Jak wilk z ptakiem

Go down

Jak wilk z ptakiem - Page 2 Empty Re: Jak wilk z ptakiem

Pisanie by Nourh Noutiatir Wto Lut 16, 2016 4:51 pm

Ja nie musiałem niczym aż tak bardzo się przejmować, bo w sumie miałem cały czas niesamowicie leniwe podejście. Co mi szkodziły pospacerować z panną która sama nie wie co od siebie chce? A ode mnie to już chyba z pewnością, chyba że ma jakiś plan o którym niewiele wiem, ale może z czasem uchylę rąbka tajemnicy. Nie zwracałem uwagi jak bardzo mi się przygląda, bo po co? Jeszcze to skomentuje i tym bardziej nie będzie miała sił emocjonalnych na dalsze konwersacje, a nie o to mi chodzi. W sumie to czego Ja w ogóle oczekuje? Prócz oczywiście zabicia jakiejś części nudy? Ostatecznie to coś sądzę, że niczego konkretnego. W moim zamierzeniu jak widać było ciągłe chodzenie za osobą o której w sumie nic nie wiem, poza tym jakimi zapachami się otacza i tym, czym jest oraz w jakim zdrowiu mniej więcej się trzyma. Ale to coś co mogę wyciągnąć z krótkiego kontaktu z każdym, bo od niej nawet nie znam miana. Jakaś tajemnica? Nie ma sensu wymuszać, poda mi fałszywe jeśli i tak nie będzie chciała podawać prawdziwego, a to nie będzie miało najmniejszego znaczenia.
Szedłem za nią kompletnie rozluźniony, wyglądałem i tak na dziwaka z cosplayowym ogonem, oraz uszami. Przyzwyczaiłem się do tego i tylko uspokajałem ogon by nie oddawał się zbytnio ruchowi, co było trudne bo byłem zbyt przyzwyczajony nie brać tego pod uwagę, więc się wymykali czasem huśtał. Pytanie, czy ona zniesie spojrzenia innych, że chodzi wokół takiego dziwaka? Może nie zauważy, może się nie przejmie, a może coś jeszcze innego. Co jakiś czas z lenistwa się rozglądałem, jednak ciągle wracałem do uważniejszego spoglądania na moją rozmówczynie, nie czułem potrzeby głębszego wypowiadania się w trakcie prowadzenia mnie do miejsca gdzie być może poczuje się luźniej. Myślałem więc że przemilczymy całą drogę, aż tu nagle odezwała się z łatwym pytaniem, na które mogłem krótko odpowiedzieć.

- Nie znajdą się tutaj herbaty mojego upodobania, jednak pomimo wszystkiego lubię wypróbować nietypowe bogate smaki. Nie będę gardził, więc śmiało prowadź.
Nourh Noutiatir

Nourh Noutiatir

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Wilcze uszy, ogon, kły. Patrz wygląd.
Zawód : Zawodowe napieprzanie głową o ścianę lub w kolumnę do rytmów metalowej muzyki.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : A co Ja? Bezrobotnych zatrudniam?
Moce : Wilcza Odmiana, Wchłaniające Płomienie, Upiorne Bandaże, Twórcza Jaźń.


https://vampireknight.forumpl.net/t2227-nourh-noutiatir#47962

Powrót do góry Go down

Jak wilk z ptakiem - Page 2 Empty Re: Jak wilk z ptakiem

Pisanie by Gość Nie Lut 21, 2016 4:21 pm

Zdawało się, Kotori w pewnym uniesieniu po prostu zapomniała się przedstawić. I nie przypominała sobie o tym podczas drogi. Szła krokiem dosyć szybkim, raz po razie zerkała na swojego towarzysza, z którym usilnie próbowała się zrównywać, kiedy pozostawał w tyle. Najwidoczniej nie przeszkadzało jej to, z kim idzie przez miasto, nie wyglądała na specjalnie zakłopotaną, a raczej na zaciekawioną i częściowo zlęknioną. To drugie zaczęło powoli zanikać. Czy to poprzez zyskiwanie pewności siebie, czy kontroli nad sobą. Prawdopodobnie obu.
Na co dzień musiała być odważna, bo kiedy jakiś chłopak, prawdopodobnie jej rówieśnik, spojrzał na nią i jej towarzysza zdziwionym a zarazem pobłażliwym wzrokiem, dziewczyna odpowiedziała mu pełnym agresji i zniecierpliwienia. Chłopak skrzywił się i zignorował ją, idąc dalej w swoją stronę. Poza tym olała spojrzenia poniektórych starszych ludzi. Innych raczej to po prostu nie interesowało, może niektórzy podziwiali technologię, którą nosił na sobie „młody” mężczyzna. Interesowały się nim głównie dzieci, co mogło nastręczyć mu paru problemów.
Skinęła mu, kiedy odpowiedział na jej pytanie. Lekkie spięcie mięśni, które mógł u niej zauważyć, przyspieszone bicie serca i oddech, który mógł usłyszeć sugerować mu jednak mogły, że nie czuje się całkiem komfortowo w jego towarzystwie. A może w ogóle? Dosyć często odwracała od niego wzrok, nie tylko, by popatrzeć na drogę przed sobą i wymijać nagle pojawiającego się przed nią przechodnia, ale też, by po prostu rozejrzeć po rozgałęzieniach drogi, po której szli, po obu stronach.
- Kawiarnia jest dwie przecznice stąd. - Zakomunikowała. Po chwili i ruszyła nieco szybszym krokiem. O tej porze tłum na ulicy nie był duży, ale grupki przechodniów zawsze znajdowały się w zasięgu wzroku. Poza tym aut było całkiem sporo. Kiedy skręciła, wciąż trzymała się jednej z bardziej ruchliwych dróg. Chodnik też był niczego sobie. Na tej drodze znajdował się zabytkowy budynek, kościół. Być może to z jego powodu chodnik był nieprzeciętnie spory. Nourh mógł zauważyć zmianę w powietrzu. Na tej ulicy było dosyć sporo sklepów na parterach budynków, zupełnie, jakby wkroczyli do innej dzielnicy. A może nie? To po prostu biblioteka trzymała się na swoistym uboczu.
Przechodząc obok placyku przed kościołem, zwrócili na siebie uwagę gromadki dzieci, będących prawdopodobnie na jakiejś wycieczce, bo każde miało plecaczek i czerwoną czapeczkę. Kotori wyglądała na zaskoczoną, a po chwili na zupełnie zażenowaną. Opadły jej ramiona. Dzieciaków było pół tuzina, a każdy nie przekroczył z ósmego roku życia. Przyspieszyła kroku jeszcze mocniej, aż złapała nadgarstek mężczyzny, jakby chciała pobiec, a potem stanęła jak wryta, bo któreś z nich wskazało na nią palcem i krzyknęło „nee-chan!”. Spojrzała na towarzysza zakłopotana. - Daj mi chwilę. Lepiej nie podchodź. - Powiedziała szybko, druga część zdania brzmiała prawie jak groźba, prawie. Prędkim krokiem zaczęła iść do dzieci, które już biegły do niej. Kobieta w średnim wieku krzyknęła do nich, żeby się zgromadziły, ale maluchy jej nie posłuchały, najprawdopodobniej uznały, że historia kościoła wcale nie jest taka ciekawa. Uspokoiła się, kiedy dostrzegła dziewczynę. Ta kucnęła, witając się z dzieciakami. Była zwrócona tyłem do białowłosego, ale mógł usłyszeć po jej głosie, że bardzo lubi te maluchy. Była wobec nich bardzo życzliwa i ciepła, a jednemu chłopcu poczochrała czuprynę. Najpierw zaczęły mówić coś o wycieczce, jeden z malców zaczął się skarżyć, że czapka go ciśnie - oczywiście wystarczyło poprawić i ją i zapinkę, co natychmiast Kotori zrobiła, inny poskarżył się, że opiekunka nie pozwoliła im na zakup słodyczy. Ona tylko spoglądała na całą tą sytuację, szczerze rozbawiona. Dzieciaki traktowały dziewczynę jak przyjaciółkę, a ona je jak rodowa mamusia. Wyjaśniła im, że pewnie dostaną coś bardzo dobrego na deser, dlatego teraz nie powinny wydawać swoich pieniędzy, a raczej pieniędzy sierocińca, czego już głośno nie powiedziała. Wyjaśniła im, że pani Hirata bardzo się stara, żeby ten dzień był dla nich fajny, dlatego powinny skupić się na tym, co dziś usłyszą. Zachęciła je do tego nagrodą w postaci wspólnej zabawy po południu.
Jedno z odważniejszych dzieciaków, które wcześniej dostrzegło mężczyznę, krzyknęło bezmyślnie: Jaki ten pan ma fajny ogonek! Mogę pogłaskać?! I nagle cała gromada, uniesiona nietypowością towarzysza Kotori, zwykle nieśmiała przy obcych, zaczęła o to prosić. Spojrzała na towarzysza pewnym, nieco groźnym wzrokiem, widocznie zaborcza o dzieci, a potem z pytaniem. I gdyby nie stał się cud i nie zgodził się głosowo, zaczęłaby tłumaczyć dzieciom.
- Pan się spieszy, widzicie, że czeka na mnie. - Ale to nie uspokajało dzieci, wyglądały na nieprzejednane. Kotori wiedziała, że ich nie przekupi słodkościami i innymi ulgami. Odetchnęła głęboko, odsuwając strach o te maluchy, które chciały skonfrontować się z taką siłą. - Pod jednym warunkiem. - Powiedziała im twardo, wstając pewnie na nogi. - Jeżeli podejdziecie do niego i Grzecznie zapytacie, czy możecie. I żadnego nagabywania! Bo powiem Hiracie-san, żeby odmówiła wam tego deseru dzisiaj. - Pogroziła i im palcami, akcentując wcześniej słowo „grzecznie”. Spojrzała na opiekunkę, szukając u niej ratunku, a ona skinęła, z najbardziej poważną miną, jaką chyba umiała zrobić. Zapał trzech chłopców i trzech dziewczynek jakby zelżał, ale biegiem zbliżyły się do białowłosego. Sanata pospieszyła za nimi, tak, jak opiekunka.
Od razu, prosto z mostu, całą grupą zaczęły go pytać o pogłaskanie jego ogona i uszu, miały w oczach szczerą nadzieję. Ich opiekunka była zmartwiona, pytała cicho Kotori kim jest jegomość, a ona odparła, że to cosplayer i zgubił się i próbuje go odprowadzić na jakąśtam ulicę, gdzie, jeżeli Wilk się przysłuchiwał, dowiedziałby się, że być może mógłby spotkać fanów fantastyki. Kotori starała się sprawiać wrażenie pewnej siebie, żeby dzieciaki i opiekunka nie pochwyciły jej zmartwienia. Zarówno dzieci, z racji bycia dziećmi, jak i opiekuna, były dość empatyczne. A dzieci zaczynały się kłócić, zanim Nourh by odpowiedział, kto za co złapie i zauważając, jak dziwnie on wygląda. - Mówiłam, grzecznie! - Upomniała je nieco podniesionym tonem, cóż,wszystko chyba zależało od Wilka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jak wilk z ptakiem - Page 2 Empty Re: Jak wilk z ptakiem

Pisanie by Nourh Noutiatir Pon Lut 29, 2016 12:22 pm

Nie okazywałem w ogóle oznak bym się przejmował zaczepnymi ludźmi, których jak widać i tak strachliwa kobiecinka odstraszała swoim zachowaniem. Czemu jest tak zestresowana i zdenerwowana? Skoro tak bardzo jest to dla niej problem, to czemu nie pożegnała się? Może ma jakieś wewnętrzne walki lub zaprawdę działa dla innych osób, by zaprowadzić mnie do jakiejś pułapki? Widać muszę być gotowy na wszelkie możliwości, a jednocześnie cieszyć się pięknym dniem. A dzieci? Uśmiechałem się czasem do nich łobuzersko, wystawiając wilcze kły i szedłem dalej, bo cóż miałem innego zrobić? Zasadzić pstryczka w nos? Czemu nie, ale trzeba iść za przewodniczką, która prowadzi do celu. A po jej zakomunikowaniu gdzie się znajduje, tylko potaknąłem bez słów. Pomimo, że przyśpieszyła, Ja dalej szedłem spokojnym wolnym tempem, co się jej niby tak śpieszy? Nie przejmowałem się samochodami, wiedziałem jak iść przez lata praktyk, w tym przypadku wyjątkowo nie mam wprawy liczonej w wiekach. Gdy nadeszła pewna zmiana otoczenia którą mogłem odczuć w powietrzu, zastrzygłem tylko uszami i nieco zmarszczyłem brwi, spoglądając przy okazji na zabytkowy kościół, który tak czy siak, miałem okazje nie jeden raz widzieć z różnych perspektyw.
Nagle okazała się nietypowa jak dla mnie sytuacja, ale w sumie nic nadzwyczajnego, wszak przypadków zaczepień miałem już różnych. Strachliwa chwyciła nagle mój zimny nadgarstek który był opatulony tak jak reszta ręki, bandażem i zamierzała mnie pośpiesznie prowadzić. No tak, jak widać jej plan spalił na panewce, gdy już ogarnąłem o co tutaj biega. Oparłem się o mur kościoła (zgaduje że taki jest) i skrzyżowałem ręce na klatce, przyglądając się w oddali tego co się dzieje. Gdy słyszałem co tam do nich mówi, a nie umknęło mi nic, uśmiechnąłem się tak by nie pokazywać kiełek. Jej zachowanie z pewnością było urocze i nadzwyczaj troskliwe, a Ja wiedziałem że potem będę mógł się z niej z tego ponabijać, albo cokolwiek innego zaczepnego.
Tak, a teraz atrakcja która jest nieprzyjemna dla mnie i naruszanie tabu związanego z moim ogonem. Pomijam fakt, że ja nikomu tego ogona nie daje, ale jak będzie obmacywany przez kilka dzieciaków, to Ja przecież tutaj zejdę na jej oczach! Nikt nie docenia wrażliwości takiej biednej części ciała. Oczywiście spojrzałem na Strachliwą przeczącym wyrazem twarzy, machając głową na boki, że nie chce i żadne groźby mnie do tego nie nakłonią. Ale co Ja mogłem? I tak i tak podbiegły.
Spowiłem bandażami swój ogon i zrobiłem coś nietypowego, coś co można nazwać sztuczką. Ogon wchłonął w mur, nie wystawał nigdzie, idealnie dopasowując się do wnętrza, taka umiejętność jednak przydatna. A do dzieciaków mogłem miło się uśmiechnąć, mając dalej skrzyżowane ręce przy klatce.

- Ogon? Zapewne się wystraszył i mi uciekł.
Nie ma oczywiście najmniejszych szans, żeby go odnalazły, chyba że nagle mur za mną runie, ale wtedy mógłbym teatralnie upaść i ogon wpasować pod ziemią, co za problem, co nie? Podniosłem brwi patrząc na moją niedoszłą towarzyszkę. Zostało czekać na werdykt.
Nourh Noutiatir

Nourh Noutiatir

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Wilcze uszy, ogon, kły. Patrz wygląd.
Zawód : Zawodowe napieprzanie głową o ścianę lub w kolumnę do rytmów metalowej muzyki.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : A co Ja? Bezrobotnych zatrudniam?
Moce : Wilcza Odmiana, Wchłaniające Płomienie, Upiorne Bandaże, Twórcza Jaźń.


https://vampireknight.forumpl.net/t2227-nourh-noutiatir#47962

Powrót do góry Go down

Jak wilk z ptakiem - Page 2 Empty Re: Jak wilk z ptakiem

Pisanie by Gość Wto Mar 15, 2016 1:53 pm

Dzieciaki wyrwały się spod władzy dziewczyny, wystrzeliwszy ku obcemu jakby zobaczyły nową zabawkę. I nic nie mogła poradzić, poza pouczeniami z jej strony. Nie sądziła, żeby nieznajomemu nagle coś odbiło i publicznie zaatakował te dzieciaki, toteż (w zasadzie zmuszona) pozwoliła im podejść do niego. Nawet, kiedy pokręcił głową i zaprzeczyła dzieciakom, one wciąż były nachalne i zostawiła odmowę właścicielowi ogona. Była pewna, że skoro nie znają cosplayera, to gdy ten im odmówi – zrezygnują.
Dostrzegła, jak ten chowa ogon w bandażu, co wydało się jej po prostu śmieszną strategią, nie okazała jednak po sobie, że coś ją bawi. Stanęła tuż za dzieciakami, obok Hiraty, gdy małe obległy mężczyznę. On oparł się o murowaną ścianę, udając, że wcale nie ma ogona. Kiedy się przyjrzała – faktycznie go nie było. Cóż to za sztuczki? Pomyślała i podeszła bliżej dzieci, klękając między maluchami. – Mówiłam, żebyście byli grzeczni, naprawdę go wystraszyliście. – Powiedziała jakby z delikatnym wyrzutem, ale i pouczeniem. – Nie wygląda na to, żeby chciał wrócić, więc biegnijcie do Hiraty-san. – Dzieci wyglądały na zdezorientowane, jedno wcześniej nie chciało uwierzyć i próbowało dookoła obejść białowłosego. Inne tylko się za nim oglądało. Pozostałe były smutne, bo uciekła im taka atrakcja przez ich nieuprzejme, jak sądziły, zachowanie. Spojrzały na Kotori maślanymi oczami, ale ona znała już te sztuczki. – Pamiętajcie, że czeka was dziś dobry deser. No już, chodźcie. – Ponagliła je, wstając i podeszła do opiekunki wraz z całą niespokojną gromadką. Wyjęła tik-taki i dała najstarszemu dziecku prosząc, by dopilnowało, żeby każde dziecko dostało po jednym i zwróciła się już do samej opiekunki, cicho zamieniając z nią kilka zdań na temat owego deseru. Poprosiła o niewielkie dofinansowanie, mówiąc, że zostało jej sporo kieszonkowego. Obiecała też wrócić przed obiadem, najwyraźniej planując owy deser zrobić.
Otrzymała od dzieciaków opakowanie i choć było duże, zniknęło sporo cukrowych drażetek. Spojrzała na gromadkę i pokręciła głową, ciepło się uśmiechając. Nie było burd, więc uznała, że nawet, gdy wzięły po więcej, to przynajmniej otrzymały tyle samo. Schowała opakowanie do torby i zbliżyła się do białowłosego.
Cichosza o tym, co zobaczyłeś. – Powiedziała jakby naburmuszona, minęła murek i odwróciła się w kierunku Wilka, patrząc nieufnie, wyraźnie zerkając na jego ogon, zapewne wyłaniający się z cegieł. Odetchnęła głęboko. Nawet, jeżeli ten widok ją zszokował, nie pokazała tego po sobie. – Ostatnio przytrafiają mi się zbyt dziwne rzeczy, żebym dziwiła się czymś takim. – Mruknęła, wyjaśniając zaskoczenie, które zabrakło w jej mimice. – Zaskoczyłeś mnie w bibliotece. – Wytłumaczyła się ze swojego zachowania, gdyby już do niej podchodził. Nie każda istota musi być agresywna, czyż nie? Ludzie też bywali agresywni. Więc dlaczego istoty nadprzyrodzone nie mogłyby być spokojne? W tej chwili po prostu obawiała się ich. Po spotkaniu z Jackiem to miało się drastycznie zmienić.
Gdy już się z nią zrówna, pójdzie naprzód, kierując się żwawym krokiem w stronę kawiarni. – Skoro nie jesteś wilkołakiem, to czym jesteś? – Zapyta w końcu, najwyraźniej tak widoczne poczucie bezpieczeństwa dzieci mocno na nią wpłynęły. Dzieci zawsze miały w sobie ten zmysł, pozwalający im trafnie oceniać ludzi. Ptaszynie chyba wyszło więc to na dobre, chociaż ton wciąż miała podejrzliwy i nie rozluźniała się całkowicie. Nourh mógł słyszeć, że jej serce bije spokojnie, a oddech nie odbiega od normy, więc po prostu była tylko nerwowa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jak wilk z ptakiem - Page 2 Empty Re: Jak wilk z ptakiem

Pisanie by Nourh Noutiatir Sro Mar 16, 2016 12:40 am

Cała ta sprawa była ostatecznie nieco stresująca, ale jak widać zostało już tylko zostawić całość strachliwej panience. Nie dość, że miała w tym dryg, to po prostu się z nimi wszystkimi dobrze znała i jakiś rodzaj szacunku się objawiał. Ja nie miałem nic do gadania, mogłem tylko liczyć, że zainteresowanie mną, a przede wszystkim ogonem, spadnie. Tak też się stało i to całe szczęście, trochę męczące byłoby kombinować dalej, gdyby chciały się choćby dorwać do uszu. Takie cechy jest bycie dziwadłem, powinienem się do tego przyzwyczaić, ale nadal jest to tak samo męczące. Dzieciaki w każdym bądź razie odprowadziłem wzrokiem i przyglądałem się każdej interakcji którą mieli z swoją najpewniej ulubienicą. Nic nie mogło umknąć mojemu doskonałemu słuchowi, pomimo że aż tak bardzo mnie to nie interesuje, ale czemu by nie mieć powodów by Ją potem dręczyć?
Gdy wróciła do mnie, miałem pełnej klasy wyszczerz wraz z kiełkami. Ale tylko na moment by przypadkiem nie widział tego jakiś przechodzień, nie zamierzałem być wcale taki grzeczny za jakiego miała mnie brać.

- Przykro mi, ale nie mam najmniejszego zamiaru spełniać takiej prośby. Tym atakiem dzieciaczków, jesteś mi coś winna i zamierzam w swoim czasie to odebrać.
Groźba? Że Ja? Ostatecznie nią nie jest, to tylko moja zgryźliwa część charakteru z którą jeszcze będzie miała dużo do czynienia. Oczywiście odsunąłem tyłek od ściany i ogon na nowo się ujawnił. Bandaża nieco spadła z mojej futrzastej części, ale nieco go pozostawiłem, a co mi szkodzi. Jednak gdy zaczęła opowiadać, tym bardziej sobie uświadomiłem jakim to dziwadłem muszę być dla niej. Jak Ja bardzo nie lubię uświadamiać, powinienem wyczyścić jej bardziej pamięć i tyle, a Ja wręcz daje jej kolejne preteksty, by miała wierzyć w to co nie powinna.
- Jestem bardzo zaskakującym samcem, w wielu skromnych dziedzinach.
Nie mogłem się powstrzymać od takiego małego podsumowania. Oczywiście leniwie podążałem za nią dalej, jakby niby nic i nie przejmowałem się jej stanami, dla mnie nadal jest nieco wystraszoną panienką. Ale może i dobrze? Nie powinienem zbyt długo się z nią spoufalać, ale czas pokaże co z tym będzie.
Podniosłem brwi gdy zaczęła się dopytywać mojej osoby, a dokładniej chcąc odkryć czym jestem. Że niby Ja jej tak łatwo i prosto na to odpowiem? Nigdy w życiu. Trochę wyzwania nie powinno jej zaszkodzić. Uśmiechnąłem się do niej ponownie, krótko. Mogła tego nie zauważyć, musiałaby się do mnie odwrócić, no ale trudno.

- Jestem dziwadłem. Od której strony by nie patrzeć, prosto mnie nie określisz.
Nourh Noutiatir

Nourh Noutiatir

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Wilcze uszy, ogon, kły. Patrz wygląd.
Zawód : Zawodowe napieprzanie głową o ścianę lub w kolumnę do rytmów metalowej muzyki.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : A co Ja? Bezrobotnych zatrudniam?
Moce : Wilcza Odmiana, Wchłaniające Płomienie, Upiorne Bandaże, Twórcza Jaźń.


https://vampireknight.forumpl.net/t2227-nourh-noutiatir#47962

Powrót do góry Go down

Jak wilk z ptakiem - Page 2 Empty Re: Jak wilk z ptakiem

Pisanie by Gość Wto Cze 07, 2016 8:19 pm

Wciąż nie dostawała odpowiedzi na najważniejsze pytanie. No, i nagrabiła sobie jeszcze jakąś groźbą. Chyba nie do końca się tym przejmowała po tym, jak zareagował tak na dzieci. Wyglądała na trochę przestraszoną, a z drugiej strony Wilk mógł być pewien, że pierwsza by mu skoczyła do gardła, gdyby zaatakować te dzieciaki. Póki co najbardziej biła z niej ciekawość i próba oswojenia się z nową istotą. Do wilka dotarła woń bardzo podobna do tej, którą Kotori miała na sobie. Niemal taką samą, choć cięzko było powiedzieć, czym właściwie się różniła. Woń wampira, najwyraźniej blisko spokrewnionego z tym, który wcześniej przebywał blisko Kotori. Wyraźnie też zareagowała na słowa mówiące o „samcu”, drgnęła jakby, obserwowała ulicę. Dlatego też nie dostrzegła uśmiechu, który mógłby ją uspokoić, ale zupełnie nie musiał. Dotknęła prowizorycznego opatrunku pod obojczykiem, sprawdzając tylko, czy dobrze się trzyma. Nie powiedziała też nic. Po prostu poprowadziła go do skrzyżowania, gdzie przeszli przez ulicę i idąc równolegle do pasów, zmierzali w stronę kawiarenki. Zapach innego wampira znów dał o sobie znać Wilkowi. Był w pobliżu przynajmniej od chwili. Najwyraźniej polował. Na razie nigdzie nie było go widać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Jak wilk z ptakiem - Page 2 Empty Re: Jak wilk z ptakiem

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach