Rynek

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Rynek Empty Rynek

Pisanie by Gość Sro Paź 24, 2012 1:12 pm

Choć miasteczko jest niewielkie, może się poszczycić urokliwym rynkiem, miejscem spotkań zarówno mieszkańców, jak i przyjezdnych gości. Jest to kwadratowy, brukowany plac, otoczony starymi kamienicami i malutkim, zabytkowym kościołem. W podcieniach pootwierano mnóstwo nastrojowych, acz zazwyczaj świecących pustkami kawiarenek, kilka restauracji i parę sklepów. Centralną część rynku stanowi piękna fontanna, ufundowana przez radę miasteczka kilka lat temu. Wokół niej usytuowane są ławki i odrobina zieleni. Pomimo kilku lamp, stojących w narożnikach placu, po zmroku jest tu raczej ciemno i mniej przyjemnie.
Obok rynku przechodzi główna droga, z kolei między kamienicami ciągną się wąskie uliczki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Sob Lis 28, 2015 12:37 pm

Louisa miała bardzo złe przeczucia... Było już po północy, a dopiero teraz wracała do domu. Dzisiejszy dzień był kolejnym ze złą passą. Pierw rano zaspała na zajęcia, zatem musiała się spieszyć, żeby ze swojego rodzinnego domu dotrzeć do Crossa. Zresztą była to już kwestia czasu. Musiała jedynie porozmawiać ze swoim ojcem o swojej przyszłości. Chciała stąd wyjechać na studia, do Francji. Wrócić do drugiej ojczyzny, za którą tęskniła. Nie wiedziała tylko, co na to wszystko ojciec. Miała tylko nadzieje, że pozwoli jej spełnić swoje marzenie i zostać medykiem. Chciała być lekarzem i ratować ludzkie życie. W Oświacie nie była przecież łowcą, który latał bez sensu z bronią po mieście i strzelał do poziomów E, by ich zlikwidować. Zajmowała się rannymi łowcami lub czasem wampirami. W końcu nie ważne, jaka rasa, medyk jest po to, aby ratować życie. Choć czasami gryzło się to z jej niechęcią do krwiopijców. W życiu naprawdę się wiele wycierpiała. Jak nie przemiana w wampira, to tortury na bracie i niej samej z rąk Testamenta i Samuru. Miała nawet przyjemność walki z Testamentem. Rozerwał ją od środka... gdyby nie fakt, że była wówczas wampirzycą, nie przeżyłaby. Na dodatek była jeszcze oblubienicą Barabala, potężnego szlachetnego i nie miała jak się z tego wyrwać. Musiała wreszcie "kazać" szlachetnemu zdobyć krew dla brata, bo ile mogła tak czekać? Nie ufała mu na tyle, by czekać i kwitnąć, aż ten łaskawie zdobędzie krew dla Zacka.
Po zajęciach w Akademii odwiedziła jeszcze Oświatę, a raczej wpadła zobaczyć, co się dzieje ciekawe w skrzydle szpitalnym. Nie ukrywała cichej nadziei na ujrzenie Jamesa. Mężczyzna jednak chyba naprawdę opuścił już Japonię i zamierzał więcej do niej wracać... Cierpienie pierwszej miłości było zawsze najboleśniejsze, ale cóż mogła wiedzieć o miłości? Była zakochana tylko raz. W Jamesie...
Po wizycie w punkcie szpitalnym, udała się jeszcze do miasta, aby się nieco zrelaksować. Poza tym musiała kupić jedzenie dla kota, a także coś dla siebie na kolację. Wątpiła, aby tego wieczora do domu zawitał wreszcie ojciec albo brat... Z tego wszystkiego spóźniła się na bus po dwudziestej, więc musiała czekać półtorej godziny na następny, który dojeżdżał jedynie do miasteczka poza miastem. Jak pech, to pech! Ze wszystkimi tobołami czekała na przystanku. Była zmęczona, nie chciała dźwigać tych toreb i dlatego nie poszła nigdzie w cieplejsze miejsce. Nie ma co ukrywać, że zmarzła...
Wreszcie doczekała się tego cholernego busa. Była drugą pasażerką. Kiedy wsiadała, mężczyzna uważnie się jej przyjrzał. Wyglądał jak narkoman. Blada skóra, cienie pod oczami, na twarzy malowało się wieczne zmęczenie... Już wiedziała, że ma do czynienia z wampirem; nerwowo się oblizywał. Usiadła jak najbliżej kierowcy, mając nadzieję, że akurat ten wampir należy do spokojniejszych i nie atakuje każdego, napotkanego człowieka... Oczywiście wyszukała z torby swoją broń anty-wampirzą i schowała go do kieszeni swojego jesiennego płaszcza, aby mieć go pod ręką w razie potrzeby. Odkąd istnienie wampirów wyszło na światło dzienne, krwiopijcy stali się bardziej bezkarni. Czasami miała wrażenie, że Oświata dosłownie nic nie robi! Wystarczyło, że odszedł Marcus i jej ojciec ze stanowiska dowódcy, a już zaczęły się dziać takie rzeczy.
Podróż do miasteczka trwała ponad godzinę. Louisa nie wiedziała dokładnie ile, ponieważ nie zerknęła na zegarek, kiedy wysiadała z busu. Nim drzwi pojazdu się za nią zamknęły, wysiadł także ten pasażer. Dziewczyna nie denerwowała się jeszcze. Przecież był to ostatni przystanek na tej trasie... Teraz czekała ją dłuższa podróż do domu... laskiem, ciemnym. Torby zaczynały jej ciążyć, w dodatku ten dziwny typ szedł za nią i najwyraźniej nie zamierzał za szybko odpuszczać. Słyszała jego dyszenie. Miała wrażenie, że w pewnym momencie poczuła jego lodowaty oddech i trupi odór! Gwałtownie się więc ku niemu odwróciła, z wściekłym wyrazem twarzy ale... jego nie było. Odetchnęła z ulgą. Najwyraźniej wampir postanowił dać jej spokój, albo wracał do swojego... leża, domu, lepianki, czy gdzie tam mieszkał. Mógł nawet mieć swoją mogiłę, a Louisę to w ogóle nie obchodziło!
Dziewczyna się odwróciła i... wpadła na prześladowcę. Krzyknęła z przerażenia. Jeszcze przed chwilą miała nadzieję, że ten dał jej po prostu święty spokój! Ale nie! Wampir postanowił wykorzystać jej odwrócenie, by zaatakować ją od tyłu. By umożliwić sobie jakoś obronę, rzuciła w wampira swoimi zakupami. Oczywiście nie powaliło to bestii, ale uwolniła sobie ręce i dało czas do sięgnięcia po broń. Krwiopijca najwyraźniej chciał zaatakować dziewczynę jakąś mocą psychiczną, bowiem obrączka, jej artefakt, zaczął świecić, chroniąc ją. Jednak nie na długo... Gdy wampir zdał sobie sprawę, że jego telekineza nie działa, wściekł się. Obnażył wściekle kły. W tym samym czasie dziewczyna już celowała w niego odbezpieczoną broń. Oddała strzał w momencie, kiedy wampir zamachnął się. Uderzył ją szponami w klatkę piersiową, a sam pocisk trafił wampira w otwartą dłoń. Uderzenie wampira oszołomiło Louisę i aż zabrakło jej powietrza, więc zaczęła się dusić. Nie mogła się nawet skupić na tyle, aby wspomóc się magią leczniczą. Była w czarnej dupie...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Isao Pon Lis 30, 2015 11:35 am

W jednym się zgadzali - Isao również uważał, że odkąd Marus przestał być dowódcą - Oświata podupadła. Choć czy to na pewno była wina dowódcy? Już za czasów Marcusa łowcy bywali mało efektowni. Problem polegał chyba w ich podejściu do tego wszystkiego, w ich podświadomości. Prawdopodobnie juz odgórnie nastawiali się na to, że nigdy nie uda im się wygrać z Samuru i ogólnie z Kuroiaishita'mi, a także zaprowadzić porządku w mieście. Odgórnie nastawiali się na porażkę. I dlatego rzeczywiście nie potrafili wygrywać. Isao natomiast zawsze chciał dołączyć do łowców. Był jednak taki problem, że wielu z nich nie akceptowało wampirów do tego stopnia, że nigdy w życiu nie zgodziliby się na współpracę z jednym z nich. I choć Isao miał świadomość tego, że prawdopodobnie łowcy potrafili przemieniać wampiry w ludzi, szczerze bał się tego. Wiedział jak bardzo okrutne stały się wampiry. Żyjąc całe życie jako jeden z nich, gdyby nagle stał się człowiekiem - z pewnością byłby łatwym celem, pierwszym do zabicia. A przecież kiedyś tak bardzo chciał stać się człowiekiem. I być u boku Madeline - siostry Marcusa.
Teraz Isao łapał wampiry na własną rękę. Nie miał oporów przed zabijaniem tych, którzy na śmierć zasługiwali. Niegdyś nigdy by się tego nie dopuścił. Tak dobry, tak empatyczny, w życiu nie zabiłby nikogo, nawet jeżeli byłby to krwiożerczy wampir, który pierwszy by go zaatakował. Jednak ta młodzieńcza naiwność zniknęła gdzieś, być może bezpowrotnie. Życie doświadczyło go już na tyle, że najwyraźniej zmądrzał. I teraz on również polował na wampiry, które zwróciły jego uwagę swoimi występkami. Bez łowców, bez współpracy z nimi, choć Ci zapewne dawno już zauważyło, że ktoś likwiduje niektóre ich cele. Był szybszy, był uzbrojony w wiele przydatnych cech i umiejętności. A przede wszystkim - był wampirem. Który wampir pomyślałby, że jeden z nich zechce go zabić? Miał więc również coś, co zwało się elementem zaskoczenia.
Odkąd w centrum zaczęły dziać się dziwne rzeczy, Isao nie mógł wrócić do własnego mieszkania. Zrezygnował z szukania mieszkania w mieście, bowiem dziwne opary, które pojawiły się w centrum mogły rozprzestrzenić się na większą część miasta. Udał się więc do tego miasteczka i wynajął poddasze u pewnych starszych, sympatycznych ludzi. Dobrze mu to robiło, gdy mógł odpocząć z dala od tego miasta. Często robił sobie spacery, czy to za dnia, czy to nocą.
Tym razem również wybrał się na spacer. I właśnie podczas niego zauważył dziwną sytuację nieopodal przystanku autobusowego. Bystry, wampirzy wzrok dostrzegł z daleka wampira, uważnie wpatrującego się w samotnie wysiadającą z autobusu ludzką dziewczynę. Znał tego wampira, już wcześniej podejrzewał go o różne występki. Postanowił więc śledzić ich, zachowując ostrożną odległość. Jak zawsze miał przy sobie katanę. Szedł więc za nimi, uważnie obserwując poczynania krwiopijcy. I nie pomylił się, bowiem ten wkrótce zaatakował dziewczynę. Isao nie zdążył zareagować, chroniąc ją przed atakiem. Wkrótce dookoła rozniósł się zapach jej krwi. Poniekąd było to dobre, bo przeslaniał on zapach Isao, który mógł zostać dostrzeżony przez wampira, który atakował Louisę. Ten zresztą wpadł w taki szał, że nie był w stanie go także wysłyszeć.
Nim zaatakował Louisę po raz kolejny, coś przeszyło go od tyłu. Ostrze przebiło jego serce i klatkę piersiową, wychodząc na wylot.
- Idź tam, gdzie Twoje miejsce, bestio. - rozległ się męski głos. A potem wampir zamienił się w kupkę prochu, którą można było zdeptać niczym niechciane mrowisko. Okapturzony blondyn zaraz zjawił się przy dziewczynie. - Hej! Nic Ci nie jest? Oddychaj, żyj! Nie po to Cię ratowałem, abyś mi teraz umierała! - krzyczał do niej, wyraźnie spanikowany. Rany nie wyglądały na głębokie, ale dziewczyna się dusiła, a on nie wiedział co zrobić. Czy powinien ją wziąć na ręce i w pośpiechu zanieść gdzieś? Tylko gdzie? Był tu jakiś medyk? Był tak spanikowany, że pomimo głodu, zdawał się wcale nie zwracać uwagi na zapach jej krwi.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Wto Gru 01, 2015 2:56 pm

Louisa wiedziała, że w Oświacie działo się źle. Nie chodził o małe zaangażowanie łowców, ale chaos jaki powstał przez kolejną zmianę dowódcy. Pojawiły się całkiem nowe wizje, pomysł na broń, zmechnizowanie samych ludzi oraz broni. Ujednolicenie wszystkiego i przy okazji zabicie talentów poszczególnych łowców, aby stworzyć… armię. Louisie się to nie podobało, szczególnie, że młodych w ogóle nie szkolono. A w Oświacie dominowali młodzi i niedoświadczeni łowcy. Dlatego też dziewczyna zdecydowała się na ścieżkę medyczną. Poza tym wiedziała także, że mimo swojej ogromnej niechęci do wampirów i nienawiści do poszczególnych, wybranych osobników krwiopijców. Ciężko nie nienawidzić wampirów z rodu Kuroiaishita i im podobnych… Jej nienawiść była uzasadniona, ponieważ wiele przeżyła z łap tych oprawców.
Louisa wiedziała, że Oświata nie życzy sobie współpracy z wampirami. Jej ojciec, Gerard, chciał współpracować z poniektórymi wampirami, między innymi z Isao czy Yuki, jako że faktycznie wyróżniali się na tle innych krwiopijców. Oczywiście nie mógł powiedzieć, że im ufa, wampirom nie można ufać w takim samym stopniu, jak i ludziom. Jednak dowódca znów się zmienił, Gerard nie zdążył niczego wprowadzić i znów zaczęło dziać się źle. Wiele pozmieniano w samej strukturze Oświaty i Louisa po prostu machnęła na to dłonią…
Dziewczyna nie wiedziała, że obserwuje ją i drugi wampir. Tyle że ten drugi czaił się niczym anioł stróż, pilnując, czy aby pijawka nie zamierzała jej zaatakować. Dziewczyna była pewna, że śledzący ją wampir w końcu zaatakuje, ale nie miała przecież większych szans na pokonanie wampira krwi C. Mogła go jedynie postrzelić i osłabić, bo przecież nie trafi od razu w jego serce czy głowę. Nie ma aż takiej celności czy szybkości jak na przykład jej ojciec. Zresztą nie ma co porównywać starego łowcę z dwudziestoletnią dziewczyną…
Dziewczyna zaczęła się dusić, ponieważ nie mogła złapać powietrza. Wampir mógł to wykorzystać, jej nieuwagę, jednak nie zrobił tego… został rozcięty na pół. Śladowa ilość krwi trysnęła na Louisę, nieco też dostało się do jej ust. Zaczęła dodatkowo kasłać, żeby pozbyć się tego dziwnego, wampirzego posmaku posoki. Nie miała poważnych obrażeń, a przynajmniej na tyle, aby umrzeć. Uderzenie wampira było jednak powalające, nic zatem dziwnego, że dziewczyna wylądowała na ziemi, usiłując złapać oddech. Gdyby nie było jej wybawcy, mogłaby użyć swojej magii, ale taka ingerencja w tej sytuacji odpadała. Może i świat wie już o wampirach, ale o łowcach, którzy posługują się „mocami nadnaturalnymi” wiedzieć nie muszą.
Wreszcie się uspokoiła i mogła normalnie oddychać. W miarę normalnie. Cios był tak silny, że obtłukła sobie nawet żebra, więc oddychanie było bolesne. Zmacała się nawet pobieżnie po ranie.
– Dzię…kuję. Mam... problem z odd…ychaniem. Żebra…
Z mówieniem jak widać też. Nie chciała się nadwyrężać i musiała oszczędzić jak najwięcej sił. Ale jak tutaj dotrzeć do domu? Miała jeszcze kawałek drogi!
– Mógłby mi… pan pomóc… dotrzeć do…do…mu?
Nie wyglądał staro, żeby nie było! Po prostu był starszy od niej, zatem nie wypadało mówić „per Ty”, szczególnie, że to Japonia. Uszłoby to za wielki nietakt. Jasny płaszczyk był już od góry cały we krwi. Louisa starła także krew z twarzy.
– Wampiry… zaczęły się… panoszyć…
Aż pokręciła głową, nie wiedząc, że jej wybawcą był… wampir. Nie przyglądała mu się przecież zbytnio, a było na tyle ciemno, że nie zauważyła jego bladości. Za to był naprawdę ogromnym facetem! A wyglądał tak łagodnie… W dodatku poprosiła nieznajomego o pomoc w dotarciu do domu! Naprawdę, nic dziwnego, że przyciągała same kłopoty…
Otworzyła swoją torbę i schowała broń anty-wampirzą. Jeśli Isao miał z nią kiedykolwiek do czynienia, mógł rozpoznać ją, kiedy postrzeliła dłoń wampira. Takie rany nie robią zwykłe kule… Wyjęła strzykawkę, żeby zrobić sobie zastrzyk przeciwtężcowy. Nigdy nie wiadomo, w czym babrał się ten cholerny wampir, a Louisa wolała nie ryzykować. Podwinęła rękaw płaszcza, który swoją drogą nadawał się już jedynie do wyrzucenia, i wbiła igłę w skórę nad łokciem, w żyłę. Skrzywiła się, bowiem nie był to przyjemny zabieg…
– Zastrzyk… przeciw…tężcowy.
Żeby nieznajomy nie myślał, że spotkał na swojej drodze ćpunkę, co w żyłę wali!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Isao Sro Gru 02, 2015 9:45 pm

Starał się być dla niej aniołem stróżem, który uchroni ją przed atakiem, ale nie zdążył zareagować w porę. Później zapewne będzie pluł sobie za to w twarz, przeklinając swoją głupotę, bowiem mógł go zabić od razu, tym samym oszczędzając dziewczynie szoku, strachu i bólu. Całe szczęście jednak zdążył uchronić ją przed śmiercią, jaka niechybnie czekałaby ją, gdyby Isao nie zareagował w porę. Nic takiego jednak się nie stało. Louisa upadła na ziemię, zszokowana, wystraszona, zraniona i w efekcie także nie mogąca złapać oddechu. A wampir? Wampir został przebity ostrzem na wylot (nie przecięty na pół, to nie w stylu Isa taki bałagan robić :> ), po czym padł na ziemię i przemienił się w proch. Krew trysła, brudząc przy tym nieco, jednak nie było jej tak dużo, bo nim zdążyło się jej przelać więcej, wszystko co kiedyś można było nazwać wampirem, przemieniło się w kupkę  pyłu.
Wtedy dopiero Takei mógł się zająć dziewczyną. Spanikował gdy dostrzegł, że była zraniona, a w dodatku nie potrafiła złapać oddechu. Byli tak daleko od miasta, a on tak słabo znał tą małą wioskę... Nie wiedział co zrobić, jak jej pomóc, gdzie ją zanieść. Ale, całe szczęście, Louisa uspokoiła go, odzywając się. Spojrzał na nią zmartwiony, przejęty i spanikowany, czego dziewczyna nie mogła ujrzeć dokładnie przez panujący dookoła mrok. Ale może po części coś udało jej się odczytać z jego twarzy? Z tak łagodnej, dobrej twarzy wampira bardziej empatycznego niż niektórzy ludzie.
- Cii... Nie mów nic już. Nie trzeba, nie nadwyrężaj się. - uciszył ją, widząc ile wysiłku sprawia jej mówienie oraz jaki ma przy tym wyraz twarzy. On w ciemnościach widział doskonale, tak więc dostrzegł grymas bólu, który się wtedy u niej pojawił. - Do domu? A nie lepiej do szpitala? Do medyka? Gdziekolwiek, gdzie ktoś się Tobą zajmie? - spytał zmartwiony, kompletnie nie zwracając uwagi, że powiedziała na niego per "pan", choc nie bardzo lubił być tak nazywany. Nie było to teraz ważne. Poza tym, rzeczywiście wyglądała na sporo młodszą od niego. A w dodatku nie znała jego imienia.
- Zgadzam się, całkowicie się zgadzam. Ale w takim razie to cholernie niebezpieczne, a wręcz podchodzące pod głupotę, by chodzić po nocy samej. Zwłaszcza w takich miejscach. - zwrócił jej uwagę. Już miał wziąć ją na ręce, kiedy dostrzegł, że dziewczyna pakuje rzeczy. Oczywistym było, że zauważył specyficzną broń, należącą do łowców. Oczywistym było, że ją poznał. Madeline też taką posiadała jako siostra dowódcy łowców. Ale co jej to dało? Równie niewiele jak Louisie, a w efekcie zniknęła bez śladu, doprowadzając całą rodzinę, a także zakochanego w niej Isao do rozpaczy.
Posłał jej pełne zdziwienia i niezrozumienia spojrzenie, gdy wyjęła strzykawkę. Nie bardzo wiedział o co chodzi, ale nim zdążył o cokolwiek zapytać - sama udzieliła mu odpowiedzi. Pokiwał głową bez słowa i zajął się w tym czasie zbieraniem jej rozsypanych dookoła zakupów, którymi rzuciła w wampira, gdy ten ją zaatakował. Gdy tylko skończył i gdy ona skończyła robić sobie zastrzyk, natychmiastowo i nie pytając się jej o pozwolenie, wziął ją na ręce, na brzuchu kładąc ją siatkę z zakupami, rzucając przy tym ciche ,,trzymaj, by nie spadło".
- No to prowadź. - odezwał się i ruszył z miejsca pospiesznie. - Swoją drogą... jesteś medykiem, czy coś? Bo to chyba niezbyt normalne, by ktoś nosił przy sobie strzykawki. - spytał po drodze. Mógł biec, ale nie chciał sprawić jej bólu. Niósł ją tak, aż nie dotarli do jej domu. Swoją drogą, Louisa chyba ciągle była w szoku spowodowanym tym, co się stało. Jemu to było na rękę, bowiem nie pytała go o nic niewygodnego. A przecież mógł ją zastanowić fakt, że pojawił się pzy niej i zabił wampira. Był łowcą, którego nie znała? Bo jaki normalny człowiek biega z kataną i zabija krwiopijców?
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Sob Gru 05, 2015 11:27 am

Nawet wampiry nie mogą być idealne pod każdym względem. Chciał dobrze, ale przecież nie wiedział, w którym momencie wampir zaatakuje dziewczynę. Louisa bynajmniej nie była w szoku czy strachu. Owszem, bolało ją, w końcu nie była ze stali i cierpiała, odczuwała ból. To świadczyło jedynie o tym, że wciąż żyje i jest człowiekiem. Miała już tę nieprzyjemność bycia krwiopijcą i był to przerażający okres w jej nastoletnim życiu. Do dziś miewa koszmary i budzi się z krzykiem na ustach, w zmiętej pościeli, zalana potem, w pustym i chłodnym domu. Dość sporym domu, trzeba przyznać. Nie bardzo chciała wracać do Akademii, która nie była wcale taka bezpieczna, jak obiecywał Cross. Teraz nawet nie było już Crossa. Na terenach szkoły zaatakował ją Testament, który ponoć nie miał wstępu do szkoły. Nigdzie już nie czuła się bezpiecznie, może oprócz Oświaty, która była silnie strzeżona potężną magią, gdzie żaden wampir się nie przeciśnie.
W tym mroku widziała jedynie jasną czuprynę, spozierającą spod ciemnego kaptura, jaki miał zarzucony. Cień kaptura padał na jego twarz, a oświetlenie tego miejsca było naprawdę niepozorne, to jednak widziała doskonale jego twarz – efekt uboczny odzyskania człowieczeństwa. Było to przerażające, jednak można powiedzieć, że zawdzięcza coś z tej przemiany w „potwora”: lepszy słuch i wzrok oraz wyglądała nieco młodziej i możliwe, że ten efekt będzie jej towarzyszył. Ciało będzie się naturalnie starzało, jednak komórki będą nieco młodsze, dzięki czemu będzie wyglądała o wiele lepiej, niż w rzeczywistości powinna… Ale czy myślała o sobie za dwadzieścia, trzydzieści lat? Wiedziała, że nie przeżyje tyle. Ojciec był łowcą wampirów, który naraził się wielu wampirom, poszukującym teraz zemsty. Poza tym wykończyć mógł ją Barabal… jednym machnięciem dłoni, gdyby miał taki kaprys. A w końcu przecież się nią znudzi. Cóż z tego, że ucieknie na drugi koniec świata za pieniądze ojca? Barabal i tak ją znajdzie… nawet jeśli zakopałaby się głęboko w pohitlerowskim bunkrze na dolnym śląsku.
Pokręciła przecząco głową. Szpital nie był dobrym pomysłem. W szpitalu roiło się od wampirów, poza tym… nad miastem unosił się dziwny gaz.
– Nie, w szpitalu są wampiry. A w mieście unosi się ten dziwny gaz. Zajmę się sobą sama, znam się na tym.
Opatrywała już wiele raz ciętych, głębokich i płytkich. Odkąd pamiętała zajmowała się rozwlekłymi ranami ojca-łowcy. Zajmowała się także jego ranami postrzałowymi, wyciągała kule i nawet nie drasnęła żadnej żyły.
– Doskonale o tym wiem. Ale przymierać w domu z głodu nie zamierzałam, a ostatni autobus mi uciekł, więc musiałam czekać na ten…
Nie lubiła, kiedy ojciec jej zwracał na to uwagę. A tym bardziej obcy mężczyzna, choć była mu wdzięczna za uratowanie życia. Właściwie zawsze ktoś ją ratował z opresji. Pamiętała do dziś, jak James ją uratował… od tego zaczęła się ich miłość. Miłość, która nie miała żadnej przyszłości. Ona miała siedemnaście lat, a on… prawie czterdzieści. Niemalże jak miłość Isao do Madeline – on był wampira, a ona człowiekiem, na dodatek… łowcą. Dwie rasy sprzeczne sobie. Między nimi powinna się rodzić nienawiść i niechęć, ale widać, że nie każdy wampir jest brutalny i zły, a nie każdy łowca pragnie jedynie mordować. Jak widać obie rasy potrafią kochać, niezależnie od konwenansów…
Podziękowała za zebranie rozrzuconych zakupów. Niektóre rzeczy nie nadawały się jedzenia jak ośmiorniczki, które się rozsypały po ziemi, bowiem pękła torebeczka, w której były; podobnie było także pomidorkami i kabaczkami. Reszta jakimś trafem przetrwała.
Skrzywiła się nieco z bólu, kiedy wampir wziął ją na ręce. Wiadomo musiał ją nieco „złożyć”, przez co powstał zacisk na ranie. Nie zamierzała się jednak szarpać z jego ramion, jak głupia nastolatka. Wiedziała, że o własnych siłach doszłaby do domu nad ranem, ledwo żywa przez utratę krwi. Podziękowała mu jedynie za dobroć także i uśmiechem. Trzymając na brzuchu torbę, z dala od rany, prowadziła swego wybawcę do domu.
– Kształtuje się na lekarza. Mam spore doświadczenie w opatrywaniu ran.
Omal się nie wygadała, że zajmowała się ranami ojca… Wolała nie rozpowiadać o istnieniu łowców.
– Rety, ale pan zmarzł! Poczęstuję pana herbatą w domu!
No przecież biedak zmarzł! Był taki… chłodny. Nie pomyślała, że uratował ją wampir przed wampirem…

zt x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Sro Gru 16, 2015 8:11 pm

Arielle z ciekawością rozglądała się po niedużym rynku. Nigdzie się nie spieszyła. Była sama w obcym mieście i wierzcie lub nie, ale to był najpiękniejszy dzień w jej życiu (jak dotąd). Choć była sama, nie czuła się samotna. Sporadycznie mijały ją grupki młodych ludzi w stanie upojenia alkoholowego. Był to dość zabawny wygląd. Jedni krzyczeli inni śpiewali jeszcze kolejni potykali się o własne nogi. A ona? Ona szła, podziwiając wszystko dookoła. Cieszyła się wolnością, możliwościami. Po raz pierwszy od siedemnastu lat mogła robić to, co chciała. Po raz pierwszy nie była zdana na humorki matki, które zmieniały się niczym w kalejdoskopie.  Nie trudno było przyzwyczaić jej się do nowej sytuacji. Już jutro miała być tam, gdzie jej marzenia wreszcie miały szansę się spełnić. A dziś? Dziś była tu. Podziwiała piękno miasteczka po zmroku. Gwiazdy migotały na niebie niczym psotne iskierki sztucznych ogni. Powinna się zastanowić nad zarezerwowaniem jakiegoś pokoiku na dzisiejszą noc, ale póki co nie miała do tego głowy. Była zbyt zachwycona pięknem tej chwili. Chciała czerpać z tego momentu tyle ile się dało. Nic innego dziś nie miało dla niej znaczenia. Jakiś pijak zatoczył się i wpadł na nią. Zaskoczona dziewczyna klapnęła na ziemię. Poczuła nieprzyjemne pulsowanie biodra na które upadła, z pewnością nic poważnego jej się nie stało, ale uniesienie swych zacnych czterech liter z posadzki może zająć jej trochę czasu.
-Nic się nie stało - powiedziała sarkastycznie do mężczyzny, który nawet nie przeprosił.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Pią Gru 18, 2015 12:44 am

Kolejny spacer i kolejne poszukiwanie czegoś ciekawszego do roboty. Choć tym razem Hadrian liczył na coś wychodzącego poza ostatnio doświadczane przez niego schematy. Może miał pecha, może w tych okolicach była to jakaś tradycja, o której wampir nie miał zielonego pojęcia. Nie czuł się jednak z tego powodu mocno zrezygnowany. To by było nie w jego stylu.
Wykazując się odrobiną sprytu, wampir postanowił podejść do problemu z innej strony. Dziwne sytuacje przytrafiały mu się w miejscach oddalonych od cywilizacji. Toteż nietrudno wydedukować, że wystarczy zmienić theme wybieranych lokacji. Najlepiej na takie, gdzie spotkanie innego człowieka (czy też wampira) było niemalże nieuniknione. Niestety klasyczny wypad na miasto wydawał się zbyt mało nieszablonowy, więc ta opcja domyślnie odpadała. Na szczęście nawet poza Yokohamą da się znaleźć jakąś inną, mniejszą, ale zaludnioną jednostkę osadniczą.
Czerwone oczęta wampira z widocznym entuzjazmem przeskakiwały z jednego przechodnia na drugiego. Wioska wydawała się idealnym miejscem. Zbiorowisko ludzi było znacznie mniejsze niż w mieście, a atmosfera wydawała się bardziej leniwa. Być może była to wina nadchodzących świąt, jednak rzeczywisty powód był tutaj nieistotny. Istotne było znalezienie sobie kogoś do pogadanki. Lub czegoś więcej.
Rynek wydawał się najlepszą lokalizacją. Białowłosy sprawnie wymijał przechodniów, zaszczycając ich jednak krótkim spojrzeniem i uśmiechając się nieco szerzej, gdy akurat zerkał na jakąś urodziwą niewiastę. Taki odruch. Sam jednak bez powodu nie nawiązywał jeszcze z nikim kontaktu. Wolał pierw się rozejrzeć, choć jakby w trakcie został zaczepiony, to nie miałby nic przeciwko. Byle nie był to jakiś żul dopytujący się o dofinansowanie na kolejną flaszkę. Ktoś taki raczej nie mógł być godnym rozmówcą.
Do głowy białowłosego przyszedł pomysł, by dokonać jeszcze zwiadu w którejś z pobliskich kawiarni. Raz już w ten sposób znalazł sobie kogoś do krótkiej pogadanki, więc ta taktyka miała pewną skuteczność. Niestety, albo stety, nim Hadrian skierował swoje kroki do pobliskiego lokalu gastronomicznego, rzuciła mu się w oczy pewna czerwonowłosa niewiasta, która obecnie zajmowała się siedzeniem na zimnym podłożu. Mogła mieć do tego jakieś mniej lub bardziej logiczne powody, w końcu to kobieta, jednak bohater uznał to też za doskonały pretekst, żeby zagadać.
Wampir zbliżył się na jakiś metr przed nieznajomą i ukucnął przed nią, opierając przedramiona o swoje uda. Uśmiechnął się też nieznacznie szerzej, chyba chcąc zaznaczyć w ten sposób swoje pokojowe zamiary. Choć mogło to być inaczej przyjęte przez dziewczę. Opierając się na zachowaniu nieznajomej, do jakiejś tragedii nie doszło, więc Ruthven mógł raczej podejść do sprawy dość luźno.
- Panienka jest taka gorąca, że musiała się schłodzić na zimnej ziemi, czy po prostu się jej nogi poplątały? - Przechylił głowę lekko w bok i puścił oczko, zaznaczając żartobliwość swojej wypowiedzi.
Nie zważał na słowa, nie czując zbytniej potrzeby. Najwyżej spróbuje z kimś innym, jeżeli taki sposób rozpoczęcia rozmowy nie przypadnie do gustu czerwonowłosej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Pią Gru 18, 2015 3:14 pm

Ariele męczyła się jeszcze przez jakiś czas, ale uniesienie się z posadzki mając na nogach szpiki było zadaniem wręcz niewykonalnym. Gdy nieznajomy mężczyzna o zawadiackim wyglądzie podszedł do niej, na jej policzki wypłynął szkarłatny rumieniec. Nagle stan jej perfekcyjnie umalowanych paznokci od stóp stał się zadziwiająco ciekawy. W końcu ONA księżniczka, przyszła królowa jednego z największych i mających największe znaczenie państw leżała wyciągnięta na chłodnej ziemi. Musiała przyznać, że pomimo iż sytuacja nie była wesoła, uwaga nieznajomego była całkiem zabawna. Mimowolnie zaśmiała się cicho.
-Z tej perspektywy gwiazdy, które tak cudownie rozświetlają nocne niebo wyglądają jeszcze piękniej- wybrnęła dyplomatycznie, posyłając subtelny uśmiech.
-Chcesz się przyłączyć? -zażartowała i ułożyła się tak, jakby na prawdę jej celem była obserwacja ciał niebieskich. Wiele osób mogłoby uznać ją za wariatkę niespełna rozumu, a w najlepszym przypadku za pijaną, ale jakoś nieszczególnie ją to interesowało. Gwiazdy rzeczywiście były piękne. Czuła się jak wtedy, gdy wieczorami wynosiła koc do ogrodu i rozkładała na mięciutkiej trawie. Rozglądała się wtedy po nocnym niebie szukając konstelacji.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Wto Gru 22, 2015 1:20 am

Reakcja czerwonowłosej napawała optymizmem. Jakby Hadrian trafił na kobietę bardziej poważną, to zapewne już albo dostałby z liścia, albo zostałby zwyzywanym. Taki scenariusz nie przypadłby bohaterowi do gustu, gdyż do wszystkiego doszłoby publicznie, a raczej o takich scenach - i ich uczestnikach - ludzie niełatwo zapominają. W efekcie niewiasta musiałaby odpokutować, prędzej czy później, za napsucie krwi wampirowi, a tego nikt by nie chciał.
Szczęście jednak sprzyjało i Hadrianowi, który widocznie nie będzie musiał się stresować, i czerwonowłosej, której nie groziło zostanie pożywką dla kruków.
Białowłosy uznał odpowiedź wampirzycy za wymyśloną na szybko wymówkę, by nie musieć się przyznawać do własnego gapiostwa. Lub chcąc się pozbyć nieznajomego. Nie miał jej tego za złe. W sumie to nie miał prawa, bo nawet nie znał prawdziwego powodu, dla którego siedziała na ziemi, a to mogłoby zmienić jego podejście. Pewnie nieznacznie, ale jednak.
- Jestem dość wygodnicki i nie uważam, by widok gwiazd był wystarczającą rekompensatą za mój przemrożony tyłek - westchnął, choć dalej się uśmiechał.
To nie był ani czas, ani miejsce, żeby ziębić sobie cztery litery dla jakichś świecących kropek na niebie. Szczególnie, gdy wokół byli inni ludzie. Na osobności, w innym miejscu i przy zwiększonym komforcie - czemu nie? Ale obecne okoliczności nie sprzyjały.
- To ja sądziłem, że panience się coś stało i że będzie to wyśmienity powód, żeby się poznać. A panienka sobie tylko gwiazdy podziwia. Mój błąd. - Wzruszył ramionami, lecz wnioskując po jego ironicznym tonie, nie był jakoś specjalnie zawiedziony, a na pewno nie zadeklarował końca prób skomunikowania się z białogłową.
Powstał na równe nogi, wysyłając czerwonowłosej porozumiewawcze spojrzenie. Przy okazji rzucił okiem na okolicę, na przechodzących ludzi. Tak zapobiegawczo, szukając sobie ewentualnego, kolejnego celu do zaczepienia, jak wampirza rzeczywiście była obecnie zbyt zajęta, by spędzić z Hadrianem nieco swego czasu. Nie doszedł jednak i wrócił swymi czerwonymi oczami do nieznajomej licząc, że go nie zawiedzie. Nieważne, jak arogancko to by nie brzmiało, bo białowłosy niczego złego nie miał na myśli.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Nie Gru 27, 2015 6:38 pm

Dziewczyna nie mogła przestać szczerzyć swoich krzywych lwich kłów do nieznajomego. Przyglądała się dokładnie postawnemu mężczyźnie. Już dawno nie miała kontaktu z kimś spoza rodziny i służących. Chłonęła obecność kogoś nowego tak, jakby miała to być ostatnia w życiu osoba, którą może poznać. Mina lekko jej zrzedła gdy mężczyzna delikatnie zadeklarował chęć pozostawienia jej samej sobie.
-Czy... Czy mógłbyś pomóc mi się podnieść? - zapytała cicho czując na policzkach rumieńce palącego wstydu.
Widział ktoś kiedyś takie dziwy by księżniczka wyglądała jak niespełna rozumu wariatka? zagryzła delikatnie wargę i spojrzała w górę, prosto w oczy nieznajomego.
-...Proszę- dodała i wyciągnęła wypielęgnowaną dłoń.
Nie bardzo chciała siedzieć dłużej na zimnej posadce, a na dodatek musiała znaleźć jakieś miejsce, gdzie może spędzić najbliższe pare godzin. W sumie nie była zmęczona, ale noszenie za sobą walizki nie było zbyt kuszącą perspektywą.
-Znasz może jakiś hotel w pobliżu? - zapytała.- Muszę jutro stawić się w Akademii Cross, a póki co nie mam gdzie się podziać, a noszenie walizki ze sobą, włócząc się bez celu po mieście nie jest jakoś zachęcające.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Sro Sty 06, 2016 1:35 am

Uciekł na chwilę spojrzeniem od rozmówczyni. Aż przyjemnie było patrzeć na tych wszystkich ludzi, jak najszczelniej i jak najgrubiej odzianych, ażeby zimno nie dawało im się we znaki. Ale to białowłosy mógł bardziej przemyśleć swój wybór ubioru. Nie zabrał ze sobą żadnego szalika, eleganckiego kapelusza i pary skórzanych rękawiczek, by lepiej dopasować się do panującej teraz pory roku. Najwyżej się będzie tłumaczył, że z niego taki gorący towar, że zima mu niestraszna.
Wrócił oczami do czerwonowłosej, gdy ta zdawała się odzywać. Jej niewyraźna wypowiedź już mówiła Hadrianowi co nieco o jej osobie. Wampir nie chciał jeszcze wyciągać jednak pochopnych wniosków. Ze względu na ostrożność i zwykłą uprzejmość. Choć jakiś portret psychologiczny swojej nowej znajomej już zaczął sobie w głowie malować.
Nie miał podstaw, aby odmówić. Sięgnął prawicą po dłoń nieznajomej, usztywniając przy tym palce, poza niepotrzebnym teraz kciukiem. Przyciągając swoją rękę do siebie, przystosował siłę do tej użytej przez niewiastę. Nie chciał jej przecież szarpnąć, tylko wesprzeć w tej jakże trudnej czynności, jaką jest wstawanie z ziemi.
- Ruthven. Hadrian Ruthven. - Przedstawił się, korzystając z tego, że tak jakby ściskał dziewczynie dłoń na przywitanie.
Tak stojąca już na nogach czerwonowłosa wydawała się być mniej atrakcyjnym obiektem do żartów, a stała się bardziej atrakcyjna ogólnie. Hadrian nie obraziłby się, jakby niewieście się zachciało posiedzieć nieco dłużej. Skoro otwarcie nie przyznała się do niechęci porozmawiania z bohaterem, to jemu było wszystko jedno, w jakiej pozycji będzie chciała to robić. Grunt, by sama konwersacja trwała, a dwójka wampirów lepiej się poznała.
Zrobił nieco zdumioną minę na zapytanie nieznajomej. Najwidoczniej była nowa w tych okolicach. Miała pecha, bo sam Hadrian nie był dobrze zaznajomiony z tutejszymi rejonami, więc nie mógł służyć zbyt dużą pomocą.
- Nie mam pojęcia moja droga. - Wzruszył ramionami i odpowiedział po chwili, znowuż się nieznacznie uśmiechając - Na pewno jakąś spoko miejscówkę odnalazłabyś w mieście. Nic mi nie wiadomo o tutejszych noclegach.
Uśmiechnął się nieco szerzej, choć bardziej tajemniczo zarazem, przy czym przymrużył oczy. Wtem odwrócił się na pięcie, stając plecami do niewiasty. Następnie rozejrzał się wokół.
- Jeżeli Ci tak śpieszno do Akademii, to mogę Ci towarzyszyć.
Wyraźnie zaakcentował słowa "jeżeli" i "śpieszno", mając ku temu swoje powody.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Pią Sty 15, 2016 8:08 pm

Gdy wreszcie stanęła na nogi i wyprostowała się dumnie. zaczęła wyglądać tak jak przystało na księżniczkę. Poprawiła rozczochrane włosy, wyprostowała niewidzialne zmarszczki materiału na swojej spódnicy. Oglądała film o agencie 007, a ten facet przedstawił się zupełnie jak słynny James Bond. Arielka zachichotała.
-Arielle Melody Marmouget- przedstawiła się głośno.
Słuchała cierpliwie co nieznajomy mówi.
-Prawdę mówiąc nie spieszy mi się nigdzie, jednakże wizja ciągnięcia za sobą bagażu nie wydaje mi się zachęcająca- uraczyła mężczyznę uśmiechem.
Wielokrotnie wpajano jej, że nie powinna przestawać z obcymi i nagle ogarnęły ją wątpliwości. Mężczyzna wydawał jej się sympatyczny, ale nikt nie wie jaki szatan innym w głowie siedzi. Spojrzała na Hadriana.
-Jeśli chcesz mnie porwać, to wiedz, że zaczną mnie szukać jeśli nie zjawię się jutro- powiedziała niby żartem, ale uważnie obserwowała jego reakcje. Nie, żeby jej obserwacje mogły cokolwiek dać. Nie znała się na ludziach i nie umiała oceniać ich intencji. W końcu była tylko kociątkiem spragnionym miłości i akceptacji. Małą dziewczynką czekającą na dobre słowo. Spojrzała nieznajomemu w oczy spojrzeniem, które mogłoby powiedzieć wszystko, spojrzeniem zranionej duszy. Zranionej, ale pełnej żaru i iskierek.
Postanowiła zaufać. Chociaż raz nie bać się życia.
-Więc powiedz mi, Hadrianie... Co tu robisz?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Czw Sty 21, 2016 1:46 am

Rzeczywiście, stojąca na nogach niewiasta prezentowała się znacznie lepiej, niż gdy siedziała na ziemi jak jakaś ofiara losu. No i nie będzie szczególnie przykuwać uwagi gapiów, którzy wcześniej mogli zainteresować się niebrzydką, czerwonowłosą pannicą, która postanowiła sobie zafundować odpoczynek na zimnym podłożu. No i przy okazji białowłosy chyba zrobił pozytywne wrażenie na niektórych, po dżentelmeńsku pomagając wampirzycy się podnieść. Zapewne myśl postąpienia podobnie zrodziła się w głowach niektórych, okolicznych mężczyzn, jednak uroda panny najwidoczniej ich wystarczająco onieśmieliła, by zrezygnowali. Ewentualnie mieli ku temu inne powody.
Choć Hadrian mógł coś wywnioskować wcześniej, to teraz miał o wiele lepszy wgląd na ogólną aparycję swojej rozmówczyni. Była to dama niezbyt wysoka i niewyraźnie kształtna, co bohater skojarzył z jej niedorosłym wiekiem. Tiarę w jej włosach wziął za potwierdzenie swoich domysłów, uznając ten typ ozdoby za odpowiedni dla młódek. Jej widocznie uwydatnione kły, które bohater dojrzał podczas wysławiania się rozmówczyni, jasno wskazywały na jej rasę. Wtedy też zwątpił w wiek nieznajomej wiedząc, że młody wygląd nosferatu mógł być jak najbardziej złudny.
- Zalatuje mi tutaj Francją, ma chere - Hadrian postanowił przypodobać się znawstwem obcego języka, choćby nieszczególnym, nawiązując do - być może i wydedukowanej po jej imieniu - narodowości Arielle.
Spoglądał na swoją rozmówczynię, odwróciwszy nieznacznie głowę, gdyż dalej stał do niej plecami. W końcu jednak się obrócił, dłonie wspierając o swoje biodra.
- Śmiem wątpić, by Ci ten bagaż aż tak bardzo przeszkadzał. - Spojrzał na dziewczę podejrzliwie, choć nadal z uśmiechem.
Prawdziwy wampir raczej nie powinien mieć problemów z pilnowaniem i transportowaniem swoich pierdół, nawet jeżeli był przedstawicielem niby słabszej płci. Arielle najwidoczniej była po prostu troszkę leniwa. A białowłosy był w stanie to w pełni zrozumieć.
- Samo szukanie nie gwarantuje odnalezienia, nie? - odpowiedział na swoiste ostrzeżenie ze strony czerwonowłosej, przechylając głowę nieznacznie na lewy bok.
Żartował. Nie miał przecież żadnych powodów, żeby rzeczywiście porywać tę młodą, niebrzydką niewiastę. A jakby miał, to rozegrałby to w taki sposób, że nie można by tego było nazwać porwaniem. Sama czerwonowłosa by się z tym kłóciła!
- Jedyne porwanie, jakie kiedykolwiek wpadłoby mi do głowy, to do tańca podczas jakiejś imprezy. Ale przecież nie jesteśmy na takiej. - Wyprostował głowę i jasno dał do zrozumienia swojej rozmówczyni, że nie miał wobec niej żadnych, mrocznych planów.
Najwyżej mu nie uwierzy i uzna, że robi ją w konia, żeby potem wykorzystać jej naiwność dla własnych celów. To już jednak będzie błąd interpretacji, a nie wina Hadriana.
Zaczął tuptać w miejscu, nieznacznie unosząc naprzemiennie nogi przez lekkie uginanie ich w kolanach. Nie dlatego, że było zimno. Chciał po prostu stwarzać pozory, że czuł dyskomfort z powodu panującej, niskiej temperatury otoczenia.
- Nic konkretnego. Szlajam się bez celu, a obok siedzącej na zimnej ziemi panny jakoś ciężko mi było przejść obojętnie.
Powstrzymał się przed kolejnym żartem. Chciał opisać siebie jako bandziora, który szukał sobie jakiejś łatwowiernej ofiary. Ale miejscowi mogliby nie uznać tego jako dowcipu i się białowłosym odpowiednio zaopiekować. Nie każdy przecież musiał znać się na żartach, więc warto było zważać na słowa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Czw Sty 28, 2016 11:14 am

Arielka uśmiechnęła się słysząc, jak ktoś odrobinkę kaleczy jej rodzimy język. Trzeba było przyznać, że jest to dość trudna mowa.
-Nie przypominam sobie, bym cię coś kosztowała poza odrobiną czasu- zażartowała rudowłosa. -
Vous parlez français ?
Znała odpowiedź na to pytanie, a mimo to zapytała. Zaśmiała się widząc w jakiej pozie stanął mężczyzna. Górował nad nią niczym belfer założone na biodrach ręce tylko potęgowały to wrażenie. Arielle nie sprawiało problemu noszenie swoich rzeczy, jednakże było to dla niej niewygodne i dość irytujące zwłaszcza, że znając ją prawdopodobnie go zgubi lub zostanie okradziona. Westchnęła. Kolejna wypowiedź Hadriana sprawiła, że na ramionach Ari pojawiła się gęsia skórka. Przyjrzała mu się ponownie. Nie wyglądał na seryjnego mordercę, ale przecież pozory mogą mylić, prawda?
-Masz rację - przekrzywiła głowę naśladując jego ruch, który przypominał jej odrobinę poruszenie zaintrygowanego czymś kociaka.
Uśmiechnęła się słysząc odpowiedź. Sama wzmianka o tańcu była dla niej pretekstem do przeciągnięcia rozmowy. To był temat, o którym mogła rozprawiać godzinami i nie znudziłoby jej się to.
-Umiesz tańczyć? - spytała z nadzieją, że wreszcie spotkała kogoś, kto mógłby nie podeptać jej biednych paluszków podczas tańca.
Nie wiedziała czemu, ale zachowanie, postawa i słowa tego mężczyzny sprawiały, że dziewczyna wciąż się uśmiechała
-Muszę szczerze przyznać, zaczęła, że już dawno z nikim nie rozmawiało mi się równie przyjemnie,
Mon pas cher - puściła do niego oczko.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Wto Lut 02, 2016 1:57 am

Zakręcił oczami. Nie była to jednak jakaś negatywna reakcja z jego strony, bo koniec końców, był uradowany dowcipnością swojej czerwonowłosej rozmówczyni. Lepsze to, niż żeby odpowiadała półsłówkami. Tak przynajmniej rozmowa nie będzie przesadnie nudna i jednostronna. A przynajmniej nie powinna.
- Może trochę - odpowiedział na zapytanie o swoich umiejętnościach tanecznych - Ale co w tym dziwnego? Każdy potrafi tańczyć, tylko wiele osób kituje samych siebie, że to nie prawda. Co innego umieć dobrze tańczyć.
Hadrian wzruszył ramionami. Trochę żałował, że tego typu rozmowa została nawiązana tutaj, na rynku, gdzie było dość sporo gapiów i z tego powodu warunki były dość niekorzystne. Jakby lokalizacja na to pozwalała, to bohater byłby bardziej niż chętny do pokazania swoich umiejętności pląsania czerwonowłosej, nawet jeżeli ryzykował dostać od niej niezbyt wysokie noty. Kto ryzykuje, ten może przegrać. Ale kto nie ryzykuje, ten zawsze przegrywa.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca. - Opuścił ręce luźno.
Niestety Hadrian nie mógł powiedzieć, że konwersowało mu się specjalnie miło. Ale to nie oznaczało, że gadało mu się źle. Po prostu w rozmowie z czerwonowłosą sam nie wyczuwał niczego specjalnego. Być może dlatego, że przeżył już wiele takich wymian słów? Nie zmieniało to jednak faktu, że w ogólnym rozrachunku na pewno był z nawiązania kontaktu zadowolony, bo zamiast dalej się szlajać i szukać sobie zajęcia, mógł sobie porozmawiać z tą oto piękną pannicą.
- My tu gadu-gadu, a Ty chyba musisz się gdzieś udać. Stanie tutaj i rozmawianie też nie jest za bardzo wskazane, bo, no wiesz, zimno trochę.
W rzeczywistości wcale mu obecna sytuacja nie przeszkadzała. Po prostu wolał wtopić się w jeszcze nieświadomy tłum i zniknąć z oczu co bardziej podejrzliwym jednostkom. Cholera wie, kiedy jakiś nieprzyjemny koleś się napatoczy, żeby przerwać tę miłą konwersację. Bo jeszcze stosunek ludu wobec wampirów nie był do końca określony.
- W życiu każdej księżniczki, podobnej do Ciebie, przychodzi taka chwila, kiedy musi zapomnieć o pomocy swoich pomagierów, wziąć sprawy w swoje ręce i...ciągnąć swój bagaż ze sobą o własnych siłach. - Przynajmniej w głowie bohatera jego słowa brzmiały jak jeden z najlepszych motywatorów, porównywalnych do przemowy Shia LaBeouf. - Ty masz jednak szczęście, bo osobiście mogę Ci potowarzyszyć i nieco pomóc. Pogadanką, oczywiście.
Ktoś mógłby uznać, ze Hadrian zachowywał się nie po dżentelmeńsku. Ale równie dobrze ktoś mógł go pochwalić, że nie robił z siebie darmowej siły roboczej tylko dlatego, że cycki. Jak wszystko dobrze pójdzie, to bohater będzie miał jeszcze wiele okazji, by jednak wykazać się szarmanckością w stosunku do Arielle. Innym razem, w innym miejscu, przy innych okolicznościach.
Otworzył szerzej oczy i uniósł wyżej brwi, na znak oczekiwania jakiejś reakcji.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Sro Lut 17, 2016 11:59 am

Arielle była dość uważną rozmówczynią, dlatego zauważyła, że białowłosy przekręcił oczami i zastanawiała się, czy jej niezbyt śmieszny żart nie przypadł mu do gustu.
-To prawda, choć gdy mój tata wkracza na parkiet, zwykle chowamy wszystkie cenne rzeczy w pobliżu -uśmiechnęła się.
Przypomniała sobie ostatni bal, na którym byli. Ojciec stłukł wtedy wazę z dynastii Ming. Gospodarz omal nie wypowiedział Francji wojny. Była to ciekawa opowieść, ale nie miała ochoty dzielić się nią akurat teraz. Co do kolejnego zdania mężczyzny... no cóż. Nie lubiła tego powiedzenia. Powinniśmy się cieszyć aktualną chwilą, a nie czekać na coś nieprzyjemnego co może zdarzyć się dalej. Zimno? Spojrzała podejrzliwie na wampira i uniosła pytająco brwi. Fakt faktem, że nie chciała stać tu na środku rynku, ale nie podejrzewała, by to właśnie niesprzyjające warunki atmosferyczne były powodem dla którego Hadrian chciał opuścić owe miejsce. Słysząc pierwszą część jego dość obszernej wypowiedzi zaśmiała się. Nawet nie wiedział jak te słowa pasują do jej obecnej sytuacji.
-Wziąłeś to z jakiejś hiszpańskiej telenoweli?
Arielka nie była zawiedziona. Broń Diable. Nie liczyła na pomoc. Potrafiła nosić za sobą swoje pierdółki, jeśli dobrze pójdzie, może nawet uda jej się niczego nie zgubić, ani nie zepsuć.
-To gdzie teraz? - zapytała patrząc na niego i uśmiechając się lekko.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Pią Lut 26, 2016 1:27 am

Najwidoczniej ojczulek Arielle był dość ciężkim przypadkiem tancerza. Choć może w tańcu czuł się tak beztrosko, że zupełnie zapominał o otaczającym go świecie i nie zwracał uwagi na takie szczegóły, jak stojący tuż obok mebel czy naczynie? Grunt to przecież dobra zabawa. Póki nie rujnuje ubawu innym.
Uciekł spojrzeniem gdzieś w bok, ponownie badając zachowanie tłumu wokół. W tym wypadku nie był ostrożny, tylko ciekawski. Czy Hadrian i jego czerwonowłosa koleżanka byli teraz w centrum uwagi losowych gapiów? Czy byli tematem ich rozmów? Ten niedokładny rekonesans trwał krótko, gdyż dłuższe ignorowanie Arielle byłoby niegrzeczne. A dziewczyna nie zasłużyła sobie na nietaktowność ze strony wampira.
- Mój błyskotliwy umysł nie ma nic wspólnego z jakimiś zagranicznymi serialami.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Choć komentarz podważający oryginalność Hadriana był niczym lekkie spoliczkowanie, to reakcja rozmówczyni była wystarczającą rekompensatą. A myśl o tym, że czerwonowłosa przecież nie chciała specjalnie dogryźć wampirowi, również odgrywało tutaj pewną rolę w ogólnej reakcji bohatera, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
- Dobrze wiesz gdzie. No i ja dobrze wiem gdzie. - Przymrużył oczy.
Liczył, że Arielle przyjmie tą odpowiedź dość dwuznacznie. Choć księżniczka będąca stale pod czyjąś opieką może nie zrozumieć, że ktoś taki jak Hadrian mógł stanowić zagrożenie. Tylko w tym wypadku nie powinna się niczym martwić, bo choć wampirowi towarzyszyły włochate myśli z wampirzycą w roli głównej, to nie miały one wpływu na jego zachowanie i ogólne plany wobec niej. Był w zbyt dobrym humorze, by cwaniakować.
- Droga do Akademii z tego miejsca może trochę potrwać. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zobaczysz trochę okolicy. W sumie, to ja też, bo nie przyjrzałem się drodze do tego miejsca.
Podobno to nie cel jest ważny, tylko sama podróż. Ciężko się będzie Hadrianowi z tym nie zgodzić. Ale jak tylko uda mu się odprowadzić Arielle pod Akademię, to będzie musiał prawdopodobnie odejść. Wystarczająco długo dotrzymywał jej towarzystwa, a skoro wcześniej przyznała, że szuka jakiegoś hotelu, to zapewne marzyła o odpoczynku. Takim prawdziwym, z łóżkiem, przekąskami i klikaniem w telefon. Nic jednak straconego. Przynajmniej Hadrian będzie wiedział, gdzie jej później szukać, jak będzie chciał sobie pogadać z kimś, z kim miał okazję wymienić parę słów. Należy dbać o swoje kontakty. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać.
- Chodźmy więc.
Wampir obrócił się plecami do swojej rozmówczyni i schował dłonie do kieszeni. Następnie zrobił kilka kroków przed siebie i rozejrzał się wokół. Potrzebował chwili, żeby sobie przypomnieć, jak z tego miejsca wrócić do miasta. Nie musiał zastanawiać się zbyt długo. Obrócił się jeszcze w stronę swojej towarzyszki i zaczął prowadzić ją dalej. Do Akademii Cross!

[z/t Hadrian + Arielle]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Raël Sob Lis 24, 2018 3:22 pm

Nastał już wieczór, a miasto wciąż aż huczy od ludzi. To wręcz zadziwiające, jak bardzo ożyło to miejsce ostatnimi czasy. Parę straganów kusiło dobrym, ulicznym jedzeniem za mniej lub bardziej przystępne pieniądze. Wszędzie unosił się zapach nadchodzącej zimy i ciepłych bułek. Oczom Raph'a oczywiście nie uszły piękne panie, które z pośpiechem zmierzały po zakupy dla swych mężów. Raphaël zamyślił się przez chwilę i stanął pod jednym, z nielicznych drzew. Doszedł go czyiś głos - chyba z konia żeś pan spadł, jeśli uważasz, że za nie tyle zapłacę!- były to słowa jakiegoś młodzika, krępego blondynka, targującego się z ulicznym sklepikarzem o dość posępnym wyrazie twarzy. Niedługo po tym doszedł go obezwładniający zapach bajgli, któremu nie szło się oprzeć. Raphaël instynktownie sięgnął do kieszeni po portfel, otworzył i przeklął - Raph, ogarnij się, w końcu umrzesz tu z głodu, weź się za robotę!- jak można by się domyśleć, jego życie było dalekie od ideału, jak przystało na wygnańca. Mimo to Raël świetnie radził sobie, w końcu potrafił polować, a w okół zwierzyny nie brakowało! Jednak te bajgle... To one wyjątkowo zawróciły mu dziś w głowie!

*khshhhhbuuuuuuuurk!* rozbrzmiał dźwięk wprost z jego trzewi, to znak, to znak, że musi coś z tym zrobić! - cholera mnie bierze - zaczął nerwowo się rozglądać, on musiał zjeść te bajgle, choćby nie wiem co!- ok, co my tu mamy...- zdjął torbę z ramienia i energicznie zaczął ją przeszukiwać w nadziei, że może coś uskrobie na dzisiejszy obiad.

Jeszcze nie tak dawno nie miał najmniejszego problemu z noclegiem, czy obfitym obiadem w najbogatszej dzielnicy miasteczka. *Cholerny Markhin, na coś ty mnie namówił, pies by Cię...* przeklinał znajomego w myślach, gniewnie marszcząc swoje ciemne brwi. Tak, gdyby wtedy nie poszedł, teraz nie miał by kłopotów. Nie spotkał by Etery, nie spił, nie został okradziony i nadal żyłby jak pączek w maśle... *Gdybym ja drania tylko spotkał... Na pewno to wszystko było ukartowane!* coraz to energiczniej przetrzepywał swoją torbę, powoli tracąc nadzieję na jakiekolwiek znaleziska. -gdzieś coś musiało zostać...- mamrotał pod nosem, miał nieodparte uczucie beznadziejności.
Raël

Raël

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Blizna przecinająca lewy oczodół.
Zawód : Wolny strzelec – szuka okazji do dobrego zarobku. Nie cofnie się nawet przed iście plugawym zadaniem!
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Nigdy, nikt i za żaden pieniądz!


https://vampireknight.forumpl.net/t4001-raphael-rael-abime#88381

Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Sob Lis 24, 2018 4:24 pm

Między przechodniami, między mieszkańcami miasteczka i straganami tętniło życie. Barwy, zapach, hałas i wibracje od mnóstwa kroków pobudziły pewną, wpółprzytomną istotę, która o tej porze roku nie powinna wychodzić na długo poza posiadłość. Gdyby nie to, iż w willi brata panowała ostatnimi czasy wielka pustka i cisza, zdecydowała się zażyć odrobinę egzystencji poza znanymi murami.
Otulona w ciepłą, czarną, puchową kurtkę, porządne buty (skórzane, ale na średnim obcasie) i grubsze jeansy nadal nie traciła swej elegancji, ani tym bardziej uroku. Nie wywyższała się w żaden sposób, nawet starała się wczuć w tutejszy, swojski klimat i nie psuć nastroju. Było już na tyle blisko świąt, że kamienice i domy obrosły w świąteczne ozdoby, a nawet migotały już gdzie nie gdzie lampeczki na drzewach i balkonach. Przyglądała się im z dziecinnymi iskierkami w oczach, choć unikała wielkiego okazywania niejakiej radości. Aż wtedy usłyszała dziwny dźwięk, gdzieś za swoimi plecami. Miała bardzo dobry słuch, jak na wampirzycę wyższej krwi przystało. Czuły zmysł zdradzał, że niepasujący głos do otoczenia... wydobywał się z pustego żołądka przechodnia. Niby nic wielkiego, ale wzbudziło w niej to na tyle wielką ciekawość, że przyjrzała się bliżej rosłemu mężczyźnie. Hm, intrygujący osobnik. Taki olbrzym, a głodny? Ukradkiem dostrzegła jak przetrzepuje kieszenie, aby wygrzebać coś z nich. Podejrzewała, że biedak jest przyjezdnym i po drodze stało mu się coś krzywdzącego. Kradzieże w Yokohamie czy w innych, mniejszych miejscowościach to chleb powszedni. Na szczęście jej nie przydarzyła się jeszcze taka sytuacja, być może dlatego, że bardzo rzadko opuszczała domostwo brata. Całe szczęście, że przez tyle lat sama umiała zadbać o fundusze i nie musiała żebrać jeszcze o to Riecona.
W pewnym momencie odwróciła się na pięcie. Będąc tak długo sama zapragnęła spędzić wieczór z kimkolwiek u boku. A ten jegomość wydawał się przeżyć niejedno, więc i rozmowy powinny być ciekawe.
-No nie wierzę... Dymitr? To Ty? -odezwała się nieznajoma, podchodząc bliżej mężczyzny o kruczoczarnych włosach (podobnej długości co jej własne)- Jakże dawno Cię nie widziałam. Ah, ale dalej kochasz bajgle. Pozwól, że odwdzięczę się - no wiesz, za tamten bilet na koncert.
Starając się brzmieć bardzo naturalnie nie wzbudziła żadnych podejrzeń u sprzedawcy, któremu chyba było wszystko jedno, czy osoba która kupuje drugiej jest kimś dla niej obcym czy nie. Klient to klient. Zakupiła cztery sztuki, przy czym jednego bajgla zostawiła dla siebie i ostrożnie skubnęła palcami dziobiąc jak wróbelek.
Gdy tylko troszkę odsunęli się od butiku, posłała serdeczny uśmiech w stronę mężczyzny.
-Coś wydaje mi się, że dla Pana same bajgle to za mało, by zaspokoić głód.
I znów skubnęła porcyjkę nie spuszczając z męskich rysów twarzy spojrzenia o stalowych tęczówkach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Raël Sob Lis 24, 2018 5:41 pm

Czuje to, wyczułby to z kilometra, ba- nawet dwóch! Wampirzyca z krwi i kości, w dodatku nie byle jaka. Mimowolnie jego oba kąciki ust uniosły się ku górze, ale chwila, moment...
-Dymitr?- wybełkotał w pełni zaskoczeniu. Nie była mu znana postać ani kobiety, ani również osoby którą przywołała. Postanowił się zachować wyjątkowo. Jak dżentelmen. Co często mu się nie zdarza.
-Pani mnie chyba z kimś myli...- wypowiedziawszy te słowa miał ochotę się ugryźć w język. Właśnie nadarzyła mu się świetna okazja na porozmawianie z kimś, kto nie chciał go najwyraźniej ani wykorzystać, ani oskubać o spałaszowaniu nie wspomniawszy. Czy dziś nastał w końcu szczęśliwy dzień? Być może, o ile tego nie spier... zepsuje, tak jak ma to w swoim partackim zwyczaju.

W swoich strudzonych dłoniach trzymał bajgle, całe dwa! Oczom własnym nie wierzył, jak wielkie szczęście dziś mu dopisuje. Piękna kobieta i znakomite jedzenie, czego chcieć więcej? Bajgle były jeszcze ciepłe, zwykł jeść zimne, jednak tu kupiec najwyraźniej dbał o swoich zmarzniętych klientów. Oferował syty posiłek na miarę ich oczekiwań. Raël już nie pamiętał kiedy ostatnio jadł ciepły posiłek.
-Dzięki- wycedził skrępowany, nerwowo drapiąc się w tył głowy, odwrócił wzrok. To nie było do niego podobne, ale zdarzyło mu się już parę razy poczuć ten dyskomfort gdzieś w środku.

-masz rację - zaczął zerkając na nią w możliwie najbardziej opanowany sposób, jaki tylko udało mu się uzyskać. *Przeurocza...* podziwiał ukradkiem, jej bladą cerę, smukłe ciało i melodyjny głos. Kochał się w wampirzycach, przez to przysporzył sobie nie jednego kłopotu.
- to nie wystarczy, ale nie planuje dziś biegać, wiec może styknie- zażartował nieco drętwo, po czym przysiadł pod drzewem w pozycji 'po turecku' i zaczął pałaszować. Nie dało się ukryć, że nie jadł nic sensownego od dobrych kilku dni, mimo to starał się nie połknąć posiłku w całości. Choć miał taką, nieodpartą ochotę.
- usiądź, pogadajmy- poklepał prawą dłonią miejsce na plecaku, tuż obok siebie.
- co Cię tu sprowadza?- patrzył się gdzieś przed siebie, instynktownie wyczuwał, że już i tak przekroczył limit wgapiania się w jej osobę. Starał się trzymać dystans i nie zdradzać swojej radości z zaistniałej sytuacji. Zimny jak lód! Tego się trzymał kurczowo. Taki przecież był, takiego go znali...

Na chwilę postanowił, że jednak nie będzie wyprowadzać kobiety z błędu. Choć na chwilę, krótki moment. Dobrze mu się siedziało jako rzekomy 'Dymitr', więc nie drążył tematu. Obawa, że jego towarzyszka może uciec w popłochu, rosła z sekundy na sekundę. Gdyby tylko się zorientowała, że właśnie okazała życzliwość osobie, która zdecydowanie na to nie zasługiwała. Ale chwila, od kiedy to obchodzą go takie rzeczy?

Zrobiło się ciemno, a im przyświecały intensywne, kolorowe dekoracje ze sklepikowych witryn.  Na bladych policzkach towarzyszki dało się dostrzec blask kolorowych światełek, które radośnie migotały na jednej ze sklepowych wystaw. Święta to paskudny czas, choć kolorki jak najbardziej przyjemne dla oka.  W miedzy czasie dało się odczuć spadającą temperaturę. Raël zaczął się poważnie zastanawiać jak i gdzie spędzi dzisiejszą noc... Ah, namiot. Ma jeszcze namiot!
Raël

Raël

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Blizna przecinająca lewy oczodół.
Zawód : Wolny strzelec – szuka okazji do dobrego zarobku. Nie cofnie się nawet przed iście plugawym zadaniem!
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Nigdy, nikt i za żaden pieniądz!


https://vampireknight.forumpl.net/t4001-raphael-rael-abime#88381

Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Sob Lis 24, 2018 7:17 pm

Nie wiedziała, że nieznajomy byłby zdolny rozpoznać w niej wampirzycę. Owszem, ludzie już wiedzieli o istnieniu krwiopijców, lecz nie posiadali możliwości, aby rozszyfrować takie istoty. Chyba, że Zoe nie za bardzo ukrywałaby się przed tym faktem. Najwyraźniej jednak została rozgryziona przez znawcę - póki co żyła w błogiej nieświadomości i wierzyła, że zachowuje się jak człowiek.
Problem w tym, że bardzo mało zażywała typowo ludzkich rozrywek. Nie, że była monstrum pod przykrywką krasawicy, ale prędzej kwiatem trzymanym pod grubym kloszem. Dymitr, jak przechrzciła towarzysza, mógł z pewnością ubarwić pobyt w ludzkim mieście. Nie miała pewności tylko, czy bez zastosowania lekkiej hipnozy się nie obejdzie. A jednak! Mówiło się, że przez żołądek do serca, poza tym nie zadrwił z jej altruistycznej, naiwnej postawy. Przygarnął cieplutkie pieczywo i w zamian raczył ją zaprosić... pod drzewo. Oh, i ono było przystrojone lampeczkami, a że potrafiła rozmawiać z roślinami - słyszała ciche nucenie wieloletniego dębu. W wesołej melodii.
Czuła na sobie spojrzenie jegomościa, nie dawała po sobie poznać, że to ją krępuje. Bo nie krępowało, bardziej zastanawiało. Hm, może nie dowierzał, że został obdarzony tak potrzebnym posiłkiem? Ah, a propo jedzenia, ujawnił żarcik o bieganiu i niezbędnych kaloriach, których akurat dzisiaj nie spali.
-Skoro tak twierdzisz... Dymitrze.
Powiedziała bez nuty złośliwości. Wiedziała doskonale, że nie rozmawia z Dymitrem, którego sobie wymyśliła na poczekaniu, a mimo wszystko zdecydowała się go tak nazywać. Nie musiał przecież odkręcać tego, zdradzać swojego prawdziwego imienia byle komu. Jak tak czuł się lepiej, nie zamierzała naciskać. Niedługo zajęła miejsce na plecaku, usiadła ze złączonymi nóżkami jak u sarenki i położyła przedramiona na udach patrząc się na Czarnowłosego. Udając więc znajomą dała się wciągnąć w rozmowę. W której też nie miała takiej wprawy jak zwykły śmiertelnik.
-Chciałam sprawdzić, jak przebiegają przygotowania do świąt w miasteczku.
Pierwsza odpowiedź wydawała się być rzeczowa, wykalkulowana. Zetka nie lubiła owijać w bawełnę, może dlatego rzekła jeszcze w kierunku Raël'a:
-Poza tym nie chciałam dzisiaj zostawać sama w czterech kątach. Miło się złożyło, że spotkałam przyjazną osobę.
Niewątpliwie temperatura powietrza i przeciągi wpływały na kondycję wampirzycy. Była bardzo silnie związana z roślinnością, która przecież na zimę najczęściej zasypiała, hibernowała. Mimowolnie objęła się ramionami i opatuliła przemarznięte kończyny. Była tu raptem z godzinę, może dwie, a czuła się tak, jakby stała w jednym miejscu z co najmniej dziesięć godzin. Tym bardziej widniała bladość na jej delikatnym licu, i tym ładniej prezentowały się odbite blaski kolorowych światełek. Szaro-stalowe spojrzenie odrobinę zaszło za mgłą, może na kilka sekund, ale dało się dostrzec lekki niepokój w jej oczach. Starała się tego jednak nie zdradzać słowami.
-A u Ciebie jak tam? Zatrzymałeś się u kogoś?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Raël Sob Lis 24, 2018 8:37 pm

Dekoracje, no tak, świetna wymówka.

Ile to lat już minęło? Co najmniej dwa, albo nawet trzy, od kiedy w tak przyjaznych okolicznościach widział się z ucywilizowanym krwiopijcą, a do tego kobietą. Setkę razy przepędzony w środku nocy, walcząc o swoje życie z najgorszym, wampirzym plugastwem, jakie stąpa po tych przeklętych ziemiach. Mimo to wciąż potrafił na nie patrzeć z tym samym zachwytem, jak miał to w zwyczaju w młodości. Nic się nie zmienił.

-mieszkasz sama? - odparł ze zdziwieniem, jednak po przeanalizowaniu własnych słów, domyślał się, jak to mogło zabrzmieć. Mężczyzna był zaskoczony, bo dał by sobie rękę uciąć, że zwykle wampirzyce otaczały się wręcz całą świtą. Nie posądzał ich nigdy o samotność w domowym zaciszu. Na każdym kroku był ktoś, lub coś, co chciało im służyć z własnej, bądź cudzej woli. Robiło się więc coraz ciekawiej...

Nastała niezręczna cisza, jak widać dziewczyna podjęła grę i nawet nie próbowała się dopytywać, co mężczyznę zdziwiło. Zwykł się widywać z naprawdę wścibskimi babami, miła więc odmiana, choć na swój sposób niepokojąca to sprawa...

Raël nie był najbardziej domyślnym facetem, to bardziej przebiegłość była jego domeną. Wychodził z założenia, że skoro on znosi temperaturę, to i jej nie przeszkadza. Gdy skończył swój posiłek skinął głową, jakby sam przed sobą w podzięce i klasnął radośnie w dłonie, jednak delikatnie by zbytnio nie zwracać na siebie uwagę. Niedaleko przeszły dwie dziewczyny, które na ich widok dziwnie się uśmiechnęły i najwyraźniej zaczęły szeptać coś miedzy sobą. Raphaël zwykł przyciągać wzrok wszystkich dookoła, jednak tym razem chyba chodziło o coś innego, tylko o co?

Wiele się nie zastanawiając, wypalił następujące słowa
- nie wiem jak tobie, ale mi strasznie zaschło w gardle po tej bułce! - westchnął głośno, z wyraźnym zadowoleniem w głosie, to był dobry wieczór, zdecydowanie nie potrafił tego ukryć
- jeśli nie masz nic przeciwko...- wskazał na plecak, na którym siedziała dziewczyna, po czym nie czekając na jej pozwolenie, sięgnął do niego po butelkę wina, która mu jeszcze została. Dziewczyna była lekka, a on silny, nie sprawiło mu to więc najmniejszego problemu by zgrabnie wysunąć szkło.
W końcu zauważył, że dziewczyna najwyraźniej maźnie
- widzę, że jest ci zimno, napijesz się ze mną?- po chwili dodał
- wolałbym rozgrzać Cię inaczej, jednak okoliczności ku temu nie sprzyjają...- rozejrzał się dookoła i skinął na ludzi, którzy wciąż szukają czegoś wśród straganów. Miotając się dookoła niczym ćmy, wokół rozgrzanej żarówki. A swoją drogą to jego kolejny, drętwy żart.*Brawo Raël, masz talent!* pomyślał. Nigdy nie był dobry w te klocki, dało się to odczuć, jednak szczerze się starał i modlił o to, by dziewczyna nie miała mu tego za złe. Niegrzeczne z jego strony by było krzywdzić osobę, która już teraz wiele mu ofiarowała. Choć z powodzeniem mogła by znacznie więcej...

Odpowiadając na jej ostatnie pytanie, zamyślił się na chwile analizując, jaką wersję wybrać tym razem. O dziwo postawił na szczerość, nie czuł potrzeby by kłamać
- najprawdopodobniej zostanę tu. - odpowiedział krótko i  nad wyraz oschle. Wiedział, że idzie zima, ta kolejna i z cała pewnością nie ostatnia. Nie przeszkadzała mu wędrówka, nawet ją polubił, choć nie miał by nic przeciwko ciepłemu prysznicowi i miękkiemu materacowi. Zwłaszcza w doborowym towarzystwie. Skapnąwszy się, że jego ostatnie słowa wypowiedział zbyt szorstko, dodał
-tu raczej nie powinni mnie przegonić, a jest znacznie bezpieczniej, jak na obrzeżach- upił łyka prosto z butelki, następnie skierował ją w kierunku towarzyszki dając wyraźny sygnał, by również się poczęstowała.

Dobry rocznik, dobre wspomnienia, to były czasy. Czuł w ustach cierpki posmak, język nieco zdrętwiał, zdecydowanie za dużo na raz, ale co tam. Butelka nie miała już etykiety, pewnie zdarła się gdy kołatała w plecaku przez te wszystkie miesiące.

Ludzie powoli zaczynali się rozchodzić, robiło się późno.

Zadziwiające, że dopiero teraz zauważył jarzące się nad nimi, światełka na drzewie.
Raël

Raël

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Blizna przecinająca lewy oczodół.
Zawód : Wolny strzelec – szuka okazji do dobrego zarobku. Nie cofnie się nawet przed iście plugawym zadaniem!
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Nigdy, nikt i za żaden pieniądz!


https://vampireknight.forumpl.net/t4001-raphael-rael-abime#88381

Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Gość Nie Lis 25, 2018 11:05 am

Dla niej ludzie nie byli tylko pokarmem chodzącym na dwóch nogach. Co prawda nie może obejść się bez ich krwi, lecz czyni to zawsze tylko w ostateczności i z jak najmniejszym zadaniem bólu. Poniekąd zazdrościła im wiecznie ciepłego ciała, możliwości jedzenia różnorodnych posiłków, pełnego funkcjonowania zarówno w dzień jak i w nocy. Niestety od dawna odizolowała się od jakichkolwiek istot żywych, dlatego zmieniły się niektóre zwyczaje, do których nie przywykła.
Na szczęście mężczyzna nie objawiał groźnych symptomów, więc tym bardziej spróbowała po raz pierwszy od dwustu lat porozmawiać z nim jak z kolegą, choć był dla niej kimś zupełnie obcym. Tak jak ona dla niego.
Niezła desperacja z samotności.
-Niezupełnie. Mieszkam u brata, choć wyjechał on dwa lata temu. Dbam o jego dom podczas nieobecności.
Dlaczego nie miała swojej chatki? Swoich czterech ścian? Bardzo chciała poprawić relację z bratem, którego nie widziała z pół wieku, ale Riecon był bardzo zapracowany i po prostu musiał udać się w delegację. Zresztą był tak bogaty, że możliwe, iż po prostu na kilka lat zamieszkał w jednej z innych posiadłości.
To teraz nie miało znaczenia. Była z ludzkim macho, za którym oglądały się niemal wszystkie kobiety: te młodsze i starsze. Nie umknęły jej uwadze chichoty młodych dziewcząt, które minęły ich przed chwilą. Trochę speszyła się tym zachowaniem, bowiem nie rozumiała, co dokładnie było w tym wszystkim śmiesznego. Że siedziała z przystojniakiem pod gołym niebem zamiast w restauracji? Nie przeszkadzało jej miejsce rozmów, o ile nie przemarznie na wskroś.
I właśnie wtedy mężczyzna zaoferował intrygujący sposób na rozgrzanie, choć w zanadrzu miał coś jeszcze, skoro wspomniał żartobliwie. Zetka przechyliła odrobinę głowę na bok, a gęste, proste włosy spłynęły wgłąb dekoltu omotanego szalikiem. Szaro-stalowe oczy uważnie przyglądały się błękitnemu spojrzeniu rozmówcy.
-Pij na zdrowie, Dymitrze -skinęła głową, że nie musiał martwić się o kulturę czy coś w tym stylu, tylko zaspokoić pragnienie i ocieplić organizm- Jak będzie nam zimno, zaproszę Cię do tutejszej knajpki na coś ciepłego. A i jeszcze jedno... Zauważyłam, że zapomniałeś, jak się nazywam. Mów mi Zetka.
Dodała wyciągając szczupłą, zziębniętą dłoń do gestu uściśnięcia. Choć z początku z przyzwyczajenia ułożyła dłoń jak do złożenia pocałunku. To już nie te czasy, by całować w rączki.
Trochę zdziwiła się nastawieniu mężczyzny, gdy dość chłodno oznajmił, gdzie zostanie na noc. Czyżby była zbyt bezpośrednia, zbyt ciekawska? Wzbudziła nieufność? Uciekła wzrokiem od Czarnowłosego, w którego wpatrywała się wciąż aż do tej pory. Splotła szczupłe palce u rąk i skinęła głową w odpowiedzi. Nie sądziła, że tak trudno jej będzie rozmawiać, wprowadzać tematy. W głowie inaczej to wszystko przebiegało, lecz nie wzięła poprawki na to, iż jegomość ma inny tok rozumowania od niej. Być może nie miał gdzie się schować czy przekimać, ukrywał ten fakt by nie zranić męskiej dumy, a ona mogła trafić w jego czuły punkt. Na szczęście kolega dość szybko uzupełnił wypowiedź, która pomogła dziewczynie odważyć się i na nowo utkwić w niego spojrzenie.
-Przegonić? -zapytała z wyraźną i prawdziwą troską- Dlaczego miałby ktokolwiek Cię przegonić?
Przy okazji i za pozwoleniem mężczyzny pociągnęła z butelki dwa, trzy łyki. Nie wykrzywiła się nie nic, wszak była Rosjanką. Co prawda dawno nie miała sposobności nawilżyć przełyku procentami, ale geny to geny. Mimo pozornie delikatnej urody, była harda w środku. Musiała taką być, gdy żyło się w zasadzie samej. Zdarzało się jej być naiwną i to dość często, aczkolwiek dopiero teraz zreflektowała się, iż słowa Raëla brzmiały niepokojąco. Czy dopuścił się jakiejś winy, skoro czuł się wszędzie wrogiem? Czy chodziło o jego status w społeczeństwie? Póki nie rozwieje jej wątpliwości - nie będzie wiedziała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Raël Nie Lis 25, 2018 2:47 pm

Dookoła nastała cisza. Sklepikarze kolejno zabierali swój dzisiejszy utarg i dobytek, gasili światła, zrobiło się ciemniej. Raphaël nie przemyślał tego wcześniej, już wtedy mógł tu rozbić namiot, teraz będzie robił to po ciemku. *Cholera...* przeklął w myślach, bo jakby znalazł dobrze opłacalną robotę, nie było by to jego zmartwieniem. Groźnie zmarszczył brwi obserwując prawie ostatnie, znikające gdzieś w uliczkach miasta, osoby. Zauważył, że nieco sytuacja go rozkojarzyła i prawie by zapomniał, że nie jest tu sam. Zrobiło mu się głupio, na szczęście usłyszał jej słowa
-z bratem?- powtórzył niczym źle zaprogramowany robot. Nieco ochrypniętym już głosem, odchrząknął więc i dodał po chwili
-czyli masz rodzinę, to dobrze. - skwitował, lecz wcale tak nie uważał. Twarz mu spoważniała, obserwował jej buźkę przez dłuższą chwilę. Zdecydowanie za długo. Lekko zmieszany w końcu odwrócił wzrok w przeciwną stronę. Mógłby przysiąc, że wyczuwał w powietrzu kłopoty. A może to alkohol? Dziewczyna nie wyglądała mu na wampirzycę niskiego stopnia. W dodatku drogie ubrania również wskazywały na jej zamożność, więc rodzinka potrafiła się ustawić. To dla niego zły znak, trochę pluł sobie w twarz, że dopiero teraz doszedł do takich wniosków. Tylko czekać, aż ktoś tu za chwile z jej krewnych się pojawi i mu kolokwialnie mówiąc- wpierdoli.

Przedstawić się, czy też nie... Jeszcze wcześniej nie widział w tym nic złego, jednak teraz miał pewne obawy. Kłamanie kupiło by mu trochę czasu, ale mogło też zaognić problem. Upił łyka, a nawet trzy. Dobrze że butelka wyjątkowo pojemna, do końca było daleko.
-a imię mam Raphaël, ale często wołają do mnie Raël- wymamrotał pod nosem z francuskim akcentem. Czuł, że to jest ta odpowiednie chwila, aby to w końcu zrobić. Potem mogło być jeszcze gorzej. Głupiec by zwlekał, jednak on nim zdecydowanie nie był.
Na widok dłoni zaśmiał się w duchu, zauważył jej wcześniejszy gest, postanowił więc, że spełni jej pierwotne oczekiwanie. Chwycił jej dłoń i pochylając się, ucałował delikatnie, jak na dżentelmena z dawnych czasów przystało. Choć prawdę mówiąc, wiele z nim nie miał wspólnego.
-reaguję na oba, niczym pies, więc nie krepuj się, możesz zwracać się do mnie jak Ci wygodniej- dodał lekko mrużąc oczy, obserwując jak zareaguje, zmusił się do lekkiego uśmiechu. Nie miał pojęcia co teraz zrobi dziewczyna na wieść, że jednak nie jest jej dalekim znajomym. Był jedynie typkiem spod ciemnej gwiazdy, który wykorzystał okazje do pogadania z piękną kobietą i zjedzenia czegoś treściwszego.
-wybacz, że zwlekałem z tym tak długo- dodał po chwili puszczając jej dłoń. Czuł, że powinien się w jakiś choć najmniejszy sposób, usprawiedliwić. Choć odrobinę.

Na horyzoncie nie było już żywej duszy, byli tylko oni, siedzący pod drzewem, niczym dzieci beztrosko rozmawiający jakby nigdy nic. Przyjemne uczucie, które mieszało się z obawami, delikatnie łaskotały Raël'a gdzieś w brzuchu. Zabawne, choć do śmiechu mu nie było.


-do knajpki?- odparł z zaskoczeniem, bo o tej godzinie to już tylko paby otwarte, a jakoś nie potrafił sobie wyobrazić jej ślicznej buźki w jednym z nich. Zdecydowanie tam nie pasowała, nie to co on.
-jak uważasz, jednak nie jeden chciałby położyć na Tobie swoje brudne łapy, więc dobrze się nad tym zastanów...- powiedział bez ogródek, całkiem szczerze dając dziewczynie do myślenia. Fakt, była wampirem, tego nie dało się ukryć i zapewne świetnie dała by radę nie jednemu opryszkowi, jednak po co robić zamieszanie? Tylko głupiec zwraca na siebie uwagę, a i tak wystarczy, że on wyróżnia się z tłumu. No nie ukrywajmy, niski i wąski to on nie jest, kawał z niego chłopa. Upił kolejny łyk, przetarł usta rękawem, co chwila spoglądał w jej kierunku, bacznie obserwując jej zachowanie.

Czyżby powiedział zbyt wiele? Za dobrze poczuł się w jej towarzystwie, nie trzymał gardy, więc teraz tłumacz się chłopie!
-ano, tak...- zaczął niepewnie
-jak się domyślasz nie wzbudzam w ludziach zbytnio zaufania. Widać mój obity ryj nie jest wszędzie mile widziany- zaśmiał się nieco sztucznie. O ile z ludźmi sobie radził, problem tkwił raczej w jej dalekich krewnych. Jako że pochodził z rodu wybitnych łowców, a do tego gustował w wampirzych córkach, nie miał zbyt łatwego życia. Zaśmiał się w duchu, gdy o tym teraz tak pomyślał. Dziś był w podobnej sytuacji, co lata temu, niczego się nie nauczył. Jak dziecko. Oni tego nie lubią, nie lubią gdy ich rodzina się para z byle jakim człowiekiem. Mimo to chciał, aby ta chwila trwała przez wieczność. W kobiecie było coś takiego, co nadzwyczaj go przyciągało, coś wyjątkowego, nie potrafił tego ubrać w słowa. To było coś, za co mógłby bez wahania przypłacić życiem i tego nie żałować.

Niepostrzeżenie podszedł do nich jakiś kot, zwykły buras, średniej wielkości o złotych tęczówkach oczu. Stąpał w ich kierunku bardzo ostrożnie, nastroszył się jak to mają w zwyczaju i zaczął wyraźnie syczeć w kierunku wampirzycy. Raphaël ostrożnym gestem ręki próbował przegonić zwierze, bez skutku.
Raël

Raël

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Blizna przecinająca lewy oczodół.
Zawód : Wolny strzelec – szuka okazji do dobrego zarobku. Nie cofnie się nawet przed iście plugawym zadaniem!
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Nigdy, nikt i za żaden pieniądz!


https://vampireknight.forumpl.net/t4001-raphael-rael-abime#88381

Powrót do góry Go down

Rynek Empty Re: Rynek

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach