Zrujnowany kościół

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Wto Lut 28, 2017 7:28 pm

Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi... Bez wątpienia Trevor wykazywał się tajemniczością. Odbiegał od reszty, zarówno charakterem, jak i stylem bycia. Był inny, lecz nie był jedynym. Jego pierwowzorem jest Gabriel. Oczywiście to nie oznacza, że Trevor był klonem łowcy, choć to zależy jak się na całą sprawę spojrzy. Obaj zajmowali się tym samym, jak i obaj ubierali się podobnie, lecz ich charaktery były różne. Trevor był bardziej impulsywny. No i był wampirem... Był posłuszny swojemu ojcu, lecz Norika nie miała zbytnio wiele okazji by się o tym przekonać, bowiem miała ich obok siebie, tylko raz w życiu. Tak czy inaczej Trevor mógł całkiem przypadkowo ulec sugestii łowcy. Co wampirzyca o tym wszystkim pomyśli? Czy to ważne? Oczywiście, że nie... Najważniejsze było to, że zarówno Trevor, jak i Garruch znali prawdę. Wzbudzał zarówno strach, jak i intrygował. Wampir, a łowca... Z logicznego punktu myślenia, wręcz nie do przyjęcia, a jednak.
Oczywiście to też nie było do końca tak, że był tylko za ludźmi i był ich stróżem i tak dalej. Nie nie nie... To że ich chronił, nie oznaczało że grał w ich drużynie. Nadal był pełnowartościowym wampirem. Umiejącym skrzywdzić, a nawet zabić. Łaknącym krwi ludzi, jak i wampirów. Niebezpieczny nie wątpienia, śmiertelnie niebezpieczny, w końcu np Noriko zna mniej więcej poziom mordu Trevora, jeśli chodzi o nią samą. Nie obchodziło go czy kobieta mordowała dawniej z przymusu, czy nie... Mordowała i to było najważniejsze. Nie wierzył w niewinność wampirów, bowiem sam nie był świętym, o czym też doskonale wiedział.
Miał przewagę co jej też udowodnił, A Gabriel gdyby był obok to pewnie by to potwierdził, tak czy inaczej, zawarli umowę... Póki co nie zamierzał używać siły by dogadać się z kobietą. Jak powiedział, to jak będzie traktowana, zależy w większości od niej. Trevor choć chłodny, to był spokojny, jak i jeszcze nie chciał zabijać wampirzycy, ani jej tłuc. Ostrzegł ją z chłodem, lecz było to pierwsze i ostatnie ostrzeżenie, jakie jej dał. Następnym razem gdy ją o coś zapyta, a nie uzyska odpowiedzi, to wyciągnie z tego odpowiednie konsekwencje. Jeśli starała sie o nie prowokować, to widocznie chuja się stara.
Już był w trakcie chowania swojego banku krwi do płaszcza, gdy wampirzyca zareagowała dziko na ten ruch, a sam Trevor spojrzał na nią morderczym wzrokiem. Nie mogła wymagać od niego ciepłego, czy też spokojnego, bowiem takim nie operował. Poza tym ze z uśmiechem było by mu do twarzy? Chyba nie...
Czekał spokojnie po wyrażeniu swojego niezadowolenia, na odpowiedz kobiety. W sumie była mu na nic i nic nie wnosiła do ich relacji lecz chodziło tu o coś jeszcze, co było w sumie wiadome tylko wampirowi, więc tez niech tak zostanie. Nie był wkurzony, wyraził swoją irytacje, która będąc przelana chłodem, jak i gniewem, mogła dawać inne wrażenie. Poza tym gdyby nie chciał takiego efektu, to rozegrałby to inaczej.
-Zamieniam się w słuch.
Odparł do niej opierając swój łeb o ścianę wygodnie, by po tym przymknąć oczy. Nie widział, lecz był czujny, na ewentualny kawał ze strony wampirzycy, jednak czy była na tyle głupia by zaatakować? Nie wyglądała, no ale cholera wie. Zaczął słuchać tego co ma mu do powiedzenia, jak i nie przerywał jej. Nie widział powodu do tego, dlatego też milczał wyglądając tym samym jakby ignorował to co kobieta właśnie mówi. Kto wie może faktycznie ignorował.
-Gdyby nie moje martwe serce, może bym Ci współczuł...
Kpina, czy też nie, głos był taki jak zwykle. Chłodny. uniósł powoli powieki i spojrzał na kobietę i jej zachowanie. A pytanie? Słysząc je, nie skomentował go, bowiem nie czuł takiej potrzeby. Zamiast tego zadał jej kolejne pytanie.
-Posiadasz jakąkolwiek wiedzę na temat łowców tego miasta, jak i burmistrza?
W sumie nic dziwnego że chciał wiedzieć. Pytania tego typu, mogły sugerować o jakiś głębszych planach, bądź Trevor zwyczajnie chciał się upewnić z kim ma do czynienia na tym gnojowniku.
-A... Zapomniałbym. Opowiedz mi o swoich umiejętnościach. Spierdoliłaś mi kiedyś na jakiś czas... Czy zmieniłaś cokolwiek?
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Wto Lut 28, 2017 8:26 pm

Z tym charakterem raczej by się nie zgodziła... jednej rzeczy której bała się bardziej niż Trevora i śmierci był fakt, że kiedyś jej serce obumrze. Co miała przez to na myśli? Wypranie z jakichkolwiek uczuć oczywiście. Prędzej czy później ta choroba dotykała większości wampirów. Znieczulica i obojętność, zaraza której bała się Noriko. Znalazła sobie w lesie powód by żyć i coś chronić. Trzymała się tego by nadal czuć jakąkolwiek "pasję". Nie chciała stać się jak jej dawna nauczycielka... Deo w sercu miała tylko czerń i nienawiść. Gdyby powiedzieć to na głos ktoś mógłby pomyśleć, że dziewczyna jest słaba czy ckliwa. Uczucia przecież często przeszkadzały... widząc jednak te wszystkie wiekowe wampiry. Nie! Nie chciała takiego życia dla siebie, już lepiej było obrócić się w proch. Z roku na rok... i tak było jej coraz ciężej. 250 lat na karku to nie byle co.
Spojrzała raz jeszcze na Alucarda i zmarszczyła lekko brwi. Nawet płaszcze i rękawice mieli podobne... teraz jednak to nie był najlepszy czas na spytki. Dopiero co uniknęła śmierci.
Tego na razie nie byłaby taka pewna. Czego? Otóż nie widziała by atakował ludzi... no i zgrywał łowcę, pił też wampirzą krew. Któż tam wiedział, czy nie waha się przed zabijaniem ludzi. Dla Noriko nie był to problem (i w tej kwestii zwłaszcza czuła to, że obojętnieje, to nie było dobre). Gdyby tylko zobaczyła, że Alucard zabija ciepłokrwistych chyba parsknęłaby śmiechem i nazwała go hipokrytą. Łowcy przecież bronili ludzi przed wampirami, prawda? Lepiej, więc by nigdy tego nie zobaczyła bo nie zostawi na nim suchej nitki. Zapewne oberwie za takie jego traktowanie, ale nie przejmowała się tym teraz. Przecież najpierw musiałaby być świadkiem takiej sytuacji.
Kiedy nagle uniosła na niego wzrok przez ten nagły ruch chowania piersiówki... a on spojrzał na nią jakby chciał ją zabić, Noriko zacisnęła zęby. I czego się gapisz, chciałaby warknąć ale spuściła wzrok i wpatrzyła się w swoje czarne botki. Wystraszył ją... to była jego wina! Uspokoiła się jednak, nie była przecież jakimś wariatem, to była tylko chwilowa słabość.
Opowiadanie nie było łatwe i szczerze mówiąc miała głęboko w poważaniu czy Alucard jej słuchał czy nie. Jeśli był obojętny na jej słowa, tym lepiej po prostu nie wiedziała po co miała rozgrzebywać stare rany dla jego przyjemności. Zacisnęła dłoń w pięść żałując powoli, że w ogóle tu przyszła. Och oczywiście, że robiła to dla nie tylko swojego dobra... czy usłyszy potem dziękuje? A nimi za co i dlaczego miałaby to słyszeć. Ważne, że po prostu nie dopuści dzięki temu do sytuacji gdzie Gabriel znów musiałby stanąć pomiędzy nimi. Cierpliwości... jeszcze chwilę z nim pogadasz, a potem postarasz się już nigdy go nie spotkać. Przekonywała samą siebie.
Słysząc jego suchą odpowiedź uśmiechnęła się łagodnie, po czym bez najmniejszego oporu po prostu splunęła mu pod nogi. Tak bardzo obchodziło ją to co powiedział. A swoje równie martwe co jej serce mógł sobie wsadzić tak głęboko w dupę, aż by się nim nie udławił w gardle. Rozgrzebywać swoje wspomnienia po to by usłyszeć tak marny tekst. Nie obchodziły jej konsekwencje, przecież nie uciekała, ani nie ignorowała postanowionego pytania czyż nie?
-Nie.- rzuciła jakże wyczerpująco. Nie znała ani burmistrza, ani innych łowców ponad jego i Garrucha. Co prawda był jeszcze ten narwaniec z Ameryki, ale on był nowy. Alucard jednak nie potrafił czytać jej w myślach i "nie" musiało mu wystarczyć.
Umiejętności? Na prawdę? Cios poniżej pasa i tyle... wampiry nie chwaliły się przecież swoimi umiejętnościami na lewo i prawo. Jej pięść znów się zacisnęła i wstała nagle. Musiała się przejść chwilę, bo słuchanie takiego rozkazywania zaczynało poważnie szargać jej nerwy. Oczywiście, że obawiała się tego sporego miecza jak i jego rękawicy, ale przecież w parze ze strachem zawsze szła wściekłość na Alucarda. Teraz to ona w niej kipiała, czuła przyjemny ciężar broni na piersi ale nie śmiała po nią sięgnąć. Założyła ręce na pierś i przeszła się wzdłuż porozwalanych ławek. Idąc z powrotem zaczęła w końcu odpowiadać.
-Przecież widziałeś już wszystkie moje umiejętności. Jedną związałam cię w lesie, manipulacja roślinnością. Drugą uciekałam ci przez pół życia. Trzecia zaś skruszyła prawie w całości twój obojczyk.- czy właśnie się z nim drażniła wyliczając momenty gdy coś udało jej się osiągnąć ponad nim? Być może... wściekłość nakarmiona na tę chwilę zaczęła się uspokajać. Za to strach uznał "oszalałaś?!". Przystanęła i spojrzała na miejsce w centrum ołtarza gdzie zazwyczaj stawiano krzyż. Igrasz z ogniem. Tak, ktoś jej to już mówił.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Czw Mar 02, 2017 5:15 pm

Trevor nie obawiał się o martwe serce. Było ono martwe już od XX lat, jednakże potrafiło ono kochać. Tak... Mogło być to zadziwiające, jednak osobą którą kochał był jego ojciec. Oczywiście nie pokazywał jego, lecz w chwili zagrożenia nie zawahałby się stanąć w jego obronie, nawet jeśli konsekwencją miała być śmierć. Oczywiście to nie oznaczało, ze był wpatrzony tylko i wyłącznie w Gabriela, bo tak nie było. Żył sam, lecz cenił łowce jako ojca, za którego go uważał. Wiele go nauczył za co był mu wdzięczny, jak i nie raz ocalił skórę. Nie miał też wątpliwości co do Garrucha. Wiedział że łowca kocha go jak syna, czego też nie wykorzystywał. Czy była jeszcze jakaś osoba, którą osłoniłby swoją piersią? Czy to było ważne? Oczywiście że nie... Więc niepotrzebne warto skreślić. Cierpiał na brak wrażliwości. Nie wiedział kiedy to się narodziło, lecz był już taki. Czy pragnął zmian? Oczywiście, bo nigdy nie widział siebie takim jakim chciałby być, przez co stawał się jeszcze gorszy, lecz to dobrze świadczy dla ludzi, jednak czy na pewno?
Aby wampir mógł żyć, potrzebuje ludzkiej krwi. Oczywiście Wampirza również może być, lecz nie na dłuższą metę, co oznaczało, że czy chciał czy nie zamaczał pysk niejednokrotnie w krwi ludzkiej. Kobieta nie śledziła go, dlatego też nie wiedziała co ten robił, lecz miał splamione ręce krwią pewnie o wiele gorzej niż sama wampirzyca. Nie wahałby się zabić nawet człowieka. Mimo wszystko był drapieżnikiem dla ludzi, lecz to nie oznaczał, że mordował iż każdego dnia, lecz dopadł wiele ludzi i to nie tylko dla krwi. Karmił się na ludziach, lecz umiał odpowiednio załatwić im warunki, by jednak nic im się nie stało.
Kobieta była napięta jak struna. Jeden szybszy gest i reaguje niczym kot, czyli dziko i słusznie. Miała czuć obawy przy Trevorze. Musiała wiedzieć że to nie zabawa, przez co zły jej ruch może być kiepski w skutkach. Póki co była grzeczna, więc maiła spokój, więc niech trzyma tak dalej.
Słuchał jej, lecz nie wykazywał żadnych gestów podczas jej przemowy. Mogła mówić co chciała. Pozwolił jej się wykazać w pełni odpowiadając na pytanie. To miała być dla niej lekcja pokory. Temat ją może i bolał, może nie za mocno, jednak kto by chciał gadać jak bardzo chujowe jest jego życie? Noriko musiała, lecz wiadomości jakie otrzymał Trevor najprawdopodobniej nigdy nie zostaną ujawnione, przecie nie miał powodu by tego rozgadywać, zwłaszcza że to była przeszłość... Wyraził swoją opinie na temat jej odpowiedzi, jednak widząc co zrobiła, spojrzał sobie pod nogi, po czym mogła zauważyć że oderwał się nieco plecami od ściany, po czym dotknął rękawicą jej śliny koło swojej nogi, by następnie z impetem jak i z otwartej ręki strzelić ją w pysk. Warto dodać iż zrobił do używając nieco szybkości wampira. Poza pewnie poharataną twarzą po rękawicy, będzie miała na skórze nie tylko swoją krew, jak i swoją ślinę.
-Jeszcze raz to zrób... Zapamiętaj sobie głupia dziewko, że nadal mam ochotę cię pożreć, lecz następnym razem zmasakruje Cię tak, że będziesz wstydzić Się Gabrielowi ryj pokazać.
Widział że nie trafiają do niej ostatnie argumenty, dlatego wiedząc że Gabriel to jej czuły punkt, to za jej nieposłuszeństwo uderzy w niego, oczywiście nie robiąc mu nic, a Noriko i tak ucierpi. Chciała sprawdzić jego cierpliwość? Chciała upewnić się na ile sobie może pozwolić? śmiało...
-Widzę, że Twoim priorytetem w walce są moce... Pytałem o umiejętności nabyte podczas Twojego życia.
Warknął do niej widocznie wiedząc że nie może dawać jej żadnych luzów, bo zaczyna sobie pozwalać za dużo, dlatego jeśli chciała czuć na sobie presje, wściekłość, jak i mord wampira na sobie to proszę bardzo.
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Czw Mar 02, 2017 7:22 pm

Niestety nie miała pojęcia o tym, że w jego sercu gra coś jeszcze oprócz pustki i niechęci do ich gatunku. Stąd jej dosyć krytyczne podejście do jego osoby. Z resztą z Gabrielem było tak samo na początku. Podejrzliwy i lodowaty, ale mimo tego rozmawiał z nią zamiast po prostu pójść swoją ścieżką. Czy podobnie będzie z tym tu? Czy kiedyś przestanie w końcu liczyć na jej śmierć? To się okażę... i tak zrobili duży krok do przodu i nie zamordował jej na wstępie do kościoła. Przecież nie była taka zła za jaką już uważał... spotkał ją po prostu w złej chwili i w złym czasie. Teraz jeśli już zabiła jakiegoś człowieka to było to wywołane bardzo ciężką sytuacją w jakiej się znalazła. Dziewczyna w mieszkaniu gdy uciekała przed Trevorem. Była tak słaba, że normalna osoba przeżyłaby ugryzienie, ale nie ona. Po cóż więc miała zostawiać krew na zmarnowanie skoro dziewczę i tak umarło. Kobieta we wsi kilka tygodni temu? Wtedy Noriko była po prostu w bardzo złym stanie... Nie jadła od kilku dni, a miała poważne rany. Ciekawe jakby zachował się Trevor na głodzie... poważnym głodzie, a nie lekkim ssaniu które można było zapełnić szklanką krwi. Wtedy w wampirach budziły się demony z których się zrodzili. Zarówno on jak i ona.
Gdyby tylko Noriko odczuła niemą pochwałę Alucarda podczas jej długiej wypowiedzi. Niestety zamiast czegokolwiek, otrzymała wręcz kpinę. Nie mogła zareagować inaczej niż tym cholernym splunięciem. Wkurzył ją i tyle... a na tle relacji z tym konkretnym wampirem, był albo strach albo wściekłość. Miejmy nadzieję, że zmieni się to zanim straci życie przy kolejnym wygłupie. Patrzyła na niego kątem oka, lodowato, ale uniosła lekko brew gdy zobaczyła jak schyla się po jej plwocinę. To... właśnie ten moment to nie mogło znaczyć nic dobrego. Ściągnęła brwi i wyprostowała się jakby bardziej gotowa na to co ma się stać. Gdyby tylko jednak jej serce biło... pewnie teraz waliłoby znów jak młotem. Oddech by przyspieszył. Zamiast tych wszystkich rzeczy poczuła jak na jej ciele pojawia się gęsia skóra.
Co było potem? W sumie to zamroczyło ją przez chwilę. Człowiek pewnie nie zauważyłby do końca co ją uderzyło, dla niej był to po prostu bardzo szybko wymierzony cios otwartą, opancerzoną łapą. Ugięła się i przewróciła z siadu na dłonie. Klęczała więc teraz podpierając się dłońmi o ziemię. Zapiekło, poczuła bowiem miejsca gdzie rozciął jej skórę. Klęczała chwilę słuchając jego słów i pozwalając by krew spłynęła z jej półotwartych ust na ziemię. Cholera... bolało jak sto pierunów. Opuchlizna weszła na policzek i oko. Chwilę będzie musiała to przeboleć zanim regeneracja nie zacznie powoli naprawiać uszkodzenia. Podniosła się w końcu i usiadła powoli otrzepując dłonie z pyłu. Sięgnęła po chusteczkę i dotknęła nią miejsca pod nosem czując, że i z niego spłynęło nieco juchy. Zamknęła oczy trawiąc to co czuła i co jej powiedział.
Miała się wstydzić? Czego? Uśmiechnęłaby się pod nosem ale... darowała sobie. Faktycznie czuła słabość do jego ojca, ale była przecież wampirem. Najwyżej zeżarłaby jakiegoś człowieka i tyle.
-Bijesz jak dziewczyna.- szepnęła czując nieodpartą chęć by zniknąć zaraz po tych słowach. Cholera czyżby stare czasy nagle jej się przypomniały? Alucard nie był przecież tym samym wampirem co wtedy. Dlatego też spojrzała na niego i uniosła dłonie w obronnym geście.
-Ale zapamiętam.- dodała czując jak opuchlizna zaszła jej na oko i w sumie patrzyła na świat tylko przez jedno. Cudownie...
-Masz nóż?- zapytała jakby nigdy nic i dotknęła językiem przednich zębów sprawdzając czy wszystkie są na miejscu. Gdyby walnął gołą pięścią pewnie nie byłoby tak źle... a ten nie dość, że włożył w cios nieco siły to jeszcze ten cholerny metal musiał mieć na łapie.
-Nabyte...- powtórzyła za nim i znów przyłożyła chusteczkę do nosa. Chwilę później splunęła krwią, ale już pod swoje nogi...
-Mogłabym zrobić ci dziurę w głowie zanim byś sięgnął miecza. Z dowolnej odległości.- powiedziała spokojnie. I to by było na tyle... na prawdę zbyt wiele to ona nie umiała i teraz tego żałowała. W jej światku niezbyt wielu używało broni palnej. Może powinna zapisać się na jakiś kurs?
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Czw Mar 02, 2017 8:07 pm

Nie wiedziała, bo niby skąd? Nie wiedziała i prędko się nie dowie co w jego sercu gra. Póki co miała przypuszczać iż Trevor nie ma nic do stracenia. Nie ma nic, na niczym mu nie zależy. A relacja jaka łączy jego z Gabrielem mogła być różna, bowiem oboje wiedzą jak bardzo straszny, jak i dominujący bywa Stary łowca. Jednak teraz to nie o nim historia. Trevor nie zamierzał go mieszać w swoje interesy. A manipulacja jaką używał przeciwko wampirzycy, była niczym istotnym, dla Gabriela, w końcu nic mu się nie stanie. Mu nie. Kobieta nie była nikim ważna. Choć nie był ślepy i głuchy, to jednak Garruch pogodziłby się ze śmiercią wampirzycy. Chciała żyć? Dostała okazje, Trevor dał jej możliwość, to tylko między innymi od niej zależy, jak to się wszystko skończy. Niech będzie jednak pewna, że wampir nie zamierzał znosić jej humorków i kaprysów. Nadal mógł ją zabić, jednak był słowny. Nie zrobi jej nic, dopóki go nie wkurwi, lecz kiedy to nastąpi? Czas pokaże.
Spotkał ją w złym czasie, jednak ten zły czas powtórzył się niejednokrotnie, dlatego postanowił ją schwytań, z zamiarem uśmiercenia. Był aniołem stróżem, jednocześnie i śmierci, bowiem bez wątpienia ją niósł, dla obu ras. Niech nie próbuje się czasem tłumaczyć, bowiem Trevor nie zamierzał tego słuchać. Dla niego była winna i koniec tematu. Sam był demonem który karał, lecz nie wiadomo jak by się zachował w pewnych sytuacjach. Teraz to można było nad tym tylko dumać.
Nie obchodziła go wściekłość wampirzycy, bowiem co miał jej powiedzieć po jej historyjce? Miał przeprosić i pozwolić jej spokojnie odejść by już nikt więcej jej nie skrzywdził? Bla bla bla... Żądał od niej pokory, nie zamierzał tolerować jej zachowania wobec niego, które było podobne go tego za co dostała. W dodatku ten komentarz wampirzycy. NIe ruszył on ani trochę Trevora, mimo to skomentował go.
-Gdybym tak bił, na pewno byś nie krwawiła dwóch miejsc na wargach.
Co chciała swoimi słowami zdziałać. Czy to było ważne? Obaj znali prawdę. Spojrzał na jej lepy, po czym na samą twarz, chcąc zobaczyć czego dokonał.
-Zachowuj się.
Czy spodziewała się takiej reakcji, takiego pouczenia? Oczywiście nie można zapomnieć, że przez jego głos nadal przepływało odrobinę rozdrażnienia. Póki co kara musiała jej wystarczyć, no chyba że jednak faktycznie chciała więcej, to w zależności od jej słów, może zaś dostanie.
-Mam.
Odparł i sięgnie do swojego płaszcza, by wyjąć z niego nożyk sprężynowy, który podrzuci Norce. Albo go złapie, albo nie, w końcu trochę jej się oślepło w końcu. oczywiście powie się że oszalał, dając kobiecie broń, jednak czuł się na tyle bezpiecznie, że nie obawiał się wampirzycy. Obserwował ją jednak uważnie.
-Czyżby...Niech i tak będzie.
Stwierdził i zastanowił się czy to możliwe aby tylko jedną miała umiejętność i tak dalej. W końcu udało jej się uciec mu tyle razy.
-I to tyle mówisz? Jeśli zasłużysz dam Ci kilka lekcji.
Oznajmił jej, choć mogło to się wydawać heroiczne. No w końcu jeszcze do niedawna chciał ją zabić nie? No ale jak zareaguje Norico
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Czw Mar 02, 2017 9:12 pm

Co racja to racja, z pewnością nie posądzała go w tej chwili, że miałby cokolwiek do stracenia, że cokolwiek było dla niego ważniejsze niż jego własny nos. Chociaż ta krótka chwila wtedy na dachu... Ale dość już tego. Domysłami na razie nigdzie nie dojdzie. Mieli podobne ciuchy, gadali w jednym języku i Gabriel powstrzymał go przed ostatecznym atakiem na nią. Sam jednak łowca powiedział jej też, że po prostu wzbudza szacunek w innych łowcach. Niech i tak na razie będzie. Skoro Alucard szanował zdanie Gabriela, to już coś. Odsunęła swoje myśli od mężczyzny w szkarłatnym płaszczu i spojrzała na białowłosego.
Zaciekawiło ją do czego właściwie mógłby od niej potrzebować... może po prostu chciał wzbudzić w niej trwogę, że stanie się dla niej swoistym "panem"? Chociaż może szef to lepsze określenie. Przecież wiedział co potrafi. Nie była też wprawna w walkach z wampirami. Jedyne czego mógłby chcieć to jej czysta krew B albo faktycznie jakieś kręcenie dupą. Zmarszczyła brew bo drugą nie mogła już poruszać. Żadnych odpowiedzi... to chyba doprowadzi ją za chwilę do pasji. Może powinna mu też powiedzieć o pewnym szczególe dotyczącym jej życia? Nie chciałaby żeby znów groził jej tym bydlakiem przytroczonym do pasa, za to że zabiła człowieka dla Rega. Tak... to był dobry pomysł. Ciekawe tylko jak zareaguje sam Alucard słysząc jaką ma posadę... ktoś z jej wyszkoleniem w walce wręcz. Zabawne. Ale chociaż kule na wampiry w magazynku miała dzięki Regowi! Tak, za chwilę mu powie. Na razie jednak przyjęła z lekkim zdziwieniem to, że wampir okazał się być bardziej opanowany niż to pamiętała. Jeszcze nie dawno rzuciłby się na nią przy najbliższej okazji... a jeszcze słysząc taką prowokację? A on tylko stwierdził w sumie słuszny fakt. Oblizała dolną wargę w poszukiwaniu obydwu miejsc, faktycznie czuła. Zapiekło. Co on miał na tej rękawicy... cholerne gwoździe czy co?!
Uśmiechnęła się półgębkiem (stroną nie zmaltretowaną). Zachowuj się... jakby znów miała 40 lat i ktoś ją strofował.
-Postaram się.- rzuciła pod nosem ale nie ważyła spojrzeć się mu w oczy. Twarz na prawdę ją bolała... że też nie mógł przyjebać jej w brzuch czy ramię. Zdziwiła się po raz drugi gdy sięgnął do płaszcza w poszukiwaniu noża. Na prawdę zamierzał jej go dać? W sumie... nadal miała w kaburze pistolet, więc co mu zależało. Miała też swoje moce, kły. De facto zdziwienie minęło równie szybko co się pojawiło. Gdyby miał się bać, że ma w rękach taką pierdołę to już dawno by go tu nie było, taka prawda.
Nożyk udało jej się nawet złapać, specjalnie spojrzała na niego całą twarzą nie tylko opuchniętym bokiem. Odłożyła go na kolano i sięgnęła do plecaka. Wyjęła powoli zamykane lusterko z jakąś grawerką na zamknięciu. Odłożyła plecak znów na ziemię i otworzyła lusterko. Najpierw przyjrzała się swojemu odbiciu i szczerze mówiąc syknęła z niezadowoleniem. Na bogów dobrze, że była wampirem i niedługo wszystko jej zejdzie wyglądała okropnie. Zwilżyła chusteczkę silną i zaczęła delikatnie obmywać miejsca które krwawiły. Rozcięte. Paskudnie. By nie zanudzić swojego towarzysza niedoli odchrząknęła. Może teraz wspomni o Regu.
-Musisz coś wiedzieć zanim posądzisz mnie o kolejne morderstwo. Zostałam zatrudniona przez człowieka. Regovitcha Vogera, młody człowiek, szef firmy pożyczającej kasę głównie wampirom.- zaczęła spokojnie kończąc powoli obmywaniem śliną swoich skaleczeń z których te drobniejsze zaczęły się leniwie zamykać. Wzięła teraz nożyk i zbliżyła do opuchniętego oka. Dotknęła ostrzem miejsca pod brwią i nacięła delikatnie. Nie jęknęła nawet... widać musiała już wielokrotnie o siebie dbać w taki sposób. Nacisnęła miejsce chusteczką. Wypłynęło nieco płynu, ale wystarczyło by mogła nieco otworzyć oko.
-Jestem jego ochroniarzem... kiedy wampir sprawia mu problem, idę z nim.- dokończyła. Co zrobi z tą informacją Alucard to jego sprawa. Po prostu nie chciała by znów ją posądził o jakieś wybryki. Poza tym chyba robiła coś dla ludzkości. Woho...
Wysunęła dłoń z ubrudzonym jej krwią nożykiem w kierunku wampira, nadal jednak zerkając w lusterko. Od razu minimalnie lepiej... Westchnęła ciężko. Bolało...
Kolejne słowa białowłosego znów ją zaskoczyły. Dziś był ciekawy dzień doprawdy. Spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem marszcząc brew. Czy to jakiś podstęp by jeszcze bardziej się u niego zadłużyć? Choć... lekcje u wampira, do tego łowcy... ale czemu. Zacisnęła lekko zęby. Nie powinno się zadawać niektórych pytań. Oferty czasem miały to do siebie, że wygasały. No i co miał na myśli mówiąc - jeśli zasłuży...
-Widziałeś mnie w Wietnamie, jak wybuchła wojna. Walczyłam u boku ludzi przeciwko ludziom Alucardzie.- powiedziała poważnie.
-Starałam się używać tylko broni palnej.- dodała po chwili. No bo taka była prawda... Mówiąc o tym na głos poczuła jakby na zawołanie chłód swojego nieśmiertelnika na piersi pod żakietem. Pierwszy i ostatni raz ramię w ramię ze zwykłymi śmiertelnymi. To było ciekawe doświadczenie.
-A co muszę uczyń, by je dostać... dokładnie.- to powiedziała nieco ciszej i spuściła też wzrok.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Pią Mar 03, 2017 12:48 pm

Coś musiało byś między Gabrielem A Trevorem, skoro młodszy się go słuchał, jednak mało kto wierzyłby w to, że Trevor to przybrany syn Gabriela. Spójrzcie na takiego Garrucha... No kto by posądził, że łowca z krwi i kości poświeciłby swój cenny czas na wychowanie WAMPIRA. Ci co znali Gabriela wyśmiali by tego kto by tak stwierdził. Ciekawe czy Noriko uwierzyła by, gdyby ktoś jej powiedział co powoduje iż Trevor jest nie tylko przychylny na sugestie łowcy, ale też jest do niego podobny.
Planów miał bez wątpienia wiele, lecz słusznie... PO co była potrzebna mu Noriko? Jak na razie niech zostanie to jeszcze tajemnicą. Jedno było pewne. Gdyby nie miał żadnego motywu, nie zniewoliłby wampirzycy taką umową. Niech się jednak strzeżenie, bowiem może się okazać tak samo popierdolony *oczywiście w pozytywny sposób* jak sam Garruch. Nie znał jakie miała układy wampirzyca z innymi, jednakże w sumie miała racje. Lepiej by je znał. Tak czy inaczej jednak każdy miewał interesy, raz na czarno a raz na czysto. bez wyjątku.
Wampira dawniej o wiele łatwiej było wyprowadzić z równowagi, jak i łatwo dawał się sprowokować, lecz nawet to ćwiczył, by nie polec. Noriko obawiała się skarcenia ręką, czy coś podobnego, a dostała pouczenie i to dość słabe, lecz wystarczające.
-Masz się nie starać tylko to zrobić.
Nie dość że stanowcze, to na dodatek chłodne a zarazem gardłowe warknięcie. Był jednak spokojny, lecz niezadowolony jej odpowiedzią. Oczywiście to nie był wystarczający powód do ponownego strzelenia jej... Nie zamierzał jej okładać za wszystko, a znaleźć inne sposoby stawiania ją do pionu. Nie ważne...
Dał jej ostrze wiedząc że nie jest wstanie mu nim zaszkodzić. Skąd ta pewność? Stąd że wiedział że przyszła tu z czymś lepszym, czego jednak też się nie obawiał. W końcu nie byli sobie równi, no ale spryt robi swoje. Tak czy inaczej kobieta tez nie przyszła tu z nim walczyć, a przyszła na ugodę.
Obserwował ją nie wzruszony wyglądem jej twarzy. Wiedziała że to kara, a kara nigdy nie jest, a raczej nie powinna być przyjemna. W między czasie gdy Norika zajmowała się sobą zaczęła mówić. Informacja jaką mu wyjawiła była dość interesująca, lecz na twarzy Trevora nie pojawił się zadem ważniejszy grymas, który by na to wskazywał. Dobrze że jednak o tym powiedziała.
-Dobrze. Nie obchodzą mnie Twoje interesy, do czasu gdy nie zagrażają mojemu planu.
Nie zamierzał ograniczać wampirzycy w tym co robiła. Chciała pracować z ludźmi, czy nawet z wampirami, to mogła, oby tylko jej praca nie zagroziła człowiekowi. A wampirom? A co go to obchodzi... Wampiry tak samo jak on mają możliwość rozwoju, więc do dzieła. Odebrał swoją własność po zakończonym jego użytkowaniu, po czym go schował.
Przedstawił wampirzycy po chwili pewną propozycje, która ją zaskoczyła. Sam Trevor jednak nie wyglądał ani by kłamał, ani by mówił poważnie. Ton był chłodny lecz obojętny, jakby mówić co kogo dzisiaj zabił i dlaczego.
-Dam Ci wiele okazji do tego. Póki co mam dla Ciebie pierwsze zadanie...
urwał zerkając na nią uważnie, po czym zmyślił się, jakby utwierdzając w przekonaniu, by to własnie jej dać to zadanie.
-Twoim zadaniem jest się dostać do Ratuszu burmistrza. Jak już tam będziesz dostarcz tam to. Nie obchodzi mnie w jaki sposób to zrobisz...
Dokończył o wiele chłodniej, po czym sięgnął zaś do swojego płaszcza by wyjąć zdjęcia, spięte spinaczem. Tak tak. Skieruje się do wampirzycy. Na zdjęciu było nic innego jak jakaś dziwna kaplica, gdzie na środku stał krzyż, na tyle wielki, by móc służyć jako szubienica. Bowiem na nim wisiał wampir, przymocowany za pomocą łańcuchów. Na łbie miał worek, więc nie było widać twarzy. Sam wampir, bądź człowiek ze zdjęcia wyglądał na wymęczonego. Na jego ciebie było pełno ran, poparzeń i skrawki ubrań. Na odwrocie zdjęć było napisane zdanie ""Tak jak ja teraz płonę w piekielnym ogniu, tak Ty będziesz!". Co prawda w języku łacińskim, jak i warto dodać iż litery były napisane krwią, jak i nie długopisem a raczej, jakby czymś ostrym, pazurem? Jakimś cyrklem? Chuj wi. Drugie zdjęcie przedstawiało sam moment podpalenia ofiary na krzyżu. Warto dodać, że na zdjęciu nie było żadnych śladów po autorze dzieła, a tym bardziej Trevorze.
-Daj mi swój numer, wolałbym mieć kontakt z tobą, gdybyś postanowiła się zapaść pod ziemie.
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Sob Mar 04, 2017 3:45 pm

Tu dziewczyna mogłaby go całkiem mocno zaskoczyć. Co prawda sama nie mogłaby uwierzyć w to co słyszy, bo faktycznie... jakoś nigdy jej się nie widziało, by Gabriel chciał współpracować z wampirami, a co dopiero jednego wychować. Nauczyć go żyć, przekazać swoje umiejętności i tym podobne. Nie sądziłaby, że ma taką potrzebę by posiadać syna, chociażby adoptowanego i wampirzego. Tego prędko się jednak nie dowie. Jednak co do początkowego zdziwienia... potem pewnie by się uśmiechnęła.
Gabriel tam na dachu, powiedział na szybko, że jest dla niego tylko chodzącą paczką z krwią. Choć nieco ją to zabolało wierzyła w duchu, że chce ją tak ochronić, a także swoje ego w oczach tego tu wampira. Silny łowca wszakże nie mógł okazać się miękki, prawda? Dlatego też nie zamierzała poruszać przed Alucardem tematu, że nie do końca jest tylko workiem z krwią dla ludzkiego łowcy. Niech sami to sobie wyjaśnią kiedy Gabriel uzna za stosowne.
Oczywiście, że miała robić co jej kazał, nie tylko się starać. To jednak nie było takie łatwe... nie chciała być od kogokolwiek zależna. Groźba kary jak na razie skutecznie ją hamowała. Nie wiadomo na jak długo, ale na tę chwilę jej starczy. Skinęła głową nie patrząc na wampira. Starał się być nie wzruszony? Jednak gardłowe warknięcia dosyć dosadnie mówiły jej o tym, iż musi powściągać złość jaka w nim kipiała, gdy ona okazywała mu brak szacunku. Spokój był tu chyba tą pajęczą nicią, którą jej gwałtowniejszy wyskok łatwo przerwie. Ale któż to wiedział?
Alucard miał jakiś plan? Ciekawe czy pokrywał się z tym czymś przed czym ostrzegł ją między słowami Garruch. Niedługo w mieście zrobi się niebezpiecznie, tyle usłyszała. Wszędzie tajemnice i niedopowiedzenia. Trochę kłóciło się to z jej postrzeganiem szczerości, ale co poradzić.
-Plan? Też chcesz wykurzyć naszych pobratymców z miasta?- rzuciła pół głosem wycierając znów nos. Chyba było już lepiej. Regeneracja działa jak w zegarku. A czy Alucard odpowie jej na pytanie? Ciężko było powiedzieć... mógł się też przecież zirytować, że w ogóle go o coś pyta i w dodatku używa słowa, które ewidentnie łączyło go z wampirami z miasta. Bądź co bądź przecież był jednym z nich.
Uniosła lekko brew słysząc o swoim "pierwszym zadaniu". Już tak szybko coś wykombinował? Ciekawe cóż też chciał by dla niego zrobiła. Może zaniosła pranie do pralni. Zabawna myśl jednak nie opuściła jej przez usta i dobrze... jeszcze znów by oberwała.
Wzięła zdjęcia marszcząc brwi gdy zobaczyła, a co więcej usłyszała co takiego ma zrobić. Może i nie znała się totalnie na polityce i panujących teraz porządkach w mieście. Wiedziała jednak jedno. Burmistrzem był wampir, a ten tu chciał by to ona dostarczyła mu te fotki. Miała dowolność w działaniu, jednak niech tylko ktoś ją dorwie z tymi zdjęciami... zaczną się pytania może i coś gorszego. Poza tym wystarczy jeden wampir co potrafi czytać w myślach. Zacisnęła zęby wbijając wzrok w fotki i dopiero po chwili uniosła niezadowolony wzrok na Alucarda.
-Dosyć mocno ryzykujesz, wiesz o tym.- rzuciła chłodno i bardzo poważnie. Zwinęła zdjęcia nie zwracając uwagi w jaki sposób powstał napis. Wiadomym było, że miał przestraszyć czytającego. Czy jednak tak wpływowy wampir jakim był burmistrz się tym przerazi? Wątpiła.
-I nie tylko swoim życiem.- dodała po chwili i schowała zdjęcia do plecaka. To nie będzie nic łatwego ani przyjemnego. Nie była nigdy w ratuszu więc wparowanie za pomocą teleportacji nie będzie łatwe. Co on sobie wyobrażał?! Nie była przecież jakimś tajnym agentem.
Warknęła pod nosem do siebie... Wyjęła czystą kartkę i długopis. Zapisała mu numer i podała trzymając w dwóch palcach.
-Zapaść? Przecież jesteś teraz doświadczonym łowcą, a to jest cholerne miasto nie las.- rzuciła wymownie. Jeśli tak miało wyglądać jej pierwsze zadanie, to chyba nie chciała poznawać innych.
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Trevor Wto Mar 07, 2017 8:03 pm

Gabriel skrywał wiele tajemnic, a jego syn Trevor, jako nieznany syn łowcy, posiadał ich możliwe że jeszcze więcej. Wiele tajemnic mieli wspólnych, które nie wyciekały poza ich okrąg. Cho... To że Trevor jest synek Garrucha, wyciekło... Stary łowca się wygadał, jednak wybrał taki cel, który nie wyglądał na takiego który miałby tym szastać na prawo i lewo. Teraz to nie było ważne. Wampirzyca nie była zaufaną osobą Trevora, dlatego niezależnie od jej prób, wyciągnięcie z niego informacji może się nie powieść. Życie...
Gabriel nie był miękki, lecz przyznał się Trevorowi co nieco, gdy emocje opadły. Możliwe że też nie chciał gadać, gdy była przy nich Noriko, albo na odwrót. Kto wie. Wiedział że Pomiędzy nimi było coś więcej. Ratunek wampirzycy, był tylko po szlakiem, zaś zachowanie Noriko, a głównie to co mówiła dawało kolejne myśli. Nie byli sobie obojętny, co do tego nie miał wątpliwości...
Noriko nie była głupia, jak i mogła być przydatna w wielu sprawach. Była dobrym uciekinierem, jak i strzelcem. W dodatku jej uroda. Trevor nie mógł jej zarzucić iż jest brzydką kobietą... Poza tym, nie ba brzydkich kobiet. No ale wracając. Wampirzyca przy dobrej gadce mogła by nie jednego owinąć wokół swojego palca. Co można było wykorzystać. Kto wie. Może i odnośnie tego coś wymyśli Trevor.
-Nie... Z miasta nie... Natomiast z władzy to i owszem.
Odpowiedział jej na pytanie, a nawet bardziej sprecyzował swoje plany. Owszem brakowało nadal szczegółów, lecz było wiadome, gdzie zamierzał uderzyć Alucard. Robił źle? Możliwe, ale póki co nie zmierzał zmieniać planów i zapewne od tak ich nie zmieni.
-Ja? Nie... Na obecną chwile to ty ryzykujesz. Sprzedasz mnie, a zadbam o to, że nie ujdziesz z życiem jeśli Cię złapią, jeśli jednak będziesz trzymać ryj na kłódkę to w ostateczności pomogę Ci. Postaraj się jednak byś nie została złapana. Na obecną chwile zdjęcia oczerniają Ciebie.
Choć głos był jak zwykle chłodny, cichy  a zarazem gruby, to na dodatek pełen obojętności. Nie obawiał się o swoje życie. Mało kiedy to robił, przecież musiał twardo utrzymywać swoją stalową postawę, nieskażoną niczym.
-Jestem doświadczonym łowcą, lecz Noriko dam Ci cenną rade...
Zaczął zerkając na nią chłodnym spojrzeniem, po czym się poruszy, podkulając nieco nogi, by po chwili móc wstać z tej  świętej ziemi. -Nigdy nie lekceważ wroga, bowiem nie wiadomo kiedy Ci wbije nóż w plecy. Kto wie czy po tym spotkaniu nie postanowisz zwiać...
Nie ufał wampirzycy na tyle, by móc bez obaw stać tyłem do niej, a co dopiero współpracować. Mogła go nie rozumieć do końca, lecz to nie interesowało Trevora, który otrząsnął nieco swoje ciało, z kurzu.
Przyjął jednak numer od kobiety, kartkę zwijając do kieszeni. Wyprostował się po czym spojrzał w stronę okna widząc, że niebawem wstanie dzień, a to było dla niego niezbyt ciekawym faktem, zwłaszcza gdy ma się nadwrażliwość na promienie UV. Póki co jeszcze było w chuj czasu.
-Masz jeszcze jakieś pytania?  
Odparł do kobiety, samemu kierując się do wyjścia, gdzie otworzył drzwi, patrząc na okolice z tego miejsca, czekał też ewentualnie na pytania, jeśli jeszcze jakieś miała.
-Może mały Trening?
Trevor

Trevor

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Ubiór
Zawód : Łowca Wampirów.
Pan/i | Sługa : Sługa: Noriko (umowa)
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t2781-alucard https://vampireknight.forumpl.net/t3204-kontakty-trevora#68197

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Noriko Sro Mar 08, 2017 6:20 pm

Fakt, nie była głupia dlatego wcale jej się nie podobało to co usłyszała w odpowiedzi od Alucarda. Zrozumiała już na samym początku, że zadanie głównie zagrażało jej nie jemu. Miała wejść do ratusza z takimi zdjęciami i zostawić je dla Emmanuela. Jeśli będzie miała szczęście to ktoś ją przyłapie... czy to na kamerach czy osobiście z kopertą i tyle będzie z jej przyszłości. Zdradzi Alucarda to ten się wkurwi i będzie znów na nią polował. Będzie odmawiała odpowiedzi to na siebie sprowadzi gniew Rady, że niby współpracuje z łowcami. Zacisnęła zęby czując jak cholernie nie fair postąpił wobec niej. Miała ochotę w sumie cisnąć mu tymi zdjęciami w twarz ale schowała je już do plecaka. Może przekupi kogoś, a potem wyczyści pamięć. To była lepsza myśl.
-Nie podoba ci się, że wampir siedzi u władzy? Z tego co słyszałam jest lepszy niż poprzedni burmistrz...- rzuciła pod nosem. Niestety nie znała tamtego ale obiło jej się o uszy, że dla ludzi nie był to ciekawy okres.
-Tak wiem, że mnie oczerniają... niezmiernie mnie to cieszy i jestem wdzięczna za tak odpowiedzialne zadanie.- warknęła nie mogąc opanować poirytowania. I jeszcze ten jego spokój... dobijał ją i tyle. Zadanie to zadanie, zrobi je na dniach i napisze mu wiadomość, albo nie napisze nic jeśli ją złapią. Niechby tylko Reg się dowiedział. Pewnie dostałby zawału, marny człowieczek.
Uniosła za nim wzrok gdy unosił się z siedziska i strząsnął kurz. Co też takiego cennego chciał jej powiedzieć wielki łowca. Zmarszczyła lekko nos niezbyt zadowolona obrotem sytuacji.
-Ja słyszałam co innego. Uważaj komu ufasz.- odparła chłodno.
-Taki sztylet boli o wiele bardziej...- dodała i również wstała ze swojego miejsca. Schowała zakrwawioną chusteczkę i do plecaka i zawiesiła go na ramieniu.
-Obiecałam, że nie ucieknę. Nie ty trzymasz mnie w mieście.- westchnęła ciężko by dokładnie zrozumiał co miała na myśli. Dobrze, kolejna rzecz odhaczona z listy.
Pokręciła głową słysząc jego pytanie.
-Nie, wszystko rozumiem.- poprawiła plecak i również ruszyła do wyjścia z tym, że ona wyminęła go w drzwiach i opuściła kościół. Zerknęła na niego przez ramię i uśmiechnęła się pod nosem.
-Trening? Po tym jak rozkwasiłeś mi twarz? Nie dziękuję. Kiedy wykonam twoje zadanie znów się spotkamy.- powiedziała poważnie i ruszyła ku wyjściu z terenu kościelnego. To było... ciężkie spotkanie. Cud, że w ogóle jednak może wyjść na własnych siłach.
-Do zobaczenia.- pożegnała się już z nim oficjalnie bo widziała, że i chyba on wychodzi tylko inną stroną. Dopiero za bramą oparła by się o kamienie i ukryła twarz w dłoni. Emocje wezbrały w niej jak niespokojne wody na oceanie i teraz chciały ulecieć. Radość, smutek, strach... Postała chwilę ukrywając twarz w dłoni by w końcu rozwiać się w dymie i pojawić kilka ulic dalej.

/zt x2
Noriko

Noriko

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Zawsze nosi nieśmiertelnik, zapach kokosów
Zawód : --
Pan/i | Sługa : (tymczasowo przez umowę ustną) Trevor
Moce : Przemiana w wilka; Teleportacja; Manipulacja roślinami


https://vampireknight.forumpl.net/t2950-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2963-noriko https://vampireknight.forumpl.net/t2996-mieszkanie-noriko

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Lilaine Sob Gru 02, 2017 1:37 am

Przez noc tak zdążyłam się zagadać z kimś zupełnie nieznajomymi, że nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęło wschodzić słońce. Był to dla mnie znak, że muszę powoli zmierzać do domu. Postanowiłam obrać nieco dłuższą drogę, jako, że zostało mi jeszcze nieco czasu. Tuż za lasem, z którego wyszłam znajdywał się mały, zrujnowany kościół. Był świetnym dodatkiem do poniszczonych nagrobków z gajowego pola. Jego konstrukcja zdołała przeżyć na prawdę sporo czasu. Dach zdążył zapaść się do środka, rujnując pierwsze piętro. Parter pełny był cały zawalony. Na ziemi leżało pełno gruzu oraz belek, co stworzyło swojego rodzaju labirynt. Na szczęście uchowało się kilka miejsc zakrytych przez ocalałą podłogę z pierwszego piętra. Nie docierało tam słońce i było całkiem interesująco. Mistyczny klimat tego miejsca zajmował jednak pierwszej miejsce z rzeczach, które mnie tu zachwyciły.
Rozmyślając tak przechadzałam się obok jednego z okien. Połowa kolorowego witrażu zdołała się zachować. Obraz przypominał boginię. Była to jakaś naga kobieta, której intymne miejsca zasłonięte były przez dłonie jej sług. Postanowiłam na chwilę się zatrzymać i popodziwiać ten widok. Na dworze było na prawdę zimno. Starałam się zachować miarowe oddychanie, by to zachowanie zupełnie mi nie zanikło. Ostatnio nie miałam dłuższej okazji do naśladowania ludzkich zachowań. Dzisiejszy wieczór udało mi się zachować to niemalże cały czas, czasem gubiłam tylko rytm. Z moich ust wydobywała się mała chmurka pary wodnej. Ręce zaś spoczywały bezpiecznie w kieszeniach ciepłego płaszcza w kolorze czerni.
Lilaine

Lilaine

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Czerwone, długie włosy i blada cera.
Zawód : Brak
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Psychokineza | Empatia | Władanie ogniem


https://vampireknight.forumpl.net/t3569-lilaine#77329 https://vampireknight.forumpl.net/t3570-lilaine#77343 https://vampireknight.forumpl.net/t3572-pokoj-lilaine#77395

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Sob Gru 02, 2017 2:27 am

Siedziałem niemal bez ruchu w rogu zrujnowanej kaplicy wsród gruzów i belek na przeciw mnie znajdowało się okno. Byłem przemarznięty, głodny, zmęczony i ranny. Dłoń miałem przyłożoną do klatki piersiowej, a spod niej emitowało blade światło, które w mroku mogło rzucać się w oczy z dala. Na twarzy obwiązaną miałem chustę. W tym momencie moim oczom rzuciła się sylwetka postaci znajdująca się za szybą. Była niska, czarny płaszcz. Wiele więcej nie dostrzegałem. Starałem się ustawić dłoń tak by nie rzucała za wiele światła w tamtym kierunku. Znieruchomiałem uspakajając oddech. O tej porze w tym miejscu raczej nie czeka mnie wiele dobrego. Miecz spoczywał oparty o ścianę nieopodal, sam jednak nie paliłem się do walki. Ta z przed kilku chwil dość mnie sponiewierała, a przeciwnik, wcale nie był miernotą. Zlecenie nie należało do najprostszych, trochę w sumie przerosło moje oczekiwania. W takim stanie jak w tej chwili nie jestem pewien czy byłbym w stanie choćby uciec na tyle daleko by się przygotować do następnego starcia. Rozpruta klatka piersiowa w powolnym tempie regenerowała pod wpływem zaklęcia, krwotok ustał, jednak rany po pazurach przy impulsywnym ruchu w każdej chwili mogły się otworzyć. Przymknąłem oczy i zobaczyłem obraz brata, wbrew woli poruszyłem się niespokojnie i mimowolnie co wywołało spory ból. Jęknąłem. Co będzie to się okaże, wzrok powędrował na prawo w kierunku ostrza. W najgorszym wypadku sięgnę po nie, świadomy jednak byłem, że w tym stanie wiele nie zdziałam. Czy skończę swój żywot w tak żałosny sposób? A może gość mnie wcale nie widzi, okno jest dość wysokie, co daje mi cień szansy na pozostanie nie zauważonym.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Lilaine Sob Gru 02, 2017 2:44 am

Kiedy zatrzymywałam się niedaleko witrażu, nie wiedziałam dlaczego to zrobiłam. Było już późno, a mi zaczynało się robić spieszno. Nienawidziłam słońca i nigdy na nie nie wychodziłam. Ceniłam sobie zbyt bardzo swoją bladą, arystokracją cerę. Teraz coś jednak zwróciło moją uwagę. Było to dziwne światło, którego tam nie powinno być. Przymrużyłam oczy, aby upewnić się, czy przypadkiem mi się nie wydaje. Czyżby był to mój wilczy znajomy, poznany w lesie? Nie sądzę, by mnie śledził. Wyglądał na znudzonego życiem stwora, który na stare lata nie szuka wrażeń. Ot przypadkiem mnie spotkał i stwierdzi, że porozmawia. Jego maniery oraz zachowania były dosyć dziwne. Na tyle dziwne, że musiałam je przemyśleć i odszyfrować.
Postanowiłam, że podejdę bliżej. Postawiłam niepewny krok, a potem drugi. Każdy kolejny metr z coraz większą pewnością zbliżał mnie do celu. W pewnym momencie jednak się zatrzymałam. Poczułam okropny ból głowy. Zmusił mnie do zatrzymania marszu i pomasowania skroni.
- Co jest...? - zapytałam siebie w myślach, usiłując uspokoić emocje. Wzięłam głęboki wdech, a potem następny. Nocą moje moce były o wiele bardziej aktywne, aniżeli za dnia.
- Zaraz... czy ja docelowo oddycham, aby się uspokoić? - zmarszczyłam brwi, dochodząc do całkowicie absurdalnych wniosków. - Jestem wampirem i to do tego nie byle jakim. Kiedy pojawi się zagrożenie, poradzę sobie. - dodałam po chwili, co wydawało mi się w pewien sposób żałosne. Znalazłam jakąś wnękę, a następnie wemknęłam się do środka budowli.
- Halo... jest tu kto? - zaczęłam wołać i się rozglądać. W pewnej chwili usłyszałam jęk, który utwierdził mnie w przekonaniu, że nie jestem tu sama. Lekko zadrżałam, a jeszcze wcześniej delikatnie podskoczyłam.
- Lilaine... czy na prawdę jesteś, aż takim cykorem? - dopingowałam się w myślach, chodząc między skałami już o wiele odważniej. Jeżeli się odezwałam, ktoś wie o mojej obecności. Na moją korzyść jednak działa fakt, że taka sama sytuacja miała miejsce również od drugiej strony.
W końcu udało mi się. Znalazłam wpół zepsuty witraż. Z tej strony wyglądał zupełnie inaczej. Widziałam go lepiej i był bliżej. Jego kolory oświetlane wschodzącym słońcem napełnione były ciepłem oraz zupełnie inaczej wijącą energią. Tuż pod boginią leżał na ziemi ktoś obcy. Po krótkich oględzinach zauważyłam, iż spotkałam na swojej drodze dzisiejszej nocy już drugi raz kogoś rannego.
- Nic Ci nie jest...? - w końcu z siebie wykrztusiłam. Moje białe, długie buty na obcasie zdołały się ubrudzić od sadzy oraz kurzu, widniejących w środku kościoła. Biała, średniej długości spódnica oraz elegancki płaszcz również nie wydawały się być dobrym strojem na zwiedzanie takich miejsc. Oczekiwałam na reakcję bruneta. W zależności od tego jak zareaguje, tak będę postępować dalej.
Lilaine

Lilaine

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Czerwone, długie włosy i blada cera.
Zawód : Brak
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Psychokineza | Empatia | Władanie ogniem


https://vampireknight.forumpl.net/t3569-lilaine#77329 https://vampireknight.forumpl.net/t3570-lilaine#77343 https://vampireknight.forumpl.net/t3572-pokoj-lilaine#77395

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Sob Gru 02, 2017 3:11 am

Próbowałem wyrównywać oddech, jednak wychodziło mi to nie najlepiej. Wśród głuchej ciszy zacząłem słyszeć kroki wewnątrz. Pierwsze co przyszło mi w tej chwili na myśl to, że wmieszałem się w niezły bigos. Jeśli ten ktoś mnie tu znajdzie to raczej będzie po wszystkim. Kolejne kroki, nagle wołanie. Zdziwiłem się, ale nie odzywałem się. Co jest do cholery, kto to kurwa jest? Wdech, wydech, uspokój się. Gdyby to był wampir to już by mnie odnalazł po zapachu krwi. Może nie jestem w tak tragicznym położeniu jakby wskazywało na to wszystko inne. Stopniowo mój oddech pod wpływem opadającej adrenaliny począł się uspokajać. Kolejny stukot obcasów o podłoże, nagle wyłoniła się zza rogu. Otworzyłem szeroko oczy nieco spanikowany. Chciałem sięgnąć instynktownie po ostrze, jednak kolejny gwałtowny ruch wywołał u mnie kolejny ból. Grymas na twarzy ukryty pod chustą i jęk towarzyszył czynności. Dziewczyna przemówiła do mnie. Spytała... czy nic mi nie jest? Czy ja mam jakieś omamy? Zacząłem przyglądać się kobiecie. Przez obecne położenie po kolei. Wysokie białe buty, spódnica i płaszcz. Co ona robi w takim miejscu?
-Nic. Jak widać. - rzuciłem krótko, zwięźle i ironicznie.
-Nie powinnaś sama chodzić po nocy w takich miejscach. Co Ty tutaj właściwie robisz? Powinnaś być w domu. - dodałem po chwili podciągając się z bólem do siadu i opierając się o posąg. Z czujnością obserwowałem kobietę czekając na to co będzie dalej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Lilaine Sob Gru 02, 2017 3:22 am

Zguba dosyć szybko się znalazła. Chłopak odczuwał ból, było to wyczuwalne dla mnie, aż za bardzo. Ból głowy dalej nie ustąpił, jednak nie jest na tyle silny, bym nie mogła go stłumić. Postanowiłam skupić się na chwili teraźniejszej, by nie wyszło przypadkiem tak jak ostatnio. Uniosłam brew do góry i wysłuchałam tego, co miał do powiedzenia nieznajomy. Zrobiłam krok, a potem następny. W końcu dzieliło nas niecałe pół metra. Z góry mogłam lepiej przypatrzyć się obrażeniom jakich doznał.
- Ktoś Cię nieźle urządził... - stwierdziłam, przyglądając się jego klatce piersiowej. Kątem oka zwróciłam uwagę również na miecz, po który próbował sięgnąć.
- Podać Ci Twój oręż? Wątpię, byś dał sobie z nim radę - zachichotałam i obeszłam bruneta dookoła tak, aby znaleźć się przy jego artefakcie. Jeżeli nie miał siły ruszyć się raz, to za drugą próbą bym bardziej mu się nie uda.
- W zasadzie to... ja dopiero wracam do domu - odrzekłam i uśmiechnęłam się całkiem niewinnie. Rękę położyłam na broni, by zbadać jakie uczucia teraz będą drzemać w podświadomości człowieka. Teraz już byłam tego pewna. Oddychał, a do tego biło mu serce. Wszędzie było pełno zapachu krwi. Postanowiłam nieco rozejrzeć się po pomieszczeniu.
- Nie wyglądasz najlepiej. Na prawdę bym Ci pomogła. Powiesz mi gdzie mieszkasz? - zapytałam dla pewności, by nie mieć potem wyrzutów sumienia co do tego, że komuś nie pomogłam. Mimo, iż nienawidziłam ludzi oraz miałam ich za pod rasę, nawet ja czasem im pomagam.
Lilaine

Lilaine

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Czerwone, długie włosy i blada cera.
Zawód : Brak
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Psychokineza | Empatia | Władanie ogniem


https://vampireknight.forumpl.net/t3569-lilaine#77329 https://vampireknight.forumpl.net/t3570-lilaine#77343 https://vampireknight.forumpl.net/t3572-pokoj-lilaine#77395

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Sob Gru 02, 2017 4:03 am

Patrzyłem z dużą ostrożnością na to co robi kobieta. Nie w smak mi był fakt jak blisko się zbliżyła. Stąd mogła wyraźnie dostrzec charakterystyczne wgłębienia po wampirzych pazurach w poprzek klatki piersiowej sięgające niemal do brzucha. Część z nich wyraźnie nie dawno zaleczona, jednak większa część nie, co wyraźnie musiało go ograniczać. Jeszcze mniej mi na rękę był fakt, że stanęła pomiędzy mną a orężem. Widząc kierunek jej chodu starałem się po raz kolejny sięgnąć po swój oręż co podobnie jak poprzednio skończyło się syknięciem i otworzeniem jednej ze świeżo zaleczonych ran. W tym momencie znów skotłował się we mnie strach i obawa co do jej intencji. Jestem całkowicie bezbronny. Pomyślałem co w zasadzie nie specjalnie mijało się z prawdą. Dziewczyna szybko wyczuła sytuację i zdała sobie sprawę, że brunet nie jest w stanie się zbytnio poruszyć. Jej komentarza sam nie skomentował, a zakryta twarz nie zdradzała odczuć. Co z tego, skoro wiedziała co czuję? Strach i gniew były dominującymi odczuciami. Widząc uśmiech na jej twarzy zmieszał się trochę. Mogła to wszystko wyczuć poprzez ułożenie swojej dłoni na rękojeści, wymieszane to było z brakiem zaufania, nienawiścią, rozdrażnieniem, że z nim igra. Lęk i strach też na pewno stanowił to co mogła wyczuć, sam wzrok też to zdradzał. Nie miał się za bardzo jak bronić, wystarczyła krótka chwila by teraz zakończył się jego żywot. Wtem padło niespodziewane pytanie. To wywołało nie małą dawką zdziwienia, ale też podejrzliwością i brakiem zaufania.
-A dlaczego miałbym? Ty jesteś wampirem, ja łowcą. Wy nie nie znosicie nas ludzi, a tacy jak ja polują na tą część z Was co narusza zasady koegzystencji. Taka okazja jak teraz nie trafia się na co dzień. Co Cię powstrzymuje? Dobrze wiem, że nienawidzisz takich jak ja. Nie baw się mną. - wyraźnie było widać, że desperacja zaczyna przez niego przemawiać. Nie podobało mu się to w jakiej sytuacji się znalazł. Był pogodzony z porażką. Przymknął oczy czekając aż kły lub pazury przeszyją jego ciało.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Lilaine Sob Gru 02, 2017 4:45 am

Z moich ruchów emanowała pewność siebie oraz gracja. W stosunku do ludzi byłam inna, niż do wampirów, hybryd, czy tym podobnych istot. Ich szczerze nienawidziłam za próżność oraz bycie słabymi. Opieram to przekonanie na własnych przeżyciach. W dzieciństwie oraz przez cały okres dojrzewania kuzynka zazdrościła mi z rok na rok coraz bardziej wielu rzeczy. Dzięki swojej mocy czułam narastającą w niej frustrację, lecz nic z tym nie robiłam. W końcu zakończyło się to wszystko jej śmiercią. Ludzie nie powinni zbliżać się do mnie, a ja do ludzi.
Wzdrygnęłam się na myśl o tym, że leży przede mną człowiek. Jak dotąd byłam pozorna i starałam się utrzymać rytm oddechu. Mimo to nieznajomy zorientował się, że jestem zimna. Automatycznie wyszczerzyłam kły w nieco szyderczym uśmieszku. Było w tym wszystkim nieco zażenowania.
- Łowca wampirów... - zaczęłam głośno myśl. Właściwie to nie wiedziałam jak ją kontynuować, lecz improwizacja również nie była zła. Często mówiłam wprost co chodzi mi po głowie. Nigdy też nie miałam problemu z wygłaszaniem swoich poglądów. Starałam się w nie nie wątpić, ponieważ posiadałam dla nich solidną podstawę.
- Wygłaszasz na prawdę ostre słowa. Może lepiej, aby wąż nie pluł jadem tak dotkliwie, co? - zapytałam, ukazując kły po raz kolejny w uśmiechu. Ruszyłam z powrotem po łuku, by podejść obok rannego. Ukucnęłam jakieś pół metra od niego, wpatrując się w niego bez słowa.
Lilaine

Lilaine

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Czerwone, długie włosy i blada cera.
Zawód : Brak
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Psychokineza | Empatia | Władanie ogniem


https://vampireknight.forumpl.net/t3569-lilaine#77329 https://vampireknight.forumpl.net/t3570-lilaine#77343 https://vampireknight.forumpl.net/t3572-pokoj-lilaine#77395

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Sob Gru 02, 2017 5:40 am

Nie dziwiła mnie pewność siebie kobiety. A przynajmniej z mojej obecnej perspektywy. Inaczej mogłaby sprawa wyglądać, gdybym był w pełni sił, ale w chwili obecnej nie byłem dla niej zagrożeniem, a raczej pożywką. Zrządzenie losu? Przypadek? Złe miejsce, w złym czasie? Karma? Cholera wie! A ja nie. Nie mniej rzeczywistości nie zmienię. Przymknąłem na chwilę oczy. Chciałem by to się skończyło. By rudowłosa zrobiła to co moim zdaniem było jej powinnością. Jednak to się nie stało. Nie chciała mnie wykończyć. Dlaczego? Jaki w tym sens? Który wampir nie skorzysta z okazji by bezkarnie się posilić. Nie ma świadków. Nikt też by nie robił z tego draki. Łowcy znikają bez śladu niejednokrotnie. Nikt by mnie raczej nie szukał. Bo i kto? Pojawiła się jedynie obawa. Chyba nie zmieni w jedną z tych bestii na którą ja sam polowałem do tej pory. Takie przypadki też się zdarzały. Przeszły mnie ciarki na samą myśl. Wpatrywała się we mnie jak w zwierzynę. Kły niczego nie zmieniły w mojej postawie. Potrafiłem odróżnić wampira od człowieka, taki może i mój nieszczęsny fach. Kurwa, napiłbym się dobrej szkockiej przed śmiercią. Godziłem się z tym, że moje chwile są policzone. Fakt, wolałbym poświęcić swój żywot w walce, ale widać nie to jest mi dane. U dziewczyny pojawił się szyderczy uśmiech. Będzie się ze mną dalej bawić? Wysłuchałem jej słów, bo i cóż innego mi pozostało? Odsunęła się od mojej broni i podeszła jeszcze bliżej. Czyżby miała zakończyć to co nieuchronne? Zdradziła mi swoją opinię na temat tego co powiedziałem. Ale po co? Zaczynałem być co raz bardziej skołowany i zmęczony. Walka z przedstawicielem jej rasy kosztowała mnie sporo sił. Znów począłem się ruszać. Byłem zdeterminowany. Podnieś się do cholery. Gdyby jednak sama determinacja wystarczała. Ruch wywołał jedynie kolejny ból. Zbladłem. Wyraźnie byłem na skraju wyczerpania. Fizycznego i psychicznego. Kiedy to się skończy? Spojrzałem z żalem na oręż, który z jednej strony nie był aż tak daleko ode mnie, zaś z drugiej co z tego, że jest niemal na wyciągnięcie ręki, skoro sam nie mogę po niego sięgnąć, a on sam sprawy nie załatwi? Nie była mi na rękę cała ta sytuacja. Milczałem dłuższą chwilę po zadanym pytaniu przez wampirzycę. -Dlaczego tego nie zakończysz? - powtórzyłem swoje pytanie. Myśli ogarnęła nostalgia. Wróciły wspomnienia. Te dawno mnie nie odwiedzały. Hiro, gdybyś tylko żył dzisiaj, jak by to było? Mistrzu, przepraszam, że zawiodłem w ważnym momencie.[/b][/i] oczy się zeszkliły na bolesne wspomnienia. W myślach panował chaos i złość spowodowana bezsilnością. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy nie było tak bym nie mógł decydować o sobie i o tym co ze mną będzie. Sam bym to skończył gdybym tylko był w stanie. -Nie wierzę, że nie pragniesz śmierci kogoś takiego jak ja. Więc zrób to co do Ciebie należy, aż tak Cię cieszy pastwienie się nad kimś takim jak ja? Widać było, że zbierał się do kolejnej próby poruszenia się.

z/t po poście Lilaine


Ostatnio zmieniony przez Vaynard dnia Sob Gru 02, 2017 11:35 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Lilaine Sob Gru 02, 2017 6:05 am

Wiele emocji targało obecnie chłopakiem. Bał się śmierci. Przekonany był chyba, że chcę go zabić. Krążyłam w końcu dookoła niego jak sęp nad swoją ofiarą, ale to tylko dlatego, że nie lubię ludzi. Chciałam, aby nieznajomy bał się. To zagwarantuje mi nad nim przewagę psychiczną, bo o fizycznej nie było co mówić. Po drobnym rekonesansie stwierdziłam, że to wygląda na tyle paskudnie, iż sama nie ruszałabym nawet o centymetr.
- Jeżeli nie przestaniesz wierzgać to tylko utrudnisz sprawę - upomniałam go i położyłam lodowatą dłoń na jego torsie. Chciałam tym go uspokoić, choć nawet nie pomyślałam, że może zareagować inaczej. Może moja dłoń jest zimna, ale dalej nie mam problemów z rozczytywaniem temperatur. Ciało tego łowcy było na prawdę bardzo rozpalone. Mogło mu grozić niebezpieczeństwo. Tutaj, w ruinach kościoła bez dwóch zdań nie było szans, by wyszedł z tego cało. Duże, głębokie szramy, wiodące przez całą klatkę piersiową mówiły same za siebie.
- Zamknij się już - stwierdziłam nieco wkurzona. Za dużo już ględził, a jego gadka była ciągle taka sama. Zupełnie jakby zacięła mu się płyta. Rozejrzałam się czy nie ma nikogo dookoła, zaś potem podjęłam całkiem głupią decyzję o tym co zrobić. Zrobiłam krok nad ciałem rannego, by przejść na drugą stronę pomieszczenia. Następnie obróciłam go na bok, by na koniec ogłuszyć szybkim uderzeniem w potylicę. Robiłam to wiele razy, a siłę wystarczy w odpowiedni sposób ograniczyć. Westchnęłam głośno.
Na plecy wzięłam miecz należący do nieprzytomnego jegomościa, a jego ciężkie cielsko przerzuciłam sobie przez ramię. Ruszyłam przez miasto do mojego małego pokoju.

z/t

c.d.
Lilaine

Lilaine

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Czerwone, długie włosy i blada cera.
Zawód : Brak
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Psychokineza | Empatia | Władanie ogniem


https://vampireknight.forumpl.net/t3569-lilaine#77329 https://vampireknight.forumpl.net/t3570-lilaine#77343 https://vampireknight.forumpl.net/t3572-pokoj-lilaine#77395

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Shi Pon Sie 19, 2019 6:19 pm

Czarnowłosa siedziała na jednej z osłabionych ścian opuszczonego kościoła. Było to jej miejsce tymczasowego zamieszkania, więc postanowiła upewnić się, czy nic jej tu nie zagraża. Kiedy już to zrobiła, postanowiła odpocząć, tak więc znalazła się na tej ścianie. Wiatr delikatnie poruszał jej włosami, a ta wbijała wzrok w niebo. Lubiła tę ciszę tutaj. Jednak nie potrafiła się cieszyć tym miejscem, w końcu było to dla niej zwykłe wyblakłe opuszczone miejsce.
Spuściła wzrok i ściągnęła delikatnie bandaże z rąk, od razu sycząc z bólu. Jej rany jeszcze się goiły, gdyż niedawno używała mocy. Dlaczego kryła się jednak w tak ciemnym miejscu mimo dość mocnej mocy ? Była bardzo wrażliwa na słoneczne promienie ze względu na swoją chorobę, więc była skazana na mrok. Od małego żyła w ciągłych ciemnościach, przez co w końcu odcięła się od każdego i stała się dzikim wampirem.
Jednak pomimo tego wszystkiego nigdy nie zaatakowała bezbronnej osoby. Zagwizdała delikatnie, a pies oswojony przez nią od razu znalazł się pod jej nogami. Ponownie spojrzała na niebo oraz drzewa, których liście były całkowicie czarne. Zerwała delikatnie jeden z liści i zaczęła się mu przyglądać. Ciekawiło ją, jakie tak naprawdę to wszystko ma kolor. Jakie jest niebo, słońce, trawa, drzewo i wiele innych rzeczy. Odchyliła się delikatnie na murku z głową do tyłu, skierowaną całkowicie w stronę słońca.
- Chociaż nie jestem sama, co piesku ? - Powiedziała pod nosem, na co pies odpowiedział jej pojedynczym szczeknięciem.
- Uznam to za potwierdzenie. - Dodała po chwili i zamknęła oczy. Była tu sama i to było dla niej najważniejsze. Nie widziała sensu smuceniem się swoją chorobą, w końcu i tak to nic nie zmieni w jej życiu.
Shi

Shi

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Różnokolorowe oczy (szkarłatne kiedy wyczuje krew)
Zawód : Brak
Status Łowcy : Niedotyczy
Zajęcia : Brak
Moce : Cremation


https://vampireknight.forumpl.net/t4223-shi

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Pon Sie 19, 2019 7:03 pm

Można być również samotnym wśród tłumów ludzi i wampirów. Wszystko zależało od tego, jak bardzo środowisko potrafiło wpływać na nastrój, zachowanie, charakter. Jak bardzo było się rozwiniętą jednostką, albo jak strach kradł wszystko, co mogło mieć związek z drugą osobą. Od urodzenia garnie się do kogoś bliskiego, aby czuć się bezpiecznie. Choć świat często jest niezrozumiały i obcy, szuka się sposobu, aby odnaleźć się w jego nieoczywistych ramach.
Ten Blondynek także miał swój cel, choć nie realizował go dla siebie, a dla przyjaciela. Przyjacielem nazwał osobnika o krwi najwyższej wśród wampirów, który nie mógł pić posoki. Wpajał młodzikowi, że nie skrzywdzi nikogo, byleby tylko zaspokoić swój głód. Jyuu zaś zdecydował się poszukać kogoś, kto może zechce w inny sposób zrzucić z barków Nourha ciężar i pokrzepić jego wilcze ciało. Bał się iść do miasta samotnie. Nie przepadał za tłumami, był zazwyczaj obserwatorem innych istnień. Dzisiaj to on będzie obserwowany i badany obcymi oczyma, zanurzony w czarno-białej kliszy. Póki co wędrował powoli po rozdrożach, aż uznał, że potrzebuje odpoczynku. Przetarł nadgarstkiem oczy, które odrobinę piekły od intensywnego światła. Musiał poszukać cienia, gdzieś blisko. I dostrzegł pewną wieżę z ułamanym krzyżykiem na szczycie. Był większy od okolicznych drzew i szerszy. Rzucał zdecydowanie więcej cienia niż cokolwiek w najbliższej okolicy. Chłopiec nieśmiało podążył z małym zawiniątkiem na plecach na odpoczynek. Nie zauważył nikogo, nawet jak tymczasowa gospodyni wystawiła głowę poza obrys ściany. Po prostu szukał cienia, usiadł pod ścianą i odetchnął cicho. Wtedy też wzdrygnął się, bo usłyszał szczeknięcie.
-C-co... co to było?
Wyszeptał do siebie z lękiem i jednocześnie z ciekawością. Był dość zmęczony, więc z trudem podniósł się na obolałe nóżki.
-Halo?
Eh, a może przesłyszało mu się? Szedł bardzo długo, mógł mieć majaki słuchowe. Przetarł rączką mokre czółko i usiadł znów na trawie. Jeszcze chwilę nasłuchiwał okolicy, lecz gdy odpowiedziała mu jedynie martwa cisza, zdecydował się sięgnąć po tobołek. W środku miał tylko trzy rzeczy. Słoiczek z sokiem malinowym, notes i długopis. To właśnie te dwa ostatnie przedmioty były mu potrzebne. Rozłożył zeszyt na kolanach i zaczął coś pisać, i pisać, i pisać... nawet z wysokości było trudno rozszyfrować bohomazy. Raczej pojedyncze słowa: "droga", "las", "dziwny dom w lesie", "jeszcze dziwniejszy hałas". Pomiędzy starał się tworzyć narrację, ale dopiero uczył się. Wbrew pozorom nie miał tylu lat, na ile wyglądał. Jak zresztą każdy wampir.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Shi Pon Sie 19, 2019 7:34 pm

Dziewczyna spojrzała szybko w stronę nieznanego jej głosu, od razu podnosząc się na murku, dzięki czemu widziała wszystko z góry. Rozejrzała się dookoła, jednak nie ujrzała nikogo, gdyż jej choroba nie pozwalała na dojrzenie wszelkich szczegółów. Jednak nie było to dla niej problemem. Przykucnęła delikatnie na najwyższym punkcie, pokazując psu, żeby zaczął węszyć. Wyuczyła go wielu rzeczy, więc ten jako posłuszny pies sporych rozmiarów od razu pobiegł poszukiwać osoby, do której należał głos. Dziewczyna zasłoniła delikatnie rękami oczy, gdyż światło za bardzo padało na jej oczy. Osoba, która postanowiła tu odpocząć, jednak nie mogła za długo cieszyć się spokojem, gdyż już po kilku minutach wyskoczył przed nieznajomego pies wampirzycy.
Pies zaczął głośno szczekać, dając znać dziewczynie, gdzie znajduje się intruz. Zwierz chwycił go za rękę, nie zaciskając jednak zębów, by nie zrobić mu krzywdy. Dziewczyna wskoczyła cicho na murek za chłopakiem i spojrzała cicho na sytuacje, która właśnie miała miejsce przed jej oczami.
- Hunter, zostaw go - powiedziała dość głośno, na co pies odpowiedział szczeknięciem i puścił rękę chłopaka. Pokazała psu, żeby usiadł, a sama kucnęła i przyglądała się chłopakowi. Wyczuła, że ten jest wampirem, dlatego też postanowiła na razie nic nie mówić. Po chwili jednak odwróciła wzrok na jego notes, starając się odczytać, co ten zapisywał.
- Nie bój się...nie zaatakuje cię, dopóki nie wydam mu takiego rozkazu - powiedziała cicho, wpatrując się w nieznajomego.
Pies był w końcu w stanie zabić na jej rozkaz. Jednak wolała tego nie sprawdzać. Czekała w ciszy na odpowiedź od chłopaka, a pies siedział posłusznie przed chłopakiem, czekając na dalsze rozkazy.
Shi

Shi

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Różnokolorowe oczy (szkarłatne kiedy wyczuje krew)
Zawód : Brak
Status Łowcy : Niedotyczy
Zajęcia : Brak
Moce : Cremation


https://vampireknight.forumpl.net/t4223-shi

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Pon Sie 19, 2019 8:02 pm

Intruz, jaki intruz? Nic złego nie zrobił i nie zasłużył na takie przywitanie! Nie zdołał w porę zorientować się, że szczekanie rozległo się tuż obok. Był pochłonięty spisywaniem czegoś w notesie, aż jego ręka została pochwycona przez szczęki i zakleszczona. Młodzieniec odruchowo poderwał się z trawy i próbował wyciągnąć z potrzasku, lecz tylko harował o zębiska zwierzęcia. Niedobrze, nie miał dobrych wspomnień z psami. Taka sfora czterech dzikich psów rzuciła się kiedyś na niego i przyjaciela przebywając na plaży, a teraz kolejny! Jak bardzo lubił zwierzęta, to te czworonogi okazały się dla niego nie tylko pechowe, ale i groźne.
-Itaaaj!
Zapiszczał żałośnie, próbując wyswobodzić się, ale na próżno. Dopiero, kiedy ktoś wydał komendę, mógł wyjąć rękę z oślinionego pyska Huntera. Z wrażenia, że ktoś tu jest, znów pacnął czterema literami na trawie i spojrzał przed siebie. Kobiecy głos wraz z właścicielką zbliżał się i bacznie obserwowała przybysza. Chłopak patrzył się dużymi oczyma na nią i na psa, wbrew słowom o tym, że nie ma się czego bać, nie wiedział, co go czekało. Najwyraźniej nieznajoma o czarnych włosach miała umiejętność panowania nad zachowaniem psa, skoro była pewna siebie. Mimo wszystko on nie posiadał takiej pewności, dlatego podkulił nogi pod brodę prawą ręką, a drugą schował ukradkiem notes za siebie.
-N-nie ch-chciałem... -wyjąkał dygocząc ze strachu i wpatrując się przestraszonymi oczyma na dziewczynę- ... szu-szukałem cienia... ale jak-jak ten cień jest zajęty... to pójdę d-d-ddalej, tylko nie róbcie krzywdy...
Jego strach był prawdziwy, nie udawał. Nikt nie chciałby pokazywać swoich słabości, ale Jyuu nie potrafił kłamać. Czy tym bardziej udawać macho. Ostrożnie przejechał dłonią po przedramieniu, za które był wcześniej pochwycony i ścierał powoli ośliniony kawałek. Nie uciekał ani na moment wzrokiem od nastolatki.
-M-mieszkacie tutaj?
Zapytał niepewnie, choć skoro jeszcze żył i nie działa mu się krzywda, powoli uspokajał się. Baaaardzo powoli. Jak bardzo chce, to sobie pójdzie, nie mniej... skoro miała taką władzę nad zwierzętami, może rozkazałaby upartemu Norhowi wziąć się za siebie i zjeść porządnie? Hm... to jest pomysł... ale nie znał zamiarów dziewczyny, także... na razie będzie siedzieć i patrzeć tymi dużymi oczyma.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Shi Pon Sie 19, 2019 8:31 pm

Dziewczyna wpatrywała się przez chwilę w wystraszonego chłopaka, następnie zeskoczyła na ziemie przed niego. Nie sądziła, że ten aż tak bardzo się wystraszy psa. Dziewczyna spojrzała na psa, po czym gwizdnęła i wskazała na murek, po czym pies od razu wskoczył na niski murek. Czarnowłosa kucnęła przed przestraszonym wampirem i wpatrywała mu się przez chwile w oczy.
- Nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy, nie krzywdzę niewinnych - powiedziała dość cicho i podniosła się z ziemi - jak chcesz, to możesz zostać... Nie mam powodów cię wyganiać - dodała po chwili, ponownie wskakując na murek. Usiadła delikatnie i wpatrywała się dalej w nieznajomego.
- Chwilowo tak - odpowiedziała dość cicho na pytanie chłopaka. Miała zamiar zostać tu na kilka dni lub tygodni. Nikogo zazwyczaj tu nie było, więc mogła tutaj na spokojnie mieszkać. Pies położył się obok dziewczyny i położył mordkę na jej nogach, obserwując uważnie chłopaka. Miała nadzieje, że chłopak się uspokoi, bo w takim stanie mógł w końcu nawet zasłabnąć a tego, jak najbardziej nie chciała.
- To Hunter, nie chciał cię skrzywdzić - szepnęła cicho, a pies szczęknął, po czym z powrotem położył głowę na jej nogach. Nie dziwiło jej jednak to, że chłopak się wystraszył, w końcu był to masywny pies, które był w stanie zabić od razu napotkane osoby. Mimo kiepskiego wzroku ta bacznie obserwowała ruchy chłopaka, a jej pies ?
Pies był jej oczami, zawsze gotowy do rozkazów i obrony swojej pani. Oswoiła go w sumie, już jak była dzieckiem, już wtedy bronił ją przed ludźmi, z roku na rok coraz bardziej, gdyż wzrok jej się pogarszał. Przysłoniła ponownie oczy ręką, gdyż słoneczne promienie zaczęły rzucać blask padający na jej oczy.
Shi

Shi

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Różnokolorowe oczy (szkarłatne kiedy wyczuje krew)
Zawód : Brak
Status Łowcy : Niedotyczy
Zajęcia : Brak
Moce : Cremation


https://vampireknight.forumpl.net/t4223-shi

Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Gość Pon Sie 19, 2019 9:04 pm

Namacalny lęk przekształcał się w rosnącą ciekawość, ale i tak pozostało sporo bojaźni. Dziewczyna postanowiła uspokoić intruza i dać mu naprawdę do zrozumienia, że nic mu nie grozi. Ba, nawet mógł odpocząć, najwyraźniej wampirzyca nie stroniła tak bardzo od towarzystwa jak na pierwszy rzut oka można było pomyśleć. W każdym razie ulżyło mu, że wyznaje podobne do jego zasady. Nie krzywdzić niewinnych. W zasadzie chłopaczyna nigdy nie miała okazji na kogokolwiek podnieść ręki, ale nawet jeśli... nie byłby w stanie. Bez żadnego powodu przemoc jest bardzo zła.
-Chwilowo... to długo czy krótko?
Dopytał, aby doprecyzować. Nie znał wszystkich słów, stąd takie dziwne pytanie. Jej cichy szept mógł podpowiedzieć, że nie za długo, jakby ciągle szukała swojego prawdziwego domu. Coś jak Jyuu. Ten zakątek był ciekawy, na pewno rzadko który wampir zamieszkałby nawet w opuszczonym kościele. Dla chłopca najciekawsza była wysoka wieża, która wystawała ponad czubki drzew lasku. Idealne miejsce do obserwacji!
Nadeszła chwila zaznajomienia się z pupilem Dwukolorowookiej. Młodzieniec nie ruszał się z miejsca, nawet odrobinę mocniej przywarł plecami do ściany. Naprawdę nie wiedział, czego spodziewać się po psiaku. Na pewno nie tego, że zostaną sobie przedstawieni.
-Ohayo, Hunter.
Przywitał się grzecznie, jak należy z pieskiem i przyglądał mu się uważnie. Wielki, muskularny, a posłuszny i wierny nieznajomej. Musieli naprawdę być bardzo długo ze sobą i być silnie związani. Może byli dla siebie przyjaciółmi? Przestał się tak w sobie kulić, coraz bardziej zaciekawiony patrzył się, jak wykonuje polecenia dziewczyny i jaki przy tym potrafi być przymilarski. Niesamowita więź, naprawdę!
-A Ty? Jak masz na imię? -przechylił główkę na bok i mrugnął oczyma- Mnie przyjaciel nazwał Władcą Kruków, choć tylko... pomogłem mu przepłoszyć te czarne ptaki.
Wyjaśnił prostolinijnie, trochę rozbudował wypowiedź oswajając się coraz bardziej z nową koleżanka i jej psem. Nie wydawali się tacy groźni jak z początku, aczkolwiek musiał uważać, żeby nie zrobić czegoś nie po myśli gospodarzy.
-Bolą Cię oczy? Poczekaj...
Zmrużył swoje patrzałki, by skoncentrować się i uniósł się na tyle wysoko za pomocą lewitacji, aby zasłonić swoim ciałem dziewczynie widok na słońce. Myślał, że to od silnych promieni towarzyszka nie mogła obronić swoich ocząt. Nawet uśmiechnął się po raz pierwszy do koleżanki od początku spotkania, że wpadł na jakiś w miarę dobry pomysł. Niestety chudzielec był mocno osłabiony, więc zdołał dryfować nad trawą zaledwie trzy minuty, nim znów stópki zetknęły się z podłożem. Na nowo musiał usiąść na trawce po turecku, tym razem z zadyszką jakby przebiegł spory kawałek. Jego młody organizm szybko męczył się, ale i w miarę szybko regenerował po śnie.
-Gomenasai, dłużej nie potrafię...
Przetarł rączką mokre czółko, następnie ostrożnie wyjął notes zza swoich pleców i na nowo zaczął coś pisać. Doszły kolejne słowa: "pies", "oczy", "chwilowo", nieudolnie "Hunter" i jeśli Czarnowłosa poda swoje imię, także i jej miano zostanie uwiecznione na papierze pokracznym charakterem pisma.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Zrujnowany kościół - Page 6 Empty Re: Zrujnowany kościół

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach