Teren Posesji

Go down

Teren Posesji Empty Teren Posesji

Pisanie by Katashi Nie Gru 27, 2015 7:23 pm

Teren Posesji Selgyc
Tak to jest, gdy wykonuje się paskudne zadania dla obrzydliwie bogatych. Syndykat wampirów długo korzystał z usług Pana Zeda i gdy kontrakt się zakończył postanowił zamiast zapłaty (niemałej kwoty jak można się domyślić) zażądał domu i opłacania rachunków. O ile mógł nazwać ich najpodlejszymi szczurami jakie spotkał były one zaskakująco słowne. Katashi uznał, że przynajmniej raz chce żyć w wielkim i pięknym domu, a nie obskurnych klitkach czy namiotach. Sam zaprojektował swoją posesję nie szczędząc sobie kreatywności, a wampiry zatrudniły ekipy budowlane, które w dwa lata stworzyły mu posiadłość o której marzył. Z resztą te i tak miały nadzieję na przejęcie domu w razie śmierci Katashiego.
Kawał ziemi z dala od wioski, którą widać majaczącą na horyzoncie zakupiony na sporym wzniesieniu zmienił się w rok w tak samo piękną jak upiorną posiadłość, ludzie z wioski rzadko zbliżają się do niej dalej na odległość większą niż jest to konieczność, a to się nie zdarza, gdyż droga, która prowadzi do niej jest nie po drodze ani do miasta ani do niczego. Nikt nie wie też kto jest jej właścicielem, czasem widać jak wjeżdżają tam ciężarówki lub jak ktoś wyjeżdża, jednak nikt nie wie ile osób ją zamieszkuje ani tym bardziej czyja jest - dwóch lokajów i ktoś kto wygląda jak złota rączka do pracy wszędzie. Tajemnica z początku przykuwała wiele oczu, jednak poszczuci psami ludzie szybko zrezygnowali i przyzwyczaili się do widoku upiornego molocha w oddali tworząc legendy jakoby był nawiedzony, a zamieszkiwały go upiory.
Zanim się do niej jednak dostaniemy czeka nas przeprawa przez mur. A ten nie jest byle jakim badziewiem. gładka, wysoka na trzy metry kamienna zapora zakończony drutem kolczastym, który skutecznie zniechęca większość potencjalnych złodziejaszków. Co jakiś czas widać na nim kamery mające wizje na to co się dzieje pod murami jak i za nimi. jeśli komuś uda się jednak przeskoczyć przez płot może czekać go niemiła niespodzianka, sztuczna trawa rozciągnięta jest jakieś dwa metry za murem i jeśli ktoś stanie na niej wpadnie wprost do dwumetrowego gładkiego dołu z betonu. Na wydostanie z niego trzeba poczekać aż ktoś nas nie wyciągnie - no chyba że nadal możemy skakać po tym jak pewnie połamaliśmy sobie nogi. Jedynym widocznym wjazdem na jej teren jest brama główna, równie wysoka, wykonana z czarnej stali. Nie stoi przy niej nikt, a bramy zawsze są zamknięte, a tylko osoby z potwierdzonym pozwoleniem wstępu muszą pokazać twarz kamerze i porozmawiać z "głosem ze słuchawki" będącym Yashagoro. Następnie droga ciągnie się przez kilkadziesiąt metrów - jedziemy lub idziemy nią wzdłuż żywopłotu spomiędzy którego również raz na jakiś czas widać kamery i czujki ruchu. Droga zakończona jest parkingiem. Dalej należy poruszać się pieszo. Najczęściej czekają tam już białowłosy lub blondynka kierując gości dalej jedną z trzech ścieżek a jeśli ich nie ma głos z głośnika każe nam iść w prawo lewo lub prosto . Ta po lewej prowadzi krętą niczym labirynt ścieżką wprost do małego Dojo ukrytego wśród drzew i krzewów. Ta po prawej kieruje nas do ogrodu z tarasem i szklarni, w której mężczyzna czasem przesiaduje wraz ze swoim psem. Ta wprost jednak kieruje nas wprost na schody prowadzące do posiadłości. Po kilkunastu stopniach rozwidlają się one i prowadzą wprost do drzwi wejściowych wielkiego domu pomalowanego na ciemne i ponure kolory. Wszystkie okna obłożone są kratami i wykonane z twardych szyb, a co bardziej dociekliwi zobaczą, małe lufty idealne do wystawienia przez nie lufy. Za domem, znajdują się trzy małe budynki, do których prowadzi mała ścieżka, jednak dostęp do nich zablokowany jest przez bramę, przez którą przejść może jedynie personel.

Na niemal całej powierzchni posiadłości goście mają poczucie bycia obserwowanymi, a kamery śledzą ich ruchy. Przed wejściem jest także mały podajnik, który po wpisaniu imienia i nazwiska wypluwa z siebie kartę nadającą odpowiednie uprawnienia do poruszania się po domu. Co jakiś czas można też spotkać czujki laserowe, które dają sygnał ochronie. Jeśli wykryje ona nieproszonego gościa możemy spodziewać się gazu łzawiącego lub, jeśli to nas nie przekonało do odstąpienia ze ścieżki zdalnie sterowane działka ukryte w stelażu, na którym rosną róże i krzewy. Ostatnią linią obrony są miny, rozstawione gęsto tuż pod ziemią i odpalane są przez Katashiego lub jego ochronę. Jeśli to nie pomaga spotkać możemy jedynie dwóch smutnych panów z wielkimi spluwami, którzy bez słowa rozerwą nas na kawałki.

W środku dom jednak zdaje się "kurczyć". Jest to po części wina słabego oświetlenia (wszyscy domownicy zdecydowanie lepiej czują się w mroku) jak pewnego udogodnienia - otóż oprócz foyer, które wygląda niczym sala, w której można by przeprowadzać bankiety na korytarze wydają się klaustrofobiczne. W nich są bowiem ukryte przejścia, których zwykły śmiertelnik nie będzie w stanie nigdy zobaczyć. Dźwiękochłonne, szerokie na jedną osobę i kierujące do pokojów, które przeważnie pozostają zamknięte. Pozwalają one panu domu i służbie wchodzić i wychodzić przez ukryte przejścia za ścianami i w szafach pozostając niezauważonymi przez gości.
Dominującym kolorem ścian jest czerń i szkarłat. Jedynie kilka pokojów ze specjalnym przeznaczeniem odznacza się innymi barwami. Korytarze to również labirynt, w którym ciężko się połapać bez przewodnika. Co kilka metrów zamontowane są wzmacniane drzwi, które w razie ataku zamykane są wszystkie i jedynie karty personelu otwierają je. W domu, a i owszem również wszędzie poukrywane są kamery i podsłuchy oraz małe głośniki z których sączy się muzyka lub komunikaty. Ciężko powiedzieć ile piętrowa posiadłość ma pokojów, gdyż większości z nich i tak nikt nie zobaczy - karty gości upoważniają do wejścia jedynie do wyznaczonych łazienek, salonu i - jeśli zajdzie potrzeba - wyznaczonej sypialni.
W razie alarmu wszystkie drzwi automatycznie blokują się, okna zasłaniane są stalowymi płytami, a wszystkie systemy takie jak toksyczne gazy czy miny uzbrajane. Paranoja Katashiego można powiedzieć, że nie zna granic, a pomysłowość i dar do tworzenia pułapek tylko pomogły mu w jej pogłębieniu.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Teren Posesji Empty Re: Teren Posesji

Pisanie by Esmeralda Sob Sty 09, 2016 7:25 pm

Wchodząc do łazienki byłego łowcy z pewnością nie spodziewała się widoku dwóch... przepraszam, nawet trzech wampirów. Swoją uwagę Esmeralda zwróciła szczególnie na brązowooką, do której Reiji zwrócił się bezpośrednio.
Chryste, co za dom wariatów.
W jednej chwili żałowała, że przekroczyła próg tego domu i tym samym odkryła małą tajemnicę przystojnego blondyna. Zwątpiła, jakoby mężczyzna zgodnie z jej prośbą był zainteresowany jakąkolwiek podróżą, ale nie stawiała oporu kiedy pociągnął ją za rękę.
- Przy podjeździe stoi moje auto. Wyjaśnię Ci wszystko po drodze, bo nie ma czasu – kobieta wyrwała dłoń i kilkoma prędkimi susami znalazła się przy samochodzie, do którego wsiadła bez słowa. Kiedy tylko Reiji zajął miejsce pasażera, Esmeralda spojrzała we wsteczne lusterka i przekręciła kluczyk w stacyjce.
- Przepraszam, że zjawiłam się bez uprzedzenia, ale sytuacja jest naprawdę poważna – wycofała auto i wykonując ruch kierownicą, skręciła na drogę prowadzącą do wioski – Na pewno kojarzysz tą mgę unoszącą się przed miastem. Udało nam się wyeliminować część oparów, a jedna z grup poszła tropem samego źródła. To nie zmniejsza problemu. Kiedy podróżowałam w celu zebrania próbek widziałam szarych, którzy ciągneli masę ludzi i wampirów w stronę więzienia. W tej chwili są tam przetrzymywani, a burmistrz... nie wiadomo jaki ma w tym cel. Sam jednak wiesz, że ten ruch nie wróży nic dobrego – spojrzała w lusterku na swojego towarzysza chcąc prawdopodobnie wyśledzić jego reakcję – Możesz sądzić, że ten problem Ciebie nie dotyczy, ale prędzej czy później Samuru zrobi również coś przeciw Tobie. Nie obchodzi mnie, że Twój dom jest schronieniem dla wampirów. Dopóki nie mordują ludzi na ulicach, Oświaty również to nie interesuje. Jeżeli chcesz zapewnić w przyszłości ochronę tej małej wapirzycy, to już teraz musisz podjąć kroki. Musimy włamać się do więzienia i uwolnić przetrzymywanych. Zbieram ludzi i jesteś mi potrzebny Reiji. Wróć do Oświaty, a oddam Ci całe Twoje uzbrojenie jakie posiadamy – zamilkła, pozwalając mężczyźnie przetrawić tą informację. Jeśli tylko blondyn zechce współpracować, kolejnym przystankiem po domu Katashiego będzie właśnie Oświata.
- Zbliżamy się domu mojego znajomego. Możesz zostać w samochodzie i na mnie poczekać, lub pójść ze mną – pozostawiła mu wolny wybór i w zależności od podjętej decyzji, zamknęła samochód na klucz, bądź pozostawiła w nim Reijego. W obydwu przypadkach zabrała ze sobą klucz,  żeby przypadkiem jej wspaniałe zielone autko nie dostało dodatkowego gazu i nie odjechało. Esmeralda pierwszy raz była na terenie posiadłości swojego szanownego sąsiada. Prawdę mówiąc to impuls kazał jej napisać widomość ostrzegawczą i skierować się w stronę jego domu. Był złodziejem i agresorem. Niepokornym i ledwo znanym gościem, a jednak miał w sobie coś... co w tej chwili uznała za całkiem przydatne. Jeśli mieli się włamać do więzienia, to kto nadałby się do tej roboty lepiej niż pan "a wezme se ten obraz z ramy".
Kobieta szybko pokonała drogę prowadzącą do głównych drzwi i zapukała do środka. Nie chciała ryzykować pułapek, przez które mogłaby oberwać rykoszetem, dlatego cierpliwie poczekała na otwarcie drzwi. Jeśli otworzył on, uśmiechnęła się wyburkając coś w tylu "Witam szanownego sąsiada". A jeśli jakiś sługa, po prostu poprosiła o możliwość rozmawiania z gospodarzem. Innych opcji zwyczajnie nie było.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Teren Posesji Empty Re: Teren Posesji

Pisanie by Katashi Sob Sty 09, 2016 8:18 pm

Gdy Esmeralda użyła domofonu odpowiedział jej przyjemny głos młodego mężczyzny.
- Pani tu w sprawie? -  spytał powoli i gdy uzyskał odpowiedź niemal jak automatyczna sekretarka odpowiedział - Niestety właściciela nie ma w domu i raczej nie ma zamiaru pojawiać się w najbliższym czasie. Może jednak zostawić pani dane kontaktowe i poinformuję... - urwał nagle a kamera zjechała na jej twarz poruszając się z cichym mechanicznym szumem.
Nagle głos w słuchawce znowu zabrzmiał, teraz jednak był znacznie chłodniejszy i zadawał się z przyjemnego męskiego przeistoczyć w obojętno-ponury. - Ach, racja Yamato poinformował o przybyciu. Proszę zaparkować, bramy zamkną się za panią automatycznie. Jednak kolega w samochodzie musi w nim pozostać. - Ostatnie zdanie nie brzmiało jak prośba, a raczej uprzejme informowanie o przykrych konsekwencjach łamania panujących tu reguł.
Na parkingu stał już Katashi - czarne spodnie robotnicze, zafajdana smarem i pyłem koszulka bez rękawów, maska gazowa zasłaniająca twarz i rękawiczki ochronne. Wyglądał jak woźny lub technik, a nie pan domu. Zauważyć mogła, że rana jaką stosunkowo niedawno sprawiła mu Daisy nie jest nawet zasłonięta, ba nie ma nawet bladej blizny. Stał tak ze skrzyżowanymi rękami i poderwał się, gdy zaparkowała, na pasie zadyndały mu różne narzędzia do precyzyjnej roboty.
Bez słowa poszedł w jeden z korytarzy utworzonych z żywopłotu.
- Zaraz padnę! Owieczka sama przydreptała w paszczę wilka! Mogę ją zabić? - spytał rechocząc paskudnie głos w jego głowie. - Ona o mnie wie, a raczej jest świadoma, że jesteśmy parą. Jestem bardzo zazdrosny i chcę jej pokazać, żeby się odczepiła. - podniecony głos dźwięczał sobie wraz z wiatrem.
Katashi w imię zasad odmówił mu, jednak jak raz miał ochotę na mniej więcej to samo.
- Chociaż w sumie to pozwalam ci ją przygarnąć do łóżka. Przyda się jakieś urozmaicenie, a nie tylko ta praca i praca.
- Skończ i nie wkurwiaj mnie bardziej niż już to zrobiłeś. - warknął, jednak próżny trud. Cień zaryczał ze śmiechu przywołując znowu obraz Nataszki.

Zaledwie kilka metrów od wejścia znajdowała się mała zatoczka z ławkami. Tam rozłożył się na jednej i zrzucił maskę na szyję i wskazując brodą by też sobie przysiadła.
- No cześć, Esmeraldo. - Odpowiedział zdecydowanie nie oddając uśmiechu jaki jawił się na jej twarzy. - Nie musiałaś wieźć ze sobą chłopaka, jakbym żywił urazę to pamiętaj, że wiedziałem kiedy zakładają ci alarmy. - mruknął z zabójczą szczerością przeciągając się i przeczesując włosy. - Przyłapałaś mnie na pracy, czasochłonnej i absorbującej. O co chodzi i czemu myślisz, że jestem w stanie ci z tym pomóc? Kim jest ten facet? Nie mogę powiedzieć że ci ufam, a dopiero co jakiemuś zupełnemu randomowi. - Wyciągnął ręce przed siebie - Jestem tylko prostym facetem, który dba o bezpieczeństwo tego domu, jak i sąsiadów.
Cynizm wylewał się z jego ust, ale znowu poważnie spojrzenie nie dawał stwierdzić czy właśnie ma ochotę na przekomarzanki czy po prostu próbuje ją spławić od razu.

Reiji mógł zobaczyć jak z domu wychodzi młoda ubrana po męsku blondynka i staje obok miejsca przez które przeszli łowcy. Obserwowała bacznie samochód, jednak minę miała profesjonalną. Zdawała się czekać na sygnał, a widać było że jej hobby nie jest podawanie herbatki strudzonym przyjezdnym i zabawianie rozmową. Wszędzie było gęsto od napięcia, które nie mogąc znaleźć ujścia nawarstwiało się do nieznośnych ilości. W przypadku gości atmosfera na posesji zawsze się taka stawała. Ani wampiry, ani grupa sprzątająca nie przepadali za widokiem obcych, którzy nie byli szykowani na obiad.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Teren Posesji Empty Re: Teren Posesji

Pisanie by Reiji Sob Sty 09, 2016 8:34 pm

Międzyczasie Reiji zastanawiał się, jak właściwie Esmeralda teraz patrzyła na niego samego? W końcu widziała, w jakim towarzystwie teraz był i trudno nazwać to przypadkiem, zwłaszcza w przypadku Pandory. Jednak czy chłopak się przejął? Aktualnie nie było tego po nim widać, ale i tak wolał ją stamtąd zabrać. Było kilka powodów, nawet jeśli przez to był zmuszony, by udać się wraz z rudowłosą nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co.
Przynajmniej będąc już w pojeździe dostał wyjaśnienie z jej strony. Wysłuchał jej, a jego mina zdradzała, że wcale nie był zachwycony tym wszystkim, co właśnie się dowiedział. Za miła opowieść to nie była.
- Nie przejmuj się tym. Twoja obecność jest zawsze mile widziana - mruknął, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i odwracając wzrok. - Mgłę było trudno przeoczyć... No i z tego co słyszę, to sytuacja jest fatalna. Tylko czy... - urwał na chwilę i zerknął na miejsce, gdzie znajdowała się towarzyszka. - Nie powinnaś zabrać łowców? Wydaje mi się, że byliby bardziej odpowiedni już ja.
Skrzywił się, gdy wspomniała o dziewczynce. Nie chciał, by była w cokolwiek mieszana. Najchętniej, to dałby jej tyle bezpieczeństwa i szczęścia, ile mógł, by miała spokojne dzieciństwo. Ale... Białowłosy to naprawdę kiepski opiekun. Jak zresztą widać nie tak dawno. Więc prychnął cicho.
- Jak już ruszyłem się, to ci pomogę - nie podobał mu się jednak pomysł powrotu do Oświaty, chociaż uzbrojenie... Czy mieli jego rzeczy? Trochę wątpił w to. - Tylko jak widzisz, coś potrzebuję, by móc walczyć - nie liczył nawet rzeczy, które miał przy sobie. Zwyczajny śmieć dla niego. No i kwestia więzienia... Cholernie mu się to nie podobało. Jak zresztą wszystko, o czym teraz się dowiedział. Łatwo nie będzie. A więc... Czy zgodzi się na takie słowa? Nie powiedział, że wraca do Oświaty, ale przynajmniej ten leń wypowiedział się, że nie oleje to wszystko, a pomoże w tej sprawie.
No i dojechali na miejsce. Usłyszał propozycję kobiety i miał odpowiedzieć... Gdy do jego uszów dobiegły inne słowa, które spowodowały, że prychnął z pogardą.
- Najwyraźniej muszę poczekać - mruknął. Więc nie rozpinał nawet pasów, po prostu oparł się wygodniej o fotel. No i pewnie, jak już zostanie sam i zauważy kobietę... Posłał jej ostrożne spojrzenie. Jestem pilnowany? Denerwujące. Miał nadzieję, że szybko wrócą tutaj.
Reiji

Reiji
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Białe włosy, złote oczy
Zawód : Były łowca czarownic i łowca wampirów, twórca artefaktów i broni antywampirzej
Zajęcia : Brak
Magia : Runy, telekineza


https://vampireknight.forumpl.net/t2266-ayato-reiji-hana https://vampireknight.forumpl.net/t2270-ayato-reiji-hana#47852 https://vampireknight.forumpl.net/f114-dom-hana

Powrót do góry Go down

Teren Posesji Empty Re: Teren Posesji

Pisanie by Esmeralda Sob Sty 09, 2016 9:33 pm

Mgła rzeczywiście była nie łatwa do przeoczenia. Opary przez długi czas pochłaniały miasto w czerwieni, trując ludzi i zmuszając ich do niecodziennych działań. Opustoszałe ulice w niczym nie przypominały już dawnej Yokohamy. Jeden był w tym pozytyw – brak korków ulicznych. Pozostawione na drogach samochody były idealnym kąskiem dla potencjalnych złodziei, ale kto miał kraść, skoro miasto pogrożąne było w strachu i chorobie. Kobieta uśmiechnęła się na gościnność jasnowłosego. Nie często gościła w domach obcych mężczyzn, a już na pewno nie w sytuacji, gdy ma do nich jakiś ehm... interes i zwyczajnie chce kogoś wyciągnąć na zewnątrz.
- Łowców? - spojrzała na niego – większość jest chwilowo poza zasięgiem, lub wykonuje inne zadania. Nie poślę na misję przecież ucznia... - rzeczywiście obecnych zasobów oświaty nie można było zaliczyć do imponujących. Jeden oddział zszedł do kanałów, drugi planował sabotaż... Była częsć łowców wysłanych przebywających na tą chwilę poza Yokohamą, a inni... w dalszym ciągu zasilali szelegi typowych "zdechalków" w placówce medycznej. Esmeralda była jedynym doświadczonym łowcą na miejscu, dlatego to do niej należał obowiązek podjęcia działania. Niestety.
- W zasobach  jest Twoje dawne uzbrojenie, ale nie mogę Ci go wydać jeżeli nie będziesz członkiem Oświaty – kobieta nie dała się zbić z tropu i jeszcze raz podkreśliła ciąg przyczynowo-skutkowy. Wracasz? Masz broń i wgląd do wiedzy jaką dysponuje Oświata. Nie ukrywała, że powrót byłego łowcy jest niejako ważną rzeczą, ale oczywiście nie mogła go zmusić. Bo czym? Cyckami? Słowem? Większość z argumentów w jego przypadku była niczym groch i ściana.
- Zdecyduj Reiji – jeśli mężczyzna ponownie odmówi dołączenie do Oświaty, Esmeralda będzie musiała zastosować zwykłe środki ostrożności. Na pewno znał położenie placówki, jednak w wypadku odmowy musiała mu zakryć oczy i kluczyć jak typowy głupiec, by zmylić zmysły swojego gościa.
I takie tam sratytaty.
- Na to wygląda... Dobrze. Przemyśl sprawę, a ja niebawem wracam – posłała mu niepewny uśmiech i zamknęła drzwi swojego auta. Niespecjalnie podobało jej się przyjęcie przez tego pożal się boże kamerdynera, ale co zrobić? Kobieta zrobiła dobrą minę do złej gry i hamując odpysknięcie, pozwoliła na dalszy rozwój sprawy. Obecność całej tej technologii i środków bezpieczeństwa był niejako zaskoczeniem. Sam to zrobił? Wynajął ekipę? Ciężko było uwierzyć w fakt, że ktoś tak dobrze zabunkrowany, z zamiłowaniem włamuje się do cudzych domów. Czy każdy złodziej posiadał mały pałac i miliony zakopane w ogródku? Najwyraźniej sąsiad był fanem ekstremalnego sportu i zabaw z niebezpiecznymi stworzeniami. Mógł też nie być świadomy tego, że jeden z pozoru niewinny wyskok, już na zawsze zmieni jego życie. Był wszak coś winien czerwonowłosej, która  nie zapominała o haniebnym włamie.
- O proszę, to nikt inny jak szanowny sąsiad! - przywitała go z charakterystyczną dla siebie nutką złośliwości – Może powinnam się rozejrzeć, czy gdzieś między tymi krzakami nie stoi opancerzony czołg – uśmiechnęła się i usiadła korzystając z przyzwolenia. W innym wypadku wybrałaby miejsce stojące, gdyż z tej perspektywy miała lepszą możliwość obserwacji.
- Niezłe wdzianko – gdyby nie powaga sytuacji pozwoliłaby sobie na większą żartobliwość. Nie wzruszony, zachowujący się jak rasowa skała sąsiad oczekiwał jednak wyjaśnień. Rozmowa była nagrywana? Na czas? Może miała wydzielone dokładnie trzy minuty? Lekarka westchnęła i spojrzała na niebo, gdzie akurat w dali było widać przelatujący rolniczy samolot.
- Hola hola, to nie ja buszowałam Ci po mieszkaniu i w przeciwieństwie do co niektórych uprzedziłam i zapukałam – stwierdziła fakt, wypominając znowu ostatnie wydarzenia – Ten mężczyzna w samochodzie to Reiji. Poprosiłam go o pomoc w związku ze sprawą z którą przyszłam również do Ciebie – spojrzała na niego, odpowiadając na pierwszą część pytania.
- Ta Twoja pracochłonna praca guzik Ci da, jak burmistrz znudzi się dotychczasowymi sprawami i spróbuje dobrać się do Twojego tyłka. Nie będę owijać w bawełne, dlatego wysłuchaj mnie, zamiast wykręcać się brakiem czasu i spławiać wyższością. Ślepy nie jesteś i widziałeś mgłę nad miastem. Jestem pewna, że widziałeś również jakie przyniosła konswekwencje, a jeśli nie to za chwilę Cię uświadomię. Zawarta we mgle toksyna zwabiła ludzi do więzienia i w obecnej chwili są oni przetrzymywani przez burmistrza, który... - zawahała się. Szczerze nie miała pojęcia, co tak naprawdę wykombinował Samuru, ale według relacji Natsuki, nie było to nic dobrego – Musisz mi pomóc. Masz wobec mnie dług wdzięczności i chce to wykorzystać. Trzeba włamać się do więzienia i uwolnić tych ludzi. Niedaleko stąd jest schronienie, w którym będziemy mogli się nimi zająć i doprowadzić do względnie dobrego stanu. A ty... skoro jesteś takim specjalistą od włamań, na pewno przydasz się ze swoimi umiejętnościami – wyrzuciła z siebie garść informacji, jakby w obawie, że za chwilę ją stąd wyniesie. Jeśli tak zrobi, trudno. Wiem gdzie mieszkasz draniu i takie tam...
- Obiecuję, że jeśli zgodzisz się pomóc nie będę już zawracała Ci głowy. Proszę Cię jeden i ostatni raz o przysługę, ale bądź świadom, że to cholernie ciężka robota. Mogę Ci nawet do tego dopłacić... bronią, pieniędzmi, czym zechcesz.- nie zapomniała o dziwnym wrażeniu, które nastąpiło po przypadkowym dotyku, wiedząc że z tym mężczyzną coś jest nie tak, ale musiała zaryzykować. Podobnie jak Reiji, Yamato był jednym z głównych filarów całego powodzenia ich misji.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Teren Posesji Empty Re: Teren Posesji

Pisanie by Katashi Sob Sty 09, 2016 10:38 pm

Pilnowany to mało powiedziane. Był dosłownie na celowniku. Blondyna stała tam tylko po to by w razie problemów wesprzeć Katashiego, a obserwowanie czy Reiji jest grzeczny było jakąś formą rozrywki. Yashagoro też kręcił się gdzieś. Czteroosobowa ekipa o dość wąskim wachlarzu usługowym była postawiona w stan pełnej gotowości.
Do tej pory zachowywała się rozsądnie. Słuchała się i rozumiała to, że to jego ziemia i to on jest jej panem.
- Przynajmniej jeśli ktoś włamie się tutaj czeka go ścieżka życia zakończona czymś znacznie gorszym niż spotkanie z tym twoim potworkiem. - fuknął w odpowiedzi na absurdalny zarzut. - Zresztą czołg  to głupi pomysł, hałasuje i ciężko go ukryć, napisałem ci w notatkach na co powinnaś uważać. Jakbyś była milsza to mogłabyś je przeczytać i czegoś się nawet nauczyć.
Katashi zdawał się wykazywać większe zainteresowanie śrubokrętem, którym kręcił teraz między palcami niż słowami Esmeraldy. To się jednak zmieniło, gdy wspomniała o dobieraniu się do tyłka i Samurowej vendetcie. Parsknął przerywając jej bezczelnie, a narzędzie upadło ze stłumionym brzdęknięciem na ziemię.
Gdy zakończyła swoje przemówienie zaczął się zastanawiać czemu jeszcze nie wyrzucił jej stąd albo nie zabił. Miał ogromną ochotę na jedno i drugie, jednak coś trącało delikatne struny zwane sumieniem.
- Może jeszcze się nie zorientowałaś, ale ja pracuję sam. - zaczął po długiej pauzie dotykając palcami brody. - Czy wy macie jakiekolwiek pojęcie o cichych akcjach? Więzienie wielkiego szczura nie będzie pilnowane przez żelkowe misie czy bandę hipisów. Któreś z was narobi hałasu wtedy kiedy powinno siedzieć cicho i będziemy mieli przejebane z góry na dół. - Głos Katashiego zaczął stawać się coraz głośniejszy i bardziej wzburzony. Był wściekły, że banda amatorów chce porwać się z motyką na słońce i próbuje wkręcić go w jakieś koszmarne gówno. - Wiecie cokolwiek o tym miejscu czy jesteście jak pieprzone Amnesty International i po prostu bardzo chcecie pomóc debilom, którzy nie mają mózgów i dali się złapać?
Łowca wstał ze spojrzeniem pełnym gniewu, a mięśnie napięły mu się na samą myśl o tym ile rzeczy może pójść nie tak podczas takiego zadania. Już zamachnął się w stronę wyjścia by głośno oznajmić Esmeraldzie, że czas pogaduszki upłynął zanim się rozpoczął.
- Idź, - usłyszał bez ostrzeżenia, gdy jego cień wydłużył się i przyjął formę, którą widywał we snach - idź tam. Jak się wyłożą to damy radę uciec, a jak się uda zaciągnie u nas dług. - Dawno nie słyszał już tego mentorskiego tonu u Kotaro. Sprawa była poważna dla dwójki, a żadnemu nie uśmiechało się obrywać za innych. - Będzie musiała go spłacić, a zdaje się dostatecznie kompetentna do tego by to się stało. Zaufaj mi, że ma ona w sobie coś czym warto się zainteresować. No i kto jak kto, ale ja wiem Kataś.
Hikari obrócił się i oparł o żywopłot zaciskając pięści. Chwilę stał tak w zamyśleniu uspokajając się i łącząc fakty.
- Przejmę pełne dowodzenie nad akcją, ja mówię hop a ty bez pytań wiesz na jaką wysokość. Jak coś pójdzie nie tak zostawiam was tam samych, nie będę narażał tyłka. - Odwrócił się by przypatrzeć reakcji kobiety. - potrzebuję czasu na kąpiel i zebranie wszystkiego co może się przydać. Ty już szykuj mapy czy co tam masz za ochłapy informacji. Jeśli coś knujesz to uwierz, że nie chcesz widzieć mnie w złym humorze. Skończy się to źle dla ciebie i każdej innej osoby, która tam będzie. Cenę za zlecenie usłyszysz po wszystkim, o pieniądze się nie martw bo nie stać cię na to nawet jakbyś zastawiła obie nerki i wątrobę. Nikt ma o mnie nie wiedzieć. - ostrym tonem wyrzucił wszystkie swoje warunki i zdjął rękawiczkę.
- A, i od tej pory do zakończenia zlecenia nazywaj mnie Pan Zed. Jeśli którykolwiek z warunków zostanie złamany pracę uważam za zakończoną.- wyciągnął dłoń przed siebie czekając aż dziewczyna ją uściśnie. Rzadko kiedy pozwalał dotykać się innym, jednak teraz był ciekawy jej reakcji.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Teren Posesji Empty Re: Teren Posesji

Pisanie by Esmeralda Sob Sty 09, 2016 11:49 pm

Tupet mężczyzny zdawał się teraz mieć większy rozmiar, niżeli zapamiętała go w swoim własnym osobistym domu. Opryskliwy i niemiły gość sprawiał, że Esmeralda miała ochotę wsadzić mu swój obcas ze specjalnym pozdrowieniem prosto w pysk. Tak się taktuje gości? Co za burak!
- Po pierwsze to stworzenie nie jest żadnym potworkiem i ma imię – stwierdziła lekko urażona. Złe komentarze na temat jej protegowanych nigdy nie kończyły się niczym pozytywnym, szczególnie jeśli na celownik wzięto żaby bądź zmorę. Katashi miał niebywałe szczęście, że Czerwonowłosa potrzebowała jego pomocy. W przeciwnym razie chyba żadna siła nie zmusiłaby jej do dzisiejszej wizyty. Poświęcenia i wyrzeczenia. Boże widzisz i nie grzmisz. Czy za to nie powinna przypadkiem dostać jakiegoś orderu?
- Po drugie każdy głupi może sobie nająć bandę burkliwych ochroniarzy – wyobraziła sobie mężczyznę, z którym miała kontakt przy samym wejściu. Tak samo bezczelny i niemiły – zupełne podobieństwo pana domu! Esmeralda nie skomentowała wywodu na temat czołgu. Przez myśl przeszedł krótki fakt, że nawet Vladislau posiada w tyłku krótszy kij, a jego poczucie humoru przynajmniej ma widoczne granice. Oznacza to, że łowca w przeciwieństwie do buraka z sąsiedztwa posiada jakiekolwiek poczucie humoru. Smutna prawda.
- W pierwszej kolejności naucz się ładnie pisać. Takich gryzmołów nie odczytają nawet farmaceuci – oczywiście nie miała czasu żeby przyjrzeć się notatkom. Ciągłe zabieganie i praca nad antidotum całkowicie pochłonęły Czerwonowłosą, odbierając jej tym samym możliwość posiadania wolnego czasu. A przynajmniej nadmiaru takowego. Od momentu krótkiego epizodu z Katashim w roli głównej, Esmeralda nie była w swoim domu i nie przeczytała krótkiej notaki. Częstując mężczyznę kąśliwym tekstem ukazała jedynie standardowe dla swojej osoby zachowanie.
- Masz mnie za idiotkę? - spojrzała na niego, jakby to właśnie on był największym na świecie kretynem. Lekarka nie przywykła do nagłych wybuchów ze strony osób postronnych. Nie uważała, że ma monopol na złość, jednak zachowanie mężczyzny było poniżej wszelkiej krytyki.
- Uważasz, że mam zamiar tam wejść z wielkim okrzykiem hura na ustach i pistoletem na wodę w ręce? WIEM jakie ryzyko ze sobą niesie ten włam i WIEM, że to nie jest jedna ze standardowych akcji – coraz trudniej było jej utrzymać spokojny ton głosu, niemniej... starała się. Wykrzyczenie sobie wzajemnie wszystkich win nie rozwiązałoby całej sprawy. A szkoda.
- Gdyby ta pieprzona mgła doszła tutaj nim ją zlikwidowaliśmy, ty również stałbyś się jednym z... jak ich nazwałeś? ach... debili, którzy z wieszonym jęzorem popędzili w stronę więzienia. Zachowaj więc chociaż pozory empatii, buraku – wstała, nie mogąc już dłużej znieść tego siedzenia. Bliskość mężczyzny i jego podniesiony głos działał jej na nerwy. Znajdując się w odpowiedniej dla siebie odległości, skrzyżowała ręce na piersiach słuchając dalszej tyrady buraka-cebulaka.
Ich wiedza poparta była w dużej mierze o słowa wampirzycy i zniewieściałego łowcy. Niby nic, ale zawsze coś. Jedno było pewne – nie mogli zostawić tych ludzi na pastwę burmistrza.
- Słucham?-  przez chwilę myślała, że się przesłyszała, ale kiedy wielmożny Pan kontynuował przedstawienie światłego planu, twarz Esmeraldy poczerwieniała ze złości.
- Dowódca, który jak coś pójdzie nie tak ucieka z pola bitwy. Jakie to typowe – powiedziała pod nosem i pokiwała głową z gorzkim i złośliwym uśmiechem.
- I co... pomożesz mi nie podając ceny, tak? - prychnęła nabierając pewności, że niepotrzebnie straciła czas na tą wizytę. Dlaczego zdecydowała się prosić go o pomoc? Co w nią wstąpiło?! Nie. Tak być nie mogło.
- Odrzucam  warunki. Nie pozwolę sobą pomiatać, a także skazać się na konieczność słuchania Twoich rozkazów – powiedziała – Wracaj do swojej arcyważnej pracy i zapomnij o mojej wizycie. Żegnam ozięble – Esmeralda odwróciła się i zaczęła oddalać w stronę samochodu. Nie chciał zachować się jak na porządnego mężczyznę przystało, to niech gnije pośród tego smaru i bezczelności jaką się popisał. Poradzą sobie z Reijim? Niestety będą musieli.

Jeśli Kat w żaden sposób nie zareaguje Esme i Reiji zt.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Teren Posesji Empty Re: Teren Posesji

Pisanie by Katashi Nie Sty 10, 2016 1:05 am

Jak raz opanował swój cięty język, jednak miał najszczerszą chęć odpowiedzieć "owszem, mam bo nie masz pojęcia czym ryzykuję". Jednak trafiła w dziesiątkę jeśli chodzi o empatię i jego poczucie humoru. Obie te rzeczy najprościej było przyrównać do dodo - umarły dawno temu i póki co kilka osób odnalazło jedynie ich skamieniałe pozostałości. Zupełnie nie potrafił się przejąć się argumentem "jakby tu była to byś był jak oni" a nieszczęśników miał tam gdzie dzisiejsze śniadanie - gdzieś u wylotu układu pokarmowego.
Sytuacja była patowa. Esme zdecydowanie nie była zbyt zadowolona podstawionymi warunkami, a do tego użyła najpodlejszej opcje negocjacyjnej - foch i koniec. Powinien teraz dać znak do ataku i sprzątnąć łowców, którzy wiedzieli i widzieli już dużo za dużo. Ba, ten znak powinien paść zaraz po zatrzymaniu się wozu.
- Zrób coś, kurwa! Potrzebujemy jej! - krzyczał Cień grzecznie przypominając o swojej obecności. - Ile już szukamy i gówno? To pierwsza taka sytuacja od ilu? Stu lat? Myślisz, że mi tu wygodnie? Zatrzymaj ją! - krzyk niósł się echem po jego głowie. Zresztą co tu dużo gadać, jeśli była szansa na uwolnienie się z tej parszywej pułapki nie mógł popuścić i był gotów przełknąć dla niej nawet swoją dumę.
- Stój. - syknął i doskoczył do niej i ujął nagą dłonią jej policzek. Ludzie mieli to do siebie, że dawali powiedzieć sobie więcej, gdy Kotaro dawał im o sobie znać.
- Czujesz to? Na pewno czujesz i czułaś już wcześniej. Uwolnij mnie od tego - to moja cena i jedyne czego chcę. - Przerwał na chwilę pozwalając na to by dobrze zaznajomiła się z nieprzyjemnym uczuciem. - Jeśli pójdziecie tam we dwójkę, to równie dobrze mogę zanucić anielski orszak niech twą duszę przyjmie. Renegocjuję warunki, nie będę nadstawiał łba za wszelką cenę, mam za dużo do stracenia. Ale pójdę za tobą, chcę wiedzieć wszystko o tym co może nas tam spotkać, nie wiem co mam zabrać... - Katashi brzmiał i wyglądał dziwnie. Patrzył na nią błyszczącymi i pełnymi życia oczami, jego cięty język uspokoił się. Wyglądało to trochę tak jakby na swój sposób przejmował się całą sytuacją. Na szczęście powód dla którego to się działo miał w rozmowie marginalne znaczenie.
Jeśli dostanie to cóż, przyjmie cios na klatę jak prawdziwy facet (co prawda czujący ból bardziej niż inni, ale nadal facet).
- Możesz wziąć armię łowców, którzy zostaną rozszarpani i rozstrzelani albo jednego takiego, który wejdzie i wyjdzie przy okazji zostawiając im notatki o tym jak koszmarnie słabe są trasy strażników, a zamki do otwarcia od tak. Podaj mi czas i miejsce i będę tam przed wami.
Cóż jego pogląd na sprawę był prosty, w razie problemu olać wszystko i wyciągnąć ją jeśli nie całą to żywą. Cień nie miałby powodu zostawiać jej całej, jeśli nie chodziłoby o ich wspólny interes. Teraz jednak wszystko zależało od niej, wóz albo przewóz.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Teren Posesji Empty Re: Teren Posesji

Pisanie by Esmeralda Nie Sty 10, 2016 1:59 am

Szła przed siebie mając za cel tylko jedno... dostać się do auta i odjechać. Nie myślała już o mężczyźnie i jego bezczelności, chcąc jak najszybciej opuścić jego posiadłość. Jedno czego nie można było mu odmówić to gościnności. Typowo wredny i egoistyczny drań, który nie miał pojęcia jak powinno traktować się gości! Zaproszenie do środka? Herbatka? Zapomnij! Zamiast tego wyraźnie przyjął sobie za cel zdenerwowanie biednej lekarki i po raz kolejny pokazanie swojej wyższości. Esmeralda nie miała ochoty dłużej znosić bezczelnej persony mężczyzny, dlatego nie zatrzymała się nawet wtedy, gdy wydał jej polecenie. Posyłała coraz większą ilość gromów, które jeśli przemieniałyby się ze zwykłych myśli w materialne pociski... Katashi prawodopodobnie wyglądem przypomnałby teraz szwajcarski ser. Jeśli mogła wyobrazić sobie, że zagrodzi jej drogę, to z pewnością nie myślała o tym co uroił sobie w tej swojej łepetynie. Krótki dotyk wystarczył by poczuła i niczym sparaliżowana złapała za jego rękę. Źrenice Esmeraldy rozszerzyły się, kiedy wspomnienie z wieczora w jej domu ponownie odżyło.
Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale przez długą chwilę nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. Odrzuciła za to jego dłoń jak zbędny balast, uwalniając się tym samym od działania cienia, tak zręcznie ukazującego swoją siłę i obecność. Jak z tym walczyć? Co to jest do cholery?
-Ja... - spojrzała na mężczyznę nie bardzo wiedzieć jak ustosunkować się do jego oczekiwań. Nie mogła przyjąć ceny, której nie jest w stanie spełnić. Czy on sam wiedział? Czy był świadomy co uczynić, żeby to wszystko się skończyło?
- Mogę spróbować, ale nie dam Ci gwarancji powodzenia. To jest... ja... nigdy czegoś takiego nie czułam – była z nim całkowicie szczera, uznając że uczciwiej jest postawić sprawę jasno. Czcze obietnice w sytuacji gdy nie zna się rozwiązania nie mogły przynieść innego zakończenia jak tylko gorzki zawód, na który nie mogła teraz pozwolić.
- Nie jest tego dużo – sięgnęła dłonią do wewnętrznej strony płaszcza i wyciągnęła kilka kartek – tych samych, które wcześniej naszkicowała Natsuki – Miałam możliwość rozmowy z osobą, która za pomocą teleportacji zdołała się wydostać z więzienia. Miejce to nie ma żadnych antymagicznych blokad, dlatego nic nie uniemożliwiło dziewczynie ucieczki. Podobno rozdzielono więźniów według płci i zaprowadzono do różnych pomieszczeń. Zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz jest mnóstwo patroli szarych. Wiesz jak są uzbrojeni. Z pewnością widziałeś niejednego – momentami żałowała, że nie sama nie miała mocy teleportacji. Relacjonowanie przyszłego pola walki było łatwiejsze w sytuacji, gdy wcześniej się je widziało, odpierając sztywny opis z drugiej ręki.
- Nie chcę pieprzonej armi łowców. Przyszłam tutaj po Ciebie – stwierdziła, czując jak policzki ponownie oblewa barwa zbliżona do kolorytu jej włosów.
- Dobrze. Posłuchaj mnie. To nie będzie raczej zaskoczenie jeśli przyznam się, że jestem łowcą wampirów. Idź i się ogarnij. Cały sprzęt potrzebny do akcji dostaniesz w Oświacie, o ile zechcesz ze mną pojechać. Nie interesuje mnie w jaki sposób to zrobisz. W więzieniu możesz działać sam... możesz wyrżnąć wszystkich szarych jakich znajdziesz na swojej drodze. Mnie zależy tylko na więźniach, których chcę uwolnić. Reszta mnie po prostu nie obchodzi – jeśli nie wiedział, to tylko kwestia czasu dzieliła go od wzbogacenia skarbnicy informacji. Vladislau wydał jasne polecenie według którego każdy z pomagierów miał zostać zaopatrzony w sprzęt i strój odpowiadający gabarytom.
- Jeśli zgodzisz się ze mną pojechać, będę musiała przyjąć środki ostrożności. Wiesz.. zakryte oczy i te sprawy. Masz zatem prosty wybór. Jedziesz ze mną, albo zostajesz. Decyduj. - mogli poczekać, aż zmyje z siebie smar i pozostałości po arcyważnej pracy. Katashi nie musiał jechać pod więzienie samodzielnie, gdyż przed całą akcją musieli się jeszcze wybrać do Oświaty. Na spotkanie ze zboczonym moczymordą zwanym potocznie kwatermistrzem.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Teren Posesji Empty Re: Teren Posesji

Pisanie by Katashi Nie Sty 10, 2016 8:20 pm

Przykrą prawdą było to, że jakby wiedział nie szukałby rozwiązania wszędzie gdzie się da. Był już zmęczony tym, że trop rozwiązania tej zagadki urywał się lub próby te wpędzały go tylko w kłopoty. Chciał spokojnie zaznać śmierci odcinając balast, żył już zbyt długo jak na ludzkie standardy i przeżył za dużo. W głowie ciągle kołatało mu się pewne rozwiązanie, jednak nawet dla niego było ono zbyt odległym celem. Jakieś wskazówki mogła zawierać księga przodka, która nadal była przetrzymywana w siedzibie jego klanu. Jeśli mógł walczyć z uczniakami lub pojedynczymi wojownikami nie miał nawet co marzyć o tym by wparować tam z pieśnią na ustach i poprosić o oddanie mu książki "a jak nie to wpierdol". Dość mówić, że trochę odciął sobie to wyjście, a co gorsza żyło jeszcze kilka osób, które dość mocno pamiętały incydent, do którego przyłożył rękę.
Może mając towarzyszy dałby radę, zapewne za cenę kilku żyć uciec stamtąd z tomem zakazanej wiedzy i znaleźć kogoś, kto podjąłby się rytuału lub wymyślenia kontrzaklęcia. Jednak tych nie miał wcale, bo zwyczajnie nie ufał nikomu kto zbliżał się za bardzo. I tak wpadł w błędne koło, z którego niemal nie było wyjścia.
- Połknęła haczyk! Tylko nie zacinaj za szybko bo wpadnie w chaszcze i się straci. - Wołał podekscytowany Cień. Na gust Katashiego aż za bardzo podekscytowany. - Ona nie musi mieć gwarancji, ważne że ja mam. Potrzebujemy jej.
- Ty nigdy, ja codziennie. To nic niezwykłego, taka specyficzna grypa. - powiedział zbliżając się do niej łamiąc wszelkie granice przyzwoitości. Teraz jednak korzystał póki może. - Jesteś lekarzem i wiem, że masz w sobie coś co może pomóc. Umyjemy sobie wzajemnie plecy - spojrzał na nią z góry, a oczy znowu stały się obojętne i puste. - Ale o tym pogadamy jak skończymy to. Od teraz jestem dla ciebie i każdej innej osoby Pan Zed.
Wszystko szło gładko, udało się ją uspokoić i ogarnąć całą sytuację ,ale Esmeralda znowu wyskoczyła z czymś co wstrząsnęło nim poważnie, ba nawet Kotaro zatkało. Młoda dziewucha była nierozsądna i go nie znała, chociaż cholera wie. A co jeśli to wszystko było wstępem do tak nieudanej próby zwabienia go i osądzenia? Tego drugiego nie znał, ale co jak miał być jego egzekutorem? Na pewno nie był członkiem jego klanu, bo ten nie pozwoliłby sobie na czcze czekanie i już zrobiłaby się tu jatka.
- Cały sprzęt posiadam ja sam. - Rzucił trochę zmieszany odstępując krok. - Drogę do oświaty znam od... starego znajomego, chyba że mieliście przeprowadzkę. - Zaraz potem podał lokację kryjówki łowców, którą znał jeszcze za czasów swojej młodości mając nadzieję, że ci nie kwapili się z przenosinami.
- Ja pierdolę! Czy ona chce nas prowadzić na rzeź? Bez jaj Kataś. zakryje ci oczy, a potem głowę foliową torbą i tyle będzie. - Kotaro zaczął trochę panikować, Katashi zresztą też jakoś nie pałał radością na tą wersję wydarzeń.
- Pierolić, ryzykujemy Kotaro. Wezmę ze sobą wszystko, w razie czego się spierdoli i zostawi tam niespodziankę, a potem zwieje. -Sam musiał przekonywać się do tego, że to słuszne.
- Widzisz, szopka ze środkami ostrożności jest w tym wypadku trochę zbędna. Pojechać mogę z tobą, ale biorę swoje klamoty. Z waszych sobie coś dobiorę ewentualnie, ale to co sam sobie zrobiłem leży na mnie lepiej niż jakieś obce klamoty. Zostań w samochodzie, pojawię się do czterdziestu minut.

Tak czy inaczej ubiera ponownie maskę i rusza do posiadłości. Tam szybko wpada pod prysznic i przebiera się, a właściwie zakłada taki sam komplet, który miał wcześniej (ale czysty i bez pasa z narzędziami po czym otwiera swoją mała zbrojownię. Duży plecak, torba, dwa pokrowce wypchał do oporu uzbrojeniem własnej roboty. Noże do rzucania, makibishi, składany łuk, granaty wypchane wodą święconą i srebrem jak i te bardziej ofensywne, dwa pistolety z tłumikiem, kilkanaście butli z gazami  (kwasem, wodą święconą, łatwopalnym płynem, trucizną, zasłoną dymną), pudełko z igłami, parę flakonów z truciznami. Na przedramiona włożył swoje rękawice i przykrył je szeroką bluzą, twarz zakrywając maską. Do jednej z toreb spakował zbroję, a do tego cztery naścienne miny, dwa małe ładunki fosforowe (łącznie ze zdalnym zapalnikiem) i to co mały złodziej powinien mieć pod ręką - gazową maskę i pęk wytrychów.
Obładowany wyszedł z domu i podszedł do Stacy.
- Będę na pewien czas niedostępny, w razie czego dzwoń. - rzucił krótką i szybką informację, a blondynka ukłoniła się lekko przyjmując polecenia.
Nagle poczuł jak coś obija się o jego piszczel. Spoglądając w dół zobaczył szczeniaka. Delikatnie położył jedną z toreb i chwycił Betty w rękę i poczochrał trochę.
- Karm ją i dbaj. Pan wróci nim się obejrzysz mała więc nie bój o nic. - gadał do psa i oddał go w ręce wampirzycy.
- Szefie, ona śmierdzi. Strasznie. - rzuciła kamerdyner biorąc psa na ramiona.
- Wiem, ale muszę to załatwić.
- Nie, ta kobieta. Capi, uważaj na nią.
- Nie przejmuj się i pilnuj domu bo Yash na pewno coś spierdoli. Do zobaczenia Stacy. - odparł kończąc rozmowę i pomachał jej ręką odchodząc w stronę samochodu ładując wszystkie torby na tylne siedzenie.
- Odjeżdżaj. - mruknął dokładnie przypatrując się facetowi na siedzeniu, jednak nawet nie zadając sobie trudu witania się z nim.

Z/t cały samochód
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Teren Posesji Empty Re: Teren Posesji

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach