Powody są bez znaczenia
Vampire Knight :: Informacje :: Kącik Graczy :: Retrospekcje
Strona 1 z 1
Powody są bez znaczenia
Jakiś czas temu (prawdopodobnie kilka-kilkanaście dni temu), wieczorna pora...
Bywa taki czas, gdzie przychodzi taka myśl - a gdyby tak rzucić to wszystko i wyjechać jak najdalej? Tam, gdzie problemy nie będą zatruwać umysł, a może i rozwiążą się same? Przynajmniej można wtedy żyć w takiej nadziei, zarazem pozwalając sobie na odpoczynek. Jednakże... Przecież nie zawsze można było sobie na to pozwolić.
Więc czemu nie postawić na zwykły wypad do baru?
Ciemnowłosy westchnął cicho, po czym pokręcił głową. W ostatnim czasie jego umysł zaprzątały różne myśli. Ciężko sprecyzować konkretnie jedną sprawę, ale to wszystko... Nie. Momentalnie uznał, że zastanawianie się nad tym, dokładało mu jedynie większego mętliku, od którego zaczynała go boleć głowa. Tyle, że... Niezastanawianie się zarazem było dość nierealne.
Jednak nie zrezygnował z tego pomysłu.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, leniwie przemieszczając wzrok. Od to zwykłe miejsce, pełne zwykłych osobników różnej rasy, mające na głowie własne sprawy. Kilka osób w środku, mających trochę czasu i pieniędzy na spędzenie tutaj chwili, lub dwóch. No i ewentualnie kogokolwiek do towarzystwa... Właśnie, co do tego... Czemu ja go nie dostrzegam? - spytał sam siebie w myślach, wchodząc głębiej. Nie potrafił dostrzec tej jednej osoby... Mimowolnie skrzywił się, po czym pewniejszym krokiem wszedł do środka.
Koniec końców, czy warto coś dodać więcej? Podszedł, zamówił sobie piwo i po otrzymaniu napoju, polazł gdzieś w kąt, tak, by mieć pogląd na całe miejsce. Może zwyczajnie przegapił...? Tą jedną osobę, na którą czekał... Po prostu...
... zmrużył ślepia, sprawdzając na nowo.
No gdzie on jest?
Bywa taki czas, gdzie przychodzi taka myśl - a gdyby tak rzucić to wszystko i wyjechać jak najdalej? Tam, gdzie problemy nie będą zatruwać umysł, a może i rozwiążą się same? Przynajmniej można wtedy żyć w takiej nadziei, zarazem pozwalając sobie na odpoczynek. Jednakże... Przecież nie zawsze można było sobie na to pozwolić.
Więc czemu nie postawić na zwykły wypad do baru?
Ciemnowłosy westchnął cicho, po czym pokręcił głową. W ostatnim czasie jego umysł zaprzątały różne myśli. Ciężko sprecyzować konkretnie jedną sprawę, ale to wszystko... Nie. Momentalnie uznał, że zastanawianie się nad tym, dokładało mu jedynie większego mętliku, od którego zaczynała go boleć głowa. Tyle, że... Niezastanawianie się zarazem było dość nierealne.
Jednak nie zrezygnował z tego pomysłu.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, leniwie przemieszczając wzrok. Od to zwykłe miejsce, pełne zwykłych osobników różnej rasy, mające na głowie własne sprawy. Kilka osób w środku, mających trochę czasu i pieniędzy na spędzenie tutaj chwili, lub dwóch. No i ewentualnie kogokolwiek do towarzystwa... Właśnie, co do tego... Czemu ja go nie dostrzegam? - spytał sam siebie w myślach, wchodząc głębiej. Nie potrafił dostrzec tej jednej osoby... Mimowolnie skrzywił się, po czym pewniejszym krokiem wszedł do środka.
Koniec końców, czy warto coś dodać więcej? Podszedł, zamówił sobie piwo i po otrzymaniu napoju, polazł gdzieś w kąt, tak, by mieć pogląd na całe miejsce. Może zwyczajnie przegapił...? Tą jedną osobę, na którą czekał... Po prostu...
... zmrużył ślepia, sprawdzając na nowo.
No gdzie on jest?
- Oliver
- Krew : Czysta (C)
Zawód : Pracownik sklepu spożywczego na pół etapu (oficjalnie). Recenzer ksiązek i mang (nieoficjalnie)
Zajęcia : Brak
Moce : Kołysanka, Rozproszenie uwagi
Re: Powody są bez znaczenia
Trzeba przyznać, że Joffrey zazwyczaj był punktualny. Tego dnia jednak zapomniał o swoim bracie, który pojawił się w barze i zamówił piwo. Joffrey przez cały latał po swoim apartamencie z paczką dokumentów i nagle..
Cholera!
Zapomniał na śmierć o tym, że to właśnie tego dnia miał się spotkać z Olivierem. Klnąc pod nosem wleciał do samochodu i podjechał pod znajomy bar, niemal wyskakując z auta. Wpadł do baru tak szybko, że większość spojrzała w kierunku wampira. Raczej go kojarzyli, ale nie zareagowali w sposób negatywny. Chociaż tyle.
Płynnym krokiem, Szlachetny zaczął iść w stronę wampira. Ubrany był z złotawą koszulę i czarne spodnie, do tego okulary przeciwsłoneczne i gotowe. Skutecznie przyciemniały wzrok, wiec nie było widać jego czerwonych oczu.
- No witaj braciszku! - Powiedział uradowanym głosem, rozkładając ramiona aby go normalnie przywitać. Oliver zawsze był popychadłem rodziny, bo miał gorszą krew. Joffrey jako jeden z nielicznych nic do niego nie miał, bo przecież sam jak zaczynał.
A jak się skończyło.
Tym bardziej więc nie miał nic do wampira, a nawet się cieszył tym, że postanowił przyjechać do Yokohamy. Ciekawe tylko czy na stałe.
- Korki na mieście. - Dodał, usprawiedliwiając się lekko, a potem usiadł po drugiej stronie stolika i zamówił piwo. Dziś nie mógł się zbytnio rozpijać.
- Jak Ci się powodzi młody? Na długo postanowiłeś wrócić? Masz się gdzie zatrzymać? - Zalał go falą pytań, a potem się wyprostował i napił piwa, które właśnie przyniosła kelnerka. Była ładna, więc mogła liczyć na dłuższe spojrzenie i lekki uśmiech. Joffrey nawet ją odprowadził wzrokiem gdy odchodziła.
Cóż, Emilio trochę się zmienił.
Cholera!
Zapomniał na śmierć o tym, że to właśnie tego dnia miał się spotkać z Olivierem. Klnąc pod nosem wleciał do samochodu i podjechał pod znajomy bar, niemal wyskakując z auta. Wpadł do baru tak szybko, że większość spojrzała w kierunku wampira. Raczej go kojarzyli, ale nie zareagowali w sposób negatywny. Chociaż tyle.
Płynnym krokiem, Szlachetny zaczął iść w stronę wampira. Ubrany był z złotawą koszulę i czarne spodnie, do tego okulary przeciwsłoneczne i gotowe. Skutecznie przyciemniały wzrok, wiec nie było widać jego czerwonych oczu.
- No witaj braciszku! - Powiedział uradowanym głosem, rozkładając ramiona aby go normalnie przywitać. Oliver zawsze był popychadłem rodziny, bo miał gorszą krew. Joffrey jako jeden z nielicznych nic do niego nie miał, bo przecież sam jak zaczynał.
A jak się skończyło.
Tym bardziej więc nie miał nic do wampira, a nawet się cieszył tym, że postanowił przyjechać do Yokohamy. Ciekawe tylko czy na stałe.
- Korki na mieście. - Dodał, usprawiedliwiając się lekko, a potem usiadł po drugiej stronie stolika i zamówił piwo. Dziś nie mógł się zbytnio rozpijać.
- Jak Ci się powodzi młody? Na długo postanowiłeś wrócić? Masz się gdzie zatrzymać? - Zalał go falą pytań, a potem się wyprostował i napił piwa, które właśnie przyniosła kelnerka. Była ładna, więc mogła liczyć na dłuższe spojrzenie i lekki uśmiech. Joffrey nawet ją odprowadził wzrokiem gdy odchodziła.
Cóż, Emilio trochę się zmienił.
Re: Powody są bez znaczenia
Czekał. Czekał. I jeszcze raz czekał. Na swój sposób, czuł, że zaczynał marnować tutaj czas. Nie zakładał sytuacji, w której okaże się, że do spotkania mogło w ogóle nie dojść. Wyciągnął rękę po napój, po czym ujął go palcami i przysunął ku sobie, upijając łyk, by zaraz potem odłożyć je na miejsce. Nie wnosił niczego więcej swoim zachowaniem. Po prostu zupełnie zawiesił się na tej czynności.
Po czym był świadkiem dość gwałtownego wparowania do baru.
Moment, w którym go dostrzegł, skomentował w myślach w jeden sposób. "Nareszcie". Jego spojrzenie skupiło się na przybyłym wampirze. Lekko uniósł brwi, widząc w to, w jaki sposób był ubranym... I jeszcze bardziej, jak przyciągał uwagę innych. Przygryzł język, powstrzymując się od ciętego komentarza. Spóźnia się, robi wielkie wejście i... w sumie, aż tak bardzo się nie zmienił - skomentował to w myślach. Odsunął się krzesłem od stolika, po czym wstał i przywitał się z nim. Obdarzył go krótkim, ale mocnym uściskiem na przywitanie, by zaraz potem powrócić na swoje poprzednie miejsce.
- Ciebie również miło widzieć. Dzięki, że znalazłeś dla mnie chwilę lub dwie.
Rozluźnił się. Widok brata go uspokoił. Nie tylko kwestia tego, że pojawił się, ale również tak... Jakoś przy nim nie czuł się inny. Gorszy, wykluczony? Chyba najprościej tak to nazwać. Po prostu kompletnie odmiennie niż w stosunku do reszty rodziny, którą z przyjemnością omijał szerokim łukiem.
- Hm... Jakoś zwyczajnie jest. Znalazłem dla siebie miejsce do spania i jakąś dorywczą pracę - odpowiedział ogólnikowo. - I nie wiem. Możliwe, że na minimum kilka lat. Zobaczę, jak to będzie wyglądało w najbliższym czasie.
Tutaj pozwolił sobie na lekki uśmiech. Zaraz potem spoważniał i spojrzał na niego z ostrożnością.
- A co z tobą? - spytał się momentalnie. - Minęło naprawdę sporo czasu od ostatniego spotkania... Miło będzie usłyszeć wprost od ciebie. - napił się ponownie. - Zwłaszcza, że nie odzywałeś się samemu przez ten czas - lekki zarzut, jednakże nie wyglądał, jakby miał pretensje o takie zachowanie. Bardziej zdawał się byt zaintrygowany tym faktem.
Może znalazł sobie kochankę i temu zniknął?
Po czym był świadkiem dość gwałtownego wparowania do baru.
Moment, w którym go dostrzegł, skomentował w myślach w jeden sposób. "Nareszcie". Jego spojrzenie skupiło się na przybyłym wampirze. Lekko uniósł brwi, widząc w to, w jaki sposób był ubranym... I jeszcze bardziej, jak przyciągał uwagę innych. Przygryzł język, powstrzymując się od ciętego komentarza. Spóźnia się, robi wielkie wejście i... w sumie, aż tak bardzo się nie zmienił - skomentował to w myślach. Odsunął się krzesłem od stolika, po czym wstał i przywitał się z nim. Obdarzył go krótkim, ale mocnym uściskiem na przywitanie, by zaraz potem powrócić na swoje poprzednie miejsce.
- Ciebie również miło widzieć. Dzięki, że znalazłeś dla mnie chwilę lub dwie.
Rozluźnił się. Widok brata go uspokoił. Nie tylko kwestia tego, że pojawił się, ale również tak... Jakoś przy nim nie czuł się inny. Gorszy, wykluczony? Chyba najprościej tak to nazwać. Po prostu kompletnie odmiennie niż w stosunku do reszty rodziny, którą z przyjemnością omijał szerokim łukiem.
- Hm... Jakoś zwyczajnie jest. Znalazłem dla siebie miejsce do spania i jakąś dorywczą pracę - odpowiedział ogólnikowo. - I nie wiem. Możliwe, że na minimum kilka lat. Zobaczę, jak to będzie wyglądało w najbliższym czasie.
Tutaj pozwolił sobie na lekki uśmiech. Zaraz potem spoważniał i spojrzał na niego z ostrożnością.
- A co z tobą? - spytał się momentalnie. - Minęło naprawdę sporo czasu od ostatniego spotkania... Miło będzie usłyszeć wprost od ciebie. - napił się ponownie. - Zwłaszcza, że nie odzywałeś się samemu przez ten czas - lekki zarzut, jednakże nie wyglądał, jakby miał pretensje o takie zachowanie. Bardziej zdawał się byt zaintrygowany tym faktem.
Może znalazł sobie kochankę i temu zniknął?
- Oliver
- Krew : Czysta (C)
Zawód : Pracownik sklepu spożywczego na pół etapu (oficjalnie). Recenzer ksiązek i mang (nieoficjalnie)
Zajęcia : Brak
Moce : Kołysanka, Rozproszenie uwagi
Vampire Knight :: Informacje :: Kącik Graczy :: Retrospekcje
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|