Taras [czwarte piętro]

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Pią Kwi 19, 2013 3:23 pm

Zależy od nich samych, jak będzie wyglądać ich przyszłość razem. Szlachetny widział to w barwach jasnych, ale jak widziała ich szlachetna? Tego nie mógł odgadnąć, bo w sumie z nią to nigdy nie wiadomo, skoro nie chce tego ich ślubu.
No proszę, nie będzie unikać go jak ognia. Uśmiechnął się lekko, kręcąc głową.
- Dobrze powiedziane. - Rzekł cicho, patrząc sobie na narzeczoną. I jak widać, blondyna przestraszyła się kolejnych jego słów. Nie będą razem spać? No wiecie co? Ringo aż się wzdrygnąl, mrużąc ślepie. Trochę mu się to nie spodobało.
- Dobry pomysł, możesz już iść. - oświadczył chłodno, wzruszając ramionami. Skoro wiatr zasłonił widok jej własnymi włosami, zebrał się i podał do jej łapki torebkę, jaką miała. Jeśli zechce, to nawet ja odprowadzi, oczywiście milcząc. Jakoś stracił chęci na wszelakie rozmowy, ot co.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Yuki Pią Kwi 19, 2013 5:38 pm

To było bardziej skomplikowane niż mógł przypuszczać. Nie chodziło o to, że Yuki chciała go od siebie całkowicie odizolować, czy też stwierdzała, iż nie chciała go w swoim łóżku, po prostu na razie, na tę chwilę nie chciała podejmować tego tematu, wolała go unikać. Dobrze jednak wiedziała, że długo tak ciągnąć tego nie może, a wszystko się zmieni, w momencie ślubu. Nie chciała go w żaden sposób obrazić, czy jakoś dawać wyraźnie do zrozumienia, jak bardzo nie chce z nim być. Właściwie, to jej opór nie był już tak silny jak na początku, gdyż powoli zaczynała się przyzwyczajać i godzić z tą sytuacją, w jakiej została postawiona. Wcześniej zwyczajnie była zaskoczona.
Uśmiechnęła się lekko. Nic więcej chyba nie miała do powiedzenia, a nie chciała by między nimi już teraz zaczął narastać konflikt. Ze swoimi demonami z przeszłości, będzie musiała sobie jakoś sama poradzić, bo niestety była to zbyt wstydliwa sprawa, o której nie chciała mówić. Za bardzo się bała, a Ringo nie był jej jeszcze na tyle znajomy i bliski by mogła mu zdradzać pewne bolesne fakty ze swojego życia, choć wtedy być może bardziej by ją zrozumiał.
Przyjęła podaną torebkę, odgarniając włosy i unosząc wzrok na mężczyznę. Spojrzała mu w twarz, w oczy, uśmiechnęła się do niego lekko.
- Do zobaczenia Ringo.
Pożegnała narzeczonego, chcąc w ten sposób podkreślić, że wcale nie chce go unikać, i że będzie czekała na ich następne spotkanie, być może już w momencie zawierania ślubu. W każdym razie, założyła torebkę na ramię i opuściła to miejsce, udając się w swoją stronę.

z/t

Ringo także sobie poszedł.
Yuki

Yuki

Krew : Szlachetna
Zawód : Lekarz
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa Vergil
Moce : Władza nad wodą, telepatia, telekineza, leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t164-yuki https://vampireknight.forumpl.net/t214-yuki

Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Nie Wrz 01, 2013 7:11 pm

Samur się przeliczył. Lilibeth nie dostała żadnego ochrzanu, ba! Nie dostała nawet kary! Gabriella co prawda wpadła po nią do szpitala, żeby odciągnąć ją od biednego burmistrza, palnęła od biedny, że przecież tyle razy mówiła jej o tym, aby nie przeszkadzała bratankowi w pracy, aczkolwiek na tym się skończyło. Owszem, dla niepoznaki wyprowadziła ją za rękę z budynku, następnie jednak pogłaskała ją po łbie po czym, zabrała na 'drobne' zakupy. Dopiero po nich odstawiła młódkę do zamku tłumacząc się że ma coś jeszcze do załatwienia w centrum. Niemniej wróci do niej tak szybko jak tylko będzie mogła, ewentualnie zadzwoni po kogoś, by się nią zajął. Lily tylko przytaknęła na to wszystko głową, grzecznie żegnając się z matką. Normalnie cud, miód i orzeszki. Jeszcze chwile temu była istnym diabłem, a gdy tylko została sam na sam z rodzicielką przerodziła się w rozkoszne dziecko. Sielanka jednak nie trwała długo. W końcu wampirzyca opuściła posiadłość swojego syna, natomiast niewyżyta dziecina miała całą chatę dla siebie. Co to dla niej staranować służkę? Wlezie wszędzie tam, gdzie tylko będzie chciała, choćby miała przy tym wyważyć drzwi.
Charlotte zaczęła biegać dosłownie wszędzie. Zajrzała do podziemi nie omijając oczywiście laboratorium, by zobaczyć czy przypadkiem nie ma tam Hiro. Zmierzyła lochy wzdłuż i wszerz, wszelkie korytarze, komnaty nawet łazienki nie umknęły dzisiaj jej uwadze. Niemniej wszędzie tam, gdzie polazła nikogo nie było, aż w którymś momencie po prostu wylądowała na tarasie. Rozejrzała się dookoła, kręcąc się przy tym w koło. Jawne objawy ADHD, powaga. Zachichotała, przystając na moment. Zmarszczyła zabawnie brwi, przechodząc się po pokoju. Zrzuciła z szafek kilka rzeczy, odsłoniła nawet okna, otwierając na oścież przeszkolne drzwi, ostatecznie wdrapując się na jedną z czarnych kanap. Rozwaliła się na niej jak prawdziwa królowa, machając niedbale ręką, która zwisała jej z legowiska.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Sro Wrz 11, 2013 5:02 pm

A na zamku istny chaos!
Goły, bliżej nieokreślony mężczyzna rasy wampirzej biegał od komnaty do komnaty, szukając właściwie... nieokreślonego celu, straszył mieszkanki. Służki zapewne piszczały na widok wampira z lisimi uszami oraz ogonem, golutkiego jak do rosołu. Poruszał się nadzwyczaj zwinnie i szybko, nie jednego wampirzego chojraka mógł prześcignąć. Niestety nie przewidział jednego, iż wpadając do jednej z komnat, zastanie tam kolejną płeć przeciwną i to... dziecko. Co poradzić... po prostu ma pecha po tym wybudzeniu z wieloletniego snu. Jego umysł szalał, nie mógł nigdzie znaleźć spokoju i szansy na dojście do siebie. Może w tym pokoju (nie mając pojęcia że to taras) znajdzie, to czego chce?
Wszedł bezszelestnie do środka i już do jego zmysłu, doszedł kolejny zapach. Nie zwrócił uwagi, jeśli dziewczynka narobiła bałaganu, nie obchodziło go to. Teraz wpatrywał się w tą ciemną główkę. Wreszcie nachylił się wystarczająco, aby przyjrzeć się jej twarzy. Fiołkowe, lśniące oczy wampira nie wyrażały niczego prócz zaciekawienia, no i oczywiście łapał zapach, niuchając. Ogon poruszał się na boki, a jedna ze szponiastych łap, oparła się o boczne oparcie kanapy. Może jest pozostawiona dla posiłku?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Sro Wrz 11, 2013 5:25 pm

Lilibeth nie zwróciła większej uwagi na piski i wrzaski przerażonych służek. Dopadło ją cholerne lenistwo. Kanapa była najwygodniejszym dla niej miejscem z kolei machanie niedbale ręką jedynym wysiłkiem na jaki mogła się aktualnie zdobyć. Chaos, który nagle zapanował w zamku przez osobę Akumu zdawał się w ogóle jej nie dotyczyć. Ot, czemu ma się tym przejmować, skoro wampir póki co nie zahaczył jeszcze o pomieszczenie w którym mała aktualnie grzała dupsko? Świat krążył w okół tego, co tylko ona widziała. A widziała obecnie niewiele. Wszak miała przed sobą sufit, natomiast zjeżdżając wzrokiem nieco w dół obrazy i kilka mebli porozstawianych po pokoju, które wtapiały się w mały bałagan, który zrobiła wbiegając do pokoju. Dopiero kiedy po pomieszczeniu rozszedł się zapach hybrydy, dopadając nozdrza najmłodszej córki Gabrielli, dziewczynka jako tako postanowiła zainteresować się tym, a raczej kimś, kto znajduje się w pokoju. Nie podniosła się z kanapy, nie musiała, wszak w zaledwie kila chwil miała przed sobą twarz zupełnie obcej sobie osoby. Oczy jej rozbłysły na widok mężczyzny, ba! Wyciągnęła przed siebie łapska, by drobnymi dłońmi złapać go za poliki. On ma uszy! I przypomina Hiro! Co to znaczy? Odpowiedź prosta. Znaczy, to że Akumu już należy do niej czy tego chce czy nie. Ona się nim już zajmie. Założy mu kieckę, umaluje, a włosy zwiąże w uroczą kitkę ozdabiając ją wielką kokardą.
Pomińmy fakt, że małolata nie zauważyła jeszcze tego, że facet sterczy nad nią nago, robiąc z siebie rasowego pedofila. Ot, Lili wlepiała jedynie tęczówki w jego, macając go po pulchnych polikach.
- Mój! Jesteś mój!. - rzuciła nagle, ciągnąc go delikatnie za włosy. Zjechała rękoma na jego szyje, mrużąc przy tym nieznacznie oczy.
- Chcę Cię. - dodała dla jasności, jakby tego jeszcze jasnowłosy nie zrozumiał abo co. Bo wiecie, ona nie dopuszczała do siebie myśli, że ten tutaj prawdopodobnie wziął ją za obiad, który podarował mu Hiro, serio. Przecież to tylko ona dostaje prezenty bez okazji, nie jakieś dziwadła! Temu też, to drobna, pyskata Lilibeth odebrała dziwadło za swój prezent, niechybnie od przystojnego Włocha.
- Nazwę Cię Browar. Dobra? Chcesz? - wypaliła nie spuszczając z niego wzroku nawet na chwilę. A co tam. Póki nie widzi, że chłop biega nago, to może się do niego kleić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Sro Wrz 11, 2013 6:11 pm

No proszę, mamy leniwą dziewczynę, ale Akumu najmniej to obchodziło. Lisi wampir bardziej skupił się na swoim zainteresowaniu niżeli na tym jaka ona jest. Chciał ją dotknąć, powąchać, polizać i posmakować. Tyle nowych rzeczy! I kiedy tutaj wszystko odkryć? Zaś popadnie w paranoje przez przytłaczające go życie i ucieknie, szukając spokojnego kąta. Nikt chyba nie przewidział, tak histerycznych zachowań stworzenia. Może gdyby w laboratorium była jedna osoba, nie naskakiwano by tak nad nim, zostałby? Kto wie.
Jak na razie musi zbadać obiekt, nazwany Lilibeth. Drgnął, kiedy wampirzyca odważyła się dotknąć jego policzków, a później dała głos! Akuma pełen zadumy, nie mógł wydobyć z siebie żadnego głosu. Wciągnął za to powietrze, chcąc się odsunąć, lecz ból ciągniętych włosów szybko tą myśl wymazał. Kłapnął zębami na jej dłoń, dając znak żeby przestała! Inaczej swoje małe paluszki znajdzie w jego paszczy. Na szczęście drobne dłonie dziewczynki zjechały na jego kark. Lis warknął coś pod nosem, patrząc na Lili bardziej tajemniczo.
- Twój? - Spytał, nie bardzo pojmując czego ta dziewczyna chce. Nie pamiętał jej, nie mógł dokopać się do żadnych wspomnień z udziałem tej osoby. W jego głowie został Hiro i kilka podstawowych informacji, czyli jak gryźć, chodzić, czytać, mówić itp, itd. Nic poza tym.
Westchnął cicho, siadając obok kanapy. Siedział ze skrzyżowanymi nogami, zasłaniając swoją męskość długim, puszystym ogonem. Odruchowo zaczął go skubać pazurami. Chyba jego obiadem nie była.
- Nie jestem browar, a... Akumu. - Poprawił ją szybko, marszcząc lekko brwi. Czemu używa takich dziwnych słów?
- Co to jest browar? - No musi się dowiedzieć. Siedział grzecznie, patrząc na dziewczynkę, która miała mu wyjaśnić tak fascynujące słowo. Szkoda, że nie pamiętał znaczenia wielu słów. Może Lotte mu opowie co nieco o browarze? A może to jest coś do jedzenia? Jak tak, to Lis chętnie spróbuje.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Sro Wrz 11, 2013 6:35 pm

- M Ó J. - rzuciła raz jeszcze, bardziej stanowczo, mrużąc przy tym wściekle oczy. Kiedy ona mówi, że coś jest jej, to tak jest i koniec. Nie ma co się nad tym zastanawiać i bez sensu drążyć temat. Lilibeth traktuje swoje własności przedmiotowo. Nie ważne czy to człowiek czy wampir, bądź też zwykła zabawka. Wszystko, co tylko wpadnie w jej łapska, spodoba się jej tudzież w jakiś dziwny sposób nagle zostaje przydzielone właśnie jej, momentalnie staje się dla niej dobrem materialnym, który niezwłocznie musi być przypisany tylko i wyłącznie jej, bo inaczej foch milion koniec zabawy. Nikt tego nie może dotknąć bez wyraźnego pozwolenia dziewczynki. Kiedy ktoś zbytnio zaczyna panoszyć się po jej terytorium, pozwalając sobie na zabawy z jej marionetkami, pachołkami zwykłymi sługusami wpada w szał. Rzuca wazonami, gryzie po kostkach jest skłonna po prostu zabić za dotknięcie jej 'marnej' zabawki.
Kiedy Akumu usiadł obok kanapy, zasłaniając swoją męskość ogonem, Lilibeth nagle poderwała się do siadu, wpierw chwile wpatrując się w ścianę na przeciwko, po czym w przewrotnym tempie obróciła się twarzą w tą stronę siedzącego na ziemi chłopaka. Złapała go za uszy, najpierw ciągnąc za nie niczym czteroletnie dziecko, by chwilkę później delikatnie je pomasować. Nawet zaczęła go za nimi drapać, jakby miała przed sobą kota. Nie wampira, nie lisa. Kota, dosłownie. Wyszczerzyła się zupełnie, totalnie nie przejmując się nagością obcego. To w końcu jego jakby co oskarżą o pedofilstwo i obmacywanie nieletnich, nie ją. Czuła się więc w ten sposób bezpiecznie.
- Browar! Browar jest fajniejsze. Akumu jest nudne, kto to wymyślił? - rzuciła, zadając mu przy tym kolejne pytanie na które znając życie nie będzie wiedział jak odpowiedzieć. No bo jak? Przecież nie pamięta swojego poprzedniego życia, no chyba że Hiro wmówił mu, że właśnie tak go nazwał, to już inna bajka.
- Browar? To takie picie dla dorosłych! Mama mówi, że mi jeszcze nie wolno, ale ty jesteś duży, pewnie już możesz! Wiesz, wiesz. Po tym wszyscy robią się weseli. - wytłumaczyła mu, trochę nieskładnie, ale jednak. Co lepsze już wpadł jej do łba pewien pomysł. Skoro on może, skoro jest duży, to może to kupić, a skoro jest jej własnością, to wszystko, co jest jego, jest też i jej, więc i ona będzie mogła w końcu spróbować alkoholu. No świetny plan, nie?
- Brat ma to w barku. Chcesz? - palnęła, raz jeszcze zerkając na niego gadzimi, żółtoczerwonymi tęczówkami.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Sro Wrz 11, 2013 7:07 pm

Aż zmrużył ślepia, robiąc usta w wąską linię. Jest jej? Więc był w posiadaniu tej dziewczynki? Akumu aż się złapał za głowę, masując skronie. Dziura w pamięci, nic, kompletnie jej nie kojarzył. Może kłamała? I zapewne nie zgodzi się na przedmiotowe traktowanie. Jeśli wreszcie dojdzie do siebie, odpocznie po tym szoku, zacznie być sobą... bo na razie taka lipa. Bez charakteru. Taki bezbronny lisek skazany na rozpuszczoną małolatę, której myśli stoją jedynie na własnej osobie.
Akumu nie spodobało się ciągnie za uszy. Toć dawało mu sporo bólu, uszy to takie wrażliwe miejsce! Zaś warknął i już miał zamiar ją ugryźć, kiedy ta z szarpaniny zmieniła na głaskanie. No tak, dajcie dziecku zwierzętko, zamęczy je wciągu paru sekund. Choć nie mógł ukryć, iż takie pieszczot były przyjemne. Zamknął nawet jedno oko, zagryzając dolną wargę. Mogła by tak robić cały czas!
Ha, ma problem, bo Akumu akurat wiedział, kto go tak ładnie ochrzcił. Zmarszczył brwi, nos... jak tak śmie mówić?
- Hiro. - padła krótka, ale jakże treściwa odpowiedź. Dalej będzie się z nim droczyć? I jest naprawdę odważna! Dogaduje się z całkiem obcym wampirem!
Więc browar służy do rozweselania, Akumu jak najbardziej chciał tego spróbować! Przecież musi poczuć radość, może właśnie wtedy dojdzie do ładu i składu umysłowego. Dlatego jak tylko wypaliła z kolejnym pytaniem, Lisi wampir aż wstrzymał oddech!
- Tak, daj mi. Chcę spróbować! - Odzew niemal od razu. Aż zaciskał dłonie w pięści, czując narastające zniecierpliwienie... Zaraz normalnie zacznie podskakiwać przy Lotte, prosząc ją o tego "browara". Takie emocje!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Sro Wrz 11, 2013 7:36 pm

Nie przestała miziać chłopaka. W końcu nie protestował, a ona tylko niewinnie drapała go za uszami od czasu do czasu zaciskając mocniej dłonie na jego włosach. Znalazła sobie zajęcie! Będzie cisza na prę minut. Wszyscy winni się cieszyć, powaga. Zwłaszcza, że rzadko kiedy Lilibeth obdarowuje kogokolwiek, aż takim zainteresowaniem jak teraz Browara. No i też nie często siedzi tak cicho, skupiając się na jednym zadaniu. A teraz proszę? Istny siódmy cud świata. Fajna z niej wyrośnie panna, oj fajna. Pozazdrościć tylko Gabrielli tak ładnej córki. Nie, nikt tu nie popada w samozachwyt, serio. Tak tylko, stwierdzamy prawdę, yolo.
- Hiro? Kocham Hiro! - skoro takie miano nadał mu Włoch, to niech tak pozostanie. Lili się temu podporządkuje, nie wykłócając się ze swoim pseudo tatkiem jak ma nazwać nowego pupila. Ma być Akumu? Będzie Akumu, nie ma problemu. Skoro Lotte tak bardzo kocha Hiro, to wiecie ... Zniesie nawet najbardziej bzdurne imię świata, choćby nie wiem co. Byleby tylko pokazać szlachetnemu, że dobre z niej dziecko, a to co mówią inni, to czyste bzdury. Ona jest grzeczna, pomocna, idealna. Kto by pomyślał, żeby taka ładna dziewczyna była przecież wredna i cwana, nie?
Na jego następne słowa klasnęła wesoło w ręce, zeskakując z kanapy. Poklepała lisa po głowie, znikając na chwilę z tarasu. Ot, musiała się cichaczem zakraść do salonu, by ukraść stamtąd butelkę wódki, nie browara, bo w gruncie rzeczy nie odróżnia jednego od drugiego, po czym zwinęła jeszcze bratu z łazienki szlafrok. W końcu Akumu nie musi świecić przed nią gołym dupskiem.
- Mam. - palnęła, machając butelką z procentami. Rzuciła też w niego szlafrokiem, aby sie biedak ubrał, po czym podeszła do niego stawiając przed nim alkohol.
- Ty pierwszy. Ja po Tobie. - zadecydowała, kiwając głową.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Czw Wrz 12, 2013 6:31 am

Zaszczyt kopnął Akumu, iż taka samolubna pannica obdarowała kilku minutową uwagą lisa. Oczywiście ten nie pojmował zachowania dziewczynki, skupił się bardziej na przyjemności drapania za uchem. W pewnej chwili aż wyprostował plecy, czując przechodzący dreszcz przez plecy. Nawet chwytanie za włosy nie mogło przerwać tej chwili rozkoszy. Niestety wszystko zostanie przerwane, jak ona śmie?
- Tak, Hiro jest taki dobry. Zajmował się mną odkąd pamiętam i zawsze mogę na nim polegać. - Gez, jak mu się języka plącze. Naprawdę musi dojść do siebie po tak długim śnie, a jak wiadomo, ciężko. Akumu w dodatku nie czuł się za dobrze. Może faktycznie powinien zostać jeszcze w laboratorium? Tam chyba była jednak najspokojniej, no a tutaj... Nie wie czego ma się tutaj spodziewać, w końcu rozpuszczone dzieci są zdolne do wszystkiego, a ta mała... nie wygląda na kogoś, kto grzecznie usiedzi.
Na jej gwałtowną reakcje, odnośnie picia alkoholu, zadrżał. Chyba nie ma pojęcia, że Lisek jeszcze reaguje na takie ruchy strachliwie. Uszy nieco opadły, lecz za chwilę podniosły się na nowo... oby tylko następnym razem jej nie zaatakował! Na poklepanie po głowie, warknął cicho i powiódł wzrokiem za wampirzycą. Szybko zniknęła. Akumu został sam i... wcale nie marudził.
Wstał z podłogi wchodząc na czworakach na kanapę, na której rozłożył się na niej wygodnie. Żeby nie było, Lis leżał na brzuchu, nogi wystawały za kanapę, ręce podkulił pod głową, a ogon zasłaniał nagie pośladki. Zatem kiedy Lotte wróciła, nie została zdemoralizowana nagim wampirem. Przeniósł na nią swoje leniwe spojrzenie. Więc miała ten tajemniczy browar... no i ubranie. Akumu chwycił szlafrok w szpony, wciskając nos w jego materiał. Zaciągnął się mocno, zamykając przy tym oczy. Kolejny interesujący zapach i zamiast go ubrać, chwycił go w szczęki, rozciągając. Dopiero po intensywnym badaniu materiału, założył go byle jak na grzbiet, zakrywając swoje męskie skarby. Lotte była bezpieczna.
- Ty naprawdę możesz to pić? - Spojrzał na dziewczynkę pytająco. Miał przebłyski w głowie odnośnie alkoholu i innych podobnych używek i nie mógł sobie wyobrazić dziecka z taką butelką w łapce. No ale cóż... pewności nie ma i nie wie Co jej wolno, a co nie. Sięgnąć po alkohol, przyjrzał się uważnie. Zbadał zakrętke i zamiast odkręcić elegancko, chwycił w kły i najzwykłej w świecie, rozgryzł ją, otwierając w ten sposób dostęp do... wódki. Oczywiście pierw przed spożyciem musiał obwąchać zawartość, na którą się skrzywił ale i podkosiło do spożycia. Wszak zapach wydał mu się nader znajomy... pociągnął spory łyk... z hukiem odstawił butelkę. Nieprzyjemnie zrobiło mu się w gardle! Piekło, paliło... tracił mowę i oddech. Normalnie się przestraszył! Co ona mu dała?! Ale... chwila. Czemu zaczęło kręcić się mu w głowie? I atak nieokreślonej radości, ulgi... nadszedł? Akumu po walce z wódką, uśmiechnął się głupkowato.
- To stanowczo nie dla takich małych dzieci jak Ty. Nie pij tego, zrobi Ci dziurę, o tutaj. - Rzekła podchmielony alkoholem, wskazując na szyję. Szybko na niego zadziałało, w końcu niedawno co się obudził. Oranizm wszystko z łatwością przyswajał, dając podwójne rezultaty.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Czw Wrz 12, 2013 3:40 pm

Opuściła bibliotekę. Elliot chyba był tak zmęczony, że znowu zapadł w sen. A mówiła mu, żeby nie brał tej książki, bo go znudzi. Wybrał sobie tak wielkie tomisko, że nawet kurz można by zbierać tonami i sprzedać później gdzieś rynku, wmawiając komuś, że to prochy jakieś znanego aktora. I proszę, dzięki tej bibliotece w Zamku, można zarobić miliony! Już Cornelia wpadnie na jakiś szalony pomysł tak, żeby ojciec był dumny. Choć jakby nie patrzeć już był. W końcu takiej córki jak Jaszczurowatana można szukać jedynie ze świecą i przy dobrych wiatrach może coś się znajdzie!
Udała się zatem dalej na zwiedzanie Zamku, a było tutaj gdzie zaglądać. Przez przypadek trafiła chyba do jakiejś Sali tortur, były tam klatki, baty, szpicruzgi, jakieś inne, dziwne zabawki, o których istnieniu nie miała pojęcia. Nie interesowała się seksem, więc unikała wszystkiego, co było z tym związane. No, może oprócz seksownej bielizny, bo miała przecież słabość do wszystkiego co koronkowe.
Zostawiła zatem komnatę w spokoju, udając że w ogóle nigdy tam nie była. Takie pokoje ją przerażały, wszystko co miał kształt fallusa bardzo ją przerażało. Nie pogniewałaby się, gdyby było jej dane umrzeć jako dziewica. Nie chciała mieć tego czegoś, co mężczyźni mają między nogami, w sobie. To ją napawało wstrętem i obrzydzeniem. Powinna kupić sobie pas dziewiczy, ze stali, w kluczyk połknąć. W sumie nawet kiedyś sobie takie kupiła i gdzieś miała w swoich walizkach, jakie stały w pokoju gościnnym, bo nie zdążyła się jeszcze rozpakować. Wciąż czuła się tu jak intruz i o wiele sympatyczniej było w apartamencie ojca w Ratuszu. Spodobało się Corneli tamto miejsce. Może powinna się tam wprowadzić? Tak! Zamieszkałaby razem z ojcem i mogłaby go molestować, kiedy tylko dusza zapragnie. Wciąż trzymała kartę kredytową jaką od niego dostała, ale nie wydała z niej ani grosza. Nie chciała być ciężarem dla Sama, choć on ma i tak wyjebane.
Całkowitym przypadkiem swoje kroki skierowała na taras. Była tutaj pierwszy raz, odkąd przyjechała. W sumie to zachęciły ją czyjeś głosy i ich zapach. W pewnym momencie miała wrażenie, że na tarasie znajduje się lis, ale gdy tylko tam weszła, dostrzegła wampira z lisimi uszami. Ach! Czyżby on też miał podobne geny co ona? Przecież Cornelia była jak jaszczurka! Łuski, oczy, wargi, język, pazury, nawet ślinę miała parzącą! Chodząca trucizna! Ale zaraz… Czemu on… ten Liso wampir… Zdębiała, wpatrując się na szlafrok, jaki miał byle jak założony na ciało, i nagą, bladą skórę. Mimowolnie jej wzrok spoczął na jego fallusie, który na chwile został odkryty materiałem szlafroka.
– Cz… czemu… Ty jesteś… nagi? Masz… to… coś między… nogami. O Boże, to… o… to fallus! – brawa za spostrzegawczość, bycie blondynką w tej rodzinie to już chyba norma. Szczęka opadła jej aż do ziemi i nie mogła się pozbierać. Zrobiło jej się słabo i nie mogła się ruszyć, ani uciec!
– Ubierz… się… ja się… boję… o Boże, jesteś.. nagi!
Dramatyzowała, nie zwracając jeszcze uwagi na młodszą kuzynkę albo w sumie ciotkę, która popijała sobie w najlepsze piwko.
Jednak była tak przerażona, że aż uciekła z tarasu.

ZT


Ostatnio zmieniony przez Cornelia dnia Pią Wrz 13, 2013 4:02 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Pią Wrz 13, 2013 2:09 pm

Nie ma bata, wparowanie Corneli do komnaty, równało się z przerażeniem Akumu. Wampir nie spodziewał się kolejnej osoby w tym pomieszczeniu, która zacznie nagle krzyczeć o fallusie. Szkoda, że Akuma nie znał znaczenia słowa, poza tym była ona jak jaszczurka!
Wstał szybko z kanapy, zeskakując z niej. Szybko pognał do wyjścia, szukając innego schronienia. Jeny, kto go jeszcze tak brutalnie zaatakuje?
Aku z całą pewnością udał się w stronę wyjścia z zamku. Biedak się zgubi, a Hiro na pewno wciąż go szuka. Psia kostka...

ZT
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Wto Wrz 17, 2013 8:11 pm

Na tle ciemnego, nocnego nieba można było dostrzec chmarę czarnych, sporych nietoperzy. Z głośnymi piskami zbliżały się w stronę zamkowego tarasu. Wyczuwały one już z daleka znajome sobie zapachy, dlatego bez problemu trafiły... A może trafił? Kiedy znalazły się kamienną balustradą, uformowały się one w postać kruczo włosego, wysokiego wampira. Odziany w czarną koszule rozpiętą pod szyją, również tego samego koloru materiałowe spodnie, no i ciężkie obuwie.
Blade lico odwróciło się w stronę wyjścia z tarasu, do pomieszczenia. Dostrzegł tam... Lotte - jego ostatnia córka.
Zszedł z balustrady, kierując się właśnie ku niej. Ostre rysy twarzy przybrały jakby odrobinę łagodniejszego wyrazu, choć czarne jak otchłań tęczówki zdradzały tajemnicę.
- Więc to tutaj mieszka moja mała księżniczka?
Odezwał się wampir, stojąc bardzo blisko wampirzycy. O tak, była głowa rodu powróciła. Barabal we własnej osobie. Wszyscy się zdziwią, serio... nawet Gabriela, w końcu dawno męża nie widziała. Wcisnął łapy do kieszeni, oczekując nadmiaru miłości od strony dziewczynki.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Wto Wrz 17, 2013 8:39 pm

Lilibeth nie przewidywała tego, że ojciec wróci. Że wróci kiedykolwiek, wszak mała nie widziała go nawet na oczy. Choć bez problemu rozpoznawała go na portretach, nigdy nie zamieniła z nim ani jednego słowa. Facet jest jej zupełnie obcy. Jego miejsce już dawno przejął biedny Hiro, którego małolata upodobała sobie już na wstąpię. Ot, białowłosy zawsze był, jest i zapewne będzie obecny w jej życiu natomiast prawdziwy tatko w gruncie rzeczy przyczynił się tylko do jej powstania. Darzy go jednak szacunkiem. Jakżeby inaczej. Nasłuchała się o nim smętnych opowieści, przyswoiła pewien zarys jego postaci. Stąd też tak łatwo idzie jej go rozpoznać, choćby na marnej fotografii. Zresztą byłej głowie rodu należy się pewien respekt. Co innego jest w przypadku Sam'a. Lotte nie potrafi traktować go ani jako swojego bratanka z powodu różnicy wieku, ani aktualną głowę rodu, gdyż, iż, ponieważ sama nie wie. Dziecko, to dziecko, a wiadomo ... Lily sobie coś ubzdura i na tym kończy się cały jej świat.
Niemniej, po tym gdy na taras wpadła jakaś blond lala zaraz uciekająca na drugi koniec świata z powodu faceta, wybita z rytmu Lilibeth zatrzymała się z butelką wódki w małej łapce z rozdziawioną delikatnie buzią przyglądając się jaki i Akumu chwilkę później ucieka z pokoju. Zamrugała zdezorientowana kilkakrotnie powiekami, patrząc się nieco otępiałym spojrzeniem w stronę wyjścia, by chwilkę później z czystą agresją zacząć kopać w brzeg kanapy.
- Głupia blondyna, głupia blondyna! Głupszej nie widziałam. - mamrotała pod nosem, wypominając nieobecnej tu Corn, że wystraszyła jej biednego pół wampira, pół lisa. Następnym razem małolata założy mu na szyje obroże i zapnie na smycz, zamiast przynosić mu cholerny szlafrok. Starszą natomiast poszczuje Ringo, on lubi straszyć niewinne nastolatki, oj tak. Będzie kara, będzie zemsta, Lotte nie popuści, nie ma takiej zasranej opcji, o.
Coby jednak nie przedłużać, kiedy dziewczynka zorientowała się że ponownie nie jest tutaj sama, powiodła wzrokiem w stronę balkonu, wlepiając gadzie tęczówki w postać ojca. Wyprostowała się nagle, przestając kopać bogu ducha winną kanapę, ba! Schowała nawet za plecy butelkę wódki, nie spuszczając przy tym wzroku ze starszego.
- Jędza raczej. Czarownica może? Księżniczką nie wypada gościć się na cmentarzach. - rzuciła bez namysłu, zadzierając łepetynę nieco wyżej, gdy ojciec podszedł bliżej. Nie zważając na fakt, że dalej trzyma w łapkach butelkę z procentami, wyciągnęła w stronę szlachetnego dłonie, wymownie stając przy tym na palcach. Nie ma przebacz, jak wszyscy, to wszyscy. Tatko też musi ponosić ją na rękach. I nie ma że boli! Kręgosłup zdrowy, to do roboty.
- Na ręce. - zażądała krótko, wlepiając na swoją mordkę uśmiech wrednej małolaty. Swoją drogą miał on coś w sobie z uśmiechu Gabrielli. W końcu to do niej w większej części mała jest podobna.

[zt]


Ostatnio zmieniony przez Lotte dnia Sob Wrz 21, 2013 4:25 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Sro Wrz 18, 2013 9:00 am

Nie mógł niestety brać udziału w wychowaniu swojej najmłodszej córeczki. Zajęty "pracą" znikł na te kilkanaście lat. Oczywiście dawał znaki życia: dzwonił, pisał. Lotte rozpuszczał wysyłając jej przeróżne, najdroższe prezenty. Nakazywał Gabrielli i innym członkom rodu, żeby opowiadali o jego osobie, pokazywali portrety, zdjęcia. Musiała widzieć ojca z jak najlepszej perspektywy. W końcu chodzi tutaj o szacunek do jego nikczemnej osoby. Poza tym on sam chciał mieć jak najlepszy kontakt z tym dzieckiem jeśli kiedykolwiek miało dojść do ich spotkania... I właśnie stało się to dziś.
Dostrzegł jak Mała chowała coś za plecami. Coś vo miało podłużny kształt. Zmrużył oczy, patrząc na nią podejrzliwie.
- Jedzą i czarownicą będziesz za parę lat, jak dorośniesz.
Stwierdził wampir, dostrzegając wreszcie przedmiot, jaki to skrycie trzymała za plecami. I kiedy Lotte wyciągnęła ku niemu łapki, Brutus chwycił butelkę, zabierając ją dziewczynce. Przyjrzał się jej, zerknął na etykietę i karcąco spojrzał na Lotte.
- Pozwalają Ci coś takiego pić?
Zapytał nieco gniewnie, choć nie czekał na odpowiedź. Skierował się w stronę tarasu i rzucił opóźnioną do połowy butelkę z wódką za balustradę. Dosyć tego. Barabal musi co nieco wziąć w swoje ręce, a na pewno wychowanie Lotty i porządny opieprz Gabrielli, że nie zajmuje się ich córką.
Wrócił do pomieszania, otrzypując ręce. Co on miał zrobić? Podnieść Lotte? Tak też uczynił. Wziął córkę na ręce i właściwie to ona już taka mała nie była. Jednakże jej ciężar nie był żadną trudnością dla starego szlachetnego.
- Chodzisz do szkoły? Jak matka się Tobą zajmuje? Jak Ci się w ogóle tutaj żyje, Lotte. Opowiedz tacie.
Pora na poznanie córki. Wyszedł z nią na taras, podchodząc zaś do barierki. Teraz mogli razem oglądać przepiękny mroczny i straszny widok na Stary cmentarz, otoczony gęstym lasem. Brutus poczuł się niemal jak w domu.
Skoro brak pomysłów, Barabal musi się stąd wynieść. Odstawił Lotte na ziemię i jeśli chciała, mogła razem z nim opuścić taras, a później udać się swoimi drogami.

zt npc
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Czw Gru 12, 2013 9:01 am

Nic nie świadoma Louisa krążyła sobie po zamku aż wreszcie mogła dotrzeć na taras. Musiała pierw przejść przez elegancki pokój utrzymany w mrocznym klimacie, a dopiero ogromne, szklane drzwi prowadziły na sporych rozmiarów taras. Był stąd niezły widok na ciemny las i ponury cmentarz. Naprawdę mroziło krew w żyłach, w dodatku ten chłodny podmuch wiatru. A kto czuwał przy dziewczynie? Mały puchaty chomik, wyglądający z nad jej bluzki na otoczenie. Poruszał swoim małym pyszczkiem, łapiąc zapachy.
- Co... za nudne życie gryzonia.
Wydobył się głos z niewielkiego ciałka chomika i to dosyć dobrze znany przez młodą łowczynię. Barabal. Zdradził się i to świadomie. Mały gryzoń zapiszczał żałośnie, zaczynając się wiercić. Nie miał bladego pojęcia, se straty wampir przejął jego ciało, a teraz je opuścił. Zwierzątko mogło podrapać ciało Louisy, jeśli nic z nim nie zrobi.
Poza tym nie będzie sama... Barabal zjawił się w pokoju, sunąc w ciemnościach niczym duch.
- Moja delikatna oblubienico. W końcu jesteśmy sami.
Rzekł spokojnym głosem, wchodząc na taras. Jemu chłód nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie, ostrożnie muskał ciało, oddając jakby pieszczotę. Czyżby wiatr w tych stronach okazywał się sprzymierzeńcem wampira?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Czw Gru 12, 2013 3:52 pm

Louisa wciąż błądziła po wielkim Zamku, nie bardzo wiedząc dokąd powinna się udać. Nie znała tego miejsca. A gdy wydawało się dziewczynie, że słyszy czyjeś kroki, zaszywała się w ciemnych zakamarkach, chowając pod ciężkimi kotarami czy rzeźbami albo innym wystrojem. Miała nadzieję, że nikt jej nie wyczuje, wówczas już żadna boża siła by jej nie pomogła. W tym domu byli jedynie wrodzy, którzy z chęcią wyssaliby z niej krew i zabili za zniewagi, jakich się dopuściła.
Właśnie w takiej chwili, gdy usłyszała czyjeś kroki w rozległym holu, nie miała dokąd się ukryć. Musiała więc, w ostateczności, zajrzeć do jedynego pokoju, jaki okazał się otwarty. Był to właśnie ten, prowadzący na taras. Zamknęła za sobą szybko odrzwia, drżąc niemalże na całym ciele. Sama nie wiedziała, co tutaj jeszcze robiła. Kroki niebezpiecznie się przybliżyły, by po chwili znów oddalić. Powinna wyjść i zacząć szukać wyjścia z tego Zamku. Chciała wrócić do domu i spotkać się znów z Jamesem. Musieli sobie wytłumaczyć przecież pewne sprawy. W dodatku… pocałowała się z wampirem i nie mogła sobie tego wybaczyć. Była łowczynią! Jej serce powinno to pojąć, a nie bić jak oszalałe na alarm.
Komnata ta nie bardzo przypadła do gustu Louisy. Była ona bardziej przytłaczająca, dołująca i taka smętna, aż udzieliła się w nastawieniu młodej łowczyni. Wyjęła chomiczka ze stanika i wzięła go w ręce, mocno do siebie przytulając, kroczyła po pokoju, docierając wreszcie do podwójnych wielkich drzwi. Szarpnęła je lekko, ale były zbyt ciężkie by je tak otworzyć, więc włożyła w to więcej sił.
Aż wstrząsnął nią dreszcz, gdy chłodny, zimowy wiatr ją otulił. Nie miała na sobie niczego więcej oprócz zwykłej i cienkiej bluzeczki oraz dżinsów. Jej płaszcz… cóż, gdy się przebudził w salonie, już go nie miała.
Drgnęła, słysząc dobrze znajomy głos. Jak to „życie gryzonia”? Spojrzała na małego chomiczka, która począł się wyrywać i piszczeć, a serduszko biło mu bardzo szybko. Louisa nie chciała go wypuszczać, bo jeszcze coś mu się stanie. Jednak maluch w akcie desperacji, ugryzł ją mocno, co wywołało u Luisy szok, a w ostateczności upuściła na ziemię gryzonia. Zwierzak wylądowało na łapkach i pognał jak szalony, najszybciej jak tylko zdołał w stronę komnaty. Na pewno zdechnie tam z głodu…
Odwróciła się, stając przodem do komnaty, z której wysuwał się powoli wampir. Pokręciła przerażona głową i zatrzasnęła szybko przed nosem szlachetnego drzwi. Zupełnie, jakby one miały go zatrzymać na zawsze. Objęła się ramionami i cofnęła pod samą barierkę tarasu.
– Oddałam Ci się dobrowolnie tylko na rzecz Yuki. Nie zapominaj o tym.
Krzyknęła śmiało w jego stronę, pocierając zziębnięte ramiona. Była odważna, ale także i głupia, skoro wypowiadała do swojego Pana takie słowa.
– Nie sprzeciwię Ci się, ale tylko ze względu na tamtą wampirzycę.
Opór i ostre postanowienie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Czw Gru 12, 2013 9:38 pm

Dziewczyna naprawdę wpadła jak śliwka w kompot. Szlachetny tak łatwo nie odpuści swojej nowej oblubienicy, oj nie. Jak się uprze, to już nie ma gdzie uciekać. A ta łowczyni stała się obiektem pożądnia i bliższego poznania. Czy o tym wiedziała? Zapewne, choć mogła nie ufać wampirowi. Oczywiście miała ku temu prawo, wszak nie raz podły nocny stwór uczynił jej olbrzymią krzywdę. Ale przy Barabalu nic nie grozi, toć to porządny wampir, który nie rzuca słów na wiatr.
Poruszał się w mroku, sunąc bezszelestnie niczym kot. Niestety przy wejściu na taras Louisa zauważyła go i kiedy chciała zamknąć drzwi, Szlachetny oparł na nich swoją dłoń, nie dając zasunąć. Nie miała takiej siły żebym zwyciężyć ze starym wampirem. Nachylił się ku niej, nie bojąc krzyku, który tak naprawdę skrywał ogromną rozpacz.
- Tamta kobieta nie ma nic z tym wspólnego.
Rzekł cicho, patrząc prosto w duże oczy Louisy. Kiedy się odsuwała, Barabal podchodził bliżej, aż wreszcie zatrzymała ją barierka zabezpieczająca przed wypadnięciem. Oparł swoje dłonie tak o brzeg barierki, tak, że ciało Louisy znalazło się między rękoma czarnowłosego, a jego twarz niebezpiecznie blisko niej.
- Zapomnij o Yuki, zapomnij o wszystkich innych. Zostań tutaj ze mną z własnej woli, Louiso.
No proszę. Tak ciche słowa, wypowiedziane prosto do ucha ciemnowłosej, które szybko ucałował. Następnie musnął jej usta, ostrożnie rozpoczynając głęboki i namiętny pocałunek. Szybko zaloty, które zawsze skutkowały. Czy także i ona poczuje pragnienie wykonania czegoś zakazanego, pozwalając na romans ze szlachetnym wampirem, który w rzeczywistości jest jednym z najgorszych potworów, jakie mogą chodzić po tej ziemi. W dodatku dostała wybór. Nic na siłę...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Czw Gru 12, 2013 10:48 pm

A dziewczyna tak łatwo mu nie ulegnie. Bała się wampirów, nigdy z żadnym nie obcowała. Ba! W życiu nie była z żadnym mężczyzną, dlaczego teraz miałaby cokolwiek zmieniać i ulegać komuś, kto prosi? Nie była łatwą kobietą i wiedziała również, że z krwiopijcami nie można zaczynać. Nie miała pojęcia, że ten osobnik ją pożądał. Bardziej była przekonana, że chciał się nią jedynie zabawić, potraktować jak ofiarę. Wgryźć się w szyję i wypić do dna dziewiczą krew. Bo czegóż innego mógł chcieć? Nie miała pojęcia, że wampiry odczuwają takie samo pożądanie ciele jak ludzie. Przecież głównie pragnęli krwi, czyż nie tak? Bestie, wynaturzone, zabijające dla zabawy, uważające, że ludzkie istoty to zwykłe ścierwa zasługujące na śmierć, bo sami zabijają.
Zagryzła mocno wargę, gdy wampir położył dłoń na drzwiach. Starała się z nim siłować, nawet naparła mocniej na nie, chcąc zamknąć je przed nosem wampira. Nie udało się, był o wiele silniejszy od drobnej dziewczyny, jaką Louisa była. Warga pękła, pod naporem zębów łowczyni, a z małej ranki zaczęła sączyć się powoli krew. Nawet nie zdała sobie z tego sprawy, była tak przytłumiona bliskością i obecnością szlachetnego.
Miała ochotę uderzyło w twarz za to pochylenie się ku niej. Powstrzymała się jednak, zaciskając dłonie w pięści. Puściła biedną, zmiętoszoną wargę, wpatrując się odważnie w jego przerażającą twarz.
– Owszem, ma. Gdyby nie Yuki i niebezpieczeństwo jakie jej groziło, w życiu bym się nie zgodziła na ten numer.
Tylko czy wampir by się przejął odmową dziewczyny? Bardzo wątpliwe. Potrząsnęła karmelowymi puklami włosów. Gdy barierka wbiła się w jej plecy, wpiła także weń swoje dłonie, mocno zaciskając. Z przerażeniem przyglądała się jego dłonią, które stworzyły właśnie pułapkę nie do przebycia. Jedyną drogą ucieczki był skok w dół, z tarasu.
– Nie ma mowy! Nie ulegnę wampirowi! Żadnemu!
Krzyknęła, drżąc na całym ciele, gdy poczuła jego pocałunek na małżowinie usznej. Położyła swoje dłonie na jego torsie i zaczęła z całej siły go pchać, by się odsunął. Odsunęła głowę, gdy zechciał ją pocałować.
– Jeśli sądzisz, że jestem łatwa i należę do ludzi, którzy zachłystują się bogactwem, to się mylisz. Mam swoją dumę. Nie chcę być zabawką wampira.
Spojrzała mu odważnie w oczy, zaciskając swoje dłonie na jego koszuli.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Pią Gru 13, 2013 12:27 pm

Obawy Louisy były słuszne, w końcu Barabal należy do nieprzewidzianych wampirów o dosyć mocnym i okrutnym charakterze. Choć nie powinna od razu go oceniać, wszak gdyby chciał ją zabić, uczyniłby już to dawno temu i na oczach córek, chcąc pokazać przykład dobrego morderstwa w stylu Kuroiaishita. A tego nie uczynił. Za to wysłał dziewczynę ze spokojną córka Lealą do lochów. Był świecie przekonany, że córka nie uczyni żadnej krzywdy czy też nie uwięzi młodej łowczyni. Niech zna dobre strony Barabala (o ile takowe "dobre" cechy można tak nazwać, toć to prawdziwy świr).
Louisa została skazana na szlachetnego, wszak tej jej nie odpuści i powinna szybko przyzwyczaić się do obecności męskiego wampira i naprawdę dziwne... Nie chciała przeżyć takiego spotkania? Wreszcie coś miłego od znienawidzonego gatunku. Nawet mała szansa, a nie będzie tego młoda żałowała.
Niech bije twarz wampira. Dla niego taki ludzki cios jest niczym muśnięciem, po tylu latach ciało wampirze staje się niemal jak głaz. To samo siłowanie się. Była bez najmniejszych szans.
- Obrończyni wampirów?
Uśmiechnął się wrednie, zbierając szybko palcem krew, która pojawiła się na wargach dziewczyny. Oblizał palec, mrucząc przy tym z zachwytu. Louisa jest naprawdę przepyszna, choć jemu o zjedzenie nie chodziło.
Odważyła by się skoczyć z tarasu? Barabal mógłby pozwolić jej na taki wyczyn, jednakże przy samym upadku ocaliłby ją. Wampir roześmiał się na kolejne słowa.
- Ale Ty już uległaś. Miałaś szansę uciec z zamczyska, a zostałaś, zapewne bojąc się mojej reakcji. A jak zdążyłaś zauważyć, od momentu wyjścia z lochów, ciągle Cię obserwowałem.
Dotrze do niej, że ten chomik... Miał wiele wspólnego z Barabalem, wszak wampir przejął jego maleńkie ciało, żeby mieć oko na łowczynię.
Później już wiadomo. Szlachetny dobierał się do ust, lecz ta nie poddała się. Uciekła twarzą od ust adoratora.
- Cóż... nikt Ci nie każe być moją zabawką. Jak chcesz to idź.
Westchnął, odsuwając się od Louisy, robiąc jej tym samym przejście. Dostała szansę ucieczki, choć będzie uciekła sama przez ponury zamek w którym kryją się łakome bestie, czekając na tak niewinne ofiary jak ona. Odważy się? Barabal stał tuż obok niej, patrząc na jej osobę ponurym wzorkiem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Sob Gru 14, 2013 12:43 pm

To chyba jedyny wampir, jakiego znała, który nie stwarzał większych problemów, gdy mu się wytknęło bycie potworem bądź nieprzewidywalnym potworem. Reszta tego nocnego światka bulwersowała się i przeżywała to jak mrówka okres. Najwyraźniej nie mogli zdzierżyć nawet samych siebie, zaakceptować swoją naturę, skoro tak gorąco zaprzeczali temu faktu. Nadal była święcie przekonana, że Barabal zwyczajnie się nią bawił, a gdy mu się znudzi, zabije ją. Znała już takie wampiry, więc wolała dmuchać na zimne i mieć się na baczności. Nie chciała dać się zwieść przez ładne oczy szlachetnego, czułe słówka i obietnice bez żadnego pokrycia. Nie była nastolatką, która uwielbiała czytywać romanse i żyła każdym z nim, samej marząc o podobnym.
Czy faktycznie była obrończynią wampirów? Jakby nie patrzeć, początkowo też nie ufała Yuki, chciała ją zabić, udusić, potraktować jak każdego innego wampira, którym nie była. Dała jej szanse i odmieniła życie, a Louisa zyskała dowód, że ta jasnowłosa nocna istota bardzo się wyróżnia. A co, jeśli Barabal również zasługuje na szanse? Należał przecież do tych najstarszych wampirów, nie był także brutalny w stosunku do niej. A może się myliła? Może zrobił jej coś, czego nie pamiętała? Potrząsnęła głową, bardziej do siebie niż do wampira.
– Ja… nie wiem…
Odpowiedziała mu szczerze i ześlizgnęła w dół, by opaść tyłkiem na zimną posadzkę tarasu. Miała mętlik w głowie. Nie była silną dziewczyną, jedynie taką zgrywała, by nie ze świrować. Miała nadzieję, że dzięki temu, wesprze samą siebie. Wplotła dłonie we włosy, masując skronie. Usiłowała się skupić. Nie przeszkadzało jej, że wampir starł krew z warg, a ona ponownie napłynęła.
– Chciałam uciec. Tu jest labirynt! Labirynt korytarzy, zakamarków, pozamykanych komnat, fałszywych przejść. Myślisz, że nie chciałam uciec?!
Spojrzała na niego z zarzutem, jakby to on zaprojektował ten zamek specjalnie, by jego ofiary się w nim zagubiły, straciły pewność siebie i wreszcie całkowicie mu uległy. W tej chwili cały chomik był najmniej istotny. Pomyślała bardziej o swoim ojcu i bracie. Z Zackiem straszliwie się pokłóciła i znów postanowił ją opuścić, tym razem sama sobie zawiniła. Kochała brata, dlatego nie zamierzała go zatrzymywać przy swoim boku i rozpaczać, jak wtedy. Jednak wolałaby się z nim rozstać w nieco bardziej pokojowych stosunkach. To wciąż jej brat. A ojciec? Ciekawe czy już o nią zamartwiał. Był jaki był, ale wiedziała, że ją kochał. Na swój sposób.
– Iść? Gdzie? Dokąd? To siedlisko zła, utkane z pajęczej sieci, w której zamiast pająków, mieszkają wampiry. Już mnie wyczuły i wiedzą, że tu jestem. Nim znajdę wyjście, skończę w trumnie, w ogrodzie Testamenta.
Żachnęła się, spojrzawszy wreszcie w jego oczy. Sama nie wiedziała, dlaczego wydawał jej się taki… pociągający.
– Mieszasz mi w głowie, wampirze.
Szepnęła wreszcie, zasłaniając dłońmi twarz. Nie, nie płakała, po prostu przejechała nimi po skórze, jakby to miało pomóc w oczyszczeniu jej niespokojnych myśli.
– I nie wiem, co mi zrobiłeś.
Oczywiście wciąż piła do tematu mętliku w głowie. Czemu wciąż o nim tak usilnie myślała? Aż westchnęła zirytowana, podnosząc się z zimnych kafelek. Roztarła pupę, przywracając pośladkom nieco ciepła.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Nie Gru 15, 2013 4:51 pm

Ależ Barabal nie jest jak inne wampiry. Wie kim jest, nie obraża się za nazywanie go potworem. Potrafi świetnie kłamać, a zaraz być naprawdę najszczerszą istotą pod księżycem! I ten cały wyczuwalny pociąg do ludzkiej istoty mógł być brany śmiało za kaprys, jednak nim nie był. Barabal jako jeden z nielicznych, potrafił obdarzyć szacunkiem istotę ludzką, jeśli ta wyda mu się interesującą oraz warta wszelkiej jego uwagi. Louisa taką osobą była. Powłoka delikatnej osoby skrywała waleczną kotkę z ostrymi pazurami. Aż miał chęć głaskać włosy łowczyni, tak żeby i ona mogła poczuć przyjemność, a zarazem strach przed przyszłością. Istna ryzykowna gra. Czy nie chciała wziąć w niej udział? Toć człowiek raz żyje!
Szansa? Barabal nie dałby jej sobie za nic w świecie! Toć Kuroiaishita. Jemu nigdy nie wiadomo co krąży po głowie. Ale... miło by było.
- Nie umiesz nas nienawidzić. Zakładam, że i Twoi oprawcy nie skończyli by marnie, bo wszak Ty skrzywdzić nie potrafisz.
Miał coś jeszcze dodać ale zrezygnował. Nie jego sprawa czemu postanowiła zostać łowcą. Może jakaś smutna przeszłość? Albo wpływ rodziców? W końcu należy do łowieckiego rodu, a Gerard Trizgane... Ten typ jest niemal jak głaz w rodzinnych kwestiach.
- Nie przesadzaj. Wychodząc z podziemi, bardzo łatwo trafić do wrót zamku. Ty po prostu nie chcesz mnie zostawić.
Stwierdził takowy fakt, patrząc na młodą z góry. Taka zagubiona owieczka. Najwidoczniej życie codzienne było bardzo męczące.
I nie Barabal zaprojektował zamek, choć bardzo pomysłowe, że zamczysko zostało właśnie tak zbudowane. Ciekawe kto tutaj mieszkał wcześniej, przed Kanibalem, bo w końcu one dużo wcześniej mieszkały w zamczysku, niż Kanibal. Może jakiś inny Kuroiaishita? Wypadło by się tego dowiedzieć! - Temu nie możesz ode mnie odejść, bo inaczej skończysz marnie! Czy to nie wspaniałe?
Ach ta groza! Barabal wręcz przepadł za typowym nastrojem rodem z horroru. I ponure samopoczucie uleciało jak z kranu. W dodatku Louisa zaczynała się gubić sama we własnym umyśle. Czyżby aż tak szlachetny namieszał jej swoją osobą? Są na dobrej drodze!
- Pragniesz mnie, Louiso.
Szepnął pewny siebie i zanim dziewczyna zareagowała, była już w jego ramionach. Wydawała się taka mała, mała jak dziecko. I wszelkie wyrywania były daremne, Barabal wszedł do komnaty, opuszczając taras. Położył swoją ludzką zdobycz na kanapie.
- Tutaj nikt nam nie przerwie.
Bała się? Na pewno! Zaś nachylił się nad Louisą, opierając się rękoma o kanapę. Była pod nim taka bezbronna, maleńka. Ponownie mogła ujrzeć te oczy czarne jak sama jego dusza, wszak są jej odzwierciedleniem. Czeka go kolejna walka? A może wreszcie mu się odda? Kto wie...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Nie Gru 15, 2013 6:17 pm

Louisa nie miała żadnej pewności, co do zamiarów szlachetnego wampira. Nie potrafiła od tak nagle komuś zaufać, kto z taką łatwością opowiedział o zabiciu człowieka. Ona znalazłaby jakieś rozwiązanie do tej sytuacji. Po prostu taka już była, miała dobre serce i nie potrafiła zrobić krzywdy żywej istocie. Nawet gdy w grę wchodziły wampiry, nie umiałaby zabić. Tak przecież było z Testamentem, gdy zakradł się do jej posiadłości. Chciała mu nawet rany opatrywać! A przecież kanibal był okrutnym wampirem i bez wahania zabiłby Louisę.
Dziewczynie pewnie strąciłaby ze swojej głowy rękę wampira. Nie ufała mu na tyle, by mógł ją tak swobodnie dotykać. Poza tym bała się tego. A wiadomo jaką moc skrywał jego dotyk? Mimo, że obiecał że nie uczyni jej krzywdy, to wciąż miała pewne odruchy, których nie umiałaby się wyzbyć.
– Jestem zbyt słaba, żeby wampiry odczuwały strach.
Warknęła pod nosem zła jak osa. Bardziej na siebie, niż na wampira. Denerwowała ją ta bezsilność. To ją ciągle musieli ratować z opresji.
– Poza tym, nie poluję na wampiry. Pomagam rannym, jestem medykiem.
Usprawiedliwiła się. Umiała się obronić i umiała posługiwać się bronią białą, gdyby zaatakował ją jakiś wampir. Nie szła na polowania, bo najzwyczajniej w świecie miała zbyt miękkie serce i nie potrafiła patrzeć na czyjeś cierpienie.
Została łowczynią bez wiedzy ojca, który chciał ją od tego uchronić. Temu nie wyjawił córce prawdy o istnieniu wampirów. Pozostawił ją w niewiedzy, uznając, że tak będzie dla niej lepiej. Sama postanowiła wkroczyć na tę ścieżkę, uznając że jest gotowa. Pomyliła się. Nie była gotowa. Nie umiała świadomie zrobić komuś krzywdę. Postanowiła zostać medykiem. Chociaż w ten sposób komuś pomoże.
– Och! Nie bądź zadufanym w sobie krwiopijcą!
Krzyknęła prosto w jego twarz, wyraźnie poirytowana. Co za wampir! Jak śmiał powiedzieć coś tak absurdalnego! Jak miałaby zostać w zamku, w którym mieszka każdy jej wróg? Śmieszne stwierdzenie.
– Może dla Ciebie…
Burknęła cicho pod nosem. Nawet nie zauważyła, w której chwili przeszła na „ty” przy zwracaniu się do wampira. Jeszcze niedawno mówiła mu na per pan, a teraz gdzieś się to zatraciło po drodze. Dlaczego? Co takiego się stało, że zaczęła mówić po imieniu do stworzenia starszego od niej o tysiąclecia?
– Jesteś śmieszny! Pleciesz niestworzone dyrdymały!
Zdecydowanie wyparcie. Tak szybko temu zaprzeczyła i spojrzała rozgniewana z czarne źrenice wampira. Ciekawe czy sypiał w trumnie? Słyszała, że niektóre wampiry wciąż to praktykują, może bardziej dla zabawy i kontynuowania starych podań, niż faktycznego przymusu.
Pisnęła, gdy straciła grunt pod nogami, a wampir porwał ją w swoje ramiona. Zakręciło jej się aż w głowie. Po chwili zaczęła się szarpać i wierzgać nogami, chcąc sprawić, żeby Barabal ją wreszcie wypuścił I wypuścił… tyle że, prosto na kanapę, zwisając tuż nad nią. Był niebezpiecznie blisko. Zbyt blisko. A taka bliskość bardzo ją krępowała. Położyła swoje dłonie na jego torsie w celu odepchnięcia wielkoluda od siebie.
– Jak to… nie przerwie?
Aż oczy jej się rozszerzyły, a dłonie zadrżały z tego wszystkiego, opadając bezwładnie na kanapę.
– Co… masz na myśli, wampirze?
Zdradził ją drżący głos. Rozejrzała się w panice, jakby szukając jakiejś luki, by się prześlizgnąć. Nawet spróbowała uciec dołem z jego pułapki, bowiem wreszcie dotarł do niej sens wypowiedzi wampira.
– Osaczyłeś mnie, to niesprawiedliwe.
Stwierdziła, chwytając rozpaczliwie haust powietrza.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Nie Gru 15, 2013 8:23 pm

Chodzący kwiatek. Buzi, buzi taś taś. Barabal dosłownie widział ją u swojego boku. Tego delikatnego kwiatuszka, małą biedroneczkę w kropeczkę. Totalny róż, kucyki i inne tęczowe ludzisie. Taki kwas w głowie szlachetnego? Nigdy w życiu! Barabal jako straszny pan rodem z dziecięcych bajek, nie mógł sobie pozwolić na takie dziecinne bajery. A przynajmniej nie w jego wieku... Musiał myśleć także poważnie, żeby czasem bardziej Louisy od siebie nie odstraszyć. Chciał ją mieć, miała być tylko jego i nikogo innego. Inny zginie jeśli położy swoje brudne łapska na tym nieskażonym przez męski dotyk ciałem! Wpadał w szał jeśli tylko pomyślał, że ona mogła kogoś mieć, kogoś kto jest jej bliski i nie ma zamiaru usunąć się z małego, poczciwego serduszka. A gdyby tak wykraść serce Louisy? Wyjąć je z tej drobnej piersi i jeszcze bijące obdarowywać subtelnymi pocałunkami wierzch pompującego mięśnia krew? Tak, to była idealna wizja prawdziwej, chorej miłości. Ale jak na razie Barabal nie był w stanie podjąć tak okrutnego kroku, dopóki nie będzie wiedział na czym stoi. Wszakże nawet dotyku mogła się bać, nie mając bladego pojęcia jakie mroczne moce ma bestia w zanadrzu.
- Nie jesteś słaba, skarbie. Jesteś kwintesencją delikatności i niewinności. Jak maleńki ptaszek, latający nad maleńką łączką i robiący cichutkie Ćwir, Ćwir, Ćwir.
A na podkreślenie swoich słów, pomachać dłońmi niczym małymi skrzydełkami. Czyżby grał uczuciowego romantyka? A owszem. Barabal umiał grać, idealny aktor. Na luzie zdobyłby rolę w Na wspólnej. Ale mniejsza o to. Nasza mała Trizgane zagubiona we własnym świecie wpadła w szpony pająka Barabala. On nie wypuści swoje ofiary, a jego sieć jest naprawdę twarda i ciężko, a nawet niemożliwe jest ją zniszczyć.
- Pomagasz innym, tak? To dobrze się składa. Akurat potrzebuje kobiety medyka. Wiesz... często odnoszę rany w swoim walkach.
Czyżby już miał plany? Oj tak. Barabal już wiedział, że ta mała Jaskółka będzie należeć do niego, ona zresztą też wie. Pozwala sobie na zaloty szlachetnego, dopuszcza go do siebie inaczej już dawno skoczyła by z tarasu. Ha!
Zadufany w sobie? Inny czy inna już dawno by się obraził. A Barabal? Złapał się za czoło, westchnął i machnął ręką.
- Dlaczego nie dodałaś Bardzo zadufany w sobie? Inaczej myślę, że kiepski ze mnie samolub.
Co za szczerość! Starł nie istniejącą łezkę z oka. I tak właściwie musiał coś jeszcze przyznać. Louisa słodko się irytowała. Strach został zastąpiony gniewem, a niebawem gniew stanie się gorącą oraz zakazaną miłością.
- A Ty jesteś taka słodka jak się denerwujesz! Weźmy ślub!
Żart? Kto go tam wie, toć się roześmiał głośno. A widok tych wspaniałych oczu, niemal hipnotyzował wampira. Aż dotknął opuszkiem palców jej policzka. Później wiadomo... wylądowała na kanapie, a na niej wesoły Barabal! Kiedy dotknęła dłońmi jego torsu, on złapał te dłonie, lekko zaciskając. Oderwał je od siebie i na przemian ucałował nadgarstki.
- Nie musisz mówić głośno Tak, Louiso. Ja wiem, że Ty mnie chcesz i że ja Cię chcę. Tutaj, teraz...
Głos wampira zaś stał się czuły, tajemniczy i dosyć niskiej tonacji. Została zaplątana w jego lepką sieć i nie wyjdzie, dopóki los jej nie uwolni albo Barabal nie pożre.
- Naprawdę tak sądzisz?
Proste pytanie. Spojrzał w jej oczy, czekając na szczerą odpowiedź, choć sam znał prawdę doskonale. Louisa go pragnęła i uciec naprawdę nie chciała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Gość Nie Gru 15, 2013 10:37 pm

Louisa była jaka była. Sam sobie wybrał taką oblubienicę. Mógł się porządnie zastanowić nad swoim wyborem. Jeśli uważał, że była zbyt rozkoszna, mógł dać ogłoszenie matrymonialne. O, ale przede wszystkim pokazać swoje zdjęcie i to koniecznie na tle wielkiego zamczyska. Przecież obecnie kobiety są z kimś tylko dla pieniędzy. Louisa ich nie potrzebowała, została wychowana na nieco innych, staroświeckich zasadach.
Owszem. Miała kogoś w swoim sercu i była dla niej bardzo ważną osobą. Może nawet najważniejszą zaraz po ojcu i bracie. Była stała w uczuciach i nie potrafiła przestać nagle kogoś darzyć miłością tylko dlatego, że ktoś odczuwał zazdrość. Wręcz chorobliwą zazdrość. Była na tyle odważna, by nie dać się zastraszyć. Zniosła w życiu już tak wiele, że praktycznie już nic jej nie zaskoczy. Jeśli Barabal chciałby zdobyć jej serce (choć nie wiadomo po co, skoro ma żonę i kochanek na pęczki), musiałby się postarać. Zresztą, skoro ona miałaby należeć tylko do niego, musiałoby to działać w obie strony. A znając temperamenty wampirów, nie były one zbyt stałe w uczuciach ani stałe cieleśnie. Tak więc jakikolwiek związek między tą dwójką był wręcz niemożliwy. Nie zamierzała się łudzić, że kiedykolwiek będzie inaczej. Może i była młoda, ale nie głupia.
– Mówisz tak, jakbyś mnie znał, a tak naprawdę nic o mnie nie wiesz.
Nie dała się zapędzić w jego pułapkę. Piękne słówka nie działały na Louisę, a przynajmniej nie teraz, gdy wciąż nie była ufna. Nawet jeśli da się teraz ponieść i spędzi najlepszą noc w swoim życiu, nie zamierzała się w ogóle angażować.
= Kobietę medyka? Nie możesz zatrudnić sobie kogoś? Chyba Cię stać? A przynajmniej na takiego wyglądać. Mój stan wiedzy odnośnie medycy wciąż jest ograniczony.
Wolała go uprzedzić, musiał wiedzieć, że wciąż się uczyła i zwiększała wiedzę. Magia także raczkowała, wręcz była w powijakach.
– Bo sprawiłoby Ci to przyjemność.
Prychnęła, przewracając oczami. Przejechała językiem po wargach, które ją szczypały po tym, które wcześniej przegryzła.
Ślub? Spojrzała na niego, gwałtownie wciągając powietrze. Nie lubiła takich żartów. W ogóle nie były śmieszne, a w tym momencie miała wielką ochotę uderzyć go w twarz. Nie chciała, żeby bawił się jej kosztem.
– Poligamia jest zakazana w Japonii, nie wiedziałeś?
Posłała mu ironiczny uśmiech. Nawet nie skomentowała jego „komplement”. Chyba jeszcze nie wiedział zirytowaną dziewczynę. Choć w sumie tylko przy nim potrafiła pokazać swoje pazurki. Lubiła się droczyć z wampirem, co ją zadziwiało wręcz.
Następne słowa Barabala zaskoczyły ją samą. Wpatrywała się w niego przez dłuższy czas, w milczeniu. Uniosła dłonie do góry, kładąc je na jego policzkach. Unikała jego spojrzenia. Wskazującym palcem dotknęła jego dolnej wargi. Uniosła się nieco do góry i dotknęła jego warg swoimi wargami. Delikatnie, niczym muśnięcie motyla.
– Wychowali mnie tak, żeby zachować cnotę do ślubu. I co teraz zrobisz?
Spytała, uśmiechając się zadziornie. Ale to była jedynie gra. Tak naprawdę w środku, aż cała drżała. Z jednej strony była tak bardzo ciekawa, a z drugiej, wiedziała że nie powinna posuwać się tak daleko.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Taras [czwarte piętro] - Page 2 Empty Re: Taras [czwarte piętro]

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach