(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 14, 2018 1:54 pm

Lekcje etyki Jonatana Joestara, w skrócie JoJo Etyka Adventure, jest jednym z luźniejszych przedmiotów. Ksiądz wyszedł z założenia, że nie może zmusić wszystkich uczniów do słuchania, ale może za to wymagać od nich posłuszeństwa na zajęciach. W zasadzie dzisiejszy dzień był taki jak każdy inny, Jonatan przechadzał się po klasie i wykładał pojęcie etyki w odniesieniu do filozofii greckiej. Dzisiejszym tematem przewodnim była demokracja oraz jej pozytywne i negatywne strony. Podczas zajęć przywołał też kilka tych negatywniejszych przykładów jak chociażby proces Sokratesa, gdzie światłego człowieka na śmierć skazał głos większości. Meritum było takie, że nie zawsze ten system jest dobry i należało na wszystko spojrzeć dwojako.
- Spójrzmy teraz na kwestię chociażby broni. Ktoś z was pewnie ma krewnego, który jest policjantem i miał styczność z bronią palną. To czy broń jest zła zależy od kontekstu. Jedni używają jej do rabowania banków, zaś inni wykorzystują do obrony swojego domostwa, bliskich. Wszystko ma swoją ciemną i jasną stronę - powiedział przechadzając się po klasie z butelką wody w ręce. Od czasu do czasu musiał z niej zaczerpnąć, by przepłukać gardło w końcu takie gadanie i dyktowanie definicji konkretnych nurtów filozoficznych trochę obciążało nauczyciela pod tym względem. W zasadzie to teraz przyszedł mu pomysł, by wywołać dyskusję wśród uczniów także zlecił im zadanie.
- Co wy byście zrobili na miejscu uczniów Sokratesa? Próbowalibyście obalić system, który pozwalał funkcjonować całemu państwu, by uratować swojego nauczyciela? Odpowiedź uzasadnijcie - powiedział przechodząc akurat koło Sumiru, u której zauważył pewne ślady. Nie wyglądało to jak ukąszenie pająka czy komara. Rozstaw śladów był charakterystyczny dla pewnego typu stworzenia, które miało z tym drugim sporo wspólnego.
Podczas dyskusji usiadł na swoim miejscu, obracając oparcie krzesła i rozsiadając się luźno. Miał na sobie dzisiaj czarną koszulę z białym krawatem w czarne krzyże oraz czarne spodnie. Do tego koloratka oraz wypastowane buty. Przez resztę zajęć zerkał kontrolnie na rudzielca, by gdy zadzwonił dzwonek podziękować reszcie uczniów i poprosić dziewczynę na moment do siebie. Miał miły, uśmiechnięty wyraz twarzy, więc nie zapowiadało się na lanie, ale kto go tam wie. Chociaż chyba nie będzie bił rudzielca, który już teraz wygląda jak siedem nieszczęść - gips zdecydowanie nie dodawał jej wizerunku silnej i niezależnej przedstawicielki Homo Sapiens. Ciekawe czy mógłby jakoś ulżyć w jej cierpieniu?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Sro Sie 15, 2018 4:25 pm

Odkąd została porwana przez Asmodeya i zmuszona do tego, by mu służyć, zarówno jej frekwencja, jak i wyniki w nauce mocno podupadły. Na zajęcia nie przychodziła prawie wcale, a jeśli już się na nich pojawiała, to niewyspana i słaniająca się od utraconej krwi. Do tego dochodziło rozkojarzenie, albo przysypianie i na lekcjach i volia! Przepis na przypał u nauczycieli w wykonaniu Sumire gotowy.
Sprawa pogorszyła się po jej porwaniu, które swoją drogą musiało obić się o uszy całej radzie pedagogicznej. W końcu zniknęła na trzy dni, a po wszystkim jak gdyby nigdy nic wróciła z gipsem na ręce, obciętymi włosami i paskudną raną na szyi sugerującą, że wyrywała się jakiemuś wampirowi, który chciał ją ugryźć.
Lekcja etyki również należała do przedmiotów na których dziewczyna pojawiała się w kratkę i przysypiała. Albo też, kompletnie rozkojarzona, rysowała na marginesie zeszytu jakieś szlaczki i inne bazgroły. W końcu miała poważniejsze zmartwienia, niż jakiś tam Sokrates, którego kości zapewne już dawno uległy rozkładowi. Zastanawiała się, czy Cross dotrzyma swojej obietnicy i Samael rzeczywiście uniknie kłopotów ze strony Oświaty. W końcu sama Sumire zapewniała, że ich relacja była wspólną decyzją (tsaa, jasne... po prostu była zbyt sparaliżowana strachem, by powiedzieć mu "słuchaj typie, ja nikomu nie będę służyć") i że sama jest sobie winna. Tylko czy to wystarczy, by mu odpuścić?
Nawet nie zwróciła uwagi na pytanie nauczyciela. W ogóle go nie zarejestrowała. Po prostu nagle w klasie zapadła głucha cisza, dlatego też rozejrzała się po zebranych. Profesor Jonatan o coś pytał? Czy zapytał właśnie ją? Nie, wszyscy rozglądali się po sobie, więc na pewno nauczyciel nie zwracał się bezpośrednio do niej. Chwilę potem jak wybawienie zadzwonił dzwonek, a wszyscy wybiegli z sali. Wszyscy, oprócz Sumire, która niezwykle powoli pakowała swoje rzeczy do torby. Czy ksiądz ją powstrzyma?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Sro Sie 15, 2018 5:17 pm

Czy kiedykolwiek Jonatan miał problemy z dyscypliną uczniów na swoich zajęciach? Oczywiście, że tak. W każdej klasie znajdzie się jeden-dwóch, którzy będą chcieli sprawiać problemy na zajęciach. Wtedy jednak nauczyciel nie uciekał się do odpowiedzialności zbiorowej, by zdyscyplinować ucznia, a wybierał znacznie uczciwszą metodę. Wprawdzie też operowała na psychologii tłumu, ale była mniej karcąca dla ogółu. To był jego as w rękawie, a mianowicie dawał 5 za aktywność pierwszej osobie, która wyprowadzi przeszkadzającego za drzwi. Oczywiście nie stosował tego od razu, a dopiero po trzecim zwróceniu komuś uwagi. Była to również forma ćwiczenia, która miała pokazać, że za dobre uczynki i utrzymywanie porządku również czeka nagroda. Niestety w dzisiejszych czasach niewielu nauczycieli to praktykowało, bo lepiej było uciec się do odpowiedzialności zbiorowej i wykluczenia ucznia z grona rówieśników.
Jak jednak planował postąpić z Sumire? Zacznijmy od tego, że pamięć do twarzy miał. Gorzej z nazwiskami, gdyż troszkę uczniów mu się przewijało. Pamiętał tych, którzy byli na lekcjach aktywni, no bo nie czarujmy się każdy ma swojego pupilka. Paradoksalnie rudzielca pamiętał po tym, że więcej jej nie było na zajęciach niż była. Wiecie takie szybkie dostrzeżenie kogo brakuje na mozaice klasowej.
Właściwie to nie planował jej powstrzymywać przed pakowaniem się. Przerwa była też dla ucznia, a pogawędka kilka chwil zajmie więc lepiej by była gotowa do wyjścia z sali lekcyjnej gdy skończą. Zamiast cierpliwie czekać by Mahomet przyszedł do góry, góra postanowiła przyjść do Mahometa. Podszedł bliżej do dziewczyny i usiadł na jednym z krzesełek ławek szkolnych. Przedtem chwytając jedno z krzesełek i stawiając je pod kątem względem swojego. Nie by były ramię w ramię, a żeby każde z nich miało zachowaną przestrzeń prywatną. Oczywiście tak jak poprzednio, krzesełko obrócone o 180 stopni i opierał się łokciami o oparcie.
- Usiądź. Nie bój się, nie gryzę chciałbym tylko porozmawiać o ocenach - zagadał i wskazał dłonią na krzesło, które było przygotowane dla Sumire. Czy dziewczyna zechce podjąć dialog, czy może ucieknie?
- A i nie martw się jeśli spóźnisz się na coś. Wezmę to na siebie – dorzucił po chwili na wszelki wypadek. W końcu nie wiadomo jak długo się im zejdzie. Jeszcze raz rudzielcowi się przyjrzał. Młoda dziewczyna w kwiecie wieku. Zapewne adorowana przez chłopców, zresztą gdyby był w jej wieku pewnie sam by ją zaprosił na jakąś imprezę. Była jednak jego uczennicą i w tym momencie najważniejszy był jej interes, a mianowicie te rany. Rzadko się zdarzało, że uczniowie z dobrych domów byli ofiarami przemocy domowej, a jak już to nie pojawiali się zbyt często na zajęciach do czasu zagojenia się ran.
- Powiedz mi… Masz może jakieś problemy? Nie pisnę nikomu ani słowa, obiecuję – zapewnił, utrzymując z dziewczyną kontakt wzrokowy (o ile nie uciekła).
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Pią Sie 17, 2018 11:38 pm

Jeśli chodzi o Sumire, to trudno mówić o braku dyscypliny. Poza tym, że ostatnimi czasy była wyczerpana psychicznie, a przez to śpiąca i roztargniona, ale nie była typem przeszkadzającej atencjuszki. Właściwie, to stała po drugiej stronie barykady. Cicha i spokojna, nigdy nie wychylała się poza szereg, chyba, że chodzi o bronienie czegoś, co jest słuszne. Metody wychowawcze Jonatana były więc całkowicie zbędne, jeśli chodziło o rudowłosą. Oceny za aktywność (to znaczy; szarpanie się z nierzecznymi uczniami, którego zwolenniczką nie była), choć kuszące, wcale nie były jej potrzebne, gdy nadrabiała wiedzą. Tylko rozkojarzenie sprawiło, że jej wzorowa średnia zawisła na włosku. Była wciąż wysoka, ale wisiała w "dolnej granicy" tych uznawanych za dobre.
Omal nie podskoczyła, gdy usłyszała charakterystyczny dźwięk szurania krzesła o podłogę. Niby nie był to żaden dźwięk sugerujący, że zbliża się niebezpieczeństwo (na przykład profesor Helga gotowa uderzyć ją dziennikiem...), a mimo to zachowała się, jakby takowe właśnie jej groziło. To tylko dowodziło w jak bardzo złym stanie była Sumire. I że naprawdę potrzebowała pomocy dobrego psychologa, nawet jeśli zarzekała się, że jest inaczej. Ale dziewczyna była jedną z tych osób, które nawet wykrwawiając się na śmierć będą mówić, że wszystko w porządku i że pomoc medyka jest im zbędna.
Obdarowała księdza zaskoczonym spojrzeniem i nie mówiąc nic zajęła wskazane przez niego miejsce. Miała pewne podejrzenia co do intencji jego rozmowy, ale niegrzecznym byłoby zaprotestować. W końcu Jonatan jako nauczyciel miał wgląd do raportów prefektów, a sami nauczyciele musieli już dawno zostać powiadomieni o tym, że dziewczyna została zaatakowana przez wampira. A Akademii Cross ciężko było cokolwiek ukryć...
- Proszę się nie martwić - odezwała się po raz pierwszy od dłuższego czasu; głos miała zachrypnięty i nienaturalnie wysoki, dlatego też odkaszlnęła, by kontynuować: - Etyka była moją ostatnią lekcją na dzisiaj.
Czekała aż nauczyciel przejdzie do sedna. Nie spodziewała się, by rozmowa w klasie miała być luźną, ale jednocześnie też i nudną pogawędką na temat tego, że Sumire powinna bardziej się przykładać do nauki oraz postarać się nie opuszczać zajęć.
- Poza tym, że jestem trochę rozkojarzona przez leki przeciwbólowe, a złamana ręka boli po wypadku, który niedawno miałam, to nie dzieje się nic złego - wzruszyła zdrowym ramieniem unikając spojrzenia Jonatanowi w oczy. Wypadek samochodowy... Tak, to była oficjalna wersja jaka krążyła po szkole, by zamknąć jadaczki najbardziej ciekawskim uczniom. Ale grono nauczycieli powinno doskonale wiedzieć, że to wina wampira. Pytanie więc dlaczego Sumire posunęła się do kłamstwa? Co chciała tym ugrać? Cóż, za chwilę się okaże.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Sob Sie 18, 2018 7:48 am

Jeśli brać pod uwagę średnią ważoną, z której pewnie jakaś część nauczycieli korzystała (w zasadzie to mogła znaczna większość, bo nic tak nie dokręca śruby uczniom jak ważny egzamin o wadze 5), to aktywność na zajęciach miałaby tą niższą wartość. Wiadomo, że miarka do miarki i się zbierze, a na zajęciach etyki panowała dosyć specyficzna atmosfera. Jedni ją mogli lubić, innym mogła przeszkadzać – kwestia gustu. Sumire natomiast wyraźnie się ostatnio opuściła w jego oczach. Kiedyś miała bardzo dobrą frekwencje. Mimo, że do zdania wystarczyły oceny, które miała do tej pory to Jonatana zmartwiła ta nagła zmiana. Zresztą u każdego komu chociaż trochę zależy na własnych uczniach, wywołałoby to uczucie niepokoju o drugą osobę. Cegiełkę dołożyło również bycie kapłanem, bo nawet mimo łamania zakazów kościelnych to dla księdza najważniejszy był drugi człowiek.
Za dużo nie miał okazji z Sumire rozmawiać. Wyłączając oczywiście jakieś pytania o konkretne zagadnienia na lekcji, na które odpowiadał to prywatnie nie miał okazji z nią porozmawiać. Wcześniej nie przejawiała postawy problematycznej uczennicy, z którą wypadałoby odbyć pogawędkę, zaś teraz coś się w niej zmieniło. Może faktycznie ją katują w domu skoro podskakuje na przysuwane krzesło? W zasadzie to mogła się przestraszyć, ale Jonatan nie wykluczał też jakiegoś wkładu chociażby rówieśników w jej obecny stan. Czasami w szkołach zdarzało się, że ci lepsi uczniowie gnoili tych którzy nie chcieli się bronić. Musieli jakoś dać ujście negatywnym emocjom, które się gnieździły w nich. Wynikało to z nacisku jaki się kładło na takiego młodego człowieka. Mieli się uczyć, zdobywać dobre oceny i nie przynieść wstydu rodzinie, a potem były tego takie efekty.
Chociaż nie było tak źle, bo nie uciekła od rozmowy, ale salę pewnie będą musieli zwolnić i gdzieś się przenieść. W końcu po przerwie ktoś inny może tu mieć zajęcia, a Jonatan takich rzeczy nie sprawdzał. Nie chciało mu się, a na dodatek nie przewidywał wcześniej takiej ewentualności. Wgląd w raporty prefektów również miał, a że chodził na zajęcia dzienne i nocne (w kratkę. Jeden dzień rano, jeden dzień na noc), to miał styczność z różnymi typami uczniów. Do każdych zajęć przygotowania wyglądały troszkę inaczej, bo o ile na dziennych wystarczyło przygotować materiał, to na nocne trzeba było jeszcze szykować się na ewentualność gdyby komuś zachciało się dopiec nauczycielowi.
- Wypadku? Ach, rozumiem – no tak, przecież dziewczyna nie powie „hej pogryzł mnie ten i ten, zrób coś z tym!”, bo może się po prostu bać swojego napastnika. Mógł ją zastraszać, by dała się gryźć, a gdy postanowiła raz się postawić to tak ją urządził – Ile jeszcze lekarz kazał w tym chodzić? Mam nadzieję, że nikt jeszcze w wypadku nie ucierpiał – uśmiechnął się i założył nogę na nogę, zaś dłonie splótł na swojej łydce. Dziewczyna unikała kontaktu wzrokowego. Gdyby nie znał zawartości raportu to wiedziałby, że ona kłamie albo coś ukrywa.
- Wiesz wyglądasz trochę inaczej. Postanowiłaś zmienić image? – powiedział dotykając swoich włosów, by dać znak o co dokładnie mu chodziło. Zresztą patrząc po tym jak całość była zrobiona to albo fryzjer wychylił kielona przed robotą albo ktoś jej to zrobił. Podcięcie końcówek to to raczej nie było. Jonatan nie wyśmiewał się z niej, a miał przyjazny ton głosu. Nie chciał jej spłoszyć, a zbudować poczucie bezpieczeństwa. Pokazać, że nauczyciel nie będzie śmiał się z jej nieszczęścia, a wysłucha tego co ma do powiedzenia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Sob Sie 18, 2018 8:25 am

Sumire i bycie katowaną w domu? No, teraz to Jonatan nieźle pojechał w swoich teoriach spiskowych. Nie, dziewczynie nic nie groziło ze strony najbliższych. Co innego wampirowi, który doprowadził ją do obecnego stanu. Wszakże jej brat, łowca, przysięgał, że "zabije gnoja". I znając Irwina nie były to czcze pogaduszki - mężczyzna prędzej czy później dowie się o Asmodeyu, o jego relacji z młodszą siostrą i z pewnością zechce mu przetrzepać skórę. Sumire chyba będzie musiała błagać dowódcę na kolanach, by nie udostępniać starszemu Kurotori raportu. O ile oczywiście Oświata zajmie się jej sprawą, co było bardzo prawdopodobne z racji tego, że została zaatakowana przez wampira. Podsumowując; nie, nie miała powodów by narzekać na rodzinę. Chyba, że chodziło o suszenie jej głowy o to, by tak jak reszta rodu została łowcą. Cóż, bywa. W końcu po tym incydencie sama wyszła z inicjatywą wstąpienia w szeregi Oświaty.
W szkole też nikt jej nie dokuczał. Co prawda była trochę wycofana, trzymała się z boku, ale nie była outsiderem. Miała swoją małą grupę koleżanek z klasy, z którymi się zadawała, choć faktem jest, że odkąd została służką Samaela trochę zaniedbała relację z nimi. Ponadto po "wypadku" stała się bardziej chłodna i opryskliwa (a to przecież do niej niepodobne!) tym samym zrażając do siebie ludzi, którzy naprawdę chcieli jej pomóc. Czy zrazi się również i nauczyciel? Zobaczymy.
Wcale nie bała się zemsty młodego Draculi. W Akademii Cross była bezpieczna (a przynajmniej tak jej się wydawało), dlatego też nawet gdyby mówiła wszystkim wokół jak ją potraktował, to nie miała powodów do obaw. Dyrektor, nauczyciele, prefekci, a w ostateczności nawet łowcy stanęliby w jej obronie. Problem tylko w tym, że Sumire nie chciała mówić o tym, co przeżywała przez ostatni rok. To, co działo się w Samaelowej komnacie było tajemnicą tylko i wyłącznie jej oraz wampira. Nikogo więcej.
- Przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego powinnam mieć już zdjęty gips - westchnęła. Wizja wakacji z unieruchomioną i bolącą ręką nie należała do najprzyjemniejszych. Cóż jednak miała zrobić? Za głupotę trzeba płacić... Złamanie to i tak nic przy tym, co mogło jej się stać - Tylko ja.
Może i chciał brzmieć przyjaźnie, ale nie wyszło mu to. Dla Sumire długie włosy były wyznacznikiem jej dziewczęcości, naprawdę dbała o te długie loki i zapuszczała je kilka lat. Tymczasem została ich pozbawiona w (najpewniej, w końcu wciąż nie odzyskała wspomnień) brutalny sposób. Panna Green, szkolny medyk, próbowała jakoś poratować jej fryzurę i wyrównała jej krzywo obcięte włosy, ale według rudej to nadal wyglądało okropnie.
Wspominałam, że po wypadku oprócz rozkojarzenia była również przewrażliwiona? Nie? No to teraz Jonatan miał okazję przyjrzeć się jej mini atakowi histerii.
- Niech ksiądz da spokój - powiedziała ocierając łzy zbierające się pod powiekami, po czym podniosła się gotowa wyjść z sali.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Sob Sie 18, 2018 9:05 am

Zasada oko za oko była biblijna, ale nie tego nauczał Chrystus. Mówił, by nadstawić drugi policzek co jest dobrą postawą jeśli ktoś jednorazowo czyni krzywdę, natomiast jeśli ktoś pragnie czynić ją ciągle, Jonatan wolał pokazać takiej osobie jak to jest. Ktoś pewnie wolałby powiedzieć, że było to niewychowawcze ale z drugiej strony osiłki, które kogoś zaczepiają zwykle mają to przeświadczenie bycia na szczycie hierarchii. Dopiero w momencie, gdy pojawi się większa ryba, odczuwają swój błąd. Czasami nawet nie trzeba robić im poważnej krzywdy, a wystarczy nastraszyć. Na jednych to działa i następnego dnia przepraszają, a inni się łamią by przejść jakąś wewnętrzną przemianę. Charlton był jednym z tych łowców, którzy nie zabijają. Głównie ze względu na swoje postanowienia oraz charakter oręża, którym się posługuje. Przysięga Judasza nie chciała powtarzać błędu swojego imiennika i zabijać kogoś, zaś sam użytkownik dbał o to, by przeciwnik po walce mu się nie wykrwawił. Zabicie nigdy nie jest wyjściem. Najwyżej można taką osobę odizolować na setki, tysiące lat i liczyć, że kiedyś zrozumie swój błąd przez wyrzuty sumienia.
Każdy łowca ukrywał swoją tożsamość. Nie należało się z tym ujawniać, ani też pozwolić by ktoś się dowiedział. Reperkusje mogłyby być naprawdę tragiczne, zwłaszcza dla rodziny takiej osoby. W końcu gdyby wampir się dowiedział, to mógłby zapragnąć zemsty i w odwecie zagrozić kilku osobom lub nawet szantażować takiego łowcę, by był wtyką w organizacji. Powodów było mnóstwo, ale chodziło głównie o bezpieczeństwo. Niemniej z pojmanymi wampirami czasami rozmawiał, nawet pytał czy żałują swoich czynów. Jeśli żałowali to dawał im sakrament pokuty i pojednania, ale w trochę innej formie niż zwykle w konfesjonale. Modlił się o to, by Bóg przebaczył takiej istocie, bo to nie wina grzesznika, że jest niedoskonały i kierują nim instynkty.
W szkole uczniów mogli chronić nauczyciele, jednak jak sprawa się miała poza szkołą? Nijak. Trzeba było liczyć na szczęście, bo przecież nie ma łowcy na każdym rogu. Chociaż może ta tajemnicza tożsamość miała też wzbudzić w wampirach lęk? Na zasadzie „bój się, bo nigdy nie wiesz czy osoba, na którą napadasz nie ma osikowego kołka i czosnku w torebce!”. Poza murami ciężko było kontrolować co robili uczniowie. Nie było fizycznej możliwości pilnować każdego z osobna, zwłaszcza biorąc pod uwagę że ma się ponad 300 jednostek pod obserwację. Przyglądało się tylko tym bardziej podejrzanym.
Właściwie to towarzystwa ubezpieczeniowe w przypadku takich ataków wampirów muszą mieć ciekawie. Powstaje wiele pytań jak sobie coś pani zrobiła? Jak do tego doszło? Czy są nagrania z monitoringu? Oczywiście w niektórych cięższych przypadkach pewnie Oświata pociągnie za sznurki, by ułatwić ubezpieczycielowi znalezienie powodu, by wypłacić odszkodowanie. Jak wszyscy wiemy ludzie od dawien dawna oszukiwali na ubezpieczeniach, więc nic dziwnego, że agenci raczej nie kupią bajeczki o wampirach. Pewnie tylko niektórzy naprawdę wysoko postawieni wiedzieli o tym.
Mało miał kontaktu z Sumire, także nie wiedział jak właściwie się zachowa. Komentarz o włosach naprawdę ją tknął. Czy była jedną z tych osób, którym bardzo zależało na tym jak wygląda? Dobrze jest akceptować siebie takim jakim się jest i jednocześnie chcieć zachować image, ale czasami są pewne sytuacje… W zasadzie teraz to już miał pewność, że zrobił jej to ktoś, by ją ośmieszyć. Mogło oczywiście wiązać się z tym przykre wspomnienie. Atak histerii należało opanować, dlatego Jonatan również wstał i wyciągnął z kieszeni paczkę chusteczek. Jedna ręka wręczała dziewczynie paczkę, zaś drugą ułożył na jej ramieniu.
- Usiądź i odetchnij. Jeśli wyjdziesz teraz w takim stanie to ktoś będzie mógł chcieć Ci podokuczać - dodał po chwili. Nie mógł jej tak wypuścić z sali, inaczej będzie miała jeszcze bardziej przerąbane. Niektórym naprawdę sprawiało przyjemność patrzenie na cierpienie innych ludzi, a tym razem ksiądz nie chciał dać im tej satysfakcji.
- Włosy odrosną, ale rany jakie nosisz może zagoją się z czasem, a może nie. Nie musisz tego mówić absolutnie teraz. Daj sobie czas, przyjdź a wtedy Cię wysłucham. Zaparzę herbatę, kawę, czy co tam sobie będziesz chciała wypić i porozmawiamy – uśmiechnął się do niej i zdjął rękę z jej ramienia. W zasadzie to chciał ją tylko zatrzymać, by pokazać jej jaki ma wybór. Nie chciał ją do niczego zmuszać, aczkolwiek rzucał jej spojrzenie pełne troski. Taka biedna, młoda dziewczyna, a tyle już ma za sobą…
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Sob Sie 18, 2018 10:42 pm

Ta zasada średnio dotyczyła życia Sumire. Ruda nie była słaba, potrafiła się zbuntować, gdy zachodziła taka konieczność, ale nie potrafiła kogoś po prostu nienawidzić. Nie uważała zemsty za dobrą drogę. W takim razie co? Przebaczenie? Nie, nie była zdolna też całkowicie wybaczać. Po zadanej jej krzywdzie przychodziło wyparcie się i zapomnienie. Taka właśnie była Sumi - wmawiała sobie, że nic się nie stało, by nie cierpieć.
Ale są rzeczy, których nie da się tak po prostu zapomnieć. Na przykład to, że jakaś psychopatka (nie miała wątpliwości co do tego, że zrobiła jej to kobieta, ale o tym może potem) obcięła jej włosy. To nie tak, że zależało jej tylko i wyłącznie na swoim wyglądzie. Rude pukle były dla niej czymś więcej niż tylko wyznacznikiem jej własnej urody. Nie obcinała ich odkąd przyjechała do Japonii, a to będzie już sześć lat. Cóż... właściwie, to było. Było sześć lat. Mało tego, zdawało się, że to jej włosy były ulubioną zabawką jej byłego pana. W końcu to w nie tak często wplatał swoje chłodne palce...
Wracając, tak, z pewnością ktoś obciął ją włosy, by ją ośmieszyć. Upokorzyć. Oszpecić. Pozbawić poczucia kobiecości (cóż, w tym przypadku dziewczęcości). Któż mógłby jej zrobić coś takiego, jak nie druga kobieta? Tylko przedstawicielki płci pięknej stać na takie złośliwości względem siebie.
Kto by pomyślał, że wspomnienie Samaela wywoła u niej kolejną falę bólu. Wyglądało na to, że wciąż nie wyleczyła się ze swoich uczuć względem niego i nie zapowiadało się, by szybko miało to minąć. Tak to już bywa, gdy wampir oczaruje nieświadomą, naiwną dziewczynę...
- Nie jesteśmy w podstawówce, by śmiać się z płaczącej osoby. Prędzej zapytają mnie co się stało - nawet się nie szarpała, tylko grzecznie zatrzymała. Zupełnie jakby wcale nie zamierzała wychodzić z sali, jakby jej nagły wybuch był jedynie próbą zwrócenia na siebie uwagi - A przynajmniej taką mam nadzieję.
Większość znajomych Sumire była już pełnoletnimi uczniami ostatniej klasy szkoły średniej. Nazywanie kogoś płaksą i wytykanie palcami to "zabawa" dla dzieci, a nie młodych dorosłych, którymi tak właściwie byli. Tu warto wspomnieć, że dziewczyna nie należała do tych, które ronią łzy z byle powodu, dlatego też jej zapłakana twarz oznaczałaby, że stało się coś poważnego.
- Niech mnie ksiądz wyspowiada. Tu i teraz - zaproponowała wciąż odwrócona tyłem. Czyżby oszalała? Być może odrobinkę, ale wszystko miało swoje wyjaśnienie - Wszyscy wyciągają ręce i mówią, że moje sekrety będą z nimi bezpieczne. Nie wierzę im. Tymczasem ksiądz nie może zdradzić nikomu tego, co powiem.
Zawsze postrzegała Jonatana jako wyluzowanego kapłana, który nie trzymał się sztywno zasad narzucanych przez Watykan, ale też nie wykraczał poza to, czego mu według Kościoła nie wolno. Wierzyła więc, że dochowa tajemnicy spowiedzi, bo.... no bo tak. Ciężko wytłumaczyć powód wiary. W każdym razie, ciekawe, czy ufałaby mu równie mocno gdyby dowiedziała się o jego pociągu do kobiet?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Sob Sie 18, 2018 11:15 pm

Zasadniczo to Jonatan miał kiedyś styczność z trudną młodzieżą. Jako kapelan miał okazję spotkać muzułmańskie dzieci, które nie rozumiały dlaczego walczą. Dlaczego tata kazał im strzelać do tych ludzi i dlaczego wraz z mamą wyszły z podczepionymi ładunkami wybuchowymi? Młodsze dzieci nie rozumiały, jednak te starsze spoglądały z odrazą i obrzydzeniem na katolickiego księdza oraz każdego niewiernego. Nie przestrzegały zasad w obowiązujących, a na dodatek były potencjalnie tykającą bombą. W dosłownym tego słowa znaczeniu oraz w przenośni, zależnie od okoliczności.
Miał też styczność z dziećmi, które pochodziły z innego typu patologii, gdzie rodzice byli narkomanami lub nie poświęcali im dostatecznie dużo czasu. Wtedy same dzieciaki wpadały w złe towarzystwo i często kończyły martwe albo w ośrodkach dla trudnej młodzieży. Charlton był w paru takich ośrodkach, gdzie nauczał religii oraz rozmawiał z dzieciakami. Niektóre z nich po odstawieniu rozumiały swój błąd, pragnąc tym samym powrotu na łono społeczeństwa. Inne zaś potrzebowały stosownego bodźca i głębokiej przemiany wewnętrznej, by nie wrócić do ćpania. Było mu bardzo szkoda tych dzieciaków, bo to nie zawsze była ich wina. Kwestia braku wychowania oraz złe wpływy i brak wzorców. Dla dziecka od zawsze matka wraz z ojcem byli autorytetem. Tata z reguły powinien być tym super bohaterem, zaś mama kimś najbliższym bo przecież to ona nosiła brzdąca przez 9 miesięcy pod sercem i koniec końców zdecydowała się na poród, a nie skrobankę. Gdy jednak coś nie trybiło w tym schemacie, powstawały różne patologie. Jonatan wiedział, że to dzieci są przyszłością tego świata i o nie należy w pierwszej kolejności zadbać. Sam nie miał dzieci (a może miał i po prostu o tym nie wiedział?), ale to religia wpoiła w niego to poczucie obowiązku pomagania tym zagubionym, buntowniczym istotom.
- Hoho, wiesz nawet dorośli ludzie czasami zachowują się gorzej niż dzieci, wolę dmucha na zimne – mówił to ten, który potrafił przyjść na kacu i poprowadzić w normalny sposób zajęcia. Nie że był pijany, tylko bolała go głowa lub dużo pił wody. Zresztą księżunio całkiem dobrze znosił efekty zabaw nocnych, bo był już zahartowany. Mógł ostro zaimprezować dzień przed zajęciami, a potem przyjść na zajęcia. Z lekkimi worami pod oczami, suchością w gardle oraz bólem głowy, ale przeprowadziłby zajęcia należycie. Czy był to sposób odreagowania stresu oraz odpowiedzialności, które na nim spoczywały? Najpewniej tak, ale mógł to być też sposób na życie Jonatana. Mówią, by żyć tak jakby jutro miało nie nadejść oraz, że każdy ma coś z dziecka. Ksiądz lubił zabawę, a Sumire mogła mieć jakąś inną swoją ulubioną czynność, która podchodziła pod brak dojrzałości. Oboje jednak byli stosunkowo młodzi więc trudno mówić o byciu w pełni dojrzałym.
Jednak tego czego dziewczyna zapragnęła, Jonatan nie spodziewał się. Właściwie to na początku pomyślał, że rozmowa zejdzie na tor narzekania na to co się jej w życiu nie powodzi, ale takiego obrotu spraw nie przewidział. Wprawdzie nie miał ze sobą utensyliów w postaci pewnego szala, który zawsze spowiednicy mają ze sobą, ale nie ma też narzuconej formy spowiedzi. Pozostało tylko upewnić się, że nikt im nie przeszkodzi, także ksiądz odsunął krzesełko i wstał, by zamknąć drzwi. Kluczyk zostawił w zamku i wrócił do dziewczyny. W zasadzie jeśli ktoś młody szukał pomocy u Boga, to zwykle sprawa była naprawdę poważna. Klecha zaczesał włosy dłonią i poprawił koloratkę siadając już w normalnym siadzie. Nogi złączone, a ręce ułożone na swoich kolanach.
- Dobrze. Zaczynaj, gdy będziesz gotowa – powiedział Jonatan i sięgnął do kieszeni po swój różaniec. Musiał mieć jakiś święty symbol ze sobą, a że ten był na wyciągnięcie ręki to postanowił z niego skorzystać. Zręcznym ruchem owinął sobie go wokół prawej dłoni. To miało znaczenie. Pozostało tylko uczynić znak krzyża nad Sumire, gdy ta zaczęła mówić, a dalej to tylko słuchać. W zasadzie to nie powiedział jaką pozycję ma przyjąć dziewczyna. Mogła uklęknąć, ale mogła też na moment przyklęknąć i wrócić do pozycji siedzącej. Nie musiała czynić tego przed nim. Już wiedział, że nastrojowo jest w dostatecznym dołku i nie potrzeba się korzyć jeszcze przed sługą bożym. W trakcie spowiedzi Jonatan o dziwo spoważniał, bo teraz już nie tylko był nauczycielem, który postanowił pomóc uczennicy, ale zarazem wchodziła w grę jego druga praca, zaś odpuszczenie grzechów i wyznaczenie pokuty jest bardzo poważną kwestią. Z ciała można żartować, jednak duch jest czymś nieśmiertelnym co pozostanie po nas na zawsze.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Nie Sie 19, 2018 11:23 am

Przy tym, co przeszedł Jonatan, zapewne zajmowanie się nieszczęśliwie zakochaną nastolatką i jej problemami było niczym. Kolejną sprawą, która z punktu widzenia dorosłego mężczyzny musiała wydać się błahostką. Nie ona pierwsza i nie ostatnia wpadła w sidła zastawione przez wampira, a zawód, który ją spotkał nie był ostatnim w jej życiu. Powinna zacząć się przyzwyczajać, czyż nie? Może i tak było, ale dla Sumire, która nie zaznała jeszcze prawdziwego "nieszczęścia" to była sprawa życia i śmierci.
Właściwie, to jako służka Samaela nie liczyła na to, że wampir kiedykolwiek spojrzy na nią inaczej niż na worek z krwią. Od początku wiedziała kim dla niego jest i jak ma wyglądać ich relacja. I że nic więcej z tego nie będzie. Co zrobić jednak z głupim sercem, które obdarowywało uczuciami nie tę osobę, którą powinno?
Ksiądz na kacu? No niezłe. Sumire nigdy nie zauważyła, by cierpiał z powodu dużej ilości wypitych trunków, a tym bardziej nie podejrzewała, że ojciec Jonatan może spożywać alkohol w innym miejscu i formie niż wino mszalne podczas odprawiania nabożeństw. O innych jego "wybrykach" nawet nie było mowy. Co złego, to nie Jon, przynajmniej w oczach uczennicy. No proszę, jak to pozory potrafią mylić.
Dzieci bywają okrutniejsze, niż dorośli, bo są szczere – założyła kosmyk rudych włosów za ucho, jednocześnie wycierając łzy podarowaną jej wcześniej chusteczką – Potem dorastają, zaczynają rozumieć, że nie opłaca im się mówić prawdy, a przyjaciół zdobywa się słodkimi kłamstewkami.
Jak na naiwną młódkę całkiem sporo wiedziała o świecie dorosłych. Ktoś ją uświadomił? Nie, gdzieżby? Bywały dni, gdy nie wyściubiała nosa poza książki, przeżywając rozterki wraz z fikcyjnymi bohaterami i czytając "mądrości życiowe" zawarte w nich przez autora–narratora. Stąd też rozumiała, że ludzie nie lubią słuchać gorzkiej prawdy na swój temat, że są bardziej przychylni osobom, które wręcz włażą im w tyłki. Czy i ona za kilka lat będzie patrzeć na świat zza woalu kłamstw?
Inaczej nie umiem – powiedziała przestawiając swoje krzesło tyłem do księdza, w taki sposób, że stykali się plecami. Brak kontaktu wzrokowego ośmielał ją, dzięki czemu była w stanie wyjawić wszystkie swoje winy i zmartwienia. Miała tylko nadzieję, że Jonatan wybaczy jej taką, a nie inną formę. W końcu było to dla niej bardzo trudne.
Wzięła kilka głębokich oddechów i zaczęła:
Przez ostatnie miesiące okłamywałam wszystkich wokół. Tylko po to, by spotykać się z wampirem, któremu na mnie w ogóle nie zależało. Uprzedzając pytania, nie byłam jego kochanką, ani nic z tych rzeczy, on... on po prostu traktował mnie jako swoją własność, a ja mu na to pozwalałam... Zupełny brak szacunku do siebie...
Głos Sumire się łamał, z trudem wymawiała każde kolejne słowo, a mimo to kontynuowała swoje wyznanie:
Wszyscy oczekują, że jako dziecko z rodziny łowieckiej – uznała, że może zaufać Jonowi i powiedzieć mu o swoim pochodzeniu – Tak po prostu go wydam. Już wystarczy, że zdradziłam jego nazwisko dyrektorowi i to po zapewnieniach z jego strony, że nic mu nie grozi. I tak czuję się z tym... źle. Po prostu źle. Zdradziłam go, choć przysięgałam mu wierność.
Po tych słowach wybuchła płaczem. Cóż, wygląda na to, że spowiedź zakończona. Sumire nie miała w sobie dość sił, by mówić dalej i wymagała pocieszenia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Nie Sie 19, 2018 12:09 pm

Tak, zdecydowanie dzieci należały do tych okrutnych istot, ale nie tylko ze względu na szczerość, ale też ciekawość. Dziecko potrafiło przypalać mrówki za pomocą szkła powiększającego, by sprawdzić jak działa zjawisko przepuszczania światła przez soczewkę. Odkrywanie świata, w którym się znalazło było priorytetem, a dopiero potem przychodziły kwestię jak to czy jest bezpiecznie. Czasami nawet taki berbeć mógł podejść do psa, który uznawany jest za groźnego, tylko po to by się z nim bawić. Nie czując strachu często zwierzę było też łagodne, bo nie widziało w ludzkim młodym zagrożenia. No chyba, że pies był bardzo terytorialny wtedy to już inna kwestia.
Dorastając człowiek uczy się zakładać maski, zresztą to samo robią dzieci ale z trochę innych powodów. Dziecko inaczej zachowuje się u obcego, bo chce wybadać jakie zasady panują i na ile może sobie pozwolić. W domu zachowa się normalnie, gdyż zna zasady. Dorastając, a tym samym próbując się wpasować w grupę młody człowiek składa swoją pierwszą maskę. Potem wchodzi to w nawyk i do każdej sytuacji składa się fałszywą tożsamość. Była to taka wiedza, którą ma każdy, ale nie każdemu przypasuje stwierdzenie, że kogoś udaje. Wszakże wszyscy myślą, że w towarzystwie są tymi prawdziwymi i nie można zarzucić im ani nutki fałszu.
Cóż to Sumiś odjaniepawlała z tym krzesłem? Jonatan był coraz bardziej zaskakiwany przez dziewczynę, która najwyraźniej należała do tych ekscentrycznych. W zasadzie to w konfesjonale rzadko kiedy widziało się rozmówcę. Wszystko zależało od kratek jakie były założone, bo w niektórych przez kółeczka dało się coś zobaczyć, a inne były gęstsze ale pozwalały słyszeć co mówi rozmówca. To drugie występowało w nowszych kościółkach, więc nawet taka pozycja w której siedzieli nie była wbrew zasadom. Chodziło o komfort grzesznika, by mógł jak najwięcej powiedzieć. Gdyby patrzył księdzu w twarz, najpewniej w konfesjonale taki osobnik nie mógłby wydusić słowa. Działał tu element psychologiczny, który jasno pokazywał, że łatwiej jest coś komuś powiedzieć, gdy go się nie widzi. Tak samo w internecie ludzie się hejtowali i wylewali żółć tylko dlatego, że nie widzieli rozmówcy. Nie jest to nowe zjawisko, a coś co od zawsze występowało tylko przybrało inną formę.
- W porządku. Dosyć nietypowo, ale mi to nie przeszkadza – skwitował. Potem będą musieli odłożyć krzesełka na miejsce. Była to jednak wygodna pozycja, jedynie wystarczyło nie naruszać strefy komfortu i nie stykać się głowami. Nie każdy to lubi i da się wyczuć po pewnych znakach. Zresztą pewnie była między nimi niewielka przestrzeń na tyle, by do tego nie dopuścić.
Czyli jednak to był wampir? Czego innego mógł się spodziewać po akademii Cross, do której uczęszczali normalni ludzie oraz krwiopijcy. Jonatan chodził na zajęcia nocne oraz dzienne, by móc zapoznać się z klasami i prowadzić im zajęcia z etyki. Ze względu na to jak rozplanowane były godziny, rzadko powinno dochodzić do spotkań obu grup, ale jednak się zdarzały. To byli młodzi ludzie i najpewniej odczuwali w sobie ten nastoletni bunt, by złamać zasady – chcieli sprawdzić jak to jest. Nie zawsze zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństw, które mogą na nich czekać, chociaż sam Jonatan nie popierał stałego spotykania się z wampirem. Raz, że można umrzeć, a dwa z tego nie wyniknie nic dobrego. Ludzie dożywali tak przeciętnie do 90 roku życia, a taki wampir mógł sobie żyć ponad 10 razy tyle. Jeśli aż nadto zwiążą się ze sobą to jedno będzie odczuwać brak drugiego przez resztę swoich dni. Wyjściem z sytuacji było pogryzienie i wampiryzacja, ale wtedy musisz patrzeć jak twoja rodzina oraz bliscy starzeją się, umierają, a ty zostajesz z „nową” rodzinką.
Kaien już wiedział kto jej to zrobił, a znając go to pewnie wyciągnie wobec wampira jakieś konsekwencje. Jeśli był to uczeń szkoły to pewnie skończy się na wyrzuceniu i stałej obserwacji. Z drugiej strony zastanawiało go tylko dlaczego Sumire skończyła tak, a nie inaczej? Czyżby chciała się postawić wampirowi i ten ją tak urządził, bo do tej pory jego „zabawka” nie stawiała oporu?
Zanim jednak coś powie, musiał coś zaradzić, by dziewczyna mogła znieść jego słowa. Jeśli powie teraz to co miał na myśli to pewnie pęknie. Wstał więc i podszedł do niej od boku. Uniósł prawą dłoń i położył na czubku jej głowy, by za chwilę zacząć ją głaskać. Specjalnie zatrzymał się, by kątem oka mogła zobaczyć jego sylwetkę. Skoro nie chciała kontaktu wzrokowego z rozmówcą to niech tak zostanie.
- Okłamywanie bliźnich jest grzechem. Wasza relacja widzę, że była dosyć toksyczna. Wiem, że niektórym trudno jest odmówić, zwłaszcza gdy jest się młodą dziewczyną w kwiecie wieku i hormony robią swoje. Skoro traktował Cię jak własność to nie masz powodu czuć się winna tego, że nie dotrzymałaś obietnicy. Dyrektor najpewniej nie wyciągnie wobec niego najwyższego wymiaru kary o ile nie stanowi zagrożenia, także nie powinnaś się martwić że przez Ciebie ktoś zginie – mówił cierpliwie kaznodzieja. Zaproponowałby Sumire papierosa, ale w obecnym miejscu po prostu nie wypada. Dawka nikotyny mogłaby ją uspokoić chociaż trochę – Jednak to dobrze, że komuś o tym powiedziałaś. To znak, że zachodzą w Tobie zmiany i odczuwasz szacunek wobec siebie. Nie mówię, że wszystkie wampiry są złe i należy je tępić. Zapewne jak wśród ludzi znajdą się jednostki, które chcą żyć w spokoju oraz takie, które szkodzą. Twoje korzenie do niczego Cię nie zobowiązują. Moja rodzina jest bardziej artystyczna, a jednak postanowiłem zostać księdzem – nie wyjawił zbytnio, bo takich rodzin było wiele i nawet nie naraził swojej prawdziwej tożsamości na szwank. Chociaż pewnie nie będzie tak łatwo wygooglować sobie artysty o nazwisku Joestar. Wtedy zawsze można się powołać, że to bardzo niszowy artysta, który działa lokalnie. Natomiast co do samej Sumire to miał pewne podejrzenia co do tej relacji – Ale powiedz mi… bo oszukać mnie nie oszukasz. Jesteś młoda i możesz popełniać swoje pierwsze błędy. Zakochałaś się w nim i to była Twoja pierwsza miłość? – zapytał Jonatan wracając na swoje krzesełko. To mógł być powód, dla którego dziewczyna czuła się z tym źle.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Pon Sie 20, 2018 11:56 pm

W relacjach z innymi Sumire była trochę takim dzieckiem. Robiła różne, niekoniecznie mądre i bezpieczne rzeczy, by sprawdzić jak bardzo drugiej osobie na niej zależy i na ile może sobie pozwolić. Czyżby początki borderline? Może, kto wie? Co prawda, jej psychika i tak była już wystarczająco wyniszczona przez obecność Samaela w jej życiu, ale zawsze mogło być gorzej. Co jeśli to "gorzej" właśnie się zaczynało? Jej poczucie własnej wartości już i tak było niepokojąco niskie. Aż cud, że jeszcze nie targnęła się na swoje życie, albo nie próbowała zrobić czegoś równie głupiego. Bez rychłej pomocy, nawet jeśli sama poszkodowana twierdziła, że jest w porządku, mogło i do tego dojść. Była przecież taka wrażliwa...
Fakt, że ksiądz zgodził się na tak nietypową formę spowiedzi tylko podniósł ją na duchu. W przeciwieństwie do przesłuchania nie musiała nikomu patrzeć w oczy. I chociaż przewinienia dziewczyny z punktu widzenia osób bardziej liberalnych nie kwalifikowały się do najcięższych, wymagających bicia się w pierś na kolanach, tak odczuwała pewien wstyd i dyskomfort związany z wyjawieniem swoich grzechów.
Z początku ona również pomyślała, że to Samael ją tak urządził, a potem się przestraszył, bo przypomniał sobie, że dziewczyna należy do łowieckiego rodu i może mieć przykre nieprzyjemności, jeśli coś jej się stanie. Zaraz potem otrzeźwiała i doszła do wniosku, że to zupełnie nie w jego stylu. Po pierwsze, Asmodey miał na wszystko wyjebane; działał pod wpływem impulsu i rzadko kiedy zastanawiał się nad konsekwencjami swoich czynów. Po drugie, w związku z tym pierwszym, prędzej zabiłby Sumire niż pozwolił tak po prostu odejść, bez usuwania jej o sobie pamięci.
Wysłuchała jego słów w milczeniu. Jonatan miał rację, a ona i tak nie potrafiła się tym nie przejmować. Przecież obiecywała... Co prawda Cross i tak by to z niej wyciągnął; jak nie podstępem, to za pomocą jakiejś magii łowców.
Długo nie odpowiadała na zadane przez księdza pytanie. Musiała zastanowić się nad pozornie prostą odpowiedzią, a przede wszystkim uspokoić się na tyle, by móc zrozumiale mówić.
- Właśnie... właśnie chodzi o to, że ja... że ja nie wiem - załkała i pociągnęła nosem - Z jednej strony kocham, z drugiej nienawidzę, a z jeszcze innej jest mi całkiem obojętny. Miotają mną skrajne uczucia i już nie wiem, które z nich jest prawdziwe.
Zrozumie? Taką miała nadzieję. Oh, dlaczego sprawy sercowe muszą być tak ciężkie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 7:30 am

Młodość – piękny okres czasu, w którym można robić dużo błędów i wynieść z nich wartościową lekcję. Tak długo jak dziecko nie czyni sobie szkody, należy pozwolić mu uczyć się na błędach. Niektórzy nadopiekuńczy rodzice nie pozwalają swoim pociechom nawet wyjść na plac zabaw, bo przecież pobrudzi się albo weźmie coś do ust, a nie o to przecież chodzi w wychowaniu młodego człowieka. Było parę okresów, które trzeba przejść jako dziecko, by mieć zdrowy charakter i jednym z nich jest właśnie okres buntu oraz łamania zasad. Jest on kluczowy do tego, by rozwinęła się indywidualność wraz z charakterem danej jednostki. Ważne w nim było również to popełnianie błędów, gdyż statystycznie właśnie w trakcie okresu buntu popełnia się ich najwięcej. Nic zresztą dziwnego, skoro młodzi ludzie eksperymentują wtedy ze wszystkim. Z alkoholem, seksem, narkotykami, spotykaniem się ze złymi chłopcami. Sumire pewnie testowała to ostatnie, a co do drugiego to nie był pewien. Może do czegoś doszło, bo jakby nie patrzeć wśród wampirów traktowanie ludzi jak zabawki było dosyć częste. Wyższe wampiry widziały ludzi jak kanapkę. Nie dyskutujesz z kanapką, a po prostu ją zjadasz.
W zasadzie też nie wiedział zbyt dużo o wampirze, z którym się spotykała więc ciężko było mu cokolwiek wysnuć. Nie chodzi już o samą rodzinę, ale o historię poprzednich przewinień. Musiał być czysty lub niczego mu nie udowodniono, gdyż najpewniej łowcy by mu się dobrali do tyłka, a już na pewno nie zezwolonoby na zbliżanie się do szkoły. Również sam dyrektor nie wyglądał na takiego, który by działał wbrew czyjejś woli. Rzecz jasna mógł pokierować się tym, że przecież wampir mógł zmanipulować wolą dziewczyny i dla bezpieczeństwa po prostu chciał użyć kilku trików, by się upewnić. Niemniej było pewne credo, którego trzeba było przestrzegać, bo jak nie oni to kto? Któraś ze stron musi być tą dobrą czyż nie?
Sądząc po wypowiedzi Sumire diagnoza była tylko jedna. Dziewczyna przeżywała swoją pierwszą miłość, która zrobiła jej kuku i nie wiedziała co dokładnie ma z tym fantem począć. Trudne są sprawy sercowe młodych niewiast, a tym bardziej w momencie, gdy wiążą się z kimś z kim nie powinny.
- Myślę, że wszystkie. Kochasz go, ale nienawidzisz bo cię zranił, ale z drugiej strony próbujesz też być obojętna by nie czuć tego bólu. Młodość to naprawdę piękny okres czasu, gdy możesz popełniać błędy – powiedział i pogłaskał rudzielca po głowie, czule, pieszczotliwie – Zadaj sobie jednak pytanie czy on czuje to samo? Jak jest to odwzajemnione to wam pobłogosławię, bądźcie ze sobą, ale jeśli to jednostronne uczucie to powinnaś odpuścić inaczej stanie Ci się krzywda – radził ksiądz. Jeśli wampir ją wykorzystywał jedynie jako worek krwi to miała przegwizdane, a z drugiej strony jeśli nie odczuwał wobec niej żadnych ciepłych emocji to w dodatku mogła być jedynie zabawką. Gorzej jeśli by już kogoś miał, bo krwiopijcy to zwierzęta terytorialne tak jak ludzie, a w starciu z inną kobietą a tym bardziej wampirzycą była póki co na przegranej pozycji. Doszłoby pewnie do sytuacji dwoje na jednego i tyle z tego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 9:58 am

Gdyby wiedziała jakie myśli chodzą teraz po głowie Jonatana, zapewne nazwałaby go starym zboczeńcem i uciekła z krzykiem z sali, a następnie poskarżyłaby się bratu i ojcu, którzy z kolei zrobiliby niemałą awanturę z powodu księdza pedofila (choć ciężko mówić o pedofilii, w końcu Sumire była już pełnoletnia, ale dla bliskich wciąż pozostawała małą dziewczynką). Tak bardzo był ciekawy, czy ruda miała już za sobą swój pierwszy raz?
Cóż... gdyby nie pewne okoliczności, to znaczy całe to porwanie przez Omitsu, zapewne już dawno do "czegoś" by doszło. Prawda jest taka, że Samael po prostu nie zdążył (a może i nie chciał, kto wie) zaciągnąć młodej Kurotori do łóżka. To nie znaczy jednak, że była całkowicie niewinna, miała też swoje za uszami - pocałunki, macanki i inne mniej lub bardziej zbereźne myśli, jakie krążą po umysłach osób w podobnym wieku.
Nie była z Asmodeyem w związku, a on od początku dawał jej jasno do zrozumienia, że nic z tego nie będzie; że jest workiem z krwią, zabawką i nie powinna przekraczać wyznaczonej przez niego granicy. Początkowo rzeczywiście się tego trzymała, starając się postrzegać Samaela tylko jako swojego pana, ale z każdym kolejnym spotkaniem, gdy dowiadywała się coraz więcej na jego temat, zaczęła dostrzegać, że wcale nie jest takim złym wampirem, jakiego udaje i zaczęła mu współczuć. Współczuje zamieniło się w sympatię, która z kolei eskalowała w miłość.
- Tak, chyba tak jest - odpowiedziała w zadumie. Nigdy nie myślała o swoich uczuciach względem młodego Draculi w ten sposób. Słowa księdza rzuciły na wszystko nowe światło.
- Ależ oczywiście, że on mnie nie kocha. Jemu nawet na mnie nie zależy, a moje życie było mu całkiem obojętne. Dlaczego mi je więc uratował...? Nie wiem i chyba nie chcę znać prawdziwego powodu.
Właściwie, to Sumire już dawno domyśliła się dlaczego ją ocalił. Zapewne chciał utrzeć nosa osobie, która ją porwała. Nie było w tym żadnych ciepłych uczuć względem byłej służki, co było... bolesne. Nawet jeśli od początku wiedziała, gdzie jej miejsce, głupiemu sercu ciężko było się z tym pogodzić.
- Ja już tak nie mogę - ponownie się rozpłakała i skuliła ukrywając twarz w dłoniach... cóż, w zdrowej dłoni. Tak bardzo chciała cofnąć teraz czas, aby nigdy nie znaleźć się w tamtym parku i nie spotkać Samaela. O ile życie byłoby wtedy łatwiejsze! Martwiłaby się wówczas egzaminami na koniec szkoły i tymi na studia, a nie tym, czy idąc przez miasto nie zostanie przypadkiem zaatakowana przez jakąś psychopatkę, która uważała Asmodeya za swoją własność.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 12:58 pm

Chyba dobrze, że w głowie Jonatana nikt nie siedział, chociaż gorzej było w przypadku zajęć nocnych, gdzie były osoby ze zdolnościami czytania w myślach. Wtedy wypadało umieć się bronić, ale też nie zawsze idzie zareagować na czas. Z drugiej jednak strony jak udowodnić komuś myśl? To słowo przeciwko słowu, bo wyobrazić i wmówić sobie każdy coś może. Etyka zawodowa nie pozwalała nawiązywać romansów z uczennicami i choć niektóre mogły wyglądać ponętnie, to jednak Jonatan miał względem nich hamulce. Co innego umawiać się z absolwentką szkoły lub nauczycielką, to już było poza tymi zasadami. Nic nie przeszkadzało, by zaprosić nauczycielkę, nawet jeśli ma ponad 1200 lat na karku. Hej, warto sobie wieszać poprzeczkę wysoko czyż nie?
Młoda Sumire coraz bardziej się rozklejała. Przeżywała dynamiczne wahania nastroju pod wpływem pytań, które zadawał jej ksiądz, ale też również jego przemyśleń dotyczących tego związku. Był on toksyczny dla jednej ze stron, bo druga mogła tego nie odczuć. Dlaczego tak właściwie ją uratował? Myślał, że to mógł być równie dobrze chwilowy kaprys i chęć posiadania prywatnego worka na krew. Jakby nie uprzedmiatawiać dziewczyny to jednak tak mógł pomyśleć wampir. Zresztą ludzie byli pod tym względem podobni, bo w każdym podświadomie widziało się jakąś korzyść.
Dopiero, gdy pękła w niej ostatnia struna, postanowił zareagować. Objął ją i przytulił, głaskając po głowie, by zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Mogła się tak wypłakać, a z tym związkiem wypadało jednak coś zrobić. Przykucnął lekko, by być na wysokości jej oczu i przetarł łzy koniuszkiem palców. Następnie szybko ucałował jej czoło uśmiechając się do niej, a po chwili poważniejąc – Słuchaj, musisz z nim porozmawiać ten ostatni raz. Najlepiej w obecności kogoś kto nie dopuści do rękoczynów. Wyjaśnicie sobie to wszystko i podejmiesz decyzję. Czy chcesz to zakończyć i iść dalej, czy spróbować jeszcze raz. Zresztą powinien zadośćuczynić za to co zrobił – wzruszył ramionami, prostując się jednocześnie i wypuszczając dziewczynę ze swoich objęć. Najlepiej, by porozmawiali ze sobą ten ostatni raz w obecności jakiegoś łowcy, który będzie neutralny. Nie zareaguje na zaczepki wampira oraz powstrzyma Sumire przed zrobieniem głupoty. Sam mógłby podjąć rolę takiego mediatora, ale nie wiadomo czy dyrektor już czegoś nie zrobił w kwestii rzeczonego krwiopijcy – Normalnie bym Ci tego nie proponował, ale poza szkołą kup sobie paczkę fajek. Zapal jedną i pomyśl o tym. Ewentualnie zrób inną rzecz, która cię uspokaja – powiedział podchodząc do okna i wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Otworzył okno i wychylił się, wsadzając papierosa do ust. Teraz pozostało tylko znaleźć zapalniczkę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 2:13 pm

Nie tylko wampiry potrafiły czytać w myślach. W obecnych czasach... nie, tu nie chodziło o czas, bowiem krwiopijcy i ich zdolności pozostawały niezmiennie zaskakujące od wielu lat. Tak więc w miejscu jak Akademia bez bariery mentalnej ciężko było zatrzymać w głowie swoje sekrety. Wszakże w szkole oprócz zwykłych cywili uczyli się też przyszli łowcy. Skąd Jonatan może wiedzieć, że nie ma do czynienia z kimś, kto opanował magię na takim poziomie, by dowiedzieć się co też nauczyciel skrywa w zakamarkach umysłu?
Nie obrazi się za nazwanie jej przedmiotem w kontekście relacji z Samaelem, bo tak właśnie było - Dracula porwał ją, zmusił do złożenia mu przysięgi, po czym przypominał sobie o niej raz na kilka jakiś czas, gdy zgłodniał, albo czuł potrzebę ogrzania się od ludzkiego ciała. Kiedy zaczęło być problematycznie, to znaczy w chwili, gdy musiał ruszyć swoje leniwe cztery litery by ją uratować, zrezygnował z Sumire. To i tak dobrze, że jej nie zabił.
Kiedy tylko poczuła, że otaczają ją ciepłe ramiona, rozpłakała się jeszcze bardziej wtulając policzek w tors księdza. Cóż, najwidoczniej nie przeszkadzało mu bycie mokrym od łez dziewczyny bo, na szczęście, ostatnimi czasy w ogóle się nie malowała.
I chociaż nauczyciel obejmował ją tylko przez chwilę, to wystarczyło by nieco się uspokoiła i była gotowa do dalszej rozmowy. Nim jednak to nastąpiło, policzki dziewczyny oblał rumieniec (jakby czerwone i opuchnięte od płaczu oczy nie wystarczały!) w momencie w którym usta mężczyzny musnęły jej czoło.
- Ksiądz w ogóle mnie nie rozumie - kąciki jej ust lekko drgnęły w grymasie podobnym do cierpliwego uśmiechu - Byłam jego służką, nikim więcej. Żadna rozmowa tutaj nie pomoże. Nawet jeśli wyznam mu co do niego czuję, to niczego to nie zmieni.
Bolesne, ale prawdziwe. Przynajmniej pomimo całego przygnębienia myślała (dość) trzeźwo i nie traktowała Samaela jak największego chuja tylko dlatego, że nie odwzajemniał jej uczuć. Zdarza się.
- Chciałabym o nim zapomnieć. Nic więcej - dodała pośpiesznie ocierając wilgotne od łez policzki rękawem mundurka. Zapomnieć o Asmodeyu... Może i by się udało, gdyby nie to, że dowiedziała się, że również jest uczniem Akademii. Teraz obawiała się spotkać go nawet w szkole, miejscu, które uważała za najbezpieczniejsze na świecie. Oczywiście, nie bała się, że Sam mógłby jej coś zrobić, przecież nie miał powodu, tylko tego, że na jego widok znów wybuchnie płaczem.
Radę o papierosie zbyła uśmiechem, który musiał wyglądać znacznie lepiej niż poprzedni.
- Nie, dziękuję. Wolę wino - podniosła się i przysunęła krzesło z powrotem do ławki, szykując się do wyjścia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 2:50 pm

Gdyby Sumire się malowała taką ilością makijażu jak zwykle to robią uczennice, to Jona teraz miałby całun karyński na torsie. Serio tyle szpachli kładą te dzisiejsze dziewczyny, że można elewację zbudować na makijażu. Bardzo chętnie by jej ulżył jeśli chodziło o ból ręki, ale nie mógł tego zrobić tutaj. Nie mógł jej nawet wyjawić swojej tożsamości, gdyż tak nakazywały zasady łowców. Nawet jeśli była z nimi spowinowacona to tajemnica była ważna. Chwilowo mógł jej tylko uśmierzyć ból przy pomocy swojego torsu, w który się wypłakiwała. Najwyżej potem będzie musiał trochę smarków z czarnej koszuli sobie zeskrobać, ale to małe poświęcenie względem tego jak mogła się poczuć.
- W takim razie możesz rozwiązać waszą umowę o pracę i iść dalej przez życie z podniesioną głową. Nie szukaj tylko zemsty, bo ona nie przynosi nigdy niczego dobrego. Stwarzasz tylko więcej cierpienia – pouczył Joestar. Zemsta była rzeczą ludzką, ale nie czyniła niczego dobrego. Napędzała ten krąg nienawiści, tworząc niekończący się cykl wojny między poszczególnymi osobami. Krzywdziły się w ramach odwetu za krzywdę. Błędne koło. Przynajmniej Sumiś uspokoiła się na tyle, że mógł mieć pewność co do odbioru swoich słów. Mogło jej to nie przypaść do gustu, ale taka była prawda.
- Zapomnieć o swoich błędach jest bardzo łatwo. Żyć z nimi to prawdziwa sztuka. Nie musisz z nim utrzymywać kontaktu, ani tym bardziej mu służyć. Jesteś wolną istotą i niech wie kogo stracił – trochę głupio postąpił ten wampir, bo przecież Sumiś była naprawdę kochaną istotką. Grzeczną, zagubioną, ale przyjazną i przyjemną w odbiorze. Nie skorzystała z propozycji Jonatana, ale nie oznacza to, że sam nie zapalił sobie przy oknie. Przynajmniej zapach nie pozostanie w klasie, zaś po odwróceniu się dostrzegł, że dziewczyna się pakuje. No i na dodatek wolała wino, a tego miał pod dostatkiem.
- Ze sobą to też mam, ale nie na terenie szkoły. Jeśli jesteś pełnoletnia wedle tutejszego prawa to prywatnie mogę się podzielić, ale jako nauczyciel tego nie pochwalam – powiedział przekręcając papierosa na drugi kraniec ust. Wydmuchując szary dym w stronę okna.
- Mogę Cię podwieźć do domu jeśli chcesz, bo to też były moje ostatnie zajęcia na dzisiaj – zaproponował. Co mu szkodzi podrzucić uczennicę do jej mieszkania? Wolał się upewnić, że w tym stanie przypadkiem nie natknie się na tamtego wampira, bo jeśli tak to w emocjach może źle zareagować co zakończyć się może tragedią. Nie było w tym dwuznacznej propozycji, ale może Sumire tak to odebrać. Z drugiej strony, która dziewczyna nie chciałaby się przejechać prawdziwym Bentleyem ze swoim nauczycielem?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 3:57 pm

Na szczęście była kawaii ziemniaczkiem, a nie karyną i jego koszula bardzo nie ucierpiała na jej wypłakiwaniu się. Czasem opłacało się być małą szarą myszką. No, w tym wypadku rudą. Swoją drogą, zaskoczyła ją postawa nauczyciela. Do tej pory wszyscy odnosili się do niej życzliwie, ale z pewnym dystansem. Tymczasem on przekroczył wszelkie granice, ryzykując dostaniem w zęby (może i była mała, ale bardzo silna), co wyszło na dobre.
Nie musiał jej mówić, że jest łowcą. Domyśliła się tego w dość... głupi sposób. Po prostu wyczuła jego mięśnie, gdy ją obejmował. Zwykły pedagog raczej nie jest aż tak wysportowany, jeśli jego rutyna opiera się na krążeniu między Akademią, kościołem, a plebanią, czy gdzie tam mieszkał. Chyba, że się pomyliła i trafiła na nauczycielo-księdza-kulturystę, który po sprawdzeniu kartkówek i odprawieniu wieczornej mszy wyciska jeszcze na siłce. Swoją drogą, chętnie dotknęłaby jego ciała jeszcze raz.. Uhh, nie stop. Cóż to za nieprzyzwoite myśli krążą po jej głowie?
- Umowa została rozwiązana kiedy tylko obudziłam się po "wypadku". Już nic mnie z nim nie łączy. Tylko głupie serce - wzruszyła zdrowym ramieniem i odniosła na miejsce krzesło, na którym siedział Jonatan - Nie zamierzam się na nikim mścić.
Niby za co miałaby pragnąć zemsty? Ma podejść do Asmodeya i powiedzieć: "Ej, Samael, byłeś ze mną od początku fair i powiedziałeś mi gdzie moje miejsce, ale ja i tak przekroczyłam granicę i w międzyczasie się w Tobie zakochałam, więc skoro nie odwzajemniasz moich uczuć, to giń śmieciu"? Nie byli przecież małymi dziećmi.
- Mieszkam w Akademiku - poprawiła go z łagodnym uśmiechem kontrastującym z jej wciąż czerwonymi od płaczu oczami - Chociaż mam swój pokój urządzony w apartamencie brata. Chyba przenocuję dzisiaj tam, zamiast w Akademii.
Nie podała mu powodu swojej decyzji, ale chyba nietrudno się domyślić, że kompletnie nawalona Sumire wracająca w środku nocy na teren szkoły mogłaby sobie narobić jeszcze więcej kłopotów niż nocką poza szkołą, w domu brata.
- Brat z żoną jest poza miastem - puściła mu oczko (o Boże, ta dziewczyna chyba oszalała, by tak spoufalać się z nauczycielem, w dodatku księdzem), po czym zarzuciła szkolną torbę na ramię i wyszła z klasy wolnym krokiem kierując się w stronę szkolnego parkingu. Pójdzie za nią?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 6:14 pm

- Serce nie sługa – skomentował, chociaż cisnął mu się tutaj też ten żart o murzynie. Strzepnął nieco spalonego tytoniu przez okno. Spojrzał tylko przez nie, by upewnić się czy nikt nie przechodził pod nim. To byłoby bardzo niegrzeczne, gdyby komuś popiół spadł na głowę, ale pewnie by tego nawet nie odczuł. Przynajmniej miał też zapewnienie, że Sumire nie będzie szukała zemsty. Chwała jej za to, bo ma dobrze poukładane w głowie. Pan Bóg nie tylko obdarzył ją niezłym ciałem, ale też kilkoma szarymi komórkami, które jasno mówił, że z wampirami nie było żartów.
Ciekaw był jakby taka rozmowa faktycznie wyglądała? Od czego by się zaczęło? Od liścia w twarz, a może nieśmiałego „jesteś dupkiem, a ja cię kochałam”. Coś mieli w sobie ci niegrzeczni chłopcy i dupki, że kobiety tak do nich lgnęły. Może to kwestia tego, że wydawali się bardziej dominujący przez co zadziałał naturalny mechanizm? Cholera wie. Nie był psychiatrą, a nauczycielem etyki. Ponownie strzepnął papierosa za oknem. Mógł też przewidzieć, że dziewczyna mieszka w akademiku, na co pokiwał głową. W zasadzie to powiedział to tylko z przyzwyczajenia, gdyż zazwyczaj jak jakąś kobietę odprowadzał to zwykle pod drzwi domu. Takie spaczenie.
Chociaż chyba postanowiła przenocować gdzieś indziej. Jeśli miała ochotę na wino to lepiej, by nikt w akademiku nie przyłapał jej. Mają tam strasznie głupie zasady. Nie to co w tych europejskich akademikach, gdzie hulaj dusza piekła nie ma. Tam studenci dopiero odwalali maniany!
- Czyli nikt nie będzie Cię kontrolował. Poczuwam się do obowiązku sprawdzić czy po pijaku niczego dziwnego nie zrobisz – wzruszył ramionami i zgasił papierosa, wyrzucając go za okno. Zamknął je po chwili, kierując kroki za dziewczyną. Pod drodze mijając biurko, z którego pochwycił dziennik oraz swoją torbę. Musiał jeszcze zahaczyć o pokój nauczycielski i oddać klucze wraz z dziennikiem, a dopiero na końcu udać się na parking. Sumire troszkę musiała poczekać, ale w końcu i Jonatan się pojawił. Na palcu kręcił kluczykami od Bentleya. W końcu je złapał w palce i nacisnął pilota otwierającego drzwi samochodu. Wsiadł i czekał, aż Sumire wsiądzie obok. Zapiął pasy, ustawił lusterka, a potem nic tylko włączyć silnik, który pięknie zaryczał.
- To… gdzie mam jechać? Wpisz w nawigację adres – wskazał mały ekranik dotykowy, który był pod radiem. To była norma w dzisiejszych samochodach, dlatego też nawigację miał również pojazd księdza. Zresztą wnętrze było dosyć luksusowe. Wyprane fotele, nieskazitelnie czysta czarna tapicerka, tylko trochę efekt psuł zapach papierosów i kilka fajek w popielniczce samochodowej, ale poza tym było czysto. Z tyłu leżała marynarka nauczyciela, gdyż dzisiaj było gorąco więc postanowił zostawić ją w samochodzie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 7:58 pm

Chyba normalni mężczyźni od zawsze zastanawiali się dlaczego kobiety wybierają zwyroli, zamiast spokojnego i ustatkowanego faceta. Odpowiedź na to pytanie jest o wiele prostsza, niż może im się zdawać. Chociaż już dawno zeszliśmy z drzew, tak pewnych mechanizmów. Skurwiel = silny; silny = jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo. Przy okazji, wiele wierzy, że "przy niej się zmieni" i nagle odkryje w sobie romantyka piszącego wiersze o tym, że przy jego wybrance "gwiazdy to chuj". Potem przychodzi bolesne jak złamany nos rozczarowanie, banda wrzeszczących Brajanków, mieszkania w bloku i kredyt na passata.
Nie to, żeby Sumire była jedną z tych naiwniaczek, ale w sumie... to była. Nie liczyła, że Samael spojrzy na nią jak na kobietę życia (ba, że w ogóle spojrzy na nią inaczej niż na worek z krwią), ale miała cichą nadzieję, że może swoją cierpliwością i oddaniem zdobędzie jego zaufanie, dzięki czemu będzie mogła przedrzeć przez jego maskę obojętnego skurwiela. Spoiler: nie udało się.
Niech Jonatan nie wybiega tak daleko w swoich fantazjach. Sumire nie uderzyłaby Asmodeya w twarz z jednego z pozoru błahego, a jednak niezwykle istotnego szczegółu - była za niska by do niej dosięgnąć. Niby w teorii dałaby rade, w praktyce Samael złapałby jej rękę i złamał nadgarstek jeszcze zanim by go dotknęła.
- Czy to tylko nauczycielski obowiązek? - wymruczała opuszczając salę. Czyżby znowu budziła się w niej "niegrzeczna dziewczynka"? Przecież nie zaczęli jeszcze pić! Czy w ogóle mogła pozwolić sobie na takie coś względem nauczyciela, w dodatku księdza? A czy to ważne, kim był Jonatan? Księdzem, wampirem, męską prostytutką... kimkolwiek. Byle tylko jakoś wypędził ogarniającą ją ostatnimi czasy samotność.
Szła bardzo powoli, dlatego też kiedy mężczyzna do niej dołączył dopiero co znalazła się na parkingu. Uśmiechnęła się na jego widok, mając gdzieś co pomyślą szkolne plotkary, które pewnie płonęły z zazdrości. A kij im w oko! Zawsze można wcisnąć jakieś kłamstewko o podwożeniu jej do domu (oh, well, a czy przypadkiem nie o to chodziło?), gdyby jakaś znudzona swoim życiem karyna postanowiła ich śledzić.
Wsiadła do samochodu i oczywiście jako pierwsze zapięła pas, bo przecież grzeczne dziewczynki dbają o bezpieczeństwo.
- To w samym centrum, dlatego możemy stać chwilę w korkach - ostrzegła go wpisując adres apartamentowca. No to... w drogę, czy coś?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 8:21 pm

To był nie tylko nauczycielski obowiązek, ale również kwestia bycia opiekunem Sumire. Lepiej żeby upiła się w jego obecności, by mógł jej podstawić miskę, ewentualnie mieć pewność, że nie zrobi niczego głupiego. No i byłaby jeszcze pomoc w leczeniu kaca nad ranem, bo przecież jako bardziej doświadczony poczuwał się do odpowiedzialności przekazać młodej uczennicy jak należy pić. To przydatna umiejętność, bo pić trzeba umieć. Przechylić flaszkę każdy głupi potrafi, ale potem przygotować się na stan jaki go czeka to już zupełnie inna bajka.
Zdecydowanie chciałby zobaczyć tą niegrzeczną stronę dziewczyny, lecz zastanawiał się na ile to realne z ręką w gipsie oraz po tym jak troszkę wypije. W zasadzie to ktoś mógłby się śmiać, że ta niegrzeczna dziewczynka znalazła sobie teraz dobrego faceta, który dla odmiany ją pogłaszcze i utuli, więc nie zarobi drugiej ręki w gipsie. Dla niego liczyło się, że otworzyła przed nim swoje wnętrze i wyżaliła się.
Należało zadbać o to, by miała jakieś oparcie psychiczne w trakcie tego trudnego okresu w jej życiu. On chciał je zapewnić, dlatego udał się z nią w wyznaczone miejsce. Po drodze zahaczając o sklep, w którym kupił orzeszki i wino dla niej. Trzeba mieć coś do chrupania kiedy pije się wino, a niegrzecznie jest opróżniać barek gospodarza. Korki faktycznie były, dlatego na miejscu byli już pod wieczór. Sumire jeśli chciała to mogła ten czas przekimać sobie na wygodnym siedzeniu, ale kiedy już dotarli to musiała chyba poprowadzić Jonatana do właściwego mieszkania.
- Prowadź księżniczko – skomentował z pakunkami w jednej ręce oraz kluczyki od samochodu w drugiej. Schował klucze do kieszeni i wyciągnął w stronę Sumire swoją dłoń, by dziewczyna go mogła poprowadzić. Skorzysta, czy nie skorzysta? Oto jest pytanie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 8:58 pm

Opiekunem, taaaa "opiekunem"... Chętnie przygarnęłaby takiego opiekuna na stałe, nie tylko na tę jedną noc. Czy oni nie powariowali? Nawet jeśli Sumire jest pełnoletnia, to Jonatan wciąż był jej nauczycielem i przede wszystkim księdzem! Zaraz... dlaczego niby koloratka zaczęła jej przeszkadzać? Czyżby miała wobec mężczyzny jakieś plany?
Na niegrzeczną dziewczynkę przyjdzie czas, najpierw trzeba ją obudzić odrobiną alkoholu. Może jednak ilością trochę większą "niż odrobinę", w końcu ostatnimi czasy jej głowa i wątroba stały się mocniejsze (ciekawe dlaczego? że niby przez picie w samotności z rozpaczy i tęsknoty za eks panem? a gdzieżby!), ale to nie zmieniało faktu, że dziewczę trzeba było trochę ośmielić procentami.
Wcale nie chciała by kupował specjalnie dla niej wino, ale skoro się uparł... Trudno. Miała w barku w domu całkiem spore zapasy, jeszcze prezenty na dwudzieste urodziny od rodziny i znajomych (wszyscy doskonale wiedzieli, że lubiła czerwone półwytrawne wino), które trzeba było wypić. Nie miałaby nic przeciwko, gdyby Jonatan jej w tym pomógł. Co zaś tyczy się brata, to nie robiłby jej problemów o brak butelek, które i tak należały do Sumire. Choć pewnie spojrzałby na nią z troską...
Przez pierwszą połowę drogi próbowała rozmawiać z nauczycielem o błahostkach związanych ze szkołą, ale jakoś jej nie szło. Zresztą, nie chciała wyjść przed nim na słodką idiotkę, a takimi głupotami zapewne osiągała cel odwrotny od zamierzonego. Dlatego przez resztę drogi wpatrywała się w niebo; najpierw różowiejące, a potem szarzejące, by na koniec stać się granatowe i bezgwiezdne przez uliczne światła.
Zarumieniła się słysząc, że nazywa ją księżniczką. Nikt jej nigdy tak nie mówił... Oprócz ojca i brata, ale oni się nie liczą. Podała mu drobną dłoń i zaciągnęła do budynku.
- Mieszkamy dość wysoko, ale mam nadzieję, że to nie przeszkadza - uśmiechnęła się wprowadzając księdza do windy, gdzie nawet na moment nie puściła jego dłoni. Zamyśliła się i nie zwróciła na to uwagi? Tak właśnie było. Wpatrując się w ich odbicie w windzie zastanawiała się co by się stało, gdyby ta nagle się zatrzymała, a oni utknęliby między piętrami. I wcale nie były to najniewinniejsze myśli. Wygląda na to, że będzie musiała odwiedzić Jona w konfesjonale i wyznać mu swoje grzeszki. Ale jak zareaguje?
Z jednoczesną ulgą i zawodem odkryła, że są już na odpowiednim piętrze. Dopiero wtedy puściła jego ciepłą dłoń, by poszukać w torebce kluczy. Chwilę jej to zajęło, nie dość, że ręka w gipsie, to jeszcze damskie torebki były skarbnicą najróżniejszych przedmiotów. W końcu udało im się wejść do środka, gdzie Sumire zaprowadziła nauczyciela do salonu.
- Niech się ksiądz rozgości - nakazała, sama tymczasem oparła bosą już stopę (w międzyczasie pozbyła się butów) o kanapę i sięgnęła dłonią wzdłuż czarnej pończochy, prosto pod spódnicę, by odpiąć od uda kaburę z glockiem schowaną pod materiałem mundurka. No... teraz będzie musiała się wytłumaczyć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 9:17 pm

W zasadzie to gdyby ktoś z zewnątrz na to spojrzał, pewnie pomyślałby że ojciec odwozi nastoletnią córkę do domu. Jonatan wyglądał na starszego od niej, aczkolwiek on miał mniej zbereźne myśli niż Sumire. Cóż może było coś w tym powiedzeniu, że cicha woda brzegi rwie, a on widział w sytuacji sposobność, by się napić i porozmawiać od serca z dziewczyną. Musiała się wyżalić, gdyż najpewniej miała w sobie zdecydowanie więcej, niż tylko te problemy o których już wiedział. Nie sprawiała kłopotów w klasie, dlatego najmniej się spodziewał, że będzie miała jakieś nieprzyzwoite myśli. Chociaż tego uczyli w wojsku, by spodziewać się niespodziewanego o czym najwyraźniej zapomniał.
W trakcie jazdy podtrzymywał konwersację, by dziewczyna nie czuła się głupio. Dopytywał o szczegóły, rzucał anegdotkami odnośnie tego co jaki księżulo zrobił. W tym on sam, bo jako dzieciak w jej wieku też nie był niewinnym aniołkiem, który poszedł na seminaria. O nieeee, takich srogich baletów w akademikach nie robi się dzisiaj.
Uroczo się rumieniła na tak proste komplementy, a to tylko oznaczało, że nikt chyba wcześniej nie potraktował ją w sposób życzliwy. Może to kwestia tego, że Sumiś zawsze była na tym uboczu? Taka szara, skromna myszka, która jest w praktycznie każdej klasie. Coś było w tych stereotypach, że każda klasa ma swojego Jasia, kujona, cichą myszkę oraz sportsmana. W Cross też były takie osoby, które wpisywały się w ten wizerunek klasy, aczkolwiek one jeszcze bardziej odstawały od reszty. Bo wiecie nie każdy człowiek może być krwiopijcą, który rozdziera zębami tętnice i zasysa lepiej niż urząd skarbowy zaległe podatki z konta bankowego.
Sumiś chwyciła jego dłoń, a on ujął ją delikatnie, ale pewnie. Udał się z nią do budynku, nie zwracając uwagi na osoby przechodzące obok, ani nawet najpewniej na odźwiernego, który koczował na recepcji budynku.
- Nie mam lęku wysokości jeśli o to chodzi – odpowiedział z uśmiechem na ustach. W windzie leciał kiczowaty kawałek, który każdy słyszał przynajmniej milion razy, bo dostawy instalują ten sam w każdej. Czemu winda nie może jechać po cichu, tylko dla umilenia podróży musi lecieć ten kijowy utwór? Nie mogą zapuścić Behemota lub kawałka rolling Stonesów? Za drogo na licencję na jednominutowy fragment utworu? Jonatan w trakcie jazdy na górę miał nieco inne myśli. Mianowicie obmyślał pytania, które zaserwuje im na test końcowy. Semestr niebawem będzie tego wymagał.
Dopiero, gdy dotarli na miejsce i usłyszeli charakterystyczne „ding”, Jonatan wyszedł z metalowego pudła zwanego windą. Poczekał aż Sumire otworzy drzwi i puścił ją przodem. Zdjął buty w przedsionku i wszedł zamykając za nimi drzwi na zamek. Buty ułożył równo tak jak go uczyli w wojsku, a dopiero po chwili mógł rozejrzeć się po gustownym mieszkaniu. Podobny wystrój jak jego własne, dlatego stwierdził że zajmie kanapę. Jednak zanim to zrobił zerknął na to co robiła Sumiś. Próbowała go uwieźć tymi wulgarnymi gestami? Jeśli tak to szło jej całkiem nieźle, ale finał był zupełnie inny. Wyciągnęła glocka, którego położyła. Nic dziwnego, że go ze sobą nosi. Sam Jonatan miał przy sobie 1.6 metrowy krzyż, który aktualnie był w formie małego różańca. Ciekawe czy Sumiś ma pozwolenie na broń? W zasadzie to ksiądz postanowił skorzystać z zaproszenia i klapnął sobie na kanapie. Sięgając po kaburę.
- Fajny, ale mało poręczny dla mnie. Dwa razy glock mi się zaciął w Palestynie i prawie straciłem przez to życie – skomentował odkładając broń i uśmiechnął się do dziewczyny. Wyciągnął butelkę wina z torebki oraz scyzoryk z torby, w którym był korkociąg. Wprawnie rozbroił flaszkę i tylko czekał, aż Sumi pójdzie po kieliszki. Chyba, że wolała pić z gwinta – Wolisz ze szkłem, czy dzielić się butelką? – zapytał wyciągając w jej stronę butelkę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 10:12 pm

Ona właśnie była taką cichą wodą. Z pozoru grzeczna, niewinna dziewczynka, która odwraca wzrok gdy widzi scenę pocałunku z filmach okazała (właściwie, to dopiero okaże) się być ognistowłosym demonem. Wcale nie była taka cnotliwa jak większości mogło się wydawać. Po prostu nie znalazła właściwej osoby, ani nie nadarzyła się okazja, by pójść na całego. A może to właśnie ten wieczór był tą idealną okazją? To nie tak, że miała w planach za wszelką cenę zaciągnąć Jonatana do łóżka, ale gdyby do tego doszło, nie miałaby nic przeciwko.
Wcale nie zamierzała go uwodzić, ale skoro podobał mu się widok dziewczyny pozbywającej się broni, to nie zamierzała się w żaden sposób zasłaniać. Pozwoliła nawet by niby przypadkiem zobaczył kawałek koronkowej bielizny. Niech i ksiądz coś od życia ma! W końcu nie wiedziała, że ma do czynienia z najprawdziwszym kobieciarzem. Gdyby wiedziała, nie pozwoliłaby tak łatwo prawić sobie komplementów.
- Gdyby nie to, że suszą mi głowę, zapewne w ogóle nie nosiłabym broni ze sobą. Przynajmniej nie na terenie szkoły - westchnęła przeczesując palcami gęste, choć krótkie rude włosy - W Palestynie? Jakieś misje?
Choć początkowo pomyślała, że Jon jest misjonarzem, fakt używania broni przez kapłana wydał jej się bardzo dziwny. Do tego stopnia, że pochyliła się nad nim i spojrzała mu prosto w oczy z niewinnym uśmiechem. Jej dłoń znajdowała się na oparciu kanapy, tuż obok głowy mężczyzny, a kolano wbijało się w mebel zaraz obok jego uda.
- Nie jesteś zwykłym księdzem uczącym w szkole średniej - nawet nie zauważyła, kiedy przeszła na "ty" z mężczyzną. To jednak nie miało wielkiego znaczenia, bowiem właśnie cieszyła się ze swojego małego "triumfu" jakim było odkrycie jego małego sekretu. To by się zgadzało - dbanie o kondycję fizyczną, brak zdziwienia na widok broni u uczennicy i jeszcze jego słowa - Nie musisz kłamać, ani korzystać z przykrywek. Tu są sami swoi, łowco.
Po tych słowach podniosła się i z niewinnym uśmiechem podreptała do kuchni. Nie miała pewności, że ma do czynienia z łowcą, ale cóż... skoro ostatnim wypowiedzianym przez siebie zdaniem i tak wystarczająco dużo mu o sobie powiedziała.
- Wolę ze szkła - wróciła z dwoma kieliszkami w ręce i miseczką na orzeszki, po czym jak gdyby nigdy nic, usiadła obok mężczyzny i zdjęła marynarkę od mundurka, która wylądowała gdzieś obok niej. W ślad za nią rozpięła dwa guziki białej koszuli, w końcu było strasznie gorąco...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Gość Wto Sie 21, 2018 10:30 pm

Każda kobieta miała w swoim życiu moment rozbudzenia. Jednym przychodziło to całkiem naturalnie, a niektóre potrzebowały czasu i korzystnych warunków jak chociażby właściwy mężczyzna. Jonatan sam siebie takim, by nie określił jeśli mówić szczerze i pomijać wszelkie teksty do podrywu. Zdawał sobie sprawę, że jest kobieciarzem oraz ze swoich pozostałych wad. Pójście do łóżka z uczennicą byłoby bardzo nieprofesjonalne z jego strony, a gdyby to wypłynęło to miałby od razu dyscyplinarkę. Z drugiej strony czy warto było ryzykować? Sumire na pewno była świetną kobietą, ale tu też liczyło się jej dobro. Chociaż nie wykluczał, że pewnie w końcu postanowi przestać być grzeczną dziewczynką.
Koronkowa, odważna bielizna. Ach ta dzisiejsza młodzież. Kiedyś takie rzeczy zarezerwowane były dla dojrzałych kobiet, a teraz praktycznie każda nastolatka miała dostęp do tego typu pięknej garderoby. Nie przeczył, że widok cieszył oko i wyrył się w pamięci. Młode, nieskalane zmarszczkami ciało Sumire było czymś na co można popatrzeć, chociaż trochę ten gips psuł wszystko.
- Służyłem kiedyś w wojsku amerykańskim jako kapelan – wytłumaczył drapiąc się po głowie. W zasadzie to nie było objęte żadną klauzulą tajności dlatego mógł ujawnić nieco ze swojej przeszłości. Były jednak pewne fakty o operacjach w Palestynie, o których nie mógł mówić bo dokumenty nie zostały jeszcze odtajnione. Chociażby te z przesłuchań terrorystów, bądź co bądź jankesi też nie grają uczciwie i takie przesłuchania rodem z filmów czasami miały miejsce. Chociaż ludzie byli do tego znacznie lepiej przeszkoleni i łamanie takiego delikwenta, było znacznie łatwiejsze.
Sumire zbliżyła się do niego, a on nie przerywał kontaktu wzrokowego, gdy uczennica wysnuła swoje teorie. Uczono go, by nie poddać się tego typu presji i nie przyznawać pod żadnym względem, że ktoś go przyłapał. W wojsku uczono nawet wyparcia się własnej ręki i zarzekania się tego, dosyć oczywistego kłamstwa. Chociaż tutaj można je było ładnie wpleść w historyjkę o wojnie.
- Łowca? Kiedyś byłem na polowaniu i trafiłem nawet dzika, ale nie. Nasza jednostka się inaczej nazywała. W Palestynie nazywano nas Grendel. Teraz jestem tylko prostym księdzem uczącym etyki w szkole średniej, a nie żadnym wojakiem – wzruszył ramionami i zaśmiał się serdecznie uczennicy prosto w twarz, odbijając tym samym piłeczkę. To że nauczyciele w szkole wiedzieli o istnieniu wampirów, nie sprawiało, że każdy z nich z miejsca stawał się łowcą. Teraz zresztą też podał Sumiś takie informacje, których nawet nie może sprawdzić, więc tym bardziej liczył na to, że zbije z tropu dziewczynę.
Kiedy uczennica wróciła, on już zdjął sobie koloratkę i odłożył ją na stolik. Rozpiął dwa guziki koszuli i wygrzebywał właśnie orzeszki, które chwilę później wsypał do przyniesionej miski. Potem złapał butelkę i najpierw nalał Sumire, a potem sobie. Uniósł kieliszek i stuknął się z uczennicą – To za nową Ciebie? Cheers? – zapytał i gdy się stuknęli upił trochę wina. Zdecydowanie nie jego klimaty, ale alkohol nie był zły. Wolałby whisky, ale wino pasowało do sytuacji plus na nie miała ochotę Sumire. Jonatan siedział bardzo blisko niej, aczkolwiek nie stykali się jeszcze ramionami.
- Wiesz w zasadzie też liznąłem trochę medycyny naturalnej i mogę Ci powiedzieć jak zrobić maść, by szybciej się zagoiło – powiedział wskazując kieliszkiem w stronę gipsu. Jonatan miał w głowie pewną recepturę braci benedyktynów, którą znalazł w jednej z ksiąg watykańskich. To był bardzo prosty wywar, który należało przygotować na tłuszczu oraz z kilku ziół. Wszystko można było dostać w supermarkecie albo na targu, kwestia tylko odpowiedniego przygotowania.
W sumie trochę wypije dzisiaj i nie będzie ryzykował kontroli drogówki, dlatego pewnie zostanie u dziewczyny na noc. Dobrze, że miała kanapę to przynajmniej będzie miał gdzie się kimnąć, chociaż... może Sumiś zechce z nim podzielić łoże?
- Nawet kiedy są krótkie, to są gęste i piękne. Jak taka fala ognia - rzucił i najwyraźniej to był też komplement odnośnie włosów dziewczyny. Może komplement zadziała znacznie lepiej niż wtedy w klasie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

(Nie)Poważna rozmowa po lekcjach Empty Re: (Nie)Poważna rozmowa po lekcjach

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach