Katakumby

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Wto Lip 16, 2013 6:52 pm

Skąd mógł wiedzieć cokolwiek o wampirze? Na pewno nie z aktów, bo łowcy nie wypisywali takich rzeczy. Patrzył na niego z niemałym zdziwieniem i zrobiło mu się żal wielkoluda. Obserwował go uważnie, zastanawiając się, co mogłoby mu pomóc.
Po tym dzisiejszym wydarzeniu na pewno będzie bardziej delikatny, choć nie wiedział jak mógłby tu jeszcze pomóc. Żadne słowa do niego nie docierają, jakby ego umysł całkowicie zatarł się, zgubił albo był typowy zwierzęcy. Głównie chodziło o niego samego, a nie inne osoby przebywające w towarzystwie wampira. To on się męczył, to on trawił własny organizm, wnętrzności i kości. Trzeba coś z tym zrobić.
Łowca siedział i spoglądał na wampira, który otulił się miękkim kocem, męcząc się. zmarszczył brwi. Nawet kiedy mu podrzucił krew w worki, wampir się nie poruszył. Może faktycznie stracił nad sobą całkowite panowanie i biedny wampir nie mógł nawet myśleć. podszedł do niego, kucnął i sięgnął po krew. Nie zbliżał się do niego, żeby nie trafić na jego potężne kły. rozerwał woreczek i przechylił go tak, żeby płyn wpłynął do jego jamy. Kiedy skończył się pierwszy woreczek, poszedł po drugi i zrobił dosłownie to samo, spoglądając na wielkoluda czy już mu lepiej.
- Idź weź prysznic. Dostaniesz jeszcze dwa.
Oczywiście nie był to rozkaz. Ale zrobi mu się lepiej. W razie czego mógł nawet bez prysznica wziąć krew. O ile jego umysł zaczął już pracować odpowiednio.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Czw Lip 18, 2013 12:02 pm

Dokładnie! Wampir nie tylko stracił nad sobą panowanie, ale także dopadł go tak silny atak głodu oraz osłabienia, że nie był nawet w stanie wziąć sobie pokarmu. Gerard na szczęście do tego dotarł i już nie męczył stworzenia, patrząc jak to mocno cierpi. Gdyby od razu napiłby się krwi, tuż po przebudzeniu... całe to przedstawienie nie odbyłoby się i nikt nie musiał by męczyć się z bólem, a głównie chodzi tutaj o Kanibala.
Oczywiście słyszał jak łowca podchodzi, jak zbiera woreczk z krwią. Nie mógł się poruszyć, mimo wielkiego pragnienia, każdy ruch powodował większy ból. Dopiero jak wyczuł zapach krwi, zmusił się do odwrócenia głowy w stronę podawanej mu cieczy.
Czarne włosy przysłoniły ślepia potwora, więc Gerard tej silnej niechęci do jego osoby, nie mógł dostrzec. To przez niego dopadł go taki stan.
Po opróżnieniu worka, dostał drugi. Z całą pewnością zrobiło mu się lepiej, lecz jeszcze nieidealnie. Proces regeneracji rozpoczął się i już tak nie cierpiał.
Prysznic? Na pewno, zimna woda orzeźwi jego zmęczony umysł, jak i zmyje cały brud. Z ledwością podnosił się z podłogi, przytrzymając kurczowo ściany, jakby bał się, że zaraz z powrotem upadnie na twarde podłoże. Łowca mógł dostrzec spore ilości krwi na podłodze, na ubraniu wampira. To była nawet ta krew, jaką dostał od łowcy. Większość z niej wylała się powstałymi otworami w ciele... I o dziwo Stwór nawet nie zwracał na nich uwagi. Cielsko otrzymało trochę krwi, więc powinien mieć chwilowy spokój.
No i oczywisty ostatni, choć bardzo szczegółowy fakt... na podłodze nie tylko była krew, ale także i ciemna substancja, która powoli zaczynała wytapiać w podłodze dziury. Gadzie enzymy - okrutnie żrący kwas.
Wolnym, chwiejnym krokiem dotarł do miejsca z prysznicem. Rzucił koc na podłogę i w ubraniach znalazł się w kabinie. Odkęcił leniwie kurek z zimną wodą... Woda zalewała jego ubranie i czarne włosy, mieszała się z krwią, wlewając do otworu kanalizacyjnego. Kanibal stał oparty czołem o ścianę, patrząc pustym wzrokiem, jak wszystkie nieczystości giną w mroku rury. Nerwy malały, głód wciąż się utrzymywał. I wreszcie dotarł do niego fakt, tak silnego ataku. Od lat nie spotkała go choroba, a teraz jakby ze zdwojoną siłą dała o sobie znać. I nie ważne czy Gerard przybył zobaczyć co olbrzym wyrabia, ten stał jak słupek pod prysznicem. Ubranie już całkiem nasiąknęło wodą, tak samo jak on cały. Cóż, on chłodu takowego nie odczuwał, zapalenie płuc mu nie grozi, a zimna woda budzi do życia te marne pozory człowieczeństwa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Czw Lip 18, 2013 8:24 pm

Łowca w miarę szybko starał się napoić wampira. Nie zwracał uwagi na to, że krew spływa wampirowi po wargach i brodzie. Musiał go nakarmić, nie czuł także obrzydzenia. Nie raz widział takie rzeczy, nie raz torturował wampiry i pozostawiał je w o wiele gorszym stanie. Dobrze także, że wampir samowolnie odwrócił głowę w jego stronę, nie musiał go już więcej do niczego zmuszac, a przynajmniej na chwilę obecną.
Gerard nie wiedział w jakim stanie obecnoe jest łowca. NIe kwapił się do żadnych wyjaśnień, nie chciał mu także wytłumaczyć jak się czuje. Jego umysł był całkowicie odseparowany, choć możliwe, że już przyswajał do siebie to, co ktoś mówił do niego.
Wampir zaczął się podnosić, więc łowca jako tako mu pomógł, jeśli ten przyjął oczywiście jego pomoc. Wyciągnął w jego stronę rękę i pomógł mu wstać. Nie odprowadził go jednak do łazienki, wskazał jedynie drogę do łazienki.
Kiedy wampir nie wracał w ciągu jakichś dwudziestu minut, łowca westchnął i pofatygował się tam, biorąc ze sobą jakieś rzeczy na przebranie. Były luźne, więc wampir na pewno się w nie zmieści. Nie przejął się zbytnio tym, że kwas wyżarł dziury w podłodze. Nawet nie zwrócił na to uwagi, nie zauważył tego, nie wiedział, że wampir może tracić kwas.
Zapukał ze dwa razy, czekając na odpowiedź ze strony wampira. Jeśli się jej nie doczekał, otworzył samodzielnie drzwi i wszedł. Położył gdzieś świeże ubrania i dostrzegł, że wampir stał pod prysznicem w ubraniach. Zapukał w kabinę, chcąc zwrócić jego uwagę na siebie.
- Przyniosłem Ci świeże ubranie. Powinno być dobre. Jak wyjdziesz, czeka na Ciebie worek z krwią w bibliotece.
Stwierdził łowca i poczekał, aż wampir opuści kabinę prysznicą. Jeśli tego nie zrobił, będzie musiał go sam stamtąd wyciągnąć i zapewne zająć się także jego ranami postrzałowymi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pią Lip 19, 2013 8:23 am

Gdyby nie podał krwi wampirowi, z całą pewnością miałby nie dotrwać do kolejnej nocy. A dzięki napojeniu poczuł się trochę lepiej, choć to i tak nie to samo, Stwór musi wrzucić na kła jakiś stały posiłek, nie samą podstawową czerwoną posokę.
Ciekawe czy łowca zainteresuje się w jakimś stopniu stanem swojego "pupila", wszak ten atak jest czymś naprawdę szczególnym i ważnym. No ale co będzie, to będzie! Teraz Kanibal stoi pod prysznicem i nie zamierza wyjść, dopiero jak Gerard się pojawił, to wampir oderwał swój łeb od ściany i wreszcie zakręcił kurek.
Posłusznie opuścił kabinę, nie rzucając żadnego spojrzenia mężczyźnie. Odnalazł za to ubrania jakie mu przyniósł. Musiał też dostać ręcznik aby się wytrzeć, więc jeśli go otrzymał, nie założy suchych ubrań na mokre ciało. Oczywiście kiedy zrzucił mokrą koszulę, skrzywił się paskudnie. Ran nie było już tak wiele, jak widać regeneracja zadziałała dosyć szybko. Choć i tak były widoczne. Głównie na przodzie korpusu potwora... na szczęście już się nie ślimaczyły. No i jak mógł przebrać się przy obcym?! Warknął coś pod nosem, kończąc się ubierać. Co prawda, szło mu to topornie, ale jakoś dał sobie radę. Jak na nim leżało ubranie, o dziwo nie było przyciasne.
Co dalej? Skierował się do biblioteki, tam przecież czeka na niego worek z krwią! Nie szedł za szybko, bardziej bym porównał ten chód do żywego trupa niż zręcznego wampira, no ale co zrobić... to stworzenie było naprawdę osłabione i potwornie głodne.
Po odnalezieniu worka z krwią, usiadł sobie na jakimś fotelu. Przebił z łatwością i niecierpliwością folie, ciągnąc z niej krew. Stanowczo za mało, lecz zaś poczuł od krwi przyjemne oddziaływanie, wszak pomaga regeneracji. Po skończeniu, odłożył ostrożnie pustą folie na stolik. W końcu mógł dostać po łapach batem! Serio, pamięta jak łowca go traktuje. Jednak wracając... bestyjka podniosła się z fotela i zaczęła szukać... szczurów. Obecność Gerarda nie przeszkadzała mu, o ile ten nie zacznie hałasować. Węszył, nasłuchiwał i dzięki swoim gadzim instynktom odnalazł gniazdko gryzoniu. Przyklękł przy nim i opierając się rękoma o podłogę, zajrzał do wnętrza nory. Kilka szmerów, pisków i drobna nie uwaga szczura, to wystarczyło dla Kanibala! Parę chwil i już miał w szponach sporego szczura z długim ogonem, który to owijał w okół nadgarstka wampira. Żałosne piski i chęci walki nie wystarczyła, Stwór zatopił w nim chciwe zębiska, pijąc ciepłą krew, no i na sam koniec połknąć ofiarę... bez przeżuwania. W całości jak na prawdziwego gada przystało! Uczynił tak samo z dwoma innymi szczurami, serio, byłby z niego niezły szczurołap! I niech Gerard pomyśli, ten Wampir robi tak samo z gwiazdami innych wampirów. Nie ma równych na jego niesamowicie wyostrzone gadzie zmysły!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pią Lip 19, 2013 8:57 pm

Łowca nie zamierzał podawać mu żadnego jedznenia, którego zresztą tutaj nie było. Była lodówka, ale jedynie z krwią, a łowca jeśli chciał coś zjeść, to wyruszał do miasta na konkretne jedzenie. Katakumby nie były jego mieszkaniem, to było raczej coś jak schron albo miejsce do tresury czy też tortur na wampirach. Miał je o kilkunastu lat, choć przyznać musiał, że dawno tutaj nie był.
Łowca zatem został zmuszony do zajerzenia pod prysznic, skoro wampir w żadnym razie nie reagował na słowa czy też pukanie łowcy. Musiał do niego zajrzeć, inaczej stałby tam i czekał chyba na cud. Łowca nie martwił się o jego utopienie. Pod prysznicem o to ciężko, zresztą i tak był wampirem, nie musiał oddychać by żyć, a woda w płucach także nie stanowiła dla niego większego zagrożenia.
Wreszcie opuścił ten prysznic, a łowca podał mu ręcznik, sięgając po niego z haka obok. Ten szybko zdjął koszulę, ukazując kilka ran na ciele. Kilka i tak zdążyło się już ładnie zabliźnić. Oczywiście łowca opuścił łazienkę, pozostawiając wampira samego, dając mu trochę prywatności, aby zajął się samym sobą.
Gdy Gerard opuścił łazienkę, skierował swoje kroki w stronę lodówki z workami z krwią, wyjął jeden i zaniósł do biblioteki, tak jak obiecał wampirowi, więc po wejściu mógł go od razu spożyć.
Jeśli zaś chciał więcej, śmiało mógł udać się do lodówki po kolejny woreczek z krwią. W końcu bez niej wampiry nie umieją żyć. Gorzej z jedzeniem, ale najwyżej mogą później udać się na jakąś kolację, oczywiście nie za dużo, bo jeszcze wampir dostanie jakichś niestrawności.
- Folię prosze wyrzucić.
Grzecznie upomniał go łowca, patrząc jak wampir odkłada ją na stolik. To nie było miejsce dla śmieci.
Wampir szybko zaradził coś na swój głód, bowiem wyniuchał norę z gryzoniami i dopadł jednego szczura. Testament dostał minusa od Gerarda, bowiem łowca uwielbiał wszelkie gryzonie. Wampir dostanie za to baty.
- Widzę, że już skonsumowałeś swoją kolację. Powinieneś zapolować na wampiry, nie szczury.
Zainsynuował mu łowca, przyglądając mu się uważnie. Nie przeszkadzał mu przy polowaniu na szczury.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Sob Lip 20, 2013 6:35 am

Naprawdę nie zaopatrzył się w produkty żywnościowe, wiedząc kogo będzie tu trzymać?! Biedny kanibal, serio. Musi mordować szczury, żeby cokolwiek zjeść. Albo Gerard okaże się tak łaskawy i zaś zabierze gdzieś olbrzyma, częstując zaledwie jedną miską ramenu. Rany, on nawet nie poczuł, że to zjadł! Taki duży wampir potrzebuje sporo pokarmu! Czy on o tym nie wie?! Zresztą...
Rany same się już goiły, oczywiście organy wewnętrzne także, choć z nimi będzie trochę dłużej. Co jakiś czas wampir krzywił się z niewielkiego bólu, lecz nie zwijał się przez niego, tak jak poprzednio. Twardziel pełną gębą!
Dał radę dotrzeć do biblioteki, napić się krwi i wyrzucić pusty woreczek - Gerard doczepić się do wszystkiego! No ale polowanie na szczury poprawiło mu nieco humor. W końcu zjadł coś, niezbyt wielkie i pożywne, ale zawsze to lepsze niż nic. Ach, nie miał pojęcia co do sympatii Gerarda do gryzoni, choć jeśli by ją znał, z całą pewnością nie zwróciłby na nią uwagi i szczury zjadł dla samej złośliwości, ot co!
Leniwie odwrócił głowę w stronę łowcy, kiedy ten rzucił swoim pomysłem.
- A znasz jakieś ich schronienia?
Spytał od niechcenia, oblizując następnie usta ze szczurzej krwi. I oczywiście wyczuł swoją krew, która wciąż walała się po podłodze w kącie. Zmarszczył nos, wracając do swoich fascynujących łowów. Znalazł kolejne dwa szczury! Jednemu odgryzł głowę, a drugi połknięty w całości żywy! A w brzuchu potwora, to jak w sali tortur - pochłonie go powoli kwas!
- Masz szczęście, że tu są szczury, inaczej zająłbyś ich miejsce albo musiał mi gotować.
Stwierdził ze smutną miną, by za chwilę zmienić ją na perfidny uśmiech i krótki rechot. Trzeci gryzoń! Próbował uciekać z nory, lecz przed wielką łapą kanibala nie ma ucieczki. Przygniótł malca i za ogon uniósł do góry, otworzył swoją wielką paszczę i powoli wpuszczał do niej szarpiącego się gryzonia, biedny wiedział co go czeka. Bibliotekę wypełniły żałosne piski zwierzaka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Sob Lip 20, 2013 6:00 pm

Nie sądził, że wampir będzie miał także normalny, ludzki, a może wręcz zwierzęcy głód. Przekonał się o tym dopiero teraz, widząc wampira w takim, a nie innym stanie. Krew była dla niego niewystarczalna. O wiele za mało, jedna musiał trzymać się także jakiejś diety, a nie jeść niczym zawodowy sumo, pochłaniać tyle tysięcy kalorii, a w ogóle się nie ruszać. To także wpływało na niego źle. Ale cóż, najwyraźniej łowca nie był w stanie wytłumaczyć tego wampirowi, będzie i tak robił co mu się żywnie podobało i co uważał za stosowne. Taki duży wampir potrzebował także dużo ruchu, czy on o tym wie?! Chyba nie bardzo, skoro zaniedbał się do takiego stopnia.
Po wypiciu krwi, bardzo ładnie wyrzucił woreczek po krwi, więc łowca zaklaskał mu w nagrodę. Nie było to źłośliwe.
Gerard z dezaprobatą oglądał jak wampir poluje na biedne stworzenia. Co prawda szczury roznosiły zarazki, bakterie, wirusy i był bardzo nieczystymi stworzeniami, ale wciąż były istotami żywymi, zasługującymi na życie. Widać, że przez Testamenta przemawiały gadzie istynkty, skoro sięgał po gryzonie.
- Są w lochach.
Stwierdził, wzruszają ramionami. Wampir właśnie zjadł swoją porcję kolacyjną, więc raczej nigdzie już nie pójdą na żaden ramen. Ot, porcje żywnościowe się skończyły. Normalnie jak w obozie koncentracyjnym! Jeszcze trochę i pośle Testamenta do pracy albo do gazu, a rachunek wyśle listem priorytetowym prostyo do Berlina. Może znów zbankrutują w taki sposób.
- Nie zamierzam tego robić. Twój głód, Twoja sprawa. Musisz radzić sobie sam.
Stwierdził całkiem poważnie łowca. Wampir był na tyle duży, jak sam to określił, że takimi sprawami powinien zajmować się samodzielnie. Dorwał się znów do szczurów.
- Widziałeś, co się z Tobą stało przed chwilą. Musisz opanować swoje rządzę, choć w małym stopniu, inaczej zrobisz krzywdę sobie i swoim bliskim. Chcesz teraz poćwiczyć samokontrolę?
Zaproponował łowca, stając niby to na baczność przed wampirem, złączywszy ręce za plecami. Wyglądał jak żołnierz na warcie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Sob Lip 20, 2013 8:14 pm

Teraz już wie, jaki unikat mu się trafił! Niejedni łowcy chcieliby mieć go w swoich laboratoriach i przeprowadzać masę bolesnych badań. Albo i trzymać w wielkiej klatce, hodować go i obserwować, co takie stworzenie wyrabia. Przecież jest tak zajebiście interesujący! Chodzący Animal Planet! I jakby nie patrzeć, niedługo zacznie podawać łapę Gerardowi niczym mały słodki psiak. Powaga, toć jest uroczy jak pokocha. A może i sam łowca zacznie go lepiej traktować? Wszak to jego opiekun! Tesiu lubi przywiązać się do opiekuna, jeżeli ten oczywiście jest dla niego miły, bo jak nie... z bestią ciężki będzie mu się żyło - zacznie polować na łowcę. I takie buty, no! Związek się rozpadnie.
Oczywiście, że umie wyrzucić po sobie śmieci w postaci jednego pustego worka, a na oklaski łowcy, prychnął niczym wielki kocur.
Ale kanibal uwielbia jeść szczury. Będąc dzieckiem, polował na nie zapalczywie i dzięki nim przetrwał, bo przecież on żadnego jedzonka nie dostawał. Taki tam biedny kanibalek był, kiedy to bytował jako mały brzdąc. Ale to już nie jest ważne! Szczury ważniejsze, nie Stwór o tak smutnej historii oraz przypadłości. Na bank dostanie baty zs bycie takim, a nie innym... zwykle to tak czyniła Gabriela. Oby Gerard nie posunął się do tego samego... wtedy już całkiem straci kontakt z olbrzymem.
Wampiry w lochach? Zmrużył gadzie ślepia, patrząc z nad ramienia na łowcę. Serio? Czemu ich nie wyczuł? Wciągnął nosem powietrze i pełen podejrzeń rzekł.
- Nie okłamujesz mnie?
I co? Co odpowie? Stwór ziewnął głośno, mlasnął jęzorem i dalej bawił się szczurami. O tak, to jego kolacja... Jasne. Takie szczury to on je sobie na przystawkę, między posiłkami.
- Ale kiedy ja nie umiem gotować! Zwykle robiły to moje służki i mnie karmiły... Tak mi ich brakuje!
Jęknął pełen żalu, tęskniąc za robotą swoich demonic. One potrafiły się nim zająć. Serio, nie musiał robić nic, nawet wycierać brody z krwi, bo te robiły to za niego. Rozpuściły bydlaka, ot co.
Na kolejne słowa zareagował głośnym westchnięciem, jakby kazano mu iść do najgorszej roboty na świecie. Spojrzał z dołu na łowcę, oczywiście towarzyszyła mu krzywa mina. No i tam... rzucił się na jego nogi, obejmują je kurczowo. Wręcz ściskał mocno.
- Ale mi się nie chce nic robić. Łowco... Ja pragnę miłości. Zajmij się mną!
Te błagania, ta litość o zostawienie w spokoju. Wampir był tak leniwy, że nie chciało mu się nawet wstać z podłogi. A co do szczurów, zeżarł wszystkie jakie złapał, awrrr.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Nie Lip 21, 2013 8:27 pm

Gerard nie zamierzał przeprowadzać żadnych eksperymentów na wampirze, nie chciał go ani zamykać w klatce, hodować, rozmnażać, przeprowadzać badania. Nic z tych rzeczy, nie bawiło go to. Był zwykłym, przeciętnym wojakiem, nie nadawał się do życia w białym fatuchu, mieszający wiecznie jakieś alchemiczne substancje. Było to nudne. Nie nadawał się do tego. Pasował raczej do trzymania w dłoni broni i strzelania czy atakowania. Można go wysłać prosto na wojnę, będzie siętam czuł świetnie. Zresztą walczył podczas II Wojny Światowej, a że pił wampirzą krew potrafił wytrzymać o wiele więcej niż zwyczajny człowiek. Zresztą nie było o czym mówić.
Łowca mógłby go lepiej traktować, nie nienawidził wampira, może i obdarzył go czymś na kształt sympatii, inaczej zostawiłby dogorywającego samego sobie.
Skoro polował na szczury, to niech poluje, Gerard nie zamierzał w to w żadnym stopniu oceniać czy skreślać wampira. Nie odzywał się, stał jedynie jak żołnierz i przyglądał się temu z obojętną miną. Najwyraźniej wampir musiał zaspokoić swoje żądze.
- Po cóż miałby to robić? Gdybym chciał Cię zabić, wykorzystałbym Twoje momenty słabości.
Stwierdził całkowicie poważnie, spoglądając prosto w oczy wampira.
Służki? NIe umiał? Łowca pokręcił z niedowierdzaniem głową. Biedna ta jego żona, skoro wszystko wokół niego robiły służki. Zaspokajały też jego potrzeby seksualne?
- Jesteś już duży, czas stać się samodzielny. Nie możesz być wiecznie samolubny i cieszyć się pracą innych.
Na jego twarzy wciąż nie pojawił się żaden uśmiech, pozostawał posępny, poważny, niczym sama śmierć we własnej osobie.
Gerard cofnął się automatycznie, kiedy wampir rzucił się w jego stronę. Był w szou, kiedy ten zamiast go zaatakować, przytulił się do jego nóg, obejmując mocnie. Wciąż się nie poruszał, a jedynie pogłaskał po głowie wampira, jakby był jego synem.
- Musimy. Weź się w garść Testament. Znów chcesz wpaść w szał? Było Ci przyjemnie?
Musiał teraz działać na uczucia wampira, bo do umysłu raczej nie dotrze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Wto Lip 23, 2013 8:48 pm

I bardzo dobrze. Kanibal to nie zwierzak domowy dla każdego. Wszak wymaga olbrzymiej uwagi, cierpliwości, skupienia oraz żelaznych nerwów, wszak to wkurwiający Panicz. Rozpuszczony przezt służki potwór, mający gdzieś wszystko i wszystkich, byleby napachać swój żołądek i mieć miejsce do spania. Choć... to także mogła mieć wpływ przeszłość wampira: ciągła walka o posiłek, o miejsce i sam byt. Teraz po prostu nadrabia to, czego mógł nie mieć w wcześniej, taki przesadny zapas, jakby zaś jego los miał się zmienić na horror. Taki mały psiksu, kanibal panicznie boi się powrotu do poprzedniego życia i niekoniecznie z przyczyny matki. Może być każda osoba, która odkryje słabości besti i zacznie wykorzystywać je w celu skrzywdzenia olbrzyma.
Zobaczymy na jak długo Gerard będzie w stanie lubić tego typa, chociaż kto go tam wie, wszak Teśka chyba można polubić. W dodatku tacy nawet się zdarzają, ot co! A mieć za znajomego Łowcę... to dopiero osiągnięcie.
Zmarszczył brwi na słowa łowcy, ale się nie odezwał. Zauważył przynajmniej iż ten faktycznie mógł zabić olbrzyma, kiedy ten zwijał się w kącie w krwi i agonii. Uniósł kącik ust, kiwając głową, jakby właśnie pokazał, że zrozumiał!
Służki i seks? Hachiko już dawno wybiłaby mu ten bo pomysł z głowy, więc odpada... poza tym to Opiekunki Olbrzyma. Ach... Zamknął kanibala swoimi słowami, więc ten tylko w obronie, zmierzył go swoim ponurym wzrokiem. Przecież on się nie zmieni. Zawsze będzie tym dużym dzieckiem, wymagającym jak największej uwagi. No ale już później się co nieco pozmieniło...
Kanibal przykleił się leniwie do nóg łowcy, dając mu wyraźnie do zrozumienia, iż mu się nadzwyczaj nie chce nic robić! I o dziwo zamiast skarcenia, pogładzono go po głowie. Stwór zrobił wielkie oczy, gapiąc się jak zaczarowany w postać Gerarda. Chwila minęła, kiedy zdołał się otrząsnąć.
- A jak niby chcesz nauczyć mnie większej samokontroli? Zaś szczucie zarażoną krwią?
Uniknął odpowiedzi, samemu zdając pytanie. Oderwał się od nóg Gerarda, patrząc na jego osobę z dołu. I nie, nie w sposób morderczy czy ponury, kanibal o dziwo był spokojny. Nawet lekko zmrużył ślepia. Dotyk podziałał kojąco..
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Czw Lip 25, 2013 6:29 pm

Gerard zdążył się już przekonać, że Testament wymaga nie małej uwagi. Teraz należy się zastanowić jak bardzo zasługuje na uwagę Gerarda, bo najwyraźniej wampir wymagał od niego pełnej opieki, a przecież pielęgniarzem nie był. Nie znosił się kimś opiekować, nawet córką. Zawsze kazał jej się czymś zajmować albo czytać jakieś wielkie tomiszcza, bo samodzielnie nie umiał się nią zająć, odkąd została zamordowana matka dziewczyny. Gerard raczej nie zamierzał go krzywdzić, chyba że ten nie pozostawi mu innego wyboru.
Może i tego wampira można polubić, to Gerard przede wszystim był łowcą, naturalnym wrogiem wampirów, którzy zabili jego żonę. Nie dziwmy się, gdyby za bardzo nie pałał sympatią do kanibala, choć oczywiście nie zamierzał go zabijać. Póki co nie odzywał się agresywnością, a przynajmniej świadomie.
Duże dziecko to mało powiedziane, Testament potrzebował sporej opieki i to najlepiej przez cały dzień i noc.
Łowca jakoś za specjalnie nie zrażał się na przyklejenie do jego nóg, nie miał nic przeciwko temu, jedynie mierzył Kanibala wzrokiem, poważnym wzrokiem, jakby się nad czymś zastanawiał. Coś bardzo ważnego. Nie miał już pojęcia jak mu pomóc, więc zwiesił zasmucony głowę i głośno westchnął. Musiał zapalić. Miał na to wielką ochotę, jakby od lat nie palił. Wyjął więc z kieszeni paczkę fajek i wyjął jednego papierosa. Zapalił i pomachał paczką przed twarzą wampira, jakby chciał go poczęstować.
- Nie mam pojęcia jak Ci pomóc. Nawyraźniej moje metody się nie sprawdzają. Choć jesteś pierwszym wampirem, którego nie torturuję, jeśli chodzi o samokontrolę. Sądziłem, że jeśli świadomie przeżyjesz swój ból i konsekwencje braku jakiejkolwiek kontroli.
Zaciągnął się jeszcze raz i powoli wypuścił dym z ust.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pią Lip 26, 2013 10:40 am

Najwidoczniej Gerard stracił siłę do tego wampira. Nie ma co się dziwić, naprawdę. Ten Stwór jest mimo wszystko już stary, swoje lata przeżył, całe życie zmaga się z brakiem samokontroli i ciężko zmienić na nowe... Wręcz jest to niemożliwe, ale naprawdę miło, że znalazł się łowca, który przemocą nie stara się wymusić silnej woli wampira. Wręcz przeciwnie, stosuje rozmowę, nie bicie. Lecz jak wiadomo, to ból jest najlepszym rodzajem dyscypliny oraz nauki, niżeli słowna dyplomacja. Tak bowiem tresuje się przeróżne bestie. A przecież kanibal bestią jest!
Skierował swoje gadzie oczy na przygnębioną postać łowcy. Palił? Stwór pokręcił głową, kiedy ten machnął mu paczką fajek. Nie lubi palić, robi jedynie to okazyjnie i kiedy ma na to głupią ochotę.
- Tak naprawdę nie ma sposobu aby mi pomóc. Już do końca mam zmagać się z brakiem kontroli i atakami szału. Jedynie co mogę zrobić w tej kwestii, to łykać środki uspokajające albo chodzić z podłączonym do ciała workiem z krwią.
Po tych słowach skrzywił się lekko, przejeżdżając dłonią po włosach. Gerard mógł zwrócić uwagę na sporą ilość łusek na spodzie ręki potwora. O dziwio, ten nie wyczuł ich wychodzenia na wierzch. Kontrola nad przemianą... to by było coś.
- Taki już mój los. Co poradzić... Będzie jakąś kolacja?
I szybka zmiana tematu, głupi uśmiech oraz swędzenie ręki. Zlekceważył to, by głośno ziewnąć. Jakoś zmęczył się tym bezcelowym siedzeniem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pią Lip 26, 2013 9:46 pm

Sił to mu jeszcze starczy, gorzej było z pomysłami, które po prostu powoli mu się kończyły. Do wampira nic nie docierało, a przemocy stosować nie chciał z bardzo prostej przyczyny. Testament swoje już wycierpiał, więc stosowanie siły na nic się nie zda. Po prostu popadł już w rutynę i był przyzwyczajony do odczuwania batów na swojej wampirze skórze. Więc w przypadku tego wampira ból na nic mu się nie zda, a jedynie spowoduje, że odechce mu się wszelkich starań. Trzeba go zachęcić, a nie demotywować karami cielesnymi. Przynajmniej tak uważał łowca i to już leżało w łapach Testamenta, do czego zmusi łowcę. Do rozmów i ćwiczeń czy kar cielesnych.
Gerard wzruszył ramionami. Skoro nie chciał papierosów, tym lepiej dla białowłosego. Więc przecież dla niego, więcej używki, którą może karmić swojego raka, a także dystrybutorów papierosów. Zaciągał się głęboko i powoli wypuszczał dym z warg, przydałoby się jeszcze dobre whisky i tak mogliby się napierdolić.
– Z takim podejściem to faktycznie. Idź kopać sobie grób, bo nic Cię już nie czeka.
Skrzywił się białowłosy mężczyzna, odsuwając się wreszcie od wampira. Oklapł ociężale na fotelu. Powoli odczuwał starcze zmęczenie. Może wyglądał jeszcze w miarę młodo, to jednak jego dusza i ciało były dość… stare i co jakiś czas odczuwał starcze zmęczenie. To właśnie  odczuwał w tej chwili, szczególnie z takimi chęciami wampira.
– Wiele rzeczy zależy od naszej psychiki i samych chęci. Jeśli ubzdurasz sobie, w wyniku lenistwa albo „niechciejestwa”, to na pewno Cię to spotka. Jeśli chcesz, możesz stąd wyjść.
Wzruszył łowca ramionami, gasząc peta o oparcie fotela. Nie będzie walczył z wiatrakami, nie będzie walczył przeciwko wampirowi, który wie lepiej i nawet nie chce, żeby mu się polepszyło.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Sob Lip 27, 2013 8:38 am

Ale baty są tak świetne! Kanibala się karcie biciem i ostrym słowem bo przecież... przecież... to CZYSTE PERWERSY! A ten przepada za nimi jak niedźwiedź za miodem. Serio! Zwłaszcza gdy bije go osoba lubiana przez niego, no bo inaczej... to tak nie na miejscu. Aż zatęsknił za Hachiko, naprawdę. Tylko ona też przestała go lubić. Wampir taki biedny, opuszczony... potrzebował więc Gerarda, o tak! Ten koleś ma w sobie coś przyciągającego, a nawet pociągająco! Chętnie by przyssał się do jego szyi, o tak z czystej miłości. Często łypał na niego w sposób łakomy i skrycie się oblizywał ze smakiem. Dzisiaj spróbuje to zrobić.
Oczywiście słuchał łowcy, kiwał grzecznie głową. I fakt, ze swoimi chęciami daleko nie zajdzie. Ale co poradzić, taki już jest z niego leń, wielkie obibok i olewator. Najważniejsze rzeczy to, spanie i żarcie. Nic więcej. Typowy wampirzy styl bycia.
Obejrzał się za Gerardem, kiedy ten usiadł w fotelu. Wampir nie ruszał się z miejsca, jedynie obserwował i marszczył nos. Wciąż nie czuł tych łusek na łapach, ani na plecach... no może poza dziwnym osłabieniem ciała.
- Ale ja nie chcę stąd iść. Dobrze mi tutaj.
Przerwał, gdyż właśnie wpadł na pomysł. Popatrzył na zmęczonego Gera i postanowił dać mu przerwę. - Albo pójdę, na łowy. Odpoczywaj póki możesz łowco, bo ja tutaj wrócę.
Oświadczył pełen przekonania i wstał z podłogi. Skierował się ku wyjściu. Parę morderstw rozbudzi w nim potwora.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Wto Lip 30, 2013 3:23 pm

Testamenta nie powinno się karcić żadnym biciem ani hłostami, bo najzwyczajniej w świecie miał z tego nieziemską przyjemność. A to powinna być kara, nie przyjemność, więc wszelkie kary nie będą się odnosić do cielesności. Chyba, że wpadnie w łapy Marcusa, jego żaden wampir nie obdarzył za dużą sympatią.
Skoro stęsknił się za żoną, powinien wykorzystać swój wolny czas, jaki Gerard mu podarował. Zastanowić się nad sobą i podjąć ostateczną decyzję. Jeśli wciąż chciał być takim nieudacznikiem, jego wola. Gerard nie będzie starał się uszczęśliwić go na siłę, prosta sprawa.
Łowca nie da się pogryźć Testamentowi. Był za stary na takie zabawy, nie bawiło go i prędzej zostanie zmuszony to podziurkowania cielska wielkoluda na kształt sera szwajcarskiego, niż sam da się pogryźć. Bardzo lubił swoją krew i nie zamierzał się nią dzielić z żadnym wampirem. Był ich pogromcą, a nie żywicielem.
– Nie mu dla Ciebie miejsca, jeśli nic nie chcesz zmienić w swoim życiu. Nie jestem pierdoloną opiekunką pomocy społecznej, a łowcą wampirów. Zamiast Cię zabić, dałem szansę, na zmianę.
Stwierdził, spoglądając twardo w gadzie oczy wielkoluda. Co on zrobi? Nie miał pojęcia. Najwyraźniej był za stary, aby bawić się w zbawcę.
– Jeśli kogokolwiek zabijesz, koniec z naszą umową. Będę Cię ścigał.
Zagroził wampowi, całkowicie poważnie. Mógł iść polować, ale nie zabijać. Niech wyczyści pamięć albo doprowadzi ofiarę do utraty przytomności, nie życia. Chyba, że zamierzał polować na wampiry, to proszę bardzo, droga wolna. Łowca jednak nie był głupi, opuścił katakumby kilka minut po Testamentcie, śledząc go.

[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gerard Sob Wrz 21, 2013 5:45 pm

Opel dawał z siebie wszystko, jak na swój wiek i spore przeciążenie na tylnym siedzeniu. Gerard w pewnym momencie, gdy przyspieszył do jakże zabójczej prędkości pięćdziesięciu kilometrów na godzinę, poczuł jak samochód powoli zaczął się dusić. A później odniósł już ważenie, że samochód zaraz się złamie na pół, a oni zmienią się w naleśniki. Na szczęście podróż długo nie trwała, więc nie bał się aż tak, że zamorduje go własny samochód. Odrodziłby się i oddał go na złomowisko za karę!
Gdy dojechali na miejsce, łowca zastanowił się jak przetransportować wampira do katakumb. Cóż, postanowił zrobić to na jaskiniowca, choć obyło się ciągania za włosy. Pomógł mu wysiąść z samochodu. Gorzej, jeśli wampir uciął sobie drzemkę. Będzie go ciągnął po starym, cmentarnym chodniku. Gdy dotarli do grobowej płyty katakumb, Gerard ją otworzył, zwracając się do wampira by zszedł o własnych siłach. Chyba, że życzy sobie, aby łowca go zepchnął do środka.
We wnętrzu katakumb jak zawsze panowała wilgoć i chłód. Z lodówki wyjął kilka worków z krwią i wręczył je wampirowi.
- Właź do trumny. Możesz się tu zaszyć na jakiś czas, póki nie zregenerują Ci się rany.
Kilka zapasowych worków położył jeszcze na stoliku w salonie, gdzie znajdowała się wielka trumna przeznaczona dla wampira.
Nagle rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Westchnął w roztargnieniu i sięgnął po telefon, odczytując wiadomość. Delorie w szpitalu? Zdziwił się. Ciekawe, co ta pannica znowu odwaliła.
- Mam coś do załatwienia, Kanibalu. Mam nadzieję, że pamiętasz o naszej umowie. Żadnych mordach na ludzi...
Groźba odbiła się także w jego lodowatych oczach, po czym szybko opuścił katakumby i skierował się do swojego zdezelowanego opla.

zt
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Sob Wrz 21, 2013 9:32 pm

Nie miał nic przeciwko, kiedy Gerard zaproponował pomoc. Dzięki pomocy łowcy, kanibal wstał i wolnym krokiem udał się razem z nim do jego jakże uroczego samochodu. Biedne autko, niebawem zostanie przeciążone i może całkiem zepsuć się od ciężaru wampira... no ale na szczęście jakoś dojechali na miejsce. Stamtąd ostrożnie do katakumb. Bestia nie miała za złe. Tutaj odpocznie, zregeneruje siły, prześpi się w spokoju.
Kiedy dostał do rąk krew w workach uśmiechnął się głupkowato.
- O rany, jak Ty o mnie dbasz.
Rzekł sobie bez cienia kpiny, serio. Skierował się w stronę trumny, rzucając worki obok niej. Jeszcze kilka dostał na zapas. Ha! Zeżre wszystko!
- Będę grzeczny.
No i oczywiście, jak łowca opuścił podziemie, kanibal znalazł w starych szafach jakieś stare ubranie. Co prawda za małe... no ale lepsze to niż nic! Bo lepiej takie niż poniszczone. Wziął szybki prysznic i jakoś dotarł do trumny. Leżąc w niej, spałaszował krew z worków, a pustą folię odrzucił gdzieś tam na podłogę. Zwinął się kocem, jak w naleśnik i rozpoczął regenerację, wzmocnioną snem. Cisza i spokój, tego mu brakowało.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Wto Wrz 24, 2013 5:25 pm

Po długich dniach odpoczynku, kanibal wreszcie mógł pozbierać cielsko z trumny. Oczywiście minęło trochę czasu, zanim zebrał się w sobie i opuścił jakże przyjemne "łóżko", mimo wszystko Gerard się o niego troszczył... i jak cholera dotrzymać mu obietnicy nie gryzienia ludzi? Ciężka sprawa.
Wyszedł wreszcie z trumny, kierując się ku wyjściu z katakumb. Mając po drodze cmentarz, dotarł dodatkowo do zamku. Nie musiał przez główną bramę, zna w końcu mnóstwo tajnych przejść! Tam w zamku zmienił ubranie, po czym tą samą sekretną drogą, udał się w stronę miasta. Na spacer...

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Nie Lip 28, 2019 9:38 pm

Wlókł się coraz wolniej, byle do celu. Całe szczęście, że zgubił ogon w postaci innych mu podobnych krewnych. Wystarczyło oderwać kawałek materiału dziewczyny z sukienki, nasączyć jej ranę (ah to marnotrawstwo) do mokrej szmatki i rzucić na ziemię. Zanim tamte połapały się, że wyrywały między sobą ścierkę, Mike dał długą w stronę starego cmentarza. Sztylet między żebrami doskwierał z minuty na minutę coraz bardziej, ale napędzała go myśl o zdobytym posiłku. Dodatkowo co jakiś czas zlizywał z szyi ofiary wylewającą się posokę. Tylko dlatego zdołał zejść do swojej tymczasowej nory w katakumbach.
Na cześć udanych łowów wybrał się do pomieszczenia przypominające starodawny salon, który z powodu zaniedbań w konserwacji wyglądał bardzo marnie. Zbutwiałe drewniane szafki gdzie nie gdzie połamały się pod ciężarem przesiąkniętych wilgocią tomisk. Siedziska w fotelach były podziurawione jak ser szwajcarski. Stół nie miał jednej nogi. Wszędzie kurz i brud nadawał wystrojowi jeszcze większego burdelu. Gdzieś w kącie wciśnięty był mały tobołek wampira z całym dorobkiem, lecz teraz miał przy sobie największy skarb.
Dziewczyna dalej była nieprzytomna, co działało na korzyść Mike'a. Wiadomo, że odezwie się niebawem wampirza regeneracja, jednak do tego momentu zdoła wychłeptać sporo krwi. Może nawet wyprzedzi skutki odnowy ciała? Włóczył jej nogi o zimne posadzki z kamienia aż do najmniej uszkodzonego fotelu i usiadł z nią na swoich kolanach. Ostatni raz rzucił łakome spojrzenie na nieprzytomną nim wbił kły w ranę na szyi.
-Ładna z ciebie dziewoja... -przejechał kciukiem po podbródku, które odchylił jeszcze bardziej ku tyłowi- ... w dodatku apetyczna.
Objął mocniej pojmaną i przy głębokim pochyleniu się wgryzł się w szyję Manueli. Brakowało mu finezji, był piekielnie zniecierpliwiony ucztą, trzeba było też jak najszybciej pozbyć się noża w ciele. Dlatego tylko na moment przerwał spijanie bordowej cieczy, by zacisnąć zębiska i wyciągnąć z siebie ostrze. Od takiego mnóstwa życiodajnych płynów tracił nad sobą panowanie i znów wrócił do konsumpcji szyjki nieznajomej. Musiał spieszyć się, aby konkurencja nie zdążyła zorientować się, że wampirzyca jeszcze żyła i mogła posłużyć za pokarm dla kogoś innego.

W skrócie: Siedzę z Manuelą i piję jej krew
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Zaren Nie Lip 28, 2019 11:38 pm

Oczy i uszy Rosyjskich gangsterów były wszędzie w tym mieście odkąd szlachetny do niego powrócił, bo taki był po prostu fakt. Wrócił, ale nie wrócił sam. Pięciu wspaniałych których zabrał ze sobą to tylko jego personalna gwardia, otworzył siatkę handlowo-przestępczą dla całej Bratvy umożliwiając szybką wymianę dóbr, przejmowanie biznesów i zarabianie pieniędzy z korzyścią dla wszystkich. -Play Soviet Union National Anthem - Tak, jednym z przyjaciół Bratvy a przynajmniej jej kapitana była zbyt nadgorliwa żydówka którą poznał w Rosji jakiś czas temu, gdy uścisk dłoni podpieczętował cyrograf z tymże tajemniczym wampirem. Tylko kwestia czasu kiedy zjawi się na miejscu sam kapitan poinformowany przez swoich ludzi, kazał mieć oko na swoją przyszłościową inwestycję, a Ci go nie zawiedli, nie trzeba było tutaj żadnych tropicieli, wystarczyli zwykli ludzie. Tak, była to ludzka Mafia więc nie dziwne, że Mike nie zwracał uwagi na nikogo kto przechodził obok, kto czytał gazetę jak na szpiegowskich filmach z Jamesem Bondem, ale to byli banditi Bratvy.
Kapitan nie zamierzał się zjawić sam bo po niezbyt przyjemnej wiadomości którą dostał w klubie został poinformowany, że została zabrana przez jakiegoś wampira niskiej krwi i rzucona na żer. Nie zrozumcie mnie źle, znacznie bardziej wolałby być w klubie z Meredy i poderwać jakąś laskę niż uganiać się za żydówką, ale sytuacja zrobiła się poważna, więc dopiero wtedy zareagował, czy mógł to zrobić wcześniej? Oczywiście, że mógł po prostu mu się nie chciało, nie uważał jej za aż tak ważną żeby przepuścić okazję na jakiś numerek dlatego nie pośpieszył wcześniej z pomocą, ale teraz kiedy życie jego inwestycji wisiało na włosku to postanowił sam ruszyć swoje dostojne cztery litery na miejsce.
Przybył w ogóle nie ukrywając swojej obecności, a z nim było dwoje innych dzieciąt nocy, jeden mierzył około 2,15m a drugi około 198. Pierwszy z jego ekipy miał łysą glacę lśniącą w blasku księżyca i twarz nieskalaną myślą, drugi miał dosyć nieobecny wzrok, wyglądał jakby był serio naćpany do granic możliwości, ale kawał postawnego skurwiela. Łysy dzierżył karabin ak-47 a białowłosy lugera w jednej ręce, natomiast Szlachetny kapitan wydawał się bezbronny dopóki nie podszedł bliżej, sięgnął za pasek wyciągając dwa Colty 45tki z powiększonymi magazynkami, cała ekipa wycelowała w wampira pożywiającego się biednym żydem.
Pierwszy z wycelowanym bronią podejdzie Kapitan a za nim białowłosy.  -Robi mi się niedobrze na Twój widok pierdolony zwierzaku, zostaw to truchło i spierdalaj, liczę do trzech. - wampir był lekko po lewej stronie, łysol najdalej całkiem na wprost a białowłosy tuż obok Zarena. -Raz. - odbezpieczył swoje colty. Jeśli broń palna nie zda egzaminu zawsze miał moce, zresztą wszyscy je mieli, więc o czym tu mowa. -Dwa. - warknie w jego stronę, dopiero wtedy białowłosy podejdzie w stronę wampira i jego ofiary próbując dostać się do Manueli i zastosować moc leczenia co powinno się udać w momencie kiedy Mike od niej odejdzie, jeśli nie to białowłosy zostanie w pół dystansie nie zbliżając się do poziomu E.
-Trzy. - W zależności od tego czy wampir odejdzie, czy też nie akcja potoczy się inaczej.  Jeśli odejdzie i da białowłosemu uleczyć poważne rany to Manuela powinna się wybudzić w następnej akcji, jednak wciąż nie będzie w stanie się poruszać. Jeśli wampir nie odejdzie to cała ekipa otworzy ogień celując w głowę i klatkę piersiową, aby nie zranić leżącego dochodu na ziemi. Tak czy inaczej, Szlachetny skończył swoje odliczanie, czekamy na ruch.

NPC : Boris i Dimitryi - Banda Łysego
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Pon Lip 29, 2019 8:17 pm

Uczta, uczta, jeszcze raz uczta! Pałaszował zawzięcie krew dziewczyny mając przeczucie, że szczęście nie uśmiechnie się do niego na długo. Był przecież wampirem poziomu 0, szczurem w hierarchii wampirów. Przez większość egzystencji był równie mocno tępiony co gryzonie z kanałów. Przepędzany, raniony, pobity wciąż nie chciał zdechnąć. Za bardzo uczepił się misji odratowania jego siostry, a do tego musiał być w pełni sił. I kiedy wydawało się, że zbliżał się do granicy normalności zjawili się oni.
Całe trio i zaplecze Bratvia zdecydowało się odcisnąć swój but na Mike'u. Skąd miał wiedzieć, że wampirzyca należała do jakiejś mafii? Interesowało go własne przetrwanie i ocalenie Mei, nie potrzebował do egzystencji czegoś więcej. Najwyraźniej mylił się, gdy bez skrępowania chłeptał krew z coraz bledszej i chudszej kobiety, a nieznajomi wpadli jak do siebie i kazali mu zostawić niemalże wysuszoną do cna Manuelę. Warknięcie podobne do psiego, które wydobyło się spod zaciśniętych kłów czarnowłosego na szyi ofiary, nie zwiastowało posłuszeństwa. Ile razy miał ulegać większym i silniejszym? Zresztą legalnie zarobił na jedzenie! Naraził własne zdrowie, żeby zdobyć nagrodę! Spode łba łypnął czerwonymi ślepiami na obecnych i dopiero wtedy dostrzegł wycelowane w niego pukawki różnej maści. On miał tylko sztylet, który tkwił jeszcze kilka minut temu między żebrami. O tam, gdzie bordowa plama skrzepłej krwi na klatce piersiowej.
Krew w takich ilościach odbiera rozum, tak samo jak jej brak.
Na "trzy" wbił mocniej kły, aby oderwać kawał mięśnia na podciętej przez Eliasa szyi Manueli i ostatecznie porzucił ją na fotelu odskakując od niej. Chciał przedłużyć do granic możliwości próbę podratowania braków witalności. W lewej ręce miał sztylet, choć w nikogo nim nie celował. O tak, do marnej obrony. Nie zamierzał opuszczać swojej nory dobrowolnie. Był jak hiena czy sęp i czekał, aż coś skapnie więcej z uczty. W międzyczasie żuł wampirze mięsko wyciskając z niego tyle, ile się dało. Długo nie wytrzyma stojąc jedynie na uboczu, jeśli ratownicy nie pospieszą się z zatamowaniem głębokiej rany u ładnej nieznajomej. To było ponad nim, silniejsze od niego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Wto Lip 30, 2019 4:54 pm

Pieprzony drugi Schlecht,
Jego szybka interwencja przeszkodziła Manueli w zamianie w gołębia, przez co kobieta straciła przytomność. W momencie gdy jej skóra zaczęła powoli przekształcać się w ptasie pióra, facet skręcił jej kark – przez co całą transformację szlag trafił i jej ciało wróciło do normalności.
Był skurczybyk szybki, nie ma co, to musiała przyznać.
Nie miała pojęcia, co działo się dalej. Całkowicie odleciała – niestety nie dosłownie – i ocknęła się dopiero teraz, w jakimś dziwnym, ciemnym miejscu, jaskini czy ki cholera wie.
Najpierw usłyszała czyjeś głosy, najpierw ich jeszcze nie rozróżniła, jednak po paru chwilach zdała sobie sprawę, że słyszy Zarena. Co on tu robił?! Jak się tu znalazł? Gdzie w ogóle byli?
Dopiero po paru sekundach udało jej się otworzyć oczy. Nie mogła się jednak nijak poruszyć. Świat był zamazany, ale gdy zamrugała parę razy, obraz wreszcie zaczął się wyostrzać – ujrzała przy sobie niezawodnego Dimiego, który majstrował coś przy jej ciele.
Chciała dotknąć jego ramienia ręką i podziękować za ratunek, ale mózg odmówił posłuszeństwa. Nie miał zamiaru wysyłać do ciała żadnych impulsów.
Manuela nie była jeszcze w stanie nic poczuć, dlatego nie miała pojęcia, że rana na jej szyi była aż tak poważna. Nie dała rady nawet przechylić głowy, aby się sobie przyjrzeć. Przełykała jedynie ślinę, mrugała i próbowała zorientować się w obecnej sytuacji.
Jakiś obcy wampir stał niedaleko i zawzięcie coś przeżuwał. Poziom E? Kim był i co tutaj robił?
Gdzie podział się Fergal? Gdzie jego brat? Jasny gwint, co się wydarzyło, ile czasu minęło?
Zauważyła w końcu Zarena. Stał po drugiej stronie i celował w obcego wampira z dwóch pistoletów. Manuela, gdyby tylko mogła, zacisnęłaby szczęki ze złości – nie znosiła, gdy wampirom niskiej krwi działa się krzywda. Dobrze znała ich los, obojga (mimo że wampirem E była tylko przez moment, zanim André dał jej spróbować swojej krwi), więc zawsze unikała ich ranienia.
Nikt z takich krwiopijców nie wybrał sobie sam takiego losu. Nie zasługiwali na pomiatanie i złe traktowanie.
Nie miała pojęcia, że ten obcy wampir właśnie jadł fragment jej ciała, i pewnie dlatego teraz zebrała w sobie wszystkie siły i jakoś wycharczała:
Stój. – Zaren miał dobry słuch i powinien to usłyszeć, a nawet jeśli nie, to Dimi słyszał na pewno. – Nie… rań go… – dodała jeszcze, ledwo wymawiając poszczególne głoski, i już zamilkła. Skupiła się na własnym oddechu, który również przychodził jej z trudem.
Kto by pomyślał, że mówienie może być tak ciężkie!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Zaren Wto Lip 30, 2019 5:56 pm

Nie wiem w jakim świecie przyszło nam żyć, ale widocznie Manueli wydawało się, że miała do powiedzenia więcej niż naprawdę miała, nie dość, że właśnie uratował jej dupę to na dodatek jeszcze miała do niego więcej próśb? Nie krzywdź go? Niby dlaczego? Właśnie wyrwał Ci kawałek skóry kobieto, uważasz to za nic? Dimitryi w siódmym pocie próbuje przywrócić Cię do stanu używalności, a Ty masz czelność jeszcze bronić atakującego? Geez nigdy nie zrozumiem kobiet. Trzeba powiedzieć tylko jedno, obawy zostały odnotowane, ale Zaren i tak zamierzał zrobić to po swojemu, nie zaatakuje w tej chwili, bo został o to poproszony, ale na pewno później jej przypomni, że to nie tak miało wyglądać, każda przysługa miała swoją cenę, a Ty zaciągasz już niewyobrażalny dług wdzięczności.
Szlachetny obróci się do swoich ludzi w momencie kiedy wampir odejdzie od już przytomnej kobiety do której zaraz doskoczył lekarz i kucając przy niej zaczął wykonywać zabieg z użyciem mocy leczenia, zajmie mu to około trzy kolejki, więc mamy chwilę czasu żeby się lepiej poznać.
-Borys, Stań przed nią i schowaj ich za swoimi plecami, trzymaj broń namierzoną na tamtego skurwiela, gdy tylko się ruszy rozjeb mu łeb. Ja z nim pogadam. Muszę się dowiedzieć co się tu kurwa stało. - wymownie w języku Rosyjskim zwróci się do swojego kompana który niemal natychmiast wykona polecenie i stanie niczym pierdolony Rosyjski czołg przed Manuelem i Dimitryim cały czas mierząc z karabinu automatycznego w stronę Mike'a.
Zaren odwróci dopiero wtedy głowę w stronę napastnika i uniesie bronie wyżej jednak przekręci je w górze na bok, pokazując, że nie miał zamiaru strzelać. Po wykonanym geście, będąc pewien, że poziom E odczytał jego zamiary schowa colty za pasek i zacznie powoli iść w stronę Mike'a.
-Słuchaj. Nie radzę Ci uciekać, bo wieprz za moimi plecami ma rozkaz rozstrzelać Cię niczym jeńców wojennych na ukraińskiej ziemi. Nawet jeśli jesteś w stanie uciec przed karabinem automatycznym w co szczerze wątpię to nie uciekniesz przede mną. Rozumiesz co do Ciebie mówie? - Wampir może i był szlachetny ale nie wywyższał się z powodu tego, że Mike był poziomem E, a dlatego że zaatakował kogoś bezbronnego, mówią że sprawiedliwość jest ślepa i chyba faktycznie jest, bo gdyby to zależało od niego to już dawno rozstrzelali by go jak kaczkę, zostawiając go jako pożywkę tak jak zrobił to on.
Szlachetny cały czas poruszał się do przodu i nie zamierzał przestać, nie bał się w żaden sposób Mike'a bo znał los wampirów takich jak on, odbijało im gdy pojawiała się krew, ale nie mieli żadnych mocy, za to on miał i to całkiem śmiercionośne, więc wynik był z góry ustalony, ale to właśnie poziomu E należało ostatnie zagranie w tej rozgrywce. Uciekając sprawi, że Zaren puści się za nim w pościg i prędzej czy później go dogoni, bo nie oszukujmy się, atrybuty są niestety ustalone w pewnych tabelkach i nie miał szans mu uciec i takim działaniem sprowadzi na siebie gniew.
Drugą opcją był atak szlachetnego, co oczywiście skończy się podobnie jak pierwsza część przez ustalone z  góry panujące pewne zasady, ale nie wliczam interwencji losu, kto wie? Może to dobry dzień dla zdziczałego by zagrać w rosyjską ruletkę?
Trzecią i chyba najtrudniejszą dla Mike'a będzie ta najwłaściwsza. Zaren nie miał powodu go atakować  przez prośbę Manueli która mu się bardzo nie podobała, ale ustaliła w głowie pewną granicę do której jest w stanie się posunąć. Musiałby wtedy opanować swój głód, swoją naturę i ze zwierzęcia w rogu stać się na chwilę osobą zdolną do wymiany zdań i sprzedania mu całej historii o tym co się stało. No i oczywiście do kurwy nędzy musiał przestać żuć kawałek skóry jego koleżanki na jego oczach, bo to jawny brak szacunku.
Którą z opcji wybierze zależało tylko od niego, może jest jeszcze trzecia opcja o której nie zdążyłem wspomnieć? Może tak być, pytanie tylko czy warto grać kartą losu w tak nieznacznym spotkaniu gdy szczęście może przydać się w dużo gorszych okolicznościach? Jak mówiłem. Nie mój wybór.
Szlachetny będzie szedł do przodu aż stanie około 1,5m odległości od wampira poziomu E, dopiero wtedy się zatrzyma, chyba! Chyba, że Mike zdąży zareagować wcześniej, więc jak?

Dimitryi - Leczenie 1/3
Zaren

Zaren

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Kolczyki w uszach oraz w brwi, masa tatuaży. Tatuaż na klatce piersiowej i ramionach. Tatuaż Brigadiera Rosyjskiej Bratvy na piersi.
Zawód : Windykator
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^
Moce : Brzydkie, ale dokładny opis w KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3378-zaren#72368 https://vampireknight.forumpl.net/t3395-zaren#73081

Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Wto Lip 30, 2019 6:32 pm

Owszem, ostatnie czego by chciał, to zostać zabitym we własnej norze (tymczasowej, ale norze) przez jakiś obcych kolesi, bo wyrwał od niewłaściwej kobiety krwi i trochę skóry z mięskiem. Trudno jednak było mu znieść obecność intruzów tak blisko rannej ofiary. Instynktownie traktował ich jak konkurentów do posiłku. Oblizał się nerwowo, kiedy przywódca wszedł między swoich dryblasów i Manuelą a nim. Tamci szczelnie pilnowali, aby podczas akcji ratunkowej nie było drogi wstępu do poważnie rannej. Nie dał się zapędzić w kozi róg, ale i tak za sobą miał tylko ścianę. Ruch w lewo albo w prawo nie dałby mu szans na ucieczkę. Ten najbardziej elegancki pachniał krwią szlachetną. Irytowało go to wszystko, w zasadzie był skłonny spróbować zwiać (aż takim debilem nie był, by atakować szlachetnego, gdy w pomieszczeniu jeszcze byli jego służący), gdyby nie cichy głosik nieznajomej.
Nie ranić go? Aż tyle straciła krwi, że bredziła? Nikt, ale to nikt o zdrowych zmysłach nie stawał w obronie poziomu E, chyba że nimi byli i to nie zawsze. Przełknął szybko zdobyczny fragment ciała, czyli nieco zgodnie z życzeniem Zarena przestał żuć, po czym jeszcze raz oblizał się. Tak długo wędrował na głodzie po tym łez padole, że Mike zatracił sporo na komunikatywności. Dobrze dla niego, że zdołał wypić tyle pysznej krwi, by po pierwsze móc zrozumieć słowa Szlachetnego, po drugie rozmawiać w miarę prostymi słowami, po trzecie zatamować w jakimś stopniu własną ranę na klatce piersiowej. Nie puszczał sztyletu z ręki, tak dla własnego, fałszywego poczucia bezpieczeństwa w beznadziejnej sytuacji.
-Nie wiedziałem, że jest od was. Krwawiła... tak ładnie pachnie...
Zaczął mówić to, co przychodziło mu pierwsze do łba. Po cóż innego tamten zagadywałby do niego, jak nie o wieść, dlaczego dziewka jest w tak krytycznym stanie? Chyba nie dla zabawy. Zresztą jak na razie nie powiedział za wiele konkretów. Ciężko czy nie ciężko, ale jakoś spróbuje współpracować, żeby nie oberwać bardziej. Ślepia, które utkwił w posturze Zarena, dość często zachodziły mgłą, nawet podczas tej krótkiej wymiany słów. Świadczyło to o tym, że naprawdę walczył z sobą, by nie zrobić czegoś, czego wszyscy pożałują, zwłaszcza on sam. Co jakiś czas drgała mu brew sprzęgnięta z bólem z klatki piersiowej. Posoka spływała po koszuli, spodnie i tworzyła się mała kałuża pod jego butem. Nie powinien był tak szybko odskakiwać od Manueli. Kiedy Szlachetny był dosłownie półtora metra przed jego twarzą, zdołał przywrzeć plecy do zimnego, wilgotnego muru. Nienawidził być przypartym do ściany, ale lepsze to niż kulka w łeb.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Gość Wto Lip 30, 2019 11:37 pm

Manuela czuła się coraz lepiej, ale nadal nie miała żadnych sił. Magia Dimitra działała, kobiea zaczęła nawet czuć delikatne ukojenie – ale wraz z nim pojawił się też ból.
Syknęła i zacisnęła słabo zęby, kiedy wreszcie poczuła swoją poranioną szyję. Do ciała powoli wracało czucie. Spróbowała poruczyć stopą albo dłonią, ale nic z tego – była w stanie jedynie słabo kręcić głową, mrugać i poruszać ustami. Przynajmniej przełykanie śliny czy oddychanie zaczęły przychodzić jej z łatwością.
Ale szyja piekła jak cholera i nawet moce Dimiego nie były w stanie zamaskować bólu. Co jej się tam stało? Kto ją zranił?
Wierzgnęła instynktownie głową, gdy Dimi sunął ręką po jej ranie. Boże, czy ona tam nie miała skóry czy co?!
Kątem oka zobaczyła tylko sporo krwi, która spłynęła na jej sukienkę i spowodowała ogromną plamę. Bolał ją też cały kark – szczęście, że powoli mogła zacząć nim ruszać.
Utkwiła wzrok w Zarenie, który właśnie zastraszał biednego wampira poziomu E. Manuela nie miała pojęcia, jak ten dodatkowy krwiopijca wpłynął na całą sytuację – ale nawet jeżeli ją zranił, to najpewniej uratował jej życie przed Schlechtami.
Jeśli tak było, to miała u niego niewyobrażalny dług. Byłaby mu wdzięczna do końca życia. Wszystko lepsze niż Fergal i kompania.
Zaren – wycharczała już nieco głośniej, próbując zwrócić na siebie uwagę swojego kompana. – Zaren, nie on. On mi nic... nie zrobił, nic mu nie rób, ałć! – jęknęła, bo poczuła wzmożony ból. – Tam był... tam był Fergal, on, rozumiesz? Z bratem. On ma brata, czemu tego nie wiedzieliście, czemu nie mówiliście...
Znowu umilkła, zaciskając zęby. Coraz bardziej czuła całe swoje ciało, ale to znaczyło, że bardziej dawały się we znaki rany i obolałe mięśnie.
Co dokładnie z tą szyją, Dimi? – zapytała doktora, gdy w końcu ból zelżał. – Ja... niewiele pamiętam. Jesteś w stanie stwierdzić, co się stało?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Katakumby - Page 2 Empty Re: Katakumby

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach