Pokój Dzienny - Salon - Parter

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Joffrey Pon Sie 21, 2017 6:54 pm

Czy Tetsuya był czemuś winny? Nie. To Joffrey należał do gburowatych osobników, których męczyła obecność ludzi, jednakże nie z powodu tego, że ich nie lubił, a z tego, że mógłby coś im zrobić. Fabio miał dwóch braci.. cóż, ciekawe jakie kontakty z nimi utrzymywał. Jeżeli wszyscy byli wampirami, to nie musiało to być takie trudne. Ot razem na zawsze.
Krew białowłosego podziałała na niego kojąco, ale ile to jeszcze potrwa zanim znowu się na niego rzuci? Skrzywił się, czując na sobie nieustanny wzrok chłopaka.
Sam go prowokował.
Nie odpowiedział nic, kiedy usiadł na kanapie. Waptrywał się w niego szkarłatnymi oczami, gdy ten nie odrywał od niego spojrzenia. Człowiek nie miał pojęcia, że w każdej chwili mógłby się znaleźć tuż obok i.. Nie. Emilio potrząsnął lekko głową, spoglądając tym razem na Fabia. Jak długo będzie musiał tak cierpieć? Utrzymanie się na wodzy nie należało do najprostysz zadań. Wampir zamierzał pójść jak najszybciej na jakąś imprezę razem z nowym towarzyszem i się upić. Może dzięki temu przez chwilę poczuje rozluźnienie. Nie zabił złotookiego podczas posilania się, był to jakiś sukces kiedy jego wcześniejsze ofiary nie miały tyle szczęścia.
Ponownie spojrzał na fioletowowłosego.
- Maskotki? - Prychnął, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech. Raz jeszcze zerknął na człowieka, po czym leniwie obrócił wzrok w stronę drzwi. Co jak co, ale rozmawianie z czaszką było normalnym zajęciem? Słuchał uważnie słów wampira, który naprawdę odnosił się do niego z dużym szacunkiem. Tetsuya miał wielkie szczęście, że trafił do domu Fabia, a nie Emilia. Z początku czarnowłosy nie był pewien, czy przybłęda powinien zostać sam, ale skoro zapadła już decyzja.. Nic tu po nich.
Kiedy ponownie zostali sami, Hagen lekko pokręcił głową.
- Obyś się wyspał. - Mruknął, odwracając wzrok w stronę schodzącego po schodach właściciela domu. Koszula, jeansy.. w takim wydaniu wyglądał znacznie lepiej.
Wstał, otrzepał spodnie i uśmiechnął się pod nosem. Zerknął na pijącego sok chłopaka, cóż nie będzie musiał dłużej znosić jego towarzystwa.
- Na razie. - Rzekł, a następnie skierował się w stronę wyjścia. Raczej już się nie spotkają. Trącił lekko barkiem Fabia.
Gdzie się udadzą? Może fioletowowłosy coś zaproponuje, ponieważ dla Joffreya liczył się tylko alkohol. Tego wieczoru szykowała się dobra zabawa, a Emilio nie mógł się jej doczekać. Wypuścił właściciela przodem i razem udali się w kierunku miasta.

zt x2
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Wto Sie 22, 2017 3:42 pm

Maskotka?, zdziwił się. Zerknął krótko do torby. Może trochę, przyznał przed sobą.
- Nie jest z cmentarza - burknął nieco urażony. Może i zdarza mu się kraść, jednak nigdy niczego nie ukradł z cmentarza. Nie rozumiał, po co miałby to robić. Nie zdążył się jednak nad tym zastanowić. - Ach, rozumiem. - zrobiło mu się trochę smutno, że Fabio chce go tu samego zostawić, ale przecież mu tego nie powie! - Naprawdę dziękuję - uśmiechnął się szeroko. Łóżko, kąpiel, użyczy mu też ubrań. Nie miał pojęcia, jak się Fabio odwdzięczyć.
Kiedy znowu został sam z Joffrey'em, ponownie nie spuszczał z niego wzroku. Zdawało mu się, że gospodarza nie ma całe wieki.
- Cześć - mruknął niewyraźnie i gdy tylko Fabio wyjaśnił mu, jak dostać się do pokoju, zniknął.

/zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Pią Paź 27, 2017 5:40 pm

To dobrze, że Xin zdecydował się zaufać i pozwolić sobie pomóc. Poza tym z winy Faust'a oraz Lorenzo jest ranny, więc tym bardziej w ramach przeprosin nie został porzucony. No i miał na tyle szczęścia, że w domu nie było Fabia. Kuzyni zapewne mogliby ostrzej zareagować, zważywszy na to co młodszy od nich przeszedł z obecnym tu Amiko.
- Nie musisz się niczego obawiać póki co. - oświadczył Lorenzo, klepiąc Wilka po zdrowym ramieniu, kiedy to prowadził do salonu. Faust oczywiście towarzyszył im, otwierając wejście do salonu, coby ułatwić przedostanie się do domu - Przynieś apteczkę z łazienki, Faust i kilka worków z krwią. - poprosił blondyna, a ten naturalnie udał się po wymagany sprzęt. Lorenzo w tym czasie pomógł usadowić się Amiko na ka kanapie - Co Ci przyszło do głowy by znajdować na podwórzu schronienie dla ofiary. - póki co nie zaczynał tematu o Fabio, natomiast nadchodzący Faust miał co innego w głowie.
Ale to niebawem.
- Otwórz usta. - polecił Lor Xin'owi, patrząc na niego uważnie. Trzeba było wyciągnąć denerwujące kolce, a wtedy przejdą do dalszego leczenia. Przydałaby się tutaj lecząca moc Fabia, no ale... Muszą się obejść bez tego - Że też miał czelność w ogóle tu przychodzić. - odezwał się Faust, gdy tylko wstąpił do salonu z apteczką. Krzywo spojrzał na czarnowłosego wilczego wampira. Lorenzo natomiast pokręcił głową, chcąc jakoś uciszyć kuzyna. Ten jednak nie dawał za wygraną - Odpuść sobie uprzejmości, doskonale wiem że sam najchętniej wypchałbyś go i umiejscowił przy kominku - zaś mówił niemiło. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, opierając się o bok fotela. Lor nic nie odpowiedział, tylko otworzy apteczkę i założy na ręce jednorazowe, gumowe rękawiczki. Nie zamierzał przerywać sobie pracy na jakieś niesnaski z przeszłości. Fakt, Faust miał jednak rację co do kwestii żalu, natomiast obecnie nie zamierzał nikogo krzywdzić, a pomóc - Należy Ci się, Amiko. - zakończył Faust, wycofując się z salonu. Jakoś nie miał ochoty przebywać w pomieszczeniu z kimś, kto tak skutecznie zranił najbardziej niewinną osobę. Pierw on, a później Red.
Aż się nóż w kieszeni otwierał. Co do samego leczenia, jeśli Xin pozwoli, ciemnowłosy ostrożnie wsunie dłoń do jego jamy ustnej używając pęsety. Kilka ruchów, pociągnięć i powinno ulżyć. Nie były to drobne igły, więc łatwo było je wydobyć - Mam nadzieję, że nie połknąłeś żadnego z kolców. - byłby problem gdyby tak było. Spojrzy na umorusaną twarz Xin'a, uśmiechnąwszy się.
Naprawdę miał farta, że Lor lubi zwierzęta.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Pią Paź 27, 2017 6:50 pm

Czas na operację: Ratować Sierściucha. Główne chodziło w tejże akcji na doprowadzeniu Xina do pomieszczenia, gdzie mógłby weterynarz od hybryd zająć się kolcami. Jeden z nich był aż w górnej partii przełyku, ledwie sięgała tam pęseta. Amiko z trudem wysiedział w jednej pozycji. Ślinianki paskudziły rękę w rękawiczce, ale nie sprawiły, że stwor potraktował dłoń jak posiłek. Wbił pazury w obicie kanapy i jakoś to przetrwał. Wreszcie mógł normalnie ruszać szczęką.
Ale szlachetny wampir zaofiarował coś znacznie cenniejszego kudłaczowi. Namiastkę spokoju i bezpieczeństwa. Wystarczyło mówić i zachowywać się delikatnie, aby Wilk stopniowo ufał Ciemnowłosemu. Tak też utkwił wzrok na uśmiechnięte oblicze Lorenzo. Na ten widok nagle zaczął wolno i nieśmiało merdać długim ogonem, jedynie w ten sposób mogąc odwdzięczyć się za pomoc. Czuł ulgę od wyjętych kościowatych kolców i od miłej aury weterynarza. Jeśli lekarz udawał radość, to czynił to po mistrzowsku. Na tyle, by nie dręczyć byłego lubego Fabia pochmurnym nastawieniem jak Faust.
Łagodna twarz wybawcy została przesłonięta dwoma łapskami, w których Xin skrył swoje brudne oblicze. Bardzo powoli i topornie wracały wspomnienia, które robiły mu sieczkę z mózgu. Były bardzo chaotyczne, chociaż jakaś postać we mgle wraz z przytłumionym głosikiem jawiła się raz po razie. Mięśnie spięły się nerwowo w barkach prężąc w ten sposób muskuły. W dodatku paliwożerne cielsko Wilka domagało się posiłku. W tym też momencie pochwycił zdrową ręką jeden z woreczków z krwią, w który wgryzł się kłami. Czyli wszystkimi zębami, jakie mieściły się w jego szczękach. Przez kilka sekund widać było połowę twarzy dzikusa. Zmęczoną, z rozświetlonym ślepiem, myślącą tylko o napełnieniu żołądka posoką, przez co bardzo zwierzęcą. Dopiero po posiłku wyraz pyska złagodniał, co nie znaczyło, że rozluźnił się. Wciąż dezorientacja po przemianie nie chciała go zostawić w spokoju.
Co powinien zrobić? Czy dać święty spokój temu domostwu raz na zawsze, czy zostać chociażby do pełnej kuracji ran? Przy wampirzej regeneracji to pewnie potrwa góra trzy dni. Podskórnie czuł, że Faust byłby przeszczęśliwy, gdyby Wilczur opuścił ich progi. Jego wcześniejsze słowa nasączone jadowitą prawdą mocno zwróciły uwagę Xina, który jeszcze nie rozumiejąc kontekstu słów... był naznaczony przez Fausta potępieniem. Ciekawe, co powstrzymywało Lorenzo przed podobnym osądem.
Rozmyślania przerwało swędzenie, gdzie koniecznie musiał sięgnąć ręką i drapać. Tam i w niektórych miejscach poprzyczepiane były całe kolonie kleszczy, których psowaty nie zdołał z siebie wyrzucić. Dopomagał sobie stopą, i jak się okazało dosięgnął nią również we swędzące miejsce. Nie zaniedbał kondycji, w tym ćwiczeń masy przy jednoczesnym rozciąganiu mięśni. Ale gdy wreszcie skończył ogarniać drapanie, padł płasko bokiem na kanapę i podkulił ogon pod siebie. Miał wrażenie, że nie pamiętał o czymś bardzo ważnym, jak nie najważniejszym w tym zamieszaniu. Nieśmiały wzrok spode czoła na Lorenzo próbowały zapytać, co to mogło być. Jemu mózg zaraz się ugotuje.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Nie Paź 29, 2017 7:29 pm

Najważniejsze było pozbyć się tych wszystkich kolcy zalegających w gardle, no i oczyszczeniu ran postrzałowych, jak i wyjęciu z nich kul. Po wymyciu ich, nałożył starannie opatrunki - Nic Ci nie będzie. Twardy jesteś chłop. - wiedział, że Xin sobie poradzi z ranami. Nie był śmiertelnie ani poważnie ranny, gorsze jednak były te kleszcze. Nimi się zajmę potem, pierw rany.
Po szybkim zabiegu, odkażeniu ran i opatrzeniu, zostawił Wilka w spokoju. Ten szybko dobrał się do foliowej krwi - Spokojnie, nikt Ci tego nie zabierze. - rzekł spokojnie, widząc jak ten pośpiesznie wypija krew. Aż o mało się nie udławił
- Lepiej by było jakbyś odpoczął. - tak, niech Xin położy się, wypocznie. Nim jednak tak się stanie, to zaczął się drapać... No tak... Kleszcze.
Lorenzo westchnął, pocierając dłonią kark - Trzeba się ich pozbyć. - ciężka robota się szykuje. Jeśli Wilk znowu pozwoli, Lorenzo zajmie się nimi i czyniąc to powoli. Zwłoki kleszczy zbierał na skupisko znajdujące się w worku na odpady. W końcu gdzieś musiał wyrzucać zakrwawione gaziki i tak dalej - Będziesz chciał porozmawiać z Fabio? - no musiał spytać. Wypadałoby powiadomić Fioletowego o powrocie Xin'a, wtedy sam Nessuno zdecyduje co począć. Bo przecież nie mogli zataić faktu powrotu Wilka, poza tym... Co na to Joffrey? Mieli ku sobie, a Amiko pojawił się tak nagle - Musisz się przespać mimo wszystko. Nie jesteś w najlepszej kondycji fizycznej - powinien iść spać. Kuzyn Fabia zakończy po niecałej godzinie wyrywanie kleszczy, a jeśli Amiko pozwoli to Lor okryje go kocem, coby się przespał. W końcu jak Fabio nadejdzie, to jak burza.
Cicho na pewni nie będzie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Nie Paź 29, 2017 8:09 pm

Lorenzo bardzo profesjonalnie zajął się rannym ciałem wilka. Od kul, po kolce i kleszcze. Wszystkim na K. W sumie zajął się czymś więcej, bo wspomniał o dawnym Kochanku Xina. Ale powoli. Zabiegi nie należały do tych zagrażających życiu, choć nie były przyjemne dla pacjenta. Próbował nie warczeć, nawet jedną ręką przysłonił usta, by nie rozpraszać niepotrzebnie Wampira. Najbardziej czasochłonnym okazało się wydobywanie kleszczy z cielska. Ich wyjmowanie nie bolało, lecz pozostawał takie uczucie swędzenia, że pragnął znów się podrapać. Nie było mu to dane, więc tylko siedział i nadstawiał uszu. Ciemnowłosy lekarz od zwierząt zalecił podopiecznemu sen, co nie było głupim rozwiązaniem. Oczywiście, jak będzie po wszystkim. Wspomniał też o tym, czy by nie chciał porozmawiać z Fabiem, gdy ten tylko wróci do domu.
Moment, co Lorenzo powiedział?!
Fabio?!
Źrenice Xina zrobiły się ledwie widocznymi kropeczkami. Zamarł w bezruchu, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Tak! To imię było kluczem do przeszłości! Wspaniałej przeszłości dodajmy. Niemal od razu zamiast rozmazanej postaci w fiolecie widział troskliwą buźkę Lubego. A to z uśmiechem, a to z płaczem - wspomnienia skakały jak szalone. Głębokie cienie pod oczyma Wilka zdradzały, że męczyło go coś od środka, aż do momentu wyjawienia magicznego miana dzięki Krwiopijcy. Weterynarz pewnie cały czas myślał, że Xin wiedział, do kogo instynktownie wrócił. Wreszcie ulga, że na nowo poznał imię Bóstwa w fiolecie. I że istnieje szansa, że znów się spotkają. Ale fakt, Malinowooki wpierw musiał się zregenerować snem, bowiem rany postrzałowe, kolce w gardle i masa kleszczy wyssały z niego siły witalne. Tak samo jak jego nieuzasadniony, dziki gniew, który z wolna usypiał wraz z Wilkiem. Z bardzo milczącym Wilkiem. Nie byłby w stanie porozmawiać z Fabiem w cztery oczy. Nie to, że nie chciał. Należało mu się wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Nie był w stanie przekazać werbalnie, co, jak i dlaczego. I dlaczego znów wolał wziąć sprawy w swoje ręce nikogo nie informując. Mógłby skryć się w którejś z sypialni dla gości, żeby nie leżeć w salonie na widoku, ale z drugiej strony... zagrzał tu już sobie miejscówkę. Tak więc bez większych problemów dał się okryć materiałem i w ten sposób poniekąd utulać do snu. Troszkę tylko rozepchał się na kanapie, i po znalezieni dogodnej pozycji - zasnął twardo. Nie wiadomo, od jak dawna nie spał, a że po podjętej akcji ratunkowej ze strony Lorenzo mógł wreszcie zrelaksować się, uczynił tak czym prędzej.
Jak tak kokorosił się po kanapie, zastanawiał się, co będzie, gdy znów splączą się losy Syrenki i Wilka. Miał wrażenie, że minęło dużo czasu. Popełnił błąd, odkąd opuścił domostwo. Odbiło mu, jak kiedyś. Nie powinien był zwlekać wizyty u swego pana Hiro. Być może wtedy nigdy nie zostawiłby rodziny Nessuno, zwłaszcza jego najdroższego mieszkańca.
Fabio.
Oczami wyobraźni przywołał go do siebie, a ten położył się obok i wtulił się swoim delikatnym, boskim ciałkiem we włochaty tors Amiko. Półprzytomnie zamruczał w odpowiedzi, co akurat przypadło na moment opatulenia Xina kocem ze strony Lorenzo. Niezłą miał wyobraźnię, nie ma co. Ale chyba nie zdziwi się, gdy rzeczywistość inaczej przedstawi przywitanie się ze Skarbkiem. Wolał o tym nie myśleć przez sen.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Sob Lis 04, 2017 8:50 pm

Trochę czasu minęło od momentu zaśnięcia Xin'a. Lorenzo już nie męczył wycieńczonego Wilka ciężkim dniem, więc pozostawił go samego w salonie. Wyglądał całkiem niewinnie śniąc pod miękkim kocem. Zapewne w głowie miał całkiem relaksujące sny.
Ale co się dziwić?
Znajdował się w bezpiecznym miejscu, należące do jego dawnej miłości. Miłości, która obecnie jest z innym. Czy Xin by tego świadomy? Zapewne tak, w końcu to on jest przyczyną zerwania związku z Fioletowym.
Czy jednak mogło się to zmienić?
Nikt tego nie wie.
Ale na pewno pomoże ktoś, kto już znalazł się w domu.
Minęło sporo czasu, Wilk jeszcze spał i nie miał ani razu utrudnionego snu. Nawet niezbyt przyjaźnie nastawiony Faust odpuścił, skoro Lorenzo przyjął tego zdradzieckiego potwora na tereny rodziny. Dopiero po pojawieniu się pewnej kobiety, wszystko się zmieniło.
Diametralnie.
Już wiedziała kto spał w salonie. Doskonale wiedziała też co wyczyniali jej synowie, jak się spisywali i jak zachowywali. Nie tylko matczyny instynkt działał, lecz także moc czytania w myślach. Valentina bywała czasami zbyt wścibska, zbyt opiekuńcza by odpuścić i miała wszystko jak w książce co takiego wyczyniał jej najmłodszy z potomków Fabio.
Z kim się zadawał, z kim romansował i co wyrabiał. Zaniepokoił ją fakt, że najbardziej niewinna istota mogła okazać się tak... brudna. Ale kogo można winić? Tych wszystkich chłopców wampirka - Nie spodziewałem się Ciebie, ciociu tak szybko. Naprawdę nie wolałabyś porozmawiać najpierw z Fabiem? - spytał Lorenzo, kiedy to wprowadzał ciotkę do salonu. Spojrzał raz jeszcze na nią i naprawdę trzeba przyznać... Fabio całkowicie wdał się w nią. Burza fioletowych włosów oczywiście opanowana i ułożona w eleganckiego koka. Duże fiołkowe oczy otoczone kaskadą czarnych, długich rzęs. Nawet usta, drobne, miękki i zmysłowe. Kształtne ciało przyodziane w kwiecistą sukienkę do kolan. To taki Fabio tylko, że bez krewetki i z biustem. No, poza rysami twarzy nieco zbyt ostrzejsze niż u Fabia - Nie chcę mu przeszkadzać. Obecnie jest dość... zajęty. Wolę pierw poznać jego wcześniejszego partnera. - iście niewinny uśmiech Valentiny i delikatne uściśnięcie dłoni bratanka. Lorenzo wciągnął powietrze i dłonią wskazał wejście. Kobieta skinęła głową, po czym wstąpiła do środka pomieszczenia.
Tak jak myślała.
Przytulnie, czysto i w ciepłych, domowych kolorach. To tak, jakby Fabio odziedziczył i po niej gust. Nie pasował tylko ten wielki, czarnowłosy mężczyzna przykryty kocem. Skinęła głową towarzyszącemu jej Lor'owi, a ten oczywiście pozostawił ją samą z Xin'em. Chociaż uczynił to niechętnie...
Val bez zbędnych przemyśleć czy skrupułów podeszła do kanapy i lekko potrząsnęła śpiącego wampira. Gdy Xin otworzy oczy na pierwszy rzut oka będzie mógł wziąć wampirzycę za dawną miłość. Dopiero po głosie zapewne powróci do tego, że jednak ma do czynienia z kimś innym - Czy to Ty jak mniemam jesteś Xin Amiko? - krótkie pytanie, a ton mocno stanowczy. Nim sama się przedstawi, poczeka aż ten młodzieniec potwierdzi jej słowa. Aczkolwiek znała już prawdę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Nie Lis 05, 2017 10:41 am

Spał naprawdę dobrze, regenerował ubytki i naderwane nerwy. W towarzystwie wspomnień, wymyślnych chwil, z Fabiem, o Fabiu, Fabio. Wszystko w miłych, miłosnych akcentach. Gdy pojawiały się złe momenty z ich wspólnego życia, to po prostu przewracał się na drugi bok i w ten sposób resetował koszmar przywracając łagodny ton marzeń sennych.
Lorenzo dał mu naprawdę wiele, a wcale nie musiał. Zważywszy, że rzeczywiście był zdradzieckim bydlakiem, o czym dopiero po odzyskaniu części wspomnień wywnioskował. Także wraz z miłym snem układały się też inne elementy stanowiące obraz obecnej sytuacji. Niestety niekorzystnej dla Xina, być może korzystnej dla Lubego. Nie umiał przecież przewidzieć, jak potoczyły się jego losy.
Wtedy też jego ciało wyczuło kontakt fizyczny, dość gwałtowny, stąd chcąc nie chcąc musiał wracać do rzeczywistości. Może to dzięki miłej drzemce, zaspane ślepię uchwyciło pierwszy obraz kobiety łudząco podobnej do Fabia, że wpierw zamarł w bezruchu. Ale dopiero dokładna analiza tonu głosu, zapachu, sylwetki osoby o bujnych fiołkowych włosach i dużych oczach okalanych wachlarzem gęstych rzęs naprowadziła Wilka na inny trop. Być może dlatego, że po raz pierwszy miał sposobność poznać rodzicielkę Landryneczki, poderwał się natychmiast z kanapy i stanął w miarę wyprostowany przed obliczem eleganckiej damy. Nawet cofnął się o krok, żeby nie zabierać strefy komfortu kobiecie. Zresztą był dość brudny, na sobie miał jedynie wytargane i wyszarpane spodnie, które w tejże odsłonie prędzej przypominały bokserki. Długi ogon w tyle przylgnięty do łydek właściciela znieruchomiał wraz z Xinem, który z trudem utrzymywał kontakt wzrokowy z nieznaną, ale bardzo przypominającą Fabia osobistością. Chyba dlatego, że nie wiedział, jak dama rodu Nessuno zachowa się wobec niego. Znaczy... podejrzewał ten najgorszy scenariusz, ale nie będzie zgadywać przed wyrokiem.
Na zadane pytanie równie stanowczo (jak wcześniej głos niewiasty) uderzył się pięścią w tors potwierdzając podejrzenia Krwiopijczyni. Tak, ten brudny, kudłaty, wzorowo umięśniony, czarnosierstny typ o intensywnych, malinowych tęczówkach to Xin Amiko. Dawny kochanek Aniołka, Księcia, Bóstwa, Doskonałego Lekarza i Syrenki w jednym ciele o fioletowych patrzałkach i jagodowym zapachu. Nie oznajmił jednak werbalnie swojego miana: nie z braku grzeczności czy chęci, a z braku możliwości. A nie wydawało mu się stosowne, by charczeć i warczeć nieudolnie przed obliczem tak ważnej dla Fabia osoby. Nie mrugnął ani razu, odkąd otworzył powieki i nie spuszczał wzroku z nieznanej mu z imienia kobiety.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Nie Lis 05, 2017 12:30 pm

Nie zamierzała w żaden sposób krzywdzić czarnowłosego mężczyzny. Wiedziała, że najmłodszy z synów by tego nie chciał, poza tym nie była jakąś wyrodną morderczynią. Co prawda martwiła się o swoje dzieci i walczyła o nie zajadle jak lwica, w tej kwestii musiała być jednak nad wyraz delikatna. Chociaż zapewne nie obejdzie się bez rozmowy.
Odsunęła się na krok, gdy Amiko powstał. Czyli tak, jak Fabio go widział było prawdą. Rosły, dość groźnie wyglądający mężczyzna o dzikim, nieokiełznanym spojrzeniu. Tylko kolor malin... Nie, ten kolor był zdradziecki - Nic dziwnego, że mój syn chętnie się do Ciebie dobrał. Wyglądasz jak prawdziwy samiec alfa. - na twarzy wampirzycy spoczął uśmiech. Żaden jadowity, zwykły, łagodny wyraz mówiący by się nie denerwował - Jestem Valentina Nessuno, matka trzech łobuzów Marco, Vito, no i Fabia. Przybyłam odwiedzić ich, ale zamiast dzieci, napotkałam byłego partnera najmłodszego. - nie mówiła tego źle. Przedstawiła się ino oraz pokrótce wyjaśniła powód swojej wizyty - A Ty? Jesteś milczący? Czy może się wstydzisz? - spytała, usadowiwszy się na drugiej części kanapy. Gdzieś w okolicy czmychnął Lorenzo, ale tylko po to by spytać czy kobieta czegoś chciała - Tak, proszę herbatę z odrobiną cukru. A Ty młodzieńcze? - nie zapomniała o Amiko. Jeśli odpowie, dostanie to. Jeśli nie, trudno. Val sama nacieszy się swoją dobrą herbatą.
- Masz takt, przychodząc do tego domu. Wiem co się wydarzyło między Tobą, a Fabio. Nie masz sumienia, że wciąż go tak dręczysz? - nie brzmiało miło, lecz trzeba było się tego spodziewać. Wampirzyca niemalże przeszywała go spojrzeniem aczkolwiek miało w sobie ono coś z troski.
W końcu troska o potomstwo była najważniejsza, a w szczególności te najbardziej pokrzywdzone.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Nie Lis 05, 2017 1:18 pm

Cierpliwie znosił słowa Pani Domu, ich znaczenie też. Być może miało to związek z tym, że kobieta nie wydawała się go całkiem potępiać. Znaczy się, na pewno była wściekła za skrzywdzenie jej ukochanego dziecka, ale nie dawała tego po sobie znać. I tak jakby... interesowała się, jak to wyglądało oczami Amiko? Na pewno zdziwiłaby się, że Fabio zakochał się nie w posturze samca alfa, a we zwykłym człowieku. Chyba, że tak określała ich relacje, co już było bliższe prawdy. Wpatrywała się w jego ślepia, próbowała go rozgryźć, lecz ze słów nic nie mogła wywnioskować. Przecież milczał jak grób. Chciał to zobrazować kierując dłoń na niesprawne gardło, ale do ich dwójki dołączył ktoś jeszcze.
W zasadzie zjawienie się w domu pani Nessuno musiało poruszyć mieszkańców, skoro Lorenzo nie będący synem pani Valentine zdobył się na zapędy gospodarskie i zaproponował coś do picia. Xin zanegował kręceniem głowy, jemu herbata nic by nie pomogła. Nawet nie pamiętał jej smaku. Ale to najmniejsze zmartwienie. Kobieta wreszcie dotarła przez drogę uprzejmości do sedna. Miała wyraźnie za złe zjawienie się Wilka (do czego był już przyzwyczajony) i nękanie swoją osobą tego, którego chyba miłowała najbardziej. To był pierwszy moment, w którym Amiko spuścił wzrok z rozmówczyni. Jego łapska zacisnęły się z wolna w pięści, ale nie po to, żeby uderzyć czy w inny sposób zranić szlachetną towarzyszkę. Wszyscy od niego żądają wyjaśnień, a on nie miał jak się bronić będąc niemym. Bezsilność i bezradność ostatnio za często go nachodzą. Musiał położyć temu kres.
Musiał walczyć o głos.
Zmrużył powieki i szukał wpierw odpowiednich słów, nim rozrusza aparat mowy. Ciche burczenie mogło przypominać ostrzeżenie albo nadąsanie, jednak Xinowi w tej próbie chodziło o coś innego. Kilka kropel potu zrosiło bladą skroń Kudłacza, który nawet napiął mięśnie z nerwami, jakby to coś miało pomóc. Aż wreszcie, po mniej więcej dwuminutowych przygotowaniach, uwolnił słowa. Ściślej trzy słowa.
-Dał... mi... życie.
Dokładniej miłość nad życie, lecz komunikatywność Wilka daleko odbiegała od normy w tym stanie. Jakoś wycisnął te słowa z bestialskiego gardła, chociaż jakość pozostawiała wiele do życzenia. Nie obyło się bez efektów ubocznych: charkania, warkotu i krwi, która z pokiereszowanego kolcami gardła spłynęła po przełyku do żołądka. Głos był bardziej szorstki od papieru ściernego, dość niski, ale miało w sobie odrobinę cechy oryginalnego głosu Xina. Mimo rangi wypowiadanych słów słowa pozbawione były emocji, tak jak poważna twarz młodzieńca. Wiele z siebie wycisnął, by wreszcie odpowiedzieć matce Fabia. Może nie odniósł się dokładnie co do sumienia, lecz sens nawiedzania go w tym miejscu miało właśnie zaczątek w nowym życiu. I nawet nie chodziło Amiko o dar z przemianą w wampira (co oczywiście było niezmiernie istotne dla nich obu i dalszemu rozwojowi ich namiętnej relacji), ale o sam początek ich znajomości. Przy pierwszych odwiedzinach jako zwykły, ludzki kurier. To już wtedy życie chłopaka nabrało znaczenia, wiedział dla kogo istnieć, i w kim ulokować niezwykle trudne do wyrażenia uczucia. Dawny Luby częstował go wszystkim, co najlepsze: dobrocią, bezpieczeństwem, uczuciem i bezgraniczną miłością. Jak ktoś egzystował tylko dla jednej jedynej osoby, to trudno znaleźć inny powód nękania go i jego rodziny swoją poniekąd ohydną postacią. Mogła go nazwać egoistą, skończonym dupkiem z tupetem, ale prawdy nie zmieni.
Ciągle stał przed kobietą niesfornie wyjaśniając powód zostania w domostwie (bo przybył tu zupełnie przypadkiem, goniąc wielkiego jelenia), nie mniej musiało to wystarczyć. Przynajmniej na razie. Xin nieco nerwowo ruszył się z miejsca i podszedł pod okno. Jego wilczy głód kazał mu wrócić na ogród i dokończyć posiłek. Przeklęte nawyki nie pozwalały mu skupić się na rozmowie, do której powinien wrócić, bo jeszcze się nie skończyła. Ślinianki pracowały jak głupie, musiał co chwilę oblizywać wargi i kły. Wreszcie przemógł się i z trudem odlepił się od okna, aby wrócić na dywanik u pani Valentine. Przetarł nadgarstkiem nadmiar śliny, by nie wzbudzać aż takiego obrzydzenia, choć i tak więcej brudu roznosił swoimi kłakami owleczonymi w kurz i kawałki błota.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Nie Lis 05, 2017 8:03 pm

Aż tak było trudno mówić?
Gryzł go wstyd?
A może sumienie?
Valentina uważnie obserwowała każdy ruch wampira, każdy gest i próbę mowy. Wychowała trójkę dzieciaków, więc wie gdy coś się dzieje nie tak. Wyglądał na strasznie zagubionego, zdenerwowanego obecnym stanem i niepewnego.
Ale jednak wciąż miała uraz za krzywdę jednego z synów. Tego łatwo nie da się wybaczyć.
Skoro nie chciał nic do picia, nie dostał. Jedynie pani Nessuno została obdarowana filiżanką gorącej herbaty i kilkoma łyżeczkami cukru. Uśmiechnęła się w podziękowaniu Lorenzo - Jak zwykle nienaganne maniery. - pochwaliła wampira, a ten w milczeniu odszedł. Jakoś nie chciał rozmawiać z nią w obecności Amiko, poza tym Val chyba ni chciała teraz rozpowiadać się odnośnie życia rodziny, w końcu miała ważniejsze sprawy na głowie.
Gdy czekała na odpowiedź wampira, dawała wyraźnie znać, że jest cierpliwa co do odpowiedzi i jej czasu na poskładanie. Mogła zrozumieć, że było to trudne, ale bardziej było to, że Xin naprawdę zranił jej syna.
Dał życie?
Strasznie zagadkowe słowa. Val zmrużyła nieco oczy, sięgnęła po filiżankę i upiła z niej niewielki łyk gorącej herbaty. Olbrzymi Wilk zaczął się tłumaczyć na swój sposób, chociaż wampirzyca niepostrzeżenie wdarła się do jego umysłu, odczytując wszystko dokładnie. W końcu myśli były bardziej przejrzyste, niż słowa z trudem wypowiedziane. Oczywiście uczyniła to tak delikatnie, coby Xin'a nie rozzłościło. Nie robiła to całkowicie ze względu na niego, tylko na spokój mieszkańców - To bardzo miłe, ile dał Ci Fabio. Właściwie oddał Ci całego siebie, swoją dobroć, zaufanie. I to zaufanie bardzo mocno nadwyrężyłeś. Nie wiem jak bardzo jesteś egoistyczną osobą, ale nie bardzo jestem zgoda byś zadawał się więcej z moim synem w tak intymny sposób. - brzmiało okrutnie?
Owszem. Lecz niech się nie dziwi. Poza tym widziała jak tęskno spoglądał za okno. Tak, widziała też te zwłoki jelenia - Jesteś dzikim stworzeniem, a Fabio potrzebuje kogoś, kto będzie przy nim. Skoro zjawiłeś się tu przypadkowo, czemu nie odszedłeś? - bolesne słowa, zbyt bolesne, ale co przechodził Fioletowy? Gdy odszedł pierw Xin, później Red. Tak bardzo żałowała, że nie mogła być przy nim w najgorszych chwilach - A jeśli tak bardzo chcesz, to może pierw z nim porozmawiaj. Wiedz tylko jedno, Amiko. Nie dopuszczę byś na nowo w niewłaściwy położył łapska na nim. Chroń go, ofiaruj swoje życie tak samo jak on ofiarował swoje Tobie. Po tym co dla Ciebie uczynił, zasługuje na każde dobro. - zrozumie? Nie, nie chciała by się zabijał! Tylko ochrona ponad wszystko. Zaś upiła łyk, przymykając na moment oczy. Tak bardzo chciała zobaczyć się ze swoimi synami, wszystkimi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Nie Lis 05, 2017 10:21 pm

Pani Valentine wiedziała, jak uderzyć w strunę, by wyłuszczyć racje. Nie mógł nie zgodzić się z jej słowami, które ścinały resztki jego człowieczeństwa na sieczkę. Mówiła do niego w ten sposób, jakby Fabio był dla Wilka jedynie zabawką do seksu. Wiadomo: nie zależało jej na Amiko, tylko na jej synu. A więc tacy są rodzice - oddani, waleczni, stojący zawsze murem za swoją pociechą. Była wzorową matką. Xin prawie zawsze musiał liczyć tylko na siebie, rodziców nie znał i nie poznał ich miłości. Dopiero, gdy jego droga skrzyżowała się z życiem Uroczego, faktycznie Luby pomagał ile wlezie w życiu ludzkim, a później wampirzym, Czarnowłosemu. Całym sobą, od stóp do głów, czynem i cierpliwością.
Amiko próbował się rewanżować w ofiarowywaniu swej dobroci dla Księcia, chociaż wiedział, że nigdy nie spłaci swoich długów. Może to był kolejny powód jego powrotu? Wynagrodzenie za wszystkie złe uczynki, oraz chęć dania coś dobrego od siebie? Wiedział jednak, że musiał uzyskać zgodę od Fabia. Mógł przecież go nie chcieć widzieć po raz n-ty na skraju rozbestwienia. Nikt z rodziny Nessuno nie chciał, lecz zdanie byłego Lubego było tym jedynym i najważniejszym. Nikt mu nie zabroni kochać Fabia swoim wilczym sercem, tylko on sam, adorator wilczej miłości.
Po tych wszystkich oskarżeniach, zwątpieniach w dobre zamiary Xina ze strony głowy rodziny, poniekąd psychiczne tortury dla niego, spuścił łeb i uszy położył po sobie. Matka Fabia miała wiele racji, na które nie odpowiedział ani słowem, nie kontratakował. I bez jej pozwolenia chroniłby życie Długowłosego, nawet kosztem własnego. Bo tak jak nieudolnie rzekł - dał mu życie. Był jego życiem, tym prawdziwym. Tylko dla niego pozostał w tym domu. Jeśli dostanie wyraźny zakaz zbliżania się do Cukiereczka od Ukochanego, to wtedy odpuści bezpośrednią ochronę.
-Zasługuje...
Powtórzył tylko cicho jedno ze słów pani Valentine. Ważne słowo. Fabio zasługiwał na wszystko, co najlepsze. Czy Xin pasował do tego powiedzenia? Czy wszystko zepsuje swoim przyjściem? Nowe życie Słodziaka na pewno nie uwzględniało Wilka w swoich planach. Zwłaszcza takiego, który nie do końca panuje nad sobą. Chociażby w tejże chwili, gdy odsunie się od rozmówczyni na tyle daleko, by oprzeć się plecami o ścianę krzyżując łapy na torsie. Zaczęła mu zbyt ładnie pachnieć. Starał się... starał się nie myśleć o kobiecie, a o tym, co do niego mówiła. A przede wszystkim o tym, dla kogo tu czeka jak na Sąd Ostateczny. Z coraz większymi obawami, chociaż wiedział, że nie będzie kolorowo.
Poczucie głodu robiło się coraz silniejsze. Nie było to jednak wampirze łaknienie, dlatego nerwowo poderwał się od ściany. Skoro nie zastał Fabia, to może i lepiej, że nie zobaczy Xina w takim stanie. Gorzej, że pewnie rodzina Nessuno powie to i owo, żeby ostrzec Skarbka. Rzucił krótkie spojrzenie pani Valentine nie mogąc zdobyć się na słowa pożegnania. Wyszedł lekko kuśtykając z salonu, a później z granic domostwa. Skoro nie był tu póki co mile widziany (ciekawe dlaczego), to po co miałby tu czekać i psuć atmosferę domownikom? Gdyby minął Lorenzo, zatrzymałby się przy nim i skinął łbem w podzięce za pomoc w leczeniu. A tak to po prostu wyszedł.
Jak Fabio wróci do swojej posiadłości... może wtedy odważy się spojrzeć Syrence w oczy? Trudno rzec, lecz póki co nie zostanie tu bez wyraźnego zaproszenia.

z tematu
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Joffrey Pon Gru 18, 2017 8:00 pm

Nie do końca wiedział gdzie ma zabrać rannego. Co prawda to wampir, ale dobrze zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo był słaby, a takie rany naprawdę mogły być niebezpieczne. Jego krew może i mu pomogła, ale potrzebował ludzkiej posoki. Joffrey bez załatwienia jakiegokolwiek transportu, niosąc syrenę na swoich rękach doprowadził do jego domu. W centrum mogliby zadawać dużo pytań, a lepiej jest teraz wszystkich unikać. Kruczowłosy dyszał. Z powrotem znerwicowany, miał ochotę coś rozwalić.
Od tego szaleństwa ratował go jednak Nessuno, którym zamierzał się zająć. Zwolnił znacząco, gdy znaleźli się przed domem wampira, który o ile nie zemdlał, mógł dostrzec tłumy dzieciaków. Część w nich siedziała w autobusie, reszta oczekiwała swojego ''pana'' na zewnątrz. Co na to wszystko Fioletowy?
- A właśnie.. później o tym porozmawiamy. - Burknął bardziej do siebie niż do rannego, po czym pospiesznie wyminął przerażone podlotki. Hagen zaczął żałować, że ich wszystkich kupił. Co mu odwaliło? Nagle dobrym zachciało się być.. i teraz ma problem. Całkiem poważny.
- Zaraz się wami zajmę moi drodzy. - Rzekł dostatecznie głośno, po czym utkwił wzrok w jasnowłosej dziewczynce o dużych, niebieskich oczach. Przywołał ją gestem ręki.
- Chodź z nami. - Powiedział, a raczej warknął. Był podenerwowany tym w jakim stanie znajdowała się osoba, która była dla niego naprawdę ważna. Po wprowadzeniu wampira do salonu, ustawił go na kanapie. Dziewczynce kazał usiąść i podać rękę. Przy użyciu swojej jakże przydatnej mocy sprawił, że miała się nie ruszać ani nie krzyczeć. Nadgryzł jej nadgarstek i choć całe jego wnętrze pragnęło skosztować nieco więcej krwi, oderwał go od swoich ust i przyłożyć do Nessuno. To z pewnością o wiele bardziej mu pomoże. W końcu ludzka krew była bardziej wartościowa. Emilio nie za bardzo wiedział co mógłby zrobić jeszcze, nie spodziewał się, że tak to wszystko będzie wyglądało. Kupił by jakieś kwiaty!
- Co Ci się przytrafiło? - Bolał taki widok, oj bolał. Hagen jednak kurczowo zaciskał usta, lecz jego oczy świeciły się głodną czerwienią. Nie jego wina, że krew była jego okrutną słabością. Czasem jednak idzie z tym walczyć.
Chwycił zdrową rękę Fabio i delikatnie objął, mając nadzieję, że proces regeneracji znacznie przyspieszy. Miał tak wiele pytań, ale nie chciał go też nimi zasypywać.
Joffrey był taki zmartwiony i pełen współczucia jak nigdy. Zobacz co z nim robisz Syreneł. Rzecz jasna był wściekły, ale na obecną chwilę to inne uczucia przykryły wewnętrzną złość. Na zemstę przyjdzie jeszcze czas.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Pon Gru 18, 2017 9:29 pm

Cud się zdarzył, że akurat spadł na Joffrey'a, że nie zginął połamany wśród ponurych, ośnieżonych drzew. Że teraz niósł go na rękach, mocno tuląc i chroniąc przed tym podłym światem. Wampirek zapewne jak się ocknie, zechce opowiedzieć co się stało, ale co z... gwałtem? Co jeśli Joff się obrazi? Uzna za zdradę?! Albo zacznie się brzydzić wampirkiem? Ileż to myśli nagle dotarło do ledwo żyjącego Nessuno. Aż twarz z uśmiechu, przeistoczyła się w smutek. Takie wyczerpanie... Chociaż było mu dobrze, to jednak obawy pozostały...
No ale, co ma być to będzie. Nie może ukrywać niczego, bo wtedy Hagen dopiero mógłby się zdenerwować. Tajemnice nie są zbyt zdrowe.
Droga do domu leciała szybko. Nim się zorientował, to już przechodzili przez próg bramy. Co do ludzi.... autobusu z nimi... Fioletowy zmrużył ślepka, chociaż uznał to za zwykłą halucynację na skutek obrażeń. Tak czy inaczej, zaś odleciał.
Dopiero ocknął się, gdy znalazł się na miękkiej kanapie, a ciepło wampira po prostu motywowało do dalszego życia - Nie zostawia mnie... - bardziej chodziło by cały czas był Hagen, żeby był blisko, trzymał słabą dłoń. Bark niemiłosiernie bolał, a widniejące poszarpane żebro. Aż piekło. Ból wracał, mimo zaczynającej się regeneracji.
Cóż, powinno dojść do opatrzenia ran.
Nie skomentował, nie miał siły nawet co do przyjścia dziewczynki. Świeża krew chyba zbyt mocni uderzyła do głowy Syreny, przez co nie powstrzymał się przed upiciem z krwi. Ludzka posoka, odżywcza, wspomagająca pracę wampirzych komórek - Telefon zostawiłem w... zamku. - z trudem wypowiadał słowa, mimo iż niedawno pił dziewczęcą krew. Zresztą co do samego człowieka, nie powinna umrzeć. Nie pił dużo, nie chciał no i nie potrzebował aż tyle. Emilio krew też wiele pomogła - Dopadł mnie w sklepie. - ciężko było mówić, naprawdę. Tym bardziej, że sam fakt oraz cierpienie jakie przyszło na wampirka doprowadzało do łez. Już się nim zanosił, a ciężko było otrzeć buźkę gdy tak bolały ręce. Aczkolwiek wsparcie wampira wiele pomagało - Mój... mój brat może mi pomóc z... ranami. - chyba wiedział, że mimo otrzymanej krwi Nessuno może nie przetrwać. Wciąż blady, wręcz siny. Taki totalnie bez życia i jeszcze cierpiący - A... Ale nie mam... telefonu. - już opadał z sił, już odlatywał... szybko tracił przytomność, szybko ją odzyskiwał. Zbyt dużo jak na tak drobne, osłabione ciało.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Joffrey Pon Gru 18, 2017 9:58 pm

Naprawdę cud. Joffrey akurat tego dnia postanowił się wybrać do zamku i bardzo proszę, otrzymał karpia, to znaczy swoją kochaniutką rybeńkę wyglądającą jak zmielona sardynka. No po części. Nie odstępował Fabio, cały czas przytulając do swojej klatki piersiowej. Tak bardzo się bał, że go straci. Rzecz jasna otulił go swoim płaszczem, gdyż ubranie Fioletowego w jakiś magiczny sposób wyparowało. To z pewnością wina szyby.. albo dzikiego seksu, który przez przypadek został wydany. Żarty żartami, ale Joffrey nie wiedział i tak iż Nessuno został brutalnie zgwałcony.
W sumie nawet niczego sobie nie tłumaczył. Nie myślał w takim momencie, skupiając się na niższym wampirze. Taki zatroskany, chcący zrobić więcej niż by mógł. Dlaczego sam nie potrafił leczyć? Jego moce były tutaj kompletnie nieprzydatne. Zacisnął zęby.
Bezradność była najgorsza.
- Nigdzie się nie wybieram. - Zapewnił, wciąż gładząc rękoma jego nadgarstek. Cholernie się martwił, nie sądził aby Fab sam się z tego wyleczył. Naprawdę potrzebowali jakiejś pomocy.. zawieźć go do szpitala? Nie, to zły pomysł. Hagen jednak powrócił wzrokiem do Fioletowego. Ktoś go napadł i tak urządził?
Jest martwy.
- Kto? - Warknął, ale oczywiście nie był zły na Nessuno. Był wściekły na siebie, że go tam nie było i go nie ochronił. Aż bał się zapytać przez co przechodził, ale rany i tak wiele wyjaśniały. Może to był zamach na jego życie? Tylko gdzie podziały się jego ubrania? Joffrey, Ty gamoniu. Serio nie potrafisz się domyślić?
Zostawił telefon w zamku. Spokojnie, Emilio użyczy mu swojego.. ale musiałby go przynieść. Wiadomo, że taki zajebisty sprzęt najlepiej działa kiedy nie jest ruszany. Trochę wiek.. lat miał no. Kruczowłosy rozejrzał się, przykrywając Nessuno kocem. Brat? Z tego co pamiętał to również tu mieszkali, ale rzadko można było ich spotkać. Emilio zamiast to jakoś ładnie zorganizować, wstał i rozejrzał się po salonie, idąc w stronę schodów.
- VITO? - Wrzasnął. Bardzo dobrze, że zapamiętał jego imię! Nie będzie miał pojęcia kim jest sam Kurosz, ale nie to było teraz problemem. Fabio potrzebował pomocy i to pilnej.
Wampir szybko powrócił do Fioletowego, ponownie znjdując się tuż obok niego. Przytulił, ostrożnie i odgarnął długie włosy z bladej twarzyczki.
- Nigdy sobie nie wybaczę, że stało Ci się coś takiego. - Wyszeptał, mrużąc krwiste oczy. Dziewczynka siedziała, na wszelki wypadek gdyby Fabio potrzebował więcej krwi.
Oby Vito dzisiejszego dnia był w tym domu. W innym przypadku wampir będzie musiał go do kogoś zabrać i chyba nie będzie to dobrym pomysłem.
Ale zawsze coś.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Pon Gru 18, 2017 10:10 pm

Brak odpowiedzi ze strony Fabia, zmartwiła go na tyle iż postanowił porzucić swoje obowiązki, by zmienić plan działania. Młodszy wampirek nigdy nie milczał od tak, zwłaszcza, ze nie miał powodów do złości, a nawet jeśli byłby zły, to przechodziło mu, co było widać odzewem. W tej sytuacji, jednak było inaczej. Telefon milczał. Martwił się i jego sumienie było na tyle wrażliwe odnośnie Fabia iż nie mógł zignorować swojej czerwonej żarówki w umyśle.
Tak tez po wykonanym spamie w ciągu kilku dni, postanowił jak najszybciej pojawić się u wampira, by sprawdzić co jest grane. Dlaczego nie przybył wcześniej? Często bywało tak iż potrafili kilka dni milczeć przez obowiązki, jednak czas mijał a Fabio milczał. To utwierdzało Castasa w przekonaniu iż coś musiało się stać.
Podjechał samochodem przed bramę, zastawiając tym samym wyjazd, czego zazwyczaj próbował unikać. Wyszedł z samochodu, po czym skierował się do bramy. Zadzwonił raz i zapewne został zignorowany, dlatego też, wtargnął do środka posiadłości. Podejdzie powoli do drzwi, po czym ponownie w nie zapuka.
Zero odzewu, jednak wyczuwał wiele zapachów, jak i wiele krwi, krwi której woń znał aż za dobrze. Czy się zmartwił? Owszem, przez co tez nie za długo czekając, wszedł do domu Nessuno idąc od razu za zapachem.
-Fabio?!
Zawołał nieco unosząc głos, po czym skierował się do pokoju dziennego, z każdym krokiem niemal przyspieszając, zwłaszcza gdy jego zmysły zostawały coraz bardziej katowane przez odór krwi. Gdy tylko podszedł bliżej usłyszał wykrzykiwane imię brata Fabia, zmrużył oczy po czym bezceremonialnie otworzył drzwi do pomieszczenia, patrząc na...
Jego spojrzenie bez wątpienia pierw się zderzy z Fabiem w z jego stanem, by następnie z większym chłodem a zarazem gniewem zerknąć na jego towarzysza. Co prawda Fabio był okryty kocem, jednak wampirzy węch pozwalał ocenić iż stan Fabia jest kiepski.
-Kurwa*
Uniósł się po czym wejdzie głębiej do pomieszczenia patrząc ostrzegawczo na Joffa gdyby przyszło mu do głowy by wziąć Castasa za wroga, skoro sam potencjalnie mógł nim być, patrząc iż starszy go nie znał.
-Wiedziałem, że coś jest nie tak, co tu się działo?
Nie było czasu na przedstawianie się, ani nic. Czerwone, niemalże krwawe spojrzenie, jak i płomienne włosy, na pewno nie zachęcały do współpracy, jednak tu liczyło się dobro Fabia. Castas jako opiekun, który oczywiście zawiódł, co odbije się na jego dumie, zainteresował się pierw Fabiem niżeli kimś obcym. Niemniej jednak warto wspomnieć iż mężczyzna był nie tyle co wrogo nastawiony do obcego Joffa jak wściekły za swoją zwłokę i nie tylko!

*Klnie po włosku
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Pon Gru 18, 2017 10:51 pm

Jasnowłosy wampir wyjątkowo tym razem był w domu... A właściwie, to spał w swoim pokoju. Dlatego też tłumaczyło to, dlaczego nie stał już drzwiach z zapytaniem na ustach, co się tu działo. I co robili tutaj ci wszyscy ludzie... Eee... Nieważne. Po prostu spał.
A przynajmniej to robił aż do momentu, gdy obudził go głośny wrzask. Ciężko było to zignorować, a przy wrażliwych, wampirzych zmysłach tym bardziej się nie dało. Dlatego też momentalnie usiadł, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Uniósł lewą dłoń i przetarł oczy, rozglądając się po pokoju nieco sennie.
- ... - wymamrotał parę przekleństw po włosku, zwlekając się z łóżka. Nie znosił być budzonym. Warknął cicho, przeciągając się i już nieco lepiej kontaktując z światem rzeczywistym. Tylko, że póki co zły humor go nie opuszczał.
- Czego?! - krzyknął w odpowiedzi, wstając już na obie nogi. Przeczesał palcami włosy i ziewnął, kierując się do samych drzwi pokoju, by zarazem zejść niżej. Jego pierwotnym planem było nagadanie temu osobnikowi, co osobiście myślał o budzeniu jego skromnej osoby. Międzyczasie, gdy schodził, zaczął wyłapywać różnorakie zapachy. Wampirze. Ludzkie. Zdecydowanie obce. I jeden znajomy, jego młodszego brata... I w tym momencie jego źrenice momentalnie się rozszerzyły. Krew? Młody jest ranny? Chęć opierniczania momentalnie mu przeszła, zastąpiona troską i lękiem, jak i rosnącą złością...
Która zmieniła się w wściekłość, gdy już postawił obie nogi w salonie. Widok dwóch wampirów i przykrytego brata, od którego biła woń świeżej krwi sprawił, iż nawet nie ukrywał tego co czuł. Jego oczy zmieniły barwę na szkarłatną.
- Wypierdalać oboje od niego! - momentalnie znalazł się przy fioletowowłosym. - Oboje! - potraktował ich z miejsca jako zagrożenie. Jednakże nie chwycił i nie wywalił ich siłowo, ponieważ przez zbliżenie się, mógł zobaczyć, że Fabio był w kiepskim stanie. Troska zaś o brata była silniejsza niż gniew... Co nie zmieniało faktu, że jeśli oboje nie wymyśliliby dobrego powodu, by tu zostać, zostaną po prostu wykopani.
- Fabio, słyszysz mnie? - przykucnął przy wampirku i położył prawą dłoń na jego czoło. - Tu Vito - głos mu momentalnie złagodniał. - Nie zasypiaj, zaraz ci pomogę - nie zamierzał się pierdolić z sytuacją i posyłać im mordercze spojrzenia.
Najpierw użył swojej mocy, by Fabio w mniejszym stopniu odczuwał ból. Nie zniwelował go całkowicie, przez to, że obawiał się, iż mogłoby to być błędną decyzją. Międzyczasie przysunął drugą do ust. Otworzył je, wysuwając kły i mocno ugryzł własny nadgarstek, tak, by zaczęła spływać z niego krew. Lewą rękę przysunął do ust rannego, prawą zaś przesunął pod jego głowę, nieco unosząc ją, by mógł łatwiej przełykać spadającą krew.
- Pij ją i nie przejmuj się tym, ile weźmiesz - z pozoru mogłoby się wydawać, że podawanie własnej krwi było durną decyzją. Jednakże w rodzinie nie było tajemnicą to, że krew Vito była nieco inna od zwyczajnej, wampirzej. Lecznicza posoka, pozwalająca na błyskawiczne wyleczenie obrażeń zewnętrznych czy wewnętrznych.
Nie odzywał się póki co, zajmując się nim. Jednakże nie oznaczało to, że wcześniejszy wybuch złości gdzieś zniknął... Oj nie, to wszystko było odłożone gdzieś w jego umyśle i czekało na swoją kolej...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Pon Gru 18, 2017 11:49 pm

Jeszcze nie chciał mówić o swoim kłopocie. Chciał najpierw poczuć, że ciało zaczyna się leczyć, odpocząć i solidnie wyspać. Naprawdę musiał zbierać siły aby przetrwać te kilka godzin, chociaż odrobinę. Nie chciał też, aby Hagen opuszczał go na te kilka chwil, ani na krok. Nie ma co się dziwić, Nessuno przeżył koszmar i to tak potężny, że z całą pewnością naruszy jego kruchą psychikę. Może jakoś by to było, lecz najbardziej bolesne było to, że dokonał tego były. I to ten, któremu Fabio okazał sporo serca.
Wciąż nie potrafił tego przyswoić. Mimo iż nie byli już razem, serce pękło, czyniąc ogromną ranę duchową. Ona chyba bolała najmocniej.
Nim jednak przejdzie do rozmowy, musi się podleczyć i to z czyjąś pomocą. Na szczęście wampirka Vito był w domu, więc przywołanie go nie stanowiło kwestii kilkunastu dłuższych chwil. Nie spodziewał się też tego, że Castas dobijał się do telefonu wampirka. Przykre, że nie mógł odpowiedzieć.
Chociaż nie trzeba było czekać aż zjawi się opiekun - Ale to... nie Twoja wina. - niech nie mówi o wybaczeniu. Fioletowy nawet o tym nie myślał. Ściskał tylko osłabioną łapką dłoń Hagen'a czując się lepiej przez samą jego obecność. Nieważne, że co chwila przysypiał, że gasł, ważne że jednak nie był sam w tak ciężkiej chwili.
Pojawienie się Castas'a nie wpłynęło chwilowo w żaden sposób na wampirka. Tylko krzyki zaczynały go drażnić. Jęknął cicho, chcąc bardziej wtulić się do czarnowłosego. Przecież był słaby, a padały już pytania jakby Fabio był wszystkiemu winien.
Później pojawił się Vito. Potrzebny, a zarazem bardzo bliski. Jego obecność też dużo zdziała, tylko po co... po co te krzyki. Fabio już za dużo znosił na sobie agresję, a tutaj jeszcze między bliskimi mu osobami. Pokręcił głową przecząco, marszcząc nos. Nic nie mówił, bo brakło sił. Ale Emilio nie puścił, zacisnął dłoń na tyle ile był w stanie, nie pozwalając mu odejść. Starszy brat wraz z Opiekunem powinni do zauważyć, zwłaszcza ten pierwszy.
Łatwo mówić o nie zasypianiu. Już odczuwał coś w rodzaju kolejnego odrętwienia, zacisk dłoni zelżał, a siła walki zaś opadła. Nie powinien się denerwować w tym stanie, jeszcze szybciej gamonie go sprowadzą na tamten świat niż pomogą. I nie za pierwszy razem pobrał leczniczą krew od brata, musiał mu wcisnąć na siłę bo nie dość, że słabo ssał, to jeszcze nie chciał - Nie... Nie on. - naturalnie chodziło o Hagen'a. Niech trwa przy wampirku. Jeśli zostanie, dopiero Fabio przyjmie krew.
O tak.
Lecznicze, szybkie działanie. Rany zaczęły się goić, bark zarastał, żebro też. Już nie był nawet aż tak siny! No ale wszystko wymaga czasu, ważne, że najmłodszy przeżyje.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Joffrey Wto Gru 19, 2017 10:01 am

Każdy lubił dzisiaj na siebie wrogo patrzeć przy konającym Fabio. Gdyby nie zjawienie się obcych osób, Joffrey wciąż byłby tym czułym facetem trwającym przy Nessuno. Krwiopijca widział jak bardzo źle jest. To zbyt wiele dla słabego organizmu wampira, który co chwila odpływał. Na szczęście na pomoc długo nie czekali, ale zjawiła się inna osoba niż ta której oczekiwał. Po usłyszeniu obcego krzyku, stwierdził że mógłby być to Vito.
Z ogromnym zaskoczeniem patrzył na ognisto rudą kitę i wrogie oczy, które ani trochę nie były podobne do Nessuno. Jeszcze na niego patrzył w taki sposób! Hagen zacisnął zęby, nie widząc jednak w nim zagrożenia skoro sam tak na niego patrzył. Nie wyjaśniało to jednak kim on do cholery był, toteż Emilio zrobił mniej zadowoloną minę.
- Możesz pomóc? - Syknął. Kto wie, może nieznajomy posiadał jakieś umiejętności. Obcy, ale znajomy dla Fabio, który jednak nijak zareagował.
Vito, no przestań się opierdalać. Jesteś potrzebny.
Emilio aż parsknął, słycząc kolejny niezbyt przyjazny krzyk. Fioletowy chyba naprawdę był wyjąkkowy w tej rodzinie, która póki co pokazała Joffreyowi się nieco z innej strony. Blondyn zjawił się i normalnym było jak zareagował. Joffrey się nie dziwił braterskiej postawie i o dziwo chciał wypełnić jego polecenie.
Już chciał wstać, gdy poczuł jak wampir zaciska mocniej swoją słabą rączkę. Aż tak bardzo potrzebował jego obecności? A może bał się, że Hagen po prostu zniknie? Ciężko stwierdzić co kryło się w małym, rozdartym na nowo serduszku.
Emilio patrzył oschle na Vito, ale i tak cud, że mu jakoś nie odwarknął. Został na swoim miejscu, kręcąc lekko głową.
- Kiedy szedłem do rodziny, wyleciał prosto na mnie z okna. Nie wiem kto za tym stoi, gdyż od razu zabrałem go tutaj. - Wyjaśnił, starając się nie patrzeć jak Vito nadgryza swoją dłoń. Wiadomo, Joffrey bardzo przez to cierpiał i jak ciężko było mu się kontrolować. Szczególnie teraz, gdy wokół dużo krwi.
Dziewczynka została odesłana, ale wcale to nie pomogło. Nerwowo drgnął, patrząc jak Fabio powolnie ssie posokę brata. Czerwone oczy zaświeciły, podobnie jak u Castasa lecz nie z powodu złości.
Kuroiashita zgłodniał.
Odwrócił głowę, zamykając oczy i starając się nie oddychać. Mało jednak to dało, gdyż niemal każdy z zebranych mógł zobaczyć jak Joffrey patrzy na Vito. Machał mu prawie przed nosem krwią, jak tu się nie skusić.
Castas mógł się przydać i powstrzymać wygłodniałego wampira, który rzucił się prosto na Vito w celu powalenia go i wgryzienia się w bladą szyję. Nie chciał tego, ale nie panował nad tym.
Nawet żyjąc parę setek lat na świecie nie potrafił zapanować nad czymś tam prostym i pierwotnym. Jakkolwiek zareagują, Hagenowi było przykro. Głód jednak zaćmił mu umysł i w sumie to nie pierwszy raz.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Wto Gru 19, 2017 10:33 am

Gdy pojawił się w domostwie Nessuno, nie spodziewał się takich widoków, jednak mimo ich był zadowolony. Fabio żył, a to było najważniejsze, patrząc iż reprezentowali rasę która przetrwa wiele. Dobrze, że tutaj przybył, by móc to ujrzeć, jak i zorientować się iż próba usamodzielnienie Fabia była błędem Castasa, który poniekąd gdy opuszczał Fabia, chciał by wyszedł do ludzi. Zapomniał jednak o jednym... Tak delikatna dusza jak jego podopieczny przyciągał kłopoty jak magnez. Czy mógł się więc obwiniać za taki a nie inny stan chłopaka. Owszem, jednak nie zamierzał użalać się nad swoją zszarganą dumą.
-Owszem,
Co prawda nie miał magicznych zdolności leczenia, ale posiadał umysł medyka i to nie byle jakiego. Leczenie Fabia było by skuteczne i wolniejsze, ale otrzymałby potrzebną mu pomoc. Nie minęła chwila a za nim dołączył ktoś kolejny. Zerknął na niego, a gdy zaczął wrzeszczeć w kierunku Joffa i samego Castasa ten urwał mu w połowie.
-Cicho już bądź.
Ton był władczy choć spokojny, bowiem wiedział że krzyk tu nic nie pomoże, choć może Vito może widząc stan Fabia, próbował się jakoś wyładować? Kto wie, możliwe że też wziął ich za wroga. Co za pokręcona sytuacja. Wahał się czy pozwolić mu podejść, ale ostatecznie nie zrobił nic by go zatrzymać. Pozwolił mu działać tym samym przyglądając mu się uważnie. Było to dość pouczające. Sam jednak nie planował "wypierdalać", a jedynie podszedł, zerkając uważnie na skutek działania wampira o imieniu Vito. To co czynił, działało za co poniekąd Castas był wdzięczny, nawet jeśli nie znał chłopa.
-Dziękuje Ci.
Odparł wystarczająco głośno by brat Fabia mógł usłyszeć, po czym lekko poklepał go po ramieniu, zerkając na dziwne zachowanie Joffa. Czyżby był słaby na zapach krwi? Nic w sumie dziwnego patrząc na to iż w obecnej sytuacji jej zapach był intensywny, niemalże tak bardzo jakby miał ją na rękach, bo poniekąd miał. Przyglądając się chłopakowi, nie umyły mu próby walki z zapachem. Podejrzewał więc że mógł chcieć atakować, przez co się przygotował na ewentualny kontratak.
Nie minęła więc w sumie chwila, a Emilio postanowił zaatakować. Chciał się rzucić na Vito. Nie lubił bezmyślnego rozlewu krwi, zwłaszcza osób, które zrobiły coś dla niego. Vito co prawda nie robił tego dla Castasa ale i tak ten był mu wdzięczny, obrona więc go może zostać odebrana różnie. Rewanż, chęć mięć spokoju? No ale wracając...
Gdy Joff postanowił się rzucić na Vito, Castas przybliży się jeszcze bliżej, by pochwycić gardło wampira, by następnie przyprzeć go do oparcia kanapy. Widział po zachowaniu Fabia iż chłopak musi być mu bliski, dlatego musiał uważać co robić, bo nie przybył tu by się bić.
-Dość...
Odparł karcąco, przytrzymując Joffa przy kanapie, a dodatkowo oczy chłopaka zakryje ręką, palcami łapiąc za jego nos, by ograniczyć mu zarówno wzrok, jak i węch.
-Vito, wiem że jesteś zmęczony, ale zabierz stąd Fabia, najlepiej do łazienki.
Walka z pragnieniem była bez wątpienia trudną do pokonania, zwłaszcza jeśli obiekt był obok i nadal cuchnął krwią. Im obu zapewne się przyda kąpiel, a Fabiennie w szczególności. Dodatkowo Vito był jego bratem, więc chyba będzie się z nim czuł bezpiecznie. A z Joffem jakoś się dogadają...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Wto Gru 19, 2017 7:28 pm

Vito miał w głębokim poważaniu władczy głos Castasa, czy wzrok Joffreya. Dwa obce wampiry, które najwyraźniej uważały, że pozostanie tutaj, przy wkurzonym blondynie, było dość genialnym pomysłem.
- Czego nie zrozumieliście? Zjeżdżać, przeszkadzacie - nie potrzebował widowni tutaj. Ani tym bardziej żadnego spoufalania się. Nie zamierzał się uśmiechać przyjaźnie, przytakiwać i mamrotać, że wszystko jest okej.
Mimo jednak odczuwalnej złości, widział zachowanie fioletowowłosego. Skrzywił się mimowolnie, po czym przewrócił oczami.
- Okej, okej. On zostaje - chyba miał zbyt miękkie serce, jeśli chodziło o najmłodszego. Nie chciał się jeszcze o to wykłócać, a wolał bardziej poświęcić uwagę na wmuszeniu w Fabia swojej krwi. Działał dość delikatnie, nie chcąc pogorszyć jego stanu.
Szkoda, że międzyczasie znów zaczęło się coś dziać... No i przez przypadek mógł zostać ofiarą. Aż odwrócił głowę, patrząc na czarnowłosego najpierw, a potem na rudowłosego, który zdecydował się go powstrzymać.
- Hę? Pogryź coś innego, jak cię tak bardzo kusi - uniósł brwi do góry, nagle słysząc polecenie. Złość, jaką odczuwał przez ten czas, jedynie pogłębiła się.
- Nie będę go nigdzie przenosić - odpowiedział mu chłodno. Wkurwiało go to, że jakiś obcy facet przyszedł tutaj i rządzi się. Spoufala. I nawet zwraca się do niego po imieniu, mimo iż zdecydowanie nie przypominał sobie, kiedy przeszli na "ty". - Denerwujesz mnie jedynie. Albo weź go na świeże powietrze, albo przynajmniej go trzymaj z dala od mojej szyi - skoro jednak brat chciał jego obecności, powstrzymał się od ponownego zaproponowania im zjeżdżania stąd. Przynajmniej nie teraz, gdy dalej przekazywał mu swoją krew. A właśnie, co do tego...
- Okej, tyle wystarczy - mruknął, patrząc ponownie na Fabia. Odsunął od niego swoją rękę i polizał ranę. Zagoiła się od razu... Uroki takiej mocy. Bądź co bądź, ponownie położył jego głowę. - Będę ci dawać co jakiś czas swoją krew... Może tym razem w nieco innej formie - spojrzał na Joffa. - Jak się czujesz? - nie wypytywał nadal o to, co się stało i dlaczego skończył w takim stanie. Słowa wampira były niepokojące, ale... Nie. Niech on najpierw odpocznie. Potem się zobaczy co będzie.
- Tak właściwie... Kim wy jesteście? - spytał się jeszcze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Wto Gru 19, 2017 10:32 pm

Fabio teraz byt zdołowany, umęczony aby dołączyć się do ich dyskusji czy wzajemnych warkotów. Dla niego ważne było, by ktoś przy nim był i tą osobą miał być właśnie ktoś bliski. Potrzebował bardzo Joffrey'a. Dawał on poczucie bezpieczeństwa, troski mimo iż sam czarnowłosy się jeszcze męczył z nowo wybudzoną krwią.To było godne uwagi poświęcenie.
Chociaż i tak się nieco odrobinę sytuacja pokomplikowała, gdy Hagen poczuł pragnienie. Na szczęście w porę zareagował Castas, a Vito zachował zimną krew wciąż lecząc swojego młodszego braciszka.Trochę minie nim wampirek odzyska całkowitą kontrolę nad ciałem oraz umysłem. Więc byłoby miło, gdyby ci najgłośniejsi się uciszyli.
Kiedy przestał poić młodszego krwią, ten westchnął ciężko. Powieki zaś same opadały, lecz to było ze zmęczenia oraz pragnienia snu. Przynajmniej już nie groziła mu śmierć - Chcę spać. - odpowiedział tylko tyle, kuląc się pod kocem. Nie bardzo wiedział co się dzieje dookoła niego... W sumie może to i lepiej?
Odetchnął cicho, zapadając w sen. Może faktycznie byłoby lepiej go przenieść? Ale do łóżka, a nie do łazienki? Chociaż dla Castas'a to śmierdział. Dzięki!

Wybaczcie za długość ._.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Joffrey Sro Gru 20, 2017 12:01 pm

A więc sprawy się nieco pokomplikowały. Nieznajomy mężczyzna stwierdził, że może pomóc.. jednak  nic takiego nie uczynił gdyż zjawił się Vito, tryskający opiekuńczością i ciepłem. Cóż za urocza scenka, której to nawet sam Hagen nie potrafił wytrzymać.
Nie odzywał się, nie było potrzeby. Dobrze, że starszy brat zrozumiał jak Fabio chciał utrzymać przy sobie Emilio, niestety ten nie zamierzał tak spokojnie sobie siedzieć i czekać na nie wiadomo co. Joffrey pomimo stoczenia ze sobą wewnętrznej walki i tak rzucił się na Vito, jednak został powstrzymany przez Castasa. Chwyt za gardło i niemalże wgryzienie się w kanapę. Dobrze, że w tym szaleństwie była jakaś kontrola i nie zechciało mu się użyć jakiejkolwiek mocy. Nawet się nie siłował, patrząc tylko na Nessuno ze smutkiem.
Ciężko było być spokojnym, zwłaszcza kiedy ktoś uczynił to Fioletowemu. Z pewnością mężczyzn może połączyć cel aby zapolować na osobę, która za tym stoi. Ale o tym później.
- Puść mnie. - Sapnie do Castasa, gdy blondyn skończył podawać krew Fabio. Krótki moment słabości już minął, ale i tak nigdy nie można być pewnym.
Cokolwiek zdecyduje nieznajomy, wampir nawet siłą się wyrwie i wstanie od kanapy, kierując się w stronę okien. Trzeba będzie coś zrobić z tymi ludźmi, a właśnie. Kurosz uśmiechnął się lekko drapieżnie, idąc w stronę korytarza.
- Wybaczcie na moment. - Mruknął, po czym odszukał dziewczynkę, którą pożywiał się wcześniej Nessuno. Siedziała grzecznie na schodach, wciąż czekając na polecenia swojego ''pana''.
Kruczowłosy usiadł obok niej, chwytając za wcześniej zranioną rękę.
- Spokojnie, nie będziesz niczego pamiętać. - Wyjaśni, po czym wgryzie się w blady nadgarstek. Smak krwi przelewał się przez jego gardło. Kontrola nad głodem wracała, pragnienie zostało zaspokojone. Nie wypił jednak dużo, nie chcąc doprowadzić jej do omdlenia. Po wszystkim założył mały opatrunek na jej dłoń, który był schowany pod długim rękawem brudnej bluzy i wyczyścił pamięć, każąc jej udać się do pozostałych. Joffrey wrócił do mężczyzn znajdujących się w salonie, widząc jak Fabio zapada w sen. Niech odpoczywa, może nawet lepiej go nie ruszać póki co.
Spojrzał na Vito z nikłym uśmiechem, pochylając się lekko w geście lekkego ukłonu. Jak widać Kuroszowi chumor powrócił jak tylko skosztował trochę posoki.
- Joffrey Kuroiashita, przyjaciel Fabio. - Przecież nie powie, że kochanek z którym łączy go dziwna więź. Co za dużo to nie zdrowo, braciszek i tak zbyt dużo zobaczył. Emilio spojrzał na Castasa, przyglądając mu się. Nie znał, nie kojarzył jego kolej aby się przedstawić. Sam też nie wiedział czy dobrze uczynił poprzez podanie prawdziwego nazwiska.. nie wszyscy w końcu przepadali za wielkim rodem.
- Znajdę tego, który to uczynił i własnoręcznie rozszarpię. - Zmrużył krwiste oczy, zaciskając usta. Nie będzie czekał, Nessuno i tak musiał odpocząć. Hagen nie mógł pozwolić aby ten zwyrol był na wolności. Niestety potrzebował informacji, których nie miał.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Sro Gru 20, 2017 12:47 pm

Zerknął z politowaniem na Vito, widząc jego zaborczość, jednak w żadnym stopniu nie zamierzał odejść, nie po tym jak już przybył i ujrzał. Czy pragnął zemsty za stan Fabia? Zabójstwo nie chodziło mu po głowie, ale kara i owszem. Nie jedna kara jest gorsza od śmierci, która bywa wybawieniem. Póki co nie zawracał sobie tym głowy, bowiem musiał się skupić na chłopaku, który najwidoczniej miał chwilową stratę panowania nad sobą. Przytrzymał go i zakrył mu oczy, chcąc go uspokoić i sprowadzić na właściwy tor, niczym jakby miał do czynienia z bykiem. Nie zareagował na pierwsze słowa wampira, bowiem zwyczajnie mógł mieć widzimisię i gdyby go puścił to rzuciłby się zaś. Zabrał jedynie rękę, przyglądając się Joffrey. upewniając się iż faktycznie się uspokoił, zabierze rękę, pozwalając mu wstać. Nie zatrzymywał go, a jedynie zerknął na Vito i Fabia. Ten mógł być zaborczy o Fabia i być krnąbrny ile się da, jednak Castas nie zamierzał znosić jego humorku zwłaszcza że nie daje mu prawdziwych powodów do unoszenia się swoim zadkiem.
- Zapanuj nad językiem, prostaku.
Mógł poczuć się urażony przez Castasa, jednak to nie czerwonowłosy pluł jadem, a brat Fabia, w dodatku obrał sobie zły kierunek do tego. Czyżby blondyn był na tyle ślepy, że nie dostrzegł dobrych intencji Castasa, jak i nie zauważył co spowodowało atak Joffa? Nie interesował się umysłem chłopaka, który jak widać miał za duże ego. Niech ma.
-Spij zatem dziecko drogie.
Mruknie jedynie, po czym zechciał pogłaskać Fabia po głowie, zabierając rękę, by ten mógł spokojnie odpoczywać. Westchnął patrząc na Vito gdy zadał pytanie.
- Castas Nessuno
Vito mógł go nie znać, jednak mimo iż nie urodził się w rodzinie Fabia, to zasłużył sobie, by zostać do niej przyjęty. To było nie istotne. Skoro Fabio nie wyjawił o Castasie prawdy, to widocznie miał powód. Wraz z wyjawieniem swoich danych, wyciągnął do chłopaka dłoń. Niezależnie czy ją przyjmie, po chwili ją zabierze i zerknie na Joffa, gdy się przedstawił i jedynie skinął mu głową, ostatecznie i do niego wyciągając dłoń. Jak widać kultury mu nie brakowało mimo napiętej sytuacji.
Postanowił podejść do krzesła bądź do fotela by usiąść zerkając na Kuroiashita.
-Nie rób tego sam, pomogę Ci.
Nie był dla chłopaka zagrożeniem, a mimo wszystko mieli jeden cel, dlaczego też mieli by nie połączyć swoich sił? Nie narzucał się jednak.
-Kto mógł mu to zrobić? Z kim mógł być w zamku...?
Skoro Joff był z rodziny Kuro, to Castas wiedział gdzie Ci mają dom. Jak widać, będzie trza było tam zacząć. Tak zadając pytania, mając nadzieje na otrzymanie jakichkolwiek informacji, tropu, zdał sobie sprawę iż zaniedbał Fabia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Czw Gru 21, 2017 12:53 pm

Cudownie. Dwaj wkurzający faceci, którzy uważają się za nie wiadomo co. Jeden gorszy od drugiego! - warknął w myślach. - Ciekawe, czy wam by się podobało, gdyby ktoś przyszedł do waszego domu i zaczął się szarogęsić. Nie interesowało go zbytnio, kim był dla Fabia. Bardziej istotniejszym faktem było to, że mężczyzna uznał, iż to zadygistym pomysłem było ubliżanie blondynowi. Serio chce skończyć z rozszarpanym gardłem? Bo jakoś Vito niespecjalnie miał nastrój.
- A ty nad swoim zachowaniem, durniu - odpowiedział mu kwaśno. Tak się wywyższa, a nie potrafi zrozumieć najprostszej rzeczy! Upośledzony jakiś? Nie, nie dostrzegał dobrych intencji. W czym miał? W chamskim potraktowaniu czy ubliżaniu mu? A może jako wampir i zarazem lekarz jednak nie umiał zrozumieć, że pewne rzeczy niespecjalnie chciał pokazywać światu zewnętrznemu.
Widział, że czarnowłosy wyszedł gdzieś, ale nie chciał skupiać się na tym, co tamten robił. Był po prostu tak zaabsorbowany pomaganiem kochanemu braciszkowi. Zaś z drugiej strony... Gdzie był Marco? Dawno go nie widział. Przychodzi tutaj jeszcze? Aż niebieskooki zastanawiał się, czy czasem nie poświęca zbyt mało uwagi młodszemu rodzeństwu.
Odetchnął w duchu z ulgą, widząc, że pomogło to. Skinął delikatnie głową, postanawiając już nie dodawać nic więcej, jedynie łagodnie się uśmiechnął do Fabia, obserwując, jak zasypia. Najgorsze za nami, ale leczenie jeszcze potrwa. Lecz... Co ważniejsze, co go właściwie tak urządziło? Nie przyjrzał się dokładniej obrażeniom. W sumie to...
Przekierował spojrzenie na przybyłego, a potem na irytująco-wkurzającego mężczyznę. Słyszał ich przedstawienie... Ta... Przyjaciel. A ja jestem ślepy - aż takim ignorantem to nie był, by nie widzieć reacji tej dwójki. Chyba, że niewyspanie dawało się we znaki i rzeczywiście zaczął widzieć rzeczy, które nie istniały. - Zaś ten drugi... Nosi nasze nazwisko? Co do cholery... Cholera. Przydałyby mi się porządne wyjaśnienia, zanim mnie szlag weźmie.
- Vito Nessuno. Brat Fabia - postanowił ich bardziej oświecić z kim mają do czynienia. I nie, nie podał rudowłosemu ręki. Nie polubił tego pana. A to, że jeszcze odważył się na takie zachowanie wobec Fabia, mimo faktu, iż widział reakcje Vito... Zdecydowanie nie. Skoro nie potrafił uszanować jego zdania, on nie będzie się wysilał, by się starać o cokolwiek milszego.
Przynajmniej póki co Joffrey nie denerwował go... Aż tak. Niewyspanie to jednak paskudna rzecz.
- Powiedz mi potem, jakie obrażenia zaobserwowałeś u Fabia - zwrócił się do Joffa. Ah... I zaczęła się deklaracja zemsty. Szczerze? Chętnie by do tego dołączył, ale troska przeważała. No i właściwie... Najlepiej byłoby, gdyby poszkodowany zdecydował się powiedzieć o tym. Ale z drugiej strony... Czy będzie chętny?
- Wątpię, byśmy zdołali coś teraz zrobić z tym. Szarżowanie na nieznanego przeciwnika jest głupotą.
Nie dodał nic więcej od siebie. Za to zdecydował się przykucnąć przy śpiącym wampirku i wziąć go na ramiona. W ten sposób podniósł go wraz z kocem, który miał na sobie. Starał się zachowywać delikatnie, by w razie czego nie obudził się.
- Potrzebuje teraz odpoczynku - po tych słowach zdecydował się zabrać stąd Fabia... Nie czekając na reakcję z ich strony.

z/t - Vito i Fabio
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 3 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach