Kawiarnia "Mleczna dolina"

Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Elyse Pią Lip 25, 2014 10:36 am

Kawiarnia "Mleczna dolina"

kawiarnia.jpg

Mała, przytulna kawiarenka, w nowoczesnym stylu. Przeważają ciepłe kolory, a za siedzenia służą miękkie fotele przy drewnianych stoliczkach. Oprócz różnych rodzajów kawy, można tu kupić herbatę, różne słodkości, sok ze świeżo wyciskanych owoców oraz lody gałkowe (podawane również w pucharkach). Czyli wszystko dla smakoszy.


Elyse wciąż była zdołowana całą tą sytuacją w kinie, więc w ciszy szła za Chrisem do wybranego przez niego miejsca. Udali się do dzielnicy zachodniej, z dala od centrum, bo tam za dużo ludzi się kręci, a mała potrzebowała trochę ciszy. Ponadto siedząc tam w centrum wciąż myślałaby o kinie, które jest niedaleko wszelkich restauracji, barów i kawiarenek. Zadrżała widząc mijającą ich karetkę i wlazła do środka "Mlecznej doliny". Oprócz nich był tylko kasjer, kelner i jakaś młoda para w prawym kącie kafejki.
Dziewczyna udała się na drugą stronę pod okno i usiadła na jasnym fotelu. Wzięła do rączki menu i zaczęła przeglądać co tutaj w ogóle serwują. Nie miała zbytnio apetytu. A zwykle cieszyła się na samą myśl o lodach, czy słodyczach. Tak, to był taki łasuch, jakich mało! Cała jej radosna energia wyparowała z niej, jak z przekutego balona, o.
Spojrzała ciemnymi oczami na Christiana i w międzyczasie podała mu okulary.
- Ja tak nie chce - wybąkała w końcu - nie znam swoich mocy, nie panuje nad nimi, robię krzywdę. Na co mi to? - spytała smutno i spojrzała za okno. Może i jej brat lubił robić złe rzeczy, ale ona nie. Miała tylko dziesięć lat! No już nie długo jedenaście, ale nie teraz jej w głowie urodziny. Gdy kelner do nich podszedł zamówiła tylko sok jabłkowy i znów wbiła wzrok za okno. Na zewnątrz zrobiło się strasznie ciemno i zaczął padać deszcz.
Elyse

Elyse

Krew : Szlachetna
Zawód : Modelka.
Zajęcia : Brak
Moce : Posiada.


https://vampireknight.forumpl.net/t1266-elyse

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Vivien Nie Lip 27, 2014 11:50 pm

Po całym zdarzeniu w kinie, postanowili udać się w cichsze i bardziej odludne miejsce, dlatego kierując się czystą intuicją, Chris poprowadził Elyse w stronę dzielnicy zachodniej. W końcu tam również musiały być jakieś kawiarenki, czyż nie? Przeszli parę przecznic w milczeniu, nawet nie siląc się na podjęcie jakiejkolwiek rozmowy. Koniec końców znaleźli odpowiedni lokal, lub raczej, mała wampirzyca weszła do najbliższego, gdy tylko minęła ich jadąca na sygnale karetka. Szlachetny podążył za nią leniwym, nieco ospałym wzrokiem, wchodząc następnie za siostrą do środka. Usiadł pod oknem naprzeciwko Elyse, biorąc do rąk drugą kartę, choć na dobrą sprawę nie miał zamiaru zamawiać dla siebie czegokolwiek innego poza zieloną herbatą, od której ostatnimi czasy powoli się uzależniał. Podniósł wzrok znad menu, odbierając swoje okulary, z których zdjął cień, przyciemniający szkiełka. Schował je do wewnętrznej kieszeni koszuli, westchnąwszy cicho. Opadł ciężko na fotel, wypuszczając cicho z rąk kartę i przyglądając badawczo siostrze, tęczówkami niemal tak samo ciemnymi jak jej własne. Zamyślił się na moment, po czym poczochrał od niechcenia swoje już i tak zmierzwione, czarne włosy.
- Jesteś wampirem, Elyse. Każdy młody wampir w końcu poznaje swoje ukryte moce, ale nie jest to takie różowe, jakie wydaje się na początku. - mówił na tyle wyraźnie i cicho, aby tylko młoda wampirzyca mogła go usłyszeć. Kiedy przyszedł kelner, poprosił dla siebie zieloną herbatę, mając zamiar podjąć na nowo temat dopiero wtedy, gdy ich zamówienie stanie przed nimi na stole. Nie czekali na szczęście długo, dlatego Chris przelał napój z imbryczka do filiżanki, upił niewielkiego łyka i zaczął ponownie:
- Moce są dla nas bardzo użyteczne, ale i niebezpieczne, kiedy nie umie się nad nimi zapanować. Szczególnie trudno zrobić to w młodości, gdy dopiero się przebudzają, dlatego nie powinnaś się tym zanadto przejmować, lecz musisz zdawać sobie sprawę, że teraz każde najmniejsze złości czy szczególnie traumatyczne smutki mogą na nowo je obudzić. Musisz być ostrożna, a przynajmniej do momentu, kiedy ujarzmisz w większym stopniu rodzące się w tobie moce. Praktyka czyni mistrza. Mnie również nie było najłatwiej na początku, choć ty za to masz o tyle lepiej, że nie musisz się bać, iż ojciec z wujem zabiorą cię wbrew woli do dżungli na 10 lat, czy cholera wie gdzie indziej. - mruknął, popijając znowu herbatę. Nie miał pretensji do Ethana i Adriena o te wyprawy, skądże znowu! One zahartowały i nauczyły go więcej niż cokolwiek innego, jednak za cenę dzieciństwa, którego, de facto, nie miał. Ciągły obóz przetrwania czy to w głuszy, czy na pustyni był ekscytujący przez pierwsze lata, lecz potem, cóż... Robił się już obowiązkiem i lekcjami, przed którymi nie miał szans się bronić.
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Elyse Pon Lip 28, 2014 11:27 pm

Dziewczynka zagryzła wargę na słowa brata. Oj tak, odkrywanie mocy nie jest różowe. Nie jest nawet fioletowe, czerwone czy pomarańczowe. Westchnęła przeciągle i wbiła spojrzenie w swoje dłonie. Takie drobne a tyle zamieszania dzisiaj zrobiły. Czy mama się wkurzy? Albo ojciec? Mogła zrobić poważniejsze problemy i jeszcze mieliby ciekawskich ludzi na karku. Bądź łowców. W końcu nie słyszy się o nich zbyt dobrze, w wampirzym świecie. Kiedyś do uszu młódki doszły słowa, że oświata robi eksperymenty na wampirach. Temu nic dziwnego, że Czerwona ich omijała szeroookim łukiem. No o ile domyślała się, że któryś może być łowcą, albo na takiego wyglądał. Bo ich status społeczny był przecież kamuflowany.
- Ale... nie da się tego jakoś przystopować? Musi być jakiś sposób.. przecież to przyszło tak nagle, bez powodu! - mówiła gorączkowo i również umilkła, gdy kelner pojawił się w pobliży. Od małego miała wpajane, by uważać co się mówi przy obcych. Także nauka nie poszła w las. Dziesięciolatka za nic nie chciałaby wydać siebie, czy brata. Wie, że normalnie ludzie mogliby się przestraszyć wampirów. Dzisiaj nie pokazała siebie z zbyt dobrej strony dla tych kruchych istot.
Na szczęście Chris to Chris i facet poprawił Elyśce humor. Nieco się uśmiechnęła, gdy usłyszała jego marudzenie na dziesięcioletnią wyprawę w puszcze. Co prawda nie byłoby jej do śmiechu, gdyby sama miała na takie coś iść, ale zabawnie było posłuchać o jakiś śmiesznych akcjach z tejże przygody.
- Biedny Christian. Opowiedz mi coś z tej wycieczki! Przez tyle lat na pewno coś interesującego się wydarzyło o czym jeszcze nie słyszałam. A dlaczego mnie i Elaine nie zabrano na taką wyprawę? Bo my kobiety? Wydawało mi się, że równo nas traktują co Was. Pomijając te całe głowy rodu i inne sprawy - powiedziała ciepłym tonem i znów napiła się herbaty, którą też w końcu zamówiła. Siedzieć o pustym pysku tak trochę nie fajnie, nie? Chociaż dziewczynka powoli zaczynała się robić głodna. Jak na wampira przystało, na krew.. żaden mars czy inny baton nie pomoże. Oczywiście nie znaczy to, że się rzuci! Ale tabletką krwi by nie pogardziła.
Elyse

Elyse

Krew : Szlachetna
Zawód : Modelka.
Zajęcia : Brak
Moce : Posiada.


https://vampireknight.forumpl.net/t1266-elyse

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Vivien Wto Lip 29, 2014 11:45 pm

- Bo byłaś zdenerwowana. - odparł od razu, kładąc łokieć na oparciu fotela, a na zaciśniętej dłoni policzek - nawyk, którego nie potrafił i nie chciał jednocześnie się wyzbyć. Nadawało mu to, niestety bądź stety, jeszcze większy wyraz znudzenia czy obojętności, którymi dla wszystkich postronnych emanował niemal na kilometr. Nic na to nie mógł poradzić - większa część tego, co mówili ludzie zwyczajnie go nużyła. - Trening. Tylko to da ci pełną kontrolę nad mocami, a na chwilę obecną hamuj wszelkie negatywne uczucia, wystrzegaj się ich niemal jak ognia. Ojciec na pewno pomoże ci je opanować. A właśnie... To był pierwszy taki wyskok? - spytał, lustrując siostrę badawczym spojrzeniem niemal czarnych tęczówek. Skąd mógł wiedzieć o takich szczegółach? Przyleciał ledwie parę godzin temu, a Elyse zafundowała mu już takie atrakcje... Może faktycznie powinien z nią częściej wychodzić? Kto wie co stanie się następnym razem - może jakieś małe porwanie albo inna krwawa kolacja? Całkiem obiecująca myśl.
Przewrócił oczami na prośbę siostry, spoglądając od niechcenia za okno. Opowiedział jej już chyba o wszystkim bardziej ciekawych historiach z tej wieloletniej wyprawy, a ona wiecznie nie miała tego dość. Dziwne było z wampirzycy stworzenie, ciekawość normalnej osoby już dawno zostałaby zaspokojona... Parsknął jednak krótkim śmiechem na wspomnienie o równouprawnieniu. Nie chciałabyś go przeżyć, mała...
- Wytrzymałabyś w dziczy, na zupełnym pustkowiu bez dostępu do prądu, bieżącej wody, kuchenki gazowej, toalety, internetu i wszystkiego o czym sobie pomyślisz przez tyle lat? Bez możliwości częstego porozmawiania z mamą i innymi krewnymi, nie mówiąc o zobaczeniu ich? No, pomijam ten rok czy dwa lata, żeby całkiem nie oszaleć. - machnął od niechcenia ręką. Czym był ten krótki okres w porównaniu z latami, które przeżył z dala od domu? Zaledwie ułamkiem jego nieśmiertelnego życia, a teraz było już za późno na ratowanie czegokolwiek. Takie życie dziedzica. Przyzwyczaił się już dawno do tej myśli, dlatego nie miał najmniejszego zamiaru narzekać czy mieć jakiekolwiek wyrzuty. Na dobrą sprawę, podobała mu się taka egzystencja, a teraz, kiedy w końcu dojrzał na tyle, aby samodzielnie decydować o swoim życiu, miał zamiar nadrobić wszelkie zaległości i posmakować tego, czego nie miał okazji za szczenięcych lat.
- Pamiętam jak raz w Afryce uparłem się, że chcę dosiąść słonia. Ojciec i wuj stanowczo się temu sprzeciwili, jednak ja i Christophe dopięliśmy swego... Wleźliśmy na młodego słonia, a sami byliśmy jeszcze smarkami, więc gdy ten zaczął wierzgać i próbować nas zrzucić z grzbietu, do akcji wkroczyła jego matka, idąc na nas, a przede wszystkim na ojca i wuja, stojącego pod nami, niczym taran. Zabawnie było patrzeć na nich jak biegli przed nami ile sił, wykrzykując przekleństwa i groźby co nam zrobią, kiedy tylko zejdziemy z tego cholernego słonia. - opowiedział, uśmiechając się ledwie co kącikiem ust na to wspomnienie. O tak, kara za taką niesubordynację była bardzo surowa - musieli we dwójkę sami wyciosać wystarczającą ilość drewna, aby starczyło na dwa porządne szałasy (które oczywiście sami musieli wykonać) oraz na ognisko z co najmniej tygodniowym zapasem drwa na opał. Ponadto codziennie o świcie, tuż przed przebudzeniem się Etha i Ada, musieli przynosić cztery wiadra wody zdatnej do picia, która położona była kilometr drogi od ich obozowiska. No, pomijając jeszcze większe baty jakie dostawali podczas treningów, o ile w ogóle było to możliwe... Tak, był wtedy wielki fun ~
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Elyse Wto Sie 12, 2014 11:26 am

Dziewczynka nadąsała się, gdy Chris w wielkim skrócie opisał jej, jak puste i samotne było jego życie w dziczy. Mała była świadoma tego, ale i tak usłyszenie tego raz za razem powodowało u niej wstrząs. To musiało być na prawdę okropne.
- No wiadomo, że nie! Ale wy też byliście tylko dziećmi, więc i Was nie powinno do takich rzeczy zmuszać - wymamrotała tylko nie bardzo wiedząc, jak powiedzieć to o co jej chodzi. Wiadomo faceci silniejsi, sprawniejsi, głowy rodu itp itd. Ale też powinni mieć szanse na normalne dzieciństwo, bądź dziewczynki też powinny spróbować pójść na taką wyprawę chociażby na tydzień. To mogłoby być ciekawe i pouczające. Szczególnie dla tak kruchej Elyse, która niewiele jeszcze w swym życiu przeżyła.
Niemniej jednak granatowooka skupiła się na historii opowiadanej przez brata. Z łatwością mogła sobie wyobrazić, jak on i Christopher dosiadają słonia. Od razu pojawił się banan na jej twarzy. Jednak nie wyobrażała sobie, aby ten milczek teraz coś takiego robił. Z pewnością nie wydawało mu się to już teraz tak fascynujące, jak wtedy. W sumie żałowała Elyśka, że nie mogła być tam wtedy z nimi i poznać brata od tej szalonej i dziecinnej strony. W ogóle żałowała, że sama nie miała przy sobie innego dzieciaka do zabawy. Dopiła to co zamówiła i wyprostowała się na krześle.
- Możemy już iść, zmęczył mnie ten dzień - mimo relaksu w kawiarence, Elys nadal odczuwała zmęczenie psychiczne, jak i fizyczne bo wybuchu jej mocy. Wystarczy jej atrakcji na dzisiaj, oj tak. Zresztą nie długo są jej urodziny, więc wtedy będzie można zaszaleć~
Elyse

Elyse

Krew : Szlachetna
Zawód : Modelka.
Zajęcia : Brak
Moce : Posiada.


https://vampireknight.forumpl.net/t1266-elyse

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Vivien Wto Sie 12, 2014 9:47 pm

Wzruszył ramionami na słowa siostry, przemilczając sprawę. Nie sądził, aby zrozumiała niektóre sprawy rodzinne oraz tradycje, praktykowane w ich rodzie od tysiącleci. Była zaledwie dziesięcioletnim dzieckiem, a i jemu samemu pojęcie ich zajęło niegdyś szmat czasu, co normalnie nie zdarza się często. Był nad wyraz pojętny i wszelka nauka nie sprawiała mu żadnego problemu, lecz zawiłości rodzinne były zupełnie innym rodzajem wiedzy. W dodatku nadal poznawał jakieś jej nowe tajniki, gdy tylko przyjeżdżał do rezydencji. No i, cóż, zbyt ciekawe również nie były. Czasem nużące, niezrozumiałe, ale również drastyczne, i te ostatnie na pewno nie spodobałyby się młodej, nazbyt wrażliwej wampirzycy. Czasem więc lepiej było żyć w słodkiej nieświadomości.
Kiwnął w zgodzie głową i dopił dość niespiesznie herbatę, przywołując następnie kelnera. Zapłacił za oba zamówienia i wraz z Elyse opuścił kawiarenkę. Z dzielnicy nie było nad wyraz daleko do wieżowca apartamentowego, dlatego zaproponował małej przechadzkę zamiast jazdy taksówką, w pewnym sensie również ze swojego skąpstwa... W każdym razie po około pół godziny niespiesznego marszu dotarli na miejsce, Christian odprowadził siostrę pod same drzwi mieszkania, jednak wstąpił do niego na parę minut po głośnych błaganiach Elyse. Po tym czasie wyszedł i udał się w swoją stronę.


    [oboje z/t]
Vivien

Vivien

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Soczyście czerwone włosy, przejrzyście akwamarynowe oczy; tatuaż na lewym nadgarstku; kolczyki - po 6 w każdym uchu.
Zawód : Światowej sławy modelka. Dziennikarka modowa w jednym z paryskich czasopism.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t1264-vivien#22418 https://vampireknight.forumpl.net/t1378-vivien

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Gość Sro Lut 18, 2015 7:50 am

Na szczęście w pobliżu znajdowała się urocza kawiarenka o miłej nazwie. Hiro z jakże pogodnym uśmiechem, wpuścił obie panny jako pierwsze, a sam wszedł ostatni zamykając za sobą cicho drzwi. Chyba, że któraś z dziewcząt postanowiła uciec, wtedy nie będzie miał wyjścia i zostanie puszczona. Niemniej jednak i tak będzie musiał coś dobrego postawić.
- Ten stolik będzie odpowiedni.
Wskazał na miejsce w rogu od strony okna i na miękkie, czerwone kanapy a między nimi stolik nakryty białym obrusem. Jeśli tylko zajmą miejsce, Hiro jak na dżentelmena przystoi, poda karty Menu.
- Śmiało! Ja stawiam.
Rzekł łagodnie, po czym sam zasiadł na kanapie. W końcu sam musiał przeczytać i zamówić coś, co będzie w stanie posmakować. W końcu z wiekiem wampiry mogą stracić smak na ludzkie jedzenie, jeśli ich unikają oraz nie spożywają. Przynajmniej tak działo się z Kuroiashitami...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Gość Pią Lut 20, 2015 11:17 pm

Miała nie iść za nieznajomym do baru. Jednak po przemyśleniu całej sprawy, doszła do wniosku, że nie zaszkodzi pójść się ogrzać. Wampir chyba nie zaatakuje w lokalu przy ludziach. Chociaż... tak do końca pewności mieć nie można. Przecież nie wiedziała, co siedzi w głowie tego staruszka. Tak czy inaczej większość wampirów myślała o krwi.
Usiadła przy stoliku, który wskazał Hiro. Tak ładnie pachniało w tym miejscu! Aż zaburczało w brzuchu. Na dodatek było tak cieplutko. Kei zdjęła płaszcz, szalik i rękawiczki. Powiesiła je na oparciu krzesła. Przyjęła menu. Co by tu wybrać. Na pewno coś rozgrzewającego! No i nie można zapomnieć o ciachu! Najlepiej takim mega słodkim!
- To ja wybieram gorącą czekoladę i ciasto krówkowe.
Idealne połączenia. Zerknęła przez okno. Niedługo będzie musiała wracać do Akademii. A może już powinna tam być? Chyba nic się nie stanie jak odrobinkę się spóźni. I tak pewnie nikt nie zauważy jej nieobecności.

Po jakże udanym wieczorze nasza przyjemna trójca rozeszła się w swoje strony, bo przecież ileż można tkwić w jednym miejscu?

zt dla wszystkich
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Gość Nie Lis 11, 2018 10:39 am

BARABAL


Stary szlachetny bez oporów wziął Blytha na barana. Skoro tego chciał, nie mógł odmówić. Miłość do wnucząt okazała się nazbyt wielka, żeby kręcić nosem i nie pozwolić sobie na odrobinę wyrozumiałości. Oczywiście drugą ręką trzymał drobną dłoń Malcolma, aby dzieciak się nie zgubił. Brzdące jak widać są mocno urocze, żeby pozwolić na lekceważenie ich. Poza tym Barabal nie należy do chłodnych osób, od zawsze traktował rodzinę z szacunkiem a tym bardziej najmłodsze latorośle. W dodatku pochodzą od ważnych osób. Kto by przypuszczał, że potomek Nessuno jest w stanie zrodzić dzieci. Świat ciągle zaskakuje.
- Wiecie młodzi, że dziadek nie pozwoli was skrzywdzić? Także jeśli kiedykolwiek coś będzie się wam działo, krzyczcie głośno moje imię, a na pewno się zjawię.
Cóż za wyznanie. Ale szczere jak najbardziej. Wszak Barabal dba o członków rodziny, a ta dwójka plus ich nieobecna rozsądniejsza siostrzyczka są oczkami w głowie, ba jeszcze szepnie na ucho Ringo, żeby miał na oku brzdąców. Ochrona Kuroiashita rozpoczęta.
- Mleczna dolina. Idealna nazwa dla kawiarni, co nie?
Zaśmieje się, patrząc na zachęcający szyld lokalu. Dzielnica zachodnia poza parkami oferowała sporą ilość przytulnych kawiarni, chociaż stary Kurosz nie jest stałym klientem, bowiem smaku potraw już od dawna nie czuje. To jednak dla dzieciaków zrobi wyjątek.
Wejdą do środka, a przemiła obsługa którą była apetycznie wyglądająca młoda kobieta wskazała im miejsce w rogu. Złączona, miękka kanapa a przy niej kwadratowy, idealnie dopasowany wielkością stolik. Malce mogli usiąść pierwsi, Barabal tuż po nich. Otrzymali menu, więc można zacząć wybierać.
- Umiecie czytać chłopcy, czy potrzebujecie małej pomocy?
Otworzy przy maluchach skórzane menu, prezentując jego zawartość. Od ciastek po smakowite lody, gorące czekolady i herbaty. Niech wybiorą co chcą, dziadek stawia. A co on sam wybierze? Mocna, czarna kawa bez żadnych dodatków, przecież i tak ich nie wyczuje. Poza tym wolałby bardziej coś krwistego, jak na przykład stojącą przy wyjściu pracownicę. Gościła kolejnych klientów.
- Urocze stworzenie.
Oczywiście powiedział pod nosem, wlepiając ukradkowo ślepia w postać dziewczyny. Kształtna, sympatyczna kobieta która już zapewne osiągnęła trzydziestkę. Słodka, przesłodka i kusząca.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Gość Nie Lis 11, 2018 6:55 pm

Poprzysiągł sobie, że nie wróci do domu Nessuno ani Joffreya, dopóki nie znajdzie ich dzieci. Telefon co jakiś czas wibrował, lecz był tak przejęty tym, że zgubił z oczu dzieciaki, iż nie myślał o odpowiedziach. Jak mógł przeoczyć dwójkę urwisów?! I to po raz enty?! Szedł nerwowo, szybko, niekiedy szturchnął łokciem przechodnia, ale nie odwracał się. Rozglądał się, tropił, szukał śladów, a nawet... pytał się szczurów w ichniejszym języku. Te bardzo dobrze zadomowiły się w Yokohamie i występowały niemal wszędzie. Nawet w zdawało się sterylnych miejscówkach. Tylko dzięki takim znajomościom udało się wreszcie zlokalizować zgrany duet wampirków w parku, a potem sam złapał ślad i ruszył za nim.
Do kawiarni.
Czyżby maluchy chciały zjeść coś słodkiego? Nie mogły po prostu poprosić Pi, aby zamówił coś dla nich, tylko wybrały się osobiście po łakocie? Naprawdę nie rozumiał, dlaczego Blyth i Malcolm tak często buntowali się wbrew rozsądkowi i gnali na swoje zabawy. Na wsi mieli tyle miejsca i kryjówek, że mogły spokojnie bawić się z dala od ludzi. Najwyraźniej chciały zagrać na nerwach Myszy, która coraz częściej miewała ataki migreny i ten moment wykorzystywano na ucieczkę. Tak czy siak wszedł zziajany do kawiarni i zaczął się rozglądać.
"Uff, całe szczęście..." westchnął do samego siebie, gdy widział dzieci w towarzystwie... specyficznego dziadka. "Jak nic zaraz mi się oberwie. Znowu." Ogarnął się, napisał krótkiego SMS'a do Joffreya, po czym przystąpił kolejne kroki i znalazł się przy odpowiednim stoliku. Dzieciom chyba pogorszył się humor na widok znajomego młodzieńca. Pi skłonił się lekko przed Barabalem i z lekkim lękiem powiedział:
-Dzień dobry. Bardzo przepraszam, że nie dopilnowałem... Blyth'a i Malcolma. Mam nadzieję, że nie sprawiły Panu żadnych problemów. Osobiście odprowadzę dzieci do domu, jeśli taka będzie Pana wola.
Jego mina niczego nie wyrażała złego. Poza wiecznym zmęczeniem, ale Pi nie śmiał się gniewać na dzieci. To był jego obowiązek pilnować pociech swego Pana, naprawdę nienawidził zawodzić oczekiwań. Później różnie był karany, o czym maleństwa raczej nie wiedziały. Wątpił też, że zrozumiałyby podejście sługi, to tylko dzieci. Myślały o swoich rozrywkach, fantazjach, a nie o kimś o sto pięćdziesiąt lat starszym.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Blyth Pon Lis 12, 2018 2:04 pm

Dziadek nie odmówiłby przecież takiej małej, przesłodkiej kruszynie, prawda? Blyth jak tylko znalazł się na swoim nowym ''tronie'' od razu wydał z siebie okrzyk radości. Spoglądał teraz na wszystkich mijanych ludzi z góry. Parę razy zbyt mocno się przechylił do tyłu, co spowodowało, że mocniej chwycił Barabala za włosy i pociągnął. Cóż, będzie musiał mu to wybaczyć.
- Dobrze dziadziusiu. - Powiedział i pogłaskał go po głowie. Malec jednak nie brał tych słów na serio, wszakże co niby mogłoby mu się stać? Nikt nie zdołałby skrzywdzić wampirzego dziecka. W swoim małym świecie to właśnie on był najsilniejszy.
Jak bardzo się mylił?
Po wejściu do kawiarni, musiał zejść z dziadka. W końcu prawie haczyłby głową o sufit i jeszcze coś by mu się stało. Spojrzał na otrzymane menu, zaczynając głośno tuptać nogami o stolik. Przykleił się do Barabalowego ramienia, spoglądając na trzymany zbiór kartek. Czytanie nie było takie proste, więc złote oczy wlepiły się w dziadka.
- Coś dużego i czekoladowego! - Zakrzyknął, uderzając palcem w pierwszy lepszy obrazk, który tylko zdobił owe menu. Krótko spojrzał na Malcolma, będąc ciekaw czy wybierze to samo.
A potem podążył za wzrokiem najstarszego wampira i wystawił jęzor do kobiety, która na szczęście go nie widziała. Urocze stworzenie? Ona? To przecież oni byli najważniejsi! Wielka zazdrość zaczęła górować nad emocjami malca, który stawał się coraz mniej spokojny. Barabal całą uwagę powinien skupić na nim, a nie na jakimś worku krwi! Spojrzał na cukierniczkę, która znajdowała się na stoliku i z udawanym przestrachem na twarzy, zwalił ją na podłogę. Kobieta na pewno będzie musiała to posprzątać, szklane elementy nie były jednak straszne dla Blytha, który podniósł jeden z ziemi i zaczął mu się przyglądać.
W tym samym czasie ktoś jeszcze pojawił się w kawiarni. Na widok Pi, Hagen zrobił mało przyjazną minę i wcisnął się jeszcze mocniej w bok dziadka.
- Ale my dopiero tutaj przyszliśmy! Nigdzie nie idę! - Podniesiony głos i buntownicze nastawienie. Nawet uderzył malutką pięścią o stolik, co by dodać powagi do swoich słów.
- Jak powiesz Tacie, że uciekliśmy to sprowadzę kota do domu! - Zagroził słudze ojca paluchem. Doskonale znał umiejętności Myszki i choć nie miał nic do niego, musiał chronić swoich sekretów przed rodzicami. Wziąłby jakiegoś rudego drania, który zeżarłby chłopaka. Na jego miejscu kupił by mysz w zoologicznym i powiedział tacie, że Pi ma problem z przeminą i zostanie już taki na zawsze.
Doskonały plan.
Blyth

Blyth

Krew : Czysta (B)


https://vampireknight.forumpl.net/t3865-blyth

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Malcolm Sob Lis 17, 2018 3:15 am

- Um - uniósł łebek, spoglądając na dorosłego wampira. -  Naprawdę, wszędzie? - otworzył nieco usteczka, wpatrując się z zachwytem w Barabala. - Super! Dziadek najlepszy - uśmiechnął się bardziej, po czym odwrócił głowę, by patrzeć na trasę przed sobą. Niespecjalnie wnikał w ewentualny sens owych słów, bardziej zrobiło na nim wrażenie to, mężczyzna byłby zdolny pojawić się w dowolnym miejscu, niezależnie od sytuacji.
Uniósł głowę, by móc lepiej zobaczyć wygląd budynku na zewnątrz na moment. Zamrugał oczami, po czym wszedł wraz z nimi do wnętrza. Kichnął cicho, czując, jak ogrom różnorodnych zapachów zaatakował go. Niemrawo rozejrzał się, by potem podreptać do wybranego miejsca. Wgramolił się na kanapę i przekierował niedługo potem swoje ciemne ślepia na dużą książkę - jak w myślach nazywał widziane menu. Spoglądał na różnorakie obrazki, po czym wyciągnął rękę i palcem pokazał na trzy pozycje niżej niż Blyth.
- Ja umiem czytać - powiedział, wyraźnie dumny z siebie. - I chciałbym to - jego umiejętność czytania niekoniecznie była perfekcyjna, ale młody wampirek potrafił mniej więcej pojąć co znaczą poszczególne znaczki. To, co wybrał, wyglądało jak ciastko z galaretką.
Wzdrygnął w momencie, gdy usłyszał dźwięk rozbijanego szkła. Momentalnie wychylił się, by spojrzeć na to, co się stało. Wydął policzki, po czym naburmuszył się.
- Pachnie teraz bardzo słodko - stwierdził, nie wykazując po sobie zadowolenia z tego powodu.
O zgrozo, na miejscu pojawił się również pewien inny wampir... Malcolm, w momencie patrzenia na Pi, miał oczy niczym pięciozłotówki, po czym wycofał się bardziej w głąb kanapy.
- Też nie chcę iść - odparł. - Dopiero przyszliśmy  - popatrzył na Barabala ze smutkiem, a zarazem prosząco. - Gdzie Blanka? - jeszcze raz spojrzał na drugiego ze starszych wampirów, zarazem nieco wychylając się, by móc zobaczyć wzrokiem jego osobę... Jak i to, czy był tu całkiem sam.
- Kot? - zamrugał ślepiami, wyobrażając sobie kota wielkości Pi. - Duża byłaby to kicia - oparł się o mebel, zastanawiając się, gdzie są tak duże koty.
Malcolm

Malcolm

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Fioletowe oczy
Zajęcia : Brak
Moce : Wyzwolenie, Lecznicza woda, Zamroczenie umysłu


https://vampireknight.forumpl.net/t3876-malcolm#85531

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Gość Nie Lis 18, 2018 3:05 pm

Akurat w paskudnym świecie wampirów nie było mowy o traktowaniu zasad poważnie. Owszem, zdarzały się wyjątki nie atakowania dzieci, lecz to bardziej tyczyło się wampirów pochodzenia ludzkiego albo urodzonych pacyfistów. Barabal doskonale wiedział, że dziecko wampira tak jak i ludzkie może okazać się pożądanym rarytasem przez wiele podłych istot. Może nawet i człowiek zechce odchować swojego wampira, czyniąc z niego swojego podwładnego jeśli nieśmiertelny nie uwierzy w swoją siłę. Aczkolwiek czasami zasada Nie gryź ręki która cię karmi działa.
Jednak zbyt od tematu daleko się odeszło. Szlachetny nie mógł przestać się radować na myśl, że może na spokojnie spędzić czas z wnukami. Szkoda tylko, że jeszcze nie było tej małej uroczej Blanki. Dziewczynka o niebywałej urodzie z całą pewnością odziedziczyła wiele po latorośli od Nessuno. Może nawet i lepiej? Niewinność też bywa niezwykle kusząca.
- Jak sobie życzycie małe karzełki. Czyli czekoladowa bomba z nutellą i śmietankowymi lodami będzie dla ciebie odpowiednia, Blyt?
Zastanawiał się na głos, kartkując menu. Gdyby sam mógł kosztować jedzenie, chętnie spróbował by czegoś ludzkiego. Niestety kupki smakowe Barabala przestały już funkcjonować i nie czuł smaku. To tak, jakby jadł papier.
Młody Malcolm sam wybrał co chciał. Kurosz pokiwał głową, zerkając na malucha.
- Bardzo dobry wybór! Widać, że już twój mały gust zaczyna się kształtować na coś wielkiego. Oby tak dalej chłopcze, a osiągniesz wiele.
Pochwali drugiego szkraba, uśmiechając się do niego. Już na pierwszy rzut oka można stwierdzić że i Malcolm ma coś po Nessuno, natomiast Blyth poszedł w ślady Joffreya. Bardzo dobrze. Niech nowa krew Kuroiashita połączona z krwią sojuszników Nessuno zacznie się rozwijać. Tym samym więź między rodami znacznie się pogłębiła.
- Zapewne tata z mamą muszą być z was bardzo dumni. Jesteście tacy dzielni, ale mimo wszystko nie powinniście wybierać się na samodzielne spacery kiedy jesteście jeszcze tacy mali. Ten świat skrywa wiele tajemnic, lecz bywa i bardzo niebezpieczny.
Trochę nauki nie zaszkodzi, przecież chodziło o bezpieczeństwo dzieciaków, a jako dziadek ma obowiązek się troszczyć o rodzinę.
Kiedy upadła cukierniczka, szlachetny zmrużył ślepia i spojrzał w kierunku Blytha.
- Nie trzeba zwracać na siebie uwagę.
Po słowach ułoży dłoń na jego głowie. Pracownica podeszła aby sprzątnąć bałagan, przepraszając. Chwilę po ogarnięciu, odebrała ich zamówienia. Dodatkowo wampir zamówił jeszcze soki dla maluchów.
- Ludzie są częścią naszej diety, ale nie możemy zbyt mocno ingerować ani im dokuczać. Życie obok pokarmu w jest wpisane w naturę każdego drapieżnika.
Szepnie do chłopców, patrząc to na jednego, to na drugiego. Niech się nie obawiają jednak dziadka, przecież nie chodziło o nic złego. Tylko niech wyrosną na porządnych drapieżców.
I niebawem dotarła kolejna osoba. Pi. Mysza, opiekun dzieciaków. Kuroiashita rozsiadł się, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jego blada twarz nabrała całkiem poważnego wyrazu.
- Chyba zauważyłeś w jakim miejscu zaczarowanym spoczywamy? W kawiarni, a to oznacza że nie przeszkadzają mi. Spędzam czas z wnukami, a ty za to, możesz wracać do domu. Przypuszczam, że zostawiłeś i Blankę bez opieki.
Trochę złowrogiego tonu wkradnie się do słów wampira. Pi nie musiał skakać, ani zabierać dzieciaki. Póki są pod opieką Barabala, nic im ni zagraża. Tym samym też chciał uspokoić młodzież. Wszak nigdzie się nie wybierają, póki nie zaczną i nie dokończą swoich zamówień. A o wilku mowa, bo właśnie nadchodziły. Czekoladowe ciacho dla Blytha oraz ciastko z galaretką dla Malcolma. No i soczki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Gość Nie Lis 18, 2018 5:01 pm

Chłodny wzrok Barabala otrzeźwiłby pijaka, a ożywił nawet trupa. Ciarki nie mogły ustać, gdy rozbrzmiał jeszcze chłodniejszy głos jednego z Głów Rodu. Przez swoje zmęczenie nie za bardzo znalazł takt, kiedy przerwał biesiadę wnuków z dziadkiem. Słusznie też został nakierowany, iż zawalił i najlepiej, żeby wracał do domu zająć się chociaż ostatnią z trojaczek. Rozwiał jednak wątpliwości co do tego, że dopuściłby się takiego uchybienia i zostawił Blankę samą w domu.
-Jest z nią matka panicza Fabio. Niestety nie mogę wrócić do domu bez pozostałych dzieci.
Próbował zachować zimną krew, choć musiał przyznać, że rzeczywiście nie powinien był przeszkadzać w rodzinnym spotkaniu. Może dla beztroskich, bogatych klientów to miejsce było magiczne, ale dla kogoś, kto usługuje innym od rana do rana, siedem dni w tygodniu kawiarnia nie była niczym nadzwyczajnym. Punkt widzenia zależał od punktu siedzenia. Nie żeby był zazdrosny, kiedy dzieci dostały smakowite kąski, a on ledwie miał czas na uzupełnianie sił szybkim posiłkiem z krwi, byleby nie zdejmować z oczu na długo dzieci. Tak dawno nie zaznał snu, żeby stale czuwać. Nawet siostra Joffrey'a nie mogła ulżyć słudze w opiece nad dziećmi, gdyś musiał tym bardziej uważać, aby tajemnica rasowa nie wymknęła się spod kontroli.
Wiedział, że dzieci będą protestować i próbować umniejszać swoje winy, a nawet odwracać sytuację na swoją korzyść. Blyth nie wahał się zaszantażować sługi, który utkwił w nim złote tęczówki. Nie wyrażały niczego złego, poza nutą stanowczości.
-Powiem to, co będzie słuszne, paniczu Blyth.
Szkoda, że malec i to przy Szlachetnym pokazuje miejsce w tylnym szeregu dla Pi. To, że był sługą wcale nie oznaczało, że miał go brzdąc nie słuchać i robić to, co mu się podobało. Przecież Złotooki nigdy nie chciał źle dla dzieci. Bardzo wiele czasu spędzał z nimi, dbał o nie, od maleńkości nie odstępował na krok. Malce mieli już bunty dwulatków, trzylatków, cztero i pięciolatków... w ogóle często dokazywali, lecz i tak ich pokochał. Niczym starszy brat.
Specjalnie nie odniósł się do gróźb z kotem. Zarówno Malcolm jak i Blyth wiedzieli o słabości sługi, na pewno Blanka też już wiedziała, a to nigdy nie powinno mieć miejsca. Żeby dzieci straszyły dorosłego jego fobią... były naprawdę cwane, ale dla ich dobra nie powinny korzystać z tej wiedzy. Gdyby napadli ich zbóje i dowiedzieli się o słabości Pi, nie mógłby ich ochronić. Zresztą... najważniejsze, że byli cali i zdrowi. Widząc jak bardzo wzburzył krew młodym latoroślom, jak i nadszarpnął zaufanie Barabala, zdecydował się wycofać poza lokal.
-Będę czekać na zewnątrz. Miłego podwieczorku.
Skłonił się grzecznie i odszedł powolnym krokiem. Zostawił trójkę samym sobie, niech ucztują razem z dziadkiem, póki mogą. Nie będzie im psuć nastroju, choć było mu przykro, że malce nie przepadały za jego towarzystwem, a nawet szantażowały, byleby poszedł im na rękę. Blyth źle wpływał na Malcolma, ale i drugi z dzieci miał swój rozum, a korzystał z niego na niekorzyść Pi.
Stanął nieopodal drzwi do kawiarni i uzbroił się w cierpliwość. Przynajmniej mógł odetchnąć z ulgą, że znaleźli się synkowie Fabia i Joffreya. Gorzej, że stary Kuroiashita zasiał w nim ziarno niepewności co do tego, czy w domu rzeczywiście była babcia dzieciaków. Był święcie przekonany, że tak, dlatego zostawił Blankę w domu. A co, jeśli ze zgryzoty, poddenerwowania przeoczył nieobecność gospodyni domku wiejskiego? I teraz mała dziewczynka jest sama, podatna na porwanie? Mysza musiał się uspokoić. Był niemal pewny, że matka Fabia czuwa nad małą.
Chyba.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Blyth Nie Lis 18, 2018 6:59 pm

Mały wampir zaczął jeszcze mocniej stukać nogami o stolik. Chyba ktoś tutaj był lekko pobudzony, a może najzwyczajniej w świecie nie mógł się doczekać deseru. Nie myślał o tym, że ktoś mógłby go porwać. Pokonałby każdego, zwłaszcza człowieka! Nie był głupi, raczej nie dałby się nabrać na takie sztuczki.. chociaż kto wie? Jednak był jeszcze dzieckiem.
Poczuł się źle, że jego mądraliński braciok umiał czytać. Blythowi jakoś to umknęło i nie przejmował się faktem, że wszystko widział jako nic nie znaczące ślaczki. Ale dziadzia się tym nie przejął, więc jedynie skinął głową na jego słowa. Chyba był zajęty chwaleniem Malcolma, na co zazdrosny dzieciak jeszcze bardziej zmrużył oczy.
Pokręcił głową i spojrzał na niego spode łba.
- Nie boję się. Poradzę sobie ze wszystkim. - Ta pewność w głosie z pewnością mogła skojarzyć Barabalowi jego własnego syna. Niestety blisko było do głupoty, zwłaszcza iż mały wampir nie za bardzo rozumiał słowa ''niebezpieczeństwo''. W końcu to oni byli najgroźniejszymi drapieżnikami na ziemi, co nie? Niby czym miał się martwić?
Zrzucenie cukierniczki nie było bez powodu, jednak nikt też nie zobaczył jak malec sięga po szło i sprytnie je chowa w tylnej kieszeni spodni. Blyth to przecież słodziak, nie zrobi niczego złego!
- To niechcący. - Burknął, kiedy dziadek ułożył dłoń na jego głowie, spojrzał gdzieś w bok. Kiedy kobieta sprzątała, wampir nie spuszczał z niej uciążliwego wzroku, a niezbyt przyjemny uśmiech wcale z pewnością jej nie pomagał. Taki to już był Blyth, zepsuty do szpiku kości.
Przeniósł wzrok na Barabala i zaczął malować palcem po stoliku.
- Czemu nie możemy? Jesteśmy lepsi. - Duże, złote oczy nie odrywały się od dziadka. Czyż nie miał racji? Dlaczego stary wampir mówił tak jak rodzice? Dzieciak jeszcze nie był w stanie zrozumieć tak wielu rzeczy, ale w końcu coś innego oderwało jego uwagę. Wtargnięcie myszy.
Utrzymywanie z nim kontaktu wzrokowego był jak pojedynek, zwłaszcza, że mówił do niego. Jaki on bezczelny! Blyth aż zacisnął zębiska, wykrzywiając się w krzywym uśmiechu.
- Masz mówić to co ja powiem, inaczej tata porozmawia z Tobą inaczej! - Wredny głos i to uporczywe spojrzenie. Myślał, że nie słyszał co Joffrey z nim robi na osobności? Blyth miał bardzo dobry słuch, a poza tym był ciekawski.
Dopiero w momencie kiedy wyszedł na zewnątrz, poczuł się tak trochę nieswojo. Nie powinien tego mówić.
Wyrzuty sumienia szybko jednak zostały wymazane przez położone ciasto, które wyglądało bardzo smakowicie. Blyth zamiast jak kulturalny wampir jeść dostarczoną łyżeczką, zaczął zgarniać deser swoimi rękoma. Przy okazji wybrudził całą swoją mordeczkę.
- Pycha. - Zdołał wykrztusić, gdyż napchał się tak, że jego policzki były całe wypełnione słodkościami. Całość znikała w zastraszającym tempie, malec nie zwracał uwagi na wzrok innych. Niech tylko ktoś spróbuje mu przeszkodzić! Nagle podniósł głowę i spojrzał na dziadka.
- Zaraz wrócę. - Wysapał, opierając bardzo brudną rękę o udo Barabala i przy okazji robiąc to samo z kanapą. Następnie zabrał talerz z rozpaćkanym deserem, a właściwie tym co niego pozostało. Podszedł do stojącego Pi i dotknął jego rękawa (oczywiście go też ubrudził)
- Nie powinienem tak mówić. Przepraszam Pi. - Jakże trudno wypowiadało się te słowa. Malec nawet na niego nie patrzył, a jedynie wręczył deser. Miało to oznaczać coś w rodzaju podarunku i choć Mysz może nie być zachęcony widokiem, to liczył się sam gest!
A potem uciekł do środka i podszedł do kanapy, na której siedziała rodzina.
- Idę siku. - Burknął bardzo cicho, wyciągając szkło ukryte w spodnich. Następnie podszedł do kobiety, która wcześniej po nim sprzątała i uśmiechnął się przesłodko.
- Zaprowadzi mnie pani do toalety? - Takiej uroczej buźce nie można odmówić, więc na pewno pójdzie razem z nim. Szkoda tylko, że to wszystko było jedynie grą aktorską.
Komuś stanie się krzywda tego wieczoru.
A co będzie chciał zrobić dzieciak w męskiej toalecie? Spróbuje zaatakować kobietę, a dokładnie wbić jej szkło w nogę. Chyba, że ktoś będzie w środku, pójdzie za nim lub po prostu powstrzyma.
Blyth

Blyth

Krew : Czysta (B)


https://vampireknight.forumpl.net/t3865-blyth

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Malcolm Nie Lis 18, 2018 9:33 pm

Dopiero w momencie, gdy usłyszał pochwałę skierowaną w swoją stronę, uśmiechnął się radośnie i przytaknął nieśmiało. Nie dodał nic więcej, ale można rzec, że jego aura zmieniła się całkowicie na pozytywną, w odróżnieniu do wcześniejszej... Gdzie zachowywał się bardziej jakby był wycofany.
- Nie rozumiem - wypalił ciemnowłosy. - Czemu nie? I nie jestem mały - naburmuszył się na moment. Niespecjalnie wiedział, co chciał im przekazać Barabal. Zmrużył ślepia, próbując to zrozumieć, a na jego czole pojawiła się na moment zmarszczka, która po kilku sekundach zniknęła bardzo szybko. - Proszę o wyjaśnienie! - powiedział weselej.
Przekrzywił również łebek, wsłuchując się dalej w słowa starszego. Jedynie co, to ponownie pomarudził na słodkawy zapach i kichnął, jedynie przelotnie spoglądając na nieznajomą kobietę. Nie zainteresowała go na dłużej, więc nie poświęcił jej żadnej uwagi.
- A co, jeśli ludzie zaczynają? - spytał się go natomiast. Nie dodał tego od siebie, ale na swój sposób miał podobne zdanie co jego brat. Nie rozumiał tego. Jednakże sami ludzie niezbyt interesowali Malcolma, więc nie palił się do tego, by im uprzykrzać życie czy coś. Aktualnie dla niego była relacja obejmująca to, że wzajemnie dają sobie spokój... No, przynajmniej do czasu.
Zamrugał ślepiami, po czym dziecięcą twarz wykrzywił grymas niezadowolenia.
- Baka Pi - wyszeptał cicho. - Nic nie rozumie.
Nie mówił już do samego wampira, jedynie sam do siebie, odwracając wzrok. Nie zamierzał się dzielić z własnymi przemyśleniami na ów temat. Jednakże zauważalne było, że przez moment był bardziej pochmurny. Przynajmniej do momentu aż przybyły smakołyki.
Rozejrzał się za łyżeczką albo widelczykiem... zanim przeszedł do zjedzenia smakołyka. Jeśli dojrzy któreś, spróbuje jeść za pomocą tego, ale jeśli nie ujrzy od razu... weźmie do obu rączek i zacznie ostrożnie jeść.
- Dobre - wymamrotał cichutko w pewnym momencie. Nie spieszył się z tym, więc w momencie, gdy Blyth poszedł, nadal jadł smakołyk. - Bardzo - fioletowe oczy skupiły się na bracie, a sam przytaknął jedynie. Nie wybierał się samemu, za to wstał i oparł się o stolik, próbując niezdarnie wyciągnąć serwetki...
... przy czym zamiast jednej, wyciągnął wszystkie. Zrobił głupią minę, nie bardzo wiedząc co zrobić z tym faktem. Dlatego też usiadł zrezygnowany i wpatrywał się w to, co zepsuł. Nigdzie się nie wybierał póki co, ale jeśli brat nie będzie długo wracać, to ześlizgnie się z kanapy i podrepta - kierując się zapachem - tam, gdzie poszedł.
Malcolm

Malcolm

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Fioletowe oczy
Zajęcia : Brak
Moce : Wyzwolenie, Lecznicza woda, Zamroczenie umysłu


https://vampireknight.forumpl.net/t3876-malcolm#85531

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Gość Nie Lis 25, 2018 4:47 pm

Malcolm nie był na tyle niebezpieczny co Blyth. Czarnowłosy musiał naprawdę dostać solidną naukę jak przetrwać w nowoczesnym świecie aby się nie wydać i nie podpaść za szybko łowcom. Oczywiście, Barabal jako starej krwi Kurosz pielęgnował sławę rodu, więc i młodemu przyjdzie czynić podobnie. Ale jak będzie starszy, teraz musi się nauczyć jak być wampirem, a nie machiną do zabijania.
- To, że jesteśmy lepsi, nie znaczy że mamy zniżać się do poziomu człowieka. Zobacz, że tylko oni wysławiają się wielką potęgą, grożą, czynią wojny. My jako silniejszy gatunek powinniśmy trzymać w ryzach to, co wije się pod naszymi nogami. Odpowiednio stąpać.
Starał się wytłumaczyć młodemu, że nie zawsze opłaca się atakować niewinnych ludzi oraz wyjaśnić na czym ta cała zabawa polega. Tylko czy sześciolatek to pojmie? Się okaże.
- Poza tym jesteś dzieciakiem. Zajmuj się zabawą, a nie polityką.
Na koniec da maluchowi pstryczka w czoło na opamiętanie się. Do Malcolma sie jedynie uśmiechnie, w końcu przeciwieństwo brata, Grzeczny, spokojny, ułożony... Dobra... I teraz on zadał pytanie.
- To wtedy dajemy im nauczkę. Tylko w waszym przypadku, macie zwracać się do dorosłych.
Szybko odpowie, teraz klepiąc Malcolma po głowie. Cóż, naprawdę Fabio z Joffreyem mają się z tymi dzieciakami, ale co poradzić. Tak bywa, a rolą dziadka jest opowiadanie o dawnych dziejach oraz zwyczajach panujących w rodzinie.

Pi nie musiał się aż tak obawiać. Barabal nie ma w zwyczaju gnębienia podwładnych, tym bardziej nie należących do niego. Chyba, że osoba sama się o to prosi, ale w wypadku Pi tak nie było.
- W porządku. Tak czy siak, jak widzisz są ze mną bezpieczni, więc śmiało możesz rozwiać zmartwienia ich rodziców.
Starał się jakoś pocieszyć biednego sługę, który i tak już wyglądał na nieźle przestraszonego. Chłopak musi nie mieć łatwo z Joffreyem, ale co się dziwić, z Kuroszami nie warto zadzierać zwłaszcza jeśli chodzi o ich najbliższych.
Tylko właśnie ci najmłodsi Blyth, Malcolm, musieli się jeszcze sporo nauczyć. Między innymi żeby nie uciekać rodzicom, wszak są jeszcze za mali żeby poradzić sobie w tak wielkim świecie.
- O rety, dzieciaki. Nie możecie tak go traktować. Pi się wami opiekuje, nie jest waszym popychadłem.
Trochę żal było myszy. Barabal aż przejechał dłonią włosy, biorąc głęboki wdech. Biedny Pi. Nie zasługiwał na to.
- Zjecie ciastka i wracamy do waszego domu. Rodzice pewnie już ociekają łzami z tęsknoty za wami.
Stanowczo ale z uśmiechem. Blady Kurosz w końcu nie może przetrzymywać dzieci bez końca, no i sam również chciał zobaczyć się z synem. Wypadałoby omówić kilka ważnych rzeczy.
Tak. Byłoby lepiej jakby Blyth się ogarnął. To miłe, że poszedł przeprosić Pi, tylko to co zrobił później. Po powrocie oznajmił, że idzie do toalety. Szlachetny skinął głową i bardzo powoli, ale to bardzo dotarło kłamstwo. Siku? Wampir?
Gwałtownie wstał od stolika, kierując się do miejsca w którym poszedł Blyth.
- Zawołaj Pi, niech tutaj przyjdzie i cię pilnuje!
Zwróci się na odchodne do dzieciaka, licząc że wie co ma robić. A Pi powinien przestać stroić fochy i wrócić do swojej roli niańki. Cholera, nie było dobrze. W dobrym momencie wejdzie, kiedy wnuk właśnie szykował się do wbicia szkła w nogę kobiety. Żadnym trudem nie było zatrzymanie dzieciaka za rękę i odebranie szkła.
- Pani wybaczy.
Wyszczerzy się na tyle, ile mógł żeby czasami nie odsłonić kłów. Wzrok Barabala dosłownie zawisł na kilka sekund na wnuku i to nie byle jaki wzrok - ciężki od gniewu. Pracownica coś zamarudziła o rozpieszczonym dzieciaku i wyszła z toalety, pozostawiając ich samych. O dziwo żadnej klienteli w środku.
- Wiem jak kusi wbijanie ostrzy w ich delikatne ciała, ale jak teraz narobisz nam kłopotów, może nie być tak miło.
I znowu na bladym licu zagościł uśmiech, nieco diaboliczny, nie przyjemny. Wyprowadzi dzieciaka z toalety, kierując się do stolika. Szkło oczywiście wcześniej wyrzucił. Nakazał dokończyć ciasta, a później będą mogli wyjść. Wszyscy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Gość Nie Lis 25, 2018 9:13 pm

Skinął głową na słowa Barabala, na szczęście powiadomił rodziców malców już wcześniej. Nie były to obszerne wyjaśnienia, lecz wskazał miejsce pobytu i osobę, która na moment mogła zdjąć z niego ciężar opieki nad dziećmi. Nie dlatego wyszedł poza lokal, że puścił focha na brzdąców czy ich dziadka (nie miałby odwagi wobec Szlachetnego). Po pierwsze dzieci niezbyt cieszyły się na widok Pi, a po drugie zajęci byli dziadkiem. Nie powinien mieszać się w relacje rodzinne jako niepotrzebny słuchacz.
Stał więc na zewnątrz próbując choć na chwilę uspokoić się i znaleźć w tychże krótkich chwilach samotności jakiś odpoczynek. Nie to, że przestał zerkać przez witrynę na rodzinę Kuroszów, ale mógł choć na moment złapać dystans, potrzebny niczym oddech człowiekowi po powolnym duszeniu się z braku tlenu. Nie wiedział, że zasiał w malcach jakieś wątpliwości, albo że nawet Wiekowy stanął w obronie sługi. Nie oczekiwał przeprosin, rzadko kiedy był chwalony czy doceniany. Przywykłby do tego i nie narzekałby na to aż tak bardzo w myślach, gdyby miał kogoś do pomocy. Podczas nieobecności rodziców i dziadków cała jego uwaga musiała skupiona być na krnąbrnych dzieciach, u których de facto trudno było zbudować autorytet do swojej osoby. One doskonale wiedziały, gdzie było miejsce Myszy. Nawet próbował poprzez opowieści, jakieś kolorowe porównania czy nawet wprost poprosić, by słuchały się po prostu kogoś starszego od siebie nie patrząc na hierarchię we społeczeństwie. Że doświadczenie, jakie próbował w nie wpoić młodzieniec nie miało być jedynie barierą do wolności wyboru. Najwyraźniej nie potrafił tego uczynić.
Wtedy przeszył go ból głowy na wylot. Migrena dawała o sobie znać, aż musiał zamknąć na moment oczy i przytrzymać dłoń przy spuchniętej od żył skroni. Gdyby mógł choć na dwie, trzy godziny zdrzemnąć się... mimochodem oparł plecy o ścianę kawiarni i spuścił głowę mrużąc ciężkie powieki. Znów miał te dziwne wizje, poszarpane i bez logicznej całości. Dlaczego nie może wyzbyć się mar na jawie? I w takim stanie zastał go Blyth, który pociągnął za rękaw Pi. Mysza z trudem skierowała spojrzenie na tego, który zakłócił spokój i nie dowierzał własnym zmysłom. Czy to działo się naprawdę? Chłopiec o łobuzerskim temperamencie przyszedł do sługi z ciastkiem (wymemlany rączkami, ale jednak) i z przeprosinami. Nie będąc do końca pewnym, czy to co widzi i słyszy jest prawdziwe i tak zdecydował się kucnąć przed chłopcem tak, by ich spojrzenia były na równej linii.
-Wiesz co, paniczu Blyth? -odezwał się cicho, jakby w tajemnicy przed wszystkimi i całym światem do dziecka- Zaimponowałeś mi... Nie jest łatwo przyznać się do własnych błędów, dlatego już wiem, jak bardzo jesteś odważny.
Posłał krótki, drobny, ale ciepły uśmiech, po czym wziął talerzyk i tyle widział potomka Fabio i Joffreya. Ostrożnie podźwignął się z kucków do wyprostu i nie marnując okazji zapewnił sobie kilkadziesiąt kalorii słodkim posiłkiem. Może niezbyt strawnym dla wampirów, ale dla Pi na wagę złota. Mógł na moment zażegnać kryzys opadnięcia z sił.
Nie na długo mógł cieszyć się rozmemlanym ciastkiem, gdyż przez szybę widział, jak Barabal nagle zostawia samego Malcolma. Nie mógł popełnić tego samego błędu, który popełnił prawdopodobnie z Blanką, więc wszedł czym prędzej do środka i zbliżył się do siedzącego Fioletowowłosego chłopca, który powinien być w większości wzorem dla brata. Nawet usiadł na przeciwko niego i utkwił podkrążone oczy w dziecku o oczach wielkości spodków filiżanek do kawy. Oj jak podrośnie, to na pewno będzie przystojny. Wykorzystał chwilę, kiedy mógł pomówić sam na sam z latoroślą Kuroszów i dowiedzieć się czegoś więcej na temat ich ucieczki.
-Paniczu Malcolmie... Nie gniewam się, że panicz i brat zdecydowaliście się wybrać na spacer, ale to mogło skończyć się dla Was bardzo źle. Jeśli chcielibyście udać się na wycieczkę, to wiecie, że możecie na mnie liczyć. Wystarczy, że poprosicie.
Nie mógł za bardzo naciskać, wszak to jeszcze dziecko. Bardzo mądre na swój wiek, lecz jeszcze nie mogące zrozumieć pobudek dorosłych. Przynajmniej nie w pełni. Nie spuszczał Malcolma z oczu i nie zamierzał odstępować na krok, dopóki nie będzie innego polecenia. Już za bardzo dzisiaj nawalił, żeby pozwolić sobie na kolejne potknięcia.
-Blanka czeka na Was w domu, z rodzicami, bo już wrócili. Co chciałbyś im powiedzieć, jak wrócimy?
Specjalnie nie pytał, gdzie jest dziadek z Blyth'em, aby nie musiał się martwić. A tak może razem wspólnie znajdą sposób na przeprosiny za ucieczkę. Nie umniejszałoby to kary Pi, ale przynajmniej dzieci miałyby lżej, gdyby przyznały się do błędu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Blyth Sro Lis 28, 2018 9:54 pm

Nie potrafił usiedzieć na miejscu, więc jego zabiegane spojrzenie lądowało na wszystkich obecnych w kawiarni. Czy był niebezpieczny? Sam nie zdawał sobie z tego sprawy, wszakże zachowywał się podobnie jak rodzeństwo. Dzieciak nie widział w swoich czynach zła, robił to co wydawało się mu być naturalne. Oczywiście rodziny by nie tknął i choć często patrzył na nich krzywo, to w ogień by za nimi poleciał. Dzieciak miał po prostu dziwną skłonność do czynienia krzywdy obcym, a szczególnie ludziom. Wydawali się być słabi, a poza tym służyli za pożywienie. Niby czemu miałby przejmować się ich losem? Dziadek Barabal zaczął mówić w jakiś dziwny sposób, na co Blyth się zgarbił. Nic nie rozumiał z tej poważnej paplaniny, więc szybko zaczął szukać jakiejś innej rozrywki.
- Jestem duży! - Wykrzyknął do kruczowłosego i zrobił obrażoną minę. Jeszcze pstryknął go w nos, na co dzieciak jeszcze bardziej się z sępił. Ciekawe jak bardzo Szlachetnemu przypominał małego Joffreya. Za każdym razem mieli się zwracać do dorosłych o pomoc? Wolne żarty! Popielatowłosy chwycił za jeden ze swoich dłuższych kosmyków i mocno pociągnął. Dalej będzie robił to na co ma ochotę, chyba, że ktoś go będzie w stanie nauczyć posłuszeństwa.
A potem wtargnięcie Myszy i zjebka od straszliwego Kuro. Blyth aż zaciskał zęby ze złości i spojrzał na starucha z jeszcze większym wyrzutem.
- Ale słudzy są od tego. - Burknął ledwo słyszalnie pod nosem, ale jak widać młody się ogarnął i postanowił przeprosić sługę Ojca. Nie miał nic do Pi, to nie jego wina, że nie urodził się w ich rodzinie. Nie był tacy jak oni.
Coś jednak nakazało udać mu się do chłopaka i go przeprosić, choć wcale łatwe to nie było. Wychodząc na dwór od razu skierował na niego wzrok i przechylił łepek na bok. Dlaczego trzymał się za głowę, ewidentnie wyglądał jakby coś go bolało. Chwycił go za rękaw i pociągnął, złote oczy wlepiały się z ciekawością w oblicze wampira. Chłopak ukucnął co znacznie ułatwiło młodemu patrzenie na niego. Czuł się jednak taki malutki, więc dumnie się wyprostował i uciekł wzrokiem w podłogę. Słowa Myszy sprawiły, że poczuł się głupio, nie chciał aż tak go urazić. Mysza zawsze wszędzie starał się dostrzec pozytywy.
- Ja.. ja powiem Tacie aby Cię nie bił. - Szepnie bardzo cicho, jakby w obawie, że ktoś mógłby ich usłyszeć. Może Blyth wcale nie był taki zły jak go wszyscy widzieli? Niestety w porównaniu z rodzeństwem, to on był czarną owcą rodziny.
I kiedy wszystko wydawało się być na dobrej drodze, dzieciak znowu zamierzał narobić trochę kłopotu. Udanie się do kibelka aby na dobre załatwić tą brzydką babę, którą Dziadzio nazwał ''uroczą''. Aż prychnął i z błyskiem w oczach już robił zamach, kiedy jego ręka została chwycona przez znacznie większą. Zdezorientowane oczy spoczęły na niezbyt zadowolonym wzroku Barabala, a jego spojrzenie sprawiło, że Blyth się zląkł. Wbił spojrzenie w podłogę, nie patrząc już na kobietę.
- A później? - Duże oczy były podekscytowane, ale tylko na krótki moment. Wzrok dziadka był taki przeszywający, że Blyth już się nie odzywał i pozwolił wyprowadzić z łazienki. Gdy tylko puści jego rękę pobiegnie do stolika i wgramoli się na miejsce obok sługi, opierając łeb o jego ramię.
- Pi, zaniesiesz mnie jak będziemy szli? - Głos nie uznający sprzeciwu. Blyth najzwyczajniej w świecie zrobił się senny. Krótkie spojrzenie na brata i drapieżny uśmiech, w końcu mały urwis już planował kolejną ucieczkę, może teraz wezmą Blankę? A właśnie, nagle się zerwał i spojrzał na Barabala.
- Kupimy coś dla Blanki? Może tą wielką bezę z karmelem? - Zapytał, wskazując na szybę za nimi. Przekąska wydawała się wyglądać naprawdę ładnie, a między innymi było zapłatą za milczenie siostry. Szkoda, że jednak ich wydała.
Blyth wydawał się też nie być przejęty faktem, że przed chwilą próbował zaatakować człowieka. Szybko zapomniał o tym incydencie, może nawet zbyt szybko.

z tematu (wszyscy)
Blyth

Blyth

Krew : Czysta (B)


https://vampireknight.forumpl.net/t3865-blyth

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Naoto Shiroyama Sro Sie 19, 2020 6:30 pm

Naoto jako młody wampir i jednocześnie fotograf zatrudniony jako fotoreporter do prasy Japońskiej, postanowił sobie przygotować ciekawy artykuł, bawiąc się w paparazziego. Tego późnego wieczora, przyczaił się niedaleko kawiarni, z ukrycia robiąc zdjęcia najlepszym swoim aparatem fotograficznym jakiejś modelce umawiającej się z urzędnikiem. Już raz ktoś zrobił jej aferę, więc czemu by tego nie powtórzyć? Wampir siedział na drzewie i przyglądał się jej wypindrowanej kobiecie oraz przystojnego jej partnera. Mieli podobno zatrzymać się tylko na kawie. Ale Naoto nawet nie śnił o tym, by ich spotkanie skończyło się wesoło.
Gdy weszli do kawiarni, zeskoczył z drzewa i udawał przechodnia. Jeszcze cyknął parę zdjęć z profilu drugiej strony ulicy, choć chyba nie byli tego świadomi. Trudno. Ale za to będzie zabawa!
Po wykonaniu roboty, chował swój aparat do przeznaczonej dla niego torby, jaką miał na ramieniu. A następnie, czekał sobie grzecznie dwa budynki dalej aż skończą swoje spotkanie. Trochę się niecierpliwił. Nosiło go by już zadziałać. Ale jeżeli to zrobi, sam sobie popsuje świetny pomysł na artykuł do prasy. Udawanie człowieka bywało zabawne. Jak i pracowanie.
W końcu śledzona para wyszła z kawiarni i się rozdzielili. On wsiadł do swojego najlepszej marki auta, a ona ruszyła na piechotę. Zadowolony Naoto, odepchnął się od budynku przy jakim czekał znudzony, przebiegł przez jezdnię i podbiegł do niej.
- Przepraszam!
Zatrzymał ją.
- Chciałbym przeprowadzić z Panią krótki wywiad, jestem dziennikarzem.
Zaczął kulturalnie, a ona tak dziwnie mu się przyglądała.
- Dzisiaj nie. Jutro przyjdź do studia mody.
Zaproponowała, choć nie mówiła nie. Naoto jednak nie chciał czekać. Zaczął czytać jej myśli i wyłapywać jej pragnienia, zdradzając tym samym jaki posiadał dar. Prawił jej komplementy i zachęcał do pójścia z nim. Stawiała opór, ale kiedy zagroził publicznymi jej zdjęciami przyłapując na spotykaniu się z kimś innym, uległa. Zaprowadził ją do ciemnej uliczki za kawiarnią i tam dokonał tego co pragnął. Objął ją od tyłu, przytrzymał mocno, wolną ręką odchylając jej głowę. Szarpała się nie wiedząc co się dzieje. Wgryzł się w jej szyję i zaczął spijać krew. Krzyczała, ale czy ktoś ją usłyszy?
Naoto Shiroyama

Naoto Shiroyama

Krew : Szlachetna
Zawód : Fotograf, Architekt Krajobrazu
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : -
Moce : Żywioł ziemi, psychokineza, czytanie w myślach


https://vampireknight.forumpl.net/t751-naoto-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t4311-naoto#95306

Powrót do góry Go down

Kawiarnia "Mleczna dolina" Empty Re: Kawiarnia "Mleczna dolina"

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach