Zrujnowany kościół

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Nie Maj 15, 2016 2:41 pm

Spotkanie rodzinne? Nie mogło na nim zabraknąć przecież Sofy! Chociaż schadzki Sam'a i Elliot'a nie można było uznać za miły rodziny podwieczorek, to nadal nie mogło braknąć tam przecież Sophie. Blondynki, której od dawien dawna nie było w mieście. Ot, rzuciła wszystko i pojechała w Bieszczady. Spokojnie kochani! Wróciła! I zamierzała, to ogłosić wszystkim wszem i wobec, żeby dobrze to pojęli. Zmieniła się? Może. Trudno stwierdzić. Ten temat pozostawię do ocenienia innym. Ja mogę tylko nakreślić, że w całej jej specyficznej posturze można bez problemu doszukać się starej, dobrej Sofci. Przejdę jednak do sedna sprawy! Jak blond piękność znalazła się na cmentarzu? Otóż, Sophie pierwsze swoje kroki po powrocie do miasta skierowała w stronę starego zamczyska. Żeby się do niego jednak dostać, musiała przejść przez ogromne cmentarzysko. Na którym wyczuła dobrze znane sobie zapachy. Jeden należący do jej własnej pociechy, natomiast drugi do 'kochanego' męża. Bez pośpiechu ruszyła w ślad za nimi, docierając do zrujnowanego kościoła.
Wyczuli ją? W ogóle zwrócili na nią uwagę? Nie interesowało jej to. Wtargnęła bezceremonialnie do wnętrza zabytku, wlepiając wpierw swoje niebieskie tęczówki w sylwetkę syna, chwilę później w postać byłego burmistrza. No pięknie! Czyżby trafiła na moment w którym postanowili rozegrać swoje waśnie i spory!? Cudownie! Czas rozegrać dramę! Chociaż na pierwszy plan Sophie nie rzuciła swojej magicznej broni. Nie, nie zaczęła ryczeć i krzyczeć na jaśniepanów. Chociaż wszystko w swoim czasie! Po prostu podeszła do wybranka swojego skamieniałego serducha, które oddała mu już dawien dawno i zdzieliła go w łeb ze swoją ponurą miną. Oznaka miłości lvl master! (Tak, Samur dostał strzała na dzień dobry)
- Elliot, wrzuć tą zabawkę z rąk, bo przełożę Cię przez kolano. - palnęła, niby serio, niby z nutką śmiechu. Niemniej, oczekiwała od syna, że wyrzuci przed siebie swój 'miecz świetlny'. Bo ju noł w pogotowiu miała swoją starą szmatę kuchenną, którą gotowa jest użyć w każdej chwili!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Elliot Pon Maj 16, 2016 8:46 pm

Ale Elliot nigdy nie chciał być Głową Rodu! Dla większości wampirów to zaszczyt, szpan i w ogóle koks. Ale Ell jakoś nie czuł potrzeby zajmować się tymi papierkami. Został Głową Rodu swojego małego rodu, bo w papierkach musiał coś mieć jako znany bokser i właściciel willi. Tak z czapy by mu nie dali i nie sprzedali nic. Musiał posiadać jakieś nazwisko, a że nie mógł mieć tego od ojca to wymyślił sobie własne. A Gabriel się wpierniczył co by nie być sam no to z łaski Ell go wziął, no. A żeby nie byli uznani za gejów to jeszcze żonę sobie ogarnął! Chociaż znając życie rozwód zaraz nadejdzie. Yv widać miała już dosyć ich układu, a sam Ell zakochał się w Chizu chociaż Samur nigdy tego od niego nie usłyszy. To nie przyniosłoby nic dobrego ani szlachetnemu, ani córce łowcy. Chociaż Ell jest na razie świadomy tylko tego, że ta mała debilka mu się podoba. Ale dosyć o tym, my tu gadu gadu, a tu trzeba się napieprzać!
- Broń nie posiada żadnej mocy - wyjaśnił, gdy Samur przyglądał się mieczowi, ważąc go i ruszając nim na prawo i lewo. Niebieskooki ruszył ze swoim mieczem, pewnie trzymając go w dłoni i chciał wykonać pierwszy ruch, aby w końcu zaczęła się akcja - ALE PRZYSZŁA SOFA!
Ta to ma biste wyczucie czasu. Normalnie powinny pojawić się jeszcze fajerwerki. Ell na prawdę chciał stoczyć z ojcem pojedynek, więc to że Sophie zdzieliła Sama nie spowodowało tym razem śmiechu ze strony syna. Co więcej czarnowłosy bał się, że ex burzmistrz odda matce.
Sofa ty i ta twoja ściera kuchenna nie brzmią groźnie! Przynajmniej na razie. Jak ją wyciągnie i zacznie capić w całym kościele to może zmienię zdanie, ale chyba wolę o tym nie wiedzieć!
- Matko.. pora abym ja i... on, stoczyli walkę zakańczającą ten durny spór i się rozeszli - nie mógł powiedzieć "ojciec" ale nie powiedział też Samuru, jak to robił za jego plecami. O dziwo, jakiś szacunek do starszego wampira pozostał i ukazywał się w takich sytuacjach.
Ell machnął ręką powodując, że Sophie nagle przykuta do podłogi, aby nie myślała im przerywać. Wiedział, że może się o to wkurzyć, ale nie mógł nic innego w tym momencie zrobić, aby ją powstrzymać. Najwyżej potem oberwie tą szmatą, eh.
Elliot

Elliot

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Na obu rękach ma "rękawy" tj. tatuaże od ramion do nadgarstek.
Zawód : Bokser.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Caterina, Elise [NPC]
Moce : KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t278-elliot-kuroiaishita#313

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Wto Maj 17, 2016 2:07 pm

Samuru nie interesował się życiem Elliota. Właściwie gdyby dzieciak jednak się za mocno wychylił, szlachetny nie omieszkałby skrócić go o łebek. No ale bądź co bądź, toć to syn. Póki co stali na wrogich ścieżkach i czy to się zmieni... Nie wiadomo. Chociaż ex burmistrz musiał udawać przed samym sobą kilka szczegółów, aby czasem za dużo nie wyszło i syn nie połapał się w kilku sprawach. Trzeba nadal grać.
- Oczywiście, że nie posiada. Innej broni stworzyć byś nie potrafił.
Nie, nie wyśmiewał. Samuru zna doskonale moce młodego wampira, wszak był przy tym jak Elliot poznawał swoje wampirze umiejętności. Wszak warto znać potomka, gdyby nagle zechciał strącić ojca lub kogoś wyższego z piedestału.
Mieli zacząć. Niestety jednak ich pojedynek przerwała wampirzyca Sophie. Samuru odwrócił się w jej stronę, nie dając się uderzyć. Odepchnął jej rękę, ale nic więcej nie zrobił. Nawet nie zgromił jej spojrzeniem!
- Nie wtrącaj się, Sophie.
Rzekł jedynie, patrząc po chwili porozumiewawczo na syna. Ten podjął odpowiednie środki, odsuwając wampirzycę od ich starcia. Nie potrzebna jest im teraz kobieta, poza tym pora by Elliot wyszedł z pod sukienki mamusi.
- Dokładnie. Pora spór zakończyć...
Potwierdził słowa wampira po czym sam uniósł miecz ku niemu. Pora rozłożyć płachtę na byka!
Samuru już nie czekał, pewnym siebie szybkim ruchem skierował się ku wampirowi. Zamierzał wykonać uderzenie z dolnego ukosa, tak by zmusić Elliota jedynie do zablokowania ciosu, więc jeśli młody niczego nie wymyśli, Samuru zapewne wykona kolejny ruch mieczem i tym razem od góry. Jednak czy posunie się do postępu? Wątpliwe. Póki co chciał dzieciaka przyszpilić do ściany. Chociaż może i Elliot ma w sobie chociaż krztę waleczności?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Czw Maj 19, 2016 12:33 pm

O boże, Sofci zrobiło się przykro, bo Samcio nie zgromił jej spojrzeniem. Z wrażenia biedna, błyskotliwa inaczej blondyneczka przyjrzała się swojemu wybrankowi, oceniając przy tym wszystkie jego braki. Jakiś taki zmizerniały się wydawał. Nie ten sam bad ass, co przed rokiem! Jakby ktoś go na smyczy trzymał i jajca odciął. (Kiedy w Twoim życiu króluje Gra o Tron zrozumiesz wszystko xD) Biedna sapnęła z przerażenia! A jak ktoś mu coś zrobił? A jak coś się stało? ALBO, ALBO? Jej nie było, nie zadbała o niego. Zła Sofa, pluj sobie teraz w brodę. W każdym razie wampirzyca otworzyła szeroko oczy, gestykulując przy przy jak naćpany amfetaminą Sycylijczyk. Gdzie jakieś hejty na dzień dobry? Jakieś słodkie wypierdalaj albo poleruj buty? Co się stało z jej własnym, prywatnym mężem z członkiem na czole? Tylko jakieś 'Nie wtrącaj się Sophie' i jeszcze Ell dorzucił od siebie trzy grosze.
- Tymi wykałaczkami możecie podłubać sobie tylko między zębami. Też mi rozwiązanie sporu. W waszym przypadku lepiej byłoby zamknąć was na godzinę w jednym pomieszczeniu. - burknęła, wyobrażając sobie ten mord w oczach Sam i niechęć jego latorośli. Piękna kara, przecież oni się tak nie trawią! Przebywanie ze sobą dłużej niż pięć minut byłoby dla nich większą katorgą niż bieganie za sobą z jakimś wyczarowanymi przez Ell patykami.
- Poza tym ten 'ON' Elliocie, to Twój ojciec. Bez względu na to czy się dogadujecie czy nie. Masz mówić TATO. - zażądała oburzona. Na pouczenia się jej zebrało! Ta to ma faktycznie niesamowite wyczucie czasu. Powinna dostać za to Nobla, Oskara czy jakiś tam inny choi. NO I CO WTEDY ZROBIŁ SYNUŚ MAMUSI? Przykuł ją do podłogi! Blondyna zasapała się z wrażenia, schodząc do słowiańskiego przykucu mocy i przemocy, władzy na mieście. Szarpnęła za łańcuchy raz, drugi aby na sam koniec przenieść na Elliot'a pełne oburzenia spojrzenie. Jak to zniknie, to ona osobiście utłucze go młotkiem i później zrobi z niego ciastka z haszem. Nawet wrodzona matczyna miłość jej przed tym nie powstrzyma. No bo co!? Że niby pies jest, żeby ją do ziemi przyszpilać?
No i co ona biedna mogła zrobić? Jedno ruszyło na drugie, a ona kucała gdzieś w kącie kościoła, jedynie patrząc się w pustą przestrzeń między synem, a mężem. Kalkulowała poziom patologii jaki wystąpił w jej rodzinie, ofc.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Elliot Pią Maj 27, 2016 4:48 pm

- Jeszcze szybciej byśmy się wykończyli - powiedział unosząc brwi. Serio, zamknięcie ich w jednym pomieszczeniu? Sophie już całkiem odbiło! Tutaj zawsze jeden mógł zwiać, gdyby zrobiło się za gorąco. Nie to, że któryś miał taki zamiar, wiadomka. Ale tam to by padli trupem, jak nie od bijatyki to od zbyt dużej odległości. Chociaż Ell zawsze mógłby zamienić się w słodkiego synka i z tej słodkości wykończyć Samura! To jest bisty plan. Nigdy nie zapomnę, jak Samur mdlał od nadmiaru słodkości, to były dobre czasy! Ale kto go tam wie, może teraz sam skrywa w sobie wielkie ilości słodyczy? Nigdy nic nie wiadomo.
- Nie sądzę by słowo "tato" przeszło mi po tym wszystkim przez gardło - bąknął tak, aby tylko ona to słyszała i przestał już zwracać na nią uwagę. Skoro postanowiła tutaj przyjść, to niech stoi grzecznie i patrzy! Może pokibicować synowi, on jej przynajmniej nie uderzył jak wzorowy mąż! Patologia, lvl hard!
Niestety pomysł Sama spalił na manowce, bo o ile Ell mógł zablokować jego cios, wolał uskoczyć w bok i z tej perspektywy spróbował zaatakować Sama w lewy bok, chcąc by ten stracił równowagę i może tak upuścił broń? To by było coś!
Ell przestał kontrolować swojej mocy na Sophie, temu kobieta mogła poczuć jak łańcuchy robią się coraz lżejsze, a co za tym idzie, jak chciała mogła spróbować się z nich uwolnić. Masz taki prezencior ode mnie, ha!


Taki króciutki, bo tak jakoś mam lenia <3
Elliot

Elliot

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Na obu rękach ma "rękawy" tj. tatuaże od ramion do nadgarstek.
Zawód : Bokser.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Caterina, Elise [NPC]
Moce : KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t278-elliot-kuroiaishita#313

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Wto Maj 31, 2016 10:53 am

Zamknięcie w jednym pokoju? Raczej skończyłoby się to marnie. Przecież obydwaj panowie nie żywią do siebie większej sympatii, aczkolwiek obecnie dawny polityk nieco się zmienił przez ten rok. Ale czy na dobre? A może na gorsze? Czas pokaże. Póki co akcja toczy się dalej.
Samuru także nie chciał by Elliot nazywał go Tatą, dlatego na słowa Sophie, zmierzył ją ostrym spojrzeniem. Nie może się wtrącać w spór ojca i syna. Powinna siedzieć z boku i czekać aż się wszystko zakończy. Ktoś zginie? Trudno. Ale póki co Gra toczyła się dalej, nawet bez komentarzy szlachetnego ex burmistrza.
Nie ma na co czekać. Szlachetny zaatakował, a Elliot odskoczył w bok. Samuru przygotował się na odparowanie ataku, posługując się swoją wampirzą szybkością oraz doświadczeniem w walce. Gdy odbije cios młodego, popchnie go i wyceluje szybko pięścią w jego głowę. Mógł wziąć zamach, by oddzielić łeb od reszty ciała, ale nie chciał tego robić. Póki co śmierć dzieciaka była mu za bardzo na rękę.
Na Sophie nie zwracał póki co uwagi, wszak walczy z młodszym Kuroiashita... Nie, już dawno wydalonym z rodu za swoje naganne zachowanie. Gdyby Elliot potraktował tak dawne głowy rodu, już dawno by liczył kwiatki od spodu. Samuru okazał i tak wielką łaskę. Zawsze on z Gabrieliem mogli skończyć o wiele gorzej, poza tym jest nadal szansa, że mogą wrócić. To wszystko zależy głównie od nich samych. A już chyba dość mieli wrogości z rodem Kuroiashita?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Nie Cze 05, 2016 1:33 pm

- Może to i lepiej. - mruknęła pod nosem, bez cienia emocji na twarzy. Co miała zrobić? Stać i płakać? Zawsze chciała dla nich jak najlepiej! Dała Elliot'owi wszystko, co tylko mogła. Starała się być dobrą matką. Nie zawsze jej to wychodziło, jednak zawsze ze wszystkich sił chciała, aby jej jedynemu dziecku niczego nie brakło. Własnie dlatego też nie chciała, żeby Samur aż nadto interweniował w wychowanie ich syna. Później wyrósłby na kopię własnego ojca. Nie zaznałby dzieciństwa, zwykłej dziecięcej beztroski. Dobrze, że jego historia potoczyła się tak, a nie inaczej. Cóż, natomiast eks burmistrz jest jej mężem. JEJ I TYLKO JEJ - także nie przystoi jej się opowiadać po żadnej ze stron. Bo kocha i jednego i drugiego. Zarówno Elliot jak i Samur są dla niej ważni. Niech sami rozwiążą swój problem, a im szybciej to zrobią, tym lepiej. Przynajmniej przestanie się to wszystko tak bardzo odbijać na niczemu winnej Kanapie.
- Chcesz czy nie on zawsze będzie Twoim ojcem. Tak jak zresztą Ty jego synem. Nie wyprzecie się tego. - westchnęła bezradnie, przenosząc wzrok z syna na męża. No, ręce do dupy opadają. Zachowują się jak dzieciaki z przedszkola, które pokłóciły się o jakąś bzdurną zabawkę. Przewróciła teatralnie oczami, kiedy 'chłopcy' na siebie ruszyli. W między czasie moc Ell'a widocznie osłabła. Łańcuchy zaczęły się rozluźniać, a że Sophie to typowy patyczak, szybko wysunęła swoje chude stopy z 'więzienia' syna. ALE CO DALEJ? Przecież koniec końców nie może tak stać i się nie wtrącać. Jak już chcą się wykończyć, to przynajmniej nie na jej oczach. Niech się ukryją tak, żeby ich nie znalazła i tam się pozabijają, o.
Także co zrobiła bystra blondynka!? Oczywiście, że wpadła między nich! Oberwało jej się? Trudno. Da radę, będzie dzielna! Nie będą tłuc się z nią w jednym pomieszczeniu. Zmarszczyła wściekle brwi, uparcie stojąc między nimi. Nie ma bata, nawet traktor jej teraz nie przepchnie. Nie i choi.



avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Elliot Sob Cze 18, 2016 8:47 pm

Walka szybko się zaczęła i szybko rozkręciła. Niestety, Ell przestając myśleć o tym w co skuł matkę, przestał już panować nad kajdanami i blondi bez problemu poszła wysunąć swoje dłonie i lecieć między dwóch mężczyzn. To spowodowało, że jak tylko wparowała między nich chłopak przerażony spojrzał na matkę, bo Samur w jej stronę wycelował pięść. Która miała trafić w głowę syna... Odepchnął delikatnie rodzicielkę, bez oporów przyjmując atak szlachetnego, który spowodował, że młodszy z wampirów upadł na marmurową posadzkę uderzając głową o kant stopnia. Na tyle jego głowy pojawiła się długa rana i rozlała jej krew. Wampir stracił przytomność, a szlachetna cieć lała się i lała.
Rodzice ogarnęli się w końcu i zbierając syna z podłogi czym prędzej się stąd wynieśli, ha!


zt wszyscy, bo Sam i Sofa idą się króliczyć! D:
Elliot

Elliot

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Na obu rękach ma "rękawy" tj. tatuaże od ramion do nadgarstek.
Zawód : Bokser.
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Caterina, Elise [NPC]
Moce : KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t278-elliot-kuroiaishita#313

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Sob Lut 18, 2017 2:35 pm

Czy łatwo było go wyśledzić? Nic, a nic... i choć znała się na tym to przecież miasto nijak się miało do lasu. Sen z powiek spędzało jej przesiadywanie na śmierdzących dachach czy uliczkach w oczekiwaniu na jakiś ruch. Zapewne nikt kogo znała nie pochwaliłby jej wyboru, ale no właśnie... był to jej wybór. Jej prywatna walka ze strachem i nienawiścią jakie nosiła w sercu.
Do dziś dnia pamiętała te bliskie spotkania... kilkadziesiąt dni spokoju i znów jego smród. Bywało, że dawał jej spokój na dłużej, czyżby wpadał wtedy na trop kogoś innego? Czy było jej winą, że ludzie z pobliskich wiosek widzieli w niej bożka? Polowali na tygrysy to następnego dnia jeden z myśliwych dyndał osuszony z krwi i bez skóry na jednej z gałęzi. Według niej nie było to złe. Z resztą nieliczni mieszkańcy zostawiali specjalnie dla niej w naczyniu krew kóz! Taka koza była dla nich cenniejsza niż życie kobiety z wioski. Dlatego też ograniczała się w atakach. Jednak on tego nie widział. Ślepy na takie szczegóły jak opieka jaką w pewien sposób Noriko roztaczała nad tymi ludźmi. Byłą ich "Ma" czyli Duchem. Miała dobrą i złą twarz. Czy to było coś złego?
A kąpiel w krwi... raz może dwa z ciekawości i ze wściekłości jakie wywołało w niej postępowanie ludzi. Każdy ma przecież granice wytrzymałości swojej psychiki. Oczywiście jak przystało na jej szczęście musiał ją wtedy zobaczyć. Nagą, skąpaną we krwi w świetle księżyca. I bez przesady... nie było tego tak dużo... raptem dwóch rosłych facetów, ile to krwi, góra 12 litrów.
W każdym razie szukała go teraz by stawić czoło czemuś czego bała się bardziej niż... Garrucha. Gdyby tylko to usłyszał pewnie by parsknął, ale fakt pozostawał faktem. To nie ludzki łowca wzbudzał trwogę i wściekłość w jej sercu, a białowłosa zjawa.
Znalazła go dopiero półtora miesiąca po ich spotkaniu na dachu. Po śladach eliminacji wampirów typu E dotarła na cmentarz. Swoją drogą bardzo piękny cmentarz, lubiła pogrzeby i to jak ludzie w różnych zakątkach świata chowali swoich bliskich. Teraz jednak nie było na to czasu. Zacisnęła zęby i zaczęła w miarę cicho zbliżać się do drzwi kościoła. Miała już upatrzoną na wszelki wypadek miejscówkę w którą mogłaby uciec za pomocą teleportacji, gdyby łowca przez swój instynkt najpierw ją zaatakował, a potem pytał. Nie myślała w tej chwili o Garruchu, ta sprawa dotyczyła dwóch wampirów, a nie jego. Stara sprawa sprzed wielu lat... Pchnęła drzwi wejściowe do kościoła które otwarły się z głośnym skrzypnięciem cud, że w ogóle nie wypadły z zawiasów.
Garść pyłu opadła na jej czarny żakiet, ale to nie było ważne w tej chwili... zmrużyła oczy rozglądając się po wnętrzu. Musiał tu być.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Sob Lut 18, 2017 7:37 pm

Sprawy przed lat... Takie stare, a zarazem nadal żywe... Trevor teraz nie myślał o sprawie związaną z wampirzycą. To jednakże nie oznacza że zapomniał... Wręcz przeciwnie... Pamiętał i to za dobrze. Kobieta wyjątkowo zapadła mu w pamięć. Cudem by było gdyby nie pamiętał osoby która tyle razy mu uciekła, jak i stanęła między nim a jego ojcem. To jednak nie była sprawa na dzisiejszy wieczór. A właśnie.. Co robił? Poznawał miasto, choć już je już dawno zdołał poznać, to nadal poznawał je. Tego wieczora stoczył tylko kilka starć z poziomem E, który jest niczym... Nie był godnym przeciwnikiem dla Trevora, jednak mógł się na nich wyładować, bądź zwyczajnie służyli mu jako obiekt treningu. Zdarzali się dawni ludzie, jak i Krwi C. Więc nie nudził się. miał co robić. Byli jednak za słaby by móc go uszkodzić na większą skale.
Skierował się jednak w stronę świętych ziem, które o tych porach są niezwykle puste. Cisza... Też jej szukał, a tu była wręcz niezachwiana, chyba że przez wiatr, bądź zwierzęta z okolicy. Tak było czysto. Cenił te miejsca, mimo iż wampiry niezbyt chętnie się do nich zbliżają. Tu jednak mógł zaznać spokoju, chwile odetchnąć, odpocząć, jak i wyczyścić swoje rękawice. Nie przykuwał jednak większej uwagi do wyglądu czy to cmentarza, na który wkroczył, czy późniejszego kościoła. Dla niego to starczyło. Poprawił swoje ostrze przy pasie, jednocześnie sięgając po materiał płaszcza, by przetrzeć swoją twarz. Była ona w krwi, jego szyja, jak i korpus. Z krwi winnych i nie winnych. Nawet włosy nie uniknęły farbowania czerwoną mazią. Nie było to dla niego ważne.
Pojawił się przy wejściu, jednak wszedł do świętego budynku spokojnie, nie widział potrzeby wykazywania się większą agresją do rzeczy martwych. Kościół był zrujnowany, lecz wielki. Udał się na Chór i tam spoczął, chcąc zająć się rękawicami. Widział stan ścian i doskonale przeczuwał iż siedzenie w tym miejscu może być niebezpieczne, a same ściany a raczej to co z nich zostało mogą się zwyczajnie załamać.
Do jego ucha chwile później doszedł odgłos otwieranych drzwi, jak i chwile później zapach wampira. Nie miał wątpliwości iż był on krwi B, jak i był to znany mu zapach, przez co zmrużył oczy, poprawiając rękawice. Musiała go śledzić... Jednak po co... Chyba po ostatnim spotkaniu niczego się nie nauczyła jak i ostrzegał Garrucha o czymś. Nie ostrzegł jej? Nie było to teraz istotne, jak i Trevor nie zareagował jakoś szczególnie. Nadal siedział an chórze, przecierając swoją rękawice, którą naprawił już jakiś czas temu.
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Sob Lut 18, 2017 8:00 pm

Nie było jej łatwo stawiać kolejne kroki bo nogi zdawały się odmawiać posłuszeństwa. Wiedziała co może zastać w tym zrujnowanym kościele, ale mimo tego weszła do niego. Koniec? Ciekawe jak często wampirom zdarzało się o tym myśleć. Nie była głupia, tym razem nikt by jej nie uratował. Ile niby strzałów zdołałaby oddać tym swoim durnym deaglem wiszącym jej u boku. Jeden? Jeśli miałaby szczęście. Była poważna, czujna i nieco zaniepokojona.
Stanęła w końcu w miejscu gdzie księżyc rzucał światło przez rozbity witraż. Pył i kurz tańczyły leniwie w świetle gdy w końcu postanowiła się odezwać.
Czy da jej moment na rozmowę czy od razu będzie musiała bić się o ostatni "oddech"? Opuściła wzrok patrząc się w ziemię pokrytą szczątkami ławek i gruzu.
-Szukałam cię by z tobą porozmawiać.- rzuciła, z boku musiało to brzmieć jak bardzo marny żart. Jaką miała szansę na to, że nie wykorzysta tego momentu by w końcu "uwolnić" od niej ziemi? Stała sztywno, uniosła głowę by nieco się rozejrzeć.
Nie było łatwo go śledzić i nie było łatwo tu wejść. Czuła jego zapach, zapach niosący niepokój i potrzebę ucieczki. Zacisnęła dłoń w pięść.
-Zanim się na mnie rzucisz, wysłuchaj mnie.- dodała po dłużej chwili milczenia. Czekanie było chyba najgorsze w tym wszystkim. Czekanie na wyrok białego diabła który wybrał sobie miejsce gdzieś wysoko.
Sam kościół tak strasznie jej nie przerażał... dawno nie używany, zdewastowany nie straszył tak krucyfiksami jakby mogła nowoczesna świątynia. Nie to żeby Noriko jakoś wewnętrznie skręcało na widok krzyży, czuła po prostu delikatny wewnętrzny niepokój, który był w sumie jak ukłucie komara w porównaniu z niepokojem jaki rodził w niej Trevor.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Sob Lut 18, 2017 8:23 pm

Bała się o swoje życie? I słusznie, bowiem Trevor nie widział powodów by ta została przy życiu. Jego duma nie pozwalała mu na pozwolenie wampirzycy chodzenie w spokoju. Tyle razy mu zwiała że nie mógł być temu obojętny. Kiedyś był jeszcze słaby może dlatego mu uciekała... Lecz teraz posiadał wystarczająco doświadczenia by móc ją spopielić, a mimo to zawsze coś mu zabrania... Teraz jednak miał ją jak na tacy, bowiem wokół nie było nikogo. Byli sami, we dwoje... Tym razem nie zamierzał pisać o przybycie Ojca... Był mu teraz zbędny... Zaś by stanął po jej stronie i musiałby się obejść smakiem...
Weszła do kościoła, będąc gotowa na spotkanie z Trevorem. Ten ruch był jednak jak wskoczenie do paszczy lwa, życząc mu smacznego. Nie zareagował na samo wejście kobiety, utwierdzając wygodnie rękawice, którą zacisnął w pięść. Trzeba jej jednak przyznać. Mimo iż próbował ją zabić od lat, to ta dopiero teraz postanowiła z nim pogadać. Teraz gdy zmiótłby ją z ziemi bez większego problemu. Idiotyczne... Kobieta zaczęła mówić, lecz wampir nic nie odpowiedział, w zamian mogła usłyszeć szmery, odgłosy przeciągnięcia czymś metalowym po kamieniu, bądź coś na takiej bazie. Może jego miecz, może co innego... Kroki... Z charakterystycznym metalowym odgłosem... Pierwszy kolejny. Zaczął schodzić ze schodów, które wydawały z siebie skrzypy. W końcu mogła go ujrzeć. Skąpanego w krwi, nieco zaschniętej i bez wątpienia nie swojej. Jego wyraz twarzy był lodowaty, tak samo jak jego spojrzenie, które niemal mordowało kobietę na dzień dobry. Jedną rękę już miał ułożoną na rękojeści swojej broni, która była ukryta w pochwie, przy pasie. Crissaegrim, bowiem taką broń miał przy sobie. W każdym bądź razie... Ta była widoczna.
Milczał spoglądając na nią, nie robiąc nic poza tym póki co. Dał jej czas na próbę ratowania swoje życia, bowiem to co powie zdecyduje co zrobi z nią Trevor, który przyglądał jej się uważnie, by czasem nie wywinęła mu numeru. Milczał a to dla większości wrogów, było najgorsze zachowanie...
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Sob Lut 18, 2017 9:04 pm

Stała z poważnym wyrazem twarzy i uniesioną głową. Gdyby tylko żyła... pewnie jej serce waliłoby teraz jak młotem. Była jednak kim była i Trevor dobrze wiedział, że po wampirach ciężko było odczytać emocje. Stała w ciszy, aż nie usłyszała zgrzytu czegoś metalowego. Brzmiało trochę jak okucie buta, albo metalowe szpony na ścianie, ewentualnie miecz. Dał jej jednak znać, że ruszył dupę z miejsca w którym siedział. Czy to dobrze? Zależało z której strony na to spojrzeć...
Nieruchoma jakby ktoś ją wyrzeźbił i zostawił bezmyślnie pośrodku kościoła. Stała czekając na tego który samym sobą przypominał jej o przeszłości. O tamtej Noriko która uśmiechała się do ludzi których obdzierała ze skóry. W tej chwili szczerze mówiąc nie była pewna jak mogła robić coś podobnego. Tak mocno starała się zakopać wspomnienia głęboko w sobie, za wszelką cenę walcząc sama ze sobą. Teraz on miał jej się ukazać i odświeżyć na powrót rany. Zacisnęła zęby słysząc kroki nabierające na sile. Przymknęła oczy zdając się na słuch i węch.
Otwarła szkarłatne ślepia w momencie, gdy Trevor pojawił się na schodach. Białe włosy, jego tors, częściowo płaszcz i twarz mówiły za siebie. Ślady które doprowadziły tu Noriko można było dokładnie sobie na nim obejrzeć. Żaden wampir przy zdrowych zmysłach nie zaszedłby do tego kościoła, oprócz niej... Bo jej zachciało się gadać z przeznaczeniem. Zabawne.
Jedyne co zobaczył mężczyzna do skurcz mięśni na jej twarzy, gdy zęby postanowiły znów się zagryźć. Cholerne wspomnienia... nie dość że wyraźnie go czuła to jeszcze teraz pojawił się przed nią prawie tak samo jak wtedy. Z tym, że wtedy to ona miała przewagę. Milczał... ewidentnie dawał jej czas na... ostatnie słowa? Uniosła nieco wyżej twarz wytrzymując jakimś cudem spojrzenie w oczy.
-Przez dosyć długi czas w swoim życiu nie wiedziałam czym charakteryzują się pewne uczucia. Przywiązanie do kogoś? Przez tyle lat żyłam sama, że straciło to dla mnie wszelkie znaczenie. Mój ród, nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Wampiry? Jestem jednym z nich ale poza tym nie odczuwam większej więzi.- umilkła na moment i chodź strach starał się zwalić ją z nóg za wszelką cenę ona musiała wytrzymać. W zależności od tego co powie, on albo jeszcze chwilę zaczeka albo po prostu wbije jej to cholerne żelazo w serce. Tylko co to wszystko mogło znaczyć dla Trevora... pewnie bardziej by się przejął brudem na rękawicy niż jej słowami, czy płaskimi uczuciami.
-Chcę się zmienić dla niego. Rozumiesz co chcę powiedzieć? Odpowiedz mi na pytanie. Czy Gabriel daje swoją krew byle komu?- zapytała poważnie czekając jednocześnie na osąd. Nie było to łatwe, zwłaszcza jeśli ten wampir który stał tu przed nią miał więcej wspólnych cech z Garruchem niż sądziła. A niestety mogło to być możliwe... ich serca nigdy nie poczuły ciepła. Zawsze były czarne niczym węgiel, przeklęte przez jakby nie patrzeć demoniczne moce. Czekała więc... jak przyjmie jej słowa.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Sob Lut 18, 2017 9:49 pm

Czuł jej niepokój... Była zbyt grzeczna... Zazwyczaj niemal od razu rzucała tymi kozackimi tekstami, myśląc, że sprowokuje wampira. A nawet jeśli jej się udawało, to potem i tak musiała mu zwiewać. Miał do czynienia z wieloma wampirami i bywały ona różne. Nie od razy a od charakteru zależy jak można czytać z innych osób. Pomijając ten fakt jednak, kobieta wiedziała że stąpa po kruchym lodzie sokoro przychodziła porozmawiać z osobą, która chciała jej śmierci. Ten zareagował na jej przybycie, jak i zaproszenie do rozmowy, choć wydawał się być niechętny. Możliwe że był. Do tego ten chłodny wzrok, mógł wskazywać wiele. Możliwe nawet że monolog wampirzycy był grą o czas. Możliwe że Trevor niezależnie od jej słów, już wydał na nią wyrok, dlatego żadne jej słowa nie trafią do niego. Kto wie. Tyle pytań, tyle niepewności... Zszedł do niej na dół, nie obawiając się kobiety. Nie czuł do niej nic co by wskazywało na lęk, a gniew. Uważał ją za słabą, jednakże nie ignorował kobiety... "Nigdy nie ignoruj swojego wroga, bowiem to najczęściej prowadzi do Twej zguby". Pamiętał wszystkie lekcje Gabriela, i większość z nich praktykował do dziś...
Pozwolił jej rozpocząć swój monolog, nie przerywając jej, a powoli zaczął stawiać kroki w jej kierunku. Jego wyraz twarzy nie zmieniał się, nadal był pełen chłodu, bez wątpienia pobudzający niepokój u wielu. Nie powiedziała mu nic nowego, bowiem wiedział o niej już trochę. Znał jej siostrę i wiedział, że niezbyt utrzymują kontakt. Wiedział też o innych szczegółach, które teraz były nie istotne. Spokojne kroki rozchodziły się echem przez okute buty, które wydawały z siebie za każdym razem odgłosy. Zatrzyma się może z 3 metry przed nią, obserwując ją nadal, bez zmian.
-Jak chcesz to potrafisz być spokojna...
Nie mówił głośno, a jego cichy gruby głos i tak by dobrze słyszalny tym bardziej dla wampira, który stał nieopodal... Niezależnie od tego jak przyjął jej wypowiedz i co sądził o jej uczuciach, to jeszcze stał i nie atakował... Mogła się jednak spodziewać wszystkiego po nim...
-I...?
Jedna litera, a wypowiedziana w taki ironiczny sposób, że kobieta od razu mogła nabrać pewności, że Trevor straci do niej cierpliwość, jeśli będzie musiał ja ciągnąć za język w podobny sposób. Nie wydawał się zbyt chętny do rozmowy co też nie dobrze świadczyło dla wampirzycy, która stała przed nim. Chciał konkretów, a nie gatki szmatki... Był niemalże tak samo bezpośredni jak jego ojciec, Gabriel Corona.
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Sob Lut 18, 2017 10:20 pm

Faktycznie kiedyś mogła mu zajść za skórę jeszcze bardziej niż teraz... w lesie mogła wodzić go za nos co niezwykle ją bawiło. Nie ma to jak grać na nerwach kogoś pokroju białowłosego. Nie wiedzieć czemu przypomniała jej się sytuacja gdy akurat posilała się na pewnej kobiecie, a on wyskoczył z krzaków ja jakiś drapieżnik z tym swoim mieczem. Najpierw dostał zwłokami pod nogi tak, że się zachwiał i wypadł z pędu. Potem gdy użył teleportacji i znów zaczął ją gonić gdy skakała po drzewach sprawiła, że gałąź na którą nadepnął zawiązała mu się wokół nogi. Złamał kostkę i zawisnął głową w dół jak nietoperz. Oj śmiała się z niego... ale i on był mniej doświadczony zwłaszcza w takim terenie. Sytuacja jednak zmieniała się... nie dawał się na jej sztuczki przez co musiała po prostu zniknąć. Nienawiść jaka w nim rosła zaczęła się udzielać i jej... wkurzało ją to, że nie dawał jej spokoju. Kiedy ona leniła się w buszu on trenował i stawał się rzeczywiście niebezpieczny. Teraz to ona stała przed nim wiedząc, czując że źle dobrane słowo w końcu pokieruje jego ostrze tam gdzie zawsze chciał nim trafić. Jakie to uczucie gdy zmieniasz się w kupkę popiołu? Chyba nie chciała jeszcze tego wiedzieć.
Trevor podchodząc tak upiornie powoli sprawił jedynie tyle, że Noriko zacisnęła dłonie w pięści by zatrzymać chęć cofnięcia się. Nie mogła otwarcie okazać strachu i się cofnąć, wtedy przegra nawet jeśli nadal będzie ruszać ozorem.
Pokryty krwią wrogów, z dłonią na rękojeści miecza i tym lodowatym wyrazem twarzy na prawdę nie wyglądał zachęcająco. Jednak nadal stała, nawet gdy się zatrzymał. Suchy komplement? Nie potrzebowała takowych słyszeć z jego ust. Był tylko pustą okrasą dla sytuacji w jakiej się znalazła. Rozluźniła dłonie gdy padło pytanie z jego strony. Krótkie, ponaglające i rzeczywiście świadczące o tym, że jeśli jeszcze raz będzie musiał je zadać to tym razem będzie to ostatnie co usłyszy. Mięśnie na jej szczęce znów się poruszyły. Po prostu wbij mu szpony w tchawicę... zdawały się podpowiadać myśli, lecz uciszyła je. Nie przyszła tu po to żeby prać się z nim po pysku. Odebrała lekcję kto był tu silniejszy... nawet jeśli te kule na wampiry które otrzymała od Rega powstrzymałyby Trevora na dłużej. Nie walczyć chciała. "Narobiłaś mi problemów..." to były jego słowa gdy ją zostawił w tej chacie i poszedł do Trevora.
-On, Gabriel jest dla ciebie ważnym człowiekiem. Czy zabiłbyś gdyby jego życie było jakkolwiek zagrożone? Ja również. Nie mówię tego by uratować swoją diabelną skórę. To przez niego zostałam w mieście zamiast uciec kiedy tylko cię poczułam. Dał mi też dobrowolnie swojej krwi, płynie we mnie.- nie wiedziała czy tyle wystarczy. Może po prostu złapie ją za szyję i rzuci o ścianę? Albo nie będzie się bawił ryzykując i po prostu wbije jej miecz w bebechy. Była na to gotowa. Na śmierć? Tak, ale nie bez walki. Była wampirem i przyszła tu by walczyć... słowami bądź pięściami ze swoim strachem. Patrzyła mu w te bezdenne, zimne oczy i czekała.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Sob Lut 18, 2017 10:49 pm

Każdy był kiedyś słaby i większość takimi zostaje do dziś. Trevor jednak nie mógł patrzyć jak jego potencjał marnieje. Jeśli chciał by GArruch był z siebie dumny, jak i z niego, musiał się wziąć za siebie. Miał ciężkie początki jednak to dzięki nim zmotywował się do cięższej pracy nas sobą, która dała obfite plony w postaci bycia lepszym niż nie jeden łowca. Gabriel jak i Trevor mogli być dumny z tego co wampir osiągnął, a ten mimo to nadal czuł że mógł więcej, co czego też dążył. Norka miała wiele wspomnień gdzie śmiała się z aktywności, porażek mężczyzny, lecz teraz on był górą. Widział to w jej zachowaniu. Czuła do niego lęk. Ten jednak i tak podziwiał w niej to, że jest na tyle odważna by stanąć z uniesioną głową przed nim.
Podchodził obserwując ją uważnie, jednakże to nie on śmierdział strachem. Było czuć jego mroczną aurę, która była wyraźna jak nigdy, mimo iż z twarzy Trevor wyglądał chłodnie, to nadal spokojnie. twarz nie skażona żadnym grymasem nerwu.
Kobieta mogła robić co chciała, przynajmniej tak mogła myśleć, bowiem Trevor spodziewał się ataku z jej strony. Byli tak blisko i wystarczył tylko jeden zły gest, by skoczyli sobie do gardeł. Z tą różnicą, ze Trevor był w miarę rozluźniony, zaś sama wampirzyca wydawała się być napięta jak struna... Jeśli ktoś by pierwszy stracił panowanie nad sobą, to na pewno nie byłby to Trevor.
-Gratuluje dedukcji...
Zakpił z kobiety z chłodem, przymrużając na chwile jedno z oczu, obserwując ją jednak nadal, jak i jej zachowanie. Mogła się wiele spodziewać po nim, to powodowało że czuła do niego strach, nawet jeśli tego nie okazywała, to Trevor to wiedział.
-Chce Twojej śmierci Noriko
To były słowa które z pewnością wolała by nie usłyszeć, zwłaszcza os swojego wroga, który był wystarczająco silny by spełnić swoje słowa. Stanął w rozkroku, obserwując reakcje wampirzycy na jego słowa.
-Zamiast próby ucieczki na następny raz... będziesz oddawać mi się dobrowolnie. Wtedy będziesz miała spokój do czasu, aż nie wkurwisz mnie ponownie.
Nie mógł chodzić obok niej obojętnie, dlatego też Trevor dał jej ofertę, to od niej będzie zależało czy będzie mogła zachować spokój ducha, czy nadal będzie żyła w lęku o swoje życie.
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Sob Lut 18, 2017 11:25 pm

Nie było to jakieś odkrycie roku, ale faktycznie po Trevorze było widać zmiany podczas gdy Noriko zamknęła się w sobie i zatrzymała na etapie życia w spokojnym lesie. Przełykał porażkę za każdym razem i rósł w siłę której ona nie potrafiła teraz przezwyciężyć. Oczywiście mogła spróbować zrobić mu krzywdę, może nawet by się jej to udało jak ostatnio, ale gołym okiem było widać kto ma większe doświadczenie w mordowaniu wampirów. Starał się ukryć fakt, że nieco ją to w tej chwili dotknęło. Zrozumiała jak wiele lat straciła na duszenie w sobie... potencjału? Czy tak można było to nazwać? Strach przed Trevorem i strach przed przeszłością całkowicie ją zaślepiły. Teraz jednak stała tu i zmagała się z tym pierwszym. Ciekawe kiedy przyjdzie jej na tyle sił by zawalczyć również ze wspomnieniami dawnej siebie, które ukryła głęboko w klatce swojego małego, niebijącego, czarnego serca.
Przyglądała mu się i czuła od niego siłę jaka zazwyczaj biła od tych krwi szlachetnej... nie był to ten sam strach który czuła pod koniec jego prześladowania jej w dżungli. Dziwny chłód i mrok zarazem... no i spokój. Widać to jej ucieczki chyba najbardziej go drażniły, nie ona sama. Chodzący dowód jego porażki za młodu. Co z tego, że nikt o tym nie wiedział oprócz nich... wystarczyło, że Aż Trevor o tym wiedział i teraz patrzyli sobie w oczy.
Znów zignorowała jego ironiczne słowa, całkowicie zbędne w tej konwersacji. Może chciał nią nimi wkurzyć? Sprowokować? To było całkiem możliwe widząc ich położenie... jej położenie. To co usłyszała później tylko potwierdziło to co myślała. Nadal mając uniesioną głowę spuściła wzrok gdzieś w bok patrząc na strzaskane ławki w nawie bocznej. Nieuniknionym był to usłyszeć. Chociaż czy na pewno? Idąc tu nie zakładała, że powie chociażby słowo.
Tak więc mieli się jednak bić? Nie chciała takiego rozwiązania... nie tylko dlatego, że umrze. To było przecież oczywiste! Ale przez Gabriela... nie, nie dlatego że mężczyzna by rozpaczał po jej śmierci. Nie bądźmy naiwni. Noriko czuła po prostu, że łowca nie odkrył jeszcze przed nią wszystkich kart, a zaintrygował ją na tyle, że przylazła tu by wyjaśnić z Trevorem kilka spraw. To już było coś prawda?
Kiedy białowłosy znów się odezwał uniosła lekko brew, a jej wzrok wrócił na jego twarz. Miał coś jeszcze do powiedzenia?
Po wysłuchaniu całości dziewczyna zmrużyła oczy starając się powstrzymać płomyk jaki w niej zaczął rosnąć. Co on powiedział? Z jednej strony znów usłyszała szepty we łbie by wpakować mu broń do pyska, z drugiej jednak strony... była o krok od czegoś niemożliwego. Przymknęła powieki tracąc go ze szkarłatnych oczu i znów na niego spojrzała po chwili.
-Mógłbyś jaśniej? Nie żyjemy już w XVIII wieku i słownictwo doczekało się wielu wyrazów bliskoznacznych. Jeżeli nie zamierzasz mnie zabić choć tego pragniesz, a potrzebny do tego jest mój brak ucieczek przed tobą to zgodzę się. Co jednak rozumiesz przez oddawanie się. Czego żądasz dokładnie za względny spokój.- powiedziała poważnie nie spuszczając z niego wzroku.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Sob Lut 18, 2017 11:47 pm

Wampirzyca straciła wiele lat. Nie trenowała tak zawzięcie jak Trevor. Tego nie interesowało to co ona robiła gdy on zajął się zbieraniem doświadczenia, tkanki mięśniowej, siły. To była jej sprawa. Miał dobrego nauczyciela i potrafił posiłkować się z jego lekcji jak tylko się dało, docierając do tego momentu w swoim życiu, na którym obecnie się pojawił. Był zatruty wewnętrznie, nie mają problemu z odebraniem życia wampirowi, niezależnie czy był winny czy nie. Zabiłby wampira, jak i człowieka z czego to drugie w ekstremalnych warunkach.
Zmagał się kilkukrotnie z porażkami, dawniej poprzez większy spryt wampirzycy, teraz jeśli by mu zwiała to wiedziałby że tylko dlatego że zależało jej na życiu, że obawiała się go. Oto poniekąd mu chodziło. Chciał budzić lęk nie tylko w niej, ale w tych co mają coś za plecami. Sam też miał, dlatego za młodu tak często obawiał się gniewu Gabriela. Teraz także się go obawiał, jednakże był wstanie tłumić negatywne myśli na ten temat. Wiedział ze łowca nie zrobi mu nic dopóki nie posunie się za daleko.
Niezależnie czy chciał ją sprowokować, czy też nie wampirzyca nie skomentowała słów Trevora, bowiem nie było co komentować... Obserwował ją nadal, jak zachowuje się na jego słowa. Widziała na czym stoi, a przynajmniej wiedziała że dzieli ją włos od śmierci. Wampir otwieracie jej przyznał że pragnie jej śmierci, lecz też przedstawił jej ofertę, która była dwuznaczna, o co poniekąd mu chodziło.Miał pozwolenie na zabicie wampirzycy, chciał jednak poznać wersje obu stron co w małej mierze mu się udało. Teraz to tylko kwestia szczegółów.
Kobieta miała być prawo wkurzona po tym co usłyszała, jednak Trevor nie zamierzał tego tolerować. To nie o jego życie tutaj chodziło, a wystarczyło by Norka potknęła się w słowach, przez co hamulce Trevora puszczą. Dał jej chwile czasu na namysł, niech pomyśli czego tak na prawdę chce. Wysłuchał ją, jak i nadal był ten brak szczególnej reakcji po nim. Do czasu...
-Nie Ty stawiasz tu warunki. Zrobisz to co Ci każę. Czy to oddać krew, czy kręcić dupą.
Był stanowczy w swoich słowach, wskazując na to że niezależnie od tego czego chce wampirzyca ma to zrobić i tyle w temacie. Nie mogła wiedzieć jaki jest Trevor jednak nie zamierzał w żaden sposób się do niej dobierać, bowiem ie na tym mu zależało. Albo się zgodzi na taki układ, albo nie. Od tego będzie zależała jej przyszłość, czy będzie ona dłuższa i spokojniejsza, czy też krótka, lecz pełna bólu. Będzie wbijał w nią wzrok jakby miał przybić ją do ściany, jednocześnie wyczekując od niej odpowiedzi.
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Nie Lut 19, 2017 1:07 pm

Fakt stała w miejscu z większością swoich umiejętności... choć miała więcej siły od człowieka to potrafiła przywalić komuś z siłą jedynie przeciętnego wampira. O czym i tak Trevor się boleśnie przekonał gdy złapał ją w lesie za gardło. Swoje moce zaczęła szlifować dopiero ostatnio... jedyne w czym ciężko było ją pobić to te cholerne bronie palne. Trafienie lecącego wróbla z refleksem jaki miała jako wampir, żaden problem co jednak począć gdy ktoś wymachuje ci mieczem przed twarzą... To musiała z pewnością wyćwiczyć.
Patrzyła na niego i zaczęła odkrywać pewne podobieństwa... Trevor wydawał jej się równie groźny co Gabriel, ale jednak w nieco inny sposób. Człowiek bardzo szybko irytował się głupim gadaniem i wtedy pojawiała się skaza na jego spokoju. Z kolei on wydawał się hamować jakąś wewnętrzną agresję. On chyba lubił to co robił... dość jednak tej analizy. Stał tu teraz przed nią i dyktował warunki co niezbyt jej się podobało, ale jeśli miała wygrać musiała się zgodzić.
Słysząc zdanie apropo swojej krwi i jak to pięknie określił "dupy" poczuła ciężar swojego deagla przy piersi. Ta nieco mroczniejsza jej strona zmarszczyła brwi zastanawiając się jakby śpiewał gdyby wystrzeliła mu nabój przeciw-wampirzy w jaja. Zgrzytnęły jej zęby. Dosyć nieciekawa sytuacja, ale chyba można było ją zaliczyć do kolejnego kroku ku przezwyciężeniu strachu wobec tego wampira, prawda? To czego żądał... to świadczyło jedynie o tym jak bardzo zwykły był. Zwykłe rzeczy są mniejsze straszne. W sumie czemu miałaby się dziwić. Garruch sam stwierdził przed nim, że Noriko jest dla niego workiem z cenną krwią, więc dlaczego i Trevor miałby z niego nie korzystać skoro nie trzeba było się o niego bić.
Dumnie uniesiona głowa nie opadła. Dziewczyna wysunęła dłoń w kierunku mężczyzny, jego sprawa czy ją uściśnie czy nie.
-Niech i tak się stanie.- powiedziała poważnie.
Po uściśnięciu dłoni bądź nie Noriko chciała się odwrócić do niego tyłem.
-Pozostało nam jeszcze jedno.- rzuciła nieco tajemniczo.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Nie Lut 19, 2017 1:58 pm

Kobieta miała siłę, Trevor o tym wiedział i zdołał ją poznać. Musiała jednak ćwiczyć jeśli chciała czegoś więcej od siebie. Trevor tak robi do dziś, przez co już wiele osiągnął a mimo to nadal czuł się słabym. Nie był nim, o czym też doskonale wiedział, wiedział jednak że stać go na więcej, do czego też dążył. Pomijając jednak ten fakt, warto się skupić na tej galarecie przed nim, która stała przed nim niczym skazaniec czekający na swój wyrok. Noriko nie podobały się warunki umowy, którą przedstawił jej Trevor, jednakże wszystko zależało od niej. Zawsze mogła odmówić, jak tak wielki problem z tym miała. Jej interes. Stawką umowy był jej spokój, jednocześnie też życie. Wyroki takie były... Nie podobały się skazańcom a ta bez wątpienia była nim. Trevor nie od dziś wypisał na nią wyrok śmierci, który ciągnął aż do dziś?
Żądał tego co mu się kiedyś może przydać. Wampirza krew, miała ohydny smak w porównaniu do ludzi, jednak była pożywna. Garruch doskonale wiedział, że im wyższa krew tym trudniej ją zdobyć. Wiedział o tym i wpoił tą wiedzę też w swojego syna, który również tak uważał. Żywa wampirzyca jeśli była na jego rozkazy również mogła mu się przydać. Nie samo jej ciało, jak umiejętności, które nawet jeśli były słabsze od jego to bywały czasem potrzebne. Nie określił się konkretnie na czym polegała jego umowa. Kobieta szła w ciemno o czym doskonale wiedziała, ale skoro stawką jest spokój, to czy się nie opłaca? Czas jednak pokaże co będzie ją czekało pod rządami Trevora.
Spojrzał na wyciągniętą rękę w jego kierunku. Mogła doznać lekkiego zdziwienia, bowiem ten przyjął rękę, oznaczając jej dłoń swoimi stalowymi palcami rękawicy, po czym ją uścisnął. nie puścił jej jednak, więc kobieta nie miała okazji się odwrócić, a próba wyswobodzenia ręki skończyła się na mocniejszym uścisku Trevora na jej łapce.
-Cenie sobie szczerość
Odparł do niej ostrzegawczo, jak i z chłodem, po czym jednak postanowił kontynuować swoje słowa. -Mów mi Alucard. Gdy będziesz mi potrzebna upomnę się o Ciebie., teraz jednak...
Puści jej dłoń, by po chwili położyć ją na jej piersi, tym samym odpychając ją pod ścianę kościoła. nie zrobił to pełną siłą, ale chciał by ta się zatoczyła pod ścianę. Co robił więcej? W sumie nic. Podszedł sam do tej ściany, by po chwili usiąść pod nią. Sam jednak zerknął na miejsce obok siebie, jakby chcąc dać znać wampirzycy czego od niej chce
-Ile masz lat?
Zapytał jednocześnie wyjmując piersiówkę, bez wątpienia z krwią, co i wampirzyca poczuje.
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Nie Lut 19, 2017 2:27 pm

No właśnie dlatego ruszyła do lasu! Nasłuchała się o uciekinierach typu E, że jest ich sporo więc czemu nie poćwiczyć na nich z bezpiecznej odległości. Z tym, że fakt pozostawał faktem, znów ćwiczyła coś w czym była już dobra. Cóż za problem było ustrzelić kilku z nich z odległości kilometra. Posłuchała też jednak Garrucha i wzięła do domu kilka ziaren różnych roślin, nawet gałązek z lasu. Jej małe mieszkanie zaroiło się od doniczek i zazieleniło, dobrze że z reguły nie przyjmowała do siebie żadnych gości. Co do jej biednego wilka to dostała po pysku i od łowcy ludzkiego i od Trevora... musiała przemyśleć na nowo użyteczność tej umiejętności. No i pozostawała walka wręcz, tak się złożyło, że udało jej się odbyć jedną lekcję ale cóż to było.
Skazaniec czy tak? Opuściła powieki na oczy znów zerkając na połamane ławki. Smak poddaństwa nie był dobry, ale tego nie zrozumie nikt kto nie poczuł podobnej trwogi do niej. Łatwo powiedź, podnieś się i walcz jak na wampira przystało. Zachowujesz się teraz żałośnie! Ale ta walka miała już tyle lat. Przyzwyczaiła się do tego, że uciekała, po co było narażać swoją skórę w starciach z wampirami czy łowcami gdy można było rządzić sobie ludźmi. Teraz była inna i uznała to, że ten konkretny wampir był od niej silniejszy. Jak za starych lat... Czy jednak tak będzie zawsze? To się okaże.
I tu ją nieco zdziwił fakt, że Trevor w ogóle zainteresował się jej krwią. Ta wampirza nie była najlepsza i obydwoje to wiedzieli jak i to, że ludzka jest słodka i wysoko energetyczna. Niestety jego dziwna potrzeba pozostanie dla niej nieznana jeszcze pewnie przez jakiś czas. Ale jeśli myśli, że bez marudzenia będzie biegła do niego bo on tak sobie życzy... zacisnęła zęby zerkając na jego mieniący się w świetle księżyca miecz. Cholerne żelastwo.
Poczuła jego silny uścisk, a jakże! W dodatku jeszcze miał na sobie tą rękawicę która niezbyt wygodnie wbijała jej się w skórę przez żakiet. Zmarszczyła nos w nieco drapieżny sposób, gdy nie dał jej cofnąć dłoni. Nie szarpała jednak dalej czując, że nie puścił za pierwszym razem. Dystans niebezpiecznie się zmniejszył co niezbyt jej się spodobało. Patrzyła jednak na niego błyszczący czerwonymi ślepiami, czekając co za chwilę powie.
Szczerość... tak z tym miała problem. Czasem bywała... zbyt szczera.
Przedstawił się, jak miło, jej nie było dane się odezwać czy zaprotestować. Słowa w stylu "gdy będziesz mi potrzebna, upomnę się" niezbyt dobrze brzmiały i miała już coś warknąć pod nosem ale wtedy zrobił ten nagły gest. Może i siły za wiele w to nie włożył ale prawie się potknęła... uderzyła plecami o ścianę przez co nieco pyłu spadło jej na łeb. Tchu nie straciła ale płomyk znów zaczął drgać w jej "duszy". Pogrywa sobie. Zacisnęła zęby widząc jego zapraszający gest głową.
Czy chcielibyście usiąść sobie koło kogoś kto trzyma was los za sznurki? Średnio. Ale musiała to zrobić by całkowicie uwolnić się od strachu. Stała jeszcze przez chwilę szukając podstępu, ale kiedy wyjął piersiówkę... Spojrzała w bok czując wyraźnie krew i w końcu ruszyła dupę... usiadła obok niego patrząc aktualnie w ziemię. Pistolet znów zaczął jej przyjemnie ciążyć. Po prostu go wyciągnij i wpakuj mu w bok. Przymknęła na moment ślepia skupiając się na zapachu z piersiówki.
-247, urodzona roku pańskiego 1770.- rzuciła krótko.
-A ile lat ma Alucard?- dodała. Czy w ogóle mogła go pytać o cokolwiek? To się okażę... najwyżej dostanie przez kark. Pomści na niego w myślach i znów postara się uspokoić wybuch złości zmieszany ze strachem.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Sob Lut 25, 2017 4:39 pm

Mogła ćwiczyć... Wampiry miały to do siebie że były długotrwałe... Miały sporo czasu na naukę. dlatego też większość wampirów tak często zlewała treningi, odkładając je na potem, a gdy przychodziła ciężka sytuacja, to nie umieli sobie z nią poradzić co prowadziło do ich porażki. Noriko wydawała się być bystra i na pewno nią była, skoro dzięki swojemu intelektowi niejednokrotnie zwiała wampirowi. Teraz oboje nabrali doświadczenia z czego Trevor też nabrał wiele na masie. Tak czy inaczej oboje na pewno jakoś się zmienili, tylko że Wampira wygląd diametralnie się zmienił. Wracając jednak do zrujnowanego kościoła...
Kobieta postąpiła mądrze, gdy wolała się poddać. Przekonała się iż wampir posiada doświadczenie by móc ją zarówno zranić jak i wytropić. Grarruch sam stwierdził iż by sobie z nią poradził. Oczywiście nie przy niej, lecz oboje mężczyźni to wiedzieli. Przegrała, lecz i była na wygranej pozycji, bowiem skoro Trevor da jej za to spokój, to czy nie uratowała swojego życia? W tej całej sytuacji chyba to było najważniejsze...
Kobieta teraz nie miała nic do powiedzenia... Sama się wpakowała w taką umowę i mogła być pewna że jeśli chociaż raz wkurwi wampira to ten znajdzie sposób, albo ją nauczyć posłuszeństwa, albo nie będzie miał ochoty na to, to zwyczajnie ją zabije. Garruch niebyły zadowolony ze śmierci wampirzycy, jednak nie stanie Trevorowi na drodze do zabicia jej.
Oczekiwał od niej szczerości dlatego też wolałby by była wobec niego szczera, nawet jeśli miała by być do bólu. Będzie w porządku, to i on będzie. A kto wie... Może by nawet wyciągnął do niej dłoń, gdyby sytuacja tego wymagała. Nie był złym wampirem, nie mordował przecież wszystkich... Tylko tych którzy sobie na to zasłużyli.
Przyglądał się jak wampirzyca wylądowała pod ścianą, jak i sam po chwili się do niej udał, by usiąść tam. Nie czuł się ani trochę zestresowany, wyglądał raczej obojętny na zaistniałą sytuacji, choć przemawiał przez niego chłód. A co z gniewem? jeśli był, to się krył za maską obojętnej lecz zimnej twarzy.
Usiadł i zaczął pić, nadal obserwując Norke, która zdecydowała się usiąść koło niego, opornie ale jednak. Zerknął na nią upijając łyk ze swojej piersiówki i ukrył jednak swoje skrzywienie czując smak cieczy. Nie był jednak świnią... A może był... W zależności czy kobieta będzie chciała, zechce jej podać pojemnik z krwią, jak i wodą, by z krwi nie stał się całkowity glut. Dowiedział się ile ma lat.
-Jestem młodszy.
ścigał ją już długie lata, a mimo to był od niej młodszy. Ile miał? Tego jednak nie zdradził bowiem jak widać wiek nie wskazywał na nic... Czy to siłę, czy intelekt. Był tylko liczbą...
-Dlaczego odeszłaś od rodziny?
Takiego pytania nie mogła się spodziewać, a mimo wszystko je otrzymała. To jednak po co mu ta odpowiedz nie zostało wyjawione. Możliwe że nie miał w tym jakiegoś głębszego celu, a była to ciekawość. Skoro jej rodzina była w japoni, to co ona sama robiła w dziczy?
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Sob Lut 25, 2017 6:06 pm

Właśnie dlatego nie potrafiła sobie z nim poradzić... miała inne rzeczy na głowie niż szlifowanie swoich umiejętności. Z resztą po co skoro miała do czynienia tylko z ludźmi, na nich wystarczyła delikatna sugestia i nieco siły, ewentualnie strzał w bebechy. Była od niego starsza, ale jak sam zauważył wiek to tylko cyfra. Gdyby poświęciła każdą chwilę na szkolenie pewnie nie byłoby mu tak łatwo. Musiał jej jednak przyznać, że te ucieczki opanowała do perfekcji. Wszakże udało jej się od niego uwolnić w lesie pod Yokohamą, czyż nie? Uśmiechnęła się w sobie na to wspomnienie. Ciekawe czy klejnoty nadal go bolały. Nie ważyła się jednak powiedzieć nic na głos, dopiero co uratowane życie na prawdę jej się podobało.
Co z umową? Ano była... i na nieszczęście ich obydwojga Noriko na pewno czasem będzie tupać przysłowiową nogą. Niezbyt głośno, ale na pewno Trevor zauważy kiedy nie podoba jej się jego pomysł. Nie musiała go przecież traktować jak przyjaciela prawda? Była tu tylko i wyłącznie dla Gabriela. Odsuwał od niej domysły na temat Alucarda ale nadal nie pasowało jej kilka rzeczy.. Musieli mieć coś więcej ze sobą wspólnego niż tylko, jak to powiedział Garruch? Każdy go znał i go się bał? Ta relacja nie mogła się opierać wyłącznie na tym.
On obserwował niby obojętnie ją, a ona jego. Wolała zachować czujność na wypadek gdyby coś mu nagle odbiło i jednak zmienił zdanie. Cały czas gotowa do ucieczki patrzyła jak porusza się jego grdyka, gdy połykał powoli krew. Czy jednak aby na pewno? Coś jej śmierdziało w tej butelce ale nie potrafiła stwierdzić co. Na pewno nie wzięłaby od niego piersiówki, nie dlatego że mu nie ufała (chociaż to głównie), ale dlatego że nie lubiła pić krwi wampirzej. O wiele bardziej wolała zdrową ludzką osobę... Gdyby miał takową krew może i by się skusiła. Może!
Następne pytanie ją zmroziło. Zacisnęła dłonie i zmarszczyła znów nieco zabawnie nos wlepiając ślepia w ścianę. Nie chciała o tym mówić... Nawet Garruchowi mówiła o tym oszczędnie.
-Wolałabym o tym nie mówić.- rzuciła pod nosem nie do końca świadoma jak zareaguje Trevor na podobne słowa. Śmiała mu właśnie czegoś odmówić? W sumie nawet niespecjalnie, odpowiedź była bezwiedna. Nie chciała mu opowiadać ani o ojcu, ani o siostrze której nie udało jej się poznać. Milczała, nieświadoma popełnionego błędu...
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Nie Lut 26, 2017 9:04 pm

Kobieta miała dar uciekania, miała na pewno wiele innych które wymagały ino trochę zainteresowania, czasu, jak i treningów. Trevor był żywym dowodem tego, jak na przestrzeli lat, można się zmienić. Noriko zdołała to odczuć, lecz kto wie co jeszcze skrywa Trevor, który był wiernym uczniem Garrucha. Nie lekceważył wampirzycy umiejętności, lecz na obecną chwile było widać kto nad kim ma przewagę i oboje to wiedzieli. Jaja jego miały się bardzo dobrze, jak i już dawno zapomniały zderzenie z nogą wampirzycy, lecz Trevor pamiętał... By nie stawać do wroga przodem. Choć o tym wiedział nie od dziś, to zwyczajnie czasem się zapominał i potem dostawał za swoje.
Nie wierzył w potulnego pieska, patrząc na wampirzyce. Nie wydawała się być osobą, która lubi jak traktuje się ją jak zwyczajny pionek w szachach. Teraz jednak musiała zacisnąć zęby i zdobyć choć trochę tolerancji Trevora, który nie można zapomnieć, pragnąć w głębi jej śmierci. Zapewne nigdy nie będzie pomiędzy nimi zgody, lecz czas pokaże co w ogóle będzie między nimi.
Kobieta mogła nie przyjąć oferowanego jej trunku. Trevor był obojętny i niewzruszony jej wyborem. jej sprawa. Po odmowie, przystawił gwint piersiówki do ust by ponownie ją unieść, co pozwoli mu na pobranie kolejnej porcji trutki, która niejednemu wypaliła by ryj, zaś sam Trevor ino mocniej się skrzywił. Na tym łyku tez postanowił zaprzestał spożywanie krwi, zakręcając piersiówkę by po chwili ją schować w swoim płaszczu.
-Albo mi powiesz albo Ci ryj obije w ramach kary za sprzeciw. To jak będziesz traktowana zależy w dużej mierze od Ciebie.
Choć znał po części odpowiedz, to tu już nie chodziło tylko o informacje, ale o zachowanie Noriko wobec Trevora, który póki co był jeszcze spokojne, lecz zerknął na nią karcąco lodowatym wzrokiem. Kobieta niech nie myśli że wampir będzie tolerował jej widzi misie. Zgodziła się na taki układ, więc niech się pogodzi z tym, Bowiem chyba nie chce wkurwić Trevora.
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Nie Lut 26, 2017 10:20 pm

Z chęcią się dowie co takiego jeszcze ukrywał, zdawała sobie sprawę z tego, że uzyskanie od niego chociażby kropli informacji nie będzie łatwe. Interesowało ją jednak kilka spraw... nie tylko fakt, kiedy wpadł na Garrucha po raz pierwszy i czemu był mu posłuszny (tyle zdążyła zaobserwować), ale także czemu był jaki był... do tej pory nie spotkała zbyt wielu, chwilę, w ogóle nigdy nie spotkała wampira który zabijałby sobie podobnych. Bo choć chciał ją zgładzić i nienawidził jej chyba ewidentnie za to co robiła ludziom oraz to jak wodziła go za nos to przecież nie tłumaczyło jego działań. Sama miała neutralne podejście do wampirów, wszystkie które poznała starały się ją jakoś zmienić. Pokazać słuszną drogę która jej wcale nie odpowiadała. Wspominając teraz o tym dobrze, że Alucard nie znał jej wcześniej... te wszystkie zabójstwa na łowcach których dopuszczała się Deoirith i to jak tłumaczyła Noriko jak powinna żyć. Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi na te wspomnienia, miała nadzieję że kobieta umarła gdzieś w samotności. Skąd mogła wiedzieć, że starała się właśnie o przyjęcie do Rady?! Tylko tego brakowało Yokohamie... jej starej nauczycielki, która z pasją nienawidziła i zabijała łowców. W pewnym stopniu mogłaby się dogadać z obecnym tu białowłosym... z tym, że on niszczył wampiry.
Westchnęła ciężko widząc jak Alucard popijał sobie z piersiówki. Czuł się jak u siebie w domu, a ona musiała siedzieć spokojnie i odpowiadać na jego pytania. Wcale jej się to nie podobało, tym bardziej że na prawdę była świadoma tego, iż wystarczy jeden chwyt i faktycznie rozwali jej nos o ziemię. Co prawda nie zabije to jej ale na pewno nie będzie przyjemne, a teoretyczna lekcja zostanie odebrana. ?Starała się go nie prowokować więc oparła dłonie poniżej łokcia o kolana i zgięła się w pół. Wyglądała jakby się jej nudziło ale tak na prawdę uciekała po prostu od niego wzrokiem. Nadal czujna na jego gwałtowne ruchy. Na bogów kiedy odchylił płaszcz ona nagle się wyprostowała i spojrzała na niego bacznie. Jak cholerny wystraszony kot! A on tylko chował piersiówkę... Zacisnęła zęby wkurzona teraz na siebie i znów odwróciła wzrok. Nie widziała więc jak Alucard się krzywił przez wypity płyn. Swoją drogą dobrze, że go nie przyjęła... nigdy nie miała styczności z wodą święconą ale widziała jak działała na wampiry. Wyobrażając sobie, że mogła trafić przez jej przełyk do żołądka... Nieźle by ją załatwił, otwarte rany przewodu pokarmowego babrałyby się dopóki nie wypiłaby ludzkiej krwi. A skąd miałaby ją wziąć gdyby wiła się u stóp lodowatego białowłosego?
Wracając jednak do rzeczywistości... siedząc obok niego, spojrzała nań spode łba kiedy wyraził swoje delikatne niezadowolenie jej odpowiedzią. I tak cud, że faktycznie jej nie uderzył. Cóż, wyplułaby pewnie wtedy złamany ząb i nienawidziła go jeszcze bardziej. Obyło się jednak bez rękoczynów... jeszcze.
-Wybacz... panie...- pierwsze słowo powiedziała wyraźnie, ale drugie szepnęła na tyle cicho, że być może jej nie usłyszał. Jak na kogoś kto się go bał to całkiem skutecznie potrafiła go chyba wkurzać. Wszystko to jednak było bezwiedne! Jeszcze jakoś zniosła fakt, że musiała odpracować pożyczę w formie ochrony dla jakiegoś ludzkiego szczenięcia. Ale usługiwanie jemu? To po to uciekła przed ojcem by teraz trafić na Alucarda?! Zacisnęła zęby co było wyraźnie widać po jej żuchwie. Odczekała moment i zaczęła mówić, bo... nie miała wyjścia chyba że faktycznie chciała oberwać. No i faktycznie, chwilę wcześniej zgodziła się na ten kurewski układ.
-Odeszłam w wieku 16 lat, wiedz więc, że niektóre szczegóły po tylu latach mogły się już zatrzeć.- napomknęła na początku, a jej wzrok stał się nagle pusty. Dotykanie bolesnej przeszłości nie było niczym przyjemnym.
-Urodziłam się w rodzie Sharp jak już wiesz. Moim ojcem jest Marius, matki nie znałam. Nigdy wiele nie mówił, ani o niej ani... w ogóle nie wiele z nim rozmawiałam. Miał swoje wyobrażenia na temat rodziny. Szlachectwo, potęga, władza... kochał władzę chyba bardziej niż cokolwiek innego. Nie jestem krwi szlachetnej jak pewnie czujesz, jest czysta ale nie taka jakiej on pragnął. Jego żona nie przepadała za mną... cóż się dziwić, nie pochodziłam z jej łona. Ojciec był zimny i choć nie ukrywał w swoich spojrzeniach rozczarowania moją osobą, starał się wychować mnie na szlachciankę. Drogie suknie, nauki języków obcych, gra na fortepianie, picie krwi z kryształów czy... usługiwanie mojej macosze. Najczęściej jednak zamykano mnie w pokoju by nie drażnić pani domu.- Noriko zacisnęła powoli pięści i w sumie objęła się rękami nie patrząc nawet na Alucarda. Zmusił ją do rozgrzebywania przeszłości.
-Czy muszę mówić dalej czemu zdecydowałam się uciec? Nie chcę tej rodziny, nie chcę tego parszywego rodu. Nazwisko zostało mi z przyzwyczajenia.- choć nie znała swojej siostry, ich podejścia do rodu dosyć mocno się różniły od siebie.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 5 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach