Pracownia pod labiryntem

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Grigorij Sro Sty 13, 2016 9:48 pm

Na dobrą sprawę Śruba miał naprawdę dużo roboty i nie miał zamiaru im się szczególnie przysłuchiwać. Jednakże tak to zwykle bywa, że podczas pracy w jednym pomieszczeniu z innymi osobami czasem coś do ucha wpadnie i nie wypadnie. Zwłaszcza jeśli w jakikolwiek sposób zainteresuje. Sam Pan Zed zdawał się bardzo interesujący. Na tyle, że wszystkie narzędzia zamarły.
- Jebanyj na sztos! Czy Ty siebie słyszysz idioto? Jak Ty się, kurwa zachowujesz? Jak szczeniak. - wycedził te słowa do Katashiego po czym splunął. Aż mu żółć się zbierała na widok tego osobnika. Człowiek ten obrażał światowej sławy łowców, specjalistów w swoich dziedzinach o ogromnym doświadczeniu i wiedzy. Tu nawet nie chodziło o jakiekolwiek upodobania. Po tych słowach zwrócił się już do Esmeraldy ze szczerym zdziwieniem na twarzy.
- Skąd Ty tego imbecyla wzięłaś? Może jest dobry we wchodzeniu do zamkniętych pomieszczeń. Lepiej by jednak było posłać go frontem do Samuru. Jak zacznie pierdolić głupoty Burmistrz albo pęknie ze śmiechu albo mu żyłka pierdząca pierdolnie ze złości i będzie zamiecione. - tego podsumowania jednak nie było mu dość i podszedł kilka kroków do Kutashiego, bo tak by go w myślach nazywał gdyby znał jego miano, i dodał jeszcze kilka słów wskazując na Esmeraldę oraz Reijiego.
- Ta ruda ma nie tylko długie nogi i fajny cyc, ale jest najlepszym medykiem i trucicielem jakiego ma ten rejon Oświaty, możliwe że najlepszym w Europie. Bije się w dodatku jak chłop, dobrze przeszkolony chłop. Ten białowłosy miał czas na to by zruchać kilkoro Twoich przodków i z tego co wiem niejednego wampira zgładził jeszcze kiedy broń palna dopiero się porządnie rozprzestrzeniała. Żyją, a to samo w sobie jest rekomendacją ich umiejętności biorąc pod uwagę, że lwią część swego życia polują na agresywne wampiry. Nie wiem co czyni Cię tak dumnym i zadufanym w sobie, ale wierz mi... Może chciałby znać Vlada i Reijiego. Pierwszy jednak nie chciałby CIę znać, nie od tej strony. Drugi już ma to nieszczęście niestety. Albo się uspokoisz albo wypierdalaj bo do pracy potrzebuję krzty spokoju. Wot Twoja mać. - wyżalił się chłopina zrzucając żółć jaka się w nim nagromadziła. Prawdopodobnie mówiłby podlejszym językiem, lecz starał się wypowiadać japońszczyzną, więc dla niego to i tak była nie lada sztuka sklecić taką wypowiedź. Kilka razy był bliski zacięcia, lecz irytacja szybko podpowiadała mu nowe słowa. Na pozostałych nie zwraca większej uwagi. To on go wkurzył. Jeśli Katashi nie powie czegoś co by go ponownie miało wyprowadzić z równowagi Śruba wróci do swoich zajęć by po niemal godzinie sprezentować im sprzęt, o który prosili. Najpierw jednak trzeba ustalić co będą robić w tak zwanym międzyczasie.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Katashi Sro Sty 13, 2016 10:29 pm

- Kataś nie martw się, też jesteś legendą w tym świecie. Tylko żadne z nich nie czyta kartoteki. - Szeptał Cień przymilnie. Czuł w jakim stanie jest Katashi i jak niewiele mu trzeba do popadnięcia w gniew. - Ostatnie poprawki do twojego listu gończego pojawiły się kiedy? Pół roku temu? Trochę szkoda, że dzieci tego typka też się usmażyły, ale sam mógł nie zabijać najpierw tych pokojowych Szczurów... No i nie przejmuj się ja wiem, że stać cię na bycie jeszcze większym chujem. Ja to wiem, ty to wiesz i jest cacy...
Katashi widział jak cienie wokół powoli zaczynają falować. Musiał się ogarnąć i uspokoić. Ręce drżały mu lekko. Legenda czy nie to on tutaj był wyposażony w psychopatyczną bestię w głowie, ilość ładunków wybuchowych zdolną stopić wszystko w środku i detonator do tych ładunków. Kilka głębokich wdechów dalej jego ciśnienie wróciło do normy i mógł kontynuować całą dramę. Eskalowanie jej nie miało sensu, lepiej aby któreś zaczęło myśleć logicznie i odpowiedziało grzecznie na jego propozycje zamiast drążyć wybuch, który z jego strony nastąpić musiał. Z resztą i tak mimo, że po swojej stronie miał mentalne wsparcie Kotaro ten nie mógł pokazać się tu i stanąć po jego stronie. Kółko kurwa wzajemnej adoracji.
- Obejdzie się, jakbym chciał wracać to bym się tu w ogóle nie pojawił. - Zaczął znowu obojętnym tonem - poza tym, potrzebuję cię i nasze umowy więc nawet jakbym miał zeżreć brud spod paznokci tego tam to najwyżej potem zapiłbym to spirolem. -
Już miał zamiar kontynuować, jednak wtedy od roboty oderwał się wcześniej wspomniany Śruba. Katashi wysłuchał go do końca z niedowierzaniem i... zaczął klaskać.
- Tak! O to chodziło. Nie wierzę, że potrzeba było całego tego syfu, darcia się na siebie i innych przedłużaczy aby wasza złota rączka w końcu powiedziała mi to czego oczekiwałem od was. - Katashi nie potrafił uwierzyć jakie uczulenie na myśli ma tamta dwójka. Gwałtownie podszedł do niego i wystawił rękę. - Śruba, jesteś jedynym, który dokładnie wiedział o co mi chodzi. Jakbyście się nie zorientowali to nie należę do waszego kółka i powiedzenie mi "legenda i rzemieślnik" i "to co widziałeś u mnie w domu" mówi mi mniej niż nic. Jak powiedziałem co widzę to zaczęliście wszyscy płakać. Jakim cudem ten jeden człowiek dokładnie zrozumiał to o co mi chodziło? -
Katashi tym razem zaśmiał się szczerze, tak po prostu. Nie mógł uwierzyć w to jak bez sensu był ten atak, ale cóż tyle o ludziach wiedział - jak atakuje się jedną osobę z grupki to i cała reszta rzuci się nawet nie myśląc czy ma to jakikolwiek sens. Czuł, że Śruba i on to jedyne dojrzałe osoby w towarzystwie. Mentalność Esme i Rejiego sprowadziła się tu do poziomu "jak on może nie znać naszego kolegi Piotrka co to pluje najdalej na podwórku i nie wiedzieć co robi Elwira? Przecież był u niej w przedpokoju!"
Teraz dochodziło do najcięższego fragmentu wywodu. Obracając się do Esme - Słuchaj, sprawa wygląda tak. Nie znam was i nie wiem kim jesteście. Dziwi Cię to, że jestem wkurwiony? Jak czułaś się wtedy, gdy odpowiadałem ci na pytania? Co jakbym powiedział o sobie "jestem Jin, robię w warsztacie"? Byłabyś wkurwiona i wybuchłabyś. Jeśli znaczy to dla was tyle to przepraszam bardzo. Ale następnym razem zamiast rzucać słowa "dzieciak" pomyślcie po której stronie barykady stoicie...
Katashi skorzystał z najpodlejszego argumentu - zdrowego rozsądku. Miał tylko cichą nadzieję, że to przejdzie. Dał im chwilę czasu na ogarnięcie się z tym co rzucił i znowu zaczął.
- Skoro mamy już przełamane i takie lody w końcu może ktoś odpowie na moje propozycje? Przypominam, można zabić trzech szarych i zdobyć ciuszki, wrzucić kilka bomb przez okna, zrobić zwiad, znaleźć drogę przez kanały i tam się przebić? Od tego zależy życie tych ludzi więc lepiej się skupmy.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Esmeralda Sro Sty 13, 2016 11:46 pm

Słysząc słowa Śruby prawie zaniemówiła. Chyba pierwszy raz ustąpił się za nią robiąc to świadomie i z własnej woli. Wykonanie jak przystało na jego skromną osobę pozostawiało wiele do życzenia, ale liczył się przecież gest. Najwyraźniej to właśnie szczere uwagi kwatermistrza obudziły wyższy poziom zainteresowania w głowie Katashiego. Co miała powiedzieć białowłosemu? Widział tylko ciemny kombinezon, nie zwracając uwagi na przyborniki i specjalnie zabezpieczone pochwy ze sztyletami.
Hej, Skarbie. Te sztylety to tak naprawdę atrapy! Nic nie wiem o trującej substancji w której są umieszczone!    
- To prawda, obejdzie się – powtórzyła za nim – Potrzebujesz mnie? Przecież według Ciebie jestem bezużyteczna. Na cholerę mnie potrzebujesz? – jeśli ironia mogłaby zabijać, Katashi prawdopodobnie umierałby teraz w męczarniach. Nie była pewna motywów jasnowłosego, który w jednej chwili obrzucił ją niemal błotem, a teraz zupełnie zmienił swoje nastawienie. Wciąż miała w pamięci dziwne odczucie związane z… no właśnie. Z czym?
- Nasza umowa wciąż obowiązuje, tylko zmieniły się zasady jej realizacji. Bądź z łaski swojej tak miły i zejdź mi z oczu – ponownie zaczęła krzątać się po pracowni, w poszukiwaniu nowych rozwiązań. Gdyby tylko Vlad dowiedział się o tej całej kabale. Kogo by zabił najpierw? Ją...czy Pana „jestem najlepszy”.
Najchętniej zabrałaby wszystkie zabawki i wyszła trzaskając za sobą drzwiami. Co za głupi pomysł, żeby zapraszać na całą akcję kogoś tak niepewnego? Odmienność mężczyzny była już ujawniona i mimo że nadal pozostawała jak zamknięta księga, wiedziała o istnieniu czegoś niepokojącego.
- Ponoć popytałeś. W połączeniu z włamem do mojego domu powinieneś mieć już choć podstawowy obraz sytuacji. Ale zamiast zachować się jak przystało na kogoś, kto posiada choć zalążek dobrego wychowania, wolisz drzeć ryja i afiszować się swoimi umiejętnościami. Pieprzę taką współpracę – może powinna podać mu spis umiejętności zapisany pięknych (nielekarskim) pismem prosto na złotej tacy? Omówienie planu wymagało rzucenia pomysłów i dopracowania ich. Katashi zamiast wysłuchać alternatyw i możliwości dawanych przez medycynę wolał pogrążyć się w jęku i poddać zdenerwowaniu. Może do jego antidotum dodać dodatkową porcję melisy?
- Jeszcze raz podniesiesz mi ciśnienie, a poderżnę Ci gardło bez ostrzeżenia. Drugi raz się nie zawaham, uwierz mi – w mieszkaniu zaistniała idealna okazja, żeby wykończyć mężczyznę. Jeden skok, a potem szybkie cięcie i… kolejny denat do kolekcji. Nie wykorzystała wtedy swej życiowej szansy, pozwalając na tłumaczenia i jak się później okazało złączenie ich losu.
- I co? Pójdziesz, potniesz szarych i zadowolony z życia przyleziesz z dziurawymi strojami śmierdzącymi juchą? Nie ma pewności, czy nie mają w ciałach wszczepów reagujących na nagle hormony, skoki temperatur czy inne cholerstwa. Skorzystałabym z granatów dymnych na bazie środków usypiających o rozbudowanej strukturze. Taki środek nie zostanie wychwycony przez żadną pluskwę. Jeśli uda się zdobyć stroje proponuję rozejrzeć się najpierw po więzieniu i po wstępnej ocenie sytuacji rozpocząć dopiero ewakuację. Mogę iść pierwsza – nie uśmiechało się jej pracować z białowłosym, ale zawsze istniało ryzyko, że będzie szedł w zaparte.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Reiji Czw Sty 14, 2016 7:53 am

No to pięknie... Reiji wysłuchiwał to i wysłuchiwał... Pokiwał lekko głową. Cała ta kwestia legendy i tego spraw była nietypowa, zważywszy na to, że sam tego tak nie uważał, że się zalicza do tego wąskiego grona. Jednak za młody to nie był, co niestety, ale musiał osobiście zaakceptować, pomimo własnego podejścia do świata. Ale dobra, koniec załamywania się o to wszystko.
Szkoda tylko, że widząc zachowanie Katashi'ego, miał ochotę jeszcze bardziej załamać się. Klaskanie? Serio? Szkoda słów, jednakże komentarz tutaj się przyda. Mała sprzeczność, ale mówi się trudno.
- A ja nie wierzę, że to tak trudno lepiej sformułować pytanie, a nie potem rzucać się - odpowiedział mu Reiji. - Spytałeś się, to ci odpowiedziałem. Nie przypominam sobie, bym miał ci opowiadać historię mojego życia, nie chce mi się na tyle spowiadać, by jeszcze innych zanudzić - jasnowłosy nadal był poirytowany tym wszystkim. Za dużo problemów się narobiło, a jak się jeszcze zaraz okaże, że to nieporozumienie...
Podarował sobie już całe nawijanie. Co miałby mu powiedzieć o sobie, skoro sam nawet nie wiedział? I miał to gdzieś, że mógł zostać uznany przez niego za durnia, który w jego opinii nic nie rozumie. Jakby tak strasznie się przejmował zdaniem innych, to by już dawno tutaj na świecie nie było.
Dobra, kij z tym wszystkim. Jemu już się odechciało skupiać się na rozmowie, za to odpiął guziki od rękawów koszuli, by po chwili ukazały się dwie branzolety. Zdjął obie i przyjrzał się im. Dobra... Ale jest pewna kwestia. Ciekawe, czy usłyszy odpowiedź, czy dostanie mu się za przeszkadzanie w pracy?
- Będę mógł wykorzystać tego typu broń bez przeszkód? - zwrócił się do Śruby. To był zaledwie prototyp, ale wystarczył, by pokazać, o co mu chodziło. Jeśli dobrze słuchał (niekoniecznie tak musiało być), to nie będzie prosto zastosować coś takiego. Tak, to też była broń, na dodatek jego roboty, ale wracając... Jeśli w grę wchodził kombinezon, to i jego artefakt raczej wylatywał z gry, chyba, że dało się to jakoś rozwiązać.
- Ta, a jeśli mają coś wszczepione, co pozwala im na rozpoznanie swoich? - spytał się Ayato, skupiając się na daną chwilę na ich rozmowie. - Niekoniecznie przy samym przejęciu strojów, ale przy poruszaniu się i wchodzeniu do danych pomieszczeń może to być sprawdzane - czujniki, które mogły na coś reagować. Chyba, że może i to być sprawdzane? Nie specjalnie orientował się w tej sprawie, dlatego też pozostaje mu wysuwanie takich wniosków i wysłuchanie ich opinii na ten temat.
Reiji

Reiji
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Białe włosy, złote oczy
Zawód : Były łowca czarownic i łowca wampirów, twórca artefaktów i broni antywampirzej
Zajęcia : Brak
Magia : Runy, telekineza


https://vampireknight.forumpl.net/t2266-ayato-reiji-hana https://vampireknight.forumpl.net/t2270-ayato-reiji-hana#47852 https://vampireknight.forumpl.net/f114-dom-hana

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Grigorij Czw Sty 14, 2016 1:32 pm

Nasz wspaniały majsterkowicz zmęł kolejne przekleństwo pod nosem po czym jeszcze na chwilę obrócił się Katashiego. Najwyraźniej nie poczuł się szczególnie wyróżniony jego pochwałą.
- Może dlatego, że to łowcy i nie zwykli nawet przed sobą odkrywać wszystkich kart? Kiedy do Ciebie dotrze jak dużym zaufaniem zostałeś obdarzony? - powiedział z rezygnacą i wrócił do swojej pracy. Cóż innego mógł dodać? Jak chcą niech się kłócą dalej, nie jego interes. Przez myśl mu przeszło że ani Zajcew ani Darhawk by na to nie pozwolili. Co to to nie. Minęła, krótka chwila gdy znów mu przeszkodzono, tylko że grzeczniej. Obejrzał się na pytającego i jego bransolety po czym uśmiechnął się.
- Da. Właśnie pracuję nad dostosowaniem rękawów i nogawic. Może zajmie to nieco więcej niż godzinę, ale nie puszczę Was nieuzbrojonych. - rzekł po czym podszedł do komputera by wpisać dość długie hasło po czym wykonał sobie znane zadania w systemie komputerowym bełkocząc coś pod nosem na temat żałosnych zabezpieczeń i skanów tęczówek oraz tym podobnych. Następnie ponownie wrócił do pracy. Tm razem zajęło mu nieco dłużej zanim był gotowy. Czas ten jednak nastąpił.
- Dobrze, za kilka minut będę miał broń, której potrzebujecie. Spasuję tylko odpowiednie elementy uzbrojenia do kombinezonu Reijiego i możecie ruszać. Nie pozabijajcie się tylko po drodze. Eh. - powiedział i już po dwóch czy trzech minutach wszedł jeden z łowców obładowany sprzętem. Byli wszak w laboratorium, tutaj nie trzymano każdego uzbrojenia. Skupił się on jeszcze przez chwilę na przygotowywanym przez siebie kombinezonie po czym udostępnił go Reijiemu.
- Proszę, powinno wszystko działać. Zasadę użytkowania objaśni Ci Esmeralda. Najważniesze, że o tutaj masz spust. Po naciągnięciu rękawa odsłania się on i jeśli naciśniesz wyłączysz zamki przytrzymujące łańcuchy. Odsłania się wewnętrzna zapadka oczywiście, nie zobaczysz go, dlatego musisz znać, że jest tutaj. Naciśniesz drugi raz uruchomisz zamki. Artefaktu używaj w ostateczności, uszkodzi i rozszczelni kombinezon. Osłabi to ochronę na plecach, no i przestaniesz być odporny na niestandardowe gazy. Standardowe się wdycha, więc pod tym względem hełm będzie Cię nadal chronił. Miałem za mało czasu i materiałów by temu zaradzić. - wyjaśnił i poklepał go po ramieniu po czym skierował się do niezbyt okrzesanego specjalisty, którego najęła Esmeralda. Odważny krok z jej strony, ale skoro Vlad ufa jej, Śruba także.
- To dla Ciebie Zed, jak chciałeś niepełny hełm. I noże dwa, lepiej mieć zapasowy. Ta mieszanka Esmeraldy toże może Ci się przydać. - mówił wydzielając mu ekwipunek. Teoretycznie nawet jeśli wejdą w kontakt z mgłą powinni być odporni dzięki lekarstwu Esme. Są jednak i inne opcje. Sztuczki Samuru, pułapki czy granaty gazowe. Kombinezony u łowców mogą stać się ostatnim krzykiem mody. Na końcu skierował się ku Esmeraldzie.
- Dla Ciebie kilka ładunków, o które prosiłaś. Masz toże te dwa granaty, ze środkiem usypiającym. Bardzo możliwe, że w samym więzieniu oni nie noszo masek gazowych. Znajesz, spodziewają się tylko oporu pojmanych, nie ataku. I Vlad kazał mi dać Tobie to. Nie znam jeszcze wszystkich jakie posiadacie, a według jego wytycznych powinno być najodpowiedniejsze. Chroni przed niebezpieczeństwem. Tak mówili Ci co używali wcześniej. Tylko pamiętaj, że jest do zwrotu... Chyba, że Vlad umrze. - rzekł wręczając jej sprzęt oraz artefakt - małego jadeitowego pająka w formie broszy, choć konstrukcja jego pozwalała mu równie dobrze robić za spinkę.
- No i na wszelkie zdarzenia. - dodał rozbijając jedną z bomb dymnoleczących i zaczął się śmiać.
- Hehehe... Tak działają. Null finezji, po prostu trzasnąć. Teraz już na pewno wszyscy jesteśmy pod działaniem leku i jednocześnie widzicie na ile dym ogranicza widoczność. No i jak długo się utrzyma. - mówiąc te słowa odczekał chwilę by mogli na niego poklnąć po czym podszedł do ścinany i jednym z przycisków uruchomił system nawiewowy by szybciej pozbyć się dymu.
- Idźcie już i wróćcie cali. Esmeraldo, przesyłka będzie u mnie bezpieczna. Liczę, że będę mógł Ci ją oddać. - rzucił na koniec z uśmiechem. Nic więcej na tę chwilę nie mógł dla nich zrobić.


Wyposażenie otrzymane od Śruby::
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Katashi Czw Sty 14, 2016 7:36 pm

- Potrzebne nam są tylko ich ciuchy, nie wejdziemy tam przecież głównym wejściem... - mruknął zdziwiony ich niedomyślnością. - Chodzi nam tylko o to aby z daleka wyglądać jak oni i nie robić syfu na kamerach. Z resztą tymi się trzeba zająć od razu i najlepiej aby zrobił to jakiś wasz techniczny. Ja nie podejmuję się hakowania niczego prócz drzwi, za dużo babrania się.
Skok na więzienie i to nie po to aby zabić kogoś w celi tylko wyciągnąć i wydostać. Co się porobiło z tym życiem...
- Z resztą jak chcemy wyciągnąć stamtąd wszystkich? Wyprowadzimy ich przez drzwi frontowe? To już lepszym pomysłem jest kazać komuś zejść w kanały i zrobić wyrwę. My możemy przejść przez dach lub okno, takie wejście się zrobi, najwyżej przejdę się pierwszy i zrobię jakąś mapkę. Esme jeśli bardzo chcesz to możesz mnie wyręczyć, ale chyba lepiej puścić tam mnie. Dam wam znak byście dołączyli jak będę pewien, że nie jest czysto. Ewentualnie jak się zorientują to... - wzruszył ramionami - usłyszycie eksplozje. Ryzyko zawodowe - . Szedł do miejsca, którego planów nie widział, a na przygotowanie się miał tylko kilkadziesiąt minut bez zobaczenie niczego na oczy i opieraniu się na czyjejśtam relacji z trzeciej ręki.
Zrezygnował z dalszych kłótni ignorując zupełnie wszystko co do niego mówili. Jak to się mówi "ktoś tutaj musi być dorosły" Założył maskę od Śruby a na to swoją i dodatkowy ekwipunek poprzyczepiał do pasa i na ramiona. Jeszcze raz sprawdził wszystkie mechanizmy i założył na siebie bluzę, która co prawda ledwo, ale przykryła to co powinno być przykryte i dopiero, gdy był więcej niż pewien że jest ukryty obrócił się w stronę reszty.
- Jedziemy. - Głos w masce brzmiał dziwnie. Był przytłumiony, metaliczny i z lekkim pogłosem. Obcy i bardziej zdystansowany niż wcześniej. - Chyba, że jeszcze coś jeszcze, a i tym razem proszę naprawdę wolno. Nie chcę aby to o czym mówiłem eksplodowało mi tuż przy ciele. Na samochód to aż dość.
Wszystkie mechanizmy sprawdzone, a pierścień - przykryty teraz rękawicą załadowany. On też bardziej gotowy być nie mógł, zwłaszcza że ekipa zdecydowanie przyjęła już plan działania. Był pewien tylko, że to na pewno nie wyjdzie czysto i przepisowo. Za dużo rzeczy mogło pójść nie tak i aż zaczął żałować, że po prostu nie wziął wszystkich bomb aby zrównać miejsce z ziemią i potem zebrać tych co może przeżyli pod gruzami.
- Zapowiada się długa noc, nie przeciągajmy jej bardziej niż trzeba.
Cień milczał, nie miał nic do dodania innego jak "zgadzam się". Żadnemu z nich nie podobało się to co trzeba było zrobić. Może i Esmeralda mówiła teraz o dotrzymaniu umowy, ale co to miało za znaczenie jakby umarła albo gdyby nie czuła się zobowiązana? Zresztą Katashi nie lubił zapłaty za nic, skoro będzie wymagał od niej wiele musi dać tyle samo.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Reiji Nie Sty 17, 2016 11:52 am

No dobra... Co my tutaj jeszcze mamy do powiedzenia... A tak. Strój. Magiczny, cudny strój, który otrzymał na tą misję... Trochę było trzeba na niego poczekać... Ale ważne, że jest! Szkoda tylko, że nieco z niepewnością patrzył na same dzieło, na które tyle czekał. Nie mając wcześniej możliwości wykorzystania czegoś takiego, trudno było mu się wydobyć na pozytywne nastawienie. W przeszłości wykorzystywał lekką zbroję, którą również sobie sam dopasowywał... Bo właściwie mógł i tyle!
- Umm... Zrozumiałem - postanowił rzeczywiście poprosić o wyjaśnienie nieco więcej szczegółów na ten temat. Przynajmniej dostał z powrotem broń i artefakt... Szkoda tylko, że brakowało nieco czasu, aby to wszystko przetestować. Pozostawało zaufanie i tego typu sprawy. I połudzenie się, że nagle coś nie nawali w ważnym momencie. To też istotne.
Również ubrał się w przygotowany dla niego kombinezon, oczywiście nieco na boku, by nie wywołać niepotrzebnych mu do szczęścia komentarzy. Nie ma co tutaj za dużo się rozpisywać, po prostu ogarnął tyle, ile mógł ten strój, jak również i położenie niektórych rzeczy, by potem nie zgubić tego i owego... Po prostu lepiej wiedzieć teraz niż potem głupio się zagubić. W pewnym momencie to jednak go zainteresowało. Zawsze coś nowego, prawda?
Po sprawdzeniu gdzie co jest, jak również i obserwowaniu co dostali pozostali, pozostawało się chyba zbierać, prawda? Zostawił również tutaj swoje rzeczy, uznając, że nie było mu to potrzebne na daną misję. Chyba nie zaginą nagle... Również jednak pomyślał o swojej siostrzyczce. Nie był pewien, czy to doby pomysł, aby ją zostawił w takich warunkach... Postanowił jednak jej zaufać w tej kwestii, że da sobie radę ze wszystkim.
No i po tym wszystkim... Cała ta trójka opuściła to miejsce. Czas zacząć misję!

z/t - Reiji, Esmeralda, Katashi
Reiji

Reiji
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Białe włosy, złote oczy
Zawód : Były łowca czarownic i łowca wampirów, twórca artefaktów i broni antywampirzej
Zajęcia : Brak
Magia : Runy, telekineza


https://vampireknight.forumpl.net/t2266-ayato-reiji-hana https://vampireknight.forumpl.net/t2270-ayato-reiji-hana#47852 https://vampireknight.forumpl.net/f114-dom-hana

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Kronos Pią Sty 22, 2016 10:06 pm

Kronosowi chwilę zajęło by znaleźć kogoś do zadania które mieli wykonać, jednak w końcu się udało, teraz było kwestią czasu by drużyna się zebrała. Wcześniej Kronos wysłał wymiary o które prosił go autor otrzymanych przez niego rozkazów.
W końcu też przyszedł do oświaty, jak zwykle zdołał już lekko zapomnieć o zamkniętych pomieszczeniach, więc teraz trochę mu zajęło przyzwyczajenie się do tego miejsca, nie lubił być zbyt mocno ograniczany ścianami, jednak co poradzić? Taki był ośrodek łowiecki.
Wchodząc do pomieszczenia rozejrzał się za właściwym łowcą, witając się jedynie skinieniem głowy, jego ludzi jeszcze nie było więc chwilę będą musieli na nich zaczekać, jednak Kronos był pozytywnej myśli.
Póki miał chwilę podszedł do Śruby i podał mu pakunek w którym było nic innego jak kosa którą udało mu się zabrać od młodzika
-Możesz sprawdzić do kogo wcześniej należała? I jakie ma właściwości? Oraz przekazać list Szefowi?
Podał też wspomniany list, były w nim dane chłopaka który znalazł kosę, oraz wspomniane, że Kronos chciałby młodzika wytrenować do walki z wampirami widząc w nim talent i dosyć intrygujący sposób myślenia. Wszystko krótko i zwięźle niczym w tabelce z metrykami.
Po tym był gotowy czekać na rozkazy ze strony drugiego łowcy jak i na pozostałych towarzyszy.
Kronos

Kronos
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Czarne włosy, zielone oczy. Blizna na przegubie lewego kciuka
Zawód : Piekarz/Cukiernik
Zajęcia : Brak
Magia : Mglisty duch<?>


https://vampireknight.forumpl.net/t2268-kronos https://vampireknight.forumpl.net/t2383-kronos#49949

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Gość Pią Sty 22, 2016 11:18 pm

Eve przeszła przez wszystkie możliwe sytuacje, akcje i jakieś inne kolaboracje. W miejscu w jakim się znalazła musiała zastanowić się dlaczego tu akurat wlazła. Rozejrzała się po sporej szarfie ludzi. Jednak jej wzrok padł na młodego chłopaka o niebieskim kolorze oczu. Jej źrenice się rozszerzyły i musiała mocniej przyjrzeć się jego osobie, gdyż jego persona zaciekawiła samą Eve, która najwyraźniej miała tupet aby coraz namiętniej na niego patrzeć.
Oczywiście ujrzała wiele innych pierwszo rzędnych twarzy, które najwyraźniej były walnym zgromadzeniem w tymże pomieszczeniu, chodź nijak mija się z celem.
Musiała wziąć wdech, gdyż będąc w innej lokacji nażarła się i pasek od spodni odmawiał posłuszeństwa. Głowę poniosła wysoko i musiała jakoś zacząć swoje dogodne pierwsze zdanie, jakie chciała wypowiedzieć.
- Kronos ? Ten Kronos? czy my się przypadkiem nie znamy? - Spojrzała na chłopaka bowiem, był identycznie podobny do tego gacha co go jakiś czas widziała. Dziad się ukrył, kiedy ta go szukała. Znaleźć go w czorter mater nie mogła..
Podniosła brew ku górze, ręce założyła na piersi i ponownie wycięła teksem ku przodu. - Ja zrozumiem wszystko. Wiem, że ucieczki są dla każdego normalne. No ale żeby zwiewać tak szybko to ja jeszcze nie widziałam. Ta dziewczyna zawału dostała. - wyciągnęła jeden palec z prawej ręki i pomachała nim. - Nie myśl, że o tym nie zapomniałam - Spojrzała na niego bardzo uważnie albo ją uciszy albo wszystko wyśpiewa. Jak potraktował tamtą dziewczynę, jak go zacieknie broniła przed psiarnią.. No mistrzostwo. Spieprzyć bez dawania dziewczynie kwiatka.. Miałaby dla niego podporą a zwiał. Brawo dla wariatów.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Kronos Pią Sty 22, 2016 11:40 pm

No i przyszła jedna istota, pewnie wszystko by poszło zwykle nudnie itp. gdyby nie charakterek łowczyni która tu weszła i na dodatek rozpoznała chłopaka. To, że gapiła się na niego to było jedno uchybienie ale nie zwracał na to uwagi, o ile dobrze pamiętał ta dziewczyna tak miała, nic z wychowania jakie miał sam Kronos. Jednak tego co potem zrobiła sprawiło że patrzył się na nią z uniesioną brwią lecz na początku nic nie mówił, musiał sobie przypomnieć o czym i o kim mówi do niego brunetka, po czym westchnął cicho i znów na nią spojrzał
-Z pewnością się znamy. Jednak nie widzę potrzeby wracania do minionych zdarzeń. Mamy coś teraz do zrobienia.
Odpowiedział dziewczynie nie wchodząc w żadne szczegóły, nie widział teraz powodu by roztrząsać stare dzieje. Miło było ze strony tamtej dziewczyny, ze mu pomogła, ale kwiatka? Daje się dziewczynie, albo żonie, a Kiro jakoś się nie bardzo śpieszyło do tego typu związków, raczej by go trza było związać liną by ślub z nim wziąć, a i potem wcale by lepiej z nim nie było. Dlatego groźba Eve nie bardzo zrobiła na nim wrażenie. Nie zapomniała? a po co to pamiętać? Mina chłopaka znów nie wyrażała nic szczególnego.
Kronos

Kronos
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Czarne włosy, zielone oczy. Blizna na przegubie lewego kciuka
Zawód : Piekarz/Cukiernik
Zajęcia : Brak
Magia : Mglisty duch<?>


https://vampireknight.forumpl.net/t2268-kronos https://vampireknight.forumpl.net/t2383-kronos#49949

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Cornelius Weidenhards Sob Sty 23, 2016 10:46 pm

Nie mogło zabraknąć i Corneliusa. W sumie mogło być ciekawie, a każda akcja to i tak coś lepszego niż czekanie bezczynne, na chuj wie co... Lepiej próbować coś zrobić, nawet jeśli miał by to tylko pogorszyć sprawę, niż nie robić kompletnie nic.
Kiedy został powiadomiony o owej akcji, choć nie znał jeszcze konkretów, to i tak planował przyjść. Przed tym tylko zajął się najważniejszymi sprawami, by nic nie było zaniedbane. Oczywiście, że miał coś ważniejszego niż oświata. Jednym z tych rzeczy w tym przypadku osób, była jego Katy. Kiedy niczego jej nie brakowało, wszystko miała zapewnione, to mógł zająć się ratowaniem miasta. Nie na odwrót.
Przybył do oświaty, nieco znudzony podróżą, no ale jednak. Wszedł do posiadłości, jak by nigdy nic. Rozejrzał się po niej i dopiero po jakimś czasie skierował się do pracowni, pod labiryntem. W miejscu gdzie umówił sie z Kronosem.
-Zamiast wspominać, zajmij się tym, aby czasem nic nie wpadło Ci na łeb, Eve...- Odparł znudzonym głosem, ale pewnie i tak został zauważone jego wkroczenie do pomieszczenia, a jeśli nie to Cornelius mianuje się duchem. Znał dziewczyny imię z zebrania łowców. Był blisko dowódcy, kiedy ta się przedstawiała. Podszedł bliżej. Widział już prędzej obecnych, ale zdecydowanie, bardziej znał Kronosa, przez co podchodząc do niego, wyciągnął do niego rękę.
-Wiesz juz coś Kronos?- Zapytał w miedzy czasie, czekając na odpowiedz. Był ciekawy czy został tu ściągnięty, nim szczegóły zostały podane, czy też nie. Oczywiście spojrzał i na Śrubę któremu też poda łapie na przywitanie, bo czemu nie.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Grigorij Nie Sty 24, 2016 6:19 pm

Na widok Kronosa Śruba uśmiechnął się. Niemal zaczął się niepokoić kiedy przybędzie grupa dywersyjna. Wszak byli częścią planu, częścią bez której byłby on o wiele uboższy. Przyjął on pakunek od łowcy oraz list.
- Jasne, sprawdzę... przekażę... Później oczywiście. - rzekł odkładając kosę w miejsce gdzie było kilka kartonów i skrzyń. W tym momencie weszła Eve do pomieszczenia gdzie było słowem dwóch facetów i narobiła swą osobą hałasu. Śrubie jakoś szczególnie to nie przeszkadzało. Uważał, iż taka była specyfika większości kobiet. Szczególnie dobrych w łóżku. Myśląc w ten sposób tym łatwiej było tolerować niepokorność takich osób jak Eve czy Esme i ich charakterki.
- Później będziecie sobie wyjaśniać kwestie  randkowe, przejdźmy do tego co ważne. - powiedział z rozbawieniem po czym podszedł do stołu gdy przybył i Cornelius. Padł komentarz, a nawet przywitanie. Śruba oczywiście odwzajemnił uścisk dłoni po czym znowu skierował się ku wielkiemu stołowi gdzie było pełno rozlicznego sprzętu. Następnie obrócił się ku nim
- Vladislau i jego drużyna są w trakcie czyszczenia kanałów z ludzkich i wampirzych śmieci i starają się odnaleźć źródło mgły. Esmeralda i jej drużyna wyruszyli niedawno by wyrwać możliwie jak najwięcej cywili z rąk Samuru. Wy macie nie mniej ważne zadanie, przynajmniej Wasza dwójka. -  tu wskazał na Kronosa oraz Eve - Wraz z pomocą z zewnątrz w postaci wynajętego zabójcy macie zasiać ziarno niepewności w szeregach Szarych Strażników patrolujących okolice więzienia. Macie dowolność. Możecie zrobić wielkie bum, niszczyć co chcecie. Zabijać, podpalać czy gwałcić. Byle dotyczyło to szarych i zwróciło ich uwagę. Dywersja jest konieczna by jedna i druga grupa miały szanse powodzenia. Dowódcą grupy jest mianowany Kronos. - oznajmił, już bez większego uśmiechu czy w głosie czy na twarzy. To była odprawa, a dla nich był tylko kwatermistrzem. Nie znali go ani on ich toteż nie był nazbyt serdeczny choć nadal uprzejmy. Pewnych rzeczy nikt się nie wyzbędzie.
- Wiem, że jeden z towarzyszy Vlada został wyeliminowany. Drugi z jakiegoś powodu nie dotarł na miejsce. Muszę, więc posłać kolejną osobę by przekazać lekarstwo na Szkarłatną Mgłę. Ty nią będziesz Williamie. Zabierzesz też ze sobą Kresa, w razie trudności pomoże Ci znaleźć druzjej. - przekazał informacje Corneliusowi po czy ogarnął wszystkich wzrokiem. Wolałby ażeby było ich więcej. Jednakże powinni dać radę z pomocą tego znajomego Vlada.
- Mam dla Was kombinezony chroniące przed szkodliwymi substancjami i obrażeniami fizycznymi. Nie blokują specjalnie mobilności dając dość dobrą ochronę. Nie dostosowywałem ich szczególnie, nie licząc wymiarów, bo miałem mało czasu i informacji. Jednakże umożliwią Wam swobodne oddychanie nawet w towarzystwie gazów bojowych i ochronią przed kafarem czy nawet kulką. Macie tutaj także po trzy granaty dymne, dwa oślepiające i po jednym granacie odłamkowym. W chwilę zamontuję Wam pokrowce na Waszą broń by łatwo było jej dobywać. - opisał niewielkie zaplecze małego dywersanta po czym zwrócił się jedynie do białowłosego łowcy.
- Ty Williamie dostaniesz także cztery granaty dymne z lekarstwem na Szkarłatną Mgłę. Jeden z nich rozbij przy Vladzie i Serafielu każąc zdjąć im hełmy. To ich w razie czego uzdrowi i zabezpieczy na wypadek gdyby zostali przez uszkodzenia kombinezonów narażeni na działanie mgły. W jednej z kieszeni masz mapę kanałów. Darowałem sobie instalowanie palmtopa. Ruszaj gdy będziesz gotowy. W Twoim przypadku im szybciej tym lepiej. Kresa znajdziesz na dziedzińcu. po prostu go zawołaj i powiedz, że idziecie do Vlada. - dodał na odchodne po czym każdemu sprezentował jego dopasowany kombinezon i dał przyobiecaną broń dodatkową.
- Jakieś pytania? - zapytał pytań nie oczekując. Nuż jednak ktoś go czymś zaskoczy, a on będzie mógł pomóc rozjaśniając wątpliwości bądź doposażając danego łowcę.


Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Sty 24, 2016 9:40 pm

Zapowiadało się, ze będzie ładny rozpierdol. Czyż to nie urocze, że w mieście za niedługo zostanie wywołany Chaos jak ich mało? Oczywiście urocze dla tych, który lubią ostrą zabawę i nie boją się, że coś ich zje, zabije, upierdoli rękę. W sumie to też miało pozytywne strony. Ludzie starali się pomóc, by nasz kochany burmistrz, całkiem nie oszalał. Co za zabłąkane dziecko... Zero pohamowania. No ale gdyby nie tacy jak on, to już całkiem było ny nudno w tym mieście. Jednak czy to dobrze? Nie... W każdej chwili mogła wybuchnąć bomba, a Burmistrz i tak by zwalił na kogoś niewinnego...
Nie tylko Cornelius zareagował na temat randko-wania. No ale to jest tak bardzo interesujące, jak zeszłoroczny śnieg w kwietniu. Nie to było najważniejsze więc puścił go w siną dal. Miał na to wyjebane, bo nie przybył tu, by słuchać, jak ci gadają o swoich romansach. Miał to w dupie. Przywitał się z mężczyznami a do kobiety, tylko na przywitanie nieco ją zbeształ.
Podczas gdy śruba zaczął mówić, Cornelius podszedł bliżej, słuchając go i ich planów. Nie koniecznie był pewny, że wszystko się powiedzie tak jak Vlad ma zaplanowane, no ale w sumie to jakiś plan, prawda?
Mimo iż nie wszystko tyczyło się jego, to i tak wszystkie słowa wymawiane przez mężczyznę były wysłuchane przez Corneliusa aż do końca. NA wieść, że ma zabrać ze sobą psa, trochę się zdziwił. No ale nie kwestionował tego. Nie znał tak dobrze Vlada, ani jego pupila, by móc zgadywać po co on ma naciągać ze sobą to zwierzątko, które wcale nie było miły. no chyba, ze dla Pana, lecz to już inna bajka.
Odebrał swój struj  korzystając z czasu, którego nie było dużo, odszedł nieco by zwyczajnie się przyodziać w kombinezon. Jak nie tu to kiedy by się przebrał? W biegu? Zresztą... Nie musiał się chyba martwić, ze ktoś go zacznie podglądać, bo i na to nie było czasu. Wskoczył w kombinezon, poprawiając wszystko, zapinając na ostatni guzik.
-No to wio...- Odparł sam do siebie, kiedy był już gotowy. -Dobra zmywam się stąd, skoro czas za czas płaci się jak za zborze. - Odparł tyle i jeśli będzie mógł to wyjdzie. A na pewno wyjdzie skoro liczy się czas. nie miał pytań. Chciał to szybko załatwić, a przy okazji i się pobawić. Wychodząc z pracowni, życzył im jeszcze powodzenia.
Skierował się na dziedziniec i zagwizdał. Nawet jeśli pies nie zareagował by, to i tak szybko go znaleźć. Spojrzy na pupila dowódcy i nawet się uśmiechnie do niego.
-No to co Kres... Zabawimy się trochę, nie? No ale chodź idziemy poszukać Twojego Pana.- Odparł i skierował się do wyznaczonego mu już celu.
z/t
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Gość Pon Sty 25, 2016 10:10 pm

Eve uspokoiła się w końcu i spojrzała na osoby, które przybyły dodatkowo do miejsca, w którym ona znalazła się dosłownie przypadkiem. Osobiście wcisnęła dłonie w kieszenie spodni i usłyszała słowa, które mówiły jasno, gdzie mają się udać oraz co właśnie dostali dziewczyna w między czasie ładnie wszystko pry sobie ulokowała oraz spojrzała uważniej na osobie, która omawiała co gdzie i jak.
Więzienie i szara. Kiwnęła głową. I spojrzała na Kronosa. No będzie musiała wziąć się mocno w garść i pokazać to co potrafi.
- Czyli wystarczy po prostu odwrócić na dosyć długo uwagę. Ewentualnie można zrobić to mnie się po prostu z nimi podoba.. Się rozumie.- dziewczyna spojrzała na młodego chłopaka, który najwyraźniej nie kwapi się do tego, aby entuzjazmować się tym całym zajściem.
Chłopak został dowódcą, z racji iż ona była nowa do końca nie wiedziała jak to wszystko się potoczy skoro od początku czuła, że coś jest nie tak. Chociaż tyle, że pojadała.
Dziewczyna przyodziała się wszelkie przedmioty, które ona i nie tylko ona dostała do wykonania dywersji. Najwyraźniej będzie mogła pokazać po potrafi. Szczęście w nieszczęściu, gdyż nie każdy chciałby siedzieć w takim bagnie.
-Z racji, że nie dążyłam zwiedzić całego stowarzyszenia będziesz musiał prowadzić panie przewodniku aka dowódco. - powiedziała w kierunku Kronosa. Miała na dzieję, że chłopak zrozumiał dobitnie jej piękne przesłanie, w przeciwnym wypadku albo są w dupie albo po prostu będą.
Nie mniej jednak, kiedy chłopak mniej więcej ogarnął, ubrał, wziął to co dała głowa. Ostatecznie chłopak wyszedł pierwszy zaś Eve a nim aby wiedzieć, gdzie iść.
- Mam na dzieję, że masz jakiś plan gdyż ja nie jestem ścisłowcem.- jej słowa były pięknym przesłaniem, kiedy wychodzili z pracowni pod labiryntem. Chciała w zupełności mieć pewność, że po drodze będzie miał wszelkie za i przeciw.
Ona zawsze mogła pocisnąć ogniem i przyciągnąć ich bardziej do siebie, przecież była kobieta więc zawsze może wykorzystać swoje " atuty" ale miała nadzieje w sercu, że on tego tak nie odbierze.
Wyszli...

z/t + Kronos
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Grigorij Nie Lip 10, 2016 6:30 pm

W ciągu ostatniego roku laboratorium znacznie się rozwinęło uzyskując wiele potrzebnych sprzętów. Pomieszczenie znajdujące się niejako pod opieką Śruby oraz Esmeraldy było niemal dzień w dzień wykorzystywane do badań i rozwijane, szczególnie przez tego pierwszego. To tutaj w tajemnicy powstawały najważniejsze, w przyszłości kluczowe nawet, nowinki techniczne. To miejsce, dokładniej część medyczna, zostało przygotowane do zbliżającej się operacji. To tutaj zewłok Testamenta został sprowadzony by wykonać eksperyment mający ułatwić życie łowcom.
Wampir przyniesiony przez łowców został umiejscowiony na specjalnym stole operacyjnym przygotowanym dlań już dawno. Grube, mocne pasy zostały zaciśnięte na szyi, ramionach i nogach Kanibala, a on sam dostał kolejną porcję uspokajacza, lecz nie wystarczającą by zasnął. Celowo. Vladislau chciał aby nie mógł się bronić, ale zarazem by był przytomny. Chciał by potwór odczuwał ból choć nie w pełnej jego mocy. Aparatura była uruchomiona. W rogach pomieszczenia stali szturmowcy pod bronią gotowi na nagłe niepowodzenie. Medycy poprzypinali Testamentowi diody i podłączyli kaniule by wtłaczać w jego ciało niezbędne elektrolity oraz krew. Wyskok w trakcie wyprowadzania z celi srogo go kosztował, a nie mogli go stracić. Vlad chciał go żywego.
Jeden z głównych zainteresowanych po ucięciu sobie krótkiej pogawędki z Garruchem skierował swoje kroki ku laboratorium wcześniej dając do zrozumienia, że nie będzie dostępny przez kilka godzin. Nie był medykiem i nie był absolutnie konieczny do przeprowadzenia eksperymentu jednakże nadal był po części naukowcem, a te konkretne badania były wykonywane na jego wyraźne polecenie. Gdy przybył stanął przy łóżku Testamenta gdzie pierwszy raz zdjął przy nim maskę. Pozostali łowcy wciąż mieli ukryte twarze i oczekiwali w milczeniu na rozkazy. Vladislau natomiast czekał aż wampir się wybudzi.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Gość Sro Lip 13, 2016 10:19 am

W lochach Oświaty całkowicie urwał się mu kontakt. Odleciał, zasnął. Może to nawet i lepiej? Bestia przynajmniej nie wiedziała gdzie zostanie zabrana. Acz zapewne to kwestia czasu do wybudzenia.
I tak właśnie było.
Stwór powoli wybudzał się z przymusowego snu. Pierw otworzył jedno ślepie, później dotarło drugie. Jeśli były światła, przez chwilę był oślepiony. Warknie nawet pod nosem, próbując przetrzeć oczy. Ale cóż to? Nie dało się? Poruszył łapami, chciał też usiąść. Nic z tego. Zorientował się iż był przywiązany do stołu. Szybkie wybudzenie i świadomość, że jest coś nie tak. teraz dostrzegł też te wszystkie kroplówki które były pod niego podłączone. Co jest u licha grane?
- Co tu się dzieje?
Warknął Kanibal, łypiąc groźnie na mężczyznę obok. Rozpoznawał go po zapachu, mimo iż w koło panowało mnóstwo innych. Stwór zmarszczył brwi, obnażając rząd ostrych zębisk. Jednakże opadł zaś na stół, czując błogi stan. Prawdopodobnie wszczepili mu kolejne leki uspokajające. Draństwo.
- Ne zgadzałem się na żadne operacje, człowieku.
Kolejne, pełne pretensji słowa. Jak mógł? Czyżby po raz kolejny łowcy chcą pogwałcić wampirzą naturę? To nie było normalne w żadnym wypadku.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Grigorij Pią Lip 15, 2016 10:07 am

W końcu wampir się obudził. Vladislau czekał na to. Nie zareagował od razu. Pozwolił by wampir wyraził swoją dezaprobatę i przyzwyczaił oczy do światła lamp. Wejrzał wprost w oczy Testamenta, a jego spojrzenie było wręcz lodowate i jakby puste.
- Podejrzewam też, że Twoje ofiary na wiele rzeczy się nie zgodziły. Jednak zrobiłeś co uznałeś za słuszne. Poza tym już wkrótce zgodzisz się na wszystko cokolwiek powiem. Po co odwlekać nieuniknione. - odparł na śmieszny zarzut Kanibala. Zupełnie jakby on był w stanowisku do dyktowana jakichkolwiek warunków. Powinien się cieszyć, że nie kazano mu zdychać katując miesiącami aż do wyzionięcia ducha. Garruch byłby wniebowzięty. Prawdopodobnie kilku innych łowców także. Szczególnie, iż niejeden z krewnych ludzi Oświaty z pewnością był stracony przez niepohamowany apetyt i drapieżność Testamenta. Vladislau delikatnie pokręcił głową.
- Spokojnie, nie okłamałem Cię. Będziesz syty. Będziesz miał wikt i opierunek. - rzekł tajemniczo po czy kiwnął głową do medyka. Medyk ten nie miał przy sobie niczego innego jak ręczną piłę, której ostrość właśnie sprawdzał. Na gest dowódcy drugi lekarz przysunął stolik z narzędziami lekarskimi. Większość jednak rzeczy na tym stoliku stanowiły gazy i bandaże.
- Musisz jednak zapłacić... Znasz prawo Hammurabiego? - na chwilę na twarzy Vlada pojawił się nikły uśmiech przypominający raczej grymas. Może był i tym i tym. W obecnej sytuacji było to możliwe. W powietrzu niemal czuć było oczekiwanie. Wszyscy na miejscu byli przygotowani na to co ma nastąpić i nie mogli się tego doczekać. jedni chcieli mieć to za sobą. Inni aż palili się do roboty jak młody medyk z piłą.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Gość Nie Lip 17, 2016 4:20 pm

Nie skomentował słów łowcy. Było to zbędne i wymagało kolejnej utraty sił, a przeczucia bestii mówiły jedno: Lepiej je oszczędzaj. W końcu znajdował się w miejscu, w którym być nie chciał. Poza tym sama postać łowcy wcale nie była pocieszająca ani gwarantująca, że będzie cały oraz zdrowy. Zresztą czy kiedykolwiek opuścił Oświatę w całości? Wszak zawsze pozostawał mocno poturbowany, ale tak było właśnie za czasów Marcusa, nie tego nowego typa. Nie znał w ogóle go. I czemu mówił o posłuszeństwie?
Skierował wzrok w stronę medyka. Czemuż to w dłoniach dzierżył piłę? Dlaczego niepokój jeszcze bardziej wzrósł? Stwór prychnął, kierując nienawistne spojrzenie teraz w stronę łowcy.
- Znam aż za dobrze! Może po całej waszej chorej zabawie, sam wymierzę wam sprawiedliwość?
Warknął wampir, obnażając kolejny raz zęby. Spokój nadal w nim panował, aczkolwiek strach zrodził się mimowolnie. Gniewu odnaleźć w sobie nie umiał. Chrzanione leki.
- Cokolwiek zrobisz, doigrasz się, łowco.
Dodał, opadając bezsilnie głową. Nie miał siły walczyć z pasami, działanie uspokajającego leku wciąż był. Nie pozostało nic prócz czekania, a to najprawdopodobniej było najgorsze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Grigorij Pon Lip 18, 2016 6:57 pm

Dla Testamenta nienawiść to dość standardowe uczucie. Strach jednakże nie był zapewne wywoływany nazbyt często. Miłość i oddanie zapewne jeszcze rzadziej. Próba okazania agresji, jakże nieudolnie wykonana przez krępujące pasy oraz środki uspokajające, nie zrobiła szczególnego wrażenia na Białowłosym. Medyk zajmujący się bandażami odruchowo drgnął na widok łypiącego i rozdrażnionego Testamenta. Vlad nawet nie mrugnął. Prawdopodobnie nie przejąłby się gdyby Testament faktycznie zaatakował. Zwyczajnie nie bał się śmierci.
- Nie... nie... nie... To byłaby samowolka, nie sprawiedliwość. Coś za co musiałbyś ponownie zostać ukarany. - stwierdził kręcąc powoli głową. Słowa wymawiał powoli i jak zwykle chłodno. Jego spojrzenie nie puszczało Testamenta. Patrzył mu się wprost w oczy.
- Kiedyś na pewno. - odpowiedział na czczą groźbę. Wątpił by Testament po tym co mu zrobiono i co zrobią mógł go kiedykolwiek skrzywdzić. Inni natomiast... Z pewnością kiedyś Vladislau trafi na swojego nemezis chyba, że w porę się wycofa co jest akurat mało prawdopodobne. Liczył jednak, iż ten dzień nadejdzie później niż wcześniej.
- Wracając do dygresji. Zabijałeś i pożerałeś zarówno wampiry jak i ludzi. Skoro zjadałeś to tym samym wielokrotnie rozczłonkowywałeś. Jednemu z moich ludzi odjąłeś rękę w walce. Teraz za to zapłacisz... - nastąpiła pauza wieńcząca wypowiedź. Sam Vladislau cofnął się bez szczególnego pośpiechu by zrobić miejsce dla lekarzy. Za to medyk z piłą podchodził coraz bliżej mając na twarzy ponury uśmiech, który być może wampir mógłby wyczuć przez zapach jego zapach. Satysfakcja i zemsta. Niektórzy dla nich żyją.
- Usunąć prawą rękę i lewą nogę. Przy stawach. Najpierw przedramię potem ramię. Podobnie z nogą. Utrzymywać środki uspokajające na stałym poziomie. Jeśli zemdleje... ocucić. Chcę by widział jak rozrywacie jego tkanki i bezpowrotnie usuwacie części jego ciała. Ma to widzieć i czuć dopóki czuć oraz widzieć może. - te słowa były oczywiście skierowane do medyków, którzy pokiwali głowami. Niektórzy zachowywali się nerwowo. Inni byli nad wyraz spokojni i skoncentrowani jakby celebrowali chwilę. Wszyscy jednako natomiast byli posłuszni. Vladislau wybrał do zabiegu ludzi, których skrzywdzono. Każdy z nich padł ofiarą okrucieństwa wampirów. Nie powinni wyładowywać swych emocji na byle kim. Nie każdy wampir jest zły. Dlatego Vlad dał im szansę zemsty. Chwilę okrucieństwa zbliżonego do tego jakie zdziczałe wampiry potrafią okazywać. Swoiste Katharsis.
Piła dotknęła ciała. Była ostra, lecz cięcie choć precyzyjne następowało nieśpiesznie. Szło przez to ciężej, ale i ból miał większe natężenie. Oddech medyka, który pełnił rolę rzeźnika na tę chwilę, był spokojny, głęboki i miarowy. Powoli jednak przyśpieszał. Emocje uwalniały się. Zimne, niemal martwe brązowe oczy spojrzały na twarz Testamenta z niejaką satysfakcją tnąc nie tylko skórę, mięśnie i ścięgna. Ostrze zaskrobotało o kości. Medyk nie zatrzymał się. Ciął dalej, nieco bardziej energicznie. Wszystkiemu natomiast bez żadnej zmiany w mimice, tętnie czy spojrzeniu przyglądał się uważnie Vladislau. Nienawidził skurwieli. Dla nich miał zarezerwowane najbardziej mroczne części swojej osobowości. Nie na darmo nazywano go Wampirem.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Gość Sob Lip 23, 2016 6:51 pm

Czy właśnie teraz Kanibal miał doświadczyć najgorszej z kar? Stwór nie miał zielonego pojęcia czego dokładnie ma się spodziewać po nowym dowódcy. Nie był świadomy tego, jaką krzywdę człowiek zamierza mu wyrządzić. Acz może spodziewać się najgorszego.
Nawet nie chciał już rozmawiać z tym człowiekiem, skoro i tak zmierza wszystko do jednego. Ten typ nie należał do litościwych. Nieugięty, zimnokrwisty łowca. Może wypadałoby zatęsknić za Namikaze?
Stwór prychnął na jego słowa, zaś obnażając zębiska. Brak sił był tak dobijający, że aż samemu odechciewało się czegokolwiek. Łypnął też na medyka, który to zbliżał się powoli. Trzymana piła w jego dłoniach nie wróżyła nic dobrego. Słowa łowcy także.
- Sam się o to prosił.
Syknął wampir odnośnie poszkodowanego łowcy. Po co pchał się do bójki z kanibalem? Teraz cierpi.
Cóż. Kolejne słowa. Stwór aż warknął głośniej, nie mogąc nawet dopuścić do siebie myśli, że za chwilę zostanie pozbawiony kończyn. Chyba śnił!
- Nie zrobisz tego!
Kolejny warkot, tym razem głośniejszy. Widok piły, chłód człowieka będącym rzekomym medykiem. Szarpnął się raz, drugi. Nic z tego. Nadal był przymocowany do stołu i już czuł na swojej wielkiej łapie zęby z ręcznej piły. Nieludzki skowyt wydostał się z wampirzej paszczy, kiedy doszło do kolejnego przecięcia. Najstraszniejsze było to, że nie dopuści się go nawet do utraty przytomności. Wszystko stwór będzie przeżywał, czuł. Odwrócił łeb nie mogąc patrzeć na to co wyczynia się z jego prawą ręką. Jaka teraz ma się poruszać? Bez ręki oraz nogi? Kolejny zwierzęcy odgłos, warczenie. Mimo wszczepionych leków, nerwy władały, rozbudzały gniew stwora. Zaczął się szarpać, jakby chciał uwolnić się z uwięzi i resztką swoich sił pozabijać swoich oprawców. Walka do ostatniej kropli krwi, ma okazać się walką z wiatrakami. Kanibal nie chciał dopuścić, że stał się zupełnie bezsilny. Lecz ten dzień musiał w końcu nadejść.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Grigorij Czw Lip 28, 2016 6:42 am

Prychał. Łypał. I niczego poza tym uczynić nie mógł. Po spojrzeniu i coraz mniejszej rozmowności widać było, że zaczynał rozumieć swoje położenie. Gdy rzeźnik w skórze medyka rozpoczął pracę rozcinając skórę i pierwsze warstwy mięśni Vlad odpowiedział potworowi na jego paniczne zaprzeczenie sytuacji.
- Nie ja to zrobię. Poza tym myślałeś, że siła, nieśmiertelność i regeneracja uczynią Cię nie karalnym? Z tego co pamiętam regeneracja wampirza nie odtwarza kończyn. Ty nie boisz się niczego co nie niosło by trwałych konsekwencji. To dla Ciebie najlepsza kara. Okrutna, ale adekwatna. - rzekł, lecz cy wampir go słuchał czując jak ostrze pozbawia go przedramienia wraz z dłonią? Trudno orzec. Przez myśl Vladowi przeszło by zacząć od ucinania palców i wykrajać płaty po kilkanaście centymetrów, lecz uznał iż byłoby to nazbyt bestialskie. Ostatnia próba walki w wykonaniu Testamenta z góry była skazana na niepowodzenie. Byli dobrze przygotowani na jego zrywy.
Przedramię zwisało już zaledwie na cienkim płacie skóry, a cięcie wykonane z chirurgiczną precyzją usunęło do reszty kawałek ciała, który został ciśnięty do zbiornika z dziwnym, gęstym płynem w kolorze niebieskim. Posoka lała się strumieniami i dopiero teraz drugi medyk założył opaskę uciskową na barku wampira. Chcieli by był na krawędzi. Dlatego dopuścili do takiej utraty krwi. Poza tym liczyli, że wtedy krew skażona zacznie szybciej działać. Środków zaradczych nigdy za wiele. Nadszedł jednak czas na drugą część ręki. Większy kawałek mięśni, tłuszczu i kośćca oznaczał dłużej trwający ból. Piła ponownie zagłębiła się w ciele wampira nieubłaganie, równomiernie i bez szczególnego pośpiechu oddzielając kończynę od korpusu. Czy to samo czuły ofiary Testamenta? Możliwe, choć zapewne umierały dość szybko z bólu. On jednak miał odczuć cierpienie porównywalne do wszystkich swoich ofiar, a to musiało potrwać. Jeśli wampir zacząłby tracić siły otrzymałby ponowny zastrzyk elektrolitów uzupełniających choć częściowo ubytki krwi. Ponadto do jego paszczy wsunięto by rurkę, przez którą rozpoczęto by pompowanie krwi do żołądka Kanibala by go odżywić. Oczywiście byłaby to, podobne jak wypita w celi, odpowiednio spreparowana krew Vlada.
Gdy usunięto ramię poczyniono zbyteczną przerwę. Piła została wymieniona na nowy egzemplarz. Gdyby nie zależało na precyzji cięć prawdopodobnie pozostawiono by poprzednią mimo, iż istniało ryzyko lekkiego stępienia. Miejsce gdzie wcześniej znajdowało się ramię zostało zabandażowane. Medycy natomiast przeszli do nogi wskazanej wcześniej przez Dowódcę. Cierpienie wampira rozpoczęło się na nowo z podwójną mocą albowiem zaczęło się jedynie od nacięcia. Potem oprawca chwycił po bardziej precyzyjne narzędzia jak skalpele i noże chirurgiczne by ponacinać w odpowiednich miejscach wiązadła. Z jakiegoś powodu zależało im na względnym zachowaniu partii odcinanych na co Testament mógł nawet nie zwrócić uwagi zajęty swoim trudnym do opisania bólem. Po pewnym czasem skończono. Potwór pozbawiony został zarówno jednej ręki jak i jednej nogi co czyniło go kaleką niezdolnym do normalnego poruszania się. Tym samym stał się też znacznie lżejszy co może być pozytywnym aspektem gdyż do najszczuplejszych nie należał. Nawet gdy został już opatrzony nie dawano mu odpłynąć. Testament wciąż utrzymywany był we względnej przytomności. Vladislau zbliżył się do wampira.
- Słyszysz mnie Testamencie? - zapytał, lecz nie oczekiwał odpowiedzi. Chciał po prostu zwrócić na siebie jego uwagę, a przynajmniej tyle, ile z niej pozostało. Niezależnie czy wampir się odezwał czy też nie Vlad kontynuował.
- Zapamiętaj ten dzień. To uczucie. To właśnie czuły Twoje ofiary. I to samo możesz odczuć ponownie jeśli nie będziesz stosował się do moich poleceń. Jest jednak jeszcze coś... Nie wiem czy Markus stracił oko przez Ciebie czy nie. Jednakże z pewnością kogoś go pozbawiłeś. - rzekł spokojnie, bez większej ekscytacji. Był chłodny i opanowany. Szczerze mówiąc cała ta sytuacja nie sprawiała mu szczególnej przyjemności jednakże zarazem nie wywoływała także i wzruszeń. On tę istotę z czystym wyrachowaniem karał. Vladislau odsunął się od wampira ustępując miejsca medykom, którzy byli przecież przygotowani na polecenie, które zostało po chwili wydane.
- Usunąć mu lewą gałkę oczną.  - zimny i bezwzględny głos przypieczętował los Testamenta, który z bliska mógł obejrzeć łyżkę służącą do odcinania nerwów gałki ocznej i wyjęcia jej w całości z oczodołu.
- Nie ruszaj się to nie uszkodzę Ci mózgu. - jedyne słowa jakie usłyszał z ust innych niż Dowódcy. Medyk chciał wykonać tym razem robotę czysto, a przynajmniej tak to wyglądało. Nie zmienia to faktu, iż w jego głosie słychać było swego rodzaju ekscytację. To był ten sam człowiek, który wcześniej odcinał kończyny fragment po fragmencie.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Gość Nie Lip 31, 2016 7:25 pm

Stwór raczej nie był już dobrze nastawiony do jego oprawcy. co gorsza, cały akt okrucieństwa zaczynał się powoli, trwał tyle samo i zapewne nim się skończy miną dla Kanibala całe wieki. Oczywiście nie chciał dawać żadnej chorej satysfakcji swojemu oprawcy, zacisnął szczęki, dysząc głośno i charcząc przez gardziel. Zdrową dłoń zaciskał w pięść, którą zaś szarpnął. Ból, uczucie czegoś co właśnie traci i świadomość przegranego położenia. Ciężko też było pojąć czemu Stwór był przytrzymywany przy życiu, owszem, da rade wyjaśnić utrzymanie przytomności. Ale czemu znalazł się w laboratorium? I czemu co raz gorzej było (nie wliczając utracone kończyny) z jego umysłem oraz ciałem? Rozpoznawał symptomy. Czarny Rak?! Ależ na co kaleki wampir łowcy? Kolejne szarpnięcie, tym razem bez skowytu. Noga została odcięta, a złość w bestii rosła i rosła. Nienawiść, chęć mordu na dowódcy. To wszystko gdyby mógł uwolnić. Już dawno cała Oświata ległaby w gruzach.
- Jeszcze mnie popamiętasz, łowco.
Charczał gdy mówił i nie tylko miał mówienie utrudnione przez rurkę, także przez ból. Ból który wystarczająco Kanibala umęczył. Opadł na stół, nie szarpiąc się póki co. Nie odpowiadał też, nie słuchał. To już koniec kanibalizmu? Polowań? Póki co straci teraz oko. To już nie było takie ważne. Wampir po prostu poddał się dalszemu zabiegowi, skupiając się tylko i wyłącznie na własnych myślach. Nie chciał jeszcze głupieć, nie w tym momencie. Atoli ciężko było powstrzymać żałosne syki podczas wyciągacie oka. Lepiej aby ta cała farsa się już skończyła, a ten Dowódca. Niech się ma na baczności, bo łagodnego pieska to on pod nogą mieć nie będzie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Grigorij Wto Sie 02, 2016 6:12 am

Testament mimo, iż wciąż pozornie się opierał to coraz bardziej ulegał sytuacji. Zwyczajnie zaczynał się z nią godzić gdy docierało do niego, iż groźby czy brutalna siła nie wyrwą go z koszmaru jaki łowcy dlań przygotowali. Oczywiście będzie ich nienawidził za to co uczynili. Czy jednak będzie się to szczególnie różniło od dotychczasowych działań? Nie, nie zmieni to wiele. Szczególnie, iż Krwawy Rak zaczynał bardzo powoli działać. Kanibal dość dobrze rozpoznał symptomy, lecz nie mógł wiedzieć, iż do czynienia ma z zupełnie nowym tworem. Wyższym względem ewolucyjnym niż Czarny Rak. Kolejna czcza na tę chwilę pogróżka nie została jednak pominięta przez Vlada.
- Owszem, będę pamiętał o Tobie. – stwierdził zastanawiając się kiedy rozpocząć drugą fazę eksperymentu. Doszedł jednak do wniosku, iż najlepiej by było aby medycy odpoczęli. Podobnie jak organizm Testamenta. Ponadto najlepiej gdy rany wampira się zaleczą. Będzie bardziej „naturalnie”. Wampir po ostatnich słowach zaczął być bierny co dla Vlada było jasnym sygnałem, iż należy zakończyć operację w tym momencie. Gdy gałka oczna została usunięta i zabezpieczona Vladislau spojrzał po swoich ludziach wyczekujących na polecenia.
- Koniec. Opatrzyć go i nakarmić. Potem zabrać do celi. Wróci tu za dwa dni. – rzekł po czym usunął się z drogi medykom. Ci wiedzieli co mają robić. Zdrowe kończyny zostały połączone kajdankami z nieznacznie wydłużonym łańcuchem by pozwolić wampirowi się wyprostować. Twarz zabezpieczono tą samą maską co uprzednio by nie był w stanie gryźć. Zresztą prawdopodobnie nawet na to nie miałby sił. Szczególnie, iż dostał kolejną porcję psychotropów mających na celu uśpić wampira. W ten sposób przygotowany i sponiewierany wampir został zabrany do celi. Tam w zasięgu jego ręki pozostawiono kilka paczek z krwią by mógł się pożywić za każdym razem gdyby tego zapragnął i nikt nie niepokoił go zarówno do końca tego jak i następnego dnia.
Jednakże spokój nie trwał długo. Ponownie przyszli nie pytając już tym razem o nic. Vladislau ponownie był bez maski. Najwyraźniej Testament miał dobrze sobie zapamiętać jego twarz.
- Testamencie, pójdziesz z moimi ludźmi nie opierając się. Nie wolno Ci nikogo zaatakować na terenie Oświaty. – choć głos był chłodny, beznamiętny jak zwykle w przypadku jego osoby Vlad ewidentnie wydał mu rozkaz. Minęły dwa dni i Krwawy Rak powinien coraz usilniej oddziaływać na osobę Testamenta. Brak krwi własnej i zmęczenie psychiczne oraz fizyczne mogły jedynie przyśpieszyć proces inkubacji na co dowódca łowców liczył. Testował jak mocno wampir będzie się opierał poleceniom, czy w ogóle będzie to robił. Zresztą i tak medycy byli wyposażeni w broń obezwładniającą podobną do tej użytej w ostatnim spotkaniu. Oznaczało to, iż niezależnie od reakcji Kanibala ten znajdzie się ponownie laboratorium łowców. Oczywiście jego jedyne oko zostanie zasłonięte na czas przeprowadzenia przez tereny Oświaty. Na miejscu były już gotowe wszczepy do zaimplementowania w ciele wampira.
- Zastąpimy Twoje usunięte członki syntetycznymi odpowiednikami. Potrzebowaliśmy kogoś, kto mógłby przetestować te urządzenia. Jako, że wielu łowców okaleczyłeś i pozbawiłeś życia mnóstwo istnień w ramach pokuty będziesz sprawdzał dla nas wszczepy technologiczne. Jako nagrodę za współpracę będziesz mógł je zatrzymać dzięki czemu będziesz mógł funkcjonować normalnie… a może nawet lepiej. – jak na razie była to najdłuższa wypowiedź z ust Vlada jaką Testament mógł usłyszeć. I jak wszystkie poprzednie była szczera. Wprawdzie wciąż pozostawały niedopowiedzenia, lecz jak dotąd nie okłamał on Kanibala. Dał stworowi chwilę na zastanowienie nad sytuacją i ewentualną odpowiedź. Medycy natomiast uruchamiali aparaturę gotowi na przeprowadzenie mniej niehumanitarnej operacji niż poprzednia.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Gość Czw Sie 18, 2016 3:26 pm

Lepiej poddać się całej sytuacji. Kanibal już nie chciał męczyć się dalej i marnować niepotrzebnie siły na coś, co i tak nie przynosi żadnych zysków. Poza tym Krwawy Rak o którym nie miał jeszcze bladego pojęcia, zaczął mącić w umyśle pozytywnie. Stwór zaczął się uspokajać, a sytuacja w jakiej się znalazł tym bardziej zaczynała być lekceważona. Innymi słowy przyzwyczaił się. Wtedy padł rozkaz by wyprowadzić stwora, nim jednak tak uczyniono, został on opatrzony oraz nakarmiony. Resztę zbędnie jest opisywać, bo po całej akcji, został on uśpiony i wyprowadzony. To by było na tyle.

Minęło kilkanaście godzin? A może i dni? Stwór nie myślał nad tym, raczej zastanawiał się nad zmianami które w nim zachodziły. Umysł jakby osłabł, ciało przestało reagować. Czyżby Czarny Rak już działał? Słowa łowcy odnośnie spokoju musiały nadal działać. Poza tym odniósł tyle obrażeń, że zmęczenie dawało we znaki. Stwór całkowicie opadł nawet z własnych wewnętrznych sił.
Gdy jednak z powrotem do niego powrócono, nie reagował. Jedyne gadzie ślepie wlepiało się beznamiętnie w postać łowcy. Było widać, że Kanibal go słucha, ba, nawet nie powie nic. Nie poruszył ostatnią łapą nawet o milimetr. Wolał też aby już to piekło dobiegło końca. Właściwie nie było też sensu mówić, skoro łowca miał najwięcej do powiedzenia. Ale zdziwił się mocno, dowiadując się o tym co otrzyma. Syntetyczne członki? To po to te wszystkie amputacje? Gadzie ślepie zabłysło, a charczący warkot wydobył się z gardziela stwor. Nie miał zbyt wiele do powiedzenia, wolał aby ta cała sytuacja już dobiegła końca.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Grigorij Pon Sie 22, 2016 12:28 pm

Najwyraźniej Krwawy Rak działał coraz silniej pętając Testament niewidzialnymi więzami silniejszymi niż jakikolwiek łańcuch czy przepis prawny. Był posłuszny choć ewidentnie sytuacja nie sprawiała mu absolutnie żadnej radości czy satysfakcji. Skoro nie odzywał się, a jedynie warknął Vladislau wzruszył ramionami i pokazał mu miejsce gdzie miał zostać przypięty do medycznego łóżka bardzo podobnego do tego z poprzedniego tygodnia. Gdy wampir zajął właściwe miejsce, zapewne nie bez pomocy, został ponownie unieruchomiony. Medycy, tym razem w towarzystwie techników, wprowadzili dziwacznie wyglądające mechanizmy. Część z nich jasno świadczyła do czego służy jak choćby proteza ręki. Jednak występowało wiele drobniejszych elementów, których przeznaczenia nijak nie szło się domyślić bez specjalistycznej wiedzy. Wszelkiego rodzaju protezy i wszczepy były gotowe na zaimplementowanie Testamentowi. Po to właśnie były potrzebne te wszystkie amputacje. By ukarać dotkliwie wampira i doprowadzić go na skraj wycieńczenia psychicznego oraz ostatecznej rezygnacji. Miała być to zarazem kara jak i część indoktrynacji ułatwiająca postępowanie Krwawego Raka. Wszakże Testament Kuroiashita znany był łowcom jako zajadłe bydle, które niejedne tortury przetrwało i nie zmieniło podejścia ani nie odczuwało lęku. Teraz nie dość, iż symbiont w jego ciele będzie nakazywał posłuszeństwo to już na zawsze  w jego pamięci pozostaną męki, którym został poddany.
- Tym razem idealnie współpracowałeś. Zasłużyłeś na odrobinę snu. Gdy się obudzisz będziesz zupełnie innym wampirem. - na słowa skierowane ku Kanibalowi medycy rozpoczęli proces wprowadzania niegdysiejszego postrachu miasta w stan kontrolowanej śpiączki. Wpięto mu kaniule z elektrolitami oraz medykamentami przygotowanymi specjalnie na takie okazje przez samą Esmeraldę.  To te same substancje, które miały uśmierzyć ból przy operacji usuwania kończyn, lecz Vladislau wtedy o nich "zapomniał". Sam Vlad był chemikiem, a nie medykiem. Nie musiał niczego więcej doglądać gdyż wszyscy ludzie w tej sali dobrze wiedzieli co mieli robić. Dowódca opuścił pomieszczenie, a jego ludzie zajęli się ciałem Testamenta rozpoczynając jedną z ważniejszych operacji w ostatnim czasie.
Czternaście godzin. Tyle zajęło wprowadzenie wszystkich syntetycznych elementów do ciała wampira. Nie, żeby usuwanie fragmentów tkanek trwało krócej, jednakże wtedy celowo pastwiono się nad olbrzymim przedstawicielem homo sapiens nocturna. Tym razem było zgoła inaczej. Po zaimplementowaniu sprzętu przygotowanego dla wampira przeniesiono go do celi gdzie... Było tym razem posprzątane.

Modyfkacje:
.

< obaj z / t wraz ze wszystkimi medykami >
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Pracownia pod labiryntem - Page 5 Empty Re: Pracownia pod labiryntem

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach