Po prostu pokój

Go down

Po prostu pokój Empty Po prostu pokój

Pisanie by Gość Czw Gru 26, 2019 6:58 pm

Po przejściu przez próg drzwi można ujrzeć wielki, przestronny pokój który okazuje się nie być umeblowany. Poza jedynym regałem z książkami, komodą na ubrania oraz drzwiami prowadzącymi do łazienki i kominkiem, nie ma tu nic. Zero łóżka, brak stołu, szafy, czy foteli.
Z góry zwisa złoty, nieaktywny żyrandol. A wiszące obrazy przedstawiające scenerie piekielne bardziej straszą niż zachwycają.
Lecz co najbardziej się rzuca w oczy poza odorem kurzu, jak i stęchlizny? Wielkie pajęczyny sięgające od sufitu po samą podłogę. Wielkie, rozłożyste lśniące sieci a wśród nich poplątane ludzkie szczątki. Mieszkaniec owego pokoju szybko się rozgościł.


Ciągnął biedną zmęczoną Neę ku wysokim, pokręconym schodom. Nie miała jak się wyrwać, nie przy sile Barabala. Od czasu do czasu śpiewał jej wesołą piosenkę o rozkładającym się ciele. Bo nie ma nic lepszego od śmierci! Ona powinna o tym wiedzieć, prawda? Wszak śmierć była wybawieniem.
- Jesteś cudowna! Słodki, świeży prezent, nietknięty ani razu przez męską rękę. Na pewno ci się spodoba! Ba, jestem pełen nadziei i że mój drogi brat przyjmie cię z szeroko otwartymi... ramionami.
Powiedział wesoło, ciągnąc bliżej siebie dziewczynę. Chciał spojrzeć w jej duże oczy, dotknąć pocieszająco policzka. Prawie się zatracił i upuścił ją ze schodów - w porę złapał ją za ramię. Pociągnął wyżej.
- Słyszysz? Słyszysz tą melodię?
Zawołał, jak tylko przeszli przez ostatni stopień. Pchnął dziewczynę aby ruszyła przodem, powinna się też wsłuchać. Głowa rodu wpadł w tak wielki zachwyt, że aż chwycił wiotkie rączki Nei i pociągnął walcem ku długiemu, ciemnemu korytarzowi, który był jedynie rozświetlony z jednej strony wpadającym przez duże okna blaskiem księżyca.
- Toż to Strauss! Najcudowniejsze i najwytworniejsze walce! Lizocegło. Mam nadzieję, że dotrzymasz tempa.
Zabrzmiał prawie czarująco, gdyby nie to że wirował z Nełką jak stara dobra polar. Jeśli nie dostanie zawrotów głowy, to znaczy że ma żelazną głowę. Ale czy przeżyje kolejne wydarzenie? To się okaże; Barabal wreszcie uderzył plecami o dwuskrzydłowe, drewniane drzwi. Otworzyły się one z hukiem, wypuszczając poza wspaniałą muzyką, smród stęchlizny. W dodatku było ciemno. Żadna świeca nie świeciła, żadne światło.
Pchnął dziewczyną na coś miękkiego... Coś, co na pewno się jej nie spodoba. Wszak jaka dama chciałaby wylądować na lepkiej pajęczynie, a w dodatku tuż obok jej głowy uśmiechała się ludzka czaszka? Sądząc po jej mizernej wielkości należała do dziecka. Maks pięcioletniego.
- Bracie? Gdzie się ukrywasz wśród tych sieci? I czemu gra gramofon? Przecież mówiłeś, że chcesz spokoju? A tu jednak! Kłamca z ciebie!
Zawołał radośnie szlachetny, szukając zguby w postaci brata. A gdzie on tak właściwie się ukrywał? Kiedy gramofon został wyłączony, dobiegł do nich odgłos prysznica. Głowa rodu uśmiechnęła się szeroko, chociaż nie zamierzał przerywać kąpieli. Wrócił do Nei. Zapewne ta wciąż nie umiała się odnaleźć. Prawie było mu jej żal.
- Ciemno, wiem. Ale bez obaw, przyślę kogoś z latarką. Póki co weź...
Przerwał, aby się rozejrzeć. I co? Znalazł! Wspomniana wcześniej czaszka została wzięta. Rękawem wyczyścił jej górną, gładką część.
- Niech ten dawny człowiek bez ciała będzie twoim towarzyszem. Nazwijmy go... NEA! Tak! Idealne imię dla czaszki.
Wręczony prezent powinien rozświetlić serce Lizocegły. Niech wie jaki Barabal jest dobroduszny.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Czw Gru 26, 2019 8:46 pm

Minęły tygodnie, odkąd utknęła w zamku. Z jednej strony ten pobyt był straszny i z każdym dniem załamywał Neę – dziewczyna nie miała pojęcia, czego spodziewać się po Barabalu i reszcie Kuroszy. Nie chcieli jej zabić, nie chcieli wykorzystać seksualnie, nie chcieli pozbawić krwi – raz za czas ktoś ją pogryzł, ale bardziej z kaprysu, niż żeby zadać jej ból.
Ale właśnie z drugiej strony… miała tu bardzo dobre warunki. Karmiono ją, dawano świeże ubrania, pozwalano na sen i regularną kąpiel. Fizycznie nie była w ogóle zaniedbana. Co innego psychicznie: ze strachu o każdy kolejny dzień powoli traciła zmysły.
Czy kiedykolwiek uda jej się wrócić do domu? Czy rodzice jeszcze mają nadzieję, że żyje? Co z Mir, z Fergalem? Nie miała złudzeń, że poszukiwało ją mnóstwo osób – ale czy ktokolwiek ma szansę przeciwko wampirom?
Przez ostatnie dni głównie siedziała otępiała na łóżku. Barabal dbał o to, aby się nie nudziła: pożyczał jej książki, oprowadzał po włościach, zapoznawał ze swoją rodziną. Gdy Nea widziała ich miny, domyślała się, że nikt z nich nie rozumiał, co chodziło Kuroszowi po głowie i dlaczego, do diaska, nadal trzymał żywą nastolatkę.
Tego dnia, gdy przyszedł, aby zapoznać ją z kolejnym uroczym członkiem rodziny, jak zawsze siedziała skulona na łóżku i patrzyła po prostu przed siebie. Na słowa Barabala tylko uniosła głowę, wlepia w niego spojrzenie i bez słowa wstała, aby za nim iść.
Nie protestowała, nie wyrywała się, nie płakała. Już od wielu dni nie mogła zdobyć się nawet na łzy.
Niespodzianka? Nea tylko westchnęła ze zrezygnowaniem. Jedyną miłą niespodzianką byłaby jej wolność.
Dała się mu ciągnąć po schodach do pokoju, którego jeszcze nie znała. Niedobrze. Pamiętała początkowe zabawy Barabala, tuż po tym, gdy trafiła do zamku. Lot z wieży ciągle śnił jej się po nocach i budził z krzykiem.
Szczęśliwie rany po wszelkich torturach już się zagoiły, Barabal zresztą był na tyle miłosierny, że dał jej własnej krwi, aby jak najszybciej wyzdrowiała.
Barabalu, komu chcesz mnie dać jako prezent? Chyba nie mówisz o panu Ringo? – Nieco się przestraszyła, ponieważ pamiętała słowa Aba. Zboczony Ringo ani razu do niej nie zawitał, ale sądząc po słowach Barabala… Nea przełknęła w strachu ślinę i nieco zwolniła.
Położyła dłonie na jego  klatce piersiowej, aby zwiększyć dystans między nimi, gdy ją do siebie przycisnął, ale nie uciekała. Wiedziała, że nic by to nie dało. Zaraz zresztą zaczął z nią popieprzony, chory taniec – nie nadążała i wampir w zasadzie musiał ją nosić, aby ciągle była obok.
Skończmy tańczyć i powiedz mi, prozę, do kogo mnie prowadzisz! Mam mu dać krwi? Czego ode mnie będzie chciał? – zapytała rozpaczliwie, chwytając się w końcu ściany, gdy ją puścił.
Świat jej wirował i nie dała rady iść prosto przed siebie – Barabal sam musiał ją wepchnąć do pomieszczenia. Nea natychmiast zakrztusiła się od smrodu.
Nie, tu nie chodziło o Ringo. Wiedziałaby od kogoś z zamku, że mieszka w podobnym pokoju. Ale w takim razie do kogo Barabal ją zaprowadził?
Z obrzydzeniem i piskiem się cofnęła, kiedy wpadła w coś mokrego i lepkiego. Po chwili zorientowała się, że to ogromna, biała pajęczyna.
Nerwowo zamrugała oczami i podrapała się po policzku. Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu. Pomimo ciemności była w stanie dojrzeć niemal wszędzie pajęczyny. I to nie czyste – wyraźnie dało się w co poniektórych zobaczyć ludzkie zwłoki.
Zrobiło jej się słabo. Chciała zapytać Barabala, kim byli ci wszyscy biedacy, ale… ale czy to ma teraz jakiekolwiek znaczenie, skoro pewnie sama będzie musiała tak zginąć?...
Nieważne..
Barabalu, trzymałeś mnie przez cały ten czas, abym umarła w pajęczynach?  zapytała z żalem, wsłuchując się w prysznic. Gdzieś niedaleko kąpał się najpewniej jej niechybny zabójca – cudownie. – Dlaczego po prostu nie wykończyłeś mnie pierwszego dnia?
Popatrzyła na niego ze smutkiem i zacisnęła dłonie na czaszce, którą jej wcisnął. Dopiero po sekundzie do niej dotarło, że to ludzkie szczątki – ze strachem więc ja wypuściła. Czaszka poturlała się przed siebie, w głąb pajęczyn.
No pięknie. I po Nei, którą podarował jej wampir. Czy teraz czas na koniec jej żywej imienniczki?
Chętnie przejmę jej imię, skoro uciekła. Może przynajmniej pod koniec będę Neą – syknęła, kuląc się w sobie.
W tym samym momencie usłyszała, jak przestała lać się woda. Nie minęło wiele czasu, aż ktoś zaczął się zbliżać. Zanim jednak mogła ujrzeć przybysza, ostatni raz popatrzyła nerwowo na Barabala.
Zostaniesz tutaj? – zapytała niemalże z nadzieją.
Cóż, nie ma co ukrywać – to tego wampira Nea najlepiej znała. Nie była też głupia, rozumiała, że zrobił z niej swoją zabawkę, nawet jeśli nie znała celu. Może więc on powstrzymałby ją przed śmiercią w pajęczynach?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Czw Gru 26, 2019 9:51 pm

O wolności dziewczyna mogła jedynie pomarzyć. Póki Kurosze się nią nie znudzą, musi znosić wszystkie ich szalone pomysły. Ale z jednego powinna się cieszyć; nikt jeszcze jej nie zabił i póki co, na nic się nie zanosiło. Bo kto chciał zabawić się maskotką Głowy Rodu? Nawet Samuru zastanowiłby się nad tym parę razy (chociaż w jego przypadku mogłoby być różnie). Na ten moment jednak Nea jeszcze chodziła o własnych siłach. Ba, karmiona, zadbana, wyleczona. Troszczyli się o swoją nową zabawkę, przygotowując ją nie raz do roli worka z krwią. Tylko Barabal bezpośrednio nie wbił w nią kłów. Dlaczego? Powód prosty: mogłaby się stać wampirzycą, a tego nie chciał. Nie w tej chwili przynajmniej. Powinna żyć jako człowiek, wszak najlepiej smakują.
Ciągnięta ku górze, nie miała pojęcia czego się spodziewać.
- O nie, bez obaw, Cegiełko. Ringo nie tylko pozbawiłby cię czystości, ale też i zatopił kły. A wtedy stałoby się wielkie zło!
Szybko zamknął temat. Szlachetny z jednym okiem nie powinien przemieniać Lizocegły. Była oblubienicą Barabala, nie jego.
Kiedy chciała go chociaż na kilka centymetrów odsunąć, zaś ją przyciągnął. Z potężną siłą wampira nie mogła wygrać. Uśmiechnął się zaś.
- Nie wiem! Może wszystkiego? Jest też stary i ma różne pomysły!
I niby miały te słowa ją pocieszyć? Dac szansę na lepsza przyszłość? Nic z tych rzeczy, wszak tanecznym krokiem zmierzali ku drzwiom. A tam... Pajęczyny.
Słowa Nei prawie go rozczuliły, prawie bo zarechotał cicho. Pogłaskał ją czule po główce.
- Dlaczego uważasz, że masz zostać zabita? Przecież nie powiedziałem nic o twojej śmierci! Te czaszki nic nie znaczą! O, to dekoracja!
Odpowiedział, a żeby zaznaczyć autentyczność swoich słów sięgnął po inną część, przyklejoną do sieci. Podczas rozrywania rozległ się delikatny szelest. Czym ów część była? Ludzką ręką z resztkami zwisającej skóry. Szlachetny zamrugał, czując niepewność. Chyba nie tego się spodziewał.
Odrzucił rękę za plecy.
- Żaden koniec. Zapomnij!
Aż wyciągnął ramię, coby objąć ją w pocieszeniu. Czy zostanie? Zerknął w duże, sarnie oczy dziewczyny. Ona naprawdę się bała.
- No pewnie! Przecież nie zostawię cię tutaj od tak! Muszę przedstawić moją ulubioną oblubienicę! Powiedzieć to i owo, opowiedzieć o zasadach.
Drugą ręką poklepał po policzku Neę. Jakże ona się bała... Normalnie nic, tylko wyssać co do ostatniej kropli krwi, a z ciała zrobić dżem.
Prysznic ucichł. Szlachetny skierował więc ślepia w stronę ciemnego zarysu drzwi. Jeśli Nea przylgnęła bardziej do Barabala, ten objął ją mocniej.
- Tylko uważaj pod nogi.
Szepnie do ciepłego ucha. O co chodziło? Coż, jeśli Nea lubiła pająki... Przyzwyczai się do nich. Gorzej jednak jeśli na ich widok reagowała piskiem, a później odruchem obronnym mordowała je. Skąd właściwie ta uwaga? Bo właśnie jeden z ośmioramiennych przyjaciół wędrował po jej nodze. Spory, czarny pająk.
Wtem otworzyły się drzwi od łazienki. Z nich wydobyło się słabe światło, a za chwilę pojawiła się sylwetka mężczyzny w samym ręczniku.
- Barabal, mówiłem żebyś dzisiaj już nie wchodził.
Mruknął wampir, który jak tylko wszedł, zamknął za sobą drzwi. W pokoju znowu zapanowała ciemność sprzyjająca jedynie wampirom. Szlachetny pociągnął za sobą dziewoję i postawił przed oblicze drugiego wampira.
- Mam dobre intencje! Dante... To jest Lizocegła. Lizocegło, to jest Dante. Twój nowy kolega! Przywitajcie się!
Po słowach, sięgnął po dłoń nastolatki i skierował w stronę Dantego. Wampir uniósł brew w zdziwieniu, ale odwzajemnił uścisk. Nea mogła poczuć na skórze delikatne muśnięcie futerka. I nim gość cokolwiek powiedział, Barabal go szybko wyprzedził. Pochylił się w jego stronę, wszak ten był ciut niższy.
- Zastanawiasz się czemu Lizocegla? Cóż, mój drogi bracie... Ona lubi lizać cegły. Byłem tego świadkiem. Walczyłem z tym, ale no... Nie udało się. Myślę o zapisaniu ją na terapię.
Wyjaśnił cicho, zerkając co chwila na Neę. Dante uważnie przyjrzał się nastolatce. Nawet podszedł bliżej, aby wybadać twarz. Ładna, pachnąca.
- Mogę z nią zrobić co zechcę?
Spytał, zupełnie pomijając zdanie dziewoi. Barabal w odpowiedzi skinął głową, lecz nim Dante znowu chciał zabrać głos, ujrzał uniesionego palca Głowy rodu ku górze.
- Nie zabijaj jej ani nie rozpuszczaj. Możesz czerpać z niej krew, ale nie pożeraj. Może i lubi być bita, spuszczana z wysokości, prana w pralce, to jednak ma cieszyć się życiem. Ach... Masz też zgodę na zerwanie jej wianka. Słyszałem, że miałeś trwający sto lat celibat.
Niemalże zmartwił się. Chociaż w głosie szlachetnego nie dało się wyczuć troski, bardziej... Powagę. Surowy Barabal bywał wtedy, kiedy trzeba. Białowłosy skinął głową, nie odpowiadając. Przyglądał się nowej koleżance. Skoro dostał pozwolenie... To czemu nie skorzystać?
- Hej, Lizocegło. Podoba ci się mój pokój?
Chyba wypadałoby i ją zagadać, prawda? Na dodanie pewności szlachetny poklepał ją po ramieniu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Pią Gru 27, 2019 12:49 am

Nie miała pojęcia, jak działają wampirze przemiany. Nikt jej tego nie wytłumaczył. W zasadzie po tygodniach spędzonych w zamku, podczas których niektórzy podgryzali jej delikatną skórę, założyła, że legendy mylą się przynajmniej w jednym: wampirem nie zostaje się poprzez ugryzienie innego krwiopijcy.
Barabal powinien lepiej zadbać o jej edukację po tym względem i uświadomić ją, na jakie klasy dzielą się nocne stwory. Nea definitywnie chciała pozostać człowiekiem i wrócić do ludzkiego życia – musiała wiedzieć, czyje ugryzienia mogą być dla niej szczególnie niebezpieczne.
Odetchnęła z ulgą na wiadomość, że nie szła do komnaty Ringo. Parę razy minęła tego zboczeńca na korytarzu i zawsze patrzył na nią w chory, perwersyjny sposób. Na szczęście był wtedy obok niej Barabal.
To naprawdę paradoks, że ten dziecinny sadysta okazał się jej największą ochroną. Ale w końcu rządził tu wszystkimi. Samo wielkie zło odczytała chwilowo jako własną śmierć – może Ringo po prostu nie potrafił nie zabić swojej ofiary?
Spojrzała z nieufnością na Barabala, gdy już w pajęczym pomieszczeniu zaczął opowiadać o czaszkach. Dekoracja. Jasne, kurwa.
Szykuję się na wszystko, nie mam pojęcia, co zamierzasz ze mną zrobić. Trzymasz mnie od tygodni – skąd mam wiedzieć, kiedy nadejdzie ten ostatni dzień? To może być dziś, jutro, za miesiąc. Nie wiem, czego się spodziewać – poskarżyła się cicho, odsuwając się, gdy tylko przyniósł jej ludzką rękę.
Z obrzydzeniem odwróciła wzrok. Barabal zdąży jej już pokazać tyle rzeczy, że powoli się uodparniała na ludzkie szczątki, niemniej nadal nie chciała ich widzieć. I co by tu nie mówić, trochę spoufaliła się przez ten czas ze szlachetnym wampirem – po tygodniach niewoli odnosiła się do niego swobodniej, ośmielała się na więcej swoich żali czy komentarzy. Sama zauważyła, że Barabal jej na to pozwala, więc to wykorzystywała. Większe szanse przeżycia będzie mieć wtedy, gdy wampir będzie ją lubił – a przynajmniej tak sądziła.
Na razie też nie przekroczyła żadnej granicy i nie wkurzyła Barabala. Oby tak pozostało.
Gdy wampir ją do siebie przyciągnął, nie przylgnęła, ale też się nie odsuwała. Mimo wszystko czuła się wyjątkowo niepewnie w tej obcej, pajęczej kwaterze. I choć Barabal był wobec niej potworny na początku jej pobytu w zamku, to jednak potem, przez wszystkie tygodnie, chronił ją przed zagrożeniem ze strony innych wampirów. Nic więc dziwnego, że nie chciała, aby zostawiał ją sam na sam z obcym krwiopijcą.
Dziękuję. Gdybyś tylko tak samo chętnie, jak przedstawiasz mnie swoim bliskim, zechciał mnie kiedyś wypuścić, Barabalu… byłabym dozgonnie wdzięczna – wyszeptała.
W momencie gdy usłyszała ostrzeżenie Barabala, poczuła na nodze delikatnie mrowienie. Gwałtownie wczepiła się w ciało wampira i spojrzała w dół.
Wielki.
Tłusty.
Włochaty.
Pająk.
Ja pierdolę.
Nie miała arachnofobii, nie bała się tych stworzeń, niemniej nie chciała mieć z nimi do czynienia. Delikatnie strząsnęła pająka z nogi i jeszcze bardziej przylgnęła do Barabala. Mógłby ją akurat w tym momencie podnieść i trzymać w ramionach. Zazwyczaj lubił to robić, do diaska, ale oczywiście w takim momencie postanowił sobie odpuścić.
Uważnie przypatrzyła się wampirowi, który właśnie wyszedł z łazienki. Zamknęły się drzwi i szybko zapanowała ciemność, ale oczy Nei po tych tygodniach już do niej przywykły. Widziała w półmroku o wiele lepiej niż kiedyś. W zasadzie mocne światło nawet ją raziło.
Krewny Barabala był wysokim (bo dla Nei każdy powyżej metr sześćdziesiąt pięć był wysoki) i przystojnym (jak zresztą każdy wampir) krwiopijcą o białych włosach i niesamowitych, oryginalnych oczach. Wydał się nastolatce oziębły i opanowany – ale już zdążyła się zorientować, że to wcale nie oznaczało, że nie był niebezpieczny. Wręcz przeciwnie: mógł być chorym, żądnym krwi szaleńcem. Psychopatą, który skrywa swoje prawdziwe ja.
Nea wymruczała pod nosem jakieś przekleństwa, a w myślach zwyzywała Barabala, gdy przedstawił ją jako Lizocegłę. Pieprzony wampirzak.
Nie.
Była.
Żadną.
Jebaną.
Lizocegłą.
Miała na imię Nea. Nea! Dlaczego tak trudno było mu to zapamiętać?
Dante mógł z jej wzroku wyczytać, że wcale nie podobała jej się ksywka, a kiedy jeszcze Barabal zaczął się rozwodzić nad potencjalną chorobą psychiczną Nei, ta tylko przewróciła oczami. Zaraz Dantemu wyjaśni – jak każdemu innemu wampirowi z zamku, któremu była przedstawiana przez Barabala.
Delikatnie uścisnęła rękę Dantego, nie komentując dziwnej powierzchni jego skóry. Już wiedziała, że wampiry często przypominają dziwaczne hybrydy ze zwierzętami. Po wyglądzie pokoju domyślała się też, jakimi stworzeniami szczególnie fascynował się Dante.
Barabal mnie tak po prostu nazywa. Jestem Nea. Proszę, mów mi po imieniu – wyszeptała z nikłym uśmiechem, kiedy jej opiekun skończył opowiadać. Oby Dante zrozumiał, bo miała już serdecznie dość uroczej ksywki. I oby Barabal nie obraził się o jej małe wtrącenie. Starała się nie zabrzmieć nieprzyjemnie – w końcu nawet zdobyła się na fałszywy uśmiech!
Dalsza wymiana zdań Barabala i Dantego już się Nei nie spodobała. Cofnęła się o krok, gdy białowłosy bliżej podszedł. Mierzył ją wzrokiem i obwąchiwał, jakby była jakąś zdobyczą.
Nie lubię być bita. Ani spuszczana z wysokości. Nie lubię też być prana w pralce czy robić za huśtawkę – sprostowała rozpaczliwie, raz patrząc na Barabala, raz na Dantego.
Naprawdę robiła się wyszczekana przy wampirach – ale to wina szlachetnego i jego pobłażliwego stosunku wobec Nei. Chyba rozczulała go swoimi sprzeciwami, które i tak każdy miał głęboko gdzieć.
Zdanie o wianku ją zmroziło. Dotychczas sądziła, że nikt w zamku (oprócz Ringo, oczywiście) nie patrzył na nią jak na obiekt seksualny. Jasna cholera, oby po prostu źle zrozumiała Barabala. Oby wampir miał co innego na myśli.
Mogła być gryziona, to idzie przeżyć. Ale nie chciała być zgwałcona.
Jest… Jest…. uroczy – wydukała w końcu swoją opinię o pokoju. – Całkiem inny od pozostałych. Oryginalny. Chociaż… niewiele tu mebli – zorientowała się, rozglądając wokół. – Mieszkasz tylko tutaj czy masz inne pokoje? – sama również zagaiła.
Wiedziała, że rozmowa to najlepsze, co na razie może zrobić. Byleby zagadać wampira i odsunąć jego myśli od tego, o czym mówił Barabal.
Zaczęła z wolna, niby od niechcenia, krążyć w najbliższej okolicy. Udawała, że przygląda się pajęczynom i zwisającym szczątkom, chociaż tak naprawdę jej myśli krążyły tylko wokół potwornych słów szlachetnego. Przez roztargnienie prawie nadepnęła na jakiegoś ogromnego pająka, ale w porę odsunęła nogę i odskoczyła. Nie była na tyle głupia, aby bezmyślnie zabijać pajęczaka w obecności Dantego – domyślała się, że są pełnoprawnymi mieszkańcami tej uroczej sypialni.
Przez ten odskok wpadła jednak lewą częścią ciała w lepką, rozwieszoną nieopodal pajęczynę. Zaklęła pod nosem.
Kurwa mać.
Spróbowała wyszarpnąć ramię i biodro, ale niewiele to dawało – nici przylgnęły do jej swetra i ciągnęły się za nią. Nea nie miała w pobliżu niczego, czego mogłaby się przytrzymać albo za pomocą czego mogłaby odciąć nici.
Spojrzała ze zrezygnowaniem na – z pewnością rozbawionego – Barabala.
Pomóż mi, błagam – poprosiła, wyciągając w jego stronę prawą, nieoblepioną rękę.
To jak, ostatnia przysługa kochanego krwiopijcy, zanim wepchnie ją w pajęcze odnóża krewnego?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Sob Gru 28, 2019 2:21 pm

Na ten moment Barabal nie chciał uświadamiać jej głębiej czym są wampiry. Na co niby miała być ta wiedza? Była tylko oblubienicą, która w każdym momencie mogła zniknąć z ich życia. Poza tym jeśli zechcą, opowiedzą jej o wszystkim. Może nawet sam Dante ulituje się i opowie co nieco z życia nocnych stworów. Póki co powinna martwić się o swoją skórę, bo teraz Barabal ją chroni. Co jednak jeśli on któregoś dnia wyleci sobie przez komin pozostawiając Neę zupełnie samą? Do kogo się zwróci?
Zaśmiał się na słowa dziewczyny. Naprawdę sobie dużo pozwalała, ale staremu wcale to nie przeszkadzało. Przynajmniej nie była nudna, zapłakana i błagająca. Z takimi droczył się jeszcze gorzej.
- Po prostu o tym nie myśl! Ciesz się każdą chwilą spędzoną u mego boku.
Chyba nic innego nie mógł jej powiedzieć. Nie groził przecież śmiercią, zapewniał ją o bezpieczeństwie. Jednakże inni też mówili, że w każdej chwili Barabal może się znudzić biedną porwaną śmiertelniczką; wtedy pójdzie na stół albo zostanie przemieniona.
Wbrew pozorom stary Kurosz nie należał do zamkniętych umysłów. Szalony, ekscentryczny i przymykający oko na pyskówki dziewczyny. W końcu w taki sposób można najlepiej się poznać, prawda? Niemniej powinna wiedzieć, że wszystko ma swoje granice i niech się cieszy, że jeszcze ich nie przekroczyła; nawet w momencie obrzydzenia na ludzkie szczątki. Wampir jedynie znowu wydał z siebie potworny rechot.
- Oj nie bądź nudna, Lizocegło! Bawisz się świetnie w naszym zamku! Masz wszystko: jedzenie, dach nad głową, nikt nie gania cię z miotłą i nie zamierza oddać do okna życia. Jesteś naszym domowym zwierzątkiem.
Aż musiał pogłaskać ją po miękkich włosach, do których przyłożył nos. Pachniała szamponem owocowym. Sam wybierał.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie zawiedziesz się.
Nawet się uśmiechnął niczym dobry wujek, który wcale nie obiecywał przyjścia nocą do pokoju.
Strzepnięty pająk uciekł pod najbliższą sieć. I czy właśnie ona nie zaczęła się poruszać? Tak jakby coś się tam znajdowało. Szlachetny oczywiście nie zwrócił na ten ruch najmniejszej uwagi, wszak wiedział iż można spotkać tutaj kogoś poza mieszkaniem pokoju. Miał prawo trzymać swoje ofiary, nikt mu tego nie zabronił.
Co do mieszkańca... Zawitał do nich. Głowa rodu od razu przeszedł do przedstawienia śmiertelniczki, nie pomijając jej oryginalnego imienia. Dla wszystkich była Lizocegłą, nie Neą. Dante jednak nie skomentował, ino przyglądał się dziewczynie. No, do momentu w którym postanowiła sprzeciwić się i sprostować.
Szlachetny zamrugał, drapiąc się po brwi. Doznał takiej niepewności, że policzek okazał się niewystarczający. Niemniej Pająk skinął głową, nie dając mimo wszystko gwarancji na dotrzymanie słowa.
I nie lubi być bita? Białowłosy spojrzał zmieszany na brata, a ten aż się złapał za głowę.
- Nie musisz się ukrywać ze swoimi pasjami! Szanuję je! Każdy ma prawo kochać to, co lubi. Nie jesteś wyjątkiem... Jeśli chcesz, Dante może kontynuować rozwój twoich zainteresowań. Spójrz ile tu pajęczyn! Może cię którą owinie?
Błysnął kłami w diabolicznym uśmiechu, poklepawszy przy okazji brata po ramieniu. Coś tutaj śmierdziało i niekoniecznie zwłoki.
Pająk uśmiechnął się na pochwałę, chciał już odpowiedzieć kiedy Barabal znowu wtrącił. Palcem nawet pogroził.
- O nie, żadnych innych pokoi! Widzisz co zrobił z tym? Miała być tylko jedna pajęczyna na ścianę. A ma jej pełno! Gdzie nie spojrzysz - pozostałości po Dante. Wiem, że jesteś artystą, ale nie musisz zawieszać swoich dzieł na każdej ścianie. Banana i tak nie przebijesz.
W połowie wypowiedzi zwrócił się do zirytowanego młodszego brata. Syknął w odpowiedzi, ale przerwał im odgłos upadku: Podczas rozglądania się po pokoju, Nea postanowiła udać pijaną i potknąć się. Miała ogromne szczęście, że nie nadepnęła pajączka. Wtedy już nie byłoby tak miło. Głowa rodu roześmiał się głośno, a drugi wampir skrzywił.
I jeszcze to błaganie.
- Nie szarp się bo będzie gorzej.
Zawołał nagle, gdy tylko zdołał opanować śmiech. Z jego słów wynikało, że nie zamierzał jej pomagać. W dodatku Nea upadła blisko ruszającej się sieci i gdy odwróci bardziej głowę, dostrzeże... Cudze oko. Okazało się iż był to spory kokon zawierający żywego człowieka. Zapewne biedna Nea się przestraszy, ale czy zdziwi? Wszak była na terenach Kuroszy, a tutaj wszystko jest możliwe... Nawet sposób uwolnienia; nastolatka mogła poczuć ukłucie. A później widok zakrzywionych, pajęczych ramion przecinających sieć do której była przyklejona Nea. Dante stał w miejscu, jedynie z jego dolnej części pleców poruszały się dwa, długie ramiona. Zaczynał uwalniać biedną dziewczynę z lepkiej pułapki. Barabal tylko westchnął.
- Zostawię was samych, dobrze? A ty Lizocegło.
Przerwie, by do niej podejść i znowuż pogłaskać po policzku.
- Nie bój się. Dante może i wydaje się jakby spadł z choinki, ale to dobry chłopak. Nie zje cię. Po prostu bądź dobrą towarzyszką... I pamiętaj - zawsze będziesz w moim sercu, ba nawet list napiszę. Czekaj na niego!
Na odchodne sprzeda jej całusa w czoło. Machnie do brata i wreszcie opuści zapuszczony pajęczynami pokój. Nea została sama w ciemnościach z pajęczym wampirem, który wcale nie miał ochoty cofać ramion.
Została uwolniona, lecz z resztkami sieci musiała już poradzić sobie sama. Dante w ciszy minął ją i podszedł do kokona przy którym przykucnął.
- Nie wiem dlaczego Barabal ubzdurał sobie, że chcę cię wykorzystać. Na ten moment nie jestem nawet tobą zainteresowany, bo wiesz... Nie znamy się. Skąd mogę wiedzieć czy w ogóle mnie polubisz?
Zaczął od tak, nie patrząc nawet na bladą buzię Cegiełki. Niemniej w głosie Dantego dało się wyczuć nutkę smutku.
- Jaki lubisz rodzaj muzyki?
Dorzucił, dopiero teraz zerkając na nią z nad normalnego ramienia. Pajęczymi zrywał kokon z którego wydobył się jęk bólu. Ktoś uwięziony cierpiał.

zt Barabal
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Nie Gru 29, 2019 3:17 pm

Fakt faktem, Nea powinna zadbać o kolejne znajomości w rodzie, w końcu Barabal był nieokrzesany i mógł w każdej chwili zechcieć pobawić się w żydowskie nietoperze, które uciekną przez komin i nigdy nie wrócą.
Może właśnie Dante okaże się całkiem niezłym kumplem? W końcu żeby chcieć zakolegować się z ludzką nastolatką, trzeba być świrem – i to większym niż reszta Kuroszy.
Skoro jestem zwierzątkiem, co ty na to, aby kiedyś wziąć mnie na spacer poza zamkiem? Warto wychodzić na świeże powietrze, zobaczysz, będzie super – zaproponowała w rezygnacji.
Gdyby chociaż jedna osoba zobaczyła ją wychodzącą z okolic zamku, może istniałaby dla niej nadzieja. Nea była bowiem pewna, że rodzice postawili na nogi całe miasto, byleby znaleźć córkę.
I oby te poszukiwania w końcu coś dały, bo pajęczy pokój wcale nie zapowiadał się dobrze. Nea miała nawet wrażenie, że rozwieszone sieci co chwilę się poruszały: drgały niespokojnie w paru miejscach, jakby coś próbowało się z nich wydostać.
Pająki? Zwierzęta? Czy może… ludzie?
Czy Nea niedługo do nich dołączy?
Dante wydał się na początku nawet normalny. O ile można tak powiedzieć o którymkolwiek z mieszkańców zamku. Gdyby nie ten pokój i śmiertelne pajęczyny, Nea pomyślałaby, że może być tym krewnym weganinem, o którym niegdyś opowiadał jej Ab. Ech, czemu udało jej się poznać niemal wszystkich tutejszych krwiopijców za wyjątkiem akurat tego, który żywił się kamieniami i błotem?
Barabalu, nie kryję się ze swoimi pasjami. I nie są nimi pajęczyny. Chociaż oczywiście nie mam nic do pająków, uwielbiam te stworzenia! – sprostowała w roztargnieniu, niemal tak samo niepewna jak szlachetny. Sam Barabal nie zauważył, ale z tego znerwicowania zaczął aż drapać jej policzek i powiekę.
Lada moment i polizałby jej oko, szczęśliwie Nea akurat się odsunęła. Już się zorientowała, że w chwilach wyjątkowego zamroczenia umysłu mimowolnie to robił, więc była przygotowana.
Nie wiedziałam, że jesteś takim znawcą sztuki, Barabalu – mruknęła. W zamku niektórzy słudzy czasami opowiadali jej nowinki ze świata, więc znała historię o bananie. Zresztą… Nea by nie słyszała o bananie? Przecież już było po dwudziestej drugiej. – Co w takim razie sądzisz o Duchampie?
Czasami udawało jej się wkręcić w Barabala w podobną rozmowę i dzięki temu zapewniała sobie spokój od jego ekscentrycznych pomysłów, przynajmniej na kilka godzin – ale dzisiaj nie był ten dzień.
Dzisiaj będzie musiała nauczyć się rozmawiać z innym wampirem.
A jeszcze zanim to nastąpi, wydostać się z tej obleśnej pajęczyny. Powstrzymała syk obrzydzenia i tylko zwróciła się o pomoc do Barabala, którego oczywiście rozśmieszyła ta sytuacja.
To nie jest zabawne! Nie chciałam skrzywdzić pająka, dlatego wpadłam! – wyjaśniła zdenerwowana, ale usłuchała się słów Barabala.
Przestała się szarpać, niemniej dygotała ze wstrętu. Całe ramię miała w lepkiej, ciągnącej się sieci. Rozejrzała się naokoło w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby jej pomóc w wydostaniu się – i stanęła oko w oko… z okiem?
JASNA CHOLERA! – pisnęła i natychmiast odwróciła głowę.
Czy ten ktoś żył? Czuł ból? Miał świadomość, że umiera w cierpieniach?
Może to dawna oblubienica Barabala, którą ten postanowił sprezentować Dantemu?
Szczęśliwie Nea poczuła, że pajęczyny zostały przerwane, a po jej ramieniu przesunęło się coś ostrego, delikatnie zahaczając o jej skórę. Dostrzegła połowiczną przemianę Dantego – czyli jednak to on był pająkiem. Nie hodował żadnego ogromnego stwora. Sam był potworem.
Dziękuję – wyszeptała nastolatka i raz-dwa powróciła do Barabala.
Ten jednak postanowił ją w tym momencie opuścić. Czule pogłaskał ją po policzku i pocałował w czoło, jakby żegnali się na zawsze. Gdyby nie jego dawne sadystyczne zabawy, Nea mogłaby niemal poczuć wzruszenie.
Jaki list? Na jak długo masz zamiar mnie tu zostawić? – zapytała w lekkim strachu, ale Barabal już opuścił ich obojga.
Zamknął za sobą ogromne drzwi i w środku znowu nastała ciemność. Nea odwróciła się w stronę Dantego, ostrożnie strzepując ze swetra resztki pajęczyny. Sieć przylepiła jej się do dłoni.
Obserwowała wampira oraz jego pajęcze ramiona, uważnie czekając na jakiś gwałtowny ruch z jego strony. Dante jednak zajął się czyimś biednym ciałem. Nea odwróciła więc wzrok, przygryzając wargi.
Przez te tygodnie Barabal już nieraz pokazywał jej trupy czy czyjąś śmierć, ale nadal nie chciała na to patrzeć.
To… naprawdę miłe z twojej strony, że chcesz mnie poznać – wydukała w niemałym zdziwieniu. – Barabal ma różne pomysły. Przecież możemy po prostu tu usiąść i porozmawiać. Chętnie cię posłucham. Domyślam się, że… inni obecni w tym pokoju niekoniecznie są rozmowni – przełknęła ślinę, zerkając po raz ostatni na biedaka w kokonie.
Niech go już zabije. Niech już nie cierpi, błagam. Nie ośmieliła się jednak głośno tego powiedzieć.
Lubię muzykę filmową. I musicale, opery. Raczej dramatyczne – odpowiedziała z wolna. Nie spodziewała się, że ktokolwiek w zamku zapyta ją o jej gust. Może jednak Dante naprawdę był miły? Gdyby tylko nie te kokony… – Bo wiesz, lubię wszystko, co związane z aktorstwem. W dzieciństwie nawet chciałam grać w filmach – mruknęła.
Zamiast w filmie wylądowała w zamku Kuroszy. Close enough.
Uważnie patrząc pod nogi, aby przypadkiem nie nastąpić na jakiegoś pająka, zaczęła powoli iść.
Mogę skorzystać z łazienki? Chciałabym umyć ręce. – I jeśli jej pozwolił, to niemal na oślep udała się w stronę, skąd wcześniej wyszedł Dante. – Nie chciałabym ci przeszkadzać w posiłku. Może zjedz na spokojnie. Wrócę i wtedy mi opowiesz, co ty z kolei lubisz. Nie widziałam cię wcześniej w zamku. Podróżowałeś gdzieś?
Byleby nie musiała patrzeć, jak pożera tego biednego człowieka. Niech Dante jej tego oszczędzi i pozwoli przesiedzieć ten czas gdzie indziej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Sro Sty 01, 2020 4:15 pm

Nea powinna się już nauczyć, że Kurosze nie są wcale przyjemnymi osobami. Więc skąd przypuszczenia, że Dante okaże się do rany przyłóż kolegą? Chociaż co się dziwić dziewczynie. Szukała wszędzie iskierki nadziei. Ba, wierzyła niczym naiwne dziecko w Mikołaja, że ktoś ją ocali z łap potworów. W dodatku trafiła do kolejnego...
Na propozycję spacerów, Barabal roześmiał się.
- Oczywiście! Wybiorę dla ciebie najładniejszą obróżkę! Będziemy razem spacerować po ogrodzie. Strasznie lubisz ten zamek, skoro chcesz go zwiedzić od deski do deski. Podobasz mi się co raz bardziej. I wiesz co? Może kiedyś staniesz się taka jak my?
Ostatnie słowo zabrzmiało tajemniczo. Czyżby Barabal wymyślił kolejne pomysły? Przemiana Nei. Chciałaby tego? Wątpił, ale do jego szalonej głowy raczej jej zdanie nie dochodziło. A jeśli już, to przekręcał je w taki sposób, aby pasowało jemu. Świry już tak mają.
To co się stanie z Neą, wszystko zależy od tego w jakim humorze będzie Pająk; może nastolatka będzie w stanie zagadać wampira i odrzucić go od myśli powolnego pożerania jej albo dręczenia? Przecież Barabal już udzielił wskazówek co można z nią robić.
Ale na tą chwilę dziewczyna szła właściwą ścieżką, Nie ukrywała miłości do pająków, na co Dante ożywił się bardziej: z większym zaciekawieniem przyglądał się jej i słuchał rozmowy. Szlachetny nie dawał za wygraną, aczkolwiek wspomnienie o Duchampie rozbawiło go niemalże do łez.
- Od zawsze podziwiałem twórcę koła od roweru. Zawsze miał w sobie tyle talentu.
Zakpił, lecz z drugiej strony Nea znowu wykupiła sobie kolejne szanse na przeżycie. Potrafiła rozbawić Głowę rodu. Niestety... Dla Nei przestało już być zabawnie. Nie dość, że wpadła w pajęczynę, to dodatkowo Barabal postanowił nie zrobić nic. Jedynie Dante ulitował sie na tyle, aby jej pomóc. Ignorując zupełnie też fakt, iż przeraziła się oka. Dla wampirów posiadanie ofiar we własnym gnieździe było czymś normalnym.
- Zazdroszczę ci spędzonego czasu.
Na jej kolejne pytanie już nie zamierzał odpowiadać. Barabal ulotnił się, nie zostawiając za sobą ani cienia szansy na powrót. Ba, przecież miał już w planach rozmowę z synem.

Uwolniona Nea mogła jedynie domyślać się co wydarzy się później. Co miał w głowie Dante? Kombinował coś? Jakby chciał ją zjeść, z całą pewnością nie uwolniłby jej z sieci. Zresztą, widziała jak traktował swoje ofiary: owinięte w kokony czekały na swoją kolej. Tak jak ten zrzucony biedak, nie mogący wykonać ani jednego ruchu poza mruganiem. W dodatku Pająk zabierał się za niego ociężale, jakby od niechcenia. Ba, przecież miał tak ciekawą rozmówczynię. Wysilił się nawet na uśmiech.
- Inni?
Zastanowił się, rozglądając. No tak. Było tutaj kilka grubych kokonów; niektóre się poruszały, wydawały odgłosy albo po prostu zawisły bezwładnie. Osoba wewnątrz z całą pewnością już nie żyła.
- Oni nie są moimi gośćmi. Ty nim jesteś, więc chyba naturalne, że chcę cie poznać. Chyba że... Chcesz aby było inaczej.
Wlepił ślepia w duże oczy dziewczyny, starając się odczytać z nich jak najwięcej. Bała się go? Na pewno. Kto by się nie bał wampira pająka, który obecnie majstruje przy ludzkim zawiniątku?
- O, czyli jesteś artystką! Grałaś w jakiś sztukach albo przedstawieniach? Jeśli tak, opowiesz mi o nich więcej?
Póki co rozmowa się kleiła, aczkolwiek Nea zbyt wiele razy spojrzała na kokon, przez co nieco rozdrażniła Dantego. Na jej zapytanie odwarknął coś pod nosem, ale skinął głową. Jak mogła też zaproponować spokojny posiłek? Ach... Jak mógłby na to nie wpaść? Człowiek w obliczu strachu podejmuje się różnych wyjść... Nea musiała skłamać, że lubi pająki. Dante musiał ją obrzydzać. Przecież... Śmiertelnicy od zawsze je zabijali.
- Obrzydzam cię? Chcesz... Chcesz mnie zabić, prawda?
I całkowita zmiana tematu. Jeśli ta odwróci stronę Pająka, dostrzeże że właśnie jej się przyglądał. Jego lekko dzikie spojrzenie wyrażało smutek.
- Umyj ręce. Nie przeszkadzaj sobie i ja nie będę przeszkadzać tobie. Moja egzystencja jest w końcu tak marna, jak te wszystkie śmieci rozsiane po całym świecie. Wymuszasz na sobie rozmowę ze mną... bo jestem dla ciebie kleksem na ścianie. Rozbryzgiem pełnego zmiażdżonych flaków, mózgu i bezradności. Litujesz się nade mną... Jak wszyscy.
Zaczęło się. Do oczu Zbyszka nadchodziły łzy. Z rozpaczą wbił zębiska w widoczne oko, wpuszczając do środka jad. Znowu rozległ się jęk; długi, pełen cierpienia jęk umierającego człowieka. Wampir nie odsuwał się, póki nie wpuści odpowiednio dobranej dawki. Pełen skupienia pajęczy potwór właśnie dokonywał kolejnej zbrodni.
Co gorsza jeśli Nea zechciała się wsłuchać, usłyszy nieprzyjemny dla ucha bulgot - ciało ofiary zaczynało topnieć. Przytrzymujące je ramiona Dantego wyglądałby bardziej upiornie. Wszak wykrzywione ku zawiniątku.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Czw Sty 02, 2020 12:43 am

Już tylko ze zrezygnowaniem pokręciła głową, nawet nie siląc się na próby wyjaśnienia Barabalowi, że nie, wcale nie chodziło jej o pieprzony spacer po ogrodzie, tylko dalej, najlepiej, kurwa, na środku miasta obok komisariatu, i że nie – nie chciała mieć obroży jak zwierzę.
Może kiedyś staniesz się taka jak my – co to miało znaczyć? Przecież już parę razy ją ktoś w zamku gryzł, kończyło się tylko na małych ranach, niczym więcej.
Czy Barabal faktycznie umie przemienić człowieka w wampira?
Neę zmroził strach. Za nic w świecie nie chciałaby stać się takim potworem. Jak mogłaby zabijać i krzywdzić innych? Jak mogłaby patrzeć na człowieka jak na posiłek, torturować go albo zawijać w kokon?...
Nie, musiała się stąd wydostać. Musiała jakoś przekonać któregoś z wampirów, żeby pomógł jej uciec. Może uda się właśnie z Dantem?
Zostawiona z nim sam na sam, Nea musiała najpierw poznać charakter pajęczego wampira i wybadać, na ile mogła sobie przy nim pozwolić. Oraz na co uważać, aby przypadkiem nie znaleźć się niedługo w kokonie, czekając na bolesną śmierć.
Nie, Dante, absolutnie nie. Cieszę się, że jestem twoim gościem. Nadal uważam, że chcę cię lepiej poznać – sprostowała, również obdarzając Dantego spojrzeniem. Wiedziała, że wampiry dostrzegają każdy, nawet najmniejszy objaw strachu czy zmieszania, więc nie mogła spuszczać wzroku. Wampir najpewniej i tak zauważył, jak szybko biło jej serce i jak pospiesznie przełykała ślinę, czy widział, jak nerwowo mrugała. Mikroreacji organizmu nie opanuje.
Dlaczego wampiry nie mogły zrozumieć, że cierpienie i ból nie były dla ludzi czymś normalnym? Że niemal nikt nie chciał patrzeć na wijącego się w agonii biedaka, który przeżywał męczarnie?
Tak, w wielu. Szczególnie uwielbiam Szekspira, choćby Tytusa Andronikusa. Zawsze grałam Lawinię – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, chociaż przez jęki wydobywające się z kokonu trudno jej było skupić myśli na swojej zawrotnej karierze aktorskiej.
Nea oczywiście musiała palnąć głupstwo i wybrać wyjątkowo nieprzyjemną sztukę. Lawinię zgwałcono, obcięto obie ręce i język oraz zabito jej narzeczonego. C u d o w n y los, nie ma co.
Byleby blondynka nie skończyła podobnie przy Dante.
Ten cierpiętnik w kokonie tak rozkojarzył i znerwicował nastolatkę, że nie było opcji, aby wampir nie zauważył jej reakcji. Coś sobie w dodatku ubzdurał w głowie i już wcale nie patrzył na Neę przychylnie.
Tak, skłamała, że lubi pająki – obrzydzały ją, niemniej nie bała się ich i była gotowa znieść to urocze towarzystwo. Tu chodziło o tę wszechobecną śmierć i cierpienie, ale Nea nie wiedziała, jak wyjaśnić tego Dantemu.
Nie obrzydzasz mnie. Wręcz przeciwnie. Jak ktoś tak… piękny i szczególny mógłby mnie obrzydzać? – Teraz już nie kłamała, choć prawda była taka, że powiedziała to tylko po to, aby ratować swój tyłek.
Dante był piękny, jak każdy wampir, i szczególny – ze względu na swoje moce, swoją pajęczą figurę czy te drobne cechy wyglądu, które z pewnością przyciągały zwykłych śmiertelników, typu białe rzęsy.
Podrapała się nerwowo po głowie przez jego monolog i przystanęła. Odwróciła się w jego stronę – nie widziała w ciemnościach jego wyrazu twarzy, ale czuła po tonie głosu, jak mocno się zmartwił. W dodatku… zaczął płakać?
Moment, to wampiry w ogóle płaczą?
Co Nea niby miała zrobić z tym nagłym wylewem depresji, do diabła? A może Dante udawał i robił sobie z niej żarty? Barabal pewnie dałby mu 10/10 i przyklasnął.
Nawet jeśli wampir wcale nie był smutny, Nea postanowiła zagrać w tę grę i z nim porozmawiać. Wolała być wyśmiana niż zabita przez to, że nie okazała współczucia. Zresztą naprawdę było jej szkoda wampira przez jego słowa – choć całe to współczucie przesłaniały kokony z ciałami.
Dante, nie. Przepraszam, źle mnie zrozumiałeś, nie chciałam cię urazić!
Podeszła do niego i ukucnęła niedaleko. Nie na tyle blisko, aby być na wyciągnięcie ręki, ale mogła przynajmniej dokładnie widzieć jego twarz. Usilnie ignorując niemal martwe, dygoczące ciało, wzięła głęboki wdech i zaczęła bawić się w psychologa:
Jak mogłabym chcieć twojej krzywdy? Nie chcę nikogo krzywdzić, zwłaszcza ciebie. Jesteś wobec mnie miły, uprzejmy, traktujesz mnie jak gościa. Ja… nie spotkałam jeszcze kogoś takiego w zamku. Wiesz, jestem człowiekiem, wszyscy mną tu pomiatają – powiedziała cicho, uważnie ważąc słowa i obserwując jego reakcję. – Nie mam pojęcia, przez co przeszedłeś, że tak źle o sobie mówisz, ale jeśli ci to pomoże, to chętnie cię wysłucham. I to nie będzie wymuszona rozmowa. – Wysunęła nawet rękę w jego stronę, na podłodze, w geście solidarności. Dante mógł ją schwycić, jeśli chciał. – Nie obrzydzasz mnie, nie brzydzą mnie twoje pająki, bo pewnie tak sądzisz. Nie idę do łazienki dlatego, że nie chcę z tobą rozmawiać, tylko, że… – Wzięła głęboki wdech, po czym powoli wydukała: – Boję się krwi. I widoku martwych ciał. Wiem, że dla ciebie to normalne, ale… mnie przerażają. Jestem tylko marnym człowiekiem. Dlatego nie chciałam przeszkadzać ci w posiłku – uraziłabym cię własnym strachem, a w końcu jestem gościem. Tak jak ty lękasz się odrzucenia przez innych, tak i ja mam swoje lęki. Ale nie są nimi pająki, przysięgam.
Uśmiechnęła się do niego, całkiem szczerze nawet, i udawała, że przeciera własne oczy od łez – chciała go zachęcić, żeby sam to zrobił i już nie płakał.
Trochę skłamała, a trochę nie. Oczywiście, bała się śmierci i trupów, ale nie aż tak, żeby paraliżował ją strach. Bardziej przerażało ją to, że sama mogła źle skończyć.
Aby uwiarygodnić własne słowa, z cichym jękiem odwróciła głowę, gdy Dante wgryzł się w oko – na twarz wampira trysnęło białko. Nea naprawdę przez moment myślała, że zwymiotuje.
Proszę, pójdę na moment do łazienki, ale nie dlatego, że chcę cię opuścić. Pamiętaj o tym. Zaraz wrócę – wymęczyła jeszcze ostatnie słowa, bo usłyszała dziwne odgłosy dochodzące z ciała.
Jasna cholera, czy on się w środku gotował?
W coraz większym strachu Nea w końcu wstała i poczłapała do łazienki. Trzęsła się jak galareta, gdy mijała uwieszone na niciach ciała, ale nic nie powiedziała. Oby Dante ją zrozumiał, bo jak nie, to miała naprawdę przerąbane.
Łazienka, o dziwo, na pierwszy rzut oka, wyglądała normalnie. Nea z ulgą dopadła do kranu i zaczęła zmywać z rąk lepką, obrzydliwą pajęczynę. Woda słabo działała, dlatego kilka minut minęło, nim całkiem obmyła skórę – Dante powinien zdążyć zjeść przynajmniej fragment posiłku.
Gdy w końcu była czysta, rozejrzała się za jakimś ręcznikiem. Musiała zmoczyć też sweter, więc potrzebowała czegokolwiek, czym mogłaby podsuszyć ubranie.
Jak na złość, ręcznika nie było.
Uchyliła szafkę obok lustra, ale znalazła tylko jakieś flakoniki z krwią, następnie niewielką półkę na ścianie, ale tam z kolei była wyłącznie wylinka – co, kurwa? – a nawet zajrzała pod umywalkę, gdzie odkryła kolekcję ludzkich szczęk.
Czy coś ją jeszcze zdziwi w tym zamku?
Pozostała wysoka, wąska, oszklona od zewnątrz szafa. Nea otworzyła ją ze zrezygnowaniem. Zaczynała wątpić, że Dante miał na wierzchu jakikolwiek ręcznik. Ciekawe, czym się wytarł po prysznicu?
Ale to teraz było nieważne… bo Nea właśnie zaliczyła spotkanie trzeciego stopnia z wielką, kokoniastą kukłą, a raczej, stój – z człowiekiem w kokonie, który chuj wie czemu znajdował się w łazience w szafce.
Nea pisnęła, ale nie zdążyła się uchylić. Kokon spadł na nią, a że był naprawdę ciężki, oboje wywalili się prosto pod prysznic. Upadając, Nea zahaczyła ręką o słuchawkę, przez co lunęła na nią lodowata woda.
KURNA! – wrzasnęła, na oślep błądząc ręką. W końcu wyłączyła wodę.
Odgarnęła wilgotne włosy z twarzy i przyjrzała się swojemu martwemu Romeo, a raczej temu, co z niego zostało. Czuła smród ciała, w dodatku miała wrażenie, że w trupie coś się ruszało.
Oby to były zwidy, do diaska. Dlaczego to coś w ogóle siedziało w szafie?
Dante mnie zabije… – mruknęła do siebie Nea i spróbowała unieść kokon. Paznokciem zahaczyła o brzuch trupa.
Trzask.
Kokon pękł od środka, a na świat w ciągu sekundy wypełzło tysiące, o ile nie więcej, maleńkich pajączków, które ledwo wyszły ze swoich bezpiecznych jaj i teraz brnęły przed siebie, wiedzione tylko instynktem.
Neę szczęśliwie sparaliżował strach, przez co nie krzyknęła głośno ani nie zabiła żadnego z maluchów. Siedziała nieruchomo, przygnieciona ciałem, które do niedawna służyło jako dom dla ośmionogich istot, coraz bardziej oblegana przez pająki. Robactwo wspinało się po jej rękach, dostawało pod jej ubrania, brnęło wyżej i wyżej – Nea miała też wrażenie, że głośno piszczały.
W takiej właśnie pozycji zastał ją Dante. Gdy zjawił się w końcu przez jej wcześniejszy krzyk, Nea tylko spojrzała na niego bezradnie i wydusiła:
Przepraszam. Ja nie chciałam. Bardzo przepraszam. Szukałam ręcznika. – Przymknęła w zdenerwowaniu oczy, bo poczuła, jak jakieś pająki zaczęły jej się wdzierać pod spodnie, do bielizny. No ale przy Dante nie mogła ich strzepnąć. – Nie chcę żadnego skrzywdzić, więc się nie ruszam. Pomożesz mi wstać?
Nastolatka w opałach po raz drugi.


Ostatnio zmieniony przez Nea dnia Nie Sty 05, 2020 5:03 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Sob Sty 04, 2020 3:17 pm

Jak dobrze, że dostarczona dziewczyna nie miała skończyć jako jego kolejny posiłek. Szkoda by było więzić ją w lepkim kokonie i rozpuścić za użyciem kwasów nagromadzonych w ciele Pająka. Nikt raczej nie chciał tak kończyć, no, może poza samobójcami. Których zresztą Dante jest w stanie zrozumieć.
Odetchnął z wyraźną ulgą na jej słowa. Nea jako koleżanka pajęczego wampira - Barabal okazał się jak zwykle wspaniałomyślny. Prawdziwa Głowa rodu.
- Bardzo się cieszę. Wszyscy inni których tu widzisz, nie umieli stać się moimi gośćmi albo przychodzili w złym momencie.
Zdradził, wskazując również na te wszystkie kokony. Było ich kilkanaście; żywe, martwe. Ktoś jęknął, szarpnął. Nie mieli jednak jak uciec, sieć była zbyt silna.
Czuł jej strach. Rozpoznał po szybszych ruchach, słyszał bicie serca. Nawet jej oczy zdradzały o świadomości kiepskiego położenia.
Póki co nie komentował.
Zbyt ożywiony uzdolnieniem aktorskim Nei, która zapewniała go o grze w znanych sztukach chociażby takich jak Szekspirowskich. Ślepia wampira otworzyły się szerzej, najchętniej poprosiłby ją o odegranie scenki.
- Ojej, czyli umierałaś?! To trochę smutne, bo męczarnie... Ale... Ale to też jest sztuka: zagrać cierpiącą postać. Ile emocji musiałaś włożyć w swoją grę. Chciałbym kiedyś zobaczyć... Pokażesz mi, prawda?
Naturalnie, że zaproponował. Ożywiony Dante jednak szybko zgasł. Wystarczyło zrozumieć źle wypowiedzianą treść przez gościa i już spadła na niego lawina problemów, a samoocena brutalnie skopana.
Zapewne zaraz wyjmie kij i zacznie przeganiać obrzydliwego pająka w kąt. Tak, one zawsze tak myślały o cudownym Dante.
- Piękny? Uważasz, że jestem piękny i szczególny?
Nie wierzył. Jego mimika co raz bardziej wyglądała na zrozpaczoną; Dante emo aktywowany.
- Mówisz tak ze strachu! Boisz się, że nagle wybuchnę i rozerwę twoje ciało na kilkanaście drobnych kawałeczków! Bo jak ktoś taki jak ja może być piękny? Jestem bezwstydnym wampirem. Taki do bicia... Niszczenia, spalenia, wygnania, zabicia, zamordowania.
Wywalił swoje żale, zamykając się co raz bardziej w sobie. Jedyną jego pociechą był ten smutny kokon z żywym człowiekiem. Tylko szkoda, że blade policzki teraz zdobiły krwawe łzy.
Kiedy zbliżyła się, kucając obok niego, zakrwawiony wzrok wampira spoczął na jej drobnej dłoni. Oczywiście nie chwycił, jeszcze nie teraz, wszak był zbyt mocno skupiony na słuchaniu wyjaśnień.
- Naprawdę się mnie nie brzydzisz? Nie okłamujesz mnie? Nie zamierzasz łudzić ładnymi słówkami abym się wreszcie odczepił... I... I w sumie nieważne.
Prawie, że się bardziej rozkleił, gdyby nie wyciągnięta ku niemu dłoń. Nieśmiało chwycił ją, a Nea zaś mogła poczuć te drażniące włoski oraz trupi chłód.
- W porządku. Skoro nie muszę się zabijać, mogę chyba sobie siedzieć tu. Prawda? Nie usłyszysz mnie jak zajmuję się ofiarą. Będę cicho jak pająk pod łóżkiem. Nie musisz patrzeć ani słuchać.
Skoro już był pogodzony z gościem, powrócił do kokona. Nie zamierzał już dręczyć biednego śmiertelnika, który niedługo miał umrzeć w silnych męczarniach. Wszak Dante pożera ofiary kiedy te jeszcze żyją.
Osoba zaczęła się roztapiać, przez co w pokoju znowu rozległo się przytłumione przez sieć wycie. Pajęcze ramiona przytrzymywały kokon, a dłońmi rozrywał bardziej widoczny otwór. W końcu było widać twarz, szyję... Skóra człowieka była czerwona, a nawet i sina w niektórych miejscach. Z ust wydostawała się krwawa piana. Z oczu, uszu, nosa spływała krew. Dante nachylił się nad widoczną tętnicą szyjną i wgryzł z zachłannością. Wchłaniał nie tylko krew, ale i rozpuszczone fragmenty ciała. Dosłownie środek człowieka zaczynał stawać się papką, którą był w stanie wciągnąć niczym gęsty sos. Ciało wampira ogarnęła przyjemna błogość, spokój i już prawie wpadł w swój trans, gdyby nie ten hałas. Wzdrygnął się, odwracając w stronę łazienki. Co tam się do licha wydarzyło? Nea przeprowadziła wojnę z prysznicem?
Porzucił kokon, który na nieszczęście Dantego i Nei upadł twarzą do podłogi. Pająk póki co nie zwrócił na to uwagi, udał się bowiem do łazienki, chcąc sprawdzić czy z jego nową przyjaciółką jest wszystko w porządku. Wpadł do środka jak burza.
- Nea! Co się stało?! Zraniłaś się? Krwawisz?
Wyskoczył nagle, szukając wzrokiem dziewczyny. Znalazł ją; pod prysznicem z kokonem z którego wyszło kilkanaście tysięcy małych żyjątek. Kurosz od razu ruszył się z miejsca.
- Tak mi przykro, Nea, zupełnie zapominam gdzie robię sieć i zostawiam ofiary. Moja wina. Przepraszam.
Szybko zaczął się tłumaczyć. Ostrożnie ściągnął z niej zawiniątko, przy czym niechcący wytrzepał więcej pajęczych żyjątek. Co zrobić? Nea miała ich na sobie pełno! Pod ubraniem, we włosach, na twarzy. Dante aż się złapał za głowę, po tym jak odrzucił kokon.
Wybacz mi, nie chciałem! To naprawdę nieumyślnie!
Powinien chyba pójść po pomoc. Może po Ringo? Nie, on przyjdzie z miotaczem ognia i wszystko spali, włącznie z Dante. Tak czy siak Kurosz musiał pomóc jej wstać.
- Ręcznik mam na sobie.
Zapomniała? Nie przebrał się jeszcze, chodził w samym ręczniku. Było mu tak wstyd.
- Może powinnaś zrzucić ubranie i... przemyć ciało. Albo poskakać.
Szukał najlepszego rozwiązania, co gorsza był świadomy utraty pajęczych przyjaciół. Normalnie serce stwora zaczęło aż boleć - ale Nea okazała się ważniejsza. Więc nieważne co zdecyduje się zrobić Nea - czy pozostać w ubraniu lub nie - wampir sięgnął po słuchawkę od prysznica, odkręcił letnią wodę i skierował strumień wody w jej stronę. Zamierzał wypłukać jej głowę, twarz, ciało starając się zrzucić każdego pająka. Z widocznym bólem podjął się heroicznego czynu.
Minie trochę nim ostatni pająk zostanie utopiony. Reszta się gdzieś rozeszła, a jeśli jakieś zostały, Nea powinna sama się z nimi uporać. Co do ręcznika - miał go Dante. Bez cienia wstydu ściągnął go i owinął nim zapewne drżącą dziewczynę. Zupełnie zignorował fakt iż sam był nagi.
- Umarło ich tyle. Co ze mnie za opiekun?
Zaczął nagle. Nastolatka powinna się domyślić, że Kurosz miał na myśli pająki. Wpadł w żałobę, rozpacz. Znowu dopadła go mina świadcząca, że zaraz odleci w świat lamentu. Cofnie się, wracając do pokoju. Od razu uderzyła go woń wywalonego ciała; nawet gorzej śmierdział niż trup z łazienki. Dante krzywiąc się, przewrócił ciało denata na plecy; już nie miał twarzy, skóry, tożsamości. Poza tym przy podnoszeniu wylała się spora zawartość kokona; totalny miks rozpuszczonych narządów, krwi, żył. Chlupało obrzydliwie. Co teraz? Lizocegła przestanie go lubić? Znowu zrobił coś, czego ona nie pojmowała.
I jeszcze stracił obiad.
- Nawet nie potrafię przyjąć odpowiednio gościa. Potraktowałem cię trupem z łazienki, zamordowałem przyjaciół i jeszcze... Jeszcze to. Wszystko się wylało.
Rozpacz część kolejna. Dante przykucnął przy ciele, ukrył twarz w dłoniach. Prawie podrapał się po otwartym oku; takiego załamania doznał.
- Lepiej będzie jak mnie zabijesz teraz. Weź nóż, gdzieś leży w szafce i potnij mi plecy, wyrwij serce i zdepcz. Nikt cię nie obwini - w tym zamku każdy chce się mnie pozbyć. Jestem w ich oczach obleśnym pasożytem bez normalnej pracy. Nie umiem w towarzystwo, w związki, nie umiem utrzymać porządku. Co ze mnie za wampir arystokrata? Bardziej nadaję się na nawóz dla chwastów, które zresztą są lepsze ode mnie.
Ileż można słuchać pająka? Wył głośno niczym umęczony tragedią osobnik. Jeśli Nea zdecyduje się na jakikolwiek ruch, wampir podniesie na nią oczy.
- Uderz mnie - zasługuję na to.
Wypalił błagalnym tonem, ba jeżeli tylko znajdzie się w jego pobliżu, legnie do jej nóg, a dokładniej twarzą do stóp. Odsunie się? Nie szkodzi, pająk zacznie się do niej przysuwać. Wielka szkoda iż nie miał na sobie ubrań.
Serio bezwstydny.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Nie Sty 05, 2020 7:07 pm

Nea wolała nie pytać, co oznaczał zły moment Dantego, chociaż chciała wierzyć, że nawet gdyby trafiła do Pająka w gorszej chwili, to jednak słowa Barabala ochroniłyby ją przed krzywdą. Teraz, kiedy patrzyła na te wszystkie kokony, też łudziła się, że jeśli rozmowa z Dantem obierze złe tory, to wampir powstrzyma się przed zawinięciem nastolatki w sieć właśnie ze względu na głowę rodu.
Kiwnęła głową z wdzięcznością do Dantego, nie omieszkując obdarzyć go uśmiechem. Naprawdę chciała, by wiedział, że doceniała swój status gościa. Nie wyrzucał jej nawet, że była małą, wystraszoną dziewczyną, która trzęsie się na widok pająków i ludzkich ciał w kokonach.
Może jednak miał jakąś odrobinę zrozumienia wobec człowieka?
Cóż, wesołe sztuki też grałam, jednak w dramatach jest więcej emocji, zgodzę się. Chętnie ci pokażę, ale obawiam się, że mogę już nie pamiętać wszystkich kwestii. No i na razie wolałabym się dowiedzieć czegoś więcej o tobie.
No i się dowiedziała – że Dante miał permanentną depresję i że wystarczy jedno słowo, aby obudzić jego samobójczą naturę.
Nea już zdążyła się zorientować, że większość wampirów (przynajmniej w zamku) miało zaburzenia psychiczne, ale jeszcze żaden z nich nie wylewał tylu żalów z powodu swojej osoby. Wręcz przeciwnie, zazwyczaj wszyscy byli egoistycznymi, zapatrzonymi w siebie krwiopijcami.
Och, nie, nie, Dante, no co ty mówisz, oczywiście, że jesteś piękny, jak mogłabym kłamać w tej kwestii? – od razu pospieszyła z wyjaśnieniami, kucając niedaleko wampira i nachylając się w jego stronę. Wlepiła w niego swoje przejęte, błękitne oczy. – Nie wierzę, ktoś ci kiedyś powiedział, że jesteś brzydki? Masz taką szlachetną twarz i niespotykane rysy. Dziwię się, że przebywasz tylko w zamku, w tym pokoju. Przecież na zewnątrz z pewnością by cię docenili.
Nie miała pojęcia, jakie Dante miał relacje z innymi członkami familii, ale mogła się domyślić, że dotychczas pogardzali biednym wampirem – albo on to tak odbierał. Nei było to właściwie na rękę. Jako ludzka dziewczyna, naprawdę uważała urodę i moce Dantego za niezwykłe – i makabryczne, ale to chwilowo… nieważne. A że dzięki szczerym komplementom mogła zyskać sympatię zahukanego wampira i być może załatwić sobie dłuższe życie, tym bardziej było jej to na rękę.
Byleby tylko depresja Dantego nie przerodziła się w jakąś krwawą makabrę.
Boję się, ale nie ciebie. Boję się wszystkich innych w tym zamku, bo większość z twoich krewnych najchętniej podałaby mnie na deser. Gdyby nie Barabal, już dawno by mnie tu nie było… i nie byłabym twoim gościem – mruknęła dość smutno. – Nie uważam, że jesteś bezwstydny, i nigdy nie chciałabym ci zrobić nic z tego, co wymieniłeś.
Posłała mu uśmiech, jednocześnie ściskając jego dużą, zimną dłoń. Znowu wyczuła delikatny dotyk puchu, ale nadal tego nie komentowała. Nie chciała urazić Dantego.
Wampir na szczęście nieco ochłonął, zrozumiał też rozterki samej Nei i już bez płaczu oraz słów typowych dla biednego emo-dziecka z gimnazjum pozwolił jej iść do łazienki. Nastolatka jeszcze na odchodne pogłaskała jego dłoń, po czym wreszcie ruszyła, aby w spokoju pobyć sama i zmyć tę obleśną pajęczynę.
Niestety, oczywiście musiała coś spierdolić w łazience.
Zaliczyła jakże przyjemne spotkanie z ludzkim truchłem oraz tysiącami żyjątek. Zachowała spokój i nie zaczęła wierzgać kończynami ani wrzeszczeć, co właściwie wyszło na plus, bo pająki potraktowały jej ciało tylko jako przeszkodę, którą trzeba pokonać i brnąć dalej.
Chwała Barabalowi, że tak zaprawił w bojach nastolatkę – niegdyś już ryczałaby głośno w takiej sytuacji.
To nie twoja wina, to moja. Ale proszę, pomóż mi wstać – wybłagała szybko, gdy tylko zobaczyła Dantego.
Odetchnęła z ulgą, kiedy zdjął z niej kokon, chociaż zaraz po tym poczuła, jak pod sweter dostała się chyba kolejna setka pająków. Nea nie miała na sobie żadnej bluzki, wyłącznie biustonosz, przez co owady drażniły teraz swoimi nóżkami jej nagą skórę. Nastolatka cała się trzęsła – z trudem powstrzymywała odruch strzepania z siebie wszystkich stworzeń.
Uczepiła się mocno Dantego i niemal wtuliła w jego ciało, gdy przez chwilę próbował coś zrobić ze swoją liczną rodzinką. Bała się skrzywdzić któregoś z pająków, bo jeszcze wampir by się wściekł, dlatego zdawała się na jego wolę.
Myślałam, że masz drugi ręcznik. Wolałabym się nie rozbierać, może damy radę bez tego? Umiesz się z nimi porozumiewać? Mógłbyś je poprosić, aby poszły dalej? – spytała niczym naiwne dziecko.
Założyła, że skoro Dante potrafił zmieniać się w pająka, to rozumiał także te owady i mógł im rozkazywać. Niestety, najwyraźniej to już przekraczało zdolności krwiopijcy, więc Nea została uraczona strumieniem wody. Zacisnęła mocno powieki i usta oraz uniosła ręce, aby Dante miał lepszy dostęp do jej ciała. W którymś momencie zadarła nawet wysoko sweter, całkiem pokazując swój brzuch i biustonosz, aby wampir mógł dokładniej wypłukać pająki z jej dekoltu, niemniej ubrania nie zdjęła. Z nielicznymi owadami, które zostały jej w spodniach czy we włosach, uporała się już sama. Przyjęła od Dantego ręcznik i wytarła nim twarz oraz szyję – chociaż gdy zobaczyła, że wampir ukazał jej się teraz nagi, momentalnie się zarumieniła i odwróciła wzrok.
Jeszcze raz cię przepraszam. One zginęły przeze mnie. Powinnam była cię zawołać – powiedziała z bólem, idąc powoli za Dantem i starając się nie patrzeć na jego ciało. – Nie powinnam była grzebać. Nie wiem, jak ci to wynagrodzić, w końcu nie przywrócę im życia…
Ściskała na sobie wilgotny ręcznik, uparcie idąc za wampirem. Chciała go poprosić, żeby włożył na siebie cokolwiek, ale… do diaska, znając go, to jeszcze sobie pomyśli, że Nea brzydzi się jego ciała.
No i jak tu z takim rozmawiać?
Dante, poczekaj! Załóż coś na siebie, nie chciałabym, abyś zmarzł. Zresztą to… to nie wypada, żeby mężczyzna chodził nago przy kobiecie, my się prawie nie znamy… – wydukała, ściągając z siebie ręcznik i niemal na oślep wyciągając go w stronę wampira.
Kątem oka zauważyła, co stało się ze zwłokami, zresztą również wyczuła zapach. Musiała zatkać jedną dłonią nos, inaczej nie dała rady. Przez smród aż łzy podeszły jej do oczu.
To już nie był człowiek. To nie było ciało. To była miazga, papka z mięsa, krwi i kości, rozmemłane mięśnie i zmielone kości. Zmiksowane, przeżarte przez kwas życie, które w postaci śmierdzących, niemal trujących oparów ulatywało coraz wyżej.
Nea zaczęła kaszleć. Chciała taktownie się wycofać chociaż o parę kroków, ale najpierw musiała ogarnąć Dantego.
Nie mam ci niczego za złe, naprawdę! To ja powinnam się dostosować do twoich zasad, ale chodź, proszę, ubierz się, siądźmy gdzieś z boku, uspokójmy się i porozmawiajmy – powiedziała rozpaczliwie, drapiąc się po gardle i mrugając kilka razy z rzędu.
Dante zignorował ten cholerny ręcznik i na razie nie ruszał się z miejsca. Znowu włączył mu się tryb rozpaczy, aż Nea sama posłała mu niepewne spojrzenie, pełne trwogi i udręki.
Ja? Nie zabiję cię, nie ma mowy! Ja nie zabijam, nikogo, nigdy! Nie wezmę żadnego noża! – zaprotestowała natychmiast.
Gdyby Dante nie był krwiożerczym drapieżnikiem, a Nea nie znajdowała się w niewoli, po jego ostatnim wywodzie już na pewno by się zirytowała i kazała mu ogarnąć dupę. Ile razy miała mu mówić, że nie jest niczym, do cholery?
Posłuchaj, jeśli martwi cię rodzina, zapytam Barabala… o co chodzi. Może tylko masz takie wrażenie, że cię nie chcą, ale tak nie jest. Myślę, że sam Barabal cię bardzo lubi, cieszył się, że się poznamy – zaczęła tłumaczyć wampirowi, który wreszcie na nią spojrzał.
Dobra, nawet szedł w jej kierunku, choć Nea musiała znów odwrócić wzrok przez jego nagość. Miała zamiar dalej drążyć temat… ale Dante palnął kolejne głupstwo.
Nie ma mowy, nie będę cię bić! – zabrzmiała niemal surowo. Nie odsunęła się od niego, wręcz przeciwnie: ukucnęła tak, że byli teraz na równi.
Miała zaczerwienione policzki i mówiła z niemałym skrępowaniem – w końcu to pierwszy mężczyzna, którego widziała w pełnej krasie – ale się nie odsuwała. Owinęła nawet mokry ręcznik wokół jego bioder, nie myśląc o tym, czy zimny materiał może być nieprzyjemny.
Byleby Dante się już zakrył, do cholery! Czy on nie czuł wstydu, kiedy tak wymachiwał tym, czym go natura obdarzyła, przed ludzką dziewczyną?
Chodź, oprowadź mnie po pokoju i pokaż, gdzie trzymasz ubrania. Coś wybierzemy. Ubierzesz się, uspokoisz… może zjesz zastępczą kolację. – Rozejrzała się wokół. Kokonów nadal było mnóstwo. – A potem opowiesz mi więcej o sobie, dobrze? Znam cię krótko i nie wiem, dlaczego tak się deprecjonujesz, ale chciałabym to zmienić. Jesteś w końcu wobec mnie taki miły.
Jeżeli jej na to pozwolił, nawet go lekko przytuliła, mimo że trudno jej było dotknąć nagiego faceta. Próbowała się jednak przekonać do tego, że Dante najwidoczniej nie patrzył na nią jak na osobę innej płci. Widocznie była według niego po prostu ludzkim, gadającym stworzeniem, które zwykle się jada, ale dziś można zrobić wyjątek.
No a kto normalny wstydziłby się nagości przy jedzeniu?
Pomogła podnieść się Dantemu i jeżeli wskazał jej jakiekolwiek miejsce, gdzie można było usiąść, a które nie było pajęczyną, to tam podeszła. Jeśli nic takiego nie było, po prostu klapnęli pod ścianą na podłodze. Nea chętnie też pomogła mu w wyjęciu z szafy ciuchów, o ile tylko tego zażądał.
Jeżeli mogę ci jakoś pomóc, abyś poczuł się lepiej, to mów. Chętnie też cię posłucham. Możesz mi zaufać, w końcu nie mam żadnych przyjaciół w zamku, nikomu nic nie powiem – uśmiechnęła się niemalże smutno, poprawiając swoje ubranie.
Złapała mokre włosy w obie ręce i zaczęła je wyżymać. W pokoju nie było za ciepło, więc szybko zaczęła odczuwać efekt prysznica. Nie poprosiłaby, oczywiście, Dantego o ubrania, ale ośmieliła się zapytać:
Masz tu kominek?
Cóż, ogień przy tych wszystkich pajęczynach jest niebezpieczny, ale może znajdzie się chociaż niewielki fragment pozbawiony lepkich sieci, gdzie oboje mogli przysiąść w cieple?
Nea sięgnęła też nieśmiało po jedną dłoń Dantego i zaczęła w końcu przyglądać się jego mechatym, miękkim opuszkom palców. O ile jej nie zabronił, nawet zaczęła ich dotykać – po raz pierwszy spotkała się z taką cechą u wampira.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Nie Sty 12, 2020 7:33 pm

Wciąż nie wiedziała na ile sobie może pozwolić i czy wystarczająco może się rozluźnić w obecności wyglądającego spokojnie Dantego. Dobrze jednak, że była świadoma zagrożenia, bo mimo wszystko stał przed nią wampir. W każdej chwili mógł zmienić zdanie i zdecydować o losie biednej dziewczyny. Póki co nie groziło jej nic. Pająk zdążył poczuć do niej sympatię. Uśmiechała się do niego, była miła i przede wszystkim nie wytykała jego brzydoty.
Nie to co inne ofiary...
Wszyscy robili wytrzeszcz oczu, krzyczeli i przeklinali głodnego pająka. A im więcej strachu, tym więcej pragnienia u drapieżnika.
Rozpromienił się jeszcze bardziej na kolejne informacje dotyczące Nei. Trafiła się mu prawdziwa artystka, a wiadomo że w takim towarzystwie czuł się dobrze.
- Nic, nic nie szkodzi! Po prostu chcę zobaczyć! Bardzo lubię oglądać sztuki. Chociaż teraz nie wiem jak ona się rozwinęła.
Burknął pod nosem ostatnie zdanie. Nie chciał aby wzięła go za ignoranta, nie był taki. Od zawsze starał się uczyć, poznawać nowości ale przez ostatni czas było ciężko.
Nie tylko już chodziło o stu letni celibat jak nazwał Barabal, ale też o ataki przygnębienia, które ostatnio znacznie się pogłębiły.
Nie kłamała? Załzawione oczy padły na zakłopotaną dziewoję. Czemu ogarnęła go nagła potrzeba rzucenia się na nią, a później przytulenia? Powód prosty: Była taka dobra, uprzejma, prawiła mu tyle komplementów. Pociągnął głośno nosem.
- Jesteś taka miła. A Barabal chciał żebym cię osuszył z krwi. Nie, nie mogę. Nie kogoś, kto widzi we mnie piękno. Dziękuję.
Aż ukłonił się na znak wdzięczności. Chociaż biedna nastolatka tak naprawdę jeszcze nie wiedziała w jaką... kłopotliwą sieć wdepnęła. Lecz co jeśli ona nie jest z nim szczera i wszystko robi to po to, aby przeżyć? Normalne, nie ma co ukrywać, ale nie dla załamanego życiem starego wampira.
Zamrugał na kolejne słowa. Deser. Tak, z Nei byłby przepyszny deser. Na samą myśl mogła pociec ślinka. Odruchowo otarł usta wierzchem dłoni. Cóż, natury nie oszukasz.
- Bo moja rodzina jest... Jest dzika. Nie jestem lepszy, jestem w sumie gorszy od nich wszystkich. Mają prawo mną gardzić. Ale zrobię wszystko żeby cię nie zjedli. Będziesz moja!
Prawie wykrzyczał swoje mocne postanowienie. Dlaczego mieliby zabijać tak urocze stworzenie? Co z tego, że jest człowiekiem. Ma uczucia. Bo kto bez uczuć sięgnąłby po brzydką dłoń wampira o pocieszająco zacisnął?
Co prawda nie pomogło to na długo, niestety. Nea bowiem udała się do łazienki, pozostawiając Zbyszka i jego nieszczęsną ofiarę samych. Przerwała mu posiłek krzykiem. przez co musiał porzucić myśl o konsumpcji. Przecież musiał ocalić swoja nową jałówkę.
Biedna. Wszędzie małe pajączki i ona leżąca pod trupem. Z rozpaczą pozbywał się swoich małych przyjaciół, a w dodatku nastolatka przybiła kolejny gwóźdź do i tak już nieźle obitej trumny. Prawie upuścił słuchawkę od prysznica.
- Nie mam takich mocy. PRZEPRASZAM! Wiem, że jestem beznadziejny. Nie pomogę tobie ani im. One umrą, a to z winy mojej niemocy. Jaki ze mnie wampir, skoro nawet nie potrafię opanować swoich małych przyjaciół.
Znowu zaczął lament. Prawie zapomniał w jakim położeniu była dziewczyna. Dopiero się ogarnął, gdy podciągnęła bluzkę. Od razu jego wzrok poleciał gdzieś na bok, przez co zamiast w pająki, trafił na biustonosz dziewczyny. Szybko się jednak poprawił od razu ją przepraszając.
Całe szczęście w porę opanowali sytuację. Dziewczyna była wolna od pajączków, tylko Dante miał większego doła.
- Nic nie poradzisz. Gdybym utrzymywał porządek w łazience, do niczego by nie doszło.
Nie dało się ukryć bólu, który wyszedł wraz z jego słowami. Nie pasuje na pana pająków, po co w ogóle się urodził? Los z niego zakpił?
I czemu się odwróciła? Nagość przeszkadzała? Chciała przecież ręcznik.
- Mogę zedrzeć z siebie skórę jeśli chcesz. Nie będziesz wtedy na mnie patrzeć... stanę się mięsem jak inni. Bezpłciowym, zepsutym mięsem.
Ile można nad sobą ubolewać? Może Nea zrozumie dlaczego Dante tak marudził na złośliwość jego rodziny? Bo ile można tego słuchać?!
Co gorsza jego kolacja już nie nadawała się do spożycia. Ulała się z kokonu, mieszając się nieodpowiednio. Gorzej już być nie mogło. Odwrócił się do Nei, rzucając jej wyjątkowo smutne spojrzenie. Dlaczego naciskała aby się ubrał? Chociaż może faktycznie nie powinien obnażać się przed obcą dziewczyną. Nie miał niczego złego na myśli, po prostu w tym wieku już przestał się przejmować takimi rzeczami. Na starość się dziwaczeje.
Czemu nie chciała go zabić? To z jego winy wszystko się wydarzyło; nie umie ogarnąć spotkania, nie ofiarował jej komfortu (chociaż ciężko o jakąkolwiek wygodę w pokoju pełnego trupów i pajęczyn). Ścisnął mocniej palce na jej stopach. Chciała zapytać się innych o niego? Aż dreszcz przeszedł po jego plecach i nie wcale z powodu zimna.
- A co jeśli gorzej mnie wytkną? Oczywiście wcale bym się nie zdziwił, sam siebie też wytykam. Popatrz na mnie. Samo dno. Nie, nie pytaj ich. Nie chcę sprawiać im problemów sobą.
Zaprzeczył szybko, przylegając bardziej. Była taka ciepła, pachnąca. Czemu nie chciała go ukarać? Ma dać jej powód?
- Zasługuję na to! Wiem, że mnie nienawidzisz teraz bo... Bo mnie nikt nie znosi! Bo za dużo jojczę, gadam... Może muszę zniknąć?! Może takie jest własnie moje przeznaczenie?
Załkał niemalże, kiedy Nea surowo odmówiła kary. Kiedy się z nim zrównała, od razu wlepił ślepia w jej przyjazną twarz; w rumiane policzki, duże oczy. Aż wyciągnął dłoń aby dotknąć. Znowu poczuł bijące od niej ciepło.
Nie odmówił też, kiedy przepasała go ręcznikiem. Zupełnie zapomniał, że biega w stroju Adama.
- Jasne, już... Wybacz za moje zachowanie. Postaram się poprawić.
Uspokoił się po jakże miłym potraktowaniu. Zamiast ciosu otrzymał tulaska. Całkiem przyjemnego oraz dość ryzykownego. Zapach ciała dziewczyny przyprawiał o większy głód. Przełknął głośno ślinę, która już zaczęła  się produkować w nadmiarze. Dlatego prędko trzeba było się odsunąć dać sobie pomóc. Bez oporów wstał z podłogi, aby zaprowadzić ich do miejsca w którym stała komoda. Po drodze musiał nieco uszkodzić sieć aby móc się tam dostać. Napotkali duży, dębowy mebel i to w dość dobrym stanie.
Otworzył jedną z szuflad aby wyciągnąć z niej czarne spodnie oraz bordową koszulę.
- Nie jestem modny, więc jeśli uznasz, że przynoszę ci wstyd - powiedz mi o tym.
Odezwał się w momencie, kiedy doszło do milczenia między nimi. Znalazł jeszcze bokserki, no i skarpety granatowe skarpety z wizerunkiem serów z dziurami. Zaczął się więc ubierać, podczas gdy dziewczyna zapewniła go o pomocy i doradziła aby mógł się otworzyć. Znowu na licu pająka pojawiła się ta wdzięczna, prawie że rozklejająca się mina.
- Pozwolisz mi zostać twoim przyjacielem?
Zapytał niepewnie i podrapał się po policzku na znak przyjaźni. Szkoda tylko, że w tyle jego głowy znowu pojawiła się myśl iż Nea robi wszystko po to, aby uzyskać wsparcie wampira oraz ochronę własnego życia. Ba, bo kto pokocha pająka?
Co do zimna...
- Jak mógłbym zapomnieć?! Wybacz mi! Wybacz, naprawdę! Ciągle zapominam, że wy ludzie jesteście podatni na zimno. Ale ze mnie egoista. I ZOBACZ! Znowu... Znowu zawaliłem. Jak mogłem?!
Nawet skarpet nie zdążył założyć. Szybko pognał w stronę kominku, znowuż psując po drodze sieć. Ogarnął ją, coby ogień nie podpalił jej. Znalazł nad kominkiem paczkę zapałek, oczyścił drewno z brudu. I dopiero za którymś razem zdołał je podpalić. W pokoju zapanował pół mrok. Odsunął się od razu od ognia, jakby się go obawiając. Wszak wampiry ognia nie lubią, jeśli nie jest pod ich władzą.
Dłonią wskazał miejsce przy kominku. W miarę czyste, bez pajęczyn.
- Nie mam kanap. Zazwyczaj śpię na swojej sieci.
Jakby przewidział myśli Nei. Wymusił na sobie uśmiech i powrócił do założenia skarpetek.
- Jak się ogrzejesz i... I trochę odpoczniesz. Zechcesz pójść ze mną na spacer po mieście? Bo widzisz, odkąd tu przyjechałem, rzadko wychodziłem. Przeważnie przesiadywałem w tym pokoju.
Zaczął naprawdę nieśmiało, właściwie w momencie kiedy Nea znalazła się parę kroków dalej. Gorączkowo potarł policzki.
- Dam ci nawet swoją bluzę albo kurtkę, co zechcesz. Bo nie wiem czy masz tu ubrania, a może być zimno na dworze. Nie chcę abyś się pochorowała.
Próbował ją przekonać, aczkolwiek nie spodziewał się jak bardzo Nea czekała na taką propozycję. Szansa na ucieczkę z wykorzystaniem biednego Zbyszka? Stał jak ta sierota pod oknem  życia, skubiąc rękaw koszuli.
- Naprawdę się nie odnajduję.
Teraz musi ją przekonać, wszak postawa Pająka była bliska załamaniu. Znowu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Gość Nie Lut 02, 2020 12:41 am

Nea zwęziła nieco oczy na słowa o Barabalu. Chciał, żeby Dante ją osuszy z krwi? To wcale nie brzmiało dobrze. Nastolatka dotąd miała wrażenie (i nadzieję), że głowa rodu właśnie nie zgadza się na to, aby ktoś pozbawił Neę życia. Barabal sam zresztą wcześniej – w jej obecności – powiedział Dantemu, że ma jej wykańczać. O co więc chodziło?
Czy jej najukochańszy wampir w całym zamku jednak rozmawiał wcześniej z Dantem i wtedy szepnął mu, że ten może zrobić z marnym życiem Nei, co tylko chce?
A może to Dante źle zrozumiał i sądził, że dostał przyzwolenie na wszystko?
Obie opcje nie były dobre i w przypadku obu jej życie stawało się całkowicie zależne od Dantego. Humorzastego, depresyjnego i wiecznie jęczącego Dantego.
Szlag.
Chociaż z drugiej strony… ten pajęczy krwiopijca naprawdę wydawał się sympatyczny.
Jest dzika, z tym się zgodzę. Ale właśnie fakt, że to dostrzegasz (pewnie jako jeden z niewielu lub nawet jedyny), czyni cię wyjątkowym – stwierdziła, choć nie puściła mimo uszu tego, że już zdążył ją uprzedmiotowić. – I dziękuję za chęć obrony. Mało kto by chciał to robić.
Wampir, który zauważa uczucia człowieka? To naprawdę rzadkość! Nea zaczynała być wdzięczna Barabalowi, że przyprowadził ją akurat do Dantego. Jednocześnie jednak czuła, że stąpa po cholernie cienkim lodzie – z każdym słowem mogła wybudzić morderczo-depresyjną naturę Pająka i podpisać na siebie wyrok śmierci.
W sporym niebezpieczeństwie znalazła się też przez głupotę, którą pochwaliła się w łazience. Dante jednak okazał się wielkoduszny i przebaczył ludzkiej biedaczce, co więcej – zabił dla niej swoich małych przyjaciół, a przecież traktował ich jak rodzinę.
To dobry znak, choć Nea naprawdę czuła się okropnie przez własne gapiostwo. Nie chciała utrudniać tej, i tak już ciężkiej, sytuacji, a kolejnymi słowami dolała oliwy do ognia.
Nie! To ja przepraszam! Nie mam pojęcia, jak działają wampirze moce. Te małe pająki nie umarły przez ciebie, rozumiesz, Dante? To moja wina, przecież mogłeś trzymać swoje… rzeczy, gdzie tylko chciałeś. Nie powinnam była grzebać.
Widziała po nim, jak cierpiał przez to, że musiał uśmiercić to robactwo. Nei nie było żal samych pająków, bo gdyby nie Dante, to pewnie gniotłaby je i zrzucała z siebie, nie martwiąc się o ich życie, ale troska i żałość wampira już ją wzruszyły.
Przecież to robactwo zastępowało mu rodzinę, która się od niego odsunęła. Gdy nie znajdował zrozumienia wśród innych wampirów, zamykał się pewnie tylko z milczącymi pająkami. Nea się domyślała, że większość życia spędził na monologach z ośmionogami, nie na rozmowach z innymi Kuroszami. Samotność naprawdę boli.
Nie, Dante, nie zdzieraj z siebie skóry, jasny gwint, nawet sobie nie wyobrażam tego bólu! Powinieneś uczyć się tego, aby rzadziej przepraszać, wiesz? Zwłaszcza gdy nie masz za co.
Może naprawdę powinna zagaić do Barabala o stanie psychicznym jego kuzyna? Wcześniej rzuciła tą propozycją, zbytnio się nawet na niej nie skupiając, ale… przecież mogła zyskać dzięki temu dodatkowe względy.
Świrnięta głowa rodu pewnie chciałby w takim wypadku zrobić z Nei terapeutkę dla Dantego, mimo że ta nie miała zielonego pojęcia o psychoterapii, ale kij – dzięki temu mogłaby zyskać więcej dni życia i względnego spokoju.
Odsunęła się na bezpieczną odległość od roztopionych zwłok, jednocześnie unikając wzrokiem ciała Dantego. Dla niej nagość, zwłaszcza męska, była czymś całkowicie nowym i niespotykanym. To, co wampir miał między nogami, widziała może przez ułamek sekundy, ale to i tak za wiele. Była z tego rodzaju nastolatek, co wstydziły się nawet całusów. Jak na razie przyzwyczaiła się jedynie do dziwacznego, na swój sposób rodzinnego dotyku Barabala – stary wampir lubił ją przytulać czy całować w czoło, ale te gesty były pozbawione intymności.
Chociaż wszystko wskazywało na to, że musiała też przywyknąć się do zimnego ciała Dantego. Sama nawet odważyła się go przytulić i delikatnie poklepać po plecach – niemniej starała się nie stykać z nim za bardzo w dolnych partiach. Bez przesady, aż tak odważna nie była.
Jeśli cię wytkną, to najwyraźniej znak, abyś nie miał z nimi kontaktu. Nie musisz mieć. Czy nikt z nich nie jest wobec ciebie miły? Nawet Barabal? Jeżeli sobie nie życzysz, to oczywiście z nim nie porozmawiam, ale może jednak warto? – Kiedy dotknął jej policzka, momentalnie się speszyła i tylko szczelniej opatuliła go ręcznikiem. Nie, zdecydowanie nie przywykła do bliskości mężczyzny. – Nie nienawidzę cię. Powtarzam to. Nie uważam, że jesteś żałosny. I twoim przeznaczeniem na pewnie nie jest zniknięcie, bo… bo… bo inaczej byśmy się nie spotkali! – palnęła szybko pierwszą myśl, która wpadła jej do głowy, a następnie pospiesznie wstała razem z wampirem.
Poczuła ulgę, kiedy nieco się od niego odsunęła. Nie dlatego, że ją brzydził, bo w kwestii urody Dantego naprawdę nie kłamała – po prostu czuła się… zbyt… niepewnie…
Te ubrania są świetne, nie martw się – machnęła ręką, ledwo rzucając okiem na ciuchy, które wyjął wampir. Było jej kompletnie obojętne, w co się ubierze.
Na razie przede wszystkim chciała się ogrzać. Odwróciła oczywiście wzrok od Dantego, gdy ten w końcu przywdziewał coś normalnego. Skuliła się przy ścianie i objęła mocno rękami. Zaczęła pocierać zimne ramiona.
Oczywiście, że tak. To dla mnie zaszczyt, Dante. Chyba nikt w zamku nie chciał dotychczas we mnie widzieć swojej przyjaciółki – odparła z wdzięcznością, sama drapiąc akurat łokcie – oczywiście również na znak przyjaźni. Niestety, twarz znajdowała się wysoko, a jej było zbyt zimno, aby sięgać do niej dłońmi. Poczuła, że ma lekki katar – pociągnęła więc nosem, niemal nim mrugając, gdyby tylko miał te cholerne powieki. – Fakt, zimno nam doskwiera. Niefajnie być człowiekiem, co nie? I nie zawaliłeś, nie mam ci czego wybaczać! To ja jestem w odwiedzinach w zamku, nic więc dziwnego, że temperatura może mi nie odpowiadać.
Natychmiast podeszła do ognia i z ulgą wyciągnęła do niego ręce. Cała dygotała, a mokre ubrania lepiły się do skóry i powodowały dreszcze. Słabe płomienie zaczęły przyjemnie grzać, choć Nea potrzebowała dłuższej chwili, aby w końcu odczuć ciepło.
Przy kominku mi dobrze. Nie muszę siedzieć – mruknęła, nie przepuszczając faktu, że Dante odskoczył od ognia. Nic dziwnego, w końcu był w połowie pająkiem. A może wszystkie wampiry tak reagują na płomienie?
Czy da się je pokonać właśnie tym żywiołem?...
Jego kolejna propozycja była dla Nei takim szokiem, że dziewczyna na moment zamarła. Zaczęła dygotać, chociaż tym razem nie z powodu zimna, ale z ekscytacji.
Dante chce z nią iść… na miasto? Dobrowolnie? Na spokojny spacer?
Matko, przecież dzięki temu zyska szansę zawiadomienia kogokolwiek – rodziny, policji, przyjaciół – że jest przetrzymywana w zamku… gdzieś tam… niedaleko Yokohamy!
Opanowała w końcu drżenie i spojrzała na Dantego tylko przelotem, aby nie wyczuł jej nienaturalnego entuzjazmu.
Bardzo chętnie. Dawno nie wychodziłam, więc z przyjemnością opuszczę mury. Możemy iść na mieście, gdzie tylko zechcesz. Co powiesz na centrum? Tam tyle się dzieje! – Zaczęła na nowo pocierać materiał mokrego swetra. Wyschnij już, wyschnij, do diabła! Szybciej!Może być twoja kurtka, dziękuję. Barabal dał mi dużo ubrań, ale większość z nich jest lekka i nie nadaje się do chodzenia na zewnątrz. Zresztą nie chcę go kłopotać taką drobnostką. Z pewnością ma sporo na głowie.
A przede wszystkim – nie chciała, by się dowiedział, że Nea ma zamiar wyjść poza mury zamku. Jeszcze by się nie zgodził i wtedy nadzieja dziewczyny na ucieczkę albo zawiadomienie rodziny przepadłaby na długi, długi czas.
Nie, musiała iść z Dantem teraz, zaraz, jak najszybciej. Bez wiedzy kogokolwiek.
Wiedziała, że nie powinna wykorzystywać naiwności i złego samopoczucia wampira, ale jej życie i wolność były dla niej o wiele ważniejsze. Nade wszystko chciała znowu zobaczyć mamę i tatę, przyjaciół, dom, a nawet szkołę. Chciała znowu czuć się bezpieczna.
Gdy tylko stwierdziła, że sweter był zaledwie lekko wilgotny, podeszła do szafy Dantego i wspólnie z nim wzięła jakąś kurtkę, którą mógł jej pożyczyć. W zasadzie wybrała pierwszą propozycję, jaką podał Dante. Trochę liczyła na to, że blondwłosa nastolatka w za dużym, męskim ubraniu, w towarzystwie ekscentrycznego mężczyzny o dziwnych włosach, dłoniach i rzęsach, będzie się na tyle wyróżniać na ulicy, że sporo osób ją zapamięta. Była pewna, że rodzice zajęli się już jej poszukiwaniami – może nawet znajdą gdzieś jej rozwieszone zdjęcia? Wtedy tym bardziej ktoś powinien ją rozpoznać!
Gdy zbierali się do wyjścia, cały czas pocieszała Dantego i odnosiła się do niego sympatycznie i wesoło Ośmieliła się nawet złapać go pocieszająco ponownie za dłoń, chociaż tylko na krótką chwilę. Kiedy wampir był gotowy, podążyła obok niego w stronę wyjścia. Z obrzydzeniem ominęła rozlane, śmierdzące zwłoki, choć nie myślała już o nich tak bardzo. Teraz liczył się tylko spacer.
Obok Rynku Głównego jest taka jedna knajpa. Dają tam świetną herbatę. A jeśli wolisz tylko się przejść, to może Główną Ulicą? Mnóstwo tam atrakcji! – rzuciła już od progu kilka propozycji, chociaż tak naprawdę wcale nie zależało jej na pięknym widok czy ciepłym napoju.
Po prostu obie lokalizacje były o rzut kamieniem od głównego komisariatu policji. Ale o tym chyba Dante nie wiedział, czyż nie?

Zt. oboje.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Po prostu pokój Empty Re: Po prostu pokój

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach