Restauracja orient

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Emmanuel Nie Lip 26, 2015 2:55 pm

Emmanuel wysłuchał słów Czerwonowłosej robiąc na chwilę minę niemalże obrażoną, lecz było to tyleż sztuczne co naturalny był uśmiech, który równie szybko co znikł ponownie zagościł na jego twarzy.
- Moi chłopcy uczyć się będą całe życie... jak my wszyscy. Mieli być jedynie wsparciem medycznym, nie bojowym. Toteż przyjęli dzięki temu nową naukę. - odparł z uśmiechem. W końcu nie chciał by Esmeralda pomyślała o braku profesjonalizmu z jego strony. Chłopaki wykazali się daleko idącą niekompetencją i ponieśli tego konsekwencje. Gdyby słuchali rozkazów nie było by problemu. Gdy Esmeralda wspomniała o eksperymentach wampir ponownie uśmiechnął się szerzej unosząc jedną brew ku górze, jeszcze zanim dodała sprostowanie dotyczące kuchennych eksperymentów.
- Ma Pani rację. I domyślam się, że w tej kwestii mnie Pani rozumie. - stwierdził z rozbawieniem na wzmiankę o tym, iż jest uparty. Zwłaszcza, iż niewielu którzy mogli go głębiej poznać uznałoby to za eufemizm. Deser po kilkunastu minutach został podany. Uprzednio oczywiście doniesiono herbatę.
- Życzę smacznego. Mam nadzieję, że smak herbacianych kul będzie dla Pani choć w połowie tym czym dla mnie widok Pani osoby... - dodał ciepło na sam koniec czekając, aż Esmeralda przejdzie do konsumpcji. W tym czasie uzupełnił kielich ponawiając wcześniejszy rytuał z łączeniem wina, wody i tabletki krwi. Gdy tylko Esmeralda weźmie pierwszy kęs Emmanuel przejdzie do dalszej konsumpcji. Mniej więcej w połowie szybko znikającego deseru dodał:
- Zastanawia mnie jak odnajduje Pani Yokohamę? Jest Pani wszak europejką. Tutejsza kultura znacznie odbiega od zachodnich standardów. - zapytał ją na chwilę kierując na nią wzrok po czym wrócił do kulturalnego spożywania posiłku wyczekując odpowiedzi.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Gość Wto Lip 28, 2015 6:52 pm

Przerwa od pracy jak najbardziej. Także i burmistrz mający ogromne, rozległe ambicje musiał nieco wrzucić na luz i... zapolować. Istnienie wampirów już jakiś czas temu poszły w zapomnienie, ludzie najwidoczniej zapomnieli albo po prostu nauczyli się żyć, że już nie są tacy bezpieczni jak dawniej i jest ktoś znacznie silniejszy aby ich poskromić. Szlachetny co prawda nie żałował swojego występku, wręcz chwalił samego siebie, że wykonał tak irracjonalny ruch irytując Radę jak i Łowców. Knuli coś na pewno, szlachetny jedynie mógł przewidywać ich zagrania ale czy okaże się to prawdziwe? Może przekonać się o tym w rzeczywistości. Tak czy inaczej odziany w czarny płaszcz z głębokim kapturem, maszerował przez zaciemnione ulice własnego miasta. Nie chciał żeby ludzie widzieli w nim znanego sobie burmistrza, a tylko ponurego przechodnia, być może i wampira wychodzącego na conocny żer. Dużo by się nie pomylili w ostatniej kwestii. Zaczepił młodą dziewczynę wracającej zapewne z pracy. Odzież typowo dla osoby pracującej w biurze - koszula, szara spódnica za kolana, czarne tanie pantofle. I ten kok sterczący na głowie. Niefortunnie stanęła na drodze szlachetnego, który zaciągnął biedną kobietę w między budynkami zakamarek. Tam wykończył biedną obywatelkę, porzucając ciało na marne gnicie. Wysuszył ją do ostatniej kropli krwi i zjadł serce. Dlatego szczęśliwy znalazca prócz rozwalonej szyi znajdzie także wielką, ziejącą dziurę w klatce piersiowej.
Zanim jednak uda się dalej, wstąpił do restauracji. Pech chciał, że była to kuchnia o charakterze typowo dla tego kraju - orientalna. Tam właśnie przesiadywała Esmeralda z Emmanuelem. Szlachetny zwrócił na nich uwagę, łypiąc złotym gadzim ślepiem. Wyczuwał znajomy zapach wampira ale nie podchodził. Podszedł do baru, zamawiając szklankę wody z sokiem cytryny. Jakimś cudem ta zdrowa mieszanka niwelowała pieczenie w przełyku. Czyżby cytryna miała właściwości odkwaszające? Ironia! Nie podchodził też do żadnego ze stolików, wolał na szybko wypić i udać się na spacer dalej. Ale czy Emmanuel nie rozpozna a raczej czy nie wyczuje swojego bratanka?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Esmeralda Wto Lip 28, 2015 7:55 pm

Przyjęli naukę? Zostali wręcz zmieceni, a on nazywa to zwykłą nauką? Esmeralda patrzyła na Emmanuela, lecz nie skomentowała już tej sytuacji. Nie miała wyrzutów sumienia, bowiem każdy z tych młodzianów dokładnie wiedział na co się pisze. Jeśli sądzili, że wchodzą do domu lukrecjowej księżniczki, nauka życia była sroga i miejmy nadzieję również owocna. Blizny na twarzy nie zagoją się tak szybko, szczególnie że kwas który trzymała w laboratorium był dość...żrący. A szkoda, bo byli przystojni.
Do stolika ponownie podeszła młoda kelnerka, którą przywitano uśmiechem i szczerym podziękowaniem. Esmeralda nie miała ochoty na żaden deser i już miała odmówić, lecz słowa jej rozmówcy okazały się silniejsze od wspomnianej chęci odmowy.
-Dziękuję, Panu również życzę smacznego –czy to komplement czy obelga? Wampir rzeczywiście bawił się słowem, co przychodziło mu równie prosto jak jedzenie czy picie. Esmeralda czuła jak jej twarz powoli nabiera nienaturalnej barwy delikatnej czerwieni, dlatego nie mówiąc nic więcej wzięła do ust  kawałek herbacianej kuli. Przeżuwała kęs powoli, w międzyczasie zastanawiając się jakich użyto przypraw do kompozycji tego deseru. Sama nie była pewna czy smakują jej te dziwne regionalne potrawy. Z zamyślenia po raz kolejny wyrwało ją zadane pytanie. Przecież wszystko już wiedział.
-Moje rodzinne korzenie sięgają różnych miejsc, choć ma Pan rację. Rzeczywiście przeważaną większość stanowią europejskie więzy. W Europie się urodziłam i wychowałam, lecz mimo to kultura innych państw zawsze mnie intrygowała- ujęła w dłonie kubek i obracając nim powoli zaczęła kontynuować – Yokohama początkowo wydawała mi się przytłaczająca, tym bardziej że nie mam tutaj nikogo z kim mogłabym swobodnie porozmawiać. W takich wypadkach najłatwiej jest zająć się pracą. Jest ona tym co sprawia mi radość i niejako pozwala się zrelaksować – w pewnym sensie niewiele odbiegła od prawdy. Mimo kilku znajomych twarzy, zwykle ograniczała swój kontakt, bądź zwyczajnie się z nim nie obnosiła.
-Proszę wybaczyć, ale wciąż mnie zastanawia pewien fakt... wtedy pod zamkiem... poniekąd to dzięki Panu wyszłam stamtąd w stanie... powiedzmy że nienaruszonym. Czy ten mężczyzna... Barabal... rzeczywiście jest Pana ojcem? Mimo całej uprzejmości jaka bije z Pana sylwetki, nie odczułam między wami tej rodzinnej więzi- już wcześniej chciała o to zapytać, lecz do tej pory nie było okazji. Co by się stało gdyby nie było obok niej jasnowłosego? Albo jeśli nie byłaby potrzebna... jak by się to skończyło? - W każdym razie chciałam podziękować. Dziękuję Emmanuelu, choć po prawdzie gdyby nie ty, nie byłoby mnie w tym zamku.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Emmanuel Sro Lip 29, 2015 8:37 pm

Owszem, wiedział. Nie wszystko jednak, a bardzo wiele. Zawsze swoją wiedzę można pogłębić. Poza tym marną rozrywką byłaby kolacja gdyby spożywać ją w całkowitym milczeniu. Takie grzecznościowe pytanie podtrzymywało konwersację.
- Nie jestem pewien na ile swobodnie się Pani przy mnie czuje, lecz zapewniam, iż w chwilach gdy pracy jest nadto i następuje zmęczenie służę rozmową. Znamy się już, więc raz na jakiś czas możemy porozmawiać. Niekoniecznie w sprawach biznesowych. - skomentował z uśmiechem kończąc przy tym swój posiłek. Kielich był do połowy pełny. Bądź pusty. Zależy kto patrzy. Dla Emmanuela był w połowie pełny.
- Jestem owocem fali specyficznej miłości jakiej poddała się wampirza para. Barabal zaiste jest moim ojcem, jednak pod wieloma względami się różnimy... Podobnie jak ja z bratem. Wyjąwszy aparycję. Tę mamy podobną. - odpowiedział wyczuwając przy tym woń wampira, który wszedł do lokalu. Na chwilę jego gadzie ślepia spojrzały na Samuru kątem oka, przelotnie zaledwie. Ich spojrzenia na krótką chwilę się spotkały.
- Ależ Esmeraldo, nie ma za co dziękować. Ja sprowadziłem Cię do Zamku i nie wybaczyłbym sobie gdyby z tego powodu spotkała Cię krzywda. Ojciec zapewne to zauważył. W rozumieniu ludzi jest potworem, ale wbrew pozorom jest dość rodzinny. Tak przynajmniej rzecze rodzinna legenda. - rzekł uśmiechnięty jak zwykle. Czekał tylko na okazję na przejście na "Ty" i z lubością z niej skorzystał. Od Samuru czuć było nikły zapach posoki, więc niedawno się posilał, jednak Emmanuel nie chciał wystawiać go na pokusę zaatakowania bądź wykorzystania Esmeraldy, zwłaszcza iż ich nie zaczepił. Z drugiej strony spotkanie i tak dobiegało końca, a on nie mógł sobie odmówić skorzystania z okazji rozmowy z bratankiem... który może jeszcze nie wiedzieć, że ma wuja. No... przynajmniej wuja w postaci Emmanuela.
- Dziękuję pięknie za to spotkanie Esmeraldo. Nasza kolacja dobiega w tej chwili końca. Porozmawiam z bratem i skontaktuję się z Tobą celem ustalenia wizyty. Jak wspomniałem rachunek jest już uregulowany. Życzę miłej nocy. - rzekł wstając od stolika i skłaniając się. Oczywiście z sentencją tą zaczekał aż Czerwonowłosa skończy posiłek by grzecznie ją pożegnać i odprowadzić do drzwi. Następnie swe kroki wampir skierował do baru stając przy Samuru.
- Czyżby kac? - zapytał z nieznikającym uśmiechem widząc wodę z cytryną przy czym zlustrował Samuru od góry do dołu. Zapach był znajomy, a sam burmistrz widoczny był w gazetach i wiadomościach. Nie sposób było się pomylić. Rodzina jakkolwiek odmienna od Emmanuela pozostawała dlań rodziną. Nie zaniecha z nim całkowitego kontaktu tylko dlatego, że jest dewiantem bez serca i apodyktycznym dyktatorem ze skłonnością do sadyzmu.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Gość Pią Lip 31, 2015 7:38 pm

A więc jednak został zauważony. Samuru zmrużył gadzie ślepia ale nic nie rzekł. Przecież Emmanuel jako wampir potrafił wyczuć swojego, no i oczywiście posokę jaką niedawno się pożywił szlachetny. Esmeralda miała prawo nie dostrzec burmistrza, bowiem właśnie Samur miał na głowie zarzucony kaptur od płaszcza.
- Nie mam kaca.
Odparł szorstko i właśnie teraz dotarło do niego o czym rozmawiała kobieta z obecnym mężczyzną. Barabal? Ojciec tego o to tam jasnowłosego typa? Na pewno nie jest od Gabrielli strony. Babka ma także czarne jak noc kudły. A może się przefarbował? Mniejsza. Kobieta znała eks głowę rodu, a ten typ tak samo. Co gorsza byli w zamku ojca! Szlachetny ze swoją szklanką wody skierował się ku stolikowi przy którym przesiadywała parka.
- Skąd znacie Barabala i czemu byliście w zamku? Zwłaszcza Ty kobieto.
Wskazał na nią dłonią która ściskała naczynie. Ściągnął wreszcie kaptur z głowy aby odkryć całkowicie swoje burmistrzowskie oblicze. Czarne kudły, gadzie oczy i trupio blada skóra - takie o to główne cechy młodego polityka. W dodatku wyglądał na osiemnaście lat! Dlatego często brano go za szczyla.
- Ciebie to już w ogóle nie znam. Kim jesteś?
Teraz skierował się bezpośrednio do Emmanuela. I lepiej żeby odpowiedział, bo Samur coś w sosie nie był. Upił mały łyk wody, nie spuszczając jednak oka z wampira. Co to, to nie. Nie mógł opuścić gardy, a zwłaszcza przy kimś takim nieznajomym. Bo ludzka kobieta... Co ona tak właściwie szlachetnemu wampirowi mogła zrobić? Pogrozić palcem? Albo dobić Śmiertelnością? No litości... Samur szybko załatwiłby z nią interes, zabawiając się przy okazji.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Esmeralda Pią Lip 31, 2015 8:26 pm

Nie wszystko było tak proste jak mogło się na początku wydawać. Emmanuel sprawiał wrażenie uprzejmego, jednak w dalszym ciągu był kimś, kto nie jest idealną partią na rozmówcę, przyjaciela czy kochanka. Istniały pewne granice. Niewidzialne szablony wiążące te dwa światy, które choć tak bliskie nigdy nie mogły do końca funkcjonować z należytą harmonią.
-Miło to słyszeć. Będę miała na uwadze tą propozycję – wymijająca odpowiedź była jedyną możliwą. Czy planowała kolejne spotkanie? O tak! Laboratorium czekało, toteż wampir odwiedzi ją szybciej niż myśli. Rzecz jasna tylko wtedy jeśli rzeczywiście zależy mu na wyleczeniu brata.
-Świat byłby nudny, gdyby istniał tylko jeden wytyczony charakter, a nawet bliźnięta różnią się między sobą – zauważyła jak wampir patrzy w kierunku baru wyglądając jakby właśnie zobaczył ducha. Nie podążyła za nim wzrokiem. W dalszym ciągu udawała że nic nie widzi i zajmując się dalej rozmową, po prostu chciała ją kontynuować.  Kiedy więc Emmanuel wstał i nerwowo zaczął się żegnać, Esmeralda uniosła prawą brew, lecz nie skomentowała tej sytuacji. Posyłane w myślach gromy były wystarczające. Po cóż więc dodatkowo stresować blondyna?
-Badania które muszę wykonać muszą być przeprowadzone o różnych porach nocy i poranka. Miej to na względzie – w tej sytuacji nie wystarczyło samo pobranie krwi. Genetyka rządziła się swoimi prawami, dlatego lekarka chciała wykorzystać cały potencjał badań jakie miały być dopiero szkieletem dalszych działań- Ja również dziękuję – wstała od stołu zbierając się do wyjścia. Kolacja się zakończyła, a on... wyraźnie się śpieszył, gdyż zaraz po wyjściu zbliżył się do obserwowanego jegomościa. Nie było jej jednak dane wyjść, gdyż owy dewiant w czarnym płaszczu raczył się zbliżyć odkrywając przed nimi swe wątpliwe jestestwo.
- Nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na Ty – Rzekła do ciemnowłosego, krórego natychmiast poznała . A jakże. Który łowca w Yokohamie nie znał jeszcze szalonego burmistrza władcy światów. Nie poruszyła się . Nie rzuciła do walki. Jedynym czym mogła go uraczyć to oschły ton głosu i spojrzenie. Zimne i oficjalne. I tak zbyt łaskawe jak na taką kanalię – Zostawię Panów. Nie sądzę by moja osoba była potrzebna do składania wyjaśnień – być może prowokowała Samuru swoją postawą, ale czy prawdą są te miejskie legendy o złym burmistrzu?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Emmanuel Wto Sie 04, 2015 8:00 pm

Emmanuel jak zwykle był uśmiechnięty choć bratanka obdarzał uśmiechem bardziej powściągliwym niż samą Esmeraldę. Możliwe, iż było to spowodowane sympatią w stosunku do niej, a może nie chciał jedynie by Samuru uznał go za zbyt serdeczny. Nie wykonywał jednak gwałtownych ruchów i nie zamierzał tez atakować wampira. Jedyne co mógłby uczynić to osłonić Esmeraldę w razie jakiegoś napadu młodego Burmistrza.
- Mój Drogi Bratanku... Piastujesz dwa bardzo ważne i podniosłe stanowiska toteż powinieneś wykazywać nieco więcej kurtuazji. Strach można połączyć z szacunkiem. Innymi słowy... Póki nie znasz drugiej osoby nie prowokuj jej ani nie obrażaj. Niektórzy są lepszymi sojusznikami jeśli są traktowani z szacunkiem, a nadal mogą się Ciebie bać. Co do Panny Green, wyjaśnię wszystko co do jej osoby. Natomiast na nią samą już czas. - stwierdził z nie niknącym przyjaznym uśmiechem, lecz nie pozwolił ciszy na dominację rozmowy ani Samuru na wtrącenie niczego gdyż po chwili podjął konwersację.
- Jestem Emmanuel Kuroiashita, syn Barabala oraz Gabrieli i brat tak wielu wampirów, iż ciężko uwierzyć że pojedynczy wampir byłby w stanie je spłodzić. Tyś natomiast jest Samuru, samozwańczy tyran miasta Yokohama i prawowity zwierzchnik mego rodu. Cieszę się, iż udało mi się Ciebie spotkać. W końcu powinienem się przywitać, ale na Zamku Cię nie spotkałem Bratanku. - rzekł ciepło do niego używając słów "samozwańczy tyran" z identyczną intonacją jak "zwierzchnik rodu". Żadnego z tych określeń nie wypełnił ani jedną nutą emocji... nie licząc słowa "Bratanku", które wypowiadał ze swego rodzaju rodzinnym ciepłem. Można by pomyśleć, iż jest to określenie kogoś bliskiego sercu. Tak naprawdę natomiast Emmanuel po prostu był do bólu rodzinny i cieszył się ze spotkania krewniaka, nawet jeśli ten jest ostatnią kanalią.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Gość Sob Sie 08, 2015 7:45 am

Szlachetny czego nie znosił? Gdy ktoś zaczynał go pouczać, zwłaszcza jakiś obcy typek, podający się za wujaszka. Możliwe, że był jednym z wielu potomków Barabal'a oraz Gabrielli, ale co miał do tego? Typ nie pokazywał się długi czas na oczy młodego szlachetnego, co oznaczało iż być mógł nikim. Taka prawda.
- Nie pouczaj mnie.
Fuknął wampir, przymykając do połowy gadzie oczyska. Sam doskonale wie co ma robić, do kogo się zwracać w chociaż odrobinę łagodniejszy sposób oraz tolerować. Młody do końca nie ufał swoim podwładnym, a co dopiero obcym. Raz jeszcze spojrzał na kobietę. Obrażona potraktowaniem? Typowe dla płci pięknej. Chociaż nie, Sophie miała większe jaja w charakterze. Ta to zwykła damula.
- Hola, hola, nigdzie nie idziesz. Zostajesz, panienko.
Rzekł, nie zamierzając wypuścić teraz Esmeraldy. Nie w momencie, kiedy pojawił się wampir. Co jeśli jest łowczynią? Nie chciał teraz ganiać się z tymi bezmózgimi dryblasami. Emmanulem nie miał prawa się wtrącić, chyba że zechce zająć się swoją koleżanką oraz ją obronić. A wyglądał na takiego... Czemu tak bardzo skojarzył się Samowi z Hiro? Nie. Hiro był bardziej.... demoniczny, niż ten tutaj.
- Nie Twój interes, wujaszku. I skowo wiesz kim jestem, jakie role za sobą niosę. Wolę wiedzieć co TY robiłeś na moim terenie.
Zdradzi? Samuru nie znosił kłamców ani żadnych tajemnic od członków rodu. Odkąd został głową rodu, lubił wszystko wiedzieć, a później w razie czego wykorzystać do własnych celów, wszakże młody do rodzinnych osóbek zbytnio nie należy, co niestety Barabal tego już nie pochwalał. I jeśli nikt nic nie rzeknie na pobyt burmistrza, ten dostawi sobie krzesło do ich stolika i po prostu na nim spocznie aby móc lepiej ich wysłuchać, a dokładniej nowo poznanego "wujaszka". Ciekawe czy ojciec o nim wiedział...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Esmeralda Sob Sie 08, 2015 10:56 am

Chcąc nie chcąc stała się uczestnikiem tej dziwnej konwersacji. Przepełniony wyrzutami ton burmistrza powoli zaczął doprowadzać ją do frustracji. Przesłuchanie czy co? Samuru wyrzucał z siebie pytania, a jego ton sugerował, iż wampir nie chce czekać z odpowiedzią. Jego miasto? Czy rzeczywiście uważał wszystko i wszystkich za swoją własność?
-Nie jestem Twoją własnością, Skarbie. Pójdę kiedy i gdzie mi się podoba- Esmeralda nie była ostoją cierpliwości. Nie rzucała się, a ton głosu był zwyczajnie obojętny. Publiczne wyrzucanie żali zwyczajnie nie leżało w jej naturze, ale co poradzić? Nie była damulką jak twierdził jej wątpliwie miły towarzysz, ale co mógł o tym wiedzieć? Była różnica pomiędzy prymitywnym chamstwem, a kobiecą klasą o czym nieszczęsny Pan burmistrz chyba nie wiedział.
-Miło było się z Tobą spotkać Emmanuelu – powiedziała raz jeszcze i chwyciła mocniej swoją torebkę. Nie będzie tańczyć do melodii granej przez szalonego burmistrza. Obrazi się? Tym lepiej! Esmeralda odwróciła się na pięcie i odmaszerowała całkowicie ignorując ciemnowłosego.

Zt jeśli Samciu pozwoli <:
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Emmanuel Pon Sie 24, 2015 10:18 am

Emmanuel stanął praktycznie pomiędzy Samuru i Esmeraldą umożliwiając jej wyjście.
- Mi także było miło. Do zobaczenia. - rzekł do niej po czym zwrócił się do swojego bratanka. Jak zawsze z uśmiechem.
- Zamek... To teren Naszej rodziny, a przede wszystkim mojego brata i przyszedłem odwiedzić Was, a przede wszystkim jego własnie. Chciałem powspominać i zaoferować pomoc gdyż, jak zapewne wiesz, Testament ma kłopoty z łaknieniem. Łaknieniem na tyle silnym, że niekontrolowane kiedyś go zabije. - wytłumaczył swoją obecność na zamku. Miał świadomość, iż Samuru uważał tak naprawdę wszystko za swoje choć tak naprawdę do niego należało bardzo niewiele. nawet jako do Burmistrza gdyż ten urząd normalnie nie dawał odpowiedniej władzy, ale czegóż nie potrafi uczynić dyktatura!
- Swoją drogą jesteś cokolwiek drażliwy Bratanku. Jeśli miałbyś jakiś kłopot, zwłaszcza natury medycznej zarówno ja jak i Hiro możemy Ci pomóc. - rzekł ot tak wskazując jednocześnie Samurowi swoja specjalizację. Emmanuel nie uważał jakoby Samuru nadawał się zarówno na głowę rodu jak i na burmistrza, ale nie pałał też do niego w żadnym wypadku nienawiścią toteż nie musiał ukrywać żadnych negatywnych emocji.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Gość Pią Sie 28, 2015 8:53 am

Wielka szkoda, że Esmeralda nie dostosowała się do polecenia wampira. Samuru zmierzył ją wystarczająco morderczym wzrokiem i już wiedział, że kolejne spotkanie z tą kobietą może być na jej niekorzyść.
- Oczywiście, że wiem i jakoś nie widzę, żeby zwijał się z bólu. Najwidoczniej radzi sobie z tym dobrze, a Ty powinieneś odpuścić naruszanie naszego spokoju.
Warknął w złości, mrużąc gadzie ślepia. Wiedział o ojcowskich problemach ze zdrowiem. Nie raz bowiem zmuszał rodzica do wyjazdu aby znalazł się pod opieką Hiro i jego podwładnych. Na szczęście szlachetny przybył tutaj, więc ma kanibala pod opieką. Emmanuel nie ma prawa wiedzieć jak się wiedzie, gdyż nie było go tutaj. Urwał się nagle i zacznie rządzić? Bo Samuru trupie!
- Nie interesuj się tym.
No pewnie! Myśli, że burmistrz przybiegnie do niego z każdym dziwnym bólem? Atakiem? N i g d y. Jest zbyt dumny aby podchodzić do kogoś takiego. Hiro oraz Fabio są od tego, nie przypadkowy wujaszek. Ale coby nie było, Samur ma problemy z odziedziczoną chorobą, która już nie raz dawała we znaki. Ino patrzeć jak nagle uderzy, odbierając rozum oraz siły szlachetnego, zmuszając wręcz do zaspokojenia okrutnych żądzy.
I co? A no nic! Burmistrz postanowił się stąd ulotnić, kierując się do wyjścia. Koniec rozmowy.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Seung Cho Sob Kwi 23, 2016 5:03 pm

Od kilku miesięcy. Możliwe że też od roku. Seung ukrywał się w lesie. Nie chciał nikogo atakować. Z drugiej strony, musiał pogodzić się ze swoim losem. Nie był w pełni człowiekiem. Był wilkołakiem. Stworzonym przez naukowca, który odebrał mu w sumie wszystko. Czasami Seung żałował swojej decyzji z ucieczką od menadżera, który go więził. Być może nie trafiłby w ręce wampirów? Z drugiej strony, jego szef także był wampirem. To było dla młodego chłopaka przerażające. Było, ale teraz jest inaczej. Sam jest bestią. Pożywiał się zwierzętami w lesie. Kradł jedzenie z wioski. Zabijał przypadkowych ludzi, którzy zapuścili się w głąb lasu. Nie potrafił kontrolować swojej wikołaczej żądzy.
Dzisiejszego dnia, zaryzykował wyjściem do miasta. Był w postaci ludzkiej. Za bardzo ryzykował, wiedząc że teraz trwa pełnia księżyca. Jeżeli nie uda się mu wrócić do lasu przed zajściem słońca i zapadnięciem mroku, źle to skończy się dla miasta. Stanął przed witryną piekarni, pragnąc coś zjeść. Nie miał niestety pieniędzy. Nie pracował, nie zarabiał. A nocował w ruderach. Tak wyglądało teraz życie byłego i rozpoczynającego wielką karierę aktora. Przechodząc ulicami, ludzie go nie rozpoznawali. Nikt nie zawołał do niego "Seung Cho". Eksperyment na tyle był korzystny, że w niczym nie przypominał młodego chłopaka.
Przemierzając ulice, zatrzymał się przy straganach. Akurat trafił w przedział z żywnością. Sprytnie przechadzał się między ludźmi, kradnąc ich część jedzenia z koszyków, siatek i koszy. Nikt się nie zorientował. Do czasu aż nie zamyślił się i nie wpadł na niego rowerzysta. Po upadku na ziemię, z pod kurtki wyleciało mu wszystko co ukradł. Nieszczęście, że owoce były zabrane od ostatniego stoiska. Sprzedawca to zauważył i wściekł się na Seunga. Cho pozbierał się i rzucił się biegiem w ucieczkę. Tak długo biegł, aż trafił do restauracji Orient. Lekko zdyszany, zwrócił na siebie uwagę przebywających klientów. Szybko więc ruszył do wolnego stolika, jak najdalszego od witryn. Usiadł i wolał przeczekać. Niestety, by tu zostać, musiał coś zamówić. Więc pomyślał "zamówię i zwieję". Przecież nie miał pieniędzy...
Jedzenia zamówił dużo. Co ciekawe, wszystko związane z mięsem. Najadł się jak nigdy. Problem pojawił się później, że słońce zaszło a on zaczął się dziwnie czuć. Złapał się za klatkę piersiową i zaczął dyszeć. Widząc jego stan, podeszła do niego zaniepokojona kelnerka.
- Wszystko w porządku?
Zapytała przejęta. Nieświadoma tego, co się zaraz może stać.
- Odejdź...
Powiedział do niej i z potem na twarzy, skrzywioną miną od bólu, chwiejnym krokiem, udał się do łazienki męskiej. Zamknął się w niej, nie pozwalając nikomu wejść. Problem w tym, że po cichu jego przemiana nigdy nie zachodziła. Z bólu zaczął wyć i wić się na podłodze. Jego twarz przechodziła zmianę w wilczy pysk. Ciało zaczęło porastać futrem. Ubranie zaczęło być ciasne, co powodowało jego rozerwanie na strzępy. Dłonie i stopy stały się wilcze. Zaniepokojeni pracownicy i klienci, nie wiedzą co się dzieje. W restauracji zapadła paniczna cisza...
W końcu, usłyszano wycie wilka. Seung w postaci wilkołaka, zaczął wyć. A następnie, wywalił drzwi od łazienki i zaczął kierować się do wyjścia na salę. Czuł mięso. Gdy ujrzała go kucharka, zaczęła krzyczeć. To wprawiło w panikę przebywających klientów. Wilkołak rzucił się na kucharkę i rozszarpał jej gardło. Następnie wymknął się z kuchni i trafił na salę. Przerażeni ludzie opuszczali pomieszczenie w popłochu. Seungowi udało się dopaść mężczyznę i jego wykręcić kark a później wbić w jego plecy pazury, robiąc głębokie rany. Ochrona tego lokalu zaczęła z szokiem się mu przypatrywać i strzeleć, najwyraźniej na oślep. Wilkołak w tym czasie zawarczał na nich złowieszczo i wybijając szybę witryny, wybiegł na ulicę, uciekając w znanym sobie kierunku.
Na miejscu, pozostawił za sobą dwa trupy. Kucharka i mężczyzna, klient restauracji.

[z/t]
Seung Cho

Seung Cho

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Bardziej wyostrzone rysy twarzy i mięśni. Lekko spiczaste uszy.


https://vampireknight.forumpl.net/t2520-seung-cho#53559

Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Gość Sro Lut 05, 2020 12:21 am


Fergal uparcie postanowił podążyć za nią, mimo że Manuela nie raz, nie dwa w trakcie krótkiej podróży odradzała mu ten pomysł. Doskonale pamiętała, że nie przepadali za sobą z Gustawem, zresztą po reakcji Schlechta na telefon można się było domyślić, że spotkanie nie będzie miłe. Manuela nie chciała jednak robić w dość zapchanym pociągu scen, a po wypiciu – sporej porcji, jak na jej dotychczasową dietę – krwi nie była też skora do kłótni. Wiedziała, że początek rozmowy będzie trudny, bo choć Gustaw to spokojny, łagodny wampir, nawet on na widok Fergala mógł dostać szału – a już zwłaszcza gdy dowie się o narzeczeństwie.
Nie znała wielu knajpek w Yokohamie, zwłaszcza tych wampirzych, więc wybrała w zasadzie jedyną, jaką kojarzyła i jaka wydała jej się w miarę kameralna. Miała nadzieję, że dzięki parawanom przynajmniej unikną spojrzenia innych gości – choć o tej porze nie powinno ich być zbyt wielu.
Tuż przed wejściem jeszcze się zatrzymała i spojrzała na Fergala.
Poczekaj tutaj, naprawdę. Przywitam się z nim, wszystko wyjaśnię i najwyżej cię zawołam. On się raczej nie ucieszy, gdy cię zobaczy – mruknęła ze zrezygnowaniem. – Pomagał mi po… po tym wszystkim. Jeśli ja mu opowiem, to zrozumie, ale jeśli zaczniesz od wejścia robić awanturę, to nie wiem, czy dowiemy się czegokolwiek o Belecie.
Nie mówiła Fergalowi, że przez lata mieszkała w domu Gustawa i w zasadzie byli wtedy w dość zażyłych stosunkach – wolała nie dolewać oliwy do ognia. Nie musiał o tym wiedzieć, przynajmniej nie w tym momencie.
Weszła do środka jako pierwsza. Nawet się nie zdążyła rozejrzeć. Gustaw już czekał. Natychmiast wstał z najdalej położonego stolika i z radosnym uśmiechem podążył w jej stronę – choć gdy tylko wyczuł, że nie była sama, a następnie zobaczył Fergala, mina mu zrzedła. Manuela przeklęła w duchu zaciętość Rekina i chciała pierwsza zacząć uspokajającą rozmowę, ale Gustaw ją uprzedził. W mgnieniu oka znalazł się obok, schwycił ją delikatnie za dłoń i przyciągnął do siebie. Od razu ją przytulił, ochraniając całym ciałem. Nadal, po latach, nie rozumiał, że nie lubiła nagłego dotyku – a kiedy jeszcze zobaczył w pobliżu jego, tym trudniej było mu się powstrzymać.
Mania! Co on tu robi, u diabła? Chciał cię skrzywdzić? Tak sądziłem, że to był jego głos, ale… miałem nadzieję, że mi się zdawało! Udało ci się go znaleźć? Czy to on cię prześladuje? Dlaczego nie dawałaś znać, przecież bym podjechał i cię zabrał, ochronił cię! – od razu zaczął mówić w jidysz, ciągnąc powoli Manuelę do tyłu.
Warknął na Fergala, zaciskając mocniej ramiona na ciele swojej przyjaciółki. Obsługa już zaczęła się na nich dziwnie patrzeć – Manuela musiała więc zainterweniować, zanim wyrzucą ich stąd na samym wejściu.
Lekko objęła Gustawa jednym ramieniem, jednak zaraz po tym spróbowała się uwolnić. Nie była w stanie się z nim czule witać, nie na oczach Fergala. Zresztą Gustaw pod pewnymi względami przypominał jej Jakuba – tym trudniej było jej go dotykać.
Spokojnie, wszystko ci wyjaśnię. Tylko usiądźmy gdzieś z tyłu, żeby nikt nas nie słyszał. Błagam, Gustaw, on na razie nic nam nie zrobi – szepnęła, podążając w stronę stolika. – Musisz nam pomóc. Wiesz, gdzie teraz mieszka Andre?
Nakierowała znowu rozmowę na polski, bo jednak Fergal musiał ich zrozumieć. Miała tylko nadzieję, że Rekin nie zdenerwuje się na reakcję Gustawa i jakimś cudem powstrzyma się od wściekłości. Spojrzała na niego błagalnie, próbując mu przypomnieć wzrokiem, jak ten wampir może im pomóc.
Chociaż raz, Fergal, bądź cicho. Chociaż raz.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Gość Czw Lut 06, 2020 11:15 pm

Nikt nie był zadowolony ze spotkania z dawnym znajomym. Wbrew pozorom nawet Fergal odczuwał wściekłość, gdy tylko na jego drodze stanął Unzi. Teraz z całą pewnością Beleth nie spocznie, póki nie zacznie deptać po ogonach Manueli oraz Fergala. Co gorsza jednak, jeśli faktycznie Schlecht zostanie przekabacony z powrotem na niewłaściwą drogę, którą tak pragnął porzucić. Ale co jeśli jednak los uzna, że powinien się poddać? Nie raz miewał takie dylematy i póki co wygrało pragnienie wolności, a nie ponowne podporządkowanie się złowieszczemu człowiekowi. Cóż, nie obeszłoby się też bez kary - jej też Fergal chciał uniknąć. Mściwy Beleth bywa zdolny do wielu okrutnych rzeczy, byleby raz na zawsze dać nauczkę nieposłusznemu wampirowi.
Mimo wszystko obydwoje musieli razem wytrwać, czy tego chcieli lub nie... Na siłę zostali połączeni.
Rozzłościł się jeszcze bardziej, kiedy Manuela wykonała telefon do Gustawa. Nie musiał znać jidysz aby wiedzieć z kim się komunikowała. Naprawdę wciąż utrzymywała kontakt z tą miękka fujarą? Aż źle się poczuł na samą myśl. Ba, żadna krew nie usunie złości odnoszącą się do tego wampira.
I czy naprawdę myślała, że ją zostawi?
- Wolne żarty.
Już powinna się domyślić, iż Rekin nie odstąpi jej na krok, co znaczyło że na spotkanie z Gustawem udał się z nią. Jak to się zakończy, to się okaże. I na nic jej żadne tłumaczenia czy przekonywanie krwią. Schlecht odczuł nagłą potrzebę obicia mordy starszego wiekiem arystokraty.

Przynajmniej restaurację wybrali dobrą. Japońska kuchnia przypadła do gustu wampirowi, ale czy właściwie miał ochotę na cokolwiek? Wszak miał zobaczyć znienawidzoną przez siebie personę i to z czysta wzajemnością.
- Nie chcę aby mnie obgadywano, więc nie będę czekać!
Warknął w złości i znowu  pokazał, że wcale nie zamierza współpracować. Kobieta ze zrezygnowaniem musiała wierzyć w rozsądek Fergala... Który przestał istnieć wraz z ujrzeniem twarzy metroseksualnego typka.
Aż się skrzywił z wściekłości, gdy tylko padły słowa w niezrozumiany przez niego języku. Sądząc jednak po reakcji Gustawa nie były one nasączone pozytywnym odbiorem, wręcz przeciwnie - Gustaw był wrogo nastawiony.
- Przestań pierdolić w tym zasranym języku! Jeśli masz mi coś do powiedzenia, pokaż że masz jaja i powiedz mi to w twarz, cieniasie!
Jak zwykle w grzeczny sposób Schlecht postanowił przywitać się ze swoim dawnym znajomym. Aż dziwne, że Andre się z nim przyjaźnił.
- SOJKA! Załatw co masz załatwić i wyjdźmy stąd, nim rozniosę tego...
Przerwał. Przecież... Gustaw kolejny raz objął ramieniem kobietę i to w taki sposób, jakby chciał zaznaczyć że Schlecht jest na przegranej pozycji - oczywiście wszystkie tłumaczenia zawarte w głowie Niemca. Sięgnął po krzesło, ale gdy Manuela odmówiła, mebel został odstawiony. Niemniej Fergal walczył z wybuchem złości, a już był na skraju wytrzymałości. Aż trząsł się przez podniesione ciśnienie, a ślepia jakby mogły, zamordowały by samym spojrzeniem beznadziejnego szlachcica.
Gustaw westchnął cicho. Skoro Manuela póki co chciała rozmowy, nie mógł się nie zgodzić. Uważnie przyjrzał się Rekinowi, marszcząc przy tym brwi.
- Postaram się nie prowokować go do ataku. Chociaż patrząc po jego postawie, to byle jakie słowo wyprowadzi go z równowagi. Wiesz co? Zamówię dla niego melisę, a dla ciebie... Masz ochotę na danie dnia i drogie wino?
Zaproponował, nim przeszli do wskazanego przez Sojkę miejsca. Stolik zasłonięty parawanami na których widniały rysunki drzew sakury; nawet i ładne dzieła nie ostudziły gniewu Schlechta, który to usiadł obok Sojki. Gustaw zajął miejsce na przeciwko.
- Andre? Cóż... Zakładam, że zamieszkał tutaj, skoro i Beletha przywiało do Yokohamy. W końcu gdy postanowiłaś wyruszyć swoją drogą, wrócił do niego.
Odpowiedział wyraźnie zmartwiony. Było mu żal szlachetnego przyjaciela, który popadł w tak silną skrajność, jaką była uległość łowcy. Cóż takiego Andre musiał nabroić, że nie mógł złamać swojej lojalności wobec tego złego człowieka? Zerknął znowuż na Rekina... Zgarbiona sylwetka, aczkolwiek wznoszące oraz opadające ruchy ramion wskazywały, że oddychał naprawdę ciężko. Zaraz wybuchnie.
Kiedy podszedł kelner, Gustaw złożył zamówienie. Oczywiście na melisę, Fergal uderzył ręką w stolik, na co aż kelner się wzdrygnął.
- TY PIERDOLONY ZŁAMASIE! Zaraz skręcę ci ten kark i wyrwę łeb! MELISA?! CZY JA W OGÓLE JEJ POTRZEBUJĘ?! SOJKA! W tej chwili masz załatwić to, co chciałaś! I WYCHODZIMY! NIE ZNAM SŁOWA "NIE"!
Wydarł się, jak zawsze. Gustaw aż oniemiał przez moment i zamówił dodatkowo cały dzbanek. Kelner przyjął zamówienie, po czym pospiesznie opuścił klientów. Niemiec ze złości aż się pochylił nad stolikiem, aby spojrzeć na twarz wroga.
- TY I JA... WYCHODZIMY! Załatwimy to po męsku!
Wstał, od razu sygnalizując że nie przyjmie protestu oraz odmowy wyzwania na pojedynek. I owszem, Fergal był śmiertelnie poważny. Gustaw zamrugał niepewnie oczami, po czym skierował się do Manueli, która pewnie była zażenowana całą tą sytuacją. Albo... co gorsza bała się.
- Jeśli tylko się zgodzisz, pójdę na walkę z tą wstrętną bestią. Uwolnię cię od niego raz na zawsze - powiedz tylko słowo, moja droga muzo niebiańska. Chyba, że jednak nie chcesz i na spokojnie omówimy to, co leży ci na pięknym sercu.
Nie obyło się bez czarującego uśmiechu, który zwykłą kurę domową mógłby zniewolić po całości. Jak jednak zareaguje na to Polka? Bo jej dziki towarzyszy, już chciał odejść od stolika.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Gość Wto Lut 11, 2020 11:17 pm

Manuela miała przynajmniej dwa powody, aby nie dopuścić do powrotu Fergala do Beletha. Po pierwsze, dobrze wiedziała, że to wiązałoby się z powtórką z obozu i najpewniej znowu zostałaby zniewolona. Po drugie – to kłóciłoby się z wolą Hira, który miał teraz na jej życie największy wpływ.
A po trzecie, choć tego nie rozumiała, po prostu bolała ją sama myśl, że Fergal, teraz jej narzeczony, miałby zdradzić wszystkie ideały, w jakie zaczął wierzyć od kilkudziesięciu lat, i porzucić swoją poprawę. Kto wie, może wcale nie cofnął jej tego prania mózgu z przeszłości i dlatego teraz tak bardzo się martwiła? Może nadal była pod wpływem jego mocy, która teraz się ujawniła?
Dlatego, aby zyskać jakąkolwiek nadzieję i ochronić obojga przed Belethem, musiała skontaktować się z Gustawem, czy Fergal tego chciał, czy nie. Ufała swojemu adoratorowi, nawet jeśli nie odwzajemniała jego uczuć, i wiedziała, że im (albo raczej – jej) pomoże. Bała się tylko, że zmusi go swoją prośbą do zdrady wobec Andrego oraz że Gustaw będzie oczekiwał czegoś w zamian – wolała więc, by Fergala nie było przy tej rozmowie.
Oczywiście, nie mogło być tak kolorowo. Oczyma duszy już widziała reakcję Gustawa na wieść o narzeczeństwie, a następnie wściekłość Fergala na wieść, że mieszkała z Gustawem przez lata, ale co mogła zrobić? Gdyby poszła sama na spotkanie, zadbałaby o to, żeby Gustaw nie poznał tej delikatnej informacji, jednak uparty Rekin to uparty Rekin. Nic do niego nie przemawiało.
Obgadywano? Nie chciałby o tobie rozmawiać, tego możesz być pewny. Dlaczego w zasadzie nadal go tak nie znosisz? Przecież trzymał się z Andrem. Może nam pomóc, spróbuj się do niego przekonać – szepnęła jeszcze niemal przy twarzy Fergala, tuż przed wejściem do kawiarni.
Dobra, dawny Fergal nie lubił Gustawa, bo nie lubił niemal nikogo, oczywiście oprócz Beletha i może Unziego, Kriega oraz Andrego. No właśnie, Andrego – przecież Gustaw był do niego pod pewnym względem podobny. Dlaczego więc Rekin nie mógł zacząć go tolerować?
Manuela ucieszyłaby się o wiele bardziej na widok Gustawa, gdyby nie fakt, że była właśnie w podbramkowej sytuacji i że Gustaw musiał od razu zacząć roztaczać swoją miłość. To chyba główny powód, dla którego nie mogła się przemóc do głębszej sympatii wobec tego wampira – był zdecydowanie zbyt kochliwy. Przypominał jej Kubę, do którego miłość świadomie pogrzebała. Andre nieraz namawiał ją do tego związku, przekonany, że Gustaw dobrze na nią wpłynie, ale Manuela uparcie odmawiała.
A teraz – masz babo placek – była znowu z Fergalem. Jakim cudem wszystko się tak potoczyło?
Uspokój się!... Nie jesteśmy tu sami!... – zganiła cicho Schlechta, gdy padł jego pierwszy wrzask, ale jednocześnie wyswobodziła się z objęcia Gustawa.
Widziała po wzroku Fergala, że Gustaw już w ciągu pierwszej minuty doprowadził go do szału. Fantastycznie. Zauważyła nawet, że Rekin sięgał po krzesło, i rozdziawiła w żalu usta, pewna, że lada moment zostaną stąd wyrzuceni… ale szczęśliwie stołek wylądował znowu na podłodze.
Usiądź. Normalnie. W ciszy – wycedziła przez zęby, tuż przy Fergalu, i odwróciła się na pięcie w stronę Gustawa. Szybko podprowadziła go do stolika za parawan, żeby Rekin nie miał już jak sięgnąć do niego pięściami.
Usiadła tak, aby znajdować się pomiędzy mężczyznami, i tylko westchnęła ze zrezygnowaniem na propozycję Gustawa.
Niczego nie potrzebuję, dziękuję – odparła, kiedy już usadowiła się na miejscu. – Albo najlepiej też wezmę melisę. Chyba przyda się nam wszystkim. Tobie też, po tym, co mamy do powiedzenia – zaczęła mówić cicho, spokojnie, wychylając się w stronę Gustawa. Mimo że kelner nie powinien rozumieć polskiego, i tak wolała przejść do małej konspiracji. Autentycznie się bała, że zaraz zza jakiegoś parawanu wyskoczy Unzi albo Krieg i złapie całą trójkę.
Póki Fergal siedział w milczeniu, Manuela nie patrzyła w jego stronę – wiedziała, że przede wszystkim musi ugadać Gustawa i przekonać go jakimś cudem do Rekina. Jej narzeczony wcale w tym nie pomagał.
Na Boga, domyślała po samym spojrzeniu Gustawa, że ten kompletnie nie rozumiał obecności Fergala i uległości Manueli.
Sam wampir wiedział doskonale, co działo się w obozie, widział jej rany, nieraz słyszał jej płacz i spazmy cierpienia, gdy przez lata dochodziła do siebie – i dziwił się, jakim cudem wymęczona Manuela siedziała w spokoju obok swojego oprawcy?
A może… Gustaw nagle pojął prawdziwy cel spotkania we trójkę. Manuela dopytała o Andrego, ale pewnie tylko po to, aby zmylić Fergala. Na pewno nie chodziło głównie o to. Nie.
Ona próbowała go ostrzec, prosiła go niemo o pomoc, błagała, aby zabrał ją daleko od oprawcy, aby zabrał ją… ze sobą! Fergal pewnie znowu ją więził i torturował, pewnie próbowała go zabić, ale biedna nie dała rady, pewnie znowu ją zmuszał do…
Tak, to musiało być to! Gustaw był pewny, mimo że niepewnie zamrugał oczami, dlatego właśnie nie odezwał się już ani słowem na obecność Fergala. Musiał czekać i w odpowiednim momencie wybawić swoją ukochaną.
Cóż, gdyby Manuela wiedziała, co właśnie ubzdurał sobie Gustaw, pewnie palnęłaby się w czoło – rzecz jasna, rozumowanie wampira miało jakąś tam podstawę, biorąc pod uwagę przeszłość obozową, ale na Boga… gdyby było tak, jak Gustaw sądził, przecież Fergal za nic nie zgodziłby się na to spotkanie. Gdzie ten wampir miał mózg?
Opowiedz mi o tym, jak Andre ponownie przyłączył się do Beletha. Dlaczego to zrobił? Wiesz, czego dokładnie szukają w Yokohamie? – Los Andrego nadal ją martwił, chociaż nie czuła się już wobec niego zobowiązana jak dawniej. – Gustaw, w ogóle ty chyba nie wiesz, ale Andre… wcale nie jest moim panem. Przemienił mnie ktoś inny. Sama się niedawno dowiedziałam, jednak wiem, że to prawda, bo… – Już chciała mu pokrótce opowiedzieć o spotkaniu z Hirem, ale kelner musiał przerwać rozmowę.
Umilkła więc i wyprostowała się gwałtownie, kątem oka zerkając na wkurzonego Fergala. Jasna cholera, naprawdę była mu potrzebna melisa.
Sama również zażyczyła sobie cicho tego napoju, mimo że nie była w stanie nic przełknąć. Widziała po minie kelnera, że miał ochotę wyrzucić ich z lokalu. Zacisnął szczękę na (niestety japoński) wrzask Fergala i oddalił się na bezpieczną odległość, uprzednio tylko mówiąc:
Proszę się uspokoić i nie przeklinać, bo będę zmuszony pana wyprosić.
Manuela przeprosiła głośno za zachowanie Fergala, a Gustaw prychnął cicho pod nosem na te słowa i – chyba żeby jeszcze bardziej wkurzyć Schlechta – domówił więcej melisy.
CUDOWNIE, DO CHOLERY.
Sojka miała ochotę wydrzeć się na obu, ale w przeciwieństwie co do niektórych potrafiła utrzymać nerwy na wodzy. Schwyciła jedną ręką bark Fergala i spróbowała pociągnąć go do tyłu, gdy ten zaczął grozić Gustawowi.
Opanuj się! Pamiętaj, po co tu przyszliśmy, na Boga! Naprawdę chcesz, żeby Beleth znowu cię dopadł? – wysyczała, również wychylając się na stolik, tak że niemal leżała na nim pomiędzy mężczyznami.
Całe, kurwa, szczęście, że zasłaniał ich parawan, bo inaczej kelner wziąłby ich za jakiś chory trójkącik. Chociaż pewnie już tak było.
Fergal rzucił swoją debilną propozycją, aż Manuela jęknęła w zdenerwowaniu. Bała się o zdrowie kelnera i o wszystkich ludzkich świadków, którzy mogliby ucierpieć – oprócz tego była po prostu zażenowana. Spojrzała błagalnie na Gustawa, gdy zaczął poetyzować, w duchu przeklinając jego romantyczną naturę.
Kiedyś coś takiego by na nią podziałało. Ale to było dawno temu i tamtej Manueli, ludzkiej, skorej do wzruszeń, już nie było. Gustaw tego nie rozumiał. Nadal nie potrafił pojąć, co zrobił z nią obóz.
Złapała go dyskretnie za dłoń i ścisnęła mu palce, aby na chwilę zamilkł.
Zostań, Gustaw. Niech on idzie. Może stąd wyjść i denerwować się na zewnątrz. Posłuchaj, na pewno cię dziwi, dlaczego tutaj z nim przyszłam, ale prawda jest taka, że… – wzięła głęboki wdech i o ile tylko Fergal, słysząc znowu jidysz, nie zdenerwował się na tyle, aby przerwać, powiedziała jednym tchem: – To mój narzeczony, narzucony mi przez mojego pana, tego, który naprawdę mnie przemienił. Rozumiesz to? Ja nie mogę się temu sprzeciwić, muszę być ze… ze Schlechtem. Nie mam nic do gadania. Sam widzisz, jak wygląda sytuacja, dlatego błagam, przynajmniej ty jej nie utrudniaj i po prostu pomóż nam w sprawie Beletha i Andrego.
Gustaw otworzył w szoku szeroko usta, niezdolny do wypowiedzenia chociaż słowa. Dopiero teraz Manuela odsunęła się do tyłu i zerknęła na Fergala. Zdążył już coś rozwalić? A może zaraz szarpnie narzeczoną i wściekle odciągnie ją od Gustawa, który na razie był tak zaskoczony, że nawet nie mógł się ruszyć?
Czegokolwiek by jednak nie robił, stało się coś, co definitywnie przekreśliło pokojowy wymiar całego spotkania. Gustaw zaczął się bowiem cały trząść. Zacisnął dłonie tak mocno, że aż zbielały mu kostki, i gwałtownie wstał. Zrobił to na tyle szybko, że krzesło uderzyło w parawan, który zadygotał i przewrócił się prosto na całą trójkę – cóż, wady wampirzej siły.
Pech chciał, że akurat kelner wracał z gorącą melisą, i to w niemałych ilościach, a w momencie gdy parawan upadał, znajdował się tuż obok. Taca z herbatką wyleciała mu z rąk – prosto na Fergala i Manuelę.
Krzyknął kelner, krzyknęła Manuela, wrzasnął Gustaw, który niemal nie zwrócił uwagi na parawan i który jako jedyny z tej trójki nie oberwał wrzącą melisą. Chwilowo skupiał się tylko na mrożących krew w żyłach słowach Manueli.
Schlecht! – warknął wściekle, odruchowo odskakując przed parawanem. – Nie wierzę w to, co powiedziała Mania! Znowu ją do czegoś zmuszasz, tak? Działasz na rozkaz Beletha?! To dlatego ten szubrawiec powrócił do Yokohamy?! Przywołałeś go?! – zaczął krzyczeć po niemiecku, nie przejmując się tym, że wcześniej Fergal nie rozumiał jidysz Manueli, ani że teraz wampirzyca nie rozumiała jego krzyku. – Koniec tego. Zabieram ją ze sobą, tam gdzie już mieszkaliśmy i gdzie była bezpieczna. A ty gnij w tej przeklętej Japonii z Belethem – zawsze nadawałeś się tylko do tego.
Sama Sojka skuliła się przez nagły ból, jaki wywołało poparzenie, i zdążyła tylko ochronić głowę ramionami. Parawan upadł na nią i Fergala, powodując głośny huk.
A Gustaw nadal był przekonany, że jego nieosiągalna miłość próbowała mu przekazać tajemniczą wiadomość i błagała o ratunek. Sięgnął więc w jej stronę, jak na księcia na białym koniu przystało, aby pomóc jej wstać spod tego pieprzonego parawanu. Mimo swojej pokojowej natury był gotów teraz siłą zabrać ją od Fergala, zostawiając Rekina tutaj samego – w dodatku z nieopłaconym rachunkiem za litry wylanej melisy, teraz całej znajdującej się na skórze i ubraniach pewnego narzeczeństwa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Gość Pią Lut 14, 2020 12:18 pm

Uspokój się? Łatwo mówić. Fergal na samą myśl o błyszczącej facjacie Gustawa trząsł się ze złości i toczył pianę z pyska niczym wściekły zwierz. Manuela mogłaby robić wszystko, Schlecht nie uspokoił się za nic. Największym jego pragnieniem było zetrzeć ze świata irytującego miękkiego wampirzego arystokratę.
- JEBAĆ TO! TEN LESZCZ POWINIEN DOSTAĆ W RYJ ZA SAMO ISTNIENIE! Nie chcę jego pomocy!
Wydzierania się ciąg dalszy. Nawet pokazał palcem na co raz to bardziej rozgniewanego i zażenowanego Gustawa. Ze współczuciem spojrzał na Sojkę. Jak ona z nim wytrzymywała? I czemu byli tu razem?
Schlecht denerwował się gorzej, gdy wampirzyca próbowała go uciszyć.
- NIE MÓW MI CO MAM ROBIĆ!
Był głośniejszy niż wcześniej. Koniec końców usiadł, cały zdyszany i w rozrywającej go energii od złości. Jeden impuls, jedna iskra i Fergal rzuca się do jego gardła.
Póki co siedział w ciszy. Niemniej nie odrywał wzroku od wampira, ten oczywiście co jakiś czas spoglądał na niego i nie raz uniósł kącik ust. Chyba chciał celowo sprowokować Niemca... Jeszcze trochę i będzie... Powstanie prawdziwy huragan.
- Och, czyli aż takie złe czyny się dzieją w twoim życiu, kochanie?
Zaniepokoił się naprawdę, wyciągnąwszy ręce ku Manueli. Chciał pochwycić jej ciepłe dłonie aby dodać otuchy. Potrzebowała tego. Lecz jak zaczęła wspominać o Andre, Gus westchnął ciężko i zrezygnowany poprawił się na swoim krześle. Liczył, że chciała rozmawiać o ich miłości, nie o jego przyjacielu.
- Od kiedy porzuciłaś nasz dom, Andre zrobił się bardziej niespokojny. Chyba poczuł się źle, że zdradził Beletha. Sam za bardzo nie wiem, bo nie chciał mi się zwierzyć.
Wzruszył lekko ramionami. Był smutny, że nie mógł pomóc Manueli. Pytała go, a on zawiódł. Ale późniejsze słowa... Więc nie Andre ją przemienił? Zdziwiony spojrzał w jej oczy.
- To kto w takim razie jest twoim panem?
Nie mógł ukryć zaciekawienia. Nie zwracał nawet już uwagi na Fergala, który wcale nie wyglądał na szczęśliwego. Czekał jedynie na moment w którym mógł wstać i wyjść. Chociaż tak naprawdę Sojka go nie chciała, czuł jednak iż zostawić jej nie mógł.
Czułby się z tym bardzo źle.
Ale przecież cisza trwać wiecznie nie mogła. Niemiec znowu wybuchł gniewem - groził, rzucał się i wymachiwał pięścią przed Gustawem. Ten nie lepszy, gdyż reagował i specjalnie prowokował.
Zgromił wzrokiem kelnera, który według mniemania Rekina okazał się niesprawiedliwy.
Chwycony wampir za bark i pociągnięty do tyłu, warknął głośniej niż chciał.
- PIERDOLE TO JUŻ!
Wściekłości nie było końca. Gustaw pokręcił głową i zirytowany rzekł:
- Nic, a nic się nie zmieniłeś! Dalej nie potrafisz się zachowywać!
Skomentował zachowanie Rekina. Ten w złości uderzył kolejny raz dłonią o stolik. Co gorsza, Sojka zaczęła rozmawiać w niezrozumiałym dla niego języku, co jeszcze gorzej go rozjuszyło. I już kark zdobiły widoczne, poruszające się pod wpływem oddechu skrzela.
Nie tylko Fergal otrzymał dawkę wściekłości, Gustaw również. Nie spodobało się mu to, że jego ukochana stała się narzeczoną zwyrodniałego potwora. Już miało dojść do bójki, kiedy znowu pojawił się kelner. Stało się to, co się nieodstanie - parawan runął, przewrócił pracownika a cała melisa wylądowała na Sojce oraz Rekinie.
Miarka się przebrała.
Mimo iż nie został bardzo poparzony, to jednak opatrunki które wciąż nosił, stały się mokre. Poza tym parawan również naruszył granicę pseudo cierpliwości. Nie wspominając o słowach skierowanych w jego stronę. Więc zamiast dłoni Manueli, otrzymał szczęki Fergala; kiedy Gustaw chciał pomóc wstać swojej wybranej ukochanej, jego dłoń napotkały pokaźne zębiska. Schlecht boleśnie wgryzł się w rękę wampira, po czym pociągnął w swoją stronę. Tym samym odrzucił od siebie parawan. Wylądował na kimś... Na jakiejś starszej parze. Teraz do bójki, doszedł krzyk starszej kobiety. Paru pracowników wyszło zza zaplecza, aby pomóc. Tylko jak ogarnąć dwa wampiry z czego jeden przejawiał nadmierną agresywność?
Zszokowany Gustaw przewrócił się i mimo wolnej, lecz mocno krwawiącej oraz przegryzionej ręki, przywitał się z pięścią Schlechta. Biedny adorator Sojki wylądował parę parawanów dalej.
- Dzwonić po policję! Natychmiast
Zawołał ktoś z tyłu. Nikt nie chciał podchodzić do walczących stworów. Gustaw pozbierał się szybko, lecz również tracił kontrolę. Ale nie w takim stopniu jak Fergal; czerwone ślepia i zgarbiona sylwetka gotowa do kolejnego ataku... Który oczywiście nastąpił. Ponownie rzucił się w kierunku Gustawa, z zamiarem powalenia go i obdarowaniem gradem ciosów. Nic nie było w stanie go powstrzymać, nic póki trwała moc i póki nie zabije Gustawa.

Użycie mocy: Feed frenzy 1/4
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Gość Sro Lut 19, 2020 12:26 am

Manuela powinna pomyśleć nad jakimś kursem medytacji dla narzeczonego. Albo może joga? Nauka samokontroli? Cokolwiek, co sprawi, że Fergal przynajmniej przez piętnaście minut będzie w stanie powstrzymać nerwy i nie wydrze się na wszystkich wokół – oraz nie będzie akurat spał, bo to się nie liczyło.
Siedziała sztywno, w każdej chwili gotowa na atak Fergala. Nienawistną aurę pomiędzy mężczyznami dało się wyczuć na kilometr – obaj od zawsze nie znosili się za całkiem odmienne charaktery i inne nastawienie wobec świata. Manuela wiedziała też, że Gustaw nie mógł zdzierżyć Fergala za to, co zrobił jej i jej rodzinie w obozie. I o ile mogła zrozumieć, że Schlecht kiedyś nie cierpiał arystokraty, bo tak, bo nie potrzebował do tego powodu, o tyle teraz uważała, że powinien zachować się inaczej – w końcu przeszedł przemianę i tak dalej, czyż nie?
Mówiłeś, że już jesteś inny, nie taki jak dawniej, więc czemu znowu się wkurzasz? – nawet szepnęła przy uchu Fergala, gdy sadowili się wszyscy przy stoliku. – Naprawdę nie potrafisz się powstrzymać nawet na parę minut?
Skrzywiła się, przesuwając bardziej w stronę Gustawa. Widziała, jak obaj posyłali sobie co chwilę pioruny wzrokiem.
Boże, ratuj.
W moim życiu nigdy dobrze się nie działo, Gus. – Na razie nie wyciągnęła rąk w jego stronę, więc wampir z żalem je cofnął. – Ale żeby nie było jeszcze gorzej, muszę dowiedzieć się wszystkiego, co wiesz o Andre i Belecie. Pojawili się tu nagle – nigdy bym nie pomyślała, że również przyjadą do Yokohamy.
Chciała wyżalić się Gustawowi na ten nieszczęsny zbieg okoliczności, jaki spotkał ją i Fergala. Wiedziała, jak wzruszyć swoją historią arystokratę i przekonać go do udzielenia pomocy – w zasadzie nie było to trudne, wystarczyłoby, żeby się przed nim popłakała, a ten byłby gotowy wywieźć ją (i Fergala w pakiecie, ale o tym cii) na drugi koniec świata. Etyczne? Nie. Pełne manipulacji? Owszem.
Ale za to jak potrzebne!
Nie zdążyła jednak opowiedzieć zbyt wiele, tak samo Gustaw nie zdążył przybliżyć szczegółów więzi pomiędzy Andrem a Belethem. Natrętny i niezadowolony kelner im przerwał, dolewając oliwy do ognia i jeszcze bardziej denerwując Fergala. Manuela niemal czuła, jak Niemiec obok niej dygotał z wściekłości. Chciała go nawet schwycić za dłoń, aby choć trochę się uspokoił, wyciągnęła już w jego stronę rękę… ale jednocześnie utkwiła wzrok w Gustawie, łagodnym, kochliwym Gustawie, który swoją troską znowu przypomniał jej Jakuba.
Ze zrezygnowaniem cofnęła więc rękę. Nie, jak mogłaby czule dotykać Schlechta, i to jeszcze na czyichś oczach?
Pokręciła głową na pytanie Gustawa. Nie chciała teraz poruszać tematu Hira. Ciągle się bała, że ktoś może ich podsłuchiwać, a wolała nie wydawać pierwszej lepszej osobie cennej informacji, że jej panem jest sam Przewodniczący.
Uspokójcie się obaj, jesteśmy wśród ludzi, pamiętajcie o tym! I nie mówcie w tym okropnym języku, nie rozumiem go do końca,
Fergal denerwował się na jidysz, ona denerwowała się na niemiecki – raczej oboje zdawali sobie sprawę z wzajemnej niechęci wobec ich rodzimych mów, ale żadne oczywiście nic z tym nie robiło. Manuela chciała pokazać, że teraz może już swobodnie wysławiać się w języku przodków i że tym razem Fergal nie ma prawa jej tego zabraniać – dawniej obrywała zawsze, gdy nie rozumiał jej mowy.
Wolała zresztą przekazać Gustawowi wieść o narzeczeństwie w taki sposób, bo Schlecht nie mógł wtrącić swoich trzech groszy – nie zniosłaby jego dodatkowego narzekania.
Fergal, do diaska, ludzie zauważą twoje… – zaczęła mówić w roztargnieniu do Niemca, gdy tylko usłyszała jego przyspieszony, warczący oddech i dostrzegła skrzela.
Nie udało jej się dokończyć, bo Gustaw w tym samym momencie się poderwał i spowodował kolejną tragedię – Manuela poczuła, jak oblała ją wrząca ciecz. Melisa trafiła idealnie na gojącą się szyję i poparzone dłonie, powodując jeszcze większy ból.
I D E A L N I E.
Manuela krzyknęła głośno, ledwo chroniąc się przed opadającym parawanem. Gustaw na szczęście odepchnął nieszczęsny mebel raz-dwa, dlatego ani ona, ani Fergal nie oberwali zbyt mocno. Arystokrata już zresztą spieszył jej z pomocą i z pewnością chciał zająć się opatrywaniem ran – ale Schlecht ze swoimi szczękami był szybszy.
Krew pogryzionego wampira trysnęła wokół, brudząc twarze starszej pary, stolik i oniemiałego kelnera.
SCHLECHT, TY POTWORZE! Nadal jesteś tylko dzikim zwierzęciem, tak?! Zawsze tym byłeś – i niczym więcej, wstrętna kreaturo! Powinieneś spłonąć wraz z Belethem! – Gustaw wrzasnął po niemiecku w odwecie za to, że oberwał pięścią. Chwilowo ani on, ani Fergal nie zwracali uwagi na to, że rozpętali wampirzą bójkę w środku ludzkiej kawiarni. Przyglądała się im piątka ludzi – starsza para klientów, kelner i dwie młode dziewczyny, które wyszły zza zaplecza.
Któraś z nich krzyknęła coś o policji, ktoś zaczął płakać, starszy pan chyba zemdlał. Dopiero po tym Manuela stanęła na nogi, mokra od melisy, z na nowo krwawiącymi i bolącymi dłońmi – oraz do potęgi wkurzona na to, że żaden z tej dwójki nie potrafił się powstrzymać.
CO WY ROBICIE?! Ludzie patrzą! FERGAL! GUSTAW! Chcecie podpisać na siebie wyrok śmierci?! – krzyknęła i podskoczyła w ich stronę.
Spróbowała złapać Fergala za fraki, który w morderczym szale był teraz gotów zabić wszystko, co się ruszało. Nie miała oczywiście szans, aby go odciągnąć od Gustawa – zresztą nawet jeśli to nie Fergal ją odepchnął, zrobił to właśnie Gustaw. Arystokrata kontaktował bowiem na tyle, żeby obronić swoją Manuelę przed krzywdą.
Uciekaj, Mania, nie dam ci zrobić nic złego! Powstrzymam go! – zapewnił Polkę, a zaraz po tym wściekle wgryzł się w przedramię Rekina.
Pazury wczepił z kolei w jego barki, mocno i boleśnie, zostawiając krwawe pręgi. Jednocześnie, gdy Fergal akurat był pochłonięty bezmyślnym kłapaniem szczękami, zamroził mu prawe ramię – Rekin chyba zapomniał, że jego kolega posługiwał się lodem. Fakt faktem, zamrożenie było tylko powierzchowne i Schlecht z pewnością łatwo się go pozbędzie, po prostu uderzając o coś dłonią… ale mocno zabolało.
Odepchnięta Manuela wpadła na stolik. Chciała ponownie interweniować, jednak usłyszała przerażone szepty jakiejś kelnerki – i uprzytomniła sobie, że przecież nie może dopuścić do powiadomienia żadnych służb. Ani ludzkich, ani wampirzych.
W mgnieniu oka znalazła się przy dziewczynie i wyrwała jej z ręki telefon. Rzuciła nim o ścianę, aby przerwać połączenie.
Przepraszam, nie możecie tego zrobić – syknęła tylko, a następnie przyłożyła dłoń do czoła kobiety. Kelnerka po chwili osunęła się omdlała na ziemię.
Manuela dopiero po raz drugi używała mocy wymazywania wspomnień, ale miała nadzieję, że niczego nie sknociła – zwłaszcza że miała jeszcze sporo do roboty. Po pierwszej kelnerce natychmiast dopadła drugą, której również skasowała pamięć, a następnie niemal rzuciła się na kelnera, będącego już w drzwiach wyjściowych. Przewróciła go, usiadła na nim i po raz trzeci namieszała komuś w myślach.
Jej zakrwawione ręce drżały, zaczęła głęboko oddychać, poczuła wyczerpanie – wampir klasy D z pewnością nie był stworzony do masowej eksterminacji wspomnień. W dodatku pobrudziła czoła tej trójki własną krwią – a nie mogła dopuścić do tego, aby zostawili ślady.
Kątem oka zerknęła na parę staruszków: oboje zemdleli. Porwała więc jakąś ścierkę i zaczęła ścierać z ciał resztki posoki, jednocześnie rozpaczliwie krzycząc w stronę wampirów:
Musimy się stąd zmywać, i to migiem! Chcecie, by nas zamknęli w Golgocie?! Gustaw, błagam! Czy mogę liczyć chociaż na ciebie?!
Spojrzała na nich: na zakrwawionego, usilnie walczącego lodem Gustawa i na oszalałego, znajdującego się w morderczym szale Fergala. Nie było szans, aby przemówiła do narzeczonego – mogła najwyżej próbować dotrzeć do Gustawa.
Błagam was. Jeśli usunę pamięć jeszcze tym staruszkom, to zemdleję. Któryś z was musi to zrobić – syknęła na koniec, podchodząc w ich stronę i nachylając się nad leżącymi ludźmi. Słyszała ich oddechy i bijące serca – na szczęście żyli.
Gustaw w końcu oprzytomniał – fakt, Mania miała rację. To się nie godziło, aby atakowali bezbronnych ludzi, aby zaburzali spokój miasta. Musieli stąd zwiewać. A on musiał ratować Sojkę.
Bez względu na to, jak bardzo zranił go Fergal, wystrzelił jeszcze na oślep kawałek lodu, a następnie złapał go za ubrania i przywalił mu z główki prosto w czoło – jednocześnie używając mocy usypiania.
Oszalały Rekin najpewniej stracił więc przytomność, choć raczej nie da długo. Manuela by się nie zdziwiła, gdyby ocknął się po pięciu minutach i nadal zapragnął mordować.
W końcu to był Fergal Schlecht. Jej narzeczony. On by padł od głupiej mocy Gustawa? Wolne żarty. Było wiele silniejszy, Manuela to wiedziała.
Szybko. Pojedziemy do mnie. Zawołam taksówkę – od razu zaoferowała, wyciągając komórkę.
Gustaw puścił ciało Fergala, zatoczył się ze zmęczenia i upadł na stolik. Szybko jednak się podniósł i podszedł do staruszków – przyłożył do ich czół dłonie oraz wymazał im pamięć. Przez bójkę z Rekinem był na skraju wytrzymałości i czuł, że nie mógł już dłużej używać mocy – ale na nogach nadal się trzymał.
Podszedł do Manueli i delikatnie schwycił ją za nadgarstek, odciągając od jej ucha komórkę.
Nie, jedźmy do mnie. Wynajmuję dom za miastem, gdzie nie ma ludzi. Nikt nas nie zobaczy, nikogo nie narazimy. To bezpieczniejsze.
I sam wyjął komórkę, aby wystukać numer. Po chwili już zamawiał najdroższe auto z przyciemnianymi szybami – Manuela w duchu podziękowała, że mogli sobie na to pozwolić. Podeszła do Fergala i delikatnie objęła jego ciało. Zaczęła go ostrożnie podnosić, gotowa na to, że w każdej chwili mógł się obudzić.
Zostaw go – usłyszała za sobą lodowaty ton Gustawa – nie jest ci potrzebny. Nie jest nikomu potrzebny. Niech tu zgnije. Możemy nawet zawołać policję. Jedź ze mną. Sama.
Nie ruszę się bez niego! – nerwowo odkrzyknęła, zirytowana przez samą myśl, że miałaby zostawić tu samego Rekina.
Tyle lat go szukała! Tyle poświęciła! I teraz miałaby go oddać w ręce pierwszej lepszej policji? W ręce hyclów? Albo Oświaty?
Nie ma mowy. Był jej narzeczonym, nawet jeśli wcale o to nie prosiła. Miała z nim dzielić życie, na dobre i na złe – a jak mało kto miała doświadczenie w tej złej i przykrej części. W zasadzie pewnie nie umiałaby w spokoju trwać przy Schlechcie. Jeśli był im pisany wspólny żywot, to tylko brutalny, pełny krwi i sadyzmu oraz niepozwalający na chwilę wytchnienia.
O, nie. Nie było szans, aby zostawiła go tu w takiej chwili. On musiał iść z nią.
Gustaw chciał jeszcze protestować, ale w końcu ze zrezygnowaniem pokręcił głową, widząc zacięcie na twarzy Manueli. Sam podszedł i pomógł przenieść Fergala.
Gdy już szli w stronę wyjścia, Sojka z trwogą zauważyła coś strasznego – ostatni kawałek lodu, którym zaatakował Gustaw, nie trafił w Fergala. Nie trafił w stolik ani w ścianę.
Trafił w jedną z nieprzytomnych kelnerek. Prosto w serce.
Boże, Gustaw, zabiliśmy człowieka!… – zapłakała Manuela, upadając na kolana przed martwą kobietą i zakrywając dłonią usta. Biust biedaczki tonął we krwi, a z klatki piersiowej wystawał ostry fragment lodu.
Gustaw westchnął ciężko i przez chwilę milczał. W końcu wyszeptał:
Musimy ją ze sobą zabrać. Okryj ją obrusem i wynieś, kochanie. Wepchniemy ją szybko do taksówki. Zmienię jeszcze wspomnienia kierowcy, ale to ostatnie, co będę mógł zrobić. Jeżeli Fergal się obudzi, nie powstrzymam go.
Manuela kiwnęła głową i cicho łkając, opatuliła biedaczkę w duży kawałek materiału, który zgarnęła ze stołu. Drżącymi rękami uniosła chuderlawe ciałko kobiety i przycisnęła do własnego. Czuła kuszący zapach krwi i czuła dołujący zapach śmierci.
Zabili człowieka… Niewinną dziewczynę, która nic nie zrobiła…
Dopiero kiedy podjechała taksówka, szybko wyszli z lokalu i raz-dwa przetransportowali się do auta. Gustaw natychmiast usiadł obok kierowcy i przycisnął dłoń do jego czoła – natomiast pozostali usadzili się z tyłu. Manuela znalazła się pomiędzy martwym, zakrwawionym ciałem kobiety a wnerwionym Fergalem, który lada moment mógł wybuchnąć.
Będą musieli jeszcze doczyścić tapicerkę, zanim puszczą tego kierowcę. Jasna cholera, czy te problemy kiedyś się skończą?
Po parunastu sekundach w końcu ruszyli, z otumanionym kierowcą i ledwo przytomnym Gustawem na przednich siedzeniach.
Objęła ostrożnie ciało Fergala, na wypadek gdyby Rekin się obudził. Jeżeliby zaczął szaleć, najpierw napotkałby swoją narzeczoną – a jej chyba nie chciał zabić?

Zt. wszyscy do willi Gustawa debila.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Restauracja orient - Page 3 Empty Re: Restauracja orient

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach