Sala Chorych nr2 [parter]

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Sala Chorych nr2 [parter] - Page 4 Empty Re: Sala Chorych nr2 [parter]

Pisanie by Gość Sro Sie 01, 2018 7:38 am

Niepewnie skinęła głową po usłyszeniu słów Jikkena. Postanowiła uwierzyć w jego słowa i w niego samego. Powrót do formy wydawał się być nierealny wręcz, patrząc na to, co przeszła... Ale zaś i odzyskanie możliwości poruszania się do tego się zaliczało nie tak dawno... Więc wychodzi na to, że chodziło tutaj do cudów... Chociaż wymagały one niemałego wkładu od niej samej.
Jednakże nie mogła wiecznie robić tego. Jej ciało się męczyło, a sama niekoniecznie długo była zdolna utrzymywać jeden stan. Ból zaistniał... To nie powodowało w niej smutku. To było coś zupełnie odmiennego od dziwnego stanu, który można byłoby porównać do zawieszenia. Nie. Ciężko opisać, jak czuje się osoba, która została sparaliżowana. Bądź co bądź, przyszedł czas na przerwę.
- Mhm... Yo zrobi wszystko co może! - dodała od siebie. - I Yo znów będzie mogła działać i pomagać innym.
Yo popatrzyła z ostrożnością na jasnowłosego, słysząc jego propozycję. Spuściła wzrok, zastanawiając się w milczeniu nad jego ofertą... Po czym...
- Yo nie wie czy to możliwe... Ale Yo miała ze sobą książkę. W tamtym miejscu. Dla Yo ona jest bardzo istotna. Tylko Yo nie wie, czy może takie przedmioty mieć przy sobie, gdy jest teraz w takim stanie. I czy właściwie ona będzie... Yo nie wie, co stało się z jej rzeczami - poczuła lekką nerwowość. Nie chciała stracić tomidła, które wtedy nosiła ze sobą. Stanowił dla niej sporą wartość.
- Jeśli Yo nie może mieć przy sobie ją... To Yo nie wie. Ale Jikk-nii nie musi się martwić tak o Yo, Yo mówi prawdę - uniosła wzrok i uśmiechając się do niego. - Jikk-nii i tak robi dużo dla Yo.
Wychodziło na to, że zamierzała zaakceptować ten bieg rzeczy i nie prosić go o nic innego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr2 [parter] - Page 4 Empty Re: Sala Chorych nr2 [parter]

Pisanie by Gość Sob Sie 18, 2018 3:23 pm

Niech Yo nie traci nadziei. Już i tak przeszła krok milowy, skoro odzyskała czucie w ciele. Co prawda nie mogła nim poruszać i wykonywać czynności bezboleśnie i samodzielnie, nie mniej starała się. Wiele osób poddałoby się, albo wpadło w głęboką depresję, a przy słabej głowie gorzej o poprawę.
- Trzymam więc za słowo.
Patrzył się uważnie w Różowowłosą, taka postawa świadczyła, że naprawdę rosła w duchu bycia łowczynią. Nie dla własnej zachcianki przecież udała się w niebezpieczne miejsce, a po to, by ratować cywili. Każda ocalała istota niewątpliwie motywuje do kolejnych osiągnięć. O tym wspomni później, trzeba wpierw zająć się Poszkodowaną. Ale już nie tylko pod kątem fizycznym, trzeba zrobić dłuższy odpoczynek. Stąd padła propozycja o przyniesieniu czegoś do szpitala, by umilić pobyt. Okazało się, że chciałaby mieć przy sobie księgę. Z raportu wywnioskował, o jaką księgę chodziło. To tak jakby Jikkena pozbawiono katany. Normalnie nie mógłby funkcjonować bez niej. Zrozumiał zatem, jak bardzo cenną "lekturą" jest wspomniany tom. Miała też wątpliwości, czy w ogóle dostanie ją z powrotem. Białowłosy nie wyobrażał sobie, by straciła swój dorobek na zawsze.
- Postaram się dowiedzieć, co stało się z Twoimi rzeczami. Jestem pewny, że wrócą do Ciebie, jak nie teraz to później.
Już jego w tym będzie głowa! Jeśli nie dostanie odpowiedzi, sam ruszy w tamto miejsce, może wpadnie na jakieś tropy. Będzie jednak musiał zapytać się o pozwolenie, żeby nie było powtórki. Tylko na jego kręgosłupie.
Widząc nerwowe odruchy i słysząc jak Yohime nie chciała być kolejnym ciężarem, wojownik wysunął dłoń i położył na ramieniu Długowłosej. Niech nie myśli, że obciąża w jakikolwiek sposób łowcę, który po raz pierwszy od bardzo długiego czasu mógł poczuć się potrzebny. Ponadto rzekł spokojnie:
- Nie wiem, czy ktoś Ci mówił o tym, ale dziewczyny, które starałaś się uratować, ocalały. Z tego co dowiedziałem się, już zostały wypisane ze szpitala, z zachowaniem procedur oczywiście. Tym bardziej to będzie zaszczyt pomóc Yo wrócić do służby.
Wolał wspomnieć o tym bardzo istotnym fakcie, aby Yo wiedziała na sto procent, że jej czyn nie zostanie zapomniany. Nie przez innych łowców, w tym Jikkena. Uśmiechnął się do niej, bo koleżanka także nie szczędziła uśmiechów. Na chwilę rozłąki dziewczyna odetchnie na pewno z lżejszym serduszkiem. I chwilę pobędzie sama, dając prywatną przestrzeń. Sam zaś udał się na misję zwiadowczą.

***
Wrócił dopiero po sześciu godzinach. Miał na sobie to samo orientalne odzienie, ale w jednej ręce dzierżył wiklinowy koszyk. Nie uznawał czy po prostu nie posługiwał się nowinkami dzisiejszych czasów, więc w ten sposób przetransportował ceramiczne naczynia, a tam...
- Witaj, Yo-Imato. Skonsultowałem się z dietetykiem i nie miał nic przeciwko małemu odstępstwu.
Z koszyka wydobył wspomniane naczynia, w których przyniósł ramen i onigiri, które prezentowało się w nieco weselszej formie. Obie potrawy były własnej produkcji. Jeszcze nie ufał na tyle kucharzom z dzisiejszych czasów, by powierzyć im swoje gusta i preferencje. No i Jikken naprawdę znał się na kuchni orientalnej jak mało kto. Przygotował także patyczki, którymi zechciał pokarmić Yo, o ile zechce spróbować. Dodatkowo rzekł:
- Jeszcze nie dostałem możliwości rozmawiania z Dowódcą, lecz jutro z rana spróbuję raz jeszcze. Wypytam się o książkę, abyś wiedziała, co się z nią dzieje.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr2 [parter] - Page 4 Empty Re: Sala Chorych nr2 [parter]

Pisanie by Gość Wto Wrz 04, 2018 1:09 pm

Uśmiechnęła się i przymknęła delikatnie oczy.
- Yo dziękuje - wyszeptała jeszcze. Mężczyzna był dla niej taki miły! W dodatku też... Jego słowa sprawiały, że miała wrażenie, iż mogłaby spróbować zrobić wszystko, o! Może wydawało się jej, że bardzo w nią wierzył... Albo naprawdę tak było? Fioletowowłosa zaczynała mieć delikatny mętlik w głowie! Bądź co bądź, zamierzała się postarać, by wszystko wyszło jak najlepiej.
- Um - Yo ostrożnie przytaknęła na jego słowa. - Yo rozumie. Yo poczeka - kwestia z książką była dla niej dość istotna, ale nie naciskała na to bardziej.
Za to na wiadomość o dziewczynach zareagowała tak, że spuściła wzrok, ponownie uśmiechając się, tym razem bardziej smutno.
- Yo się cieszy... Że nic im nie jest...Yo nie szuka sławy... Yo chciałaby, by wszyscy mieli się dobrze - wyszeptała jeszcze. Nie myślała o niczym takim. Nigdy. - Yo zrobiła to, co każdy zrobiłby na miejscu Yo - mówiła już prawie niesłyszalnie. Mimo to, faktem było, że zawiniła niepoprawna ocena sytuacji i miejsca, jak i brak doświadczenia. Gdyby od razu wiedziała, co trzeba, pewnie...
Nie, właściwie nie wiadomo, co by zrobiła.

***

Przez ten czas, gdy nie było go, dziewczyna trochę drzemała, a trochę próbowała poruszać palcami na własną rękę. Zaskakiwało ją ciągle, że tak sporo się zmieniło przez ten krótki czas. Sprawiało to, że powoli odczuwała pewność siebie, jak i fakt, że była zdolna to zmienić. Swój stan na taki, który pozwoliłby jej na swobodne poruszanie się.
W momencie, gdy pojawił się tutaj, uniosła wzrok i uśmiechnęła się radośnie.
- Jikk-nii! - zawołała radośnie. Otworzyła usteczka, wpatrując się w to, co właśnie przyniósł łowca. - Yo może, może, może? - była ciekawa, jak to smakuje. Bardzo!
- Yo rozumie. Yo poczeka. Teraz Yo chciałaby spróbować! Jikk-nii sam zrobił? - ożywiła się bardzo. Zdecydowanie zamierzała dać się nakarmić, by zaraz potem ukazywać radość z tego wszystkiego!

***

Ten czas tutaj... mógłby zostać nazwany wyjątkowym i pełnym w bogate i ważne wydarzenia. Czy można nazwać to jednak dobrymi wspomnieniami? Na swój sposób i tak, i nie. Yohime wolałaby nie pamiętać tego okresu, gdy nie mogła nawet kiwnąć palcem. Ani tego bólu, gdy na nowo uczyła się korzystania z ciała. Jednakże z tego wszystkiego poznała nowe osoby. Jedną z nich był Jikken, będący od razu mianowany "braciszkiem". Miała również okazję poznać jego kuchnię, która z miejsca zachwyciła dziewczynę.
Sam powrót do zdrowia... Nie, zbyt czasu zajęłoby opisywanie każdego dnia poświęconego na rehabilitację. Ten ból wiele trudności, aż w końcu... Odzyskiwanie możliwości poruszania się i wykonywania prostych czynności bez pomoc innych. Zajęło to wiele tygodni, ale była widoczna poprawa. Raz po raz, jej ruchy nabierały większej pewności siebie, ciało słuchało się umysłu i coraz rzadziej prosiła o pomoc w prostych czynnościach. Mimo wszystko, jedno to kwestia odzyskania możliwości ruchu, a inna, to powrót do samej profesji.

***

Teraz był jeden z tych dni, gdzie już zbierała się z tego miejsca. Gdzie mogła swobodnie rozpocząć zajęcie w postaci sprawdzenia, czy może posługiwać się swobodnie magią i bronią. Tyle, że... Czy to będzie możliwe? Dziewczyna nie wiedziała, jak będzie wyglądało to wszystko.
Może jednak uda się wybrać gdzieś na zewnątrz? Tym razem o własnych siłach? Na taki spacerek! Bądź co bądź, dziewczyna siedziała teraz na łóżku i coś klikała po telefonie, jednakże co jakiś czas unosiła głowę, zerkając na drzwi. Wyglądała na bardzo szczęśliwą.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr2 [parter] - Page 4 Empty Re: Sala Chorych nr2 [parter]

Pisanie by Gość Nie Wrz 16, 2018 11:48 am

Oj wierzył, miała naprawdę wielką wolę nie tylko do życia, ale do doskonalenia się, niesienia pomocy innym oraz do pokonywania własnych barier. Już same słowa o tym, że zrobiła to co każdy by uczynił na jej miejscu świadczyły o wielkim oddaniu do ciężkiej pracy łowcy. Nie wszyscy odważyliby się powrócić do "zawodu" po takim zdarzeniu. Ile to osób nagle uświadamiało sobie w tych trudnych chwilach, że byli o włos od tragedii? Ile rezygnowało w poczuciu, że życie bliskich jest zagrożone? Wiadomo, że przyczyn odejścia nie można określać tym samym mianownikiem, lecz trzeba chwalić i wspomagać tych, którzy są niezłomni.
Yohime należała do tych niezłomnych.
Mimo trudności i podjęcia ryzykownej decyzji, którą przypłaciła zdrowiem, nie została sama. Miała wsparcie nie tylko po stronie Organizacji, lecz i poszczególnych osób. W tym Jikkena, który spędzał każdy wolny czas (i ten nieco napięty innymi obowiązkami, które odsuwał na bok) dla zmobilizowania koleżanki i pomocy w odzyskaniu pełni sprawności. Czy to przez regularne ćwiczenia, czy przez podnoszenie na duchu, czy od żołądka do serca. W tym ostatnim był mistrzem, nikt przedtem i później nie odtworzy tradycyjnych japońskich dań jak uśpiony od wieleset lat samuraj, któremu nie pogubił się po drodze zmysł smaku. Początkowo sam częstował Yo-Imato, a gdy z czasem przynosił więcej i więcej domowych wyrobów, to Różowowłosa panienka sama mogła manewrować pałeczkami z coraz większą precyzją. To w samo sobie też było testem dla palców i koordynacji z kręgosłupem czy wszystkie mięśnie naprężają się w odpowiedni, akuratny do zapotrzebowań sposób. Rzecz jasna większe próby jak siad, podnoszenie się o własnych siłach czy wyginanie kończyn pochłonęło wiele energii i czasu, ale od początku Yo miała przykazane, by nie spieszyła się, gdy umysł tęsknił za pełną wolnością.

***
Minęło trochę, lecz nie bezowocnego czasu. Młoda łowczyni została wypisana oficjalnie ze szpitala, lecz jeszcze musiała poczekać na tragarza, który zgłosił się po jej bagaże. W rzeczy samej był to Jikken, i choć nie było wiele manatków do noszenia - zawsze to okazja do spotkania się z koleżanką, którą strasznie polubił i trochę zastanawiał się, czy jak już będzie mieć większe pole do manewru czy będą się widzieć tak regularnie jak dotąd. Był to poniekąd podwójnie leczniczy okres. Jikken zdołał się przełamać i nie zwracać się do Yo w tak oficjalny sposób, i to ona jako pierwsza (poza Esmeraldą) widziała w nim kogoś więcej niż mutanta. De facto jeszcze nie wspominał o swojej przypadłości, choć dziewczyna była bystra i musiała widzieć chociażby dziwne metaliczne elementy okalające jego szyję, potylicę i boki twarzy, nawet jak ubierał golf. Cała prawda miała wyjść na jaw, gdy będą ze sobą ćwiczyć! Tak, zabierze ze szpitala koleżankę, aby wzajemnie trenować, tym razem już bez taryf ulgowych.
Kiedy tak więc Różowowłosa wpatrywała się we drzwi, akurat otworzyły się i w nich zjawił się nie kto inny jak Białowłosy.
- Ohayo, Yo-Imato -i jego głos zdradzał, że niezmiernie cieszy się z rezultatów ciężkiej pracy łowczyni- Chodź, na Yo czeka sporo atrakcji.
Zaraźliwy był ten styl mówienia, i to on przesiąknął specyficzną wymową dziewczyny. Nie zawsze, lecz wymykało mu się od czasu do czasu, ale o ile wcześniej poprawiał się, tak teraz przywykł i nawet sam się z siebie śmiał, jak bardzo jedna niepozorna osoba może zmienić w życiu kogoś innego.

z tematu - ?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr2 [parter] - Page 4 Empty Re: Sala Chorych nr2 [parter]

Pisanie by Anais Wto Gru 04, 2018 7:13 pm

Niewiele pamiętała z tego, co się działo w trakcie porodu. Leki ją otępiły na tyle, ze kojarzyła większość jak przez mgłę. Nie było to w ogóle przyjemne uczucie, ale z drugiej strony w tamtym momencie kobieta nie zastanawiała się nad swoimi odczuciami. Chciała już urodzić i odpocząć. i zobaczyć dziecko. Tak, chciała zobaczyć swoje dziecko. Pierwszego momentu z synem nie zarejestrowała. Jeszcze na sali mogła próbować go dotknąć, ale nie pamiętała. Za to następne co pamiętała to pobudka w innej sali, innym otoczeniu. W pierwszym momencie nie wiedziała co się dzieje, ale ból w dolnej części brzucha dość brutalnie przypomniał jej, co się wydarzyło.
- Dziecko? - rozejrzała się dostrzegając po chwili pielęgniarkę, która trzymała na rękach jego synka.
Anais zabrakło tchu. Była obolała i lekko zdezorientowana, ale już w pełni świadoma tego, co się wokół niej działo. Pielęgniarka uśmiechnęła się, podając jej synka. Kadetka nieco niezgrabnie objęła maleństwo, które na razie spało. Maluch miał rzadkie czarne włoski i w pierwszym momencie nie mogła oderwać od niego wzroku. Nowe życie. Niewinne, bezbronne, nowe życie, które potrzebowało jej pomocy. To ją uświadomiło jak bardzo nie jest przygotowana do roli matki, choć przecież miała doświadczenie w opiece nad dziećmi. Zajmowała się synem Kaina, gdy ten był berbeciem i opiekowała się nim, niemal do jego dorosłości, ale to było co innego. To było jej dziecko. Krew z jej krwi.
- Spokojnie, wszystko w porządku, poradzisz sobie, a ja jestem tu, żeby ci pomóc. - odezwała się niespodziewanie jasnowłosa pielęgniarka.
Anais spojrzała na nią nieprzytomnie, nie bardzo wiedząc o co chodzi, ale zaraz domyśliła się, że zapewne nie wyglądała w tym momencie zbyt dobrze. Pewnie wyglądała bardziej na wystraszoną przyszłymi obowiązkami młodą matkę, która boi się, że zrobi dziecku krzywdę, bo nie będzie wiedziała, jak się nim opiekować. Już chciała coś powiedzieć, ale się zacięła. Bała się. Naprawdę się bała, choć nie powinna.
- To normalne, to minie. Masz gwałtowny spadek hormonów, które były ci potrzebne w czasie ciąży, ich zmiana może powodować czasową dezorientację psychiczną i wahania nastrojów, strach, poczucie obojętności, przytępienie... różne kobiety różnie to przechodzą. Pomogę ci, nie będziesz sama przez to przechodzić.
Patrzyła na pielęgniarkę, jak w obraz, nie bardzo rozumiejąc, co ta do niej mówi. Tak, coś o tym czytała, przecież chciała się wcześniej jak najwięcej dowiedzieć, by być przygotowaną na różne ewentualności. Ale co innego czytać, a co innego przezywać. Ponownie spojrzała na syna, tuląc go do piersi.

Odpoczywała jak mogła, ale jednocześnie musiała karmić malucha, a także uczyć się opieki nad nim. Właściwie to wszystko wiedziała, ale odrobina poprowadzenia jej nie zaszkodzi. Wyszła nawet z założenia, że będzie to dla niej dobra terapia, że nie będzie przynajmniej sama, nie wyprowadzała więc pielęgniarki z błędu, tłumacząc jej, że potrafi zajmować się małymi dziećmi, a ludzkie dziecko od dziecka wampirzego nie różniło się aż tak bardzo, przynajmniej na początku. Mimo to pierwsza doba była dla niej ciężka i jak się okazało, zajmowanie się niemowlakiem wcale nie jest takie proste, szczególnie, gdy wszystko boli, a w mózgu masz burzę hormonów. Gdyby był tutaj Naven... nie wiedziała jednak gdzie on jest, ani kiedy wróci i czy wróci. Wiedziała, że nie wyprze się syna, ale ich relacje jednak nie były aż tak szczegółowo określone, nie mogła więc być niczego pewne.
Karmiła właśnie syna, leżąc w szpitalnym łóżku, z wysoko ustawioną poduszką. Niedługo stąd wyjdzie i będzie musiała wrócić do siebie. Fakt, że ma dziecko nie będzie żadną tajemnicą, choć pewnie i tak już krążą plotki.

Po paru dniach opuściła szpital razem z synem. Wszystko było w porządku, a przez An stało teraz poważne zadanie.

zt
Anais

Anais

Krew : Ludzka 0
Zawód : Kadetka Oświaty Łowieckiej
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t721-anais-lanz#2592

Powrót do góry Go down

Sala Chorych nr2 [parter] - Page 4 Empty Re: Sala Chorych nr2 [parter]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach