Palenisko Diabłów

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Gość Sob Wrz 09, 2017 8:11 pm

Wampirzyca nie była zadowolona na samym początku jak obudziła się jednak była gotowa ponieść konsekwencję swoich czynów. Gdy wyczuła coś zaczynała jęczeć nie chcąc słyszeć tych słów machając głową na boki. Zauważyła wiadro które trzymał oznaczało, cierpienie ponad wszystko ale usłyszała osobę trzecią z oddali czyli młodą kobietę która zaczynała z nim rozmawiać. Nie wiedziała na początku jakie posiada zamiary ale po usłyszeniu jej słów mogła uznać za uratowaną. Gdy usłyszała słowa ostatecznie Riecona jedynie przymknęła oczy, czując wodę na nogach poczuła ból bo była nadal przykuta do belki na stosie i owinięta dodatkową liną. W danym momencie tylko go obserwowała jak się pakował, ale nie wiedział nadal co z nią zrobi ostatecznie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Riecon Sob Wrz 09, 2017 8:39 pm

Riecon musiał się uspokoić i kto wie, gdyby nie jego służka, którą zmienił sprzed laty, to nie wiadomo kiedy by się opamiętał choć trochę... Mimo wszystko gdy do tego doszło, Riecon zaczął składać swój sprzęt, a ubrania kobiety? były niedaleko niego, całe do czasu gdy ten ich po chwili nie podpalił. Spojrzał na kobietę i zaczął zbliżać się do niej. Odepnie ją z kajdan, po czym skieruje się swoją stronę.
-Nie pokazuj mi się na oczy wywłoko...
Miał prawo być zły i był, nie zamierzał też okazać jej litości, dlatego też nim ta się wyswobodzi z lin, to on zyska czas by się oddalić. Podejdzie do jej samochodu i podniesie maskę, po czym uszkodzi jej silnik, strzelając w niego kilka razy. Podejdzie do okien rękojeścią bijąc szyby samochodu. Dopiero wtedy postanowił się ulotnić zostawiając kobiety umysł spustoszony. Niech się cieszy że nie miał ochoty na zabawę z nią.

z.t
Riecon

Riecon

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Czarne ślepia
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1936-riecon#41275 https://vampireknight.forumpl.net/t3000-telefon-riecona

Powrót do góry Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Gość Nie Wrz 10, 2017 5:09 pm

Wampirzyca osłabiona miała wdzięczność ogromną, że czarnowłosa ją uratowała jednakże najgorsze będzie to że nie wróci cała do domu bo ją wszystko zaczynało boleć. Gdy została uwolniona upadła na ziemię bezwładnie zakrywając rękoma ciało spoglądając na niego z pogardą. Nie mogła w to uwierzyć że mocno ją upokorzył. Najwyraźniej musiała zasłużyć na takie traktowanie ale on przegiął w sposób haniebny. Po chwili usłyszała słowa które nie zareagowała nawet bo po co. Jedyną rzecz co było że usłyszała huk samochodu i wybite szyby. Nie zauważyła wtedy wampira w tych okolicach.
- Niech to szlag - rzekła rozwścieczona wampirzyca. Była zła? Nie.... była rozwścieczona że aż miała chęć go znokautować!. Nie mogła w tym momencie nic zrobić oprócz tego, żeby odczekać trochę żeby dojść do siebie. Gdy zaspała noc na cmentarzu musiała w końcu się stąd wynieść. Zaczynała obolała się ubierać jednakże nadal odczuwała w niektórych miejscach ból ale nie jak już wcześniej. Wampirzyca ukryła się w okolicach muru cmentarzyska żeby nie być nakryta skończyła ubierać spodnie i bluzkę. W chwili założenia bluzki jęknęła z bólu jak otarła twarz o materiał ale musiała wytrzymać. Westchnęła cicho spokojnie oddychając. Nie ubrała butów ze względu na obolałe nogi przez wodę święconą. Ruszyła w kierunku samochodu widząc rozwalony jednakże mogła otworzyć bagażnik, który nie był na tyle naruszony wyciągnęła swoją torbę z rzeczami. Była wściekła bardzo dlatego miała plan w przyszłości do zrealizowania. Nie obchodziło ją to czy były narzeczony zabije brata, właściwie lepiej żeby nie pojawiał się on też na jej oczach bo szybciej go wykończy. Gdyby Riecon z nią by chciał zabawił się w dwuznaczny sposób zaszłaby w ....?! nawet nie skończyła w swoich myślach tych słów bo była ogromnie wściekła aż oczy zaświeciły się jednakże opanowała swoje emocje. Gdy przeszukała rzeczy znalazła kluczyki do posiadłości i inne rzeczy oprócz szkatułki ze zdjęciami. Niech to szlag trafił, no cóż będzie musiała do wampira napisać list, żeby odesłał rzecz bo nie daruje mu tego. Poszła do samochodu otwierając drzwi wyciągnęła klucze ze stacyjki. Zadzwoniła pod numer żeby odholowali samochód ze slumsów stojąc obolała na nogach.
- Witam, chciałabym poprosić o odholowanie samochodu do naprawy - rzekła do pracownika od serwisu samochodowego. Po kilku minutach przyjechali i zabrali jej samochód. Niestety będzie musiała iść na pieszo do domu więc poszła powolnym i obolałym krokiem.

z.t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Gość Sro Sty 01, 2020 7:37 pm

Również Japonia miała swoich odważnych śmiałków zdolnych zabawić się w czcicieli demonów. Większość śmiertelnych mieszkańców unikała cmentarzy późną porą, zważywszy na czyhające zagrożenie. Właściwie Dzielnica Południowa nigdy nie słynęła z bezpiecznych miejsc, przeciwnie była skupiskiem przestępczości, biedy i wszystkiego, czego zwykły człowiek nie chciałby spotkać. Już nie chodziło o mroczne interesy tutejszych gangów, ale o wampiry. Od poziomów E aż po same wygłodniałe cmentarne stwory pomieszkujące w Starym Zamczysku na skraju Starego cmentarza. Niestety każda część miasta miała swoje i gorsze strony.
I właśnie trójka przyjaciół (jak w tanim amerykańskim horrorze) postanowiła się zabawić w wyzwanie. Przetrwać całą noc na jednym z najbardziej "nawiedzonych" miejsc umiejscowioną w pobliżu cmentarza. Palenisko Diabłów. Podobno tutaj nie raz odbywały się egzekucje przeprowadzone na pojmanych wampirach albo osób podejrzanych o powiązania z nimi.
- To tutaj! Centrum paleniska!
Zawołał młody chłopak o długich, farbowanych blond włosach upiętych w kucyk. Pozostała dwójka składająca się również z chłopaka i dziewczyny podeszli za swoim przewodnikiem oraz pomysłodawcą wyzwania.
- O nieźle, robi wrażenie.
Skomentował drugi, na co dziewczyna przytaknęła i od razu sięgnęła po telefon. Zaczęli nagrywać. No tak, co się nie robi dla zdobycia tysięcy wyświetleń? Blondyn od razu władował się przed obiektyw i pociągnął do siebie kompana. Typowy przeciętny Japończyk; czarne włosy, okulary na nosie i parę pryszczy. To miał być jego debiut w internecie.
- Witajcie moi drodzy widzowie! Dziękuję, że postanowiliście włączyć nasz filmik i razem z nami zwiedzić jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc znajdujących się w Południowej części naszej wspaniałej Yokohamy. To podobno tutaj doszło do kilkuset morderstw na rzekomych wampirach.
W między czasie gdy chłopak mówił, dziewczyna nagrywała. A Okularnik do czasu do czasu dodawał coś związanego z historią miejsca. Kręcili otoczenie; głównie nagrobki stare, wielkie oraz samo palenisko które składało się z okrągłego, sporego placu. Nie mieli też pojęcia, że nie byli tutaj sami. Ktoś ich obserwował od momentu przekroczenia terenu.
- Jak tylko nasza kumpela Megumi skieruje kamerę bardziej na prawo, będziemy mogli dostrzec zarys zamku.
Oczywiście wedle słów blondyna, dziewczyna nakierowała urządzenie we wskazane miejsce. Na tle ciemnego nieba rysował czarny kształt. Głównie wieże.
- Jeśli zdołamy przeżyć noc na Palenisku, naszym kolejnym zadaniem będzie zwiedzenie zamczyska. Podobno wciąż jest w nim życie, które nie chce intruzów - ale znacie nas, widzowie - My niczego się nie boimy. Przyjdziemy do zamku i odkryje swoje tajemnice dla was.
Blondyn roześmiał się głośno, a jego kompani zawtórowali mu. Oni naprawdę nie mieli pojęcia, że ktoś już był w pobliżu i wielokrotnie został złapany na nagraniu. Dopiero za którymś razem nastolatka dostrzegła dwa, czerwone punkty znajdujące się między dużymi nagrobkami. Czerń zlewała się w tym miejscu, więc trudno było dostrzec sylwetkę.
- Chłopaki... Chyba nie jesteśmy sami.
Zawołała czując jak rośnie w jej strach, oczywiście koledzy uznali że świetnie gra. Nie omieszkali jednak nie podejść. Czarnowłosy sięgnął po kamerę, po czym zaczął się przyglądać na rejestrowanym ekranie wskazanemu obiektowi. Wszyscy widzieli ślepia.
- Wypad do zamku? W porządku. Ale nim przejdziecie przez próg, napiszcie listy pożegnalne do rodziców. No bo wiecie, nie wyjdziecie stamtąd żywi.
Wreszcie się odezwał posiadacz czerwonych oczu. Ba, nawet się wyłonił z czeluści i podszedł do zaskoczonej trójki. Ich oczom ukazał się osobnik o trupio bladej cerze, smolistych potarganych włosach i czarnym stroju składającym się z koszuli oraz spodni i dobrze wypastowanych butów. Czy go znali? W tym momencie nie zdołali rozpoznać ex burmistrza miasta - Samuru.
- M-my już idziemy. Meg, wyłącz kamerę.
Polecił blondyn, machnąwszy do swojej koleżanki. Ta pokiwała głową, chcąc wykonać polecenie, ale drżące ręce odmawiały posłuszeństwa. Okularnik tylko stał i wpatrywał się w postać wampira. Nie dowierzał własnym oczom... Krwiopijcy jednak istnieją. Ile by dał aby zajrzeć w uzębienie pijawki.
- Hej, a może go nagramy?!
Wyskoczył nagle, wskazując palcem na Kurosza. Ten uniósł brew, nie reagując. Bo po co? Jego dwójka przyjaciół pacnęła go po głowie. Ewidentnie nie chcieli. Jak widać stracili ducha znanych youtuberów. Zaczęli się cofać, lecz okularnik wciąż stał, tylko obrócony tyłem do wampira. Błąd, bo już zimne łapsko wylądowało na jego chudym ramieniu.
- Masz ochotę spalić jakiś kościół? Albo jakiś... śmiertelników? Jak do mnie dołączysz, pokażę ci jak wampiry pieką chleb.
Wypalił z propozycją, patrząc przy okazji jak okularnik zaczyna wreszcie się trząść i bać. Po jakiego miał oglądać wampira piekarza? I czemu chciał palić ludzi? Para gnała do przodu z zamiarem ucieczki. Jeśli tylko kogoś miną, od razu zakomunikują że nie opłaca się zwiedzać miejsca bo tam grasuje blady morderca.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Mathylda Sro Sty 01, 2020 11:04 pm

Cisza, która przecież niektórym kojarzyła się pozytywnie ze spokojem, była w tym miejscu aż nader wymowna i w połączeniu ze starymi, jakby nieszczęśliwie wyglądającymi drzewami, czy nagrobkami, przy których niekiedy nie było żadnych nazwisk, nadawała temu miejscu jeszcze większej grozy. Myśli pewnie niejednemu kołatały w głowie i wręcz ogłuszały, walcząc z wewnętrznym głosem rozsądku, który nakazywał wycofać się z tego miejsca. To nasza własna głupota sprowadzała na nas nieszczęście. Nieuzasadniona niczym odwaga, czy chęć pokazania się publice ze strony nieomylnego i niezłomnego Conana, którego nie sposób przestraszyć jakimiś mitycznymi opowieściami, będącymi genezą powstania nazwy tej części cmentarzyska. Pragniemy zabłysnąć w oczach innych, zatracając rozum po to, by zyskać rozgłos. Sława staje się ważniejsza niż własne bezpieczeństwo. Winni tłumaczą, że to przecież miejsce jak każde inne, iż to nie ono jest winne, a ludzie, którzy się tutaj zapuszczają i nadają wszystkiemu mroku przez coraz to rozmaitsze opowieści. I pewnie sama Mathylda zgodziłaby się z tym bez większego zastanowienia. Wszakże sama właśnie kroczyła po cmentarzysku pewna siebie, z uniesioną głową. A może to wcale nie było prawdą? Może wysunięty do przodu podbródek nie świadczył wcale o jej dumie, a był wynikiem automatycznej reakcji na otaczająca ją mgłę, przez która starała się cokolwiek dostrzec? Niestety nawet jasne, mieniące się niczym najdroższe diamenty złote ślepia, nie zdołały dostrzec niczego więcej, poza pogłębiająca się w oddali chmurą.
Raz po raz zatrzymywała się przy jednym z kamiennych posągów i nagrobków, muskając ich powierzchnie odzianą w rękawiczkę dłonią. Dotyk miał w sobie tyle delikatności, jakby obawiała o wytrzymałość rzeźb. Zapuszczała się w takie miejsca nierzadko i równie często czerpała inspiracje do swoich obrazów, zaś wizje ilustrowała jako potworne, czasami wręcz karykaturalne monstrum własnego umysłu. Pewnie gdyby nie pedantyczny wstręt przed brudem, chętnie zamieszkałaby tutaj i poświęciła się sztuce.
Podczas swojej wędrówki natknęła się na dwie nastoletnie postaci, które nawet nie zatrzymały się kiedy na nią wpadły. Jedna z nich rzuciła ledwie kilka słów w stronę ciemnoskórej, aczkolwiek ta nie zdołała bliżej określić ich brzmienia. Stała chwilę nieruchomo i odprowadziła wzrokiem znikające w ciemności sylwetki. Sytuacja wydała jej się aż nazbyt podejrzana, jednakże nie zawróciła. Wręcz przeciwnie, coś ciągnęło ją w miejsce, skąd uciekali. W gruncie rzeczy wszystkie jej reakcje zdawały się działać sprzecznie z ogólnie przyjętą logiką.
Wcale się nie skradała, toteż jej kroki głośno odbijały się echem, biorąc pod uwagę przeszywającą ciszę, po lodowatej powierzchni. Miejsce miało swój urok, idealnie wpasowując się w groteskowe gusta Inkwizytorki. Czarne niebo i dymna ciemność, z której wyzierała się jaskrawa tarcza oświetlająca niektóre nagrobki, powodowały iż miejsce nabierało na tajemniczości, a także pogłębiało wszechobecny mrok. Zdawała się dostrzegać zarówno piękno tego miejsca, jak i niebezpieczeństwo jakie może na nią czekać jeżeli dalej będzie się zapuszczać w głąb. Niemniej naiwnie wierzyła w dobro świata, zaś wszelkiej maści występki, czy przewinienia traktowała jako chwilową słabość, której poddawali się mieszkańcy. Diabeł ich kusił, a ona, jako wybranka Stwórcy winna walczyć z nimi i naprowadzić ich ponownie na drogę Pana, która przecież okazywała się – przynajmniej dla niej – prawdą absolutną. Prawdą, która wyzwolić miała ich nieszczęsne i zgubione dusze, a za dobre sprawowanie nagrodzić wiecznym zbawieniem. Teraz również myślała, iż przyjdzie jej walczyć ze złem. Nie wiedziała tylko, że z jego samym ucieleśnieniem.
Religijność kobiety niekiedy graniczyła z obłędem, czasami zachowywała się tak, jakby sama sobie to wszystko zmyśliła. Całą swoją wiarę, Bożka, którego istnienia nie potrafiła w żaden sposób udowodnić. Już teraz nazywała siebie Inkwizytorką, której misją było oczyszczenie świata, a przynajmniej tej części, którą zamieszkiwała, od tych grzesznych, zbłąkanych owiec. Wcielała się w rolę samozwańczego pasterza, poszukującego pełnych jadu dusz, które tylko on (ona) mógł oczyścić i sprowadzić ponownie na pastwisko pełne miłosierdzia Pana. Nie należała do megalomanów, ale niekiedy i ona zdawała się stawiać siebie wyżej, niż zwykłych śmiertelników. Również jej niekonwencjonalne rozwiązania i myśli działały na niekorzyść, gdyż ich treść mocno odbiegała od dobroci, o której przecież tak ochoczo wszystkim opowiadała. Nie była zwolenniczką przemocy, ale niekiedy i ona była (czy też tak to sobie tłumaczyła) przyciśnięta do muru między wyborem mniejszego lub większego zła. Oczywistym więc było, iż wybierze to pierwsze i zdecyduje się poświecić życie wampira, nad cierpienie setki niewinnych ludzi. Pomimo swojej mocnej wiary w możliwość nawrócenia również tych nieludzkich istot, nie czuła do siebie wstrętu, ani do swojego ojca, który opowiadał jej o tym, jak zabijał niejednego krwiopijce, czasami posuwając się do brutalnego bestialstwa.
Pogrążona we wspomnieniach wnet dostrzegła dwie sylwetki, aczkolwiek nie znajdowała się na tyle blisko, by móc je jakoś inaczej opisać niż dwie ciemne plamy na szarawym płótnie. Beznamiętne i puste, jakby wcale nie istniały. Zacisnęła instynktownie różaniec, który owijał się wokół jej nadgarstka i smukłych palców, jakby chcąc tym samym zapewnić się w przekonaniu, iż cokolwiek się nie stanie Stwórca zawsze przybędzie jej na ratunek, czy też w ostateczności przyjmie ją z otwartymi ramionami do swojego Królestwa, pociesznie szepcząc jej do ucha: Zrobiłaś co mogłaś.
Jest tam ktoś? – rzuciła niepewnie, chociaż głos jej nie drżał. Jakaś część niej chciała wierzyć, iż plamy były jedynie wymysłem jej własnej wyobraźni. Nie spała za wiele i mogła sobie to wszystko w ten sposób tłumaczyć. Niezależnie jednak od odpowiedzi zrobiła jeszcze kilka kroków w przód, aż kleksy nie nabrały wyraźniejszej barwy. Zmarszczyła ciemne brwi i przyjrzała się im na tyle, na ile miała możliwość.
Mathylda również, o ile ktoś nie posiadał nadludzkiego wzroku, pozostawała niewyraźna. Grobowe ubrania i okalający jej twarz ciemny materiał kaptura rzucał cień na jej karmelowe lico, jedynie złote tęczówki jasno świeciły spod do połowy przymkniętych powiek. Zamknięty koronkowy parasol wisiał bezładnie na jej zgiętym przedramieniu, gotowa użyć go w obronie.


Ostatnio zmieniony przez Mathylda dnia Czw Sty 09, 2020 6:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mathylda

Mathylda

Krew : Ludzka A
Znaki szczególne : Całokształt?
Zawód : Samozwańcza Inkwizytorka; malarka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Pan Bóg
Moce : Boskie
Magia : Boska


https://vampireknight.forumpl.net/t4302-matylda#94726

Powrót do góry Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Gość Nie Sty 05, 2020 12:36 pm

Dziewczyna na moment zatrzymała się, po tym jak poinformowali przybyłą nieznajomą. Odwróciła się za nią i z niedowierzaniem wpatrywała się jak zmierza ku miejsca od którego chcieli uciec. Blondyn chwycił koleżanką za ramię, odciągając tym samym.
- Odpuść. Skoro tam idzie, to musi mieć niepokolei w głowie albo być taka sama jak on.
Powiedział i nie musiał długo czekać - Dziewczyna ruszyła za nim, aczkolwiek wciąż mieli na sumieniu pozostawienie samego sobie ich kompana. Ale przecież sam chciał, nie zamierzał zostawić wampira. Oczywiście pomysł był fajny, kiedy okazał się daleki od zrealizowania, a nie w momencie napotkania go na żywo. Samuru bowiem nie wyglądał na kogoś przyjaźnie nastawionego, jego gadzie oczy lśniły czerwienią, co już znaczyło że nie posiadał czegoś takiego jak pokojowe zamiary. Zacisnął mocniej palce na ramieniu okularnika, ciągnąc bliżej. Drugą ręką rozwiązał jego ciasno związany szalik.
- Chociaż nie potrzebuję towarzysza, więc lepiej będzie jeśli od razu się ciebie pozbędę.
Syknął do ucha młodzika, na co ten aż się wzdrygnął. Zostanie zabity? Zjedzony? Albo co gorsza przemieniony? Lepiej jest żyć jako potwór czy umrzeć? Co na to powie jego matka? Biedna, już zaczął o niej myśleć. Mieli tylko siebie.
Wtem rozległ się kolejny głos. Samuru warknął pod nosem, odwrócił głowę w stronę źródła i odruchowo aż oblizał. Ciemna skóra, kobieta i taka świeża. Czysta. Pchnął od razu chłopakiem, aż ten upadł na kolana zdzierając spodnie. Skorzystał z okazji; szybko się pozbierał i biegiem skierował ku wyjściu z Paleniska. Już miał dość wampirów do końca życia.
- Zgubiłaś owieczkę? A może sama nie możesz trafić do domu i szukasz męskiego wsparcia?
Spytał, podchodząc. Stawiał wolne, ospałe kroki, lecz pozostawał czujny. Nie wiedział z kim ma do czynienia; mogła być łowczynią, inkwizytorką. Mogła być nawet zagubioną kobietą szukającą noclegu albo pomocy. W końcu cmentarz jest jak wielki, niebezpieczny labirynt. W każdej chwili mógł ją ktoś napaść.
- A może faktycznie przybyłaś ocalić tego bezbronnego chłopaczka. Cóż, udało ci się. Wypuściłem go! Pognał przed siebie! Będzie mógł prowadzić swój marny, śmiertelny żywot.
Prawie się roześmiał, gdyby nie to, że Samurowa twarz nie była przyzwyczajona do uśmiechu. Jego bezwyrazowa blada mina nie wyrażała zupełnie niczego. Ot, pusta książka.
Znajdował się zaledwie parę kroków dalej, nie zatrzymywał się tylko krążył niczym rekin. Przyglądał się, badał i węszył. Smakowicie pachniała, a wygląd? Ciężko będzie się powstrzymać przed wyrządzeniem jej krzywdy, zważywszy iż Kurosz naprawdę miał długi bezkrwawy celibat. Ciało się domagało świeżej krwi, musiał co noc uzupełniać braki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Mathylda Nie Sty 05, 2020 8:34 pm

Instynktownie zrobiła gwałtowny krok do przodu, kiedy tylko ujrzała jak chłopak upada na kolana. Chciała mu pomóc, chociaż w głowie nie odpowiadało jej dotykanie kogoś, kogo ręce najprawdopodobniej były ubrudzone ziemią, dlatego też cofnęła nogę i trwała w bezruchu obserwując jak podnosi się o własnych siłach i pędzi przed siebie. Może powinna zrobić to samo? W innym wypadku zamieni się z nim miejscami i to ją porwie w objęcia Samuru. Na samą myśl ciało Inkwizytorki drgnęło, choć starała się powstrzymać jakiekolwiek objawy strachu, dumnie unosząc podbródek i wsłuchując się w jego głos.
Owieczkę – powtórzyła w myślach i przez chwilę można było dostrzec delikatny uśmiech na jej ciemnym licu. Słowa wampira same w sobie były nijak zabawne, aczkolwiek rozbawił ją zbieg okoliczności, kiedy to miała w zwyczaju nazywać zbłąkane dusze właśnie w ten sposób.
Z lubością nazbierała w nozdrza chłodnego powietrza, czując jak przyjemnie drapie jej gardło i oblizała suche usta, jak gdyby przygotowując się tym rytuałem do przemówienia, mimo iż w odpowiedzi padło ledwie kilka, cichych słów:
Nie zbłądziłam, chociaż pozwolę sobie stwierdzić, że Pana dusza tak. – mruknęła bardziej do siebie, niż do niego, mrużąc oczy i tworząc między brwiami nieelegancką zmarszczkę.
Kiedy zaczął się zbliżać zareagowała ostrożnie, chociaż w miarę swoich możliwości całkiem szybko, chwytając w obie dłonie parasolkę i wymierzając koniec w jego kierunku. Nie planowała go skrzywdzić, bardziej starała się odstraszyć, bądź zyskać na czasie, by móc w głowie pozwolić sobie na chwilową kalkulację sytuacji w jakiej się znajdowała. Nie potrafiła odgadnąć jego zamiarów, niemniej prezentował się mało przyjaźnie, zważywszy na wcześniejszy akt, w którym pochwalił się brakiem jakiekolwiek delikatności wobec chłopca.
Na jego kolejne słowa zareagowała zdziwieniem, zmarszczone wcześniej brwi rozluźniły się i uniosły w górę, zaś przymknięte ślepia błysnęły złotem.
Ocalić? Mam rozumieć, że groziło mu w Pańskich objęciach niebezpieczeństwo, skoro potrzebował wybawcy? – zapytała, po czym przekrzywiła głowę na bok, a kącik ust drgnął niepewnie. Ni to w grymasie, ni to w uśmiechu.
Oczywiście domyślała się odpowiedzi, niemniej pytanie rzuciła głownie po to, by odciągnąć jego uwagę – a przynajmniej miała nadzieję na to, iż wampir skupi się bardziej na jej słowach, niż jej aparycji. Widziała bowiem prowadzoną przez niego obserwację. Może znajdzie się również dla niej okazja, w której zdoła oderwać na krótki moment spojrzenie z krążącego wokół niej mężczyzny, co by mogła ocenić potencjalną drogę ucieczki.
Ponownie zwilżyła wargi koniuszkiem język i przemówiła:
Żywot każdej istoty ma mniejsze lub większe znaczenie, ale ma. Nie rozumiem zatem skąd w Panu przekonanie, iż żywot tego chłopca można traktować mniej poważnie niż chociażby mój, czy Pański.
Warto zauważyć, że Mathylda przy każdej wypowiedzi starała się zachować zwroty grzecznościowe, pomimo zuchwałości z jaką odnosił się wobec niej Samuru, co w duchu przeklinała. Może realizowała w ten sposób jeden ze swoich planów? Zyskać w jego oczach, przez chociażby kulturę języka i – jakby nie patrzeć – całkiem przyjemne nastawienie, pomijając drobny szczegół w postaci kurczowo trzymanej przy piersi parasolki. A może zwyczajnie została tego wszystkiego tak wyuczona za młodu, iż nawet do swojego oprawcy zwracałaby się z szacunkiem?
Mathylda

Mathylda

Krew : Ludzka A
Znaki szczególne : Całokształt?
Zawód : Samozwańcza Inkwizytorka; malarka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Pan Bóg
Moce : Boskie
Magia : Boska


https://vampireknight.forumpl.net/t4302-matylda#94726

Powrót do góry Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Gość Nie Sty 12, 2020 1:07 am

Wybacz za bloka.

Ucieczka byłaby najlepszym wyjściem z sytuacji, póki Samuru stał w miejscu, póki jeszcze bawił się kosztem młodego chłopaka. Ale niestety kobieta nie zmieściła się w czasie, bowiem okularnik został pchnięty na bruk i cała uwaga wampira została skupiona na młodej kobiecie. Nie żeby gardził poprzednią ofiarą - dla wampira płeć nie miała znaczenia. W końcu żarcie to żarcie. Jedząc stek nie myśli się jakiej płci było zwierzę które zostało zabite. Lecz z drugiej strony... Kurosz po swojemu wolał zabawić się z kobietą, wszak ładna i niemalże egzotyczna. Jeszcze takiej nie miał okazji kosztować.
Zmrużył gadzie ślepia, które wciąż lśniły czerwienią. Nie pozwoli sobie na utratę kontroli, aczkolwiek trudno jest utrzymać głód na wodzy, widząc z kim ma się do czynienia. Nieznajoma na cmentarzu - niby pewna siebie, lecz gotowa do ataku. Nie znała mieszkańca Martwego terenu.
I on nie znał jej.
- No proszę. Czyli jeszcze istnieje ktoś kto we mnie wierzy.
Burknął, zmniejszając odległość między nimi. Zerknął na miejsce w którym pobiegł chłopak - już go nie było. Jak widać szybko zmienił zdanie i już nie chciał znać wampira. W przeciwieństwie do tej damy. Ba, jeszcze zechciała wymierzyć w niego parasolką. Wampir przystanął. Jego znużone spojrzenie wylądowało na długim, złożonym przedmiocie. Aż prychnął.
- Naprawdę myślisz, że zabijesz mnie tym? Naczytałaś się głupich książek czy co?
Uniósł brew. Cóż, ze słów wynikało iż miał do czynienia z osobą uduchowioną. Idealnie. Już dawno nie rozmawiał z kimś podobnym... Właściwie brakowało Samurowi nowych znajomości. Przez własne problemy zatracił się sam w sobie, zapominał kim był i może się stać. Kto wie? Może właśnie ta duszyczka stanie się jego wybawczynią?
- A czy wyglądam na mordercę?
Wyszczerzył się, obnażając wilcze zębiska i te wydłużone kły. Przecież ewidentnie chciał zabić chłopaka; w końcu śmiertelnik wkroczył na teren łowny wampirów. Czego się spodziewał? A na paplaninę dziewczyny westchnął. Kolejna prawiąca morały wampirowi. Prawie go przekonała... Prawie.
- Cóż, ten chłopiec - jak go nazwałaś - nie docenia swojego cennego daru zwanego życiem. Jak oszołom wpakował się na mało bezpieczne tereny w celu odszukania ekstremalnych przeżyć. I co? Co miałem począć? Pozwolić mu daremnie poruszać się po świętej ziemi i na zakłócanie spokoju zmarłych? Jak dla mnie ten ludzki nicpoń nie zasługuje na życie. Obraził mnie, moich martwych przyjaciół.
Aż ręką wskazał na okoliczne groby. Jak śmiał zniszczyć spokój cmentarza? On i jego świta? Kurosz wyglądał na przejętego, lecz tal naprawdę nie był.
- Ale serio, przegoniłaś mi ofiarę. Wiesz co to znaczy, co nie? Że odpowiesz za swój występek i oddasz swoje ciało niczym prawdziwa męczenniczka.
Zagadał, nie odrywając wzroku od niej. Póki co nie atakował, wszak wydawała się całkiem ciekawa. Może dłuższa zabawa? Gonitwa w kotka i myszkę? Znowu zmniejszył dystans, a jeśli zaś wyciągnie parasolkę, Kurosz po prostu od niej ją odbierze. Jedno szarpnięcie i już nie miała jedynej broni.


Ostatnio zmieniony przez Samuru dnia Nie Sty 19, 2020 2:48 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Mathylda Nie Sty 12, 2020 5:16 pm

Wybaczam c:

Szybko zdała sobie sprawę, że ucieczka nie wchodziła już w grę. Co prawda była naiwna, ale nie głupia. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy aby nie łatwiej byłoby uwieść wampira. Wszak niebrzydka była z niej kobieta, co często nawet umyślnie ukrywała długimi szatami, ażeby wzrok lubieżny od siebie odpędzić. I chociaż stroniła od wszelkich cielesnych zbliżeń, ceniła swoje życie i nie chciała skończyć jak Ci, których już z nimi nie było. Zagrzebani pod ziemią. Zapomniani.
Każdy człowiek zasługuję na drugą szansę. – skomentowała zdawkowo jego komentarz o wierze. Domyślała się, ale nie mogła być pewna, czy ma do czynienia z wampirem. Tak naprawdę byli niekiedy tak łudząco podobni do zwykłych śmiertelników, że nie zdziwiłaby się, gdyby często na swojej drodze mijała te zagubione istoty, uważając ich za ludzi.
Kolejne zbliżenia wampira przytłaczały Matyldę. Plądrował niezaproszony jej przestrzeń osobistą, a ona nie wiedziała jak w takiej sytuacji reagować. Lepiej było się odsuwać z każdym zbliżeniem krwiopijcy, czy może stać nieruchomo i mieć nadzieję, że wampir jakimś magicznym sposobem sam nadzieje się na parasolkę? Szczerze wątpiła w wytrzymałość tak kruchego przedmiotu. Koronkowa płachta, która sztywniała przytrzymana metalowym, cienkim szkieletem, pewnie złamałaby się wpół przy niewielkim oporze jego ciała. Co najwyżej pozostawiłaby lekkie zadrapanie, zważywszy na ostro zakończony koniec.
Milczała.
Opuściła powoli broń, pozwalając jej na wydobycie cichego stukotu, kiedy metalowy koniec zderzył się z zamarzniętą ziemią. Nie przyszła tutaj, by mierzyć się z kimkolwiek w pojedynku. Nie zamierzała również oddawać się w objęcia śmierci dobrowolnie (chyba, że takie miał wobec niej plany Stwórca), ale nie planowała się z nim siłować. Jej ręce choć młode, nie mogły się pochwalić siłą. A już na pewno nie taką, jaką zapewnie dysponował jej rozmówca.
Dopiero następne słowa wampira, wprawiły i jej usta w ruch:
Wygląda mi Pan na kogoś, kto zszedł na niewłaściwą drogę.
Zdawkowość jej słów zaskakiwała samą Inkwizytorkę. Dopiero co tworzyła w głowie – w jej mniemaniu – plan idealny, w którym rozmowa była najważniejszym elementem. A teraz co? Czyżby zaczynała wątpić w jego skuteczność?
Ujrzawszy jego uzębienie, jej ciało na krótką chwilę zesztywniało. W gruncie rzeczy chciała poznać jego tożsamość, ale rzeczywistość uderzyła w nią ze zdwojoną siłą. Stała oko w oko z wampirem – albo kimkolwiek, kogo człowiekiem nie można było nazwać – do tego warunki sprzyjały bardziej jemu, niźli jej. Cmentarz, późny wieczór, różnica wzrostów. Tak naprawdę najbardziej uderzał w nią fakt, że nie miała z nim szans nie dlatego, że był wampirem. Nawet człowiek o takiej samej, bądź zbliżonej budowie ciała łatwo obezwładniłby jej kruche ciało. Smuciły ją owe myśli, dlatego postanowiła je odgonić, a w miejscu zmartwienia wymalowanego na jej twarzy, pojawił się delikatny i przyjazny uśmiech.
Celna uwaga. Nie powinien bezcześcić świętego terenu, ale swoim zachowaniem wobec niego nie okazał się Pan lepszy. Spokój, który przecież winni zaznać Ci, których żywot został zakończony, to nie krzyki i przepychanki. Pańskie zachowanie okazało się tak samo niewłaściwie.jeśli nie gorsze Dodała w myślach, po czym kontynuowała:
Nie zamierzam jednakże nikogo pouczać, a jedynie przekonać, by na sytuację spojrzeć z drugiej strony. Tej ludzkiej, od której Pan tak stroni. – ostatnie słowa zabrzmiały jej w głowie echem. Sama nie rozumiała czy próbowała tym sposobem wyciągnąć od niego więcej informacji, zmusić do określenia swojej przynależności do jednej z ras. Czy może skrywana gdzieś głęboko impulsywność wyzierała się z niej, rozrywając płachtę Bożej dobroci szponami bezsilności.
Nie jestem męczennicą. – rzuciła chłodno, widocznie niezadowolona z niezmiennej pewności siebie jaką ją obdarowywał. Gdzież podziały się te wszystkie lekcje aktorstwa, które za młodu odbywała w teatrze? Ciężko jej było w zaistniałej sytuacji ukryć poirytowanie zachowaniem Samuru. Wampiry i ich megalomania. Ileż by zapłaciła, ażeby w końcu trafić na takiego, który traktowałby ją na równi.
Traktowałby wszystkich ludzi na równi.
Może zanim Pan zrobi ze mnie swoją kolejną ofiarę. Zechcę najpierw wyjaśnić, na czym moja rola w tym przedstawieniu będzie polegała? Powinnam rzucić się na kolana i niczym – jak to Pan nazwał – męczenniczka błagać o życie? W jaki sposób? Chcę Pan aby patrzeć na Pana jak na zwierzę? Nazywać wilkiem? – przerwała. Jej głos mimo wypowiadanych słów był nad wyraz spokojny.
Wyciągnęła w jego stronę dłoń, wokół której owijał się rubinowy różaniec i uśmiechnęła się szerzej.
Przecież w niczym Pan wilka nie przypomina. Jedyne co obydwoje mamy wspólnego z owieczką i wilkiem to różnica wzrostów. – nie mogła powstrzymać rozbawienia i zaśmiała się melodyjnie, kiedy zlustrowała jego sylwetkę od stóp do głów. Zachowywała się teraz tak samo nieprzewidywalnie, co on. Dopiero co w jednej chwili sztywniała ze strachu(?), by zaraz chichotać z rozbawienia niczym małe dziecko. Chciała jedynie przedstawić mu absurdalność sceny, w której odgrywać mieli główną rolę. Od Samuru teraz zależało, czy zechce ciągnąć to przedstawienie dalej.
Mathylda

Mathylda

Krew : Ludzka A
Znaki szczególne : Całokształt?
Zawód : Samozwańcza Inkwizytorka; malarka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Pan Bóg
Moce : Boskie
Magia : Boska


https://vampireknight.forumpl.net/t4302-matylda#94726

Powrót do góry Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Gość Sro Sty 29, 2020 11:27 pm

Każdy człowiek zasługuje na drugą szansę.
Tylko Samuru człowiekiem nie był. Nawet w momencie, kiedy doszło do odwampirzenia, jego potworne Ja wciąż się w nim tliło i nie do końca pozwoliło mu żyć na nowo. Ale gdy wrócił wampiryzm, z powrotem stał się tym, kim był - egoistycznym psychopatą, który właśnie stał przed kobietą o nieskalanej duszy brudem świata. Chociaż kto wie? Może faktycznie coś ukrywała? Nie znał jej, niemniej nie wadziło wampirowi w tym, aby zabawić się jej kosztem. Była w końcu marnym człowiekiem, a dawny burmistrz nie widział w ludziach niczego poza workiem pełnego mięsa. Jego narcystyczne ego od zawsze powodowało pogardliwość.
Dlatego na jego bladym licu zagościł słaby uśmieszek. Trwał on zaledwie chwilę, właściwie mogłoby się wydawać że było to złudzenie.
- Skąd takie przypuszczenia? Że jestem sobą? Co rozumiesz poprzez Zejście na niewłaściwą drogę?
Zaczął mówić. Znowu też zaczął ją otaczać. Może i starała się być pewna siebie, ale nie mogła przewidzieć kolejnego ruchu wampira. Znalazła się na jego terenie zaciekawiona hałasem, a teraz musiała sama stawić czoła zagrożeniu, które było zbyt realne i ciężko było je uniknąć. Chyba, ze Kurosz faktycznie się znudzi. Co jednak jest wątpliwe.
Prychnął na jej słowa. Spojrzeć oczyma ofiary? Niby dlaczego? Dla Kurosza nie działo się nic złego, wykonywał to, co uznawał.
- Niby dlaczego mam współczuć i rozmyślać o ludziach? Sami przychodzicie na ponure tereny i oczekujecie zrozumienia. Powinniście się domyślić, że im głębiej zagląda się do paszczy lwa, tym bliżej do jego żołądka. Ty właśnie teraz to czynisz. I cóż, będę musiał cię ukarać.
Już przestał rozmyślać. Dziewczyna miała paść ofiarą... Ale z drugiej strony. Może chciałaby pójść z nim do zamku? Tam czułby się bezpieczny ze swoją miłą ofiarą, a ona nie miałaby jak uciec ani wezwać pomocy. Pochylił się lekko w jej stronę, aby spojrzeć lepiej na twarz. Nie próbował odczytywać jej ruchów, wszak już zakodował sobie w głowie, że była już jego.
- Tak, może właśnie chcę abyś padła na kolana i błagała o litość... Ale wiem, że tego nie zrobisz. W końcu tak dumnie mierzyłaś do mnie z parasolki.
Zakpił, rozkładając ramiona jakby w geście bezradności. Ze znudzeniem spojrzał też na różaniec trzymany przez drobną dłoń. Nie omieszkał wyciągnąć swoją, aby chwycić za nadgarstek. Pociągnął mocno ku sobie, zmuszając tym samym aby ta upadła na kolana. Tak, Samnuru lubił mieć władzę - w każdym momencie życia... Pracy, w związku, z ofiarą. Nie znosił być pouczany ani też ofiarą. Jego mania wielkości całkowicie wyplewiła zdrowe postrzeganie świata.
- Mówisz za dużo, wiesz? Zaczynasz mi prawić kazania, starasz się obudzić sumienie. Przykro mi, ale ono już dawno jest martwe.
Syknie, znowuż się pochylając. W gadzich ślepiach błysnął morderczy blask. Ścisnął mocniej palce.
- Masz jakieś imię, owieczko Pańska? A  może mam mówić do ciebie Maria Magdalena? Jeśli się mylę, możesz mnie poprawić.
Prawie się zaśmiał, lecz z tak kamiennym wyrazem twarzy ciężko byłoby stwierdzić czy aby na pewno dobrze się bawił. Niemniej nie ugryzł jej, jeszcze nie. Pchnął ją mocno w stronę nagrobków - tak, że mieli iść w stronę ponurego zarysu zamczyska.
- Kto by przypuszczał, że na cmentarzu znajdę tak ciekawą dziewczynkę. Chętnie poznam cię lepiej.
Nie zapowiadało się dobrze, wszak Kurosz miał już w głowie plan. Znowu zaczął knuć, rozmyślać i tonąć we własnych marzeniach. Co teraz się stanie? Spróbuje ucieczki czy grzecznie uda się tam, gdzie Samuru chciał?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Palenisko Diabłów - Page 7 Empty Re: Palenisko Diabłów

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach