Jadalnia [Parter]

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Nie Kwi 09, 2017 10:55 am

Czy jej to pasowało? Cóż to za pytanie. Była w stanie zaatakować tak wysoko postawionego wampira i prawie jej to się udało. Nie uciekała w kąty, ze swoją przemianą, nie ukrywała się z tym. Wszędzie było głośno a poszukiwacze tylko łasili się na nagrodę za jej łeb. Więc.. - Tak, pasuje mi to. Mimo wielu niedogodności kocham zapach świeżej krwii. - Odpowiedziała oblizując usta. Dwa charaktery biły się ze sobą w środku, kiedy jeden upadał, drugi odzywał się i pokazywał swoją prawdziwą twarz i tak na zmianę. Błogość a męka. Niewinność a winność. Wojna, która toczyła się w środku nie miała końca, a nawet nie wiedziała kiedy miała swój początek. Wszystko nastało tak nagle, pierwszy rozlew krwi był kluczowy. Ale czy to do niej pasowało? Gdzie ta czerwona sukieneczka, mała dziewczynka o 1,50 wzrostu, która dorastałaby Hiro'wi do pępka. Białe połyskujące na wietrze włosy i niebieskie tęczówki zniknęły w odchłani cierpienia i bólu.
Ale teraz nie było czasu na rozmyślania. W środku miała nadzieję, że ten może to zmienić. Ale czy aby na pewno?
Damy? Co to słowo miało za znaczenie? Od kiedy została wyrzucona ze swojego rodzinnego zamku, pod pretekstem splugawionej krwii rodu, nie usłyszała więcej tego słowa. Nie pomyślała o nim. Liczyło się przetrwanie. I teraz, kiedy oni leżą już w podeptanych grobach, ta żyje. Speszyła się jednak kiedy ten roześmiał się na widok jej zaczerwienionych policzków. Odwróciła naburmuszona wzrok i splotła ręcę na krzyż, przy klatce piersiowej. Tak, brakowało tylko tupnięcia nóżką z obrotem. Wyglądałoby to dość komicznie przy jej obecnym wyglądzie. Spojrzała jednak niewinnie na niego po kilku sekundach i sama cichutko, po raz kolejny się zaśmiała.
Testament... Nie, raczej nie słyszała. Czemu nie miała żadnych informacji o tak wysoko położonym rodzie. Czemu nigdy nie podróżowała koło tego wielkiego zamczyska. Czy na prawdę nie poznała nikogo stąd? Kuroiashita.. Na pewno w przeszłości usłyszała... Choć kto wie.
Lepszego ojca? Nawet nie potrafi sięgnąć pamięcią, kiedy ostatnio go widziała. Pamięta tylko tą dziwkę w jego salonie. Jego strzał w policzek. Kiedy jeszcze nosiła maskę. Rozłąka bolała. - Doskonały a jednak pozostawiona na 400 lat męki i niewiedzy o nowych możliwościach. Sama zdobądź krew i przeżyj. - Przecież to nie były igrzyska. Niczym sobie na to nie zasłużyła. A jednak taka nauka coś dała..

***

Przez drzwi do jadalni przeszłą pierwsza, przepuszczona przez Białowłosego. Dawno nie spotkała mężczyznę z takimi manierami. A może ich nie chciałaś dostrzec, spytała samą siebie. Jednak coś było nie tak. Usiadła na wskazanym miejscu. Cały czas coś kręciło się w jej żołądku. To na pewno był głód, tak, na pewno. Służba? No tak, wielki zamek, przecież sam z tacą latać nie będzie. Skinęła tylko głową na jego słowa w podzięce. Wsłuchując się w rozmowę Hira ze służką, lustrowała dokładnie kobietę która właśnie weszła do pomieszczenia. Te demony jeszcze istnieją? Spytała sama siebie, nie ukrywając swojego zaciekawionego wzroku. Takie perełki żyły w murach ogromnego zamczyska. Jednak dopiero po chwili zorientowała się, że ten rzucił jej pytaniem. Obudziła się niczym ze strasznego koszmaru i odpowiedziała nieco przyschniętym głosem. - Kielich mógłby być wielkości sporego świecznika. - Zaśmiała się do siebie, nawet jeśli służbie mogłoby się to nie spodobać. Łakna była krwi, a w gardle brakowało tylko piasku i świerszczenia. Dodatkowo ten nieprzyjemny ból brzucha, który dawał co jakiś czas się we znaki.
- Na początku było ciężko. - Tak jak wcześniej wspomniała, setki lat była sama. - Sama musiałam się nauczyć korzystać ze swej mocy, zdobywać jakikolwiek pokarm i krew. - Nie była tak ustawiona, nie była bogata, była tylko zwykłym dzieckiem, kroczącym po ścieżkach wampirzego życia. - Nigdy nie było łatwo, ale dzięki temu przeżyłam, chyba. - Swego czasu była rozpieszczana, nie tyle co jej siostra, która poza tym też została przemienionym wampirem i znów mają jednego ojca. - Riecon jednak odnalazł mnie jakieś dwa lata temu, jednak nie widzieliśmy się spory czas. Nawet nie wiem, czy zdaje sobie sprawę, że jego dziecko jest chodzącą maszyną do zabijania. - Cały czas patrzyła mu w oczy, nie odwracając wzroku, jak to miała w zwyczaju. Nie była smutna, ani też przesadnie poważna. Jej historia też nie była długa, od niedawna jest nieco bardziej barwa i ciekawsza. Jednak nie dla tych co zostali przez nią zabici. Cóż. Jeden musi umierać, by drugi mógł żyć. - Jednak, koniec końców, życie wampira jest o wiele ciekawsze, nie porzuciłabym tego. - Może jedynie ten kostium, który noszę od kilku miesięcy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Sro Kwi 19, 2017 9:01 pm

- Lepiej uważaj na to co mówisz do służek. Ta, która cię obsługiwała jest zdolna zabić wampira w bardzo szybki sposób. I szanuj je, nie należą do ciebie.
Powiedział tak, bo widział spojrzenie u Succubus. Kobieta nie ma aż tak łatwego życia, żyjąc na terenie wampirów. Miała na tyle dobrze, że jest u służby Kanibala a on od zawsze szanował je, nawet lepiej niż od własnych rodziców.
Jednak by nie psuć nastroju, Hiro wolał poruszyć już inny temat. Niech się cieszy dziewczyna, że nie skończyła w lochach lub co gorsza w laboratorium włoskiego szlachetnego.
Słuchał Cocoro do momentu nie otrzymania wiadomości na telefon. Przeprosił swoją rozmówczynię na moment, by odebrać go.
Kilka słów i już Hiro musiał opuścić swojego gościa.
- Wybacz mi, Cynthio, ale sprawy pilne mnie wzywają. Jeśli masz ochotę pozwiedzaj zamek, jeśli nie poczekaj lub też opuść posiadłość. Twoja wola.
Po wypowiedzeniu słów, wstał z krzesła by po chwili szybkim krokiem opuścić jadalnię.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Czw Lip 06, 2017 4:10 pm

Ta jednak niewiele zrobiła sobie z wkurwionego spojrzenia Succubus. Czysty egoizm? Może. Ale co poradzić, taka była Coco! Na słowa Hiro skinęła głową. Wciąż była służką, cóż zrobić. Dalej była niżej jak ona. Parsknęła gdzieś w myślach. Zależało jej na kontakcie z Białowłosym, a nie dobrymi relacjami ze służkami, ale czy kontakt z Przewodniczącym będzie ją kosztował pokorę? Zapewne tak. Miał pewne uszanowanie do swoich sług. Był jak anioł, aczkolwiek w sercu Coco czuła, że kryje się w nim krwiożercza bestia. Czy miała rację?
Jednak zauważyła, że Białowłosy ma ważniejsze sprawy na głowie, niż rozwydrzona nastolatka. Zapatrzał się w telefon. I te słowa. Cynthia nie protestowała. - Rozumiem. - Odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko. Jak ten wyszedł ta zostawiła tylko notę na stoliku.
Spoiler:
Zostawiając kartkę na stole wyszła z jadalni, po czym z posiadłości. Zaniedługo wróci. Tego mógł być pewien.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Nie Lis 26, 2017 5:23 pm

Za wskazówkami swego Pana udał się do jadalni na parterze, gdzie rozeszli się na chwilę, by Szlachetny wydał odpowiednie polecenia. Pozostawiony więc samemu sobie kroczył ostrożnie w kierunku pomieszczenia. Przystanął na moment przed wielkimi drzwiami bogato zdobionymi i wykonanymi z wysokogatunkowego drewna. Już same te drzwi kosztowały więcej niż niejeden dom mieszkalny. Lekko położył uszy po sobie i podrapał się nerwowo w przedramię. Albo to go pchły drażniły, albo już sobie wyobrażał, że po otworzeniu wrót ujrzy wielką, biesiadującą rodzinę Ivano. Nie chciał nikomu przeszkodzić, ale odgłosy z żołądka robiły się coraz donośniejsze, a Wilk - coraz bardziej nerwowy. Słowo się rzekło, jak tutaj to tutaj.
Złośliwość rzeczy martwych - drzwi zaskrzypiały, choć stan techniczny nie pozwalał na tego typu uchybienia. Niepewnie wyłonił się z korytarza stojąc w progu drzwi i go zamurowało. Tak przepełnionej przepychem, wielkiej, urządzonej z gustem i klasą jadalni nigdzie nie widział, i nawet nie śniło mu się coś podobnego. Służba grzecznie czekała pod ścianą, chociaż mając niskie mniemanie o sobie uważał, że niepotrzebnie Hiro fatygował całą świtę. Nieśmiało przestąpił próg i zamknął za sobą drzwi. Z hukiem, bo odrobinę za mocno zamknął wrota. Gdyby ktoś spał, pewnie podskoczyłby na równe nogi. Kiedy był lepiej widoczny, nieśmiało skinął głową gestem przywitania w kierunku służby, a potem zbliżył się do krzesła. Pochwycił je w szpony i lekko odsunął, by zająć miejsce. Celowo nie wybrał pierwszego miejsca ze skraja, wybrał takie bardziej wgłąb sali. Trzymał ręce z boku siedziska i zaciskał na nim palce z pazurami czarnymi jak noc. Utkwił wzrok w blacie i starał zachować spokój. Przecież lada chwila będzie obiad, prawda? Ale czy zasługiwał chociażby na kęs świeżej strawy?
Przypomniał mu się jeleń, którego zabił wczoraj. Na same to wspomnienie w ustach produkowało się za dużo śliny, którą łykał, lub przecierał nadgarstkiem. Zmrużył powieki pod odrobinę zmarszczonymi brwiami. Bestia nie lubiła być trzymana w kagańcu nałożonym przez posokę Hiro. Xin mógł z nią teraz walczyć, krew szlachetna oczyściła zmącony zewem natury umysł. W ciszy porządkował dotąd bardzo chaotyczne, a po rozmowie ze swoim Wybawcą bardziej ustabilizowane, myśli. W tej pozycji wydawał się spać na siedząco, lecz mocny chwyt za obrzeża krzesła i drżące brwi zdradzały coś innego. Każda upływająca sekunda wydłużała się w nieskończoność, lecz dalej siedział niewzruszony na swoim stanowisku. Wciąż z zamkniętymi oczyma.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Pon Gru 04, 2017 8:37 pm

Wilk nie musiał długo czekać, bowiem gdy tylko zasiadł przy wielkim stole w jadalni zjawiła się jedna ze służek. Fioletowo włosa Stella - dumna kobieta o bujnych kształtach. Włosy miała upięte w wysokiego koka, a strój kusy. Najsilniejsza z demonicznych sióstr niosła właśnie sporą tacę, jaką to położyła przed zdziczałym Xinem. Zmierzyła go, mrużąc te swoje okalane kaskadą rzęs ślepia.
- Niezłe ciacho z ciebie.
Palnęła szczerząc kły. Akurat wszedł Hiro i usłyszał jakże przeuroczy komplement, służka skinęła jedynie głową po czym opuściła panów. A szkoda, mogła sobie porozmawiać z wilkiem.
Białowłosy zerknął na tacę, na której to widniało kilka sporych, soczystych steków.
- Krowiego pochodzenia. Człowieka już dawno nie kroiliśmy.
Doda tak dla pewności, patrząc na surowe danie. Niech się Xin tak nie obawia swojego zezwierzęcenia, wszak mieszka tutaj też kanibal. Mieszkańcy są już przyzwyczajeni do niecywilizowanych zachowań. Poza tym ród Kuroiashita też nie bywa jakże wyrafinowany - to demony z piekła rodem.
- Jeśli zjesz, możesz udać się na spoczynek. Chyba, że potrzebujesz konkretów.
Wolał wiedzieć bo przecież przybył w konkretnym celu, prawda? Nie rozmawiać o Fabiu. Hiro zbyt dobrze zna zachowanie przeróżnych wampirów, umiał też przewidzieć no i starał się takim pomagać. Dlatego śmiało przysiądzie na krześle obok. Chyba wilkowaty wampir nie obawiał się przebywać w zasięgu Przewodniczącego? Krzywdy zrobić nie chce, poza tym miał chyba plan co do niego. Wypadałoby wilka też zbadać.


Ostatnio zmieniony przez Hiro dnia Sro Gru 06, 2017 8:11 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Pon Gru 04, 2017 10:25 pm

W ciszy uprawiał medytację, którą nie przeprowadzał zbyt sprawnie. Świadczyć o tym mógł silny bodziec dekoncentracji. Otworzył dopiero wtedy ślepia, gdy do nozdrzy dotarła słaba woń mięsa. Dopiero co Stella wychodziła z kuchni ze sporym posiłkiem dla wynędzniałego Wilka. Malinowe błyski przeniósł prędko na jedzenie, choć na moment spojrzał na całkiem ładną demonicę (może sukkub?). Przez pukiel fioletowych włosów przypomniała mu o Fabio, który był znacznie skromniejszej postury, ale nieziemsko piękny. Stella uraczyła gościa nie tylko solidnym jadłem, lecz słowami, które zbiły nieco z tropu Xina. Może nie nieco, a dość, by odchrząknąć tuszując niezręczność sytuacji.
-Wzajemnie.
Zdołał tylko tyle z siebie wydukać, bowiem nie spodziewał się usłyszeć komplementu. Zwłaszcza ze strony kobiety, która mogłaby mieć każdego. Wtedy zjawił się gospodarz, który wybrał dla Wilka same najlepsze steki z krów i zdecydował się mu towarzyszyć. Młodzieniec nie miał nic przeciwko obecności Pana, tylko bardziej ze swojej nieporadności. Z początku próbował po ludzku wziąć do rąk sztućce i nimi jeść posiłek, na co drżały mu dłonie niepotrafiące zgrabnie operować narzędziami. Sekundy później zwierzęce geny okazały się dużo mocniejsze i w mig porzucił nóż i widelec na rzecz rąk i kłów. Jak wbił zębiska w pierwszy kawałek, to poczuł, jak w pysku układa się idealnie kęs. Wyczuwał jęzorem każdą żyłkę, każdy wspaniale przygotowany mięsień, odrobinkę tłuszczu dla smaku. Amiko rozrywał także czarnymi jak noc szponami brzegi steku, wręcz wpijając się nimi i brudząc je dla frajdy, by też wsiąknęły aromatem pysznego, surowego mięsa. Niemal całą twarz wtapiał w jedzenie i rozkoszował się nią po swojemu. Raz po raz oblizywał się językiem po twarzy, lecz wnet wgryzał się w kolejną porcję i zatracał w tymże kulinarnym świecie. Choć bardziej pasowałoby tu określenie w tymże prymitywnym świecie, gdzie górowały pierwotne potrzeby.
Po skończeniu jednego steku zabrał się natychmiast za kolejny. Ucztował podobnie, lecz z jeszcze większą dzikością i zachłannością, jakby dopiero teraz zaczynał posiłek. Ręce po łokcie ubabrane w sokach i krwi steku, tak samo twarz, szyja i włochaty tors. Mlaskom i zgrzytom przegryzanych chrząstek czy przypalonych brzegów nie było końca. Kolejne szły w takim tempie, że ludzkie oko nie potrafiło wychwycić odpowiedniego tempa. Lepki od mięsiwa nie zwracał uwagi już na oblizywanie się, tylko rozrywał kłami i pazurami wszystko, co zostało podane na talerzu. Oczywiście wszystko to trafiało do żołądka bez dna Xina, który widząc pusty talerz, ale obtoczony tłuszczykiem, schylił się nad blatem i zlizał go jęzorem do czysta. Kiedy i to zostało wykonane, głód nie został pokonany. Młodzieniec zwiesił na moment łeb dysząc wyraźnie. Pięć dorodnych steków w dwie minuty to póki co jego rekord. Musiały mu bardzo zasmakować, wszak Bestie też lubią sobie pojeść czymś dobrym.
-Jeszcze... dwa...
Wysapał dwa słowa z trudem, wzrok choć rozświetlony miał jak za mgłą. Sierść najeżona, błyszcząca od sytego posiłku ale i małej maceraty z krwi i soków. Rozrosły mu się kły i szpony. W ogóle odnosiło się wrażenie, że Amiko przypakował jeszcze i urósł podczas biesiadowania. Najprościej rzecz ujmując młody wampir nie powstrzymał się i przemienił się w Wilkołaka. W tej formie mierzył trzy metry wysokości, łeb był dwa razy większy od ludzkiego, tak jak i ręce zwiększyły się znacząco. Obnażył kły błyszczące jak szable, którymi kłapnął na sucho w powietrzu. Krzesło będące pod nim kopnął ku tyłowi, by mu nie przeszkadzało podczas posilania się. Tak, obecnie jadł na stojąco. Jeśli dostanie oczywiście kolejną porcję. To byłby już istny rekord - dwa dorodne steki w dziesięć sekund.
Kły niemogące zmieścić się w pysku lśniły od krwi z rozrywanych kęsów. Nic nie zostało pominięte. Każdy kawałek znalazł się w odpowiednim miejscu i było pochłaniane przez rozszalałe soki trawienne. A teraz nie miał co jeść. Wielki włochacz oderwał się od stołu i stąpając twardo po podłodze okrążał stół. Ivano mógł po raz pierwszy zobaczyć przemianę swego podopiecznego. Była jeszcze wyższa forma, ale Szlachetny musiałby skołować drugie tyle jedzenia, co ofiarował. A czy było warto? Xin jako Wilkołak próbował się porozumieć i odnieść się do słów Pana, które padły podczas jedzenia. Nie było to proste zadanie, aczkolwiek tutaj dużo pomogła krew Hiro, która oczyściła umysł, nawet będąc w tej metamorfozie.
-Nie... nie odpoczynek.
Bardzo niski głos, buczący i buzujący w uszach wydobył się z gardzieli stwora, które dalej ciężko stąpało po podłożu najwyraźniej starając zająć czymś rozgrzane posiłkiem ciało. Oblizał raz jeszcze pysk i ponownie zabrał głos, tym razem kierując ślepia wprost na Ivano.
-Muszę coś robić.... nie tylko jeść, nie tylko spać... tylko co... stróżować?
Fuknął z pyska oblizując resztki obiadu i zataczając kolejne koło. Może Pan znajdzie dla niego odpowiednie zajęcie? Żeby zasługiwał na posiłek?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Nie Gru 10, 2017 11:21 am

Obserwował uważnie zachowanie wampira. Każdy jego ruch, złapany oddech czy wysłuchane sapnięcie. Był kwintesencją bestialstwa oraz zezwierzęcenia. Nic dziwnego, że Fabio zwrócił na niego uwagę, że tak bardzo tęsknił. Ta bestia siedząca przy stole, walcząca z manierami na które Hiro obecnie nie zwracał nawet uwagi. Ba, nawet się nie ośmielił.
- Nie wstydź się swojego ja, Xin. Jesteś niemal u siebie.
Wyszeptał ów słowa niczym zaczarowany. Dopiero jak Wilkołak dał upust swojemu drapieżnemu podejściu do świata, zaprzestał chęci mowy. Wciąż tylko patrzył jak olbrzymi wampir pożera otrzymany mięsny dar, jak łapczywie się oblizuje oraz przełyka. Co raz bardziej przypominał prawowitego właściciela zamczyska Testamenta. Co by było jakby te dwie istoty się spotkały? Nastałby konflikt o rewir? O dominację?
Z zamyślenia wyrwały go słowa wampira. Jeszcze dwa? Nadal był głodny? Hiro bez namysłu wezwał służbę nakazując podwojenia porcji.
- Najesz się do syta.
Oświadczył, wstając od stołu. Lepiej było obserwować tak rosłego stwora. Chociaż teraz zauważył jak nagle rozrosło się ciało Amiko. On nadal rósł. Mlaskał jęzorem, powarkiwał i nabierał potężnych kształtów. Na odrzucenie krzesła nie reagował, wszak coś co wyrosło przed nim odebrało mowę. Przewodniczący zaniemówił na widok wampira. A może już wilkołaka? Ciekawe jak zareagowali by pozostali mieszkańcy zamku na tak rzadki widok. Stella już miała okazję ujrzeć, bowiem to ona dostarczyła kolejną porcję. Pyskująca, bezczelna kobieta wolała zostawić dokładkę i wycofać się na bezpieczną odległość. Miała nadzieję, że Hiro wie co robi.
- Kontynuuj, przyjacielu.
Dłonią wskazał na stojący półmisek przy wejściu. Zapewne znikł on w zaskakującej szybkości.
- W porządku skoro nie chcesz zaznać snu.
Zrozumiał, że po zjedzeniu miał sporo energii. Chociaż zdarzało się, że po nasileniu odpoczywało się, ale nie ten tutaj. Nie poruszył się z miejsca, nawet gdy Xin podszedł bliżej, łypiąc groźnie. Ivano nie obawiał się swojego pisklaka, wszakże był jego panem no i stwórcą.
- Mój drogi chłopcze, ty już dla mnie stróżujesz. Jesteś moim dzieckiem, a zarazem oddanym podwładnym. Ukucnij, chcę lepiej przyjrzeć się twojemu wilczemu obliczu.
Uśmiechnął się Przewodniczący wyciągając ręce w stronę Wilkołaka. Czy Hiro coś knuł. Ciężko było stwierdzić, zbyt był zafascynowany postawą bestii lecz z drugiej strony wypadałoby co nieco sprawdzić. Więc jeśli Stwór się pochyli, białowłosy wyciągnie obie dłonie aby dotknąć jego wilczego łba.
- Pragnę byś był jeszcze silniejszy, Xin. By twoje monstrualne ciało miażdżyło wampirze dusze, nawet podobne do mojej. Nikt nie może stać nam na drodze udoskonalenia ciebie, nawet twój najdroższy Fabio.
Przerwał, wiedząc że świadomie mógł przekroczyć granicę. Nie chciał w żadnym wypadku rozzłościć Wilkołaka, wszak fioletowowołosy był jak prawie narkotyk. Ogłupiony Amiko zapewne uczyniłby wszystko. Dlatego szpetnie doda do psiego ucha.
- Poza tym twój mały wampirek przeszedł pewne zmiany. Obecnie jest w stanie rozrodczym i ma możliwość noszenia potomstwa. Chyba wiesz o co mi chodzi, prawda? Jeśli tak, to słuchaj dalej.
Szeptów nie było końca. Dłoń gładziła wilczy łeb, a uśmiech białowłosego przeobraził się w podstępny.
- Na pewno nie chcesz by brudny obcy mężczyzna dotykał twojego skarbu kiedy ono chce tak naprawdę ciebie. Xin. Odbij Fabia, przyprowadź go tutaj i skosztuj ciała tak jak dawniej. Pragnę waszego szczęścia jak najmocniej w świecie.
Czegoż to Hiro oczekuje od wilkołaka. Nagłej poprawy? Skądże znowu. Sprawdzenie siły, wytrzymałości oraz samo wybadanie na jakim etapie wybudzenia jest Joffrey. Rozwijanie siły rodu oraz pozycji też miało dla Przewodniczącego ważne znaczenie, ale też i prowadzenie gry. Odsunie się od wilka, klepiąc jego pysk.
- Nie zawiedź mnie.
Doda na koniec, odsuwając się o krok. No panie Amiko, cóż pan teraz uczyni?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Nie Gru 10, 2017 12:50 pm

Wiadomo, że jakaś próba sił między dwoma stworami zaistniałaby, ale czy warto siebie wykluczać w ostatecznym starciu? Nie lepiej dominować wespół w zespół? Choć jako dwa dominanty ciężko byłoby wyłonić lidera. Oczywiście krew wampirza miałaby tu decydujące znaczenie, ale bojowego nastawienia nie zabrakłoby w razie wątpliwości po obu stronach.
Mógłby jeść w nieskończoność. Delektować się a zarazem pożerać mięso bez skrupułów i pohamowań. Skoro dostał wolną rękę, wolał w ten sposób pożywiać się. Odwykł od manier i etykiet. Nie były praktyczne, zwłaszcza przy formie Wilkołaka, który nie żałował ani jednego kęsa, nawet jak coś upadło na podłogę to zlizał jęzorem i wchłonął przez paszczę do środka. Kolejne steki jak szybko pojawiły się tak też prędko były już trawione w żołądku bestii. Oszołomiony dostatkiem pożywienia nie mógł podczas posiłku zdobyć się na słowa. Dopiero później nieco opamiętał się i wysapał to, o czym myślał.
Ale Hiro był bardzo wnikliwym słuchaczem i analitykiem, więc wiedział, że gdzieś tam w środku Xin założył blokadę, żeby chronić istotę tak piękną, że określał ją w myślach mianem Bóstwa. Tak dobrą, że jego miłowaniem zniwelowałby całe zło na Ziemi. Tak uroczą, że wszystkie niewiasty i chłopcy nie mogły się równać z jego wdziękami. Tak pomocną, że najwięksi wolontariusze czy sanitariusze to byli przy nim zdziercami. Tak tajemniczą, że nie dało się tego spisać w żadnej księdze ani wypowiedzieć słowem. I wreszcie tak kochaną, że gdyby tylko nie popełnił zbyt wielu błędów - miałby ją dla siebie. I to ostatnie wyżerało w Amiko jakąkolwiek wartość do siebie. Wgryzało się boleśnie w sumienie, że cierpiał w samotności. Jednocześnie jak kaganiec trzymało wściekłe zwierzę w ryzach. Zatem Ivano, Długowieczny Szlachetny, dysponując całą swoją wiedzą, doświadczeniem, przeczuciem a może chwilą spontaniczną zdecydował dać zielone światło swemu podopiecznemu. Wręcz karmił go pomysłami i poił wizjami, które otumaniły umysł Xina. Wystarczyło, gdyby nie pochylał posłusznie łba i nie wsiąkał jak głąbka jego słów. Ale... jak mógłby... jak mógłby nie łaknąć spełnienia marzenia, które nabierało także inne kształty. Doskonalsze. Pełniejsze. Fabio mogący mieć potomstwo. Fabio tęskniący za Xinem. Jeszcze więcej, jeszcze więcej chciał usłyszeć... Fabio będący z Wilkiem, a nie z kimś, kto szpeci jego zapach, jego ciało, jego piękną duszę... Fabio... porwany. Jego Fabio. Jego Ukochany. Na wieki jego.
Nic dziwnego więc, że Wilkiem ogarnęło tak palące pożądanie, że nie mógł przestać myśleć o kuszących słowach Ivano. A tym bardziej o tym, co kryło się za nimi. Od stóp do czubka wilczej głowy przepełniała go niespotykana moc wewnętrzna. Zwierzęce łaknienie, dominacja, chęć zaimponowania, chęć posiadania! Wszystko kotłowało się i wrzało w cielsku monstrum, które wyprostowało się maksymalnie jak umiał. Ślepia rozbłysły charakterystycznym malinowym blaskiem i wydał z siebie potężne wycie. Głębokie, głośniejsze niż cokolwiek mieszczące się w zamku. Nawet miało się wrażenie, że cała jadalnia się rusza, a faktem były niektóre szklane naczynia, które na wskutek tak natężonego i sytego dźwięku popękały. Można powiedzieć, że Xin tym wyciem przypieczętował dotrzymanie słowa swemu Panu. Nie zamierzał być po raz kolejnym powodem czyjegoś rozczarowania. Już tyle razy zawiódł zaufanie Fabia, lecz tym razem nie nadszarpnie zaufania włożonego w pisklaka przez Ivano.
Po wilczym koncercie Amiko padł gwałtownie i ciężko na cztery łapy, by pobiec niemal na oślep i taranując drzwi, wyłamując je z solidnych zawiasów i framug. Miał tak zajęty i opętany umysł przez żądze, przez zdeterminowane działanie ku wytropieniu i znalezieniu Fabia, że wybrał drogę na skróty. Nie plątał się korytarzem, tylko wbiegł na wprost. Przy każdym dudnieniu miało się wrażenie, że hałas robił się coraz bardziej nie do zniesienia. Ilość decybeli wreszcie ustabilizowała się, aż do momentu uderzenia. Xin przebił się bowiem przez ścianę, bo jego kolejna, najdoskonalsza na ten czas przemiana, nie mieściła się w za małych drzwiach. Czarne cielsko ważące ponad pół tony uzbrojone w mięśnie i mocne kości nie odczuło żadnego ubocznego skutku po staraniowaniu i przebiciu się przez grube mury zamku. Nieco tylko zakurzył się od pyłu cegieł i zaprawy, lecz przy biegu kurz ten prędko przestał mieć prawo bytu. Dziesięciometrowe zwierzę szarżowało w kierunku bramy, którą już nie zniszczył, ale przeskoczył nad murami potężnym, atletycznym skokiem. Czarna plama pełna futra zniknęła wśród lasu, choć jeszcze dało się raz po raz usłyszeć znajome wycie. Z czasem ucichło, choć miało się przeczucie, że Amiko nie bez powodu zamilknął. Szukał zapewne tropu, a że zapach Fioletowłosego przypomniał sobie w jego domostwie - niebawem znajdzie swoją Słodką Zgubę.
Nie może pozwolić, by Fabio należał do kogoś innego!

z tematu - supermarket
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Nie Gru 10, 2017 1:34 pm

Zadziałało. Xin nakręcił się zbyt mocno na odzyskanie swojego ukochanego, a Hiro uzyska wielką szansę sprawdzenia co kryje się w tym wielkim kosmatym łeb. I przede wszystkim jak potężny jest gniew Joffreya. Jakby nie patrzeć to syn głowy rodu Kuroiashita, więc w młodziku można by było pookładać większe szansę na rozwój. Ale to już jego wola.
Kiedy Xin wydał z siebie ryk, Ivano aż sam się uniósł duchowo. Obserwował z zimną powagą, lecz i uśmiechem na twarzy jak rosłe ciało potwora napina się w gniewie, w pragnieniu oraz żądzy odzyskania tego czego jego bestia pragnie. To nie byłą romantyczna miłość, raczej chore pożądanie.
- Wybaczcie mi moje dzieciątka.
Mruknął pod nosem, patrząc jak Amiko wyważa drzwi, jak pędzi przed siebie na zabój. Tego potwora nie dało się zatrzymać, ani załagodzić jego chciwej żądzy. Co na to Fabio? Zapewne nie będzie zadowolony, ale tak właśnie jest  w świecie wampirów. Intryga za intrygami, gry za gierkami. Wszystko byleby sprawdzić z czego składa się ten okrutny świat.
Co do biegnącego Amiko o mało co nie stratował Barabala. Szlachetny w porę cofnął się pod ścianę po czym z niemą twarzą spoglądał za biegnącym olbrzymem. Tak, to na pewno sprawka Hiro.
- Cóż tak cię oniemiało, mój drugu?
Spytał Przewodniczący, który to podszedł do głowy rodu. Barabal wyprostował się i uśmiechnął.
- Wiesz, że powstały niezłe zadymy na ulicach z powodu tego zapachu krwi. I z osób biorących w niej udział to Dastan, Ringo oraz nasz chory psychopata. Ten z poszerzanym uśmiechem.
Zaczął wampir wlepiając swoje czarne ślepia w oblicze białowłosego, który to na zadowolonego nie wyglądał. Właściwie mocno rozczarowany.
- Łowcy sobie z nami pogrywają, Barabalu. Za nic ma prawa Rady oraz nasz sojusz. A w Ringo wierzę, to stary wampir i nie da sobą pomiatać.
Nic nie zdziała. Nie wyśle armii wampirów na łowców, to mija się z celem sojuszu oraz pokoju. Ale rozgniewany szlachetny był, głowa rodu też to zauważyła. Dlatego poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Zajmę się twoimi sprawami, odpocznij.
Zaproponował, pochyliwszy się tuż przy uchu Ivano. Dobra myśl, wszak czarnowłosy też działa poniekąd w Radzie i ma wiele do powiedzenia, a że został Głową rodu Kuro to tym bardziej. Hiro więc mógł w spokoju opuścić zamek. Trzeba było do kogoś wpaść.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Nie Maj 06, 2018 5:37 pm

Dobrą drogę wybrały obie panie pozostawiając hybrydy na pastwę hycli. Oni wiedzieli co mają z nimi zrobić, więc nawet nie było mowy o porzuceniu dwójki niewinnych zwierzo podobnych ludzi na obiad dla wampirów. Chociaż dziwne, że Shiro nie bronił się. Ma wysoką krew, a zachowywał się jak przerażony kociak, co jeszcze bardziej zniesmaczyło Aba. Kiedyś walczył z kotem co dla uszatego nie zakończyło się dobrze. Ale kto mądry skacze na hycla?
- Po całej zabawie w łapacza, muszę odpocząć.
Od razu przekazał Isaakowi swoje plany na najbliższą przyszłość. Nie zawsze ma się chęć biegać po mieście, łapać wampiry i złych ludzi co prowokują nocne mary do atakowania. Ostatnio co raz więcej takich śmiałków się pokazuje. Niestety.

Po dotarciu do zamku skierowali się do jadalni. Nie żadne lochy, cele śmierci czy inne sale tortur. Tutaj mieli ich pozostawić, nakarmić i zaopiekować się nimi. Aż dziwne że ten rudy kot miał być dobrze traktowany, wszak Ivano ostatnio coś bywał na niego cięty.
- Jeszcze polubicie nasze towarzystwo.
Zagada do obu hybryd, szczerząc kły. Isaac zapewne się zgodzi co do słów kompana.
- W końcu was ocaliliśmy.
Dodał po czasie, mijając te wszystkie ponure korytarze. Zamczysko było jak labirynt. Mnóstwo pokoi, tajemnych przejść i kolejnych zagadkowych korytarzy. Był dość ciemno i miało się wrażenie, że słońce zagląda tutaj okazjonalnie.
Po wpuszczeniu ich do środka, napotkali kolejne przestronne pomieszczenie. Długi stół, solidne, ciężkie krzesła i całe zdobienie wyciągnięte jak z horroru o nawiedzonych zamkach - straszne obrazy, odrobinę pajęczyn chociaż służki sprzątały. Jeśli Zyuu nadal nie był w stanie sam chodzić, posadzi się go na krześle obok miejsca honorowego, z Shiro uczynią to samo. Sam Ab natomiast usiądzie na przeciwko nim. Co z drugim hyclem? Jego brocha co wymyślił, Ab robotę wykonał.
- Właściwie to mnie ciekawi czemu zgodziliście się iść z tymi laskami? Shiro masz dobre moce, a się poddałeś.
Musiał wiedzieć więc pytania nie ominie. Wlepi w niego swoje bez źrenicowe oczy, oczekując jakiejś dobrej, przekonującej odpowiedzi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Shiro Fuyuki Nie Maj 06, 2018 9:45 pm

Shiro nie zdradzał nawet w najmniejszej mierze z obrotu sytuacji. Pomimo braku osaczenia, jak i zmniejszeniu tej grupki, niespecjalnie czuł się lepiej. Nie chciał iść z nimi gdziekolwiek... A zwłaszcza w miejsce, przez które czuł jedynie nieprzyjemne dreszcze na plecach. Instynkt podpowiadał mu, że powinien znajdować się w każdym innym miejscu... Tylko nie w tym. Umysł został wypełniony mrocznymi wspomnieniami związanymi z poprzednimi wizytami tutaj. Potraktowanie i uczucie odrzucenia. Leżenie w ciemnym miejscu, starając się trzymać jak najbardziej kurczowo życia, cierpiąc przez utratę krwi i zadane obrażenia. Położył prawą dłoń na klatce piersiowej, biorąc płytki wdech. Wolałby zdołać od siebie odgonić nieprzyjemne myśli... Jednakże zadanie nie należało do prostych. Nie tutaj, gdy tak wszystko przytłaczało.
Pierwszym zaskoczeniem było to, gdzie znaleźli się. Nie widział wcześniej takiego pomieszczenia, ale fakt, że nie był on małym, ciemnym miejscem, dodawał trochę otuchy. Nawet nie przeszkadzał tak bardzo ponury klimat, jednakże kichnął dwa razy. Tutejszy zapach nieco drażnił zbyt wyczulone zmysły. Źrenice powróciły do swojej normalnej formy, a Shiro...
Cóż, Shiro nagle został posadzony na jednym z krzeseł.
Zrobił nieco zdezorientowaną minę, która została zastąpiona niepewnością, gdy poczuł na sobie wzrok hycla. Słysząc jego pytanie, zadrżał nieco. Nie odpowiedział od razu. Swoje spojrzenie przekierował najpierw na Zyuu, uśmiechając się smutno, zanim skupił żółte ślepia.
-Nie pokazywały żadnych negatywnych zamiarów - odpowiedział mu, nie podnosząc ani trochę głosu. Ogon przechylał się raz na lewą, raz na prawą stronę, uszy zaś wydawały się być oklapnięte. Nawet jego oczy wydawały się być przygasłe w tym miejscu. - Używanie mocy w miejscu publicznym, gdzie jest dużo ludzi... Wydaje mi się być złe - czuł się nieco jak uczeń, który musiał tłumaczyć się nauczycielowi z tego, co zrobił źle. Jednakże sama sytuacja była bardziej niebezpieczna. Nie wiedział, jakimi motywami kierowała się owa dwójka, dlatego też obstawiał, iż koniec końców... Może być źle. - Wiele osób, przewaga i nie bycie samemu - dodał jeszcze. Ktokolwiek znał lepiej Shiro, mógł wiedzieć też, że jego zachowanie i sam dziwny charakter mógł mieć na to wpływ.
- Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć - bąknął jeszcze.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Pon Maj 07, 2018 6:38 pm

Czy odbicie z rąk nieznanych wampir i wpakowanie się w łapy innych było ocaleniem? Jak tylko rozpoznał zamek, do którego ich odprowadzano, nie miał takiej pewności co hycle. Przez moment mógł jedynie o tyle odetchnąć, że populacja Krwiopijców zmniejszyła się z czterech do dwóch. W zasadzie z pięciu do trzech, ale o tym później. Isaac niestety musiał nieść Volta, bo z tej paniki nogi odmówiły posłuszeństwa. Jak byli poza miastem i jego hucznym środowiskiem, Zyuu zdjął drżącą ręką kaptur. Teraz przynajmniej hycle mieli pewność, że kolega Shiro też był po części zwierzakiem, a chłopak mógł chociaż rozprostować zmiętoszone uszy, które bolały od zwijania w ruloniki. Jakieś pocieszenie.
Zostali zabrani do zapuszczonego przez ekipę sprzątającą (nie obrażając tutejsze sprzątaczki) do jadalni, która mogłaby spokojnie zmieścić ponad pięćset osób. Tak zdawało się młodzieńcowi, którego posadowiono jak lalkę przy drewnianym stole na solidnym krześle. Powoli oparł łokcie o blat, a głową podpierał ociężałą głowę, która jeszcze huczała od zgiełku betonowej dżungli. Palcami bezwiednie zahaczał o kły, które ukazywał wciąż przy zadyszce. Nie był w stanie uspokoić się, ani pochować zwierzęcych zębisk czy przerośniętych pazurów. Co prawda wyglądał już nieco lepiej od momentu odebrania Hybryd od wampirzyc, ale psychicznie nie poprawiło się za wiele.
Na pytanie Abaddona mógł odpowiedzieć tylko za siebie, choć udało się Blondynowi zaszczepić niepewność co do pań w jego koledze w niedoli.
-Nie chciałem z nimi iść...
...ale Wam też nie ufam - dopowiedział sobie w głowie, choć spięta sylwetka Długouchego mogła uzupełnić na spokojnie wypowiedź.
Moce? Jakie "dobre moce"? Co hycel miał na myśli? Przecież Zyuu nie był jednym z Krwiopijców, nie wykaraskałby się z opresji z pomocą zdolności. Ale w sumie pytał Shiro, który... w tym samym momencie spojrzał smutno, z lekkim uśmiechem, na Blondyna. Półczłowieka przebiegły ciarki po plecach, gdy Kotowaty nie negował posiadania mocy. Wręcz zaznaczył, iż nie zamierzał stosować tychże umiejętności w miejscu publicznym. Volta przepełnił lęk i ogromny żal. Może... może jego przemienili w wampira i w hybrydę jednocześnie? A jak zrobią to samo z nim? Przemienią w zimnego, bezwzględnego Krwiopijcę? Nie będzie mógł wrócić do Midori, przecież Ona jest łowczynią. Chociaż... Marco... nie bała się jego obecności. Może... może był w takim samym położeniu co Shiro? Że poznali się jak oboje byli ludźmi? Czy Zyuu dałby radę zaprzyjaźnić się z Shiro mimo jego wampirzej rasy? W tej chwili nie był w stanie myśleć, skołowany spuścił łeb uciekając wzrokiem od wszystkich. Przez moment naprawdę dobrze było mu w towarzystwie w niedoli z Kotołakiem, ale... wampiry rzucają uroki. Tak jak Ivano rzucił na niego urok, wtedy, tego wieczoru, gdy jego obecny Pan pozował mu do sesji zdjęciowej na tle nocnej Yokohamy. Ogoniasty mógł to samo uczynić z Zyuu, by mieć jakiekolwiek wsparcie w starciu z innymi wampirami. Których nie znał, albo nie lubił.
Stąd Blondyn milczał i nie ruszał się z miejsca, niczym przerażony królik zastygł na wskazanym krześle. Starał się nie zdradzać swojego zdenerwowania, ale jako jedyny żywy w tym towarzystwie był łatwym obiektem do wsłuchiwania się w bijące szybciej serce. Za dużo stresu, za wiele niewiadomych i rozczarowań.
A jeszcze nie wiadomo, co będzie dalej...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Nie Maj 13, 2018 12:23 am

Zyuu został zaniesiony do krzesła i usadowiony na nim jak panienka, która złamałaby sobie palce u stóp, gdyby dotknęła podłogi i przeszła kilka metrów. Isaac usiadł obok swojego współpracownika, mając hybrydy w zasięgu wzroku. Miał wrażenie, że w jednej chwili zmienił się w rodzica, który dopiero co wrócił z wywiadówki i oczekuje od swoich dzieci wytłumaczenia złych oceń napisanych w dzienniku pod ich imieniem i nazwiskiem. Surowy wzrok złagodniał, gdy padł na człowieka.
- Popsuliśmy wam wieczór? - zapytał, pochylając się do przodu, by krzyżować ręce i oprzeć je na stole. Nawet jeśli wraz z Abaddonem pokrzyżował plany uroczej dwójce, nie czuł się ani trochę winny. Sam nie najlepiej się bawił przez kilka dni, patrolując ulice tego nudnego miasta, dlatego bez mrugnięcia okiem wbił się z butami w czyjeś plany, rozwalając je w drobny mak.
- Ja się czujesz? - Troska we własnym głosie zaskoczyła równie mocno, co fakt braku służby w jadalni. Ktoś już dawno powinien stać u drzwi, wyczekując najmniejszego gestu od strony wampirów. Ktoś powinien przynieść coś do jedzenia dla ludzkiej hybrydy. - Napijesz się czego? Zjesz? - W przeciwieństwie do Aba czarnowłosy nie miał zamiaru przepytywać wampirów. To, co robili z tamtymi dziewczynami, nie było tak ważne. W końcu dobieranie znajomych pupilkom Hira nie leżało w interesie hycli. Mieli pilnować, ale nie niańczyć i odganiać każdą osobę, której źle z oczu patrzy. Jeśli raz czy dwa razy tamci dostaną po tyłku, może się nauczą, żeby nie iść ślepo za kimś niczym owca za stadem.
- Ej, Ab, co z nimi robimy? - Mieli dwie opcje: wypuścić dzieciaki albo jeszcze trochę je pomęczyć.
Tym razem podjęcie decyzji Isaac zostawił drugiemu hyclowi, ciekawy tego, co ten wymyśli.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Czw Maj 17, 2018 6:45 pm

Zdziwił się odpowiedzią kota. Tego drugiego jeszcze potrafił zrozumieć, wszak był tylko człowiekiem z króliczymi uszami i innymi bardziej wyszukanymi genami zwierząt co jednak siły raczej nie dodawało. Hiro dosłownie bawił się w szarlatana tworząc co raz to nowsze dzieła. Ab jakoś nie ingerował w całą tą zabawę, jego zadaniem było służenie więc swoją pracę wykonywał należycie. Ale wracają do kota, to aż westchnął.
- Naprawdę byłeś aż tak naiwny? Nie znasz lasek, namawiają was do wyjścia i jeszcze godzicie się na "podwózkę". Nawet dzieciak wie, że z ledwo co poznanymi nie jeździ się po lody.
Powiedział swoje, przeciągając się. Swoją robotę zrobili porządnie, teraz należy się im wypoczynek a później od nowa kontrola dzielnic. Może w końcu zajmą się czymś konkretnym jak na przykład łapaniem poszukiwanych?
- Moce mocami, ale masz inne umiejętności. Szybsze poruszanie i tak dalej, no i przede wszystkim asertywność. To żadna nadnaturalna zdolność. No, chyba że dla ciebie.
Wzruszył ramionami, by chwilę po wsunąć ręce do kieszeni spodni. Takie czekanie jest nudne. Dobrze jednak, że Isaac zaproponował coś do skonsumowania.
- Tak, właśnie. Trzeba ich nakarmić zwłaszcza tego tutaj.
Głową wskazał na bladego Zyuu. Chłopak wyglądał tragicznie, więc te stojące blisko wyjścia służki od razu skierowały się do kuchni, jeśli tylko uzyskają polecenie oraz zamówienia od hybryd. Shiro też mógł coś chcieć, więc niech się nie krępuje.
Co do pytania drugiego Hycla, Ab musiał się zastanowić. Podrapał się po brodzie, wzdychnął głośno i rozłożył ramiona w geście niewiedzy.
- Można tylko ich przypilnować do momentu wezwania ich przez Przewodniczącego, a tak... To nie mam pojęcia.
Odrzekł, niespecjalnie się przejmując. Hiro wie co zrobić z młodzikami, hycle już nie muszą. Ale niestety nie byli oni sami, właśnie obok krzesła Zyuu przechodził mały szczur. Zwierzę wsunęło się pod nogawkę spodni, smyrając przy tym okrutnie. Zwierzątko nie gryzło, tylko wspinało się do wysokości kolana. Nikt się nie spodziewał, że przybyłym gryzoniem była obecna głowa rodu Kuroiashita.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Shiro Fuyuki Sob Maj 19, 2018 1:12 am

Kto wie... Każdy z nich miał swoje spojrzenie na to wszystko, jak i podejście do świata. Jednego mogło dziwić takie zachowanie, drugi uznałby to za normę. Ciężko jednak mieć odpowiednią opinię bez posiadania wszystkich informacji... Nie? Ale jednak to nie jest teraz istotne. Bardziej było to, że czerwonowłosy patrzył z lekką dozą niepewności na reakcję Abaddona.
- Nie wiem - odpowiedział mu koniec końców. - Po prostu nie wiem - nie potrafił mu jakoś bardziej racjonalnie wyjaśnić własnego zachowania, jak i podejścia do tego wszystkiego. To była chyba... Jego część charakteru. Bycie zbyt ufnym.
Nie dodawał nic więcej już na ten temat. Starał się nawet nie zerkać zbyt często w stronę Zyuu, ale... Nie mógł się powstrzymać. Chcąc nie chcąc, teraz wiedział, że jest również i wampirem... A Shiro nie umiał przewidzieć, jak to wpłynie na jego opinię o kotowatym. I na całą sprawę. Będzie go oskarżać o to, że nie zareagował, mimo iż mógł? Czy może pójść jeszcze o cokolwiek innego?
Jego ogon nadal przechylał się raz na jedną, raz na drugą stronę. Nie czuł się tutaj za dobrze, miał wrażenie, że w atmosferze dawało się wyczuć niemałą presję. Nawet nie bardzo umiał poruszać jakiekolwiek rozmowy... Zwłaszcza, że zaczynał czuć imaginowany ból, gdy przypominał sobie wcześniejsze spotkanie z jednym z hycli.
Propozycję o jedzeniu przyjął z niemałą ulgą. Skoro mógł, to skorzystał - chcąc, nie chcąc, utknął tutaj... To przynajmniej mógłby zapełnić żołądek. Może świeże jedzenie sprawi, że poczuje się chociaż nieco bardziej pewnie? Poprosił o mięso i krew.
Dodatkowo jego umysł ogarnęła niepewność na wspomnienie o Hiro. Niespecjalnie wiedział, co myśleć o białowłosym szlachetnokrwitnym... Bardziej odczuwał lekki mętlik. Jednakże był prawie pewny, że wolałby nie mieć z nim spotkania twarzą w twarz, bo mogłoby się to źle skończyć... Oczywiście dla samego Shiro.
Wydał z siebie niemrawe westchnienie. Mam wrażenie, że znów będę mieć problemy... W które nawet nie chciałem i nie chcę się pakować - pomyślał jeszcze. Jego uszy nagle poruszyły się gwałtownie, a żółte ślepia powędrowały ku Zyuu.. Zsunęły się z jego twarzy, nieco niżej. Jego zmysły przykuła obecność gryzonia... I dość dobrze odwracała uwagę od całej innej kwestii. Położył dłonie na kolanach, czując niemałą pokusę by złapać stworzonko.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Sob Maj 19, 2018 2:29 pm

Nie mógł pozwolić sobie na utratę panowania nad sobą, zwłaszcza w domu jego Pana. Rozpoznał to miejsce bez cienia wątpliwości. Choć nogi miał jak dwie kłody drewna, i tak nie mógłby uciec z posiadłości Ivano. Nie po to był tu ściągany, żeby minąć się z jego Stwórcą.
Eh z tego wszystkiego zostawił reklamówkę z ciastem dla Midori. Nie wiedzieć czemu przypomniał to sobie akurat w tej chwili. Może wolał oddać się myślom na inny temat niż tocząca się rzeczywistość, w której czuł się bardzo niepewny? Albo pochorował się i mieszały mu się myśli? Albo ze stresu? Tak czy inaczej nie wiedział, co mógłby rzec więcej. Chociaż...
...jak Abbadon zarzucał Kotołakowi brak asertywności, najwyraźniej umknęła mu jedna, ważna rzecz. Nie wiedział, czemu Ogoniasty przemilczał ten dość istotny fakt, lecz Zyuu nie zamierzał. Mimo wszystko nie da im zjeść nieśmiałego kolegi z ogonkiem.
-Zachowałbym się podobnie. Shiro był szantażowany bronią.
Odniósł się do tej sprawy bardzo cicho, patrząc się na blat stołu. Chyba brał pod uwagę to, że jego głos nie miał znaczenia. A jednak... jednak zainteresowali się nim, skoro jeden z nich zapytał się o stan zdrowia. Najwyraźniej mamrotał na tyle cicho, że wywnioskować dało się jego gorsze samopoczucie. Nie mniej wydobrzał odrobinkę.
-Już lepiej -powiedział Zyuu ukradkiem spoglądając na pytającego go hycla; po czym spuścił wzrok na blat i dodał- Dziękuję.
Czy to było podziękowanie za pomoc w ogóle, czy za zapytanie się o stan zdrowia... Blondyn nie doprecyzował. Troska hycli, zwłaszcza tego zwanego Isaaciem (choć oficjalnie nie przedstawili się, bo w sumie nikt ich o to nie zapytał) była podejrzana, lecz przecież równie dobrze mógł przemilczeć stan zdrowia człowieka. Nie miałby też żadnego powodu przymilać się ludzkiej hybrydzie, bo i tak Zyuu z całego grona znajdował się na samym dole hierarchii. Ba, mogli olać sprawę i nie ruszyć z pomocą dla hybryd. Może nie byli tacy źli? Chyba zmęczony umysł Blondyna próbował ograniczyć napływ stresu rysując sytuację w odrobinę pogodniejszym tonie. Niebezpiecznie jednak tracić czujność. Z kolei nie zmruży oka, bowiem cierpiał od kilku miesięcy na bezsenność. Jedynie siłą, ale nie spieszno mu było.
Abbadon szybko podniósł uwagę co do wyżywienia hybryd, i przyniosło to pozytywny efekt. Zaraz przybyły panie odpowiedzialne za menu dla gości, pierwsze zamówienie złożył Shiro. Kelnerka, która obsługiwała drugiego klienta, musiała wykazać się cierpliwością. I chyba po raz pierwszy czekała na tak proste zamówienie dłużej niż minutę.
-Poproszę... szklankę wody.
Powiedział cicho Zyuu, którego twarz w kolorystyce przypominała już wampirzą. Przez moment toczył wewnętrzną batalię o posiłek. Sałata z marchwią mieszała się z mlekiem i rybką oraz schabowym z pręgą wołową. Gdyby zamówił wszystko to jednocześnie, koniecznie musiałby przesiedzieć w toalecie więcej niż zazwyczaj. Z kolei gdyby poprosił o jedną rzecz, inne geny buntowałyby się. Takie odnosił wrażenie, dlatego dla bezpieczeństwa wybrał tylko wodę. Ostatnio i tak zjadł naleśniki, lecz w nieżywej atmosferze mógł inaczej zareagować. Ciągle był spięty jak struna, nie zapowiadało się, że szybko rozluźni się dobrowolnie.
Wzdrygnął się na zapach i widok krwi w szklance Shiro, o którą poprosił. No tak, był krwiopijcą, zwykłą wodą nie mógł zgasić pragnienia. Długouchy jednak wiedział doskonale, że równie dobrze to jego krew mogłaby znajdować się w naczyniu, czy już w żyłach tu obecnych, także swój indywidualny strach w tej kwestii zachował tylko dla siebie. Zatem dziwne, że jeszcze nie został potraktowany jak posiłek. Całe szczęście.
Wzdrygnął się po raz drugi, gdy poczuł smyranie po kolanie. Niby miał łaskotki, i pewnie śmiałby się jak głupi, lecz zmęczenie zrobiło swoje, i tylko na moment uniósł kącik ust. Coś ewidentnie miało kontakt z jego nogą i nie wiedział co to takiego. Schylił się w tułowiu, by przyjrzeć się bliżej guli tworzącej się pod materiałem przetartych jeansów. Zmysły informowały go jak szalone, że do czynienia miał z gryzoniem. Nagle wbił we własne kolano wszystkie pięć szponów, ale tak, że stworzył z palców klatkę dla szczura. Wydobył go spod spodni wraz z kawałkiem materiału i posadowił na stole nie spuszczając z ręki obdarzonej pazurami. Kocia część pragnęła pobawić się znaleziskiem, lecz psiej było to obojętne, a królicza solidaryzowała się z pojmanym. Po kilku sekundach imadło ze szponów rozluźniło się uwalniając szczura, na którego intensywnie spoglądał Czerwonowłosy. Dla siebie zostawił rozdarty materiał ze spodni, które może jeszcze da się uratować i załatać dziurę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Sro Maj 30, 2018 5:25 pm

- Shiro był szantażowany bronią? - Nawet on teraz wykazał dozę zaciekawienia, pochylając się do przodu, aby oprzeć ręce o stół. W lazurowych oczach zabłysło to, czego nie powiedział, a co miał na końcu języka: "Naprawdę? Pozwoliliście im panować nas sytuacją?". - Następnym razem działajcie, zamiast spuszczać głowy. Prawdopodobnie nawet by nie strzeliły; nie wśród ludzi. - surowy ton głosu idealnie komponował się z grymasem niezadowolenia wykrzywiającym twarz wampira.
- Długo nie pożyjecie, jeśli będziecie tylko przytakiwać głowami, gdy ktoś będzie wam groził. A to - wycelował palec wskazując na zwierzęce uszy Shira, żeby zatoczyć nim linie do uszu Zyuu - za bardzo przyciąga uwagę. Nawet jeśli próbujecie zakryć swoje dodatki, to i tak nie możecie czuć się całkowicie bezpiecznie przy obcych. Ktoś znowu się wami zainteresuje, a wtedy co? Kolejny raz zawalicie i będziecie posłusznie wykonywać wszystkie polecenia? Tym razem my wam pomogliśmy, a następnym razem szczęście może się do was nie uśmiechnąć i zostaniecie zdani tylko na siebie. - Prawie nie mógł uwierzyć, że ta dwójka była tak bierna, gdy chodziło o ich bezpieczeństwo. Stanowili łatwy cel, a jeśli naprawdę nim się staną, wtedy ochrona hycli, ha, nawet samego Hiro, na niewiele się zda, gdy nikogo przy nich nie będzie.
Nawet nie drgnął na widok szczura. Jedynie uniósł brew, spoglądając na gryzonia czujnym wzrokiem, jednak szybko wbił spojrzenie w Zyuu, ciekawy co chłopak zrobi z gryzoniem.

Sorry za zastój i jakość, ale przez upał nie wiem, jak się żyje, nie mówiąć już o pisaniu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Sob Cze 09, 2018 11:04 pm

Hycel tylko westchnął na odpowiedzi Shiro. Kot chyba nie bardzo wiedział jak ma się odnaleźć w tej całej sprawie z wampirzycami. Na bank zostaliby ich posiłkami jakby Hycle w porę się nie zjawili. Az pokręcił głową.
- Mój kolega ma rację. Weźcie się w garść, bo zginiecie marnie.
Przyznał, zerkając na Isaaca. Jak widać i on nie mógł zboleć, że Shiro praz Zyuu tak łatwo ulegli. Zwłaszcza Shiro, co niską krwią wcale nie jest.
- Tylko wodę?
Skrzywił się, lecz kwestionować zamówienia nie mógł. Czująca służka musiała się prędko uwinąć aby podać szklankę wody biednemu Zyuu,  ten drugi nic nie chciał? Trudno.
- Tak czy siak to teraz Przewodniczący zdecyduje co z wami zrobić.
Doda po czasie, po czym założy ręce za głowę. Troche nudno tak siedzieć. O tyle dobrze, że mysz przybyła z nimi posiedzieć. Ale czemu to od razu wpakowała się pod nogawkę ludzkiej hybrydy. Coś było nie tak. Wyprostował się na krześle, widząc jak Zyuu chwyta ją, niszczy ubranie i ustawia na blacie stołu. Gryzoń zachowywał się dziwnie, jego małe wyłupiaste oczy bacznie obserwowały teren a mały nos non stop węszył. W pewnym momencie jednak zwierzak pisnął, wpadając w panikę. Ruszył biegiem ku krańcowi stołu spadając. Wreszcie obok Shiro wyrosła postać czarnowłosego jegomościa. Skąd się wziął? Moc teleportu poprzez przekształcenie się w latające ssaki przedostały się przez rozwarte drzwi do jadalni. Cichy trzepot, brak pisków poza tym zainteresowanie szczurem było zbyt pochłaniające.
- Przybyliście na kolację? Bardzo dobrze! Dzisiaj serwujemy wietnamską kuchnię.
Odezwał się w czerń odziany wampir, pochylając się tuż przed Kotołakiem. Abaddon doskonale wiedział kto to jest i nie bardzo miał co zrobić, nie dość że szlachetny, staruch i kompan Hiro to jeszcze obecna Głowa Rodu Barabal. Sama postać wampira jak zwykle nie wzbudzała żadnego odczucia spokoju, więc i sam hycel zaczynał gorzej się czuć. Biały jak ściana, uśmiechnięty ekscentryk. Po co? Dlaczego? Jego szelmowski uśmiech nie zdradzał pozytywnych planów.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Shiro Fuyuki Wto Cze 12, 2018 8:46 pm

Można było się tutaj załamać, dosłownie i w przenośni. Przynajmniej teraz zaczynał takie odnosić wrażenie, gdy przysłuchiwał się słowom obu wampirów. Nie było co ukrywać, zdecydowanie nie podobało im sie zachowanie kotowatego i wyrażali to na głos. Inaczej mówiąc... Po prostu rudowłosy w pakiecie ze zgarnięciem, dostał kazanie. Na które nawet specjalnie nie mógł co poradzić.
Posłał niemrawy usmiech w stronę Zyuu, gdy usłyszał jego słowa. Obrona jednak na nic nie zdała się, ale doceniał fakt, że próbował mu pomóc i co wazniejsze - nie miał do niego pretensji co do tego, że zachował się tak, a nie inaczej. To było pokrzepiające.
Postanowił jednak nie odzywać się więcej na ów temat. Shiro zdawał sobie powoli sprawę, że próba wytłumaczenia się z tego niczego nie zmieni, a niewiele mógł poradzić na to, że to wszystko zahaczało o sam jego... charakter, z którego zdecydowanie nie chciał się publicznie spowiadać. I tak zapewne skończyłoby się to na tym, że jedynie bardziej opierniczali go czy coś.
A to, że miał wysoką krew, nie oznaczało wcale aż tak dużo w tym przypadku. To, a charakter połączony z wychowaniem... Niekoniecznie wiązało się ze sobą.
W sumie to dziwne uczucie, dostawać kazania od osób, które się nie zna. No, przynajmniej teoretycznie się nie zna - poprawił się, ponownie czując ten wyobrażony ból po dawnej ranie. - Źle mi z tym, że Zyuu też dostaje. To nie jego wina. Machnął ogonem, czując uścisk w żołądku. Czuł się winny. Wcześniejsze słowa jedynie podsysały to i spowodowały nakierowanie na taki tok myślenia.
Potem przeszła kwestia jedzenia, dostarczenia... Zapewne zamówienie Shiro mogłoby się spóźnić albo i nie... Czemu wydaje się, że nie jest to teraz aż tak istotne? Bo mimo wszystko, sam nie zwracał na to uwagi, skupiony bardziej na dodatkowym "gościu" tutaj - mowa o gryzonie. No i na tym, co właściwie Zyuu zrobi z nim. Pomimo pokusy jedynie obserwował... Prawie że wystarczająco dobrze pochłonięty, że przekierowując wzrok na miejsce, gdzie ssak uciekał, aż w końcu spadł...
Nie zauważył momentu pojawienia się nieznajomego.
Podnosząc ostrożnie głowę, zapoznawał się z wyglądem przybyłego mężczyzny. Jednocześnie Shiro poczuł nieprzyjemny dreszcz przebiegający mu po plecach, jak nieodpartą chęć ucieczki. Zacisnął dłonie na krześle, ostatnimi resztkami woli zmuszając się do tego, by nagle nie uciec z miejsca. Jego ciało niezbyt dobrze maskowało to, co odczuwał teraz. Napięte ciało, gotowe do gwałtowego zareagowania w razie zwiększenia ryzyka zagrożenia...
Nie żeby teraz było jakoś specjalnie bezpiecznie...
Obecność kogoś o wyższej krwi wywoływało samo w sobie zaniepokojenie. Nieznajomość jego zamiarów dorzucało jedynie to, do tego nakładało się parę innych rzeczy... Aż ostrożnie pokręcił głową, niebardzo wiedząc, co powinien właściwie powiedzieć. Shiro, uspokój się - zaczął powoli przemawiać do siebie w myślach. - Zdenerwowanie nic ci nie da... Spokojnie... - łatwo powiedzieć, trudniej zrobić... Bądź co bądź, na razie nie zdołał nawet się odezwać.
Shiro Fuyuki

Shiro Fuyuki

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Kocie uszy, które zastąpiły ludzkie, ogon, pazury zamiast paznokci, żółte oczy zmieniające swój odcień w zależności od padającego światła.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Pan: Chyba brak(?) | Służka: Laurie ♥
Moce : Sen, Szafirowy ogień, Ostatnia wola


https://vampireknight.forumpl.net/t1865-shiro-fuyuki#39065 https://vampireknight.forumpl.net/t1920-shiro-fuyuki#41130 https://vampireknight.forumpl.net/t3292-pokoj-shiro-i-naissankariego#70977

Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Sob Cze 16, 2018 6:37 pm

Działać, działać... łatwo teraz o tym mówić! Wszyscy mieli sposobność i umiejętności ku temu, Zyuu pozostawały jedynie pozory, że miał na coś wpływ. Żeby już przestali go zadręczać dodał jedynie do sprawy:
-Chciałem po prostu zjeść coś słodkiego... Niczego więcej nie spodziewałem się przeżyć tego dnia.
Jak każdy normalny obywatel miał prawo do posiłku. Nie mógł w swoim życiu unikać zupełnie obcych ludzi, wtedy ominęłaby go namiastka normalnej egzystencji, którą pragnął w miarę możliwości zachować na poziomie ucywilizowanym. Nie jego też wina, że tamte dwie wzięły ich za cel. Co mógł zrobić? Tak jak i one nie chciał rzucać się w oczy. A jak sprzeciwić się, gdy ma się jedynie dłuższe pazury, kły i problemy z jednością instynktów? Rzucić się na tamte? Zresztą... stało się. Jedyna zaleta z podjęcia zakupów w słodkiej restauracji było poznanie innej Hybrydy. Szkoda tylko, iż po poznaniu faktów nawet ten atut zbladł jak oblicze Zyuu.
Nie miał ochoty na zabawę ze szczurem, który po odstawieniu na blat stołu wyczuł coś niepokojącego, skoro zbiegł z mebla. I niebawem okazało się, że prawdopodobnym powodem zachowania gryzonia była wizyta jeszcze jednego wampira. Pojawił się znienacka. Jego obecność kładła odcisk na zachowanie innych, przy uwrażliwionych zmysłach Długouchy wiedział o tym doskonale. Ale przed kim dokładnie się lękają? Skoro nawet same hycle nie są spokojni? Czy to był ktoś spoza zamku? Nie... ten zapach... Zadrgały mu wargi, które powinny być zamknięte, lecz ciekawość uwiodła Blondyna i zmusiła posilenie się być może niebezpieczną wiedzą.
-Kim... Kim Pan jest?
Wbrew zdrowemu rozsądkowi odezwał się wśród spiętych osób. Nie przypominał jego Stwórcy Hiro, choć kojarzył zapach. Nie mógł jednak przypomnieć sobie, czy mieli kiedyś ze sobą do czynienia. W sumie... po dłuższym przemyśleniu... nie warto było wychylać się przed szereg. Najwyraźniej był już tak skołowany i wycieńczony, że puszczały nerwy. A co, jeśli ten jegomość zmieni zdanie i zamiast kuchni wietnamskiej zdecyduje się na kuchnię z jego szyi? Teraz i jego przebiegły ciarki, a pazury mocniej wbił w blat stołu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Nie Cze 17, 2018 7:39 pm

Rozmowa między hyclami a złapanymi najmniej obchodziła Barabala. Wampir uśmiechał się jedynie, wlepiając swoje czarne jak noc ślepia w postać małego, rudego kotołaka. Szlachetny jak sobie coś ubzdura, musi to jak najszybciej dostać. Poza tym kto by pomyślał, że zawsze marzył mieć rudą ofiarę z kocimi uszami.
- Od dłuższego czasu wyobrażałem sobie jak mam na własność rudego wampira z kocimi uszami.
Zarechocze iście diabolicznie wyciągając ku Shiro swoje szponiaste łapy. Wygięte jak u opętanego palce, wyszczerzona biała twarz i puste oczy, jakby z Barabala ducha wyłapano. Na zapytanie wampir jedynie przechyli łeb, odpowiadając krótko.
- Radosnym, starszym panem.
Żadna to odpowiedź, ale wystarczająca wedle mniemania wampira. Pochwyci on spanikowanego wampirka kota i nim ten zareaguje, poczuje jak bolesny chwyt powoduje utratę przytomności. Nawet i wampiry mają swoje czułe punkty. Jak widać mają wiele cech wspólnych z ludźmi. Abaddon nie zdąży zaprotestować, bo Głowa rodu już się oddalała. Hycel aż za czoło się złapał.
Co poradzić, nie powstrzyma starucha przed żądzą zadania krzywd. Sam jakoś nie chciał lądować w miejscu Shiro. Nic, tylko współczuć.


zt dla Barabala i Shiro
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Nie Lip 08, 2018 3:56 pm

Za dużo stresu, za dużo niewiadomych. Nic mu nie mówiło, że wraz z pojawieniem się kolejnego wampira sytuacja uspokoi się. Nie po słowach i czynach Szlachetnego, który zawłaszczył sobie przynależność Hiro na swoje widzi-mi-się. I to na oczach świadków, choć o ile do hycli mógł mieć jakieś zaufanie, tak do ludzkiej hybrydy nie za bardzo. Ale był tylko półczłowiekiem, to czego miałby się obawiać? Tego strachu w oczach? Blond czupryny z długimi uszami? Czy może jego nędznego wołania?
-Shiro!
Jęknie po raz ostatni na tę chwilę po ludzku widząc, jak ciało kolegi staje się wiotkie i pozbawione przytomności. Nie wiedzieć czemu, coś mocniej zabiło w jego sercu, a umysł omotał się zwierzęcym pędem ratowania członka stada. Aż poderwał się od stołu i w pierwszym odruchu poleciał jak długi na podłogę. Nogi ścierpły dość mocno, lecz ożywiona na nowo adrenalina spowodowała, że nim zdzielił twarzą w posadzkę, wyciągnął przed siebie ręce z pięknym kompletem pazurów. Nawet te u stóp przebiły tenisówki i wylazły na wierzch z palcami. Ba - wykonał długi, ładny skok! Nie zdołał jednak w nijak odbić Kotołaka, wyparowali w powietrzu! Zatem objął pustkę w łapy, a nie Czerwonowłosego, i wylądował na czterech kończynach. Panika i rozdrażnienie sięgnęło zenitu, zaczął rozglądać się za Uprowadzonym, ale nie widział go nigdzie w pomieszczeniu. Zatem będzie starać się kierować (oczywiście dalej na czterech kończynach, z lekkim przykucu) ku drzwiom w zastraszającym tempie. Jednak geny króliko-zajęcze przydały się do mocnego sprintu. Gorzej, że prawdopodobnie nie przewyższy swoimi możliwościami naturalne lub mniej parametry hycli, lecz będąc w ferworze odnalezienia spokrewnionej Hybrydy musiał dać z siebie wszystko.

Jeśli się uda, z tematu i niucham Shiro
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Wto Wrz 18, 2018 10:25 pm

 No to się porobiło. Shiro najwyraźniej nie rozumiał w czym leżała jego wina. Jak to możliwe, że przeżył tyle lat nie padając ofiarą innych wampirów? Łowcy prawdopodobnie nie mieli powodów, by polować na niego - rudy nie wyglądał, jakby był zdolny do popełnienia zbrodni, za które ścigają pogromcy wampirów - więc przynajmniej nie musiał się obawiać, że jakaś ludzka gni-- istota specjalnie pośle w jego kierunku pocisk nasączony szkodliwą substancją.
 Nawet nie drgnął, gdy Barabal przypadkiem - albo specjalnie, co nawet nie byłoby specjalnie dziwne - ujawnił swoje zamiary. Koci wampir na własność, tak? No dalej, Shiro, pokaż, że nie dasz sobą pomiatać. Nauczyła się czegoś sytuacja z tamtymi dziewczynami, prawda? Przecież nie możesz...
 Ciało hybrydy padło pozbawione przytomności.
 ... och...
 Isaac wykonał swoje zadanie, zadbał o bezpieczeństwo zabawek Hira, kiedy groziło im potencjalne niebezpieczeństwo. Teraz znajdowali się w zamku; w miejscu, które powinno być względnie bezpieczne dla hybryd, dlatego niewiele obchodził go los kotołaka. Skoro Barabal nie do końca respektował słowa Hira, to hycel tym bardziej nie czuł się zobowiązany do wchodzenia między wilka a jego zakąskę.
 Posłał Abaddonowi pytające spojrzenie, gdy drugi zwierzęcy heros wybieg z jadalni w ślad za porywaczem i ofiarą. Pozwolić mu wdepnąć w bagno? Iskra w turkusowych oczach i lekki uśmiech czający się w kącikach ust jasno dawały do zrozumienia, że nic nie skłoni go czarnowłosego do pośpieszenia z pomocą tamtej dziwnej dwójce. Niech sami o siebie zadbają.
 - Chyba mamy wolne - nuty rozbawienia w głosie zdradzały brak jakiegokolwiek współczucia. - Idziemy gdzieś? Jak Hiro będzie coś od nas chciał, to najwyżej zadzwoni albo wyśle wiadomość. - Wstał, przeciągając się, jakby przed chwilą się obudził i właśnie wstawał z łóżka w celu rozprostowania kości.
 Niech Ab zdecyduje co chce robić.

Edit 15.10.18
 Dźwięk komórki zagłuszył ciszę powstałą po wyjściu gości.
 Sięgnął po telefon, odblokowując ekran.
 No nie, nowe zadanie. A gdzie chwila wolnego? Zerknął na Aba, pokazując mu wiadomość. To znaczyło jedno - koniec obijania się.
 - No to czas na mnie - rzucił na odchodne.

z.t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Sob Sie 24, 2019 9:39 am

Czas wspólnego posiłku nadszedł. Barabal pełen nadziei, że jak za dawnych czasów zasiądzie przy stole wraz z pozostałymi członkami jego ukochanego rodu. Przeliczył się bardzo, bowiem gdy przekroczyli próg jadali, zamiast wypełnionej sali wampirami, napotkał zaledwie garstkę. Przy wielkim stole pokrytym jedynie kilkoma kielichami siedział jednooki Ringo, hycel Abaddon i jakaś złowrogo wyglądająca kobieta o czarnych jak noc włosach. Z jej chłodnych ślepi o niesamowicie blado niebieskich oczach nic nie dało się wyczytać. Barabal jakby nimi nie dowodził, zląkłby się i usiadł w kącie. A tak? Musi z nimi przebywać.
Ringo uśmiechnął się na widok szwagra, klepiąc miejsce obok siebie.
- Posadź tą piękności obok nie!
Zawołał, na co zdenerwowana Gabriella od razu się wtrąciła. Chwyciła męża za ramię, powstrzymując go przed usadowieniem Nei obok Ringo. Ewidentnie była zła.
- Oszalałeś? Nie będzie siedziała z nami przy stole! Ona ma iść do lochu!
Znowu poniosła głos, znowu gestykulowała i pokazywała na drzwi. Była naprawdę rozgoryczona widząc co jej ukochany Barabal wyprawia. Ale czy on się posłuchał? W żadnym wypadku. Przycisnął mocniej do siebie krwawiącą Neę, pokręcił głową i odpowiedział:
- To jest rzadki gatunek - Lizocegła! I będzie siedziała z nami czy tego chcesz lub nie! Poza tym zaopiekuję się nią! Dam akwarium, roślinki i pompkę aby mogła oddychać pod wodą!
Poważna postawa szlachetnego wskazywała na to, że nie przyjmie żadnego sprzeciwu. Na domiar złego usadowił ją na krześle ale nie obok Ringo, tylko na przeciwko niego. I tak Nea znalazła się w kijowym położeniu, bo przecież sama z wampira. Chociaż czy ona w ogóle żyła? Druga kobieta siedząca przy stole i popijająca z kielicha krew, wreszcie przemówiła.
- Ona nie jest rybką, Barabalu. Nie możesz trzymać jej w wodzie.
Jakże te baby lubiły się czepiać. Głowa rodu zmarszczył brwi i już prawie uderzył dłonią o stół, prawie bo jedynie musnął delikatnie jego blat. Uśmiechnie się do wampirzycy, pochylając nad blatem wielkiego stołu.
- Kim ty w ogóle jesteś?
Spyta, mrużąc brwi. Kobieta aż wstrzymała oddech, ściskając mocno palcami za szyjkę kielicha. Spojrzała na Gabrielle z pretensją, a ta jedynie rozłożyła ramiona w geście bezradności. Ringo zaśmiał się głośno, a Ab? Jak to Ab wolał siedzieć cicho, niż wtrącać się w dziwną gierkę starszych szlachetnych. Jak widać z wiekiem ich głowy co raz gorzej działały.
Barabal wreszcie spoczął na krześle tuż obok Nełki. na honorowym zasiadać nie zamierzał. Oczywiście by mogła biedaczka żyć, podsunął jej skaleczony i dość obficie krwawiący palec pod same usta. Wepchnie zresztą go do jej ust, zmuszając aby wypiła kilka kropel krwi. O co chodziło? Krew szlachetnych wampirów działa niczym lek na wszelkie rany, rozbudza ciało do życia i wznawia jego wolę do walki.
Nea nie umrze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Gość Wto Sie 27, 2019 11:03 pm

Zdążyła się jeszcze żałośnie zaśmiać, że została porównana do sera (chociaż z drugiej strony – we Francji, skąd pochodziła, sery naprawdę były pysznym specjałem!), ale jej śmiech przerodził się w przerażony syk, gdy Barabal zrzucił z góry łańcuchy – no i już nie była w stanie skomentować uroczej wypowiedzi wampira.
Zresztą po krótkim czasie nie była w stanie zrobić czegokolwiek. Jej umęczone, doprowadzone dosłownie na skraj życia ciało wisiało bezwładnie, z każdą chwilą coraz bardziej wykańczane przez bujającego się, ciężkiego wampira. Nawet jeżeli Barabal był szczupły, to jednak wzrost miał słuszny, zresztą – ktokolwiek by nie usiadł na Nei, to niemal na pewno przygniótłby ją boleśnie swoim cielskiem.
Szczęśliwie nastolatka nie czuła już, jak wampir się na niej huśtał. Z pewnością powodował, że kolano stawało się jeszcze bardziej rozorane, a kości połamane. Nawet gdyby jakimś cudem dziewczyna przeżyła tę szaloną namiastkę wesołego miasteczka, pewnie już nigdy nie mogłaby chodzić.
Niestety, Nea nie słyszała pogrzebowego marszu Chopina w wykonaniu Barabala, jednak za to w jej ostatecznym, zdawałoby się, przedśmiertnym koszmarze przyśnił jej się Chopinowski oryginał, może ewentualnie z lekką domieszką reggae, bo w końcu nastolatka odpływała w wieczną krainę szczęścia i miłości, ale zawsze to coś.
Dziewczyna nie była też świadoma przyjścia Gabrielli ani nie poznała ważnej zasady życiowej o niejedzeniu ziemniaków na noc – kiedyś być może tego pożałuje. Na razie jednak żałowała głównie tego, że jeszcze żyła.
Obudził ją dziwny, nieprzyjemny posmak w ustach, który jednak – paradoksalnie – sprawiał, że jej ciało zaczęło się regenerować, serce znowu szybciej bić, a umysł powoli wyłapywać, co działo się dookoła.
Nea instynktownie, niczym niemowlę, zaczęła ssać palec. Słabo przejechała po nim językiem, zlizując jeszcze więcej metalicznej krwi. Cóż, żona Brabala raczej nie będzie zadowolona z tego gestu, jednak Nea na razie nie miała pojęcia o jej istnieniu.
Otworzyła w końcu powoli oczy. Musiała parę razy zamrugać, bo obraz jej się rozmazywał.
Pierwsze, co dostrzegła, to roześmiana, zawadiacka twarz jakiegoś postawnego mężczyzny o białych włosach – i jego jedno złowrogie oko. Dopiero widok tej obcej osoby otrzeźwił ją na tyle, że odsunęła od palca Brabala głowę – uświadomiła sobie bowiem, co ten szaleniec właśnie jej robił. Rozejrzała się na boki z przestrachem.
Jasna cholera, jakim cudem skończyła w jakiejś dziwnej, staromodnej sali?! I kim były te wszystkie… wampiry – w to Nea nie wątpiła – wokół?
Co się działo, gdy straciła przytomność? Co Barabal znowu wymyślił?...
Z przerażeniem spojrzała na własne ciało – nadal całe zakrwawione i sponiewierane – ale ze zdziwieniem odkryła, że choć rana na kolanie wyglądała fatalnie, to jednak… jej noga nie była aż tak poszarpana, jak dziewczyna sądziła.
Spróbowała odrobinę nią poruszyć, ale natychmiast dopadł ją potworny ból. Pisnęła i zacisnęła mocno szczękę. Nawet jako zwykły człowiek czuła na sobie uważne spojrzenia wszystkich przy stole. Dwie upiorne kobiety, jeden dziwak ze zboczonym wzrokiem, jedno nie wiadomo co z makijażem i… oczywiście ukochany Barabal.
Chyba lepiej będzie na razie pozostać spokojną – przynajmniej wtedy ból mniej doskwierał.
Przełknęła ślinę i zachrypniętym głosem cicho zapytała Barabala:
Co się dzieje? Dlaczego tutaj jestem?
Dotknęła powoli dłonią zakrwawionych, potarganych włosów. O dziwo, skóra głowy wcale nie odchodziła płatami.
Dopiero po tym Nea spojrzała na stół i dostrzegła kieliszki oraz lichą zastawę. Ten widok sprawił, że niemal cała zsunęła się z krzesła.
Ale moment – krzesło! Czy gdyby była daniem, nie powinni rzucić jej na stół? W takim razie… miała jeść z nimi?
Czy to… twoja rodzina?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jadalnia [Parter] - Page 3 Empty Re: Jadalnia [Parter]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach