Z deszczu, pod rynnę.

Przekrzywił nieco głowę, przyglądając się napotkanemu wodnikowi. Trzęsie się... Przetarł oko, po czym spróbował się bardziej skupić na osobniku przed sobą. Chyba jest ranny. Czuję krew... Eh... Chętnie wróciłbym do spania. Pokręcił lekko łebkiem, starając się pozbyć tych myśli. Nie. Nie mogę iść spać. Muszę się rozbudzić właśnie...
- Nie ma sprawy - bąknął w odpowiedzi. Cóż, jeśli chociaż to pomoże, to niech ma ten kawałek materiału.
Machnął ogonkiem, przysłuchując się jego słowom. Nie odpowiedział na nie nic, ale kiwnął głową, zgadzając się na to, by pójść z nim do owej jaskini. Niedługo potem jego oczom ukazało się to dziwne stworzenie. Zamrugał ślepiami, przekrzywił raz w jedną, raz w drugą stronę łebek i spojrzał na czarnowłosego.
- Panie Wodniku, nie wiem, jak mam to zwierzę przenieść - powiedział wprost. - Ale co ważniejsze... Nie wyglądasz na takiego, który zdoła sam dojść do domu. Nie będzie lepiej, jeśli cię najpierw zaniosę tam, a potem wrócę po to? - zaproponował mu nieco z niepewnością. Już na upartego mógłby wziąć tą dwójkę, chociaż podróż pewnie byłaby zbyt nieprzyjemna.
- Bardzo daleka jest droga? - szczerze mówiąc, nie wyglądał teraz na przekonanego co do tej podróży. Zachęta, zachętą, ale sam wodnik powinien znać swoje ograniczenie na teraz, prawda?