Psia watacha
Vampire Knight :: Offtop :: Archiwum :: Wątki alternatywne
Strona 3 z 3
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Re: Psia watacha
-No może tyci. - Odparł cicho, patrząc na jego uśmiech. Uniósł podejrzanie brew, zerkając na uśmiech wampira, no ale nie wypytywał dlaczego jego uśmieszek, jest podejrzany. I tak jak uważa Kojiro, tak i Lucjusz tez rozmyślał. Można otrzymać trochę bólu, jeśli ból jest jedną stroną medalu, a drugą przyjemność. Jedno nie może istnieć bez siebie, a razem nie zawsze ze sobą współgrają.
Nie znał dobrze ani Kojiro a tym bardziej jego sług, a nie chciał by czasem ich widział, dlatego też zapytał. Kto pyta nie błądzi! Mimo to nie otrzymał konkretnej odpowiedzi, bo sam szlachetny nie znał odpowiedzi na pytanie. Zapewne jeśli tak dalej pójdzie, to Taku wkrótce ich przyłapie na gorącym uczynku, nie tylko uchem, ale ujrzy to na własne oczy. Cóż... Kij mu w oko!
Teraz jest Kojiro ważny, a nie jakiś tam jego sługa. Mimo to racja, cała sytuacja wydawała się być dziwna. Pół dnia temu, nie znał kolesia, a teraz pozwala mu się, tak zbliżyć... Lucjusz co ty robisz? Sam wampir nie znał na to odpowiedzi. Miał byc chłodny dla każdego, a może nawet gorzej, a tutaj oddziałuje na wampira ciepłem, czułością, której i sam tych pieszczot pragnął. Mimo to nadal miał wątpliwości. Co jeśli szlachetny się z nim bawi? No właśnie... Już cierpiał i nie chciał zaś. Ból po odrzuceniu, jest tak bardzo męczący, ze często albo zmienia na lepsze, albo na gorsze w czym to drugie, kończy się zazwyczaj samobójstwem. To tez zależy jak bardzo można kochać. Tyle wahań, to jak huśtawka... Jeden zły błąd i można z niej spaść.
Mimo iż miał wątpliwości, to cieszył go uśmiech szlachetnego i widok jego zadowolenia. To go posuwało dalej, a także wzbudzało nim zaś te uczucia, które wydawały się martwe, uspane, skute wiecznym lodem. Może Kojiro, roztopił ten lud skoro jest słoneczkiem Lucjusza?
Podnosząc wampira, uśmiechnął się do szlachetnego i podrzucił go lekko, by było mu wygodniej, go mieć na rękach. Jednocześnie objął go mocniej, mając nadzieje, że i ten objął go nie tylko rękami, ale i nogami w tali. Obejmując go, mruknął cicho, czując pod palcami tak mięciutką i aksamitną skórę. Taka przyjemna w dotyku... Aż można się rozpłynąć od jej dotyku. Sunąc ręką, po linii kręgosłupa w dół. Nieco zdziwiony czając futerko, którego nie było prędzej, zaczął je dotykać palcami, gładząc je i sunąc dalej.
-Taki zaskakujący, mięciutki, pachnący, leciutki...- Mruknął cicho i postawił na jego torsie kilka mokrych pocałunków idąc w stronę, altanki, czy też małej chatki, postawionej koło jeziorka. W miedzy czasie złapał go za pośladki, idąc dalej i , muskając ustami, jego mostek, czy tez obojczyk, jak i szyje. W drodze poczuł, jak coś mu przylega do ręki, przez co drgnął lekko. Nie przestraszył, ale ale nie spodziewał się tego. Ręką lekko zaczął macać to co przylegało do ręki i złapał ogon Kojiro, przy nasadzie i zaczął masować, jak i jednocześnie zaczął poznawać nieznany obiekt. -I ma ogonek...- Mruknął dokańczając swoją poprzednią wypowiedz.
Kiedy wszedł do szatni, skierował się do jakiegoś stolika, a jeśli nie było, to na ławce położył szlachetnego, zawisając nad nim.
-Kojiro powiedz mi jedno. Dlaczego taka osoba jak ty, jest sama? Z tak intrygującym charakterem, jak i wyglądem, mógłbyś mieć każdego. -Mruknął i zaczął spoglądać w oczy Kojiro, jednak i po chwili, jego wzrok, również zaczął podziwiać ciało szlachetnego. -Takie piękne ciało...- Mruknął zmysłowo po czym położy rękę na jego torsie i zacznie masować jego tors, jednocześnie się pochylił nad nim, by zaś zacząć hojnie obdarowywać ciało Kojiro pocałunkami.
Nie znał dobrze ani Kojiro a tym bardziej jego sług, a nie chciał by czasem ich widział, dlatego też zapytał. Kto pyta nie błądzi! Mimo to nie otrzymał konkretnej odpowiedzi, bo sam szlachetny nie znał odpowiedzi na pytanie. Zapewne jeśli tak dalej pójdzie, to Taku wkrótce ich przyłapie na gorącym uczynku, nie tylko uchem, ale ujrzy to na własne oczy. Cóż... Kij mu w oko!
Teraz jest Kojiro ważny, a nie jakiś tam jego sługa. Mimo to racja, cała sytuacja wydawała się być dziwna. Pół dnia temu, nie znał kolesia, a teraz pozwala mu się, tak zbliżyć... Lucjusz co ty robisz? Sam wampir nie znał na to odpowiedzi. Miał byc chłodny dla każdego, a może nawet gorzej, a tutaj oddziałuje na wampira ciepłem, czułością, której i sam tych pieszczot pragnął. Mimo to nadal miał wątpliwości. Co jeśli szlachetny się z nim bawi? No właśnie... Już cierpiał i nie chciał zaś. Ból po odrzuceniu, jest tak bardzo męczący, ze często albo zmienia na lepsze, albo na gorsze w czym to drugie, kończy się zazwyczaj samobójstwem. To tez zależy jak bardzo można kochać. Tyle wahań, to jak huśtawka... Jeden zły błąd i można z niej spaść.
Mimo iż miał wątpliwości, to cieszył go uśmiech szlachetnego i widok jego zadowolenia. To go posuwało dalej, a także wzbudzało nim zaś te uczucia, które wydawały się martwe, uspane, skute wiecznym lodem. Może Kojiro, roztopił ten lud skoro jest słoneczkiem Lucjusza?
Podnosząc wampira, uśmiechnął się do szlachetnego i podrzucił go lekko, by było mu wygodniej, go mieć na rękach. Jednocześnie objął go mocniej, mając nadzieje, że i ten objął go nie tylko rękami, ale i nogami w tali. Obejmując go, mruknął cicho, czując pod palcami tak mięciutką i aksamitną skórę. Taka przyjemna w dotyku... Aż można się rozpłynąć od jej dotyku. Sunąc ręką, po linii kręgosłupa w dół. Nieco zdziwiony czając futerko, którego nie było prędzej, zaczął je dotykać palcami, gładząc je i sunąc dalej.
-Taki zaskakujący, mięciutki, pachnący, leciutki...- Mruknął cicho i postawił na jego torsie kilka mokrych pocałunków idąc w stronę, altanki, czy też małej chatki, postawionej koło jeziorka. W miedzy czasie złapał go za pośladki, idąc dalej i , muskając ustami, jego mostek, czy tez obojczyk, jak i szyje. W drodze poczuł, jak coś mu przylega do ręki, przez co drgnął lekko. Nie przestraszył, ale ale nie spodziewał się tego. Ręką lekko zaczął macać to co przylegało do ręki i złapał ogon Kojiro, przy nasadzie i zaczął masować, jak i jednocześnie zaczął poznawać nieznany obiekt. -I ma ogonek...- Mruknął dokańczając swoją poprzednią wypowiedz.
Kiedy wszedł do szatni, skierował się do jakiegoś stolika, a jeśli nie było, to na ławce położył szlachetnego, zawisając nad nim.
-Kojiro powiedz mi jedno. Dlaczego taka osoba jak ty, jest sama? Z tak intrygującym charakterem, jak i wyglądem, mógłbyś mieć każdego. -Mruknął i zaczął spoglądać w oczy Kojiro, jednak i po chwili, jego wzrok, również zaczął podziwiać ciało szlachetnego. -Takie piękne ciało...- Mruknął zmysłowo po czym położy rękę na jego torsie i zacznie masować jego tors, jednocześnie się pochylił nad nim, by zaś zacząć hojnie obdarowywać ciało Kojiro pocałunkami.
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Re: Psia watacha
Wampir przylgnął do Lucjusza jak tylko się dało, podrzucony oplótł się na nim lepiej niż jego winoroślą, nie chciał spaść, ale też nie chciał by Lucjusz go teraz zostawił, więc Lucjusz będzie musiał też trochę pilnować szlachetnego by ten nie przesadził z siłą, Lucjusz był z pewnością wytrzymały, ale Kojiro też średnio panował nad siłą, na razie było dobrze, zobaczymy co dalej.
Słysząc słowa wymieniane przez Lucjusza się zachichotał cicho
-Oj ty komplemenciarzu, Leciutki, mięciutki, czy ja to poduszka? Choć w sumie mogę być poduszką, ale tylko dla ciebie.
Zaśmiał się i przygryzł zaczepnie ucho wampira. Pewnie byłby bardziej zadziorny, gdyby nie to, że Lucjusz postanowił dobrać się do czułego ogona wampira który jęknął głośno do ucha które wcześniej dziabnął. To zdecydowanie było czułe miejsce wampira który momentalnie oblał się rumieńcem słysząc własny brak opanowania nad głosem, jednak masaż tak blisko jego najintymniejszych części był naprawdę bardzo przyjemny. W końcu też został położony na długiej i szerokiej ławie bambusowej zakrytej poduchami lecz nadal nie zamierzał za bardzo puszczać wampira. Patrzył na niego i kiedy został zapytany o coś takiego lekko posmutniał
-Może po prostu dla niektórych tylko ten wygląd to atrakcja...
Mruknął jakby zachodząc w trochę mniej przyjemne wspomnienia, w końcu było raczej do domyślenia, że uszaty wampir może wzbudzać sporo rewelacji, lecz czy aby pozytywnych? Kiedyś jak był jeszcze młody nie było artefaktów zamykających wampirze moce, więc psowaty był cały czas wystawiony na próbę ognia, nawet jeśli komuś się podobał wygląd słodkiego psowatego to kilka razy więcej osób szydziło z niego, wampir nie powinien być słodki, przynosił wstyd swojej rodzinie, do czasu aż nie przemienił się całkiem w bestię, dopóki nie zabił wokół siebie tak wielu by śmiech zamilkł, jednak wampir nie był z tego powodu dumny, był zły, na szyderców, jak i na siebie samego.
-Właściwie tylko mój brat się mną interesuje, tak nawet rodzina nie chciała mnie zaakceptować, nie jestem szlachetnym jakiego by chcieli znać, nawet nie panuję nad przemianą, tobie może się podoba, ze mam ogon, ale co byś zrobił jakbym się całkiem zmienił w wilka? Naprawdę myślisz, ze ktoś mógłby chcieć dawniej taką bestię? Jeśli mam być szczery choć się staram nadal nad tym nie panuję, tego cholernego ogona nie powinno tu być.
Mówił szczerze to co myślał i pytał wprost o to co go męczyło, a przy ostatnich słowach złapał ogon który się pojawił i omal z irytacji nie wbił w niego pazurów przez co jęknął cicho z bólu, jakby to działanie miało coś dać, jednak niewiele mógł zrobić w tej sprawie, przez co znów wtulił się w Lucjusza jakby w nim chciał znaleźć pocieszenie na własną niedołężność, tak szybko zaufał Lucjuszowi, czy on doceni szczerość psowatego? Niby nie pragnął wiele, ale nie każdy chciałby się kochać z pół zwierzęciem.
Słysząc słowa wymieniane przez Lucjusza się zachichotał cicho
-Oj ty komplemenciarzu, Leciutki, mięciutki, czy ja to poduszka? Choć w sumie mogę być poduszką, ale tylko dla ciebie.
Zaśmiał się i przygryzł zaczepnie ucho wampira. Pewnie byłby bardziej zadziorny, gdyby nie to, że Lucjusz postanowił dobrać się do czułego ogona wampira który jęknął głośno do ucha które wcześniej dziabnął. To zdecydowanie było czułe miejsce wampira który momentalnie oblał się rumieńcem słysząc własny brak opanowania nad głosem, jednak masaż tak blisko jego najintymniejszych części był naprawdę bardzo przyjemny. W końcu też został położony na długiej i szerokiej ławie bambusowej zakrytej poduchami lecz nadal nie zamierzał za bardzo puszczać wampira. Patrzył na niego i kiedy został zapytany o coś takiego lekko posmutniał
-Może po prostu dla niektórych tylko ten wygląd to atrakcja...
Mruknął jakby zachodząc w trochę mniej przyjemne wspomnienia, w końcu było raczej do domyślenia, że uszaty wampir może wzbudzać sporo rewelacji, lecz czy aby pozytywnych? Kiedyś jak był jeszcze młody nie było artefaktów zamykających wampirze moce, więc psowaty był cały czas wystawiony na próbę ognia, nawet jeśli komuś się podobał wygląd słodkiego psowatego to kilka razy więcej osób szydziło z niego, wampir nie powinien być słodki, przynosił wstyd swojej rodzinie, do czasu aż nie przemienił się całkiem w bestię, dopóki nie zabił wokół siebie tak wielu by śmiech zamilkł, jednak wampir nie był z tego powodu dumny, był zły, na szyderców, jak i na siebie samego.
-Właściwie tylko mój brat się mną interesuje, tak nawet rodzina nie chciała mnie zaakceptować, nie jestem szlachetnym jakiego by chcieli znać, nawet nie panuję nad przemianą, tobie może się podoba, ze mam ogon, ale co byś zrobił jakbym się całkiem zmienił w wilka? Naprawdę myślisz, ze ktoś mógłby chcieć dawniej taką bestię? Jeśli mam być szczery choć się staram nadal nad tym nie panuję, tego cholernego ogona nie powinno tu być.
Mówił szczerze to co myślał i pytał wprost o to co go męczyło, a przy ostatnich słowach złapał ogon który się pojawił i omal z irytacji nie wbił w niego pazurów przez co jęknął cicho z bólu, jakby to działanie miało coś dać, jednak niewiele mógł zrobić w tej sprawie, przez co znów wtulił się w Lucjusza jakby w nim chciał znaleźć pocieszenie na własną niedołężność, tak szybko zaufał Lucjuszowi, czy on doceni szczerość psowatego? Niby nie pragnął wiele, ale nie każdy chciałby się kochać z pół zwierzęciem.
- Kojiro
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP
Re: Psia watacha
Lucjusz był zadowolony i szczęśliwy mimo iż miał wątpliwości. Chciał by Kojiro mieć tylko dla siebie, ale wiedział, że jeśli zacznie mu stawiać warunki, zacznie go ograniczać, to szlachetny zacznie się czuć, jak by w klatce, a nie chciał tego. Chciał by byli razem, ufając sobie niemal bez graniczne, wierząc, że jedno nie zostawi drugiego, jednak w tych czasach wszystko jest takie trudne. Jednak z jakim spotkamy się jutrem, to nasze wybory.
-Tylko moja...- Mruknął dumnie, idąc do szatni, tulił do siebie szlachetnego, czule masując jego ogonek, zwłaszcza słysząc jego jęk. Miło było go słyszeć i na pewno postara się by usłyszał tych jęków o wiele więcej. Kiedy został ugryziony lekko w ucho, to aż zadrżał, masując dokładniej ogon Kojiro. Wtulił się w szlachetnego idąc dalej. Kiedy go położył, nie zamierzał się od niego oderwać, a tulił mocniej się do niego, lecz po czasie się oderwał nieco, by spojrzeć mu w twarz, słuchając jego słów. Zamyślił się trochę i pocałował go lekko.
-Niech myślą sobie co chcą. Jednak jeśli uważają Cię za atrakcje i myślą o tobie negatywnie, naśmiewając, to jest oznaka zazdrości. Nie mogą pogodzić się z tym, że jesteś inny, oryginalny i że nikt nie będzie mógł być taki jak ty. Jesteś unikatowy, i to ich motywuje by się naśmiewać. - Odparł patrząc na niego rozczulony i objął go czule. Zaczął myśleć troszeczkę nad jego pytanie, nie wiedząc w sumie co powiedzieć.- Nie wiem jak bym zareagował, jednak jeśli pozwolisz mi siebie poznać, zbliżyć do siebie, to zaakceptuje Ciebie nie tylko takim wyglądem, ale jak i wilka. Mam pierwszy raz do czynienia z psołakami, dlatego też potrzebuje czasu. I jeśli wierzysz w to tak samo, to jak 1 + 2 bo Twoje serce to ułamek – zawsze tworzy z kimś całość. - Dodał po chwili, patrząc w oczy psołaka i pogłaskał go po policzku. Słysząc jego jęk, spojrzał na jego ogon i złapał szlachetnego za rękę, odciągając ją od ogona, po czym musnął ją ustami.
-Czasu nie cofnę, dlatego zanim w kalendarz kopnę, łaknę poznać wszystko co istotne. Pragnę mieć blisko Cię, być z Tobą ponad wszystko, zanim prysnę jak "Chwile ulotne". Wiadomo ze miłość buduje podczas gdy, nienawiść rujnuje, ta suka i tak zapuka do każdych drzwi. Niezależnie kim jestem, czy kim jesteś Ty. Nie rań się, pokochaj to jakim jesteś, bo to jest piękne. Życie to talia kart, którą trzyma w rękach los co oszukuje już, kiedy tasuje.- Rzekł z widocznym smutkiem z fakty, że Kojiro rani siebie.
-Dla mnie jesteś piękny, chce byś patrzył tylko na mnie i na to co ja uważam, a reszta niech sobie uważa co chce. - Dodał i wtulił się mocno w niego, opierając o jego tors. Spojrzy na Kojiro i pocałuje go lekko, patrząc na niego czule, a szlachetnego dłoń, ułoży na swojej piersi, gdzie było jego serce.
-Tylko moja...- Mruknął dumnie, idąc do szatni, tulił do siebie szlachetnego, czule masując jego ogonek, zwłaszcza słysząc jego jęk. Miło było go słyszeć i na pewno postara się by usłyszał tych jęków o wiele więcej. Kiedy został ugryziony lekko w ucho, to aż zadrżał, masując dokładniej ogon Kojiro. Wtulił się w szlachetnego idąc dalej. Kiedy go położył, nie zamierzał się od niego oderwać, a tulił mocniej się do niego, lecz po czasie się oderwał nieco, by spojrzeć mu w twarz, słuchając jego słów. Zamyślił się trochę i pocałował go lekko.
-Niech myślą sobie co chcą. Jednak jeśli uważają Cię za atrakcje i myślą o tobie negatywnie, naśmiewając, to jest oznaka zazdrości. Nie mogą pogodzić się z tym, że jesteś inny, oryginalny i że nikt nie będzie mógł być taki jak ty. Jesteś unikatowy, i to ich motywuje by się naśmiewać. - Odparł patrząc na niego rozczulony i objął go czule. Zaczął myśleć troszeczkę nad jego pytanie, nie wiedząc w sumie co powiedzieć.- Nie wiem jak bym zareagował, jednak jeśli pozwolisz mi siebie poznać, zbliżyć do siebie, to zaakceptuje Ciebie nie tylko takim wyglądem, ale jak i wilka. Mam pierwszy raz do czynienia z psołakami, dlatego też potrzebuje czasu. I jeśli wierzysz w to tak samo, to jak 1 + 2 bo Twoje serce to ułamek – zawsze tworzy z kimś całość. - Dodał po chwili, patrząc w oczy psołaka i pogłaskał go po policzku. Słysząc jego jęk, spojrzał na jego ogon i złapał szlachetnego za rękę, odciągając ją od ogona, po czym musnął ją ustami.
-Czasu nie cofnę, dlatego zanim w kalendarz kopnę, łaknę poznać wszystko co istotne. Pragnę mieć blisko Cię, być z Tobą ponad wszystko, zanim prysnę jak "Chwile ulotne". Wiadomo ze miłość buduje podczas gdy, nienawiść rujnuje, ta suka i tak zapuka do każdych drzwi. Niezależnie kim jestem, czy kim jesteś Ty. Nie rań się, pokochaj to jakim jesteś, bo to jest piękne. Życie to talia kart, którą trzyma w rękach los co oszukuje już, kiedy tasuje.- Rzekł z widocznym smutkiem z fakty, że Kojiro rani siebie.
-Dla mnie jesteś piękny, chce byś patrzył tylko na mnie i na to co ja uważam, a reszta niech sobie uważa co chce. - Dodał i wtulił się mocno w niego, opierając o jego tors. Spojrzy na Kojiro i pocałuje go lekko, patrząc na niego czule, a szlachetnego dłoń, ułoży na swojej piersi, gdzie było jego serce.
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Re: Psia watacha
Wampir zaczął słuchać tego co mu odpowiadał Lucjusz, który choć chwilę temu zachowywał się jak dziecko, teraz był naprawdę kochany, co więcej, chyba już bardziej romantyczny przy tym być nie mógł, a wszystko to tak naturalne. Kojiro wręcz nie mógł zareagować inaczej, był strasznie czułym stworzeniem, co spowodowało, że słowa wampira tak czułe i pewne umocniły go w myśli, że to może być prawdą, aż łezki zalśniły w kącikach oczu szlachetnego by po chwili popłynąć strumieniem po jego policzkach, a wampir nie panował nad tym kompletnie, jednak nie płakał bo było mu, źle, wręcz na odwrót, to co słyszał pokrzepiło go i sprawiło, że czuł się w końcu naprawdę szczęśliwy, miał nadzieję, że jak najdłużej będzie mu dane mieć tego wampira przy sobie
-Lucjuszuuuu....
Niemal zawył mu do ucha, co tylko pokazywało jak bardzo tracił nad sobą kontrolę przez nadmiar emocji jakie teraz czuł, a to wycie było tak przepełnione jakąś dziwną nutą podobną do tej jaką słychać było u psów które witają swych właścicieli w drzwiach po długiej nieobecności. Przylgnął wręcz dłonią którą miał teraz na torsie wampira, drugą go obejmując i przyciągając do siebie by móc się wtulić i wyrazić swoje uczucie, był tak szczęśliwy, że mógł poznać kogoś choć raz, takiego kogoś kto dawał mu nadzieję i szansę dla jego wrażliwej natury, nawet nie chciał teraz myśleć co by się stało gdyby to wszystko było oszustwem, tak wiele razy go oszukiwano, jednak tym razem chciał wierzyć że jego starania nie pójdą na marne, że to jest to co da mu siłę większą niż cokolwiek innego, bo teraz właśnie tak się czuł, był silniejszy czując, że dla kogoś nie jest tylko pluszową zabawką, albo marną pokraką.
-Dziękuję, jesteś jedyną osobą która tak powiedziała, jeśli... jeśli tobie nie przeszkadza to jaki jestem, to nie będę słuchać słów innych, tylko twoich, bo są dla mnie niczym melodia która może leczyć, a ran nie mało mi już zadano, chcę słuchać tylko ciebie.
Odpowiedział po czym sam również go pocałował, chciał być blisko niego, gdyby tylko dało sie zatrzymać czas, niestety wiedział, ze nie jest to możliwe, nawet nie wiedział czy jak teraz się rozstaną, czy znów się zobaczą, miał nadzieję, że tak, że uda się spotkać jeszcze wiele razy, chciał w to wierzyć, a na razie chciał się rozkoszować chwilą kiedy mogli być razem, dlatego jego ręka wplotła się ponownie we włosy wampira sprawiając, że byli nimi niemal przysłonięci, lecz póki te nie wchodziły nikomu do ust mało go obchodziło gdzie są, no chyba, ze zagilały go w uszy to nimi potrząsnął by uciekły na bok, za to po chwili znów sam zachowywał się niemal jak dziecko by przytulił do swojego torsu wampirzą łepetynę oczywiście ostrożnie by nie zrobić mu krzywdy
-Nie oddam nikomu! Jesteś już mój!!
Zawołał głośno niczym publiczne oświadczenie i uśmiechnął się do niego szeroko jak dawno tego nie robił, było widać, że jest naprawdę szczęśliwy, teraz choćby się paliło i waliło to Kojiro by się nie przejął bo by miał swojego już Lucjusza. Teraz nawet jakby był wredny dla niego to pewnie i tak Koji by się uśmiechał niemal jak świr.
-Lucjuszuuuu....
Niemal zawył mu do ucha, co tylko pokazywało jak bardzo tracił nad sobą kontrolę przez nadmiar emocji jakie teraz czuł, a to wycie było tak przepełnione jakąś dziwną nutą podobną do tej jaką słychać było u psów które witają swych właścicieli w drzwiach po długiej nieobecności. Przylgnął wręcz dłonią którą miał teraz na torsie wampira, drugą go obejmując i przyciągając do siebie by móc się wtulić i wyrazić swoje uczucie, był tak szczęśliwy, że mógł poznać kogoś choć raz, takiego kogoś kto dawał mu nadzieję i szansę dla jego wrażliwej natury, nawet nie chciał teraz myśleć co by się stało gdyby to wszystko było oszustwem, tak wiele razy go oszukiwano, jednak tym razem chciał wierzyć że jego starania nie pójdą na marne, że to jest to co da mu siłę większą niż cokolwiek innego, bo teraz właśnie tak się czuł, był silniejszy czując, że dla kogoś nie jest tylko pluszową zabawką, albo marną pokraką.
-Dziękuję, jesteś jedyną osobą która tak powiedziała, jeśli... jeśli tobie nie przeszkadza to jaki jestem, to nie będę słuchać słów innych, tylko twoich, bo są dla mnie niczym melodia która może leczyć, a ran nie mało mi już zadano, chcę słuchać tylko ciebie.
Odpowiedział po czym sam również go pocałował, chciał być blisko niego, gdyby tylko dało sie zatrzymać czas, niestety wiedział, ze nie jest to możliwe, nawet nie wiedział czy jak teraz się rozstaną, czy znów się zobaczą, miał nadzieję, że tak, że uda się spotkać jeszcze wiele razy, chciał w to wierzyć, a na razie chciał się rozkoszować chwilą kiedy mogli być razem, dlatego jego ręka wplotła się ponownie we włosy wampira sprawiając, że byli nimi niemal przysłonięci, lecz póki te nie wchodziły nikomu do ust mało go obchodziło gdzie są, no chyba, ze zagilały go w uszy to nimi potrząsnął by uciekły na bok, za to po chwili znów sam zachowywał się niemal jak dziecko by przytulił do swojego torsu wampirzą łepetynę oczywiście ostrożnie by nie zrobić mu krzywdy
-Nie oddam nikomu! Jesteś już mój!!
Zawołał głośno niczym publiczne oświadczenie i uśmiechnął się do niego szeroko jak dawno tego nie robił, było widać, że jest naprawdę szczęśliwy, teraz choćby się paliło i waliło to Kojiro by się nie przejął bo by miał swojego już Lucjusza. Teraz nawet jakby był wredny dla niego to pewnie i tak Koji by się uśmiechał niemal jak świr.
- Kojiro
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP
Re: Psia watacha
W sumie nie mógł przewidzieć, jak szlachetny zareaguje na słowa Lucjusza. Mimo to mówił szczerze, bo nie miał czasu nawet na wymyślanie kłamstw, nawet było mu go szkoda, na marnowanie go na zbędne rzeczy.
Miał teraz o wiele przyjemniejsze odczucia, niż kłamstwo. Kojiro go rozczulał i powodował, że jego serce się radowało widząc uśmiech szlachetnego, a widząc jego płacz rozczulił się bardziej i wtulał go w siebie mocno. Objął go i mruknął dumnie, słysząc swoje imię, po czym pocałował Kojiro w policzek i polizał go po policzku.
-Już spokojnie... Nie płacz Kojiro. Nie chce byś płakał.- Mruknął ciepłym, czułym głosem wtulając się mocno w szlachetnego. Jeśli chodziło o uczucia, to Lucjusz mało kiedy kłamał, żartował sobie z nich, nie przy Kojiro, którego z każdą kolejną chwilą chciał mieć jeszcze bliżej i tylko dla siebie. Niestety też trzeba się przyznać, że Lucjusz nie tylko chciał go dla siebie, ale zaczął go coraz bardziej pożądać, ale panował nad swoimi żądzami.
-Patrz tylko na mnie Kojiro, a dam Ci wszystko co będę mógł. Chce cię mieć tylko dla siebie. Nie zawsze będzie pięknie, ale Zaakceptuje cię całego. Pokocham i twoją psią, jak i ludzką naturę, obyś tylko mnie nie odrzucił. - Mruknął nim jeszcze go pocałował. Kiedy Kojiro przyłączył się do pocałunku, objął go w tali i przyciągnął go do siebie. Przekręcił głową nieco i pogłębił pocałunek. Z racji tego, ze Lucjusz stał, pochylony nad Kojiro, to ten mógł wyraźnie poczuć, jak Lucjusz przyciągając szlachetnego, otarł się o niego. Mimo to nie przerywał pocałunku, chcąc go pogłębić. Zerknął na swoje włosy, wtulając się głową w dłoń szlachetnego, a kiedy ten oderwał się od Lucjusza ust, mruknął niezadowolony. Mimo to skoro ten uciekł mu nieco, to Lucjusz nieco odrywając się od szlachetnego uśmiechając się do niego z nutką tajemniczości.
-Tylko twój Kojiro w każdym znaczeniu tego słowa...- Mruknął i pochylił się nad nim, by zwyczajnie zacząć pieścić jego tors swoimi ustami, a także zacznie masować brzuch wampira, sunąć po chwili na jego krocze. Lucjusz mimo iż chciał być spokojny to nie jego wina że słowa i zachowanie szlachetnego powodowało, że młodszy pragnął szlachetnego . Chciał go blisko, chciał go dotknąć pocałować, zbadać dokładnie jego ciało, które było tylko dla niego.
Miał teraz o wiele przyjemniejsze odczucia, niż kłamstwo. Kojiro go rozczulał i powodował, że jego serce się radowało widząc uśmiech szlachetnego, a widząc jego płacz rozczulił się bardziej i wtulał go w siebie mocno. Objął go i mruknął dumnie, słysząc swoje imię, po czym pocałował Kojiro w policzek i polizał go po policzku.
-Już spokojnie... Nie płacz Kojiro. Nie chce byś płakał.- Mruknął ciepłym, czułym głosem wtulając się mocno w szlachetnego. Jeśli chodziło o uczucia, to Lucjusz mało kiedy kłamał, żartował sobie z nich, nie przy Kojiro, którego z każdą kolejną chwilą chciał mieć jeszcze bliżej i tylko dla siebie. Niestety też trzeba się przyznać, że Lucjusz nie tylko chciał go dla siebie, ale zaczął go coraz bardziej pożądać, ale panował nad swoimi żądzami.
-Patrz tylko na mnie Kojiro, a dam Ci wszystko co będę mógł. Chce cię mieć tylko dla siebie. Nie zawsze będzie pięknie, ale Zaakceptuje cię całego. Pokocham i twoją psią, jak i ludzką naturę, obyś tylko mnie nie odrzucił. - Mruknął nim jeszcze go pocałował. Kiedy Kojiro przyłączył się do pocałunku, objął go w tali i przyciągnął go do siebie. Przekręcił głową nieco i pogłębił pocałunek. Z racji tego, ze Lucjusz stał, pochylony nad Kojiro, to ten mógł wyraźnie poczuć, jak Lucjusz przyciągając szlachetnego, otarł się o niego. Mimo to nie przerywał pocałunku, chcąc go pogłębić. Zerknął na swoje włosy, wtulając się głową w dłoń szlachetnego, a kiedy ten oderwał się od Lucjusza ust, mruknął niezadowolony. Mimo to skoro ten uciekł mu nieco, to Lucjusz nieco odrywając się od szlachetnego uśmiechając się do niego z nutką tajemniczości.
-Tylko twój Kojiro w każdym znaczeniu tego słowa...- Mruknął i pochylił się nad nim, by zwyczajnie zacząć pieścić jego tors swoimi ustami, a także zacznie masować brzuch wampira, sunąć po chwili na jego krocze. Lucjusz mimo iż chciał być spokojny to nie jego wina że słowa i zachowanie szlachetnego powodowało, że młodszy pragnął szlachetnego . Chciał go blisko, chciał go dotknąć pocałować, zbadać dokładnie jego ciało, które było tylko dla niego.
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Re: Psia watacha
- +18:
- Kojiro zamruczał uspokajany
-ale ja nie płacze, ja się cieszę, że spotkałem kogoś tak wspaniałego. głupie łezki...
Naburczał na własne łzy i naprawdę śmiał się mimo nich. To było cudowne uczucie, mieć kogoś tak blisko, być komplementowanym, nawet jeśli to zawstydzało, było to cudowne na swój sposób.
Widać obaj mieli te szczęście w nieszczęściu dwa samotne staruszki się dobrały ze sobą i dogadali na swój sposób. Dziwny był to sposób patrząc na to, że wcześniej najchętniej by się wzajem wybili, a teraz jeden pożądał drugiego bardziej niż czegokolwiek innego. Kojiro widząc niezadowolone wampira z powodu przerwanych pieszczot zamruczał i zjechał swoją łapką na tyły wampira drapiąc jego boczki i przyciągając zachęcająco z powrotem i jeszcze bardziej, a sam całowany i dopieszczany coraz bardziej mruczał, aż w końcu poczuł wampirzą rękę również na swojej intymnej części co wywołało kolejny głośniejszy jęk, sam trochę przedłużył oczekiwanie do tego momentu więc teraz jego podniecenie odezwało się jakby silniejsze, choć wstydził się tego i rumienił jeszcze bardziej przy uciekających dźwiękach to nie hamował ich, wiedział, że te nie są złe, nie jeśli powstawały za sprawą tego wampira, a im bardziej będzie się nim zajmować Lucjusz tym więcej pewnie ich będzie wszak było to przyjemne, tym bardziej, że Kojiro naprawdę zależało by to co się zdążyło wytworzyć między nimi przetrwało, sam zaczął muskać nosem wampirzą skórę, ramiona, a może nawet szyja, jeśli będzie mu to dane przyssie się do tej mięciutkiej skórki by z wielkim zadowoleniem i dumą zostawić swój pierwszy znaczek, niczym podpis. Bo w sumie czemu nie? Skoro sam przyznał, że należy tylko do niego. A na jednym się nie skończy.
Ostatnio zmieniony przez Kojiro dnia Pon Gru 21, 2015 8:13 pm, w całości zmieniany 1 raz
- Kojiro
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP
Re: Psia watacha
- Bo przeszkadza!:
- -Cieszę się, że i ty się cieszysz. Widok twojego uśmiechu daje mi mnóstwo satysfakcji. - Mruknął zadowolony, ale mimo to nie chciał by ten płakał, nawet jeśli to z dobrego powodu. Ale z drugiej strony cieszył się, że Kojiro jest tak szczęśliwy, że aż płacze. BYło to urocze, w każdym bądź razie dla Lucjusza. Mimo wszystko mając mężczyznę pod sobą było to nieco dziwne, zwłaszcza, ze Lucjusz miał zonę i dziecko. Ale nie mógł żyć przeszłością, może w końcu czas by pokochać na nowo, ta odpowiednią miłością, którą można przenosić góry.
Wiek dla Lucjusza nie miał znaczenia, wiec w skrócie miał go w dupie, czy ktoś miał 50 lat czy też 2000 lat, jeśli chodziło o wampiry. Może i na początku Lucjusz chciał jego śmierci, ale teraz zeszło to na plan, który nigdy nie zostanie zrealizowany. Chciał go chronić, mimo iż wiedział, że sam umie, ale mimo to chciał.
Wtulał się w niego i pieścił zadowolony jego ciało, poznając je i zostawiając na jego torsie mokre pocałunki. Zaczepiał ustami jego pierś a także sutek, który lekko podgryzał. Drugiego zaś złapał w palce i zaczął go lekko ściskać, mrucząc cicho. Na masaż również nieco mruczał, zadowolony i spragniony więcej. uchylił nieco głowie, kiedy ten zaczepiał jego czyje i zaśmiał się.
-Znakujesz mnie...- Mruknął z uśmiechem i uciekł mu ramionami schodząc pocałunkami na brzuch szlachetnego, na którym zostawił kilka malinek, wiedząc że i tak pewnie niebawem znikną... Szkoda, ale co zrobić z regeneracją nie można walczyć.
Słysząc jęk wampira, kiedy zaczął masować jego czuły punkt uśmiechnął się masując go dokładnie.
-Jak Ty się słodko rumienisz psinko.- Mruknął oczywiście pieszczotliwie, po czym wyprostował się nieco i spojrzał na jego krocze. -Chętnie zobaczę jak mocniej się rumienisz i usłyszę więcej Twoich jęków...- Mruknął i uśmiechnął się tajemniczo, po czym masując jego krocze jeszcze chwile, wciął go zwyczajnie do ust, patrząc na Kojiro. Pragnął go i chciał mu dac wiele przyjemności, a mieli dużo czasu...
Ostatnio zmieniony przez Lucjusz dnia Wto Gru 22, 2015 11:26 am, w całości zmieniany 1 raz
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Re: Psia watacha
- +18:
- Słysząc jego słowa znów się oblał rumieńcem
-Mruu... nie myślałem, że tak szynko mogę cie usatysfakcjonować.
Wymruczał, aż dziw, ze był w stanie teraz używać tak skomplikowanych słów patrząc na sytuację, na dodatek ta się coraz bardziej rozwijała i już chwilę później wampir nie miał szans na powiedzenie zbyt wiele, z resztą gadanie teraz nie było ważne, ważniejsze było to co robili, a Kojiro faktycznie znakował sobie Lucjusza, skoro był jego jak sam oświadczył, więc na słowa wampira tylko się uśmiechnął słodko
-Boś teraz mój...
Wymruczał z ciężkim oddechem, jednak po chwili Lucjusz mu uciekł trochę dalej a Kojiro dosyć niepewnie przyglądał się jego działaniom, właściwie nie bardzo się spodziewał bo nim aż takiej śmiałości, ale skoro już sie działo nie oponował przeciw, jego dotyk sprawiał mu przyjemność nawet jeśli był dla Kojiro dosyć wstydliwym faktem, że młodszy wampir zdecydowanie nad nim obecnie górował. Jednak najbardziej wstydliwym było to co się stało chwilę później, poczuł na swoim członku usta wampira i znów mimowolnie głośniej jęknął poruszając się przy tym niespokojnie, było to bardzo podniecające co i wprawiało szlachetnego w lekkie zakłopotanie bo sam już nie wiedział co ma poczynić z rękami, z resztą w ogóle przez chwilę miał ochotę się schować gdzieś jak mała dziewczynka, jednak mu nie przystało więc pozostał tak jak siedział czerwony jak burak nie panując nad sytuacją, ani nad głosem ani nawet nad ciałem którego jedyną reakcją było to iż okazywało, że to bardzo przyjemne
--Baa..kaa..
Wymruczał między jękami i przymknął jeno oko patrząc na niego tylko jednym jeszcze nadal trochę załzawionym, przez co wyglądał niechcący bardziej słodko niż poważnie. A to ponoć on był tym starszym bardziej doświadczonym, jednak tu chyba nic to nie znaczyło.
Ostatnio zmieniony przez Kojiro dnia Pon Gru 21, 2015 8:12 pm, w całości zmieniany 1 raz
- Kojiro
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP
Re: Psia watacha
- Bo przeszkadza!:
- -To dobrze, bo nie mówię, tego byle komu...- Mruknął zmysłowo i przyległ do ciała wampira, starszego od siebie, z przyjemnością. Na znakowanie, mruczał, bo sprawiało mu to wiele przyjemności. Tak wiele, że pragnął ich więcej, jednak sam postanowił zająć się pięknością, którą miał pod sobą, na ławie. Z tej perspektywy, zarumieniony Kojiro wyglądał nie tyle co słodko, jak i podniecająco, uwodzicielsko. Można było jeszcze użyć, mnóstwo słów, które doskonale by pasowały.
-Yhym... Jak i Ty mój...- Mruknął cicho, spoglądając na ciało Kojiro, które coraz mocniej kusiło i podniecało. Nic dziwnego, skoro ma się przed sobą, coś co tak się zachowuje, jak wygląda pięknie... Pragnął je dotykać i poznać, każdy nawet, najmniejszy cm, jego ciała, a skoro nie widział sprzeciwów, to sobie na to pozwalał, biorąc wampira organ do ust.
Aby było mu wygodniej, klęknął sobie przed ławą, przyciągając wampira, na krawędź mebla, jak i objął jego uda, zarzucając je sobie na ramiona. Spoglądał na wampira, powoli poruszając głową, jak i zaczął masować podbrzusze wampira. Pożerał go wzrokiem, biorąc go, raz do czasu głębiej. Widząc, jak Kojiro spogląda na niego, jednym okiem oderwał sie na chwile od jego organu i wstał. Musiał go pocałować, zwłaszcza widząc go w takim stanie, dlatego, podnosząc się wpije się w usta wampira, obejmując go w stalowym uścisku.
-Kojiro... musisz tak kusić. - zapytał miedzy pocałunkami. Ręką zjechał na pośladek wampira i zaczął go masować. Także, złapał za męskość wampira, po chwili, by namoczyć sobie palce, po czym powoli wsunie w Kojiro pierwszy palec, nie chcąc by ten czuł wielki dyskomfort. Spoglądał w w oczy, rozpalonym spojrzeniem pożądanie, nadal zaczepiając jego usta. Wsuwając w niego, palce zacznie nim lekko poruszać, zginać, by po chwili dodać kolejny, bo chciał dobrze rozciągnąć szlachetnego. Nie chciał mu zadać niepotrzebnego bólu.
Jego oddech przyspieszył, ale mimo to starał się nad nim panować, by nie zacząć sapać czasem, ale patrząc an Kojiro ciężko było go w jakikolwiek sposób opanować. Oczywiście mógł zamknąć oczy, ale wtedy nie widział by jego twarzy, która tak go podniecała...
Ostatnio zmieniony przez Lucjusz dnia Wto Gru 22, 2015 11:26 am, w całości zmieniany 1 raz
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Re: Psia watacha
- +naście:
- No i biedny w swym szczęściu wampir zdał się na tego drugiego, pozwolił się wygodniej ułożyć, lecz kiedy w końcu poczuł zabiegi jakimi poddał go kochanek musiał zdusić w sobie pierwszy wstydliwy odruch by uciec od tak wstydliwego dla psowatego zabiegu, choć za razem tak przyjemnego. Na szczęście jakoś udało mu się powstrzymać przed nieodpowiednim zachowaniem, a za to spoglądał na wampira który tak czule i seksownie go pieścił. O ile dla Lucjusza widok Kojiro był seksowny, tak dla Kojiro widok był po prostu zniewalający, Lucjusz był również piękny i podniecający, do tego jego pewność siebie nadawała również pewności samemu szlachetnemu który sam również stawał się coraz bardziej podniecony i o opanowaniu czy czymkolwiek takim można było zapomnieć, nawet przy wszelkich staraniach i próbach nie okazywania z nadmiarem pragnieniem jakie odczuwał w stosunku do bliskości tego drugiego, jego ciało samo z siebie to mówiło, a wampir poddał się w końcu temu. W ostateczności doprowadzając najwyraźniej Lucjusza do tego, że ten wrócił w ramiona Kojiro który z dzikim wręcz pomrukiem oddał pocałunek który zaczął Lucjusz. Dodatkowo przytulił go mocniej czując jak ten zaczyna go przygotowywać do czegoś więcej, choć na początku uczucie jakie towarzyszyło dotykowi w tym miejscu było dosyć dziwne i niepokojące co odbiło się w nerwowych ruchach ogona który ostatecznie znów przylgnął do ciała tego drugiego drżąc jakby niepewnie. Jednak wystarczyło trochę czasu by palce Lucjusza zaczęły stopniowo przynosić inne o wiele bardziej intrygujące i przyjemne doznanie. Kojiro bezwarunkowo zamruczał i jęknął cicho kiedy palce tego drugiego znalazły się głębiej, poczuł jak ogarnia go coraz większe ciepło, a poliki mrowiły nieznośnie do tego stopnia, ze miał ochotę się schować w ramionach wampira by tam cichutko tylko wyrażać swą rozkosz, po chwili nawet przygryzając ramię wampira trochę mocniej. Rękami obejmując go zszedł niżej i wpił pazurki w pośladki Lucjusza jakby chcąc już go ponaglić by przestał się nim już bawić, stawał sie coraz bardziej niecierpliwy i choć nic nie mówił to okazywał swoje potrzeby bardzo zwierzęcy i naturalny sposób.
Ostatnio zmieniony przez Kojiro dnia Pon Gru 21, 2015 8:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
- Kojiro
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP
Re: Psia watacha
- Bo przeszkadza!:
- Lucjusz niemal płonął z satysfakcji, widząc, jak jego kochanek reaguje na to co robi. Zapewne postara się o wiele bardziej, by sam Kojiro nie mógł panować, nad swoim ciałem, głosem. Chciał go dotykać, jak i chciał go słyszeć. Dźwięki te, połączone z widokiem tak pięknego i wyjącego się ciała, powodowała iż poziom podniecenia Lucjusza, rósł. Z każdą sekundą pragnął szlachetnego, jeszcze bardziej. Mieć go blisko, jak najbliżej i dla siebie, tylko dla siebie. Nie odda go nikomu, a jeśli spróbuje odejść, to Lucjusz go nie będzie zatrzymywał, ale na pewno zemści się za to, że w tak podły sposób zranił wampira, który się przed nim otworzył, pokochał. Kojiro nie wiedział jeszcze Lucjusza, podczas szału gniewu. Wiele by osób przy tym ucierpiało, jak i może sam Kojiro, który został by znienawidzony. Póki co Lucjusz cieszył się, że Kojiro okazał się takim uroczym i słodkim szlachetnym, który na pewno potrafi pokazać pazury. I to podniecało jeszcze bardziej...
Teraz było już za późno, aby się wycofać. Obaj byli podnieceni i obaj pragnęli drugiego z obecnych. Jeden dla drugiego, był seksowny i podniecający, przez co, gdyby mogli pokazywać swoje obecne emocje, za pomocą żywioły, to obaj płonęli by ogniem pożądania i namiętności!
Starał się mu dogadzać, jak najlepiej potrafił. Zasysał się na jego męskości, a także lekko, z wyczuciem podgryzał. Jako stworzenia nocy, mogli sobie pozwolić, na o wiele więcej niż ludzie, podczas seksu i nie tylko, jednak Lucjuszowi jakoś nie zależało na brutalności, agresywności w obecnym zbliżeniu, jak na czułości i delikatności. Nie był masochistą i uważał po zachowaniu Kojiro, że temu tez bardziej przypadają czułości, niż coś o wiele agresywniejszego. Może innym razem!
Odwzajemniał każde muśniecie ust, które nabierało na namiętności i w pewnym stylu dzikości, co oczywiście spodobało się młodszego, co okazał mruknięciem, a także pogłębieniem pocałunku, do tego stopnia, by złączyć ich języki, które zapewne zaczną wojnę o dominacje tego pocałunku, której Lucjusz nie przegra...
Nie przerywając pocałunku, który trwał i trwał, zaczął go rozciągać, powoli bez pośpiechu. Dodawał po czasie kolejne palce, tak by zmieścić ich trzy, po czym zaczął nimi poruszać, jak i lekko zginać. Nie obeszło się bez patrzenia na twarzyczkę Kojiro.
Mruknął gardłowo, czując, jak kąsa go po ramieniu, a potem, jeszcze to wbicie pazurów w jego pośladki... Az go przeszedł dreszcz po kręgosłupie, był to przyjemny dreszczyk. Widząc, że Kojiro jest gotowy na coś więcej niżeli palce Lucjusza, to wysunął je i złapał starszego za uda, przyciągając go do siebie.Spoglądając z pożądaniem na Kojiro, zacznie się o niego ocierać, aż nawet obliże łakomie usta. Pochyli się nad nim i obejmie, łapiąc za ramie by wejść w niego, powstrzymując go od ucieczki, aż d końca, po czym zastygnie by dać mu czas, na przyzwyczajenie się.
-Jesteś taki ciasny...- Sapnął, co nie oznacza że to było nie przyjemne. Wręcz przeciwnie! Właśnie ta ciasnota, spowodowała, że zaczął się w nim powoli poruszać, by sprawić mu w końcu przyjemność, której obaj pragnęli!
Ostatnio zmieniony przez Lucjusz dnia Wto Gru 22, 2015 11:25 am, w całości zmieniany 1 raz
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Re: Psia watacha
- ...:
- Kojiro daleko było do myśli o zostawieniu tego skarbu który teraz złapał w swe słodkie sidła. Chciał mieć tego wampira tylko dla siebie i z pewnością gdyby ten uciekł do innego spotkałoby się to z równie mocną reakcją co i w wypadku porzuconego Lucjusza, oby jednak młodszy wampir któremu szlachetny pozwalał na tak wiele w swym pożądaniu, nie musiał nigdy oglądać tej najmroczniejszej strony Czerwonej bestii.
Póki co miał przed sobą tą najlepszą ze stron Kojiro, lekko dziką, kosmatą, i bardzo pragnącą więcej czułości, co już zdołał poczuć przy pocałunku w którym psowaty również nie miał zamiaru się łatwo poddać i zdominować, chyba w tej wojnie nie było wygranych i przegranych, w końcu obaj mogli mieć siebie nawzajem, a to była nagroda za ryzyko jakie obaj podejmowali rodząc uczucie tak płomienne i niebezpieczne za razem.
W końcu młodszy wampir zdecydował się na coś więcej niż jego palce i przyciągnięty tak mocno Kojiro przylgnął mocniej do niego kiedy ten w końcu zagłębił się w nim. Uczucie z pierwszego razu z pewnością nie należało do najbardziej komfortowych jednak podniecenie sprawiało iż ten dyskomfort umykał gdzieś na dalszy plan, a sama świadomość tak mocnej bliskości sprawiała, że psowatemu robiło się gorąco. Na słowa Lucjusza wręcz jęknął głośno, jeszcze tylko brakowało, by mówił więcej, a szlachetny tu chyba oszaleje z podniecenia. W końcu ten zaczął się w nim poruszać, co po chwili zaczęło dawać to czego nie dało w pierwszej chwili, przyjemność fizyczna była niczym w porównaniu do tego, że ta łączyła się z tworzącym się coraz mocniej uczuciem do drugiego wampira. Uczucia która sprawiało, że szlachetny pozwalał sie zawstydzać młodszemu wampirowi choć mógł go przecież łatwo zdominować gdyby chciał, a jednak tego nie robił, wolał otrzymywać te pieszczoty od których jego umysł pogrążył się w stanie coraz większego rozkojarzenia i tego jedynego pragnienia. Z czasem zaczął coraz bardziej wiercić się pod swoim kochankiem ocierając się o niego i wręcz samemu na niego napierając kiedy przyjemność jaką mu dawało zbliżenie wzrastała.
Ostatnio zmieniony przez Kojiro dnia Pon Gru 21, 2015 8:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
- Kojiro
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP
Re: Psia watacha
- Raz... Dwa... Trzy podaje posty!:
- Tyle myśli, emocji, każde z nich równie mocne, jak i gorące. Jedno szalało za drugim i to coraz bardziej. Z każdym dotykiem... Słowem, a nawet szeptem. Pożądanie swojego kochanka również rosło wraz z kolejnymi aktami namiętnej gry wstępnej, która już po czasie przemieniła się jeszcze w bardziej namiętny akt. Lucjusz nie był ze skały dlatego też, Kojiro każdy swoim gestem pozornie spokojnym, słodkim, nakręcał młodszego wampira, dając mu pozwolenie, jak i chęci by kontynuować, tą przyjemną zabawę. Oczy wampira wpatrywały się w ciało, które leżało przed nim i zapamiętywały każdy nawet najmniejszy fragmencik ciała. Mimo iż obaj mężczyźni byli zimni, to sytuacja w jakiej się znaleźli była wyjątkowo gorąca. Tak bardzo, że uczucia które wcześniej były uważane za zniszczone, wymarłe mogły się zrehabilitować. A to zasługo szlachetnego, który mimo iż Lucjusz na początku był oporny, krnąbrny, to próbował przełamać się przez barierę, którą sam postawił Lucjusz i to mu się udało! Jednak czy to dobrze, czy źle? W końcu ani Lucjusz nie zna Kojiro, ani Kojiro nie zna Lucjusza. A to co zdążyli już o sobie się dowiedzieć, to tylko mogą być detale ich całej osobowości, prawda? W teraźniejszej sytuacji Lucjusz był po prostu zachwycony charakterkiem szlachetnego, który teraz mimo iż jest dziką, kosmatą, i bardzo pragnącą więcej czułości psinką, to jeszcze do niedawna pokazał już Lucjuszowi swoje pazurki w postaci pnącza!
Nie potrzebował tlenu do życia, więc i nie widział potrzeby by przerywać kosztowania ust szlachetnego z którym uparcie walczył o dominacje w pocałunku, choć nie chodziło mu tu o wyłączne zdominowanie psiska, jak pokazanie mu, jak bardzo go pożąda. Ostatecznie wojna nie została rozstrzygnięta, a pocałunek trwał nadal.
Kiedy w końcu znalazł się w szlachetnym zastygając, by Kojiro mógł się przyzwyczaić, czuł się wyjątkowo. I miał ku temu powody. Mimo iż na początku nie w głowie były mu takie figle, to teraz z przyjemnością patrzył, jak bardzo może posiąść wampira i to nie tylko słowami. Czuł się wyjątkowo też dlatego, że to właśnie mu się udało, że udało mu się uwieść Kojiro, choć chyba było na odwrót. I w tej chwili to Kojiro należał do Lucjusza!
Wraz z pierwszym pchnięciem Lucjusza, sam jego oddech przyspieszył, jak i niebawem ruchy. Z każdym głębszym ruchem z ust młodszego wampira wydobywał się gardłowy pomruk z przyjemności, a nawet sapnięcie. Odgłosy jakie słyszał z ust Kojiro, zachęcały młodszego do szybszych i bardziej dzikich ruchów, przez co nawet biedna ława, na której leżał szlachetny, może dać po cobie poznać, wydajać z siebie dźwięki trzeszczenia. Mimo iż to nie był jego pierwszy raz z mężczyzną, to jego umysł odczuwał to bardzo, co również powodowały że instynkty, zmysły Lucjusza zaczęły wariować, a w samym centrum jego myśli był Kojiro i tylko on.
W końcu się oderwał od jego ust i zjechał swoimi na szyje szlachetnego, by zacząć ją pieścić, zostawiać po sobie malinki, które niebawem i tak znikną. Aby Kojiro bardziej popieścić, jednocześnie szybciej doprowadzić do spełnienia, złapał za męskość starszego i zaczął energicznie ruszać po niej ręką, w rytm swoich pchnięć, które były szybkie i głębokie. Będąc nad nim pochylonym, jego włosy opadały na lawę, jak i na starszego. Do tego przy każdym ruchy, ocierali się swoimi torsami. Chciał dać szlachetnemu jak najwięcej przyjemności, pokazać mu że jest skupiony na nim i na jego doznaniach, by czuł się jak najlepiej!
Poruszając się w szlachetnym, co jakiś czas ocierał się o jego czuły punkt -prostatę, co pewnie nieco wzmocni odczucia Kojiro, który do tego zaczął się wić pod nim. Ten widok spoconego ciała, pięknego i kuszącego, połączony z pchnięciami, powodował iż do Lucjusza finału nie brakowało wiele, ale mimo to nie chciał dojść pierwszy.
-Jesteś cudowny...- Szepnął do ucha szlachetnego, szturchając jego płatek ucha swoim językiem. Nawet po chwili złapał lekko zębami ten jego płatek ucha, zasysając się na nim.-Oszaleje przy tobie kochany...- Sapnął już to, czując kolejne dreszcze, które przebiegały po jego kręgosłupie.
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Re: Psia watacha
- mrruu :3:
- może i nie znali się jeszcze dobrze, lecz coś tam już poznali, wystarczająco, by młodszy wampir przypadł do gustu szlachetnego tak by się o niego starać na ile mógł. Kto kogo tu miał mogło być kwestią sporną, lecz jedno było bezsprzeczne, obaj pragnęli bliskości, Kojiro czuł się wyśmienicie przy Lucjuszu i to mu starczyło by próbować więcej i więcej. Może było to naiwne marzenie, mimo to psowaty chciał za tym podążyć i poznać lepiej swojego obecnie już kochanka którego serce udało mu się uwolnić z owych kamiennych okowów które ten chciał stworzyć po poprzednich nieprzyjemnościach, chciał rozpalić to serce, by nigdy więcej nie musiało czuć zimna, żeby Lucjusz mógł się czuć dobrze, ogrzany przez uczucie tak zwierzęce i naiwnie lojalne w swej wierze, że to właśnie młodszy wampir jest tym któremu warto się oddać by sobie go pozyskać na dłużej niż drobna chwila tego wieczora.
A ten wieczór przerodził się w prawdziwie chaotyczną i namiętną noc za razem. Kojiro wijąc się pod Lucjuszem dał się zdominować nie ustępując mu jednak w pieszczotach, sam również chciał poznać dokładnie ciało wampira, wszak i ciało młodszego prezentowało się wręcz wyśmienicie, jedna z dłoni powędrowała po plecach kochanka wzdłuż kręgosłupa zatrzymując się na karku i zanurzając w jego włosach, drugą za to pozostając na dole wciąż zajmował się jego tyłeczkiem co dawało mu też trochę możliwość dodatkowego pobudzenia wampira do działania które było tak przyjemne dla nich obojga.
Kojiro jęczał wtedy głośniej, a słysząc szept wprost do jego ucha skulił je lekko i zamruczał
-Więc oszalej, oszalej tak bys już mnie nigdy nie zostawił. Jak mnie zostawisz zabiję cię...
Odpowiedział mu z delikatnym warkotem na końcu, było to ostrzeżenie a za razem ukazywało to jak bardzo psowaty przywiązywał się do jego osoby na tyle by emocje w nim zbierające osiągnęły w końcu swoje apogeum doskonałości. W końcu i szlachetny był u skraju swych możliwości, co miało swój niechybny finał który zakończył się kolejnym wbiciem pazurków i gardłowym jękiem przechodzącym w coś na podobieństwo wycia, było to doznanie jakiego do tej pozy nie miał okazji doznać, a kiedy już sam nie miał na nic więcej siły wtulał się po prostu mocno w drugiego wampira jakby miał mu zaraz po tym uciec jak tylko sam skończy.
- Kojiro
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP
Re: Psia watacha
- ...:
- Niby jeden wieczór, jedno spotkanie, pozornie zapowiadające się na wrogie, ale życie jak to ono lubi płatać figle. Raz wychodząc one na dobro nam, a raz jak to każdy z nas pewnie doświadczył, potrafią ów figle skopać nam dupę. Nie raz tak mocno, że nie mamy siły by żyć dalej. W tym przypadku był to doby figiel, który spodobał się obu wampirom. Bez wątpienia nie doszło by d tego, gdyby Kojiro nie zaczął od tego szatańskiego pocałunku, który wywołał burze myśli u Lucjusza jak i zniesmaczenie. Nie chciał miłości, czułości. A mimo to dopadło go to. Jednak jakie przyniesie plony? Tego dowiemy się z czasem.
Teram miał pod sobą rozpalone psisko, które łaknęło pieszczot i bliskości Lucjusza. Młodszy nie zamierzał mu odbierać tej przyjemności bo sam nie lepiej się czuł. Pożądał swojego kochanka na tyle mocno, że nawet się w nim zakochał. Jednak tu rodzi się jedno pytanie. czy to wszystko nie okaże się tylko zauroczeniem? Uniesieniem podczas jednej chwili, a potem pęknie jak mydlana bańka? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Lucjusz mimo wszystko nie potrzebował ich, nie teraz.
Po jego kręgosłupie przeszedł przyjemny dreszcz, kiedy tylko Lucjusz poczuł jak dłoń Kojiro wędruje po jego ciele. Wpłynęło to na młodszego, który pragnął też takiego dotyku. Do tego ta dłoń na pośladkach...
Za słowa wampira nieco drgnął, ale te słowa wywołały u niego po chwili przyjemne uczucie z ich usłyszenia. Mruknął do ucha szlachetnego, które wyjątkowo go kusiło, zwłaszcza widok, jak one drgają, kulą się co przy ludzkich szach jest ciężkie do zaobserwowania.
-To tobie bym to odradził. -Szepnął cicho do jogo uszka, bo jak sam Kojiro to stwierdził. Lucjusz miał charakterek i nie pozwoli sobie w kasze dmuchać. Zraniony, albo odrzucony może wywołać nie przyjemną sytuacje, co można przewidzieć.
Nie wiele Szlachetny musiał czekać by i Lucjusz doszedł. Zrobił to chwile po Kojiro którego mięśnie przyjemnie zacisnęły się na męskości Lucjusza, który przyciągając starszego do siebie, wszedł w niego jak najgłębiej, po czym się w nim wylał z głośnym syknięciem. Oparł się ręką koło głowy szlachetnego, by nie leżeć na nim całym ciężarem. Uspokajał powoli oddech, wysuwając się z kochanka, którego drugą ręką obejmował go mocno.
-Jesteś mój Kojiro i radze Ci nie zapomnieć o tym.- Szepnął do niego, patrząc mu w oczy. Na pewno nie pozwoli wampirowi tak łatwo odejść, a jeśli będzie trza będzie o niego walczył! Szlachetny należy do Lucjusza, który nie podzieli się nim.
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Re: Psia watacha
Szlachetny w końcu miał to czego tak bardzo pragnął kogoś tak bliskiego, sam również martwił się czy nie będzie to tylko chwilowe, lecz sam był w połowie zwierzęciem, zwierzęciem z tych które wiązały się z kimś tak mocno jak tylko było to możliwe, możliwe że jedynym sposobem na to by miał kogoś innego, po tym co dziś zaszło, była by śmierć Lucjusza i naprawdę bardzo długa żałoba która u wampira wszak mogła trwać tysiąclecia. Kojiro wręcz uśmiechnął się słysząc ostrzeżenie młodszego wampira
-Prędzej księżyc spadnie na ziemię niż pomyślałbym o kimś innym tak jak o tobie.
Stwierdził mimo rumieńców bardzo poważnie.
Lucjusz zakończył w nim i z niego wyszedł, a Kojiro czując wilgoć która teraz swobodnie się z niego wydostała jęknął cicho, było to bardzo zawstydzające, lecz przy okazji uświadamiała wampira że to wszystko na prawdę miało miejsce, a po tym jeszcze słowa kochanka, na które Kojiro uśmiechnął się do niego
-Tak jestem twój, lecz i ty tylko mój.
Szlachetny podniósł się do siadu i wtulił mocno w ramiona wampira, nie przeszkadzało mu nawet to, że obaj byli obecnie nie najświeższego stanu, lecz w sumie wampirowi podobał się zapach kochanka, rozkoszował się nim by zapamiętać go dokładnie kiedy już w końcu przyjdzie czas rozstania.
-Lucjuszu, jak długo możesz zostać? Szkoda, ze nie mogę cię gdzieś zamknąć byś mi nie mógł mi uciec, będę tęsknić jak mnie opuścisz.
Mruczał trochę do siebie a trochę do niego. Póki co nie miał ochoty się ruszać z miejsca.
-Prędzej księżyc spadnie na ziemię niż pomyślałbym o kimś innym tak jak o tobie.
Stwierdził mimo rumieńców bardzo poważnie.
Lucjusz zakończył w nim i z niego wyszedł, a Kojiro czując wilgoć która teraz swobodnie się z niego wydostała jęknął cicho, było to bardzo zawstydzające, lecz przy okazji uświadamiała wampira że to wszystko na prawdę miało miejsce, a po tym jeszcze słowa kochanka, na które Kojiro uśmiechnął się do niego
-Tak jestem twój, lecz i ty tylko mój.
Szlachetny podniósł się do siadu i wtulił mocno w ramiona wampira, nie przeszkadzało mu nawet to, że obaj byli obecnie nie najświeższego stanu, lecz w sumie wampirowi podobał się zapach kochanka, rozkoszował się nim by zapamiętać go dokładnie kiedy już w końcu przyjdzie czas rozstania.
-Lucjuszu, jak długo możesz zostać? Szkoda, ze nie mogę cię gdzieś zamknąć byś mi nie mógł mi uciec, będę tęsknić jak mnie opuścisz.
Mruczał trochę do siebie a trochę do niego. Póki co nie miał ochoty się ruszać z miejsca.
- Kojiro
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP
Re: Psia watacha
Emocje i uczucia toczyły niesamowitą wojnę w umyśle Lucjusza który nie zależnie jakie będą konsekwencje, postanowił iż zbliży się do starszego szlachetnego. Pozna go, pokocha go i sam pozwoli być kochanym. Nie czuł zagrożenia ze strony Kojiro, a nawet jak zechciał by odejść to sam szlachetny wie, że Lucjusz to mężczyzna stąpający twardo po ziemi. Nie łatwo go zgładzić a jego zachowanie na początku, powinno być małym argumentem, który potwierdza tą tezę. Nie zamierzał odejść tak szybko od wampira, który nawet jeśli chciałby się pozbyć Lucjusza, to nie było by to prostym zadaniem, co też potwierdziło jego ostrzeżenie.
-Kojiro Nawet jeśli moje grzechy kiedyś rozdzielą nas. Ty szybko lecieć do góry zaczniesz. Ja spadać zacznę w dół, na twarz. - Odparł bo mimo nie mogli wiedzieć co przyniesie przyszłość, ale Lucjusz wiedział, że jeśli coś ich rozłączy to będzie to wina młodszego wampira. Ale co mogło oznaczać jego słowa? Tego zapewne nikt się nie dowie, poza Lucjuszem. Taki już urok młodszego...
Uśmiechnął się do Kojiro odwzajemniając jego uśmiech. Czując jak wampirek się w niego wtula objął go władczo, wtulając go w siebie w swój tors, prostując się z mruknięciem. Słysząc swoje imię spojrzał na Kojiro i zaczął go głaskać przeczesując jego jeszcze wilgotne włosy.
-Nie chce odchodzić. I tak nie mam gdzie. Wszystko co mam, nie daje mi tyle co mam tutaj, w tej chwili w mych dłoniach. Przy Tobie, moje życie jest wręcz doskonałym. Z dala od Ciebie, jest piekłem które pokonuje sam- Rzekł mu trochę smutno, ale niestety z prawdą. Sam dążył przez życie z pustym sercem, jak i zranionym. Utrata bliskich mimo lat nadal sprawiała ból który ukryty był w środku Lucjusza.
Jednak oba wampiry w pewnej chwili usłyszą szczekanie psa, może wilka, ale zapewne młodego, obcego Kojiro, ale nie dla Lucjusza, który kiedy tylko usłyszał odgłosy zwierzaka, zaczął się spokojnie rozglądać.
-Kojiro Nawet jeśli moje grzechy kiedyś rozdzielą nas. Ty szybko lecieć do góry zaczniesz. Ja spadać zacznę w dół, na twarz. - Odparł bo mimo nie mogli wiedzieć co przyniesie przyszłość, ale Lucjusz wiedział, że jeśli coś ich rozłączy to będzie to wina młodszego wampira. Ale co mogło oznaczać jego słowa? Tego zapewne nikt się nie dowie, poza Lucjuszem. Taki już urok młodszego...
Uśmiechnął się do Kojiro odwzajemniając jego uśmiech. Czując jak wampirek się w niego wtula objął go władczo, wtulając go w siebie w swój tors, prostując się z mruknięciem. Słysząc swoje imię spojrzał na Kojiro i zaczął go głaskać przeczesując jego jeszcze wilgotne włosy.
-Nie chce odchodzić. I tak nie mam gdzie. Wszystko co mam, nie daje mi tyle co mam tutaj, w tej chwili w mych dłoniach. Przy Tobie, moje życie jest wręcz doskonałym. Z dala od Ciebie, jest piekłem które pokonuje sam- Rzekł mu trochę smutno, ale niestety z prawdą. Sam dążył przez życie z pustym sercem, jak i zranionym. Utrata bliskich mimo lat nadal sprawiała ból który ukryty był w środku Lucjusza.
Jednak oba wampiry w pewnej chwili usłyszą szczekanie psa, może wilka, ale zapewne młodego, obcego Kojiro, ale nie dla Lucjusza, który kiedy tylko usłyszał odgłosy zwierzaka, zaczął się spokojnie rozglądać.
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Re: Psia watacha
Kojiro faktycznie nie wiedział co dokładnie maja znaczyć słowa wampira kochanka, choc wiedział tyle że jak dla niego brzmiały dosyć dramatycznie
-Nie chcę lecieć w górę jeśli mam być sam, jeśli masz spadać ja złapię cię i ciągnąć będę w górę lecz nie puszczę pókim żyw, zabić byś mnie musiał bym cię wtedy zostawił.
Odpowiedział po swojemu tak jak rozumiał swoje uczucia, był jakkolwiek strasznie upartą istotą więc był gotów na naprawdę wielkie poświęcenie dla osoby którą pokochał, może nawet większe, niż Lucjusz mógł przewidywać.
Wtulony tak dał się rozpieszczać i słuchał słów wampira mrucząc
-więc zostań ze mną tutaj w moim domu, chcę by to był też twój dom, byś wracał do mnie po każdej rozłące bym mógł cię witać. Mój kochany Lucjuszu jeśli mogę być dla ciebie tym co da ci choć trochę szczęścia chcę ci je dać tak często jak to będzie możliwe, tutaj jest inaczej niż w mieście, każdy mieszkaniec rezydencji czegoś poszukuje, staram się pomóc każdemu, niezależnie od rasy czy wieku, mam tylko nadzieję, że kiedyś to miejsce znów będzie tak żywe jak za dawnych lat kiedy byłem jeszcze młody, choć nie, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej, to miejsce to moje schronienie, ale też schronienie innych gdzie można ukoić serce zranione poza tymi murami, w świecie gdzie każdy tylko patrzy jak wykorzystać innych.
Kojiro wyraźnie się rozmarzył, ale był też w tym szczery, chciał by to miejsce było ostoją i miał nadzieję, że kiedyś na prawdę się taką stanie, dla niego, być może teraz dla Lucjusza, a w przyszłości dla innych którzy znajdą to miejsce w poszukiwaniu tego czego pragną.
Całe to rozmyślanie przerwało szczekanie, które dla Kojiro wydało się tak znajome a za razem tak obce, nie było to szczekanie psa, miało inną nutę, a za razem nie było to też duże stworzenie. Widząc jak Lucjusz się rozgląda stwierdził, że ten musi najwyżej kojarzyć owe szczenięce wołanie
-Szczeniak!
Zawołał przed siebie i wykaraskał się z objęć wampira by niemal jednym susem skoczyć w stronę skąd dochodziło szczekanie, już po chwili odnalazł stworzenie i sam szczeknął do niego wesoło się uśmiechając, jeśli mały da się to Kojiro weźmie do na łapki i przytuli
-Jakiś ty fajny maluchu. Lucjuszu to twój szczeniak? To wilk prawda?
Nawet jeśli szczeniak by go dziabnął wampir tylko się uśmiechnie do niego czule, nie miałby tyle siły by zrobić mu coś szczególnie złego, skóra wampira szlachetnego nie była takim łatwym kąskiem, Kojiro w każdym razie wróci z maluchem do Lucka i usiądzie z powrotem mierzwiąc wilczątku włoski
-No to chyba nie jestem tu jedynym wilkiem. Jak się nazywasz wilczku?
Zadał pytanie jakby pytał szczeniaka, lecz wątpił by ten zrozumiał co do niego powiedział, mógł więc tylko czekać aż Lucjusz przedstawi mu małego.
-Nie chcę lecieć w górę jeśli mam być sam, jeśli masz spadać ja złapię cię i ciągnąć będę w górę lecz nie puszczę pókim żyw, zabić byś mnie musiał bym cię wtedy zostawił.
Odpowiedział po swojemu tak jak rozumiał swoje uczucia, był jakkolwiek strasznie upartą istotą więc był gotów na naprawdę wielkie poświęcenie dla osoby którą pokochał, może nawet większe, niż Lucjusz mógł przewidywać.
Wtulony tak dał się rozpieszczać i słuchał słów wampira mrucząc
-więc zostań ze mną tutaj w moim domu, chcę by to był też twój dom, byś wracał do mnie po każdej rozłące bym mógł cię witać. Mój kochany Lucjuszu jeśli mogę być dla ciebie tym co da ci choć trochę szczęścia chcę ci je dać tak często jak to będzie możliwe, tutaj jest inaczej niż w mieście, każdy mieszkaniec rezydencji czegoś poszukuje, staram się pomóc każdemu, niezależnie od rasy czy wieku, mam tylko nadzieję, że kiedyś to miejsce znów będzie tak żywe jak za dawnych lat kiedy byłem jeszcze młody, choć nie, mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej, to miejsce to moje schronienie, ale też schronienie innych gdzie można ukoić serce zranione poza tymi murami, w świecie gdzie każdy tylko patrzy jak wykorzystać innych.
Kojiro wyraźnie się rozmarzył, ale był też w tym szczery, chciał by to miejsce było ostoją i miał nadzieję, że kiedyś na prawdę się taką stanie, dla niego, być może teraz dla Lucjusza, a w przyszłości dla innych którzy znajdą to miejsce w poszukiwaniu tego czego pragną.
Całe to rozmyślanie przerwało szczekanie, które dla Kojiro wydało się tak znajome a za razem tak obce, nie było to szczekanie psa, miało inną nutę, a za razem nie było to też duże stworzenie. Widząc jak Lucjusz się rozgląda stwierdził, że ten musi najwyżej kojarzyć owe szczenięce wołanie
-Szczeniak!
Zawołał przed siebie i wykaraskał się z objęć wampira by niemal jednym susem skoczyć w stronę skąd dochodziło szczekanie, już po chwili odnalazł stworzenie i sam szczeknął do niego wesoło się uśmiechając, jeśli mały da się to Kojiro weźmie do na łapki i przytuli
-Jakiś ty fajny maluchu. Lucjuszu to twój szczeniak? To wilk prawda?
Nawet jeśli szczeniak by go dziabnął wampir tylko się uśmiechnie do niego czule, nie miałby tyle siły by zrobić mu coś szczególnie złego, skóra wampira szlachetnego nie była takim łatwym kąskiem, Kojiro w każdym razie wróci z maluchem do Lucka i usiądzie z powrotem mierzwiąc wilczątku włoski
-No to chyba nie jestem tu jedynym wilkiem. Jak się nazywasz wilczku?
Zadał pytanie jakby pytał szczeniaka, lecz wątpił by ten zrozumiał co do niego powiedział, mógł więc tylko czekać aż Lucjusz przedstawi mu małego.
- Kojiro
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP
Re: Psia watacha
-Jeśli to jest szczere, to ja się ciesze. Stracę dla Ciebie głowę i w świat z Tobą pojadę i od tego momentu z Tobą chce spędzać całe dnie. Jeśli czasem zaczną mówić, że nie damy rady, pokażemy im że jeśli będziemy uparci jak osły to przeniesiemy nawet góry. Razem, nie osobno. Wyobraź sobie że jesteś trzecią osobą, która patrzy na nas. I co widzisz? Rumiane policzki, splecione dłonie. Chemia wręcz unosi się w powietrzu. Wyobraź sobie Nas za 10 lat w trudnej sytuacji. Nadal będziemy szli obejmując się i powtarzać sobie, że nigdy siebie nie opuścimy. Patrząc na nasz obraz teraz widzi się spokój i bezpieczeństwo. Zrozumienie, akceptację. Przyjaźń która przerodziła się w miłość. Obraz nas za 10 lat? Przy kubku gorącej Herbarty rozmawiamy o tym, jak rozwiązać problem.-Szepnął na jego słowa tuląc go mocno. Szlechetny potrafił rozczulić, nie tylko swoim wyglądam, ale i zachowaniem. Może dlatego Lucjusz tak szybko się w nim zakochał i niebawem wyjdzie jeszcze, że nie wytrzyma dnia bez szlachetnego.
-Jakim sposobem światło dociera do wnętrza domu? Przez okna otwarte na oścież. A jak dociera do ludzkiej duszy? Przez wrota miłości, o ile są otwarte. Zamieszkam tutaj, zostając przy Twoim boku, jeśli będę wiedział, że Wracając tu poczuje się jak w domu, że będę mógł poczuć Twoje ciepło, Twoją miłość. Niczego poza Twoją miłością mi nie trzeba bo najpiękniejszą chwil a miłości będzie moment gdy wejdę do domu ukochanej osoby. Do Twojego domu. -Wypowiadał słowa spokojnie, może z lekkim opóźnieniem, jednak było one wypełnione uczuciami jak i prawdą. Niestety te słowa również były zamoczone w powadze, jak i miały kilka kropli smutku, bo nigdy nie wiadomo co będzie jutro, lecz jeśli Kojira miłość do Lucjusza Nigdy nie wygaśnie, to czekają ich piękne i długie lata.
Z poważnej, a jednocześnie emocjonalnej rozmowy wyrwało ich szczekanie. Uśmiechnął się rozglądając, bo znał to szczekanie, ale był też zdziwiony, że szczeniaczek zdołał go odnaleźć. Już po chwili z ramion uciekł mu psowaty. Mógł się domyślić, że to zrobi słysząc swojego pół pobratymca. Chyba tak to można ująć.
Szczeniak widząc szlachetnego zaczął warczeć ostrzegawczo i wzięty na ręce pierwsze co zrobił to chapnął szlachetnego w rękę. Był jeszcze młody i dopiero się kształtował, dlatego zapewne nie da rady wyrządzić Kojiro krzywdy. Lucjusz spokojnie czekał, spoglądając na szlachetnego jak zaintrygowany zwierzaczkiem, już powraca do niego.
-Tak to moje wilczątko...- Odparł an pytanie i podszedł do szlachetnego, którego ręka nadal była molestowana przez zęby szczeniaka. Mały przestał dopiero wtedy kiedy poczuł na swojej małej główce dłoń zarówno Pana, jak i kochanka Pana. Zaczął wtedy się łasić.
-Cariad, aż dziwne że mnie znalazłeś...- Szepnął do pupilka, zdradzając jego imię. Pogłaskał go jeszcze kilka razy po główce, a potem zaczął męczyć ucho Kojiro.
-Podobny do ciebie Kojiro...- Zażartował i pocałował szlachetnego w czoło, patrząc na niego, chcąc zobaczyć jakie podejście ma szlachetny do innych psowatych, których nie zna.
-Jakim sposobem światło dociera do wnętrza domu? Przez okna otwarte na oścież. A jak dociera do ludzkiej duszy? Przez wrota miłości, o ile są otwarte. Zamieszkam tutaj, zostając przy Twoim boku, jeśli będę wiedział, że Wracając tu poczuje się jak w domu, że będę mógł poczuć Twoje ciepło, Twoją miłość. Niczego poza Twoją miłością mi nie trzeba bo najpiękniejszą chwil a miłości będzie moment gdy wejdę do domu ukochanej osoby. Do Twojego domu. -Wypowiadał słowa spokojnie, może z lekkim opóźnieniem, jednak było one wypełnione uczuciami jak i prawdą. Niestety te słowa również były zamoczone w powadze, jak i miały kilka kropli smutku, bo nigdy nie wiadomo co będzie jutro, lecz jeśli Kojira miłość do Lucjusza Nigdy nie wygaśnie, to czekają ich piękne i długie lata.
Z poważnej, a jednocześnie emocjonalnej rozmowy wyrwało ich szczekanie. Uśmiechnął się rozglądając, bo znał to szczekanie, ale był też zdziwiony, że szczeniaczek zdołał go odnaleźć. Już po chwili z ramion uciekł mu psowaty. Mógł się domyślić, że to zrobi słysząc swojego pół pobratymca. Chyba tak to można ująć.
Szczeniak widząc szlachetnego zaczął warczeć ostrzegawczo i wzięty na ręce pierwsze co zrobił to chapnął szlachetnego w rękę. Był jeszcze młody i dopiero się kształtował, dlatego zapewne nie da rady wyrządzić Kojiro krzywdy. Lucjusz spokojnie czekał, spoglądając na szlachetnego jak zaintrygowany zwierzaczkiem, już powraca do niego.
-Tak to moje wilczątko...- Odparł an pytanie i podszedł do szlachetnego, którego ręka nadal była molestowana przez zęby szczeniaka. Mały przestał dopiero wtedy kiedy poczuł na swojej małej główce dłoń zarówno Pana, jak i kochanka Pana. Zaczął wtedy się łasić.
-Cariad, aż dziwne że mnie znalazłeś...- Szepnął do pupilka, zdradzając jego imię. Pogłaskał go jeszcze kilka razy po główce, a potem zaczął męczyć ucho Kojiro.
-Podobny do ciebie Kojiro...- Zażartował i pocałował szlachetnego w czoło, patrząc na niego, chcąc zobaczyć jakie podejście ma szlachetny do innych psowatych, których nie zna.
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Re: Psia watacha
Odpowiedź Lucjusza na jego słowa była długa, ale i na swój sposób wręcz słodka i wspaniała dla uszu szlachetnego który pod koniec całej tej wypowiedzi zastrzygł uszami zarumieniony i wtulił się w Lucjusza z zwierzęcą wręcz wdzięcznością
-Będę szczęśliwy mogąc cię witać, pić herbatę i całą masę innych rzeczy. W końcu nie jestem sam dzięki tobie, jestem naprawdę szczęśliwy.
Przy tych słowach ogon szlachetnego zaczął merdać leniwie lecz z wyraźnym zadowoleniem, ciało wampira było w swym wyrażaniu uczuć jak otwarta księga, daleko nie trzeba było szukać by wiedzieć co czuje.
No a potem przyszedł szczeniak którego Kojiro dorwał w łapki. To, ze tak dzielnie gryzł Kojiro szlachetnego nieco bawiło, był dla niego uroczym szkrabem
-Widzę, że masz dar przyciągania do siebie psowatych Lucjuszu. Cariad, śliczne imię dla takiego pełnego energii chłopczyka. No już nie musisz maltretować mojego palca nic ci on nie zrobił.
Mówiąc to śmiał się wesoło, w końcu pogłaskany wilczek się uspokoił i zaczął łasić, Kojiro pochylił się tak że nos wampira znalazł się przy nosku szczeniaka, a z ust wampira wyszło wilcze mrukniecie, to samo które wilki wydawały witając się z rodziną, tym samym chciał pokazać małemu, że jest kimś bliskim dla jego opiekuna.
-Ty te bardzo lubisz Lucjusza prawda? Cały się umorusałeś by tu dotrzeć, choć tu mały wyczyszczę cię trochę.
Stwierdził to troskliwie i wziął ręcznik by zwijając końcówkę w kłębek wytrzeć małego z nadmiaru kurzu i listków które zebrał idąc przez las.
-Podobny do mnie? Hmm... może ma białe futerko, ale charakterkiem to chyba jest bardziej podobny do ciebie, taki waleczny łobuziak. Ale za to taki kochany, aj...
Zaśmiał się próbując uciec trochę uchem i spojrzał na wampira
-Chyba przygarnąłem dwa szczeniaki pod dach jeden próbuje zjeść mi palec a drugi ucho/
Zażartował rozbawiony, ale i naprawdę radosny, w kącikach oczu błyszczały drobne łezki radości, a sam psowaty aż promieniał w swym dobrym humorze.
-Będę szczęśliwy mogąc cię witać, pić herbatę i całą masę innych rzeczy. W końcu nie jestem sam dzięki tobie, jestem naprawdę szczęśliwy.
Przy tych słowach ogon szlachetnego zaczął merdać leniwie lecz z wyraźnym zadowoleniem, ciało wampira było w swym wyrażaniu uczuć jak otwarta księga, daleko nie trzeba było szukać by wiedzieć co czuje.
No a potem przyszedł szczeniak którego Kojiro dorwał w łapki. To, ze tak dzielnie gryzł Kojiro szlachetnego nieco bawiło, był dla niego uroczym szkrabem
-Widzę, że masz dar przyciągania do siebie psowatych Lucjuszu. Cariad, śliczne imię dla takiego pełnego energii chłopczyka. No już nie musisz maltretować mojego palca nic ci on nie zrobił.
Mówiąc to śmiał się wesoło, w końcu pogłaskany wilczek się uspokoił i zaczął łasić, Kojiro pochylił się tak że nos wampira znalazł się przy nosku szczeniaka, a z ust wampira wyszło wilcze mrukniecie, to samo które wilki wydawały witając się z rodziną, tym samym chciał pokazać małemu, że jest kimś bliskim dla jego opiekuna.
-Ty te bardzo lubisz Lucjusza prawda? Cały się umorusałeś by tu dotrzeć, choć tu mały wyczyszczę cię trochę.
Stwierdził to troskliwie i wziął ręcznik by zwijając końcówkę w kłębek wytrzeć małego z nadmiaru kurzu i listków które zebrał idąc przez las.
-Podobny do mnie? Hmm... może ma białe futerko, ale charakterkiem to chyba jest bardziej podobny do ciebie, taki waleczny łobuziak. Ale za to taki kochany, aj...
Zaśmiał się próbując uciec trochę uchem i spojrzał na wampira
-Chyba przygarnąłem dwa szczeniaki pod dach jeden próbuje zjeść mi palec a drugi ucho/
Zażartował rozbawiony, ale i naprawdę radosny, w kącikach oczu błyszczały drobne łezki radości, a sam psowaty aż promieniał w swym dobrym humorze.
- Kojiro
- Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Raczej przeciętne stworzenie pod względem wzrostu, jednak kiedy nie ma na sobie ubrań wierzchnich wyróżnia go zdecydowanie Tatuaż na jego plecach przedstawiający Dzikiego psa Cyjona, kiedy jednak tego nie widać, zdecydowanie w oczy rzucają się w oczy jego włosy i wystające z nich uszka, oraz żółte ślepia bardziej podobne zwierzęciu niż człowiekowi.
Zawód : Obecnie się mówi jakoby się zajmował ceramiką.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługi: Shiro Fuyuki, Takeru, Psy Kojiro:Dog niemiecki- Ren, Dog niemiecki- Ryuu, Bernardyn- Asti, Shikoku- Astra, Shikoku- Shin, Tosa Inu- Tonbo, Akita- Nora,Yukine- Snow Alastian
Moce : Lepiej zajrzeć do KP
Re: Psia watacha
Mało kiedy miał styczność ze zwierzakami. Ale Od tego czasu chyba pokocha psiaczki, zwłaszcza jednego z pięknymi uszami, ogonki, włosami, ciałem, zapachem. Staruszek będzie miał nieco przekichane z Lucusiem, który wejdzie mu na głowę, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nawet wskoczy ogień za nim, by móc mu pomóc, by móc go zobaczyć, dotknąć. A przede wszystkim... Jeśli wpadnie w tarapaty, to za chuja go nie wyda.
-Dam Ci o wiele więcej szczęścia. To kwestia czasu.- Szepnął patrząc na jego ogonek, który go wyjątkowo kręcił. Pierwszy raz spotkał człowieka, wampira który ma cechy zwierzęce. -Kocham Cię psiaczku...- Szepnął mu do ucha zanim ten pobiegł po szczeniaczka. Pewnie Kojiro będzie jeszcze bardziej w skowronkach, kiedy usłyszy te słowa, ale Lucjusz wypowiadając je przelał w te trzy słowa mnóstwo swojej ciepłej barwy głosu, uczuć jakie do niego czuje.
Szczeniaczek gdyby nie to, że był mały i dopiero obrastał w siły jak i ostrzył zęby, to by dawno rozerwał skórę szlachetnego, który widział w nim urocze stworzonko, którym nie był. No chyba że dla Lucjusza. Nawet się nie dowarzył, kiedy nie raz już słyszał jego karcący głos, przez co starał się być potulnym zwierzaczkiem, a przede wszystkim posłusznym.
-No nie nazwałbym tego tak, jeśli patrzy się na to, ze na początku jego matka, chciała mi łapę upierdolić. Ma to po niej. Pewnie jest nieco zmęczony, a gdyby nie to, to by Cię mocniej chapnął. A broń boże, jak jest głodny... - pokręcił głową, bo już kilka razy miał takie sytuacje, kiedy szczeniaczek był zbyt gwałtowny jeśli chodzi o jedzenie i zahaczył zębami o palce Pana. Lucjusz pierwszy raz opiekował się tak bardzo o zwierzaczka, dlatego często zdarzało mu się nie zdarzać na czas np z jedzeniem, za co płacił uszkodzonymi palcami.
Wilczek widząc głowę wampira tak blisko, instynktownie się nieco wycofał, do czasu kiedy nie usłyszał warknięcia. Nastawił uszka i lekko nimi pomyrdał. Swoim szorstkim językiem, dotknął twarzy Kojiro. Chowając go zaczął swoim wilgotnym małym noskiem muskać jego twarz jednocześnie go obwąchując, by zapamiętać jego zapach. Na ręcznik oklapły mu uszka jak by w obawie, że zaraz coś z tego ręcznika, zaleje mu uszy. Mimo to pozwalał się myć, czyścić wydając sobie charakterystyczne szczekanie, okazujące zadowolenie.
-jest taki drobny, słodki, pozornie grzeczny, biały, piękny i ma mięciutki ogonek.- Zaśmiał sie Lucjusz i złapał ustami jego wrażliwe uszy, lekko drażniąc je swoimi ząbkami. mimo to nie robił jego uszom większej krzywdy.
-Ja szczeniaczek, to nie ja tutaj potrafię szczekać. Zresztą nie jestem mały by nazywać mnie szczeniaczkiem. - Szepnął puszczając jego ucho, by spojrzeć mu na twarzyczkę. Widok jego szczęśliwej twarzy był czymś czego pragnął. Nim zdążył zareagować, szczeniaczek, zaczął zaś lizać szlachetnego po twarzy z tą różnicą, ze zaczął zlizywać z jego kącików oczu łezki. Po czym zaczął wyć również zadowolony. Jeśli Lucjusz był zadowolony, to szczeniaczek także.
-Dam Ci o wiele więcej szczęścia. To kwestia czasu.- Szepnął patrząc na jego ogonek, który go wyjątkowo kręcił. Pierwszy raz spotkał człowieka, wampira który ma cechy zwierzęce. -Kocham Cię psiaczku...- Szepnął mu do ucha zanim ten pobiegł po szczeniaczka. Pewnie Kojiro będzie jeszcze bardziej w skowronkach, kiedy usłyszy te słowa, ale Lucjusz wypowiadając je przelał w te trzy słowa mnóstwo swojej ciepłej barwy głosu, uczuć jakie do niego czuje.
Szczeniaczek gdyby nie to, że był mały i dopiero obrastał w siły jak i ostrzył zęby, to by dawno rozerwał skórę szlachetnego, który widział w nim urocze stworzonko, którym nie był. No chyba że dla Lucjusza. Nawet się nie dowarzył, kiedy nie raz już słyszał jego karcący głos, przez co starał się być potulnym zwierzaczkiem, a przede wszystkim posłusznym.
-No nie nazwałbym tego tak, jeśli patrzy się na to, ze na początku jego matka, chciała mi łapę upierdolić. Ma to po niej. Pewnie jest nieco zmęczony, a gdyby nie to, to by Cię mocniej chapnął. A broń boże, jak jest głodny... - pokręcił głową, bo już kilka razy miał takie sytuacje, kiedy szczeniaczek był zbyt gwałtowny jeśli chodzi o jedzenie i zahaczył zębami o palce Pana. Lucjusz pierwszy raz opiekował się tak bardzo o zwierzaczka, dlatego często zdarzało mu się nie zdarzać na czas np z jedzeniem, za co płacił uszkodzonymi palcami.
Wilczek widząc głowę wampira tak blisko, instynktownie się nieco wycofał, do czasu kiedy nie usłyszał warknięcia. Nastawił uszka i lekko nimi pomyrdał. Swoim szorstkim językiem, dotknął twarzy Kojiro. Chowając go zaczął swoim wilgotnym małym noskiem muskać jego twarz jednocześnie go obwąchując, by zapamiętać jego zapach. Na ręcznik oklapły mu uszka jak by w obawie, że zaraz coś z tego ręcznika, zaleje mu uszy. Mimo to pozwalał się myć, czyścić wydając sobie charakterystyczne szczekanie, okazujące zadowolenie.
-jest taki drobny, słodki, pozornie grzeczny, biały, piękny i ma mięciutki ogonek.- Zaśmiał sie Lucjusz i złapał ustami jego wrażliwe uszy, lekko drażniąc je swoimi ząbkami. mimo to nie robił jego uszom większej krzywdy.
-Ja szczeniaczek, to nie ja tutaj potrafię szczekać. Zresztą nie jestem mały by nazywać mnie szczeniaczkiem. - Szepnął puszczając jego ucho, by spojrzeć mu na twarzyczkę. Widok jego szczęśliwej twarzy był czymś czego pragnął. Nim zdążył zareagować, szczeniaczek, zaczął zaś lizać szlachetnego po twarzy z tą różnicą, ze zaczął zlizywać z jego kącików oczu łezki. Po czym zaczął wyć również zadowolony. Jeśli Lucjusz był zadowolony, to szczeniaczek także.
- Lucjusz
- Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Na jego ciele jest tylko jedna blizna, która znajduje się na jego plecach. Kolor oczu.
Zawód : Morderca na zlecenie- po stracie rodziny, Lekarz- odkąd pamięta Ochroniarz- od niedawna
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Słudzy: Elaiza (martwa), Shiki, Ruka (martwy), Kaho
Moce : Proponuje zobaczyć na KP
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Vampire Knight :: Offtop :: Archiwum :: Wątki alternatywne
Strona 3 z 3
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|