Obrzeża lasu

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Nie Gru 23, 2018 7:27 pm

Nie okazała żadnych emocji, kiedy ten na swojej twarzy wymalował grymas bólu a i może strachu. Było jej to obojętne co ten czuje, ostrzegła jednak tubylca, by miał się na baczności. Więcej już go nie dotknęła, nienawidziła kontaktów zbliżeniowych międzyludzkich, gardziła skórą innego człowieka, nienawidziła zapachów jakie towrzyszom ludziom, to wszystko wsprawiało ją w mdłości, dlatego ciężko jej będzie jechać z tym człowiekiem w jednym aucie, ale póki ten nie będzie jej dotykać, będzie wszystko na tip top. - Rozumiem. - Odpowiedziała zwięźle na temat holowania jednego auta, poprzez drugie, równie chłodno jak wcześniej. - Jak Pan uważa, w takim razie proszę usiąść na miejscu pasażera. Niech się Pan upewni, że dobrze zamknął auto, rożnie bywa. - Dopowiedziała obojętnie i wpakowała się do swojego samochodu. Miała wrażenie, że robi się coraz ciemniej, co za tym idzie, coraz groźniej i wolała siedzieć w zamkniętym. W aucie unosił się chłód jej ciała, zdecydowanie była przygotowana na zimowego smoka, by okuć się w pancerz, który nie przepuści żadnej ludzko-fizycznej rzeczy. Krótko mówiąc, była już w czasie przygotowywania swojej defensywnej mocy, typ śmierdział, a ona była ostrożna. Jej białe włosy zaczęły śmiesznie przymarzać. Jeśli ta końcowo zdecyduje się okuć w smocze łuski, jedynym miejscem do ataku będzie jej twarz, oprócz kości policzkowych. Jednak ta cała jego osoba, zdawała się odrzucać jej myśli dotyczące ataku z jego strony. Wydawałoby się, że jest taki przestraszony i zmarznięty... Przeczucia Chimery były jak dzieciak huśtający się na huśtawce, raz tak, później tak. Była rozkojarzona? Najwyraźniej tak.. - Jedyną Pana wdzięcznością niech będzie poprowadzenie mnie do miasta. - Dodała, trzaskając drzwiami i odpalając już silnik, w ten czas, kiedy ten pewnie obchodził auto, by zasiąść koło niej. Kiedy ten zajmie już miejsce, Chimera spyta się jak gdyby nigdy nic. - W którą stronę? Mam zawrócić czy jechać dalej drogą prosto? - Nie spoglądała na przybysza, ustawiała wszelkie nadmuchy, ogrzewania na nieznajomego obok, by ten się nieco ogrzał, a swój nadmuch zamknęła, nienawidziła ciepła. Po włączeniu świateł dopiero spojrzy na mężczyznę w oczekiwaniu na odpowiedź, gotowa by ruszyć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Hrabia Pelethites Czw Sty 10, 2019 12:20 am

- Różnie bywa, to prawda. Nawet jeśli, to przecież nie będzie mnie w pobliżu i nie złapię na gorącym uczynku, ale jeśli to panienkę uspokoi... - Nacisnął guzik na kluczyku uzbrajając alarm i odchrząknął otrzepując ramiona ze śniegu.
Podobała mu się i cieszył się bardzo, że to ona została wybrana przez los i ślepy traf na współtowarzyszkę jego urlopu. Była trochę oschła i obojętna, ale to w sumie mu nie przeszkadzało. Nie istniały takie lody, których nie da się przełamać, nie ma takich twarzy by nie dało się wyciąć na nich uśmiechu od ucha do ucha. Przynajmniej nie w wypadku, gdy ktoś musi spędzić czas sam na sam właśnie z nim.
- Jednak bardzo chciałbym się odwdzięczyć. Jestem starej daty i wolę uregulować każdy dług należycie. - Odpowiedział uśmiechając się przyjemnie i drapiąc się niezdarnie po głowie.
Przez jej obojętność ciężko było mu wyczuć czy dziewczyna była nieświadoma, czy też szykowała się na krwawą jatkę, kiedy którekolwiek z nich przełamie w końcu tę dziwną zabawę w konwenanse. Miał cichą nadzieję, że to było to drugie.
Traktował ich dyskusję jak grę wstępną i gdyby nie niemalże zerowe tętno byłby cały różowy, a oddech przyspieszony. Coraz rzadziej znajdował podnietę, ale ta chwila dała mu jej przedsmak i Jackie sam rozkręcał się, niczym ruski zegarek robiąc wszystko, byle nie pęknąć za szybko.


Nie mogli jednak za daleko odjechać. Za dużo wozów ma nadajniki i jeszcze jakiś zazdrosny kochanek lub nadopiekuńczy ojciec byliby gotowi sprawdzić co się z nią dzieje. Wolał nie musieć użerać się na urlopie z tego typu atrakcjami, zwłaszcza że wszystko miał zaplanowane dla duetu a nie trio lub, a nawet i całego towarzystwa.
- Trzeba zawrócić, droga jest w miarę prosta i znam ją dobrze. Proszę jednak jechać powoli, jeden zjazd jest dość dobrze ukryty nawet bez tej nieszczęsnej burzy. - Odpowiedział grzecznie i podziękował skinieniem głowy za nawiewy o tyle przyjemny co zbędny gest.

- Akurat miałem nadzieję na małe polowanie. W tych lasach masa worków z krwią, nawet teraz jacyś ludzie kręcą się po okolicy. - Zaczął niewinny temat opierając się wygodnie na siedzeniu i przeczesując grzywę, by wytrzepać się z płatków śniegu.
- To nawet zabawne, ich grupy trekkingowe i survivalowe to jak dla nas ogłoszenie sezonu łowieckiego.
Uśmiechał się szeroko narcystycznie doceniając swoją własną grę ironii. Rozmowa ofiarą jak drapieżca z drapieżcą o innych ofiarach.
Gdy odjechali niewielki fragment zdecydował się przeprowadzić atak. Uformował z cienia coś co miało przypominać kształtem jelenia albo innego wielkiego bydlaka, który wskoczył w jej peryferyjną wizję, jakby znikąd miał władować się na maskę.
- Uwaga, zwierz! - Powiedział podniesionym i przejętym głosem szybko przesuwając rękę ze strzykawką do jej szyi i wpompowując w nią środek otumaniający.
Miał nadzieję, że zimnej damie nie zajmie dłużej uśnięcie niż jego wielkiemu szefowi. Inaczej szykował się dość niezręczny pojedynek, w którym z racji bycia średniodystansowym zawodnikiem nie sprawdziłby się najlepiej.

Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Omitsu Czw Sty 10, 2019 8:18 pm

Omitsu za kółkiem była dobrym kierowcą. Przy mężu starała się być jeszcze lepsza żeby mu zaimponować i dać do zrozumienia, że w pełni zasługuje na każdego kolejnego mercedesa, który stoi i zbiera kurz w garażu. Z należytą odpowiedzialnością zachowywała odstęp między zderzakami, szczególnie na światłach, jechała rozważnie i zmieniała bieg w momencie, w którym silnik się o to upominał. Była dumna z siebie i z tego, że nie dała się ponieść swoim zapędom związanym z piciem. Inaczej nie byłaby dzisiaj kierowcą. A tak? Proszę bardzo, Kain ma nowego, eleganckiego szofera.
Drogą z centrum na przedmieścia była dość długa. Z początku wyjazd nieco się korkował ale po serii czerwonych świateł, oboje mogli mknąć ku domowi a co za tym idzie wymarzonym wakacjom. Do tej pory Omi siedziała cicho nie chcąc zdradzać na jaki świetny plan wpadła tym razem. Siedziała cicho tylko w tej kwestii bo korzystając z okazji poruszyła cały stos innych. Opowiedziała mężowi, że w salonie pojawiło się małe terrarium na jej nowe zwierzątko, zwierzyła się, że od dawna miała ochotę gdzieś wyjechać, streściła historię swojego zaginionego w garderobie buta, a na deser zaproponowała mały remont bo obecne meble zaczęły jej się nudzić. Koniec końców wspomniała, że gdyby mąż miał kiedyś ochotę zrobić jej mały prezent a nie miałby pomysłu, to widziała w centrum panią z pięknym pieskiem – buldogiem francuskim. I ona też takiego chce bo jest mały, słodki i Carmi będzie w siódmym niebie.
Kiedy tak wylewała z siebie cały potok słów (patrząc przy tym uważnie na drogę), spostrzegła, że z naprzeciwka nadjeżdża auto bardzo podobne do tego, które miała Chim.
Kain, zobacz, to nie Skoda młodej?
Zmarszczyła brwi wyraźnie zwalniając a w momencie gdy pojazd pojechał dalej, miała już pewność.
W jednej sekundzie wciągnęła gwałtownie powietrze wykonując ostry skręt kierownicy w konsekwencji czego samochód zawrócił niemal w miejscu. Dobrze, że za nimi nic nie jechało bo mało brakło, a spowodowałaby karambol.
I tu trzeba wtrącić małe sprostowanie a raczej wyjaśnienie sytuacji. Każdy przeciętny rodzic i normalny. pomyślałby, że dziewczyna jedzie z jakimś znajomym, może chłopakiem. Cóż, trzeba się cieszyć, że tak szybko nawiązała znajomości. Każdy normalny… ale nie Omi. Ona wkładanie nosa w nieswoje sprawy miała wpisane w kod DNA. Nie byłaby sobą gdyby nie chodziła krok w krok za Samaelem i obgryzłaby wszystkie paznokcie, gdyby teraz pojechała prosto do domu. Zapalona nad głową czerwona lampka nadopiekuńczości kazała jej gnać ile  fabryka dała żeby sprawdzić z kim to blondi postanowiła pojeździć. Jasne?
Będąc na trasie w przeciwnym kierunku niż do tej pory, docisnęła gaz do dechy.
Widziałeś? Jechała z kimś! A jak to gwałciciel?
Przygryzła wargę czując, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok. Dogonienie takiego auta, tym wozem nie stanowiło najmniejszego problemu. Kilkanaście sekund i powinna siedzieć mu na ogonie a przy pierwszej okazji, zrównać się maską.
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Kain Czw Sty 10, 2019 10:05 pm

Zabawne, że Omi starała się jechać tak dobrze jak tylko była w stanie, biorąc pod uwagę, że Kain nie bardzo zwracał na to uwagę. Jechała po prostu jak normalny człowiek a nie jak szatan za kółkiem, tak więc cały efekt jej starań spełzał na niczym jeżeli liczyła na jakieś brawa lub gratulacje. Ewentualnie nowe auto. Jak to w jaki sposób prowadzi miało się do pytania po co im kolejny samochód? I tak mieli ich za dużo a w garażu powoli brakowało już miejsca.
Stary Smok cierpliwie znosił opowieści małżonki o pierdołach pokroju zgubionego w szafie buta albo o jakimś buldogu, którego ktoś nosił w torebce. Nawet mu to jakoś szczególnie nie przeszkadzało co było dowodem na to, że albo zdążył się przyzwyczaić albo dobrali się naprawdę dobrze. Ona mogła się wygadać za wszystkie czasy a on jej nie przerywał i cierpliwie znosił wszystkie plotki, ploteczki i newsy. Ba, czasem nawet coś wtrącił, jak to, że buldogi strasznie się ślinią. Powinno to skutecznie zniechęcić kobietę do kupienia takiej kreatury. Perspektywa zaślinionej sukienki czy torebki nie wydaje się chyba na tyle zachęcająca by jednak się zdecydować.
- Carmilla jeździ Skodą? - mimo kamiennej twarzy na co dzień, ten żarcik akurat się panu Asmodey udał wybornie. Oczami wyobraźni widział tego małego szkraba nie wystającego nawet zza kierownicy i nie dosięgającego stópkami do pedałów.
Swoją drogą dlaczego akurat Skoda? Było tyle lepszych marek. Co prawda droższych, ale gdyby młoda tylko odpowiednio uśmiechnęła się do taty to pewnie kupiłby jej co zechciała. Ot, ojcowie zawsze mają słabość do swoich córek.
Gwałtowny manewr wywołał u szlachetnego nagłe syknięcie i wyraz wyraźnego niezadowolenia na twarzy. Wlepił lodowate ślepia w małżonkę nawet nie kryjąc wyrzutu. Gdyby nie miał zapiętego pasu wyrżnąłby głową w deskę. Po za tym, piratowała w jego aucie do cholery.
- A widziałaś jak wyglądał albo jak się zachowywał? Cokolwiek podejrzanego? Czy po prostu katujesz moje auto bo masz przeczucie? - burknął poprawiając się w fotelu i patrząc na auto córki, które zbliżało się do nich bardzo, bardzo szybko. Chyba nie chciała ich staranować?
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Czw Sty 10, 2019 11:02 pm

- Nie mnie to ma uspokoić. - Wzruszyła ramionami i wsiadła jak gdyby nigdy nic do auta. Mogłaby być już dawno temu na miejscu, ale ta cała szopka wlokła się niczym ślimak po suchym asfalcie. Okropnie długo, mam na myśli. Jej obojętność zapewne mógł już odbierać jako zwykłe znudzenie, ileż można zamykać auto, wracać do niego, po coś tam, znów podchodzić tutaj, te zbędne jeszcze formalne gadki. Chimerze się bowiem spieszyło, zakupy, nowe meble, wszystko trzeba było przygotować. A i może zaczęłaby jakieś studia w mieście? Tyle czasu przed nią, nie może tego zmarnować. Chimera jednak nie odczuwała potrzeby spouchwalania się z owym mężczyzną. Nie patrzyła na niego inaczej niż na zbłąkanego kierowcę, któremu auto dało w kość. Każdemu się zdarza, był tylko marionetką, dzięki której ta dotrze do miasta. Może była zatem za mało uważna, może przegapi szansę by rozwijać się, studiować, kochać i żyć? - Skoro Pan nalega... W takim razie będzie Pan musiał skontaktować się z moim ojcem. On będzie wiedział ile od Pana zabrać, by należyty dług był spłacony i żeby nie musiał Pan przejmować się długami wobec mojej rodziny. - Odpowiedziała na kolejną prośbę nieznajomego. Znalazła w schowku wizytówkę ojca i podała nie spoglądając na niego. Taka z niej zimna osóbka.
Jak już dostała informację gdzie ma jechać, w końcu ruszyła, zawracając delikatnie wielkim autem. Może słaba marka, ale była idealnie przystosowana do jazdy w taką zimę. Nie ruszyłaby się nawet z miejsca autem, który miałby napę tylko na jedną parę kół, dzięki 4x4 Chimera mogła spokojnie prowadzić auto. Bądź co bądź, bardzo uważnie, nie chciała spowodować wypadku i narobić problemów tacie, przecież kupno nowego auta, zezłomowanie tego, zwyżki w ubezpieczeniu, to wszystko pieniądzę, na które ciężko jej rodzina pracuje. Nie odpowiadając na jego polecenie, jechała spokojnie przed siebie, nie przyspieszając za bardzo, nie znała bowiem dobrze drogi, a wydawała się być jakąś nędzną ścieżką, gorzej, jeśli spadnie ze stropu.
- Nie mam nic wspólnego z praktyką łowiecką wśród wampirów. Jestem wygodnym stworzeniem, umywam ręce od takich spraw. Od tego są podwładni. - Dodała z przekąsem, nieznajomy mógł wyczuć w jej głosie kpinę, czego nie dało się ukryć. Polowania dla niej to nie była żadna frajda, maczania rąk we krwi to nic przyjemnego dla tak młodej damy jak ona. Nigdy nie chciała wiedzieć jak ojciec czy ciotka pozyskują tak ważny dla niej pokarm, z pokorą wszystko przyjmowała, nie dopytując, zawsze miała wszystko podstawione pod nos, to sobie ceniła i nie chciała tak szybko sobie tego odpuścić dla jakiegoś... Sezonu łowieckiego. Mogło się teraz zrobić niezręcznie, aczkolwiek Chimerze to nie przeszkadzało, mógłby ktoś pomyśleć, że nie ma manier, a ona po prostu taka była, mimo, że savior vivre miała wyuczone na pamięć.
Nagle w sekundę zobaczyła ciemną poświatę, która przypominała leśne zwierzę. - Cholera... - W sekundę nacisnęła hamulec, przez co pewnie zszarżowali i tak biedną istotę. Białowłosa zaczęła tracić kontrolę nad pojazdem. Zaczęło trzepać tyłem samochodu lewo prawo, przez co wszystko nawet nie zauważyła, że ktoś siedzi jej na ogonie. Jeśli kierowca za nią nie zareaguje na tyle szybko, wpadnie w ten sam poślizg co ona. Akcja toczyła się na tyle szybko że dopiero milisekundę przed atakiem nieznajomego, zrozumiała co się dzieje, ale było za późno, długa igła wbiła się w szyję Chimery, doprowadzając jej ciało do uśpienia. Chwilę jeszcze siłowała się z uczuciem senności, ale po chwili ręce z kierownicy zjechały na boki, a ona sama doprowadziła do tego, że auto wylądowało na drzewie obok. Maska wgnieciona do połowy. Co teraz się stanie? Czy to już na nią pora?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Hrabia Pelethites Wto Sty 29, 2019 1:07 am

Chimera zdecydowanie była z tej nowej generacji Dzieci Nocy. Nie wychowywała się z rówieśnikami, konsumpcyjna i spiesząca się wszędzie, mimo że młodość nigdy nie odejdzie. Starość i mierzenie się z upływem czasu to przywilej ludzi. Życie w ich kulturze i przyspieszanie wraz z nimi doprowadzi ją tylko do szaleństwa.
Wizytówkę przyjął i przeczytał od razu kiwając tylko dziękczynnie głową. Znał rody i nazwiska, może po wszystkim będzie w stanie uzupełnić swoją kronikę albo zaktualizować ich drzewo. Jednak to co ujrzał było jak uśmiech bogini losu. Asmodey to nazwisko, które znał aż nadto dobrze i może obiecał sobie, że na urlopie nie będzie załatwiał spraw biznesowych… ale jak tu nie cieszyć się z poznania krewniaczki swojego tak brutalnego jak i głupiego zamordysty.
Im więcej odpowiedzi od niej dostawał tym więcej informacji łuskał. Nawet jego dzieci nie były tak mocno zindoktrynowane przez ludzki świat, a wręcz kazał im się w niego wtopić. Jack poczuł, że wycieczka będzie nie tyle rozrywkowa, co edukacyjna. Skoro Asmodey potrafią szkolić swe potomstwo tylko na nieżyciowych zabójców takich jak Peluś albo tak przerażająco wyedukowane bycia człowiek, a za razem tak mało ludzkie istoty jak Ona.
- Czasem warto stać się łowcą. By pamiętać o przodkach i o tym, że od ludzi dzieli nas nie tylko sposób dostarczania sobie pokarmu.

Zachowała się zgodnie z oczekiwaniami, co prawda mógł wziąć poprawkę na to, że jadą w lesie samochodem i przyhamowanie wprowadzi ich w poślizg, ale czasem trzeba zaryzykować wiele byle dać sobie odrobinę radości. Nie widział samochodu za nimi, był zbyt skupiony na utrzymywaniu mocy i wyczekiwaniu momentu.
Gdy opuściła ręce uśmiechnął się paskudnie i przycisnął się jak najmocniej do siedzenia, byle nie połamać sobie nosa o poduchę. Ona nie będzie patrzeć na siebie w lustrze przez następnych parę dni.
I tak dostał prosto w twarz. Zabolało, a samochód zgasł zupełnie. Jack rzucił wiązankę przekleństw i potrząsnął głową, chwila potem prostując kręgosłup. Strzykawka leżała gdzieś pod nogami, zapewne rozbita, chociaż nie miał pewności czy to nie jedna z szyb chrzęści mu pod nogami.
Po chwili dopiero świat przestał mu wirować i spojrzał na swoją ofiarę.
Biedną ptaszynkę, która całe życie spędziła w złotej klatce. Jej pierwszy lot, tak tragiczny zakończył się w szponach drapieżnika, który wsadzi ją do zupełnie nowego więzienia.

Nożykiem rozciął swój pas i posiedział jeszcze chwilę, by przekonać się czy to tylko szok czy naprawdę nic sobie nie uszkodził. Tym samym nożem oskrobał resztki szyby z drzwi i wypełzł przez okno trzaskając twarzą wprost w puch. Chwilę potem stał już na obu nogach i otrzepując się i poprawiając płaszcz. Wypadek czy nie, musiał wyglądać najlepiej jak się dało.
No i właśnie w kwestii wyglądania jakkolwiek. Mimo, że nie odjechali zbyt dużego dystansu środek i tak nie będzie trwać wiecznie. Jego grupa kontrolna była mała i na pewno nie była krwi B lub wyższej, więc ciężko było stwierdzić jak szybko go przetrawi.
Wyciągnął swoje rzeczy wypijając od razu torbiel z krwią, by zregenerować siły po użyciu mocy.
Zataczając się Jack podszedł do drzwi od strony kierowcy i złapał za klamkę zapierając się mocno nogą, by siłowo rozwiązać problem zamka.
- Spokojnie biedactwo, pomogę ci. – Mruknął i zachichotał zachwycony swoim własnym dowcipem. Rozciął pasy i podniósł ją przerzucając sobie przez ramię.
Musiał iść szybko, bo jeśli nie teraz to w końcu ktoś będzie tędy przejeżdżał i ciężko będzie wyjaśnić co „mocno opalony” facet robi z bladą i nieprzytomną dziewczyną na ramieniu w środku lasu i zamieci.
Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Kain Sro Sty 30, 2019 9:00 pm

Wszystko działo się bardzo szybko. Szaleńczy pościg spowodowany paranoją i wyjątkowo upierdliwą nadopiekuńczością żony, sprawił, że Smok zaczął się martwić nie tylko o swój samochód, ale i własne zdrowie i życie. O tej porze roku drogi były wyjątkowo zdradliwe i łatwo było wpaść w poślizg. Mimo krajobrazu rozmazującego się za szybami zachował kamienną twarz. Kiedy po raz kolejny próbował uspokoić małżonkę widząc jak bardzo przejęta jest zaistniałą sytuacją, samochód ich córy zaczął się dziwnie zachowywać. Asmodey zaklął szpetnie i poprawił się w fotelu. Teraz to i on zaczął być zdenerwowany. I stało się tak jak przewidywał, biała skoda uderzyła w drzewo z donośnym hukiem i trzaskiem gniecionego metalu i pękających szyb. Sekundę po tym na drodze rozniósł się pisk gwałtownego hamowania. Omitsu zarzynała mu właśnie klocki hamulcowe lecz w tej chwili zupełnie o to nie dbał. Sięgnął do schowka, z którego wyjął pistolet, bardziej odruchowo niż z chęci użycia i błyskawicznym ruchem wyskoczył na drogę. Podbiegł do wraku w momencie kiedy jakiś facet wyciągał jego dziecko. W pierwszej chwili mogłoby się wydawać, że chce pomóc poszkodowanej jednak o dziwo nie wezwał żadnej pomocy, nie sprawdził stanu jej zdrowia. Zamierzał wynieść ją do lasu? Klik, odbezpieczenie broni.
- Połóż dziewczynę na ziemi. Powoli. I osiem kroków do tyłu. - wymierzył w kierunku dziwnego typa. Był bardzo doświadczonym strzelcem więc nie miał obaw, że przez przypadek mógłby postrzelić córkę. Gdyby jednak tak po prostu oddał strzał żona urwała by mu łeb. Dlatego na wszelki wypadek zaplanował już użycie mocy, gdyby gagatek próbował się stawiać albo używać Chimery jako żywej tarczy. Śmierdział wampirem, także stanowił większe zagrożenie niż przeciętny bandzior czy narkoman jakich czasem można spotkać w okolicy.
- Zabierz ją do auta. - te słowa skieruje do żony, pod warunkiem, że ta była już gdzieś w pobliżu. I oczywiście o ile niedoszły porywacz nie będzie sprawiał problemów.
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Omitsu Sro Sty 30, 2019 9:31 pm

O Chrystusie Panie jedyny, Jezusie Nazarajski, jak ona nie odchoruje tej całej sytuacji to będzie dobrze. Drąc asfalt o kiepskiej porze roku do takich wyczynów, niemal podnosiła się z fotela żeby szybciej dogonić skodę. Niekiedy laski tak mają, sądzą, że jak pochylą się na stronę, w którą skręcają, to skręcą lepiej. Właśnie tak teraz miała Omi ale to wynikało jedynie z ogromnego strachu jaki odczuwała. Do tego straszne przeczucie, że zaraz wydarzy się coś bardzo złego. I stało się. Auto przed nimi zaczęło tańczyć po całej drodze wjeżdżając finalnie w rów i jedno z drzew, które rosły równo posadzone jedne obok drugich. Z ust blondynki wydobył się tylko cichy jęk. O mało sama nie wpadła w poślizg hamując tuż za autem. Na całe szczęście większość nowych samochodów wyposażona jest we wszystkie anioły, które nie tylko ułatwiają parkowanie ale także pomagają wyprowadzić auto z poślizgu i zatrzymują się same gdy czujnik wykryje przeszkodę.
Czarne auto zatrzymało się chwilę później, tuż za jeszcze parującym wrakiem. Kain wyskoczył pierwszy, Omi zaraz za nim. Spanikowana wystrzeliła zza kierownicy niczym pocisk bojowy bo właśnie ktoś miał zamiar dotknąć JEJ dziecka.
Ty skurwysynu! Dotknij ją a każe Ci zeżreć własnego fiuta!
I chciał, nie chciał, tajemnicza natura Omitsu właśnie ujrzała światło dzienne. Raz, że sprawa tyczyła się jej dziecka, a dwa, była w towarzystwie męża więc ogólnie uważała, że świat może jej naskoczyć.
Jeśli intruz zgodnie z poleceniem wykona te ustawowe 8 kroków do tyłu, Omi podbiegnie do auta i zacznie sprawdzać co z jej córką.
Chim, słyszysz mnie? Kochanie powiedz coś.
Z racji podanego preparatu ciężko będzie wybudzić dziewczynę co dla matki będzie bardzo niepokojące. Wydostanie ofiary wypadku z rozbitego auta wcale nie należy do prostych rzeczy więc blondynka zrobi tyle ile będzie mogła. Jeśli chodzi o resztę to chyba będzie potrzebowała pomocy męża.
A żeby było ciekawiej to w fali gniewu zacznie atakować mężczyznę. Nie będzie to atak wymierzony wprost, taki oczywisty. Raczej podświadome wymuszanie na nim pewnej wizji. Wizji, w której jego ciało jest zgniecione. Nogi – bo to ona najczęściej cierpią w podobnych wypadkach. Jeśli nie posiada żadnej blokady to lada chwila powinien przestać czuć władzę w kopytach.
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Hrabia Pelethites Nie Lut 03, 2019 6:08 pm

Kain jak na staruszka był wyjątkowo mało życiowy. Sprawdzić stan zdrowia? Skoro nie rozsypała się w pył znaczy, że żyła. Skoro żyła to jest wampirem i za tydzień lub dwa stanie na nogi jakby nic jej nie było. Wzywać pomoc? W środku lasu podczas burzy śnieżnej? Może lepiej zostawić ją w samochodzie z potłuczonymi szybami, obolałą i głodną, aby w zrywie pierwotnej natury zaczęła biegać po lesie i szukać wiewiórek do wyssania? Obudziłaby się po bóg wie jakim czasie goła w gawrze z wyssanymi niedźwiedziem, a potem biegała w jego skórze w poszukiwaniu cywilizacji. W sumie im dłużej rozmyślał nad jej losem po porzuceniu perspektywa stawała się coraz to bardziej kusząca.
Z zewnątrz wyglądało to jakby był w prawdziwym szoku i w sumie nie była to nieprawda. Już dawno powinien celowo się zagłodzić, a potem kazać komuś nagrywać swoje ekscesy na „urwanym filmie”. Potencjalna wartość tej krwawej komedii mogłaby pomóc mu stać się szanowanym wampirzym indie reżyserem.
- Tak dziękujecie za pomoc dziewczynie? - Spytał z niedowierzaniem poprawiając uchwyt na nieprzytomnym i nieprzyjemnie zimnym ciele Chimery.
Westchnął spoglądając na dwójkę, wydawałoby się porządnych wampirów. Zerkając to na broń faceta to na szpony kobiety ze wścieklizną.
Musiała znaczyć dla nich bardzo wiele. Może byli to jej słudzy albo ochroniarze? Nigdy by mu nie przeszło na myśl, że można tak reagować z powodu dziecka. Ba, mierząc ich swoją miarką powiedziałby, że chcą ją porwać i sami dręczyć gdzieś w lochu i bali się, że przybył ją uratować tak naprawdę.
Wyciągnął rękę, by uspokoić sytuację i zaczął powoli odkładać blondyneczkę na śnieżny puch. W momencie, gdy klęczał niemal całkowicie zasłonięty jej ciałem spojrzał  w oczy Kaina i skoro oni mówili do niego, to oni musieli słyszeć go.
- Zabij starą. - Polecenie treściwe i proste tak, że nawet wampir nie rozumiejący swojej własnej biologii mógł je zrozumieć. Cóż, miał tylko nadzieję, że to nie trzymana w jego objęciach piękność była stara. Co prawda dopiero ją poznał, ale czuł jak nawiązała się między nimi jednostronna więź i zdecydowanie nie chciał żegnać się z nią w taki sposób.
Był zdecydowany na konfrontację. Jeśli kiedyś miał zaryzykować życie w imię absolutnie niczego, prócz przyziemnej rozrywki to było to właśnie teraz, na urlopie!

[tu wchodzi MG moi drodzy

Nastąpiło użycie mocy Królewski Nakaz]
Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Sob Lut 09, 2019 10:08 am

Zimno, ciemno i nie zapowiadało się żeby pogoda uległa zmianie. Właściwie gdzieś na horyzoncie było widać kolejne ciemne chmury zwiastujące opady śniegu. Ale dla zebranych wampirów na obrzeżach lasu taki widok nie oziębił rozgorączkowanych wnętrz. Rodzice zmartwieni o losy nieprzytomnej córki, pragnęli wyrwać ją z łap nieznajomego który starał się był bohaterem opowieści lecz niestety nie był on zrozumiany. Nikt nie pojmował intencji, dla siebie byli wrogami.


Jack (NPC) nie jesteś zrozumiany. Rodzice wampirzycy nie odpuszczą i chcą abyś oddał ich własność. Chcesz tego, lecz widok broni, wyczucie niechęci do twojej osoby wszystko psuje. I wydawałoby się, że wszystko skończone kiedy zamierzasz odłożyć jasnowłosą. Ale zmieniasz zdanie, pragnąc opuścić ich z głośnym hukiem. Używasz mocy na Kainie, który niefortunnie został w nią złapany. Tylko pytanie. Czy zdoła się wybronić?

Pierwszy post użycia mocy.


Kain mierzysz do kolesia, trzymającego twoją córkę w ramionach i czujesz narastającą frustrację, bo bardzo chciałbyś pomóc Chimerze, a jednocześnie nikogo nie skrzywdzić poza rzekomym porywaczem. Oczywiście nadchodzące warunki pogodowe utrudnią celowanie nawet najbardziej doświadczonym snajperom. Czekasz aż mężczyzna odda twoją latorośl i sobie pójdzie. Niestety, on ma inny plan i rzuca na ciebie swoją moc. Masz ogromną chęć zaatakować swoją małżonkę, więc broń zamiast w gościa, kieruje się do Omitsu.

Na ten moment działasz pod wpływem mocy.


Omitsu jak na matkę polkę przystało, ryzykujesz swoje życie aby do niej podbiec. Jednak bardzo dziwne wydaje się, kiedy po słowach Jacka, Kain mierzy co ciebie z broni. Co teraz? Ocalisz dziecko czy siebie? Ta chwila jest krótka, ale dla Ciebie trwa ona wiecznie.


Chimera pozostaje nieprzytomna jeszcze dwa posty. Zbyt duży szok, utrata krwi. Po przebudzeniu wpadasz w szał jednakże osłabienie nadal będzie odejmowało ci sił.


Przez całe wydarzenie, nikt nie zauważa jak z samochodu zaczyna coś wyciekać. Iskry? Czuć dym? Się okaże co to takiego. No i dodatkowo zaczynają spadać pierwsze płatki śniegu, a wiatr jakby się wzmocnił.


Kolejka:

Kain -> Omitsu -> Jack (NPC)
Chimera bez kolejki ale nadal nie odzyskuje przytomności.

Podajcie ekwipunek i proszę, żebyście zaznaczali pod postem jakich używacie mocy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Kain Sob Lut 09, 2019 3:35 pm

Któż wiedział co tu się tak naprawdę działo... Początkowo podirytowany nadgorliwością i przewrażliwieniem żony, biernie przyglądał się pościgowi z fotela pasażera. Bardziej martwił się o to jak jego auto wyjdzie z takiego zdarzenia niż o bezpieczeństwo córki. Dlaczego miałoby go to w jakikolwiek sposób martwić? Jechała w towarzystwie jakiegoś gościa, tyle. Była dorosła, może sobie kogoś znalazła lub to jakiś jej znajomy. Omi miała jednak swoją kobiecą intuicję, z którą nawet stary smok nie odważyłby się dyskutować. W tej chwili nic ani nikt nie przemówiłby różowowłosej do rozsądku. Niestety irytacja bardzo szybko zmieniła się w żywe przejęcie. Jaki ojciec nie przejąłby się widokiem auta córki mającego wypadek na drodze? Jedyne o czym w tej chwili myślał to czy młoda jest cała. Dlatego też, gdy tylko jego auto z piskiem opon zatrzymało się nieopodal wyskoczył by lepiej się zorientować. Pech chciał, że facet, z którym jechała Chimera wyglądał na całego i zdrowego w przeciwieństwie do dziewczyny. Fakt, wyniósł ją z auta, jednak zdaje się, że miast skierować się w kierunku, z którego można by uzyskać jakąś pomoc szedł w kierunku dziczy. Teraz i jemu zapaliła się czerwona lampka. Nie znał typa, nie wiedział kim był, dlaczego znajdował się w aucie jego córki oraz jakie miał motywy by postępować w taki a nie inny sposób. Wyjaśnień było tyle samo co niewiadomych. Niekoniecznie musiał mieć złe zamiary. Nijak nie wpłynęło to jednak na ostateczny osąd Asmodeya. Nie liczyło się nic prócz bezpieczeństwa latorośli i zabierze ją stąd w bezpieczne miejsce, niezależnie od okoliczności.
Po broń sięgnął odruchowo. Tylko po to by w razie napotkania oporu odstraszyć lub zniechęcić ocalałego z kraksy. Nie było to najmilsze i najgrzeczniejsze z jego strony jednak jaki facet w chwili takiej jak ta myślałby o tym by dobrze wypaść w oczach nieznajomego. Obchodził go tyle co zeszłoroczny śnieg w Alpach, jak dla niego mógł zniknąć w tej chwili. Wystarczyło tylko spełnić polecenie Smoka i odejść, proste prawda? Jak widać nie.
Słowa tajemniczego jegomościa zabrzmiały w myślach wampira i nagle poczuł trudną do wyjaśnienia chęć by miast do niego strzelić do Omitsu. Ręka z wyciągniętym coltem niemal samodzielnie skierowała się lufą w stronę kobiety. Dracula był jednak za stary żeby nie domyślić się co się dzieje. Nim doszło do spełnienia rozkazu narzuconego mocą aktywował swoją blokadę psychiczną. Nie dał jednak po sobie poznać, że już nie znajduje się pod kontrolą gagatka. Cóż, skoro miał zamiar bawić się w taki sposób, dumny krwiopijca będzie musiał odpowiedzieć choć wolałby znajdować się już w drodze do zamku, z córką bezpiecznie spoczywającą w jego aucie.
Cztery upiorne bestie, stworzone z żywej, makabrycznie powykręcanej czerni wyskoczą z cienia Jacka, zaślinione, wygłodniałe, żądne krwi. Potwory są gabarytowo zbliżone do dużych psów czy też wilków tak więc zwykle, nawet tak niewielka sfora potrafiła nieźle dać w kość komuś na kogo zostały spuszczone ze smyczy. Stwory będą się starały powalić cel poprzez agresywne wgryzanie się w jego kończyny oraz napieranie masą z pomocą swych muskularnych łap. Zębiska i pazury nie będą ani trochę delikatne. Głodne cienie będą gryźć i drapać nogi oraz w ręce chcąc przebić się najpierw do mięśni, potem do kości.
W powietrzu roznosił się bardzo charakterystyczny zapach... Zapach sugerujący, że trzeba się stąd ulotnić bo zapalenie się wraku może być kwestią minut. Stary Smok ponownie mierząc pistoletem do Jacka, który teraz powinien walczyć o równowagę z zajadłymi potworami raz jeszcze zwrócił się do żony.
- Zabierz ją stąd do cholery. Do auta i wracaj do zamku. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Panika paniką, martwienie się o dziecko martwieniem się, ale czasem trzeba wziąć się w garść i zacząć działać żeby sprawy nie przybrały jeszcze gorszego obrotu.

Spoiler:


Ostatnio zmieniony przez Kain dnia Pon Lut 11, 2019 2:36 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Omitsu Pon Lut 11, 2019 2:29 pm

Układając wszystko chronologicznie zacznijmy to wszystko od nowa.
Auto rodziców Chimery zatrzymało się za wrakiem auta córki tuż przed niewielkim rowem, który wrak pokonał niemal w powietrzu. Omi wystrzeliła jak strzała, zaraz za nią wybiegł Kain, który sięgnął niemal automatycznie po broń. Mi obaj doskoczyli do miejsca wypadku, nieznajomy mężczyzna, pasażer skody, trzymał już w ramionach ich biedną, najwyraźniej nieprzytomną pociechę.
Zgodnie z poleceniem męża, a jeszcze bardziej w zgodzie z matczyną intuicją, Omi wyrwała do przodu chcąc odebrać co swoje. Po kilku krokach zatrzymała się gwałtownie słysząc mało przychylne słowa ze strony męża lalki Barbie. Hm? Obracając głowę do tyłu ujrzała czerń niewielkiego otworu skierowanej w nią lufy. To ci dopiero sytuacja. Kain miał idealną okazję do odstrzelenia własnej małżonce głowy, ręki albo chociażby wpakowania śrutu w dupsko. I co było w tym wszystkim najgorsze? To, że tamten frajer określił ją mianem „starej”! Nic bardziej nie mogło rozzłościć różowo-włosej niż podobne stwierdzenie. Kobiet o wiek się nie pyta a tym bardziej nie sugeruje się im wieku. Skandal!
Mrucząc pod nosem najbardziej wulgarne przezwiska jakie tylko znała, czuła, że jej policzki zaczynają czerwienieć ze złości (jeśli to możliwe). Na ten moment nie miała absolutnie pewności czy Kain odda strzał w jej kierunku czy też nie. Zdrowy rozsądek szybciej niż porywacz czmychnął w las a Omlet z determinacją wymalowaną na twarz pokonała resztę drogi dzielącą ją od tego kogoś.
Korzystając z mocy wywarła na potencjalnym porywaczu nowe, nieznane do tej pory uczucie odrazy i obrzydzenia do trzymanej przez siebie istoty. To było coś co sprawia, że ostatnią rzeczą na jaką masz ochotę to kontakt fizyczny z dziewczyną jaką trzymał na rękach. Niemal w tej samej chwili z cienia wyłoniły się paskudne stwory, za którymi Omi nigdy osobiście nie przepadała. Zbliżając się do nogawek mężczyzny nie miały najwyraźniej ochoty na pieszczoty i zabawę. Wręcz przeciwnie, zapowiadało się krwawo.
Jeśli tylko Jack odłoży/upuści/odda Chim, Omi od razu zgarnie ją do auta na tylne siedzenie.
Każdy był tak pochłonięty osobą nieprzytomnej Chimery, że nikt nie zauważył pracującego ostatkiem sił akumulatora i wyciekających z auta płynów. Wystarczyła jedna mała iskra a jeszcze raz przy dźwiękach fajerwerków będziemy obchodzić nowy roku.

-Moc iluzja 1 post
-Ekwipunek:
Nóż sprężynowy przy sobie, Glock w aucie.
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Hrabia Pelethites Pią Lut 15, 2019 1:51 am

Po co miałby odchodzić od swojej zdobyczy? Kim był ten znerwicowany młodzik, odbierający mu szansę na romantyczną randkę z nowo poznaną kobietą? Jakim cudem w jednej chwili nie dość, że przestał widzieć go jako swojego ukochanego pana, a do tego wypuścił te śmieszne, krwiożercze istotki? Dlaczego akurat dzisiaj zdecydował „e, przecież mam urlop broń przyda się dopiero na miejscu”. Czemu tym razem stwierdził, że kostium superbohatera to zły pomysł? Był przecież gotowy na absolutnie wszystko.
Nawet na to, że jego mrukliwa piękność nagle okaże się obrzydliwa i paskudna. I to nie w ten fajny sposób co rybie flaki, bezdomni, a właśnie ten co odpowiedzialność za własne czyny, byłe żony i cudza prywatność. To wszystko było dla niego niemal nowym uczuciem, od czasów Grunwaldu nie miał przyjemności czuć się obrzydzony przez nic i nikogo. Dobrze, że dziewczyna była nieprzytomna inaczej zamiast tylko myśleć o nim jak o dziwaku i perwie poczułaby to na własnych nerkach.
Gdyby nie było mu żal marnować czasu na gadanie zapytałby pewnie panią starszą o numer i zaproponował jej randkę. Kto wie jakie jeszcze rzeczy kazałaby mu czuć i czemu nigdy nie zaproponował żadnej z byłych tego, by nasłały na niego najgorsze z możliwych uczuć. Jak mocno nie chciał jej puścić tak nie mógł pozwolić sobie na to. Ścisnął ją jeszcze mocniej i ugryzł się w wewnętrzną stronę policzka. Nie tylko z powodu zwalczenia w sobie paskudnego uczucia, ale i zastosowania miał nadzieję, że wystarczająco zgrabnego fortelu. Z sączącej się krwi planował wytworzyć trzy drapieżne koty, każdy ze swoim własnym przeznaczeniem. Pierwszy powinien stworzyć zasłonę dymną dosłownie kopiąc w śniegu, by stworzyć jak największe zamieszanie i utrudnić obu grupom zobaczenie się.
Trzymając swoją piękną żywą tarczę wyciągnął telefon i włączył plik, który zapisany miał jako ulubiony o tytule „Jesteście nienormalni” – główną rolę grał w nim syna Jacka krzyczący głośno „jesteście nienormalni”, a potem krzyków zaskoczenia i głośnego sapania. Było to ulubione nagranie Jacka, które miał na każdym swoim telefonie jako budzik, a geneza utworu choć ciekawa byłaby dramatycznym przeżyciem dla wszystkich, więc lepiej pytania nie zadawać. Chciał wręczyć go drugiemu kotu, który miał biec w tempie przeciętnej prędkości wampira krwi B z niewielkim obciążeniem (czyli dość szybko). Trzeci miał najważniejsze zadanie, na jego barkach spoczywało osłanianie odwrotu pana i trzymanej na baranach nieprzytomnej dziewczyny.
Estacado trzymając w rękach nóż gotowy był dźgać fujki, gdy tylko podbiegną zbyt blisko, ale miał nadzieję że wisząca na nim panna zniechęci je do bardzo agresywnych ataków. W końcu to na niej im zależało i to na tyle mocno, że nie mogli sobie pozwolić na to, by była połamana. Jeśli cały plan się uda, gdy tylko odbiegnie parędziesiąt metrów od całego zamieszania (co w zamieci śnieżnej i z wizją zaraz wybuchającego samochodu obok powinno pozwolić mu ich zgubić) skręci w generalnym kierunku, gdzie zostawił swój samochód. Widział koleiny w śniegu – tak więc wiedział z której strony jechali i w tę stronę próbował biec.

Welp, jeśli nic z tego się nie uda i moc Omitsu rzeczywiście zmusi go do puszczenia dziewczyny po prostu przyzwie koty, które osłonią jego ucieczkę w mniej więcej tym samym kierunku i tym samym zamiarem.


(
Eq:
Płytka chroniąca podbrzusze, Karambit, telefon komórkowy, fałszywe dokumenty (wszystkie zarejestrowane na Akihito), brzuszek pełen świeżej krwi
W aucie pistolet, dokumenty, noże, pałki i kilka torebek krwi w bagażniku, bo w końcu jechał na urlop i potrzebował prowiantu :x)
Użytko
Z mroku powstałeś w wariancie
3 koty – 2 posty działania, 2 przerwy
Hrabia Pelethites

Hrabia Pelethites

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Twarz, Wzrost, Szerokość, Nagość, Zapach O_o
Zawód : Rzeźnik
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2740-akwizytor#58252

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Nie Lut 24, 2019 4:27 pm

Waleczni rodzice nie poddawali się. Za wszelka cenę chcieli przegonić Jacka, żeby pozostawił ich nieprzytomną córkę w spokoju i odszedł jak najdalej od nich. Z powodzeniem. Wszak wszystko kierowało ku zwycięstwie rodziców, a wszystko przez to, że przewyższali niedoszłego porywacza ilościowo; dwóch na jednego. Dla Jacka najlepszym wyborem okazała się chęć ucieczki oraz próba osłonięcia się kotami.

Kain już miałeś strzelić do żony, ale wiek oraz doświadczenie życiowe pozwoliło ci na wyłapanie tego, że coś jest nie tak. W końcu mając Blokadę mentalną, byłeś w stanie wybronić się przed atakiem na Twój umysł. No i oczywiście nie pozostawałeś dłużny wrogowi; puściłeś wolno cztery bestie, które pognały ku ofierze i łapczywie zębiskami okaleczyły jego ciało. Plecy, nogi pod kolanami i uda. Jednak Jack typem ofiary nie jest, więc w chwili obrony zdołał podciąć gardła dwóch psom, a jego chroniący kot dopadł do trzeciego. Obydwa stworzenia zagryzły się na śmierć.

Omitsu oddana matka polka nie poddawała się. Usilnie starała się przegonić wampira od córki, używając iluzji. Z powodzeniem, lecz jak Jack zaczynał się oddalać, Iluzja słabła. Tak czy siak, udało Ci się odzyskać córkę, lecz nie było takie proste przeniesienie jej do samochodu. Nie dość, że pod śniegiem podłoże było śliskie, to jeszcze Chimera zaczynała się powoli przebudzać. Przez sen mogła się wiercić, co utrudniło ci podniesienie jej.

Jack. Udało ci się wezwać bestie do pomocy, tylko pierwsza z nich nie zdołała utworzyć Zasłony dymnej ze śniegu bowiem okazał się on zbyt gruby oraz ciężki. Chimera została przez ciebie odrzucona, gdyż upierdliwa moc jej matki uniemożliwiło ci to. Natomiast zdołałeś zabić trzy piekielne psy dzięki umiejętności walki oraz pomocy kotom. Osłoniły cię przed czwartą psią bestią, a ty ranny i kulejący dotarłeś tam, gdzie chciałeś.
Otrzymane obrażenia: pogryzione obie łydki i dolna część pleców. O mały włos, a nie wgryzł się jeden w poślad. Dziękuj koty, to on Cię przed hańbą wybronił.
Możesz dać zt.

Chimera jesteś ostatni post nieprzytomna, ale zaczynasz pomrukiwać przez sen. Twoje wybudzenie okaże się gwałtowne, gdyż obudzisz się w szale krwi.
Obrażenia: Szał, znaczne osłabienie.

Z rozbitego samochodu zaczął ulatniać się dym. Kolejna tura będzie więc jego debiutem w postaci wybuchu. Radzę więc uciec z miejsca małej szarpaniny, nim dojdzie do tragedii. Opady śniegu się wzmocniły, co oznacza że warunki pogodowe mogą utrudnić wyjazd z lasu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Kain Nie Lut 24, 2019 6:14 pm

Zwycięstwo, choć bardzo gorzkie biorąc pod uwagę stawkę o jaką rozgrywał się cały konflikt, zamajaczyło na horyzoncie kiedy dotkliwie poszarpany facet zaczął wycofywać się w stronę lasu. Cieniste bestie spełniły swoje zadanie choć koleś i tak nieźle wybronił się przed ich wściekłym atakiem. Gdyby nie to, stałby się pewnie trudną do zidentyfikowania krwawą masą stanowiącą pożywkę dla wiecznie wygłodniałych demonów. Tak czy inaczej, dla pewności, białowłosy odprowadzał uciekającego wzrokiem, przezornie wciąż do niego mierząc z pistoletu. W razie gdyby ten próbował jeszcze jakiś sztuczek nie zawaha się pociągnąć za spust. Sam cofnął się w kierunku leżącej Chimery i gdy miał wystarczającą pewność, że nieznajomy nie wróci odłożył broń i postanowił pomóc żonie w podniesieniu bezwładnej córki.
- Pospiesz się. - zakomunikował mając cały czas z tyłu głowy dymiący wrak, który mógł okazać się bardzo niebezpieczny. Przeniesienie pierworodnej we dwójkę raczej nie powinno stanowić większego problemu, gorzej, że ta powoli się przebudzała. Możliwe, że kiedy otworzy powieki będzie zaszokowana sytuacją. Lub wpadnie w jakąś histerię. Posadzi ją na tylnym siedzeniu swojego auta, samemu zajmując tym razem fotel kierowcy.
- Zostań z nią z tyłu i przypnij ją pasem. Jeśli się obudzi uspokój ją jeśli będzie taka potrzeba. - jego głos brzmiał w sposób, który wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie toleruje sprzeciwu czy jakiejkolwiek dyskusji. Nie było czasu na głupoty, w tej chwili córka była dla niego najważniejsza.
Jako, że kiedy wyskoczyli z auta nie było czasu na zgaszenie go, teraz bez problemu ruszyli. Na tyle ostrożnie by nie wpaść w poślizg na zaśnieżonej drodze jednocześnie tak by dość szybko znaleźć się w zamku. Był zły. Cholernie zły.

[z/t + Omi i Chimera]
Kain

Kain
Rada Wampirów
Rada Wampirów

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.


https://vampireknight.forumpl.net/t2691-kain-vlad-iv-dracula#57604 https://vampireknight.forumpl.net/t2698-kain#57659 https://vampireknight.forumpl.net/f152-zamczysko-asmodey

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Nie Mar 31, 2019 4:44 pm

W oczach przeciętnego człowieka tak długi spacer był aktem niebywałej głupoty, albo masochizmu. Tymczasem dla pary wampirów było to miłe urozmaicenie wieczoru, drobnym prezentem, jaki dostali od losu. Te kilka godzin w swoim towarzystwie było niczym, w porównaniu z czekającą ich wiecznością.
W miarę tego, jak oddalali się od świateł miasta, na niebie pojawiało się coraz więcej gwiazd. Powietrze też stało się lżejsze, bardziej rześkie, a zapach wiosny, jak to Lilium określiła zapach gleby po deszczu, był jeszcze lepiej wyczuwalny. Aż wszystko w środku krzyczało: "jak cudownie jest żyć!". No, może w tym wypadku lepiej pasowałoby słowo "egzystować"...
Muszę przyznać, że zaskoczył mnie pan pytaniem o mój strój — zagaiła, gdy zeszli z asfaltowej drogi i znaleźli się na wydeptanej ścieżce. Drobne gałązki od czasu do czasu pękały pod ich stopami. — Sądziłam, że Akademia Kaiena Crossa jest szerzej znana w wampirzych kręgach. W końcu postanowił dokonać niemożliwego i w jednej szkole umieścił ludzkie dzieci wraz z dziećmi nocy.
Posłała mu łagodny uśmiech, zakładając kosmyk niesfornych włosów za ucho. Nadal nie odpowiedziała mu na pytanie, cóż za brak taktu! Miała nadzieję, że Heinrich jej wybaczy; była zbyt podekscytowana tym, co dzieje się wokół niej, by myśleć o czymś takim jak savoir vivre.
Zaprawdę dziwną istotą była Ophelia, skoro zwyczajny spacer po lesie był dla niej tak wielkim przeżyciem. Szybko jednak się zreflektowała i z lekkim rozbawieniem rzuciła:
To szkolne mundurki. Białe są dla Nocnej Klasy, czyli wampirów. Granatowe natomiast noszą ludzie z Dziennej Klasy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Gość Wto Kwi 02, 2019 11:42 am

Zaraz tam głupoty. Raczej byłaby to kwestia nadmiaru czasu. Tego natomiast wampiry miały zazwyczaj aż w nadmiarze. Zaiste kilka chwil spędzonych razem było niczym wobec wieczności. Oddalali się od miejskiego zgiełku by zapach jarmarczne zapach i szaro-pstrokate barwy wielkiego miasta zaczęły ustępować naturalnemu pięknu przyrody. Co prawda na gwiazdy Heinrich nie zważał. Jednakże nowy zapach otoczenia, jak go nazwala Lilium zapach wiosny, był bliski jego sercu. Co prawda nie odczuwał specjalnej ekscytacji tym miejscem czy aurą pogodową. Natomiast nostalgia mogła przypaść mu  w udziale.
- Akademia Caiena Crossa... Coś o niej słyszałem. - powiedział tak tylko po to by nie wyjść na głupca. Na jej uśmiech odpowiedział bukietem zaostrzonych zębów. Nie miał pojęcia o takiej akademii. Nie interesował się podobnymi ośrodkami będąc totalnie nieświadomym tego, że w takich miejscach przebywają też wampiry kilkudziesięcioletnie, a nawet wiekowe. I to jako uczniowie. Nie wpadłby sam na taki absurd. W związku z tym takie ośrodki akademickie były poza jego polem zainteresowania i nie dowiedział się dotąd, że istnieje publiczny ośrodek naukowy dla ludzi oraz wampirów. To było coś nowego.
- Rozumiem zatem, że jesteś uczennicą. I tym samym masz styczność z wieloma wampirami. Słyszałaś może już nazwisko Schlecht? - zapytał zmieniając wobec dziewczęcia zamiary diametralnie. Drogą dedukcji wywnioskował, że to młódka. I to być może mająca mniej niż 20 wiosen. Nie mógłby z nią spółkować, więc cały czar rozsnuwającego się wokół niej erotyzmu prysł. Wciąż natomiast mogła być doskonałym źródłem informacji. Jakby nie patrzeć już się czegoś dowiedział.
Poszli, pogadali i rozeszli się w pokoju. Amen.

z.t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Elijah Pon Mar 30, 2020 4:22 am

Wszystko wydawało się wracać do normy, Elek ponownie zaczął zajmować się swoimi hobby, więcej czasu spędzał na robieniu faktycznie pożytecznych rzeczy w miejscu swojego zamieszkania, a nawet udało mu się wyjść parę razy między ludzi. Chłopak zaczynał żyć w przeświadczeniu, że to co się wydarzyło pamiętnego albo raczej niepamiętnego dnia już powoli zaczyna przechodzić, że tak na dobrą sprawę skończyło się to - dobrze. Posiadł nowe zdolności, coraz bardziej zaczynał rozumieć swoją nową naturę, a i bardzo to w pewnym sensie polubił. Kochał swój wyostrzony słuch z którego regularnie korzystał mimo, że czasem ciężko było mu przez to zasnąć gdy gdzieś w pobliżu nawet delikatnie ktoś hałasował.
Tego wieczora jednak udało mu się zasnąć bez większych problemów, ubrany w swoją ulubioną piżamę, wykąpany i ślicznie pachnący odpłynął do krainy marzeń.. Wszystko jednak zmieniło się w nieciekawy scenariusz, jego głowę nachodziły straszne sny, całe ciało zaczęło się pocić, a jego mięśnie dostawać skurczy. El przebudził się momentalnie (między drugą, a trzecią) gdy to wszystko zaczęło się dziać, jednak to nie był ten sam chłopak, a przynajmniej jego zachowanie odbiegało znacznie od tego jak zachowuje się na codziennie albo po prostu jak zachowują się inni ludzie.
Lisie cechy chłopaka również się ujawniły w niekontrolowany sposób, chłopak stracił praktycznie panowanie nad swoim ciałem, a jego rozum całkowicie przestał kontaktować. Przyśpieszone bicie serca oraz ból całego ciała doprowadzały go do szału, zaczął krzyczeć oraz drapać się po swoich przedramionach, na początku podarł jedynie swoją piżamę jednak ciągle robił to na tyle mocno i energicznie tak, że długo nie trzeba było czekać nim pojawiły się pierwsze ślady krwi które zaczęły spływać i delikatnie wsiąkać w jego poniszczoną już piżamę. Na jego dłoniach również było trochę krwi, wyczuwszy to El zaczął wąchać swoje dłonie, a jego bicie serca znów przyśpieszyło. Ból głowy również ciągle rósł co jedynie wpędzało go w większy amok.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować lub też dostrzec kto tak krzyczy zielonooki jak jakieś zwierze na czterech łapach ulotnił się ze swojego pokoju, biegł przed siebie nie zwracając na nic uwagi. Całe szczęście była to spokojna noc więc nikt nie zauważył pędzącego po ulicach "wariata na czterech łaponogodłoniach".
Hybryda kierowała się w jednym kierunku, nie zmieniał praktycznie w ogóle swojej trasy jednak w końcu coś go rozproszyło, poczuł zapach który go wręcz "podniecił", a był to niewielkich rozmiarów czarny kot siedzący sobie spokojnie w jednej z bocznych uliczek, a raczej miejscu gdzie głównie składowano kosze na śmieci lokalnych mieszkańców. Widać było, że jest on bezpański - jakich wiele.
El po tym jak go wyczuł zatrzymał się, skierował swoje ślepia oraz parę lisich uszu w jego stronę aż w końcu ruszył jak torpeda w stronę czworonożnej istoty, złapał niczego nieświadomą ofiarę w swoje zębiska, ścisnął mocno na tyle, że kot wydał z siebie wręcz agonalny dźwięk oraz zaczął się szarpać, ale białowłosego to nie powstrzymało, trzymając go w uścisku wrócił na swoją trasę i dalej w te pędy biegł przed siebie.
Kilka chwil trwała jego podróż nim dotarł na obrzeża lasu, ofiara którą trzymał swoimi zębami była już wycieńczona na tyle, że praktycznie nie stawiała oporu mimo bycia żywą. Chłopak zaszył się w pierwszej gęstwinie na którą natrafił, w około były drzewa i gęsto porośnięte krzaki.
Dopiero w tym miejscu zastopował, złapał kota w dłonie wbijając w niego swoje pazury po czym ostrymi zębiskami zaczął się w niego wgryzać, zwierze było już praktycznie martwe, poza tym to chyba nie był najszczęśliwszy dzień w jego prawdopodobnie nie za długim życiu..
Gdy z kota niewiele już zostało - brudny od nie tylko swojej krwi, w zniszczonej piżamie, bez butów oraz skarpet - chłopak odrzucił go gdzieś na bok po czym skulił się pod jednym z drzew między krzakami i jak stłuczone dziecko zaczął wyć przez nieustający ból..
Elijah

Elijah

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Szmaragdowe oczy, zadbane dłonie, śnieżnobiałe włosy.
Zawód : Uczeń
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : To skomplikowane.


https://vampireknight.forumpl.net/t3827-elijah https://vampireknight.forumpl.net/t3839-elijah

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Shiro Fuyuki Wto Mar 31, 2020 12:34 am

No do anielki jasnej, który bęcwał tym razem znęca się nad kotami?
W ostatnim czasie - nawet dość dłuższym - następowały momenty gdy podświadomie zbyt bardzo przywiązywał się do swoich kocich kuzynów. Chcąc nie chcąc, po swojemu czasem utożsamiał się z nimi, a najczęściej kończyło się to faktem, że dokarmiał je i spędzał nieco czasu z nimi. Ciekawie oglądało się ich reakcje na stworzenie, które normalnie odstraszałoby swoim istnieniem, ale zarazem było prawie jak jedno z nich. Ta nietypowa więź sprawiła, że czerwonowłosy stał się nieco bardziej wyczulony na ewentualne zachowania działające na ich szkodę.
I jak właściwie zignorować kolejny z aktów?
Przeraźliwy, koci "krzyk" zaalarmował niedaleko znajdującego się wampira. Nieco wystraszony tym dźwiękiem, raniącym jego bardzo wyczulone zmysły (uroki bycia wampirokotem), udał się za nim niczym widmo. Nie ujrzał sprawcy, ale wyczulony obcy zapach skojarzył mu się z czymś na ksztatł dzikiego zwierzęcia i... nieco przeplatał się ludzki. Kichnął cicho, uznając, że ten drugi należał do jednego z mieszkańców, do którego należał śmietnik. Czyli coś niewartego uwagi. Ale dzikie stworzenie? W mieście? Poruszył uszami, czując się wręcz zobowiązany do działania. Może to jedno stworzenie...
... tyle, że naprawdę teraz nie zamierzał je zostawiać na pastwę losu.
W ten oto sposób, znalazł się sam tutaj. Prowadzony najpierw wyostrzonym węchem... przynajmniej do momentu, gdy do jego uszu dobiegło przeraźliwe wycie. Sprawiło to, że mimowolnie jęknął i przycisnął dłonie do głowy, starając się chociaż je zagłuszyć. Raniło mocno. Mimo tego, skierował swoje kroki ku właśnie temu dźwiękowi.
W ten sposób, po wlezieniu w krzaki, ujrzał widok zwiniętej kulki. Zapach świeżej krwi uderzył go mocno, sprawiając, że jego ogon momentalnie zdradzał zdenerwowanie jakie ogarnęło jego ciało.
- Kot. Kici. Kot. Gdzie kot - nastawił uszy, po czym niemalże wpadł do "środka" między krzakami. Będąc nieco podrapany przez gałązki, zaczął rozglądać się za biednym stworzeniem.
- Meow - bąknął, na nowo przyciskając dłonie do uszów. - To boli. Przestań - skupił bardziej uwagę na nieznanym sobie stworzeniu. Na razie nie poświęcił większej uwagi szczegółom.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Elijah Sro Kwi 01, 2020 7:40 pm

Ofiara śnieżnobiałego lisa leżała w pobliskich zaroślach, niewiele z niej zostało jednak zapach świeżej krwi w łatwy sposób zdradzał lokalizację resztek, to nie był najszczęśliwszy ostatni dzień biednego, czarnego kota.
Zdziczały, niczym opętany chłopak nie zmieniał praktycznie swojej pozycji, raz za razem pojękując oraz wydzierając się w niebo głosy. Zwinięty praktycznie cały czas się trząsł nie reagując w ogóle na otaczające go bodźce zewnętrzne. Był to chyba najdziwniejszy w niezbyt długim aktualnie życiu Elijaha dzień, którego prawdopodobnie sam pamiętać nie będzie.
Minęła dłuższa chwila nim chłopak wreszcie zwrócił na coś uwagę, na początku jego węchowi wpadł nowy, nieznany mu zapach. Delikatnie zaalarmowało to dzikusa który mimo to nie przerywał swojej powolnej agonii i raz za razem wydawał z siebie jakieś odgłosy.
Dopiero usłyszawszy pierwsze słowa które były i tak dla niego niezrozumiałe troszkę się uciszył i nastawił swoje śliczne uszka. Nie wiedział zbytnio co to może oznaczać więc nie zmartwił się tym zbytnio, nadal nie zmieniając swojej pozycji siedząco-kulkowej.
Kolejne słowa wpadły do jego uszu i w końcu podchwyciły jego uwagę mocniej niż poprzednio, czuł, że ktoś go obserwuje więc nawet uniósł swą głowę by rozejrzeć się za ewentualnym zagrożeniem.
Dostrzegł stojącą nieopodal dwunożną istotę do której momentalnie się poderwał i podbiegł na czworaka aby skrócić dystans, jednak zatrzymał się w odpowiedniej odległości żeby ewentualnie nie stała mu się krzywda i miał czas na ucieczkę. Cały brudny, śmierdzący oraz we krwi przyglądał się z zaciekawieniem, tak jakby ból który przed chwilą go wręcz paraliżował nagle znikł, jednak ciągle można było zauważyć, że cały się trzęsie.
Po chwili gdy się tak przyglądał złapał się za swoje gardło lewą dłonią po czym zbyt mocno ściskając zrobił sobie krzywdę swoimi pazurami ponownie raniąc się i doprowadzając do ulatywania drogocennej krwi by po chwili paść na ziemie prawie nieprzytomnym.
Elijah

Elijah

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Szmaragdowe oczy, zadbane dłonie, śnieżnobiałe włosy.
Zawód : Uczeń
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : To skomplikowane.


https://vampireknight.forumpl.net/t3827-elijah https://vampireknight.forumpl.net/t3839-elijah

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Shiro Fuyuki Czw Kwi 02, 2020 9:45 pm

Nie dało się oszukać rzeczywistości. Im był bliżej, tym bardziej mógł rozróżnić od siebie zapachy. Niecodzienny, liso-człowieczy i koci. Oraz krew. Dużo krwi. Dla jego zmysłów, jej źródło było niczym neonowy napis, mówiący: "Jestem tutaj". Ale nie potrafił się zmusić, by pójść tam i sprawdzić. By dostać pewność. Bez żadnej logiki - a może jednak w tym jakaś tkwiła? - czuł wewnętrzny smutek i strach. Nawet nie zauważył, jak z prawego oka popłynęły łzy.
Przynajmniej jedna istota zapłacze za bezimiennym kociakiem.
Gwałtowny ruch ze strony nadal żyjącej istoty sprawił, że żółte ślepia momentalnie wlepiły się w niego. Ostrożnie odsunął dłonie od uszów, patrząc na zbliżającego się osobnika. Kim był? Co tu robił? Dlaczego tak się zachowywał? Czemu tak mocno pachniał kocią krwią? Ciało wampira nie maskowało ani trochę tego, co czuł wewnątrz siebie. Targające go emocje będące mieszanką smutku i zdenerwowania...
... oraz niepewności, gdy odległość między ową dwójką zmniejszyła się. Mimo pory, widział niemalże doskonale. Widok nieznanego chłopaka, będącego jedynie w czymś, co było niegdyś pidżamą... W dodatku drażniąca woń wskazująca na coś, czego na co dzień nie spotykało się. Coś, co zarazem było mu obce i dobrze znane. Nim jednak zmusił się do podsumowania faktów, wcześniejszą woń przesłonił zapach świeżej krwi. Ludzkiej, znajdującej się tak blisko.. .Momentalnie usiadł na ziemi i zbliżył się do nieznajomego.
- Nie wolno. Teraz ładniej pachniesz... - palce wampira zacisnęły się wokół jego lewej dłoni, odsuwając ją zarazem ostrożnie od gardła. On sam przybliżył się na tyle, że prawie znalazł się tuż nad nim.
- Nie wolno mi... - zadrżał delikatnie. Wyciągnął zarazem drugą rękę i pazurem tknął ucho lisowatego. - Ale chcę... - Co ja to... Coś miałem... Coś ważnego na myśli... Ale teraz jakoś nie pamiętam. Gubię się we własnych myślach. Wyczulony zmysł węchu, świeża krew, targające emocje... Nic w tym nie pozwalało na zachowanie chociażby szczątki kontroli. Ba, jego źrenice oczu w pewnym momencie zrobiły się pionowe.
- Kici, kici - wyszeptał cicho. Nieco nachylił się, dotykając ostrożnie palcami miejsce zranienia. Jego umysł był pusty. Zapach świeżej krwi i negatywne emocje wystarczająco dobrze go omamiły, by racjonalne zachowanie zniknęło niczym sen. Chociaż nie do końca. Gdzieś tam jeszcze czaiły się opary czegoś, co jest nazywane rozsądkiem. Ostrożnie przeszedł do pogłaskania lisowatego chłopaka za uchem. Może to sprawi, że poczuje się ciut lepiej?
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Elijah Nie Kwi 12, 2020 5:27 pm

Agonia młodego Elijaha nie przemijała, drgawki oraz ból całego ciała były nie do zniesienia. Mimo, że sytuacja w każdym momencie drastycznie się zmieniała, był całkowicie rozszarpany przez natłok wszystkiego wokoło niego. Gdy chłopak leżał na ziemi jego świadomość brzdękała gdzieś w odmętach jednak zdołał poczuć swoją ludzką cząstką, że jest ktoś przy nim, nawet udało wyczuć mu się dotyk nieznajomej mu osoby, jednak była to chwilowa słabość lisiej strony. Choć szybko można było zauważyć, że reakcja kotowatego przyniosła pozytywne skutki, na początku na uścisk dłoni Elek zareagował dwojako jego całe ciało się wręcz wstrząsnęło, ale po chwili jego długi, puszysty ogon owinął obie ręce, choć nie trwało to długo bo po chwili również padł jak reszta ciała z wycieńczenia. Dało się zauważyć, że chłopak w tym stanie długo już nie pociągnie. Następnie gdy nieznajomy postanowił "postawić kolejny krok" i spróbował go pogłaskać ten z cholernie szybką reakcją spróbował go ugryźć, choć chyba nie zrobił tego chyba umyślnie, był na tyle przestraszony, że coś takiego było dla niego również przeraźliwe. Pomijając oczywiście fakt co sam przed chwilą zrobił. Koniec końców dopuścił kota by ten pogłaskał lisa, cóż za ironia.
Było to jednak na tyle skuteczne zagranie, że po krótkim czasie ciało chłopaka jakby zaczęło spokojnieć. Ból zaczynał przemijać mimo, że ciągle utrzymywał się w miejscach które najbardziej "oberwały", drgawki praktycznie całkowicie ustąpiły, a oddech chłopaka trochę się uspokoił. Doprowadziło to jednak do dość niespodziewanej sytuacji, zamiast po chwili uspokojenia się uciec bądź też zacząć jakoś reagować on po prostu padł z wycieńczenia, zasnął jakby praktycznie nic się nie stało choć było to chyba do przewidzenia.



Elijah

Elijah

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Szmaragdowe oczy, zadbane dłonie, śnieżnobiałe włosy.
Zawód : Uczeń
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : To skomplikowane.


https://vampireknight.forumpl.net/t3827-elijah https://vampireknight.forumpl.net/t3839-elijah

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Shiro Fuyuki Wto Kwi 21, 2020 8:39 pm

Wybierając głaskanie jako czynność, kierował się głównie swoim instynktem i chęcią pomocy. Pragnął uspokoić go, pomimo tego, że jego umysł w danym momencie sam pogrążył się w swojego rodzaju szaleństwie. Krew kota oddziaływała zbyt mocno na jego, rozpraszając jego uwagę na dwie strony. Chęć odnalezienia tego biednego ciała i chęć skupienia się na białowłosej istocie. Nawet przez to nie uniknął ugryzienia - ledwo co dotarło do niego, że tak właściwie się stało. Ból następował powoli, nieco przebudzając go. Wystarczająco bardzo, że mógł poświęcić mu należytą uwagę i pogłaskać go. Raz. Drugi. Trzeci. Nie przestawał, dopóki stworzenie nie uspokoiło się całkowicie. Poruszył uszami, słysząc, że jego oddech zwolnił.
Jednakże nim cokolwiek mógł powiedzieć, lis zasnął.
Żółte ślepia skupiły się na jego twarzy. W tym momencie, gdy nieznajomy zasnął, mógł przyjrzeć mu się całkowicie. Ba. Podziwiać samo piękno. Pomijając brud, błoto i zaplątane liście, osoba prezentowała się w jego oczach bardzo majestatycznie. Nie potrafił tego do końca wyjaśnić, zwyczajnie się tak poczuł w danym momencie. Lecz... pokusa nie znikała. Nadal chciał jego krwi. Chciał wbić w niego kły i spróbować życiodajnej cieczy. Posmakować go.
Ostrożnie przysunął się tak, by położyć głowę nieznajomego na kolanach. Nie bardzo przychodziło mu teraz na myśl, by go wziąć w bardziej normalne miejsce. Jego zmysły kocie kłóciły się z wampirzymi, a rozsądek błąkał się pomiędzy jednym a drugim. To właśnie sprawiło, że nie przeszedł do żadnego innego działania. Ani pozytywnego, ani negatywnego. Gdzieś podświadomie czuł, że powinien na razie poczekać na przebudzenie jego.
Nawet jeśli nie wiedział, co nastąpi potem.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Elijah Pon Kwi 27, 2020 5:10 am

Śpiący Elijah wydawał się być najbardziej niewinną istotą jaka stąpa aktualnie po ziemi, spał tak sobie smacznie jakby nic się nie wydarzyło, a tym bardziej, że jest aktualnie poza swoim miejscem zamieszkania. Ludzka część powoli zaczynała "przejmować" kontrolę nad ciałem, można było zauważyć, że delikatne ciało chłopaka powoli zaczynało się ruszać. Białowłosy czuł się jakby faktycznie leżał teraz w łóżku i po prostu miał nieco gorszy sen z którego lada moment prawdopodobnie się wybudzi. Tak też się stało, chłopak otwierał powoli i delikatnie swoje oczy w międzyczasie lekko się przeciągał wzdłuż swojego krzyża. Na początku nie zorientował się, że leży na czyichś kolanach w jakimś okropnym, zimnym miejscu. Przetarł swe oczy po czym podniósł by po chwili być w pozycji siedzącej na swoich kolanach, ciągle zaspany ledwo widział na oczy jednak zaczął zauważać parę niezgodności. Gdzie była jego ciepła kołderka? Kto zabrał wszystko z jego pokoju, a tym bardziej czemu nie ma wokoło niego bezpiecznych czterech ścian? Gdy już dotarło do niego, że tak naprawdę nie jest w swoim domu zaczął obracać się we wszystkie strony z początku pomijając fakt, że ktoś przy nim siedzi.
- To tylko sen, to tylko sen, jeszcze się nie wybudziłem.. - Chłopak zaczął mamrotać pod nosem opuszczając swoją głowę i dając sobie kilka razy w twarz z prostych dłoni na znak, że chce się wybudzić. Nawet delikatnie uszczypnięcie w dłoń nie pomogło, ciągle znajdował się w miejscu którego nie kojarzy.
Chwilę później całe jego ciało zaczęło go boleć, a może po prostu go bolało tylko dopiero teraz do niego to dotarło? Jego serce zaczęło bić mocniej, a on jak w panice zaczął przyglądać się samemu sobie, ciągle pomijając fakt, że ktoś przy nim siedzi. Zauważył krew oraz wiele ran na swoim ciele, pomijając to, że był cały brudny, a z jego pidżamy wiele nie zostało czuł się przez to jeszcze bardziej zdezorientowany aż w końcu zwrócił uwagę na nieznajomego który siedział przy nim.
Momentalnie pod wpływem chwili rzucił się z łapami na niego łapiąc go za kołnierzyk koszulki swoimi dłońmi ze łzami w swoich oczach.
- Kim jesteś i co mi zrobiłeś? - Wykrzyczał zdezorientowany Elijah po czym puścił kotowatego i zakrył swymi dłońmi oczy by zacząć coraz bardziej płakać. Płakał nie tylko z bólu, ale również z tego, że był w tym momencie bezradny, miał tyle pytań, ale nie potrafił teraz zebrać myśli i ułożyć sobie tego wszystkiego..
Elijah

Elijah

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Szmaragdowe oczy, zadbane dłonie, śnieżnobiałe włosy.
Zawód : Uczeń
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : To skomplikowane.


https://vampireknight.forumpl.net/t3827-elijah https://vampireknight.forumpl.net/t3839-elijah

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Shiro Fuyuki Wto Maj 19, 2020 12:13 am

W tej całej sytuacji można byłoby zapomnieć o negatywnych aspektach tego niecodziennego spotkania. Przynajmniej do momentu, aż nieznajomy zaczął się przebudzać. Shiro nie brał pod uwagę tego, co zrobi w momencie, gdy przyjdzie mu stawić czoła lisowatemu chłopakowi. Jego myśli zaprzątały inne sprawy, przez to coś, co powinno być naprawdę istotne, zeszło całkowicie na dalszy plan.
I koniec końców skończyło się to w taki sposób.
Rozszerzył ślepia, patrząc na białowłosego z mocnym zaskoczeniem. Jego krzyk zranił czuły słuch wampira, przez co jego uszy na moment przyległy do głowy. Owładnięty tym uczuciem, nie zdołał więcej zrobić przez najbliższe kilkanaście sekund. Dopiero po upłynięciu tego czasu, gdy zarejestrował gdzieś słyszalny płacz, otworzył usta i powiedział:
- A ty? - jedno mrugnięcie. Drugie. Trzecie. - Znalazłem cię tu - odpowiedział niepewnie. Jego uszy powróciły już do pierwotnej pozycji. Rudowłosy nie wiedział, co powinien zrobić. Słowa otuchy? Krzyk? Pretensje o kota, przez którego właściwie się tutaj znalazł? - I pogłaskałem. Myślałem, że potrzebujesz tego - dodał z dziecięcą pewnością siebie.
A może...
- Ty... jesteś podobny do mnie. Ale trochę inny. Ale jednak - wyszeptał. - Już. Nie płacz. Proszę - podszedł do niego bliżej, po czym położył obie dłonie na jego, delikatnie je ujmując. - Spójrz na mnie. Zgubiłeś się? Mogę ci bardziej pomóc?
Bezradność stworzenia sprawiała, że nie potrafił obecnie żywić wobec niego urazy. Pomimo utraty kogoś, kogo mógł uznać za rodzinę... Chociaż w tym momencie czuł coś podobnego wobec chłopaka, którego kompletnie nie znał. Dziwne uczucie.
- Mieszkasz w mieście? - spytał... bardziej próbując zgadnąć, za kim przyszedł tutaj. Poruszył uszami. Przyznał sam przed sobą, że nie umiał reagować bardziej sensownie, co mogłoby rzeczywiście pomóc. Obecnie był jedynie sobą. Młodym wampirem rozdartym między chęcią pomocy, a skosztowaniem słodkiej krwi lisa.
Póki co jednak trzeba było dojść do siebie po tym krzyku.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Obrzeża lasu - Page 7 Empty Re: Obrzeża lasu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach