Apartament Samuru.

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Kwi 29, 2013 3:21 pm

Ringo tym razem nie zrobił jej żadnej krzywdy, ba. Nie był nawet jakiś brutalny, niemiły. Nie poniżał jej, nie obrażał, nie wyzywał. W trakcie całego aktu myślał o sobie, jednakże nie wykonywał w stosunku do nastolatki żadnych agresywnych ruchów, więc wydawał jej się przez to dość... miły i dobry. Chore myślenie, ale po prostu tak jej się zrodziło w głowie, że to jest pozytywne z jego strony. Gdy skończył to, na co miał ochotę, Samantha wydała z siebie cichy jęk i nieco się skrzywiła. Szybko jednak jej mimika twarzy wróciła do tej zwyczajnej, może faktycznie i smutnej, jednakże przynajmniej nie rozryczanej i roztrzęsionej. Zachowywała się w sumie... Dziwnie. Dla Ringa może i normalnie i był zadowolony, ale gdyby osoba trzecia to zobaczyła stwierdziła by tutaj jakiś poważny, psychologiczny problem.
Gdy tylko wampir z niej zszedł, dziewczyna zaczęła się ubierać. Z początku niespiesznie, bo wciąż tutaj siedział, a jego słowa i to co robił były dla niej dziwnie przyjemne, choć mimo tego nie potrafiła się uśmiechnąć, cóż. Nikt na pewno nie poczuł zdziwienia. Miała niekomfortowe uczucie, czuła się również lekko nieswojo, a przy pytaniu o kolejną 'zabawę' nieco się wzdrygnęła. Nie chciała już, bo i tak ją nieco bolało krocze. Ringo był silny, nawet zbyt silny i szorstki pomimo tych swoich starań o delikatność, podczas stosunku pokazał swoją siłę. W końcu przyjemność miała być po jego, a nie po jej, stronie. Kiedy w końcu wampir już zniknął z jej oczu, poczęła ubierać się szybko jakby nie chciała, by ponownie ją widział. Niby trzymała się dzielnie, ale gdzieś wewnątrz czuła jak chce jej się płakać. Nie zrobiła tego, zachowywała spokój i milczenie. Nie zrobił jej wielkiej krzywdy, nic złego... Jednak te ostatnie słowa były już nieprzyjemne, poczuła się jak przedmiot, może dlatego, że była beznadziejna? Chwilę siedziała na brzegu łóżka z głową spuszczoną w dół. Westchnęła ciężko i nierówno, przełknęła ślinę i dopiero potem jakby leniwie czy też niechętnie uniosła się z łóżka i poszła do pomieszczenia, w którym zniknął wampir. Stanęła przy progu kiedy ten akurat wycierał usta serwetką. Patrzyła na niego niepewnie, jakby nie wiedziała czy w ogóle może, czy go tym nie zezłości, a przecież nie chciała kłótni ani kłopotów, by ją bił czy się znęcał jak w bibliotece. Przede wszystkim nie chciała być poniżona i sprowadzona do formy pantofelka, tylko potraktowana jakoś...po ludzku?
- Chcesz bym już poszła? - spytała ściszonym głosem i odwróciła wzrok zerkając gdzieś w bok, jednak gdyby Ringo próbował do niej podejść, zapewne dałaby krok w tył lub mocno przywarła do ściany będącej za nią - Nie byłam dość dobra dla Ciebie? - pytanie to mogło brzmieć po pierwsze dość dziwnie, a po drugie jakby z nadzieją, że skoro nie byłam dobra, to pewnie już mi dasz spokój, dlatego można dwojako je odebrać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Kwi 29, 2013 3:56 pm

Ivy wyszła cało, bo Ringo akurat ma do dobry humor i mimo poprzedniego zachowania rudej. A czy nie powinna się cieszyć z tej drobnej rzeczy, że jej ciało nie poniosło żadnych innych szkód. W każdym bądź razie było oo wszystkim i mogła sobie iść, szlachetny także niebawem opuści mieszkanie by udać się do zamku i leniuchować na tapczanie przez kilka dobrych tygodni... jednak nie, nie mógł, ma ślub o którym na śmierć zapomniał. I w sumie po co się spieszyć? Yuki go nie chce, temu też przedłuży czas, zabawiając się dalej wszak jest jeszcze kawalerem.
Zapomniał już prawie o dziewczynie, gdyby nie jej obecność blisko kuchni. Spojrzał na nią chłodno. Nie skorzystała z chwili wolności? Zmarszczył brwi krzyżując łapy na klatce piersiowej. Coś mu się nie spodobało, ta dziewczyna zachowywała się dosyć... dziwnie i podejrzanie, przecież niemal każda panna po gwałcie uciekała gdzie pieprz rośnie, a ta stoi... Temu się mocno zdziwił.
Podszedł do niej, lecz ta pewnie się cofnęła. Nie wysilał się na żaden uśmiech, sytuacja nawet na to nie pozwalała. A to pytanie odnośnie bycia dobrą... No nie, może jeszcze go pokocha?
- O co ci się rozchodzi, powinnaś uciekać póki masz na to szansę. - Rzucił ostrzej, mrużąc jedyne ślepie. Nie powinno jej tu już być, chyba że ma jeszcze ochotę na jeden numer bo Ringo weźmie ja nawet na stole, ale czy Samuru byłby zadowolony z tego faktu? Czekał na reakcje Samanthy... jakakolwiek pożądaną.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Kwi 29, 2013 5:21 pm

No tak, on miał ślub, ona w sumie nic, a i tak nie wiedziała, że ten duży Pan mółby mieć narzeczona, no bo wiadomo, kto by chciał. Chyba trzeba by mieć coś z mózgiem, albo jakiś szktokholmski syndrom, bo na trzeźwo to się nie da.
W końcu na powtórkę żadną ochoty nie miała, krocze ją bolało, pewnie jeszcze będzie miała siniaki od silnych uderzeń i otarć, no to tym bardziej nie miała zamiaru, choć może na przyszłość, perspektywa pukanka na stole będzie dla niej ciekawa, niekoniecznie z tym panem, ale tak o, po prostu, bo i czemu nie?
- Emm... - zająknęła się dając krok w tył i wpadając na ścianę. Przywarła do niej mocno plecami i zadarła głowę wysoko w górę by patrzeć na wampira. Przeraziła się i sama była w szoku tego, co zrobiła. No bo po cholerę tutaj przylazła i zadawałą mu takie durne pytanie? Chyba serio prosiła się o guza i to wielkiego guza, jak i połamanej od seksu miednicy, tak... Szybkim ruchem wyślizgnęła się pod jego ramieniem uciekając w bok. Fakt, miał racje, musiała być mega kretynką by pytać o takie rzeczy, no trudno, ważne, że mimo to nie użył na niej siły. Chciała jeszcze rzec coś w stylu 'nie szukaj mnie więcej, prosze', ale język stanął jej w gardle i wielkimi, przerażonymi ślipiami patrzyła na Ringo by po chwili gwałtownie wyślizgnąć się z kuchni i szubko uciec z tego apartamentu.

[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Kwi 29, 2013 6:32 pm

No i młoda pognała z mieszkania. Uśmiechnął się pod nosem, by wrócić z powrotem do kuchni. Opróżnił jeszcze trzu worki z krwią i udał się do łazienki by wziąć prysznic. Kilka minut i był już zajebiście czysty oraz pachnący. Wyperfumował się męskim axem i przyodział w swoje ubranie. Oczywiście ogarnął trochę sypialnie, aby czasem nie było skapy, ot... Samcio mógłyby się ostro wkurzyć. Następnie opuścił mieszkanie, zamykając je za sobą na klucz.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Cze 11, 2013 5:51 pm

Droga do apartamentu nie była długa. Zwłaszcza, że Kanapa jeździ jak wariatka. Ot, dla niej czerwone światła nie istnieją, ba! Nawet pasy i piesi na nich są dla niej ledwo widoczni. No bo to ona ma w końcu pierwszeństwo, nikt inny. Nawet na ulicy musi pokazać kto tu rządzi, bo inaczej foch i bulwers. Ha! No ale do rzeczy. Prosta, kilka zakrętów i nareszcie oczom wampirzycy ukazał się budynek w którym mieszka aktualnie z mężem. Wjechała do garażu, opuszczając raźnym krokiem wnętrze auta. Zamknęła delikatnie drzwi od swojej strony, po czym doskoczyła do drzwi od strony Iska, sprawdzając czy odzyskał już przytomność. Jeżeli nie, z głośnym westchnięciem wytargała go z samochodu, łapiąc chłopaka pod pachami. Tak. W jakiś dziwny, irracjonalny sposób dociągnęła go do windy, a później z widy do mieszkania w którym porzuciła go na środku salonu. Natomiast jeśli w czasie drogi odzyskał już przytomność, po prostu siłą pociągnęła go za ramie i dzielnie drepcząc przed siebie, poprowadziła go do mieszkania.
Będąc już w środku - uwaga, uwaga - Sofa zrzuciła niedbale buty ze swoich drobnych stóp oraz pobrudzoną krwią sukienkę, którą od razu wrzuciła do kosza. I tak na nic się jej już nie przyda, o. Warto jeszcze napomknąć, że wszystkie te czynności wykonywała bez najmniejszego skrępowania, a przecież większość panienek nie jest zdolna do paradowania przed obcym facetem w samej bieliźnie. Taa, Kanapa wstydzi się tylko przed własnym mężem, serio. No ale my nie o tym. Usadowiła swoje zacne cztery litery na kanapie, spoglądając niebieskimi tęczówkami na sylwetkę Iska, czekając przy tym na reakcje wampira. No dobra, w między czasie założyła na siebie jakąś stanowczo za dużą koszulkę Sam'a.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Isao Wto Cze 11, 2013 6:24 pm

Całą drogę Isao był nieprzytomny. Nie ważne jak bardzo Sophie szalała za kółkiem, jak nagłe zahamowania, skręty i wykręty odprawiała. Być może nieraz był blisko sturlania się z siedzenia i wpadnięcia w tę jakże niewygodną szczelinę między oparciem od przednich siedzeń a siedzeniem tylnym. On jednak ciągle był nieprzytomny. Jego organizm był zbyt wyczerpany po tym wszystkim. Potrzebował dużej ilości odpoczynku a także krwi, której niestety zbyt dużo stracił. Sophie przesadziła. Wiedziała, że był niezwykle osłabiony a mimo to pozbawiła go zbyt dużej ilości krwi. Konsekwencje takiego działania były oczywiste od razu. Isao wprost nie mógł nie stracić przytomności. Nie był facetem ze stali, który regenerował się całkowicie po sekundzie. Był słaby, wszak wampiry wcale takie silne nie były ~
Przebudził się jednak gdy już wjeżdżali do posiadłości. Otworzył oczy i nie ruszając się, spojrzał prosto w stronę okna. Gdzie on był? Nie miał pojęcia co się działo. Chwilę potrwało nim do jego bolącej głowy wróciły wspomnienia sprzed tych kilkunastu czy kilkudziesięciu minut. Gdy zaś dotarło do niego co się stało, zrozumiał, że najwyraźniej został wywieziony gdzieś. Nie wiedział tylko gdzie. Do jej posiadłości? A może do jakiś lochów gdzie będzie się nim zabawiać do woli? Teraz Takei wiedział już z jak szaloną i wręcz niezrównoważoną wampirzycą ma do czynienia. Mógł się po niej spodziewać chyba wszystkiego. Nie powinien jej lekceważyć pod żadnym względem.
I nagle drzwi otworzyły się. Sophie wyszła, a on spojrzał jedynie w jej kierunku, nie ruszając się. Nie miał najmniejszej ochoty stąd wychodzić. Zwłaszcza, że obawiał się tego co go dalej czekało. Jakie miała zamiary? Gdzie go ciągnęła? Spojrzał na nią zmęczonym i nieprzytomnym wręcz wzrokiem. Być może coś do niego powiedziała. Nie był pewien, był tak oszołomiony, że wszystko docierało do niego jak przez gruby mur lub grubą szybę. Poczuł jak łapie go za rękę i ciągnie, chcąc wyciągnąć go z samochodu. By nie być wywlekanym jak kukła, zebrał w sobie te niewiele sił, które posiadał i wyszedł z samochodu tylko po to, by poczuć jak nogi się pod nim uginają i upaść. Kompletnie nie miał sił. Sofa zapewne nie przejmowała się tym zbytnio i dalej targała go, chcąc aby szedł dalej. Wiedział, że nie ma wyboru, toteż jakimś cudem (i zapewne w dużej mierze także dzięki temu, że ciągnęła go za rękę), wstał. Nogi drżały pod nim strasznie, ale udało mu się nie przewrócić. Szedł chwiejnym, słabym krokiem zupełnie jakby zamiast nóg miał nadłamane patyki, które w każdej chwili mogą pęknąć całkowicie, złamać się totalnie. Wszedł do windy i przytrzymywał się jej by nie upaść. Nie patrzył na wampirzycę, nie odzywał się. Następnie zaś wyszedł i gdy ta tylko rozebrała się i pognała do przodu, on zrobił krok i zachwiał się niebezpiecznie. Znów upadł na kolana ale podniósł się i poszedł za nią. Usiadł na ziemi, tuż przy wejściu, opierając się plecami o ścianę. Oddychał ciężko przez otwarte usta. Jeżeli się dało, był jeszcze bledszy niż zwykle. Wyglądał na naprawdę wyczerpanego i osłabionego. Taki zresztą na prawdę był. Nie mówił nic, nie patrzył na nią. Wiedział, że nie da rady uciec skoro ledwo trzyma się na nogach. Nie miał sił. Nie odzywał się. Nie chciał z nią rozmawiać.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Cze 11, 2013 6:51 pm

Nie uwierzycie! W którymś momencie Kanapa zatrzymała się na środku drogi, zanosząc się idiotycznym śmiechem. Fakt, że Isao latał jej po samochodzie jak zwykła, pusta lalka sprawił, że wampirzyca mało co, a posikałaby się ze śmiechu po nogach. Zwłaszcza wtedy, kiedy chłopaczyna wylądował w szczelnie między siedzeniami. Mimowolnie przeczesała mu kudły, na nowo - tym razem bardziej entuzjastycznie - ruszając w stronę apartamentowca. W czasie drogi nie zatrzymała się już ani razu. Dopiero na parkingu, gdzie Isao powoli zaczynał odzyskiwać przytomność, choć nadal był całkowicie zamieszany i zdezorientowany, co oczywiście szło na korzyść szlachetnej.
Ucieszyła się, że wampir choć w minimalnym stopniu pomógł jej 'wysadzić' się z wnętrza auta. Bo kto by widział, żeby baba targała chłopa do mieszkania? Wścibskim sąsiadom zawsze może wcisnąć kit, że to jej pijany, młodszy brat, którego musiała odebrać z imprezy, ale i tak nigdy nie zapomni mu faktu, że przez niego musiała nadwyrężać swoje piękne łapska. Zerknęła na niego przez ramię, kiedy upadł, unosząc nieznacznie brew do góry. Zwolniła na chwilę, pozwalając mu się pozbierać, by chwilę później znowu przyśpieszyć, ciągnąc go za te cholerne ramię niczym nieposłusznego psa za obrożę. Będąc w windzie, tak jak i muzyk, nie odezwała się nawet słowem, ba! Pozwoliła mu jednak na to, by się o nią oparł, co jakiś czas spoglądając na niego z widoczną wyższością, ale też zwykłą obojętnością. Poza tym nie robiła nic. Dosłownie nic. Ot, może tylko cieszyła się z tego, że ma na niego haka. Jakiego? Blondyn sam powinien się tego świetnie domyślać, co z pewnością - niechybnie - bardzo go zmartwi. Niemniej, kiedy ubrała się już w koszulę Sam'a, rozsiadając się wygodniej na kanapie, westchnęła raz jeszcze, formując usta w dzióbek.
- I S A O. - zawołała z wolna, dokładnie akcentując każdą literę jego imienia. Wskazała paluchem, by doczłapał się do kanapy, a później poklepała miejsce koło siebie, tym samym dając mu znać, że może klapnąć sobie na miękkim. No znajcie łaskę pana, po prostu. Nikły uśmieszek zabłąkał się na jej twarzy, właściwie cała Sofa wyglądała na niezwykle zadowoloną.
- To jak? Nadal będziesz się opierał? Czy może grzecznie przystaniesz na moją ofertę, a ja w zamian za to nic nie zrobię Twojej kochanej Banshee? - rzuciła, spoglądając na swojego {prawie} pupilka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Isao Wto Cze 11, 2013 7:25 pm

Biedny Isao. Nie dość, że został całkowicie wymęczony, pozbawiony sił a do tego przytomności, to jeszcze się z niego śmiano. Biedaczysko został obrany z godności. Jego męska duma ucierpiała znacznie. Przegrał, dał się pokonać, upokorzyć i pozbawić krwi. A do tego dokonała tego kobieta! Nie był świadom także faktu, że został wręcz zawleczony do samochodu, gdzie rzucono go luzem na siedzeniu a następnie śmiano się z tego, że pod wpływem prędkości i mocnych skrętów, latał nieprzytomnie po całym siedzeniu. Choć nie aż tak bardzo, wszak siły przyciągania i te sprawy nieco wbijały go w fotel. Nieprzyjemnym było jednak gdy się obudził leżąc w szczelinie pomiędzy tylnymi i przednimi siedzeniami. Gdy się obudził było mu niezwykle niewygodnie, a i tak był już wystarczająco obolały. Gdy zaś Sofa chciała go wytargać z samochodu, miała utrudnione zadanie bowiem ze szczeliny tej nieco trudniej było wyjść. On sam zaś nie miał siły i sam zapewne by z niej nie wyszedł. Skoro więc było mu tu nie wygodnie i sam nie miał sił by wstać fakt, że Sophie uparcie ciągnęła go za rękę okazał się jednak przydatny. Ot, taki mały plusik ~
Pomógł jej "wysadzić" się z auta, bowiem było mu niewygodnie, a poza tym wiedział, że nie ma wyjścia. Okazał się jednak niezwykle słaby, co skończyło się upadkiem. Nie runął jednak szczupakiem, zaliczając także spotkanie pierwszego stopnia twarz-gleba. Upadł na kolana, jednak chwilę potrwało zanim udało mu się podnieść. Nie mówił już nic. Czuł się już wystarczająco upokorzony. Chciał się wyłączyć, znów stracić przytomność i najlepiej już się nie obudzić. Był teraz bowiem w dość kiepskim stanie zarówno fizycznym jak i psychicznym. Jakoś jednak udało mu się doczłapać do windy a później do apartamentowca. Cudem było, że nie przyłapał ich żaden z ochroniarzy. Właściwie muzyk był w takim stanie, że w ogóle nie zorientował się iż są w apartamentowcu. Dokładnie w tym samym, w którym mieszkał on... I Banshee. Nie dotarło do niego również, że Sophie piła jego krew, przez co musiała dowiedzieć się o Ban i o tym jak była dla niego ważna, tym samym zyskując na niego niezawodnego haka.
Nie chciał podchodzić do niej zbyt blisko, toteż usiadł przy wejściu, nie mając już sił by ustać na nogach. Nie patrzył na nią. W głębi duszy był bowiem wściekły, choć nadal był otępiały. Była to wina całkowitego wyczerpania. Dobrze, że wampirzyca wyrzuciła gdzieś te poplamione krwią ubranie. Był teraz bowiem niezwykle głodny, a takim sposobem zapach znacznie bladł, jak nie znikał. Oszczędzono mu dodatkowego cierpienia wywołanego pragnieniem.
Słysząc swoje imię, spojrzał na nią jedynie kątem oka. Miał niesamowicie wymęczony wzrok, który w dużym stopniu zdawał się świecić pustką. Zupełnie jakby częściowo Isao był nieobecny. Nie zamierzał siadać przy niej. Po pierwsze nie miał sił by doczłapać się do kanapy, a po drugie nie miał zamiaru się do niej zbliżać. Jednak gdy usłyszał jej słowa, aż drgnął, czując jak coś nieprzyjemnego przeszywa go na wskroś.
- Zostaw Banshee w spokoju. - odparł słabo, acz z nutką ostrości, patrząc na nią w ten sam sposób. Znalazła jego słaby punkt. Jego największy skarb, to co było dla niego najważniejsze. Dopiero teraz dotarło do niego, że byli w apartamentowcu. Mogła od razu iść do Banshee i zrobić jej krzywdę. A on nie miałby siły nic zrobić w obronie swojej dziewczyny. Zmrużył oczy i spuścił wzrok, ściskając usta w prostą linię. Co mógł zrobić?
- Co... Co mam zrobić? - spytał słabo, spuszczając wzrok i wbijając go zawzięcie w podłogę.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Cze 11, 2013 8:21 pm

Dziewczyna rozumiała, czemu chłopak nie chciał podchodzić zbyt blisko. Wiedziała, że nie ma siły, że nie ma nawet najmniejszej chęci przebywać w jej towarzystwie. Zdawała sobie sprawę, że nawet ona, będąc w stanie Iska, prawdopodobnie zachowywałaby się tak samo. Za cholerę nie byłaby posłuszna. Mimo ran i zmęczenia, nadal niewyparzona gęba dawałaby jej oprawcy siwe znaki, aczkolwiek nawet te wszystkie cholerny aspekty nie sprawiły, żeby Kanapa spuściła trochę z tonu. Jeżeli ona czegoś oczekiwała, miał to zrobić. Choćby musiał czołgać się po ziemi resztkami sił. Choćby targał nim głód i złość. Btw, Sophie co prawda wyrzuciła zakrwawioną sukienkę, jednak ręce nadal miała w niej usmolone. Gnębienie Isao od dziś będzie jednym z jej ulubionych zajęć, serio ~
Zmarszczyła wściekle brwi, kiedy chłopak nie posłuchał. Wstała niechętnie z kanapy, przechodząc te kilka kroków w jego stronę, by ostatecznie złapać go za kołnierz koszulki i siłą przeciągnąć wzdłuż salonu, jakby - co najmniej - zamiatała nim podłogę. Posadziła go na wcześniej wskazanym przez nią miejscu, po czym wdrapała się na jego kolana, siadając na nim okrakiem. Tak, gdyby miała choćby najmniejszą ochotę, znowu wbiłaby się w jego szyję, ale nie. Siedziała grzecznie, spoglądając jedynie w jego tęczówki.
- Bo? - wiedziała, a raczej podświadomie czuła, że Ban, to osoba na której najbardziej mu aktualnie zależy. Wampirzyca będzie ten fakt wykorzystywać za każdym razem, kiedy tylko będzie próbował się jej przeciwstawić, zbuntować. Bez chwili namysłu wyśle kogoś, by śledził każdy nawet najmniejszy ruch tej panienki. Ot, po to, by Isao uwierzył w jej słowa jeszcze bardziej, by jeszcze bardziej się bał.
- A o co tak zawzięcie walczę od początku? Chcę jednego. Chcę żebyś był mój. Chcę żebyś mi podlegał. Będziesz uroczym sługusem, a odpuszczę tej dziewczynie nieprzyjemności. - odparła zadowolona, zaczesując włosy blondyna do tyłu. Oh, Sophie już zaczęła traktować wokalistę jak swojego pupilka. Pupilka do którego nie pozwoli się zbliżyć nikomu w swoim otoczeniu. Swoją drogą Kanapa ma dość dziwne podejście do podległych jej osób. Niby jest wredna, nieznośna i upierdliwa z drugiej jednak strony wydawać by się mogło, że jest całkiem znośną, miłą wampirzycą. Jakby wszystko zależało od jej humoru ~
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Isao Wto Cze 11, 2013 8:43 pm

Owszem, nie miał najmniejszej ochoty jej widzieć. Najchętniej znalazłby się w jak największej odległości od niej, choć miałby to być drugi koniec świata. Jej obecność, głos, zapach. Wszystko to drażniło go niemiłosiernie. Nienawidził ją. Szczerze ją nienawidził. Był dobrym wampirem, który dawał innym drugą szansę, ciągle wierzył, że w każdym drzemie choć odrobina dobroci, którą da się wydobyć na wierzch. Jednak istniały nieliczne wyjątki u których w ową dobroć nie wierzył. Ba. On nienawidził ich i w ich przypadku nie miałby najmniejszego oporu by pozbawić ich życia. I była to zaszczytna trójca z rodziny Kuroiaishita: Samuru, Testament i Sophie. To ich nienawidził najbardziej i najchętniej wybiłby ich wszystkich. Bez oporów, bez zastanowienia czy choćby mrugnięcia okiem. Wszak według niego ich śmierć byłaby ogólnym dobrem ~
On zaś rozumiał jak samolubną i zadufaną w sobie pannicą była Sophie. Zdążył już mniej więcej poznać jej parszywy charakterek. Wiedział więc, że nienawidziła sprzeciwu i choćby rzeczywiście miał się turlać po ziemi, co chwila tracąc przytomność i ją odzyskując - oczekiwała, że spełni jej zachciankę. On jednak mimo wszystko nie zamierzał się aż tak łatwo poddać. Nie chciał siadać przy niej. Wszak nie miał na to sił, ochoty, a do wszystkich tych powodów dołączał się również fakt, że już na odległość czuł wyraźnie jej krew. Fakt ten był dla niego nieznośny, bowiem stracił zbyt dużo swojej krwi i teraz targało nim ogromne pragnienie. Te paliło go w płucach i gardle. Miał wręcz wrażenie, że wypalało w nim głęboką, bolesną dziurę. I był tylko jeden sposób na zaspokojenie jej - wypicie krwi. Wątpił jednak aby dała mu napić się swojej. Ba! On tego nawet nie chciał! Bał się jednak, że jeżeli kiedykolwiek zostanie stąd wypuszczony to zaatakuje pierwszą lepszą, niewinną osobę. Bał się, że może skrzywdzić Ban. Ale jak się okazywało dziewczyna i tak była już w dużym niebezpieczeństwem. Cholera! Ściągnął na nią zagrożenie. I choć sam nie był temu winny to jednak winnym się czuł. Gdyby się nie znali.. Gdyby nie kochał jej tak mocno. Plusem tego wszystkiego był fakt, że ta perlistowłosa wampirzyca nie byłaby teraz w niebezpieczeństwie.
Spojrzał na nią kątem oka, kiedy się zbliżała. Jego serce mimowolnie zareagowało, przyspieszając tempo bicia. Drgnął czując jak łapie go za kołnierz koszuli. Spojrzał na nią tym swoim wymęczonym spojrzeniem, w którym jednak błyszczało coś zadziornego, ostrego. W jego tęczówkach mogła zobaczyć też czystą nienawiść. Zresztą powinna być świadoma faktu, że muzyk jej nienawidził. Sama się o to prosiła.
Syknął, kiedy targała go po ziemi. Złapał ją za ręce, chcąc ją odepchnąć i starał się opierać, ale miał za mało sił. W rezultacie wylądował na kanapie. Chciał zaraz czmychnąć, choćby miał łazić na czworaka i uciekać przed nią, jednak usiadła na nim, krzyrzując mu tym plany. Spojrzał na nią wściekle. Choć przez owe wyczerpanie wszystkie emocje traciły na sile.
- Bo... Bo masz ją zostawić w spokoju. Tak jak wszystkich moich bliskich... I mnie. - dokończył, patrząc na nią zaciekle. Dotarło do niego, że wampirzyca najpewniej dowiedziała się o Banshee z jego wspomnień, gdy piła jego krew. A więc i w tym przypadku to on był winny. Cholera, ściągał same nieszczęścia! Jednak i do niego dotarło w jak trudnej był sytuacji. Sytuacja ta nie miała niemal żadnego wyjścia. W tej chwili widoczne było tylko jedno. Wyjście odbierające mu dumę, godność i wolność. Co jednak było dla niego ważniejsze: on sam czy Banshee? Odpowiedź była oczywista. A więc poddał się...
- A jaka według Ciebie jest rola takiego sługusa? - spytał się, krzywiąc na samo to słowo. Nie patrzył na nią. Już na początku gdy usiadła mu na kolanach odwrócił wzrok i uparcie patrzył w bok. Nie pozwolił się jednak dotknąć, kiedy chciała zaczesać jego włosy do tyłu. Spojrzał na nią zaciekle i odepchnął jej dłoń. Mimo wszystko był uparty.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sro Cze 12, 2013 9:16 am

Woah, Sophie wylądowała na czarnej liście muzyka. Powinna być z siebie dumna, serio. Jako jedna z nielicznych osób doprowadziła do tego, że muzyk z całego serca pała do niej nienawiścią. Czystą nienawiścią, przez którą zdolny by był ją zabić. Osobiście nie przypominam sobie osoby, która aż tak znielubiłaby Kanapę. Mimo jej wielu wad, wielu okrutnych zachowań, wszyscy jej wybaczali albo swoje refleksje na jej temat trzymali tylko i wyłącznie dla siebie. A on? Jawnie okazywał niechęć do jej osoby. Wrogość wymalowana na twarzy, złość i zacięcie błyszczące w oczach. Opierał się wszystkiemu, co tylko chciała mu zrobić. Nie reagował na jej rozkazy. Perfidnie stawia się i dogaduje, sprowadzając na siebie jeszcze większą złość jaki i samo zainteresowanie wampirzycy. Sam sobie kopie grób. Wampirzyca bierze w tym bierny udział. Ot, jasno powiedziała na samym początku czego od niego oczekuje. Gdyby się tak nie upierał, wszystko z pewnością potoczyłoby się inaczej, a czarnulka z pewnością nie doprowadziłaby go do takiego stanu, bo i po co? Skoro byłby grzeczny i posłuszny.
Świadomość, że poniżyła go, naruszyła jego dumę, a do tego doprowadziła go do stanu, gdzie ledwo trzyma się na nogach, sprawiła, że Kanapa była niezwykle rozbawiona, ale też zadowolona z faktu, że nawet faceta jest w stanie wręcz idealnie sobie podporządkować, zniszczyć, a potem wykorzystać. Zdawała sobie również sprawę z tego, że zaschnięta krew na jej dłoniach niezwykle go kusi. Pali w gardło. Zapewne gdyby mógł, gdyby miał pewność, że mu nie odda z pewnością by się na nią rzucił [albo i nie?] W każdym razie dzielnie walczył ze swoim pragnieniem, Sophie nawet zagwizdała cicho, spoglądając tak na niego. Biednego, wykończonego, głodnego. Zasłoniła ręką usta, by nie wybuchnąć śmiechem. Nie będzie go poniżać jeszcze bardziej. Niech wie, że nawet ona od czasu do czasu potrafi odpuścić pewne rzeczy.
Potem, jak zresztą już wiemy, chłopak wylądował na kanapie, natomiast ona na jego kolanach. Cała w skowronkach, rozbawiona. Jej widok z pewnością mógł przyprawiać o złość i prawdziwe podirytowanie. Zresztą, gdy tak ciągnęła go przez salon, nie poczuł się jak zwykły śmieć, marna zabawka w rękach dziecka, które szuka rozrywki? Oh, jasne klucho, Sophie idealnie zdaje sobie sprawę z tego, że chłopaczyna ją nienawidzi. Niemniej, nie jest to dla niej żadnym problemem, żadnym ciosem. W końcu - siłą rzeczy - sama sobie na to zapracowała.
- Niewiele zdziałasz takim gadaniem. Powinieneś już to wiedzieć. - rzuciła, jakby znudzona ciągłym, maniakalnym uporem muzyka. Ba! Powoli zaczynała nawet sądzić, że za mało oberwał! Czas chyba sprawić, by przestał nawet mówić.
- Jak? Będziesz na każde moje zawołanie. Każde, choćby najgłupsze. Jak będę Ci coś kazać, ty będziesz, to robił bez chwili namysłu. Inaczej koniec. Koniec z Tobą, z Banshee i resztą. Masz być grzecznym pupilkiem. Bardzo grzecznym. - mruknęła, zaciskając dłoń w pięść, kiedy ją od siebie odepchnął. Skrzywiła się, wsadzając sobie kciuk do buzi. Przejechała po jego wewnętrznej stronie ostrym kłem, co sprawiło, że na palcu pokazała się mała, krwawa rana, po czym przejechała nim po wargach chłopaka. Yup, Sophie jest świadoma, że tym tylko jeszcze bardziej rozjuszy Isao, ale co tam. Dla niej to było zabawne, zwłaszcza teraz.
- Chciałbyś, co? - pytanie raczej proste, ale jakże bezczelne i prowokujące.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Isao Sro Cze 12, 2013 7:55 pm

Tak, Sofe kopnął ten zaszczyt znalezienia się na krótkiej liście osób znienawidzonych przez Isao, dla których nie miałby litości. Choć rzeczywiście być może przesadził? Samuru widniał na tej liście ze względu na bezprawne objęcie posady burmistrza oraz na tyranistyczne, okrutne rządy. Spójrzmy prawdzie w oczy - zasłużył sobie na tym. Każdy szaraczek drżał na samo wspomnienie o obecnym burmistrzu. Każdy słyszał o jego nadużywaniu władzy, wyczynianiu co mu się podobało oraz masowych mordach na niewinnych ludziach i wampirach. Co zaś z jego ojcem? Tu nie trzeba było wyjaśniać. Testament miał na swoim koncie setki ofiar zamordowanych w brutalny sposób. Ten też robił co mu się podobało i według Isao powinien już dawno nie żyć. Czemu łowcy go nie zabili? Kto wie... A Sophie? Sophie obciążało wiele rzeczy. Jej arogancja, okrucieństwo, fakt, że była tak zadufana w sobie. Nazwisko też miało swoje znaczenie, bowiem Takei wyrobił już sobie zdanie, że cała rodzina Kuroiaishita była chorobą społeczną, którą trzeba wytępić. Przede wszystkim jednak Kanapa ugodziła w jego godność, chciała zrobić z niego zabawkę, sprawiła mu cierpienie i, co najbardziej niewybaczalne, groziła jego bliskim. Choćby wampirzyca stała się nie wiadomo jak milutka i kochana, dużo czasu zajęłoby jej przekonanie do siebie Iska.
Nie umiał nie okazać niechęci. Ta zdawała się wręcz z niego emanować i była wyraźnie widoczna w jego zachowaniu, każdym geście. Był wyczerpany, sponiewierany i mocno osłabiony, ale ciągle zachowywał reszki męskiej dumy. Tej zaś Sofa chciała się chyba całkowicie pozbyć... Dobrze, że chociaż przesłoniła usta ręką, kryjąc swoje rozbawienie i powstrzymując się od śmiechu. Gdyby nagle zaczęła się z niego śmiać Isao, choć osłabiony, poczułby na pewno jak gwałtownie rośnie w nim złość. Wybuchłby i zapewne znów zrobiłby coś głupiego. Próbowałby ją zaatakować albo uciec, działając w całkowicie irracjonalny sposób, bowiem szanse na powodzenie którejkolwiek z tych rzeczy były na prawdę nikłe. Miał też świadomość tego, że nie może stracić większej ilości krwi i osłabić się jeszcze bardziej. Wampiry bowiem wcale tak mocne nie były. Gdy traciły zbyt dużo sił i krwi, potrafiły zapaść w śpiączkę...
Oczywistym było, że czuł się jak śmieć gdy go tak targała za kołnierz do kanapy. Ale co mógł zrobić? Próbował się opierać ale własne ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Miał za mało sił. Jego duma nieustannie stawała się coraz mniejsza. Co się stanie gdy zostanie zlikwidowana całkowicie? Kto wie... Niemniej jednak fakt, że dziewczyna usiadła na nim przeszkodził mu w jakichkolwiek próbach odsunięcia się, odejścia w kąt czy ucieczki. To, że była tak blisko nie tylko wzmagało jego pragnienie, ale również wściekłość i nienawiść. Na jej słowa nie odpowiedział nic, a jedynie wbił zmęczony, ale wściekły wzrok w jakiś punkt z boku, marszcząc brwi, przymykając oczy i odwracając się bokiem do niej najbardziej jak to było możliwe będąc przez nią przyciskanym do kanapy. Początkowo nie odpowiedział także na jej drugie słowa. Czuł jak jego serce w złości przyspiesza tempo bicia. Ma być na każde jej zawołanie? Robić co tylko zechce? Jakże okropnie to brzmiało. Zgadzając się na to utraciłby coś bardzo ważnego - wolność.
- A mam jakieś inne wyjście? - warknął, zerkając na nią kątem oka wzrokiem wręcz przeszywającym. - Jeżeli się zgodzę nie ruszysz Banshee ani nikogo z moich bliskich? Obiecasz?
Zmrużył oczy i zmarszczył brwi, patrząc na nią uważnie. Sam nie wierzył, że to robił. Czuł wręcz jak w środku narasta w nim rozpacz. Zupełnie jak więźnia niesłusznie oskarżonego o morderstwo i wsadzonego za kratki. Jego jednak nie tylko wsadzano do więzienia, lecz jawnie się nim bawiono. Czego przykładem mogło być chociaż to co Sophie zrobiła po chwili. Oczy Isao nagle zrobiły się czerwone. Dotknął swojej szyi, ściskając na niej palce. Jego twarz wykrzywił grymas.
- Nie chcę. - warknął ochryple. Nie chciał od niej krwi. Niczego od niej nie chciał. Jedyne na czym mu zależało to zapewnienie bezpieczeństwa swojej matce, Banshee oraz powrót do domu i przytulenie swojej ukochanej kobiety. Z niewyjaśnionych przyczyn okropnie za nią tęsknił, choć widzieli się niedawno. Zupełnie jakby miał jej nigdy więcej nie zobaczyć... Rzeczywiście. Prawdopodobnie wolny Isek nie zobaczy jej przez długi czas. Jedynie przyjść do niej może Isao skuty w kajdany, wręcz przemieniony w zabawkę, kukiełkę w dłoniach Sophie.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sro Cze 12, 2013 8:38 pm

Czy przesadził? Niekoniecznie. To, że ludzie odpuszczają jej większość czynów, starając się przy tym unikać Kanapy na wszystkie możliwe sposoby, jest spowodowane tylko i wyłącznie lękiem przed nią samą, bądź też samym nazwiskiem, które przyszło jej nosić. Ot, Sophie nie jest postacią pokroju Sam'a tudzież Tess'a. Mimo perfidnych charakterów, każde z nich różni się w znaczącym stopniu. Na przykład wampirzyca nie pożera swoich ofiar, tak jak to robi jej teść. Nie jest też aż takim potworem jak burmistrz, niemniej i ona posiada swój specyficzny charakterek. Dlatego w żadnym stopniu Isao nie przesadził, umieszczając ją na swojej czarnej liście. Groziła mu, ba! Nie tylko jego ujmowała w swoich groźbach, jego bliskich również. Jest bezpośrednim zagrożeniem dla najbliższych mu osób. Z pewnością, gdyby tylko mógł, powinien ją utłuc. Tak postąpiłby każdy normalny człowiek, walczący o dobro swoje i innych, które chcąc nie chcąc jest w wielkim niebezpieczeństwie. Oh, no i oczywistym faktem jest to, że wampirzyca w żadnym wypadku nie chce go do siebie przekonywać. Niech wie z kim tak naprawdę ma do czynienia. Nie będzie przed nim udawała kogoś, kim nie jest ~  
Prawdopodobnie, gdyby Isao na nowo wybuchł złością, posuwając się do jakiś irracjonalnych czynów ze swojej strony, tylko przez to, że po raz kolejny Sophie postanowiła sobie z niego zakpić. Po pierwsze - wzmógłby tym tylko ciekawość szlachetnej, po drugie - gdyby zrobił coś, co jakikolwiek w tym momencie, by ją zraniło, Sofa nie bacząc już na nic, podniosłaby swoje dupsko z kanapy i czym prędzej odnalazłaby tą cholerną Banshee, robiąc z nią dosłownie to samo, co z muzykiem, ba! Byłaby na tyle perfidna, że przyprowadziłaby ją przed jego obliczę. Obolałą, słabą, zniszczoną. Wiedziałby, do czego jego idiotyzm doprowadził. Znęcałaby się nad nią na jego oczach, bo i do tego jest zdolna. Coby jednak nie mówić w koło o tym samym, przejdźmy dalej, gnębiąc w ten sposób Iska.
- Nie słońce, nie masz. - rzuciła, jakby - co najmniej - mówiła do głupka. Westchnęła ciężko, nie wierząc w to, że przyszło jej się zmagać z aż tak upartym wampirem. 
- Jeżeli będziesz posłuszny, nie tknę ich nawet palcem. - odpowiedziała, po raz kolejny tłumacząc mu niczym przedszkolakowi, że nie ruszy nikogo na kim mu zależy, jeżeli on się podda i będzie grzeczny. Tzn, zero oporów z jego strony, zero buntów i innych pierdół, które choćby w najmniejszym stopniu mogłyby wkurzyć Sophie. 
Zeszła z niego, kiedy tylko jego oczy zalśniły na czerwono. Uśmiechnęła się pobłażliwie, klepiąc go po tej blond łepetynie niczym psa. Zwykłego, kochanego psa.
- Wiem, że chcesz. - wysyczała, zaraz uderzając go w głowę na tyle mocno, żeby stracił przytomność. Szybko się uwinęła, mieszając mu w pamięci. Zrobiła tak, by chłopak nie wiedział, gdzie dokładnie mieszka, jak się nazywa i jak wygląda. Niemniej, kiedy tylko spotkają się po raz kolejny, od razu będzie wiedział, że to ona. Wsadziła mu jeszcze do kieszeni spodni nową komórkę ze swoim numerem. Ot, w końcu musi się z nim jakoś kontaktować, po czym szybko się ogarnęła i wytaszczyła Iska z mieszkania, porzucając go pod drzwiami jego własnego apartamentu.

[ztx2]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Czw Lip 18, 2013 2:30 pm

Szybko się uwinął z wsadzeniem wampirzycy do samochodu od strony pasażera. Skoro miała chęci na bliskości, Samuru jej zapewni od groma wszelakich bliskich kontaktów i kto wie czy raz na zawsze odpuści mu z tymi swoimi czułościami. Wszak Samur strasznie chorował od nadmiaru uczuć, co zresztą ta blond małpiatka o tym wie.
Szlachetny skierował się w stronę apartamentowca. Przez całą drogę nie pisnął ani słówka, tylko uważnie spoglądał na ulicę. Wyglądał jakby przez jego czarny czerep przechodziło setki tysięcy myśli na sekundę. Co knuł? Tego nie odganie nawet dobrze znająca go Sophie. I jedynymi jego słowami były bluzgi wysłane pod adres jakiegoś kolesia, który swoim gratem zajechał drogę burmistrzowi. Bez hałaśliwego trabienia się nie obeszło i jeżeli wampirzyca coś powiedziała wkurzającego, także skrzyczał i ją. Ot, nerwy w dupę ugryzły wampira.
Po dotarciu na miejsce, mogli już opuścić auto, no i oczywiście udać się do budynku i apartamentu. Dawno tutaj tylko burmistrza nie było, zatem wypada odwiedzić stare kąty. Ściągnął buty, które odstawił na bok pod ścianę i od razu udał się do salonu. Co jak co, on naprawdę jest mistrzem romantyzmu oraz komunikacji z żoną.
Znalazł w barku butelkę burbona, nie bawiąc się w żadne szklanki, pociągnął z gwintu opróżniając do połowy. Jeśli Sophie pokazała swoją mordkę, szlachetny skierował butelkę w jej stronę. Wzięła czy nie, butelka i tak trafi na stolik, juhu... Tak czy inaczej, usiadł sobie na kanapie, zapalając kolejnego papierosa. No i zaś urocze spędzanie czasu z żoną... tak w ogóle, to musiał to powiedzieć. No u licha posłucha rady Fabio i z wielkim krzywym grymasem wydusił z siebie zajebiście paskudne, ohydne słowa.
- Obejrzymy coś razem?
Wydukał pytanie, jak jakiś wierszyk którego wcale nie znał. Ból na twarzy, cierpienie w oczach... Skrzyżował nawet łapy, kuląc się w sobie i w ogóle w swoim podłym nastroju.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Czw Lip 18, 2013 6:04 pm

O ludzie! Nie zdajecie sobie nawet sprawy z tego, jak wielce zadowolona była Sophie, kiedy na ogół pogrążony w wielkim grymasie burmistrz, przerzucił ją sobie przez ramie, po czym jak gdyby nigdy nic opuścił taras, kierując kilka słów do córki. Wampirzyca zamachała z wolna nogami, wystawiając w kierunku młódki język. Co z tego, że Cornelia jakimś tam cudem przekonała do siebie ojca i była w stanie spędzić z nim znacznie więcej czasu niż Elliot przez ostatnie kilka lat? Wystarczy, że wpadnie Sofa, a on już o niej zapomina. Szlachcianka powinna pławić się w swoim szczęściu i - zapewne - nieszczęściu dziewczyny. Choć w gruncie rzeczy Kanapa nie robi zupełnie nic, by zepsuć kontakt panujący między ojcem a córką, to jednak stanie im na drodze, kiedy tylko gówniara zacznie zbytnio wadzić, a tak? Po co się pchać i awanturować, jak można wpaść i wyciągnąć burmistrza w znany sobie, skuteczny sposób? Wracając jednak do tematu. Blondynka nie pisnęła nawet słówkiem, gdy burmistrz tachał ją na swoich barkach przez cały ratusz, a później zwinnie posadził na miejscu pasażera, oczywiście z przodu. Oczy Sofy mimowolnie zabłysł, głównie przez sam fakt, że nie często zdarza się jej jeździć z mężem. No i nie sadza też zbyt często swojego tyłka w jego autach no chyba, że zupełnym przypadkiem zdarzy się jej zgarnąć kluczyki do któregoś z samochodów należących właśnie do niego. A tak? No proszę Cię. Wozi się swoim maszynami, czerwone światła traktując jak zielone z kolei przechodniów na pasach jak zwykłe pachołki. Owszem, Sophie jeździ jak wariatka i wcale tego nie ukrywa. Wydaje się to nawet całkiem zabawne, niemniej, kiedy zajechano im drogę, a z ust burmistrza poleciało kilka gorzkich przekleństw, blondi nadęła się zabawnie, mamrocząc cicho, że może go wyminąć i zrobić mu to samo, co on przed chwilą im, ewentualnie zawsze może wysiąść i napluć mu na przednią szybę bądź po prostu najebać, jakby to zrobił prawdziwy polski kierowca.
W każdym razie, kiedy znaleźli się już na miejscu, Sophie bardzo szybko wyskoczyła z auta, dzielnie drepcząc za swoim kochanym Sam'em, jakby nagle zapałała do niego miłością znacznie większą niż kilka tygodni temu. I pomyśleć, że to wszystko przez zazdrość! Choć minę nadal miała dość perfidną, ozdobioną przy tym uśmieszkiem tak ironicznym, że mogłaby się z nim mierzyć kto ma teraz bardziej wyjebane, to nie odstąpiła go nawet na krok, leząc za nim jak istny cień, ba! Zrzuciła ze stóp buty nawet w tym samym momencie co on, zaraz tocząc się do salonu, by wręcz w locie przejąć od niego butelkę z alkoholem. Prychnęła cicho, upijając zeń kilka porządniejszych łyków, po czym odstawiła procenty na stół, by przez chwilę poświecić tyłkiem tuż przed mordą Sam'a. Krótkie spódniczki zawsze na miejscu, zawsze na czas! Aczkolwiek, kiedy ze strony burmistrza padło tak proste, a zarazem tak dużo wymagające od niego pytanie, wampirzyca zupełnie zbita z tropu wyprostowała się jak struna, rozchylając nieznacznie ze zdziwienia wargi. Romantyzm pełną gębą, Sofa leci szukać świeczek, żeby było w choi nastrojowo i przebojowo. Nawet blanty im skręci jak trzeba będzie, oj tak!
- A no, spoko. - wymamrotała w końcu, opadając bezsilnie na kanapę. Zarzuciła z wolna nogi na stolik umieszczony tuż przed meblem na którym aktualnie grzała dupsko, po czym powiodła wzrokiem na męża, spoglądając na niego dość wymownie.
- Chcesz obejrzeć coś specjalnego? - mruknęła, nadgryzając dolną wargę. Wszak wybranie filmu to jedno, oglądanie to drugie. Sophie nie zamierza męczyć się przez kilka godzin, by obejrzeć jakąś głupią komedie romantyczną, bo przecież nigdy nie wiadomo, co temu facetowi do łba strzeli.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Czw Lip 18, 2013 6:50 pm

Ha! Kto wie czy nie dojdzie do walki między Sofą a Cornelią o świetną osobę szlachetnego! W końcu to jedne jedyne ciacho, co nie? Reszta męskiej chołoty może się chować! No ale do rzeczy... Samcio wyciągnął Sofe bo przecież te panie mógłby sobie skakać do gardeł, a on nie chciał widzieć brudnej od krwi podłogi w salonie! Dosłownie szlag by go trafił, gdyby te dwie panie zrujnowały jego przepiękny apartament, oczywiście kij z tym, że mogły sobie coś zrobić. Dobra materialne najważniejsze.
Nooo i dojdziemy do momentu upicia burbona przez Sophie. O dziwio JESZCZE nie zirytowała swojego zacnego męża na tyle, aby ten wyrzucił ją z mieszkania. I w sumie bez przyczyny tak może się stać, bowiem wampirek ostatnio nie miał dobrego humoru, a dokładniej to od dobrej godziny, kiedy przypomniało mu się, że ma obejrzeć z żoną film. Czy on widzi siebie w roli zajebistego męża i ojca? Taki typowy z marzenia amerykańskiego! Gówno prawda moi drodzy, szlachetny aż gotował się tam w środku na samą myśl bycia innym... lepszym! No ale czy mu ktoś każe takim być? Jedynie mu doradzono, a znając Sama... on nie lubi kiedy ktoś mu coś radzi i nie ma racji. Temu też bez spoglądania na żonę, dał głos... oczywiście bez cienia uczucia. Totalnie wyprany, choć ponura mina została.
- Sama zdecyduj.
Nie ma to jak mężowska rada prosto od serca, serio. Jak przysia obok niego, ten nie poruszył się ani centymetr. Dopiero po ciut dłuższym czasie, ułożył się w taki sposób, że jego piękna głową wylądowała na jej podbrzuszu.
- Albo nie chcę nic oglądać. Wolę posłuchać od Ciebie pochlebnych komplementów, no dawaj... Zanudź mnie.
Ach, poczuł się o wiele, wiele lepiej! On i oglądanie filmów ze swoją małżonką... Chyba tylko po pijaku i faktycznie jakby miał dobry humor. No a tak? Lipa, dupa... ni chuja! Woli słuchać o sobie, niż troszczyć się o kogoś. Miłość rządzi, ach!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Czw Lip 18, 2013 7:19 pm

Walki? Jakiej walki? Sophie nie będzie traciła czasu na wyuzdaną córeczkę tatusia. Nie ma takiej potrzeby, najmniejszej chęci poza tym, blondynka blondynki nie lubi dlatego przykuwanie do niej chociażby najmniejszej wagi sprawia Sofie wiele cholernego trudu. Choć można brać to za jawny błąd, gdyby bardziej śledziła poczynania Corn, byłaby skutecznie przygotowana na wszelkie jej ataki i posunięcia, aczkolwiek na nieszczęście biednego burmistrza, wampirzyca nie czuła i nie czuje się ani trochę zagrożona. Podświadomie zdaje sobie sprawę z tego, że ile by się gówniara nie starała i tak nigdy nie zajmie jej miejsca. Skoro nie zrobiła tego nawet jej matka? Wszak Samur ma w dupie wszelkie zasady, gdyby chciał ją mieć u swego boku na zawsze, ściągnąłby ją tutaj szybciej, niżby się kurna wszyscy spodziewali, Sofę prawdopodobnie wywalając na zbity pysk, bo przecież już dawno przestałaby się liczyć. Jestemnajlepszanaświecie, rozumowanie blondynki wymiata w stu procentach. Jedynie martwiła się o Elliot'a, niemniej gdyby faktycznie nie nadawał się on na głowę rodu, Sophie o dziwo byłaby skłonna urodzić drugie dziecko. Tym razem jednak nie rozpuściłaby swojej pociechy tak bardzo, przynajmniej gdyby raz na jakiś czas burmistrz interweniował w wychowanie dziecka, o.
No bo tak siłą rzeczy Sophie nie robiła nic, czym mogłaby obecnie zdenerwować wampira. Szła za nim, słuchała się go, grzecznie walnęła sobie kilka łyków alkoholu na pocieszenie, nie zaprotestowała kiedy zażyczył sobie, aby obejrzała z nim telewizję. Właściwie na swój własny, dziwny sposób była dzisiaj całkiem przykładną Sofą, która od biedy zaczepiała nieznacznie burmistrza. Nic poza tym. Jak na ogól bardzo chujowa z niej pani domu, dzisiaj po prostu błyszczała, wręcz emanowała bistością zapewne przez to, że spędziła naprawdę udane wakacje, nie mając nikogo nad sobą. Kto by ją śledził, cisnął i hejcił. Żyć nie umierać. Zmarszczyła jednak nos, kiedy stwierdził, żeby sama wybrała film, po czym położył się tak, że jego głowa wylądowała na jej pięknym, płaskim brzuchu. Oczy kanapy raz jeszcze zalśniły, sprawiając wrażenie jeszcze intensywniejszych i ładniejszych. No to się nam dziewczę podjarało! Nie spoglądając nawet w stronę telewizora, Sofa odpaliła go z pilota pozostawiając na byle jakim programie, po czym złapała w palce lewej dłoni przydługi kosmyk czarnych pukli Sam'a.
- Zmieniasz zdanie, co najmniej jak panna w siódmym miesiącu ciąży. - syknęła krótko, nadal jednak bawiąc się jego włosami, jakby to było jedno z najlepszych zajęć, jakie w ogóle mogła sobie obecnie wymyślić. Odchyliła głowę nieco w bok, mrużąc nieznacznie niebieskie tęczówki, po czym powiodła wskazującym palcem wzdłuż szyj męża, by zakończyć swoją wędrówkę tuż pod mocno zarysowanymi obojczykami. Uśmiechnęła się mimochodem, rozsiadając wygodniej.
- Egoista. Zachciało się komplementów? Jesteś tego pewien? Oh, niech będzie. - mruknęła, unosząc nieznacznie kąciki ust ku górze, by wykrzywić buźkę w perfidnym uśmieszku.
- Jesteś najlepszym, najpiękniejszym, najukochańszym pączuszkiem jakiego w życiu poznałam. Wiesz, wieeeeesz? - jęknęła, specjalnie dokładając do tego zdania tyle słodyczy ile się tylko dało.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pią Lip 19, 2013 1:42 pm

I niech tak pozowania. Szlachetna nie będzie wnerwiać Sama swoją zajebista i najlepszą na świecie osobą, jak to sama określiła, a wtedy nikomu się nic nie stanie, ot. No i fakt, zrobiła się taka milutka, posłuszna jak nigdy! Czyżby jej wakacje, na które wyjechała całkiem sama, zostawiając swojego męża, pomogły? Tak całkiem bez niego? No żenada totalna! Oczywiście szlachetny tym się niespecjalnie przejmował, ba, miał to głęboko w poważaniu. Grunt, że Sophie stała się taka lepsza, bardziej oddana i kto wie, czy nie zechciałaby porobić za podnóżek, w końcu Sama tak nogi bolą. No ale powaga, na razie od niej tego nie wymaga. Oddana niewolnica Sofa ma po prostu ładnie wyglądać, robić to na co ON ma ochotę i nie marudzić.
Ach, no ba że łeb Sama działa kojąco. Samo patrzenie na jego zajebiste oblicze buduje wielkie nadzieje na przyszłość i podwaja chęci na życie, wszak jest taki cudny! Temu też szlachetna tak wspaniale się poczuła, kiedy szlachetny ułożył swój nadzwyczajny czerep na jej ciele. O bogowie, niech mu z siebie ofiarę złoży.
Nie miał ochoty na telewizje. Wolał się polenić, pomęczyć małżonkę, a nawet zapłodnić. Nowy bachor może się przydać, bo coś Elluś foszka walnał na tatusia... I za co ja się pytam? Powinien bujać się po ulicy mając tak świetnego ojca, a nie rzucać fochami jak jego matka.
Nie skomentował słów Sofy. Spojrzał jedynie na nią karcąco, marszcząc brwi. Niech sobie z tymi tekstami nie pozwala, bo się nasz seks Samuru wkurzy i co? No i lipa, nici z seksu, pieniędzy i świadomości braku męża burmistrza. A wtedy siara we wiosce.
Ach te pochwały. Samur zamknął oczy, wyciągnął się jak kot, zakładając ręce za głowę. Sophie nadaje się na poduszkę, serio. Może ja zatrudni na takie stanowisko? Cóż... słodko, za słodko. Miała powiedzieć o nim jak bardo jest mądry i najlepszych od reszty wampirzej chołoty, a tak? Kara! Nie pstryczek w nos, nie całusek... Dupa! Zrobił jej samolocik przez łeb, no wiesz, taki płaski na czubek głowy. Bolesny.
- Nie jestem w pełni zadowolony. Zabrakło oceny mojego boskiego intelektu i nadzwyczajnej władczości.
Rzucił oschle, w stając z jej nóg. Teraz leżał głową na oparciu kanapy, a nogi położył na małżonce. Całuj buty boga, całuj.
- Dlaczego jeździsz na wakacje bez mnie? Wiesz, że mój brak wszystko psuje.
Ach, nie ma Sama, nie ma imprez. Proste! Zresztą ona doskonale o tym wie, hoho.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pią Lip 19, 2013 2:28 pm

Oczywiście, że wakacje jej pomogły. A co! Niech sobie nasz kochany burmistrz nie myśli, że jest taki zajebisty i w ogóle, oh. Zresztą, gdyby Samur dokładnie przegrzebałby tą swoją tak bardzo mądrą pacynkę, jak zresztą sam mówi, to w końcu doszedłby do wniosku, że nie wiele musi zdziałać, żeby Sophie raz na jakiś czas stała się posłuszna. Wystarczy wysłać ją na nieco dłuższy urlop, a po powrocie będzie grzeczniutka przez kilka dni. Tylko kilka dni, żeby nie było, że po jednym miłym geście ze strony męża robi się z niej posłuszny wafel, co to, to nie. W każdym razie oglądanie Sofy w wydaniu milusiej, poukładanej panny musi być zajęciem nad wyraz zabawnym. Rzadko kiedy zdarza się taka okazja, więc wampir powinien korzystać ile tylko może, serio. Ponad to, szlachetna nie rzuciła w jego kierunku jeszcze żadnym wyzwiskiem! Normalnie pobiła własny rekord!
Nie, w żadnym wypadku oglądanie mordy burmistrza nie zachęca do życia, ani nie napawa optymistycznymi myślami. To po prostu Sophie jest masochistką i podnieca się na widok przystojnej twarzy swojego męża, tłumacząc sobie, że tylko jej w gruncie rzeczy udało się go zatrzymać przy sobie na dłużej. Poza tym jak wiemy blondyna, to straszny zbok. Udzieliło jej się nieco od Ringo, więc gdyby tylko mogła, prawdopodobnie już dawno zgwałciłaby leżącego w najlepsze na jej brzuchu wampira.
Sophie rodzi zajebiste dzieci. Co prawda urodziła na razie tylko jedno, ale za to jakie ładne i uzdolnione! Natomiast nie jej winą jest już to, że Elliot nauczył się od niej pojmować uczucia i odbierać niektóre rzeczy dwa razy mocniej niż z reguły powinien. Gdyby Samur go nie olewał, pewnie wyszedłby już dawno na ludzi. Zostawiając dziecko pod całkowitą opieką szlachetnej, postawił sprawę zupełnie jasno. Po pierwsze - dzieciak wyrośnie na rozpieszczonego bachora, który będzie myślał, że jemu wszystko można, ewentualnie stanie się pizdą, chowającą się za matką, gdy tylko stanie przed nim jakieś zagrożenie. Inną sprawą jest, że akurat pizdą Ell'a nazwać nie można. Dla Sophie jej własny pomiot jest idealny i jak będzie trzeba, znajdzie dla niego miejsce w sowim rodzie. Natomiast kolejne dziecko jakoś przeżyje. Byleby znowu urodził się chłopiec. Yup, Sophie znacznie bardziej woli synków niż córeczki, chociaż i tą w gruncie rzeczy by nie pogardziła.
Uśmiechnęła się niewinnie, udając że nie wie o co chodzi, kiedy Samur zerknął na nią karcąco, marszcząc przy tym brwi. Że to niby ona ma humory, że to niby ona bulwersuje się nie wiadomo o co? Niech lepiej nieszczęsny wampir spojrzy sam na siebie, potem dopiero ocenia ją, heuheu.  
Złapała się za łeb, kiedy chłopaczyna zdzielił ją typowym plaskiem, nadymając uroczo zaczerwienione poliki. Zmrużyła przebiegle oczy, spoglądając na niego spod kurtyny czarnych, wywiniętych nieco do góry rzęs wzrokiem tak wymownym i mściwym, że nie zdziwiłabym się, gdyby chłopak zaraz wylądował przez Sophie na podłodze. Prychnęła w pełni pokazując przy tym swoje niezadowolenie.
- Kiedy jesteś taki słodki. - dodała, specjalnie pomijając oczywiście wychwalanie jego władczości, mądrości i sadyzmu.
Uniosła nieznacznie brew do góry, kiedy nogi burmistrza wylądowały na jej, strzelając przy tym minę tak obrażoną, tak bardzo zirytowaną, że mało co, a wgryzłaby mu się perfidnie w kostkę. Warknęła, splatając ręce pod piersiami.  - Żebyś nie odstraszał ode mnie ludzi. - bąknęła, zrzucając ze swoich kolan jego cholerne stopy. Wstała z kanapy, otrzepując przykrótką spódniczkę z niewidzialnego brudu, po czym posłała mu pełen werwy uśmieszek wskazując palcem na kuchnie. Tak, Sophie odkryła że ma takie miejsce w mieszkaniu dopiero wtedy, kiedy ludzki Testament porwał ją z kawiarni i przyprowadził właśnie tutaj. Dzisiaj po raz drugi w swoim życiu postanowiła odwiedzić ów tajemnicze pomieszczenie.
- Zrobię Ci ciasteczka! Zawsze marudzisz, że nigdy nic dla Ciebie nie zrobiłam. - zapiszczała, zabierając swoje chude dupsko do kuchni. Katastrofa ludzie, istna katastrofa. Choć sama Sophie nie wierzyła, że właśnie to robi, pocieszała się myślą, że jak już upiecze te cholerne ciasteczka będzie naprawdę bardzo, ale to bardzo zabawnie. Ot, ukradkiem wyjęła ze stanika, aż trzy gramy zielska, odkładając je wręcz niezauważalnie na blat, po czym zabrała się za przygotowywanie wszystkiego, co jest niezbędne w pieczeniu czekoladowych pyszności. Niemniej nie będę opisywać tego żmudnego procesu przy którym biedna Sofa upierdoliła pół kuchni, rozwaliła patelnie, która nie wiadomo po co jej tak naprawdę była potrzebna i wywaliła garnek przez okno. Dla uściślenia, palący się garnek. Liczy się efekt końcowy! Sophie autentycznie upiekła koślawe, czekoladowe ciasteczka z marihuaną. Z wielkim zacieszem na mordzie wlazła do salonu, niosąc swoje wypieki na niewielkim talerzyku. Usiadła na wampirze okrakiem, jeśli nadal leżał na kanapie, po czym złapała w drobną dłoń jedno z ciastek i podstawiła pod twarz mężowi.
- No masz, no masz! Są dobre. Mówię prawdę. - wymamrotała, wlepiając w niego gał niczym w święty obrazek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pią Lip 19, 2013 9:31 pm

Więcej koleżanka napłodzić nie mogła w poście...
To od tej pory Samuru będzie ją wysyłał na wakacje, chociażby i przymusowe, aby po powrocie była nader posłuszna oraz milutka. Odpocznie kilka dni od niej! Ach, zatem jak na to wpadnie, już po tym upojnym spotkaniu spakuje walizki małżonki i wyślę jak najdalej stąd, a sam Samuś zacznie się zabawiać z innymi panienkami! No i takie tam srakie...
Ładne mi zboczenie. Gdyby była taka jak wujcio Ringo, Samuru już dawno by leżał wychędożony pod stolikiem, a Sofa nawet nie pytała by go o zdanie. Phi... Co do dzieci... Na razie dostał Ella, którego Sofa brzydko wychowała, no ale co poradzić. Już się chłopaka nie naprawi i Samcio nie ma co od niego wymagać. I serio, serio... Niech rodzi mu kolejnego synka! Samuru wytresuje gada na prawdziwego potwora, ha!
A czemu ma niby patrzeć na siebie? Poza tym Samur nie umie krytycznie spojrzeć na swoją osobę, bowiem jest chodzącym ideałem. Co ta Sofa może więc od niego chcieć?
Warknął na jej słówka, nie ciągnąc tego dłużej. Kanapa potrafiła zirytować swojego męża i nie raz się za to młodej obrywało i poważnie, wielka z niej masochistka. I od kiedy Samuru jest słodki? A fe.
Przejął się ogromnie, kiedy wampirzyca pokazała swoją obrażoną minę: ziewnął głośno, zasłaniając usta dłonią. Niech robi co chce, burmistrz teraz jest zajęty odpoczywaniem. Nawet jak mu odpowiedziała, machnął na nią łapą, odganiając niczym natrętną muchę. A kiedy wstała, Samcio jedynie chwycił gazetę ze stolika i położył ją sobie rozłożoną na twarz. Krótka drzemka i jak nowonarodzony! Ale gdzie tam, nie z tą dzika kobietą. Ledwo co zapadł w sen, to wredna małżonka, wskoczyła na seksowne ciałko męża. Ten nerwowym ruchem zrzucił z twarzy gazetę i pod nosem miał jakieś ciastko... No tak, niedawno coś mówiła, że ma zamiar upiec jakieś ciastka. Szlachetny niepewnie spojrzał na małżonkę, to na słodycz. Oczywiście wyczuł zapach spalenizny, jaka rozchodziła się od kuchni... Zapewne biedna się namęczyła, no ale to Sophie! Ona nie umie gotować jajek, a co dopiero piec ciastka. Choć z drugiej strony zapach wypieka rozbudził w wampirze niewielki głód. Uniósł kącik ust, nadal mając wzork pełen podejrzliwości i niestety... chwycił w kły ciastko, nie znając sobie sprawy co takiego włożyła w te ciastka. Ponoć marychę ciężko wyczuć, kiedy wymieszana jest z czekoladą.
Po spróbowaniu ciastka, jakoś nic mu się nie stało, za to zapragnął ich więcej. Wiadomo, uzależnienie od prochów robi swoje. Organizm się domagał.
- Przechodziłaś jakiś kurs wypieków na tych swoich wakacjach?
Zagadnął, sięgając po kolejne ciastko. Za każdym kęsem robiło mu się dziwnie wesoło, aż jego twarz przybrała jakby... zadowolony wyraz. Coś jest nie tak! Ale chuj, uzależnił się od tych dziwnych ciastek.
- O rany, nie miałem pojęcia jak moja żona wspaniałe gotuje.
Już marycha działa - Samcio zaczyna mówić ładnie o żonie. Awrrr, inaczej mu przez gardło takie słowa nie przejdą.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Sob Lip 20, 2013 12:03 pm

No masz. Żebyś nie marudził i nie płakał, skrócę Ci post do absolutnego minimum, okok? Jestem jednak dobrym stworzeniem, ciesz się, zgredzie.
Także przechodząc do sedna sprawy, zacznę od momentu w którym, to idealna Sophie strzeliła bulwersem. Bulwersem, który okazał się być całkowicie obojętny dla postaci Sam'a. Dziewczyna raz jeszcze prychnęła będąc przy tym niezwykle oburzoną, po czym podgryzła swoją dolną wargę na tyle mocno, że uleciało z niej kilka kropelek świeżej krwi, by zaraz zabrać swój szanowny tyłek do kuchni. Nie obeszło się oczywiście bez masy przekleństw, które wampirzyca kierowała dosłownie pod adresem wszystkich i wszystkiego, włączając w to widelce, łyżki, garnki i własnego męża. Oh, to wina burmistrza! Mógł przynajmniej przez chwilę poudawać, że przejął się tak bardzo widocznym fochem swojej żony! No ale nie! On wolał zupełnie ją zlać, kładąc sobie jeszcze na twarz gazetę. A ona przecież upiekła mu ciastka! W choi zajebiste ciastka! Będzie chciał chłopaczyna więcej, to też mu powie, że jej się nie chce, walnie się na kanapie i zacznie udawać, że śpi, o! Zemsta doskonała, srsly.
Niemniej, kiedy to blondynka powróciła już z kuchni na nowo atakując swojego kochasia, tym razem jednak nie słodkim tekstami, a czekoladowymi wypiekami z wielkim, czerwonymi plamkami na polikach Sofa czekała na jakąkolwiek reakcję wampira. Ot, bez problemu wychwyciła, że spogląda na jej cudeńka z pewną dozą niepewności. W sumie nie dziwiła mu się ani trochę, wszak sama doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ona i kuchnia, to połączenie wręcz śmieszne i niedorzeczne, aczkolwiek spróbować by mógł! I co!? Zrobił to! Samur zaczął pałaszować ciasta słodkiej Sophie. Momentalnie buźka blondynki nabrała radosnego wyrazu, ba! Nabrała tyle szczęścia, że zaczęła mu podstawiać pod nos kolejne ciacha.
- Po prostu nigdy mnie nie doceniałeś! - bąknęła, samej zabierając się do spróbowania chociażby jednego ze swoich wypieków. Omnomnom, naprawdę były dobre. Sophie zostanie mistrzynią słodkości, rly. Zachichotała, wygrzebując nie wiadomo skąd swojego bistego, białego srajfona piątkę z różową, gumową obudową przypominającą kształtem królika, po czym strzeliła zdjęcie swojemu uradowanemu jak nigdy mężowi. Muhaha, Sophie go naćpała i była teraz z siebie niesamowicie dumna. Dla lepszego efektu zrobiła nawet kolejne zdjęcie, tym razem odwracając kamerkę tak, żeby obiektyw ujął na focie i ją i przyćpanego Sam'a.
- Wiem, że mnie kochasz. No wiem. - mruknęła, odkładając komórkę na stół. Wepchnęła w niego jeszcze jedno ciastko, po czym jak gdyby nigdy nic przywarła do jego ust swoim, co rusz nadgryzając z wolna jego dolną wargę, by w którymś momencie przejechać po niej językiem, aby z czasem nawet pogłębić pocałunek, o.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Lip 21, 2013 12:45 pm

Ależ on się niemal ciągle się przejmuje swoją ukochaną, słodką, niewinnie wyglądającą żonę. Tylko ona o tym nie wie, ha! Nie no, serio... Ma w nosie fochy Sofy, zresztą ona także to odwzajemnia z wielką miłością. Powaga, w tej kwestii były prawie tacy sami.
Jemu potwornie chciało się spać, zwłaszcza gdy siedział sam na sam z żoną, taki nagły zamuł i prześpi całe wieki, dopiero jak wampirzyca wyjdzie, szlachetny dostaje kopa od życia i wstaje pełen energii. No ale spoko, już dosyć bycia wrednym dla szlachetnej. Burmistrz po prostu jest kawałem skurwiela. Sofa o tym wie, jak i on sam. Amen.
O dziwio nie wysadziła kuchni w powietrze... a mogła. Wampir w sumie dziwił się, czemu tak nagle jego zajebiście leniwa żona upiekła mu ciastka. Chyba na serio musiało coś się stać na tych wakacjach, albo po prostu coś knuła. W każdym bądź razie szlachetny skusił się na jej wypieki i po czasie działaniu marychy, nie żałował. Humor lepszy, Sofa piękniejsza. Żyć i mieć w dupie wszytko i wszystkich! Z każdym ciastkiem jego życie nabierało wielokolorowych barw.
- Powinnaś więcej piec, głównie te ciastka! I co w nich jest? Mają taki nadzwyczajny smak.
Rzucił pełen podniecenia, zerkając na ciacho, które znowu wylądowało w jego ustach. Sofa znalazła na jego posępny byt sposób - ciacha z marychą.
I u licha, nawet nie przeszkadzały mu zdjęcia. Ba, uśmiechnął się głupkowato, jak wampirzyca zrobiła im obojgu. Lepiej aby tego nie widział, kiedy stan naćpania mu przyjedzie...
Już nic nie rzekł, jedynie oddał się żonie, kładąc swoją dłoń na jej plecach. Objęcie szlachetnego było niemal żelazne, oznaczające, że ta kobieta za szybko nigdzie nie odejdzie. Przyssał się do jej słodkich od czekolady ust, również nadgryzając dosyć mocniej. Krew zlizał szybkim ruchem języka. Wtem coś zawibrowało mu w kieszeni, przerwał chwilowo amory z Sophie, sięgając do kieszeni spodni. No i proszę, wiadomość od Namikaze, czyli że już zamek opuścił. Wybuchł głośnym śmiechem, przeczytawszy treść wiadomości. Natychmiast powidział o tym żonie.
- Jeszcze większego kreatyna chyba nie spotkałem. Słuchaj... Znajomy Marcusa chce się ze mną spotkać, bo ma ważne informacje. No rety, rety... Myślą, że jestem idiotą? Jakiś łowca chce spotkania po tym jak wpakowałem Namikaze w pułapkę?
W życiu się chyba tak nie uśmiał, jak teraz. Odpisał mu coś na szybko i odstawił telefon za siebie, innymi słowy spadł na podłogę. Szlachetny wrócił do swojej małżonki, całując ją po twarzy i gryząc lekko płatki uszu. A łapska szlachetnego spadły na pośladki, ugniatając je jak ciasto.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Nie Lip 21, 2013 9:39 pm

- Oh, naprawdę? Mam jeszcze kilka przepisów na inne ciastka. Równie dobre! Z pewnością będą Ci smakowały. Nie powiem Ci, co w nich jest. To będzie taka moja krejzi tajemnica. - rzuciła w odpowiedzi, wzruszając niedbale ramionami. Burmistrz serio nie musi wiedzieć, co znajduje się w tych cholernych nieco przypalonych ciastkach. Sophie od czasu do czasu potrafi przemyśleć i połączyć ze sobą kilka faktów. A w tym przypadku zresztą nie było to takie trudne. Ot, ona w kuchni, zielsko na blacie, ciastka z marihuaną, uświadomienie burmistrza o tym, że perfidnie go naćpała równa się co? NO CO? Śmierć na miejscu. Nie żeby po mojej głowie non stop krążyły czarne myśli, aczkolwiek Samur z pewnością nie byłby zadowolony z tego, że Sophie podrzuciła mu ciastka z marihuaną będąc przy tym całkiem świadomą tego, jakie są skutki po ich zjedzeniu. Zresztą blondi chciała jeszcze trochę pożyć i nacieszyć się swoim słit elo fociszami z mężem. W końcu nie na co dzień może sobie takie zrobić! Ba! Jedno z tych jakże uroczych zdjęć ustawiła sobie na tapetę. Teraz to jej kurwa wszyscy uwierzą, że Samur ją kocha, muhaha! Ma przecież na to dowody! Boże, lepiej żeby po tym wszystkim nie wypuszczał jej z domu albo przynajmniej niech rozwali jej telefon, srsly.  
Oh my god, wy sobie nawet nie zdajecie sprawy z tego, jak bardzo podjarała się Kanapa, kiedy wampir bez zbędnych wyzwisk, protestów i marudzenia całkowicie oddał się w jej ręce. Odwzajemnił pocałunek, zamknął w szczelnym uścisku. Sofa wylądowała w siódmym niebie! Od dzisiaj równo, co trzy góra cztery dni szlachetna będzie piekła swoje biste ciastka specjalnie dla męża, żeby później wyciągać od niego wszystko, co tylko będzie chciała.
W każdym razie jeżeli ktoś myślał, że wampirzyca przerwie swoje wybryki, bo zadzwoniła komórka Sam'a, to się grubo mylił. Ot, korzystając z okazji dziewczyna zrzuciła z siebie koszulkę, po czym całkowicie nie reagując na głupkowaty śmiech chłopaka, powiodła ustami po jego szyj, zatrzymując wargi dopiero na obojczyku, nagryzając w ów miejscu nieco mocniej skórę, by powstała tam drobna malinka. Tak, tak. Ten cholerny gad jest jej i tylko jej, jebać inne panny!
- Dużo idiotów szwenda się po tym mieście. Zresztą, co się przejmujesz, ważne, że Ty jesteś świetny. - wymamrotała, chcąc go w ten sposób z deka ponaglić. Wszak każdy ma jakieś limity, a Sophie nie zamierzała przebierać dzisiaj w czasie zwłaszcza, że nie do końca wie jak długo będą działały na burmistrza ciastka z zielskiem. W każdym bądź razie dziewczyna roześmiała się wesoło, kiedy telefon Sam'a wylądował za kanapą, by burmistrz na nowo mógł wrócić do jej osoby. Zamruczała cicho, po raz kolejny obdarowując szyje męża drobnymi pocałunkami w między czasie ocierając się wymownie o jego krocze, kiedy złapał ją za pośladki.    
- Zdejmuj te łachy. - wymamrotała, zabierając się za rozpinanie jego koszuli, którą ostatecznie na siłę z niego zdarła, sprawiając że drobne guziczki rozsypały się w okół stołu postawionego tuż przy kanapie. Zwilżyła nieznacznie wargi, ostatecznie zabierając się za macanie jego klaty. Przejechała po niej kilka razy dłońmi, by w którymś momencie zjechać tyłkiem niżej, gdzieś przed kolana burmistrza. Przerzuciła sobie włosy na jedno ramie, po czym nagryzła w niektórych miejscach tors mężczyzny, zaraz swoje usta bezwstydnie kierując niżej. Matko święta! Sophie równocześnie pozbawiała wampira bokserek wraz ze spodniami! Doprawdy jak Samur tu nie zadziała, to kto wie jak to się dzisiaj dla niego skończy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Wto Lip 23, 2013 9:39 pm

Jeśli takowe ciastka mają również w sobie maryche, szlachetny uzależni się bardziej i każe sobie codziennie je piec, oczywiście żyjąc w niewiedzy. Przecież nie musi wiedzieć o wszystkim, prawda? Dlatego na słowa Sofy zarechotał, jak szalony dając znać, iż mu to pasuje. No i właśnie, co będzie kiedy się dowie! Samuru z całą pewnością zmieni wygląd rozmowy z żoną na bardziej... brutalny i bolesno-cielesny. A jej gumowy telefon zostanie skofiskowany, wszak ma tam jego kompromitujące zdjęcia! Totalnie żenada, serio. Szlachetny unikach takich spraw typu rodzinne zdjęcia, no chyba że jest już jakiś przymus, nie z przyjemności. Taki o to burak.
Ach, niech piecze, jak najwięcej. Samuru nie dość, że uzależniony od alkoholu, narkotyków, władzy, bogactw, to i jeszcze ciastka na karku oraz przebiegła lisica w ciele wampirzycy. Uroczo...
Nie przeszkadzała mu Sofa, kiedy ten odbierał wiadomość i odpisał. Przynajmniej się zamknie i przestanie męczyć, a Samcio odda się w całości żonie, która to niedawno panęła pocieszną pochwała. Marycha działa, o tak.
Z każdym ruchem wampirzycy, podniecenie burmistrza rosło. Nie mógł się już zbytnio opanować, dlatego sam także ponaglał małżonkę do dalszych działań, w końcu dziewczyna jest naprawdę mocno niewyżyta. Ale co się dziwić? Ma tak zajebistego męża! Normalnie powinna nosić go na łańcuchu i lansować na ulicy po wsi!
- Komuś bardzo się tu spieszy.
Mruknął leniwie, oblizując swoje suche usta. Wciąż czuł smak czekolady na ustach i czegoś... jeszcze, ale był tak zaćpany, że nie mógł się w smaku zorientować. Z krótkiego namyślenia wyrwał go dzięki spadanych guzików. Szlachetny zerknął na wyczyny wampira. Ona chyba zaraz pożre własnego męża, który wciąż żył pod wpływem ciastek. Dlatego na wszystko pozwalał.
- Na dole masz skarb narodów.
Rzucił nagle, wskazując na swoje spodnie, do których szlachetna zdążyła się już dobrać. Samuru założył ręce za głowę, czekając bezczelnie na jej grę. W końcu miała szansę przejąć pałeczkę nad wrednym i wyrodnym mężem, a to przecież rzadkość, co nie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Gość Pon Lip 29, 2013 10:16 pm

- Nie prawda. Mi się nigdzie nie śpieszy. - rzuciła leniwie, jakby nagle chłopak wybił ją z rytmu. Nawet przeciągnęła się nieznacznie, mozolnie błądząc palcem po nagim torsie burmistrza, nieśpiesznie - żeby nie powiedzieć ociężale - zatoczyć w którymś momencie kilka kółek wokół jego pępka, by w ten sposób się z nim chwilę podrażnić. A i owszem, robiła to naumyślnie nie tylko po to, by nacieszyć się bliskością Sam'a, a także po to, by sam w którymś momencie zaczął domagać się więcej. Wszak, kiedyś go w końcu przyciśnie, nie? No chyba że to skała i spełnia się na widok zielonego drzewa, pis joł. Wracając jednak do obecnej sytuacji. Blondynka uniosła nieznacznie brew do góry, słysząc bzdurne słowa wypadające z ust jej męża. Skarb narodów? To Ci dopiero. Uniosła nieco kąciki pełnych ust ku górze, spoglądając przy tym na wampira niezwykle wymownie.  
- O. Naprawdę? - rzuciła, spoglądając w dół jakby z lekkim nie do wierzeniem. Oczywiście Kanapa postanowiła zrobić teraz z siebie autentyczną blond cizie dwudziestego pierwszego wieku śliniącą się na widok pieniędzy i diamentów, prezentującą przy tym wszystkim wokół swoje dwie chude nóżki jak u wróżki i sztuczne balony. Coby jednak nie było, Sofa nadal się ociągała, jakby momentalnie odechciało jej się wszelkich igraszek. Nie jest to jednak prawdą, wampirzyca po prostu postanowiła zabawić się chwilę swoim niczego nieświadomym mężem. Bo i czemu, by nie? W końcu jest naćpany, jak będzie trzeba napcha go jeszcze prochami. I tak mu się nic nie stanie. Jedynie będzie miał większą fazę, o.
W którymś jednak momencie dłonie szlachetnej zjechały na uda burmistrza. Dziewczyna mruknęła cicho, wbijając paznokcie w jego skórę po wewnętrznej stronie ud, po czym schyliła się aby złożyć na jego podbrzuszu wyzywający pocałunek. Ha! Tak się będzie bawić, to w końcu dostanie po mordzie i nici z seksu. Trololol, nie ważne. Niemniej, żeby się biedaczek przypadkiem nie zasapał i nie wyszedł z siebie, bo napięcie dla niego nieco za wysokie ... W końcu ręce Sofy wylądowały na jego kroczu przez co jak wiemy doprowadziła do bistej cenzury. Niech ma. Zaznał łaski pani, yolo.

[zt]


Ostatnio zmieniony przez Sophie dnia Czw Sie 15, 2013 7:24 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Apartament Samuru. - Page 3 Empty Re: Apartament Samuru.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach