Z deszczu, pod rynnę.

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Wrz 04, 2016 5:27 pm

Słoneczko świeci, piękna pogoda, jednak czy na pewno? Z pogodą bywa różnie, a mimo to ciężko przewidzieć jaka będzie pogoda za godzinę. Oczywiście... Jest prognoza pogody i wróżbita Maciej, ale i pogoda potrafi nam płatać piękne, wręcz cudowne figle. Dzień który był ciepły, słoneczny powoli dobiegał końca i na pewno mało kto pomyślałby że noc może być niespokojna.
Dlatego też nic dziwnego że zarówno Kronos, doświadczony łowca wybrał się na spacer w zalesiony tereny. Jaki miał cel? Może chęć odpoczynku, relaksu. Zwyczajnego bycia na łonie natury? A może właśnie po to by poszukać sobie jakiegoś wampira by unicestwić? Póki co jest to nam obca informacja. Jeśli jednak chodzi o wampirzyce, która wyszła z domu, to odpowiedz również może być różna. Głód, nudy? Kto wie? Zapewne wampirzyca i tylko ona.
No ale wracając do konkretów. Pojawili się w tym samym jednak lesie, który pokrywał wiele hektarów, ciekawe czy gdzieś jest spisana ich ilość. Wampirzyca jednak nie miała możliwości na wyczucie człowieka, był on za daleko.

Ysaver i Kronos przybyliście do lasu z własnych powodów, pogoda była spokojna, lecz jeśli patrzyliście w niebo to nie dostrzeżecie ani jednej gwiazdy, tylko księżyc co jakiś czas pojawiał się poprawiając na chwile widoczność, po czym jednak chował się za chmurami. Jak to jednak w lesie. Była cisza, sporo świeżego powietrza. Dało się słyszeć odgłosy sów i innych zwierząt zamieszkujących te tereny.

Prosiłbym abyście opisali stan emocjonalny postaci, jej humor, jak i to co będzie miała przy sobie. Póki co, kolejność dowolna.



SzczegółyCel: Zdobycie chowańców przez Ysaverin i Kronosa
Ilość graczy: 2
Poziom: średni
Mam nadzieje, że będzie nam się dobrze prowadziło event, jednak prosiłbym abyście w swoich odpisach, zwracali uwagę na szczegóły. Jak na początek nie będę dawał Wam określonego czasu na odpis, jednak miejcie na uwadze iż dłuższy brak odpisów, odbije się w dalszej części rozgrywki. Spokojnie jednak, jeśli nie będziecie mieli kiedy odpisać, bo coś Wam wyskoczy, to napiszcie mi na gg, albo Pw. Nie zjem.
Jestem jednak początkującym MG, dlatego też jeśli popełnię nieświadomie błąd, również mnie powiadomcie, a razem poprawimy niedoskonałości.
Mimo wszystko życzę powodzenia!
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Gość Nie Wrz 04, 2016 6:13 pm

Młoda wampirzyca widząc noc, która zapadła zbyt szybko zbliżyła się do ścieżki leśnej nie odchodząc od niej ani na krok. Odetchnęła słysząc dziwne dźwięki ptastw głównie sów i innych mieszkańców tego terenu. Nie czuła strachu zbytnio więc posiadała emocje na wodzy, a humor posiadała bardzo dobry, że szła dalej. W końcu ma okazję być na łonie natury. Podniosła wzrok na księżyc który raz świecił raz nie. Ysaverin jest ubrana w długie spodnie terenowe, bluzeczkę czarną posiadająca półczwartej rękawa sięgające do łokcia, a buty niskie czyli adidasy, żeby dobrze jej szło przez tereny. Przy sobie posiada przy sobie 15 mil linę uwiązana na pasku przy terenowych spodniach, katanę do obrony uwieszoną na plecach schowaną w pochwie, żeby nie kaleczyła, rękawiczki specjalne gumowe i skórzane, maści, flakonik usypiający, scyzoryk, mapę, miała za równo jedzenie na przynętę (owoce i mięso) i na wszelki wypadek latarkę w plecaczku swoim, jakby coś się stało w razie wypadku. Na razie nikogo nie wyczuwała żadnej osoby, żeby coś groziło na drodze. Myślała jedynie co dalej jest w głąb lasu nie zatrzymując się idąc spokojnym krokiem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Kronos Nie Wrz 04, 2016 8:07 pm

Cudny słoneczny dzień? Ten zawsze zostawiał parną aurę która utrzymywała się cały wieczór, dopiero później nocą można było liczyć na chłód, wtedy kiedy powietrze wypełniła para która rano stanie się na chwilę delikatną rosą, jednak póki co było zwyczajnie ciepło. Mimo to łowca był ubrany jak zwykle, czyli w klasyczne kimono, tym razem miało wzór w granatowe romby, na nim miał narzucony byle jak jednolicie granatowy haori.
Na szyi jak zwykle miał zawinięty szary szal z jedwabiu upodabniając się do ulotnej chmury.
Był tak ubrany głównie z tego powodu, ze nie szedł jakoś specjalnie walczyć z wampirami, szedł zwyczajnie na spacer jeden z wielu jakie sobie urządzał kiedy miał taką ochotę. Mimo to miał przy sobie swoją broń jak i artefakt, jak to mówią przezorny zawsze ubezpieczony? Albo zwyczajnie były to jedyne elementy stałe w jego życiu które go interesował dlatego się z nimi nie rozstawał jak nie musiał.
Nastrój miał spokojny, ani się z niczego nie cieszył, ani też nie złościł. Szedł by się zrelaksować oglądając dziką naturę, dobrze się tu czół, a i nie musiał tego mówić drzewom, ani zwierzętom, mógł zwyczajnie w świecie sobie trochę pomilczeć. Z pewnością nie przewidywał póki co żadnych spotkań, choć były takie możliwe, jednak nie były one celem nadrzędnym łowcy.
Był spokojny i nic na razie nie wskazywało by miało się to zmienić, wiedząc, ze las nie jest mały wziął ze sobą również małą paczuszkę teraz schowaną bezpiecznie w rękawie kimona z przekąską, gdyby tak się zdarzyło mu zgłodnieć. Nie było to wiele, bo w lesie też dało się znaleźć jedzenie w razie wypadku, lecz drobna przekąska z postaci 6 zawiniętych w płatki ryby kulek ryżowych oraz cztery trufle w sam raz na przekąskę oczywiście zapakowane odpowiednio, w końcu nie chciał mieć plam na ubraniu. Właściwie jak na siebie wyglądał normalnie i zachowywał się tak samo. Szedł przed siebie nie przejmując się tym, ze światło było nikłe, czasem go wcale nie potrzebował by wiedzieć gdzie jest, jego zmysły były na tyle wyczulone by poruszać się po lesie nawet z zamkniętymi oczami, jednak ile ładnych scenerii by nie zobaczył gdyby je faktycznie zamknął. Jedyne co towarzyszyło łowcy to cichy odgłos jego własnych kroków mieszający się z odgłosami natury płynących z samego lasu.
Kronos

Kronos
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Czarne włosy, zielone oczy. Blizna na przegubie lewego kciuka
Zawód : Piekarz/Cukiernik
Zajęcia : Brak
Magia : Mglisty duch<?>


https://vampireknight.forumpl.net/t2268-kronos https://vampireknight.forumpl.net/t2383-kronos#49949

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Wrz 04, 2016 9:06 pm

Noc była ciemna jak smoła, tylko dzięki księżycowi, który jakby bawił się w chowanego, na obecnej części ziemi, gdzie spotykała się para spacerowiczów, nie zapanowała kompletna ciemność. Oni sobie jednak radzili, choć osobno to nic nie stawało im na przeszkodzie by iść dalej. Sowy, jakieś świerszcze, czy też tupot kopyt innych zwierząt był tu całkiem normalny. Kronos, który przybył tu nie mając jakiegoś określonego celu, posiadał sobie typowy standardowy ekwipunek, podobny do tego co pewnie używał w innym dni. Coś do jedzenia, na wszelki wypadek. Co do Ysaverin, ta zaś miała ekwipunek podobny do osób które planowały wycieczkę gdzieś głębiej, do określonego celu.
Przemierzali kolejne metry lasu, w sumie jakby nic się nie działo, bo pozornie tak było. Chmury na niebie, zasłaniające niemalże całe niebo nie zawsze wróży deszcz, jednak w tym przypadku. Kiedy oboje weszli wystarczająco w głąb lasu, do ich uszy mogły dojść dźwięk grzmotów, co mogło zwiastować tylko jedno. Deszcz. Pierwsze krople zaczęły spadać na ziemie, coraz więcej i więcej, co też już po chwili zarówno człowiek, jak i wampirzyca poczuje na samym sobie.  
Co robić?

Ys- Spacerowałaś sobie po lesie jakby nigdy nic, twój wampirzy wzrok, jak i słuch mógł zlokalizować dźwięk czy to wiewiórek, czy to biegających saren, bądź jeleni. Miałaś pewność, że w lesie są zwierzaki, jednak tuż przed grzmotami wszystkie niemal dźwięki ucichły, jakby zwierzaki wyczuły w powietrzy ten deszcz i się pochowały.
Zaczęło padać a ty co? Myślałaś o wielu rzeczach, planowałaś nawet zawrócić, lecz nim się zorientowałaś zauważyłaś iż niezbyt dobrze wiesz gdzie masz iść, a mapa którą masz w plecaku również niezbyt ci pomogła. Zrobiło się jeszcze ciemniej i nic nie wskazywało by miało się poprawiać. Co zatem robisz?

Kron- Ty natomiast tak samo jak wampirzyca słyszałeś obecność zwierząt, jednak i w twoim przypadku one tuż przed pierwszym grzmotem ucichły. Zaczęła panować cisza, którą przerwały grzmoty. Jeden... Drugi... Trzeci... Nie miałeś wątpliwości, ze zacznie padać, co po chwili poczułeś. Do domu jednak miałeś daleko, nawet jeśli wiedziałeś gdzie iść, a mimo to na ratunek ujrzałeś małą grotę. Iść do niej, nie iść? Wracać się do domu? Masz chwile na przemyślenia.  
Chmury całkowicie zakryły niebo a ty wiesz że niebawem kiedy ziemia namoknie wodą, to będziesz miał problem z chodzeniem. Jedyne jakie światło oświetla las, jak i Tobie drogę to grzmoty, które zwiastują błyski na niebie i to one na chwile oświecą ci drogę.


Kolejność: Dowolna.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Gość Nie Wrz 04, 2016 9:43 pm

Ysaverin weszła prawie w środek lasu odczuwając dziwną wilgoć w powietrzu. Na początku myślała żeby poczekać jak przestanie padać ale to by było za piękne dla wampirzycy. Po pewnym czasie miała dziwne odczucia, że coś stanie się, jednakże co? usłyszała tylko grzmot i pierwsze krople spadające z nieba. Musiała wtedy coś powiedzieć do siebie:
- Zaraz mnie szlag trafi - odpowiedziała krótko i na temat. Nie cackała się ze słowami bo akurat deszcz pokrzyżował jej szyki. Na dodatek zapomniała wziąć ze sobą peleryny przeciwdeszczowej ale mówi się trudno. Aż deszcze zbytnio jej nie przeszkadzał, nie ma zamiaru wycofać się nie ma takiej opcji. Zacisnęła rękę jedynie robiąc gest, że nie podda się ale co teraz. Wzrokiem spoglądała w teren, a w dodatku nasłuchiwała jednakże dźwięki niestety ucichły. Nie podobało się jej to wręcz przeciwnie. Brwi zmarszczyła jedynie myśląc szybko, żeby działać na otwartym terenie. Po chwili wpadając na pomysł idzie powolnym krokiem szukając wpierw schronienia, żeby dalej iść jednakże którędy. Zdając się na swój zmysł wzrokowy i bo niestety nie mogła liczyć już na słuch w tym momencie ponieważ deszcz zniszczył jej pierwszy plan działania. Pomyślała niezadowolona mówiąc głupia pogoda. Zamyślona cały czas idzie ścieżką na północ mając nadzieję, że dobrze idzie bo jeśli nie to będzie totalną porażką. Cały czas wypędzała swoje złe myśli bo nie może przegrać ze swoją słabością, która panoszyła się pod postacią słabej orientacji w terenie. W końcu musi ją zwalczyć do cholery. Ys wzięła się garść w końcu chcąc odnaleźć prawidłową drogę w tym terenie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Kronos Pon Wrz 05, 2016 8:01 pm

Nagła cisza... nie zdziwiła łowcy, zwierzęta były najlepsze w rozpoznawaniu zagrożeń, również i tych związanych z pogodą. Jedak łowca szedł dalej, było parno, a na niebie jawiły się chmury, a więc deszcz był tylko kwestią czasu. Tak jednak postanowił spłatać figla i zacząć padać już jak tylko wszedł dalej w las.
Jednak w przeciwieństwie dla wampirzycy która niezbyt się zachwyciła owym faktem, tak Kronos uśmiechnął się szczerze czując łzy płynące z nieba. Po drodze zauważył grotę. Pewnie by nawet ja minął bez większego zastanowienia gdyby nie to, że prócz deszczu błysła również błyskawica. Nic mu nie robił deszcz bo się w nim praktycznie wychował, nawet nie czół zimna jak większość ludzi w takim wypadku, jednak błyskawica jeśli uderzyłaby w jego okolicy mogłaby zrobić mu krzywdę jak i każdemu innemu, nawet wampiry nie były bezpieczne w takim wypadku. Chłopak postanowił zachować swoją zwyczajową rozwagę i skierował swoje kroki do groty, a czując, że robi się zbyt wilgotno zwyczajnie ściągnął swoje geta i dalej szedł boso, tak było łatwiej w podmokłym terenie. Jeśli nic go nie zatrzyma dotrze do groty i rzuci obuwie na ziemię, sam zaś rozejrzy się w środku czy nie ma ona jakiegoś dzikiego lokatora który mógłby go zaskoczyć podczas przebywania w jej wnętrzu.
Kronos

Kronos
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Czarne włosy, zielone oczy. Blizna na przegubie lewego kciuka
Zawód : Piekarz/Cukiernik
Zajęcia : Brak
Magia : Mglisty duch<?>


https://vampireknight.forumpl.net/t2268-kronos https://vampireknight.forumpl.net/t2383-kronos#49949

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Cornelius Weidenhards Wto Wrz 06, 2016 3:59 pm

Jeśli Ysaverin myślała, że dotarła do środka lasu, to się grubo myliła. Aby dojść do jego środka zajęło by jej to o wiele dłuższy czas, niż ten co przeznaczyła na dzisiejszą podróż. To niezbyt było teraz istotne, a wampirzyca powinna się skupić na tym co ją otacza i co się dzieje wokół niej. Padało. Powietrze jak słusznie zauważyła wampirzyca stało się wilgotne, jak i o wiele przyjemniejsze dla nosa. Mruknęła sobie coś pod nosem, wyrażając swoje niezadowolenie. Deszcz, krople zaczęły bez przeszkód nawilżać ziemie, co też doskonale odczuł Kronos. Ten jednak w przeciwieństwie do wampirzy nie pozwolił sobie aby deszcz zniszczył mu humor, a nawet go poprawił. Oboje jednak postąpili podobnie w tej sytuacji. Nie zamierzali wracać do domu, a brnąć dalej. Oboje zaczęli szukać schronienia, choć mężczyzna miał o wiele bardziej ułatwione zadanie, mając grotę pod nosem, nic dziwnego że czując pewne obawy przed błyskawicami, postanowił się w niej schować by przeczekać cały okres burzy na którą się zapowiadało. Wampirzyca tyle szczęścia nie miała, dlatego też podążyła ku obranemu kierunkowi.

Ys- Byłaś niezadowolona faktem spadających kropel na ziemie, były bezlitosne dlatego też i ciebie obrały na cel, zacząć moczyć twoje odzienie. Mokłaś, dlatego też chciałaś się schować by nie przemoczyć siebie, co do suchej nitki. Skierowałaś się ku północy. Nie poddałaś się, zaciskałaś dłonie, myśląc sobie, że nie ulegniesz pogodzie.  Szłaś.
Szłaś ścieżką, wydeptaną przez innych, lub tez przez mieszkańców lasu, jednak i w twoim przypadku droga jaką obrałaś zaczęła pokrywać się błotem, co utrudniało chodzenie co też doskonale poczujesz. Poczujesz również, jak przy unoszeniu obuwia te dziwnie ciężko ważyły. Dla wampira nie była to znaczna różnica, jednak uczucie, jak i podejrzenia że stracisz zaraz buta da Ci do myślenia. Jeśli nic z tym nie zrobisz możesz w niespodziewanym momencie zostać bez buta.
Patrząc w kierunek w którym szłaś zauważysz iż za nim nic nie ma, mimo to pójdziesz dalej, by to sprawdzić co jest dalej, bo coś musi nie? Z każdym następnym krokiem, niezależnie czy masz buty czy nie, ujrzysz w końcu iż dalszy teren jest ułożony o wiele niżej, a ty stoisz na szczycie wału ziemnego. Z tego miejsca będziesz mogła ujrzeć spory kawał lasu, lecz jeśli będziesz zaglądała za jego końcem to się go nie dopatrzysz. Wał zarośnięty krzewami, krzakami, jak i drzewami, a woda nazbierana w wyższym poziomie, zaczęła ciec w dół...

Masz możliwość stania w miejscu oczekując cudu, iść dalej, bądź zawrócić.

Kron- Niewzruszony pogodą, byłeś nawet w lepszym humorze, czyżbyś lubił deszcz? Możliwe a nawet bardzo. Potrafiłeś jednak posiada instynkty, które uaktywniały u Ciebie najniższy poziom zagrożenia, kiedy do Twoich uszu dobiegały kolejne grzmoty. Nie chciałeś ryzykować więc czas szukać ukrycia. Było ono blisko, nic dziwnego że się do niego skierowałeś. Czułeś utrudnienia w chodzeniu, jednak postanowiłeś bez większych oporów zdjąć obuwie i iść do obranego celu. Spokojnie szedłeś, stąpając po błotku, początkowo przyjemnym dla twoich stóp. Po chwili jednak lekko się pośliznąłeś i poczułeś ból na swojej stopie. Czyżbyś ją zranił, poharatał o coś? Jeśli się obejrzysz, to dostrzeżesz, że to o co zahaczyłeś było kamieniem. Na razie nie wiesz w jakim stanie jest twoja noga, wiesz że pobolewa.
Dotarłeś do groty, rzuciłeś bucikami chcąc po chwili się rozejrzeć. Tu zaczynał być lekki problem, boś nie mógł za wiele widzieć. Nawet jeśli miałeś dobry wzrok, a nawet nieco lepszy od ludzkiego, to twój widok był również ograniczony.  
Znajdując się na początku groty, czułeś zimny powiew, jakby przeciąg. Mrużyłeś, przecierałeś, zaciskałeś na chwile oczy, by móc ujrzeć cokolwiek. Ujrzysz zarysy ścian, po swojej prawej i lewej stronie, jednak jeśli zaczniesz szukać końca, czyli to co przed tobą, będziesz widział czarną dziurę, co mogło oznaczać jedno. Grota jest nieco większa, niż ci się wydawało. Najlepiej by było mieć jakieś światła przy sobie. Światło z błyskawic pomagało Ci jedynie upewnić się iż nie widzisz końca groty.
Do twoich uszu dobiegał teraz już nie tylko odgłos upadających kropli wody na liście, ziemie, kamienie itp. Słyszałeś też grzmoty, lecz to nie wszystko. Słyszałeś jeszcze wyraźny i jednostajny odgłos spadających kropli do jakiegoś zbiornika z wodą, jak echo każdej z kropli.

Masz możliwość stania w miejscu oczekując cudu, iść dalej, lecz Twoim największym problemem jest brak oświetlenia.



Kolejność: dowolna
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Gość Nie Wrz 18, 2016 1:46 pm

Gdy Ysaverin szła cały czas czując wkurzający deszcz który spadał na jej ciało nie było jeszcze aż tak najgorzej ponieważ humor trochę się poprawił myśląc żartobliwie nie będę musiała  iść pod prysznic, ale to tylko pierdolenie. Szukała cały czas schronienia jednakże nic nie znalazła konkretnego bo wyczuwała w powietrzu dziwne zderzenia powietrza pomiędzy ciepłem, a zimnem.. czyżby burza? To niemożliwe.. powiedzcie, że to nie prawda?! Krzyknęła nie aż tak głośno słowo "Kurwa" i zamknęła się szybko bo wypłoszy zwierzaki. Miała nadzieję, że to tylko chwilowe zachmurzenie, bo woli naprawdę ten deszcz ale nie cierpi grzmotów. Ścieżka wyglądała na wydeptaną przez mieszkańców i ludzi czy wampirów wszystko jedno dlatego szłam nią. Wyczuła w butach niestety błoto, zatem oparła się o pień drzewa zdejmując obuwie bo jeszcze faktycznie straci jeden z butów. Trzymała teraz w rękach je idąc dalej. Musi wytrzymać tak naprawdę, mokre podłoże na ziemi. Bleh. Z drugiej strony nie może marudzić przecież jest dumna z siebie co robi więc zamknęła się idąc dalej. Dam radę! powtarzała sobie kilka razy w myślach. Spojrzałam się w kierunku którym idę powiedziała w dziwnej części drogi:
- No dobrze co teraz? Muszę dobrze obrać drogę - odparła zamyślona, ale na początku była wkurzona ale przeszło jej, ponieważ nie miała czasu na nerwy bo nie mają żadnego pożytku w tym momencie. Po czasie Ysaverin weszła na szczyt wału ziemnego spojrzała się na kawał lasu, na razie nie wiedziała co teraz zrobić, ponieważ musiała obrać prawidłową drogę dlatego nie cofnęła się przed niczym. Zaczynała ostrożnie przechodzić przez krzewy, krzaki i te zarośnięte drzewa. Spojrzała się na wodę nazbieraną na wyższym poziomie chcąc ją przejść. Musiała niestety zacisnąć dłonie znowu i przymknęła oczy z determinacji wchodząc nogami do wody próbując przechodzić na drugą stronę, ponieważ skok chyba nie byłby najlepszym wyborem.


Ostatnio zmieniony przez Ysaverin dnia Pią Wrz 30, 2016 7:00 pm, w całości zmieniany 3 razy
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Kronos Wto Wrz 20, 2016 7:51 pm

Kronos poczuł wyraźnie, że obtarł nogę o coś twardego, jak się okazało był to kamień ukryty w powstającym błocku. No trudno, nie dało się nic już z tym zrobić, jednak dalej szedł już ostrożniej. Doszedł do groty i kiedy już odłożył buty, oraz rozejrzał się wstępnie po grocie stwierdził, że grota musi mieć dalej korytarz, jednak nie był w stanie stwierdzić gdzie i jak on wyglądał, dalej za pewne było bardziej wilgotno, bo było słychać kapiącą wodę a nie było to związane z deszczem padającym za nim.
Nie zamierzał iść tam od razu, najpierw postanowił spojrzeć na nogę w jakim jest stanie i na swój sposób ją opatrzyć. Na szczęście zawsze w rękawie miał parę drobnostek przydatnych w terenie, do takowych należała też maleńka fiolka z ziołowym płynem którym przetarł nogę w miejscu obtarcia, być może zapiekło, jednak nie zareagował na to, był przywykły do tego. Wziął też kosę i obciął część ze spodniej części ubrania, bawełniane spodnie kimono było idealne jako prowizoryczny bandaż, opatrzył jedną nogę, ale również obwiązał dla zabezpieczenia drugą, w końcu jeśli pójdzie dalej w jaskinię może być więcej takich kamiennych pułapek. Jeśli chodzi o światło które by się przydało, i na to trzeba było znaleźć sposób, w najgorszym przypadku za źródło światła mógł posłużyć artefakt chłopaka który wszak miał w sobie ów kolorowy kryształ który może nie dawał wielkiego światła, ale zawsze jakieś. Jednak może uda mu się znaleźć lepsze źródło światła. w tym celu zaczął obmacywać okolice wejścia do groty przy samym sklepieniu. Zazwyczaj w tym miejscu potrafiły się przedostać korzenie drzew, dodatkowo pięły się na nich pająki zostawiając swoje sieci, jeśli je znajdzie to odetnie parę takich korzeni, część z nich należało do starych drzew a ta były łatwopalne, kwestią inną było to by podpalić łatwopalne korzonki. Tyle ze łowca nie posiadał czegoś takiego jak zapalniczka, zamiast tego miał znalezione kiedyś w lesie krzesiwko które próbował teraz wykorzystać uderzając o nie kamieniem. Pytanie tylko czy nie było już zbyt mokro by nawet suche korzenie się zapaliły, było bardzo prawdopodobne, że zapalą się tylko pajęczyny a korzenie zgasną, jednak, trzeba było chociaż spróbować, w końcu na pewno światło z tego będzie bardziej efektywny. Od tego czy się uda będzie zależeć co łowca zrobi dalej, czy pozbiera więcej materiału by mieć czym palić dalej i pójdzie tak przygotowany wgłąb jaskini, czy będzie musiał się zdać na dużo słabsze światło artefaktu.
Kronos

Kronos
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Czarne włosy, zielone oczy. Blizna na przegubie lewego kciuka
Zawód : Piekarz/Cukiernik
Zajęcia : Brak
Magia : Mglisty duch<?>


https://vampireknight.forumpl.net/t2268-kronos https://vampireknight.forumpl.net/t2383-kronos#49949

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Paź 02, 2016 4:54 pm

Padało i padało... Nic nie wskazywało na to, że miało by się uspokoić, choć w sumie... Kiedy poruszaliście się dalej, dało się wyraźnie odczuć, że czasem częstotliwość spadania kropli, zmniejszała się, przez co można było sobie pomyśleć o kończącej się burzy. Jednak czy na pewno? Póki co nadal pada, raz mocniej, raz raz słabiej. Ach ta pogoda... Najwyraźniej bawi się z Wami, dając wam głupie nadzieje. A wy co? Jedno z was niezadowolone, a drugie natomiast neutralnie nastawione do całej sytuacji. Żadne z was jednak obrało swoje cele, po czym zaczęło do nic dążyć. Co to tam pogoda... PO każdej burzy kiedyś musi wyjść słońce, prawda? Choćby nie wiadomo jaka ta burza była, kiedyś się zakończy, lecz powstaje tutaj kluczowe pytanie.
Kiedy?

Kronos:
Poczułeś dyskomfort nogi doskonale, jednak póki nie dotarłeś do groty nie zająłeś tym. Nic dziwnego skoro na zewnątrz lało jak z cebra, a ty skoro widziałeś okazje do schrony, to wykorzystałeś ją i dopiero wtedy zająłeś się skutkami wykorzystanej szansy. Zająłeś się nogą dość sprawnie, stosując maść, po czym założyłeś prowizoryczny bandaż. Musiało tyle wystarczyć. Nie wiadomo co by mogło się stać, gdybyś nadal łaził z gołą, poranioną nogą. Zdecydowanie wiedziałeś jak sobie doskonale poradzić z problemem, oby tak dalej!
Poradziłeś sobie z pierwszą kłodą, jaka wylądowała pod twoimi nogami, jednak niemal od razu za nią wylądowała kolejna, o wiele większa. A ty co? Nie zamierzałeś stać jak kołek, przez co zacząłeś kombinować i słusznie.
Byleś pełny spokoju, niczym stoik, którego ciężko wprowadzić w iny stan, niż ten, który obecnie ciebie nie opuszczał. Może to właśnie przez ten spokój, twoje pomysły były bardziej sprecyzowane. Brak światła? Dla ciebie nie problem, za pomocą artefaktu, jaki ci towarzyszył, mogłeś otrzymać światło, nawet jeśli miało wiele do życzenia, jednak lepszy rydz niż nic jak to mówią, nie?
Grota... W lesie, wiedziałeś, że nie jest tutaj od wczoraj dlatego też wiedziałeś, że była porośnięta z zewnątrz roślinnością, krzakami, a nawet drzewami. Korzenie nie mogły się przebijać przez kamień, lecz pędziły po nim, co też w efekcie końcowym pozwalało im się dostać do jaskini. Ich stan był różny, dlatego musiałeś trochę dłużej pomacać ściany skoro szukałeś suchego chrustu. Naruszywszy jednak pewną pajęczynę powinieneś wyczuć iż po Twojej łapce, zaczęły biegnąć niewielkie pajączki, czyżbyś wsadził dłoń w gniazdo? Było to jednak zwykłe, nieszkodliwe pająki, dlatego wystarczyło je ino strzepać.
Drewno zostało jednak nazbierane, ale brak Ci było zapalnika. Ba... I tutaj sobie poradziłeś, za pomocą  krzesiwa. Pomęczyłeś się dłuższą chwile, kiedy mogłeś zauważyć pierwsze iskry, których przybywało, co pozwoliło aby gałązki zajęły się słabym ogniem. Mogłeś się cieszyć, jednak tylko przez chwile, bowiem pogodzie chyba niezbyt się spodobało to co robiłeś...
Poczułeś dość porywczy podmuch wiatru, który już po chwili "zdeptał" sobą Twój efekt pracy, a ogień zgasł pozostawiając po sobie tylko lekko tlące się gałązki. Jednak w czasie kiedy gorący żywioł udzielił Ci trochę światła, ujrzałeś że jaskinia nieco powadziła w dół, lecz po zgaszeniu światła, twoje pole widzenia diametralnie się zmieniło, więc co robisz dalej?

Ysaverin:
Ty należałaś znacznie do tych Panienek, które na widok deszczu od razu miały typowy wkurw. Lalunia zapewne z miasta, która nie wie czym jest deszcz, brud w takich warunkach. Ys wie, nie wie? Niezależnie od tego, będzie miał okazje się zapoznać z dziczą podczas pory deszczowej.
Mokłaś co też doskonale odczułaś, co też podwyższyło twój poziom niezadowolenia, ale ty nie miałaś co tracić czasu na czekanie, kiedy się uspokoi więc szukałaś schronienia, póki co z niezbyt zadowalającym skutkiem. Nie mogła się jednak poddać.  
Maszerowałaś zatem bo tylko to ci zostało. Szukałaś, rozglądałaś się dookoła i to co widziałaś, to drzewa, krzaki i jakieś tam inne roślinki, co mogło się wkurzyć jeszcze bardziej. Powiedzenie do siebie kurwa, mogło się okazać za mało, a pogoda i tak miała w nosie to, ze ci się to nie pogoda.
Podczas drogi wyraźnie czułaś iż twoje buty mogą już po chwili niebawem spaść, dlatego też zwyczajnie się podparłaś o drzewo i je zdjęłaś. Kierowałaś się dalej na boso, krzywiąc się czując jak błotko przeciska się pomiędzy Twoimi paluszkami. Bleh... Pojawiłaś się na szczycie wały, który odkrył przed tobą piękny widok, kawału lasu, który jakby nie miał końca, jak i pędził w dół i dół... Rozejrzałaś się i postanowiłaś zejść w dół. Droga była bez wątpienia nie łatwa, śliska i niewiadome jak długa.
W momencie schodzenia, stanęłaś w małej kałuży, przez co zaliczyłaś orła, jednak to nie wszystko. W chwili upadku, zaczęłaś się staczać w dół. Wszelka próba zatrzymania się spełznie na niczym, bo śliskie podłoże nie pozwalało Ci się zatrzymać. Poczujesz nagle jak coś pod tobą pęka, a ty zamiast się turlać w błocie nadal, zaczęłaś spadać.
Wylądowałaś o dziwo na suchej ziemi, lecz twardo, dookoła jest ciemno, a ty widzisz jedyne światło z góry, które jest otworem z dziury do której wpadłaś. Jesteś lekko obolała i cała z ziemi, brudu niczym dzik. Otwór znajdował się z jakieś 3 metry nad tobą, ale jak się wydostaniesz?
Po rozejrzeniu się, zobaczysz kontury ino takiego miejsca



Kolejka: Kronos po nim Ys.
ps: Ys, masz pierwsze ostrzeżenie, co do czytania mych postów.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Gość Nie Paź 09, 2016 4:48 pm

Ysaverin odetchnęła schodząc w dół ale poczuła, że jest stromo i ślisko przez dzisiejszy deszcz więc chciała ostrożnie zejść. Oczywiście nie było jej to dane, ponieważ stanęłam w małej kałuży, ale straciła równowagę, że upadła na nią bywając cała mokra po pasa i niestety poczuła spadanie w dół i jeszcze raz w dół. Nie mogła niczego złapać się była bezradną wampirzycą, zatem nie miała innego wyjścia jak krzyczeć podczas ślizgu. Gdy Ysaverin sekundowo miała nadzieję, że przestanie spadać było tylko iluzją, bo niestety spadła w najgorszy otwór na ziemi ładując dalej w dół. Poczuła suchą zimę co była na początku zaskoczona, ponieważ dotknęła lewą ręką ścianek ale spoglądając wzrokiem spojrzała się w górę mówiąc:
- Cholera.. jestem pod ziemią. No to pięknie - odparła. Na początku poczuła ból kręgosłupa i tyłka . Spojrzała się, że jest cała w błocie aż po cichu zaśmiała się w tej sytuacji bo przecież płakać nie będzie. Ohh ironia losu normalnie, że ja jako wampirzyca będzie śmiać się z takiej sytuacji pomyślała i zaczynała zastanawiać jak wyjść stąd. Naturalnie wpadła na pierwszy pomysł, żeby załączyć latarkę, żeby sprawdzić jak sięga ta nora. Miała tylko jedyną nadzieję, że nie wpadła do zwierzęcej, bo wtedy będzie mieć nie lada kłopot. Westchnęła rozglądając się widząc ciemność co nie przeraziło jej na razie, ponieważ jest wampirem. Można rzec kocha ciemność i lubi w niej przebywać. Z drugiej strony była ciekawa jak sięga ta bardzo ciemna nora.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Kronos Pon Paź 31, 2016 2:17 pm

Pająki? Yusuke nie przeszkadzały pająki, te też nie atakowały chłopaka tylko uciekały w popłochu. Pewnie były bardziej wystraszone niż on sam, więc pozwolił maluchom uciec nie zatrzymując ich, zrzucił tylko parę tych które obrały zły kierunek idąc po jego rękawie.
Zapalanie światła częściowo się udało, co znaczyło nie mniej nie więcej że zobaczył fragment wejścia do jaskini, większy niż ten wcześniej. Jednak wiatr był zbyt duży, szybko zgasił ogień. Yusuke przymknął oczy próbując odtworzyć w powidoku wejście do jaskini. Szło gdzieś w dół, lecz wiele dalej nie było widać. Mógł spróbować zapalić jeszcze raz, jednak jeśli był tu wiatr to bardzo prawdopodobnym było, że zgasi jeszcze raz ów płomyk, do tego jeśli był tu przeciąg to było też inne duże prawdopodobieństwo, że gdzieś w jaskini jest inne wyjście lub przesmyk tworzący ów ciąg.
Zastanawiał się chwilę co robić. Z jednej strony wchodzenie do jaskini było niebezpieczne, z drugiej słyszał tam wodę, więc jeśli była tam wilgoć to ciemność może nie stanowić dla niego większego problemu. Mimo to samo zejście wydawało się czymś brawurowym nie mając oświetlenia innego niż artefakt. Poza jaskinią jednak nadal padało i raczej nie było mowy o szybkim powrocie. Pozostało mu więc zaryzykować drogę w dół. Poruszał się coraz bardziej po omacku wchodząc powoli w czerń jaskini. Poruszał się niezwykle ślimaczym tempem, jednak miał na względzie raz to, ze jego wzrok musiał przywyknąć do półmroku rozświetlanego słabym żółtawym światłem jakby od małej świeczuszki, dwa nie chciał bardziej uszkodzić sobie nóg na jaskiniowych kamieniach więc wymacywał sobie drogę niczym pantera najpierw sprawdzając słabo widoczne podłoże, idąc cały czas w pozycji "skradającej" się by skupić swą postać w tym nikłym świetle. Tego mu jeszcze brakowało by wystraszyć jakiegoś jadowitego węża. Lepiej by go światło szybciej wywabiło. Po trzecie nawet bardziej niż słuch był przydatny w jaskini węch i słuch bo te informowały łowcę o tym jak może wyglądać dalej otoczenie.
Kronos

Kronos
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Czarne włosy, zielone oczy. Blizna na przegubie lewego kciuka
Zawód : Piekarz/Cukiernik
Zajęcia : Brak
Magia : Mglisty duch<?>


https://vampireknight.forumpl.net/t2268-kronos https://vampireknight.forumpl.net/t2383-kronos#49949

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Lis 06, 2016 11:07 am

Deszcz stracił na sile, padał coraz słabiej, niemal przepraszająco, aż wreszcie ustał, jakby pogoda przyznawała, że właściwie sama nie wie, co w nią wstąpiło

Goście lasu którzy go odwiedzili, wpadli na nietypową pogodę. Nie rezygnowali jednak z wycieczki, podróży, a szli dalej. Krok po kroku. Czy myśleli o tym, kiedy skończy się deszcz? Tak, nie? Czy na obecną chwile było to ważne? Oczywiście, że nie. Nie mieli wpływy na pogodę, przez co ta robiła co jej się żywnie podoba. Miała do tego prawo, które w pełni potrafiła wykorzystywać, co nie zawsze podobało się domownikom Ziemi, no ale co zrobić... Z kobietami czasem było podobnie...
Tak czy siak, trza było sobie radzić, a Wy nie zamierzaliście się cofać. idąc dalej spotykaliście na swojej drodze przeszkody, jednak one początkowo nie robiły na was wrażenia. Ysaverin, choć była niezadowolona deszczem, to brnęła dalej, ryzykując równie tak samo jak Kronos, który okazał się o wiele większym sprytem i rozeznaniem, radząc sobie ze wszystkim póki co bez problemowo. Prowizoryczny opatrunek, jak i zdobycie światła, początkowo nie było problemem, jednak i w tym przypadku pokrzyżowała twoje plany. Zawsze można było móc powtórzyć działanie, by spróbować ponownie rozpalić ogień. Chcąc czy nie, radziliście sobie jakoś oby tak dalej.

Ysaverin: Ty miałaś niezbyt ciekawą sytuacje, jeszcze gorszą nić Kronos. Mimo bycia wampirem wpadłaś w tarapaty, dosłownie i w przenośni. Wpadłaś do otworu, który był wydrążony w ziemi. Poobijana, cała w błocie, nie wiadomo czy też nie w gównie jakiegoś mieszkańca lasu. Wylądowałaś i twoim jedynym ratunkiem okazała się latarka, która odpaliła ci, dlatego mogłaś się cieszyć. Jednak twoje szczęście szybko się skończyło kiedy zdałaś sobie sprawę, że jesteś w dupie.
Otwór w ziemi, możliwe że jakaś nora. Patrząc na jej wielkość, dopadnie się niepokój. Co jeśli mieszka tutaj coś dużego? Nie znając zagrożenia byłaś na straconej pozycji. Nie zostaje ci jednak nic innego, jak stanie w miejscu i czekanie na cud, bądź szukanie innego wyjścia z tej pułapki, jednak czy ono jest?
Lubiłaś ciemność? I byłaś nie przerażona? To dobrze, jednak zapewne zaczniesz odczuwać kolejne powody do niepokoju, zwłaszcza kiedy twój wampirzy słuch zaczął namierzać odgłos tuptających łap. Wydaje ci się, że właściciel tupotu nie jest zbyt duży, jednakże nie masz pojęcia skąd tupot dochodzi. Niebawem doszło jakieś dziwne chrupanie. Co to było, do kogo należało, tego nie wiesz...
Ty maszerowałaś spokojnie dalej, krok za krokiem, poznając powoli norę, która na pewno była zamieszkała. W innym wypadku zaszła by pajęczynami, czy też sama z siebie, zapadła by się. Szłaś na boso, lecz czułaś twardą, wyschłą ziemie, która nie była przyjemna dla twoich stópek, a twoje buty... Ufff nie masz pojęcia gdzie są...
Nagle, niczym widmo, mogłaś zauważyć jednak tylko kątem oka, że coś szybko przemieściło się niedaleko ciebie. Było szybkie, lecz średniej wielkości. Ty jednak wiedziałaś jedno. Takiego zwierzaka, stworzenia jeszcze twoje oczy nie widziały... Co jeśli jest niebezpieczne, a skoro wkroczyłaś do czyjeś nory, to bądź świadoma, że domownik zapewne będzie chciał pozbyć się intruza... Mimo wszystko nie możesz się wrócić, zatem co robisz?

Kronos: Nieustraszony byłeś i nie wzruszony pajączkami, które jak sam zauważyłeś bały się o wiele bardziej niż ty i uciekały, gdzie się da. Nie atakowały, a raczej nie odczułeś takiego wrażenia. Pomogłeś paru zwierzaczkom uciec od swojej ręki, po czym zabrałeś się do realizacji planu. początkowo twoje plany szły po twej myśli, lecz wiatr zniszczył Twoją prace, nie zostawiając tobie nadziei na ogień. postąpiłeś jednak słusznie, bowiem nie próbowałeś ponownie rozpalić ognia. Zaoszczędziwszy czas powoli skierowałeś się w głąb jaskini. Zachowałeś szczególna ostrożność idąc krok za krokiem. Nikłe światło którym się prowadziłeś pozwoliło ci nieco ujrzeć, przez co droga okazała się być łatwiejszą.
I w twoim przypadku dało się słyszeć odgłosy obecności kogokolwiek, bądź też echo które panowało w jaskini, płatało ci figle. Do twoich uszu doszedł dziwny odgłos syknięcia, po czym kilkukrotnego zbełtania wody. Ty jednak nadal szedłeś, bo nic innego ci nie zostało, a tam na deszcz nie chciało ci się wracać.
Już po pokonaniu kilku metrów od wejścia, twoim oczom ukarze się most. Tak, most, jednak ty mając tak kiepskie światło masz wrażenie, że ten most nie ma końca. Jedno wiesz na pewno. Pod mostem, jest przepaść, jednak nie jesteś wstanie ocenić jak głęboka ona jest. Twój wzrok sięga do 6-8 metrów w głąb, po czym przepaść, ginie w ciemności, tak samo jak  schody. Czujesz jednak zimny powiew wiatru, podmuchu, co mogło dać ci też do myślenia, że wzdłuż przepaści płynie woda. Twój słuch tylko cię w tym utwierdzi. Jednak co będziesz chciał zrobić?


Kolejka: Dowolnie. Jednak macie tydzień na napisanie postów. (czekam do niedzieli 8:00). Jeśli ktoś napisze posta w poniedziałek, po niedzieli, pisanie przesunie się o pełny tydzień, do kolejnej niedzieli. To oczywiście będzie niekorzystne dla was jednak.
Poza tym, gówno mnie obchodzi kto ma napisać pierwszy, więc mnie na gg się nie pytać. Dogadajcie się miedzy sobą, to jest w waszym interesie. Tak samo jak brak posta jednego z was.
Ys pisz w 3 osobie, bądź w pierwszej. A nie raz tak, raz tak.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Kronos Pon Lis 07, 2016 4:26 pm

Deszcz można by i przeczekać, dla Kronosa nie stanowiło to problemu, deszcz go nie zniechęcał do niczego. Jednak skoro można było poznać jakieś nowe miejsce to czemu nie? Nic nie stało na przeszkodzie do tego by spróbować skoro była okazja. Kronos bardzo dobrze znał las, jednak tego miejsca nie kojarzył, to były kolejne tereny kryjące w sobie swoje tajemnice, gdzie wystarczyło przejść parę metrów dalej i odkryć skarb, albo by nie znaleźć kompletnie nic. Tym razem miejscem eksploracji była jaskinia, dosyć ciekawa jak się okazało w trakcie drogi. W końcu nie w każdej jaskini spotyka się mosty... bardziej łowca się spodziewał, ze gdzieś trafi na jakąś rozpadlinę i będzie musiał zwyczajnie wrócić. Jednak skoro tu dotarł i zastał tak zaawansowaną technikę jak na miejsce zdaje się by wydawać mogło, opuszczone przez świat i wszelką cywilizacyjną duszę. Niespodzianka dosyć interesująca co i niepokojąca. Kronos przystanął na "wejściu" przed mostem. Nie widział zbyt wiele więc wolał nie ryzykować zbyt mocno, nie było by zbyt mądrym pomysłem wejść na ów most nie mając pojęcia czy nie jest zepsuty. Widział tylko parę pierwszych desek które dalej ginęły w wilgotnej ciemności jaskini. Początkowo zrobił chyba podstawową rzecz jaką mógł po prostu ciągnąć na próbę jedną z lin, czy wytrzyma to mocne pociągnięcie? Nie był delikatny przy tym, bo wszak most powinien utrzymać ciężar człowieka, więc nie było potrzeby się cackać z tym. Na dole widniała dla niego tylko dziura gdzie było słychać wodę. Gdyby się tam wpadło nie byłoby zbyt miło, nawet jeśli łowca lubił wodę i był z nią jak za pan brat, to dobrze zdawał sobie też sprawę z tego, że zwyczajnie jest ona niebezpieczna, szczególnie w takich warunkach. Skoro jej nie widział mogła to być głęboka rozpadlina, upadek taki mógłby się zwyczajnie skończyć śmiercią, a do tego się jednak mu jeszcze nie śpieszyło. Dopiero upewniwszy się że most jest wytrzymały może spróbować go przejść, choć i tak to zrobi z ostrożnością podobną panterze która bada teren łapami nim te postawi na niepewnym podłożu. Pomału, bo nigdzie mu się nie śpieszyło.
Kronos

Kronos
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Czarne włosy, zielone oczy. Blizna na przegubie lewego kciuka
Zawód : Piekarz/Cukiernik
Zajęcia : Brak
Magia : Mglisty duch<?>


https://vampireknight.forumpl.net/t2268-kronos https://vampireknight.forumpl.net/t2383-kronos#49949

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Gość Pon Lis 07, 2016 7:20 pm

Gdy Ysaverin przebywała w norze, włączyła jedną ręką guzik od latarki, kierując światło prosto na tunel, żeby go oświetlić, w którym znajdowała się, chcąc zbadać go. Poczuła lekki niepokój, zastanawiając, gdzie jest naprawdę, ale nie miała żadnego wyjścia jak wejść w głąb, żeby przekonać na swojej skórze. W końcu unormowała oddech, ale zapewne nie na długo, bo coś nowego wyskoczy z ciemności, myśląc sobie pod nosem. Nie zauważyła nawet tego, że zgubiła buty, bo to, był mniejszy szczegół w dodatku, ma ich dużo w domu, zatem przejmowała się tym w ogóle. Ysaverin myśląc w końcu, że trzeba iść, w drogę zaczynała, maszerować ostrożnie po korytarzu szukając wyjścia. Ogólnie wampirzyca lubiła ciemność i nie czuła żadnego przerażenia, ale wciąż towarzyszył jej niepokój. Po chwili usłyszała dziwny szmer, jakby coś tupało po suchej i twardej ziemi. Miała dziwne odczucia, jakby widziała królika, ale to nie mógłby być zwykły zwierzak, tylko niespotykany gatunek dlatego musi być ostrożna, żeby nie zostać zaatakowana przez niego. Musiała szybko obmyślić plan strategiczny wtedy wpadła na pomysł, żeby wyciągnąć smakołyk. Przy włączonym świetle wyciągnęła z plecaka kawałek mięsa jaszczurczego na przynętę. Później Ysaverin założyła na plecy swój plecak ponownie, trzymając w jednej ręce owoc, a w drugiej latarkę jednak nie wyłączając, bo musi wiedzieć, gdzie jest mieszkaniec lub ich mieszkańcy? To pewnie to drugie pomyślała sobie przez chwilę. Nie miała zamiaru czekać na cud, bo to nie wyjście z sytuacji. Nie miała zamiaru wkraczać do czyjeś nory po prostu, wpadła przez durny poślizg, jak schodziła w lesie. Ysaverin rozglądała się, po norze mając nadzieję, że nic złego nie wydarzy, ale to nikła szansa na to. Wampirzyca próbowała skupić się i wyczuć ten właściwy moment możliwe ataku czy obrony zwierzaka, bo na pewno ona nie była mile widziana, ale mając smakołyk może, udobrucha mieszkańca tej nory. Jednakże nie okazywała nadal żadnego strachu czy czegoś podobnego, bo była opanowana i spokojna, ale nie oznacza, że straciła czujność i ostrożność w terenie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Lis 13, 2016 11:13 am

Każdy osioł potrafi być dobrym skautem podczas pogody.
Deszcz słabł w sile, najprawdopodobniej co najgorsze już przeminęło. Oczywiście jeśli chodzi o pogodę, bowiem ie wiadomo jeszcze co się pojawi na drogach zarówno wampirzycy, jak i łowcy. Obaj jednak przyjęli pogodę na klatę i mimo trudności poruszali się dalej. Obaj chcieli i szukali schronienia tymczasowego przed deszczem. Obojgu się to udało. Wampirzycy pewnie taki schron się nie podobał, no ale lepszy rydz niż nic. Kronos natomiast szedł po omacku, nie wzruszony ani widokami, ani też pogodą.

Kronos: Takiego obrotu sytuacji się nie spodziewałeś. Widok mostu zaskoczył cię, lecz nie zniechęci, mało tego. Zaintrygował cię, bo w głębi ducha na pewno chciałbyś wiedzieć dokąd prowadzi most, co jest za nim. Oczywiście, było to również niepokojące, bo co jeśli Kronos pakuje się do domu jakiegoś dzikusa? W końcu ktoś musiał ten most zbudować, o czym doskonale wiedziałeś. Twoje pole widzenia, nadal było ograniczone, dlatego musiałeś jakoś inaczej sobie radzić. W tym celu podszedłeś do początku mostu, łapiąc za linę, która również dobrze służyła za barierkę i najprawdopodobniej za nią robiła. W chwili kiedy złapałeś za line mogłeś poczuć iż jest lodowata, jak i na pewno nie jest sznurem, a liną stalową. No ale wracając. Pociągnąłeś i niemal od razu mogłeś poczuć, jakbyś siłował się ze ścianą. Lina była naprężona na tyle, że za wiele jej poszarpać nie mogłeś. Szarpnąłeś mocno, lecz ta nie pękła, wygrała z twoim pociągnięciem. To się nieco uspokoi jeśli chodzi o stabilność mostu. No w końcu stalowe liny, to nie byle jakie, jednak i one potrafią zawodzić.  Poza tym, mogłeś zauważyć, że podłoże słupków, które zapoczątkują most, są popękane, co było wynikiem użytkowania, bądź czegoś innego. Bądź co bądź. Póki co stały. Doskonale jednak zdawałeś sobie sprawę, że jeśli chcesz przejść przez most, musisz się upewnić, że utrzyma twój ciężar bowiem jak sam się domyślałeś. Twój upadek w głąb przepaści, mógłby być twoim ostatnim. Zdecydowałeś się jednak by zaryzykować i wkroczyć na deski. Pierwsze stopnie mogłeś pokonywać, jeden za drugim, jednak byłeś boso i pokonując kolejne szczebla mostu, czułeś iż każda kolejna deska jest coraz bardziej wilgotna, jak i śliska. No i stało się. Mimo iż szedłeś ostrożnie, w pewnym momencie stanąłeś na kolejnej desce, most lekko się przechylił, może nie całe 15 stopni, jednak to wystarczyło, aby twoja noga ześliznęła się z deski, a ty tym samem, mogłeś poczuć iż upadasz. Twoja noga zawiśnie w powietrzu, lecz ty, korzystając z pomocy liny, złapałeś się jej, by nie spaść. Nic Ci się jednak nie stało, poza tym iż teraz prawie że siedzisz. Poczułeś podskok adrenaliny, jak i chwilowe przyspieszenie serca, które wywołał szok. Mogłeś jednak wstać i iść dalej, bądź też na czworaka. Ty nadal szedłeś lecz most nadal ginął w ciemności. Nie wiedziałeś jak daleko jesteś, lecz dopiero teraz zaczęły się kłopoty, bowiem były luki w moście.  Nie było deski, czy też dwie, lecz mogłeś je pokonać. Prawdziwym kłopotem jednak to one nie były, a lekkie huśtanie mostem, jakby ktoś jeszcze na nim był. Jednak ani za tobą, ani przed tobą nie było nic widać. Oba końce mostu były pożarte przez ciemność.

Czujesz ból nogi, a dokładnie wewnętrznej części uda, która miała zderzenie z katem deski przy upadku.

Ysaverin: Ty natomiast wpadłaś, jak śliwka w kompot. Nie wiedziałaś gdzie jesteś, nie wiedziałaś, jak stąd wyjdziesz, lecz wiedziałaś, że jesteś w czyimś domu. Czujesz zapach jakiegoś domownika, lecz nie jesteś ekspertem i nie możesz określić kim on jest. Nie jesteś jednak sama tutaj, jesteś z kimś, do tego w liczbie mnogiej. Tupoty stópek, nie dają o sobie zapomnieć, aż masz wrażenie że jest tu mnóstwo domowników. Może to przez echo, które jednak było tutaj. Pomagałaś sobie latarką i widziałaś wiele tuneli. Tych mniejszych, gdzie na pewno się byś nie zmieściła, a co najwyżej jedną nogą, jak i jeden duży tunel, którym obecnie szłaś.
Zorientowałaś się, że coś przebiegło nie daleko ciebie, przez co musiałaś coś wymyślić. W każdym bądź razie ty tak myślałaś. Sięgnęłaś do swojego plecaczka i wyjęłaś z nich przynętę. Położyłaś na ziemi, po czym nieco się odsunęłaś. Postanowiłaś obserwować za mieszkańcami miejsca, bądź mieszkańcem. Chciałaś go zobaczyć, jednak nim się opamiętałaś poczułaś jak się swędzą cię obie kostki a w sumie to i nawet całe stopy. Do tego doszło wrażenie jakby coś ci po nich chodziło. Bo chodziło...
Mrówki... Mrówki an nogach, jak potem poczujesz, szły wyżej, pod spodniami. Były również na kawałku mięska które dałaś jako przynętę. Gryzą nie miłosiernie, a co jeśli są jadowite? Jednak mrówki, to przy domownikach, to nic...
Już po chwili zamiast mrówek, które nie ustępowały, mogłaś ujrzeć za pomocą latarki, kolejną istotę, która niuchała w powietrzu. Patrzyła na kobietę, powarkując pod nosem, po czym zacznie biegnąć do kobiety, która będzie zajęta odganianiem mrówek, po to by złapać zębami za owoc, który miała w rękach, po czym zwierze zwiało, ginąć w jakimś tunelu.

Masz poważny problem... Mrówki kąsając raz za razem wstrzykują ci jad, który powoduje puchnięcie stóp, jak i potem łydek. Ukąszenia swędzą nie miłosiernie, a ukąszenia nadal dochodzą...

Kolejka: dowolna.
ps: Ys, masz drugie ostrzeżenie, co do czytania mych postów.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Gość Nie Lis 20, 2016 1:33 pm

Wampirzyca nie potrafiła odgonić myśli swoich kto naprawdę mieszka w tej norce za zwierzątko, które przeszło niedaleko jej ale musiała w końcu odnaleźć drogę do wyjścia z tego miejsca. Na razie było wręcz za cicho jak dla niej w tym momencie.
Trzymając w ręce przynętę położyła na ziemi chcąc odejść od miejsca gdzie miało przyjść zwierzątko niedługo. Podczas obserwowania poczuła dziwne uczucie jakby coś po niej łaziło i spojrzała się w dół wtedy była w szoku, że to są czerwone mrówki.
- Niech to szlag - powiedziała w myślach niezadowolona wampirzyca. Odsunęła się od tego miejsca gdzie ją zaatakowały mrówki, żeby nie miały dostępu durne mrówki musiała je odgonić jak potrafi ale czuła ugryzienia za ugryzieniami w dodatku ona czuła jak wchodzą pod spodnie wampirzycy. Dziewczyna była w szoku czując nadal te przeklęte stworzenia łażące po ciele. Próbowała odganiać cały czas je z rąk ale też oświetliła na chwilę mięso na którym też oblazły i musiała szybko zareagować dlatego rzuciła w te miejsce gdzie ją oblazły może skuszą się na mięsko te małe stworzenia. Jednakże nadal trzymała się planu dlatego trzymała owoc ale czuła cały czas gryzienia małych istot, które są tak uparte, że nie wyrabiała. W danym momencie usłyszała kolejną istotkę tej nory i te niuchanie jak oświetliła je widząc oczy zwierzaka trzymając owoc usłyszała jakby lekkie warczenie z pyszczka. W danym momencie usłyszała tuptające łapki i poczuła jak złapała ząbkami owoc wyrywając z jej rąk i niestety nie miała szans zauważenia tej istoty z tego powodu, że musiała odganiać niesforne mrówki, które gryzły niemiłosiernie ją licząc na koniec boleści.
- Kurcze.. czemu - pomyślała w myślach dlaczego te mrówki muszą ją tak gryźć. Wtedy poczuła spuchnięte łydki i stopy co spowolnią jej ruchy przy chodzeniu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Kronos Sro Lis 23, 2016 2:01 am

Kronos przekonał się, że most był zbudowany z metalowych lin jako poręczy, co z jednej strony było uspokajające jeśli chodzi o ich wytrzymałość, z drugiej strony kiedy zaczął iść każdemu człowiekowi zaczynały sztywnieć palce. Inna sprawa to mocowanie lin na słupach które choć same były solidne nie współgrały w pełni z podłożem które się wyrabiało niezależnie od miejsca podobnych konstrukcji. trzeba więc było zachować uwagę w korzystaniu z niego co też łowca próbował uskutecznić. Jednak im dalej tym sytuacja robiła się mniej przyjemna. W końcu też i najuważniejszemu obserwatorowi mogła się obsunąć noga... w tym wypadku aż nazbyt dosłownie. Odruchowo czując że zjeżdża na dół złapał mocniej liny zgrabiałymi już rękami, bo choć przyzwyczajony do chłodu i wilgoci nawet on odczuwał przykre konsekwencje obcowania z bezlitosnym lodowatym metalem. Na szczęście się utrzymał choć, nagłe posiedzenie nie było najprzyjemniejszą rzeczą na świecie. Podciągnął się do góry na linach i starał ustać mimo bolącej go nogi. Tym razem już dla pewności wolał wykonać sobie choć prowizoryczne zabezpieczenie, drugi raz wolał nie ryzykować lotu w dół, szczególnie, ze niewiele brakowało by ten upadek skończył się takim lotem. W myślach łowca klął na siebie samego i swoją głupotę, choć jego życie i prawdziwy zawód były pasmem ryzykowania, to to było zupełnie zbędne ryzyko. Czuł też kołysanie mostu które go wcale nie uspokajało, jeśli znów most się przechyli to może to być marne w konsekwencjach dla niego. Poza tym zaszedł zbyt daleko by wracać, choć nie widział przed sobą drugiego brzegu to nie widział też tego co było za nim, na brzegu z którego przyszedł. Łowca póki jeszcze miał okazję i spokój w sobie na tyle duży by nie spaprać niczego rozwiązał pas ze swojego zewnętrznego odzienia by zawiązać go jedną stroną na swoim pasie tak by jego wystarczająco długi koniec zawiązać na samej linie. to samo zrobił z sznurem który wcześniej oplatał pas. Może nie było to profesjonalne zabezpieczenie, ale licząc na to, że połączenie bawełny i jedwabiu jest wytrzymałym materiałem da radę robić za im prowizoryczny sznur ratunkowy gdyby sytuacja z upadkiem miała dojść do bardziej przykrej powtórki. Dopiero sprawdzając czy wszystko trzyma jak powinno, oba supły które stworzył i na sobie i na linie, upewnił się że wszystko gra, po czym ruszył dalej, choć właściwie jeszcze bardziej zwolnił tempa. Raz przez kołysanie które z początku wydawało się łowcy konsekwencją własnego upadku, a później prześladowało jako bardziej obce. Ale z której strony pochodziły owe obce wibracje? i co je powodowało? Tego nie wiedział. Być może prowodyr huśtanej zabawy w końcu pojawi się przed oczami łowcy? Kronos skupił się głównie nie na patrzeniu na otoczenie co na jego "wyczuciu" tutaj bardziej przydawał się słuch czy węch niż wzrok. Trochę zachowywał się przy tym więc jak zwierze które czujnie smakuje otoczenie na rożne sposoby by wiedzieć jak zareagować. Choć w zasadzie jeśli pojawi się coś niebezpiecznego nie bardzo miał szans ucieczki i z tego również zdawał sobie sprawę. Musiał więc być gotowy się bronić, co w tej sytuacji też nie było zbyt na jego stronę, póki co jednak był daleki wykorzystywaniu łowieckiej magii do wspomożenia siebie, choć z pewnością ułatwiłoby mu to teraz życie. Mimo to wyczekiwał niczym zwykły człowiek zmian sytuacji i próbował się posuwać dalej w wybranym przez siebie kierunku, jeśli umiał na dwóch nogach choć niemal zawieszony rękami na linach, rękami które wraz ze zmarznięciem postanowił choć trochę ochronić owijając najbardziej ziębiące miejsca kolejnym skrawkiem materiału, choć część musiała zostać odsłonięta by nie stracił czasem "przyczepności". Tak nie wiedząc do końca co spotka parł do nieznanego sobie celu.
Kronos

Kronos
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Czarne włosy, zielone oczy. Blizna na przegubie lewego kciuka
Zawód : Piekarz/Cukiernik
Zajęcia : Brak
Magia : Mglisty duch<?>


https://vampireknight.forumpl.net/t2268-kronos https://vampireknight.forumpl.net/t2383-kronos#49949

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Cornelius Weidenhards Sob Lis 26, 2016 7:17 pm

Ys: Nora jak nora, jednak bardziej zadziwiające jednak była sama wielkość nory. Była ona wielka, zadziwiająco wielka, jak na typowe małe zwierzaczki, czy to lis, zając. Wielkością, mogła przypominać wilczą norę, jednak wilki tutaj?  Możliwe, jednak Ty nim zauważyłaś pierwszych mieszkańców ów domku, nie miałaś pojęcia co w niej się kryje i po części nadal nie masz.
Ciemność, cisza, która byłą zagłuszona cichym tupotem i innymi dźwiękami, które nie jesteś do końca wstanie zidentyfikować. Możliwe iż echo, które jednak tu pozowało, zniekształcało dźwięki. Postanowiwszy użyć przynęty miałaś nadzieje, że mieszkaniec się ukaże. Nie myliłaś się... Przybył domownik, lecz nie jeden, a próba zliczenia, kończyła się na niczym. Poczułaś swędzenie, po czym dopiero uczucie, jak coś po topie łazi. Mrówki. Niby nic nadzwyczajnego, ale mendy zaczęły kąsać, co było nieprzyjemne. Pieczenie, jak i ból był do zniesienia, nawet swędzenie, lecz to że mogłaś to znieść, nie oznaczało, że jest dobrze...
Próbowałaś je odgonić, strzepać, co po części ci się uda, jednak co z tymi co już znalazły się pod Twoimi spodniami i nie zamierzały ich opuszczać? Próbowałaś odgonić je przynętą, lecz te co były już na twoich nóżkach, nie zareagowały na to. Czuły coś dobrego na tobie, naskórek dlatego też nim się zajęły. Zapach mięsa poszedł w zapomnienie.
Inne stworzonko się ukazało, skradło ci owoc, a ty czułaś to, lecz byłaś zbyt zajęta by zobaczyć złodzieje. Zostałaś na chwile obecną sama z mrówkami, które dla ułatwienia Tobie życia wystarczyło pozabijać, uderzając z wyczuciem o swoje nogi.

Czujesz ból nóg, głównie stup, które nie miały żadnego okrycia, przez co mrówki miały doskonały dostęp do niego. Masz świadomość, że nie jesteś tylko z mrówkami pod ziemią, stworzenie jest sprytne lecz złodziejem. Nie zdziw się, jak ponownie zaatakuje, głównie po to co masz w plecaku...

--------------------------------------------------------------

Kronos: Coś za coś. Metalowe liny zapewniały większe poczucie pewności, no ale były zimne, wręcz lodowate. Nie można mieć wszystkiego, a bezpieczeństwo jednak było ważniejsze, o czym Ty doskonale wiesz. Choć słupki nie były stabilne, to jednak stały i spełniały póki co swoją role. Miejsce wyglądało na opuszczone, dlatego nikt nie remontował mostu. Zatem jest jak jest. Trza uważać i tyle. Postanowiłeś przejść przez most, sprawdzając stabilność lin, jak i stan desek. utwierdzony iż powinny utrzymać twój ciężar, wkroczyłeś na pierwsze stopnie mostu. Szedłeś krok po kroku, jakbyś stąpał po cienkim lodzie, aż jednak noga ci się powinęła. Dzięki szybciej reakcji, złapałeś się lin, tym samym nie spadając całkowicie z mostu. Zapewne nie przetrwałbyś tego lotu, dlatego poczujesz wielką ulgę, kiedy zatrzymasz się, nadal na moście.  Na brak adrenaliny nie możesz jednak narzekać... Nie był teraz ważny chłód lin, bo to właśnie dzięki nim, nadal jesteś na moście i przede wszystkim żyjesz. Podciągnąłeś się, czując tym samem skutek osunięcia się nogi. Bolała, lecz nie czułeś byś był ranny, a raczej lekko obity, zatem spokojnie ustoisz.
Nie zamierzałeś jednak ponownie ryzykować, dlatego też wykonałeś prowizoryczną lin zabezpieczająca. Sprawdziłeś czy wszystko dobrze zawiązałeś, było wszystko pięknie ładnie, dlatego mogłeś iść dalej, uspokojony. Czułeś lekkie huśtanie mostu, lecz nie byłeś wstanie określić czym jest wywołane, jednakże uczucie bycia obserwowanym, nie było ci na rękę. Poza tym, mogło w twojej głowie się pojawić myśl typu, że jak ty nie widzisz w sumie nic poza mostem, to jakim cudem ktoś mógłby zobaczyć ciebie? Aż sam się dziwiłeś, że przez upadek nie upuściłeś swojego źródła światła.
Szedłeś jednak dalej, aż do twoich uszy zaczęły dochodzić dziwne chroboty, zwłaszcza przy każdym kolejnym kroku. Tym samym most nadal się ruszał. W końcu usłyszałeś trzask, po czym lina po twojej lewej stronie, zwyczajnie zaczęła opadać. Czyżby słupek się poddał? Ponownie poczujesz przechył mostu wywołany przeważeniem liny, po czym kolejny trzask. Teraz to mogłeś przeklinać i wyzywać, od najgorszych, bowiem poczułeś jak strona mostu, ta do której się kierowałeś, zwyczajnie się zapada, no i cóż... Ty razem z nią.
To były setne sekundy, a ty byłeś bezradny wobec grawitacji, dlatego też, mogłeś się zacząć modlić. Most szybko się przechylił, zmieniając swoje położenie o 90 stopni, tak że był pionowo, jednakże to nie było koniec. Most zatrzymał się na skałach, w które uderzysz, co doskonale odczujesz, jak i po chwili poczujesz mocne szarpnięcie, które nie pozwala ci spaść w dół całkiem. Była to Twój pasek, który zatrzymał się na złączeniu lin metalowych.

Wszystko zaczyna się pieprzyć, a ty będąc bezbronnym przeciw fizyce uderzyłeś o deski mostu, który przydzwonił w ścianę skał. Poczujesz mocny ból na swoim prawym barku, który był wywołany uderzeniem. Zorientujesz się, jednak iż Twój artefakt znikł z rąk. Spadł w dół. Jednakże byłeś wstanie dostrzec jego lekkie światło. Nie byłeś jednak na końcu mostu, dlatego też widząc jak niedaleko masz do ziemi, bowiem pewnie na niej leżało Twoje światło, mogłeś nieco zejść po nim. Most się skończył w odległości dwóch metrów od dość sporych kamieni. Niedaleko ich jednak płynęła szalenie woda.


–---------------------------------------------------------------------

Macie 5 dni na odpis. Kolejka dowolna.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Gość Sob Gru 03, 2016 12:53 pm

Ysaverin bywając w wielkiej norze zaczynając powątpiewać kto naprawdę tutaj mieszka, ponieważ mogłaby zliczyć  z od groma. Myśli wampirzycy tłumiły się cały czas zastanawiając co teraz będzie tak naprawdę w tej sytuacji. Niestety swędzenie było strasznie upierdliwe i wkurwiające dla wampirzycy, bo nienawidziła tych mrówek, które kąsały niemiłosiernie. Ys zaczynała teraz myśleć jak usunąć całkowicie te paskudne mrówki pod spodniami bo na ramionach było bogu dzięki mniej ale dolne kończyny. Na razie musiała zająć tymi stworzeniami, a że słyszała inne ciche ruchy w norze to o tym nie zapomniała. Westchnęła cicho pod nosem. Oczywiście nie zauważyła stworzenia, które skradło owoc, dlatego na drugi raz musi bardziej postarać. Wkurzona kobieta zaczynała uderzać z wyczuciem gdzie były mrówki na spodniach żeby pozabijać, że nie poczuje już żadnego na sobie po tych ruchach. Jednakże odnosiła dziwne wrażenie, że miała ochotę poznać kto jest mieszkańcem lub mieszkańcami tego miejsca, ale ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Na ciele niestety czuła pieczenie, ból i inne cały czas mając nadzieję, że kiedyś przestanie ale to nikła szansa na to. Powoli optymizm wampirzycy zaczynała opadać, jednakże zależało jej nadal na wyjściu z tej nory cała i zdrowa. Oczywiście nie zapominała o uciążliwym bólu jak wspominała wcześniej w myślach. Sytuacja dla niej była strasznie nieznośna w tej norze, w dodatku musi pilnować swoje plecaka. Nie może dopuścić do kolejnego ataku przeklętych mrówek czy też innego zwierzęcia z powodu, że ma smakołyki w plecaku i inne potrzebne rzeczy. Dziewczyna zaczynała odchodzić od mrówek, żeby być z dala od nich oczywiście mając nadzieję, że jej się to udało.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Kronos Czw Gru 22, 2016 3:43 pm

W zasadzie wszystko by było dobrze, gdyby tylko cokolwiek było dobrze. Kiedy już łowca stał na deskach po których próbował się przemieścić dalej po prostu klął na siebie i pytał w myślach własną osobę po cholerę w ogóle wlazł na ten most... ludzka ciekawość plus zwykłe nudy potrafiły być bardzo zdradzieckie. Za to teraz nie mógł narzekać na nudy. Dopiero co powstał na własne nogi by w niedługim czasie potem poczuć.... że właściwie nie czuje podłoża. Most się przechylił wpierw w jedną stronę przez co Kronos znów omal nie zjechał trzymając się jednak lin by po chwili poczuć że i druga lina przestała być stabilnym podłożem... mocowanie mostu pękło, a Kronos w ciągu tych sekund zdając sobie sprawę że spada jedyne co mógł to zasłonić własną głowę by próbować chociaż ją osłonić od upadku, choć nie miał pojęcia... czy w ogóle przeżyje. W tej chwili nie myślał o niczym, ani tym bardziej się nie modlił, szczególnie, że jakoś nie wierzył za bardzo by to w czymś miało pomóc, jedyne n co był gotowy to na ból który na pewno nastąpi. Dlatego w momencie kiedy go już poczuł raz w postaci niezbyt przyjemnego ale na pewno ratującego mu życie szarpnięcia jego pasa, a sekundę potem uderzenia barkiem w drewno przeplatane skałą. Naturalnym było że z jego gardła wydobył się zduszony impetem dźwięk który w normalnym przypadku byłby pewnie zwykłym krzykiem. Kiedy w końcu się już uspokoiło złapał się nieobitą ręką za szczebel mostu który jeszcze jakimś cudem się trzymał. Druga ręka bolała, zdecydowanie to mu nie było teraz na rękę, ale musiał sobie dalej radzić. Zdał sobie też sprawę z tego, że znikł jego sztylet, na szczęście nie poleciał do wody, zobaczył jego blask na dole wśród skał i przełknął ślinę... gdyby tam spadł... było raczej bardziej pewne że by nie przeżył, a nawet jeśli to nie pożyłby długo. Właściwie przez chwilę zwyczajnie "wisiał" na moście próbując się otrząsnąć z nieprzyjemnego wrażenia i dopiero po chwili próbował ostrożnie zejść z mostu... najpierw zdjąć z zaczepu lin pas by móc w ogóle się przemieścić niżej. Kiedy był już na końcu mostu starał się wybrać miejsce gdzie mogłoby być najbezpieczniej co nie było zbyt łatwe. Jednak w końcu wybrał to miejsce i stanął już na ziemię, a właściwie to praktycznie usiadł na niej między skałami masując już wolną ręką obolały bark, czy był ranny? było to bardziej niż możliwe, szczególnie jeśli uderzył przy okazji w jakąś skałę, w końcu był w kimonie a nie w zbroi, a te mogło być ciepłe ale na pewno nie było zbyt dobrym ochraniaczem. Starał się również rozejrzeć po okolicy jaką uwydatniało światło... właściwie jaki kolor miał teraz sztylet? przypomniał sobie, że czuł jakby coś kołysało mostem, lecz czy faktycznie coś było w okolicy? jeśli tak to sztylet powinien zareagować na emocje tej istoty, a może tylko mu się wydawało? Sytuacja jego nie była zbyt miła więc miał prawo trochę schizować, mimo to starał się zachować dalej swój spokój, póki co rozsądek już mu trochę pomógł w tej niezbyt dobrej sytuacji. Żył, a to póki co najważniejsze... tylko właściwie gdzie teraz był? i co powinien zrobić? Na początek zabrać sztylet który dawał mu potrzebne światło, w tym celu musiał się przemiesić w jego stronę, choć i to nie będzie raczej łatwe, do tego niedaleko była rwąca woda. Tym razem też lepiej było się zabezpieczyć, ale czym? Pas owinął już na sobie normalnie, on tu by się nie przydał, na linie zdawał egzamin lecz z wodą mogło by być gorzej. Tym razem pomocna może się okazać jego broń którą postanowił użyć trochę niczym sprzętu wspinaczkowego zahaczając kosę wśród skał i trzymając się łańcucha w celu nie objechania do wody. miał zamiar zabrać sztylet i jak najszybciej lecz i ostrożnie wrócić pod "ścianę" Tylko czy właściwie będzie mu to dane?
Kronos

Kronos
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Czarne włosy, zielone oczy. Blizna na przegubie lewego kciuka
Zawód : Piekarz/Cukiernik
Zajęcia : Brak
Magia : Mglisty duch<?>


https://vampireknight.forumpl.net/t2268-kronos https://vampireknight.forumpl.net/t2383-kronos#49949

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Cornelius Weidenhards Pią Sty 06, 2017 12:50 pm

Victoria : Byłaś w norze, która znajdowała się w lesie, a jak wiadomo to terrarium gdzie królują zwierząt. Potencjalni goście zazwyczaj są brani za wrogów, przez co dzikość domowników wzrasta. Tutaj, w lesie zwierzęta nie są takie same jak w parkach, czy nawet w gródkach. Mowa tutaj o mrówkach. W mieście są one bardziej określone, ale w dziczy? Skąd masz pewność na jaki gatunek mrówki wpadłaś? W dodatku z brutalną siłą znalazłaś się w norze, która na pewno nie należała wyłącznie do mrówek. Ba nawet sama się o tym przekonałaś. Postanowiłaś przeprowadzić bardziej bezpośrednie zadanie. Zamiast próbować kusić mrówki na jakieś jedzenie, to zaczęła używać siły, może nie wielkiej, ale wystarczającej by zgnieść niepowołane istoty. Zaczęłaś uderzać, raz za razem. Ugryzienie ustało jednakże ty czułaś że coś ci ścieka po nogach. To co zostało z mrówek? Coś innego? Tego nie wiesz. Poza tym twoje spodnie zaczynają się robić lepkie i kleją do twoich nóg, co na pewno nie będzie przyjemne przy chodzeniu. Co do swędzenia, nadal było i nie zmniejszyło się. Miałaś jad mrówkowy w swoim ciele, więc uczucie swędzenia szybko cię nie opuści. Kolejna sprawa. Mało że cię swędzi skóra, to na w miejscach ugryzień czujesz jak drętwieje ci skóra, a na nogach to w sumie cała powierzchnia... Nie mówiąc już o stopach. Po twoich ubraniach sporadycznie pojawiały się jednak mrówki, lecz ogólnie rzec biorąc plaga mrówek została pokonana.
Nogi utrudniają ci chodzenie, czujesz je jakbyś miała z waty, lecz jeszcze możesz chodzić, jeszcze... Postanowiłaś się odsunąć od miejsca gdzie było centrum mrówek i słusznie. Bowiem w norze było ich od liku, zatem patrz pod nogi na przyszłość. Postanowiłaś iść do przodu i nie musiałaś iść daleko by zobaczyć zwierzaka który ukradł ci owoce. Siedział na środku przejścia, niczym straż która nie pozwala iść dalej i patrzył na ciebie, doskonale wyczuwając że masz smakołyki w plecaku.


Victoria : Problem z mrówkami początkowo został rozwiązany, pozostały tylko skutki jadu który został ci podany z każdym ich kąsaniem. Czujesz iż jad może i nie należał do niebezpiecznych mrówek, czego też nie wiesz, to z nadmiarze zaczął ci szkodzić. Postanowiłaś iść dalej przez co napotkałaś złodzieja, co więc z tym robisz?

*****************************************

Kronos: Nie od dziś się mówi, że poziomów do piekła jest dwanaście. Pierwszym stopniem pychy była ciekawość, dlatego się mówi iż ciekawość, to pierwszy stopień do piekła. Całe sformułowanie jednak pochodzi z rozprawy św. Bernarda z Clairvaux dotyczącej stopni grzechu i cnoty. Kolejnym stopniem była: Zazdrość i poczucie wyższości, no ale to to już inna historia... Wróćmy do Kronosa. Chciałeś poznać co jest na drugim końcu mostu, jednak nie było Ci to dane. Dopadło Ciebie przysłowiowe piekło w postaci zerwania się mostu. Szybka i ekspresowa wycieczka, której nie zapomnisz do końca życia. Wycieczka która miała brutalny przystanek na skale w którą zadzwoniłeś. Mogłeś na siebie wyzywać, przeklinać wniebogłosy, lecz było już za późno.
Wycieczka do piekła rozpoczynała się i choć nie była długą, to przed Twoimi oczami przeleciały obrazy z Twojego życia, jakby to miały być twoje ostatnie sekundy życia. Modlitwy były zbędne, Bóg mimo bycia wszędzie, tym razem opuścił to miejsce. Byłeś sam se sobą i nędznym mostem który robił z Tobą co chciał.
Przywiązany do mostu uderzyłeś w skały wydając z siebie ryk bólu, który nie był w tej stacji niczym dziwnym, lecz czy ktoś Ci przybędzie na pomoc, odpowie na Twój krzyk? Odpowiedziało Ci tylko echo, które obijało się między skałami. Zatrzymałeś się dziwiąc się jakim cudem most się jeszcze trzyma. Tyle szczęścia dla Ciebie, bo pewnie gdyby teraz się całkiem most zerwał, to to zderzenie było by Twoim ostatnim w życiu. Straciłeś swój sztylet jednak mógł go dostrzec na dole, na skale która była opływana wodą, lecz ta nie porwała sztyletu, jeszcze. Postanowiłeś zejść na ziemie. Powoli się odczepiłeś od mostu i zaczęłaś obniżać, aż dotrzesz na skały. Chciałeś chwile odpocząć, więc usiadłeś na zimnej i mokrej ziemi. Skupiłeś się na swoim zranionym barku. Ubranie na nim było lepkie. Była to krew ze zdartego naskórka przy uderzeniu, jak i czułeś że ręka może i nie była wielce uszkodzone, w postaci złamań, to była obita, do tego stopnia, że niebawem odczujesz jak cały bark spuchnie ci. Reka była obita, jednak co więcej? Tego nie mogłeś stwierdzić.
Korol kryształy w sztylecie był koloru bordowego, wskazując iż nie byleś tu sam. Czyżby osoba która tutaj była, domownik dziwnej jaskini był niezadowolony z przybycia gościa. Jednak to nie był najważniejszy problem, a to gdzie przebywałeś. Byłeś na dole, gdzie niekoniecznie było wyjście, które jak dobrze pamiętasz było na górze.
Postanowiłeś ruszyć po swój sztylet i robiłeś to ostrożnie. Przedmiot na pewno by ci się przydał, patrząc na to, że tutaj był jedynym źródłem światła. Pozostałe światło pojawiało się nikle, w zależności jak płynęła woda, która odbijała wszelkie światło, z czego i tak większość pochłaniała. Użyłeś swojej broni by dostać się do sztyletu, co było sprytnym rozwiązaniem, jednak podczas drogi do artefaktu mogłeś zauważyć że za skałą na której był sztylet, w wodzie było coś. Skąd mogłeś o tym wiedzieć? Światło z ostrza mimo bycia słabym, to odbijało się od czegoś w wodzie. Były widoczne słabo, bo słabo ale dwa żółte punkciki. W samym mroku mogłeś jednak dostrzec sylwetkę stworzenia, które było zarówno daleko jak i blisko ciebie.


Kronos: Byleś obolały i obity, to jednak nie był dla ciebie powód do poddania. Nie teraz kiedy pierwsze minuty są najważniejsze, nie teraz kiedy jeszcze masz siły by cokolwiek zrobić. Mogłeś liczyć tylko na siebie. Wżywałeś sprytnie tego co miałeś przy sobie a w drodze po sztylet zauważasz coś. Nie jesteś pewny czy to krokodyl, czy coś innego, jednak możesz przeczuwać że jeśli nie nie ma stąd wyjścia, bądź skoro już śmierdzisz krwią, to potencjalnie możesz się stać kolacją dzisiejszego wieczoru, jednak czy mimo to sięgniesz po sztylet?



********************
Kolejność dowolna.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Gość Sob Sty 07, 2017 3:43 pm

Dziewczyna oddalała się od przeklętego mrowiska w końcu ale powoli idąc z tego względu, że czuła swędzenie, ból i jeszcze na dodatek początkowe zdrętwienie oraz dziwne osocze, które ścieka z jej nóg normalnie zaczynało powoli irytować dlatego zdała sobie sprawę, że nie może teraz poddać chcąc w końcu wyjść z tego piekielnego miejsca wiedząc doskonale, że przygoda zaczyna się rozkręcać w tej norze. Gdy zaczynała iść mając na plecach plecak z różnymi rzeczami to szła do przodu chcąc odnaleźć prawidłową drogę dlatego po pewnym czasie zaczynała zbliżać do kolejnej części nory i rozglądała się pod nogami czy znowu nie wdepnie w jakieś mrowisko. Dziewczyna niestety była zmęczona powoli tą wędrówką ale wracać nie ma zamiaru chcąc znaleźć złodziejaszka smakołyków i chcąc dowiedzieć co to naprawdę było bo nie miała szans tego zauważyć w poprzedniej akcji jak gryzły ją przeklęte mrówki. Wyczuwała jakby lekkie mdłości ale szła dalej cały czas chcąc w końcu na przód i zauważyła w końcu strażnika na swej drodze mówiąc sobie w myślach:
- Ahh tutaj jesteś mały złodziejaszku - odparła spoglądając na zwierzątko z lekkim niedowierzaniem, że jednak mały futrzak nie da za wygraną. Niestety zaczynała myśleć co z tym teraz fantem zrobić bo miała właściwie wyjście czyli dyskretnie wyjąć jedną ręką kolejny owoc i rzucić gdzieś w bok żeby dał przejść jej lub dowiedzieć kim jest właśnie owy mieszkaniec tej norki. Spoglądała się na zwierzątko jakby cały czas mając wrażenie, że ten mieszkaniec gapił się raz na plecak raz na nią. Wampirzyca dyskretnie ręką wyciągnęła z kieszonki plecaka drugie jabłko a miała szczęście, że jeszcze kilka posiada ponadto w nim. Gdy pilnowała owego mieszkańca chciała do niego podejść ale czuła niestety ten ból w nogach bo czuła jad mrówkowy wstrzyknięty w jej ciele ale nie ma zamiaru poddać kolejny raz z rzędu bo zależało mocno na utrzymaniu tej sytuacji jaka jest teraz.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Cornelius Weidenhards Sro Lut 15, 2017 4:23 pm

Ogłąszam wszem i wobec iż zawieszam Even.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Kronos Nie Wrz 03, 2017 9:34 pm

Droga do swojego artefaktu nie miała być widać drogą łatwą... no trudno, takie było życie, lubiło dawać w kość w najmniej przewidywalnym momencie. Krew na ubraniu... cholera jasna a tkanina była taka ładna, teraz już na pewno nie pójdzie w tym na żadne party, ba nawet poduszki z tego nie będzie, krew nie była zbyt ładnym ozdobnikiem tkanin. Ale teraz i tak ważniejsze było co innego. Wilgoć była raczej mało przyjaznym środowiskiem, za równo dla poruszania się jak i to, że ranny nie miał raczej ze sobą apteczki. Choć plusem tutaj był chłód panujący w jaskini, ten sprawiał, że powietrze działało jak okład, może nie spuchnie tak szybko. Właściwie o wiele bardziej się bał upału, upał źle działał na rany i bakterie szybciej się rozwijały. Tylko w zasadzie czy cokolwiek mu to da skoro nawet nie wiedział gdzie tu jest wyjście? Kilka kroków w stronę wody i dostrzegł za sztyletem dwa nikłe punkty, oczy gada odbijały krwiste światło sugerując jasno, że stworzenie czymkolwiek było nie wydawało się pałać miłością do osobnika na którego obecnie patrzyło. Z drugiej strony Kronos zaczął się zastanawiać skąd w Japonii wziął się krokodyl, bo to przypominała sylwetka stwora. To nie było naturalne środowisko takowego. Jakkolwiek nie zraził się za bardzo obecnością stworzenia. Nie może pozwolić się ugryźć gadu, a ten na pewno doskonale czuł jego zapach, jednak z tego co sobie przypominał to krokodyle były dosyć sztywne w ruchach, nie był bez szans o ile nie da się złapać od razu szeregowi ostrych kłów. Po chwili sobie przypomniał o jedzeniu które ze sobą wziął. Może nie jest to nie wiadomo co, ale zawsze mógł przynajmniej chwilowo odwrócić uwagę stwora. Wyciągnął więc z rękawa swój niedoszły posiłek... no cóż po klapnięciu w ścianę pakunek nie był już w doskonałym stanie, ale i tak ryż dało się skleić w całość, w końcu taka była natura dobrego ryżu, ryba dawała dobry aromat więc krokodylowaty mógł się skusić. W każdym razie warto było spróbować. Rzucił rybną kulką obok łba stwora, będąc już nieco bliżej, a jeśli ten się skusi podczas jego nieuwagi spróbuje sięgnąć po sztylet. Może się uda, a może nie... zobaczy. Nie bardzo miał ochotę tracić przedmiot rodzinny, ale jeśli krokodyl nie będzie chciał spuścić z niego oczu nie będzie ryzykował utratą życia. Mimo wszystko była to tylko rzecz. Jeśli nie uda mu się odwrócić uwagi gada postara się znaleźć stabilny element podłoża na dole i zdrową ręką szarpnie łańcuch który go wcześniej chronił przez zbyt szybkim zejściem i połamaniem się. Nie próbując zbyt daleko się przenosić będzie obserwować gada, zwierzęta jego pokroju nie były zbyt cierpliwe, a on nie miał ochoty być obiadem. Przyciągnął kusargamę do siebie głównie po to by mieć do dyspozycji cały łańcuch broni, obciążnik zwisał luźno i kołysząc się lekko czekał na mocniejszy ruch łowcy w odpowiedzi na jakiś gwałtowniejszy ruch gada. jeśli by tak udało mu się zarzucić łańcuch na jego pysk... choć w warunkach gdzie mógł stracić światło dobrym będzie jeśli w ogóle go trafi przy ataku. Uderzenie stalowym obciążnikiem podobnym do maczugi mogło skutecznie zniechęcić mniej zapalczywego przeciwnika. Choć krokodyl mógł być głodny, to mimo wszystko mógł też pomyśleć, że Kronos jest łatwym posiłkiem. Jednak łowca wcale takim posiłkiem być nie zamierzał. Jednak póki co nie próbował używać niczego poza fizycznymi działaniami. Nie chciał używać magii jeśli nie było to konieczne.
Kronos

Kronos
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Czarne włosy, zielone oczy. Blizna na przegubie lewego kciuka
Zawód : Piekarz/Cukiernik
Zajęcia : Brak
Magia : Mglisty duch<?>


https://vampireknight.forumpl.net/t2268-kronos https://vampireknight.forumpl.net/t2383-kronos#49949

Powrót do góry Go down

Z deszczu, pod rynnę.  Empty Re: Z deszczu, pod rynnę.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach