócił do gościa.
- Krwawisz.
Mokre ubranka zostały odłożone pod ścianą a on sam w kilku krokach znalazł się obok kulącego się malucha. Wyraźnie słyszał jego modlitwę do pani świątyni, w której właśnie się znajdowali, przykucnął i położył swoją bladą rękę na ramieniu cierpiącego wyraźnie brzdąca. Nie wyglądało to za ciekawie, krew zabarwiła jego włosy, wyglądało jakby został zraniony, Hycel nie mógł się jeszcze zorientować gdzie dokładnie dochodzi do krwawienia.
- O kim mówisz, Yima? - intrygujące. Przed kim Inari i jej lisy miały go ochronić? Czyżby maluch miał jakieś kłopoty z innym przedstawicielem rasy krwiopijców? To pierwsze przyszło Hyclowi na myśl. Skrzywienie zawodowe... Ostatnie o czym teraz by pomyślał to bogowie i złe duchy. Jeszcze nigdy nie widział fizycznej manifestacji działalności żadnego z nich tak więc nic dziwnego, że taka myśl nawet nie przemknęła mu obok głowy.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Gość Nie Lut 17, 2019 12:48 pm

Skromny opiekun świątyni Inari na pewno miał powód, dla którego nie założył rodziny a powierzył siły w pielęgnacji miejsca kultu. Dla którego nie wyrażał emocji mimiką, tylko gestem czy słowami. Gdzieś musiała tkwić przyczyna, lecz Yima nie miał prawa nikogo osądzać, nikogo zmuszać do spowiedzi, a jedynie karać za przewinienia, jakie w imię zemsty czynił innym. Niekoniecznie było to usprawiedliwione z punktu widzenia prawa, czy kodeksu Wampirów. W każdym razie Nagato swoją postawą dowiódł, że być może zaciekawiony losami chłopca nie zostawił go w mokrych ciuchach i w ten sposób zatroszczył się o niego. Mikrus w milczeniu dziękował za takiego Przewodnika po świątyni łaskawej pani Inari, której to Czarnowłosy służył w dzień i w nocy, o każdej porze roku. I Przewodnika, który zechciał zamienić kilka słów z kimś takim jak Yima.
O ile to miejsce było wspaniałe, o tyle jego fantastyczny klimat przeszkadzał Fukushu, który nie był w stanie rękoma jednego wyznawcy wrócić do łask ubóstwiania Go. Zazdrość i zemsta Samozwańca oddziaływała na przeklętego Mikyu w dotkliwy sposób. Nie tylko teraz, całe życie było podporządkowane jednemu Panu. Skąd więc impuls do zmian? Ten chłopak szukał wsparcia, którego nie znajdował u Bóstwa. A znalazł go już w pierwszych chwilach znajomości z Nagato. Wystarczyła rozmowa z Patronem, by odczuć ulgę na duszy. Ten jednak nie przestawał go zadziwiać i chciał ugościć u siebie w kwaterze na zapleczu głównego ołtarza. Co z tego, jak zawiść boga mogła stać na przeszkodzie do poznania kawałka lepszego świata?
Kulił się w sobie, gdy poczuł pewną rękę na ramieniu. Nie był to gest gniewu czy pokazania sił, a dodania otuch. Chyba dlatego tak bardzo rozkleił się dwustuletni wampir w małym opakowaniu. Ostrożnie ujął drobną rączką trzech palców Nagato położonych na ramieniu chłopca i delikatnie zacisnął. Ta chwilowa słabość w okazaniu sięgnięcia ręki do pomocy kosztowała Yimę nie tylko wstyd, ale także kolejny ból. Musiał puścić dłoń Starszego i zakryć rączką krwawiące lewe oko. Nawet powoli, szorując tyłkiem po podłodze, odsuwał się od jedynego śmiałka, jakiego znał, który nie bał się bogini, którą wielbi. Wszystko ze strachu, że jego Pan skrzywdzi towarzysza.
-...O Nim... -wyszeptał próbując wstać na drżące, malutkie nóżki- ...o Panu Fukushu.
Kręciło się mu w głowie od sporego ubytku posoki połączonego z bólem głowy i ogólnym kiepskim zdrowiem. Wciąż tamował krwawienie z oka jedną ręką, a drugą podpierał się ściany. Nie chciał dopuścić, żeby Nagato chociaż przelotnie spojrzał na lewe oko. Tam drzemała moc silniejsza od Yimy, będącą widoczną oznaką panowania Fukushu nad Mikyu. A że sługa zna swojego Pana, wiedział, że stać Go na bardzo wiele okrucieństw.
-...M-muszę odejść... Gomene...
Nie zważając na to, że nie miał na sobie połowy ubrań starał się wycofać wgłąb korytarza, ale brakowało mu sił. Obawiał się, że póki jest na terenach świątyni, a przynajmniej jej głównej części, póty będzie Nagato narażony na niebezpieczeństwo.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Nagato Nie Lut 17, 2019 7:09 pm

Z każdą chwilą sytuacja się pogarszała. Początkowo był przekonany, że chłopiec jest po prostu przemarznięty i przemoczony i to odpowiada za jego osłabienie oraz dziwne ruchy od czasu do czasu. Między innymi dlatego postanowił się nim zająć i doprowadzić do względnego porządku. Zaoferował gościnę w świątyni chcąc dopomóc obdartuskowi w miarę możliwości. Miał ku temu możliwość i choć nie został o to wprost poproszony wiedział, że powinien to uczynić. Choć znali się ledwie kilka chwil, wiedział już, że Yima był zbyt nieśmiały i pokorny żeby poprosić go o cokolwiek.
Wtedy właśnie pojawiła się krew, znak, że coś było bardzo nie w porządku. Wyglądało jakby mały miał ranę na głowie, być może na części twarzy zakrytej jasnymi włosami, które teraz zabarwione były szkarłatem. Nie mógł zrobić jej sobie tutaj, musiał więc już przyjść ranny. Dziwne jednak było, że jeszcze chwilę wcześniej nie było po niej śladu a teraz upływ krwi był dość znaczny. Na świeżo wypolerowanej,  drewnianej podłodze tworzyła się już mała kałuża.
- Fukushu? - spytał choć powoli zaczynał układać sobie wszystko w całość. Dawniej, mnisi opowiadali mu o duchach i złośliwych bóstwach, które w jakiś sposób opętywały śmiertelników zmuszając ich często do robienia najróżniejszych rzeczy. W przypadku gdy opętany był nieposłuszny i stawiał opór otrzymywał karę w postaci fizycznego cierpienia. Czyżby ten Pan Fukushu był jednym z takich demonów? A może to tylko bujna wyobraźnia małego chłopca nakazuje mu tak myśleć? Takie rzeczy się zdarzają nader często. Z resztą mówiąc szczerze Nagato prędzej uwierzyłby, że jest on wytworem wyobraźni lub jakiejś choroby niż rzeczywistym bytem, który w tajemniczy sposób może wpływać na świat materialny. Tak czy inaczej znał pewien sposób, którego nauczył go bardzo stary mnich, mieszkający tu przed nim. Nie ważne czy prawdziwy czy nie, będzie musiał ugiąć się przed wolą opiekuna świątyni. Bo problemem nie było to czy takie duchy istnieją, tylko jak sobie z nimi radzić.
Na twarzy Nagato zagościła lisia maska, która wcześniej przypięta była gdzieś do jego ubrania, w mało widocznym miejscu. Na co dzień nigdy jej nie zakładał, służyła mu głównie w pracy. Tym razem jednak postanowił ją ubrać dla spotęgowania efektu. Miał być lisem, pomocnikiem bogini opiekującej się tym przybytkiem.
Wampir w mgnieniu oka pojawił się tuż przy próbującym się cofnąć chłopcu, na którego głowie położył swoją dłoń.
- Yare yare... Jesteś naprawdę bezczelny Fukushu wyprawiając takie rzeczy w świątyni Inari. - oblicze Kitsune spoglądało na malutką postać z góry jednak słowa, które wypowiadał były kierowane do tego, który dręczył Yimę.
- Nie masz tu żadnej mocy. To dom Inari. Precz. - ostatnie słowo wypowiedziane zostało ze sporą mocą i pewnością siebie. Wampir ani trochę nie bał się duchów, demonów i bogów. W większość z nich nawet nie wierzył. Widział jednak jak staruszek-mnich robił podobne rzeczy i różne objawy opuszczały ciała przychodzących do świątyni ludzi. Przynajmniej tutaj mogli oni odetchnąć z ulgą. To był dom Inari i jej Kitsune. Nie było tu miejsca dla nikogo innego.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Gość Nie Lut 17, 2019 8:46 pm

Nagato nie składał broni. Mimo możliwego niebezpieczeństwa podjął ryzyko walki z samym bóstwem Zemsty. Wypowiedział Jego imię bez cienia bojaźni, lęku. Co za zniewaga! Nie mógł przepuścić okazji ukarania lisiego mnicha za takie lekceważenie Jego mocy! Przyciskał Yimę do kresu wydolności organizmu, co poskutkowało stanowczą reakcją Czarnowłosego.
Ciekawie to zaprezentował. Gdy Yima po raz drugi poczuł na sobie dotyk ręki na swojej skulonej głowie, nieśmiało i ostrożnie zadarł łebek ku górze, a zdrowe oczko poszerzyło się. Tak, tak wyobrażał sobie Kitsune, choć ten był bardzo żywy. Młodzik był więc pośrednikiem między dwoma światami, które starły się ze sobą za sprawą dręczenia Mikyu. Nagato dosadnie skarcił samego Fukushu za zakłócanie spokoju pod okiem Inari Jego wyznawcy, co liczyło się z ingerencją samego zainteresowanego. Rączka chłopca trzymająca w ukryciu oko zsunęła się bezsilnie z twarzy odsłaniając tym samym przyczynę przekleństwa Malutkiego.
Dwie świątynie - dwa światy? EGQaJzH
Jedno, załzawione oczko należało do Yimy, drugie było własnością Fukushu. To drugie, czerwone ślepię wbijało się w lisią maskę Nagato, a demoniczna moc emanująca z oka próbowała na przekór słowom wedrzeć się do umysłu lisiego pomocnika Inari. Czerwonawa poświata kopciła się gryzącym dymem z zamiarem opętania napotkanego wampira, który swą uprzejmością mącił w głowie Jego sługi. Jednakże ze względu na silne oddziaływania bogini zamieszkującej świątynię i omdlewającego wiernego jedyne co mógł odczuć Hycel to coś na wzór tępego uderzenia w tył głowy. Silne, ale nie odbierające przytomność, przynajmniej Patronowi. Inna sprawa, że Yima odpłynął, a aktywność gadziego czerwonego oka zaniknęła pod ciężką powieką oklejoną posoką. Chłopiec bardzo ciężko przeszedł próbę, ale dzięki Kitsune nie uległ Panu Fukushu i mógł teraz oddać się bez cienia protestu do dyspozycji gospodarza.
***
Utracił świadomość na około godzinę. Powoli przebudzał się, choć wszystko bolało go. Zmęczenie organizmu rozeszło się po kościach i mięśniach, które na kilkadziesiąt minut przestały funkcjonować. Z lekką bojaźnią zaczął rozglądać się leżąc na jakimś meblu. Obraz był zamazany, ale gdzieś niedaleko znajdował się Opiekun. Powinien jeszcze leżeć, odpoczywać, ale nie przywykł do relaksu. Zresztą... zresztą musiał upewnić się, czy wszystko było w porządku.
-N-Nic... nic Panu nie jest? -zapytał cicho, gdy tylko przełknął więcej ślinki- Pan mi pomógł...
W słabym głosie dało się słyszeć nutę drżenia z poruszenia. To co dzisiaj miało miejsce przejdzie do historii, ale było ono jednym z najważniejszych wydarzeń w całym życiu Małego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Nagato Nie Lut 17, 2019 11:06 pm

Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się na szczególnie inny od kilku poprzednich. Może z wyjątkiem naprawdę sporej ilości śniegu do odgarnięcia. Tymczasem obfitował w niesamowite wydarzenia odkąd do jego świątyni zawitał mały chłopiec ubrany w stare, poprzecierane ubranka. Być może przeznaczenie chciało zetknąć drogi dwóch podobnych a jednak całkowicie różnych w poglądach osób. Mały żarliwie wierzył w świat mistyczny, niewidzialny dla ludzkiego oka, pełen duchów i bogów, stale obserwujących poczynania śmiertelników. Nagato zaś, całe swoje życie był wyjątkowo sceptyczny i raczej pozbawiony większej wiary w tego typu rzeczy. Po tym czego dzisiaj był świadkiem na pewno nie będzie mógł spokojnie przejść do porządku dziennego. Przekonał się na własne oczy, że ten cały Fukushu nie był wytworem wyobraźni Yimy. Ponad to jego amatorski egzorcyzm najwyraźniej okazał się skuteczny, zupełnie jakby naprawdę chwilowo stał się Kitsune i przepłynęła przez niego wola samej Inari. Wszystko to było tak niezwykłe, że wydawało się zupełnie nierealne. Nie było jednak czasu na przemyślenia. Kiedy maluch stracił przytomność, zamaskowany wampir złapał go nim ten zaliczył bliższe spotkanie z podłogą. Czuł wyraźnie, że coś z dość dużą siłą uderzyło go w głowę jednakże prócz chwilowego bólu nie odczuwał innych skutków zemsty mściwego ducha. Pierwszy raz w życiu doświadczył czegoś takiego i nie był w stanie wyjaśnić tego niczym innym jak tylko ingerencją bytów nadprzyrodzonych.
Kiedy było już po wszystkim wziął nieprzytomnego malucha na ręce i skierował się do miejsca, do którego prowadził go pierwotnie. W swoich kwaterach położył go na macie i zaczął krzątać się tu i ówdzie. Najpierw zdjął lisią maskę, która nie była mu już do niczego potrzebna. Nie chciał też dodatkowo stresować chłopaka kiedy ten się przebudzi. Tak czy inaczej mokrą szmatką przemył zakrwawioną, małą buzię a chwilę potem rozwieszał już przemoczone ubrania Yimi w pobliżu kominka gdzie suszyły się również najróżniejsze lecznicze zioła i korzonki. Właśnie wtedy dzieciak się ocknął.
- Nazywam się Nagato. Nie jestem żadnym panem. Tylko sprzątam świątynię. I nie zrobiłem nic wielkiego. - odpowiedział spokojnie i bez emocji. Brzmiał tak jakby kompletnie nic się nie wydarzyło. Właściwie powtórzył tylko słowa i gesty jakich nauczył się dawno temu od starego mnicha. Nie liczył na to, że przyniosą one jakikolwiek efekt. Sam był zaskoczony, jednak trudno było po nim cokolwiek poznać. Wyglądał i zachowywał się tak jak dotychczas.
Odwrócił się by na chwilę zniknąć za drzwiami, a kiedy wrócił niósł kubek, z którego unosiła się aromatyczna para.
- Wypij to. Postawi cię na nogi. Byłeś całkiem przemoczony i zmarznięty. - przykucnął by wręczyć leżącemu naczynie.
- Tam jest łaźnia. - wskaże chudym palcem kierunek - Gdy wypijesz zioła pójdziesz tam wziąć gorącą kąpiel. - poczochra lekko pobrudzone krwią włosy Yimi po czym wyprostuje się i wróci do rozwieszania mokrych ubrań.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Gość Wto Lut 19, 2019 7:22 pm

>>Muzyka<<
Wydawałoby się, że dla każdego z nich ten dzień nie powinien różnić się od pozostałych. Nie tylko Nagato poznał uduchowioną część swojej pracy u boku Inari, ale otworzył się na pomoc komuś, kogo nikt inny nie spoglądał tak łaskawie jak Hycel. Nikt inny nie zabrał go do ciepłej kwatery, nie zechciał osuszyć ubrań, a przede wszystkim Czarnowłosy był jedyną osobą, który pod osłoną Kitsune przegonił destruktywne moce demona. Fukushu na pewno jeszcze nie raz da o sobie znać, ale na ten moment uwolnił chłopca od jarzma trwającego niemalże przez całe życie.
Yima zaś doświadczył nie tylko tej fizycznej pomocy ze strony Starszego, ale i jego dobroci. Nie do końca pamiętał przebieg zdarzenia z korytarza, lecz podejrzewał, że ból już mniej pulsującego oka nie wziął się znikąd. Leżąc przez moment w bezruchu spoglądał zmrużonym oczkiem na swego Wybawiciela, który był bardzo skromny i nie zechciał przyznać, że pomógł przegonić zło. Nie chciał też, by mówić do niego per Pan, a po imieniu i na ty. Nagato, tak, jego imię będzie wielokroć wspominane w modłach Małego, nawet jak Czarnowłosy nie będzie zdawać sobie z tego sprawy. Tylko tak mógł odwdzięczyć się za wszystko, co poprawiało kondycję fizyczną i psychiczną Mikyu.
Ze swojej skrytości i nieśmiałości na wieść o kąpieli spuścił główkę wielce zmieszany. Naprawdę będzie mógł oczyścić się z brudu? Nie będzie musiał czekać do wiosny albo kąpać się w umywalkach publicznych toalet. Przez moment siedział nieruchomo z kubeczkiem aromatycznego naparu w dłoniach. Czy to działo się naprawdę? Z tego swoistego letargu wybudziło poczochranie po główce, na co odruchowo przestraszył się i zadrżały dłonie z kubkiem. Nie spodziewał się takiego gestu ze strony Opiekuna. W ogóle ten dzień zmienił bardzo wiele w życiu wampira mierzącego ledwie metr wzrostu.
Białowłosy nie pożywiał się płynami tak jak ludzie, nawet pijąc krwi nie wbijał kłów w ciało ofiary. Ciecz przenikała przez dotyk paluszków z naczynia do organizmu, więc nie musiał przykładać brzegu kubka do warg. Siedząc na piętach ze spuszczoną główką opróżnił w ten sposób trunek, a puste naczynie odłożył na bok. Chyba ciągle zastanawiał się, jak mógł odwdzięczyć się za pomoc. Dla kolegi taka pomoc może nie była czymś heroicznym, ale nie w oczach Yimy. Naprawdę ocalił go od cierpienia. Dał promyk nadziei w mroku samotności.
-Nagato... -zaczął niepewnie, bowiem nie mógł przywyknąć do zmiany formy wypowiedzi z oficjalnej- ... mógłbym pomóc Ci w porządkach?
Ostrożnie spojrzał na rozmówcę, który rozwieszał właśnie jego kurtkę do suszenia. Był naprawdę niewzruszonym wampirem, ale polubił go. Jak nikogo do tej pory. Kiedy samemu chciało od siebie dać tyle, ile można było, to chyba jest to jakiś wyznacznik stopnia zażyłości. A chciał każdą wolną chwilę poświęcić, by ulżyć Czarnowłosemu. Wyręczyć go w rzeczach, które zleciłby mu.
-Pamiętasz, jak pytałem Cię... o życiu po śmierci? Właśnie dałeś mi takie życie.
To powiedziawszy wreszcie udał się do łaźni, by tam rozkoszować się kąpielą, jakiej nie miał od bardzo dawna. Wszelki brud zmieszany z potem i krwią spełzł z malutkiego ciałka. Zginął w odpływie, a wampirek mógł odetchnąć niemo, i choć jeszcze daleko mu do uśmiechania się to w duchu był naprawdę szczęśliwy. Owoce tego szczęścia szczerze chciał oddać Nagato swoją pracą, chociażby tymczasową, u jego boku.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Nagato Sro Lut 20, 2019 5:01 pm

Śmiało można rzec, że maluch zaimponował Nagato swoim hartem ducha i dążeniem do celu wbrew zastanym na drodze przeszkodom. Nie zniechęcił się nawet mimo faktu śnieżnych zasp sięgających mu do głowy. Tak silny duch w tak wątłym ciele to nie było coś co spotykało się codziennie. Yima pod tym względem przypominał mu jego samego sprzed ponad dwóch wieków. Kiedy miał około 10 lat cechował się wyjątkowym samozaparciem i bezkompromisowością gdy sobie coś postanowił lub gdy wyznaczono mu jakiś cel. A kiedy jego życie stanęło na krawędzi z podobnym uporem nie poddawał się, zawsze zaciskając zęby i trzymając się kurczowo woli przetrwania. Również to dostrzegł w chłopcu, widząc jego ubrania oraz słysząc, że jest sam. Walczył choć samotność i ogólne odrzucenie wydawały się nie mieć na Yimę tak mrocznego skutku jak było w przypadku Nagato. Piętno jakie zostawiły na nim lata tułania się po świecie będąc wzgardzonym przez własną rodzinę widoczne było do dziś. Nie było chyba jednak aż tak źle skoro wykazał się empatią i zrozumieniem dla malucha. Postanowił mu pomóc, bezinteresownie i nie mając ku temu żadnych innych powodów nad nieprzemyślany odruch.
- Jeśli zechcesz. - odpowiedział krótko. Kim był żeby zabraniać wyraźnie chcącemu się odwdzięczyć chłopcu to uczynić? Wyrządziłby mu ogromną krzywdę gdyby się nie zgodził, podobną jak w przypadku odrzucenia ofiary w postaci szalika. Kiedy dajemy coś komuś, nie ważne co, należy przyjąć to co druga osoba chce zaoferować w zamian. Wtedy rachunek jest prosty, równowaga zachowana. Kończąc rozwieszać mokre ubrania zastanawiał się co mógłby zlecić Yimie co zbyt nie nadwerężyło jego małego ciała. Na pewno nie da mu nic robić na dworze, nie ma mowy by wypuścił go do odśnieżania w takich ubraniach jakie miał. A niestety w świątyni raczej nie znajdzie się niczego w dziecięcych rozmiarach.
Dał mu życie po śmierci? Odprowadził swego gościa wzrokiem kiedy ten zmierzał w kierunku przygotowanej wcześniej łaźni. Hycel nie bardzo rozumiał co mały miał przez to na myśli jednak nie dociekał. Były ważniejsze rzeczy. Kąpiel stygła. W czasie gdy Yima cieszył się gorącą wodą, opiekun świątyni zabrał kubek po ziołowym wywarze i umył go w kuchni odstawiając do szafki, z której wziął go chwilę temu.
Siedząc na krześle spoglądał na lisią maskę, która wcześniej przyczyniła się do wypędzenia złego ducha. Czy to się działo naprawdę czy i on uległ jakiejś halucynacji lub dał się wciągnąć bujnej wyobraźni chłopaka?
- Kitsune... - mruknął sam do siebie obracając nią w dłoniach. Pewnie z zamyślenia wyrwie go dopiero powrót Mikyu. Wtedy ponownie przypnie maskę tam gdzie zwykł nosić ją na co dzień.
- Jak się czujesz, Yima? Lepiej?
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Gość Sob Mar 02, 2019 8:11 pm

Skinął główką. Czarnowłosy był naprawdę miłym wampirem, że pozwalał mu na tak wiele. Nigdy dotąd nie spotkał się z taką życzliwością, co napawało go mnóstwem peszenia się i kurczenia się do rozmiarów Tomcia Paluszka. Był naprawdę skory do chociażby za osuszenie ubrania, za ciepłą kąpiel i przede wszystkim za takiego wynagrodzenia za przegonienie (choć na moment) Fukushu. Bóstwo Zemsty naprawdę żerowało mocno na jedynym swym wyznawcy nie czując perspektyw na poprawę swej duchowej egzystencji. Zresztą Mały wisiał mu niewypłacalny dług, więc czuł się naprawdę beztroski.
Aż do dzisiaj. Za sprawą Kitsune sprowadzonego dzięki Nagato.
Wyszedł niedługo później z kąpieli i został zapytany o pobyt w łaźni. Fioletowe oczko utkwiło się natychmiast w opiekunie przybytku.
-Hai.
Dało się wyczuć ulgę w głosiku młodego, po czym głęboko ukłonił się w podzięce. Odświeżony, choć na razie z samym ręcznikiem dookoła małego ciałka, wyglądał na zrelaksowanego. I przede wszystkim czysty był jak łza, co ostatnimi czasy było naprawdę ciężkie do osiągnięcia bez przeziębienia się czy mając do tego tyle czasu, ile potrzebował. Jedyne co psuło wizerunek radosnego chłopca to świeże, sine pręgi na plecach. Musiały być najpóźniej z poprzedniego dnia. W każdym razie nie uskarżał się na nic, więc trzeba tak przyjąć.
Zresztą po tym wszystkim, co Nagato uczynił dla malca, nie miał odwagi opowiedzieć o sobie tyle, ile powinien wiedzieć miły gospodarz świątyni. Przejechał drobnymi palcami po grzywce, by na pewno zasłonić lewe, przeklęte oko, po czym odrobinę spoważniał i utkwił wzrok w Hyclu.
-Mógłbym zająć się myciem podłóg? -zaproponował nieśmiało, jakby prosił o mieszek złota czy coś w tym stylu; po czym dodał smutniejszym tonem- Jak tylko wyschną ubrania i skończę porządki... będę musiał później... wrócić do siebie.
Bo "domem" nie mógł nazwać przybytku, który de facto był jego schronieniem od dwustu lat. W zasadzie "schronienie" to też nieadekwatne określenie. W każdym razie należało tylko do niego. I nie mógł uwolnić się od niego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Nagato Pon Mar 04, 2019 8:53 pm

Podkrążone oczy hycla chwilę badały małą postać, która wyłoniła się z łaźni zostawiając za sobą obłoki pary. Przyglądał się czy chłopiec wygląda już nieco lepiej i tak w istocie było. Jego buzia nabrała rumieńców, był czysty i odświeżony. Gorąca kąpiel w połączeniu z naparem z ziół skutecznie postawiły go na nogi. Nie oznaczało to jednak, że opiekun świątyni miał zamiar sobie odpuścić dalszą opiekę nad brzdącem. W jakiś dziwny sposób czuł się za niego odpowiedzialny odkąd pomógł mu uporać się z tym dziwnym, złym duchem. Wcześniejsza nić jaka ich połączyła, kiedy młodszy postawił stopę w świątyni, stała się dużo grubsza.
- Twoje ubrania się jeszcze suszą. Musisz zaczekać. - nie musiał tego mówić, wszak ubranka było dobrze widać, jego kwatery nie były wcale duże, jednak lepsze to niż przedłużająca się cisza. Nie chciał dodatkowo stresować gościa swoją wrodzoną małomównością.
Wampir wstał z krzesła i wolnym krokiem zmierzał w kierunku pomieszczenia, z którego wcześniej przyniósł zioła do picia. Gestem ręki zaprosił blondynka do podążenia za nim.
- Najpierw coś zjesz. Co jadasz? - pytanie było dużo bardziej głębokie niż z pozoru mogłoby się wydawać. Nie chodziło o to co mały lubił a o to czy tolerował ludzkie posiłki czy też nie. Wiele wampirów nie było w stanie się pożywiać jedzeniem śmiertelników i zmuszeni byli do spożywania tylko krwi. Jeśli o niego chodziło to mógł jeść, jednak w niezbyt dużych ilościach aby wampirze trzewia nie zostały przeciążone i zmuszone do zwracania tego co połknął.
Kuchnia była równie niewielka co reszta kwater mieszkalnych Nagato. Ot mieściło się w niej kilka szafek, mała lodówka, kuchenka z piekarnikiem. No i stolik z dwoma krzesłami a na nim miska z parującą smakowitą zawartością. Nie było to nic wykwintnego, ot zwykłe ramen przygotowane na szybko z tego co akurat miał w lodówce.
- Usiądź. - wskazał jedno z krzeseł. Sam podszedł do zlewu i jakby nigdy nic zaczął powoli zmywać naczynia, które nagromadziły się podczas przygotowywania kolacji jak i całego dzisiejszego dnia.
- Pokażę ci gdzie zostały jeszcze nieumyte podłogi. - pokiwał głową jednak po chwili zerknął na małego przez ramię.
- Postaram się do tego czasu odśnieżyć. Na razie zostań aż poczujesz się lepiej.
Usłyszał wyraźnie smutniejszy ton jakim Yima mówił o powrocie do siebie, jednak nie chciał wnikać z czym się to wiąże. Nigdy nie był wścibski, wychodził raczej z założenia, że jeśli ktoś zechce podzielić się z nim jakąś historią to to zrobi. Po za tym i tak już w pewien sposób wdarł się z butami w życie swego nietypowego gościa i wolał nie przesadzać z wywlekaniem jego prywatności.
- Możesz tu przychodzić kiedy zechcesz. Niedługo organizuję mały festiwal wiosenny. Na pewno ci się spodoba. - wycierając mokre naczynia i odkładając je na suszarkę obrócił się wreszcie przodem do rozmówcy. Próżno było jednak szukać na jego twarzy jakichkolwiek emocji, czy to ciepłych i przyjaznych czy wręcz przeciwnie.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Gość Nie Mar 17, 2019 8:46 pm

Musiało zadziałać porozumienie dusz, skoro z reguły nie angażujący się w cudze życie wampir zdecydował otoczyć opieką przybłędę ledwie sięgającą pasa. Yima czuł się naprawdę dobrze po tak cudnej kąpieli i relaksie. Z łatwością dało się dostrzec poprawę aury, jaką roztaczał wokół siebie. Nie była już tak licha i wątła jak na początku spotkania. Demon póki co odstąpił, ale jak dręczył małego wyznawcę prawie dwieście lat, po jednym przepłoszeniu nie zniknie. Mimo wszystko rozmowa i przebywanie w obecności Nagato koiło wielokroć zranioną duszę młodo wyglądającego wampira.
Skinął główką, gdy dowiedział się, że ubrania jeszcze nie wyschły. Musiał więc pozostać w ręczniku, który poprawił sobie wokół pasa i lekko speszył się, że jest przyczyną kolejnych trosk Gospodarza. Widział, jak wstał od krzesła i zapraszał go do kolejnego pomieszczenia. Bez chwili wahania podążył za Czarnowłosym, choć czuł się winny za to, że zakłócił harmonogram zajęć Hycla swoją osobą. Stanął w progu przyglądając się ukradkiem, ale i z podziwem dla zadbanego, skromnego pomieszczenia. Kuchnia z prawdziwego zdarzenia.
Zajął ostrożnie miejsce wskazane przez Nagato i dopiero wtedy, z dużym wstydem, odezwał się pytany cichutko:
-Jadam to, co znajdę. Na przykład myszy, pająki, ślimaki, jagody i grzyby z lasu.
Przyglądał się jak zaczarowany pysznemu ramenowi, który kręcił już nozdrza. Yima akurat był jednym z tych wampirów, którzy mogli jeść ludzkie potrawy, a jak głód przyciskał to improwizował. Miał o wiele większe problemy z pozyskaniem krwi niżeli z posiłkami zapychającymi na sztucznie żołądek. A teraz mógł w spokoju zajadać się najpyszniejszą zupą, jaką jadł odkąd sięgał pamięcią. Wierciły go jednak wyrzuty sumienia, aż po skończeniu posiłku (tu jadł zgodnie z etykietą ludzi, czyli łyżką, co trochę zajęło czasu ze względu na małe rączki i dużą łyżkę) musiał uzewnętrznić strapienie.
-Przepyszny ramen. Nie wiem, jak Ci się kiedykolwiek odwdzięczę, Nagato.
Powiedział patrząc się na Opiekuna Inari i słuchał dalej. Czyli tubylec zajmie się porządkami, a on miał czekać, aż przeschną ubranka i odpocznie. W zasadzie to czekał jedynie na to pierwsze, bo nie był nauczony długo odpoczywać. Każdą wolną chwilę ofiarował Fukushu w modlitwach lub czynach ku jego czci. Ale tu są inne zasady, na to wyglądało. Będąc gościem musiał poznać ten rytm i obyczaje świątyni oraz jej mieszkańców.
A propo obyczajów...
-Festiwal wiosenny? -zapytał chłopiec, po czym dodał oddając naczynia do mycia, choć gdyby sięgnął do zlewu sam zająłby się zmywaniem- Co powinienem przynieść albo uczynić, by móc uczestniczyć w tej uroczystości?
Zadarł głowę do góry i przyglądał się kamiennej twarzy towarzysza, którego naprawdę polubił i był mu winien bardzo wielki dług wdzięczności. Dlatego będzie przychodzić i pomagać, gdy tylko uda się wykroić z surowego grafika Yimy chociaż dwie godziny, by zdążyć przyjść i jakoś wesprzeć pomocnika z lisią maską. Niestety powrót do jego świątyni musi nastąpić jeszcze dzisiaj, wiele obrzędów trzeba nadgonić i wykonać, a które nie będą zbyt przyjemne dla wampirka. O tym jednak nie był w stanie jeszcze rozmawiać, za mało jeszcze poznał, o ile w ogóle poznał prawdziwe oblicze Nagato. Nie powinien mieć wątpliwości, jednocześnie nie mógł uwierzyć, że znalazł się ktoś, kto nie tylko nie był wrogi wobec Białowłosego, ale i bezcennym wsparciem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Nagato Czw Sie 15, 2019 2:48 pm

Nagato sam siebie nigdy nie podejrzewałby o taką troskę losem innego wampira jaką wykazywał się wobec Yimy. Praca jako Hycel nie wymagała od niego dużych pokładów empatii, robił tylko to co do niego należało. Przeciwnie, były momenty gdy współczucie mogłoby stanowić jedynie zbędny balast. Wielokrotnie zdarzało się, że osoby, które miał pochwycić i doprowadzić do Golgoty usiłowały wzbudzić w nim wątpliwości i w ten sposób uniknąć kary. Czarnowłosy był jednak wyjątkowo odporny na tego typu zagrywki i nigdy nie dawał się ubłagać. Nawet jego dorywcze zajęcie w postaci pomagania chorym i wytwarzania leków traktował machinalnie i bez większego zaangażowania emocjonalnego. Dlaczego więc aż tak przejął się losem chłopca? Trudno powiedzieć. Możliwe, że jeszcze nie wszystkie dobre odruchy w nim obumarły. Możliwe też, że po prostu czuł się winny za stan niewinnego malucha, bo nie odśnieżył jeszcze drogi przez co ten musiał brnąć do świątyni po szyję w białym puchu. Co innego patrzeć na cudze cierpienie z dystansu a być za nie pośrednio odpowiedzialnym.
Traktował małego dość protekcjonalnie ze względu na jego niewinną buzię i kruchą budowę. Wyglądał jak dziecko i tak też postrzegał go Hycel, bo jak do tej pory nie został wyprowadzony z błędu i nie wiedział, że tak naprawdę ma do czynienia z wampirem równie starym co on sam. Czy można mu się jednak dziwić? Chyba każdy odruchowo patrzyłby na Yimę w taki właśnie sposób.
- To niezdrowe. Nie umiesz gotować? - dieta złożona z drobnych stworzeń jakie można znaleźć w lesie nie była odpowiednia i na dłuższą metę mogła zaszkodzić. Czarnowłosy znał się na tym bo niejednokrotnie leczył ludzi z różnych przypadłości żołądkowych lub związanych z nieodpowiednimi nawykami żywieniowymi.
Bez pośpiechu zajmował się brudnymi naczyniami nie przeszkadzając maluchowi w posiłku. Po odpowiedniej dawce ziół, gorącej kąpieli i sutym posiłku, mały szybko powinien stanąć na nogi. Może to głupie, ale Nagato nie miał zamiaru wypuścić go ze świątyni dopóki nie będzie pewien, że wszystko już z nim w porządku. Żałował tylko, że nie miał żadnych ubrań jakimi mógłby się podzielić. Niestety, wszystko co posiadał byłoby o wiele za duże aby chłopiec dał radę to nosić.
- W uroczystości może uczestniczyć każdy. - przyjął miskę po ramen i zabrał się za jej mycie.
- Ludzie zwykli wtedy przychodzić do świątyni z papierowymi lampionami. Pali się ich dużo, ozdabia też okolicę pierwszymi, wiosennymi kwiatami. Ma to na celu odegnanie zimy i złych duchów a przywitać wiosnę i duchy dobre. - wyjaśnił cierpliwie obyczaj jaki panował w tej jak i zapewne wielu innych świątyniach Shinto na terenie całej Japonii. To jeden z niewielu dni w roku kiedy do jego świątyni przychodziło naprawdę sporo ludzi. Dlatego musiał ciężko pracować aby wszystko przygotować w pojedynkę. Wysprzątać całe podwórze i budynki, naprawić wszystkie elementy wymagające reperacji. Do tego przyozdobić całość lampionami oraz kwiatami i przyrządzić mnóstwo jedzenia i przekąsek, które wystawione będą na własnoręcznie skonstruowanych straganach. Całe pieniądze zebrane podczas festiwalu przeznaczone zostaną oczywiście na utrzymanie sakralnego przybytku dlatego też przygotowania do festiwalu musiały być solidne. Jeśli nie zarobi świątynia podupadnie.
- Będzie dużo świateł, jedzenia a nawet trochę fajerwerków. W zeszłym roku udało mi się zorganizować występ teatru kabuki. - odłożył naczynie na suszarkę i wytarł ręce w ściereczkę.
- Zobaczmy co z Twoimi ubraniami. - skierował się powolnym krokiem do poprzedniego pomieszczenia gdzie na sznurkach wisiały łaszki malucha. Nie były one w najlepszym stanie ale przynajmniej wyschły. Hycel zaczął je zbierać i starannie, wyuczonymi ruchami składać na równą kupkę a kiedy w zasięgu małych rączek Yimy znalazło się wszystko, obrócił się do niego plecami aby nie czuł się skrępowany podczas ubierania się.
- Jeśli czujesz się na siłach i nadal chcesz pomóc to zaraz wskażę Ci miejsce. Jeśli nie, po prostu zaczekaj aż odśnieżę drogę żebyś mógł bez przeszkód wrócić do siebie. - wampir otworzy drzwi i ruszy powoli korytarzem, którym wcześniej przyszli.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Gość Pią Sie 16, 2019 2:55 pm

Nigdy też Yima nie podejrzewałby, że uda mu się z kimkolwiek znaleźć wspólny język, a na pewno nie z samym Opiekunem Świątyni Inari. Jako wierny Kitsune był w pewnym sensie rywalem dla Brzdąca, choć żaden z nich nie odczuwał tego. Porozumiewali się między sobą na poziomie fizycznym, a ich dusze nie były wobec siebie wrogo nastawione. Poznali się przede wszystkim jako jednostki żywe, a nie duchowe. Nastrój panujący we świątyni, o którego porządek dbał Hycel, poprawiał atmosferę i sprzyjał dobremu rozwojowi wydarzeń.
Przez dwieście lat życia nigdy nie poznał kogoś takiego, komu mógł zaufać. Nagato swoją postawą i wsparciem okazał się być bardzo dobrym Przewodnikiem, choć Ten mógłby negować do woli. Naprawdę zaimponował Malcowi zarówno pod względem organizacyjnym jak i osobowym. Nie jako Kapłan a On zechciał postawić chłopca na nogi. Chłopiec... tak, można uznać, że mimo swojego wieku zbliżonego do Czarnowłosego swoją aparycją i zachowaniem bardzo przypominał dziecko. W zasadzie wiek u niego był tylko wyznacznikiem czasu, jak długo znęcał się nad nim demon Fukushu. Męka czy gorliwa modlitwa do bóstwa nie rozwinęła Yimę w ten sposób, by patrzeć na świat oczami dorosłego. Bardziej był osobą doświadczoną karami, jakie grożą za niesubordynację; kataklizmami, jakie dotknęły budynek i jak musiał temu zaradzić; przeżyciami ale wciąż oczami dziecka. Jedyne co wyróżniało go od gromadki parolatków to fakt, że umiał wysławiać się nieco inaczej, nie hałasował, starał się jak najmniej naprzykrzać. Równie dobrze mógł być małą istotką pozbawioną rodziców i po trudnych przejściach w Domu Dziecka. W każdym razie gdyby Nagato zapytał wprost, Białowłosy mógłby powiedzieć prawdę, ale czy byłaby przyjęta do wiadomości - o tym musiałby zadecydować Opiekun Świątyni.
Na wieść o niezdrowym jedzeniu i pytaniu o sposób przyrządzania spuścił znów wzrok na blat.
-Nie... nie za bardzo... -lekko zarumienił się ze wstydu, po czym dodał odrobinkę pewniej- ...rzadko, ale jak udaje mi się wzniecić ognisko, to przypiekam na patyku.
Trochę daleko od definicji gotowania, lecz inaczej nie potrafił. Najczęściej jadł surowe rzeczy, faktycznie po zjedzeniu niektórych gryzoni miewał przez parę dni gorączkę, nawet jak mocno opiekł na ogniu. Nosiły w sobie różne wirusy, od których człowiek nabawiłby się mnóstwo śmiertelnych chorób. Póki co najdłużej przebiedował parę dni, gdy trafił na taki "okaz".
O wiele bardziej natomiast ożywił się, kiedy pomocnik-Kitsune opowiadał o tradycjach, jakie czekają każdego wiernego i wędrowca, który zjawi się niebawem w tutejszych progach. Oczko Yimy powiększało się i napełniało radością. Musiał naprawdę nigdy nie słyszeć o tak pięknym święcie, a które pobudzało wyobraźnię chłopca.
-Teatr kabuki?
Zapytał się nie wiedząc co to takiego. Na pewno będzie chciał przyjść! Ba! Nawet coś więcej! Lampiony, dekoracje, dużo ludzi, wspólne modły o wiosnę... musiał to przeżyć chociaż raz u boku Patrona Przybytku! Coraz bardziej nie mogąc wytrzymać z propozycją, i kiedy już okazało się, że ubranka wyschły więc był gotów do chociażby malutkiego odwdzięczenia się, zerwał się z miejsca i podszedł do Gospodarza z pomysłem, jaki zakwitł mu w główce.
-Nagato...? -zaczął niepewnie, gdy podszedł na tyle blisko kolegi, by zadrzeć główkę do góry i spojrzeć mu w oczy- ...czy... czy mógłbym przychodzić codziennie do Ciebie i pomagać w porządkach? Chciałbym u Twego boku nauczyć się przygotowywać na takie barwne i piękne uroczystości. W zamian prosiłbym tylko o coś ciepłego do jedzenia i... i od czasu do czasu o możliwość korzystania z łaźni.
Uśmiechnął się przepraszająco, lecz szczerze. Naprawdę nie miał u siebie warunków, by wziąć czystą kąpiel, a skoro pożywiał się nie tak jak należy... musiał poprawić dietę, by lepiej pomagać we świątyni! Proste? PROSTE! Teraz wystarczyła jedynie, albo aż, zgoda Patrona obiektu sakralnego. Czy nie prosił o zbyt wiele w zamian za sprzątanie? Ale naprawdę przyłożyłby się! Może dać próbkę swoich umiejętności już teraz!
Niezależnie od odpowiedzi nie zgasłby entuzjazm Yimy, który zabrał miotłę, wiaderko, szufelkę i drugie wiaderko z wodą i mopem, aby zabrać się za mycie pomieszczenia wyznaczonego przez Nagato. Był na tyle pełny sił, że uporał się dość szybko z zadaniem dbając o czystość każdego kąta, zakamarka, nawet poprzesuwał parę mebli, byleby wydobyć kurz i brud. Ze sufitu zdjął parę malutkich pajęczyn. Oczywiście musiał sobie dopomóc miotłą i krzesłem, bo nie sięgnąłby mając takie mikrusowe rozmiary. Za szafkami także sprawdził czy nie ma czego do sprzątania. Na końcu, o ile były, przemył okna wraz z framugami, ale tylko od wewnątrz. Chyba że dostanie pozwolenie to z obu stron. Co ciekawe ani razu nie skrzywił buźki, ani nie marudził, nie żalił się nie nic. Wszystko wykonywał w błogim stanie ducha, jakby przy zmywaniu odmawiał niezliczoną ilość odciążających mantr, albo po prostu sprawiało mu satysfakcję, że w jakimś stopniu odciążył Pomocnika Inari od sprzątania.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Nagato Pon Wrz 02, 2019 10:11 pm

Hycel, choć wyglądał na całkowicie obojętnego, uważnie wysłuchiwał opowieści o tym jak żyje i radzi sobie nowo poznany malec. Dawno nie spotkał kogoś kto na tak długo zaabsorbowałby jego uwagę. Nie umiał jednak określić czy bardziej małemu współczuje czy jest pod wrażeniem tego, że udało mu się przeżyć mimo tak podłych warunków bytowania. Z drugiej jednak strony miasta takie jak Yokohama roiły się od bezdomnych, którzy całymi latami funkcjonowali w podobny sposób, żyjąc z tego co uda im się znaleźć, ukraść lub wyżebrać. Mimo wszystko były to osoby dorosłe, przynajmniej w przeważającej części, a Yima, jak myślał Nagato, był jeszcze dzieckiem. Wyjątkowo dojrzałym ale wciąż tylko dzieckiem. Oczywiście nie miał racji co do wieku swojego gościa ale chyba trudno mu się dziwić, że wierzył w to co podpowiadały mu własne oczy.
- Przypiekanie na ognisku nie wystarczy. Zwierzęta mogą roznosić różne choroby i pasożyty. - skomentował krótko jednak nie ciągnął tematu dalej. Nie został poproszony o radę więc nie zamierzał zalewać kogoś informacjami, których być może nie chce lub ich nie potrzebuje. Różne przypadki się zdarzały, przecież ludzie robią wiele rzeczy pomimo faktu, że są niezdrowe lub mogą być niebezpieczne. Nie jemu oceniać i póki ktoś nie spyta go o jakąś poradę lub opinię nigdy się nie wyrywał. Był raczej stonowanym i małomównym wampirem.
- To tradycyjny, japoński teatr.
Zdziwiła go lekko niewiedza Yimy na ten temat. Każdy kto nieco dłużej przebywał w Japonii choćby słyszał o Kabuki. To był jeden z tych elementów dawnej kultury, który szczęśliwie przetrwał do czasów współczesnych dzięki czemu cieszył oczy nie tylko rodowitych Japończyków ale i wielu turystów. Wędrowne teatry co prawda zdarzają się już coraz rzadziej jednak wciąż istnieje kilka trup wędrujących po wyspach. Zazwyczaj odwiedzają sakralne przybytki podczas różnorakich świąt aby wystąpić podczas urządzanych wówczas festynów. Właśnie z taką grupą opiekun nawiązał kontakt i zaprosił ich na wiosenny festiwal zbliżający się wielkimi krokami.
- Nie chciałbym byś traktował to jako obowiązek. - Nagato skierował wzrok swoich wiecznie podkrążonych oczu na małą postać. Deklaracja tego typu była śmiała, jednakże pomimo początkowego entuzjazmu, z biegiem czasu, codzienne odwiedziny w celu pomocy przy sprzątaniu stałyby się obowiązkiem jak każdy inny. A on nie czuł się osobą odpowiednią do tego by komukolwiek jakieś obowiązki narzucać a co dopiero egzekwować ich wykonywanie. A jeżeli by się zgodził z pewnością musiałby to robić, taka była już jego natura - zawsze dokładny i sumienny, starający się dawać z siebie sto procent.
- Jeżeli bardzo chcesz mogę przystać na inny układ. Będziesz mógł przychodzić tu kiedy zechcesz i pomagać mi jeżeli będzie coś odpowiedniego dla Ciebie do zrobienia. Na pewno nie odmówię Ci też posiłku lub kąpieli. - przedstawił maluczkiemu swoją propozycję a raczej nieco zmodyfikowaną wersję jego własnej. Praca odpowiednia dla kogoś postury Yimy zawsze się znajdzie. Wiadomo, że nie będzie mógł zlecić mu czegoś co zwyczajnie przerośnie jego możliwości fizyczne ale w świątyni i na całym terenie w okół było mnóstwo rzeczy do roboty i to przez cały rok.
Tymczasem porządki znów ruszyły a dzięki nowemu pomocnikowi, Hycel dość szybko uporał się z tym co pozostało mu jeszcze do zrobienia. No, nie do końca, ale odśnieżenie dachów zostawił sobie na potem. Teraz zajął się głównie usunięciem zwałów białego puchu z dróg i ścieżek tak aby już żaden wierny czy jakikolwiek inny przybysz nie musiał się przezeń przedzierać aby odwiedzić przybytek poświęcony Inari.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Dwie świątynie - dwa światy? Empty Re: Dwie świątynie - dwa światy?

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach