Komnata Kaina [II PIĘTRO]
Vampire Knight :: Poza Miastem :: Lasy :: Zamczysko Asmodey
Strona 1 z 2
Strona 1 z 2 • 1, 2
Komnata Kaina [II PIĘTRO]
Jest to chyba jedno z najspokojniejszych miejsc w całym zamku. Po pierwsze, absolutnie żaden członek rodziny z wyjątkiem samego Kaina, tu nie zagląda a po drugie służba przychodzi tylko raz dziennie by nieco tu ogarnąć i odświeżyć. Komnata jest średniej wielkości jak na standardy panujące w tej posiadłości jednak do tego do czego została przeznaczona taki rozmiar idealnie pasuje. Sala ta nie jest niczym więcej jak tylko sypialnią pana domu.
Pod lewą ścianą stoi duże, dębowe łoże o solidnej ramie rzeźbionej w motywy wilków. Te symbole pojawiają się najczęściej w zamku, pomimo, że to smok jest herbem rodziny. Dlaczego więc wilki? Zapytajcie Kaina, może odpowie. W każdym razie, na łóżku zawsze jest starannie ułożona, czarna pościel i tegoż samego koloru duże poduszki. W komnacie oprócz niego znajduje się też sporych rozmiarów szafa na ubrania, komoda na bieliznę i inne tego typu rzeczy oraz przejście do małej garderoby, gdzie jest... jeszcze więcej ubrań. Do tego niewielkie biurko, oczywiście szafeczki przy łożu, gdzie znajduje się budzik, lampka i miejsce na jakąś książkę.
Pomieszczenie tradycyjnie, utrzymane jest w ciemnej tonacji a okno zasłonięte jest przez grube zasłony. Jedyne źródło światła to wspomniana wcześniej lampka lub kilka świeczek, palących się od czasu do czasu.
Pod lewą ścianą stoi duże, dębowe łoże o solidnej ramie rzeźbionej w motywy wilków. Te symbole pojawiają się najczęściej w zamku, pomimo, że to smok jest herbem rodziny. Dlaczego więc wilki? Zapytajcie Kaina, może odpowie. W każdym razie, na łóżku zawsze jest starannie ułożona, czarna pościel i tegoż samego koloru duże poduszki. W komnacie oprócz niego znajduje się też sporych rozmiarów szafa na ubrania, komoda na bieliznę i inne tego typu rzeczy oraz przejście do małej garderoby, gdzie jest... jeszcze więcej ubrań. Do tego niewielkie biurko, oczywiście szafeczki przy łożu, gdzie znajduje się budzik, lampka i miejsce na jakąś książkę.
Pomieszczenie tradycyjnie, utrzymane jest w ciemnej tonacji a okno zasłonięte jest przez grube zasłony. Jedyne źródło światła to wspomniana wcześniej lampka lub kilka świeczek, palących się od czasu do czasu.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
Wbrew temu co sądził, droga do jego komnaty wcale nie okazała się tak długa i przykra. Co prawda musieli wspiąć się po wielu schodach, choć przez większość kobietę po prostu przeniósł wykorzystując niebywałą wampirzą siłę i szybkość. O dziwo, nie napotkali żywej duszy, służba najwyraźniej miała w tej chwili inne zajęcie niż kursowanie zamkowymi korytarzami. Do tego było już dość późno, więc prawdopodobnie kończono powoli pracę i udawano się na fajrant. Dlatego nie musiała się obawiać czy ktoś zauważy ją zmierzającą z Draculą do jego prywatnych komnat czy nie. Jemu było to kompletnie obojętne, ale wiadomo jak to z kobietami bywa, mogła się krępować, czuć niezręcznie czy wręcz rozmyślić się i zrezygnować z zapłaty o jaką sama poprosiła w ramach wynagrodzenia za odzyskanie zamku w jakim właśnie byli.
Raz za razem, by nieco podgrzać atmosferę, dotknął czy ścisnął ją tu to tam czy nawet przystawał by skraść jej namiętnego buziaka. I w końcu dotarli do miejsca gdzie miały rozpocząć się negocjacje odnośnie tego co kto i ile był winien. Drzwi otworzyły się gwałtownie i ukazało się jej prawdziwe gniazdo bestii, wilcze leże. Długo rozmyślała na temat tego, że zamczysko do jakiego zawitała to siedliszcze rojące się od krwiopijców. Ciekawe czy spodziewała się, że jeszcze tej nocy znajdzie się w samym jego sercu w towarzystwie najgroźniejszego z nich...
Świeczki płonęły jak co wieczór, dlatego też w komnacie panował tylko półmrok a nie całkowita, nieprzejrzysta ciemność. Cienie tańczyły w okół w rytm płomyków poruszając się wręcz hipnotycznie i zachęcając do tego by zapomnieć o wszystkim by skupić się na tym co tu i teraz. Zamknąwszy za nimi drzwi położył obie dłonie na uroczych policzkach dziewczyny i wlepił swoje arktyczne ślepia w jej oblicze.
- Więc ile dokładnie jestem pani winien, panno Horan? - mruknął uśmiechając się jednym z tych swoich nieodgadnionych uśmiechów po czym zachłannie wpił się w jej usta swoimi, zupełnie jakby były źródłem słodkiej wody a on błądził po pustyni od kilku dni. Nie było to wcale dalekie od prawdy. Po pierwsze ostatnimi czasy naprawdę nie miał czasu na kobiety, miał stale ręce pełne roboty. Partnerki również nie posiadał a to wcale nie ułatwiało sprawy. A po drugie już jej posmakował, jej krwi, jej ust. Drapieżnik jego pokroju nie zadowoli się tylko muśnięciem smakowitego kąska koniuszkiem języka. A ona bez wątpienia takim kąskiem właśnie była. W dwójnasób.
Rękoma błądził gdzieś na jej plecach w poszukiwaniu zamka, guzików czy czegokolwiek czym mógłby rozpiąć tą jednoczęściową kreację. Koniec końców skończyło się na tym, że zagłębił ostre pazury w materiale i po prostu rozdarł go wpół uwalniając ją od pasa w górę ze zbędnego już teraz ubrania.
- Szkoda zachodu z zapięciem... - mruknął krzywiąc blade usta w niecierpliwym grymasie. Przygwoździł blondynkę do ściany błądząc po jej półnagim już ciele, swoimi zachłannymi, władczymi łapami. Dotykał jej gdzie chciał nie bacząc na to czy wypada czy też nadmiernie zawstydzi kochankę jeszcze przed prawdziwym wzięciem się do dzieła. Sunął nimi bardzo powoli, pieszczotliwie i jednocześnie drapieżnie, raz za razem nieco mocniej naciskając delikatną skórę pazurem. Kiedy tak po swojemu pieścił jej boki i zmierzał coraz wyżej ku piersiom nachylił się nad jej uchem, czyniąc to podobnie jak wcześniej w jadalni. Nosem przejechał po jej policzku, tym razem dodatkowo liżąc go jakby chciał zlizać z niej bitą śmietanę lub inny smakołyk.
- Lukier i ciasteczko... - mruknął śmiejąc się pod nosem z własnego porównania, którego użył w stosunku do niej już dwukrotnie tego wieczora - Odpakujmy to ciasteczko. - jednym szponem zahaczył o pozostałość sukienki a nacisk i odgłos rozrywania się materiału mógł świadczyć tylko o tym, że za chwilę blondynka zostanie w samej bieliźnie. I butach.
Raz za razem, by nieco podgrzać atmosferę, dotknął czy ścisnął ją tu to tam czy nawet przystawał by skraść jej namiętnego buziaka. I w końcu dotarli do miejsca gdzie miały rozpocząć się negocjacje odnośnie tego co kto i ile był winien. Drzwi otworzyły się gwałtownie i ukazało się jej prawdziwe gniazdo bestii, wilcze leże. Długo rozmyślała na temat tego, że zamczysko do jakiego zawitała to siedliszcze rojące się od krwiopijców. Ciekawe czy spodziewała się, że jeszcze tej nocy znajdzie się w samym jego sercu w towarzystwie najgroźniejszego z nich...
Świeczki płonęły jak co wieczór, dlatego też w komnacie panował tylko półmrok a nie całkowita, nieprzejrzysta ciemność. Cienie tańczyły w okół w rytm płomyków poruszając się wręcz hipnotycznie i zachęcając do tego by zapomnieć o wszystkim by skupić się na tym co tu i teraz. Zamknąwszy za nimi drzwi położył obie dłonie na uroczych policzkach dziewczyny i wlepił swoje arktyczne ślepia w jej oblicze.
- Więc ile dokładnie jestem pani winien, panno Horan? - mruknął uśmiechając się jednym z tych swoich nieodgadnionych uśmiechów po czym zachłannie wpił się w jej usta swoimi, zupełnie jakby były źródłem słodkiej wody a on błądził po pustyni od kilku dni. Nie było to wcale dalekie od prawdy. Po pierwsze ostatnimi czasy naprawdę nie miał czasu na kobiety, miał stale ręce pełne roboty. Partnerki również nie posiadał a to wcale nie ułatwiało sprawy. A po drugie już jej posmakował, jej krwi, jej ust. Drapieżnik jego pokroju nie zadowoli się tylko muśnięciem smakowitego kąska koniuszkiem języka. A ona bez wątpienia takim kąskiem właśnie była. W dwójnasób.
Rękoma błądził gdzieś na jej plecach w poszukiwaniu zamka, guzików czy czegokolwiek czym mógłby rozpiąć tą jednoczęściową kreację. Koniec końców skończyło się na tym, że zagłębił ostre pazury w materiale i po prostu rozdarł go wpół uwalniając ją od pasa w górę ze zbędnego już teraz ubrania.
- Szkoda zachodu z zapięciem... - mruknął krzywiąc blade usta w niecierpliwym grymasie. Przygwoździł blondynkę do ściany błądząc po jej półnagim już ciele, swoimi zachłannymi, władczymi łapami. Dotykał jej gdzie chciał nie bacząc na to czy wypada czy też nadmiernie zawstydzi kochankę jeszcze przed prawdziwym wzięciem się do dzieła. Sunął nimi bardzo powoli, pieszczotliwie i jednocześnie drapieżnie, raz za razem nieco mocniej naciskając delikatną skórę pazurem. Kiedy tak po swojemu pieścił jej boki i zmierzał coraz wyżej ku piersiom nachylił się nad jej uchem, czyniąc to podobnie jak wcześniej w jadalni. Nosem przejechał po jej policzku, tym razem dodatkowo liżąc go jakby chciał zlizać z niej bitą śmietanę lub inny smakołyk.
- Lukier i ciasteczko... - mruknął śmiejąc się pod nosem z własnego porównania, którego użył w stosunku do niej już dwukrotnie tego wieczora - Odpakujmy to ciasteczko. - jednym szponem zahaczył o pozostałość sukienki a nacisk i odgłos rozrywania się materiału mógł świadczyć tylko o tym, że za chwilę blondynka zostanie w samej bieliźnie. I butach.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
Musiała zdać na Kaina w tej chwili, mogła jedynie w dalszym ciągu zachwycać się zamkiem. Jej oczy wędrowały wszędzie, ale myśli skupiały się tylko na jednej rzeczy, a raczej osobie znajdującej się centymetry od niej. Gdyby kogoś napotkali zapewne poczułaby się niezręcznie, a tyle miała szczęścia, że się obeszło bez napotkania kogoś ze służby. Naprawdę możliwość zgubienia się tutaj była wielka, a co dopiero szanse na spotkanie z inną osobą tu mieszkającą.
Każdy przystanek jaki robił Kain wprawił ją w jeszcze większa euforię, jak tylko przestawał i szli dalej czekała tylko na kolejną taką przerwę. Tak zleciało, była tak rozkojarzona, że nawet nie wiedziała jaką drogą podążali. Zgubiłaby się, a orientację w terenie nie ma takiej najgorszej.
Weszli do środka, już chyba nie miała możliwości ucieczki. Chociaż przez sekundę nie wpadło jej to do głowy, może wcześniej gdy to wszystko nie było jasne po co się tu znalazła. Dracula miał okazję do wysłuchania prawdziwego koncertu płynącego z jej ciała. No, nie spodziewała się, że tutaj zawita. Przez sekundę na to nie wpadła, bo jeszcze kilka minut temu wierzyła, że będą ich łączyć jedynie sprawy biznesowe bo sama nie pozwalała sobie na takie wybryki. Przyglądała się przez moment jednej ze świeczek, obserwowała płomienia potrafiło zahipnotyzować.
Dopiero Kain sprowadził ją na ziemię…powiedzmy, gdy do niej się zbliżył. Jeszcze raz poczuła jego chłodne dłonie. On wpatrywał się w nią lodowatymi oczyma, a ona jak to źrebiątko proszące o pogłaskanie.
-Całego siebie – zdążyła powiedzieć, bo zaraz złączył ich usta. Być źródłem takich pragnień, nic więcej jak czysty komplement, nawet jeśli nie wyczuwalny to doświadczalny na własnej skórze. Tak, zdecydowanie tęskniła za taką bliskością z mężczyzną. Była samotną kobietą, to nie powinno jej to przed niczym powstrzymywać, korzystać do póki nie zostanie usidlona przez ewentualny związek. Dłonie błądzące po jej ciele, chciała tylko zmniejszać dystans. Przylgnęła do niego, objęła rękoma wokół szyi, wplatała dłonie we włosy, wszystko żeby tego nie kończyć. Domyślała się, że poszukuje zamka od sukienki. Sztuką jest ubranie jej, a co dopiero zdjęcie. Gdyby wiedziała, że tak się to skończy wybrałaby coś innego, łatwiejszego do zsunięcia z niej.
Szybko podjął decyzję, rozdzierając ubranie pazurem. Pomogła tylko zsuwając rękawy w rąk, taka ulga móc się uwolnić z tego –Za szkody trzeba odpłacić, panie Draculo – nie mówiła tutaj już o odkupieniu. Taki sukienek ma od groma, a stracenie jednej zrobiło miejsce na nową.
W takiej sytuacji nie znała czegoś takiego jak wstyd. Wiedziała, że tego chcą, to nie miała powodów do grymaszenia gdzie to może ją obłapiać, a gdzie nie powinien nawet próbować. Bez ekscytacji to żadna zabawa.
-Może trzeba było mnie czymś doprawić? – powiedziała w żarcie, skoro tak co chwilę ją lizał to po szyi teraz policzek. No dla niego może być kolacją. Kolejne pociągnięcie pazurem pozbawił ją ubrania całkowicie. Odsłonił jej zgrabne ciało, któremu nie brakowało niczego nie bez powodu zawsze stara się podkreślać w sobie to co ma najładniejsze, trudno wybrać jedno. Łatwiej by było w ogóle bez ubrań, no ale tak nie można. Atrakcyjniejsze jest to czego nie widać. Teraz gdy była obnażona nie mogła zostać dłużna. Złapała jego krawat i przyciągnęła do siebie ponownie całując. Jej ręce były bardzo zajęte rozluźnienie krawatu, rozpięcie marynarki i jej zdjęcie, dobranie się do guzików koszulki. Zazwyczaj to mężczyznę łatwiej rozebrać, a tutaj co. Dość niesprawiedliwa sytuacja, bo już by mogła marznąć, ale była na tyle rozgrzana, że nie robiło jej to różnicy.
Każdy przystanek jaki robił Kain wprawił ją w jeszcze większa euforię, jak tylko przestawał i szli dalej czekała tylko na kolejną taką przerwę. Tak zleciało, była tak rozkojarzona, że nawet nie wiedziała jaką drogą podążali. Zgubiłaby się, a orientację w terenie nie ma takiej najgorszej.
Weszli do środka, już chyba nie miała możliwości ucieczki. Chociaż przez sekundę nie wpadło jej to do głowy, może wcześniej gdy to wszystko nie było jasne po co się tu znalazła. Dracula miał okazję do wysłuchania prawdziwego koncertu płynącego z jej ciała. No, nie spodziewała się, że tutaj zawita. Przez sekundę na to nie wpadła, bo jeszcze kilka minut temu wierzyła, że będą ich łączyć jedynie sprawy biznesowe bo sama nie pozwalała sobie na takie wybryki. Przyglądała się przez moment jednej ze świeczek, obserwowała płomienia potrafiło zahipnotyzować.
Dopiero Kain sprowadził ją na ziemię…powiedzmy, gdy do niej się zbliżył. Jeszcze raz poczuła jego chłodne dłonie. On wpatrywał się w nią lodowatymi oczyma, a ona jak to źrebiątko proszące o pogłaskanie.
-Całego siebie – zdążyła powiedzieć, bo zaraz złączył ich usta. Być źródłem takich pragnień, nic więcej jak czysty komplement, nawet jeśli nie wyczuwalny to doświadczalny na własnej skórze. Tak, zdecydowanie tęskniła za taką bliskością z mężczyzną. Była samotną kobietą, to nie powinno jej to przed niczym powstrzymywać, korzystać do póki nie zostanie usidlona przez ewentualny związek. Dłonie błądzące po jej ciele, chciała tylko zmniejszać dystans. Przylgnęła do niego, objęła rękoma wokół szyi, wplatała dłonie we włosy, wszystko żeby tego nie kończyć. Domyślała się, że poszukuje zamka od sukienki. Sztuką jest ubranie jej, a co dopiero zdjęcie. Gdyby wiedziała, że tak się to skończy wybrałaby coś innego, łatwiejszego do zsunięcia z niej.
Szybko podjął decyzję, rozdzierając ubranie pazurem. Pomogła tylko zsuwając rękawy w rąk, taka ulga móc się uwolnić z tego –Za szkody trzeba odpłacić, panie Draculo – nie mówiła tutaj już o odkupieniu. Taki sukienek ma od groma, a stracenie jednej zrobiło miejsce na nową.
W takiej sytuacji nie znała czegoś takiego jak wstyd. Wiedziała, że tego chcą, to nie miała powodów do grymaszenia gdzie to może ją obłapiać, a gdzie nie powinien nawet próbować. Bez ekscytacji to żadna zabawa.
-Może trzeba było mnie czymś doprawić? – powiedziała w żarcie, skoro tak co chwilę ją lizał to po szyi teraz policzek. No dla niego może być kolacją. Kolejne pociągnięcie pazurem pozbawił ją ubrania całkowicie. Odsłonił jej zgrabne ciało, któremu nie brakowało niczego nie bez powodu zawsze stara się podkreślać w sobie to co ma najładniejsze, trudno wybrać jedno. Łatwiej by było w ogóle bez ubrań, no ale tak nie można. Atrakcyjniejsze jest to czego nie widać. Teraz gdy była obnażona nie mogła zostać dłużna. Złapała jego krawat i przyciągnęła do siebie ponownie całując. Jej ręce były bardzo zajęte rozluźnienie krawatu, rozpięcie marynarki i jej zdjęcie, dobranie się do guzików koszulki. Zazwyczaj to mężczyznę łatwiej rozebrać, a tutaj co. Dość niesprawiedliwa sytuacja, bo już by mogła marznąć, ale była na tyle rozgrzana, że nie robiło jej to różnicy.
- Gość
- Gość
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Z całą pewnością w zamczysku można się było zgubić gdy odwiedzało się je pierwszy raz. Zdarzało się to nawet samemu właścicielowi kiedy szedł będąc wystarczająco głęboko pogrążonym w myślach. Nie raz i nie dwa trafił nie na to piętro co trzeba lub wszedł do innej komnaty niż zamierzał. Może warto by zainwestować w znaki z kierunkami? Niee, to byłoby głupie a w dodatku oszpeciło by tylko wnętrza i ponure, surowe korytarze zdobione tylko co jakiś czas jakimś pancerzem na stojaku, bronią czy gobelinem na ścianie. Na szczęście blondynka nie musiała obawiać się zagubienia gdyż w takich chwilach jak ta, Kain z niedoścignioną precyzją i zawrotną prędkością potrafił dotrzeć do swoich prywatnych komnat. Nie mógł przecież pozwolić by mu ostygła podczas długiej drogi, tak więc poprowadził szybko i sprawnie, co jakiś czas dając upust swojemu pragnieniu by posiąść jej ciało i rozgrzać do czerwoności niczym rozżarzony metal.
A kiedy już byli w środku, w prawdziwym leżu bestii gdzie nikt nie ośmieli się zajrzeć bez wyraźnego pozwolenia dopiero mogli naprawdę oddać się rozkosznej zabawie. Bez ograniczeń, bez zahamowań i pozwalając swoim żądzom wysunąć się na pierwszy plan. Przynajmniej on miał taki zamiar, nie wiedział czy jego kochanka również ma podobne zamiary. Jedyne czego będzie się wystrzegał to zbytniego jej pogryzienia. Nie chciał by przez przypadek lub też chwilę zapomnienia nadmiernie zagłębił kły w jej ciele, przemieniając tym samym w wampira. Obietnica to obietnica. Ciekawe co pomyślałby o tym sam pan Horan? Owszem, nie ugryzł jego córki, ale uwiódł i zaciągnął do łóżka. No, ale o tym w składanej przysiędze, mowy nie było. Tylko o przeistoczeniu. Punkt dla białowłosego. Nie żeby rozkoszne chwile w objęciach młodej prawniczki planował od dawna. Ot, szczęśliwy zbieg okoliczności. Fartem czy nie, Dracula znów był na plus.
Zaiste, w tej chwili była ucieleśnieniem jego pragnień. Piękna kobieta o atrakcyjnym ciele, obłędnie pachnąca i jeszcze lepiej smakująca. Miał ochotę nie wypuszczać jej z objęcia i powoli, całą noc kosztować po kolei każdego, najdrobniejsze skrawka jej ciała. Czy wszędzie była tak samo słodka? Były miejsca, których skosztowanie wiązałyby się z apogeum i ostatecznym zadowoleniem? Tego nie wiedział, ale z całą pewnością sprawdzi. Jeszcze dziś. Właśnie teraz.
- Całego? Da się zrobić. Ale ma pani zamiar wziąć kota w worku? Nie zamierzając najpierw szczegółowo zbadać wartości? To nie profesjonalne, panno Horan. - wyszczerzył kły w bardzo szerokim uśmiechu. Co prawda znał się nieco na przepisach i prawie, ale nie był raczej osobą, która mogłaby w jakikolwiek sposób pouczać zawodowego prawnika w takich kwestiach. Po za tym on doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej wartości i nie myślał tutaj o ilości zer po przecinku na koncie w szwajcarskim banku. Ot, kolejna z wielu jego wad. Miał tak ogromne mniemanie o własnej osobie, że we własnych oczach był wręcz bezcenny. Taki z niego narcyz i ego-maniak.
- Uważam, że cel uświęca środki. A celem jesteś ty. - zaśmiał się pod nosem pomagając jej nieco uwolnić się ze strzępów sukienki. Nie czuł się w najmniejszym nawet stopniu winien zniszczeniu jej kreacji. Po pierwsze, z pewnością miała pewnie wiele, jak to kobieta i stać ją na zasypanie swojej garderoby pięcioma nowymi w miejsce tej porwanej. Po drugie potrafił po trupach przeć do celu. Teraz jego celem było oswobodzenie jej ze zbędnego materiału. Mimo wszystko stanik już odpiął, ze względu na to, że z nim nie trzeba było się tyle męczyć. Po za tym miał w tym małą wprawę. Jeden ruch palcem i zapięcie puściło a dwie materiałowe miseczki pofrunęły gdzieś na bok odsłaniając jej dwa, jędrne skarby.
- Doprawić? Moja droga, odpowiem kiedy skosztuję cię już w każdym miejscu. Zamruczał jak kocur, łapiąc płatek jej ucha między zęby i nieco za niego ciągnąc. Jednocześnie bezceremonialnie wsunął jedną łapę pomiędzy cieplutkie uda blondynki by dobitnie przekazać, że naprawdę będzie dotrzeć ze swoim smakowaniem wszędzie.
Och, krawaty bywają problematyczne, na szczęście dziewczyna uporała się z nim całkiem szybko. Nie przejmując się kompletnie tym, gdzie lądują jego rzeczy, odrzucił też zbędną marynarkę. Aby nieco bardziej dopasować się ubiorem do sytuacji, czytaj: mieć na sobie jak najmniej, przerwał chwilowo pieszczoty i dając upust swemu zniecierpliwieniu zwyczajnie rozerwał na sobie śnieżnobiałą koszulę. Odsłonił tym samym przed jej oczyma i dłońmi umięśniony tors poznaczony ilością blizn, których nie dało by się zbyt łatwo policzyć. Ślady mniejsze lub większe, jedne po pociskach a nawet kulach muszkietowych, część pozostała po głębokich ranach ciętych od mieczy czy szabel, znalazło się nawet kilka zadrapań po zwierzęcych, lub nie, pazurach. Mógłby łatwo się ich pozbyć, ale tego nie chciał. Uważał, że są powodem do dumy i skarbnicą wspomnień. Po za tym większość kobiet z jakimi miał do czynienia uważało je za atrakcyjne.
Pacek ze świstem wysunął się z każdej szlufki i w tej chwili wampir dzierżył go za oba końce, w charakterystyczny sposób, jakby chciał przyłożyć nim dziecku po tyłku. Cofnął się niewielki krok i pociągając kciukiem za zaokrąglenie skóry strzelił nią kilkukrotnie.
- Majteczki w dół, panno Horan. - uśmiechnął się z satysfakcją przyglądając się jej nagiemu ciału, na którym ostatnim skrawkiem materiału były majtki. I buciki. Miał ochotę się na nią rzucić, ale postanowił nieco uatrakcyjnić zabawę. Sam właśnie miął rozwiązywane sznurówki. Dwa, niezidentyfikowane ciemne kształty właśnie majstrowały przy jego garniturowych butach i gdy tylko rozsupłały małe węzełki wtopiły się w podłogę, z której wydawały się wypełzać.
Ostatnio zmieniony przez Kain dnia Nie Sie 07, 2016 3:55 pm, w całości zmieniany 4 razy
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Nie obawiała się, że przypadkiem wampir pomyli komnaty bądź piętra W tej sytuacji nie byłaby to dla niego dobra sytuacja, zastanawiać się gdzie tak właściwie znajduje się jego sypialnia. Emocje natychmiast by opadły gdyby tak nagle otworzył drzwi do niego tego pokoju i trzeba by szukać dalej. Cały urok by prysł i już nastrój Yvonne by minął. Całe szczęście tak się nie stało i dalej mogła nerwowo przebierać palcami, przez zniecierpliwienie żeby nie było. W końcu nie każda kobieta na świecie ma okazję na takie przeżycie.
Żądzom lepiej się nie opierać, najlepszym sposobem dać upust swoim emocjom. W między innymi w ten sposób człowiek może poprawić swoje samopoczucie, podnieść pewność siebie. Żeby tylko nie przysłaniały one całego świata, do tego nie mogła doprowadzić Yvonne. Nie chciała nawet. Często mówiła sobie, że ma dwa oblicza. Wystarczy jedynie nią odpowiednio pokierować, włączyć ten przycisk, który sprawi, że te żądze przejmą nad nią kontrolę. Jednakże ze smutkiem musi przyznać, że jest ona osobą niezaspokojoną i zabawa z nią wymaga cierpliwości oraz odwagi. Zawsze chce więcej i więcej. Zresztą coś już chyba wspominała na temat kaprysów i zachcianek, też w taki sposób się to u niej objawia. Liczyła na to, że o to nie będzie musiała się obawiać w towarzystwie Draculi, że da jej to czego chce i skończy się to z jej szerokim uśmiechem. Gdyby tylko ojciec się dowiedział, co tu za chwile będzie się wyprawiać. Od razu w grę by wchodziło potraktowanie jej jak malej dziewczynki, wysłaniem do pokoju i szlaban. Nie jest wstanie stwierdzić jak rozprawiłby się z Kain’em, ale to surowy człowiek, dożywotnim odszkodowaniem? Całkiem możliwe.
-To nie są godziny pracy, nie muszę w każdej minucie życia być profesjonalistką – mogła sobie pozwolić na trochę oddechu, od wiecznego udawania poważnej kobiety o wysoko podniesionej brodzie. Nie miało to żadnego porównaniu z kontaktem z męskim ciałem, na które tak bardzo miała ochotę. Była tak na nie wygłodniała, jak narkoman na głodzie. Jak ona potrafiła już tyle czasu wytrzymać bez nikogo? Wstyd się przyznać.
-Słusznie zrobiłeś – odpowiedziała z błogim uśmiechem, jakby mu była wdzięczna za to co zrobił. Znacznie ułatwił i przyspieszył ten proces. Nie wstydziła się swojego ciała, mogła eksponować przed nim ile tylko by chciał. Oczywiście nie wszystkim i nie pierwszym lepszym osobom. Na to trzeba zasłużyć. Jej pewność siebie, swojego ciała powinna wywoływać kompleksy wśród innych. Każdy się czymś przejmuje, a ona... cóż, trochę jak taki Narcyz. Żeby nie było nadrabiała te kompleksy charakterem, na który często marudzi.
Z błyskiem w oczach przyglądała się już nagiemu torsowi wampira. Musiał przejść naprawdę wiele. Jak to się działo, ze takie blizny mimo szpecenia tak idealnego ciała sprawiały, że było ono tylko bardziej atrakcyjne. Świadczyło o sile jaką ma, a nic innego nie kręci kobiety tak bardzo jak silny mężczyzna. Obserwowała jego kolejne poczynania z paskiem. Uniosła brew i kącik ust z zadowoleniem. Tak, wiedziała co chciał uczynić z tam paskiem. Nie takie trudne do odgadnięcia. Czyli tak to lubił, hm? Coś jej się zdaje, że wyjdzie stąd szczęśliwa jak nigdy. Czy nie wyjdzie na zbyt wyuzdaną, jak przyzna, że zasługuje na klapsy i to nie takie delikatne? Zresztą. Raczej nic co się tutaj wydarzy stąd nie wyjdzie to nie ma powodów by się przejmować. Chyba jeszcze będzie musiała się upewnić co do tego, ale te kwestię zostawi na sam koniec.
-Hm..? – mruknęła z zadowoleniem – Czyżbym sobie czymś zasłużyła? – spytała „niby” proszącym głosem. Jak niewinna dziewczynka, która naprawdę sobie przeskrobała papiery. Wykonała posłusznie polecenie Draculi. Włożyła kciuki pod gumkę majtek i zsunęła je z nóg. Teraz już była całkiem obnażona, pozostały jej jedynie buty. Ich również powinna się pozbyć? Kątem oka dostrzegła cienie, które rozprawiały się ze sznurówkami wampira. Nie, jednak nie. Zbyt lubiła te buty, a i doda to trochę więcej uroku. Rzuciła majtki gdzieś w kąt i wyprostowała się, oparła o ścianę i czekała na to co dalej zechce uczynić z nią krwiopijca. Chociaż nie chciała być taka bezczynna, odbiła się od ściany i skierowała się od razu na łóżko by mu ułatwić sprawę. Przy ścianie to tak nie wygodnie trochę.
- Gość
- Gość
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Nadmierne opieranie się własnym żądzom i pragnieniom mogło przynieść tylko negatywne efekty, no chyba, że jest się religijnym fanatykiem czy jakimś ascetą żyjącym o chlebie i wodzie. Nie można też zbytnio im folgować i zatracić się w spełnianiu swoich zachcianek gdyż z łatwością przysłonić one mogły rzeczywistość i szybko w hierarchii wartości zastąpić rzeczy najbardziej istotne w życiu. Nic jednak nie stało na przeszkodzie by od czasu do czasu dać sobie nieco luzu i zapomnienia. Nieco się rozerwać, zrelaksować, sprawić sobie drobną przyjemność. Raz na jakiś czas można było po prostu zaszaleć. Na co dzień, ona pani prawnik, elegancka i profesjonalna, on właściciel ogromnej korporacji, bezlitosny, zimny i odległy. Teraz mogli zrzucić maski choć na jedną noc i złączyć we wspólnej żądzy.
Była niezaspokojona i ciągle chciała więcej i więcej? Zdaje się, że dobrze trafiła bo jeśli chodzi o zabawę to Dracula był niezmordowany o ile trafił na odpowiednią partnerkę. Co prawda mieli przed sobą całą noc aby mogła się o tym przekonać, ale czy dotrzyma kroku? Musi wziąć poprawkę na to, że organizmy wampirów funkcjonują nieco inaczej i w porównaniu do ludzi męczą się dużo wolniej. Ten krwiopijca był w dodatku wytrawnym bojownikiem i posiadał imponującą w wielu dziedzinach wytrzymałość. A czy był również na tyle cierpliwy i odważny by ją zadowolić? Będzie musiała przekonać się sama. Oboje wyglądali na bardzo podekscytowanych możliwością sprawdzenia się w zaistniałej sytuacji a atmosfera przypominała wręcz beczkę prochu, w okół, której padał deszcz iskier. Wystarczyła jedna, która upadnie wystarczająco celnie by wybuch żądz rozniósł komnatę w drzazgi. Skąd to się brało? Prawdopodobnie z tego, że zbyt długo już hamowali swoje pragnienia i przedkładali życie zawodowe nad drobne uciechy takie jak bliskość drugiej osoby. Wampir pościł bardzo długo tak więc za szybko nie wypuści kochanki z sypialni.
- Na pewno znalazło by się przynajmniej kilka powodów by złoić ten tyłek. - odpowiedział jej uśmiechając się prawym kącikiem ust - Więc może przejdźmy do rzeczy bo oboje wiemy, że zasługujesz. A może się mylę?
W obecnej sytuacji nie mogła wyjść na zbyt wyuzdaną w jego oczach. Był w takim stanie, że bez mrugnięcia okiem wysłuchałby o każdej jej perwersji i erotycznej zachciance a potem postarałby się wprowadzić ją w życie. W między czasie oczywiście robiąc też to co sam lubił. A jeżeli zgraliby się aż do tego stopnia, że kręciły ich te same rzeczy, to jednej nocy mogłoby im zabraknąć by się sobą nacieszyć.
Obserwował bacznie jej ruchy, bez wstydu i zażenowania oglądając jej obnażone kształty, co jakiś czas oblizując niecierpliwie usta. Bawił się paskiem w międzyczasie gdy zsuwała z siebie ostatni skrawek bielizny a gdy tylko rzuciła go w kąt, z nieco wygłodniałym wyrazem twarzy wskazał jej łoże. Sam również zrobił te kilka kroków w jego kierunku i nim go całkowicie wyminęła błyskawicznym ruchem wplótł palce w jej jasne włosy i stanowczym pociągnięciem obrócił w swoją stronę. Odchylił jej głowę do tyłu i zachłannie wpił się w jej usta. Całował ją dłuższą chwilę, drażniąc raz za razem zębami dolną wargę dziewczyny. Gdy skończył strzelił jej wolną dłonią siarczystego klapsa w pośladki, aż donośny trzask rozbrzmiał w komnacie. Pchnął ją na pościel.
- A teraz... Tyłek wysoko panno Yvonne. - trzasnął paskiem podobnie jak wcześniej - Zaraz wygłosisz mi wszystkie swoje nieprzyzwoite myśli na głos. - zaśmiał się i machnął kawałkiem skóry w taki sposób by lekko musnął najbliższe mu udo blondynki. Tymczasem samymi stopami pozbył się butów, w przeciwieństwie do niej nie miał zamiaru w nich pozostać. Obuwie przystosowane do garniturów nie wyglądało zbyt dobrze kiedy tego garnituru się na sobie nie miało. A on w zasadzie został już w samych bokserkach gdyż spodnie zsunął kilka sekund wcześniej.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Pozostaje chyba tylko podziwiać ascetów i tych wszystkich fanatyków, co nie widzą niczego innego poza swoją wiarą oraz filozofią. Odstawić na bok wszystkie przyjemności, na całe życie. Do tego bez żadnego dnia pofolgowania sobie bo już by trafił do piekło. Co z tego, że piekło można mieć tutaj, na ziemi. Na własne życzenie lub los postanowił sobie z kogoś zakpić. Jak tutaj móc w coś wierzyć skoro pozwala na takie nieszczęścia? To sporna dyskusja i trudno tutaj o kompromis w tej sprawie.
Los zakpił z Yvonne, kiedy zrozumiała jakie ona ma potrzeby oraz wymagania. Dość wygórowane, byle co jej nie wystarczy, nie zaspokoi. Chciała być ponad przeciętność i mieć co wspominać za kilkanaście lat, że korzystała z życia i chciała je brać garściami. Tyle, że czasem niepotrzebnie stawia przed sobą taka granicę. Kto wie ile przez to już w życiu straciła. Nadszedł czas by nadrobić to i tamto. W towarzystwie Kaina mogła zapewne liczyć na nadgonienie tego zagadnienia. Może to nawet i lepiej, że jego organizm potrafi więcej znieść, w ten sposób będzie miała zapęd by wytrzymać na jak najwięcej to możliwe. Przez to poszczenie, do rana nie zmruży oka. Tylko czy to wystarczy na przyszłość? Co do Draculi nie chce nic spekulować, w swoim przypadku nie miała pewności co do tego. Niestety nie miała takiego szczęścia we wszystkim jak większości się może wydawać.
-Tylko czy taki jeden rodzaj kary wystarczy? – spytała niewinnym głosem – Zasługuję na więcej niż można by się spodziewać, panie Draculo
Pozwoli mu robić to co sam chce. Najwyżej po tym wszystkim co on da z siebie, a ona dla niego będzie szansa na jakieś małe odwdzięczenie się. Jeżeli tak to będzie wyglądać od samego początku to chyba faktycznie nie będzie miała się co obawiać przed ujawnieniem swoim upodobań. Ewentualnie może się okazać, że mają i w tym coś wspólnego ze sobą, i oboje wzajemnie się zaspokoją. Bo jak do tej pory chyba obie strony są zadowolone z takiego obrotu spraw, jakby idealnie na siebie trafili.
Takie gwałtowne ruchy. Niespodziewane, z taką łatwością można się im poddać, bo nie ma możliwości na ucieczkę. On zabawiał się z jej ustami, ona odpłacała mu się tym samym podgryzając jego długi język. Naprawdę był tak długi, jednak jej się nie wydawało. Syknęła i uniosła się na palce gdy klepnął ją pośladek, ale z czystej przyjemności o czym świadczył jej uśmiech. W końcu będzie w pełni zadowolona.
Padła na pościel. Jej oczy płonęły z pożądania i bez sprzeciwu wykonała kolejne polecenia. Odwróciła się tyłem do niego. Oparła na rękach i wypięła tyłek w jego stronę, zupełnie jak kot rozciągający swój kręgosłup. Przy okazji mogła już mu zaświecić nie tylko pośladkami, ale również kobiecością, która już drżała z pragnienia.
-Wydobądź ze mnie wszystko – nakazała mu i tylko czekała na pierwsze uderzenie. Czego mogła się spodziewać? Czegoś lekkiego na początek czy od razu z mocnej ręki.
- Gość
- Gość
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Podziwiać lub współczuć. Z jednej strony takie poświęcenie dla przekonań, wiary czy filozofii jest godne szacunku, z drugiej, w dzisiejszych czasach, gdy psychologia jest dość rozwiniętą dziedziną nauki i medycyny wiadomym jest, że nadmierne tłumienie w sobie emocji i pragnień może prowadzić do katastrofy. I żadne straszenie piekłem i wiecznym potępieniem nie może zatrzymać postępu cywilizacyjnego. Dla jednych to postęp dla drugich gnicie i upadek obyczajów. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jak zwykle.
A siedzeniem panny Horan to Dracula zajmie się tej nocy z wielką rozkoszą. Na wszelkie możliwe sposoby bo nie miał zamiaru powstrzymywać żadnej ze swych zachcianek i perwersji. W końcu to jej obiecał, prawda? Że niczym nie musi się przejmować, może po prostu otworzyć wszystkie swoje wrota i zdjąć zabezpieczenia jakie na co dzień krępują tę mroczniejszą i bardziej nieprzyzwoitą stronę naszego jestestwa. On również nie miał zamiaru się krępować ani hamować. Jeśli mają być usatysfakcjonowani w stu procentach, a o to przecież chodziło, to nie może być żadnych barier. Oboje byli wyposzczeni przez zbyt duże poświęcanie się pracy i każde z nich chciało jak najprzyjemniej spędzić tę noc. Dlatego warunkiem głównym była szczerość. I chęć do wspólnej zabawy. A co będzie później? Dziwne pytanie gdyż Asmodey nie zastanawiał się nad tym ani chwili. Można to uznać za duży komplement dla blondynki, gdyż tak bardzo jej zapragnął, że nie myślał ani nad konsekwencjami ani tym co będzie jutro, za tydzień czy miesiąc. Wiedział tylko, że nie przemieni jej w wampira. Tego był pewien na sto procent. Z całą stanowczością odmówiłby nawet gdyby go o to poprosiła. Nie tylko ze względu na obietnicę jaką złożył jej ojcu. Zwyczajnie szkoda byłoby zmarnować takiej sarenki... Bo bycie wampirem najniższej kategorii to nic przyjemnego. Mimo wszystko.
- Byłaś aż tak niegrzeczna? W takim razie czekam na żal za grzechy. Pokutę jakoś wspólnie ustalimy. - mruknął z zadowoleniem. Noc z tak chętną do zabawy partnerką to czysta przyjemność. Żadnego tłumaczenia, przekonywania czy tłumaczenia. Ona nie tylko doskonale wiedziała w co białowłosy chce grać, ale wręcz była wytrawnym graczem, z którym miło przysiąść na partyjkę. Póki co wydaje się, że mają takie same lub bardzo zbliżone upodobania. To niezwykle ułatwia sprawę bo bez zbędnych ceregieli można przejść do samych przyjemności.
Kiedy dziewczyna już wypinała swoje cudowne pośladki na bokserkach wampira coraz wyraźniej zaczął odznaczać się duży twardy kształt. Musiałby być gejem by to ciało, w takiej pozycji by go nie podniecało. Dał jej chwilę oczekiwania i zapewne zniecierpliwienia, bo to zawsze dobrze działa. Podszedł wolnym krokiem i złapał mocno za jędrny pośladek ściskając go i miętosząc chwilę w dłoni. Puszczając strzelił klapsa wprawiając krągłość w chwilowe drżenie.
- Zacznijmy od rzeczy prostych... - powiedział stanowczym głosem, faceta karcącego niegrzeczną dziewczynkę - Dlaczego... - urwał i zaśmiał się pod nosem. Wolną dłonią przejechał po wewnętrznej stronie jej lewego uda, drapiąc oczywiście dość boleśnie. Palcami dopadł jej rozgrzanej kobiecości i dobrą chwilę zabawiał się nią w najlepsze, masując powolnymi, okrężnymi ruchami, umyślnie drażniąc za każdym razem ten jej najczulszy punkt.
- Dlaczego jesteś tak mokra Yvonne? - zabrał dłoń i błyskawicznie na jej zgrabnie wypięta pupę spadł skórzany pasek. Donośny trzask a później szybko zaróżowiony ślad były dowodem na to, że nie było to delikatne posmyranie. Palce oblizał z pozostałości po jej wilgoci. - Co sprawia, że twoja szparka jest wilgotna? - gdy skończył się oblizywać raz kolejny machnął narzędziem kary tworząc kolejny uroczo zaróżowiony ślad na siedzeniu pani prawnik. Takie kosztowanie to jedno, ale jej smak za bardzo mieszał się z posmakiem jego własnej skóry. Będzie musiał posmakować jej bezpośrednio. Dużo bardziej bezpośrednio.
Ze świstem machnął kawałkiem skóry, tym razem jednak mogła poczuć na ciele jednie podmuch powietrza gdyż przeleciał on jakiś centymetr od niej.
- Czyżbyś była małą, perwersyjną suką, Yvonne? Odpowiedz. Tylko pełnym zdaniem! - warknął uprzedzając, że nie zaakceptuje odpowiedzi w stylu tak albo nie. Miała się spowiadać ze wszystkich swoich grzeszków. Tych prawdziwych i wyimaginowanych. Dokładnie, szczegółowo i pełnymi zdaniami. Następny trzask jaki może wywołać tylko coś miękkiego i podłużnego uderzającego z dużą prędkością o nagie ciało. Raz jeszcze sięgnął do jej szparki, tym razem serwując jej dużo agresywniejsze pieszczoty łącznie z wsunięciem kciuka w rozpalone wnętrze. Gdy odczuł, że to wystarczy zdecydowanym krokiem obszedł łoże tak by widzieć twarz kochanki. Podstawił jej tuż pod miodowe ślepka trzy palce, lśniące od jej własnej wilgoci.
- Widzisz co narobiłaś? Widzisz jak jesteś wyuzdana? - pomimo, że bardzo pragnął mieć w tym momencie srogą, karcącą minę to nie udało mu się powstrzymać od delikatnego uniesienia prawego kącika ust w ledwo widocznym uśmiechu.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Na pewno nie jest ostatnią i pierwszą osobą na świecie, która kryje w sobie ukryte pragnienia. Niektórzy nie obawiają się ich przedstawiać innym, światu czy chociażby najbliższym osobom. Za to reszta i to pewnie dość przeważająca część przed wstydem, myślą o upokorzeniu nie chcą mówić o takich rzeczach. A nie w tym droga! Ile cierpienia można sobie sprawić takim postępowaniem.
To jest również kwestią trafienia na odpowiednią osobę. Dlatego Yvonne ma kolejny powód by mówić, że urodziła się jako szczęściara i to szczęście jej nie opuszcza. Trafić na taką osobę, Kaina to niezwykle szczęście. Przy nim będzie mogła spuścić z wodzy i pokazać czego chce naprawdę.
Bez szczerości się nie da, to podstawa dobrej zabawy i wzajemnego zaspokojenia. Bo co to za sprawianie przyjemności, kiedy tylko jedna ze stron jest zadowolona? Czasem i to w niewystarczającym stopniu. Teraz nawet nie chciała myśleć czy Dracula wbije w nią swoje kły. To było ryzyko jakiego się podejmowała. Gdyby do tego doszło martwiła by się potem, a teraz? Nie byłaby nawet wstanie odpowiedzieć czy chciałaby zostać nieśmiertelną istotą.
-Wspólna pokuta? To chyba jednostronna decyzja, z którą muszę się zgodzić. Zapewne również masz się z czego spowiadać – żal za grzechy? Za takie co jej sprawiały jej czystą zabawę? Czegoś takiego nie można żałować tylko czerpać korzyści, może tylko przyjąć karę z pokorą. Jakakolwiek by nie była. Już teraz kolejne grzechy jej się zbierają i raczej nie będzie ich żałować.
No i padł ten klaps, na który tylko czekała. Z zadowoleniem wypuściła powietrze z ust jakby jęknęła. Nadszedł czas na jej żal i wyznania. Oh, tak. Miała ochotę warknąć i czekać na jeszcze, co nastąpiło. Zagryzła wargę gdy zaczął pieścić jej kobiecość, zamknęła oczy i oddała się temu przez moment w ciszy.
-Ty – odpowiedziała krótko. Co więcej mu trzeba było? On cały ją tak nakręcał. Krzyknęła gdy uderzył ją paskiem, ale wciąż tonował szczęściem. Uniosła głowę do góry i uśmiechnęła się właściwie do samej siebie
– Tak. Jestem małą, perwersyjną suką, Kain – wykonywanie poleceń potrafiło sprawiać równie dużą frajdę, z drugiej strony jeszcze większą. Co z niej za kobieta by interesowały ją takie rzeczy! Zaprawdę nie przystoi komuś takiemu, ale miała to gdzieś.
Pisnęła z zadowolenie jak tylko znowu zaczął się nią bawić. Mógł tylko słyszeć co z nią potrafiłby zrobić. Niestety nie potrafiła się opamiętać, potrafi być głośna od samego początku do końca. Oby jego uszy tylko to wytrzymały. Bo teraz jest jak cicha myszka. Skończył, niestety co w jej głosie dało się usłyszeć, że nie spodobało jej się to. Usiadła już i wpatrywała się w niego.
-Tylko tyle? – spytała ze zdziwieniem, na tak… to dopiero początek, ale nie mogła tak tego zostawić. Skoro sama tak go obrudziła. Chwyciła jego rękę i wzięła te trzy palce do ust wylizując dokładnie, jeden po drugim, cały czas na niego patrząc i jego uśmiech.
- Gość
- Gość
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Wszyscy bronią dostępu do swoich największych, najgłębiej skrywanych tajemnic. Z bardzo prostej przyczyny, nigdy nie wiadomo do czego ktoś mógłby je wykorzystać. Takie sekrety to jak miękkie podbrzusze, które należy chronić jeśli nie chce się doznać śmiertelnej rany. Erotyczne fantazje również należą do tego typu grzebanych głęboko spraw. Te jednak, co jakiś czas wyciągane są na światło dzienne. Tylko w towarzystwie zaufanych osób, albo takich, które umiejętnie potrafiły się do nich dokopać. On ukazał jej swoje oblicze w tych, intymnych rejonach życia prywatnego. Ona w identyczny sposób odsłoniła się jego oczom. Dlaczego to zrobili? Mieli do siebie aż tak wielkie zaufanie? Czy raczej dali się ponieść żądzy i nie myśląc o konsekwencjach po prostu oddali się temu do czego mężczyzna i kobieta zostali stworzeni? I czy ten incydent będzie miał jakieś odbicie w ich życiu i dalszej współpracy? Przyszłości nie zna nikt, ale w dużej mierze wszystko zależy od tego jak zadowoleni ze wspólnej nocy będą. I jak podejdą do zagadnienia pod tytułem: powrót do relacji prawnik - klient.
- Chciałabyś zostać moją spowiedniczką? Powierniczką tych najcięższych, najbrudniejszych grzechów jakie chodzą mi po głowie odkąd powitałem cię na zamku? - wampirzysko zaśmiało się lekko a na koniec wymownie kłapnęło paszczęką obnażając ostre uzębienie gotowe nie tylko wgryzać się w ciało by pić krew, ale wręcz odgryzać kończyny. Doskonale wiedział, że dziewczyna liczy na sporą ilość klapsów i ciosów spadających na jej wypięty tyłek, ale jeśli dałby jej to od razu to jakaż byłaby to przyjemność? Tylko chwilowo. Kain wolał dozować rozkoszne doznania w odpowiednich dawkach i rozkładać w czasie by wydobyć z seksu tyle ile tylko się da. Tak miał też zamiar postąpić z blondynką. Chciał się nad nią nieco pastwić, w ten niezwykle przyjemny sposób.
Odpowiedź jakiej mu udzieliła na pierwsze pytanie go zadowoliła. Przynajmniej jej znaczenie bo treść pozostawiała wiele do życzenia. Mimo to przeskoczył krok dalej, mocnym klapsem dając jej tylko znać, że tak skąpe zdania go nie interesują.
- Czyli przyznajesz się do tego. A do tego wygląda na to, że wcale nie żałujesz i wręcz podoba ci się ten stan rzeczy. - uwielbiał takie słowne zabawy, przepychanki i nakręcanie się samą tylko rozmową o mocnym nasyceniu erotycznym. Działało to na niego mocno pobudzająco i dodawało dodatkowego zapału już w trakcie czysto fizycznego zbliżenia dwóch ciał. Teraz póki co tylko się ze sobą drażnili, swoista gra wstępna dwóch spragnionych dusz. - Co w takim razie powiesz na to by stać się moją prywatną perwersyjną suką? - ani przez moment nie przeszkadzały mu głośne odgłosy rozkoszy wydobywające się spomiędzy kobiecych ust. Były przecież takie satysfakcjonujące i świadczące o to, że kochance jest naprawdę dobrze w jego rękach. Jak dla niego mogła jęczeć i krzyczeć całą noc, z pewnością nie będzie mu to sprawiać dyskomfortu. Wręcz przeciwnie.
Tylko tyle? Czyżby myślała, że skończył ją karać bo zrobił dwa kroki wzdłuż łoża? Błąd, panno Yvonne! Widząc, że dziewczyna usiadła pozwolił jej chwilę lizać swe palce po czym sięgnął do włosów z tyłu jej głowy. Pochylił się nieco a by jeszcze bardziej zmniejszyć odległość pociągnął ją ku górze. Ich twarze się stykały a on wpatrywał się prosto w jej oczy.
- Nie powiedziałem chyba, że to koniec lania, Yvonne. Czy się mylę. Miałem zamiar jeszcze srogo ukarać tą grzeszną dupę. I co teraz? - mówił powoli, mocno akcentując każde słowo. Wysunął swój okropnie długi język i przejechał nim kilkakrotnie po jej ustach. Korzystając z bliskości wolną ręką machnął, w miarę możliwości i okrężnym ruchem wykonanym nad jej plecami strzelił ją paskiem po tyłku. Raz, drugi, trzeci. Cały czas trzymał kochankę mocno za włosy i zmuszał do tego by pozostała w tej niewygodnej półsiedzącej pozycji. Po szóstym smagnięciu puścił ją i pozwolił opaść na pościel.
- Masz zamiar się zrehabilitować? Wynagrodzić mi jakoś swoje uchybienie? - odrzucił pasek a ten z metalicznym brzękiem sprzączki upadł na podłogę. Na razie dość bicia, jej pośladki i tak były już całe czerwone. W między czasie wampir szybkim ruchem opuścił swoje mocno napięte już bokserki do kostek a następnie samymi stopami cisnął je gdzieś w kąt. Jego męskość była w tej chwili gotowa na to by ją uszczęśliwić na wszelkie sposoby, wielka, czerwona i gorąca. Pochylił się i gwałtownym ruchem rozchylił jej uda. Zaczął zabawiać się przy jej kroczu wciskając w nie dwa swoje palce. Gmerał w niej posuwistymi ruchami, tymczasem wykorzystując długi jęzor postanowił skosztować jej pięknych piersi. Sunął po nich, raz po prawej, raz po lewej, pozostawiając lśniący, wilgotny ślad. Samym koniuszkiem kręcił kółka w okół brodawek a zaraz po tym jak posłał jej znaczące spojrzenie i drapieżny uśmiech chwycił prawą między zęby i ścisnął balansując sprawnie na granicy bólu i rozkoszy.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Konsekwencje czynów to coś nad czymś wszyscy się zastanawiają. Co się stanie jeśli? I tak dalej można sobie gdybać, jak coś może wpłynąć na przyszłość. Yvonne starała się oddzielać obowiązki od tego co robi poza godzinami pracy. Gorzej gdy w tym wolnym czasie pojawił się jej klient czyli Kain. Coś do czego nie śmiała dopuścić, ale stało się i teraz będzie się zastanawiać po wszystkim co dalej będzie. Kim dla siebie będą.
-Wielu rzeczom musiałam stawiać czoła, wydobywać największe tajemnice z innych jedynie w ich własnej obronie. Nie mogłeś trafić lepiej – wiedza jaką musi zdobywać jest niczym innym jak elementem jej pracy. Niestety w obronie kogoś musi wiedzieć niemalże wszystko co dotyczy sprawy. Natomiast ta sprawa jaką toczą między sobą jest dość skomplikowana i trudna do rozwiązania.
-Nie ukrywam, że jestem kobietą wymagającą. Chyba z przyjemnością to odbierzesz jak powiem, że Ty potrafiłbyś pewnie w pełni mnie zadowolić – taka prawda. Jej fantazje erotyczne, wymagania wobec mężczyzn często ich przytłaczały jak tylko wypowiadała takie słowa jak mocniej, szybciej, więcej. Ją irytowało, że nikt nie potrafi w pełni jej zaspokoić, a panów, że jest ona zbyt wyuzdana i po prostu nie podołają. Co się dziwić, że taka kobieta jak Yvonne nie znalazła partnera na stałe. Jak zawsze nieskromnie musi to mówić, bo ma dość wysokie ego.
-Już i tak dla Ciebie pracuję, Kain. Uznam to jako dodatkowe wynagrodzenie, ale przy tym się nie wykosztujesz, a korzyść dla obu stron – prywatną suką? Pierwszy raz usłyszała taką propozycję. Szczęście w nieszczęściu, bo to jest chyba coś czego pragnie bardzo. Nawet jeśli propozycja brzmi nad wyraz zaskakująco! Nawet mógł to usłyszeć, gdy jej ton głosu się zmienił.
Traktowała jego palce jak całkiem inną część jego ciała. Mógł zaświadczyć tego co mogła by zrobić z jego przyrodzeniem jak tylko tego zechce. Lizanie, podgryzanie, ssanie i z otwartymi oczyma, skierowanymi prosto w jego. Jęknęła gdy pociągnął ją za włosy, błagalnie wpatrywała się w niego. Chciała więcej
-Chyba zasługuję na podwójną karę w takim razie – wyszeptała mu prosto w usta. Jednak ta pozycja była naprawdę niewygodna, ale nie miała tutaj nic do gadania. By jakoś się w niej utrzymać chwyciła go obiema rękami na ramiona i wbijała mocno paznokcie, raz gdy ją pocałował, dwa gdy kolejny raz strzelił ją w tyłek. Jej nogi nie wytrzymałyby zbyt długo takiej, ale jak poddanie się to tylko całkowite nie połowicznie.
-Zrobię wszystko czego pragniesz, tylko powiedz – wtedy mogła się położyć. Ulżyło jej, gdy mogła rozprostować nogi rozstawiając je przed wampirem. Co dalej chciał od niej? Zagryzła wargi gdy w końcu ujrzała jego męskość. Tak okazała, chciała ją mieć w sobie, koniecznie. Jednak palce musiały wystarczyć, na początek. Sprawnie to robił bo szybko wywołał u niej jęk i wygięcie pleców w łuk. Każde posunięcie jego języka po rozpalonym ciele, wywołało u niej znaczne uniesienie. Zabawa piersiami. Jak za tym nie przepadała.. wyjątkowo, to w jego rękach każde posuniecie sprawiało jej przyjemność. Nawet podgryzanie sutek. Wypuściła powietrze z ust balansując na granicy krzyku oraz jęku przyjemności. Wplotła palce w jego włosy, a druga co jakiś czas zmieniała jedynie położenie na pościeli.
- Gość
- Gość
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Kim dla siebie będą? To dobre pytanie. Aż do dzisiejszego wieczoru takie rozmyślania były czystą abstrakcją. Bo przecież byli dla siebie klientem i prawnikiem, niczym więcej niczym mniej. Wszystko zmieniło się przez jeden kaprys, który doprowadził do niespodziewanej przez nikogo sytuacji. Bo Kain nie mógł powiedzieć, że zaplanował sobie uwiedzenie pani prawnik i zaciągnięcie jej do łóżka. Wszystko to co działo się teraz nie było konsekwencją jakiegoś diabolicznego planu a wynikło raczej z czystej spontaniczności. Bo wyczuwając i domyślając się, że kobieta oczekuje mocnych wrażeń postanowił je dostarczyć. Bo mu się podobała i to bardzo. Bo jej życie, tak różne od tego jakie posiadają krwiopijcy, było nie tylko pobudzające apetyt, ale też seksowne.
- Nawet nie wiesz jak cieszy mnie twój entuzjazm. - skomentował krótko jej szybką zgodę na to by poddać mu się całkowicie i zostać jego prywatną zabaweczką. Faktycznie, korzyści dla obu stron a on i tak nie śmiałby zaproponować jej za to pieniędzy. Musiałby mieć ją za prostytutkę by oferować banknoty za seks. A tak przecież nie było, nadal pozostawała poważną prawniczką, tylko o bardzo specyficznych potrzebach, które on z wielką przyjemnością i zaangażowaniem postanowił zaspokajać. Jego propozycja, pomimo wygłoszenia w chwili uniesienia, była całkiem poważna. Chciał ją mieć, tylko dla siebie. Jego mała, blond, perwersyjna suka. Ale jak miałoby to wyglądać w praktyce? Do tego dojdą kiedy... dojdą. I opadnie gorąca atmosfera podniecenia, która rozgrzewała powietrze w sypialni. W tej chwili nie ma potrzeby zastanawiać się nad niczym prócz dawaniu sobie wzajemnie niezapomnianych wrażeń.
- Oczywiście, że zrobisz czego tylko zapragnę. A dlaczego Yvonne? - wyszczerzył się. Ach, te jego gierki i zabawa słowami. Białowłosy z całą pewnością należał do tego rodzaju facetów, którzy lubili w trakcie zabawy mówić i słuchać. Świństw, wyzwisk i bardzo bezpośrednich słów. To go dodatkowo kręciło i rozpalało żądze.
Jego jęzor prześliznął się z gracją węża pomiędzy półkulami piersi kochanki i zmierzał niżej, na jej brzuch. Tam rozdał kilka pocałunków w różnych miejscach i zatoczył nim wilgotne kółko w okół pępka. Niżej, palcami pieścił ją bardzo zdecydowanymi ruchami. Dwoma palcami penetrował wnętrze tunelu szczęścia, kciukiem zaś mocno drażnił łechtaczkę kobiety. Wszystko to powodowało rozkoszne dla jego uszu dźwięki. Jęki rozkoszy wydobywające się z jej ust, oraz charakterystyczny chlupot towarzyszący zabawom z rozpaloną kobiecością.
- Jest chyba wystarczająco rozgrzana bym mógł jej skosztować? - wilgotny ślad pozostawiany przez język wampira był już na podbrzuszu kiedy zatrzymał swą wędrówkę. Mężczyzna ułożył się wygodniej, ulokował tak by mieć swobodny dostęp do miejsca, za które właśnie miał zamiar się zabrać oralnie. Kilka pocałunków w wewnętrzne strony jej ud i już mogła poczuć jak ten cholernie długi jęzor powoli sunie po jej kobiecości, od dołu, rozchylając jej gorące płatki, zlizując słodki kwiatowy nektar - Wiesz, smakujesz naprawdę rozkosznie... - zamruczał jak zwierze kiedy rozpoczynał kosztować jej z coraz większą częstotliwością. Poświęcił na to dłuższą chwilę, kręcąc kółka, jeżdżąc po niej z dołu do góry i odwrotnie, wsuwając się do środka. Chciał rozpalać swoją nową zabaweczkę. Rozpalić do tego stopnia by wręcz błagała o to, żeby i ona mogła dać mu przyjemność a potem wreszcie naprawdę poczuć go w sobie i zostać wzięta jak mała sucz, którą dzisiejszej nocy wszak była.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Nigdy w życiu by nie przypuszczała, że dojdzie do czegoś takiego. Jednak jak już chce czerpać z życia pełnymi garściami to kto lub co jej zabroni? Jest już dużą dziewczynką i wszystkie decyzje te dobre czy złe podejmuje na własną odpowiedzialność. Tylko gdzie jej rozsądne myślenie? Na ten moment nie przebijało się przez rządze jaką nią zawładnęły, od dawna skrywane w końcu mają szansę na wyszalenie się. To na pewno jest złą decyzją, w końcu zazna trochę przyjemności i zabawy jaką kocha.
-Moje życie jest za krótkie – chrzanić wszelkie poważne zasady jakimi się kieruje na co dzień. To na co się właśnie zgodziła będzie czymś o czym nawet w snach nie przeżywała. Zgodzić się na bycie prywatną suką do zabaw? Tylko pożałować takiej kobiety i modlić się, że nie skończy jako jedzenie dla wampira, któremu chce całkowicie się poddać. Tylko kto jeszcze się o tym niby dowie? Oby nikt. Dobrze potrafi zadbać o to by pewne fakty nie wyszły na światło dzienne. Wciąż będzie dbać o swoją reputację, a reszta nie powinna już nikogo interesować. Ma potrzeby, niebanalne i rzadko spotykane u zwykłych ludzkich kobiet. Dlatego jej entuzjazm odzwierciedlał idealnie jej uczucia.
-Bo jestem Ci posłuszna? Bo jestem Twoją suką? – cóż nie wiedziała jakiej odpowiedzi oczekiwał w tej sytuacji. Tylko to jej przychodziło do głowy, tak proste i prawdziwe. Bo jak inaczej? Wystarczyła jedna odpowiedź ich pozycje w tej relacji szybko się ustabilizowały.
Jedyne co jej w głowie siedziało to narastająca rozkosz płynąca z jej krocza, a raczej właśnie w tamtym kierunku. Szybko krążąca krew dopływająca do dolnych partii ciała, wszystkie nerwy, których miała miliony. Zacisnęła powieki, a usta rozchyliła wydobywając z nich kolejne jęki.
-Specjalnie dla Ciebie – odpowiedziała. Tak, bardzo pragnęła poczuć jego język właśnie tam. Zamknęła wargi, ale kochanek mógł usłyszeć wydobywające się z jej gardła pomrukiwanie. Ekscytacja jaką teraz odczuwała, dłońmi wodziła po własnym ciele. Brzuch, piersi, sutki, które zaciskała mocno paznokciami. Za to jej nogi, niekontrolowane prostowały się i zginały lub rozchylały tylko bardziej. Każdy jej mięsień reagował w trudny do opisania sposób, bo z każdym skurczem odczuwała jednocześnie przyjemność. Dokładnie tak jak chciał Kain, bez jej kontroli. To jemu powierzyła swoje ciało.
-Nie mogę Ci zostać dłużna – i zaraz wydobyła z siebie krzyk rozkoszy. Tak bardzo napalona i rozgrzana, że nie potrzebowała wiele by jej łechtaczka osiągnęła maksimum. Ciepło rozeszło się jedną falą po jej ciele, a ona bezsilnie się rozluźniła i zrelaksowana leżała. Jej dłonie powędrowały do kobiecości i samej jeszcze dopieszczają się, każdy dotyk jej guziczka sprawiał, że dostawała niekontrolowanej drgawki. Tak cholernie przyjemnej, że nie chciała przestawać. Pomyśleć tylko, ze to dopiero początek tych zabaw, a ona już wiła się przed nim.
–Cudownie – wymruczała gardłowym tonem, a jej oddech się stabilizował. Najbardziej żałowała, że jednak trwało to tak krótko bo mogłaby tak więcej razy i znacznie dłużej. Im dłużej nie zaspokojona, tym łatwiej jej to zapewnić bo zbyt szybko reaguje na wszystkie bodźce.
- Gość
- Gość
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Życie lubi zaskakiwać na różne sposoby. Czasami są to przyjemne niespodzianki jednakże trzeba się też liczyć z tym, że los bywa kapryśny i bardzo szybko dobra passa może się odmienić zamieniając się w mały koszmar. Do, której kategorii należała odmiana jaka spotkała blondynkę? Osąd należałoby pozostawić jej samej, bo chociaż w tej chwili wyglądała na więcej niż zadowoloną, z takiego obrotu spraw to by spojrzeć na to wszystko racjonalnie potrzeba było czasu. Kto wie do czego może doprowadzić to nagłe porzucenie wszelkich norm i oddanie się własnym żądzom. Jak może to wpłynąć na relacje jaka była miedzy nimi do tej pory? Czy wywróci ją do góry nogami czy też oboje uznają to za jednorazowy wybryk? Ze słów i deklaracji jakimi obdarzali się od dłuższej chwili wynikało, że oboje mają ochotę na to by przenieść znajomość na inny poziom. Nie zawodowo, oczywiście a raczej w sferze czysto prywatnej, wręcz intymnej. Podczas uniesień mówi się jednak wiele rzeczy gdyż zwykle emocje biorą gorę nad zdroworozsądkowym myśleniem. Teraz jednak, kiedy całkowicie oddali się chwili nie będą sobie tym jednak zaprzątać głowy. Na poważne rozmowy i próbę rozwiązania tego supła przyjdzie czas gdy już opadnie podniecenie.
Takie podejście do życia lubił. Ludzie żyją przecież bardzo krótko a okres ich młodości przemija bezpowrotnie w mgnieniu oka. Wystarczą dwie, trzy dekady od osiągnięcia pełnoletności by zaczęli przeistaczać się w słabych, pomarszczonych starców. Nic więc dziwnego, że większość śmiertelników chce chwytać to co daje im los pełnymi garściami. Białowłosy nie był sobie w stanie wyobrazić co uczyniłby gdyby dano mu możliwość przeżycia na tym świecie zaledwie kilka dekad. Dziwne, ale to jednocześnie smutne, oraz piękne. Podczas gdy wampiry popadają w znudzenie, dekadencję i gnuśność, ludzie są tacy energiczni. Chyba właśnie ta kwestia intrygowała go w tych istotach najbardziej.
Słysząc jej dość niepewną odpowiedź uśmiechnął się kącikiem ust. Jeżeli naprawdę zostanie jego żywą zabaweczką, suczką gotową niemal na zawołanie rzucić się z nim w wir perwersyjnych zabaw, nigdy już nie będzie miała wątpliwości jakiej odpowiedzi oczekuje kiedy zadaje jej podobne pytanie. Wszystko wypracują z czasem, o ile ten będzie im dany. Oboje tego pragnęli jednak jak zostało wcześniej wspomniane los bywa kapryśny.
- Gotowa na to by oddać mi się w każdej chwili. Tego właśnie oczekiwałbym po tak niewyżytej suczce. - zaśmiał się pod nosem po czym zabrał się do pieszczenia jej muszelki, najpierw z namaszczeniem godnym smakosza kosztującego smakołyku, następnie z zaangażowaniem i bezwstydnością.
Za pomocą ust i swojego niewiarygodnie długiego i zwinnego języka szybko doprowadził ją do szczytu, jednak nie miał kompletnie nic przeciwko temu by już teraz zaznała tej jedynej w swoim rodzaju rozkoszy. Przecież pieścił ją właśnie po to by sprawić jej jak największą przyjemność. Nie dziwił się też dlaczego doszła tak szybko. Jeden, doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich umiejętności do zadowalania płci przeciwnej, dwa była długo niedopieszczona. Widać było to zarówno po jej dużym zaangażowaniu oraz bardzo intensywnych reakcjach na jego poczynania. On sam również pościł bardzo długo tak więc ten pierwszy raz zapewne nadejdzie równie szybko o ile kochanka wykaże się i zechce odpowiednio odwdzięczyć. Z resztą taki miał zamiar a przecież niejednokrotnie deklarowała całkowite posłuszeństwo i poddanie się jemu.
- Dłużna? Nigdy bym nie pozwolił na to byś została z jakimkolwiek długiem, Yvonne. - zaśmiał się podnosząc z pościeli. Stanął wyprostowany i łapał oddech, choć wyglądał na zadowolonego z siebie. Zarówno usta jak i broda mężczyzny lśniły od słodkiego nektaru blondynki dlatego też jego jęzor działał nadal, przez co wampir wyglądał teraz nieco jak oblizujące się po posiłku zwierzę. Odczekał chwilę, dając kobiecie moment na dojście do siebie po czym zrobił mały krok w tył i bezceremonialnie wskazał jej na swoje twarde, sterczące narzędzie.
- Bierz go, suko. Jest cały Twój. - wydał krótkie polecenie, które brzmiało jednak bardziej jak zachęta niż ostry rozkaz.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Zdecydowanie wolała to nazwać dobrą passą. Zresztą całe jej życie to wielkie pasmo szczęścia, w pewnym sensie bo los zwykle jej sprzyjał. Takie szczęśliwe z niej dziecko było, ale tylko powierzchownie. Nikt przecież nie widzi tego co się dzieje w jej głowie. To tylko pozory, że czerpie z życia pełnymi garściami. Mimo wszystko stała się przez to samotną osobą, nie raz doskwierała jej myśl „Co jeśli zostanę skazana na bycie starą panną i kota?” Zamiast coś z tym robić, to postanowiła się pobawić i służkę oraz pana. To raczej nie będzie świadczyło o niej dobrze gdyby tak pewnego dnia spotkała kandydata na męża, no chyba, że by akceptował te jej upodobania i najlepiej by też to lubił. Zresztą to byłaby nawet podstawą znajomości!
Teraz nie ma co gdybać o przyszłości tylko to się dzieje tu i teraz. Bo jednak znacznie więcej satysfakcji ma z takiej zabawy. Tylko ile można. Krótkie życie, ale chce się w nim dążyć do szczęścia nie tylko fizycznego. O tym powinna pamiętać Yvonne, bo jej wnętrze jest niemalże puste. Taka wyrachowana suka. Już przywykła nawet do tego określenia, bo żeby to raz doszła do niej plotka jaka kręci się czasem wokół jej byłych lub potencjalnych klientów. Nic dziwnego, ze zajmuje się jedynie wyjątkowymi jednostkami jakie dadzą jej trochę satysfakcji i lekkiego dreszczyku.
-Gdziekolwiek i kiedykolwiek tylko zechcesz możesz mnie mieć – odpowiedziała mu z pełną dozą pewności swoich słów. Jej oczy błyszczały ze szczęścia nie tylko z powodu czynnościom jakim się oddawali. W końcu ktoś kto jej dogodzi tak jak tego pragnie dyskretnie, a ukrywanie tego jest wielką sztuką. Z iloma to musiała się obejść tylko rzutem oka i wyobrażeniem, bo wiedziała, ze to i tak nie skończy się tak jakby tego chciała.
Była nakręcona jak nigdy, napalona, a przede wszystkim niewyżyta. Tego słowa jej brakowało najbardziej. Dlatego Kain będzie musiał w nią włożyć sporo wysiłku, ale o to się nie bała. Prędzej to ona będzie mieć dość niż on, to znaczna różnica między człowiekiem a wampirem.
Otworzyła oczy gdy już doszła do siebie i mogła kontynuować spokojnie te pieszczoty. Podniosła się do siadu i pożądaniem patrzyła na przyrodzenie wampira. Oblizała usta i przysunęła się ku niemu na kolanach. Chwyciła pewnie do ręki, uniosła i koniuszkiem języka przejechała po nim od samej nasady po czubek. Oczy skierowane w tym momencie na twarz Kaina. Wtem włożyła go do ust na początek do połowy, a już mógł odczuć jak kręciła językiem wokół jego główki lub delikatnie drażniła zębami. Przestała dopiero po chwili by wziąć głębszy oddech, wolną ręką postanowiła zabawić się jego klejnotami. Po małym wstępie odważyła się na wzięcie go całego z jednym razem.
- Gość
- Gość
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Emocje elektryzowały powietrze w okół pary kochanków. Ich chęć do rzucenia się w wir namiętności i pożądania podgrzewała ciała i powietrze do granic możliwości. Nawet wampir, który biologicznie jest o wiele chłodniejszy od śmiertelników był w tej chwili ciepły i rozgrzany, dostosowując się właściwie do kobiety i nie sprawiając mniej podnieconego. Przeciwnie, wyglądał jakby w każdej chwili mógł porzucić ich długą grę wstępną i subtelne, mniej lub bardziej pieszczoty, i po prostu rzucić się na nią i wziąć mocno i dziko. Jak zwierze. Miał tak wielką ochotę zdominować ją całkowicie, uczynić z niej swoją niekwestionowaną własność, wręcz uprzedmiotowić na tą jedną noc, że ciężko w ogóle to opisać. Emocje tak skrajne nigdy nie są łatwe go nazwania gdyż żadne słowa nie oddają go w pełni i posiadają wystarczająco mocnego nasycenia.
- I będę miał Yvo, będę miał Cię kiedy tylko zechcę i w taki sposób jakiego zapragnę. - był pewien tego co mówi gdyż byłby w stanie tak uczynić nawet gdyby chciała stawiać mu opór. Bądźmy szczerzy, co może zrobić śmiertelna dziewczyna przeciw woli szlachetnego wampira? No, niektóre mogą. Ale blondynka była prawnikiem, a oni raczej nie uczą się na studiach jak walczyć i zabijać krwiopijców. Czy jednak wziąłby ją siłą? Nie. Białowłosy należał do tego gatunku facetów, którzy uznają, że nie muszą za seks ani płacić ani zdobywać przemocą. Po prostu miał o sobie tak duże mniemanie, że nie wyobrażał sobie by musiał się zniżać do tak prymitywnego zachowania. Zwłaszcza, że przecież panna Horan była chętna i zdecydowana. Taki jego mały, prywatny skarb.
Z wielkim uśmiechem na wrednej gębie przyglądał się jak jego jęcząca jeszcze chwilę temu z rozkoszy, kochanka podnosi się do siadu. To spojrzenie, ruch języczkiem sprawiały, że nie mógł się doczekać żeby oddać się w jej łapki. I usta. Na kilka chwil role mogły się odwrócić, bo robiąc mu dobrze, mogła serwować przyjemność w takich dawkach i częstotliwościach w jakich tylko zapragnęła. Miała więc nad nim w tym momencie całkowitą kontrolę a on bez wahania się jej poddał chcąc zaznać przedsmaku tego jak zapewne zakończą się ich figle.
Patrzył na nią, lubił to, po za tym mężczyźni są wzrokowcami i dużo więcej przyjemności sprawia im kiedy widzą jak partnerka to robi. Gdy tylko poczuł na swojej męskości jej oddech, błysnął kłami w zadowolonym uśmiechu. Dłoń, język a w końcu gorące usta. Wampir mruknął przeciągle sięgając dłonią do złocistych włosów, odrzucając je na jedną stronę jej twarzy, tak by nie wadziły jej w oralnych czynnościach. Każdy ruch języka, muśnięcie wargami przyjmował z rozkosznymi, wdzięcznymi pomrukami. Był wszak spragniony nie mniej niż ona.
Korzystając z możliwości nachylił się nad kobietą i dał jej klapsa na i tak już nieźle zaróżowiony tyłeczek. Śmiejąc się pod nosem wrócił do pozycji wyjściowej.
- Jesteś obłędną suką, Yvo. - pochwalił ją oraz jej zaangażowanie po czym po prostu chłonął każde cudowne doznanie jakim go obdarowywała. Niewiele mu było w chwili obecnej potrzeba do tego by skończyć. Kilka minut pieszczot i będzie gotowy wystrzelić, bo jak powszechnie wiadomo, im dłuższy post, tym łatwiej się dochodzi w ekscytującej sytuacji. Ale to nie będzie oznaczało końca zabawy! O nie!
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Nie miałaby nawet nic przeciwko porzuceniu tej gry wstępnej. Zresztą tutaj chyba nie miałaby nic do gadania czyż nie? W końcu wszystko zależy od woli Kaina i czego sobie tylko zażyczy. Na tym przecież ta relacja będzie polegać, ona może się tylko godzić bez słowa. Tyle, że nie wiedziała jeszcze do czego tak naprawdę potrafi być zdolny ten krwiopijca. Zapewne jego zachcianki i wymogi mogą przekraczać granice jej ludzkiej natury, a przede wszystkim możliwości jej ciała. Niech na razie dowiedzą się o sobie wszystkiego w tych kwestiach i za czasem pogłębiać ten temat by dowiedzieć się na co Yvonne była by zgodna i przede wszystkim gotowa. Wiele zniesie jeśli leży to w jej granicach wytrzymałości i przede wszystkim upodobań. Jak na razie wszystko jest idealnie i szybko znaleźli wspólny "język"
-Jak sobie zażyczysz - no niestety. W obliczu kilkuset letniego wampira ona była całkowicie bezbronną istotą, której życie może wisieć na włosku jeśli tylko tego będzie chciał. Nigdy nie myślała o sztukach walki czy choćby zdobyciu zgody na posiadanie broni, powinna to rozważyć i to jak najszybciej. Kręcąc się tak wśród wampirów to niebezpieczeństwo czyha na nią na każdym kroku, ale zwykły pistolet to raczej jej nie pomoże. Jest wstanie pochwalić się jedynie gibkim i rozciągniętym ciałem dzięki gimnastyce artystycznej jaką uprawiała w okresie szkolnym. Oczywiście nie zrobi takich figur jak kiedyś, ale założenie nogi na czyimś ramieniu cały czas stojąc to dla niej pestka. Niewiele osób o tym akurat wie.
Nie chciała zawieść i rzucać słów na wiatr. Chociaż nic nie mówiła na temat tego co potrafi oralnie wyczyniać. Chociaż nigdy nie uważała tego za sztukę, wystarczy trochę wyczucia i wiedzieć jaki jest najczulszy punkt. W tym przypadku sam żołądź penisa, którego oblizywała jak najsłodszego lizaka na świecie w każdym możliwym kierunku. A samymi ruchami tylko dopełniała przyjemności we wszystkich sferach męskości wampira. Nie mogła zostawić czegoś nie tkniętego. Wyciągnęła go ust, ale wciąż trzymała go w dłoni poruszając od nasady do końca. Za to w usta wzięła jednego z jego jąder, podobno tylko bardziej mężczyźni reagują. Po prostu robiła to co uważała za dobre i by doprowadzić kochanka do szczytu.
-To chyba dobrze, że Ty jeden mi to mówisz - oczywiście uznała to za wysokiej klasy komplement. Co za priorytety teraz siedziały w jej głowie. Skoro ma być tylko jego to raczej nikt inny nie powinien się ośmielić, a nawet inaczej. To ona nie może się ośmielić by ktoś inny tak do niej powiedział.
Ostatnie ruchy, muśnięcia i chciała zasmakować lekko słonej spermy. Dlatego szybko umieściła członek ponownie w ustach. Położyła dłonie na jego biodrach i wbijała paznokcie w skórę, i tylko głębiej chciała go zasmakować do samego gardła.
- Gość
- Gość
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Stare wampirzysko nie miało nawet zamiaru ukrywać tego jak w tej chwili było mu dobrze. Oprócz błogiego wyrazu na swojej bladej, arystokratycznej gębie co jakiś czas spomiędzy jego ust wydobywały się rozkoszne pomruki i westchnięcia jakie może wydawać z siebie tylko facet naprawdę wniebowzięty. Ale to chyba dobrze, prawda? Wiedziała, że jest mu bardziej niż przyjemnie a jej pieszczoty mu odpowiadają. Co prawda nie przepadał osobiście za samą zabawą kulkami, ale to co blondynka wyczyniała ustami i zwinnym języczkiem zupełnie odwracały jego uwagę. Panna Horan mogła czuć się naprawdę dumna, bo jako śmiertelny człowiek w tej chwili miała całkowitą władzę nad szlachetnym krwiopijcą. Mogła serwować mu pieszczoty zgodnie z własnym widzimisię. No przynajmniej zanim mężczyzna nie zacznie szczytować a do tego niewiele mu brakowało. Był już bardzo podniecony ze względu na to co zdążyli zdobić do tej pory, do tego jak wspomniane było wielokrotnie, długo pościł.
Kiedy nieuchronnie nadchodził moment szczytu, białowłosy wydał z siebie odgłos wielkiej ulgi, jakby zrzucił z siebie naprawdę duży ciężar. Dosłownie zalał kochance buzię niewyobrażalnie obfitym i gorącym wytryskiem. Gdy było już po największych i najbardziej intensywnych erupcjach wyjął swoje oprzyrządowanie spomiędzy jej słodkich ust dając szansę na odzyskanie oddechu i przełknięcia tego czym ją uraczył. Nadal sztywna i drgająca jeszcze w pompujących niewielkie ilości nasienia męskość lśniła i zdawała się być gotowa na dalsze zabawy. Tak już było z wampirami. Zwłaszcza z członkami jego rodziny...
Dracula sięgnął po pasek, który jakiś czas temu rzucił na podłogę i strzelił nim w powietrzu niczym batem.
- Przejdźmy do rzeczy, Yvonne. Pewnie oboje nie możemy doczekać się tak samo.
Szybkim ruchem ujął jej przedramiona, na których sprawnym ruchem stworzył węzeł a następnie ciągnąc dziewczynę w odpowiednim kierunku, koniec pasa mocno przytwierdził do ramy łóżka. Nadszedł czas by wreszcie spenetrować szparkę panny Horan. Dał jej tyle przestrzeni, że jedyne co mogla zrobić to zadrzeć kuper do góry i mocno go wypiąć, i właśnie tego od niej teraz oczekiwał. Wampir wkroczył na pościel jak pan i władca, sięgnął do rozkosznych pośladków swojej kochanki, które mocno rozchylił. Jęzorem prześliznął się po jej najbardziej intymnych rejonach, zostawił ślad śliny od jej łechtaczki wieńczącej kwiatuszek po drugą, tą mniejszą i mniej używaną dziurkę. Kiedy skończył się drażnić, po prostu rozchylił jej uda, przytknął gorącą główkę do kobiecości i nagłym, mocnym pchnięciem wprowadził penisa do jej wnętrza, rozpychając się i brnąc w nim aż nie poczuł na podbrzuszu jej pośladków. Miał wielka ochotę zatopić kły w jej szyi i rżnąć ją jak zwierze, ale musiał opanować to pragnienie. Ugryzienie jej niosłoby za sobą smutne konsekwencje. Dlatego jedyne co zrobił to ścisnął lewą pierś, masując ją, drażniąc brodawkę, drugą zaś wplótł w jej złote włosy odchylając jej głowę w tył.
Ruchy jego bioder były nieprzerwane, mocne, wypychające. Gwałtowne i agresywne. Tego przecież pragnęła. Oboje tego pragnęli.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
- Spoiler:
- Sprawianie by drugiej osobie było dobrze i doprowadzić ją do szczytu. To nie lada wyzwanie, tak się tylko wydaje, że to taka prosta sprawa. Trzeba się trochę napracować. Chociaż mówienie, że Yvonne może mieć doświadczenie może nie brzmieć zbyt dobrze. Może się nie wydawać, ale nie miała wiele partnerów, a co dopiero seksualnych. Kobieta ma po prostu do tego talent, zapał i po prostu chcice na zabawy łóżkowe jak niejedna na tym świecie. Nigdy w życiu nie przyszło jej na myśl, by używać prastarej wymówki "Boli mnie głowa" przecież dzięki pieszczotom ból głowy przechodzi! Niech się przekonają te, które nigdy tego nie próbowały. Jak już coś robi to chce to zrobić tak jak należy i porządnie. Dlatego Kain wylądował w dobrych rękach, które wiedzą co robią. Oczywiście nie wszystko co wykonuje musi się podobać w pełni, ale też nie powinien marudzić, że coś jest nie tak. W końcu pomruki z jego gardła mówiły same za siebie, a to tylko łechtało ego Yvonne.
Co też wynagrodziło się obfitym wytryskiem wprost do jej ust, nie mal w naturalny dla niej sposób przełknęła słoną spermę. Jednak z samym penisem w ustach to nie była łatwa sztuka. Kiedy go wysunął zrobił jej przysługę, zresztą sam mógł ujrzeć jak odrobina białej konsystencji ulała jej się z kącika ust. Zebrała ją palcem i zlizała jak spragniona kotka. Nabrała głęboki oddech i przyglądała się wampirowi. Chyba dobrze się sprawiła
-I jak było? - coś jej nakazało zadać takie pytanie. Wiedziała, że odpowiedź będzie jak najbardziej pozytywna, ale chciała to po prostu usłyszeć.
W końcu się doczekała takiego końca jaki chciała. Nic nie mówiła, zachowywała się jak laleczka, którą mógł sobie ustawić jak tylko zażyczył. Pozycja jaką dla niej stworzył nie była wygodna, przez co tylko bardziej nakręcająca jej pragnienie. Jak chciał, nie było wiele możliwości jak tylko się wypiąć i czekać na jego działanie. Ten moment gdy poczuli się jak dzikie zwierzęta, które podążają jedynie za instynktem. Z zamkniętymi oczy wydobyła z siebie jęk w momencie gdy wbił się w nią całą swą męskością. Samo jego włożenie sprawiło u niej wystarczająco przyjemności, a co dopiero ruchu jakie wykonywał. Tak jak uwielbia najbardziej. Mocno i szybko. Czego chcieć więcej. Jej gardło było chyba już na skraju wytrzymałości przez krzyk jaki z siebie wydobyła.
-Tak, rżnij mnie! - krzyczała w niebogłosy, za to jej ciało zaczęło reagować na fale rozkoszy, która stawała się coraz silniejsza. Pociągnięcie za włosy automatycznie sprawiło, że jej pozycja delikatnie się zmieniła i od razu były tego efekty. Jednakże była na tyle skrępowana, że nijak nie mogła się uwolnić do póki Kain na to nie pozwoli. Bo już była bardzo blisko szczytu, a nawet i już to nastąpiło. Jej biodra, nogi odmawiały posłuszeństwa i chciały opaść na pościel. Zresztą mógł to już odczuć, że nie przestaje kontrolować i nastąpiły już niekontrolowane skurcze mięśni. A przede wszystkim błoga ulga w jej głosie.
- Gość
- Gość
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
Już po wszystkim. Tylko i aż obfity finał zwieńczył pożądanie jakiemu kobieta i mężczyzna oddali się całkowicie, zapominając na te krótkie acz pełne pasji chwile, o całym świecie, ograniczając swe myśli jedynie do tego by zaspokajać swoje niemal dzikie pragnienia. Zakończywszy stosunek w rozpalonym wnętrzu kochanki, wampir dał wyraz swojemu spełnieniu mrucząc rozkosznie i biorąc spory oddech. Był wyraźnie zadowolony z siebie jak i swojej partnerki czemu dał wyraz pochylając się nad jej wygiętym niczym struna ciałem i składając serię pocałunków wzdłuż kręgosłupa. Chcąc już jej ulżyć wgramolił się na część łóżka bliżej barierki i kilkoma sprawnymi ruchami rozplątał supeł jakim skórzany pasek krępował nadgarstki blondynki. Nie pozwolił jej jednak swobodnie opaść na pościel gdyż zdecydowanym ruchem silnych ramion przyciągnął ją do siebie szczelnie zamykając w objęciu i pocałował prosto w usta, uważając długi i namiętny pocałunek za dużo odpowiedniejszą formę niż jakiekolwiek słowa wyrażające zadowolenie.
Dopiero wówczas pozwolił partnerce spokojnie się ułożyć i odsapnąć, nadal jednak obejmując ją jednym ramieniem. Leżąc na plecach uspokajał stopniowo swój organizm, wyciszał go regulując oddech, czując jak temperatura spada do typowej dla wampira. Pogłaskał blondynkę po włosach i obrócił głowę w jej stronę by raz jeszcze przyjrzeć się jej ślicznej, zarumienionej jeszcze buzi.
- Jak rozumiem zostaje pani na noc, panno Horan? - uśmiechnął się unosząc nieznacznie kącik ust. Przecież nie wypuści jej teraz w środku nocy do lasu. Zmęczonej i pewnie nieco obolałej. Do tego zaświtało mu w głowie, że przecież rozerwał jej kreację na strzępy. Ale zajmą się tą kwestią jutro, do świtu zostało jeszcze sporo czasu. Wtedy też zdecydują co dalej, zarówno w kwestii teraźniejszej i dość przyziemnej, jak to w jaki sposób Yvonne wróci do domu, jak i przyszłej, czyli jak wyglądać będą ich relacje po tym co zaszło dzisiejszej nocy.
~~~~
Nie dane mu było zaznać ani długiego odpoczynku ani przyjemnego poranka ze śliczną blondynką w ramionach. Wszystko co dobre szybko się kończy, jak mawia się w jego rodzinie. Co prawda ich znajomość oczywiście nie miała finału, z pewnością jeszcze niejednokrotnie dane im będzie się zobaczyć. Możliwe, że nie tylko w interesach, ale i prywatnie. Z dużo większą przyjemnością oczywiście.
Kiedy sługa zapukał do drzwi, Yvonne jeszcze spała. Stary wampir ostrożnie wyplątał się z objęcia jej rąk i zgrabnych nóżek i pozostawił smacznie śpiącą po czym ubrał swój szlafrok i poszedł sprawdzić o co chodzi. Nikt nigdy nie pukał do tych drzwi bez naprawdę ważnego powodu. Zwłaszcza jeśli wiedział, że pan nie jest sam. Po krótkiej rozmowie Dracula dowiedział się tyle, że wydawał się bardziej zaskoczony niż zagniewany. Rzucił kilka poleceń związanych bezpośrednio z osobą blondynki po czym udał się do łazienki, nieco ogarnąć i przyszykować na powitanie niespodziewanego gościa.
Kilku służących miało pozostać w pobliżu i czekać aż panna Horan się obudzi. Mieli jej usługiwać i zadbać o jej wygodę, przygotować kąpiel, posiłek a nawet ubrać, wszak jej suknia była w strzępach. Jeżeli tego sobie życzyła mogła czekać na białowłosego, lub kazać się odwieźć.
[z/t]
Dopiero wówczas pozwolił partnerce spokojnie się ułożyć i odsapnąć, nadal jednak obejmując ją jednym ramieniem. Leżąc na plecach uspokajał stopniowo swój organizm, wyciszał go regulując oddech, czując jak temperatura spada do typowej dla wampira. Pogłaskał blondynkę po włosach i obrócił głowę w jej stronę by raz jeszcze przyjrzeć się jej ślicznej, zarumienionej jeszcze buzi.
- Jak rozumiem zostaje pani na noc, panno Horan? - uśmiechnął się unosząc nieznacznie kącik ust. Przecież nie wypuści jej teraz w środku nocy do lasu. Zmęczonej i pewnie nieco obolałej. Do tego zaświtało mu w głowie, że przecież rozerwał jej kreację na strzępy. Ale zajmą się tą kwestią jutro, do świtu zostało jeszcze sporo czasu. Wtedy też zdecydują co dalej, zarówno w kwestii teraźniejszej i dość przyziemnej, jak to w jaki sposób Yvonne wróci do domu, jak i przyszłej, czyli jak wyglądać będą ich relacje po tym co zaszło dzisiejszej nocy.
~~~~
Nie dane mu było zaznać ani długiego odpoczynku ani przyjemnego poranka ze śliczną blondynką w ramionach. Wszystko co dobre szybko się kończy, jak mawia się w jego rodzinie. Co prawda ich znajomość oczywiście nie miała finału, z pewnością jeszcze niejednokrotnie dane im będzie się zobaczyć. Możliwe, że nie tylko w interesach, ale i prywatnie. Z dużo większą przyjemnością oczywiście.
Kiedy sługa zapukał do drzwi, Yvonne jeszcze spała. Stary wampir ostrożnie wyplątał się z objęcia jej rąk i zgrabnych nóżek i pozostawił smacznie śpiącą po czym ubrał swój szlafrok i poszedł sprawdzić o co chodzi. Nikt nigdy nie pukał do tych drzwi bez naprawdę ważnego powodu. Zwłaszcza jeśli wiedział, że pan nie jest sam. Po krótkiej rozmowie Dracula dowiedział się tyle, że wydawał się bardziej zaskoczony niż zagniewany. Rzucił kilka poleceń związanych bezpośrednio z osobą blondynki po czym udał się do łazienki, nieco ogarnąć i przyszykować na powitanie niespodziewanego gościa.
Kilku służących miało pozostać w pobliżu i czekać aż panna Horan się obudzi. Mieli jej usługiwać i zadbać o jej wygodę, przygotować kąpiel, posiłek a nawet ubrać, wszak jej suknia była w strzępach. Jeżeli tego sobie życzyła mogła czekać na białowłosego, lub kazać się odwieźć.
[z/t]
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
Te wspaniałe momenty już się skończyły. Niestety lub stety. Kiedyś na pewno musiał nastąpić koniec, ale zdecydowanie oboje byli z tego zadowoleni i w pełni usatysfakcjonowani tym zbliżeniem. Kto by pomyślał? Teraz już nie ma co rozmyślać stało się, a Yvonne miała ochotę cały czas się uśmiechać na samą myśl o tym co tu zaszło. Relacja jaka nawiązała się tej nocy między tą dwójką jest zapewne niepowtarzalna.
Z błogością wypisaną na twarzy skończyła ten stosunek, a raczej Kain, bo to w jego rękach była oddana i zdana na jego wolę. Jednak nie dało się ukryć, że również ona osiągnęła szczyt rozkoszy. Jedną z typowych reakcji dla niej było zrelaksowanie, jakiego po narkotykach nie można osiągnąć. Poczekała, aż ją uwolni z więzów. Za to już takiego zwieńczenia ostatnim pocałunkiem się nie spodziewała. To już była czysta przyjemność. Położyła się obok i objęła tors wampira jedną ręką i wczepiając się mocno w niego.
-Nie ośmieliłabym pomyśleć o wymknięciu się teraz - odpowiedziała na pytanie przypatrując się jego twarzy. Była na tyle zrelaksowana, że jej oczy zamknęły jej się same. Nie panowała nad tym i szybko zasnęła.
~~~
Gdy otworzyła oczy po błogim śnie i przede wszystkim nocy była wypoczęta jak nigdy dotąd. Wyspała się pierwszy raz od bardzo dawna i jej pierwsza myśl nie kazała jej iść do kuchni po kawę, która ją trzymała na nogach całymi dniami. Zdała sobie sprawę, że była już sama w łóżku. Podniosła się natychmiast, rozglądała się dookoła, ale nie zastała żadnych śladów mówiąc o tym gdzie mógł być. Zasłoniła biust kołdrą i wstała z łóżka. Po jej plecach przeszły dreszcze, dostrzegła za to czekającą na nią sukienkę oraz żakiet, który miała ze sobą gdy tu przyjechała oraz pozostałe jej rzeczy zostawione w jadalni. Nie zdążyła jej nawet dotknąć, a do pokoju zawitała osoba, która okazała się częścią służby Draculi. Nigdy nie odmawia takim wygodom jakie jej zaproponowano. Kąpiel, śniadanie i nawet odwiezienie do domu lub pozostanie w zamku.
Skorzystała z gorącej kąpieli, jeszcze bardziej ją to odprężyło i przede wszystkim odświeżyło. Bo jednak po zeszłej nocy po mimo wyspania, jej ciało nie było przepełnione wigorem. Odczuwała nieco efekty tych zabaw. Dobrze jej to zrobiło. Do tego pożywne śniadanie, więcej niżby sobie zażyczyła. Mogłaby tu zamieszkać, ale nie chciała jednak się narzucać i zdecydowała się na opuszczenie zamku. Zwłaszcza, że dowiedziała się czemu wampir tak zniknął. Tym bardziej nie miała zamiaru się wcinać i zaprzątać mu głowy swoją osobą. Poprosiła też o odwiezienie. Poprowadzona przez zamek, szczerze zgubiłaby się sama, a gdyby nawet chciała na własną rękę Kaina by nie odnalazła by chociaż się pożegnać i podziękować za wieczór. Można było jedynie usłyszeć stukot jej obcasów, a dla wampirów i pozostawiony ludzki zapach.
Ostatni raz spojrzała na zamczysko i wsiadła do samochodu.
z/t
Z błogością wypisaną na twarzy skończyła ten stosunek, a raczej Kain, bo to w jego rękach była oddana i zdana na jego wolę. Jednak nie dało się ukryć, że również ona osiągnęła szczyt rozkoszy. Jedną z typowych reakcji dla niej było zrelaksowanie, jakiego po narkotykach nie można osiągnąć. Poczekała, aż ją uwolni z więzów. Za to już takiego zwieńczenia ostatnim pocałunkiem się nie spodziewała. To już była czysta przyjemność. Położyła się obok i objęła tors wampira jedną ręką i wczepiając się mocno w niego.
-Nie ośmieliłabym pomyśleć o wymknięciu się teraz - odpowiedziała na pytanie przypatrując się jego twarzy. Była na tyle zrelaksowana, że jej oczy zamknęły jej się same. Nie panowała nad tym i szybko zasnęła.
~~~
Gdy otworzyła oczy po błogim śnie i przede wszystkim nocy była wypoczęta jak nigdy dotąd. Wyspała się pierwszy raz od bardzo dawna i jej pierwsza myśl nie kazała jej iść do kuchni po kawę, która ją trzymała na nogach całymi dniami. Zdała sobie sprawę, że była już sama w łóżku. Podniosła się natychmiast, rozglądała się dookoła, ale nie zastała żadnych śladów mówiąc o tym gdzie mógł być. Zasłoniła biust kołdrą i wstała z łóżka. Po jej plecach przeszły dreszcze, dostrzegła za to czekającą na nią sukienkę oraz żakiet, który miała ze sobą gdy tu przyjechała oraz pozostałe jej rzeczy zostawione w jadalni. Nie zdążyła jej nawet dotknąć, a do pokoju zawitała osoba, która okazała się częścią służby Draculi. Nigdy nie odmawia takim wygodom jakie jej zaproponowano. Kąpiel, śniadanie i nawet odwiezienie do domu lub pozostanie w zamku.
Skorzystała z gorącej kąpieli, jeszcze bardziej ją to odprężyło i przede wszystkim odświeżyło. Bo jednak po zeszłej nocy po mimo wyspania, jej ciało nie było przepełnione wigorem. Odczuwała nieco efekty tych zabaw. Dobrze jej to zrobiło. Do tego pożywne śniadanie, więcej niżby sobie zażyczyła. Mogłaby tu zamieszkać, ale nie chciała jednak się narzucać i zdecydowała się na opuszczenie zamku. Zwłaszcza, że dowiedziała się czemu wampir tak zniknął. Tym bardziej nie miała zamiaru się wcinać i zaprzątać mu głowy swoją osobą. Poprosiła też o odwiezienie. Poprowadzona przez zamek, szczerze zgubiłaby się sama, a gdyby nawet chciała na własną rękę Kaina by nie odnalazła by chociaż się pożegnać i podziękować za wieczór. Można było jedynie usłyszeć stukot jej obcasów, a dla wampirów i pozostawiony ludzki zapach.
Ostatni raz spojrzała na zamczysko i wsiadła do samochodu.
z/t
- Gość
- Gość
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
Po tym jak zbeształa i zmieszała z błotem łowcę wampirów, odnalazła parking postojowy taksówek i bez problemu podjechała niemal pod samą bramę zamku. Od tej pory nie napotkała już na żadne problemy. Jedną rzeczą o jakiej marzyła, była długa i ciepła kąpiel. Szybko więc udała się do łazienki zabierając uprzednio ze sobą ręcznik, koszulkę i szlafrok. Tak, ciepła woda ociekająca po jej jasnej skórze dawała niesamowite odprężenie i relaks jakiego było jej trzeba. Po półgodzinnym mini SPA pani O. raczyła wyjść na chłodne płytki i doprowadzić się do porządku. W sumie to wystarczyło, że podsuszyła włosy grubym ręcznikiem i nałożyła na ciało olejek. Pomimo tego, że nie musiała pielęgnować skóry jak ludzkie istoty to lubiła zapachy ich specyfików. Ten akurat był delikatny i lekko słodkawy. Zupełnie tak jak ona przy pierwszym spotkaniu. Później jest już inaczej o czym mógł dzisiaj przekonać się Garruch. Niby drobna blondynka a zrównała go z ziemią. Któżby się spodziewał?
Odświeżona i pachnąca udała się do sypialni. Jak okazało się na miejscu, pustej. Kain pewnie pracował, no cóż. Będzie musiała jakoś zorganizować sobie czas. Może książka? Sięgając po pierwszą lepszą z ułożonego na nocnej szafce stosu, położyła się na dużym łóżku i zaczęła czytać. Strona po stronie, rozdział po rozdziale. Fabuła książki rozkręcała się z każdą kolejną sceną i pomimo zmęczenia Omi wmawiała sobie, że „jeszcze jedna strona i pójdzie spać” ale wiadomo jak to jest z nałogowcami. Nie potrafiąc sobie odmówić tak więc było grubo po 3 w nocy a ona pogrążona w lekturze nie umiała oderwać od niej wzroku.
Odświeżona i pachnąca udała się do sypialni. Jak okazało się na miejscu, pustej. Kain pewnie pracował, no cóż. Będzie musiała jakoś zorganizować sobie czas. Może książka? Sięgając po pierwszą lepszą z ułożonego na nocnej szafce stosu, położyła się na dużym łóżku i zaczęła czytać. Strona po stronie, rozdział po rozdziale. Fabuła książki rozkręcała się z każdą kolejną sceną i pomimo zmęczenia Omi wmawiała sobie, że „jeszcze jedna strona i pójdzie spać” ale wiadomo jak to jest z nałogowcami. Nie potrafiąc sobie odmówić tak więc było grubo po 3 w nocy a ona pogrążona w lekturze nie umiała oderwać od niej wzroku.
- Omitsu
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
Gabinet, za każdym razem gdy tylko do niego wchodził, absorbował go całkowicie. Na ciężkim dębowym biurku spoczywał laptop mogący być porównany tylko do czarnej dziury. Po prostu przyciągał i nie pozwalał odejść. Jeszcze jeden email, tabela, ostatni wykres i rzut okiem na umowę. I tak mijały godziny przy pracy. Nie musiał tego wszystkiego robić, wystarczyło lekko zmodyfikować grafik, rozdzielić poszczególne obowiązki pomiędzy najbardziej zaufanych pracowników i jedyne co białowłosy miałby do roboty to liczenie zer po przecinku na koncie. I chyba dlatego tak usilnie trwał przy tym by pewne rzeczy w firmie robić osobiście. By nie zacząć się nudzić.
Nie było tego wiele w zestawieniu z całym materiałem jaki dziennie przetaczał się przez komputery w biurowcach Asmodeyów. Otrzymywał do wglądu tylko najistotniejsze dane i wiadomości od naprawdę liczących się klientów. W końcu jednak, nawet jego znuży ślęczenie przy komputerze. Zamknąwszy urządzenie skierował się do łazienki gdzie kazał pokojówkom przygotować sobie gorącą kąpiel. Wymoczył się i zrelaksował do tego stopnia, że niewiele brakowało a zasnąłby w wannie. Dlatego też, gdy powycierał się, zawiązał ciemny szlafrok i skierował do sypialni by walnąć się na miękkie łóżko i zasnąć.
- Późno już. Dlaczego nie śpisz? - przywitał żonę tymi słowy widząc, że ta miast słodko spać zaczytywała się w jakiejś książce. Za pewne jakiś współczesny kryminał albo dreszczowiec. Jeśli chodziło o gust literacki to się kompletnie nie dobrali, gdyż Dracula gardził literaturą współczesną jak mało, którą rzeczą na świecie.
Powiesił szlafrok na wieszaku i już w samych bokserkach wgramolił się na łóżko, kładąc się na plecach. Jeśli miała zamiar czytać dalej to i tak nie zaśnie przez lampkę. Zapomniał ile niedogodności wiąże się z dzieleniem sypialni z drugą osobą.
- Jak wypad na zakupy? Michaił nie sprawiał problemów? - no tak, wizerunek ponad wszystko.
Nie było tego wiele w zestawieniu z całym materiałem jaki dziennie przetaczał się przez komputery w biurowcach Asmodeyów. Otrzymywał do wglądu tylko najistotniejsze dane i wiadomości od naprawdę liczących się klientów. W końcu jednak, nawet jego znuży ślęczenie przy komputerze. Zamknąwszy urządzenie skierował się do łazienki gdzie kazał pokojówkom przygotować sobie gorącą kąpiel. Wymoczył się i zrelaksował do tego stopnia, że niewiele brakowało a zasnąłby w wannie. Dlatego też, gdy powycierał się, zawiązał ciemny szlafrok i skierował do sypialni by walnąć się na miękkie łóżko i zasnąć.
- Późno już. Dlaczego nie śpisz? - przywitał żonę tymi słowy widząc, że ta miast słodko spać zaczytywała się w jakiejś książce. Za pewne jakiś współczesny kryminał albo dreszczowiec. Jeśli chodziło o gust literacki to się kompletnie nie dobrali, gdyż Dracula gardził literaturą współczesną jak mało, którą rzeczą na świecie.
Powiesił szlafrok na wieszaku i już w samych bokserkach wgramolił się na łóżko, kładąc się na plecach. Jeśli miała zamiar czytać dalej to i tak nie zaśnie przez lampkę. Zapomniał ile niedogodności wiąże się z dzieleniem sypialni z drugą osobą.
- Jak wypad na zakupy? Michaił nie sprawiał problemów? - no tak, wizerunek ponad wszystko.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
Akcja całej powieści rozgrywała się na przedmieściach jednej z londyńskich dzielnic. Dwójka detektywów powadziła śledztwo na własną rękę mając na karku nie tylko kolegów z wydziału ale i przestępcę, który świadomie podrzucał im wskazówki gdzie i kiedy zaatakuje kolejny raz. Presja czasu była ogromna dlatego lektura wciągała bez reszty nie pozwalając odłożyć się na nocną szafkę. Omi z przygryzioną wargą obstawiała kto może za tym stać. Zupełnie tak, jakby jej opinia na ten temat miała kluczowe znaczenie dla sprawy. Ogromnym atutem książek było to, że uruchamiały wyobraźnię. Pozwalały na dowolne kreowanie postaci. Czytelnik mógł wyobrazić sobie głównego bohatera i wszystkie sceny, w których uczestniczył. To odbierał film. Prócz bezlitosnego skracania całej fabuły narzucał z góry wybranych aktorów, którzy odgrywali swoją rolę, często bardzo odbiegających od naszego wytworzonego obrazka. Wszystko miało swoje plusy i minusy jak to zwykle bywa.
Kiedy jednak kobieta w końcu zamknęła książkę zaginając delikatnie rożek strony (nie miała zakładki, wiem, że to brzydko) usłyszała kroki dochodzące z korytarza. Służba raczej nie przemieszczała się tędy o tej porze dlatego podciągając się do pozycji siedzącej cierpliwie wpatrywała się w drewniane drzwi. Miło się zaskoczyła gdy próg sypialni przestąpił nikt inny jak jej mąż. Wyraźnie zmęczony bez ceregieli zrzucił szlafrok i rzucił się na łóżko.
Czytałam. A Ty mało odpoczywasz kochanie.
Najpierw pogłaskała nieco wilgotne włosy szlachetnego i czy tego chciał, czy nie, usiadła na nim okrakiem kładąc się na jego klatce piersiowej. Lewą rękę podłożyła sobie pod biust, zaś palce prawej pozwoliła sobie wpleść we włosy tuż za uchem. Na zmianę drapała i głaskała skórę głowy mając nadzieję, że w ten sposób jej mąż szybciej zaśnie zupełnie zapominając, że nie jest piórkiem i ciąży mu własną osobą.
Nie, wręcz przeciwnie, nie marudził i nie narzekał. To dobry chłopiec a Ty jesteś dla niego zbyt oschły.
Oparła brodę o mostek mężczyzny wpatrując się w jego przymknięte oczy. Wiedziała, że dużo pracuje, jak zawsze. I jak zawsze zbyt mało czasu poświęca na odpoczynek. Przez chwilę przeszła jej przez głowę myśl żeby jakoś odprężyć lub wynagrodzić mężczyźnie czas spędzony w papierkach. W końcu zasłużył na coś ekstra.
Skarbie zjadłbyś coś?
Zapytała nagle.
Kiedy jednak kobieta w końcu zamknęła książkę zaginając delikatnie rożek strony (nie miała zakładki, wiem, że to brzydko) usłyszała kroki dochodzące z korytarza. Służba raczej nie przemieszczała się tędy o tej porze dlatego podciągając się do pozycji siedzącej cierpliwie wpatrywała się w drewniane drzwi. Miło się zaskoczyła gdy próg sypialni przestąpił nikt inny jak jej mąż. Wyraźnie zmęczony bez ceregieli zrzucił szlafrok i rzucił się na łóżko.
Czytałam. A Ty mało odpoczywasz kochanie.
Najpierw pogłaskała nieco wilgotne włosy szlachetnego i czy tego chciał, czy nie, usiadła na nim okrakiem kładąc się na jego klatce piersiowej. Lewą rękę podłożyła sobie pod biust, zaś palce prawej pozwoliła sobie wpleść we włosy tuż za uchem. Na zmianę drapała i głaskała skórę głowy mając nadzieję, że w ten sposób jej mąż szybciej zaśnie zupełnie zapominając, że nie jest piórkiem i ciąży mu własną osobą.
Nie, wręcz przeciwnie, nie marudził i nie narzekał. To dobry chłopiec a Ty jesteś dla niego zbyt oschły.
Oparła brodę o mostek mężczyzny wpatrując się w jego przymknięte oczy. Wiedziała, że dużo pracuje, jak zawsze. I jak zawsze zbyt mało czasu poświęca na odpoczynek. Przez chwilę przeszła jej przez głowę myśl żeby jakoś odprężyć lub wynagrodzić mężczyźnie czas spędzony w papierkach. W końcu zasłużył na coś ekstra.
Skarbie zjadłbyś coś?
Zapytała nagle.
- Omitsu
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność
Re: Komnata Kaina [II PIĘTRO]
Może był starej daty (cholernie starej...), ale po prostu nie łapał tych współczesnych książek. A mówiąc współczesne miał zwykle na myśli te pisane po 1939 roku. Zbyt go nudziły, poruszały sprawy, które kompletnie go nie interesowały lub nie niosły za sobą żadnej głębszej treści, były po prostu rozrywką w formie papieru. A książki nie powinny tylko bawić, ale i przekazywać jakąś wiedzę, zmuszać do refleksji albo otwierać horyzonty. Cóż, może sam kiedyś coś napisze? Wątpliwym jednak było by jego powieść sprzedała się w dużym nakładzie. Pióro miał podobno ciężkie, stara szkoła beletrystyki, bez żadnych uproszczeń czy chodzenia na skróty. Mimo wszystko, kto wie, może spróbuje. Przecież nie pisałby z chęci zarobienia na tym milionów. W zasadzie to pieniądze nie byłyby z jego perspektywy żadnym celem do osiągnięcia.
- Nie lubię siedzieć bezczynnie. - odpowiedział krzywiąc się nieznacznie. Cały on, odpoczywanie traktował jako bezproduktywne obijanie się. Zdarzało mu się czasem zrobić sobie nieco wolnego. Ale rzadko i nigdy na dłużej niż kilka dni. Po takim czasie zwykle brak konkretnego zajęcia zaczynał działać źle na jego psychikę. Zaczynał się nudzić, być obojętny i marudny. O ile można być bardziej ponurym i marudnym niż bywa na co dzień.
- Proszę Cię, nie mów mi jaki powinienem być dla własnego brata. - westchnął ciężko bo temat nie był łatwy. Z jednej strony nie chciał być apodyktycznym tyranem, z drugiej miał jasne oczekiwania w stosunku do młodego i zamierzał nakierować go na odpowiednie tory - Jest z głównej linii rodu. Wymagania są spore i wiele oczu patrzy na niego bardzo uważnie. Czekając na potknięcie, wypatrując słabości, czegoś co można by wykorzystać. W tym świecie nie ma taryfy ulgowej dla niesfornych smarkaczy. - prychnął lekko. Trafiło mu się. Młodszy brat a do kompletu rozwydrzony syn. Jeśli nie złapie ich obu za pyski to tą rodzinę szlag trafi w mniej niż stulecie. Mieli wielu wrogów, otwartych i skrytych w cieniu. Głównie w Europie, ale jednak. Globalizacja i te sprawy.
- Piłem przed przyjściem tutaj. - miał w zwyczaju posilanie się przed pójściem do łóżka, aby ze snu nie wyrywał go głód i nie musiał włóczyć się nocą po zamczysku w poszukiwaniu krwi.
- Nie lubię siedzieć bezczynnie. - odpowiedział krzywiąc się nieznacznie. Cały on, odpoczywanie traktował jako bezproduktywne obijanie się. Zdarzało mu się czasem zrobić sobie nieco wolnego. Ale rzadko i nigdy na dłużej niż kilka dni. Po takim czasie zwykle brak konkretnego zajęcia zaczynał działać źle na jego psychikę. Zaczynał się nudzić, być obojętny i marudny. O ile można być bardziej ponurym i marudnym niż bywa na co dzień.
- Proszę Cię, nie mów mi jaki powinienem być dla własnego brata. - westchnął ciężko bo temat nie był łatwy. Z jednej strony nie chciał być apodyktycznym tyranem, z drugiej miał jasne oczekiwania w stosunku do młodego i zamierzał nakierować go na odpowiednie tory - Jest z głównej linii rodu. Wymagania są spore i wiele oczu patrzy na niego bardzo uważnie. Czekając na potknięcie, wypatrując słabości, czegoś co można by wykorzystać. W tym świecie nie ma taryfy ulgowej dla niesfornych smarkaczy. - prychnął lekko. Trafiło mu się. Młodszy brat a do kompletu rozwydrzony syn. Jeśli nie złapie ich obu za pyski to tą rodzinę szlag trafi w mniej niż stulecie. Mieli wielu wrogów, otwartych i skrytych w cieniu. Głównie w Europie, ale jednak. Globalizacja i te sprawy.
- Piłem przed przyjściem tutaj. - miał w zwyczaju posilanie się przed pójściem do łóżka, aby ze snu nie wyrywał go głód i nie musiał włóczyć się nocą po zamczysku w poszukiwaniu krwi.
- Kain
- Rada Wampirów
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Biała czupryna, lodowato niebieskie oczy, sporo kolczyków w uszach.
Zawód : Głowa rodu Asmodey.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Jacyś sie gdzieś pałętają.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Similar topics
» [3 piętro] Komnata Ozyrysa
» Komnata Samaela [II piętro]
» [2 piętro] Komnata Gadriela
» Komnata Smoka - II piętro
» Komnata Yvelin [II PIĘTRO]
» Komnata Samaela [II piętro]
» [2 piętro] Komnata Gadriela
» Komnata Smoka - II piętro
» Komnata Yvelin [II PIĘTRO]
Vampire Knight :: Poza Miastem :: Lasy :: Zamczysko Asmodey
Strona 1 z 2
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|