Coś się kończy, coś się zaczyna...

Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Sob Wrz 05, 2015 9:20 am

Nie dało się ukryć - Yokohama w porze nocnej przykuwała oczy nie tylko profesjonalnych fotografów, ale i zwykłych obywateli. Zyuu, mimo zamiłowania do fotografii, wciąż uważał się za jednego z szarego tłumu. Nie unosił się pychą, gdy jedno zdjęcie z setki tysięcy wykonanych trafiło do jakiegoś magazynu czy poradników. Wbrew pozorom to nie była prosta praca. Trzeba zaskakiwać świat szokującymi obrazami, albo znaleźć swoją niszę, na którą mało kto połakomi się ze względów na ryzyko.
I między innymi dlatego zdjęcia w porze nocnej miasta, w którym podobno zaroiło się od wampirów, stanowiły swego rodzaju rarytas w dzisiejszych czasach. Nie chodziło tutaj o edytowanie zdjęcia w programach komputerowych, by nadać niebu czarny odcień. Prawdziwe fotografie mające wzbudzać zachwyt, nieco grozy, tajemniczości. Wiadomo, że nie będzie specjalnie czekać na atak jakiegoś krwiopijcy, więc starał się przemieszczać i nie rzucać się w oczy. Nawet nie rozkładał statywu, tylko jak znalazł ciekawe ujęcie, to przystawał, albo kucał i łapał w kadr obiektywu.
Dosłownie tego samego dnia, przed zapadnięciem zmroku, miał okazję spotkać przyjaciółkę Midori, z którą nie widział się od ponad roku. Wtedy Zyuu też oddawał się pasji i pstrykał zdjęcia, jej również. Bawili się świetnie, aczkolwiek kiedy oznajmił dziewczynie, że zostanie na noc w parku nad rzeczką, kazała mu obiecać, że po zrobieniu pięciu zdjęć wróci natychmiast do domu. Cóż, jako że nie chciał jej martwić, obiecał. A że był człowiekiem, który dotrzymywał danego słowa, tak też postanowił. Już na koncie aparatu znajdowały się trzy zdjęcia, które mogły spodobać się redakcji National Geographic, lecz nachodził się sporo, gdyż musiał mieć pewność, iż ów ujęcie będzie tym, które zakwalifikuje do wywołania. Teraz skierował obiektyw na miasto z pnącymi się wieżami biurowców. Niektóre rzucały światła podobne do wieżowców z Nowego Yorku, a że na niebie widniał również Księżyc, postanowił razem umieścić te dwa "obiekty".
-Jeszcze jedno i mogę wracać.
Uśmiechnął się pod nosem przyglądając się na ekranie aparatu rezultat pracy. Może dostanie ekstra bonus za nocną sesję? Według niego były całkiem niezłe, aczkolwiek to od redakcji będzie zależeć, czy nadadzą się do publikacji. Przeglądając galerie stracił swoją czujność i zanurzył się w myślach pod jednym z drzew przy parku.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Wto Wrz 08, 2015 8:05 am

Nie tylko Zyuu wyskoczył z domu na oddanie się swojej pasji. Jeden ze szlachetnym wampirów także wyłonił się z czeluści zamkowych aby pospacerować i odetchnąć świeżym powietrzem. Ale czy ludzkie biedaczysko akurat musiało zajmować park? Hiro także tam zmierzał, a znając samego siebie, z całą pewnością pomyśli o kolejnym żywym eksperymencie. Non stop szlachetne myśli były zajęte badaniami albo co raz to nowszymi dziełami. Co prawda skupiał się na hybrydach z pojedynczych zwierząt, ale teraz pragnął wymieszać kilka gatunków na raz i wszczepić je do jednego organizmu. Najlepiej ludzkiego aby sprawdzić na ile ludzkie ciało jest wytrzymałe! Straszne rzeczy, ale taka właśnie jest nauka. Nikt nie mówił, że łagodna i przyjazna innym. Ona jest okrutna oraz brutalna, a w łapach szalonego wampira iście mordercza.
Odziany na biało jegomość, przechadzał się właśnie po parku kiedy wyczuł ludzką istotę. Młody fotograf. Blond włosy. Człowiek. Hiro uśmiechnął się pod nosem, idąc dalej. Czemu właśnie miał w głowie wizję, że ten chłopak nadawałby się idealnie na mieszankę genów? Może jakaś specjalna wizja? Wampir zaś się zatrzymał, wpatrując się w postać. Sam człowiek może dostrzec postać w bieli o długich włosach uplecionych w kucyk. A co mogło go zaskoczyć? Lśniące, szkarłatne tęczówki, a blask księżyca dodawał im nienaturalnej grozy.
- Piękna noc, nieprawdaż?
Zagadnął wampir, nie podchodząc jednak jeszcze. Młodzieniec może się przestraszyć bladej postaci. Wszakże Hiro jako wiekowy wampir, nabrał kilka potwornych cech wyróżniających go od innych.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Wto Wrz 08, 2015 4:49 pm

Nie odrywał oczu od ekraniku od aparatu wciąż przeglądając efekty pracy w plenerze, gdy nagle usłyszał czyjś głos. Zupełnie nie kojarzył tej barwy, tego tonu z kimkolwiek mu znanym. Kręcił głową próbując zlokalizować osobę, która rzekła do niego niezwykle proste, lecz przesiąknięte czymś mistycznym słowa. Nie musiał szukać długo - blask Księżyca oświetlał nie tylko posturę nieznajomego, jego bladą cerę i białe jak mleko włosy, ale i szkarłatne spojrzenie. Od razu wiedział, z kim miał do czynienia, chociaż niezupełnie.
W sensie wiedział, że ktoś, kto do niego przemówił, wyglądał jak wampir. Ale przez ułamki sekund w głowie miał jeszcze świeże słowa jego przyjaciółki, iż przygotuje na Cosplay ciekawe przebranie. Właśnie tak mogłaby się ucharakteryzować, żeby nastraszyć fotografa i dać mu ostrzeżenie, że faktycznie może natknąć się na jednego z nich. Nie pasowały w tym założeniu dwa elementy układanki: charakter Midori i bliższe przyjrzenie się jegomościowi. To akurat te części psuły wesołą, optymistyczną wersję zdarzeń, a niestety... podsyciły prawdziwy obraz rzeczywistości.
Jego oddech przyspieszył się o kilka sztuk na minutę, ale wyraźnie było widać, że zdał sobie sprawę z okoliczności.
-W rzeczy... samej...
Odpowiedział powoli obracając się resztą ciała ku jegomościowi. W szczupłych palcach trzymał aparat fotograficzny, którego obiektyw jednak nie był wycelowany w nieznajomego, a gdzieś na bok. Właściwie wystarczyło lekko odwrócić i miałby Białowłosego w kadrze, lecz czy aby na pewno to dobry pomysł? Nawet nie włączył flesza, by uchwycić piękno okolic w naturalnym świetle Księżyca, więc nawet nie oślepiłby wampira - o ile to w ogóle byłoby możliwe.
Myślał też nad ucieczką. Po prostu zacząłby biec, przypomniałby sobie lata szkolne, gdzie był jednym z najlepszych krótkodystansowców. I tu był szkopuł - pobiegnie i co? Nie dość, że przebiegłby może z kilometr na pełnym gazie, to wcale nie oznaczało, że krwiopijca nie okazałby się szybszy i został w tyle. Poza tym... tak właściwie... mógłby pobudzić jakieś drapieżne instynkty tego osobnika i z pewnością zostałby zabity na miejscu.
Pozostała mu jeszcze jedna, ryzykowna opcja. Po prostu nie ruszać się i współpracować. Przynajmniej odciągnie uwagę tego wampira od innej ofiary, która miałaby więcej do stracenia niż on. Że też uparł się i nie posłuchał Midori - mógł nie być łasy na kasę i teraz siedzieć sobie w mieszkaniu z trójką współlokatorów o zupełnie innym sposobie życia niż on. Mógłby wywołać sobie zdjęcia z aparatu, albo obejrzeć coś w telewizji, albo iść na dyskotekę i tam łapać fotki. Był młody, zaledwie dwadzieścia jeden lat, ale najwyraźniej Los tak chciał.
-W czymś pomóc?
Zapytał nieco naiwnie, lecz nie wiedział, co innego mógłby rzec w stronę Czerwonookiej Śmierci. Twarz miał spokojną, chociaż drżały mu lekko ręce. Nic dziwnego, kto miałby tupet rozmawiać z kimś, kto zaraz zakończy jego żywot. W sumie dobrze, że nie zapytał czy chciałby sweet focię, wtedy to skompromitowałby się całkowicie. Nie był pewny, czy wybrał najlepszą opcję, jednakże... gdyby chodziło tu tylko o uśmiercenie, tajemniczy jegomość nie zagadałby do Zyuu, tylko od razu przystąpił do dzieła. Może szukał po prostu pożywki, która nie raz, ale wielokroć oddawałaby mu krew? Wyglądał prawie jak rówieśnik, a jednocześnie bił od niego nasiąknięty wiekami autorytet monarchy. Jakkolwiek to brzmi. Musiał więc mieć na karku sporo więcej lat niż wygląda, czyli i myśleniem musiał zyskać imponujący wiek oraz witalność. O ile można tak powiedzieć o kimś, kto teoretycznie nie powinien żyć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Pią Wrz 11, 2015 11:22 am

Chłopak miał na tyle szczęścia, że Hiro tak łatwo swoim instynktom drapieżcy nie da się zawładnąć. Właściwie nie dopuszcza do takich sytuacji, gdzie nie stanowił by tylko zagrożenia dla otoczenia, ale i samego siebie. Bo zły wampir szlachetny, to feralnie niebezpieczny. Ale żeby nie straszyć młodego człowieka, Hiro uśmiechnął się iście przyjacielsko, może aż nazbyt. Bo bardziej wydawał się teraz groteskowo tajemniczy.
- Widzę w Twoich dłoniach aparat, chłopcze. Lubisz robić zdjęcia?
Może jakoś załagodzi strach oraz wyczuwalny niepokój. Hiro jako wampir o dość diabolicznym podejściu do życia, był nadto wyczulony na tego typu emocje u drugiej osoby.
Wreszcie też dał pierwsze kroki ku młodemu. Czy nadal będzie się bał? Hiro jako wampir bardzo się wyróżniał. Kolor włosów, bladość i szkarłatne oczy błyszczące siłą oraz potężną wiedzą i inteligencją niemal ponad wiekową. Nie podszedł jednak zbyt blisko, ale żeby młody ludzki człowiek mógł widzieć lepiej twarz rozmówcy.
- Właściwie nie. Spaceruję sobie po okolicy, zwiedzając park. Bardzo rzadko opuszczam swój dom i czasami zapominam jak to jest rozmawiać... z ludźmi.
Nie kłamał co prawda. Zawsze bywał zaszyty w swoim laboratorium, zajmując się kolejnymi szalonymi badaniami, no i oczywiście od czasu do czasu musiał odpocząć, a spacer wydawał się idealnym wyborem na relaks. Wsunął dłonie do kieszeni płaszcza. Nie odrywał też oczu od człowieka. Nie, nie wybrał go jako przekąskę, miał wzrok raczej pełen ciekawości.
- Czyżbyś się mnie obawiał, młody człowieku?
Zapytać nie zaszkodzi. Szlachetny straszyć potrafi, a ten człowiek wydawał się niepewny swojego jestestwa w tym właśnie miejscu, tuż obok szlachetnej krwi wampira. W dodatku dość wiekowego. Stary wampir kontra młody człowiek. Ten drugi wykazywał się rozsądkiem, nie chcąc sprowokować jegomościa. Ale czy aby tylko to wystarczało? Raczej nie. Nawet będąc najszybszym nie jest w stanie prześcignąć starego wampira, który z łatwością dopadłby do jego osoby i zrobił to, co chciał. Właściwie... Już miał w głowie mały, okrutny plan. Hybryda! Tak. Teraz ma w głowie zupełnie inny krok ku eksperymentowi. I kto wie czy ten o to tu stojący młodzieniec nie zostanie kolejną ofiarą potwornej nauki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Pią Wrz 11, 2015 4:46 pm

Szczęście w nieszczęściu, że wampirzy jegomość nie napadł na człowieka tylko dla krwi. Aczkolwiek pewnie dla śmiertelnego byłoby to lepszą opcją. Już sam nie wiedział, co o tym sądzić, zmieszanie się i skołowanie było coraz bardziej uwidocznione w jego postawie, nieco przerażonym spojrzeniu. Miał też lekką gęsią skórkę, ale tak jak zaplanował - będzie podejmować rozmowę dopóty, dopóki będzie to możliwe. I akceptowalne. Czuł się na straconej pozycji w tymże spotkaniu dwóch odmiennych istot. Nie tylko w kwestii rasowej.
Dlatego też odpowiedział na pytanie, które o dziwo odnosiło się bardziej do Miodowookiego niż do planów Białowłosego. Zresztą, kto go tam wie - teraz już mogło zdarzyć się wszystko.
-Tak, lubię... i to bardzo. Chociaż dzisiaj przyszedłem tu na zlecenie, to tak - fotografia to moje życie.
Życie, które przyniosło mu zgubę. Ale również był szczery - fotografowanie to jego pasja. Taki bzik, konik i wszystko, co mogło łączyć w sobie hobby. Przy zdolnościach i talencie można było szybko dorobić się sporej sumki, a ci, którym czegoś brakowało w fachu musieli kombinować. Zyuu był rzetelny w tym, co robił, aczkolwiek przez brak znajomości z czołowymi redaktorami czy wydawcami - zawsze musiał uciekać się do umów na zlecenie. I tak oto się spotkały dwie osobistości, w parku nocą.
Dobrym posunięciem wampira było uśpienie lęku wzmianką o fotografii, bo w miejsce lęku pojawiała się coraz wyraźniej ciekawość. Rodziły się pewnie głupie pytania, lecz zarazem intrygujące. Tak jakby odpychające marzycielską łepetynę od rzeczywistości, żeby tylko znaleźć w swym położeniu coś innego niż zwykle. I jak jeszcze jegomość zaczął opowiadać, co go ściągnęło do parku - aż poniekąd przez krótki moment zaczął traktować rozmówcę jako równemu sobie, a nie krwiożerczego wampira. Dziesięć punktów dla Hiro za pomysłowość.
-Aha... tooo teraz masz okazję pogadać z najzwyklejszym człowiekiem na świecie.
Odpowiedział chłopak drapiąc się w tyle głowy, żeby zaraz znów pochwycić aparat w obie ręce. I ponownie zagościł lęk, czy jego gestykulacja była na miejscu, czy jego wrodzone gadulstwo w najmniej odpowiednich momentach nie uraziło wampira. Stąd lęk chciał zagrzać pierwsze miejsce jako priorytetowa emocja bijąca od Blondyna.
Zabawne, że wampir nie zdawał sobie sprawy ze swojej siły, która nie czaiła się w mięśniach czy mocach, a jego upiornym charakterze. Nie chodzi o to, że chciał straszyć, lecz jego sama egzystencja i eminencja taka była - płosząca bojaźliwe, ludzkie dusze. Mimo wszystko Zyuu przełamał się, i dalej kontynuował rozmowę, którą mogłaby w każdej chwili przerwać jedna ze stron. W mniej lub bardziej skuteczny sposób.
-Każdy ma obawy wobec czegoś... lub kogoś... nowego.
A niewątpliwie ich znajomość była tym nowym doświadczeniem. Przecież nawet nie miał pojęcia z kim rozmawiał (w sensie wiedział, iż jest wampirem), jedynie wiedział, że chciał iść na spacer i najwyraźniej doskwierała mu samotność. Tak przynajmniej wywnioskował, tylko i tak niepokoił go sam rozmówca. Niby szarmancki, spokojny, lecz prócz mądrości w ślepiach widział także coś piekielnego, coś, czego nawet ludzcy wariaci nie posiadali. Był przy tym diabelnie tajemniczy, i może wolałby nie wiedzieć dlaczego akurat wybrał Zyuu do rozmowy, lub do czegoś jeszcze.
Może nie bez powodu wspomniał o aparacie chłopaka? Może nie tylko brakowało mu towarzystwa, jak i czegoś bardziej ludzkiego. Takie chociażby selfie. Ścisnął mocniej w palcach narzędzie pracy jak i spełnienia hobbystycznych zachcianek, lecz nim wycelował obiektywem na wampira zapytał się nieco śmielej:
-Mogę zrobić Ci kilka zdjęć, jeśli chcesz.
W sumie ciekawie, czy wywołałyby się zdjęcia. Podobno wampiry nie mają odbicia w lustrze, a obiektyw też posiada podobny mechanizm odbijający obraz do środka urządzenia. Aparat to jednak najmniejsze zmartwienie w tym wszystkim. Wątpił, że po kilku zdjęciach i wymienionych słowach od tak puści Zyuu na wolność. Wampiry raczej nie chciałyby zostać złapane czy ujawnione co do wizerunku, a młodzieniec jakby nie spojrzeć był świadkiem. Nawet gdyby przysiągł milczenie, to i tak nieznajomy nie zaufałby mu. Eh... czasami trzeba robić dobrą minę do złej gry, i to takiej, w której na pewno nie można wygrać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Sob Wrz 19, 2015 10:58 am

Miło widzieć osobę zajmującą się swoją pasją, a jednocześnie pracą. Hiro go rozumiał jak nikt inny, a uśmiech jaki go obdarzył był najszczerszy i chociaż z nutą tajemniczości. Byłoby nudnie gdyby szlachetny pozwolił odczytywać swoje Wewnętrzne Ja od razu na wstępie. Młody człowiek najwidoczniej też doskonale o tym wiedział, ba, złapał się nawet na przynętę jaką pozostawił nocny stwór w bieli. Ponownie przerzucił wzrok na urządzenie zwane aparatem. Czy dawniej wiedziałby, że powstaną takie ustrojstwa? Cud techniki! Nauki! Dosłownie pokochał każdego wynalazce który przekazał coś swojego światu.
- Rzadko kiedy uda się połączyć swoją pasję z pracą. Zakładam, że cieszysz się ze swojego wyboru.
Stwierdził krótko, podnosząc teraz szkarłatne spojrzenie na twarz młodzieńca. Właściwie domyślał się, że chłopak mimo wszystko odczuwa respekt przez wampirem. A kto by tego nie odczuł będąc całkiem samemu w parku z wiekową istotą? Miał tyle szczęścia, że Hiro nie słynie z krwiożerczych napaści jak większość jego pobratymców. Pierw woli porozmawiać, poznać ofiarę i ostatecznie stwierdzić do czego ona się nada. Chłopaczek jak na razie znajdował się na etapie rozmowy z wampirem, a nie powolnego stawania się pokarmem. Zaintrygował szlachetnego.
- Nie ma zwykłych ludzi, każdy z Was jest na swój sposób wyjątkowy i mający jakąś rolę w życiu. Może nie jest ona czasami na skalę światową, jednak coś się zawsze spełnia. Zapewne gdy przemyślisz moje słowa, dojdziesz do tego, że mam rację.
Odrzekł, wpatrując się niemal badawczo w postać chłopaka. Czy nadawałby się na kolejny dziki eksperyment? W końcu człowiek z pasją, kochający swoją pracę i przede wszystkim czerpiący z tego nieokiełznaną przyjemność. Tak, ten młodzieniec jest idealny na kolejny zabieg przemiany na lepsze.
- Fakt, to prawda. Ale spokojnie. Z mojej strony nic Ci nie grozi.
To prawda. Hiro nie okaże żadnej przemocy wobec niego. Sam nakłoni młodzieńca do podjęcia decyzji na pójście z nim i wtedy odpowiednio zajmie się swoim pacjentem. Potarł ręce, uśmiechając się na propozycję chłopaka. Zdjęcia? Nic złego, a chłopak nie zapomni swojego nowego... pana.
- Jeśli chcesz upamiętnić spotkanie z wiekowym, nie ma sprawy.
Ucieszy się, że szlachetny chętnie zacznie pozować? Nie jest narcyzem, tylko woli wzbudzić jeszcze większe zaufanie w chłopcu, niżeli je stracić. Rozejrzał się po ponurym parku, chociaż był oświetlony ulicznymi latarniami.
- Jesteś specjalistą więc pewnie wiesz gdzie będzie dobre miejsce. - zasugerował, podchodząc do chłopaka. Teraz już dokładniej widział bladą twarz o anielskich rysach twarzy nie posiadającej żadnej skazy. I ta tajemniczość, jaka nadal biła.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Sob Wrz 19, 2015 1:08 pm

Gdyby znał pasję wampira i jednocześnie wykonywany zawód - też pogratulowałby mu zgrania czegoś co lubi z obowiązkiem. Znalazło się dwóch fanatyków swoich dziedzin, aczkolwiek z pewnością fotografia miała niski wskaźnik śmiertelności w stosunku do operacji i eksperymentów. Ale... przecież nie wiedział o tym. Nic nie wiedział o jegomoście, tylko tyle, ile chciał sam mu pokazać od siebie. Skończyło się na tym, że przeszli na lżejszy grunt dla człowieka.
Była nim fotografia.
-I to jak.
Nie krył się z prawdą, aż dziwne, że jeszcze trzymał się zdrowego rozsądku i utrzymywał pewien dystans do Białowłosego. Ale nie na długo. Respekt Szkarłatnookiego wraz z siłą perswazji dawały całkiem solidną dawkę przykucia uwagi i odciągnięcia od głównego zagadnienia, na korzyść właściciela obu przymiotów. A nie da się zaprzeczyć, że Hiro idealnie łączył te dwa mechanizmy i rzeczywiście zarzucił swoje sieci. Nie tylko odnosiło się to do tematu wobec fotografii. Jego słowa manipulujące, trochę tworząc z siebie wizerunek Dobrego Przyjaciela, trafiły wprost w sedno. Doskonale utożsamiał się ze stwierdzeniem Długowłosego o skali mikro i makro swojego znaczenia i miejsca we świecie. Dodatkowo dostał zapewnienie, które gdyby padło na początku konwersacji wzbudziłoby większy strach niż teraz, ale w środku udanej i przemyślanej rozmowy uśpiły już zupełnie czujność człowieka. Może to wina tego, iż Zyuu nigdy niczego nie był pewny w świecie, nikt mu też nie uświadomił, że nie trzeba wszędzie wyszukiwać zagrożeń. Żył we świecie zastraszanych, gdzie nowinkami i newsami były tylko informacje negatywne lub skrajnie złe. Potrzebował wytchnienia od niepewnej w zarobkach pracy, gdzie jednak stres robił swoje i nie dało się zwolnić, tak jak teraz - w pogaduszkach z wampirem. I było to naiwne, że zaufał słowom o rzekomym bezpieczeństwie. Ale... cóż... potrzebował tego.
Na tyle go omamił, że nie zauważył niepokojących gestów, a oddał się już całkowicie swojej pasji.
-Nie, to będą zdjęcia dla Pana.
Zapewnił przygotowując się psychicznie na spotkanie z ulubionym zajęciem, w niecodziennych okolicznościach.
-Yhm... -odrobinę odrobinę uśmiechnął się- ...na miano specjalisty trzeba zasłużyć, ale... dziękuję za wolną rękę. To proszę stanąć tutaj, odrobinę w lewo.
Zrobił pięć kroków w tył i cyknął pierwszą serię z niesamowitą precyzją i łatwością. To była mała rozgrzewka, aby odpowiednio dobrać parametry cacuszka i "zaznajomić" wampira z obiektywem, którym dysponował Miodowooki. Zaraz sprawdził próbkę, jakim był zwyczajny portret Hiro, takie popiersie. Ale niezupełnie - fotografowany jegomość prezentował się sam w sobie anielsko. Musiał być fotogeniczny, aż trzeba było to wykorzystać, i stworzyć małe arcydzieło.
Chyba wpadł w trans, gdyż w oczach pojawiły się ogniki ekscytacji. Nawet ton głosu, dotąd niepewny, nabrał szczegółowej barwy, jakby mówił do kogoś znajomego.
-Dobrze. Plan wygląda tak, że powolnym krokiem podejdzie Pan w moją stronę. W linii prostej, a ja będę przemieszczać się dookoła dla wychwycenia odpowiednich ujęć.
Poinstruował wampira i odszedł kawałek, jakieś dwadzieścia metrów. Zupełnie wyleciało mu z głowy, że mógłby wykorzystać okazję i zwiać. Nie, nie... myśli swe kierował w stronę wampira, lecz nie w kontekście możliwego mordercy. Przykucnął na kolanie, gdy Hiro ruszył w jego kierunku. Dwa zdjęcia i nagle zniknął sprzed nosa, by wykonać fotografie z lewego profilu Wiekowego. Był bardzo zwinny - przeskakiwał z miejsca na miejsce, byleby tylko uchwycić zadowalający kadr, i mimo doskonałości w urodzie faceta z kucykiem, nie zepsuć swoim niedopatrzeniem. Chłopak z aparatem w ręku zachowywał się niemal jak ninja - zamiast shurikenami rzucał fotkami, a jego dość niecodzienne ruchy przypominały mu czasy, gdy ojciec kazał mu podążać w kierunku sprintera. I chociaż wyglądał nieco dziwacznie - dało mu się to wybaczyć widząc jego energię i skupienie jednocześnie. Aparat dzierżył jak katanę - z wyczuciem, nie za mocno, ale pewnie, i z tym orężem całkiem nieźle przystąpił do walki z samym sobą. O jak najlepsze ujęcia.
Wreszcie przestał pstrykać fotografie, gdyż uznał, iż i tak zebrał całkiem pokaźną kolekcję możliwą do zaprezentowania. Sięgnął do torby po kabel USB i tablet, by rezultaty współpracy przedstawić Wiekowemu. Do jego rąk trafił tablet jedenastocalowy z 16 milionami pikselów dokładności.
-Proszę. Gdyby któreś zdjęcie nie spodobało się Panu, usunę natychmiast.
Oh, połechtany w ego czuł się jak ryba w wodzie. Nawet zniknął strach, a z wampirem rozmawiał jak z klientem lub modelem. Musiał przyznać, że uroda Białowłosego była nieziemska, chociaż Zyuu preferował orientację heteroseksualną. Coś majestatycznego biło z tych zdjęć, jakby fotografował króla czy księcia, który odnajdywał się idealnie w każdym kadrze. Być może sesja z młodym Blondynem nie była wcale pierwsza, z jaką zmierzył się wampir? Wiele na to wskazywało, mimo wszystko chłopak dał z siebie wszystko, cały wachlarz artystycznej duszy połączony z postrzeganiem refleksów światło-cieni i małego pazura w trakcie wykonywania zdjęć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Pon Wrz 28, 2015 11:06 am

Młodzieniec zupełnie nieświadomy wpadnięcia w szpony wampira, dalej brnął w niewiedzy i postanowił pozostać z nocnym drapieżnikiem w zupełnej samotności. Ale ja pisałem poprzednio, miał na tyle szczęścia iż Hiro nie jest typem bezmyślnego mordercy. Rozmowa ponad wszystko, poznanie wartości, a później wyciąganie wniosków do czego rozmówca może się nadać. O ile w ogóle się nada. Ten jest idealny!
Twarz wampira przyozdobił łagodny uśmiech, przepełniony jednak nutą diabolicznego charakteru. Nie ciągnął już swoich mądrości, dając szansę teraz na wykazanie się śmiertelnikowi w jego pasji. Chciał sfotografować szlachetnego wampira i ten wcale nie widział żadnych przeciwwskazań. A skoro będą zdjęcia dla starego wampira nie może teraz odmówić. Nie wypada.
- Wiem co mówię, młody człowieku.
Odparł nieco mocniejszym głosem ale uśmiech nadal pozostawał. Taki ojcowski. Zatem przeszli do działań. Hiro robił tak, jak życzył sobie tego młody chłopak. Ustawiał się w dobrej pozycji, prezentując swój najlepszy profil. Zdjęcia prezentowały wysokiego, białowłosego potwora nocy o nienagannej męskiej twarzy. Ktoś trzeci powiedziałby, że właśnie fotograf natrafił na nadnaturalną istotę. I tak właśnie było. Chociaż w ułamku sekundy fotograf mógł dostrzec zabójcze spojrzenie. Iście diaboliczne usposobienie przy postaci anioła. Właściwie uchwycił je na zdjęciu: rysy wyostrzyły się, a oczy pociemniały tworząc iście demoniczny wyraz. Zdjęcia pokazują naprawdę wiele i to, czego człowiek gołym okiem nie jest w stanie uchwycić.
Po krótkiej sesji, Hiro wreszcie uśmiechnął się, zerkając cóż takiego podał mu młody człowiek. Faktycznie zdjęcia były niesamowite! Perfekcyjne!
- Masz wielki fach w rękach, synu. Nie zechciałbyś dla mnie pracować?
Spytał, przeglądając nadal zdjęcia. Nie zamierzał kazać coś wykasować, każde zdjęcie było na medal, a poza tym szlachetny nie potrafiłby przyszłemu obiektowi badań sprawić przykrości. W nawiązywaniu dobrych relacji nie na tym przecież polega. Oddał tablet właścicielowi, czekając oczywiście na jego skromną decyzję. Przecież Hiro należał do grona wysoko postawionych, co oznaczało iż ten młody człowiek ma szansę się wybić z kimś takim. Ale czy posłucha? O to jest pytanie!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Pon Wrz 28, 2015 5:49 pm

Z takim modele miło współpracować! Pozował wręcz idealnie: miał swój wdzięk, ani grama sztuczności, do tego ta finezyjna mieszkanka anielskości z mroczną aparycją. Fakt, lepiej było to widać po dokładniejszym przyjrzeniu się fotografiom, że oczy odrobinę świeciły się szkarłatem, że wbrew pozorom uśmiech także zawierał sporą dawkę czegoś dzikiego, czegoś zarazem szlachetnego... aaah! Nie umiał tego określić, dlatego wolał fotografować a nie pisać poezje.
Zdziwił się, że wszystkie zdjęcia zostały zaakceptowane. Znaczy się - schlebiało mu to bardzo, aczkolwiek aż prosiło się o symboliczne odrzucenie chociaż jednego ujęcia, w imię zasad. A tu proszę. I właśnie utkwił pilniejszy wzrok na najbardziej mrocznym zdjęciu z całej kolekcji, gdzie Białowłosy wpatrywał się wprost w obiektyw z mistycznym uśmiechem i dziwnie świdrującym spojrzeniem. A to tylko fotografia! Zaintrygowanie i niejaka chęć przyjrzenia się temu zjawisku zostało przerwane słowami obecnego Nieśmiertelnego. Czy dobrze usłyszał? Chyba tak, lecz ciężko nie doznać szoku, zwłaszcza mając dość niskie mniemanie o swoim talencie. A które to zdolności wygładzał i upiększał w słowach niezwykle uprzejmy rozmówca.
-Chciałbym, ale... -odrobinę spoważniał nie uciekając wzrokiem od być-może-przyszłego Pracodawcy- ...musiałbym znać Pańskie warunki przyjęcia.
Cóż, mógł tylko podejrzewać, że cena za możliwość rozwijania pasji u boku Wampira przez byle człowieka może być wysoka. Może i miał tupet dowiadywać się szczegółów swojej przyszłej pracy, chociaż nie powinien - mógł tylko rozdrażnić Arystokratę. Tak z przyzwyczajenia zapewne palnął o tym, jednak słowo się rzekło. Nie zrozumiał... dlaczego jego? Na świecie było mnóstwo zdolnych fotografów, a wybrał Zyuu. Nie to, że wątpił w jego mądrość, lecz to nie było rozsądne brać pierwszego osobnika z ulicy i proponować mu fuchę.
Utkwił wzrok jeszcze raz na tablet, gdzie widniały wykonane fotografie. Jako, że uwielbiał fotografować ludzi (zwłaszcza ich naturalność), a ów jegomość wywarł na nim naprawdę spore wrażenie, dodał już bardzo spokojnym głosem:
-Nie mniej jednak to byłby zaszczyt pracować u Pana.
Nie, nie podlizywał się. Szczerze wierzył, iż takie wyróżnienie przysporzyłoby mu wielu okazji do wykazania się. Inna sprawa, że miał pewne obawy, czy będzie mógł spotykać się z przyjaciółką - czy nie zostanie zamknięty w klatce. Bardzo polubił Midori i zechciałby się chociażby z nią odpowiednio pożegnać, jeśli nie będzie już nigdy widywać się ze starymi znajomymi. Właściwie to tylko Midori była mu bliską osobą, i tylko jej obecności brakowałoby mu w nowych życiu. Sam nie wiedział, jak ta współpraca z Wiekowym miałaby wyglądać i jakim kosztem - wolności, krwi czy czegoś jeszcze? Liczył, że Białowłosy chociaż zechce rozwinąć myśl. Trudno zresztą odmówić komuś, kto w tak przekonujący sposób odnosi się do młodzieńca. Przez chwilę miał wrażenie, że rozmawiał ze swoim dobrym, starszym kuzynem. Taka dziwna nić porozumienia, może ze względu na pasje, jakie obaj posiadali, i jak to hobby potrafi zjednoczyć różnych pasjonatów.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Czw Paź 08, 2015 8:03 pm

Łatwo było dostrzec jak ten młodzieniec ma niskie mniemanie, brak pewności i wiary we własne siły talentu. Szlachetny uśmiechnął się raz jeszcze ale bardziej czule, niż przyjaźnie. Jakby swoim wampirzym ciepłem próbował jakoś nakłonić oraz wzbudzić zaufanie w człowieku. Taki rodzicielski uśmiech. Przecież ten chłopiec jest dużo młodszy od starego wampira, właściwie, mógłby być nawet ojcem jego dalekiego pra pra pra pra pra pra itp dziadka! Ale my nie o tym. Zerknął ów też na tablet.
- Masz niezwykły talent, chłopcze. Nie możesz go bezczynnie marnować. Połączenie pasji ze wspaniałą pracą przyniesie Ci ogromne zyski. A przecież wiemy, że niestety ten świat polega głównie na pieniądzach. Co oczywiście jest dla mnie okrutne...
Przeczesał dłonią włosy, zerkając też ukradkiem na Zyuu. Chłopak wahał się, chciał znać szczegóły przyjęcia. Szlachetny aż zaśmiał się cicho. Taki dziecinny z niego chłopaczek. Będąc blisko mógł położyć dłoń na ramieniu śmiertelnika, a on sam poczuć siłę jaka biła od starego wampira.
- Wystarczy, że będziesz doskonałym fotografem.
Przekona się? Wampir cofnął dłoń, dając też czas na przemyślenie. Nic na siłę, nic na pokaz. Szlachetny ma czas. Ma czas w przeciwieństwie do młodego chłopaka.
- Domyślam się. Więc jak? Zechcesz się skusić na pracę? Jeśli tak, resztę omówimy u mnie. Tutaj jest zbyt niebezpiecznie.
Zmrużył oczy, rozglądając się teraz po okolicy. Wyczuwał inne wampiry. Może poziomy E? Co prawda do Hiro się nie zbliżą, ale chłopakowi groziło niebezpieczeństwo jeśli zechce sam zostać. A ze starym Hiro ma jakieś szansę na obronę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Pią Paź 09, 2015 11:11 am

Pokrzepiający był ten uśmiech towarzysza, chyba nie wszystkie wampiry są takie złe. Może poniekąd były samotne, skoro dostali takie miana jak krwiopijcy czy mordercy. Nie należy najwyraźniej polegać tylko na pomówieniach, a wyrobić własną opinię. I wszystko byłoby w tym stwierdzeniu w porządku, gdyby nie to, że Zyuu już jakiś czas temu stracił racjonalne i obiektywne podejście do ów spotkania.
Stracił czujność.
Skinął głową, głównie pieniądze nakręcały cały świat, a szkoda. Taką samą opinię miał Białowłosy, co jeszcze bardziej zwiększało zaufanie do typa. Blondyn aż poczuł ciarki, gdy nagle ręką wampira powędrowała na jego ramieniu, kiedy człowiek wspominał o szczegółach pracy. Aura Szlachetnego przytłaczała, jego pewność siebie także. Nie ma bata, by ktokolwiek zdarł z wampira elegancję, jego stoicki spokój połączony z czymś, co najbliżej porównać do autorytetu.
Dlatego długo nie wahał się, gdy padło ostateczne pytanie swojego Zleceniodawcy. A może i powinien? Nie mniej jednak w tej chwili dał się ponieść emocjom, które były w jego mniemaniu bardzo pozytywne.
-Dobrze, proszę prowadzić.
Być może był zbyt naiwny, że tu tylko o fotografowanie mogło chodzić - no bo o cóż więcej? O krew? Mógłby w sumie dawać od czasu do czasu, byleby nie został uśmiercony. A obecnie jego myśli krążyły daleko od pesymistycznych wizji, bliżej szansy na sukces zawodowy. Jeśli będzie mieć mecenasa, zainwestowanie w nowy sprzęt czy dokształcenie się będzie tylko kwestią formalną, a nie wielkim przedsięwzięciem.
Zatem z barwną myślą, kiedy tylko Długowłosy ruszył, Zyuu wyrównał z nim krok i podążył w tym samym kierunku, co Arystokrata. Co jakiś czas poprawiał torbę, która zsuwała mu się z ramienia, czasem coś zagadał do Być-Może-Przyszłego Pracodawcy, lecz nic konkretnego wartego przytoczenia. Może jedynie tyle, iż było bardzo podekscytowany. Na tyle, że nie wynegocjował możliwości zadzwonienia do kogokolwiek i poinformowania, że jutrzejsze spotkanie nie odbędzie się. Chodziło o jego przyjaciółkę, bo rodzina dawno odcięła pępowinę od młodzieńca i był zdany tylko na siebie. Zupełnie oczarowany nowymi możliwości zapomniał, że wszystko co dobre, nie przychodzi samo.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Wto Paź 20, 2015 12:15 pm

Wyśmienicie, że się zgodził. Hiro nadal pozostawał na Przyjaznej postawie i szedł wraz ze swoim nowym podwładnym do rzekomego biura szlachetnego. Tyle, że nieświadomy człowiek nie miał pojęcia o tym, że biuro Hiro jest podziemnym laboratorium. I dłoń która ongiś leżała na jego ramieniu, zaś się tam znalazła i wzniosła się wyżej na potylicę. Zanim chłopak zdołał się zorientować, już leżał na ziemi. Szlachetny odebrał mu przytomność za użyciem swojej porażającej mocy. Wyżarta świadomość zostanie przywrócona już niebawem w ciemności zwanej Zamkiem!

****

Zyuu obudził się na stole. Leżąc brzuchem do łóżka operacyjnego, rozebrany do naga ale okryty narzutą do kości ogonowej. Podpięty do różnych aparatur, kroplówek oraz urządzenia sterowanego najnowocześniejszym komputerem. Samo pomieszczenie było jak wyjęte rodem z horroru doktora Frankensteina tyle, że unowocześnione. Sam doktor stał tuż obok i pilnie zapisywał w notatkach. Ów doktorem okazał się szlachetny Hiro.
- Witaj, młody człowieku. Już niedługo twój świat się zmieni na całkiem lepsze. Dzięki mnie staniesz się nadczłowiekiem!
Zawołał aby młodzieniaszek mógł wyraźnie usłyszeć oraz cieszyć się równie mocno co sam szalony naukowiec Hiro. Trzeba przyznać, że złowił Zyuu na przynętę acz nadal nie miał do niego wrogiego nastawienia. Chciał jedynie pomóc stać się silniejszym oraz kimś bardziej wyjątkowym. Dajemy też czas chłopakowi na ogarnięcie sytuacji w jakiej się znalazł. Może być mu dość ciężko.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Sro Paź 21, 2015 6:21 pm

Zupełnie nie zrozumiał jakim cudem idąc z wampirem stracił poczucie rzeczywistości. Przecież gdyby ktoś inny patrzył z boku na scenę, gdzie ramię w ramię wędrował ze sobą Arystokrata i człowiek, zainterweniowałby chociażby krzykiem, aby ludzik zwiewał gdzie pieprz rośnie. Uśpiony miłym tonem, nienagannymi manierami i po prostu wpasowaniem się w potrzeby Zyuu, Białowłosy rozegrał to spotkanie koncertowo. Jakby to robił po raz tysięczny, albo nawet milionowy. Gładko, bez podejrzeń, że zaraz przed oczami może zrobić się ciemniej niż w pochmurną noc. I to tak nagle jak po diable. Ciekawe dlaczego.

Powoli otwierał powieki, które z niewiadomego powodu były przymknięte. Przecież pamiętał, że spacerowali po parku. Czyżby potknął się i zarył twarzą w beton? Nie, to dlaczego od tak gdzieś leżał? Na czymś obitym materiałem, trochę nad powierzchnią. Otworzył szerzej oczy i zbladł na twarzy. To... to tylko sen, prawda? To nie działo się naprawdę? Jeśli to tylko sen, mógłby się już kończyć, bo aż za bardzo wyglądał jak z żywca wzięte laboratorium z jakiegoś horroru. Piła 8? Nie, za mało znał się na horrorach, ale na tyle, by zrozumieć jedno.
Rzeczywistość potrafiła płatać figle.
Poważnie zmarkotniały starał się zrozumieć o co chodziło. Przecież miał być fotografem dla wampira, a tu takie buty.
-Trzeba było czytać drobny druczek na umowie...
Mruknął do siebie kiepski żart, który wcale nie poprawił mu samopoczucia. Nie mógł drgnąć z miejsca, wszelkie aparatury miernicze, badawcze i zupełnie nieznane ustrojstwa uniemożliwiały jakikolwiek ruch. Toteż nie uniknął ani widoku swojego doktora, którego znał z parku, a który to aż zapalił się do roboty, ani jego soczystej mowy. Czyli już mniej więcej wiedział, na czym Nieśmiertelny spędzał czas. Na bawieniu się w Boga, albo w Hitlera, bo z tym skojarzyło mu się słowo, które najbardziej wwiercało się w jego lekko otumanioną głowę.
-Nadczłowiekiem?
Powtórzył nie aż tak entuzjastycznie jak szalony naukowiec z dużym znakiem zapytania pod koniec. Zdezorientowanie nie chciało zmaleć, co rzut okiem w inny fragment przestrzeni to nowy przyrząd lub substancja czy jakieś bliżej niezidentyfikowane obiekty wzbudzał w nim niepewność. Chyba nie miał co liczyć na głębsze wyjaśnienia. Wampir dopiął swego, miał kogoś, nad kim mógł przeprowadzić eksperymenty. A czy udane to na pewno także leżało w kwestii genów człowieka, którego mogło to zadanie przerosnąć. Bo jakże śmiałby wątpić w umiejętności Długowłosego? Zwłaszcza w takich okolicznościach, gdy od jego kaprysu zależał żywot skrępowanego młodzieńca.
Nie, nie podda się. Musi coś zrobić, aby nie paść ofiarą nieudanej operacji. Jakiś sposób, jakiś niuans... najlepiej, by wiedział coś, co trudno zgadnąć nawet z najwniklejszych oględzin. Już wiedział. Jego fobia. Połowa sukcesu to sprawny umysł, a przynajmniej niedopuszczenie do najbardziej stresujących sytuacji. Ha, zabawne - przecież znajdował się już w takowej!
-Cokolwiek zrobisz... proszę tylko, abyś nie podnosił zbytnio temperatury... źle toleruję duchotę. Nie chcę Cię zawieść mimo wszystko...
Skoro już obrał go za cel do badań, niech chociaż zna jego słabość, aby jakoś mógł przewidzieć to w obliczeniach i eksperymentach. Jak i tak nie widział dla siebie ratunku (a tym bardziej zbawczej ręki Hiro, który chciał go wynieść ponad przeciętność), niech przynajmniej będzie miał pożytek z Miodowookiego. Poniekąd miał nadzieję, iż za ów hobby stało także olbrzymie doświadczenie, i nie skończy swego życia na jakimś stole operacyjnym, na którym nie jest mu dane walczyć o życie. Będzie musiał naprawdę wytężyć swoje siły witalne, ale czy to wystarczy?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Sob Paź 24, 2015 10:57 am

Chłopaczek się ocknął. Hiro kolejny raz posłał swój anielski uśmieszek i podszedł nie za blisko do pacjenta. Wyglądał dobrze. Zero uszczerbku na zdrowiu fizycznym, co oznacza że wykorzystanie mocy nie zaszkodziło w żaden sposób.
- Nie było żadnego drobnego druczka. Sam poszedłeś ze mną i nikt cię do tego nie zmuszał.
Nie grał w gierki aż tak. Poniekąd Zyuu miał wolną rękę, nie musiał wcale iść z wampirem. Czy przyzna rację szlachetnemu? Będzie to już jego prywatnym zdaniem, bo póki co znajdował się pod opieką ów maniakalnego naukowca o anielskim obliczu. Nie musiał się bać czy coś, chociaż nie byłoby normalne gdyby ów emocji nie odczuwał. Hiro nie zamierzał go krzywdzić, jedynie coś sprawdzić i czy da się robić kombinacje cech zwierząt. Kolejny nowy okaz hybrydy.
- Nie musisz się bać, chłopcze. Jesteś w rękach specjalisty i zadbam o twoje potrzeby oraz wygodę.
Pominął jak na razie wyjaśnienie Nadnaturalny. Wolał pierw upewnić się czy aby wszystko w porządku ze sprzętem, ze zdrowiem. Badania krwi okazały się pozytywne więc Zyuu nie szkodziło nic. Nie chciał pozbawiać chłopca życia, nie w tym miał cel. Miał być zdrową i silną hybrydą, a nie martwą lalką.
- Dostaniesz nowe cechy. Ułatwią ci one byt oraz wzmocnią organizm. Ułatwi też pracę fotografa.
Nie doda też, że chce zrobić nową rasę. Połączenie ludzi i wampirów ze zwierzętami co da im chociaż taką cechę wspólną. Piękne, zdrowe hybrydy. Ciekawe czy są zdolne do rozrodu. Wypadałoby to kiedyś sprawdzić.
- Bez obaw. Operacja przejdzie bez żadnych niedogodności. Ale miło że wspomniałeś o swojej słabości, będę bardziej ostrożny.
Odezwał się po tym jak poprosił. Szlachetny wreszcie przygotował się do operacji nakładając kitel, poprawił też światło nad stołem i nałożył maseczkę oraz rękawiczki gumowe dla lekarzy. Narzędzia już miał, teraz tylko uśpić młodzika. Nałoży na jego twarz maskę z narkozą, czekając aż zapadnie w sen. Kiedy tak się stanie, szlachetny przejdzie do rzeczy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Gość Nie Paź 25, 2015 5:15 pm

Fakt, nie było czegoś takiego jak druczek na umowie. Naciął się sam, przez swoją nieostrożność, która utonęła w fali komplementów od Arystokraty, i który to wcale nie zdradził swoich prawdziwych zamiarów. Jednym słowem: klapa. Przyznać musiał, że sam sobie był winien za to, że znalazł się na stole operacyjnym i w sumie powinien podejrzewać, że wiekowy wampir nie bez powodu upatrzył Miodowookiego. Inaczej: Białowłosy nie zabił go, tylko dał propozycję, którą mógł odrzucić z pewnie śmiertelnym skutkiem, bo przebywanie w parku w nocy to igranie ze śmiercią. Był głupcem, że nie posłuchał Midori. Tak go pochłonęła fotografia za ulotnymi pieniędzmi, iż w ich imieniu stał się obiektem eksperymentalnym dla wampira.
Nie, to była tylko i wyłącznie wina Zyuu.
Nie mógł więc wykłócać się, nawet nie zamierzał. Brr to byłoby igranie z życiem, które i tak wisiało na włosku. Fakt faktem, bał się o swój los, nie mniej i tak dane mu było poznać o te kilkanaście minut, jak nie godzin więcej niż gdyby spotkał na swej drodze innego wampira. Mógł Szlachetny dostrzec lekkie krople potu na skroni i drżenie rąk, lecz to tylko z powodu swojej niepewnej egzystencji. Mimo uspokajających słów, że miał do czynienia ze specjalistą, ogarnął go lęk. Może dlatego już nie odzywał się więcej niż powinien, i słuchał kolejnych, jak nie ostatnich słów w swoim życiu.
Przynajmniej w tym życiu, które toczył do tej pory.
O, czyli to nie była podpucha z tym fotografem? No to tym bardziej naukowiec powinien wiedzieć o tym, co może przebiec nie tak. Nie wątpił w jego wiedzę, lecz lepiej uświadomić "lekarza", co może mu dolegać podczas operacji. Trochę nie rozumiał, jak chemicznie da się poprawić parametry na lepszego łowcę zdjęć, ale nie popadał w dyskusję, w której nie miał żadnej wiedzy. Oby zamiłowanie Hiro do nauki było równie wielkie jak pasja Zyuu do fotografii. Po pewnych zabezpieczeniach słownych wampira mógł tak wywnioskować, także odrobinę uspokoił się puls młodzieńca, który i tak złagodniał dopiero wtedy, gdy otrzymał środek usypiający przez maskę. Ciało rozluźniło się, powieki przymknęły samoistnie i odpłynęło w krainę marzeń. Trochę wymuszonych, lecz najwyraźniej takie były procedury. Raczej operacje na żywca nie wchodziłyby w rachubę ze względu na stres i ból. Tak więc wampir mógł przystąpić do zabiegu i nie tylko zmodyfikować ciało chłopaka, ale jeszcze bardziej doszlifować rzemiosło, jakim się specjalizował.

Ooc: powodzenia!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Coś się kończy, coś się zaczyna... Empty Re: Coś się kończy, coś się zaczyna...

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach