Piaskownica

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Piaskownica - Page 4 Empty Re: Piaskownica

Pisanie by Gość Nie Mar 29, 2020 10:04 am

Gdyby dowiedział się prawdziwej przyczyny pomocy, zapewne nieźle by się zdziwił. Mało kto myśli o nicponiach zaczepiających słabszych. A tu proszę, przybywa niski Nyuu, nie bojący się reakcji olbrzyma, bo nie ma co ukrywać, ale wzrostem Zielony pochwalić się nie może w obecności Beniamina. Niemniej ucieczka dzieciaków nie wpłynęła jakoś negatywnie na wampira, który szybko został ugłaskany za pomocą słodkich wypieków. Zbyt ładnie pachniało, aby przejmować się dwoma umorusanymi ludzkimi bachorami. Poza tym jak niby miał pogardzić darmowymi słodkościami i to jeszcze domowej roboty?
Ciastka znikały jedno za drugim. Zupełnie nie przejmował się co myślał o nim Nyuu. Właściwie czemu? Sam przecież poczęstował.
- Ta, mówiłeś. Jednak pomyślę czy ci go oddać, czy wprowadzić cie w kłopoty.
Uśmiechnął się paskudnie, po czym przełknął kolejne ciastko. Przyłapał się, że odgryzał spore kawały i od razu połykał. Łapczywość u Kurosza nie znała granic.
- Nyuu? Jak Nyuu York? Tak się wymawia?
Powtórzył za nim powoli, przechylając łeb w bok. Nie dość, że dziwny z wyglądu, to jeszcze z nietypowym imieniem. Nie no, lepiej niech Nyuu zaprzestanie, bo Chunkiemu przegrzeją się te ledwo co pracujące szare komórki. Otrząsnął się i wreszcie powrócił do ulubionej czynności. Niemniej dotarło do niego iż też był zapytany o imię. Az się biedak musiał zastanowić przez chwilę. Oblizywał powoli palce z lepiej słodkości. Wreszcie postanowił odpowiedzieć:
- Beniamin! Ale, ale jednak wołają na mnie Chunky. I tak, wolę ksywę od imienia. Więc nie mów mi po imieniu, dobra?
I już zagroził pięścią. Znajomi wołali go po ksywce, jedynie rodzina używała imienia albo ktoś, kto próbował być poważny.
Szkoda też, że już zjadł wszystko. Zmartwiona mina wampira pojawiła się niemalże od razu, gdy wpakował do ust ostatnią babeczkę. Aż wyciągnął opakowanie i z wielką tęsknotą przyglądał się samotnym okruszkom. Było wybornie.
I zaraz... Zaraz. Zmarszczył brwi, posyłając chłopakowi rozgniewane spojrzenie.
- Skąd wiesz, że jestem wampirem? Nie mówiłem ci.
Przecież człowiek nie może wiedzieć o wampirach! Kurosz najwidoczniej przejął się, aczkolwiek nie ruszył z miejsca. Musiał się zastanowić, bo może faktycznie w którymś momencie się zdradził.
Ach, przecież obnażał zębiska. A jaki człowiek ma tak ostre uzębienie? Syknął pod nosem, kolejny raz odczuwając niezadowolenie i złość. Chciał już coś powiedzieć, lecz Nyuu szybko wykorzystał fakt zawieszenia mózgu wampira. Chwycił za wózek i zaprezentował idealną hulajnogę. Tylko szkoda, że Beniamin nie skorzysta, wszak jego rozmiar oraz waga może doprowadzić do zniszczenia przedmiotu.
- Kpisz ze mnie?
Zagrzmiał, obserwując jak... Jak York zaczyna zataczać koła w okół osoby wampira. Ta bujna zieleń włosów, radość w dość nieprzychylnych warunkach.
- Przestań się kręcić, bo... Kurwa.
Przerwał przekleństwem. Kuroszowi zaczęło bowiem kręcić się w głowie. Choroba lokomocyjna była udręką dla wampira.
- Zatrzymaj się.
Warknął, starając się przy tym utrzymać w pozycji pionowej. Ciężko. Nogi robiły się jak z waty, a w żołądek niebezpiecznie kurczyć. Całe zjedzone słodkości podchodziły już mu do gardła.
- Masz... Masz przejebane. Tylko się... Zatrzymaj.
Nawet jeśli Nyuu już wcześniej zaprzestał kręcić się na prowizorycznej hulajnodze, to w głowie blondyna nadal cały świat wirował. Aż musiał klapnąć na tyłku i wziąć kilka wdechów. Nadchodzące mdłości nie zwiastowały niczego dobrego, a ból brzucha wzmocnił się. Cóż, nieumyślnie Nyuu powalił Kurosza. Kolejny raz przypowieść o Dawidzie i Goliacie okazała się prawdą, iż niewiele trzeba do powalenia osiłka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piaskownica - Page 4 Empty Re: Piaskownica

Pisanie by Gość Nie Mar 29, 2020 12:46 pm

Najłatwiej pomóc oczywistej ofierze, a nie szukać powodu, dla której nią się stała. U źródeł można najlepiej zapobiec kolejnym rannym, i przy okazji ukoić ból tego złego. Pytanie tylko gdzie jest granica niesienie pomocy tym, którzy są skazani na bycie tym złym? Którzy z premedytacją robią coś nie tak, sprzecznego z etyką czy z zasadami. Na przykładzie wózka - Chunky miał wyraźny przekaz, że wózek nie należy do Nyuu, a mimo wszystko droczenie się mogło przejawić się w faktycznym akcie wandalizmu czy kradzieży. Elf pokręcił lekko głową obawiając się, że olbrzym będzie bardzo trudnym pacjentem do uleczenia duszy. Być może nie będzie w stanie dać to, czego potrzebuje, lecz musiał zdiagnozować, co działo się tam w umyśle i duszy dryblasa.
-Naprawdę chciałbyś tego?
Zapytał przyglądając się niepewnie wampirowi. Po co chciałby sprowadzić kłopoty na człowieka? Żeby przelać na nich swoją frustrację? Jaki miałby w tym interes? Nie mógł zrozumieć toku rozumowania Chunky'ego. Być może brał zbyt dosłownie groźbę wampira, mimo wszystko coś musiało być na rzeczy. Nyuu na przykład nikogo nie chciałby skrzywdzić, tym bardziej celowo.
-Eeto... skąd znasz moje nazwisko?
Zdziwił się jeszcze bardziej. Wszystkie wampiry znają imiona i nazwiska ludzi? To czemu udawał niewiedzę? Skąd mógł wiedzieć, że takie przychodzi pierwsze skojarzenie 99,99999% społeczeństwa?
Na szczęście Nyuu także poznał miano wampira, więc nie żył już w niewiedzy. Po drugie przedstawienie się było pierwszym krokiem do bliższego poznania się. Nie czułby się komfortowo zwracać się do krwiopijcy po zwykłym per Ty. Jakimś dziwnym trafem unikał mu fakt groźnego łypania na jego sylwetkę, odkąd poznał również pseudonim, którym miał zwracać się do Hycla.
-Tak jest, Chunky-kun~.
Stanął niemal na baczność, żeby podkreślić, iż postara się nie zdradzać imienia rozmówcy, i żeby nie wypowiadać go na głos. Jak nie to nie, choć miło, że poznał ów tajemnicę. Ciekawe co było złego w imieniu Beniamin. Jemu się podobało.
Sytuacja troszkę pokomplikowała się, kiedy wyszło na jaw, iż Nyuu znał tożsamość hycla, w sensie reprezentowaną rasę. Dochodziły już do chłopca pierwsze sygnały, aby uważać na wampira, ale po pierwsze i tak obiecał z nim zostać, a po drugie szukał od razu recepty na poprawę humoru. Niestety nie przewidział, że nie dość, iż Chunky nie przepadał za jazdą na hulajnodze, to jeszcze zaczęło go mdlić na widok Nyuu. Nie od razu się zatrzymał, bowiem myślał, że wampir tylko droczył się z nim. Niestety nie przewidział, że od zawirowań Ben aż zjechał tyłkiem na podłoże i cierpiał jakby przejechał się na karuzeli. Niebawem wesołość Skrzata przekuła się w zmartwienie i czym prędzej zatrzymał wózek, aby podejść do kolegi. Ostrożnie poklepał go po plecach.
-Nie warto tego trzymać, Chunky-kun. Ah, nie mam wody przy sobie...
Zupełnie nie przyszło mu do głowy, aby w tym momencie zostawić wampira samemu sobie i po prostu uciec. Miał całkiem inne priorytety. Kątem oka zobaczył kranik z wodą z sieci miejskiej, lecz nie miał naczynia, aby przelać i podać wampirowi. Kucnął przy olbrzymie i powiedział z troską w głosiku:
-Tam jest woda, chodź, podprowadzę Cię.
Zaczepił palce o ramię hycla próbując mu pomóc w staniu na nogi. Gorzej, że nie miał na tyle sił, aby podźwignąć go do góry. Zaraz spróbował jeszcze podbiec do kraniku i nabrać wody do rąk, ale ta szybko uciekała przez palce. Ostatecznie zdecydował się zamoczyć czapkę, w której nabrał wody i pospiesznie wrócił do kolegi podsuwając mu pod nos prowizoryczne naczynie z płynem. Mógł nieco ochłodzić się albo przepłukać gardło. Właściwie... jak wampiry radzą sobie w takich sytuacjach? Może inaczej niż ludzie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piaskownica - Page 4 Empty Re: Piaskownica

Pisanie by Gość Nie Mar 29, 2020 6:31 pm

Cóż, właściwie na co potrzebował wózek, który i tak nie należał do Nyuu, tylko do kogoś innego. Kurosz zmarszczył brwi, zdradzając się na tym iż ekstensywnie myślał. Może faktycznie nie powinien zabierać sprzętu którym użytkował chłopak. Co później by z nim zrobił? Czemu miałby go niszczyć? Niemniej miał chęć ujrzenia smutku na twarzy, zobaczenia łez oraz poczuć strach u ofiary, tak jak było w przypadku dzieci. Ale czy aby ma pewno w stu procentach Nyuu powinien być tą osobą cierpiącą?
- Nie.
Odpowiedział jednym słowem. Ewidentnie chciał zrobić na złość, a potem co? Czułby się lepiej? Świat by się zmienił? Nie.
- Możesz zatrzymać wózek.
Dorzucił jakby właśnie zbawił cały świat odpowiednią decyzją. Co do nazwiska, wampir również nieco się zmieszał. Przecież nie wiedział jak ma, posłużył się jedynie skojarzeniem. Zamrugał niepewnie, drapiąc się po karku.
- Co? Nie, nie znam! Po prostu skojarzyło mi się.
Niech nie myśli, że czyta w myślach czy coś. Nie ma co ukrywać, powstała dość niezręczna sytuacja. Lecz dobrze znać pełne nazwisko kolegi... Nyuu York. Całkiem pomysłowe i oryginalne.
- Ale serio tak masz?
No przecież York potwierdził swoją reakcją, prawda? Cóż, Chunky nigdy nie świecił inteligencją. Nic dziwnego, że matka miała go za nieporadną istotę.
Uniósł kącik ust na przyjęcie zgody. Dobrze, że nie zamierzał drażnić się z większym nowo poznanym kolegą i to w dość strasznej okoliczności. Aczkolwiek tragedia została zażegnana; żadne z dzieci nie ucierpiało, albo co gorsza nie zostało zjedzone. Jednak doszło do innego problemu, a może to po prostu karma? W zamian za bycie chuliganem oberwał zawrotami głowy oraz mdłościami. Tak, to miało sens.
Kątem oka spojrzał na zmartwionego Nyuu. Jak uroczo. Naprawdę ktoś się troszczył o stan wampira... I to jeszcze świadek jego okrucieństwa. Nie odpowiedział póki co nic, właściwie jakby spróbował, możliwe iż gorzej by go zemdliło. Co do wody... Fakt, przydałaby się. Szkoda tylko iż nikt jej nie miał, a co do kraniku. Był on za daleko. Na nic próba dźwignięcia wampira. Był zbyt ciężki dla Nyuu, a on sam bez silny aby na ten moment wstać. Nogi jak z waty, przez co mogło zakończyć się upadkiem. Po prostu musiał posiedzieć.
- Co... Jak, jak chcesz podać mi...
Obejrzał się, widząc jak chłopak oddala w stronę kranu. Nabiera wody do... Czapki? Aż ślepia zmrużył. Materiał przecież i tak pewnie przepuścił dużą część. Niemniej starczyło chociaż na nawilżenie ust.
- Muszę się położyć. Zaraz wszystko przestanie wirować.
Słowa stały się czynem. Kurosz opadł na plecy, przy czym zamknął ślepia.
- Aż dziwne, że chcesz mi pomóc, po tym co zobaczyłeś.
Przyznał, wciąż jednak nie patrząc na chłopaka.  Czyżby Kurosz zaczynał czuć poczucie winy? York okazał się miłym chłopakiem, a blondyn chciał zabawić się jego kosztem. I z jakiego powodu? Własnych złości?
- Nie dość, że wyglądasz jakbyś naprawdę urwał się z jakiejś bajki, to jeszcze świecisz przykładem. Zakładam, że jeśli kiedykolwiek ktoś spisałby o tobie przygody, zostałbym fanem.
Im większe zawroty, tym gorzej Kurosz zaczynał mówić. Aczkolwiek z minuty na minutę wszystko zaczynało się normować.
- Mam chorobę lokomocyjną. Głupia sprawa, co nie?
Dorzucił dodatkowo, jakby Yorka miałoby to zainteresować. Przecież się nie znali, byli dla siebie całkowicie obcy. Chociaż może zdołali by się zakolegować? W końcu zielonowłosy ujrzał słabość hycla, a to przecież niszczące męskość! Sięgnął do kieszeni bluzy, wyciągając telefon. Najchętniej napisałby do matki... Lecz z drugiej strony po co? Co gorsza rozładował się telefon. Wampir zaklął pod nosem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piaskownica - Page 4 Empty Re: Piaskownica

Pisanie by Gość Nie Mar 29, 2020 7:48 pm

Uhm, nie przypuszczał, że Hycel zrezygnuje z uprowadzenia Nyuu wraz z wózkiem. Skrzat to jedno, ale w ramach obietnicy nie było sprzętu na czterech kółkach. Całe szczęście, że wampir zmienił zdanie, na co od razu zareagował York.
-Bardzo dziękuję.
Ukłonił się grzecznie za okazanie łaski dla czterokołowca, jakby właśnie w tej chwili uwalniał trzecie dziecko z opresji. Dziwna hierarchia wartości, pewnie zależna od tego, komu winien jest ten wózek. Samemu dyrektorowi Akademii, a to ważna osoba! Po odbiciu kolejnego zakładnika przyszedł czas na imiona i nazwisko. Mama Nyuu była naprawdę zakręconą osobą, bo nawet nie przekazała synowi swojego własnego nazwiska, tylko przybrała mu zupełnie inne. Jako jednorazowa anegdota całkiem zabawne, lecz z punktu widzenia normalnego człowieka... uciążliwe.
-Hai. Nie żartuję, choć tak to brzmi. Mogę pokazać dowód, chcesz?
Jeśli zażyczyłby sobie tego krwiopijca, wyjąłby dowód tożsamości i wylegitymowałby się, żeby nie wprowadzać w błąd wampira. Jeszcze tego brakowałoby - oszustwo. Chłopaczek nie zamierzał kłamać. Przecież kłamstwo do zło!
Zupełnie niespodziewanie przyszło mu za to stanąć w obliczu zawrotów głowy Chunky'ego i uspokajanie go. Niedobra hulajnoga, rozdrażniła tylko wampira! Niby nic nie stałoby się, gdyby wypluł wszystkie ciastka, lecz z drugiej strony byłoby Łakomczuchowi na pewno przykro, że ledwie posmakowałby, a już zawartość żołądka leżałaby na chodniku. Nie przyniósł za wiele wody w czapce, przeciekła ciecz przez materiał, ale kilka kropel zdołało odrobinkę ocucić wampira. Na tyle, że poprawiło mu się myślenie i zdecydował położyć się na plecach na ziemi. Nyuu od razu kucnął przy Hyclu i podsunął swoje uda, żeby ostrożnie przenieść głowę blondyna na uda. Czapką zaś wachlował przydżumionego chuligana, żeby przepływ powietrza ostudził zapał związany z wymiotami. Uspokoili się obydwoje na tyle, że mogli nawet porozmawiać z takiej perspektywy, że długie włosy Skrzata otaczały głowę Bena z trzech stron. York nie przestawał wachlować czapką, kiedy wsłuchiwał się w miłe słowa kolegi, na które uśmiechnął się subtelnie, a szczerze.
-Musiał być jakiś powód takiego zachowania. Nic nie dzieje się bez powodu.
Ciepły głosik był na tyle cichy, aby nie rozdrażniać zmysłów wampira. Przecież mieli je mocno wyostrzone i wyczulone.
-Jesteś bardzo miły, Chunky-kun. Nie nadaję się na bohatera komiksów, nie umiem walczyć wręcz. Mógłbym być prędzej na przykład Twoim asystentem. Specjalizacja: pieczenie babeczek.
Zachichotał i poprawił blond grzywkę krwiopijcy, żeby nie nachodziła mu na oczy. Zdziwił się mocno, kiedy Łakomczuch podzielił się z Yorkiem swoją podatnością. To nie było nic normalnego, tym bardziej musiał uszanować tak delikatny temat. Coraz bardziej cieszył się w duchu, iż nieznajomy otwierał się na zwierzenia, aby wypuścić z siebie zło, jakie zagnieździło się pod różnymi postaciami.
-Oh, a więc to Twój kryptonit... -powiedział pod nosem i nie będąc długo dłużnym powiedział o swojej słabości- ... moim jest krew. Postaram się nie wprowadzać Cię więcej w zawrót głowy, w zamian postaraj się nie ranić do krwi przy mnie, dobrze?
Uczynił to po to, aby pokazać, że każdy ma jakiś problem, który osłabia organizm czy umysł. Nie da się być nieśmiertelnym, nawet jak jest się długowiecznym. Zgarnął trochę swoje włosy z twarzy wampira, bo ten sięgnął akurat po telefon, na który spojrzał z zażenowaniem. No tak, brak baterii nie jest czymś przyjemnym. Zaraz Nyuu zaczął macać się po pupce, aż znalazł swoją komórkę (bardzo prosta w obsłudze, przypomina taką dla osób starszych) i podał wampirowi.
-Chciałbyś zadzwonić z mojego?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piaskownica - Page 4 Empty Re: Piaskownica

Pisanie by Gość Nie Kwi 05, 2020 6:06 pm

Powoli, krok po kroku a poznawanie Nyuu nabierało łagodnych obrotów. Już Chunky zrezygnował z odebrania wózka i zniszczenia go na oczach niskiego człowieczka. Więc jakby nie patrzeć wykonał całkiem dobry krok. A teraz jeszcze krótka wzmianka odnośnie nazwisk. Właściwie co by było, jakby Nyuu dowiedział się, że ma przed sobą Kurosza? W końcu Ben nie miał pojęcia o nieprzyjemnej sytuacji, która miała miejsce w szkolnej stołówce z udziałem jego wujka Logana. Więc jeśli Nyuu okaże się uprzedzony co do pozostałych jego członków...
Niemniej lepiej się skupić na samym Yorku. Wampir zmarszczył brwi, kręcąc głową.
- Nie, nie musisz nic mi pokazywać. Wierzę ci!
Odpowiedział pewnie, unosząc przy tym kącik ust. Całkiem fajnie jest mieć znajomego, cóż, znali się chwilę i w dodatku wcale nie było na początku przyjemnie. Ale nie ma co biadolić nad przeszłością, prawda? Poza tym Kurosz szybko został udobruchany smakołykami stworzonymi przez samego bohatera ludzkich żyć.
Kto by pomyślał, że hycla można tak łatwo przekupić.
Później niestety stało się najgorsze; nieświadomy choroby York rozpoczął torturę dla wampira. Karma lubi wracać i nieważne jak ona będzie wyglądała. Kurosz musiał aż wziąć kilka wdechów, tłumiąc w sobie odruchy wymiotne i dokuczające zawroty głowy. Poza jazdą, nie lubił też i karuzel. Oj strasznie ich nie lubił.
Na szczęście interwencja Nyuu okazała się skuteczna. Wampir w miarę się ogarnął, radując się że ciastka nie przywitają się z ziemią. Tak samo jak i głowa blondyna. Kto by przypuszczał, że człowiek okaże się na tyle pomocny iż pożyczy swoich nóg jako podgłówek. Spojrzał nieco zaskoczony na twarz niższego. Nie spodziewał się aż takiej uprzejmości.
Powód znęcania się nad słabszymi? Zawsze się jakiś znajdzie, a Ben zapewne takowe miał.
- Taa... Być może.
Niemniej rozmawiać o tym obecnie nie chciał. Musiał pierw sam dojść do ładu i składu, poza tym takie leżenie nie ułatwiało. Poczuł się senny.
- O, właśnie! Asystent! Ale czy wtedy nie byłbyś pomocnikiem złego charakteru? Odpowiadałoby ci to?
Zastanowił się, usiłując jeszcze bardziej poruszyć szarymi komórkami. Ciężko szło, wszak wciąż miał dokuczliwy szum i dudnienie w głowie. Aż rozmasował sobie skroń.
- Chociaż... Posiadanie takiego cukiernika przy boku. Mógłbyś wtedy ciągle mi przyrządzać coś dobrego, a wtedy nie musiałbym napadać innych.
Całkiem niezły deal. Chunky umiał skupić się na jednej rzeczy, więc jeśli zacząłby pałaszować babeczki, nie musiałby nakierowywać się na atak. Ale czy do końca można zaufać samemu sobie?
- Ta, nic fajnego.
Odnośnie słabości. Natomiast co do fobii na punkcie krwi, Kurosz zmarszczył zaś brwi.
- To bardzo trudne zadanie. W końcu mam pilne obowiązki i...
Urwał w połowie zdania bo właśnie uświadomił sobie, że znowu złamał regulamin hycli. Nie napadać słabszych, nie atakować ludzi. Co zrobił Ben? Zaczepił dzieci i chciał zakopać je żywcem w piaskownicy.  Aż się złapał za głowę.
- Zobaczę co da się zrobić.
Warknął pod nosem, kończąc. Co jak co już dość. Musiał się podnieść albo chociaż zmusić do usadowienia, a nie leżenia. Tylko czemu było mu tak wygodnie?
Kiedy sięgnął po telefon, a ten okazał się wyczerpany, stracił nadzieję. Niemniej gest Nyuu okazał się uprzejmy, Chunky jednak odmówił:
- I tak nie pamiętam numeru.
W zapamiętywaniu dobry to on nie jest, no chyba że coś tyczyło się jego części żywności w lodówce. Wtedy bez podpisywania wiedział co jest jego, a co innych.
- Nie powinienem tak leżeć, ale twoje nogi są takie wygodne.
Westchnął ciężko. Naprawdę nie mógł tak się lenić, przecież wciąż jest w pracy. Jeśli więc Nyuu pozwolił, Kurosz podniósł się do siadu. Rozmasował barki i powoli wstał na nogi. Trochę się zachwiał, niemniej już nóg jak z waty nie miał. W żołądku jednak wciąż się kotłowało.
- Właściwie czemu wędrowałeś z wózkiem pełnych łakoci. Sprzedawałeś je?
Spytał zaciekawiony zerkając na wózek oraz zawarte w nim puste opakowanie po słodkościach.
- I co zrobisz z tą... sytuacją, którą widziałeś. Powiesz komuś?
Wypadałoby się też upewnić. Nie chciał gonić Nyuu, w końcu jest przydatny... Matka nie piekła już dawno, a on tęsknił za domowymi robótkami prosto od serca.
- Bo wiesz, nie chcę żebyś miał problemy jak zechcesz komuś wspomnieć. Niby wujek... znaczy Pan Przewodniczący kazał mi kasować wspomnienia, ale jakoś nie chcę i nie potrafię. Za dużo dla mnie.
Przejechał dłonią po blond włosach, zerkając z góry na niziołka. Był naprawdę jak skrzat który urwał się z bajki, ale całkiem dobry skrzat. Pomocny, użyteczny i taki miły. Kurosz o dziwo czuł się przy nim naprawdę swobodnie i póki co nie miał ochoty go zjeść. Najwidoczniej mdłości zmniejszyły apetyt.
- Chociaż co jeśli te dzieciaki coś powiedzą? To już będzie kolejny raz kiedy zawalę.
Teraz się zmartwił? Najwidoczniej. Obawiał się, że Ivano wścieknie się i odbierze posadę hycla Benowi. Cóż, polubił tą pracę aczkolwiek miał trudności z wykonywaniem jej poprzez ciągłe łamanie prawa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Piaskownica - Page 4 Empty Re: Piaskownica

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach