Pokój Dzienny - Salon - Parter

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Joffrey Czw Gru 21, 2017 8:30 pm

Chyba z nich wszystkich to chyba Joffrey był najbardziej ''uspokojony''. Gdyby nie tego nagłego ataku głodu, z pewnością prezentowałby się znacznie lepiej. Niestety nie zawsze wszystko można było kontrolować, ale jakoś sobie z tym poradził. Zakrycie oczy może i coś by dało, ale nie dla kogoś takiego jak Emilio.
O dziwo jednak jakoś sam sobie dał ze wszystkim radę, ciesząc się w myśli iż nie musiał się szarpać z płomiennowłosym. Wstał i pożywił się dziewuchą, słysząc tylko zabawną wymianę zdań pomiędzy Castasem i Vito. Napisał w międzyczasie sms'a do swojego sługi, co by sprawdził co tak naprawdę się wydarzyło. Gdy wrócił, podał rękę Castasowi. Nie zamierzał grać w tym momencie jakiegoś gbura, w końcu miał ważniejsze sprawy na głowie.
Spojrzał na starszego wampira z lekkim uśmiechem.
- Nie jestem sam. - Odparł, skupiając swój wzrok na zmęczonym Fabio. Potrzebował teraz brata, nie jego. Kiedy będzie spał, Joffrey postara się ustalić kto za tym wszystkim stoi. Szkoda tylko, że całej historii nie znał. Wydawał się już nie słuchać, jak to Vito udziela mu wspaniałych wskazówek. Nie był słabym wampirem, oczywiście że sobie poradzi! Kruczowłosy uśmiechnął się raz jeszcze, ale nie wróżyło to nic dobrego. Spojrzał na Castasa i pokiwał lekko głową.
- Niebawem się dowiemy. - Westchnął, otwierając kolejnego sms'a od Pi. Dosyć szybko, chłopak się uwinął. Nie czas jednak na pochwały, treść sms'a była szokująca. Kuroiashita przez dłuższą chwilę wpatrywał się w ekran. Dostrzec można było jak napina mięśnie, wzrok staje się chłodniejszy, a twarz lodowato obojętna.
Fabio został zgwałcony?
- Muszę Was pożegnać drodzy Panowie. - Chciał to powiedzieć spokojnie, ale trochę mu nie wyszło. Wszystko w nim się gotowało, miało ochotę wybuchnąć i na czymś się wyżyć. Zaciskając kurczowo szczękę, wycofał się i skierował w stronę drzwi, znikając gdzieś w ciemności. To co działo się w jego umyśle przechodziło najśmielsze oczekiwania. Joffrey czuł ogromną dziurę w na wpół zepsutym serduchu, która z każdą chwilą zaczęła się powiększać.

z/t
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Czw Gru 21, 2017 10:48 pm

-Nie tym tonem do mnie...
Zaczął nieco groźniej w kierunku brata Fabia, mając już poniekąd dość jego bezczelności. Sapał jakby Castas na prawdę był odpowiedzialny za stan Fioletowowłosego... A może był? W końcu nie było go, gdy ten potrzebował go najbardziej, niemniej jednak to nie usprawiedliwiało takiego zachowania chłopaka. Nie zamierzał prosić o jego pokojowe nastawienie, to co robił stawiało go bez wątpienia w złym świetle, nawet jeśli teraz wykonał największą robotę i jego dupa była wyżej niż jego nos. Mógł być taki i miał do tego w pełni prawo.
-Zdążyłem zauważyć...
Mruknął jedynie na przedstawienie się Vito i zabrał rękę, gdy ten jej nie przyjął po czym przywitał się się z Joffem, który okazał się większą kulturą. Pozwolił zabrać Fabia, wzdychając spokojnie, po czym wysłuchał tego co ma do powiedzenia przyjaciel Fabia. Odrzucił pomoc Castasa, na co ten zmrużył ślepia. Po chwili stwierdził też iż musi już iść, skinął mu an wychodne głową, po czym jak widać został sam w salonie. Otworzył w nim okna by wywietrzyć pomieszczenie, jak i ogarnął je, by zatrzeć wszelkie oznaki tego co tu miało miejsce. Padał śnieg, przez co już po chwili postanowił okna pozamykać, gdy tylko się nieco wywietrzy, po czym wrócił na fotel siadając wygodnie. Posiedział chwile po czym jednak stwierdził, że musi się przejść do brata Fabia.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Czw Gru 06, 2018 10:31 pm

Jakby Mała spała...
Fabio na pewno nie piłby grzecznie herbatki, tylko zaprezentował co potrafi zrobić na blacie! Jak się wygiąć! Ale zamiast tego, Joffrey musiał obejść się smakiem i tylko zyskał szansę otarcia się ciałem o Niższego. Nie przeszkadzało to w żadnym stopniu! Fioletowy uwielbiał bliskie spotkania z narzeczonym.
I kiedy wreszcie wezmą ten ślub?
- Świnka, Blanko. Mała, różowa świnka. - wskaże palcem na zagadkowy kształt. Dziewczynka musiała się jeszcze wiele nauczyć, ale i tak już jej ładnie szło. Fioletowy pochylił się, aby raz jeszcze ucałować jej czubek głowy. Miała tak pachnące włoski!
Hiro jako nauczyciel podobno jest dobry. Fioletowy skinął główką na potwierdzenie, wpatrzywszy się również w twarz wampira. Nie wiedział czy Joffrey chce aby Przewodniczący brał udział w wychowywaniu ich dzieci, lecz wierzył że podejmie właściwą decyzję. I może rozmawialiby dłużej, gdyby nie pojawienie się dzieciaków z Barabalem oraz Pi. Nessuno pokręcił powoli głową, mając również srogą minę. Dzieciaki zachowały się źle!
Naraziły się na niebezpieczeństwo i gdyby nie Barabal...
Nie, nawet nie mógł o tym myśleć.
- Dzieci drogie, nie wolno samemu opuszczać domu! Czy zdajecie sobie sprawę z zagrożenia? Gdyby nie Wasz dziadek... - musiał przerwać, bo głosik się łamał. Przetarł dłonią twarz, zerknąwszy chwilę po na Hagen'a. On również się denerwował, jego stanowczy wyraz twarzy zdradzał wiele - Już ojciec się z Wami policzy. - z ciężkim sercem odsunie od siebie Blyth'a. Chłopiec powinien zdawać sobie sprawę ze swoich czynów, a nie jeszcze świecić oczkami niczym aniołek - Ja również dziękuję. - skieruje się do Barabal'a uśmiechając się. Pięknym widokiem było jak dziadek świetnie dogadywał się z dzieciakami.
A co do Pi.
Dopiero teraz wampirek skierował się za Myszą, lecz nie podchodził za blisko. Joffrey musiał z nim porozmawiać, więc nie miał prawa się wtrącać. Ale i tak nim narzeczony odszedł z Pi na bok, chwycił go delikatnie za rękę - Dzieci są całe i zdrowe, nie krzywdź go aż za bardzo. - prośba skierowana do partnera. Nie miał bladego  pojęcia czy go posłucha, przez Joffrey'a przemawiała silna złość.
Ale wierzył w jego rozsądek.
Chyba, że naprawdę się wściekł, wtedy Fabio nie będzie w stanie go już powstrzymać.
- Tak, salon to dobre rozwiązanie. Idźcie pierwsi, ja dokończę wypieki. - mówiąc, pomoże Blance zejść z drabinki i wyśle resztę dzieci z dziadkiem do salonu.

Znajdzie się w salonie z talerzem słodkich wypieków oraz bezą dla Blanki. Postawi wszystko na stoliku, tak aby gość oraz dzieci mogły sięgać jak miały ochotę - Ktoś chce coś do picia? Barabalu, Ty na pewno chcesz. - zapewne stary szlachetny zechce się czegoś napić, a jak tylko powie co, Fioletowy natychmiast przygotuje. W między czasie zerkał w stronę do którego udał się Joff wraz z Pi Oby tylko nic się tam nie wydarzało. Błagam Cię, Joffrey. na samą myśl zadrżał. Też był zły na Pi, że nie był w stanie upilnować, lecz mimo wszystko był z dzieciakami od początku. To wina ich jako rodziców, że Blyth wraz z Malcolm'em się nie słuchają. Zamknie na moment oczy, starając się uregulować oddech. Dopiero po kilkunastu sekundach usiądzie na kanapie. Oby dzieci były blisko, bo Fabio miał im coś do powiedzenia. Powinny już widzieć, że mina matka była wyjątkowo poważna jak na niego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Malcolm Pon Gru 10, 2018 2:53 am

Zamrugał ślepiami, robiąc dość niepewną minę. Nie bardzo wiedział co powiedzieć więcej, więc zaraz potem odpuścił sobie, spuszczając głowę. Nie zwracał zbytnio uwagi ani na otoczenie, ani na nic więcej. Niemrawo przytulił siostrzyczkę, nie patrzył już nawet na brata. Wypuścił z płuc powietrze i koniec końców uniósł łebek, wpatrując się niewinnie w mamę. Uśmiechnął się do niej, po czym uniósł obie łapki, dotykając głowy po poczochraniu go i spoglądnął w stronę taty. Otworzył na moment usteczka, nie wiedząc co zrobić ze sobą. Dlatego też bez słowa sprzeciwu dał się zagonić do salonu. Jedynie raz przystanął, zerkając w stronę, gdzie zniknął Joffrey wraz z Pi. Zadrżał mimowolnie wtedy i poszedł dalej...
Właściwie, wiele nie robił w tej kuchni. A co do salonu...
Ciemnowłosy nabrał nieco więcej śmiałości, więc bez większego wahania sięgał po zrobione smakołyki. Chociaż tym razem jego celem było jedno ciastko. Przypominało mu psa w wyglądzie.
- Proszę o pomarańczowy soczek - powiedział natomiast, nie podnosząc zarazem głosu. Wlepił fioletowe oczy w Fabia, po czym spojrzał na rodzeństwo. Otworzył usteczka i ziewnął, by zaraz potem usiąść po turecku, opierając się plecami o kanapę i mrużąc nieco ślepia. Senność specjalnie nie zaniknęła, a wampir najwyraźniej nie zamierzał zabrać się nigdzie indziej. Mimo to, w pewnym momencie zarejestrował powagę, którą przedstawiał dorosły. Tak samo jak i zachowanie w kuchni... Pociągnął noskiem. Pokręcił łebkiem, by nie myśleć nad tymi rzeczami, uważając, że jest mała szansa na to, że zrozumie wszystko, i dziabnął ciastko.
- Dobre - wymamrotał jeszcze. - Blanka, masz nowe buty? - zmusił się do otworzenia szerzej oczu, by zaraz potem je skupić na siostrze, która teoretycznie nie powinna znajdować się daleko... - Ładne - dodał jeszcze, gdy już znalazł ją wzrokiem. Uśmiechnął się również niemrawo i ponownie wrócił do jedzenia smakołyku.
Malcolm

Malcolm

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Fioletowe oczy
Zajęcia : Brak
Moce : Wyzwolenie, Lecznicza woda, Zamroczenie umysłu


https://vampireknight.forumpl.net/t3876-malcolm#85531

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Wto Gru 11, 2018 9:43 pm

Jakże rodzinnie. Wnuki cudne pociechy, a jeszcze najsłodsza urocza dama Blanka. Barabal nie omieszkał mocniej ścisnąć małego ciałka, aczkolwiek z wyczuciem żeby niechcący krzywdy nie uczynić. Nawet wziął małą na ręce, wszak nacieszyć się nią nie mógł. Oczywiście o braciach jej nie zapomniał, nawet jeśli karzełki dostały solidny ochrzan, Barabala dłoń zmierzwiła ich włosy. Niebawem zresztą i tak znaleźli się wszyscy w salonie.
Stary wampir wypuścił Blankę, aby mogła zająć swoje miejsce. Nie siadał jednak, tylko zerknął w stronę krzątającego się Fabio. I jemu jak widać poważny nastrój się udzielił.
- Nie pasuje do ciebie ponura mina.
Szepnie do Nessuno, pochylając się blisko. Jak to odbierze wampir, jego sprawa. Dla Barabala było to nader dziwne, że najmłodsza latorośl o urodzie kobiety krzywi twarz w złości.
- I szklankę krwi poproszę. Nie w smak mi pić inne napoje.
Odpowie zapytany, po czym wreszcie skieruje się do maluchów. Joffrey znikł z Pi gdzieś poza salonem, więc później zagada w ważnej sprawie. Pierw dzieci.
- Nim pójdziecie grzecznie do łóżek, chcę wam powiedzieć, że macie w żyłach krew upiorną. Kuroiashita nie jest byle jaką czerwoną cieczą. Zrodzeni z ponurych czeluści i gorących piekieł. Powinniście więc zatem już od najmłodszych lat wiedzieć, że różnimy się ogromnie od pozostałych wampirów.
Rozpocznie przemowę, siadając tak, aby mieć wszystkie maluchy w zasięgu wzroku. No i także Fabio, który to już mógł zacząć się wściekać. Wszak stary Kurosz zamierzał im trochę naopowiadać, a wiadomo jak to bywa z krwawymi opowieściami. Koszmary, lęku lub jakieś nagłe odkrycia podłych natur.
- Prosiłbym o brystol i kredki.
Tutaj już prośba do matka nadeszła, niech się wyrabia również szybko jak z krwią.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Blyth Wto Gru 18, 2018 5:03 pm

Obserwował, patrząc na wszystkich z mieszanymi uczuciami. Dlaczego był ignorowany? Jeszcze ojciec go zbeształ, a Fabio nie uległ jego urokowi osobistemu i również odesłał. Z bucem wymalowanym na twarzy, udał się do salonu. Zdołał odprowadzić wzrokiem Pi oraz Joffery i na moment zrobiło się dziwacznie cicho. Potuptał do przytulnego salonu, popychając lekko Malcolma. Zrobił złośliwą minę i usadowił się na kanapie, przez chwilę kołysząc się na boki. Przecież powiedział Pi, że go obroni przed tatą. Kłamał? Nie, po prostu się bał. Kruczowłosy wampir miał w sobie mrok, tak jak Barabal. Wolał mu więc nie przerywać.
Usiadł obok brata, a po chwili dołączyli do nich reszta rodzinki. Blyth poklepał siedzenie obok siebie gdy patrzył na Blankę i dopiero wtedy sięgnął po babeczkę, wgryzając się w nią bez zastanowienia. Żółte oczy obserwowały jednak posturę starego wampira, który zaczął im opowiadać jakąś historię. Momentalnie dzieciak wpakował całe ciasto do ust aby mieć wolne ręce i uniósł je do góry.
- Aaaa, wyszedłem z samego piekła! - Mówił głośno i ponuro, skupiając się na siostrze. Lubił się wygłupiać, ale natychmiast zamilknie jeżeli dziadek będzie patrzył na niego tym swoim wzrokiem z piekła rodem. Odsapnął, połykając z turdem zjedzone ciasto i sięgnął po następne, kierując wzrok na Fabia.
- To ja chce to  co dziadek. - Oznajmił, zanim zdołał usiąść. Jego mina również była jakaś nie taka, a może nie cieszył się z przyjazdu Barabala? Poplelatowłosy poprawił swoją dupkę na kanapie i zarzucił ręce za głowę.
- Ooo.. co będziemy rysować? - Zainteresował się, patrząc na najstarszego z nich z ogromną dozą ciekawości. Nie spodziewał się niczego konkretnego, a kiedy Fabio został posłany po ów rzeczy, rozejrzał się po salonie.
- A gdzie jest tata i Pi? - Wbił ślepia w odpowiedniki dziadka i poruszył prawą stopą. Też chciał aby rysowali z nimi, choć tata jak zawsze powie, że ma ważniejsze rzeczy na głowie. Nie ukrywał smutku, bo chociaż chwilę to mógł im poświęcić. Ile można było pracować? Nie zdając sobie sprawy przez jakie męki przechodził obecnie Pi, wywalił jęzorek do przodu i strzelił parę razy palcami.
Po utrzymaniu brystolu, niemal natychmiast zacznie po nim bazgrać o ile nie zostanie zatrzymany. Zauważyć można było jak daleko Blythowi do bycia artystą. Brzydkie malunki, które nie wiadomo co oznaczały zaczęły przyozdabiać jasny papier. Niech mu tylko nie każą nic pisać bo z tym młody będzie miał wielki problem. Nawet niechcący ugryzł się w język gdy o tym pomyślał, bo doskonale zdawał sobie sprawę jak wypadnie przy rodzeństwu.
Bardzo będą się z niego śmiać?
Blyth

Blyth

Krew : Czysta (B)


https://vampireknight.forumpl.net/t3865-blyth

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Wto Gru 18, 2018 9:22 pm

Ah świnka, zapomniała, jak nazywa się to stworzonko! Dobrze, że mamusia czuwała nad edukacją i wskazała odpowiednie słowo do zwierzątka. Blanka powtórzyła w mig za Syrenem i pokiwała główką. Powinna zapamiętać, a przynajmniej postara się nie przeoczyć następnym razem. Fioletowowłosy umiał motywować, buziaczkami, pogodną aurą, a nawet obietnicą pieczenia ciastek i sprzedawania ich w przyszłości klientom! Mała była wniebowzięta pomysłem Fabia, gdyby tylko dało się, to pomagałaby w wypiekach! Wtuliła się w udo matka i z uśmiechem przyglądała się również tacie, który zaparzył im pachnące i smakowite herbaty. W sam raz do ciastek, tylko trzeba poczekać na gości.
Zjawili się jakiś czas później, dziadzio i bracia byli zdrowi! I jeszcze nie zapomnieli o bezie dla niej! Byli tacy kochani, choć nie wyjaśniali za bardzo co miało miejsce, co takiego stało się, że nie wzięli jej ze sobą. Cóż, cieszyła się ich obecnością, a Barabal też odwzajemnił tęsknotę za wnuczką, którą uściskał serdecznie i wziął na barana! Teraz była naprawdę wysoko i mogła nawet zaśmiać się słodko.
Udali się do salonu, w którym zabrakło tatusia i sługi. Mówili, że zaraz wrócą, toteż nie przejmując się dłużej chciała nacieszyć się obecnością dziadka. Siedziała obok niego wtulona do jego boku, a zaraz przysiedli się do niej bracia. Malcolm wyraźnie potrzebował snu, choć miło, że zwrócił uwagę na nowe butki Blanki, gdy mógł jedynie, jak Blyth, zwracać na siebie uwagę. Ale cichszy brat zawsze taki był. Kochany słodziak, choć też potrafił dawać w kość. Na szczęście mniej dokuczał siostrze. Skinęła lekko główką na słowa o obuwiu.
-Mama dała mi je, kiedy biegałam boso po ogrodzie. Zbierałam kolorowe listki, chcesz je zobaczyć?
Zapytała przygryzając (przepyszny!) wypiek matka, który był poważniejszy niż zwykle. Musiało to mieć związek z odreagowywaniem na zagubienie się rodzeństwa. Chyba, że myślał o babci? No tak, jej też nie ma!
Mniej więcej w tym samym momencie Barabal opowiedział krótko, ale treściwie o rodzinie. O krwi i o tym, że są inni niż... inne wampiry. Byli upiorni? Blanka zadumała się dość mocno, bowiem upiorność w ciele sześcioletniej dziewczynki nie była taka widoczna jak u Blytha. Ten papugował trochę dziadka, na co Różowowłosa momentalnie skierowała na niego wzrok i przechyliła głowę. Tak, on zdecydowanie pasował na diablątka. A ona? Delikatna, pomocna... może to dlatego, że była bardziej podobna do mamy? Albo dlatego, że ta krew w niej była jeszcze uśpiona? Sięgnęła rączkami po herbatkę, która zdążyła się trochę ostudzić przy przenoszeniu się z kuchni do salonu. Upiła łyczek i jeśli wcześniej Malcolm zechciał zobaczyć kolekcję liści, podrepta i pokaże cały zbiór. W tym czerwony liść zerwany na specjalne życzenie Joffreya.
Ale dziadziuś Barabal postanowił dać pociechom nową zabawę przed snem. Poprosił o kartki, chyba chciał coś namalować. Rozrabiaka, o ile mu na to pozwolą, zacznie malować swoje dzieło. A jeśli miała to być twórczość dzieci, to Blanka chętnie wykona polecenie dziadziusia. Znaczy, postara się, jest jeszcze mała i choć jak zwykle włoży w pracę wiele wysiłku, niekoniecznie przyniesie zamierzony efekt.
W międzyczasie usłyszała jakieś przytłumione krzyki z innego pokoju. Tylko na moment oderwała wzrok od kartki, gdy upewniła się, że to nie tata krzyczy, a sługa. Najważniejsze, by tacie nic się nie stało, a reszta nie powinna ją dotyczyć. Prawda?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Sob Gru 22, 2018 10:16 am

Ponura mina...
Fioletowy westchnął głośno, nie mając wielkiej ochoty na komentowanie słów szlachetnego. Łatwo mu mówić, w końcu to nie jemu przyjdzie zmierzyć się z dwójką nieposłusznych dzieci oraz narzeczonym, który znęcał się obecnie nad Pi.
O jak niby wytłumaczyć zachowanie ich ojca?
Kara?
Bo tak?
Fioletowy od zawsze był przeciwny przemocy, ale wiedział, że jeśli powstrzymałby Joffrey'a, nie skończyłoby się to dobrze. Czasami więc trzeba zacisnąć mocniej usta i wziąć się w garść. Uniesie ślepka na bladą twarz wampira, uśmiechając się przy tym - Niezawsze jest wesoło, Barabal'u. - nie chciał rozmawiać o poważnych sprawach przy dzieciach. Nie muszą zamartwiać się wraz z dorosłymi, to nie leży w ich obowiązku. Maluchy mają żyć, bawić się i jak najwięcej korzystać z dzieciństwa.
Przyniesie zamówione przez ferajnę napoje i postawi je na stoliku. Wymusił zaś na sobie uśmiech, chociaż zbladł on, jak tylko usłyszał o czym mówi Kuroiashita - One są za małe, żeby mówić im o takich rzeczach. - obruszy się, krzywo patrząc na Kuro. Nie chciał żeby dzieci wysłuchiwały pierdół o Upiornej krwi. Wymysły starych wampirów bywały naprawdę niepojęte, a zwłaszcza pochodzenia Kuro - Dzieci, napijcie się i marsz do łóżek. Porozmawiamy jutro. - stanowczość w głosie wampirka nie malała. Mimo wszystko przyniósł brystol bo przecież Maluchy na upartego i tak nie pójdą spać, więc jeszcze dawał im chwilę.
I nagle rozległ się ten krzyk.
Fioletowy odwrócił się momentalnie, po czym ruszył w stronę pomieszczenia w którym obecnie znajduje się Pi oraz Hagen. Nie miał dobrych przeczuć, zwłaszcza gdy rozniosła się woń krwi - Macie za mną nie iść! - krzyknie do najmłodszych, nim całkowicie znikł im z pola widzenia. Fabio rusza do akcji!

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Malcolm Pon Gru 24, 2018 2:53 am

Pokazał język bratu w momencie, gdy poczuł, że został popchnięty. Nie zareagował jednak bardziej specjalnie, idąc po prostu już do samego salonu. Najwyraźniej nie zamierzał się ani odciąć za takie działanie, ani niczego innego, nawet opuszczenie salonu. Chociaż na samą myśl, co działo się z tatą i Pi... Przechodziły go delikatne dreszcze.
Mimo to, całkiem szybko przestał się zastanawiać nad sprawą, poświęcając zarazem uwagę na to, co było najbliżej. Między innymi na buty siostrzyczki. Przy okazji dowiedział się, skąd je właściwie miała.
- Potem - odparł jej. - Nie teraz - dodał jeszcze, unosząc rekę, by dłonią tłumić ziewnięcie.
Zerknął na dziadka, po czym na samego brata, by zaraz potem zachichotać cicho.
- Ta, codziennie jak wychodzisz z łóżka - stwierdził cicho. Mimo to, słowa męzczyzny zastanawiały go, a on sam... Niespecjalnie rozumiał je. Podrapał się po policzku, myśląc nad tym, czy powinien się przejmować... Po czym delikatnie wzruszył ramionami. Uznał, że w razie czego, dowie się co i jak. Odwrócił natomiast głowę i delikatnie przytaknął, by dać znać w ten sposób, że usłyszał. Usłyszał, a czy rzeczywiście pójdzie spać... to inna kwestia.
Przyniesione rzeczy do rysowania samemu zostawił w spokoju, biorąc do rąk najpierw napój. Ostrożnie objął go dwoma dłońmi, by nie wypuścić i napił się trochę. I prawie wypuścił z dłoni naczynie, gdy do jego uszu dobiegł krzyk, a wyczulone zmysły wychwyciły znajomy zapach krwi. Spuścił łebek, nie bardzo wiedząc, co zrobić z tym faktem. Trwało to parę sekund, po czym potrząsnął głową i wlepił wzrok w jedynego dorosłego tutaj.
- Dlaczego się różnimy? - spytał się, nawiązując do tego, co mężczyzna powiedział wcześniej. Ciemnowowłosy najwyraźniej nie myślał nawet o tym, że rodzic nie chciał, by słuchali o czymś takim. A sam... Kierował się czystą ciekawością.
Malcolm

Malcolm

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Fioletowe oczy
Zajęcia : Brak
Moce : Wyzwolenie, Lecznicza woda, Zamroczenie umysłu


https://vampireknight.forumpl.net/t3876-malcolm#85531

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Nie Sty 06, 2019 10:22 pm

Mógł się domyślić, że Fabio będzie przeciwny nauce o tym kim są. Fakt, są za małe i mogę nie zrozumieć wyczerpujących opowieści wampira, ale jakoś nie potrafił się przed tym powstrzymać. Dlatego postanowił wyjaśnić im w to jak najprostszy sposób, mianowicie poprzez rysunki.
- Ach ten Fabio, jak zwykle nadopiekuńczy.
Skomentuje, biorąc do ręki naczynie z krwią. Wiedział do czego Nessuno idzie, wszak nie dało się nie wyczuć tej krwi. Poza tym miał też na oku dzieciarnię, nie chciał żeby rozeszła się we wszystkie strony, zwłaszcza gdy Fabio sobie nie życzył żeby za nim szły. Więc tym bardziej musiał je czymś zając i niespecjalnie mu to przeszkadzało.
- Skoro zostaliśmy sami, to chcę wam coś pokazać. Oczywiście wy też możecie rysować, Blyth podziel się z rodzeństwem.
Zdejmując, zabierając dwie kartki od Blytha. Niech chłopiec, wraz z resztą, sobie rysują byleby byli czymś zajęci niż maszerowaniem w inne miejsca niż salon.
- Myślę, że rozmawiają o tym, jak bardzo Pi zaniedbał obowiązek.
Niezła nauczka nawet i dla dzieciaków, powinny wiedzieć przecież że należy je wypełniać. Ale wracając do sytuacji, Kurosz zaczynał tworzyć, wówczas też odpowiadał.
- Widzisz, Malcolmie. Inne wampiry są bardziej jakby to powiedzieć. Łagodne? Weźmy dla przykładu Fabio i Joffreya - waszych rodziców. Jeden z nich jest łagodny, drugi wręcz demoniczny.
Przerwie żeby spojrzeć na ciekawskiego malucha. Zadał dobre pytanie, wszak to na nie Barabal się szykował. Dokończył rysunku, żeby od razu je zaprezentować. Rysunek pierwszy:
- Spójrzcie. Tutaj mamy wampira i jego ofiarę - jest drapieżny, ale nie atakuje gwałtownie. Kieruje się tajemniczością, uwodzeniem.
Tłumaczył, pokazując palcem na dwie karykaturalne postaci. Gryząca w szyję, jakby ostrożna.
- Wampiry gryzące w szyję starają się żyć blisko ludzi, przez co bywają czasami za nudne. Natomiast co do drugiego...
Znowuż przerwał, ale tylko dlatego żeby wziąć drugi obrazek stanowczo bardziej brutalny.
- I tak właśnie zachowują się wampiry z rodu Kuroiashita. Bestie, potwory! Oczywiście nie omieszkamy pić krwi z szyi, żeby wiecie, tradycji stało się zadość.
Wyszczerzy złowieszczo zębiska patrząc po buziach szkrabów. Może one też chcą coś ciekawego opowiedzieć lub też zapytać? Dziadek cierpliwie czekał.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Blyth Wto Sty 08, 2019 11:04 am

/ piękne xD

Blyth spoglądał na rodzeństwo w milczeniu, machając nogami i czasami drapiąc się po głowie. Już w jego małym umyśle zaczęły się rodzić pomysły na następną, niezapomnianą podróż. Jakby co dziadek ich uratuje, sam się zadeklarował. Spojrzał jak Blanka prowadzi jego brata w stronę liści. A jemu to nie zaproponowała! Dzieciak jednak szybko stracił zainteresowanie, skupiając się na dziwnych dźwiękach. Tatuś za pewne tłumaczył Pi, że źle zrobił.
Za pewne skończy się tym, że sługa przyjdzie do nich z nowymi siniakami. Teraz jednak trwała dziwna cisza, a później nawet dało się słyszeć krzyk. Blyth mimowolnie zagryzł ząbki, spoglądając na ponurą minę Fabia. Jakaś dziwna atmosfera panowała w tym domu, więc dlaczego się dziwili, że młody tak bardzo chciał z niego uciekać?
Nie chciał iść spaść, nie kiedy dostali kartki i papier. Dzieciak dopadł się czarnej kredki i kompletnie zignorował odchodzącego matka. Był z nimi Barabal, mogli pójść spać trochę później. Kiedy jednak stary wampir sięgnął po kartki, które miał patrzył na niego spode łba. To jego własność! Niech sobie znajdzie inne! Szybko jednak mina przemieniła się na zaciekawienie, bo to o czym mówił było.. inne! Zwłaszcza, że jeden z rodziców nie był z tego zadowolony. Blyth jeszcze bardziej chciał wiedzieć o co w tym wszytko chodziło.
Na moment spojrzał w inną stronę niż salon. Zaraz za pewne zjawią się rodzice.. szkoda. Zamyślił się na słowa starucha, który nazwał Fabio łagodnym. Dla Blytha wcale taki nie był! Nie mówiąc już o ojcu, który wcale nie był taki zły! O co im wszystkim chodziło? Dlaczego dorośli widzieli świat inaczej?
Spojrzał na rysunek i przekrzywił głowę w bok, jakby spodziewając się.. czegoś lepszego? W zasadzie rysunki były dokładne, ale jak na tyle setek lat życia.. mógł się nieco podszkolić!
Podrapał się kredką po głowie.
- Za nudne. - Powtórzył, a potem przeniósł wzrok na drugi rysunek, który był znacznie ciekawszy od poprzedniego. Od razu chwycił za czerwoną kredkę i wyszczerzył się, biorąc nową kartkę.
- Ale fajne, zróbmy tak! Chodźmy zanim rodzice przyjdą! - Mały skierował błagalny wzrok w oblicze ponuraka, licząc iż urok osobisty wystarczy. Sam powiedział jak powinni się zachowywać, czyż nie? Zaczął coś starannie bazgrać na kratce, a potem uniósł i pokazał dziadkowi. Niech go pochwali za to arcydzieło! https://sketchtoy.com/68847783
Rodzeństwo również powinno mu zazdrościć talentu, ot co.
Blyth

Blyth

Krew : Czysta (B)


https://vampireknight.forumpl.net/t3865-blyth

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Sob Sty 12, 2019 7:26 pm

Nie zagłębiała się nad tym, co działo się za drzwiami salonu, tylko koncentrowała się na wydarzeniach w salonie. Malcolm nie chciał patrzeć na kolekcję liści, jakie zebrała. Przynajmniej na razie. Może nie chciał kumplować się z siostrą przy zazdrosnym bracie? Blyth często (jak nie zawsze) widział siebie w centrum wszystkiego i wszystkich wydarzeń. Nie miała mu tego za złe, a nie pomyślała, że zainteresuje go jej kolekcja. A może podświadomie bała się, że potarga listki, zanim tata popatrzy?
Nim jednak rodzice wrócą, minie sporo czasu. Dziadziuś spisał się na medal i dał im kartki. Krnąbrniejszy z braci nie za bardzo chciał dzielić się blokami papieru, ale jakoś udało się wytargać tyle, by każdy mógł coś narysować. Nawet dziadek! Odpowiadał ilustracjami i opisami na ciekawe pytanie Malcolma. Rzeczywiście intrygujące czym różni się ich rodzina od reszty. Usiadła grzecznie i słuchała. Dowiedziała się, że już ich rodzice mają inny sposób picia krwi z ofiar. Fabio najpierw brał na uwodzenie, a Joffrey atakował od razu. Jako, że Blanka w większości uważała się za dość ostrożną, to sposób "atakowania" matka było bliższe jej naturze. Chyba, że jeszcze nie przebudził się "demon" w dziewczynce, czego nie można było powiedzieć o szalejącym Blyth'ie. Najwyraźniej dosłownie wziął opowieść dziadka i na kartce przelał wizję swojej napaści na ludzi. No, chyba że to byli członkowie rodziny, to już byłoby co najmniej bardzo przykre.
Co do pytań... Blanka miała jedno, choć wahała się, czy je zadać na głos. Zdecydowała się najpierw skończyć rysuneczek, lecz nie chwaliła się nim. Ani przed rodzeństwem, ani przed dziadkiem. Jeszcze nie, i pilnowała jak fortecy, by nie wpadła w nie powołane ręce.
http://sketchtoy.com/68851212
-Dziadku? -wreszcie przełamała się i wlepiła oczęta w Starszą Krew- Opowiesz nam o mocach wampirów naszej rodziny?
Słyszała, że istniało wiele rodzai umiejętności, i że niektóre z nich mogą być później przekazywane kolejnym pokoleniom. Może więc niepozorna Blanka dowie się, że odziedziczyła niezwykle bestialskie zdolności, których jeszcze nie zna? Tak samo Blyth i Malcolm? A może to jest zupełnie losowe?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Malcolm Sob Sty 19, 2019 3:37 am

Jego natomiast to zastanawiało i ciekawiło... Zarazem też niepokoiło. Ciemnowłosy niespecjalnie przepadał za tym, co spotykało wampira pełniącego rolę sługi. Inna sprawa, że sam był przyczyną tego... O tym nie myślał już specjalnie. Był jedynie dzieckiem, więc nie do końca rozumiał wagi samego problemu. Tłumaczył mu ktoś na spokojnie, że jego działania są złe? Możliwe, ale na teraz wampirek nie zdołałby sobie przypomnieć danych słów.
Swoją uwagę momentalnie poświęcił na to, by usłyszeć i zobaczyć wyjaśnienia od dziadka. Przekrzywił nieco głowę, patrząc na obrazki, po czym ostrożnie przytaknął głową. Sam międzyczasie zajął się kartką i próbował coś na niej stworzyć. Nie wyglądało na to, by którykolwiek z dzieł wzbudziło w nim trwogę.
- Czyli jesteśmy fajniejsi? - spytał się natomiast, spoglądając na dorosłego. - Ciekawe do kogo ja pasuję... - zastanowił się na głos. Nie potrafił sam sobie odpowiedzieć na owe pytanie. Wzruszył ostrożnie ramionami i wrócił do rysowania. Nie zastanawiał się nad tym dłużej. Nie teraz. - Ale nie rozumiem... Czyli większość wampirów jest taka jak mama? - wyglądał na takiego, który próbował sobie to wszystko na spokojnie poukładać w głowie. Nie zdradził jednak, do jakiego wniosku doszedł.
Popatrzył na rysunek brata, gdy zdecydował się go zaprezentować, po czym spojrzał na swoje dzieło. Pokręcił nieco głową, starając się najwyraźniej odpędzić od jakieś myśli, by zaraz potem usiąść po turecku.
- Zrobiłem się głodny - wymamrotał cicho. - Ooo! Ja też chcę wiedzieć! - nieco ożywił się, gdy usłyszał pytanie siostrzyczki. Chwycił za rysunek i przyciągnął ku sobie, by zaraz potem skupić wzrok na dorosłym. - My też będziemy mieli jakieś podobne? - dorzucił pytanie od siebie.
Malcolm

Malcolm

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Fioletowe oczy
Zajęcia : Brak
Moce : Wyzwolenie, Lecznicza woda, Zamroczenie umysłu


https://vampireknight.forumpl.net/t3876-malcolm#85531

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Nie Sty 27, 2019 8:14 pm

Barabal absolutnie nie wymagał niczego od pociech, niech się rozwijają w swoim tempie i niech się uczą życia. Ale wiadome jednak (według szlachetnego oczywiście), że nawet odrobina zepsutej krwi Kuro wpłynie na ich słodkie, rosnące umysły i wykreuje w nich potwora godnego rodziny. Przecież każdy szanujący się Kurosz, musiał mieć w sobie coś zepsutego, strasznego i odpychającego. Taka zasada, ot co.
Więc zacznie pierw od obserwacji dzieci, powoli wdrążając ich w głębsze tematy. Fabio co prawda zadowolony z tego nie będzie, być może i Joffrey, ale to ich dziadek i może robić co chce. Stary ponad młodszych.
- Wydaje się, że nudne. Nic z tych rzeczy. Tradycyjne oczarowanie ofiary, a później wykorzystanie jej też ma w sobie cząstkę zła. Nasza natura nie tylko jest bestialska, ale i uwodzicielska. Jak dorośniecie, zrozumiecie o co chodziło dziadkowi.
Musiał się pilnować ze słowami, maluchy nie musiały znać jeszcze całkowicie prawdy o sprawach dorosłych.
- Wy maluchy, na razie cieszcie się beztroskim życiem i prędzej czy później sami dowiecie się kim jesteście. Oczywiście mam też delikatną nadzieję, że i rodzice w tym pomogą, w końcu to oni nakierują wasze tory.
Starał się odpowiadać takimi słowami, żeby dzieciaki go zrozumiały. Malcolm był ciekawski razem z Blanką, Blyth wolał skupić się na szukaniu uwagi na sobie. Dobre cechy, a rozwijane we właściwym kierunku zbudują nietypowe osobowości.
Przyjrzał się powstałym rysunkom. Na Blytha zaśmiał się, porównując go ze swoim.
- U ciebie jest stanowczo więcej ofiar.
Aż musiał po rechocie wyciągnąć dłoń, żeby poczochrać jego popielatą grzywę. Druga była Blanka z rysunkiem rodziny. Rozkoszna dziewczynka. Dołączył z obrazkiem Malcolm. Dzieciaki jak widać wolą spokojne życie, przyglądać się rodzinie i okazywać miłość. Bardzo ważna rzecz, naprawdę ważna bo przecież więzi między bliskimi są najważniejsze. A nie można o tym zapominać.
- Dzieciaki, widzę że naprawdę kochacie swoich rodziców oraz rodzeństwo. To bardzo ważne. Nawet nasza wielka rodzina szczególnie dba o więzi i troszczy się o siebie nawzajem.
Skomentuje maluchy, posyłając im dość troskliwy uśmiech. I cóż dotarło do dziadkowych uszu? Najpierw pragnienie pójścia na łowy - propozycja Blytha. Moce rodziny - Blanka. Oraz Głód razem z mocami - Malcolma. Zastanowił się przez moment, pocierając wygoloną brodę.
- Usiądź obok mnie, Malcolm.
Zdecydował. Jeśli maluch tak uczyni, stary wampir rozepnie guzik mankietu, podwijając rękaw do łokcia. Pazurem przejedzie po żyłach na nadgarstku, nie czyniąc jednak wielkiej rany. Dzieci trzeba karmić, a rodzice gdzieś wyparowali. Młodość. Brak doświadczenia.
- Każdy wampir odziedziczy coś po jednym z rodziców, a reszta jest indywidualna? Czasami jednak zdarza się, że nasze moce przechodzą z pradziada na dziada, aż w końcu na wnuki i prawnuki. Prędzej czy później i wasze zaczną dawać o sobie znać, o czym musicie pamiętać. Ach, no i oczywiście nie ukrywajcie nic przed rodzicami. A jeśli nawet zajdzie potrzeba, możecie przyjść z tym do mnie.
Kolejna rzecz rozwiązana? Na Blytha spojrzał, kręcąc głową. Żadnych wyjść. Liczył też, że Malcolm chętnie podejmie się picia krwi głowy rodu. Stara szlachetna to rarytas.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Blyth Czw Sty 31, 2019 12:42 pm

Podrapał się po głowie, patrząc na oba rysunki bez przekonania. Przynajmniej do jednego z nich miał wielkie ale, bo przecież po co jako wampir ma być czarujący? On nie zna takiego słowa! Lepiej brać co swoje, a nie się niepotrzebnie skradać. Ludzie są gorsi, ludzie są bezużyteczni.. powinni im wszystkim służyć!
Może jak dorośnie to zrozumie, ale na chwilę obecną był jak grochem o ścianę. Miał swój punkt widzenia i go się trzymał. Nikt mu przecież nie zabroni patrzeć w taki sposób na świat. Aż fuknął coś pod nosem, wracając do swojego rysunku. Dziadek go jeszcze za niego pochwalił, więc blada twarz rozpromieniła się jeszcze bardziej. Przymknął oczy gdy go czochrał i trzymając czerwoną kredkę, dorysowywał jeszcze więcej krwi. Spojrzał ukradkiem na obrazek siostry, która broniła go jak fortecy.
- Ej, no pokaż! - Niemal krzyknął, a potem zerknął na Malcolma. Co za nudny rysunek! A gdzie krew? Gdzie jakaś akcja?
Szybko więc stracił zainteresowanie, przysuwając się wówczas bliżej Blanki.
Dzieciak nie był aż tak zepsuty, po prostu bawiły go nieco inne rzeczy. Dla rodziny był w stanie zrobić wszystko i nieważne, że czasami zachowywał się jak mały buc. Kochał ich no.
- A kiedy spotykamy jakiś wujków i ciocie? Albo inne dzieci? - Powiedział nagle z zamyśleniem. Rodzicie trzymali ich pod kloszem, a przecież byli już naprawdę duzi. Przynajmniej interesowało to Blytha, który zaczął czochrać się po rozmierzwionych włosach. Potem dziadek zaprosił brata aby do niego podszedł i spróbował jego krwi. O dziwo Blyth nie był zazdrosny, wampirza krew nie była taka dobra jak ludzka. Z dodatkiem krzyku i strachu była najlepsza.
Temat mocy nieco go zaciekawił, więc siedział grzecznie i słuchał.
- A wiesz jakie mocy mają nasi rodzice? - Zapytał, przechylając główkę na bok. Potem chwycił w ręce rysunek i zrobił smutną minę. W sumie rodzicie kazali im iść spać.. a sami gdzieś wyparowali. Dzieciak więc pokręcił głową i spojrzał w kierunku kuchni.
- Pójdę pokazać obrazek mamie i tacie! - Powiedział to z wielkim entuzjazmem. Powinni więcej uwagi im poświęcać! Rozejrzał się po pomieszczeniu i zaczął człapać na czworaka w kierunku wyjścia.
- Czuję krew. - Powiedział po cichu sam do siebie i nawet nie chodziło tu o posokę Barabala. Jego źrenice się powiększyły, a ciekawość przyćmiła rozsądek. Gdzieś mu mignął wychodzący ojciec, więc od razu za nim pobiegł.
- Tato, zobacz! - Rzucił, ale ten zamknął drzwi frontowe. Blyth doskoczył do nich w mgnieniu oka, chcąc zrobić to samo. Nawet na niego nie spojrzał! Może go nie słyszał?

Po braku reakcji, Blyth opuścił pomieszczenie.

zt


Ostatnio zmieniony przez Blyth dnia Sro Lut 20, 2019 7:26 pm, w całości zmieniany 1 raz
Blyth

Blyth

Krew : Czysta (B)


https://vampireknight.forumpl.net/t3865-blyth

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Gość Sob Lut 02, 2019 6:16 pm

Podobał jej się rysunek Malcolma. Był o wiele bardziej spokojny, przedstawiał całą rodzinkę i domek! Tak, o wiele bardziej podobało jej się mieszkanie na wsi niż w mieście, ale nie zawsze mogli przebywać u mamy matka. I chyba widziała siebie, jako pierwszą postać po prawej stronie! Brat to miał talent! Tym bardziej wstydziła się pokazać swój dobrowolnie, choć dziadek jak chciał zobaczyć... to mu wręczyła. Ale tak, by drugi z trojaczków nie widział, o!
-O, inne dzieci. Dobre pytanie, Blyth.
Podpięła się do pytania Złotookiego, który z wielkim uporem chciał zobaczyć, co narysowała jego siostra. Nie to, że bała się krytyki czy odmiennego zdania, ale uważała, że niepotrzebnie brat straciłby uwagę na opowieści bardzo mądrego wampira, jakim był niewątpliwie ich dziadek. Malcolm siedział oczarowany i wprost zahipnotyzowany obok dziadka. Nic dziwnego, do tej pory rodzice nie wspominali o takich szczegółach ich tożsamości i przywiązania do całej rodziny Kuroszów. Ani tym bardziej o ich mocach. Niebawem i Blanka wsiąknęła w opowieść i próbowała wszystko zapamiętać. Nie było mowy, by przegapiła coś tak interesującego.
Kątem oka zauważyła, że tata gdzieś wyszedł, ale w sumie nie zauważyłaby tego, gdyby nie Blyth i jego wielka chęć pokazania swojego obrazka. Ale trzaśnięcie drzwiami zwiastowało to, że tata był zajęty i nie mógł spełnić życzenia brata. Biedny, będzie mu przykro. Westchnęła cichutko i spojrzała na dziadka siedząc po turecku przed nim i Malcolmem.
-A jakie dziadek ma moce? Chciałabym coś odziedziczyć po dziadku, gdyby tak się dało.
Powiedziała z powagą, a mocniejsze ziewnięcie wskazywało, że jest zmęczona. Tata wyszedł, poczuła w powietrzu oprócz krwi sługi... teraz i krew Fabia. Zaniepokoiło ją to. Aż wstała na równe nóżki i spojrzała w kierunku wyjścia. Iść? Zostać? Martwiła się. A co, jak Blyth ucieknie znów? Już był blisko!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Malcolm Pon Lut 11, 2019 2:19 am

- Inne dzieci? - podpiął się do pytania rodzeństwa. - Nie chcę. Na pewno będą dziwne - wyburczał, mając w głowie ciągle wspomnienie dotyczące dzieci ludzkich. Niespecjalnie mu wtedy przypadło to zachowanie do gustu. Przez to też nie chciał specjalnie aranżować się w spotkania rodzinne. - Chociaż z drugiej strony... mama i tata spędzają z nami mało czasu - wymamrotał natomiast, odwracając na moment wzrok.
Nim jednak zdążył pomyśleć o czymkolwiek negatywnym, usłyszał słowa dziadka. Ciemnowłosy kiwnął lekko głową i zdecydował się na podejście do mebla, by zaraz potem wdrapać się na niego i usiąść obok starszego wampira. Zaciekawiony, wlepił w niego wzrok i obserwował, co czynił. Niedługo potem wychwycił słodkawy zapach krwi. Przełknął ślinę. Spojrzy jeszcze w górę, by uzyskać pewność, że może, po czym, bez oporów, przylepi się do jego nadgarstka, spijając powoli krew. Jej obecność w jego organizmie nie tylko łagodziła głód, sprawiała również, że czuł się o wiele lepiej. Miły dreszcz przeszedł drobne ciało. Nieznany smak krwi, pomimo tego, że wampirzy, zasmakował mu. Wystarczająco bardzo, że na ów moment przestał zwracać uwagę na okolicę.
Jak również i na wyjście ojca.
Niedużo czasu zajęło mu zaspokojenie głodu. Zaraz potem oblizał usta, wyraźnie zadowolony i najedzony. Przechylił się na bok, zwijając w kłębek tuż obok czarnowłosego wampira.
- Spać... - wymamrotał, nadal nie rejestrując tego samego, co brat i siostra. Jego organizm, po zaspokojeniu głodu, domagał się teraz wyraźnie snu. - Dziękuję, dziadku - wyszeptał jeszcze. - Ja pójdę... już do pokoju... - zmusił się do wstania z miejsca, uśmiechając się nieśmiało. - Oyasumi... - ześlizgnął się z kanapy i podreptał samemu w stronę pokoju, by zapaść w sen.

z/t
Malcolm

Malcolm

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Fioletowe oczy
Zajęcia : Brak
Moce : Wyzwolenie, Lecznicza woda, Zamroczenie umysłu


https://vampireknight.forumpl.net/t3876-malcolm#85531

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon - Parter

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach