Spotkanie

Go down

Spotkanie Empty Spotkanie

Pisanie by Gość Pią Wrz 30, 2016 7:24 pm

Miejsce:

Wiktoriańska posiadłość - Galeria



Galeria jest zbiorem połączonych ze sobą pomieszczeń, w których eksponowane są obrazy autorstwa… no właśnie. Kto wie, może będzie ci dane się tego dowiedzieć. Całość zajmuje ogromną powierzchnię, ale taka kompozycja umożliwia skupienie uwagi jedynie na dziełach. Ściany galerii nie są białe czy jasne, wręcz przeciwnie oblane czarną jak smoła farbą sprawiają dość ponure wrażenie. Czerń otoczenia komponuje się z obrazami wykonanymi czerwonym barwnikiem o różnych odcieniach, osadzonych, w starych, zabytkowych, pozłacanych ramach, które same w sobie są piękne. To czy można tym samym mianem określić obrazy pozostawmy tobie, każdy przecież ma inny gust. Przyznasz jednak pewnie rację, że są sugestywne i… dość niepokojące. Tematyka obrazów nie jest łatwa, także nie jest prostym ich interpretacja. Każdy obraz posiada uwidoczniony na małej plakietce tytuł.

„Wenecja o zmroku”

Obraz namalowany czerwoną farbą, rok powstania nieznany, brak podpisu autora. Obraz ukazuje kilka weneckich domów stojących blisko kanału. Pada deszcz, a budynki toną w krwisto czerwonych kroplach. Pod murem jednego z nich stoi oparta postać patrząca gdzieś w dal. Na pierwszym planie widać małą przystań z dobijającą do niej gondolą.

„Paryżanka z siostrą”

Obraz namalowany czerwoną farbą, rok powstania nieznany, brak podpisu autora. Przedstawia dziewczynę pozbawioną twarzy zrośniętą z swoją siostrą bliźniaczką tułowiami, posiadając część ciała od pasa w dół wspólną. Twarz drugiej jest niewidoczna dla odbiorcy, ponieważ kręgosłup wykrzywiony jest w drugą stronę. Oblicze pierwszej siostry bez rysów twarzy, nosa, ust czy oczu przykryte jest pasmem opadających na nagie piersi loków. Siostry siedzą na ziemi trzymając się za ręce.

„Olbrzym”

Obraz namalowany czerwoną farbą, rok powstania nieznany, brak podpisu autora. Malowidło ukazuje mężczyznę przy pracy, wbrew pozorom wcale nie jest obdarzony wielkim wzrostem. To murarz układający kolejne cegły być może muru, być może ściany budynku. W drugiej dłoni trzyma kielnię. Szczegółowo oddana jest anatomia robotnika, wygląda wręcz hiperrealistycznie, oddany jest cień i napięcie każdego mięśnia jego ciała. Strużka potu na jego spracowanym czole wydaje się ciec wprost po płótnie.

„Wąż morski”

Obraz namalowany czerwoną farbą, rok powstania nieznany, brak podpisu autora. Malunek wygląda raczej na niedokończony szkic wykonany kilkoma szybkimi pociągnięciami pędzla. Widać na nim węża morskiego- dziwaczną kreaturę o długim, giętkim ciele pokrytym czymś na kształt pancerza z półprzezroczystych chrząstek. Stwór posiada duże, niezwykle puste, wyłupiaste oczy i mały pysk najeżony karykaturalnie długimi, przypominającymi igły zębami.

„Piekło na wzgórzu”

Obraz namalowany czerwoną farbą, rok powstania nieznany, brak podpisu autora. Dzieło przedstawia płonący zagajnik, rosnący na jakimś wypiętrzeniu. Drzewa stoją w ogniu w oddali. Na pierwszym planie znajduje się diabeł z trójzębem w garści, to jednak co najbardziej zwraca uwagę to grzesznik klęczący u jego stóp. Ma zaszyte grubą nicią usta, wydaje się krzyczeć, lecz nie potrafi wydobyć z siebie ani jednego słowa. Dłonie splecione w błagalnym geście o łaskę są przeraźliwie wychudzone, jak cała sylwetka człowieka. Ma zaczepione w powiekach haki napinające je do góry tak by musiał patrzeć na swą mękę.

„Chleb i wino”

Obraz namalowany czerwoną farbą, rok powstania nieznany, brak podpisu autora. Przewrotny tytuł może zwieść. Malowidło przedstawia leżącego w kałuży krwi długowłosego mężczyznę przepasanego kawałkiem szmaty. Nad nim stoją ludzie ubrani w wieczorowe kreacje. Mężczyzna w meloniku zajadają się przekąską tłumaczy coś swemu koledze o rozbawionej minie. Cieszy go widok ładnej kobiety spoglądającej na niego spod długich rzęs popijającej z pucharka czerwoną ciecz. Panuje atmosfera bankietu.

„Baronowa z kolią”

Obraz namalowany czerwoną farbą, rok powstania nieznany, brak podpisu autora. Kobieta na portrecie jest niezwykle urodziwą damą o pięknych, subtelnych rysach twarzy. Jej oblicze zdobi para rogów przypominających baranie po bokach jej czaszki tuż nad uszami. Tytułowa kolia spoczywa na jej jędrnym, wydatnym biuście, lecz co ciekawe wykonana jest z maleńkich ludzkich czaszek na których są jeszcze resztki mięsa. Wypadające oczy, opuchnięte języki, rozszarpane policzki dotykają jej porcelanowej skóry zostawiając nieprzyjemny oślizgły ślad.


***

Spoglądał właśnie na płótno przedstawiające rzemieślnika przy pracy. Klatka piersiowa skryta pod warstwą ubioru nie drgnęła nawet o milimetr. Spokojne tęczówki wpatrzone w „Olbrzyma” śledziły linię tworzącą twarz budowniczego. Na twarzy robotnika widać było skupienie i oddanie pracy. Ile to już lat? W powietrzu czuć było zapach kogoś nowego. Co ciekawe, skamieniałe oblicze krwiopijcy nawiedził nikły, subtelny uśmiech z jakim nie widziano go od lat. Tak szybko o nim zapomniano? Takich dożył czasów? Fakt, nigdy nie uchodził za duszę towarzystwa, ale drobna pajęczynka kryjąca się w kącie ramy prosiła się o zdjęcie. Septimus zastygł w pół ruchu. Czy zabierając pająkowi dom, cokolwiek zmieni? Czy porządkując, w stercie zleżałych bibelotów da się odnaleźć okruchy pamięci? Wysoka sylwetka nie poruszała się ani na krok. Kontemplowała obraz? A może to nie płótno domagało się poświęcenia mu uwagi? Septimus powoli cofnął ramię pozwalając dłoni przetrzeć bok spodni. W odbiciu ciemnych oczu pojawiło się lustrzane odbicie siedzącego na pajęczynie łowcy.

Ile to już lat? Ile lat obserwowania świata z ukrycia? Ile minęło lat lat niekończącej się maskarady? Nie… tym razem Septimus nie miał na myśli swej egzystencji w podziemiach posiadłości. Tym razem chodziło mu o to samo co zawsze. O prawdę. Prawdę, której nie mógł znieść już od tylu wieków. Prawdę tak niewygodną i złowrogą, że na samą myśl o niej w jego oczach pojawiał się złoty, nienawistny błysk.

Podszedł pół kroku bliżej gładząc z namaszczeniem płótno. Inni widzieliby w tym brak ogłady i podstawowej kultury obchodzenia się z dziełem sztuki, jednak on gładził obraz w sposób daleko odległy od dotyku profanatora. Czerwony barwnik… krew zakrzepła na podobraziu wciąż zdawałoby się pachnącego kostnym klejem. Posunięcia pędzla, dążenie do doskonałości w każdym wykonanym ruchu palców. Emocje… Mężczyzna zatrzymał się wciąż dotykając płótna nieruchomym, długim alabastrowym palcem. Czy znał jeszcze to słowo? Po tym wszystkim czego był świadkiem? Po tym wszystkim co go spotkało? Emocje… Czym były emocje, jeśli nie skutkiem ubocznym pędu rozbieganych myśli. Pożądliwych, wartkich… pochopnych… ludzkich, a więc dalekich od doskonałości. Nie znał ich, nie było dla nich miejsca ani wśród ludzi ani wampirów. To co znał Septimus to agonalny ból utraty wszystkiego co było mu drogie… nic innego nie miało sensu i większego znaczenia.

Zastygły opuszek pomknął dalej kreską umęczonych zgarbionych pleców murarza - postaci z trudem wojującą kielnią z wszechobecnym chaosem. Z niczego tworzył coś namacalnego. Dom? Schronienie? Ład? Pomimo kropli słonego potu ściekającej po zafrasowanej pomarszczonej twarzy, nie przerywał swego rytuału wierząc chyba, iż kolejna cegła staje się elementem wiążącym porządek. Trwał. Pracował. Walczył.

Septimus lubił tu przychodzić z bardzo błahego, ale i jednocześnie zarazem niebywale istotnego powodu. Po pierwsze przypominał sobie przeszłość, po drugie, mimo wszystko obrazy pomagały mu skierować wzrok ku przyszłości.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach