Opuszczona świątynia

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Nagato Nie Cze 27, 2021 5:47 pm

Cisza jaka panowała w tej okolicy wydawała się być pełna napięcia. Słychać było jedynie szum wiatru, ciche śpiewy ptaków gdzieś w oddali i chlupot wody. Spojrzenia wampirów spotkały się. Widział już kiedyś istotę podobną do niej choć dużo bardziej dziką. Dziewczynkę posiadającą królicze uszy i szaleństwo spowodowane głodem w oczach. Przypadkowo przypałętała się w okolice jego świątyni i na jego oczach zagryzła kota żeby się pożywić. Od tej dziewczyny jednak nie wyczuwał niczego takiego, nie emanowała też zapachem najniższego z gatunków wampirów czyli poziomu E. Czuł od niej dziwną mieszankę różnych emocji i nastrojów jednak żadnej agresji. Powrócił więc do zbierania ziół.
Chwycił kolejną kępkę upatrzonych przybrzeżnych porostów i ściął je nożykiem po to by wrzucić zbiory do płóciennej torby przewieszonej przez ramię. Wtem stało się coś bardzo dziwnego. Dziewczyna po prostu zrzuciła z siebie szatę i ukazała mu się całkiem naga. Hycel uniósł ciemną brew wyrażając zdziwienie jednak nie skomentował zaistniałej sytuacji nawet słowem.
Miast tego jego bystre oczy natychmiast wypatrzyły na jej ciele wiele śladów. Siniaków, zadrapań. Westchnął podnosząc się z ziemi. Zarzucił ponownie na plecy ciężką skrzynię i skierował swoje kroki bliżej. Przystanął tam gdzie wampirzyca zostawiła swoje ubranie i weszła do wody.
- Ktoś powinien się tym zająć. - wypalił nagle. Żadnego powitania, przedstawienia się. Ba, nawet nie sprecyzował o co mu konkretnie chodzi. Typowy Nagato i jego zerowe zdolności interpersonalne. W zasadzie to i tak był cud, że zdecydował się zagadać a nie ją zignorował jak to zwykle miał w zwyczaju czynić. Tak czy inaczej mogła usłyszeć jego głos. Niski i pozbawiony emocjonalnego nacechowania. Jakby było mu wszystko obojętne.
Ostatnimi czasy chyba nieco zmiękło mu serce... Przejmował się losem napotkanych istot bardziej niż by sobie tego życzył. Najpierw maluch Yima. Później kilka innych osób. Cóż... może zwyczajnie nawet taki samotnik jak on potrzebuje czasem towarzystwa innego niż zimne posągi w świątyni.
- Jesteś cała poobijana. - nareszcie raczył wyjaśnić co miał na myśli.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Levy Nie Cze 27, 2021 5:49 pm

Fakt, że bez większego komentarza ot po prostu wrócił do swoich czynności odrobinkę ją... można by rzec, że zawiódł. Liczyła po cichu że ów mężczyzna będzie agresywny i brutalny doprowadzając resztę jej ciała do krwawej masakry aż w końcu ją po prostu... zabije. Bóg jeden wie, co mogłoby się stać w międzyczasie z ów delikatną kreaturą  jaką była Levy - kreaturą bowiem nie wiedziała czym jest i dlaczego właściwie ma atrybuty zwierzęce. Cierpiąc na amnezję nie pamiętała właściwie niczego co miało miejsce nim obudziła się na zimnej drodze za miastem: w pobliżu lasu, zakrwawiona a na dodatek z okropnym bólem głowy i tą cholerną obrożą na szyi. Dzikość jaką wchłaniała w siebie niczym narkotyk sprawiała że nie potrafi momentalnie racjonalnie myśleć - aż dziwne, że nadal pamięta mowę ludzką.
Wchodząc do wody nie czuła nic poza tym, że sobie zasłużyła na wszystko co do tej pory ją musiało spotkać. Gdyby mężczyzna się przyjrzał, zauważyłby również podłużną bliznę przechodzącą od jej pępka, aż przez jej bok, kończąc na plecach - choć owa blizna była już blada, zagojona acz nadal widoczna.
Słysząc głos mężczyzny Levy nastawiła swoje lisie uszy powoli, odwracając głowę w jego stronę. Martwił się? Czym konkretniej powinien się ktoś zająć? Obróciła się do niego bokiem, przyglądając się mężczyźnie dłuższą chwilę jakby chciała zapytać o co dokładnie mu chodzi.
Wtem spojrzała na swoje posiniaczone ciało, po czym uśmiechnęła się słabo.
- To... należało mi się. Jestem złą osobą a takie powinny cierpieć jak najbardziej.
Skwitowała, wpatrując się w niego spojrzeniem pełnym żalu, strachu i przerażenia.
- Nie przejmuj się...
Szepnęła cicho zaraz unosząc główkę w niebo. Ptaki, świst wiatru... jedyne co poczuła to jak jej ciało  opada na taflę wody bezwładnie.
Levy

Levy

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kremowe lisie uszy, brązowy, puszysty, długi ogon o szopich barwach; dłuższe pazury, niezidentyfikowane znamię na lewym ramieniu.
Zawód : Postrach lasów.
Zajęcia : Brak
Moce : Kontrola nad żywiołem powietrza; Teleportacja


https://vampireknight.forumpl.net/t1771-levy-leander#37331

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Nagato Nie Cze 27, 2021 5:51 pm

Nie wydawał się ani trochę agresywny. Nie wyglądał też na przyjaznego. Jego twarz była blada, bez wyrazu z podkrążonymi oczami. Trudno szukać było na niej śladu jakiejkolwiek emocji, negatywnej czy pozytywnej. Wielu wydawał się niepokojący, zimny i zagadkowy. Straszny. Jako hycel pracujący dla Rady Wampirów znany był ze swej skuteczności, uporu ale również bezwzględności. Polował na wyznaczone cele, chwytał je, czasem zabijał. Wszystko bez zbędnych emocji, współczucia czy żalu. Po prostu robił to co do niego należało. Wizerunek bezlitosnego łowcy przylgnął do niego i nikt nigdy nie zadał sobie trudu by spróbować przebić się przez tę maskę. Tylko w chwilach podobnych do tej udowadniał, że nie jest żyjącym posągiem. Nie słowami jednak a czynami. Bo mógł po prostu zignorować dziewczynę. Była przecież obca i jej los nie powinien obchodzić go bardziej niż zeszłoroczne opady śniegu. Mimo to próbował, choć nieudolnie, zaoferować jej swą pomoc.
- Niektórzy mają tendencję do zbyt surowego oceniania samych siebie. - skomentował jej słowa. Musiał przyznać, że zaintrygowała go. Cóż mogła zrobić aby tak po prostu zaakceptować to co ją spotkało w zamian? Wyglądała na pobitą, przemarzniętą i wygłodniałą. Sugerowało to jakiegoś rodzaju pokutę, którą sama na siebie nałożyła gdyż nie wyczuwał w pobliżu nikogo innego.
- Nie przejmuję się. - odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Jeśli przyjmiesz moją pomoc, pomogę. Jeśli nie, po prostu odejdę i zapomnę.
Nie był rycerzem, który będzie starał się pomóc damie w potrzebie za wszelką cenę. Jeżeli odrzuci jego pomocną dłoń, zwyczajnie ruszy swoją drogą i na drugi dzień pewnie nawet nie będzie pamiętał o tym spotkaniu. Decyzja należała więc do niej.
I wtedy... Runęła do wody. Wyglądało jakby zasłabła lub nawet straciła przytomność. Jego diagnoza podparta szybkimi oględzinami okazała się prawdziwa, dziewczyna była skrajnie wyczerpana. Kiedy tylko woda zamknęła się nad nią zareagował błyskawicznie. Z dnia wyrosło czarne szkło, tworząc coś na wzór kryształowego filaru, który wyniósł bezwładne ciało ponad powierzchnię jeziora.
- Yare yare... - mruknął sam do siebie kręcąc przy tym głową na boki. Kryształ pofrunął w jego kierunku i zatrzymał się tuż przed nim. Hycel spojrzał na nagą dziewczynę i westchnął ciężko. Pozbył się z pleców balastu aptekarskiej skrzyni, odłożył też płócienną torbę z ziołami. Zdjął z siebie bluzę i prowizorycznie okrył poszkodowaną aby zapewnić jej choć odrobinę ciepła.
Siłą woli skierował czarny blok w raz z pasażerem w kierunku budynku a raczej tego co niego zostało, jaki minął po drodze, niedaleko stąd. Gdy zebrał swoje rzeczy również ruszył w tamtym kierunku.
Świątynia. Tym przynajmniej było kiedyś to miejsce. Kiedy tylko przestąpił jej próg poczuł zapach nieznajomej przez co domyślił się, że to jej kryjówka. Bardzo obskurna, jeśli miał być szczery. Rozpalił ogień, a że a zewnątrz robiło się już dość ciemno, oprócz ciepła rozlał się on jeszcze drgającym światłem po całym pomieszczeniu.
Wziął dziewczynę na ręce po czym ułożył na prowizorycznym posłaniu przysuniętym bliżej ognia. Wciąż okryta jego za dużą na nią bluzą, wyglądała na małą i bezbronną istotkę. Położył jej dłoń na czole starając się zbadać stan.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Levy Nie Cze 27, 2021 5:52 pm

Niektórzy faktycznie mieli coś, co sprawiało, że myśleli o sobie niezbyt przychylnie: przeżycia, trauma z dzieciństwa. Kiedy inni mówią Ci, że nie jesteś zbyt wystarczający dla świata po czasie zaczynasz sam tak myśleć. Akurat w przypadku Levy było zupełnie inaczej - nie myślała o sobie źle bo ktoś jej kazał; po prostu wierzyła, że jest zła po tym kim się stała, a stała się osobą którą dawniej nigdy nie sądziła że mogłaby być. Smutnym było w jak prosty sposób można upaść na samo dno, a jedyną pomocą jaką można by dostać jest po prostu własna śmierć. Levy chciała odpokutować, choć to w jaki sposób się za to zabierała nie dawało oczekiwanych efektów. Głodówka sprawiała, że instynkty łowieckie stawały się nieco silniejsze i momentami mimo, że bardzo się starała... To nie potrafiła nad sobą zapanować.
Jezioro było dla niej oazą. Obmywała się tu za każdym razem gdy zrobiła coś karygodnego i powiem szczerze, że po części ta upragniona łaska na nią spływała. Za pierwszym razem tak było - parę kolejnych razów już cierpiała coraz bardziej...
Nie wiedziała w jaki sposób mógłby jej pomóc. Mógłby ją zabić i byłby spokój dla całego świata, nie? Nim jednak zdążyła się odezwać jej ciało bezwładnie opadło zanurzają się w tafli wody. Straciła przytomność: wykończenie, głodówka i przemarznięcie zrobiło swoje.
Czuła jakby się unosiła prosto do nieba, niewiedząc nawet, że mężczyzna podjął próbę uratowania jej. Wszystko działo się tak szybko a jedyne co czuła to powiew wiatru - tak jakby śniła na jawie.
*
Mijały godziny. Ciało Levy powoli odzyskiwało siły dzięki opiece nieznajomego mężczyzny który ją uratował. Brak gorączki, stan stabilny a jedynie potrzeba odpoczynku z pewnością szybko postawi ją na nogi, ba - nawet dało się dostrzec pierwszy ruch drobnej uszatej istoty. Szelest prowizorycznego posłania dawał znać, że i przytomność powoli odzyskiwała.
Światło rozświetlało jej opuszczoną świątynię, która robiła za tymczasową kryjówkę... choć będąc szczerym to powinna ukryć swoją osobę w najciaśniejszej i najbardziej obrzydliwej norze.
Levy poruszyła się powoli leżąc na posłaniu, uniosła ciężkie powieki mrużąc je przez docierające do niej światło ogniska. Wtem niespokojnie się podniosła, przestraszona i zaskoczona właściwie tym co tu robiła. Obejrzała swoje ciało, które okryte było... przydużawą bluzą jakiegoś mężczyzny. Wtem spojrzała na niego siedzącego po drugiej stronie ogniska, starając się określić czy mężczyzna czuwał czy może i on stał się po takim czasie zmęczony, że postanowił usnąć. Sunęła ogonem po drewnianej podłodze, jakby się nim opatulając.
Levy

Levy

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kremowe lisie uszy, brązowy, puszysty, długi ogon o szopich barwach; dłuższe pazury, niezidentyfikowane znamię na lewym ramieniu.
Zawód : Postrach lasów.
Zajęcia : Brak
Moce : Kontrola nad żywiołem powietrza; Teleportacja


https://vampireknight.forumpl.net/t1771-levy-leander#37331

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Nagato Nie Cze 27, 2021 5:54 pm

Według Nagato każdy zasługiwał na drugą szansę o ile sam wyrażał chęć zmiany swojego życia czy postępowania. Nie miał zielonego pojęcia co było przyczyną stanu dziewczyny jednak skoro powiedziała, że zasłużyła na wszystko co ją spotkało, domyślał się, że chodzi o coś w rodzaju samookaleczenia. To natomiast oznaczało, że musiała zrobić coś co nie dawało jej spokoju a wyrzuty sumienia doprowadziły ją do obecnego momentu. Rokowało to dużą szansę na zmianę. Skoro było jej źle oznaczało to, że wcale złą osobą nie była. Były to jednak tylko jego przemyślenia na podstawie krótkiego spotkania i kilku wymienionych słów, nic więcej.
Kiedy dziewczyna spała przy ogniu, on z kamienną twarzą przygotowywał leki. Ze swojej aptekarskiej skrzyni wyjął naczynia, przyrządy i co najważniejsze składniki i ułożył pedantycznie na rozłożonym wcześniej kocu. Po pomieszczeniu pełzało światło emanujące z niewielkiego płomienia i rzucało cienie na obskurne ściany. Hycel w milczeniu tworzył maść rozsmarowując świeżo zerwane zioła w kamiennej miseczce i wydobywając z nich intensywnie pachnącą esencję. Kiedy przyrządzał leki odcinał się zupełnie od świata zewnętrznego. Skupiał się na recepturach, proporcjach i właściwościach korzystając z ogromnej wiedzy jaką posiadał. Była to chyba jedyna rzecz jaką wyniósł ze swego rodzinnego domu. W pewnym sensie, bo chociaż nikt w domu go tego nie nauczył, sytuacja nakłoniła go do podjęcia nauki tego rzemiosła.
- Nie powinnaś jeszcze zbyt gwałtownie się poruszać. - zerknął kątem oka na przebudzającą się dziewczynę. Ostatni raz zamieszał tłuczkiem w miseczce po czym przysunął się do niej trzymając emanujące ostrym, ziołowym zapachem naczynie, w ręku.
- Załagodzi siniaki.
Nie pytając o nic i nie czekając na pozwolenie zanurzył najpierw swoje długie palce w zielonej maści a następnie zaczął nakładać ją na jej nagie ciało. Konkretniej na obojczyk gdzie widniał sporych rozmiarów siniak. Substancja była chłodna, podobnie dłonie hycla, jednak jego dotyk był tak łagodny, że nawet posiniaczone miejsce nie odczuwało pod nim dyskomfortu. Jeżeli szop nie zareaguje jakoś gwałtownie, Nagato będzie gładził jej skórę rozprowadzając lek w każdym miejscu, które tego wymagało.
- Zaraz dam Ci coś do wypicia. - krótkie stwierdzenie. Jak typowy lekarz nie miał zamiaru przyjmować żadnych wymówek. Kiedy była pod jego opieką musiała się z tym po prostu pogodzić.
Nad ogniskiem, na prowizorycznej kuchni polowej skonstruowanej z gałęzi, wisiał niewielki, żelazny kociołek. Wewnątrz coś bulgotało i trochę dymiło. Wyglądało wręcz jak eliksir przygotowywany przez czarownicę.


Ostatnio zmieniony przez Nagato dnia Nie Cze 27, 2021 6:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Levy Nie Cze 27, 2021 5:55 pm

Druga szansa, huh?
Z pewnością chciałaby ją dostać... nasza mała Levy. Chciałaby cofnąć się w czasie do momentu w którym jej pamięć pozostawała nienaruszona a jej instynkty nie były aż tak dzikie. Cofnąć się do czasów których teraz nie pamięta... a były naprawdę piękne. Była fotografem, uwieczniała na zdjęciach najpiękniejsze momenty w swoim życiu lub innych i naprawdę nie potrzebowała niczego więcej... i wtedy właśnie została porwana. Porwana a jej geny zostały zmodyfikowane z genami zwierzęcymi. I tak cudem było, że nie stała się prawdziwym i okropnym potworem, a wyszło całkiem ładnie, choć po tylu latach dzikość powoli wychodziła na wierzch. Właśnie dlatego ataki na turystów stały się największym koszmarem lisioszopiej istotki, która nie do końca miała możliwość na zapanowanie nad sobą. Po tym co przeszła a czego nie pamięta... najlepszym wyjściem byłoby po prostu dać jej utonąć.
Jednak dostała szansę. Szansę od nieznajomej jej osoby, która bez zbędnych pytań podjęła decyzję aby ją uratować od śmierci przez utopienie. Nie do końca rozumiała dlaczego dał jej tą możliwość odkupienia swoich złych czynów, acz głęboko w sercu była mu naprawdę wdzięczna, co i ją lekko zaskoczyło. Nie pamiętała uczucia, którym była wdzięczność... pamiętała żal, smutek, złość, głód i strach ale nie wdzięczność. Zresztą wszystkie pozytywne uczucia stały się kompletnie obce.
Obserwowała go w ciszy, kiedy przygotowywał maście i wywary lecznicze specjalnie dla niej. Ba, nawet zainteresowanie można było rozpoznać po ruchu jej ogona a także po ustawieniu jej uszu. Słysząc go jednak, wlepiła tym razem wzrok nie w jego ręce a w twarz, która mimo, że pozostawała beznamiętna i bezinteresowna.... kompletnie różniła się od jego podejścia w tym momencie. Czuła, że się martwił.
- Przepraszam.
Odezwała się wlepiając w niego swoje złote ślepia, jakby chciała czytać z jego myśli, choć takich umiejętności nie posiada. Wtem mężczyzna się zbliżył do niej, na co ta w pierwszym momencie się lekko cofnęła i odchyliła uszy do tyłu, jednak zimna maść jaką nałożył na jej ciało była nienajgorsza.
Nastawiła zaraz uszy, przyglądając się jego twarzy pozostającej teraz w wielkim skupieniu, kiedy smarował jej ciało.
- Kim jesteś...?
Zapytała w końcu nie odrywając od niego wzroku. I gdy tak przyglądała mu się dłużej, mogła stwierdzić, że znajomy na którego trafiła był naprawdę bardzo... atrakcyjny. Co wywołało u niej mimowolny rumieniec i odwrócenie wzroku.
Levy

Levy

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kremowe lisie uszy, brązowy, puszysty, długi ogon o szopich barwach; dłuższe pazury, niezidentyfikowane znamię na lewym ramieniu.
Zawód : Postrach lasów.
Zajęcia : Brak
Moce : Kontrola nad żywiołem powietrza; Teleportacja


https://vampireknight.forumpl.net/t1771-levy-leander#37331

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Nagato Nie Cze 27, 2021 6:45 pm

Ziołowa maść powinna dość szybko zadziałać i ukoić obolałe, stłuczone miejsca. Kilka użyć tego cudownego specyfiku i po siniakach nie powinno być nawet śladu. Była to jego autorska receptura, której używał tylko w wyjątkowych okolicznościach takich jak ta. Pacjenci przychodzą do niego zwykle z poważniejszymi dolegliwościami. Choroby, uczulenia, wady wrodzone. Wszystko wobec czego nowoczesna medycyna była bezradna lub po prostu leczenie było zbyt drogie dla przeciętnych ludzi. Bardzo rzadko trafiały do niego ofiary pobić lub samookaleczenia.
- Za co mnie przepraszasz? - beznamiętne spojrzenie zmieniło się w pytające gdy usłyszał od niej słowa przeprosin. Spojrzał na nią jednak tylko przez moment, po chwili powracając do uważnego smarowania jej obolałego ciała.
Trudno było powiedzieć, że cieszył się z konieczności przygotowania jego autorskiej maści. Cierpienie, nie ważne czy ludzkie czy wampirze, zawsze przysłaniało jakiekolwiek pozytywy każdej sytuacji. Jego ego jako wytwórcy leków nigdy nie było łechtane takimi drobnostkami nawet wtedy gdy rodzina lub sami pacjenci dziękowali mu za pomoc.
- Cokolwiek nie powiesz... Wybaczam Ci. - westchnął odstawiając miseczkę gdy skończył nakładać maść. Wyczuwał, że potrzebowała poczuć odrobinę komfortu psychicznego tak więc nie zamierzał aż tak drążyć tematu, za co przepraszała. I tak domyślał się, że pewnie powie mu coś o sprawianiu kłopotu i tego typu głupoty, na które normalnie machnąłby ręką. Lecz sytuacja nie była normalna.
- Ważniejsze jest, żebyś to Ty wybaczyła sobie.
Pozostawił ją na chwilę z ową myślą i odsunął się aby sięgnąć do buzującego i dymiącego kociołka. Zamieszał w nim drewnianą łyżką upewniwszy się, że wywar jest już gotowy, po czym powoli, niespiesznie zaczął nalewać go do kubka.
- Zwykłym sprzedawcą leków ze świątyni. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie musiał przecież opowiadać jej o sobie wszystkiego, prawda? Wiadomość, że jest Hyclem Rady mogłaby jej zaszkodzić. Zaczęłaby się go bać, być może uznałaby, że przybył ją zabić lub aresztować. Dla jej spokoju pominął więc tę kwestię.
- Możesz mi mówić Nagato. - dodał.
Nie spytał jak ona ma na imię nie dlatego, że był nie uprzejmy i go to nie obchodziło lecz dając jej czas. Czas na otworzenie się. Nie chciał naciskać. Niech sama podejmie decyzję czy woli pozostać anonimowym szopem czy też zechce zbudować jakąś więź, choćby najdrobniejszą. Bo wymiana imionami to coś więcej niż z pozoru mogłoby się wydawać.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Levy Nie Cze 27, 2021 7:19 pm


W powietrzu unosił się zapach ziół które z którymi pracował ów mężczyzna. O dziwo nic nie drażniło jej nosa, pomimo wyczulonych instynktów, wyczulonego węchu. To była druga rzecz która ją zaskoczyła, do tej pory wszelkie zioła jakimi sama próbowała się podleczyć stawały się upiornie drażniące. A tak? Ewidentnie mężczyzna się znał na tym co robi i na tym z czym pracuje, aż kobieta była zdumiona tym jak starannie przygotowywał to wszystko.
Potem nadeszło pytanie – za co go przepraszała? Prawdę mówiąc ta informacja i dla niej była nieznana, po prostu poczuła, że powinna przeprosić. Może faktycznie chodziło o to, że sprawiła mu kłopot – zemdlała bowiem prosto do wody… chyba? Nie pamiętała dokładnie co się wydarzyło a wiedziała jedynie, że ten ból głowy był straszliwy.
- Chyba za sprawianie kłopotu…?
Odparła cicho, dotykając dłonią swojej skroni którą rozmasowała delikatnie. Wtem na nowo rozejrzała się po swojej świątyni powoli jakby chciała się upewnić, że jest w odpowiednim miejscu. I była, pytanie tylko jak ten mężczyzna znalazł to miejsce. Same znalezienie świątyni nie było trudne – bardziej ciekawiło ją czy w jakiś sposób połączył to miejsce z miejscem w którym zemdlała. Nie chciała aby ktokolwiek połączył z nią to miejsce. Jeżeli się wyda, że to ona zabija turystów i, że tu mieszka to lada moment ktoś może się tu pojawić i będą problemy…
Nastawiła uszu, kiedy bez większych wytłumaczeń oznajmił jej, że jej wybacza. Tak po prostu? Bez niczego? Bez żadnej przysługi, bez długi. Kompletnie nic nie musi w tym kierunku robić? Wpatrywała się w niego chwilę po czym powoli – wedle jego zaleceń – niezbyt gwałtownie przyciągnęła nogi do swojej klatki piersiowej które przytuliła do siebie. Nie dbała o to, czy jego bluza z niej spadnie czy nie, przez co mógł z łatwością stwierdzić, że była przyzwyczajona do nagiego trybu życia.
- Wybaczyć sobie? To niemożliwe, nie po tym co robię.
Wyznała, przy ostatniej części zdania ściszając znacznie. Uszy w tym momencie odchyliła do tyłu, jakby smutna całą zaistniałą sytuacją. Wlepiła w niego na nowo słabe spojrzenie, kiedy zaczął myrdać drewnianą łychą w kociołku. Była ciekawa co to takiego.
- Ciekawe zajęcie, w jakiej świątyni pracujesz?
Zapytała zaraz wpatrując się w niego po czym przyłożyła usta do swojego nadgarstka jakby chcąc w połowie ukryć w swoją twarz. Oczywiście, jej przenikliwe choć słabe spojrzenie nadal przebijało jego ciało. Ot po prostu, była ciekawa jego osoby i tyle.
- Levy.
Odpowiedziała, również się przedstawiając i jakoś tak odruchowo wyciągnęła do niego rękę. Coś tam jednak z jej człowieczeństwa tkwiło w tym przemęczonym i słabym ciele.
Levy

Levy

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kremowe lisie uszy, brązowy, puszysty, długi ogon o szopich barwach; dłuższe pazury, niezidentyfikowane znamię na lewym ramieniu.
Zawód : Postrach lasów.
Zajęcia : Brak
Moce : Kontrola nad żywiołem powietrza; Teleportacja


https://vampireknight.forumpl.net/t1771-levy-leander#37331

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Nagato Nie Cze 27, 2021 7:48 pm

Masywna szafka z lakierowanego drewna, którą nosił niczym plecak, posiadała wiele małych szufladek, w których przenosił wiele przyrządów, składników oraz gotowych leków. Zazwyczaj zabierał ją ze sobą na wizyty domowe, kiedy wiedział, że wymagane będzie przygotowanie lekarstw na miejscu. Tak było i tym razem, gdyż z taką właśnie wizytą był dzisiaj u pewnej starszej pani i jej męża. Zaraz po tym udał się do lasu by uzupełnić zapasy oraz zebrać tyle roślin ile będzie w stanie nim spadnie pierwszy śnieg. Jeśli ktoś wierzył w takie rzeczy jak przeznaczenie to właśnie tutaj dopatrzyłby się jego działania. Tylko dlatego, że miał ze sobą swoją szafkę był w stanie pomóc dziewczynie na miejscu i nie musiał zabierać w daleką i kłopotliwą drogę do miasta. Przetransportowanie nieprzytomnej i nagiej dziewczyny ze zwierzęcymi uszami i ogonem mogło przysporzyć nie lada problemów. Na szczęście obyło się bez tego.
- Żaden kłopot. Tym się zajmuje. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Pomaganie innym to jego zajęcia od bardzo dawna. Zarówno jako sprzedawca leków jak i Hycel choć za tym drugim zawodem ciągnęła się niestety zła sława. Bardzo często Hyclów się bano i nie widziano w nich obrońców lecz raczej agresorów. Miał nadzieję, że kiedyś wampiry zrozumieją, że wszystko co robi Rada oraz Hycle jest tylko dla ich dobra. Trzeba było oddzielać niebezpieczne jednostki aby reszta mogła żyć w spokoju nie będąc niepokojone przez nie czy łowców.
- Jeśli nie zmienisz nastawienia to faktycznie niemożliwe. - rzucił obojętnie. Powolnymi i ostrożnymi ruchami napełniał drewniany kubek dymiącą cieczą, która gotowała się bulgocząc i dymiąc w kociołku. Nie miał dla niej żadnej rady czy słów pocieszenia. Nie wiedział z jakimi problemami się boryka oraz co skłoniło ją do podjęcia takich a nie innych działań. Nie był też najlepszym mówcą a tym bardziej pocieszycielem. Z resztą wydawało mu się, że szop potrzebowała nie tyle pocieszenia i gotowego rozwiązania co przepracowania w sobie pewnych rzeczy.
- To co robiliśmy kiedyś nie powinno definiować tego kim jesteśmy teraz.
Zerknął na dziewczynę podkurczającą nogi pod brodę. Wyraźnie było jej ciężko, nie tylko fizycznie. Coś bardzo jej ciążyło a on nie potrafił jej w żaden sposób. Siniaki, osłabienie, choroba, głód... Na każdą z tych rzeczy miałby receptę. Dolegliwości duszy wykraczały jednak poza jego kompetencje. Mógł jedynie jej współczuć. Gdzieś bardzo, bardzo głęboko w środku, bo na zewnątrz nie było po nim niczego widać.
- Jestem rezydentem w świątyni Inari w Yokohamie. - stuknął łyżką o brzeg kociołka strącając kropelki leku w jego bulgoczącą toń. Zwrócił się w kierunku dziewczyny gdy ta akurat mu się przedstawiała i wyciągnęła ku niemu dłoń. Mrugnął kilkukrotnie nie będą przyzwyczajonym do fizycznego kontaktu z drugą osobą. Nie wiedząc co począć po prostu wsunął w jej łapkę kubek z ziołowym naparem.
- Wypij to. Doda Ci sił i postawi na nogi. Jesteś przemarznięta i osłabiona. - prawie niezauważalnie odwrócił wzrok. Próba kontaktu, jej brak skrępowania nagością. Nie był przywykły do takich rzeczy.


Ostatnio zmieniony przez Nagato dnia Wto Cze 29, 2021 6:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Levy Nie Cze 27, 2021 8:11 pm

Levy była bardzo prostą istotą która pomimo dzikiego i krwiożerczego trybu życia po owej amnezji była ciekawa świata bardziej…. Bardziej normalnego. Przykładowo skrzynka mężczyzny bardzo ją zaciekawiła, to w jaki sposób zrobił jej leki. Intrygował ją w jakiś sposób, przez co nie mogła kompletnie oderwać od niego wzroku ani od tego co robił aby jej pomóc. Swoją drogą, to było w pewien sposób urocze, że starał się jej pomóc mimo, że nie musiał. Bezinteresownie wyciągnął do niej pomocną dłoń i był miły, nawet pomimo tego, że nie wyglądała normalnie. Wyglądała jak potwór – przynajmniej w jej odebraniu.
- Zajmujesz się potworami z lasów?
Zapytała przechylając głowę. W tym właśnie momencie na jej wychudzonej buzi pojawił się delikatny, typowy dla szopeła uśmiech. Złapała za materiał który przykrywał ją do tej pory, po czym nieco leniwie założyła go na siebie przez krótką chwilę obnażając się przed nim. Tylko na chwilę jednak, mimo, że siedzenie w negliżu było dla niej komfortowe – on mógł się czuć… nieswojo przy nagiej hybrydzie.
Na nowo wtuliła się w swoje kolana które przyciągnęła do swojej klatki piersiowej, po czym oparła brodę na nich wbijając tym razem spojrzenie w płomień ogniska, które oświetlało wnętrze opuszczonej świątyni.
– Powiedz mi… Gdybyś zabijał mimo, że tego nie chcesz, byłbyś w stanie z tym żyć i sobie wybaczyć?
Zapytała bo w sumie nie miała nic do stracenia w tym momencie. To czy ją wyda, czy zabije czy nawet przyjdą tu lada dzień po nią hycle żeby zrobić z nią porządek… nie zależało jej na niczym. Nie chciała jednak go oszukiwać i jeśli faktycznie mógł poczuć przez to strach do niej, to wolała aby poczuł. Poczuł i zostawił ją na pastwę losu jeżeli podejmie taką decyzję.
– Nie wiem co zrobić… nie pamiętam jak w ten sposób skończyłam i dlaczego morduje. Nie chce tego, ale nie mogę sobie tego wybaczyć. Powinnam zdechnąć po prostu.
Sięgnęła wychudzonymi łapkami po napar który jej przygotował, po czym powąchała czym w ogóle ów ciecz była. Nie wyczuła chyba nic podejrzanego – bynajmniej jej zmysł węchu nie zareagował w ten sposób co na przykład przy wilczych jagodach. Dla niej śmierdziały okropnie. Podmuchała w taflę wywaru po czym upiła powoli jeden łyczek krzywiąc się nieznacznie.
– Chyba poparzyłam sobie język…
Mruknęła cicho po czym na nowo wbiła w niego spojrzenie.
– Twoja świątynia z pewnością wygląda znacznie lepiej niż ta, prawda?
Skomentowała cicho ściskając kubeczek w dłoniach.
Levy

Levy

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kremowe lisie uszy, brązowy, puszysty, długi ogon o szopich barwach; dłuższe pazury, niezidentyfikowane znamię na lewym ramieniu.
Zawód : Postrach lasów.
Zajęcia : Brak
Moce : Kontrola nad żywiołem powietrza; Teleportacja


https://vampireknight.forumpl.net/t1771-levy-leander#37331

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Nagato Wto Cze 29, 2021 6:49 pm

Bezinteresowność i niesienie pomocy tym, którzy tego potrzebują były wpisane w jego prywatny kodeks moralny. Jeżeli cokolwiek za to otrzymywał, większość i tak przeznaczał na utrzymanie świątyni a nie swoje potrzeby. Budynek stale wymagał sprzątania, napraw i renowacji a wampir niewiele potrzebował. Byle bluza i spodnie oraz wygodne buty. Resztę zapewniała mu praca jako Hycel. Regularne dostawy krwi w woreczkach, amunicja i tego typu rzeczy potrzebne do wykonywania tego zawodu.
- Kiedy trzeba, również. - odpowiedział tak samo beznamiętnie jak zwykle. Niezależnie co kryje się pod mianem leśnych potworów... był pewien, że zajmowanie się nimi należało do jego obowiązków.
W ten czy inny sposób.
- Cokolwiek Ci chodzi po głowie nie jesteś leśnym potworem. - dodał do kolejnego zdania nieco więcej stanowczości. Usiadł krzyżując nogi po turecku i z rękoma założonymi na piersi. Utkwił swoje ponure, podkrążone oczy w hybrydę wysłuchując co miała do powiedzenia. Co znaczy, że nie pamięta? Miała amnezję? Ktoś ją tu podrzucił? Wymazano jej pamięć?
- Wszystko zależy od celu. Zabijam choć nie chcę ale wiem, że stoi za tym jakieś większe dobro. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Jako osoba nie lubił odbierać innym życia. Jako Hycel zaś bardzo często musiał to robić wykonując egzekucje i kary śmierci. Nie był z tego dumny jednak pocieszała go myśl, że nie robi tego z bezmyślnego szału zabijania a by przysłużyć się społeczeństwu eliminując z niego problematyczne jednoskti.
- Zdechnąć? Śmierć to droga na skróty. - westchnął ciężko. Nie to żeby sam nie miewał czasem myśli samobójczych. Na szczęście zdarzało mu się to już coraz rzadziej jednak kiedyś... Gdy nie był w stanie pogodzić się ze sobą i tym kim jest, były regularne. Nauczył się jednak z tym walczyć poprzez ciężką pracę i zajmowanie się czymś konstruktywnym a nie biadoleniem, które nic nie może zmienić.
- Masz problem z agresją? Głód przejmuje nad Tobą kontrolę? - spytał poważnie. Nie byłaby pierwszym takim przypadkiem. Wiele młodych wampirów lub przemienionych ludzi kończyło w tragiczny sposób bo nie mieli nikogo kto pomógłby im pokonać te słabości i nauczyć samokontroli.
- Zapraszam. Świątynia jest otwarta dla każdego. - pewnie gdyby umiał to by się właśnie uśmiechnął aby zachęcić dziewczynę do odwiedzin. Tam byłby w stanie pomóc jej nieco bardziej. Tutaj co najwyżej mógł zrobić...
Chlast! Szkarłatna posoka trysnęła na drewnianą podłogę z impetem, tworząc upiorny wzór. Teraz ciemne krople skapywały leniwie ze zranionej dłoni Hycla, która była cała ubrudzona szkarłatem. Rana jaką zadał sobie kawałkiem czarnego szkła jakie wzięło się dosłownie znikąd, ziała kusząco w kierunku szopa.
- Jesteś potworem, Levy? - spokojny i opanowany ton wampira nie zmienił się a jego wzrok stale spoczywał na drobnej, szopowatej istotce. Czekał.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Levy Wto Cze 29, 2021 7:22 pm

Levy niegdyś była dobrą osobą i sama zajmowała swoje myśli różnymi czynnościami. Interesowała się sportem a już w szczególności fotografią gdzie uwieczniała na zdjęciach najpiękniejsze momenty jej życia. W momencie gdy została porwana i poddana eksperymentom zatraciła jakby siebie – pogubiła się we wszystkim co kiedyś robiła. Przestała dostrzegać piękno świata a widziała w sobie jedynie przedmiot którym ktoś mógłby się posługiwać. Ucieczka do opuszczonej świątyni była taktyką która niestety spaliła na panewce kiedy to Gabriel – jej pan – znalazł swojego sługę w takim miejscu. Ponowne zniewolenie podcinało jej w jakikolwiek sposób skrzydła, a później wiele złych rzeczy się wydarzyło… aż w końcu została porzucona na drodze w krytycznym stanie. Nie pamiętała tego co się wydarzyło i jak się tu znalazła.
- Kiedy trzeba… po czym wnioskujesz, że kogoś trzeba zabić?
Zapytała wpatrując się w niego intensywnie. Była ciekawa w jaki sposób określa czy dana osoba powinna zostać zabita i dlaczego. Kim w ogóle był skoro nawet takie sytuacje się w jego życiu zdarzały? Nasłuchiwała jego słów… zabija dla większego dobra i wtedy kiedy trzeba. W takim wypadku jej mordercze zapędy mogłyby zostać wyjaśnione zwyczajnym głodem, prawda? Jestem głodna więc walczę o przetrwanie i tak dalej. W sumie świetny sposób na wytłumaczenie swoich grzechów, choć to nie o to mu z pewnością chodziło.
– Nic innego mi do głowy nie przychodzi. Śmierć jest najprostszym sposobem ale i najbardziej skuteczniejszym. Skoro zajmujesz się i takimi przypadkami, myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli i mi ukrócisz życia.
Zaproponowała, w końcu układając się inaczej. Usiadła na kolanach, kładąc dłoń na swoim udzie. Zacisnęła ją delikatnie w pięści wpatrując się w niego tak intensywnie jak dotychczas. Kolejny napływ pytań na które sama nie była w stanie w tamtym momencie odpowiedzieć. Zbyt duży natłok myśli…
Wtem do jej nozdrzy dobiegł dziwny zapach. Dziwny acz cholernie znajomy – zapach krwii. Dziewczyna czując ów woń momentalnie wypuściła kubek z ręki rozlewając przygotowaną wcześniej przez mężczyznę ciecz. Złapała się za głowę, przechylając się do tyłu, a następnie doczołgała się po drewnianej posadzce pod ścianę świątyni. Wplotła dłonie we włosy ściskając je i chowając głowę pod opadającymi na twarz nią kosmykami.
– Nie…. Nie, nie, nie, nie…. NIE…
Wystękała jakby przestraszona tym co się znów z nią stanie. Przy jakimkolwiek wyczuciu krwawej posoki traciła nad sobą kontrolę… a mężczyzna był taki dobry dla niej, że nie chciała mu zrobić krzywdy.
– Uciekaj, proszę… uciekaj zanim zrobię Ci… krzy…wdę…
Poprosiła, z krzykiem opadając na ziemię. Wiła się boleśnie pod wpływem reakcji jej ciała na zapach krwi. Oczy przybrały szkarłatny kolor błyszcząc w cieniu, natomiast wysuwające się zęby zaczęły ranić jej wargi brutalnie. Futro się nastroszyło, a paznokcie wysuwające się nieco bardziej raniły jej dłonie.
Levy

Levy

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kremowe lisie uszy, brązowy, puszysty, długi ogon o szopich barwach; dłuższe pazury, niezidentyfikowane znamię na lewym ramieniu.
Zawód : Postrach lasów.
Zajęcia : Brak
Moce : Kontrola nad żywiołem powietrza; Teleportacja


https://vampireknight.forumpl.net/t1771-levy-leander#37331

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Nagato Czw Lip 01, 2021 7:30 pm

Historia Nagato była długa, zawiła i niewielu tak naprawdę ją poznało. Hycel był bardzo zamknięty w sobie i nie należał do osób, które chętnie zwierzały się ze swojej przeszłości. To co jednak każdy, będąc wystarczająco bystrym, był w stanie stwierdzić, to fakt, że jego przeszłość musiała być dość mroczna. Wywnioskować dało się to po jego wiecznie ponurej twarzy oraz oczach zdradzających jakiś wewnętrzny ból i smutek. Nikomu jednak nie pozwolił zbliżyć się do siebie na tyle by był w stanie rozwikłać zagadkę jego prezencji, przekonań oraz sposobu bycia. Dla Levy w tej chwili, najważniejsze powinno być to, że był przekonany o drugiej szansie i nigdy nikogo nie przekreślał, nie ważne czym zawinił i jak potwornych rzeczy się dopuścił. Zawsze był gotów by wyciągnąć pomocną dłoń o ile ktoś chciał ją przyjąć.
- Po tym, że nie żałuje. Zwykle to oznacza, że nie ma innej opcji jak śmierć.
Jego słowa, choć w stu procentach prawdziwe, prócz odpowiedzi na pytanie miały też inne podłoże. Stale, za pomocą zwykłej rozmowy próbował przebić się do jej podświadomości z informacją, że nie ważne co zrobiła, nie jest dla niej jeszcze za późno. A on jest w stanie pomóc jej zmierzyć się z tym co ją trapi. Być może dostrzegł w niej coś z samego siebie przed laty. A może to tylko chwilowy kaprys. Tak czy inaczej sam nie był do końca pewien co sprawiło, że aż tak zaangażował się w pomoc hybrydzie. Zwykle w takich sytuacjach uleczyłby ją z pomocą swoich ziół, poradził by następnym razem na siebie uważała i odszedł w swoją stronę. Został jednak. Mało tego, wciąż usilnie wyciągał ku niej dłoń.
Teraz jednak krwawiącą i emanującą ten drażliwy dla wampirów zapach świeżego szkarłatu.
- Jesteś potworem, Levy? Jeśli tak dlaczego nie zrobisz tego co zrobiłby teraz potwór? - ponowił pytanie z wyraźnym naciskiem w głosie. Wwiercał w nią intensywne spojrzenie swoich beznamiętnych oczu.
Obserwował jej reakcję przymrużonymi oczami będąc gotów na wszystko, nawet by sięgnąć po broń jeśli zaszłaby taka potrzeba. Krople powoli spływały po jego skórze aby powoli zaprzestać. Rana się zasklepiła.
- Walczysz. Żałujesz... - gdyby potrafił pewnie uśmiechnąłby się teraz pokrzepiająco. Miast tego sięgnął ręką do kieszeni bluzy skąd zaczerpnął garść dziwacznego proszku i rozsypał go gwałtownym ruchem po pomieszczeniu. Zapach krwi zniknął, zastąpiony intensywnym, korzennym aromatem. Koniec kuszenia.
- Nie jesteś potworem i nie zasługujesz na śmierć. Zasługujesz na pomoc. - zbliżył się i pochylił nad szopem wyciągając ku niej otwartą dłoń. Tym razem tą drugą, ubrudzoną krwią chowając za plecami aby nie rzucała się w oczy.
Nagato

Nagato

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Dużo kolczyków - po 6 w każdym uchu i jeden w dolnej wardze. Dwukolorowe włosy.
Zawód : Sprzedawca leków | Hycel Rady
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t4084-nagato-hidetora#89889 https://vampireknight.forumpl.net/t4085-nagato#89890

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Levy Sob Lip 03, 2021 11:09 am

Jedynym uczuciem jakie towarzyszyło Levy w tym momencie był strach. Do tej pory nigdy nie przejmowała się tym, czy zrobi komuś krzywdę, jak wielką i w ogóle. Wpierdalała turystów i choć poczucie winy się później pojawiało to wciąż nie potrafi nad sobą zapanować.
I bała się tego w tym momencie - kompletnie nie chciała Nagato robić krzywdy. Był taką dobrą osobą która bezinteresownie wyciągnęła do niej swoją... pomocną dłoń. Uratował jej nędzne życie, zaopiekował się opatrując rany i smarując siniaki preparatami. Wyraz jego twarzy był chłodny i beznamiętny, aczkolwiek wzbudzał w hybrydzie ogromne zaufanie i sympatię. Pierwszy raz poczuła się tak dobrze od dłuższego czasu.... więc tym bardziej sama myśl o tym że mogłaby go po tym wszystkim skrzywdzić.... nie potrafiła przejść bezinteresownie przez jej głowę. Wywołała reakcję jaką wywołała - błaganie o to aby uciekał i walkę z samą sobą. Ba, nawet gdzieś tam pojawiły się i łzy które powoli napływały do oczu.
- Nie chcę Ci robić krzywdy, Nagato....  
Odezwała się w końcu kuląc się na ziemi. Instynkty próbowały przejąc nad nią kontrolę i normalnie by się poddała bez większego problemu... z tym, że z Nagato miała swoją interakcję. Poznała go, wie, że jest dobrą osobą i jej pomógł tak bardzo. Gdyby go w tym momencie zaatakowała poczucie winy byłoby jeszcze większe i po tym by sobie nigdy nie wybaczyła. Śmierć w tym momencie byłaby dla niej jedynym wyjściem z tego wszystkiego.
Chowała się i kuliła, wbijając boleśnie pazury w skórę swojej głowy. Uszy odchylone do tyłu, ogon poklepywał nerwowo drewnianą posadzkę... a Levy szlochała i mamrotała jakieś niezrozumiane słowa.
Wtem wszystko nagle ustąpiło.
Unoszący w powietrzu zapach krwi powoli zanikał. Zastąpiła go ostra woń korzennych aromatów. Levy wlepiła zdezorientowane spojrzenie w ścianę: co się właśnie stało? Wszystko wydarzyło się tak nagle, że nie rozumiała... dlaczego w taki nagły sposób został zraniony i dlaczego woń krwi zastąpił korzenny aromat. Dlaczego?
Wbiła zaszklone spojrzenie w Nagato który w jednej chwili z bezuczuciowego mężczyzny jakby... złagodniał. Nastawiła uszu wpatrując się w niego kiedy do niej przemawiał:  Nie jesteś potworem i nie zasługujesz na śmierć. Zasługujesz na pomoc. Mina Levy momentalnie z przerażonej zmieniła się na smutną aczkolwiek pełną wdzięczności. Oczy ze szkarłatu powoli przybrały jej naturalny kolor. Przymknęła je ocierając dłonią łezkę z policzka, po czym podniosła się leniwie do uklęknięcia. Wtedy też powoli nachyliła głowę pod jego dłoń... aby ją pogłaskał,a jeśli to zrobił to odchyliła w tamtym momencie uszka, pogrążając się w tej chwili
Levy

Levy

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kremowe lisie uszy, brązowy, puszysty, długi ogon o szopich barwach; dłuższe pazury, niezidentyfikowane znamię na lewym ramieniu.
Zawód : Postrach lasów.
Zajęcia : Brak
Moce : Kontrola nad żywiołem powietrza; Teleportacja


https://vampireknight.forumpl.net/t1771-levy-leander#37331

Powrót do góry Go down

Opuszczona świątynia - Page 2 Empty Re: Opuszczona świątynia

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach