Ognista Tajemnica.

Go down

Ognista Tajemnica. Empty Ognista Tajemnica.

Pisanie by Gość Czw Lis 26, 2015 11:31 pm

O mały włos a nie zaliczył słupka na własnym parkingu. Samuru w ostatniej sekundzie naprostował samochód aby nie rozbić przodu i zabawić się w opłaty za naprawdę. Aż odetchnął, kiedy pojazd stał prosto oraz obyło się bez żadnego porysowania.
Napady były już tak silne, że tracił kontrolę nad samym sobą, a przecież zawsze się pilnował i nie było nic w stanie przerwać mu jazdy! Tym razem było inaczej. Atak choroby zaatakował zwielokrotnioną siłą, że nie był już w stanie nad nim zapanować ani się poradzić. Oczywiście nikt nie mógł się o tym dowiedzieć, bo przecież NIKT nie ma prawa ujrzeć słabości burmistrza. Wszyscy mają widzieć w nim potężnego, nieugiętego potwora zdolnego do wszystkiego! Nawet do ominięcia własnych cierpień. Jednak tym razem naprawdę było inaczej z nim... Wnętrzności paliły żywym ogniem, wiły się i skręcały powodując ogromny ból. Czuł, że tym razem musi się schować i dać upust chorobie. Dlatego czym prędzej opuścił samochód, z trudem zamykając go. Musiał oprzeć się jedną ręką o dach, a drugą wcisnąć ten pieprzony guziczek blokujący zamki. Nawet w palcach tracił kontrolę! Kiedy uporał się z przyciskiem, musiał chwilę odetchnąć. Złapać oddech, a wraz z wydechem przez usta, chlusnęła niewielka ilość krwi. Zaczynało się...
Szlachetny wytarł usta rękawem płaszcza, niemal biegnąc, a raczej tocząc się do windy. Nie chciał aby ktoś go widział w tak opłakanym stanie. Potargane włosy, zakrwawione usta i mina malująca potworny gniew wymieszany z bólem. Na farta Burmistrza w drodze do apartamentu nawinął się na jedną osobę - Szarego. Ten zapytał o stan swojego pana, a szlachetny odwarknął aby się nie wtrącał. Skoro tak chciał... Szary oglądał się jeszcze za nim jak ginie w korytarzu, aż wreszcie dociera do kolejnej windy, a później do apartamentu. W drodze już pozostawił ślady krwi, które skapywały z ust oraz brody stwora.
Nie zdołał zamknąć za sobą drzwi. Pozostawił je lekko uchylone, bo przecież jak wpadł od razu skierował się do kuchni. Kolejna porcja krwi wyrzygana prosto do zlewu. Szlachetny tracił ją i tracił, a ból nie ustępował, głód rósł. Co teraz? Leki! Te które udało się cudem ukraść ze składziku Hiro. Czy się dowiedział? Nieważne. Zawsze mógł pomyśleć, że sprawcą napaści był Testament, a nie Samuru.
Jak tylko żołądek się uspokoił, doczłapał się do szafki w której trzymał prochy. Białe pudełeczko bez napisu, a w środku kilka sztuk. Niewiele zostało bo przecież pożerał je garściami. Teraz też kilka poszło w ruch, nawet bez popitki. Obrzydliwa gorycz rozeszła się po ustach wampira, którym aż wstrząsnęło. I czy pomoże? Przecież prochy na zmniejszenie głodu zawsze pomagały. Jak ten pojeb wierzył w działanie tabletek i to od Hiro. Tym razem nie, były za słabe. Kolejna fala powaliła wampira. Kolejna utrata krwi. Tym razem pobrudził podłogę, ubranie dobił... Ale co było najgorsze w tym wszystkim? Że Samuru był całkowicie sam. Kiedyś ktoś powiedział, że nadejdzie taki moment i zostanie samotny w najdotkliwszych momentach. To było to? Nie! W żadnym wypadku! Szlachetny siłą woli starał się jeszcze podnieść, udowodnić, że nie potrzebuje nikogo! Oczywiście udało się stanąć na nogi, jakoś utrzymać się na nich mimo, że wciąż odmawiały posłuszeństwa. Z ledwością, krwawiąc, drżąc dotarł do salonu. Cały obraz począł wirować, wszystko widział podwójnie, a kolejny upadek spowodowany był potknięciem o własną nogę! Niestety upadł tak, że proteza ręki odłączyła się i niefortunnie ugodziła właściciela prosto w pożerający sam siebie żołądek. Czemu tak? Los najwidoczniej chciał jakoś ukarać egoistycznego potwora, który i tak w chwili słabości nie myślał o pomocy od innych, tylko o tym jak bardzo choroba uraziła jego dumę. Wyraził to niemalże zwierzęcym wrzaskiem, podczas wyciągania protezy z rany. Odrzucił ją na bok, przewracając się na plecy. Teraz zupełnie miało być inaczej. Czerwone ślepia pusto wpatrywały się w sufit, a rana goić się nie chciała. Zbyt duża utrata krwi. W ogóle powstała istna jatka i to przez samego Pana Burmistrza. Pełno krwi...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ognista Tajemnica. Empty Re: Ognista Tajemnica.

Pisanie by Hachiko Pią Lis 27, 2015 10:36 am

Samuru zawsze był skryty i zadufany w sobie. Pamiętała go takim, odkąd się tylko poznali, a znała szlachetnego nieco dłużej niż swojego męża. Musiał zawsze pokazać, kto tutaj rządzi i cała reszta musi podporządkować się jego woli. Jednak z czasem przekonała się, że pod tą skorupą bezwzględności czają się skrajne uczucia. Był przecież samotny. Cóż z tego, że miał żonę, skoro była jeszcze nieodpowiedzialnym i niedojrzałym dzieckiem, które potrzebowało opieki i to nie tylko mężowskiej. Ale Hachiko ani razu nie powiedziała złego słowa na temat swojej synowej. W końcu była to jedyna kobieta w otoczeniu szlachetnokrwistego, która akceptowała go takim, jakim jest i wampir ją akceptował. Choć w najmniejszym stopniu mógł wiedzieć, że jednak jest ktoś, komu na nim zależy. Ale czy to doceniał? Chyba nie bardzo nawet zdawał sobie z tego sprawę. Hachiko wiedziała, że wampir trzymał wszystkich na dystans. Nawet ją samą… Nie mógł przecież okazać swoich słabości. Wampirzyca przecież nawet nie domyślała się, że Samuu tak koszmarnie cierpi. Choruje paskudnie, bowiem odziedziczył po ojcu wyniszczającą stopniowo chorobę. I choć Ruda znała niemalże wszystkie oblicza tej choroby, ale nie dostrzegła ani jednego objawu. Samuru naprawdę potrafił to ukrywać, byle nikt nie dostrzegł jego słabości. Nie chciał się tak przed nikim obnażać, by nie tracić na swej dumie i honorze. Ale nie zawsze były to wartości, które należy hołdować.
Wampirzyca tego wieczoru przechodziła koło ratusza. Nie mając nic lepszego do roboty, postanowiła odwiedzić swojego pasierba. Skąd wiedziała, że Samuru będzie w Ratuszu? Był pracoholikiem! Poza tym było to jedyne miejsce, w którym mógł się zaszyć z dala od świata i po prostu odpocząć. Nie zamierzała mu się narzucać, gdyby nie życzył sobie jej odwiedzin, ale w końcu wiele ich łączyło.
Wampirzyca skierowała swoje zgrabne nogi w stronę holu ratusza. Zerknęła przelotem na recepcjonistkę, jednak ta jej nie zatrzymywała. Hachiko była już tutaj stałym bywalcem, więc nie musiała się tłumaczyć, kim jest, jaki ma interes i do kogo przychodzi. A skoro nie została zatrzymana, to Samuru musiał być u siebie. Poza tym wyczuwała jego świeży, silny zapach. Tego nie dało się przegapić.
Wysiadła z windy na odpowiednim piętrze i ruszyła szybkim tempem w stronę… uchylonych drzwi apartamentowca.
– Samuru?
Przed wejściem dała mu o sobie znać, wymawiając jego imię. Kiedy przekroczyła próg, w nozdrza uderzyła ją woń krwi. Zapach był gorzki… gorzki równie, co krew Testamenta. Wiadomo, był w połowie gadem i w dodatku trawiła go choroba. Intensywny zapach doprowadził ją do salonu, na którego środku leżał Samuru w kałuży krwi! I to własnej.
– Samuru! Ktoś Cię zaatakował?
Przyklęknęła szybko przy nim, unosząc nieco jego głowę. Pogłaskała go ostrożnie po głowie, przyglądając się uważniej jednak ranie, dość głębokiej, na brzuchu.
– Przeniosę Cię do pokoju. Burmistrz nie może leżeć w takim stanie i to na podłodze.
Poinformowała o tym, co zamierzała uczynić. Dostrzegła protezę, jednak nie zamierzała jej ruszać. Mogły być na niej ślady tego wampira lub człowieka, który go zaatakował. Wampirzyca jeszcze nie wiedziała przecież, co miało miejsce… Jeśli wampir nie wstał przy pomocy macochy, wampirzycy nie pozostawało nic innego, jak przerzucić sobie wampira przez ramię, żeby go zanieść do sypialni. Niezależnie od sposobu, położyła go wielkim łożu.
– Twoje ciało się nie regeneruje… Potrzebujesz krwi.
Wampirzyca udała się do kuchni, żeby znaleźć parę worków krwi. Nie bawiła się w ich przelewanie w jakieś pojemniki, tylko od razu rozdzierała worki i poiła wampira ich zawartością. Ale jak organizm zareaguje na krew? Wampirzyca jeszcze nie wiedziała, na co cierpi Samuru…
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Ognista Tajemnica. Empty Re: Ognista Tajemnica.

Pisanie by Gość Pią Lis 27, 2015 12:13 pm

Burmistrz właśnie teraz miał okazję nad zastanowieniem się czy dobrze robi, odtrącając wszystkich od siebie. Uciekając z problemami do swojego zacisza, nie zdradzać się nikomu z męczącą go chorobą. Mógłby powiedzieć Sophie, lecz znając wampirzycę, mogłaby znaleźć w tym punkt zaczepienia do drwin. A szlachetny bardzo nie lubił kpin z jego osoby. Tym bardziej sam siebie nakłonił, że nie warto wychodzić zupełnie nagim bez swojej twardej skorupy, nie pokaże słabości. Nie jest jakimś maminsynkiem aby kulić ogonek bo trawi sam siebie! Ściskał dłoń na krwawiącej ranie, wpatrując się pusto w sufit.
Nie wiedział nawet, że Hachiko - kobieta która poniekąd oczarowała szlachetnego nie tylko swoim wdziękiem, ale także i bystrością - nadchodziła. Co prawda nie ma ochoty w tej chwili nikogo widzieć, przecież sam musi sobie poradzić, przeciwstawić się bólowi! Wstać, ogarnąć się i przekląć chorobę, jak robił to do tej pory. Jednakże wcześniej aż tak silnego ataku nie miał. Wcześniejsze kończyły się na wymiotowaniu krwią ale nie aż tak silnym, obezwładniającym bólu. Już kropelki potu pojawiły się na czole niemal sinego wampira. Dłoń już tak nie zaciskała się mocno, do bólu zaczynał się przyzwyczajać. A może po prostu tracił przytomność? Nie. Kolejna fala uderzyła, tym razem spotęgowało to zranienie. Kolejna strużka krwi spłynęła z ust wampira, powstrzymując siarczyste przekleństwo. Ile tak leżał brodząc we własnej krwi? Na pewno do momentu przybycia Hachiko. Samuru nie zdołał jej wyczuć.
Dopiero głos otarł się o uszy wampira, przez co z trudem uniósł do połowy powieki. Czy czuł ulgę? Nie, czuł złość. Ktoś jednak zdołał się wedrzeć, ujrzeć go w tak opłakanym stanie z dziurą w brzuchu. To nie było przyjemne uczucie. Wampira ogarniała złość, lecz zamiast krzyków, krew jedynie zabulgotała w gardle. Zresztą Hachiko wiedziała na pewno co teraz przeżywa egoistyczny burmistrz. Znała go aż nadto zbyt dobrze, jednak mimo to chciała mu pomóc.
Na pytanie nie odpowiedział nic, wlepiał tylko swoje szkarłatne ślepia w twarz Rudej jakby chciał co najmniej pożreć ją samym wzrokiem. Złość trawiła, głód dobijał. Nie wykonał jednak żadnego ruchu, nawet wtedy kiedy pogłaskała go po głowie. Dziwna troska. Naprawdę dziwna troska i uczucie od momentu kiedy po raz ostatni siedziała tak przy nim matka. Jednakże nie było to powodem do słabości! Podźwignął się, nie pozwalając się nosić. Z wysiłkiem ale stanął na nogach, przytrzymując się Leadris. Lewym ramieniem przyciskał ranę na brzuchu. Brak dłoni teraz dawał we znaki.
Dotarli jakoś do sypialni, a Hachiko mogła pozbyć się balastu. Samuru wylądował na miękkim łożu, opadając nań plecami. I tak wszystko upierdzielił krwią. Podłogi, pościel. Wszystko śmierdziało goryczą, czuł aż za bardzo. Pokój zaś wirował. A słowa Hachiko odleciały w daleką pustkę głowy szlachetnego. Przecież wiedział, że regeneracja zawaliła. Rana nadal wyłaniała ciemną otchłań wypełnioną po brzegi krwią oraz ciemną substancją, niszczącą skórę, wnętrzności. Atak choroby naprawdę był inny.
Wrócił do żywych kiedy pierwsze krople krwi spadły na jego zabrudzone usta. Złapał wtedy zdrową, lecz drżącą dłonią rękę Hachiko aby wlewała więcej. Łykał łapczywie, nie czując jak wypita krew wylewa się z rany, aczkolwiek wreszcie dochodziło do regeneracji. Rana goiła się zewnętrznie chociaż nadal była ona widoczna, wewnętrznie organizm nadal walczył. Zapewne opróżnił wszystkie przyniesione worki z posoką, acz nadal uczucie głodu nie zmniejszyło się.
- Tabletki... Tabletki w szafce... w kuchni. Białe, bez etykietki... opakowanie. Podaj mi je.
Z trudem przemówił. Atak mimo zalania krwią, utrzymywał się. Ale nie już tak, że pozbawił szlachetnego możliwości porozumiewania się. A co do tabletek. Hachiko jeśli grzebała w składziku Hiro, mogła je rozpoznać. Zresztą, Kanibal nie raz takie spożywał. Może podpowie jej co takiego dzieje się z Samuru? Tak czy inaczej, burmistrz podniesie się nagle do siadu, zwracając częściowo niedawno wypitą krew. Tyle, że była ona wymieszana z jego - ciemną, gorzką i o nieprzyjemnym zapachu posoką chorego wampira. Jeśli Hachiko była po leki i wróci, zastanie Samuru w pozycji siedzącej, ze spuszczoną głową. Strużka krwi wciąż spływała z ust, a szponiasta zaciskała się na bebechach. Uniesie jednak łeb by łypnąć spode łba na jakże świeży kąsek. Mogła znać to wygłodniałe spojrzenie potwora podobnym do jej męża. Samuru naprawdę wiele po nim odziedziczył i to nie tylko chorobę. Dzikie spojrzenie nieokiełznanego stwora z pod czarnych, zakrwawionych, przepoconych włosów wcale nie wyrażało pozornej, ludzkiej świadomości.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ognista Tajemnica. Empty Re: Ognista Tajemnica.

Pisanie by Hachiko Sob Gru 05, 2015 9:44 am

Wampirzyca nie wiedziała jeszcze, co trawi wampira. Znała wszystkie objawy choroby, ale nie znała ich początków. Kiedy poznała już Testamenta, cierpiał na swoje schorzenie, a nawet docierał na jej dno. Hachiko starała się walczyć z tym, ale kanibal dostrzegał w tym jedynie złośliwość małżonki. Nic dziwnego, skoro myślał i poznawał świat jak dziecko. Jej mąż zamiast się rozwijać, to się cofał.
Wampirzyca nie reagowała na spojrzenie. Przywykła do niego! Już od kilku dekad widywała je za każdym razem, gdy tylko była w pobliżu Testamenta. Tak do niego przywykła, że w końcu przestała na to reagować i jeśli szlachetny chciał sprawić, aby wampirzyca się przeraziła, nie powiodło się to. Zresztą i tak nie bała się swojego pasierba. Oczywiście, potrafił mordować bez mrugnięcia okiem, skrzywdził nawet brutalnie swoją córkę, wydał także na nią wyrok śmierci i prawdopodobnie była w tej chwili martwa, ale… no właśnie! Macochy by nie tknął.
Samuru dotarł o własnych siłach do sypialni. Podpierał się o Hachiko, a wampirzyca szła z nim powoli. Nie mógł się nadwyrężać, inaczej rana w brzuchu powiększyłaby się, a krew trysnęłaby bardziej. Wreszcie położył się na pościeli. Co z tego, że pościel i podłoga była zalana krwią? Na pewno miał jakąś służącą. Choć wiedziała, że wampir nie chciał, aby ktokolwiek dowiedział się, co tutaj miało miejsce, zatem Rudą czekało sprzątanie podłogi.
Nakarmiła go całą krwią, jaką wzięła ze sobą z kuchni.
– Przynieść ci więcej krwi, Sam?
Woreczki po krwi położyła na stoliku obok łóżka i kiedy „poprosił” ją o jakieś tabletki z kuchni, wstała od niego i udała się tam. Wiadomo przecież, że Samuru prosić ani dziękować nie potrafi. Nie można zatem liczyć na taki objaw sympatii.
Szafka w kuchni… No doprawdy, w cholerę bardzo konkretnie powiedziane! Czy on wiedział, kurwa, ile miał tych szafek w tej zapyziałej kuchni?! W tej chwili dla wampirzycy wydawało się, że jest ich nieskończenie wiele! Zaczęła otwierać po kolei szafki i szukać małego pojemniczka bez etykiety. Przetrząsnęła już dwie szafki górne, teraz zajrzała do szafki na dole i od razu dostrzegała znajomy pojemniczek i zamarła! Jeśli nikt nigdy nie widział zaskoczonego i zamrożonego wampira, to teraz miał ku temu okazję. Rozpoznała od razu te tabletki, ale bez słowa sięgnęła po nie oraz kilka torebek krwi, żeby miał czym popić tabletki, i po chwili już znalazła się u Sama.
– Sam… one są dla Tessa, bo nie znosi igieł. Zastrzyk… byłby lepszy.
Delikatnie mu zasugerowała. Usiadła przy nim i sięgnęła po kilka tabletek i od razu włożyła Samowi do ust i napiła go krwią z woreczka.
– Hiro nie wie, prawda? Zakradłeś się tam i wziąłeś je. Rety, jak długo sam się z tym męczysz!
Spojrzała na jego ranę w brzuchu, powinna się zacząć ładnie regenerować.
– W jak dużym stopniu to podobna choroba do choroby Testamenta, Sam?
Pytała oczywiście o to, czy również musi… spożywać mięso. Jeśli tak, trzeba będzie mu je dać, inaczej organizm zacznie się trawić kosztem regeneracji. Na wygłodniałe spojrzenie Sama nie zwracała uwagi, ale znała je i już znała wiedziała, jaka będzie odpowiedź na jej pytanie. Potrzebował mięsa. I to najlepiej wampirzego… Skąd je weźmie? Ma się pociachać?! Nie… przyprowadzi tę recepcjonistkę z dołu…
Zaczęła się teraz zastanawiać, czy Gabriel również będzie cierpiał na chorobę ojca, skoro cierpieć zaczął i Samuru…
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Ognista Tajemnica. Empty Re: Ognista Tajemnica.

Pisanie by Gość Sob Gru 19, 2015 2:37 pm

Samuru dał radę dotrzeć o własnych siłach do sypialni, nie chciał przecież upokorzyć się przed macochą. Właściwie sam przed sobą nie chciał i żeby coś tak głupiego naruszyło jego drażliwą dumę. Lecz to co działo się w sypialni, było nie do pomyślenia.
Pokiwał głową, że chciał więcej. Głód trawił wnętrzności niemiłosiernie, powodując ogromny i przejmujący ból. Nawet tak zatwardziały skurwiel jak Samuru musiał już skorzystać z pomocy kogoś innego! Nie sam! To było naprawdę poniżające, bo przecież NIGDY nie potrzebował nikogo, jedynie dla własnej wygody, świadomie. Ale nie w chwili bezsilności. Hachiko wysłana po tabletki, domyśliła się wszystkiego. Nieźle. Ale przecież wszystko było do przewidzenia. Samuru jednak o tym fakcie zapomniał.
Kiedy powróciła, zastała dość mocny, krwawy widok. Szlachetny odlatywał, tracił kontakt z rzeczywistością, a to równało się z szałem. Szał u szlachetnego? Nic ciekawego! Cholera!
- Pieprzyć to! Daj mi te cholerne tabletki!
Wydarł się nie mając już siły na ukrywanie bólu. Leadris musiała nieco przyspieszyć, aby podać proszy, a później pomóc zapchać je krwią. Rana jeszcze kilka porcji wylała, ale już z sekundy na sekundę zaczynała się regeneracja. Musiał wziąć głęboki oddech, paść na plecy i odczuć chwilową ulgę, biorąc głęboki wdech. Lek szybko zaczął działać. Proszki Hiro zawsze miały to do siebie, że nie trzeba było długo czekać. Ciało przyjmowało je niemal od razu. Dopiero teraz powoli wracał do siebie.
- Nie wie. Nikt nie wiedział do tego momentu.
Odpowiedział dość chłodno, ale i tak dało się usłyszeć zmęczenie. Atak był silny, nie taki jak poprzednie. Kto wie co by się stało gdyby nie obecność Hachiko? Umarłby?
- Pierwsze objawy miałem już kilka miesięcy temu, zlekceważyłem je biorąc za zwykłą, wampirzą słabość. W końcu zacząłem kaszleć, a później rzygać krwią. Doszły do tego bóle i napady złości. I to parszywe łaknienie, Hachiko. Co oznacza, że dobrze myślisz.
Zmęczony ton, wysiłek przy mówieniu. Samuru cierpiał, widocznie, nie ukrywanie. Skoro już widziała, mógł nieco wrzucić na luz, chociaż i tak czuł się z tym nie najlepiej. Chciałby znieść to wszystko sam, bez niczyjej pomocy. Jak robił to do tej pory. Niestety, los tym razem chciał inaczej.
- Mięso zaspokaja mój głód.
Śliczne podsumowanie! Samuru wreszcie zebrał się, prostując do siadu. Przetarł dłonią usta, z których były jeszcze widoczne ślady krwi. Istna jatka! W dodatku jak wiadomo leki przynoszą ulgę na krótką chwilę, nie wiadomo jak będą silne. Przełknął zatem ślinę, oblizując palce z krwi.
- Przyprowadź tą kurwę z recepcji.
Wykona polecenie? Samuru nadal odczuwał potrzebę, chemia nie zatrzyma trawienia się żołądka. Musiał coś zjeść! I to natychmiast.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ognista Tajemnica. Empty Re: Ognista Tajemnica.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach