Obszary trawiaste.

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Pią Lis 01, 2013 9:53 pm

Kotori nie miała specjalnie dużego wpływu na to, gdzie rodzice postanowili wysłać ją do szkoły. Priorytetem był internat, a Akademia Cross pełniała ten warunek. W tamtym czasie głównym tematem do rozmów był sposób na odnalezienie jej brata.
Rodzice nie brali pod uwagę uczuć córki. Wybrali szkołę za nią, a dziewczynie jedynie pozostało się z tym pogodzić. Co prawda mówiła, że nie chce tam jechać, ale matka i ojciec nie słuchali. Posłali tam Kotori praktycznie wbrew jej woli. Protesty i kłótnie nic nie dały.
Do tego czasu minęło już parę lat i Kotori musiała przyznać, że przyzwyczaiła się już do szkoły. Jeszcze do nie dawna nie narzekała na swoje życie. Wiodła może nie tak interesującego życia jak w Tokio, gdzie mogła ze znajomymi chodzić na karaoke czy w inne modne miejsca. Nie dało się jednak zauważyć, że rozrywka w mieście, gdzie mieściła się Akademia nie miała do zaoferowania tyle, co kilkunastomilionowa metropolia.
Na samym początku dziewczynie mocno doskwierała ta gwałtowna zmiana otoczenia.
Kotori stawiając ostrożnie stopy i patrząc pod nogi podążała za chłopakiem. Nadal miała wątpliwości, co do swojej decyzji, ale przeciążenie nogi nie wydawało jej się dobrym rozwiązaniem. Co prawda nie dostała jeszcze wiadomości z Ośrodka Łowieckiego, ale przecież w każdej chwili mogli się z nią skontaktować. Wolała, żeby do tego czasu kostka doszła do siebie.
Cała zaistniała sytuacja była dla Akiyamy dziwna, lecz nie chciała za bardzo się w to wgłębiać. Miała zamiar jedynie bezpiecznie dostać się na teren Akademii, tak by nie napatoczyć się na dyrektora lub kogoś znajomego.
Podczas marszu przez wydmy, dziewczyna zostawała nieco z tyłu przez wzgląd na nogę. Nie specjalnie starała się nadążyć. Skoro zaproponował, że ją podwiezie, to chyba poczeka chwilę na nią, zwłaszcza, że widział, w jakim stanie jest jej noga.
Dotarłszy na miejsce, Kotori ostrożnie zajęła miejsce po stronie pasażera. Zakładała, że nieznajomy wie, gdzie jest Akademia. Jeśli nie to mu powie, ale to chyba nie będzie potrzebne.
Siedząc już w samochodzie, chłopak zdął marynarkę odsłaniając broń. Jeszcze parę dni temu, Kotori zagapiłaby się dłużej i nawet może by wysiadła. Ale teraz sama miała swoją broń, chociaż nie umiała jeszcze jej obsługiwać, w pokoju w internacie. Dziewczyna nie znała się na rodzajach broni, chociaż jego nazwa kojarzyła jej się z mieczem z jakieś legendy, którą gdzieś przeczytała.
- Exalibur to nie był czasami miecz z legend arturiańskich? - Zapytała. Może i nie potrzebnie się odzywała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Irasuto Sob Lis 02, 2013 12:53 pm

[Naturalnie, Irasuto doskonale znał drogę do miejsca tak dogłębnie zakorzenionego w szarej przeszłości wspomnień, jak Akademia Cross. Choćby chciał, a niespecjalnie zależało mu na wyzbyciu się tych kilku lekcji z życia, nie byłby w stanie. Wiele by dał by cofnąć się wstecz, zapobiec śmierci Asoke, niestety, nie podołał i przyjdzie mu za to płacić aż do momentu, gdy spocznie gdzieś spalony, zmasakrowany przez wampira, któremu się poszczęści. To było oczywiste, śmierć podążała od zawsze krok za Kanashimi'm, za co płacili ludzie chcący się zbliżyć do niego o jeden krok za blisko. Świadomość tego umiejętnie przypominała mu, jak bardzo liczy się dystans, i zachowywanie wrośniętych w kręgosłup zasad.
Najwidoczniej uwagę dziewczyny przykuł napis na broni, zapewne ciekawiło ją dlaczego? prosta percepcja, człowiekowi świadomemu istnienia wampirów nie trzeba było tego tłumaczyć, cóż, Irasuto nie mógł wiedzieć że dziewczyna ma tego świadomość.
- Tak, symbol walki dobra ze złem. - Powiedział, uruchamiając silnik samochodu. Dobrze wiedzieć że dziewczyna przynajmniej kojarzyła nazwę, zazwyczaj ktoś w jej wieku nie miał pojęcia o historii, mitologii, wszystkim co wyklucza poza wąski wachlarz codziennej wegetacji. Nigdy nie potrafił zrozumieć sensu bycia wampirów, ktoś kto przeżył tak wiele lat, nierzadko wieków, powinien być ostoją mądrości, a w rzeczywistości zachowywali się zapewne nie lepiej od nie potrafiącego sobie odmówić cukierka dzieciaka, nigdy nie potrafił tego zrozumieć, być może dlatego że nigdy się nie starał.
Ruszając dość szybko wąską uliczką, po chwili skręcił na nieco szerszą, prowadzącą do głównej, którą mogli przejechać część miasta i odbić ku akademii.

[z/t x2]
Irasuto

Irasuto

Krew : Ludzka 0
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t587-irasuto-kanashimi https://vampireknight.forumpl.net/t894-irasuto#7504

Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Nie Lip 20, 2014 7:40 pm

Po krótkim aczkolwiek bardzo energicznym spotkaniu z Sofą Raituś postanowił udać się w jakieś spokojne miejsce. Z dala od gadatliwych ludzi i wrzeszczących bachorów. A już na pewno z dala od pieprzonych wampirów. Było ich zdecydowanie zbyt dużo w jego życiu i chciał przez chwilę odpocząć. Nie może chociaż raz spotkać normalnego człowieka, który nie okaże się łowcą ani pogryzioną ofiarą jakiegoś krwiopijcy? Masakra.
Rudy szedł powoli przed siebie paląc sobie papieroska. Łaził tak po plaży sobie i obserwował widoczki. Było już ciemno tak więc ogólny brak ludności nikogo nie powinien zdziwić. Zapach morza był świetny, do tego chłodny wiaterek i zupełny spokój. Właśnie tego mu brakowało. Spacerował tak z uśmiechem na twarzy aż w końcu dotarł do miejsca, gdzie było trochę zieleni. Usiadł sobie. Co on ma teraz począć? Wrócić do oświaty i zająć się łapaniem wampirów? Czy może dać sobie już z tym spokój? W sumie dawno nie widział swojego brata. Może zasięgnie jego porady. W obecnej chwili nie widział sensu prowadzenia walki z wampirami. Chociaż może inaczej; nie tyle że nie widział sensu, co nie miał motywacji.
Położył się. Założył sobie ręce za głowę i popalając tak sobie, obserwował niebo. Zaczynały się powolutku pojawiać gwiazdy. To mu się podobało. Cisza i spokój. Musiał trochę pomyśleć i zastanowić się nad dalszymi krokami jakie podejmie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Estelle Nie Lip 20, 2014 8:56 pm

Bardzo energiczne spotkanie z Sofą? To co oni robili?! Jestem zazdrosna! O Sophie, rzecz jasna. Ona jest moja < 3 Niemniej jednak Estelle nie wiedziała co robi o tej porze na mieście. Dawno nie widziała brata, bo ten zniknął gdzieś i nawet się nie odzywa. Czuła się niemile widziana w domu - tak wiem, to jej jakieś chore porojenia, ale co poradzić - więc stwierdziła, że nie zostało jej nic innego, jak podróżowanie po ulicach tego miasta. Bała się, że gdziekolwiek nie pójdzie to trafi na coś strasznego. Dalej usilnie nie chciała wierzyć w wampiry. Mimo, że brat jej o nich mówił, mimo iż ten cały Chris który ją zabrał na kolacje coś do niej w tym stylu gadał. Po prostu nie chciała i już! Wypierała to ze swojego mózgu. Ale jak spoglądała na nadgarstek przechodziły ją dreszcze. Ta blizna wyglądała, jak od zębów wampira.
Idąc alejką spoglądała na morze i opatuliła się ramionami. Zimno jej się zrobiło. Jakby nie patrzeć była kruchą istotą. Mała i chuda, jak patyk. A pod ramoneską miała zwykłą koszulkę na ramiączkach. Zgarnęła zbłąkany różowy kosmyk za ucho.
- Hej panienko! - krzyknął do niej jakiś dziwny facet, ubrany cały na czarno. Estelle drgnęła i zaczęła iść szybciej przed siebie. Gdy wspomniany koleś zaczął ją gonić i ona sama zaczęła uciekać. Zobaczyła jak jakaś srebrna strzykawka błyszczy w jego lewej ręce i krzyknęła w niebo głosy. Od razu skierowała się w zarośla, gdzie trafiła głową prosto w plecy Raito, a goniący ją mężczyzna zatrzymał się pare metrów dalej nie wiedząc gdzie różowa pobiegła.
- Przepraszam - wyjąkała przestraszona i speszona, po czym podniosła wzrok na rudego. Uśmiechnęła się widząc, że to ten mężczyzna przy którym nastolatka pierwszy raz się upiła. I to było chyba rok temu!
- Czeeeść... Robin? Ronwald? Czy jak Ci tam było.. - szepnęła nieśmiało i odsunęła się nieco.
Estelle

Estelle

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Bliza na nadgarstku [od ugryzienia], naturalne różowe włosy~
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak.


https://vampireknight.forumpl.net/t838-estelle-namikaze

Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Nie Lip 20, 2014 10:19 pm

No oczywiście, że o Sofę ta zazdrość! Każdy przecież jest zazdrosny o Sofę, o. Tak czy inaczej - energiczność spotkania polegała bardziej na delikatnej spinie z nadętą, zielonowłosą panienką i obecnością rozszalałej blondyneczki, która potrafiła wyssać z człowieka energię niczym wampir. Cóż za trafne porównanie. Mimo wszystko była bardzo pozytywna i Raito ją lubił, była oryginalna i człowiek się przy niej nie nudził. To mu się w niej podobało. Gorzej jakby się dowiedział o tym, że jest spokrewniona z Samuru. Wtedy musiałby ją złapać a wcale nie chciały tego robić. Zapewne miałby niezły dylemat co z tym faktem zrobić. Sama Sofa jakby się dowiedziała, że ma do czynienia z łowcą pewnie zareagowałaby dosyć nerwowa. A silna to ona była. Już samo złapanie rudego za rękę zostawiło na jego twardym łapsku niemały odcisk. A trzeba powiedzieć, że Raito to nie jeden z tych młokosów o papierowych skórach, którzy bardziej nadają się do gry na pianinie niż do siłowania na rękę. On miał zahartowane ciało które wiele przeszło i było o wiele bardziej odporne na obrażenia niż ciało przeciętnego człowieka. Oczywiście bez przesady. Nie był jakimś bytem nadnaturalnym.
No właśnie, jak się łazi po nocy samemu to można natrafić na jakichś dziwnych typków. Gwałcicieli co Cie złapią, zerżną, zabiją, zjedzą, wysrają a potem znowu zerżną. Dosłownie. Raito w swoim życiu spotkał już tak pojebanych psychopatów, że szkoda gadać. Nie raz puszczał pawia widząc i czując sterty gnijących trupów na których właśnie siedział jakiś wampir kanibal i zżerał kawałki ludzkiego ciała. Młoda Estelka dostałaby zawału jakby coś takiego zobaczyła. Skoro nawet nie wie o istnieniu wampirów, to takie obrazki byłby dla niej jak najbardziej szokujące. Kiedy Rudy usłyszał krzyk kobiety, zerwał się od razu do pozycji stojącej i zaczął nasłuchiwać. Długo to nie trwało gdyż coś uderzyło w jego plecy. A raczej puknęło. Dobrze, że się dziewczyna nie przewróciła! Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na nią uważnie z nieco zmarszczonymi brwiami. W mig ją skojarzył. Jego mózg od razu wypluł z siebie stosik informacji na jej temat jakie zdołał nagromadzić podczas kilkugodzinnego spotkania jakie odbyli.
- Raito. - trudno powiedzieć, czy było mu głupio, że różowa nie pamiętała jego imienia. W sumie znali się bardzo krótko i dawno temu więc niema się co dziwić. Nie każdy miał tak sprawny mózg jak Raito, prawda? Może Esti nie pamiętała nawet co jadła dzisiaj na śniadanie. Trudno stwierdzić. Ważne, że go skojarzyła.
- Co sie dzieje? - bez zbędnego wstępu łowca rzucił w jej stronę, a jego uważny wzrok przeniósł się teraz nieco do góry lustrując stronę z której przybiegła dziewczyna. Nie patrząc nawet na nią, zagarnął ją ręką i schował nieco za siebie. Nietrudno było mu zgadnąć, że ktoś ją goni. Ale kto? I po co? Tego chciał się dowiedzieć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Estelle Pon Lip 21, 2014 10:42 am

Ktoś tu się chyba za dużo filmów naoglądał? Owszem, po świecie chodziło wiele psychopatów, ale jak można kogoś wysrać i znowu zarżnąć, czy też zerżnąć? Nie wnikam~
W każdym razie Estelle była magnesem na potwory, morderców, gwałcicieli i innych psycholi. Po prostu żyć nie umierać! Może to przez to, że w jej żyłach płynie krew nocnych łowców? Ale dziewczyna w ogóle o tym nie wie, więc nawet nie umie bronić się przed nimi. Chociaż fakt, że jest ciamajdą w ogóle by jej w tym nie pomógł. Ona może iść prosto ulicą i wpaść na latarnie! Albo potknąć się o własne stopy.. i wpaść na szybę w sklepie myśląc, że jej tam nie ma. Tak, dziecko nieszczęścia i ogólnej katastrofy. Ale Azel też do szczęśliwych nie należał z tą swoją chorobą. Więc taka rodzina - pechowa. Może matka coś niezdrowego jadła w ciąży? Albo brała, trololol.
Gdy Esti wpadła na Raito zakręciło jej się w głowie przez chwilę. Nawet nie ogarnęła, jak ten ją poprawił, bo tylko wpatrywała się maślanymi oczami w ręce, jakby widziała tam kosmitę. Dopiero się ocknęła, gdy mężczyzna ją złapał i schował za siebie. Poczuła ciary na skórze. Nie wiedziała, czy to przez dotyk faceta, czy zimna. Raito wydawał jej się dobry, ale przecież nie wie o nim za dużo. Równie dobrze może sobie zrobić z niej rosół, o.
Ale na szczęście ten wydawał się być opiekuńczą osobą i szybko rozglądał się za kolesiem, który gonił biedną niewiastę~!
- Jakiś mężczyzna, cały ubrany na czarno, mnie gonił i wołał, a ja go ignorowałam, aż zaczęłam uciekać. Miał nóż w ręce, był straszny - wymamrotała i złapała za ramiona rudego. Jej długie paznokcie wbił się w jego ubranie, co świadczyło o przerażeniu dziewczyny.
- Możesz mnie stąd zabrać gdzieś? Zimno i chyba się zgubiłam - szepnęła przysuwając się bliżej Raito i przyległa do jego pleców. Zrobiła to nieświadomie, ale i tak uczucie ciepła, jakie rudzielec z siebie wydobywał działało na nią kojąco.
Estelle

Estelle

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Bliza na nadgarstku [od ugryzienia], naturalne różowe włosy~
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak.


https://vampireknight.forumpl.net/t838-estelle-namikaze

Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Pon Lip 21, 2014 11:49 am

Za dużo filmów? Doprawdy, niech się różowa uda z Raito do Rosji i popracuje z miesiąc to zobaczy co to znaczy spotkać pojebanych psychopatów. Rudy łowca był już do takich paskudnych widoków przyzwyczajony jednak Estelka mogłaby nie wytrzymać. W końcu to takie młode i dobre dziecko!
Estelle była magnesem na pojebusów? Nic dziwnego. Była malutka, drobniutka i od razu było widać, że taka drobinka nie może się obronić. Każdy psychol za cel wybrałby właśnie ją. Do tego była bardzo ładna więc czego chcieć więcej. Powinna nosić gaz pieprzowy albo jakąś broń czy kij wie co. W końcu przecież nie uda jej się uciec albo nie trafi jej się wyrośnięty facet, który ją obroni.
Raito wraz z bratem zawsze mieli takiego dziwnego farta życiowego. W wielu sytuacjach otarli się o śmierć a jednak cały czas stąpają po tym świecie bogatsi o nowe doświadczenia. W sumie pochodzili ze starej łowieckiej rodziny, w której od pokoleń rodzili się wybitni łowcy wampirów. Rudy nie czuł się z tego powodu lepszy od innych; on po prostu wiedział, że zawsze musi dawać z siebie 100% swoich możliwości. Był odpowiednio wyszkolony jednak jego najlepszą bronią był jego umysł, który zawsze pracował na najwyższych obrotach i dokładnie analizował każdą sytuację.
Oj tam zaraz zrobić z niej rosół. Najprędzej by ją zgwałcił potem zabił i zakopał. A tak na serio - Raito był facetem do rany przyłóż. Nie zrobiłby czegoś takiego. Kłóciłoby się to ze wszystkimi jego przekonaniami. On jest tutaj po to aby chronić ludzi a nie robić im krzywdę.
Rudy wysłuchał słów roztrzęsionej kobieciny cały czas lustrując otoczenie swoim wzrokiem. Najprawdopodobniej napastnik gdzieś zwiał albo właśnie teraz się na nich czaił. Nie ważne. Trzeba ją stąd zabrać.
- Chodź. - powiedział i chwycił ją delikatnie za dłoń. Odwrócił się i ruszył dosyć stanowczym krokiem przed siebie. Cały czas trzymał za rękę Estelle aby mu czasem się gdzieś nie zgubiła. Trzeba znaleźć jakieś przyjemniejsze miejsce. W sumie mógłby udać się na poszukiwanie tego zbira jednak ani nie miał ochoty ani nie widział w tym najmniejszego sensu. Złapie go i co? Połamie mu nogi, zadzwoni na policję a tym czasem jakiś inny psychol będzie rozrywał kogoś w jakimś zaułku. Szkoda zachodu.

ZT x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Sro Wrz 20, 2017 9:34 pm

Po dość ciężkim dniu oraz treningach wypadałoby trochę się zrelaksować. Jori zamiast jednak wrócić do domu, wybrał całkiem inną ścieżkę, mianowicie plażę. Nie wiedział iż to będzie jego ostatni spacer w samotności, a jedyną przyszłą towarzyszką ma być Śmierć.
Przycisnął do swojego ramienia lewą szelkę plecaka, coby nie zgubić go. Naciągnął jeszcze kaptur od bluzy aby ta morska bryza aż tak nie dokuczała.
Niestety na widoczności też tracił. Ale kto by przypuszczał, że miał zginąć właśnie tego dnia? Nim odszedł dalej, zatrzymał się aby spojrzeć w stronę ładnego widoku morza. Takie spokojne, nie zwiastujące niczego złego. Może miał szczęście, że właśnie tutaj przybył? Wziął głęboki wdech, przymykając oczy. Chyba zostań ie tutaj na chwilę... Więc zrzucił plecak z ramienia, usiadł na trawie i zaczął wpatrywać się w widoczek. Tak, z całą pewnością według jego mniemania dzień miał być udany. Czy aby na pewno?
Blondyn tak wiele o swoim przesądzonym losie nie wiedział.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Joffrey Sro Wrz 20, 2017 9:57 pm

Przez całą dosyć długą drogę jego wyraz twarzy się nie zmienił. Powaga przemieszana z wkurwieniem. Dobrze, że świecące oczy od złości były zakryte pod makrowymi okularami. Mijał ludzi z miasta bez większego zainetresowania, siląc się aby nikomu nie rozszarpać gardła.
Nie zamierzał tutaj robić żadnej masakry, ależ skąd. Kiedy jego spacer prowadził w nieznane, wampir upewniając się, że jest na wystarczających odludziach, ruszył z przerażającą szybkością w stronę lasu. Sam nie miał pojęcia na co trafi, ale chciał znaleźć się od tego miejsca jak najdalej. Cały las niemalże mógł odczuć obecność rozwścieczonego wampira, który za bardzo o naturę nie dbał. Działał pod wpływem banalnej emocji, która jednak miała najwięcej do powiedzenia. Nagle Joffrey znalazł się na jakiejś plaży, zatrzymując się z zaskoczeniem.
Co do cholery? Minął się z dzielnicą portową?
Pokręcił głową na boki, już się odwracając kiedy to.. dotarła do niego ludzka woń. Obejrzał się i jego spojrzenie utknęło w jasnowłosym chłopaku, wpatrującym się w morze. Okulary, które na sobie miał skutecznie uniemożliwiały widok świecących czerwonych tęczówek, które nie mogły się oderwać od niskiego chłopaka. To wszystko było ponad jego siły.
Powolnym krokiem zaczął kierować się w jego stronę. Wyglądem przypominał trochę urzędasa, który po prostu się zgubił. Hagen przechylił głowę w bok i zatrzymał się jakieś parę metrów od dziciaka. Czego to on właściwie chciał? Zacisnął zęby, uśmiechając się podle do siebie.
Zawsze będzie chodzić o krew.
Przybliżył się z wampirzą prędkością do Joriego i chwycił go mocno za ramiona, przyciągając do siebie. Jedna z dłoni objęła jego szyję, delikatnie się na niej zaciskając. Oczywiście póki co mógł śmiało oddychać, Emilio nie zamierzał go udusić. Głodny wampir przejechał bezczelnie językiem po jego szyi, szczerząc się.
- Jestem tak wkurwiony, że prawie Ci współczuję. - Sapnął, wpatrując się przez dłuższą chwilą w morze. Nikogo tutaj nie było, jedynie dwójka tak różnych istot. Oczywiście przez umysł Hagena przeszła myśl, że sam mógł się kiedyś znaleźć na miejscu blondyna. Ale co go to interesowało? Nie ma cholernej litości, dawny człowiek którym był już dawno nie żył. Po co ma być dla kogoś dobry? Jego nikt nie głaskał po główce.
Aż prychnął, przypominając sobie że Fabio ''głaskał'' go gdzie indziej.
- Już nie wrócisz do domu. - Syknął, po czym wbił boleśnie palce w jego bark, póki co nie wgryzając się w kuszącą szyję. Nieważne co zrobi chłopak, Joffrey i tak nie pozwoli mu się wydostać z jego sideł. Każdy człowiek umrze. Co kogo interesuje data śmierci?
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Czw Wrz 21, 2017 10:33 am

I czas ataku nadszedł.
Jori nawet nie zdążył zareagować a wampir zdołał go już chwycić w swoje szpony. Oczywiście chłopak nie był  świadomy istnienia tych istot, więc naturalnie zareagował krzykiem. Szpony na szyi po chwili pogorszyły możliwość krzyku zatem nie mógł już wołać pomocy - Pieniądze mam w plecaku. Weź je i daj mi spokój! - drzacym głosem powiedział, chcąc spojrzeć w stronę napastnika
Dostrzegł błysk czerwonych oczu i aż go zmroziło ze strachu.
Czym to do cholery jest?!
Po obietnicy nie pójścia do domu zaczął się szarpać. Usiłował wymierzyć cios łokciem w brzuch chłopaka coby umożliwiło ucieczkę - Ty chory psycholu! - usiłuje krzyknąć, krzywiąc się bo przecież wciąż czuł na sobie ślad śliny ma szyi.
Nie dość, że czub to jeszcze strasznie obrzydliwy. W sumie to przykre stracić życie w tak młodym wieku i właściwie co kierowało przestępcę?  Lepiej by było jakby Jori stracił życie szybko niżeli męczył się w bestialskich torturach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Joffrey Czw Wrz 21, 2017 11:58 am

Joffrey z grobową miną trzymał człowieka, przez jakiś czas się zastanawiając. Czy aby na pewno dobrze robił? Jeżeli chciał wyjść na prostą i przeżyć, musiał teraz wymazać mu z pamieci ten atak i puścić wolno. Coś jednak w Hagenie nie pozwolało mu tego zrobić, chociaż pod wpływem głodu też nie był.
Miał ochotę na krew, lecz równie dobrze mógłby odpuścić. Kruczowłosy nawet nie drgnął słysząc krzyk. Byli tutaj kompletnie sami, nie miał się o co martwić. Raczej. Jori znalazł się w opłakanym położeniu.
- A na co mi Twoje pieniądze, człowieku? - Uniósł brew ku górze. Niski chłopak niczemu nie zawinił, ale jego obecność sprawiła, iż Joffrey najzwyczajniej w świecie chciał zrobić upust emocjom. Pozwolił się uderzyć, lecz nawet nic nie poczuł. Na jego twarzy na moment pojawił się drapieżny uśmiech, który przerodził się w powagę. Hagen odwrócił do siebie chłopaka przodem, wciąż trzymając rękę na jego szyi.
- Mnie również nie dano wyboru. - Sapnął bardziej do siebie, zaciskając mocniej palce na jego gardzieli. Pod opuszkami czuł jego przyspieszone tętno, a w uszach przelewał mu się szum rozgrzanej krwi. Szkarłatne oczy zaświeciły złowrogo, skupione na przyszłej ofierze. Emilio zacisnął szczękę i uderzył chłopaka z kolana w brzuch, rzucając nim o ziemię. Odwrócił się do niego tyłem, przez chwilę zastanawiając się czy nie uciec. Przecież ten dzieciak niczemu nie zawinił, ale.. jego czerwone ślepia ponownie na nim spoczęły i wyrażały jedno. Chęć mordu.
Znalazł się tuż obok blondyna dzięki wampirzej prędkości i ukucnął, kładąc mu dłoń na klatce piersiowej. Słyszał szybkie bicie przerażonego serca, niemal każda emocja przelewała się przez umysł krwiopijcy, który wciąż się wahał. Był to przełomowy moment, bowiem okaże się która strona jest silniejsza. Joffrey, który pragnie zmian i żyć w zgodzie czy też Joffrey pragnący siać strach, ból i śmierć? Chyba nawet miał gdzieś to, że jeżeli dowie się o tym Oświata to będą mieć go na celowniku. Łowcy byli dla niego nikim szczególnym. W zasadzie znał tylko chorego psychicznie Reja, ale przecież nie pierwszy raz wrzucał wszystkich do jednego wora.
Jego wzrok utkiwł w spojrzeniu chłopaka. Czemu ten strach dawał mu taką satysfakcję i przyjemność?
- Miałem wybór. Dokonałem go. - Wycedził wrogo, po czym chwycił Joriego za bluzę i przyciągnął do siebie, natychmiastowo wbijając kły w jego bladą szyję z prawej strony. Ani trochę nie był przy tym delikatny. Jedna ręka trzymała go za ramię, uniemożliwiając ruchy dłonią. Druga zaś spoczywała na prawej, również powstrzymując nawet najmniejsze drgnięcie. Kiedy tylko poczuł pierwszy strumień ciepłej posoki, jego otwarte ślepia błysnęły jeszcze jaśniej. Nic nie jest lepsze od krwi.


Ostatnio zmieniony przez Joffrey dnia Czw Wrz 21, 2017 8:36 pm, w całości zmieniany 1 raz
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Czw Wrz 21, 2017 6:48 pm

Czyli nie była to napaść na tle rabunkowym? Po prostu Jori trafił na psychopatę... Jakoś nie widziało mu się umierać dla chorych żądz dziwaka, poza tym miał tyle planów na przyszłość. I co? Że niby teraz miało to wszystko przepaść bo ktoś ma chrapkę na śmierć?
Próbował się wyrwać ale nic z tego, mężczyzna okazał się zbyt silny. Naprawdę nie chciał godzić się z napaścią - Puść mnie! - krzyknął na tyle ile mógł, znowuż się szarpiąc. Skąd tyle napastnik miał siły?! Jakieś sterydy brał, czy coś?
Gdy został odwrócony... Zamarł. Widok wampira go dosłownie przeraził, że aż odebrało mu mowę. Dlaczego musiał przez to przechodzić?
Dopiero ogarnął się jak został uderzony, przez co brakło mu tchu. Porzucony, zaczął się dławić z powodu uderzenia. Nie zdążył się pozbierać, gdyż świr już przy nim był.
Za co?
- Nic... Ci nie zrobiłem. Dlaczego mi to robisz? - spytał drżąc, starając się też wyłapać w nim odrobinę zawahania.
Nic z tego. Ewidentnie ten pragnął śmierci blondyna, przez co ten aż zapłakał. Łzy poleciały same, a on głośno szlochał. Chyba nic nie będzie w stanie go powstrzymać...
Gdy poczuł w sobie kły, zaś krzyknął ale tym razem z bólu. Kim był ten potwór? Wciąż nie rozumiał przyczyny napaści ani też tego dlaczego akurat jego osoba. Czy zrobił komuś coś złego? Spijana krew zapewne go osłabi, zwłaszcza jak Jori do silnych nie należy, od zawsze był chorowity.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Joffrey Czw Wrz 21, 2017 8:56 pm

Niestety nie. Jori miał większego pecha ze względu na napotkanie w niezbyt dobrym humorze wampira. W końcu Joffrey miał wybór i mógł przecież zostawić go w spokoju bądź nawet chcieć próbować porozmawiać. Niestety były człowiek myślami znajdował się bardzo daleko, a jego diabelska powłoka siała spustoszenie. Dlaczego akurat musiało paść na blondyna? Niczemu nie zawinił, wracał do domu, wciąż miał życie przed sobą. Czemu akurat to jemu Emilio chciał je odebrać? Był aż tak bardzo zdesperowany? A może osiągnął wampirze dno?
Nie reagował na jego krzyki, przytrzymując go. Jego poważna twarz nawet nie drgnęła, gdy zadawał mu ból. Wszystko czynione było świadomie, w każdej chwili mógł przestać.
Przez chwilę stał, wpatrując się w duszącego dzieciaka. Czemu to robił? Co mu to da? Pokiwał głową, gdy się do niego nachylił. Nawet w takim momencie zadawał tak trudne pytania?
- Czasami dzieją się rzeczy, których nawet sami nie rozumiemy. - Odparł. Czyżby zebrało mu się na mądrości? No oczywiście! W końcu jego dobra dusza została zmiażdżona, a on sam zatracił się w ciemności. Szkarłatne oczy świeciły się, gdy jego usta znalazły się przy szyi chłopaka. Po dosyć krótkiej chwili poczuł smak krwi w ustach, która od razu zabiła wszelkie wyrzuty sumienia. Przytrzymywał go mocno, gdy się wiercił. W końcu nie zamierzał kończyć zabawy w tak banalny sposób. Z trudem oderwał się od szyi, z której zaczęła ściekać krew. Joffrey spojrzał prosto w oczy Joriego, a następnie pociągnął go za bluzę i podniósł. Skierował się z nim w stronę morza, wchodząc do niej po kolana. Jakoś nie szkoda było mu ubrań. Chwycił go za kark i wsadził głowę do zimnej wody, przytrzymując. Na nic wszelkie kopania i machania rękoma. Hagen nie pozwolił mu się wynurzyć nawet na moment.
Jego wzrok utkwiony był w niezbyt duże fale. uderzyła go świadomość, że nawet nie czuł temperatury morza. Emilio zacisnął wargi, czując jak chłopak stawia coraz mniejszy opór i wynurzył go nagle. Dzięki temu Jori mógł chociaż na chwilę wziąć szybki oddech, który nieco go ocuci. Kruczowłosy nie puścił go ani na chwilę. Z jego spojrzenia niestety nie dało się nic wyczytać. Kompletna pustka.
- Przepraszam. - Szepnął, po czym rzucił się razem z nim do wody. W zasadzie jemu było wszystko jedno co się działo. Po wypowiedzianych słowach można było jednak odkryć, że jest mu przykro. Niestety to nie uratowało Joriego, który znalazł się ponownie pod lodowatą wodą w objęciach Joffreya, którego krwiste oczy były lekko przymrużone. Odsłonił mu szyję i ponownie się wbił z drugiej strony. Zamierzał przestać, gdy chłopak przestanie się ruszać, a jego serce wyda ostatnie uderzenie.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Czw Wrz 21, 2017 9:49 pm

Czy wampir miał odrobinę sumienia?
Najwidoczniej nie skoro zamierzał skrzywdzić człowieka i to w okrutny sposób. W sumie nawet nie chciał już nic mówić skoro został ofiarą psychopaty.
Wypita krew, poniżony. To jeszcze wciągnięty do wody i podtopiony! Czy żył? Ledwo.
Emilio skutecznie zabawił się ofiara, podręczył i dobił. W sumie Jori już nic nie kojarzył. Osłabiony, zmarznięty... Śmierć już chwytała go w swoje szpony.
Ostatnie ugryzienie spowodowało już całkowitą śmierć. Biedny chłopak zamknął oczy już na amen.
Joffrey miał na koncie kolejną ofiarę, której odebrał życie.
Jak będzie z tym żyć? Jeśli wypuści blondyna, ten po prostu już ani razu się nie poruszy.
Soł sad.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Joffrey Pią Wrz 22, 2017 8:49 am

Coś tam może miał, lecz nie w tej chwili. Joffrey był pod wpływem zbyt wielkiej agresji, która nakazała mu zrobić Joriemu krzywdę. Kto by się jednak spodziewał, że go zabije?
Milczenie jest złotem. W tym wypadku było tak samo mało ważne jak powiewający wiatr, który smagał twarz wampira. Krew dała Hagenowi siły, lecz również popchała go ku wodzie. Aż tak bardzo chciał się zemścić? Dlaczego? Krucze włosy opadały na jego krwiste, rozżarzone oczy. Nie powinien był tego zrobić, ale zbyt bardzo mu się to podobało. Pierwotny wampiryzm nakazywał zabijanie, więc mu się poddał. Bez większej walki. Jeszcze na początku można było zauważyć wahanie w niegdyś brązowych oczach. Teraz wszystko przepadało, a wraz  z tym rozsądek młodego krwiopijcy.
Wylądowanie w zimnej wodzie było prawie że romantyczne. Niczym para kochanków udająca się dobrowolnie w szpony śmierci.. w tym wypadku prowodyrem był jednak Joffrey, który na tamten świat się nie wybierał. Ostatnie ugryzienie, dobicie ofiary, której ciało przestało stawiać jakikolwiek opór. Zginął z powodu utonięcia czy utraty krwi? Mało ważne, kiedy było już po wszystkim. Emilio wynurzył się i skierował w stronę brzegu. Nie czuł chłodu, nie czuł ciepła. Co teraz?
Powolnie obrócił się za ciałem, które unosiło się znad powierzchni wody. Zabił świadomie człowieka, który dopiero wkraczał w doroslość. W końcu blondyn wyglądał bardzo młodo.
Mężczyzna jeszcze przez chwilę pustym wzrokiem wpatrywał się w martwego chłopaka, który na dobre pożegnał się z życiem. Znikąd pomocy, teraz Hagen był już kompletnie sam.
Ubranie było przesiąknięte morską wodą, lecz ani trochę mu to nie przeszkadzało. Nieważne czy ktoś mógł go zobaczyć, przecież nie miał wypisane na czole, że zabił właśnie człowieka. I tak oto Joffrey powolnym krokiem skierował się w stronę dzielnicy portowej, być może szukać następnej ofiary albo po prostu chciał się przejść. Ciężko było odgadnąć jego myśli.
Młoda twarz z grobową powagą dostrzegła plecak dzieciaka. Wampir sięgnął po niemu, aby poszukać portfela. Czy chciał go okraść? Ależ skąd. Przeczytał tylko jego imię i nazwisko widniejące na dowodzie, a następnie odłożył rzeczy na miejsce i odszedł z plaży. Nic tu po nim.
I tak oto życie Joriego Hagusi zostało zakoćzone przez Joffreya Emilio Hagena.

z/t.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Nie Cze 30, 2019 11:42 pm

Przez cały czas działała szybko i sprawnie, bez zbędnych ruchów. Przygotowywała się przez lata na ten moment i wiedziała, że nawet chwila wahania może wszystko zaprzepaścić – dlatego od razu strzelała i nie hamowała się w kopniakach.
Cierpienie Fergala było tylko miodem na jej serce. Ze wszystkich sił powstrzymywała więc własne emocje i z trudem oparła się temu, aby nie strzelić mu w łeb i nie wbić w szyję nożyka. Och, chciałaby w końcu jego śmierci!...
Ale musiała najpierw zabić brata na jego oczach. Choćby nie wiadomo, kim krewniak był – to jedyna sprawiedliwa zemsta, jaką mogła podarować Rekinowi.
Nie miała na razie żadnych wyrzutów sumienia – mimo że z natury naprawdę nienawidziła przemocy i krzywdy niewinnych – bo jej wspomnienia z obozu przesłaniały wszystko inne.
Jemu też urwę skrzydełka – odpowiedziała po jakimś czasie, grobowym tonem, na wcześniej zadane pytanie przez Fergala. – I ukręcę łeb.
Dopiero gdy był już związany i gdy go za sobą ciągnęła, zdecydowała się powrócić do tego tematu.
Mimo swoich słów w głębi duszy nie miała jednak zamiaru znęcać się nad Eliasem, gdy w końcu przyjdzie. Chciała zabić go szybko i bezboleśnie, nie dowiadując się na temat jego osoby niemal niczego – byleby po prostu Fergal tę śmierć widział. Nie była sadystką, sam fakt, że Rekin to zobaczy, jej wystarczał.
Ale musiała odciągnąć Fergala z dala od wody.
Nie przejmowała się tym, że ledwo szedł i że zostawiał za sobą krwawe ślady. Ciągle też trzymała pistolet w pogotowiu. Drugą rękę mocniej zacisnęła na sznurze.
Wreszcie.
Wreszcie to się działo. Wreszcie ich role się odwróciły.
Prawie nie mogła w to uwierzyć, że Fergal Schlecht, jej oprawca, jej gwałciciel, jej największy senny koszmar, szedł teraz za nią potulnie, obolały, na skraju przytomności, ledwo mogąc się poruszać i odezwać.
To było niemal zbyt piękne.
Postanowiła zabrać go na pobliskie obszary trawiaste, które znajdowały się w pewnej odległości od morza, ale na których dobrze by widziała, czy ktoś do nich podchodzi, czy nie.
Gdy w końcu tam dotarli, od razu, nawet się nie zastanawiając, postrzeliła mu drugą kostkę.
Jedenaście.
Nóżki też urwane.
A kiedy upadł, dała mu kopniaka w twarz.
Wycelowała pistolet w jego skroń i rozejrzała się z czujnością.
Pozostało czekać na tego Eliasa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Sro Lip 03, 2019 11:41 pm

Wysiadł z taksówki szybciej niż wcześniej zamierzał. Nie chciał dać się zaskoczyć potencjalnemu przeciwnikowi - o ile tak naprawdę był tylko jeden. Równie dobrze mogła czekać na niego horda nieprzyjaciół uzbrojona po zęby. Naprawdę nie potrafił przewiedzieć na co powinien się przygotować. Wiedział jedno - w całą sytuację (prawdopodobnie) była zamieszana jakaś Żydówka.
Fergal i kobieta pochodzenia żydowskiego.
To diabelnie złe połączenie. Koszmarne.
Przeszłość brata nie była nie stanowiła dla Eliasa jednej wielkiej niewiadomej. Może nie znał wszystkich szczegółów, ale nawet nie chciał ich usłyszeć. W ogóle nie popierał tego, co Rekin robił za czasów drugiej Wojny Światowej, jednak nie mógł go za to nienawidzić, skoro wtedy nie mieli szansy się znać. Może gdyby Fergala inaczej wychowano nie dopuściłby się do wielu tak bardzo ohydnych czynów? Niby obiecał poprawę, ale czy same chęci tak naprawdę coś znaczyły, jeżeli nawet teraz brat wpadał w kłopoty? Wampir niczego innego nie pragnął w tym momencie jak uwierzyć w to, że bracik na serio upił się pierwszy raz do takiego stopnia, że świadomość odpłynęła razem z alkoholem w jego żyłach. Targanie pijanego Fergala stanowiło o wiele lepszą opcję niż stawanie twarzą w twarz z jakimiś problemami.
Cholera jasna, przyjechał do tego miasta się bawić, a nie co chwile dowiadywać się nowych rzeczy o swojej rodzinie lub wyciągać ją z wpierdolu. Odrobina świetego spokoju i dawka dobrej zabawy to chyba niezbyt wygórowane oczekiwania? Oby tylko Oti nie przyszedł tutaj wiedziony myślą o heroicznym uratowaniu braci.
Poprawił materiał długiej koszuli, upewniając się, ze wystarczająco dobrze maskuje nóż, który stanowił bardzo niedoskonałą broń. Owszem, to, że był projektowany z myślą o rozcinaniu mięsa do obiadu, nie znaczyło iż nie mógł sprawdzić się poza kuchnią, ale mimo to daleko mu było do idealnej broni.
Już przed dotarciem na miejsce zauważył ślady krwi.
Ślady świadczące o tym, ze Fergal został ciężko ranny, a obrażenia nie stanowiły jedynie zadrapania czy lekkie otarcia.
Chłopak stanął nad piaskiem zabarwionym na ciemną czerwień. Czujnym wzrokiem rozejrzał się po okolicy, próbując ocenić, jak bardzo ma przejebane.
Bo właśnie szedł z nożem kuchennym na kogoś, kto dysponował czymś o wiele niebezpieczniejszym.
Szedł powoli, dokładnie obserwując teren wokół siebie. Na szczęście znalezienie Fergala i dziwnej nieznajomej nie stanowiło dużego problemu. Zapach posoki był intensywny i mógłby zwabić wielu nieproszonych gości.
Hej, wreszcie dotarłem! – zawołał głosem ociekającym radością.
Jak tylko wamipirzyca spojrzy w stronę Eliasa, wampir użyje swojej mocy, żeby ją oślepić. Co prawda Fergal również nie zostanie oszczędzony przez światło, ale to było teraz najmniejszym problemem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Czw Lip 04, 2019 8:10 pm

Manuela musiała się jeszcze wiele nauczyć. Przede wszystkim tego, jak zabijać wampiry; wbicie nożyka nie zakończyłoby życia Rekina. Prędzej odcięcie głowy albo przebicie serca. Ale czego się spodziewać po żydówce? Niemiec nie oczekiwał zbyt wiele. Niech żyje w ciągłym przekonaniu wygranej, przecież całkiem przyjemnie będzie odbierać jej ten triumf i patrzeć jak na nowo gaśnie nadzieja w oczach. Tak samo kiedy po raz pierwszy zawiodła się na rzekomym "bohaterze". Może i Fergal chciał przemiany żeby żyć normalnie, ale jak widać pewne rzeczy się nie mogą zmienić. Życie bajką nie jest, nic nie dzieje się za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Niemiec może nie podołać, o czym świadczy obecna sytuacja.
Milczał. Całą drogę tylko obserwował wampirzycę, uważając na rany. Nie nadwyrężał specjalnie ciała. Czekał aż trucizna całkowicie zostanie zniwelowana, a reszta ran postrzałowych się zregeneruje.
Jak przystanęli poza portem, wampir odetchnął. Już nie musiał wlec rannego ciała i poruszać się po nierównym terenie. Chociaż nie mógł długo cieszyć się spokojem, bo szalona Żydówka postanowiła postrzelić drugą kostkę, na skutek czego Rekin upadł. Kopniak w twarz powalił, a wycelowanie w głowę nadal zatrzymywało przed działaniem. Obserwował tylko kobietę; nie dało się nie wyczuć tej nienawiści. Ona naprawdę była zdolna do zabicia jego rodziny w ramach zemsty. Ale czy właśnie nie będzie taka sama?
- Chyba za słabo byłaś bita.
Burknie, mrużąc ślepia. Wiedział, że nie powinien, ale cóż... Od bycia tego kim był, nie ucieknie. W jego krwi zawsze będzie ten zwyrodniały kat, który bez chwili wahania mordował każdego kogo napotkał; dziecko, starzec, ciężarna. Nieważne.
Elias był w drodze. Słyszał go, czuł. Nie dawał jednak żadnych oznak, właściwie poruszył się aby Manuela zwróciła uwagę na jego podłą personę, niż na brata. Chociażby miał zaryzykować kolejną kulką, brat nie może doznać krzywdy. Ale nie trzeba było się zbytnio martwić. Średni jak zwykle wykazał się niezwykłym sprytem oraz znajomością charakteru brata. Manuela była zgubiona, jak i wzrok Rekina. Błysk pojawił się nagle, powodując oślepienie. Wampir warknął głośno, starając się poderwać z ziemi. Trucizna była co raz słabsza, niemniej musiał jeszcze uważać.
Gdzie była kobieta? Stała obok? Próbowała się wycofać? Jeśli nie uciekła daleko, Niemiec będzie w stanie ją wyczuć nawet bez użycia ślepi. Przy podnoszeniu się oraz poruszaniu, obciążał nogę która nosiła starszą ranę postrzałową. Rzucenie się na żydówkę było wykonalne, skoro sama została oślepiona. Wystarczyłoby aby powalił ją cielskiem, a następnie wgryzieniem się w ramię, szyję, cokolwiek trafi na oślep.
Chwała za rekinie geny!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Pią Lip 05, 2019 12:02 am

Pewnie, że wiedziała, że tymi strzałami nie zabije Fergala – chciała go tylko osłabić do czasu przybycia jego brata, żeby nie rzucał się na nią z tymi swoimi rekinimi zębiskami i ogromnymi łapami. Miała jeszcze sporo naboi i wszystkie nożyki – w razie czego mogła go uciszać do woli.
Nie wiedziała jednak, jak trucizna wpłynie na jego ciało, dlatego milczenie i uległość odebrała raczej jako niezdolność do ruchu i mowy – w końcu nacięła mu wargi! – a nie jako plan Fergala. Szczerze mówiąc, postrzegała go bardziej jako brutalnego, sadystycznego gwałciciela i mordercę, który nie przemyśliwał swoich decyzji – może dlatego uważała, że teraz nie był w stanie niczego wymyślić, więc po prostu musiał poddać się truciźnie.
Czekała w napięciu na Eliasa, cały czas celując w głowę Fergala, a w drugiej dłoni trzymając sznur.
Poczuła się jak kat.
Jak jeden z tych nazistowskich katów z obozów, których nienawidziła, którzy ją przerażali i którymi nigdy w życiu nie chciała się stać.
Poczuła się jak Fergal sprzed lat.
Nerwowo oblizała usta i zacisnęła mocniej dłoń na pistolecie. To do niej nie pasowało, ale musiała to zrobić.
Wybaczyła niemal wszystkim, którzy wtedy ją krzywdzili – Cancerowi, Kriegowi, Unziemu i innym. Każdy z nich był na swój sposób straszny, ale każdy z nich męczył tylko jej ciało.
Fergal to co innego – on nie tylko ją gwałcił i katował. On zabił jej całą rodzinę, zabił narzeczonego, namącił jej w głowie, dając złudzenie, że uratuje ją i jej bliskich, a następne z uśmiechem na ustach wykorzystał tę ufność i całkowicie ją zniszczył.
Jemu nie mogła wybaczyć, nie potrafiła. Każdemu – ale nie jemu.
Dlatego teraz była gotowa zabić jego ducha winnego brata.
Zacisnęła mocno szczękę, gdy Fergal rzucił ten swój typowy komentarz – czyli jednak nic się nie zmienił. I jego słowa znaczyły też, że dokładnie wszystko pamiętał.
Co za sukinsyn.
Naprawdę chciałaby, aby wyłącznie ją wtedy bił, ale robił coś o wiele gorszego.
Kiedy Fergal nagle się poruszył, jeszcze bardziej wyostrzyła zmysły, choć spojrzała na niego kątem oka. I pewne przez to straciła cenne ułamki sekund, bo zaraz po tym usłyszała ten wesoły głos...
Momentalnie wycelowała w przybysza i wystrzeliła. Dwa razy – w klatkę piersiową i w brzuch.
Dziewięć.
Celowała instynktownie, od razu, kiedy usłyszała pierwszą sylabę i zobaczyła, że ktoś szedł. Gdyby Fergal jej nie rozproszył, może działałby szybciej.
W tej samej chwili oślepił ją nagły blask. Jęknęła głośno i upadła. Wypuściła sznur, przez co nie trzymała już Fergala, ale pistolet nadal miała w dłoni.
Upadła z zastygłym wrzaskiem na ustach, zamykając kurczowo oczy.
Kurwa!
Zaczęła kaszleć, ale ten nagły atak nie odebrał jej myślenia. Natychmiast sięgnęła drugą ręką, na oślep, po nożyk ukryty przy udzie. Nie wiedziała, czy wybrała jeden z dwóch nieużytych – jeszcze nasączonych trucizną – czy jeden z trzech, które już nie miały na sobie kurary. Ale to nieważne – ukryła broń w dłoni.
Już miała się przewrócić na brzuch i zacząć czołgać, byle się stąd oddalić, ale wyczuła aurę Fergala, a na samej sobie poczuła jego umięśnione ciało.
Przez moment czuła się sparaliżowana – w przeszłości leżała pod nim tyle razy, słaba, zdominowana, poraniona, że nawet nie potrafiła tego zliczyć. Obiecała sobie jednak, że już nigdy nie pozwoli mu się dotknąć, że tego nie zniesie, że nie wytrzyma jego dłoni na samej sobie, jego oddechu przy swoim uchu, jego krzyków i rozkazów, jego brutalnych ruchów...
Warknęła głośno w chwili, gdy jego zębiska wbiły się w jej szyję. Nic nie widziała, a jego wgryzienie bolało jak diabli – choć i tak było niczym w porównaniu do tego, co niegdyś przeszła.
Przygwoździł ją całym swoim ciężarem, przez co nie mogła się wydostać. Ale Fergal miał jeden problem – przez rany postrzałowe nie mógł poruszać rękami, a więc i unieruchomić jej nadgarstków, jak to nieraz lubił robić w przeszłości.
Dlatego, zanim Elias się do nich zbliżył, gdy już ocknęła się z paraliżu i gdy Fergal zaczął spijać jej krew, uniosła rękę z pistoletem.
Lufą wymacała jego głowę.
I strzeliła dwa razy – prosto w jego twarz.
Siedem.
W momencie wystrzału jej druga dłoń, ze sztyletem, również powędrowała w górę. Manuela wbiła ostrze w ciało Fergala – już nie wiedziała gdzie, czy w szyję, czy w ramię, czy w plecy, to obojętne:  byleby go zranić jak najmocniej.
Zaraz po tym, jak puściła  rękojeść, pokonała obrzydzenie i przejechała dłonią po ręce Fergala.
Wbiła paznokcie prosto w jego ranę postrzałową. Zagłębiła je tak mocno, jak tylko dała radę.
Mocniejszy uścisk zębów Fergala na jej szyi uświadomił ją, że zabolało go cholernie. Ona sama zaczęła mieć wrażenie, że Rekin zaraz rozszarpie jej szyję, dlatego wrzasnęła z bólu.
Niech ją zabije, niech wykończy, niech zagryzie na śmierć – byleby sam zginął.
Amen.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Nie Lip 07, 2019 1:40 pm

Zamarł w pół kroku.
Coś świstnęło parę centymetrów od niego. Małe, srebrne i cholernie niebezpieczne.
Mimowolnie cofnął się, gdy dźwięk drugiego strzału dotarł do uszu. Zimny dreszcz naznaczył kark wampira, a gardło w jednej chwili stało się równie suche jak pustynia. Nawet miał wrażenie, że w środku znajduje się pełno piasku, uniemożliwiającego mu swobodne przełknięcie śliny.
Odetchnął, uświadamiając sobie, że żadnej z pocisków nie trafił w niego. Mięśnie od razu się ozluźniły, a z umysłu zniknęły myśli wybiegające nie tak daleko w przyszłość, w których widział siebie leżącego obok brata. Bo to, Fergal solidnie oberwał od nieznajomej było oczywiste. Ślady krwi potrwiedzaly przypuszczenia Eliasa. I właśnie dlatego nie chciał skończyć jak starszy z braci. Konanie we własnej kałuży krwi nie klasyfikowało się do miłego zakończenia dnia.
Przeciwniczka została oślepiona, więc pistolet w jej rękach stanowił teraz bardziej bezużyteczną rzecz niż wcześniej. Przynajmniej Elias nie musiał się obawiać nagłego postrzelenia w którąkolwiekolwiek cześć ciała. Nawet z wyostrzonym pozostałymi zmysłami próbna zlokalizowania celu była niemalże niewykonalna.
Ruszył biegiem w kierunku walczącej dwójki.
Kurwa, Fergal choć raz mógłby uważać na siebie i nie atakować bez większego planu i to wtedy, gdy zakres ruchów został wcześniej poważnie ograniczony.
Przeciwniczka naprawdę była tak silna, że Rekin nie dał sobie z nią rady? I czemu wcześniej nie wspomniał o tym, że ktoś może zechcieć go dopaść? Choć równie dobrze ta potyczka mogła wyniknąć, a strony konfliktu wcale nie musiały się wcześniej znać. Elias z chęcią dowiedziałby się czego więcej, ale to wpierw musiał pomóc bratu. Dopiero potem przyjdzie czas na wyduszenie z niego odpowiedzi.
Przyspieszył, słysząc kolejny wystrzał. Prawie krzyknął z zaskoczenia i przerażenia, ale głos w porę uwiązł mu w gardle.
Kurwa!
Doskoczył do dziewczyny, (prawdopodobnie) dalej leżącej pod Fergalem. Odruchowo obnażył kły, wydając z siebie gardłowe warknięcie, nim skonfrontował but z głową nieznajomej. Nie ograniczał swojej siły, ale też nie zamierzał zabijać Żydówki.
Przynajmniej nie od razu.
Mimo że jej smierć rozwiązałaby problem z przeniesiem jej ciała, które po śmierci mógłby zamienić się w proch podobny do spalonego węgla.
Jedną ręką chwycił za przedramię wampirzycy, drugą agresywnym szarpnięciem wyrywał broń z jej uścisku. Bez zastanowienia zechce złamać jej rękę, po czym przyłoży pistolet do skroni dziewczyny.
Palce ulokował na spuście, by w razie konieczności bez zawahania pociągnąć za niego i władować kulkę prosto w łeb nieznajomej.
Ani dgrnij – syknął.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Sro Lip 10, 2019 6:55 am

Manuela powaliła Rekina sposobem; użyła noży z silną trucizną zwiotczającą mięśnie i postrzeliła w kończyny. Poza tym Rekin wie że nie należy kusić losu i na siłę się zgrywać, wolał poczekać na odpowiedni moment i dopiero zaatakować. Niemniej prośba o pomoc też była dobrym rozwiązaniem. Mańka jest słaba, więc duża część wampirów jest w stanie z nią wygrać. Niemiec niestety został przechytrzony. A teraz musiał walczyć o wolność jak widać z nie byle kim, tylko z wypełnioną po brzegi nienawiścią i rozpaczą skrzywdzoną kobietą. To przerażający miks.
Pojawienie się brata, przestawiło Fergala na wygraną. Nie liczyły się już rany, a odsunięcie od siebie wampirzycy. Niestety na sam koniec musiała jeszcze pociągnąć za spust, kiedy Rekin zdecydował na swój atak. Oślepiony żarłacz działał pod wpływem impulsu, nie wyciągnął konsekwencji. Rozległ się strzał, później drugi... Tył głowy rekina oberwał dwoma kulami. Miał o tyle szczęścia że nie była to broń anty wampirza. Szczęki wciąż się zaciskały, a jeśli rzeczywiście zdążyła go zranić, wgryzie się będzie aczkolwiek zaczął już odlatywać. Strzały w głowę nie są tak wygodne, właściwie bywają zabójcze. Tak czy siak leżał na niej, chociażby mogąc w ten sposób mógł ją powstrzymać przed kolejnymi krokami, które co raz bardziej ją pogrążyły.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Sro Lip 10, 2019 9:05 am

Nie słyszała krzyków ani jęków bólu tego drugiego, Eliasa. Czy to oznaczało, że spudłowała?
Cholera.
Przez to pieprzone światło nic nie widziała, dlatego mogła opierać się wyłącznie na słuchu i ewentualnie węchu. Czuła krwistą, wszędobylską woń Fergala, ale jego brat chyba jednak pozostał nietknięty – to niedobrze.
Z uporem maniaka majstrowała palcami w ranie postrzałowej swojego byłego oprawcy, byleby tylko sprawić mu jak najwięcej bólu i nie dopuścić do jakichś bardziej świadomych działań. Znała go już doskonale i wiedziała, że choć był silny i brutalny, to jednak nieraz działał instynktownie, nie myśląc – i na tym jej teraz zależało.
Zostało jej siedem naboi w pistolecie i małe sztylety. Wiedziała, że Eliasa nie trafi z tej odległości, ale i tak – wystrzeliła na oślep pięć w jego stronę, mimo że najpewniej żaden z nich nie trafił. Chciała, aby wampir musiał ich unikać i ewentualnie zatrzymał się gdzieś w miejscu, zanim do nich dotarł.
Dwoma ostatnimi poczęstowała jeszcze ciało Fergala, mając nadzieję, że to spowoduje w końcu poluźnienie szczęk na jej szyi. Usłyszała i poczuła, że jego brat właśnie do nich dotarł, chyba nawet na nią warknął, chociaż przez te huki nie była pewna.
Kiedy spróbował chywcić ją za ramię, wyszarpnęła z ciała Fergala nożyk, który wcześniej w niego wbiła, i na czuja drasnęła nim dłoń Eliasa – byleby nie ruszał jej ręki. Musiała ochronić ramiona, dlatego jednocześnie zmusiła ciało do tego, aby przewrócić się na bok i położyć na własnej ręce. Mimo że pociągnęła za sobą Fergala, którego szczęki uporczywie tkwiły w jej szyi, to jednak to i tak było lepsze – sama ciągle miała dużo siły, w końcu Rekin nie zdążył jej wcześniej nic zrobić, więc jakoś udało jej się pod nim przeturlikać. Zrzucić go nie zrzuciła, ale nie szkodzi.
Nadal nie wiedziała, czy na ostrzu pozostała jakaś kurara, czy nie, miała jednak nadzieję, że była jej przynajmniej odrobina – wtedy chłopak na parę chwil miałby problem z poruszaniem palcami.
Elias drugą reką wyrwał jej pistolet. Jednocześnie dostała butem w twarz. Aż krzyknęła z bólu, bo Fergal przez to przeorał bardziej jej szyję zębiskami.
Zakpiła jednak w myślach z Eliasa. Szkoda, że spluwa już pusta, mój drogi. Musiała wystrzelać wszystkie naboje, bo inaczej ucieczka mogłaby się nie udać.
Elias nie miał jak wiedzieć, czy i ile pocisków w środku zostało, więc i tak zrobił najrozsądniejszą rzecz, jaką mógł zrobić. Manuela wolała odciągnąć jego uwagę od ostrzy z kurarą, które miała ukryte na ciele – niech zajmuje się bezużytecznym Glockiem, a nie próbuje ją przeszukiwać. Gdyby je znalazł i postanowił zrobić z nich użytek, wtedy byłoby nieprzyjemnie.
Ani drgnij, usłyszała.
W takim razie ani drgnęła. Niech myśli, że się poddaje. Oddychała tylko głęboko, chrapliwie i ze złością, próbowała też cokolwiek wypatrzeć, ale nadal była oślepiona. Pazury miała głęboko zatopione w ranie Fergala.
Sam Rekin oberwał od niej niemałą liczbą kul, w dodatku dwiema w łeb – nawet jeżeli jego wampirza natura pozwoli mu to przeżyć, to i tak przez jakiś czas będzie się musiał kurować.
A już na pewno w tym momencie nie będzie zdolny do logicznego działania.
Poczuła, że uścisk szczęk Fergala zaczął słabnąć – najpewniej Neimiec powoli tracił przytomność. Perfekcyjnie. Po paru sekundach więc, gdy Schlechtowie już pewnie myśleli, że ją unieszkodliwili, odetchnęła głęboko, zamknęła oczy, po czym w ciągu chwil zaczęła się gwałtownie kurczyć i przybierać gołębią postać.
To bolało, przemiana zawsze była bolesna, ale nie miała innej opcji – musiała jak najszybciej wydostać się z tej patowej sytuacji, uciec stąd, zająć się raną na szyi… A potem powrócić, już lepiej przygotowana i wzbogacona o wiedzę, że jest ktoś, na kim Fergalowi zależy.
Nawet jeżeli teraz przegrała, to była cholernie ważna informacja, dla której warto cierpieć.
W mgnieniu oka wydostała się spod – już niezaciśniętych – szczęk Fergala, pozostawiając na jego ustach jedynie posmak krwi i parę piór, po czym zatrzepotała skrzydłami… i jako gołąb wybiła się w powietrze, na oślep. Pod taką postacią była w stanie wydostać się spod jego ciężaru. Poczuła ogromną ulgę, gdy już leżała pod jego ciałem, nie słyszała jego oddechu ani nie czuła jego woni.
Pod Fergalem zostało tylko jej ubranie, dwie komórki, w tym jedna jego, i cztery sztylety wraz z paskami, które miała oplecione wokół nóg. Piąty sztylet nadal tkwił w ciele Rekina.
Gdyby Fergal wiedział, pewnie gryzłby jej rękę, a nie szyję. Z obecną raną, choć niebezpieczną, mogła jakiś czas lecieć – byleby tylko miała sprawne skrzydła, dzięki którym szybko się stąd zmyje. Też była w końcu wampirem, nie wykrwawi się w ciągu kilku minut po przemianie w latającego ptaka.
Czuła, jak posoka zlepiała jej białe pióra. Zaczęła krążyć w różnych kierunkach, co chwilę zmieniając kierunek lotu. Nie widziała, gdzie leciała, ale wiedziała jedno – nie mogła utrzymać prostego toru, bo Elias mógłby znowu w nią czymś walnąć.
Byleby jak najdalej stąd, za jakiś budynek.

Przemiana w gołębia – 1/5

Próba odlecenia z tematu. Jeżeli ani Ferg, ani Elias nie powstrzymają jej w jakiś skuteczny sposób, to zt. na skrzydłach hen daleko w górę i gdzieś za budynki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Pią Lip 12, 2019 8:16 pm

Kto jak kto, ale wampiry poziomu E są najbardziej wyczulone na zwiększone stężenie krwi w powietrzu, na lądzie i w wodzie. Tutejsza jatka tryskała fontannami posoki, do której zbliżały się całymi hordami zgraje zgłodniałych bestii. Inne bardziej lub mniej upodlone, a wśród nich Mike. Moralnie stracony, lecz fizycznie sprawny krwiopijca wyprzedził powolniejszą konkurencję mknąc ku źródła pożywienia. Zawsze istniało ryzyko, że przy olbrzymich ilościach krwi lejących się od prawa do lewa zjawią się niechciani goście. Trzeba było również liczyć się z tym, że powód rozlewu krwi mógł być zabójczy dla większości samozwańczych ochotników. Przeklęty los nie mógł odwieść opętanego umysłu od pola minowego z trzema wampirami, z których dwójka krwawiła, a jeden z nich był w stanie krytycznym. No właśnie, dla kogoś o sprawnych szarych komórkach widok chociażby jednego z nich, w tym przypadku Eliasa, zdrowego jak koń, przytomnego i zapewne uparcie broniącego brata powinien odstraszyć złodziejaszków z kłami.
Umysł nieznajomego mężczyzny zarejestrował kilka ciekawych zdarzeń. Jeden z uczestników bójki przemienił się w gołębia i próbował zwiać. Z drugiego lało się jak z fontanny, a mimo to zębiskami dziabał na oślep. Trzeci przodujący w rankingu najbardziej badassowego typa trzymał w ręku broń kobiety. Kto o zdrowych zmysłach zechciałby wtargnąć do akcji? Jako, że takich zabrakło w tym epizodzie, pojawił się Mike. Niespecjalnie ukrywał swój powód pojawienia się. Rozświetlone szkarłatem ślepia wbijał w najbardziej rannego uczestnika zdarzenia. Fergal. Głód wampira najniższego szczebla rejestrował tylko upływ posoki, aż z krzywym uśmieszkiem oblizał suche wargi. Pobiegł jak najszybciej potrafił do wampirów przeszkadzając wyraźnie w porachunkach. A to dlaczego? Wszedł między Eliasem a uciekającym gołębiem tylko po to, by dopiąć szaleńczego celu każdego głodnego stwora.
-Dzień doberek!
Tuż po tych słowach zechce chwycić poszkodowanego za fraki i pociągnąć ciało kolosa jak najdalej od tego zdrowego typa, by w drugiej kolejności wbić kły w najbardziej krwawiące miejsce. Nie musiałby długo zastanawiać się, gdzie dokładnie zanurzyć ząbki. Przyszła ofiara ociekała krwią, jakby był subtelniejszy, wystarczyłoby zlizać strumienie, a nie dać upust swędzącym kłom.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Czw Lip 25, 2019 8:25 pm

A to suka.
Wciągnął gwałtownie powietrze, odruchowo cofając rękę, kiedy wampirzyca zamachnęła się ostrzem. Cienka, czerwona linia pojawiła się na palcu wskazującym i środkowym. Zacisnął dłoń w pięść, by zaraz potem ją rozluźnić, czując nieprzyjemne mrowienie w okolicy cięcia.
Nawet nie spojrzał na ranę, która tak naprawdę była niczym ważnym. Małe draśnięcie nie mogło powstrzymać Eliasa przed uratowaniem brata. Musiał mu pomóc, nawet jeżeli miałoby to oznaczać śmierć nieznajomej. Wampir nie był zwolennikiem uśmiercania pierwszych lepszych napotkanych osób. W końcu nie wiedział, od czego się zaczęła bójka Fergala i Estery, a jakoś nie potrafił uwierzyć, by to starszy brat był w tej sytuacji prawdziwą ofiarą. Chociaż... To właśnie dziewczyna wydawała się przygotowana na atak. Nikt raczej nie zabiera ze sobą noży i broni palnej na zwykły spacer. Elias nie zauważył, by Rekin przed wyjściem zabrał ze sobą chociażby mały nożyk.
Dziewczyna przestała się ruszać, jednak chłopak nie zamierzał jej wypuszczać, ani tym bardziej pozwolić jej wyswobodzić się i bez przeszkód uciec.
Byłoby to bardziej głupie czy nierozsądne?
Spojrzał w oczy dziewczyny, z lekki zawahaniem naciskając spust.
Spodziewał się usłyszeć głośny, rozdzierający dźwięk towarzyszący wystrzałowi, tymczasem stało się zupełnie nic.
Chyba sobie, kurwa, żartujesz!
Odrzucił niepotrzebny przedmiot, drugą ręką łapiąc za głowę nieznajomej. Zarejestrował przybycie kolejnej osoby, jednak nie miał czasu teraz zabawiać dziwnego osobnika. Obrzucił go jedynie zimnym i nieprzyjaznym spojrzeniem, nim drugą dłoń podłożył pod tył głowy wampirzycy.
Przybyły wampir nie miał możliwości stanąć między nim a Żydówką,* a Elias nie dał najmniejszej szansy na ucieczkę. Szybkim ruchem pozbawił przeciwniczkę przytomności, skręcając jej kark, zanim ta zdążyła zamienić się w gołębia. Dzisiaj nie polata na plażą i nie uleczy swoich ran i złamanego serca.
Sięgnął po nóż, widząc, jak krwiopijca odciąga brata.
No pięknie, kolejna przeszkoda do pokonania.
Wykonał zgrabne cięcie na szyi dziewczyny, znacznie ją uszkadzając. Nie obchodziło go, czy wykrwawi się przed dotarciem do domu - choć jeszcze nie do końca zdecydował, czy w ogóle ją ze sobą weźmie - miała odwrócić uwagę od Fergala, o niekoniecznie mogło się udać, skoro krwawił bardziej niż zarzynana świnia w ubojni.
Odsunął się od bezużytecznej dziewczyny, skupiając uwagę na nowym przeciwniku. Jak wielu spragnionych wampirów przywiedzie tutaj woń krwi? Musiał jak najszybciej załatwić sprawę z głodnym przybłędą i zabrać stąd braciszka. Bez słowa rzucił się w stronę poziomu E z zamiarem wbicia noża w kręgosłup (jeżeli był odwrócony tyłem) bądź w klatkę piersiową w okolice serca (jeśli jednak stał/klęczał przodem do Eliasa).
____

* Mańka leżała pod Fergalem, a Elias trzymał wtedy broń przy jej głowie, więc był tak blisko, że nawet szczeniak nie zmieściłby się między nimi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Gość Sob Lip 27, 2019 8:26 pm

Łaknienie krwi przyćmiewało wszystko, co definiuje zdrowy rozsądek. Nie dość, że biły się trzy wampiry, to jeden z nich topił się we krwi, drugi niebawem dołączył do parady krwawiących wampirów, a trzeci tutaj urządzał. Było źle, a miało być jeszcze gorzej, gdy ten najbardziej zdrów i najbardziej wkurzony trzymał w łapie nóż i z zimnym szałem zechciał odpędzić Mike'a w mało delikatny sposób. Ja wiem, ja wiem, ochrona brata przed jednym z upodleńców to normalność, ale od razu wbijanie noża w ciało?
Wampir poziomu E był na pewno wolniejszy od prawie-że-Szlachetnego, stąd nikła szansa na unik ataku. Akurat stał przodem do Eliasa, gdy ten drugi zamachnął się i próbował zranić tego pierwszego. Wyciągnięte łapy czarnowłosgo z wykrzywionymi palcami musiały cofnąć się odruchowo od celu, gdy sztylet utkwił między żebrami. Teraz to na bank musiał zaspokoić głód, skoro lała się świeża krew. Jak poparzony odskoczył od dwójki braci i przez przekrwione oczy spod grzywki łypał złowrogo. Za sobą już słyszał nadchodzącą hordę jemu podobnych krewniaków, dlatego musiał zadowolić się tym, co zostało. Wykorzystał moment, gdy Elias odsunął się od nieprzytomnej dziewczyny i pochwycił ją w ramiona chcąc zwiać z jedzeniem. Nóż dalej tkwił w klatce piersiowej i wcale nie zamierzał go wyjmować. Przed oczyma miał tylko jeden cel. Zjeść dużo krwi. Manuela musiała wystarczyć, ale nie tutaj dokona się konsumpcja. Po drodze będzie zlizywać posokę tryskającą z szyi dziewczyny ładując sobie baterie na ucieczkę.

* tutaj nie wiem czy mogę zmienić temat, jak tak to z dziewczyną
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obszary trawiaste. - Page 2 Empty Re: Obszary trawiaste.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach