Nieczynne kino

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Ethan Nie Maj 15, 2016 12:59 pm

Rozbawił go tekst wampirzycy o wyjątkowo ruchawym Testamencie. Widać nie tylko jego życie erotyczne utknęło w mocno martwym punkcie. Dość niemiła sprawa, ale jakoś przez ponad 500 lat swojego życia był na tyle aseksualny, że kolejne 400 nie wiele zmieniły. Nie posiadał nadzwyczajnych ciągot do uprawiania seksu, więc nie cierpiał za mocno gdy tego nie było. Zapewne właśnie dlatego nigdy nie zdradził Vivien. Bo i po co? Miał w domu żonę (którą co prawda ostatni raz widział sporo czasu temu), więc nic nadto nie było mu potrzebne. Pod tym względem mógł się nazwać dobrym mężem.
- Współczuję ci. Wzięliście już rozwód? - zapytał. Jeśli nie to jest to bardzo żałosne, że utrzymują ten związek na papierze tylko ze względu... no właśnie, na co?
- Służba została we Francji. Gdybym potrzebował, to równie osobiście bym się podcierał - odpowiedział.
Nie był typem ciągającym za sobą przydupasów w te i we wte. Bo i po co? Do sklepu umie wejść sam, a bronić się lepiej niż ktokolwiek inny. Ochrona tylko by zawadzała. Więc - ku ogólnemu zdziwku - to tak, sam robił zakupy. W domu tu w Japonii był wyłącznie lokaj dbający o czystość i o to, by Elyse i Vivien miały do czego wracać. A jeśli ktoś potrzebuje służby do każdorazowego wyręczania, to cóż... pozostaje pogratulować dwóch piździawek, nie rąk.
Westchnął słysząc tekst o błonie dziewiczej. Zabawne. Ciekawe czy wie, że błonę dziewiczą można faktycznie odtworzyć? Wiele kobiet kładło się na stół tylko po to, by to zrobić. Zwłaszcza w krajach muzułmańskich, w których dziewice warte są dużo więcej niż inne kobiety.
A co do wprawionych murzynek - nie, nie miał okazji próbować. Z całym szacunkiem, ale nie tykał byle czego. Dotyczyło się to i białych i czarnych kobiet. Nie zwykł zwyczajnie wpychać swojego przyrodzenia we wszystko co się rusza. Wystarczająco napatrzył się jak wuj to robi.
- Może powinnaś. Jest to coś, co warto zrobić - o tak, to fakt. Zwłaszcza, kiedy żyje się tak długo jak on. Pozwala się to... wyszumieć. W nie-gówniarski sposób.
Na jej wzmiankę, o wspólnym "daniu sobie popalić" uniósł wysoko brwi. Wydawało mu się to nadzwyczajnie zabawne, naprawdę. Sądził, że byłoby to mocno jednostronne popalanie, dla wspólnej uciechy.
- Chyba, że nie mogłabyś się ruszyć - szepnął prosto do jej ucha.
Chwycił za jej nadgarstek, słysząc tekst o bronieniu się. Przeniósł wargi na niego, całując najpierw od wewnętrznej strony, a potem zewnętrznej.
- To terapia psychoterapeutyczna - odpowiedział. Wtedy nagle wyczuł zapach, którego kompletnie nie kojarzył. Westchnął wyczuwając, że osoba ta nadchodzi w ich kierunku. Doprawdy, myślałby kto, że dobre wychowanie nakazuje grzecznie poczekać, a nie pojawiać się tam gdzie go nie chcą.
Gdy osobnik wszedł do środka Ethan zauważył, że... nie ma kompletnie najmniejszego pojęcia kim jest ten wampir. Z dość prostego powodu - mało go to interesowało. Wzmiankę o dzieciach puścił mimo uszu - nie warto było się przejmować słowami osób niewychowanych, miałkich. Mają tendencję do korzystania z ograniczonych zasobów, więc nie ma się czemu dziwić. Zwłaszcza, kiedy zwraca się do kogoś równej pozycji, krwi i wieku. Ale tak, jak wspomniałam - savoir vivre i konwenans towarzyski nie są dla wszystkich; bez względu na rangę krwi.
- Nie sądzę, by zainteresowanie słabszych wampirów w jakikolwiek sposób interesowało mnie - odpowiedział, odsuwając się niechętnie od Leadris. Przełoży to na później bo wampir najzwyczajniej zepsuł mu atmosferę. Kiepścizna z jego strony. Nu nu.
Nie wiedział, że Hiro jest przewodniczącym rady wampirzej. No i nawet gdyby wiedział, nie interesowałoby go to. Sam nim kiedyś był i bynajmniej nie uważał, by cokolwiek to zmieniało. Prócz oczywiście faktu, że przewodniczący może posadzić dupsko w fotelu i nawet nie wybrudzić delikatnych rączek, bo ktoś wszystko może zrobić za niego. Obrzydliwstwo. Dlatego właśnie tym bardziej miałby to w poważaniu. Głębokim.
Oparł się wygodnie czekając aż długowłosa załatwi swoje sprawy z Hachiko. On, w przeciwieństwie do innych (którzy, o zgrozo, nawet przedstawić się nie umieją) posiadał bon-ton.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Hachiko Nie Maj 15, 2016 6:46 pm

Zatem Ethan był tym „bezpieczniejszym” kobieciarzem, ponieważ swoich obiektów do flirtu i podrywu nie zaciągał do łóżka. Czyżby Hachiko mogła czuć się wyjątkowo, gdy szlachetny dorwał się do niej wtedy? Przecież ani nie tyka byle czego, ani nie obcuje z kobietami za często, tym samym pozostają w tej sferze wierny żonie jak pies! Wampir ograniczał swoje cielesne kontakty i czyżby Hachiko pociągała starego wampira od wielu lat? Nie, nie miała aż tak wysokiego o sobie mniemania, aby przypuszczać, że ten niegdyś aseksualny wampir i od dekad (nim ożenił się z Vivien, a tuż po tym jak Rudą zgwałcił) pałał wciąż do niej namiętnością… A może jednak? To wiedział już tylko Ethan. W końcu co jakiś czas, kiedy wampir wracał do miasta, napotykali się. Gdyby nie chciał spotkać Rudej, zniknąłby z tego miejsca, skoro potrafił wyczuwać aury na takie odległości. Jeszcze trochę i Ruda zacznie przypuszczać, że szlachetny nieświadomie wracał tutaj do niej! Ach, pomarzyć zawsze można…
– Ciężko mówić o rozwodzie… Nie byliśmy nigdy na papierze małżeństwem. Był to obrzęd rodowy, który związał nas silnie krwią, złożyliśmy sobie równie silną przysięgę, co więź krwi między wampirem szlachetnym a jego przemienionym sługą. Ale tak… jesteśmy po rozwodzie.
Ostatnie zdanie wypowiedziała cicho, niemal ze smutkiem. Nigdy nie myślała, że ta więź, relacja, związek, małżeństwo skończy się w taki sposób. Ale w podjęciu decyzji pomógł jej przecież Hiro. O dziwo nie skrytykował wampirzycy za bycie samolubną, bo chciała porzucić wampira tak bardzo potrzebującego opieki. Nawet zachęcił ją i jako jedyny dostrzegł, jak bardzo marnowała się przy boku Testamenta. Po prostu wampirzyca odczuwała sentyment, przywiązanie… i gdzieś tam myślała jeszcze o Kanibalu jak o mężu. Szczególnie, że właściwie nikt oprócz ich dwójki, a teraz i Ethana, nie wie o rozwodzie.
Tak się pogrążyła w swoich dywagacjach na temat „rozwodu”, że nie bardzo zwróciła uwagi na słowa Ethana co do robienia zakupów. Wampirzyca od lat nie zwracała uwagi na takie rzeczy, ponieważ wszelkimi pracami zajmowała się służba zamkowa lub w jej posiadłości. Zakupów nie robiła, bo do życia potrzebowała jedynie krew, a gdy miała ochotę na ludzkie jedzenie, służki męża przygotowywały coś wspaniałego lub szła do Czarnej Róży.
– Nie jest jeszcze za późno na taką podróż. Wręcz idealna okazja, żeby zacząć całkiem od nowa.
Stwierdziła i spojrzała na Ethana. Była nieco zdziwiona swobodą, w jakiej prowadzili tę konwersację. Właściwie to niby rozmawiali o „niczym”, ale była to całkiem otwarta i na swój sposób serdeczna rozmowa, jakby znali i przyjaźnili się od lat. A Ethan udzielał jej porad, co zrobić, aby zapomnieć!
– Zostają jeszcze moce, z których mogę korzystać mimo bezwładnego ciała. Wątpię, żebyś czerpał przyjemność z torturowania bezwładnego ciała…
Chyba naprawdę miał ją za słabą i niewydarzoną wampirzycę, która kiedyś bała się na tyle szlachetnych, że nie podniosłaby nawet na nich palca w myślach! Teraz jednak nie miała już takiej obawy i walczyłaby do ostatku sił, tchu i krwi. Własnej lub… przeciwnika.
Już po chwili dłoń Rudej znalazła się w szponach Ethana. Wiedziała, że to był pokaz… Zamierzała zatem odwdzięczyć się niemal tym samym… Pod swymi wargami mógł poczuć cienką warstwę lodu zamiast alabastrowej i delikatnej skóry wampirzycy. Swoją skórę pokryła po prostu cieniutką warstwą lodu.
– Rozumiem, że lubisz bawić się w… lekarza?
Zadała jakże dwuznaczne pytanie i niedługo później również wyczuła charakterystyczny, znajomy zapach. Hiro.
Spojrzała na białowłosego w momemcie, gdy Ethan odsunął ją od siebie, jakby była trendowata. Nie czuła się skrępowana, choć Hiro mógł pomyśleć, że zdradziła męża, który nie jest nuż mężem...
- Witaj, Hiro. - oczywiście nie bała się białowłosego. Woedziała jak się ustawić w życiu! Przygruchała sobie szefa mafii, który ma wszystkich w szachu.
- Niektóre wampiry stanowią zagrożenie dla ludzi. Nie musisz się tak martwić o mnie.
Hachiko nie wiedziała, że Hiro jest przewodniczącym. To były poufne sprawy, o ktorych na głos się nie mówi. Jednak zaniepokoiła się ostatnimi słowami szlachetnego. Aż wstała.
- Coś się stało? Coś z nim?
Oczywiście myślała o Testamencie. Zmierzyła uważniek Hiro. Dziś był ubrany na biało.
- Ciekawe wdzianko.
Wampir wiedział do czego piła...


Ostatnio zmieniony przez Hachiko dnia Pon Maj 16, 2016 1:34 pm, w całości zmieniany 1 raz
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Gość Pon Maj 16, 2016 9:58 am

Nie interesował się tak naprawdę o czym rozmawiała Hachi z Ethanem. Właściwie stary szlachetny odczuł wyjątkowo nieprzychylne nastawienie do jego osoby młodszego o kilkaset lat czarnowłosego - zatem rówieśnikami to oni naprawdę nie są. Poza tym przywitanie się z kimś tak widzącym tylko czubek własnego nosa nie było czymś niszczącym dobre zachowanie u Ivano. Właściwie Moreau zawsze byli typami którzy wyżej srali niż dupę mieli. A to, że wampir nie znał Przewodniczącego, świadczyło o tym jak ten dobrze się ukrywał. Nic strasznego.
Spojrzał się jedynie na szczeniaka siedzącego obok, wszak najważniejsza była tutaj Hachiko i jej umiejętności, a przede wszystkim dobry kontakt z rodem Kuroiashita.
Odnośnie atakowania przemilczał póki co, teraz inną sprawę miał ważniejszą. Gdy jednak padło pytanie o Kanibala, Hiro pokręcił przecząco głową.
- Nie, nie z Testamentem. Chodzi o... coś bardziej delikatnego, a zarazem niebezpiecznego. Wyjaśnię ci w drodze do zamku.
Odpowiedział na jej pytanie, dając zaś kolejny przykład braku manier bo przecież zabiera Hachiko z miejsca rozmowy z Wielkim Ethanem siedzącym i chlejącym wódkę.
- A ty młody wampirze lepiej odnajdź w sobie więcej luzu. Bo na kozaka zawsze może znaleźć się większy kozak. Chodź, Leadris. Ta sprawa naprawdę jest pilna.
Nie chciał przebywać w otoczeniu kogoś, kto poza dumą nic nie ma. A Hachiko nawet niech nie myśli o zostaniu służką typa z większym ego i małym ptaszkiem. Kto tak bawi się kobietami? Hiro zaś uśmiechnął się do wampirzycy, mimo iż wewnątrz siebie zrobił się całkowicie poważny. Ba, był nawet gotowy pokazać Moreau gdzie leży jego miejsce. Lecz czy nie szkoda czasu?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Ethan Pon Maj 16, 2016 12:35 pm

Hm, widzę tu bardzo daleko idące wnioski. Ethan wracał do miasta, bo... no właśnie, po co? Sam tego do końca nie wiedział. Co nie zmieniało jednak faktu, że kompletnie nie przeszkadzała mu obecność wampirzycy. Nawet przepadał za ich niezobowiązującymi rozmowami. Były takie inne od tych, które zwykł przeprowadzać - czy to z rodziną, czy to ze sługami. A to jakby nie patrzeć jest czymś, do czego chce się wracać.
Spojrzał na nią z uwagą, gdy mówiła o rozwodzie. Wyczuł żal w jej głosie, aurze. Czyżby czuła coś jeszcze do Testamenta? W sumie nie ma się czemu dziwić - ślub wzięła z nim z jakiegoś powodu. Sam odczuwał lekki sentyment do Nadiry, mimo że ich małżeństwo skończyło się w dużo mniej przyjacielskich stosunkach. Ciekawiło go również jak wampirzyca ułożyła sobie życie. Ostatnio widział ją bardzo, bardzo dawno temu, kiedy jej syn był jeszcze niemowlęciem. Od tamtej pory musiało minąć sporo lat.
- Rozmawialiście w ogóle o tym? O swoim małżeństwie? - zapytał.
Oho, Ethan udzielających porad małżeńskich, samemu mając z tym problem. Robiło się dziwnie, więc chyba niedługo wypadało zakończyć ten temat. Zwłaszcza, że sam na miejscu Leadris rzuciłby to w diabły i wyjechał w Bieszczady, bo nie chciałoby mu się tego ciągnąć, więc nie mógł do końca zrozumieć jej nastawienia. Mimo tego, że na początku było im wspaniale.
Zastanowił się krótką chwilę nad jej słowami.
- Jeśli chcesz to możemy wyjechać za jakiś czas w tygodniową podróż - wzruszył ramionami. W końcu; czemu by nie?
Lubił wyjeżdżać, a kobieta towarzysząc mu mogłaby się nieco zdystansować do wszystkiego. No, ale to zależy od niej.
I jemu również odpowiadała ta konwersacja. Zwłaszcza wtedy gdy wyobrażał sobie jak zakończy się rozmowa z własną żoną. Spodziewał się masy wyrzutów i przekleństw, ale nie mógł przecież wiecznie przed tym uciekać uchylając się od odpowiedzialności. To nie jest wyjście. I przydałoby się, aby podjęli w końcu jakąś decyzję - czy wezmą rozwód czy będą ratować te resztki ich związku. Bardzo niewielkie resztki.
- Poważnie? To mogłoby więc być jeszcze bardziej interesujące - odparł z lekkim rozbawieniem. Brzmiała nieco jak mała dziewczynka, przekonująca ojca, że jest już na tyle duża iż może wrócić do domu po dziewiętnastej. W pewien sposób było to urocze. Jasne, wiedział wszakże, że nie poddałaby się bez walki, ale sam fakt i brzmienie było rozczulające.
A co do Hiro... jak już wspominałam wyżej - kultura. Wyzwiska i przekleństwa, jak mniemam, do niej nie należą. Chyba, że nie był na czasie i coś się w tym temacie zmieniło. Kto wie. Ale przecież miał lepsze rzeczy do roboty niż nauczanie jej kogoś. To chyba rola rodziców. I owszem, chlanie wódki, a nawet ujeżdżanie prosiąt byłoby bardziej fascynujące, bo ten przypadek wymagał lekcji całkowcie od nowa.
- Całkowicie się z tobą zgadzam. Wszakże niczego nie można być pewnym - przytaknął z serdecznym uśmiechem. Oby Hiro był świadomy, że jego słowa działają w dwie strony. A wzmianka o małym ptaszku... chryste, musi być naprawdę znany, że inni obserwują go pod prysznicem. Inaczej skąd by takie rzeczy wiedział? To miłe.
- Idź - powiedział do Hachiko. - Zobaczymy się innym razem - dodał. A on? Załatwi parę spraw i chyba uda się tu do domu.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Hachiko Pon Maj 16, 2016 2:08 pm

Ethan zawsze wydawał się tajemniczym wampirem; znikał i pojawiał się w najmniej oczekiwanym momencie. I niemal za każdym razem Ruda natrafiała na jego zapach i kierowała się ku szlachetnego, odnajdując go. Wiedziała, że i on ją czuł. Co prawda nie znała wszystkich jego mocy, a tym bardziej wyczuwanie aur, ale skoro ona czuła zapach mężczyzny, tym samym wiedziała, że on czuje także jej zapach. Mógł w każdej chwili odejść i zniknąć, by się nie spotkali, gdyby nie przepadał za jej towarzystwem, lub po prostu zmusić ją do odejścia. Nigdy tego jednak nie robił. Może nie było to przeznaczeniem, jak wcześniej ironicznie zauważył, ale jakoś ciągnęło ich ku sobie. Może niegdyś byliby niezłą parą kochanków, nawet jeśli trwałoby to zaledwie ułamek czasu.
Owszem, na swój sposób wciąż kochała jeszcze Testamenta. Przeżyli razem przecież prawie wiek. Może nie było to wiele, ale gdyby nie wyniszczająca umysł i ciało choroba Testamenta, możliwe że wciąż byliby razem. Kto wie. Nie mogła jednak dłużej tłamsić siebie i dawać się wykorzystywać. Miała także swoje życie, skoro Testament już dawno postanowił zając się swoim, zapominając o małżonce, której już tak nawet nie traktował.
– Z nim… nie da się już rozmawiać. Nie słuchał mnie, nie widział problemu. Jeśli już, to widział go we mnie. Nie było o czym rozmawiać, jak widzisz.
Wzruszyła ramionami, spojrzała jednak na szlachetnego uważniej. Od kiedy zadawał takie pytania? Interesował się drugą osobą na tyle, żeby w tym pytaniu zawrzeć też małą sugestię, radę? Fakt, bardzo ważna była rozmowa, ale nie mieli o czym rozmawiać. Hachiko… chciała się w końcu uwolnić i zająć swoim życiem. Szczególnie, że jak widać, ród Kuroiaishita był do niej tak przywiązany, że wciąż z nimi współpracowała. Samuru wciąż traktowała jak swego pasierba i ze wzajemnością. Zasłużyła sobie na szacunek i przywiązanie Samuru, który odpłacił jej ochroną i mogła czuć się bezpieczna. Tyle że… straciła chęci do życia i nie miała już nic do stracenia.
– Ty tak serio? Podróż u boku Ethana Moreau… to by było pasjonujące. Z chęcią bym się wybrała z Tobą.
Zgodziła się od razu, bez wahania. Taka okazja może się więcej nie powtórzyć. Cóż z tego, że miał żonę? To była jego sprawa i Ruda nie zamierzała ingerować w to. Jeśli złożył taką propozycję drugiej kobiecie, to wiedział, że małżonce mogłoby się to nie spodobać. Ale przecież co z oczu, to z serca i Vivien o niczym by się nie dowiedziała.
– Ethanie, nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy kiedyś urządzili sobie sparing do pierwszej krwi.
Zaproponowała wampirowi kolejną zabawę. Tak, im starsze wampiry, tym więcej rozrywek szukają. A z kimś tak doświadczonym w walce z chęcią by się zmierzyła. I to głównie po to, aby sprawdzić na co ją jeszcze stać i czy nie zastała się na tyle w kościach, aby nie dać popalić staremu szlachetnemu. Posłała mu także wyzywające spojrzenie, choć w jej kocich oczach czaiła się także chęć do takiej zabawy.
Pojawienie się Hiro zmieniło bieg wydarzeń tego wieczoru. Przerwał im rozmowę i prawdopodobnie przyczynił się do tego, że wampirzyca po raz drugi nie zostanie służką Ethana. A to byłaby taka ciekawa zabawa! Hachiko brakowało czegoś tym monotonnym życiu – balansowania na granicy życia i śmierci. Jednak białowłosy sprawił, że Ruda zaciekawiła się, cóż takiego mógł chcieć od niej szlachetny. Jakaś niebezpieczna sprawa… możliwe, że znów prowadził swoje zwariowane eksperymenty i postanowił zaangażować w to swoją nieoficjalną asystentkę, czyli Hachiko.
– Na pewno jeszcze trafimy na siebie przypadkiem. A jeśli nie… to przecież wiesz, gdzie jest moja posiadłość.
Słowa te skierowała do Ethana i tym samym złożyła mu zaproszenie do swej posiadłości. Mógł ją odwiedzić, kiedy tylko zapragnie. A przecież… planowali wspólną podróż do dalekich krajów, czyż nie? Złożyła Ethanowi przelotny pocałunek na pożegnanie i udała się ku Hirowi. Ujęła go pod ramię i oboje udali się w stronę Zamczyska, w którym dawno nie była. Kiedy tylko opuścili kino, spojrzała na szlachetnego.
– Wiesz co, Hiro, gdybym Cię nie znała, pomyślałabym, że jesteś zazdrosny…
Ale on przecież nie był zdolny do takich emocji. Nie ten wampir…

zt x2
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Ethan Pon Maj 16, 2016 8:55 pm

Więc i Ethan zabrał się z kina. Zostawił wódkę na siedzeniu - ktoś (pewnie jakiś bezdomny) będzie miał z tego niezłą uciechę. A czemu nie; odrobina życzliwości jeszcze nikomu nie zaszkodziła. I trzymał Rudą za słowo odnośnie wyjazdu. Jego numer chyba ma - zawsze może napisać lub zadzwonić. Albo po prostu wpaść po niego z walizkami. Nie obraziłby się. Bez obaw.
Po wyjściu na uliczkę wsiadł w swoje auto i odjechał.

Z/t
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Samael Sro Maj 23, 2018 9:43 pm

Jak to się stało, że już drugi raz dzisiejszej nocy, Samael w towarzystwie Veiny, mknął autem przez ulice Yokohamy? Długa historia. Zabawne, że poznali się na slumsach, z których postanowili udać się w jakieś przyjemniejsze miejsce a obecnie zmierzają tam z powrotem. Tym razem to żadne z nich nie decydowało jednak jaki jest cel podróży. Zrobił to tajemniczy wróg, o którym Asmodey tylko wspomniał, nie wdając się w szczegóły. Zanim jednak dotarli na miejsce spotkania, kierowca tak jak obiecał, zajechał do swojego znajomego. Za pewne pierwsze wrażenie mogło nieco zbić brunetkę z tropu, otóż zatrzymali się pod lokalem, który wyglądał na jakiś pełen różnorakich egzotycznych cudactw sklep. Tandetny, sponiewierany szyld napisany po chińsku, kilka papierowych lampionów i wzorów w kształcie długich smoków, sugerowały, że właściciel pochodzi z Państwa Środka. Wnętrze było zagracone i zadymione. Przez zapach kadzidełek i jakiegoś suszonego paskudztwa prawie nie dało się oddychać nosem. Pamiątki, pseudo-okultystyczne badziewia, wypchane zwierzęta, jakieś zwoje zapisane tymi dziwnymi krzaczkami. Sklep oferował wszystko i jednocześnie nic. Sytuacja wyjaśniła się dopiero gdy pomarszczony, skośnooki człowieczek zaprowadził dwójkę wampirów na zaplecze. Dopiero tam osobom takim jak oni mogły się zaświecić oczy. Pistolety, broń maszynowa, strzelby, granaty... Wszystko czego tylko dusza zapragnie, oczywiście z zupełnie legalnych źródeł. Samael uzupełnił braki w amunicji, dokupił dodatkowy magazynek i dwie wybuchowe niespodzianki. Nalegał też by zakupić jakąś zabawkę swojej towarzyszce. Jeśli się na coś zdecydowała, dobił targu z Chińczykiem i chwilę później znów przemierzali miasto, tym razem pieszo. Nie było tak daleko.
Spotkanie było wyznaczone na nieco znanej mu ulicy, w razie czego pytał o jakieś wskazówki osobę tutejszą, którą niejako była Veina. Na pewno orientowała się w ulicach i budynkach lepiej od niego. Mieszkał w tym mieście niecały rok i raczej nie miał do tej pory okazji udać się na wycieczkę zapoznawczą. Tak czy inaczej wreszcie znaleźli się przy starym kinie. Dobry punkt, charakterystyczny, łatwo znaleźć.
- Tutaj zaczekamy. - rzucił oglądając pobieżnie całość konstrukcji. Jakby dobrze przyjebać czymś odpowiednio mocnym to budynek runąłby jak domek z kart. Może jednak innym razem. Oparł się plecami o framugę zdewastowanych drzwi i sięgnął po paczkę papierosów. Wyjął sobie jednego i wyciągnął rękę z opakowaniem w stronę kobiety. Niezależnie od tego czy się poczęstowała czy nie, on sam zapalił i wlepił ślepia w ulicę.
- Jeżeli to okaże się zmarnowanym czasem to dopadnę sukę i łeb jej ukręcę... - mruknął. Byłoby głupio gdyby z jakiś powodów został wystawiony. Po pierwsze, wiadomość o spotkaniu przerwała mu całkiem przyjemny czas z nowo poznaną osóbką a po drugie po prostu nienawidził marnowania czasu. Z resztą takie szczucie go nie mogło by się skończyć dobrze i jego oponentka raczej była tego świadoma. Wkurwiony przez takie robienie sobie z niego jaj czy też prowokacje, był gotów odwalić naprawdę gruby numer. I następnym razem nie skończyło by się tylko na spalonym biurze i korytarzu w hotelu.
- Najpierw sobie porozmawiamy. Potem zapewne może dojść do jakiejś rozróby. Wtedy, zrobisz co będziesz chciała i uznasz za słuszne. - zaciągnął się mocno i po krótkiej chwili wypuścił z płuc dużą chmurę siwego dymu. Chciał tylko uświadomić Veinę, że wcale nie musi czuć się zobowiązana by mu w jakikolwiek sposób pomagać czy też, jeśli coś pójdzie nie tak, nadstawiać karku.
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Veina Czw Maj 24, 2018 9:23 pm

Czarnowłosa zdała się na mężczyznę, mogła mu jedynie pomóc w wybraniu drogi, jednak to on ostatecznie podjął decyzję o miejscu, w którym mieli się zatrzymać i poczekać na tajemniczą osobę, z którą Samael najwyraźniej miał problem i szybko chciał rozwiązać.
Jednak po drodze zatrzymali się w iście niesamowitym miejscu, sklep należący do starego Chińczyka wyglądał jak zupełnie inny wymiar. Wampirzyca po wejściu rozglądała się szeroko, nie ukrywając zainteresowania fantastycznymi okazami jakie można było tam znaleźć. Jej uwagę przykuły gałki oczne w słoiku z bliżej niezidentyfikowaną substancją, czarnulka pochyliła się w celu przyjrzenia, na jej twarzy dało się zauważyć szeroki uśmiech, jak u dziecka, które dopiero co dostało różową watę cukrową. W sklepie było jeszcze wiele rzeczy, o które Vi chciałaby zapytać Chińczyka, jednak nie było teraz na to czasu. Jednak miejsce było doprawdy niesamowite, więc kobieta z pewnością jeszcze tam wróci. Udała się za Samaelem na zaplecze sklepu; nie została bardzo zaskoczona, ponieważ można było domyśleć się, że znajomy wampira nie handlował jedynie eksponatami znajdującymi się w oficjalnej części sklepu. Czarnowłosa przyjrzała się całemu asortymentowi, jednak zdecydowała się jedynie na dwa magazynki, za które zapłaciła sama, mimo nalegać mężczyzny. Tak, magazynki wystarczyły, ponieważ jak później Samael mógł zobaczyć, czarnowłosa miała przy sobie broń, nie rzucała słów na wiatr.
Gdy przeszli do miejsca spotkania, Veina wymieniła magazynek w swojej broni i przyjrzała się jej dokładnie, a na jej bladą twarzyczkę wstąpił nostalgiczny uśmiech.
- Sprzedaż broni to dobry zawód, brakuje mi go. - powiedziała. Oczywiście ona działała zupełnie inaczej niż Pan Chińczyk, ponieważ miała oficjalnie zarejestrowaną firmę, ale to wciąż budziło wspomnienia.
- Skąd go znasz? Wydaje się być bardzo.. pożytecznym znajomym. - odparła. Była ciekawa jakie inne ciekawe rzeczy mógł sprowadzić czy zająć się ich organizacją. Dużo słyszało się miejskich legend o takich sprzedawcach, ale czy chociaż jeden procent z nich był prawdą, tego już nikt nie wiedział, poza nimi samymi.
Tak, czarnowłosa oceni sytuację i czy warto będzie się mieszać do nieznanego jej sporu, między - praktycznie nieznajomymi. Może zdecyduje by pomóc Samaelowi, ale to zależało od wielu czynników, dlatego nie miała zamiaru kłamliwie zapewniać go o ewentualnej pomocy z jej strony, nie miałoby to sensu.
- To brzmi jak uczciwy układ. - odpowiedziała. - Nie będę się niepotrzebnie narażać. - musiała przede wszystkim dbać o siebie, ponieważ nikt tego za nią nie zrobi - to jedna z ważnych lekcji wyniesionych z samotnego życia.
Wampirzyca poczęstowała się papierosem zaproponowanym przez mężczyznę, po podpaleniu zapalniczką, włożyła go do ust, trzymając miedzy dwoma palcami. Po głębokim zaciągnięciu, dym wydmuchała przed siebie, patrząc jak po chwili znika w ciemności.
- Musiała Ci nieźle zajść za skórę.. - powiedziała, odnosząc się do poprzednich słów, które Samael wypowiedział prawdopodobnie do siebie, jednak czarnowłosa nie będąc głuchą z łatwością je usłyszała, jednak nie naświetliły jej kontekstu. Z drugiej strony to nie była jej sprawa, ale jednak była tutaj z nim, więc miała prawo wydobyć z mężczyzny więcej informacji.
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Omitsu Pią Maj 25, 2018 8:18 pm

7 wieczór o tej porze roku to stosunkowo młoda godzina. Chociaż słońce wisi jeszcze gdzieś nad horyzontem to w dzielnicy gdzie większość krajobrazu stanowią stare i wysokie budynki, nie ma szans na przebicie. W centrum miasta na deptakach, w sklepach i ogródkach barowych siedzi mnóstwo ludzi ciesząc się spokojnym, ciepłym wieczorem. Tu było inaczej. Zapomniane przez Boga slumsy to teren żuli, ćpunów, dzieciaków z patologii i wampirów szukających łatwej kolacji. Raz na jakiś czas po opuszczonej drodze przewinie się jakiś osobnik albo bezdomny pies biegnący przed siebie. Większość hałasów dochodzi z bliżej nieokreślonych miejsc ale ogólnie jest spokojnie. Nic więc dziwnego, że uwagę mogła przykuć wlokąca się po asfalcie stara Honda Civic z 95 roku. Każdy obrót jednego z kół wywoływał nieprzyjemne dla ucha tarcie a całość blachy świadczyła, że samochód lata świetności ma już za sobą. Kierowca to na oko sześćdziesięcioletni mężczyzna z dużym zarostem i spaloną przez słońce twarzą. Roztaczając wokół siebie niemiłą woń tanich perfum dawał wiele do myślenia co do celu ich użytku. Wszak nie od dziś wiadomo, że i one zawierają alkohol.
Gdy wątpliwy dżentelmen zaparkował przed nieczynnym kinem sprawdzając jeszcze raz karteczkę z adresem, rozejrzał się dokładnie, po czym wysiadł z auta. Przytulając do siebie kurczowo studolarowy banknot, czmychnął za pierwszym możliwym rogiem budynku. Co z samochodem? Na pierwszy rzut oka wydawał się pusty. Miejsce obok kierowcy i tylna kanapa wydawały się nietknięte. Przynajmniej dla zwykłego człowieka bo dla wampira wóz pachniał krwią na kilometr. Gdzieś jest coś co krwawi i skupia na sobie uwagę połowy tutejszego rejonu. Cóż, szukajcie a znajdziecie…
Co tak mocno kusiło dzieciaczki nocy? Pewna pozbawiona przytomności dziewczyna w granatowym mundurku. Jej nierówno obcięte włosy spoczywały w nieładzie zasłaniając częściowo twarz. Lewa ręka ułożona w podejrzanej pozycji zdradzała złamanie a głównym punktem programu była rana na szyi, która brudziła wykładzinę. Posiniaczona, BEZ świadomości i PAMIĘCI wyglądała bardzo źle. Najwyraźniej ktoś zatroszczył się o zatarcie wszelkich śladów.

(Wiem, że Wam zależy na braku bloka więc proszę, możecie pisać. Mnie nie ma w weekend więc wymiksowałam się z fabuły co by nie blokować.)
Omitsu

Omitsu

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Tatuaże
Zawód : Właścicielka hotelu Veranderen
Pan/i | Sługa : -/-
Moce : Lustro, iluzja, magnetyczność


https://vampireknight.forumpl.net/t2945-omlet

Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Samael Sob Maj 26, 2018 2:41 pm

Domyślał się, że kobieta taka jak Veina posiada przy sobie jakąś broń, mimo wszystko nalegał by wybrała sobie jakąś nową zabawkę kiedy byli w sklepie jego znajomego. Brunetka okazała się jednak bardzo asertywna i jedyne co wybrała to tylko dodatkowe magazynki. Może tak było rozsądniej? Nie ma co paradować po ulicach obwieszonym bronią. On sam jednak oprócz amunicji zaopatrzył się jeszcze w dwa granaty co mogło zwiastować iście wystrzałowy finał całego zamieszania.
- Handlowałaś bronią? Przemyt czy legalne źródła? - zaciekawił się kiedy wspomniała odrobinę o swojej przeszłości. Zawsze ciekawy temat do rozmowy, odsłonięcie nieco rąbka tajemnicy, dowiedzenie się czegoś o nowej znajomej. Po za tym jego rodzina od pokoleń zajmowała się przemysłem zbrojeniowym. Była to jednak ogromna skala a nie handel spluwami i karabinami. Wozy bojowe, śmigłowce, broń ciężka, pociski balistyczne i inne tego typu narzędzia zagłady.
- Zhao? Kiedyś skontaktował mnie z nim jeden z moich nauczycieli. Zawsze ma ciekawe rzeczy dla stałych klientów i tak się skumaliśmy. To weteran chińskiej armii, zna się na rzeczy. Dużo może. - odpowiedział na pytanie. Gdy był jeszcze smarkaczem i słudzy ojca uczyli go posługiwania się bronią poznał Chińczyka i od tamtej pory regularnie odwiedzał jego przybytek. Zawsze dobrze mieć znajomego handlarza bronią, który nie zadaje pytań tylko realizuje zamówienie. Nie musiał się dzięki temu spowiadać ojcu ani nikomu innemu, po co mu tyle broni, jak zużywa tak dużo amunicji i tak dalej.
Nie liczył na to, że skoro już są tutaj razem, to Veina stanie po jego stronie. Oczywiście byłoby to miłe jednak nie był głupi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jeżeli sytuacja będzie bardzo niesprzyjająca a perspektywa wmieszania się w konflikt kiepska, to brunetka będzie wolała ocalić swoją skórę. Rozumiał to bo pewnie postąpiłby w taki sam sposób. Mieszanie się w cudze konflikty i nadstawianie za kogoś karku w przegranej walce może i było wspaniałomyślne jednak zdecydowanie nierozsądne. A on uważał Vein za rozsądną kobietę.
- Nawet nie pytaj... Najchętniej obdarłbym ją żywcem ze skóry i zanurzył w beczce z solą. - wampir skrzywił się mocno. Zaciągnął się raz jeszcze papierosem i zamilkł. Nie miał ochoty rozpoczynać długiej opowieści o swoim konflikcie z matką i wyjaśniać dlaczego tak bardzo jej nienawidził. Choć ostatnimi czasy jego bezgraniczna nienawiść zaczynała ustępować będąc zastępowana po prostu pogardą. Dzisiejszej nocy tylko udowodniła jak małą i żałosna żmiją jest. Bała się stawić mu czoło osobiście więc musiała posłużyć się jego służką jako przynętą. Z resztą, im dłużej czekali pod ruinami kina, tym bardziej przekonany był, że matka nawet nie raczy zjawić się we własnej osobie. Była zbyt wielkim tchórzem. Walka to nie był jej żywioł. Wolała kryć się za plecami innych i knuć z bezpiecznej odległości.
Wtedy właśnie pojawił się jakiś rzęch. Powieki wampira zwęziły się, obserwował samochód uważnie. Nie znał kierowcy, nie poznawał pojazdu, jednak im bliżej się znajdował tym wyraźniejszy był zapach ludzkiej krwi. Bardzo znajomy mu zapach. Facet wyszedł i uciekł.
- Czyli zmarnowany czas. - warknął i zacisnął pięści w geście niemej wściekłości - Suka boi się konfrontacji jak ognia. Zarżnę ją jak świnię. Ojciec nie będzie jej wiecznie przede mną chronił.
Ostatnie słowa Samaela mogły już nieco rozświetlić Veinie w głowie. Jeżeli skojarzy fakty powinna domyślić się kim był tajemniczy wróg jej nowo poznanego koleżki, który przerwał im przyjemną noc na plaży, swoimi knowaniami.
Obejrzał wnętrze auta jednak nie był tam nic wartego uwagi. Zajrzał na podwozie czy żmija nie uknuła sobie czasem bomby aktywującej się przy otwarciu bagażnika gdzie leżała jego służka. Nic takiego nie zauważył. Schował broń i klnąc pod nosem w mieszaninie niderlandzkich i rumuńskich wulgaryzmów wyłamał zamek. Szybki rzut oka na ciało i ocenił, że dziewczyna na pewno była męczona. Miała coś nie tak z ręką, straciła dużo krwi przez ranę an szyi. Pewnie ktoś ją gryzł a ona próbowała się wyszarpać.
- Cała Omitsu. Sprowokować i spierdolić do jakiejś nory żeby przypadkiem nie narazić się na spotkanie twarzą w twarz. Po za tym kompletnie nieprzemyślane działanie. Czego się spodziewać po pustaku. - wycedził przez zęby i wyjął bezwładnego rudzielca z wnętrza bagażnika, biorąc ją na ręce jak dziecko.
Atakowanie służki żeby się zemścić czy też go ukarać za podpalenie jej hotelu... Na tak durny pomysł mogła wpaść tylko jego matka. Ona w ogóle go nie znała jeżeli myśli, że w jakikolwiek sposób obchodził go los jego sług. Nie był dobrym panem, wykorzystywał, poświęcał uwagę tylko w momencie kiedy czegoś chciał a przez pozostały czas nie zawracał sobie sługami głowy. Ich los był mu obojętny. Mimo wszystko nie zostawi tej małej na slumsach.
- Chodź, odwiozę Cię. - rzucił do Veiny i skierował się w stronę gdzie zaparkowali samochód. Ciało Sumire złoży na tylnych siedzeniach mając nadzieję, że nie odzyska przytomności zanim nie dojadą do zamku.
W trakcie podróży rozmawiał chwilę z brunetką choć widać było, że na dziś humor zepsuł mu się definitywnie. Nie myślał o niczym innym jak tylko o czymś różowowłosym krwawiącym obficie z wielu ran. Może i całe to porwanie nie obchodziło go aż tak bardzo, jednak skoro pragnęła go sprowokować to dostanie to czego chciała. Nie znajdzie takiego miejsca, w którym mogłaby się przed nim ukryć. Skoro wykonała ruch przestając udawać dobrą mamusię, to znaczy, że nadszedł czas na wyrównanie rachunków. Nareszcie.
Tak czy inaczej, jak obiecał, odwiózł Veinę pod jej apartament. Po drodze poprosił by wklepała mu swój numer telefonu, bo czuł się wyjątkowo dobrze w jej towarzystwie i chętnie spotkał by się raz jeszcze. Może następnym razem jego pusta matka nie wywinie jakiegoś numeru i im nie przerwie.
Rozeszli się więc a on skierował samochód za miasto, w stronę lasu, a ostatecznie do zamczyska swojego ojca.

[z/t + Veina i Sumire]
Samael

Samael

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Fryzura i oczy. Kolczyki i wiele tatuaży na ciele. Rozdwojony, gadzi język.
Zawód : Leń.
Zajęcia : Brak
Moce : W KP.


https://vampireknight.forumpl.net/t3142-samael#66400 https://vampireknight.forumpl.net/t3143-samael#66402 https://vampireknight.forumpl.net/t2756-opis-zamczyska-rodu-dracula

Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Gość Nie Wrz 08, 2019 6:48 pm

Zaszył się tutaj. Właściwie nie miał po co wracać do domu, do swego Pana bez dobrych wieści. Lepiej było nie pokazywać się na oczy, gdy nie mógł odnaleźć Blytha. Zabiłby go samym spojrzeniem, albo tak jak kiedyś... Nie zapomni tamtej chwili, nawet jeśli przyjaciel Fabio pocieszał go na sto sposobów, to nie mógł pokazać się nawet jemu. Tak wielka utrata będzie kosztować go utratę głowy.
Ale dlaczego tylko on miał za to zostać ukarany? Bo inni nie zwracali uwagi na dzieci Kurosza i Nessuno? Nie, bo był najniżej łańcucha pokarmowego w familii i był sługą.
Nie jadł już drugi tydzień żadnej krwi. Przyzwyczajony do pojenia się krwią swego Szefa nie mógł pogodzić się ze stratą tak pysznego źródła posoki. Oszczędzał siły, choć jak na lojalnego sługę przystało, nie zaprzestał poszukiwań. Miał wrażenie, że niektóre miejsca przeczesał czterokrotnie, lecz nie mógł znaleźć żadnego śladu po jednym z trojaczków. Obecnie leżał skulony w ludzkiej postaci na jednym z obskórnych siedzisk i półprzytomnie spoglądał na telefon w poszukiwaniu jakichkolwiek poszlak. Nic z tego, żadnych wiadomości. Jego Pan zajął się rządzeniem miastem, ale na pewno nie zapomniał o Myszy. A raczej o tym, że nie przyprowadził do niego pierworodnego, choć trudno stwierdzić przy trojaczkach, że któryś z dwójki synów jest tym pierworodnym. W każdym razie był zagubiony, zdany na siebie i potwornie wyczerpany psychicznie.
Zgasił ekran komórki jednym kliknięciem i schował elektronikę do kieszeni. Wbił się mocniej w obszarpany fotel i próbował zasnąć. Na obcym terenie, i to jeszcze w dzielnicy slumsów, nie trudno o kłopoty, ale to nic w porównaniu ze zderzeniem się z gniewem Joffrey'a czy Fabio. Zawiódł ich, lecz zaginięcie syna przerastało jego możliwości. Nawet siebie nie był w stanie doprowadzić do porządku, lepił się od brudu i kurzu po różnych poszukiwaniach w skrajnych warunkach, a co dopiero niesforne dziecko. Skrzywił usta i wtulił się w bezsilne piąstki układając obolałą głowę na podłokietniku. Był tak wyczerpany, że dosłownie spał z otwartymi oczami, przez co wydawał się być ludzkim trupem. Nawet kolor skóry różnił się od wampirzych - był bliski ludzkiej karnacji. Dodatkowo brud przywarty do ciała nadawał mocniejszego odcienia.
Co dalej? Co powinien zrobić? Już był wszędzie. A co, jeśli uprowadzono Blyth'a z Japonii? Albo co gorsza... zamienił się w pył?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Gość Nie Wrz 08, 2019 7:03 pm

Raczej Pi nie umrze, nie przy Angelo, który właśnie przechodził obok zniszczonego kina. Opuścił miejsce w którym przesiadywała Yami - zrozpaczona dziewczynka, która rozpłakała się bo, bo tak. Kurosz nie był dobry w pocieszaniu, jak widać coś ze zlej krwi w sobie miał. Niemniej wolał ją zostawić samą. Poza tym... Czy właśnie zerwała z nim Hera? Pisał smsy po drodze, czując się co raz gorzej. Niefajnie. Jak widać dziewczyna miała dość jego podejścia, stylu życia i zapewne matki. Cóż, życie nie jest bajką. Kiedyś musiało się to zakończyć.
Przeszedł przez próg podniszczonego lokalu i rozejrzał się. Było czuć stęchlizną, wilgocią... Nieprzyjemne miejsce. Tylko do cholery czemu tak mocno ta woń oddziaływała na wampira? Zakrył usta i nos dłonią, naciągając pierw na nią rękaw bluzy. Poza wonią starości, wyczuwał też całkiem inną. Słabszą, delikatniejszą i na pewno należącą do wampira.
- Jest tutaj ktoś?
Zawoła, gdy tylko dotrze do sali kinowej. No tak. Ciemność, brakowało większości krzeseł. Istna ruina.
Dostrzegł go. Drobna postać, kuląca się w fotelu. Słabsza krew... Zmarszczył brwi i postanowił podejść bliżej. Nie bał się, wszak moce ma silne. Wyciągnął dłoń w stronę obolałego biedaka.
- Wszystko w porządku? Bo coś mi się wydaje, że jednak nie... Mam rację?
Spytał, chociaż i tak zachował ostrożność. Może polepszy sobie humor, gdy kimś się zaopiekuje? Skoro Hera już go nie chciała, znajdzie sobie inne towarzystwo. A do Zamku na pewno wróci, wszak tam też jest jego dom.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Gość Nie Wrz 08, 2019 7:28 pm

Leżał w zupełnym bezruchu, stracił jakąkolwiek czujność na obce aury. Musiał odpocząć, chociaż na moment zetknąć się ze światem Morfeusza i znaleźć ukojenie w jego ramionach. Mogło wydawać się, że uczynił to już na zawsze. Tak byłoby zdecydowanie zbyt prosto, prawda? Powierzyć niewinnego ducha Śmierci, byle tylko uniknąć kary wcielonego Szatana. Umęczony umysł podsyłał różne bolesne scenariusze, lecz nigdy nie potrafił przewidzieć Joffreya. Był zdolny do wielu okrucieństw, gdy wkurzy się niemiłosiernie.
Nie zareagował na kroki, do samego końca podkradania się Czarnowłosego chłopak nie ruszał się z miejsca. Pierwsze wołanie nie zbudziło młodzieńca z krzesła, dopiero słowa wypowiedziane tuż nad nieruchomym wampirem dotarły do obolałego mózgu. Wtedy też mrugnął oczami i ocknął się z letargu nienadającego się do określenia mianem drzemki. Z opóźnieniem dotarły do niego informacje, że ktoś tu jest. Ktoś obcy. Czy to był jakiś ochroniarz Joffreya, który miał ściągnąć Myszę do domu do odbębnienia kary? Na tę myśl aż zadrżał i ostatecznie poderwał się gwałtownie głową z podłokietnika.
-Iik!
Wydał z siebie dziwny odgłos przerażenia wynikający głównie z urośniętej guli w gardle. Tak przestraszył się nieznajomego wampira, że wpierw wbił się mocno w fotel patrząc się na przybysza wielkimi, złotymi oczyma pełnego przerażenia. Taki strach mógł zagościć jedynie w osobie po przejściach, a te ciągnęły się za Pi niemiłosiernie długo. Iście namacalny lęk. Gdy tylko ujrzy zbliżającą się ku niemu dłoń, skulił się w sobie do granic możliwości, a później... PYK! Mały hałas i szary dym odkrył malutką myszkę z długim ogonkiem, która czarnymi paciorkami panicznie szukała drogi ucieczki. Wcisnęła się między oparcie i siedzisko fotelu, aby dać dyla jak najszybciej i prędzej. Nie miała jednak takiej sprawności i zwinności jak powinna, w dodatku zdawała się nie wiedzieć, gdzie w tej paskudnej miejscówce są nory czy dziury w ścianach. Kręciła się od ściany do ściany, wyraźnie zdezorientowana i wyczerpana. Zwierzątko piszczało słyszalnie i żałośnie nie mogąc znaleźć żadnej kryjówki.

Przemiana w mysz: 1/3.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Gość Nie Wrz 08, 2019 7:44 pm

Reakcja młodzieńca. Po prostu... Aż tak reagowali na widok Angelo? Czy po prostu czysty przypadek? Kurosz cofnął rękę, jak tylko malec podskoczył ze strachu, a gdy przemienił się w dym, by gotowy w razie co kontratakować.
- Pułapka?
Powie pod nosem, patrząc na miejsce na którym nie tak dawno spoczywał mały kapturnik. Cóż, nie spodziewał się też tego, że młody przemienił się w Mysz. Angelo stał w milczeniu, obserwując jak małe zwierzątko szuka drogi ucieczki.
- Ej, poczekaj! Nic ci nie zrobię!
Krzyknie za nim, rzucając się też do biegu. Nie chciał aby mała wampirza mysz uciekała przed nim, nie w tym momencie. Aż Kurosz musiał odwrócić głowę, zacisnąć mocniej oczy i wziąć kilka wdechów. Instynkt łowiecki budził się co raz częściej, ale musiał go zwalczyć. Jak widać krew Kuroszow dawała o sobie często znać. Uderzył lekko pięścią o jeden z foteli i dopiero uniósł głowę, aby wyłapać wzrokiem myszkę. No tak, szukał małej norki.
- Naprawdę nie wyrządzę ci żadnej krzywdy. Opanuj się.
Mówił wolno, tak by nie przestraszyć go jeszcze bardziej. Zaczął nawet podchodzić w jego stronę, aż wreszcie przykucnął i wyciągnął dłoń w stronę gryzonia.
- Możesz podejść i się odmienić? Możesz mi zaufać.
Dodał, licząc na to, że mały stworem mu zaufa i przestanie się wygłupiać. Nie no, nie dziwił się mu. Spał, a tu nagle wbija się butami obcy i żąda przebudzenia, aby z nim porozmawiać. Aż rozmasował kark nerwowo. Ruchomy tatuaż w kształcie smoka dawał o sobie znać, cholerna moc... Poza tym powoli zbliżała się też pora transfuzji krwi. Nie może czekać, a potrzebował też pomocy.
- Jestem Angelo.
Może zdradzenie swojego imienia coś zdziała? Uśmiechnie się nawet i to dodatkowo... szczerze. Nie miał złych zamiarów względem myszy, właściwie chciał nawet mu pomóc. Poczuł taką potrzebę, ot co. A zwłaszcza po tym jak rzuciła go Hera.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Gość Nie Wrz 08, 2019 8:19 pm

Angelo nie miał szczęścia do szybkich akcji ratunkowych. Najpierw oponowała młoda dziewczyna, teraz myszo-wampir chciał zwiać z zasięgu wzroku. Nic z tego, wyostrzone zmysły Wegana wypatrzyły od razu uciekiniera, do którego zbliżył się. Gryzoń przebierał łapkami w miejscu i nie mógł uspokoić się od razu. W końcu zrozumiał, że miał przed sobą kogoś dużo silniejszego, jednocześnie kogoś pokojowo nastawionego. Czy to możliwe? Z tego wszystkiego nie zauważył, że Kurosz cierpiał na uderzenia genów, które wzywały drapieżne instynkty do właściwego działania. Bo jak tu być na samym górze łańcucha pokarmowego i nie chcieć zjeść malca? Ani nie dziabnąć jego krwi?
Mysza wierciła się pod ścianą, aż usłyszała powolnie wymawiane zapewnienia, że nic mu się nie stanie. Zamarł w miejscu, o tyle już lepiej, że nie szukał kryjówki. Teraz tylko wpatrywał się paciorkami zadzierając mysi łebek do góry i nasłuchując. Zaufać mu czy nie? A co, jeśli po odmowie rzuci się na niego i zmusi do posłuszeństwa? Dalszy opór był zbędny. I tak nie zdołał uciec, a ta forma gryzonia najlepiej nadawała się tylko do tego.
Nieśmiało podreptał bliżej niespodziewanego gościa, tak jak sobie zażyczył, i odmienił się w momencie poznania miana intruza. Chłopak znów stał się wampirem, choć bardzo zmizerniałym.
-Uhm...
Przewrażliwionemu młodzieńcowi bardzo trudno było mu uwierzyć, że wampir przed nim nie miał złych zamiarów, lecz nie chciał denerwować go, więc zdecydował przybrać ludzkie kształty. O dziwo w przeciwieństwie do większości Zmiennokształtnych Pi posiadał zielone wdzianko z kapturem, który natychmiast przycisnął mocniej do głowy. Widać było drżenie ciała i duże, złote spodki spod kaptura. Tylko... dlaczego ten ktoś uśmiechnął się życzliwie i przedstawił się? Naprawdę nie szukał zwady?
-...a ja... Pi.
Nerwowo pocierał rękę o rękę, ale nie ruszał się z miejsca, odkąd zbliżył się do mężczyzny. Trudno było uwierzyć, że ktoś pochylił się nad myszą i to nie po to, by dać manto.
-Proszę wybaczyć... -wydukał ostrożnie nie odrywając oczu od Angelo, który był wysokiej krwi- ...ale... szuka Pan kogoś? Tutaj... jestem tylko ja.
Mimo poznania imienia, zdecydował się zwrócić grzecznościowo do towarzysza. Niestety od razu zakręciło mu się w głowie od gwałtownej przemiany tam i z powrotem, oraz od wrażeń. Prędko zjechał tyłkiem na ziemię i usiadł na niej twardo. Czuł się naprawdę słabo, więc gdyby zamiary Kurosza były wrogie, miałby banalne zadanie, aby wszamać sługę Joffreya.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Gość Sob Wrz 14, 2019 10:44 am

Kto by przypuszczał, że w opuszczonym kinie spotka wampira myszkę. Przyglądał się mu uważnie, starając też nie spłoszyć. Musiała mysz sporo wycierpieć, skoro aż tak gwałtownie zareagowała na obecność obcego. Albo po prostu jest bardzo ostrożny.
- Coś podobnego...
Wymamrotał pod nosem wegan, unosząc kącik ust. Miał do czynienia ze słabszą krwią. Nie był zapewne dawniej człowiekiem, ale urodził się słaby. Gdy zmysły szaleją, wampir jest w stan ie wyczuć wiele, zwłaszcza słabszego i idealnego do upolowania. W tym rzecz, że jednak Angelo zjeść go nie zamierzał.
Jak tylko Mysz postanowił nieznajomemu zaufać, ów nieznajomy odsunął się o krok, aby dać znać że jest gotowy oddać mu przestrzeń osobistą.
- Naprawdę aż tak strasz mnie wyglądam, że postanowiłeś się ewakuować?
Zaśmieje się, patrząc na sylwetkę chłopaka. Siedem nieszczęść - taki wniosek czysto krwisty wyciągnął. Mizerny młodzieniaszek, niewypoczęty i naprawdę przerażony. Co takiego musiał przeżyć, że wylądował w tak strasznym miejscu?
- Nie, po prostu... Wyczułem twój zapach i z ciekawości przybyłem sprawdzić. Słabo wyglądasz.
Odpowiedział zgodnie z prawdą, pomijając fakt że tak naprawdę co chwila instynkt wodził go za nos, a jak to matka mawiała - wina złej krwi. To na pewno nie natura, go geny. Kiedy młodzieniaszek nagle upadł, Angelo podszedł od razu. Sięgnął do ramion Pi, aby go za nie chwycić.
- Masz się gdzie podziać? Ktoś bliski? Jakiś dom, gdzie mogę cię zabrać?
Skoro już tutaj jest, to wypada pomóc. Kurosz może i wygląda na łajdaka, to o dziwo nim nie jest. Jeśli Pi zgodzi się sobie pomóc, podniesie go z ziemi i przewiesi przez swoje ramię. Oczywiście jak zechce inaczej usadzi go z powrotem na krześle z którego uciekł, pozostawiając na moment w spokoju.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Gość Nie Wrz 15, 2019 12:14 pm

Właściwie po tym, jak wytresował go Pan Joffrey - ostrożny i przerażony. Każdy błąd był karany, a nawet nie musiał nic przeskrobać, aby oberwać. Mógł zostać po prostu przywołany, aby Kurosz mógł wyładować swoją frustrację z innego powodu. Do tej pory znosił katusze, ale nawet nie chciał wyobrażać sobie armagedonu, jaki mógłby odbić się na nim, gdyby pokazał Mu się teraz na oczy. Zawinił, bo nie upilnował krnąbrnego syna Blyth'a, ale upilnowanie całej trójki przerastało możliwości Myszy.
Nic więc dziwnego, że nawet mniej przychylne spojrzenie kogoś obcego potrafiło przyprawić o paniczny lęk. Tylko Fabio był jego podporą, lecz teraz... przecież Blyth to też jego dziecko!
Był do tego stopnia sparaliżowany (z samego początku), że mówił zdawkowo, cichutko, przerywanym głosikiem zupełnie pozbawionym pewności siebie. Potrzebował odpoczynku, fizycznie i psychicznie. Nie miał nikogo poza rodziną Kurosz-Nessuno, którzy byli jego zwierzchnikami, a nie rodziną.
Dopiero pojawienie się Angelo sprawiło, że nie musiał się bać, nie mniej nie mógł pozbyć się wrażenia, że zaraz oberwie mu się. Zostawił mu przestrzeń, aby przerwać przemianę, co też było niecodzienne. Łatwiej byłoby mu chwycić mysz i zgnieść w ręce, gdyby chciał uczynić krzywdę. Z drugiej strony miał do czynienia z kimś o niebo silniejszym, który też nie miałby problemu z pozbawieniem istnienia Pi. Całe szczęście jego rozmówca starał się jak mógł przekonać, aby nie musiał się go bać. Wtedy też szukała Myszka w głowie powodu, dla którego ten ktoś o dość pozytywnym nastawieniu do brudnego, mizernego wampira w ogóle chciał rozmawiać. Nawet rozmowa nie przebiegała zupełnie normalnie. Pi nie mógł oprzeć się wrażeniu przez te lata służby, że cokolwiek powie może być źle odebrane i byłby ukarany.
-Przepraszam...
Wyszeptał spuszczając główkę na słowa o swojej słabej aparycji, co dodatkowo potęgowało słuszne wrażenie, że chłopak padł ofiarą znęcania się. I jeszcze upadek... zaraz Angelo zaoferował pomoc, i choć młodzieniaszek spiął się przy pierwszym dotyku dał się przenieść na fotel. Serducho waliło jak głupie, nie mógł ze strachu spojrzeć w oczy Wybawcy.
Musiały minąć dosłownie minuty, aby siedząc skulonym w fotelu móc w ogóle drgnąć, a co dopiero odpowiedzieć na pytania Czarnowłosego. Nie mógł też nadwyrężać cierpliwości wampira, aby i jego nie zdenerwować. Ale skoro jeszcze był tu przy Pi, to musiało mu w jakimś stopniu zależeć na dowiedzeniu się odpowiedzi.
-N-Nie mogę... nie mogę tam wrócić... -mamrotał półprzytomnie trzęsąc się jak osika na wietrze- Nie mogę... zawiodłem ich... nie... nie mogę wrócić...
Skrył twarz w drobnych, brudnych dłoniach i skulił się jeszcze bardziej. Nie miał sił nawet by łkać czy płakać, ale dało się wyczuć, jak bardzo był rozżalony i przybity. Właściwie można było odnieść wrażenie, że odrobinkę uspokoił się, by spojrzeć na ślepia rozmówcy i wydukać:
-Panie Angelo... bezpieczniej dla Pana będzie zostawić mnie...
Nie chciał, aby Panu za pomoc komuś takiemu jak jemu groziło coś złego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Gość Nie Wrz 22, 2019 11:06 am

Ileż Młody musiał znieść cierpienia, że tak reagował. Nie miał bladego pojęcia do kogo należy. Chociaż co zrobiłby jakby go wiedza olśniono? Nie poszedłby walczyć z Joffreyem. Jest za silny. A z Fabio? Gdzie Fabio tam i Joffrey, chociaż wątpił aby Nessuno bezmyślnie krzywdził słabszego.
- Wyluzuj, nie musisz mnie za nic przepraszać. Stwierdzam tylko fakt.
Uśmiechnie się delikatnie do przerażonego wampira. Jakże on smutnie wyglądał. Niczym wyjęty na żywca z jakiejś upiornej bajki. Potarł dłońmi policzki, zastanawiając się. Co ma zrobić? O tyle dobrze, że Pi zaufał mu na tyle, że dał się podnieść i nie uciekał więcej. Może zabrać go do siebie? Na szczęście miał wynajęte mieszkanie, wszak w zamku bywał tylko gościem. Ale czy w ogóle Mysz zechce dać sobie pomóc?
- Słuchaj, to może posiedzisz trochę u mnie? Póki nie wymyślimy co z tobą dalej zrobić.
Zaproponuje, starając się nie spłoszyć go bardziej. Angelo nie miał złych intencji, nie chciał go zjeść ani też torturować. Po prostu chciał mu pomóc.
- Naprawdę tak się boisz? Mi nic nie grozi, wbrew pozorom jestem silny.
Machnie ręką na obawy Pi. Tak, a naprawdę poczuł lekką obawę względem tego, co robi. Poza tym kto będzie szukać Pi, skoro już teraz nikt się nie fatyguje aby mu odnaleźć? Angelo pochylił się bardziej, jaskrawe ślepia przeszywały na wskroś. Lecz bez wrogości.
- Obiecuję, że będziemy bezpieczni. Ty zwłaszcza, bo ja nie piję krwi. Więc jak? Przekonany?
Wyciągnie nawet dłoń, aby w razie czego pomóc wstać i utrzymać równowagę. Był chętny nawet do wzięcia go, aby wynieść ze slamsów i udać się do siebie. Poza tym Kurosza też czas poganiał; przetaczanie krwi czekało, wszak ofiarą własnej mocy zostać nie chciał.


16/20
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Gość Nie Wrz 22, 2019 12:26 pm

Fabio rzeczywiście nie podniósł do tej pory ręki na Mysz, ale utrata dziecka może sprowadzić nowe pokłady dotąd nieodkrytych zdolności. A to Pi ostatnio widział i zajmował się Blyth'em. Wszystko co wiedział przekazał telefonicznie, gdyż później rzucił się w wir poszukiwań, które skończyły się fiaskiem. Dlatego śmiertelnie bał się wracać do Joffreya i jego partnera. Zawiódł ich sromotnie.
Nie mniej los uśmiechnął się do niego poprzez postać i uśmiech Angelo, który zjawił się niespodziewanie, aby pomóc. Był pełen niedowierzań, że ktoś zupełnie obcy mógłby zechcieć ulżyć w cierpieniu i dać ciepły, suchy, bezpieczny kąt dla Pi. Czarnowłosy był niczym Anioł Stróż, w zasadzie nawet imię pasowało. Postawa wysokiej krwi wampira uspokajała rozdartą wewnętrznie Mysz, która nieśmiało spoglądała złotymi talarami na mężczyznę. Co prawda nie potrafił w pełni zaufać Przybyszowi, lecz z drugiej strony i tak czekała go śmierć. Tu czy u kogoś obcego... to już bez znaczenia. Głowa bolała niemiłosiernie, napady migreny były nieznośne, bo sprowadzały w ułamkach sekund miliony wspomnień podartych na kawałeczki i niepasujących do siebie. Faktycznie potrzebował odpoczynku, żeby zregenerować mizerny żywot pozbawiony bezpieczeństwa. A Angelo właśnie taką oferował pomoc. W dodatku był pewny, że nie dosięgnie go ręka właściciela Pi. Oby mogli uniknąć zagrożeń.
Ostrożnie uniósł oczy na wyciągniętą dłoń, a później w soczysto-zielone spojrzenie Krwiopijcy. Tak naprawdę to obaj podejmowali ryzyko. Mniejsze lub większa, ale jednak. Dał się wreszcie przekonać, gdy sięgnął ręką po wyciągniętą dłoń i lekko zacisnął ją. Podźwignął się z pomocą z obskórnego fotela i stanął póki co o własnych siłach przed obliczem Wybawcy, który nie pił krwi. Dziwne, ale nie to miał teraz w głowie. Niższy o piętnaście centymetrów wampirek zdołał z siebie wydusić skromnie, ale bardzo szczerze:
-Dziękuję, panie Angelo.
Nie puszczał ręki Czarnowłosego, bo obawiał się, że straci równowagę. Jednocześnie była pewną formą dodania otuch, żeby ośmielić się bardziej dać sobie pomóc. Nie dałby rady sam przetrwać kolejnego tygodnia w tychże rejonach. Był to więc pierwszy i ostatni moment na poprawę mysiego losu.
Szli tak razem około sto metrów, kiedy tempo kroków Pi gwałtownie skurczyło się do minimum. Gdyby Angelo zapytał co się dzieje, chłopak miałby nieprzytomne spojrzenie i nie odzywałby się. W głowie przetaczało się setki tysięcy porozbijanych kadrów, nakładały się głosy różnych postaci, które spotkał w swoim życiu. W tym swego Pana. Kolejne próby złapania kontaktu z Pi spełzłyby na niczym, chyba że chwyciłby go mocniej za rękę. Wtedy ocknąłby się z tego koszmaru na jawie bardzo blady i przez kilka sekund rozglądałby się dookoła nie pamiętając, co się stało, gdzie jest. Dopiero utkwienie rozbieganego spojrzenia na Angelo sprawiłoby, by wróciła pamięć i pewnego rodzaju ulga. Zielone, przenikliwe i dobre oczy Anioła były ostatnim kadrem, jakie ujrzał przed utratą przytomności.
Chyba przeczuwał, że coś takiego będzie miało mieć miejsce, bo Angelo zamiast trzymać dłoń Pi... trzymał go całego w mysiej postaci. Malutka kuleczka futerka wydawała się być martwa, gdyby nie cicho bijące serduszko.

z tematu x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Nieczynne kino - Page 5 Empty Re: Nieczynne kino

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach