Komnata dzienna - pierwsze piętro

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Sro Paź 24, 2012 7:35 am

To właśnie w tym pomieszczeniu będą przyjmowani goście. Goście? Jacy goście? Pewnie większość z nich nie zostanie wpuszcza, a połowa połowy zostanie brutalnie zamordowana, no ale... trzeba mieć taki pokój, bo nigdy nie wiadomo, kiedy pojawią się spodziewani goście.
Pokój ten, jak cała reszta, jest duży i przestronny. To właśnie w tym pomieszczeniu znajduje się barek, w którym można znaleźć praktycznie każdy alkohol świata. Są także cygara, które rzadko są palone.
Wypoczynek jest obity z ciemno - szarej, wpadający bardziej czarną barwę, skóry i znajduje się na samym środku, wraz z trzeba fotelami od kompletu, a także małym stoliczkiem, którego nogi są na kształt ludzkich czaszek, oplecionych wężem.
Są dwa duże okna, skierowane na zachód, gdzie można podziwiać piękny zachód słońca i wioskę w dole, ale zazwyczaj zasłonięte są one czarnymi, ozdobnymi karmazynowymi różami, kotarami, które nie przepuszczają światła.
Podłoga pokoju dziennego, wykonana jest z czarnego marmuru, a ściany pomalowane na ten sam kolor co podłoga. Na ścianach wiszą przeróżne obrazy, przedstawiające na ogół węże czy też pogańskich bogów. Wiszą także ludzkie czaszki, a na suficie została rozwieszona ludzka skóra, która wcześniej została zdarta i oczyszczona.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Czw Lis 15, 2012 11:51 am

Niemal, że od razu z wielkiego drapacza chmur na którym miała okazję nieco porozmyślać, ale też odciąć się od swoich nastoletnich trosk skierowała się w stronę Enklawy Cierpienia. Jej dawny dom był jednak spoty kawałek od jej dotychczasowego miejsca zamieszkania, więc Banshee postanowiła choć kawałeczek podjechać taksóweczką. Wsiadała wygodnie do taksówki uważnie obserwując całkiem przystojnego mężczyznę w średnim wieku, który prowadził to cudo do celu. Zapach miał całkiem przyjemny więc mogła się spodziewać, że i całkiem dobrze smakuje. Kazała mu się zatrzymać w jakimś mało uczęszczanym zakamarku w wiosce. Cieszyła się, że trafiła na mężczyznę tak łatwo ich sobie owinąć wokół paluszka, kilka słodkich uśmieszków i śmiertelnik był już jej. Napaleni faceci, szkoda gadać, cóż Ban będzie ostatnią dziewczyną na jaką taksówkarz będzie miał ochotę. Wysiadł z samochodu zaraz za nią, a ona tego biednego nieszczęśnika zahipnotyzowała. Teraz był całkiem jej poddaną kukiełką. Wygryzła się w jego szyję i nieco napoiła przy okazji sprawdzając smak. Tak smakował i to bardzo... Po tej nieznacznej chwili przerwy ruszyła dalej do posiadłości matki oczywiście człowiek szedł za nią, niczego nieświadomy smaczny kąsek. Przecież w gości nie przyjdzie z pustymi rękami. Jeżeli nawet jej rodzicielka nie będzie miała ochoty posilić się nim to wtrąci go do swoich lochów i będzie miała na później, albo go od razu zmiażdży jak robaka. Wkroczyła na teraz Enklawy nieco zmieszana, ale nie dała tego po sobie poznać. Teraz była tu gościem, ale mimo to weszła jak do siebie, nie miała zamiaru w ten sposób lekceważyć matki, lecz jej służbę. Ciągnąc śmiertelnika za sobą powędrowała do komnaty dziennej na pierwszym piętrze. Weszła do pomieszczenia przyglądając się mu z utęsknieniem. Warknęła na wyraźnie zabłąkanego człowieka, a ten natychmiast skulił się na podłodze trzęsąc się ze strachu i wyczekując tego co przyniesie mu okrutny los. Jasnowłosa usiadła wygodnie w fotelu, podejrzewała w końcu, że któryś ze sługusów jej mamy popędzi do niej aby poinformować ją o niezapowiedzianym gościu.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Czw Lis 15, 2012 12:33 pm

Służba wyczuła już gościa, ale nikt nie miał zamiaru się w to wtrącać. Latać w te i we te, aby przywitać się z tą damą także nie zamierzali. Była na tyle duże, że mogła sama o siebie zadbać, a Enklawa nie słynęła z gościnności, nawet jeśli owy gość był kiedyś mieszkańcem. Poza tym, Hachiko nie wróciła jeszcze z Zamku, od swojego zdradliwego mężulka, który to okaże się, że nie jest wcale lepszy od innych. Przynajmniej początkowo Ruda tak uzna. Wiadomo, nerwy i złość swoje robi, a także dość ognisty temperamencik sprawi, że ona mu już pokaże, jak powinien traktować swoją żonę.
Wracając zatem do naszej bohaterki...
Wychodząc z Zamczyska, zadzwoniła do Akiego, aby po nią przyjechał. W takim stanie wolała nie bujać się po mieście taksówkami, a samej wampirzycy byłoby dość niewygodnie prowadzić samochód. Zresztą długo nie musiała czekać na podwózkę. W milczeniu wsiadła do mitsubishi i kazała zawieść się do domu. Praktycznie całą drogę nic się nie odzywała, olewając swojego sługę. Po prostu była w tak podłym nastroju, że miała ochotę rozpierdolić połowę miasta. Nie wiedziała jeszcze, że Testament poszedł się zabawić ze swoją byłą damulką. Ale kobiety wyczuwają takie rzeczy, ot, zwykła kobieca intuicja. Temu też jak najszybciej wolała znaleźć się w domu, by wyrzuć się na jakimś biedaku z lochów. Nie wiedziała nawet, że ma gościa.
Wreszcie dojechali na miejsce, a Ruda jak bomba wpadła do Enklawy. Pierwsze co zrobiła to "przywitała" się z Salomoną, dając jej siarczystego policzka tylko za to, że dziewczyna jeszcze nie uprzątnęła w holu. Ach te hormony ciężarnych dam.
Jednak od razu po wejściu wyczuła zapach swojej córki. Zdziwiła się, jednak zamaskowała to idealnie. To było nic. I tak była wkurzona, więc złość i chłód od niej biły, szczególnie, że wspomagała się dodatkowo swoją mocą.
Kierowała się zatem w stronę komnaty dziennej i spojrzała swymi krwistymi oczętami na córkę, a potem na człowieka.
- Haracz?
Spytała od tak, a biedna Salomona przyczłapała się aż tutaj za nią, podając na tacce dwa pucharki ze świeżą krwią.
- Częstuj się.
Mogłoby się wydawać, że wampirzyca ochłonęła, ale były to jednak pozory. Usiadła sobie wygodnie na kanapie, zabierając ze sobą jeden, kryształowy pucharek, który oparła o wydatny już brzuszek. Wbiła w niego mocno pazury, że aż szklane naczynie pękło, krew się rozlała na jej ubranie, a szkło wbiło się w jej dłoń i kanapę. Zaklęła coś pod nosem. Oj tak, była tak zła, że nie potrafiła już tego kontrolować.
- Wybacz. Jestem wkurwiona i nie kontroluje siły.
Warknęła "tłumacząc" się córce. A najlepsze jest to, że nie wiedziała na co jest zła!
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Czw Lis 15, 2012 1:13 pm

To, że nie jest tu zbyt gościnie to Banshee wiedziała od dawna, w sumie było jej to bez różnicy, podobnie jak z tym czy któryś ze sług ją powita czy też nie. Przyszła zobaczyć się z matką, a nie jej wiernymi psami. Poradziła sobie sama i to świetnie jak widać, wygodnie zatopiona w fotelu czekała na matkę. W oczekiwaniu na nią dręczyła człowieka dla zabawy swoją stopą, popychała go lekka to w jedną to w drugą stronę wbijając w niego swoje puste ślepia. Jasnowłosa rozbudziła się dopiero kiedy wyczuła znacznie wyraźniej zapach Hachiko. Uniosła się nieco na fotelu, założyła nogę na nogę co skutkowało zaniechaniem zabawy człowiekiem. Och nie mogła też za bardzo zmaltretować prezentu byłoby to niemiłe z jej strony.
Została uraczona spotkaniem z matką, zmierzyła ją na wstępie spojrzeniem, które zatrzymało się w okolicy jej brzuszka. Usta jej lekko drgnęły i wykrzywiły się w końcu w delikatny acz niepewny uśmiech, który gdzieś tam błądził raz się ukazywał, a raz chował za powagą młodej wampirzycy.
-Prezent, smacznie pachniał więc pomyślałam, że smakowałby tobie mamo.
Odpowiedziała jej lekko od tak, nie będzie się przecież cały czas spinać wystarczy, że już powietrze całkiem zgęstniało przy złości Rudej, wręcz powiem, że było namacalne i ciężkie. Sięgnęła po pucharek z krwią nie zwracając uwagi na służkę. Upiła z niego dość sporego łyka krwi, oczka jej przez chwilę zalśniły szkarłatem, pyszności. Ukradkiem obserwowała matkę, naprawdę nie spodziewała się, że może być w ciąży więc była tym naprawdę zaskoczona, mimo to zachowywała swój kamienny acz spokojny wyraz twarzy. Dopiero gdy kryształowy kieliszek został rozsadzony w dłoni starszej wampirzycy Ban lekko drgnęła. Rozumiała to, że czasem złość jest tak wielka, że można nie kontrolować tego co się robi. Znała to uczucie, aż za dobrze.
-Może choć minimalne ukojenie przyniesie Ci ten oto malutki bezbronny człowieczek. Zdany tylko na twoja łaskę mamo.
Uniosła jedną brew ku górze nieco zachęcająco, czasem takie brutalne wyżycie się przynosi spokój, choć w tym przypadku może być naprawdę różnie. Niemniej jednak warto chyba spróbować.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Czw Lis 15, 2012 6:35 pm

Skoro wiedziała od dawna, to musiała się już przyzwyczaić do tego jak traktowała ją służba. A z ich strony nie było to miłe, bo przecież traktowanie kogoś jak powietrze można zaliczyć do braku kultury. Ale co się dziwić, skoro nie potrafili zaakceptować powrotu białowłosej dzierlatki do domu. Uznali, że lepiej dla wszystkich będzie ignorowanie młodszej wampirzycy.
Hachiko napotkała spojrzenie córki na brzuchu, więc także na niego spojrzała, delikatnie kładąc na nim dłoń. A robiła to całkowicie odruchowo, jakby to w jakikolwiek sposób miało je uchronić. Choć i tak niedługo zacznie żałować, że w ogóle zostały spłodzone. Nie zamierzała jednak tłumaczyć się przed własną córką. Poza tym, nie chciała jej wielu rzeczy wyjawiać, nie miała potrzeby narzucania się komuś. Jak będzie ciekawa, to sama zada odpowiednie pytania. Jasna sprawa. Może Ruda udzieli jej odpowiedzi, a jak nie to mówi się trudno.
Wampirzyca w tym momencie nie potrafiła zachować powagi. Nie wiedziała nawet czemu wrze z wściekłości. Było to tak dziwne, że aż sama się zastanawiała i zadziwiała czemu bądź komu taki stan zawdzięcza. A powinna odpoczywać. W ogóle to miała ochotę, aby te dzieci już z niej "wyskoczyły". Zakończyłaby wtedy ten dziwny etap w swoim życiu i po kłopocie. Wreszcie mogłaby się zabawić, a tak ciągle na siebie uważała, musząc chronić życie tych dzieci. Bo ileż jeszcze miałaby je mordować. Czy Banshee w ogóle wiedziała, że miała brata bliźniaka, tylko że został on zjedzony przez Testamenta?
Prezent? Ponownie spojrzała na człowieka, który trząsł się ze strachu pod nogami jej córki. Nic dziwnego, że przez jego ciało przechodziły dreszcze strachu, który aż wyczuwało się w powietrzu. Ale oprócz tego panowało przenikliwe zimno, bijące od starszej wampirzycy.
Służka drgnęła, kiedy jej pani stłukła pucharek z krwią. Zaraz do niej podeszła, klęknęła przy niej z pokorą i zaczęła delikatnie wyjmować szkło, ranki zaraz wyleczyła przy pomocy mocy. Nikt przecież nie chciał, aby krew Hachiko marnowała się na coś takiego! Potem zaczęła ścierać krew z jej spodni, ale to jedynie pogorszyło sprawę, więc Ruda odsunęła ją podeszwą glana i kazała siedzieć w kąciku. Ot, dla zabawy.
Człowiek. W prezencie. Dla rozładowania emocji. Bardzo dobry pomysł, jednak wampirzyca za bardzo gimnastykować się nie mogła.
- Podejdź tu!
Spojrzała na niego chłodno, ale człowiek nie ruszył się z miejsca. W dodatku miał dziwne oczy, jakby był pod czyjąś kontrolą... No tak.
- Mogłabyś mu rozkazać przyleźć tutaj. Nie chce mi się fatygować do tego człowieka.
Poprosiła w miarę grzecznie córkę, ale nerwy i frustracja wciąż w niej buzowały. Miała ochotę coś rozszarpać, ale obecny stan nie sprzyjał temu wszystkiemu.
- Znalazłaś sobie jakieś zajęcie?
Skoro już się z córką spotkała, to chyba mogłyby "porozmawiać" jakoś normalnie. Nie to, żeby Ruda przejmowała się jakoś życiem jedynej póki co żyjącej córki, ale jednak więzy krwi były zbyt silne.
Zaraz wbiła pazury w oparcie kanapy i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu nieobecnym wzrokiem.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Czw Lis 15, 2012 9:23 pm

Miłe czy też nie, obchodziło to jasnowłosą tyle co problemy głodu w krajach trzeciego świata, czyli w ogóle. To tylko świadczyło o nich i o tym, że źle wykonują swoje obowiązki. Nie jej zmartwienie, ma to w zadartym nosku i tyle w tym temacie. Płakać nie będzie bo jej nie lubią.
Banshee nie spodziewała się, że jej matula może chcieć(?) kolejne potomstwo. Tłumaczyć się nie miała obowiązku, jej dobra wola czy coś powie czy nie, była przecież dojrzała wampirzycą i wiedziała co robi, miała swoje powody ku temu i mimo wszystko Ban to szanuje z tym, że w dalszym ciągu jest jej matką, a poza tym zwierzanie się nie jest dla niej narzucaniem. Więzy krwi zawsze są i już pozostaną, rodzina to rodzina inne ma się do tego wszystkiego podejście.
Kobiety w ciąży to już chyba tak mają same z siebie, marnotrawna wampirzyca nie miała co prawda zbyt dużego pojęcia na ten temat, ale tak właśnie wnioskowała, podobnie zresztą co do samego przechodzenia ciąży, domyślała się, że jest to nie lada utrapienie i sama cieszyła się, że potomstwa nie planuje jeszcze przez parę wieków co najmniej. Być może obiło jej się to o uszy wcześniej, nie przywiązywała do tego większej wagi, ta informacja raczej nie wniosłaby nic do jej życia, a z Testamentem i tak już miała dość chłodne relacje i chyba jej starczy.
Prezent w postaci człowieka był niesamowicie przerażony mimo iż był pod kontrolą młodszej wampirzycy to i tak odczuwał powagę sytuacji w jakiej się znalazł. Dygotał ze strachu i z zimna, jego niepewny los. Biedny człowieczek nie spodziewał się, że może tak skończyć.
Banshee uważnie obserwowała służkę, która krzątała się przy swojej pani, pokornie pielęgnując jej dłonie i nieporadnie czyszcząc jej spodnie, nic dziwnego, że Ruda uraczyła ją bliskim spotkaniem ze swoim ciężkim butem. Gdy człowiek nawet nie drgnął śnieżnowłosa zapodała mu soczystego kopniaka w bok.
-Należysz do tej pani robaku.
Warknęła na niego wstała, tak musiała się pofatygować bo ten człowiek okazał się być jakąś ciemnotą totalną. Zanurzyła jasną dłoń w czarnych włosach mężczyzny i szarpiąc go za te kudły zawlekła przed kanapę, a co za tym idzie przed samo oblicze Hachi. Zdjęła z niego częściowo hipnozę, a niech poczuje nieco więcej bólu przed samą śmiercią, lecz niech nie walczy zbytnio o życie. Nie chciała aby matka musiała się zbytnio użerać z tym plugawym robactwem. Po tym wróciła spokojnie na swoje miejsce, dłonie delikatnie otarła o siebie w geście czyszczenia ich zwróciła się w stronę matki.
-Nic konkretnego i nazbyt porywającego. Póki co przypominam sobie miasto, odwiedzam stare miejsca.
Wzruszyła lekko ramionami, nie miała konkretnego zajęcia i jeszcze przez długo pewnie go mieć nie będzie. Prowadziła beztroskie życie, a to pastwiła się nad kimś, a to kogoś zaczepiała i dręczyła swoja osobą, zdążyła się nawet wplątać w parę dziwnych układów. Reakcja jej matki nieco zaintrygowała ją, więc jak łatwo się domyślić ruszyła za nią wzrokiem z nieukrywaną ciekawością.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Pią Lis 16, 2012 7:24 pm

Hachiko także się tego po sobie nie spodziewała. Wiadomo jaką była wampirzycą. Dość egoistyczną matką, myślącą wyłącznie o sobie. Ale skoro po raz kolejny jej się wpadło i okazała się być nieostrożna w czasie rzadkich kopulacji z partnerem (może właśnie dlatego uśpiła swoją czujność) i znowu zaszła w ciążę. Doszła jednak do wniosku, że tym razem chce urodzić te dzieci. Bo ileż można je zabijać? W końcu stało się to na tyle nudne, że wolała jakoś zmienić swoje życie, a oto i stała przed nią szansa. Natomiast sama Banshee dobrze robiła, chcąc poczekać z dziećmi jeszcze kilkadziesiąt lat. Była młoda, więc normalne, że wolała poznać życie i się nim porządnie zabawić, niż wpaść w jakieś zobowiązania, chociażby materialne, w stosunku do swoich dzieci. Mimo wszystko by o nie dbała, ale jeszcze nie pora na nią. Sama Hachiko urodziła swoje pierwsze dziecko kilkanaście lat temu i tak oto, stała przed nią jej córka.
Hachiko uraczyła ją spotkaniem z butem, ponieważ już zdążyła się zirytować poczynaniami służki. Musiała przecież na kimś wyładować swój stres i gniew, prawda? Ruda w takich chwilach wolała nie wyżywać się bliskich osobach, tylko na służbie albo jakichś ludziach.
Wampirzyca ze znużeniem przyglądała się jak człowiek wylądował jej przed nogami. Miała żywą zabawkę, którą mogła potraktować jak tylko chciała, jednak ten wielki brzuch z przodu przeszkadzał jej w wykonywaniu wielu czynności. Czubek glana oparła o brodę człowieka i zmusiła go w ten sposób, aby podniósł łeb, spojrzał na nią i się wreszcie przysunął. A kiedy to uczynił, schyliła się ku niemu, złapała za krtań, chcąc w ten sposób go unieruchomić i wbiła w szyję kły. Ssała krew, rozkoszując się jej świeżością, smakiem i zapachem. Dawno sama nie polowała, wolała nie ryzykować będąc w takim stanie, ale kiedy już urodzi...
Piła krew, póki nie osuszyła jego ciała do ostatniej kropelki. Odsunęła się więc od truchła, ścierając resztki krwi z warg wierzchem dłoni. Kiwnęła zaraz ręką na służkę, która pospiesznie wyciągnęła zwłoki z pomieszczenia.
Następnie spojrzała na córkę, wysłuchując słów. Wampirzyca miała wrażenie, że Banshee nie do końca mówi jej całą prawdę, ale w końcu robiła ze swoim życiem to, co sama chciała. I właśnie kiedy tak krążyła wzrokiem po komnacie, przypomniała sobie o dość dziwnym spotkaniu.
- Ostatnio spotkałam jakiegoś dziwaka, o zielonych włosach, który intensywnie Tobą pachniał.
Od niechcenia kontynuowała dalej swoją wypowiedzieć, bo przecież o czymś musiały rozmawiać. Patrzeć sobie ciągle w oczy nie mogły, bo w końcu to im się znudzi.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Sob Lis 17, 2012 6:26 pm

Było to nieco zaskakujące, ale tak na dobrą sprawę bardzo dobrze, że zdecydowała się na pełne uroków macierzyństwo. Co prawda miała Banshee, która została uratowana przez paszczą z wielkimi zębiskami no i teraz latała po mieście samopas komplikując sobie samej nieco życie. Dziecko to naprawdę ostatnie co jest Ban do szczęście potrzebne, byłoby tylko dla niej utrapieniem i tak znacznie by utrudniało jej życie. Na to przyjdzie czas, do tego dochodzi kwestia znalezienia odpowiedniego faceta do roli ojca jej dzieciątka. Mimo wszystko dzieci to odpowiedzialność, a ona na razie nie chce brać na swoje barki takiego ciężaru, jej ciało, ani instynkty się niedomagały więc na ten temat w ogóle nie myślała, aż do tej chwili. I tak miała pewne zobowiązania w które się wplątała bez zastanowienie, och ten jej jeszcze niedojrzały umysł i spontaniczność podejmowanych decyzji.
Na szczęście Ruda miała tu na kim się wyżyć i wyładować. Człowiek jak i picie wprost ze źródła zawsze lepiej smakuje i w jakiś tam sposób poprawia samopoczucie. Jasnowłosa w ciszy przyglądała się temu co jej matka poczynała z ludzką zabawką. W międzyczasie raczyła się krwią z kieliszka, a jej chłodne zielone oczy utkwiły se spojrzenie w konającym człowieku. Po paru chwilach było już po sprawie, martwe stygnące ciało mężczyzny zostało wytransportowane z pomieszczenia. No tak było parę spraw, które zostawiła dla siebie, ale naprawdę uznała, że opowiadanie Hachiko o Vincenie co nie jest zbyt ważne. Jednak nie dlatego, że lekceważyła matkę, nic z tych rzeczy tylko wątpiła w to, że ten związek na dłuższą metę ma jakąkolwiek racje bytu. W końcu była młoda, a wokół tylu pociągających mężczyzn więc aż grzech nie skorzystać z mocnego uścisku ramion innego faceta. Korciło ją i to bardzo, już nie raz, nie dwa. Utwierdziła się w tym, że niedojrzała do stałego i solidnego związku, potrzebowała czegoś więcej.
Wysłuchała słów matki, no tak w jej życiu było aż dwóch zielonowłosych panów. Jeden był jej sługą, a drugi no wiadomo... Raczej wątpiła, że aż tak intensywnie może pachnieć jej niesforny podległy wampir, więc musiał być to jej facet.
-To pewnie był Vincent.
Stwierdziła nieco obojętnie i chłodno, starsza wampirzyca lubić go nie musi ślubu to z tego związku nie będzie, do tego jakoś nie bardzo Ban chciała się z kimś wiązać aż w takim stopniu. Możliwe, że kiedyś zmieni zdanie, ale w tej chwili nie brała pod uwagę, aż tak długich i stałych związków. Na dobrą sprawę dziś jest z nim, a jutro może z nim nie być. Do tego związek opierający się póki co tylko na seksie to nie związek. Poznała ostatnio dwóch facetów w wieku bardziej do niej zbliżonym i była to całkiem inna bajka, zresztą łatwiej było im ze sobą rozmawiać, mieli więcej tematów całkiem inaczej czas sobie organizowali jak to młodzi co mają pstro w głowie. Była przy nich taka jak nastolatka, zachowywała się na tyle lat ile miała, a nie na wiek więcej. Choć i czasem trochę powagi potrzeba.
-Chciałam nieco z życia po korzystać i padło na niego.
Spojrzała w kierunku mamy z błądzącym po ustach uśmiechem.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Nie Lis 18, 2012 9:32 pm

Macierzyństwo wcale nie posiadało tak wspaniałych uroków, jakby się wydawać mogło. Banshee była, ale niestety nigdy nie przywiązywała do tego dziecka większej uwagi. Dlaczego? Ponieważ była wynikiem gwałtu, a jej pojawienie się na świecie poniekąd skutkowało rozstaniem, ale także nowym i o wiele lepszym związkiem. Tak. Ruda była samolubna. Wiedziała o tym przecież doskonale. Bo ileż było w tym winy Banshee, skoro już została zapłodniona? A teraz, najwyższy czas, aby zapłacić za swoją samolubność i na nowo poznać córkę, której na dobrą sprawę nie znała. Nawet nie wiedziała czy chce poznać. Może powinny raz na zawsze zakończyć swoją znajomość i udać, że nie mają ze sobą nic wspólnego? To by bardzo pasowało do Hachiko. Ona przecież właśnie taka była. Fałszywa, jak tylko można być fałszywym. A najciekawsze jest to, że dla bliskich była zupełnie inna. Uroki posiadania rozdwojenia jaźni. Wampirzyca często cierpiała i to na wiele paskudnych choróbsk, zawdzięczała je głównie swoim rodzicom. Nic więc dziwnego, że sama teraz nie potrafiła zając się odpowiednio córką, którą na swój zjebany sposób kochała. Nie potrafiła okazać uczucia, nigdy nie była w tym przecież zbyt dobra. Przytulić? Pogłaskać? Tak można traktować kochanka, a nie własne dziecko.
Jednak to czy Banshee pochwali się swoją nową, chwilową zabaweczką, było jej sprawą. Wampirzyca nie potrafiła nigdy kogoś słuchać, więc cóż mogła powiedzieć własnej córce. Nie umiała jej wesprzeć i pokazać właściwą drogę, by żyć. Jedyne, czego zdążyła ją nauczyć, to jak walczyć. Nic więcej.
Oj tak. Mężczyźni byli pociągający. Każdy miał w sobie coś, co potrafi uwieść kobietę i nim ta zdążyłaby się zorientować już byłaby w jego pułapce, na krótkiej smyczy. Jednak Ruda nie należała do takich kobiet. Banshee zresztą też nie. To one lubiły rządzić, a na dobrą sprawę, Hachiko w swoim związku musiała decydować o wszystkim sama. Cóż, władza nie jest taka zła, jakby się mogło wydawać.
I poznała imię owego przyjemniaczka, chwilowego partnera swojej córki. Akceptacja? Owszem, nie zamierzała go akceptować, jeśli miałby wstąpić do ich rodu. Ale przecież Banshee została wydziedziczona. A i nazwisko pewnie także by zmieniła. Na dobrą sprawę ród Fumikana przestawał istnieć. Został jeszcze Damon, ale jego pewnie szlag gdzieś trafił i wącha kwiatki od spodu. Takie jest życie.
Skinęła więc głową i znów przyjrzała się swojej córce. A widząc jej twarz, przypominał jej się Sarken. Nawet jeśli przeżyła dużo złego u jego boku, to przecież nie zawsze było tak źle. Czasami potrafił być naprawdę uroczy i czarujący... Jednak wszystko ma swoje granice, a Hachiko nie potrafiła wybaczyć temu mężczyźnie, który zgwałcił własną kobietę, wielokrotnie, by zaspokoić swoje zwierzęce potrzeby.
- Nadal to nosisz. Miałaś może z sześć lat, kiedy przywiozłam Ci to z Rosji.
Zagadnęła, wskazując palcem na szyję młodszej wampirzycy. A na niej wisiał naszyjnik z zielony, kryształowy motyl. Stare dzieje...
- Jeśli chcesz, możesz tu częściej wpadać. To także Twój dom, choć nigdy nie byłam dobrą matką. A znów mam tę przyjemność nią zostać.
I nie koniecznie chodziło o to, że wampirzyca znów miała mieć potomstwo. Ah, te kobiety w ciąży. Robią się zbyt sentymentalne. Zresztą, to takie do niej nie podobne, że lepiej schować się z tego wstydu do szafy.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Pon Lis 19, 2012 12:07 pm

Wiele zależało waśnie od charakteru przyszłej mamusi jakie to macierzyństwo będzie, dla kobiety która żyje tylko dziećmi będzie to coś najpiękniejszego i najcudowniejszego w życiu. Są w końcu takie babeczki co by tylko się dziećmi zajmowały i świata poza nimi nie widzą. Jednak to się nie tyczyło ani Hachiko, ani Banshee. Jasnowłosa odczuła w dzieciństwie jaka była dla niej mama i bez wątpienia wrodziła się w nią. Samolubstwo i spłynęło na jej córkę, ona jednak skrzętnie to ukrywała i dopiero po czasie wychodzi to co pierwotnie w młodej wampirzycy siedziało. Aczkolwiek takie odgrywanie roli jej ani trochę nie przeszkadzało. Coś w tym było od pewnego czasu córka marnotrawna żyła własnym życiem na swój rachunek, czasem było ciężko, nie miała nikogo bliskiego obok, ale w końcu się przyzwyczaiła. Tak na dobrą sprawę mogą spróbować się nico poznać, odbudować jakąś pierwotną relację matka – córka. Jak im się to nie uda, zawsze można zapomnieć i udawać, że się nie ma za sobą nic wspólnego. Rodzice mają naprawdę duży wpływ na to jakie będzie dziecko w przyszłości. W końcu nie bez powodu Ruda była taka, a nie inna, a teraz jej zachowanie, odzwierciedla się na jej córce, która zdecydowanie bardziej woli pogłaskać i przytulić się do faceta. Na szczęście Ban szybko się uczyła, a nauka walki była dla niej naprawdę czymś, przydała jej się ta wiedza w życiu i to nie raz. A swoją ścieżkę życia i to jak się po niej poruszać odkryje prędzej przy później sama. Teraz sobie błądziła i szukała uciech bo była młoda, ale tak przydałoby się poważnie pomyśleć o czymś więcej niż tylko zabawie.
Na szczęście nawet jak się wpadło w pułapkę, to zawsze było z niej jakieś wyjście, nie każda umiała z niego skorzystać, ale to już nie ich sprawa. Władza nad facetem i w związku jest bardzo dobra, ma się wszystko pod kontrolą, no dobra prawie wszystko, ale daje to poczucie swoistego, dość dziwnego bezpieczeństwa.
Kiedyś jak się okazja nadarzy to nazwisko zmieni, ale to będzie musiał być naprawdę niesamowity facet, aby Ban się na to zgodziła. Więc póki co będzie nosić nazwisko nie istniejącego już praktycznie rodu Fumikana. Wydziedziczona czy też nie, mimo wszystko będzie lojalna wobec rodziny, matki przede wszystkim. Relacje ich były chłodne i dość dziwne, ale nie chciała ich całkiem tracić. Chciała kiedyś zasłużyć i ujrzeć aprobatę w oczach Hachiko bo żadnych innych czułości nie oczekuje. Napotkała przypadkiem wzrok matki, która najwyraźniej wspominała coś co jakoś było powiązane z osobą Ban.... Och gdyby wiedziała tylko jak bardzo, w każdym bądź razie Hachi dobrze zrobiła, można wiele dla miłości poświęcić, ale wszystko ma swoje granice. Jej córka podziwiała ją bo była silną kobitą, wzorem do naśladowania śmiem nawet stwierdzić. Krwiopijczyni nawet jeżeli nigdy się do tego nagłos nie przyzna to pragnęła być podobna do matki... siłą charakteru zwłaszcza.
Długimi palcami uchwyciła kryształowego motylka, bardzo stare dzieje, ale był to dla niej skarb, przypominał o tym, że jednak miały ze sobą jakiś kontakt i to wcale nie taki najgorszy. W podróży zaś uświadamiało jej to, że tak naprawdę sama nie jest, nawet jeżeli ani ona, ani matka nie będą się chciały przyznać do tego, to więzy krwi są i istnieć będą.
-Przyzwyczaiłam się do tego, wygodnie się nosi.
Odparła lekko, to też był jeden z powodów czemu wciąż tkwiło to na jej szyi z tą różnicą, że na nieco dłuższym łańcuszku niż niegdyś.
-Mam dobre wspomnienia z tym związane.
Dodała po chwili, chciała uzupełnić to co powiedziała, choć wcale nie musiała.
-Z chęcią, tak sobie pomyślałam, że jak urodzisz już mamo to może będę mogła jakoś pomóc.
Zamilkła na chwilkę, zastanawiały się przez moment nad odpowiednimi słowami i może nawet nad tym czy powinna to mówić, ale raz kozie śmierć.
-Chciałabym być częścią tej rodziny mimo wszystko i uczestniczyć w ważniejszych wydarzeniach. Oczywiście jeżeli wyrazisz taką chęć.
Kiwnęła nieznacznie głową na potwierdzenie swoich słów i jakby siebie upewniając, że tak dobrze zrobiła wyjawiając swoje chęci, w końcu na czymś to poprawianie relacji i poznawanie się musi polegać, a najlepiej będzie jak się będzie wyjawiać szczere intencje. Ukrywanie wszystkiego nic nie zmieni. No proszę jak ciąża może odmienić kobietę, któż by się tego spodziewał i to po Rudej. Spokojnie jednak niedługo urodzi i wróci do swojej normalności i wrednego charakterku.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Wto Lis 20, 2012 10:17 pm

Wiadomo, że kobiety, które marzyły o posiadaniu dzieci przez całe swoje życie, były szczęśliwe, gdyby przytrafiły się także kolejne pociechy. Niestety Hachiko do takich nie należała, choć trzeba przyznać, że się zmieniła. Teraz przynajmniej działał w niej jakiś instynkt, a przecież nawet zwierzęta go posiadają. Ludzie, a głównie przecież łowcy, uważają, że wampiry są jak zwierzęta. Z tymże, zwierzęta są o wiele mądrzej. Nie mordują się nawzajem o kawałek ziemi albo sprawdzenia na ile jesteśmy zajebiści. Ludzie wytykają, że to właśnie wampiry są potworami (co oczywiście także jest prawdą, choć zdarzają się "zmierzchowe" wyjątki), ale to właśnie ludzie wyniszczają się nawzajem dla pieniędzy, bogactwa i władzy. Ruda więc wolała już uchodzić za zwierzę, niż jakąś na pozór ludzką istotę. Temu śmiało można stwierdzić, że zdobyła pewien instynkt, który pomógłby jej w zachowaniu dzieci przy życiu. Ale jak to będzie, to oczywiście wyjdzie w praniu.
Tym lepiej, że zdążyła się już ustatkować. Była niezależna, dorosła i mogła robić co chce, nie patrząc się na innych. Na bycie poważną ma jeszcze wiele czasu. Była wampirem, więc czas na dobrą sprawę nie miał żadnego znaczenia. Im starszy wampir tym silniejszy, mądrzejszy i znacznie lepiej wykorzystuje swoją wiedzę z minionych lat. Więc teraz, niech nauczy się popełniać błędy, niech żyje, cieszy się każdą chwilą, by później móc być dumną z tego, że jest silna i samowystarczalna. Obecnie może się to wydawać dziwne, a nawet trudne, ale pewnie wszystko przyjdzie z czasem. Ruda mogłaby jej wiele poopowiadać, mogłaby przekazać swojej córce wiele "głębokich" myśli, ale zwyczajnie w świecie nie potrafiła. Musiałyby znów na nowo nawiązać wspólny język.
Ruda nie do końca była silną kobietą. Każdy ma swoje słabości, nikt nie jest idealny, a już na pewno nie wampiry. Mimo swojej waleczności, siły czy ognistego temperamentu, ma oczywiście chwile słabości. Rzadko komuś je okazywała. Jeśli już to tylko mężowi, ufała mu, więc spokojnie mogła się przed nim otworzyć, wiedząc, że nigdy tego nie wykorzysta przeciwko niej. Natomiast córce nie do końca ufała. Zresztą nic dziwnego, sporo czasu minęło odkąd ostatnio miały w ogóle szanse, aby porozmawiać. Może to i faktycznie wydaje się być sentymentalne, ale czy wampiry od czasu do czasu nie mogą pokazać swojej "ludzkiej" strony? No właśnie. Jak wspominałam, nikt nie jest idealny, nawet jeśli ktoś jest zły. Ale są to już wolne dygresje.
Hachiko sama wiedziała, że błędem było pozostawienie Banshee samej. A może nie do końca? Miała przecież przed sobą prawdziwą wampirzycę, która nie bała się niczego. Potrafiła sobie poradzić ze wszystkim. Możliwe, że jakaś tęsknota jej doskwierała. Nie miała przecież zbyt szczęśliwego dzieciństwa... Ale cóż, nic się już na to nie poradzić. Co było to było, dawno minęło.
- Nie wątpię.
Odpowiedziała córce, wstając z kanapy. A raczej usiłowała to zrobić. Brzuch miała już tak duży, że ledwo, co mogła się ruszać. Zresztą przeczuwała, że poród niedługo nastąpi. Całe szczęście, bo miała już dosyć poruszania się jak słonica, zero walk i polowań. To naprawdę były najnudniejsze miesiące jej życia.
Przy wstawaniu czuła jak płody się buntują przeciwko niej i kopią mocno, bardzo mocno. Jednak Rudej ten ból nie przeszkadzał, przecież była walnięta, uwielbiała ból, wręcz doprowadzał ją do orgazmu! Fajnie, nie?
Kiedy wreszcie udało jej się wstać z kanapy, co łatwe nie było, podeszła do mini barku z alkoholem. Po tym wszystkim miała ochotę się napić. Może wtedy jej złość i gniew miną?
- Chcesz drinka?
Zaproponowała córce, robiąc sobie byle co, aby było mocne. Nie zaszkodzi jej przecież, to wampir, nie człowiek. A Hiro przecież powiedział, że z dzieciakami wszystko jest w normie. Spojrzała znad barku na Banshee, która zaproponowała pomoc przy dzieciach?
- W wychowywaniu rodzeństwa?
Aż było dziwne, że dziewczyna sama z siebie zaproponowała takie coś. Nic nie stało na przeszkodzie oczywiście. Pamiętajmy jednak, że Ruda lubiła wykorzystywać wszystkich naokoło...
- Przecież należysz do rodziny czy tego czy nie.
Odpowiedziała jej wampirzyca i podała szklaneczkę z drinkiem, jeśli takowego sobie zażyczyła. Stała już przy Banshee, opierając dłoń na brzuchu. Aż normalnie czuła wierzganie tych małych stópek dzieci. Sentymentalna? Nie, po prostu zastanawiała się do kogo będą podobne...
Ból jednak stawały się coraz większe. Rudej to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, odczuwała większą przyjemność. Jednak to nie do końca jej się podobało, ponieważ zaczynała odczuwać skurcze, coraz częstsze i krótsze, co świadczyło jedynie o tym, że dzieciakom spieszyło się z wyjściem na światło nocne.
- Banshee... będę potrzebować pomocy.
Zakomunikowała krótko córce, walcząc z telefonem, który nie chciał wyjść z kieszeni spodni. Miała więc nadzieję, że białowłosa z tym jej pomogła. Potem szybko usiadła na kanapie, czując jak kolejny skurcz przeszywa jej ciało, a raczej brzuch. W dodatku dzieci zaczęły się przemieszczać. Kiedy już miała telefon, napisała do Hiro. On jeden mógł pomóc obecnie Hachiko. Edward był poza Enklawą, Kyubi pewnie dupczył, a sama sobie nie poradzi z bliźniakami.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Go?? Sro Lis 21, 2012 9:59 pm

Zajebista sprawa. Z Ratusza prosto do powołania. Hachiko musiała mieć jakieś kłopoty, skoro miał jak najszybciej zjawić się w Enklawie. Zapewne coś z ciążą, kto wie czy nie zaczął się już poród.
Wsiadł do samochodu, który był prowadzony przez osobistego kierowce. Wskazał mu gdzie ma jechać i nie oszczędzać na gazie. W kilka minut dotarli na miejsce, a szlachetny wyskoczył z samochodu jak poparzony. Skierował się do posesji rudowłosej wampirzycy, tłumacząc mieszkającej w niej służbie kim jest. Ba, on nie raz tutaj się pojawiał, więc go raczej znali.
Zaprowadzono go do pokoju w którym przesiadywała Hach z córką. Od razu rozpoznał Banshee, o tak. Trzymał ją na rękach jak była jeszcze bardzo malutka, w ogóle to on sprowadził ją na świat! Uśmiechnął się serdecznie do białowłosej, kierując się do Leadris. Przy sobie miał torbę z odpowiednimi narzędziami i tak dalej.
- Więc co się dzieje? Masz już skurcze czy po prostu chcesz abym kupił Ci ogórki konserwowe z czekoladą?
Zagadnął przyjaźnie, stawiając torbę na stoliku. Skoro zaczyna rodzić, a pierw pojawiają się skurcze, mają jeszcze trochę czasu.
- Poszły już wody?
Ot wolał wiedzieć. Choć sam oceniał, że nic takiego jeszcze się nie działo. Zaczął powoli się szykować, nakładając rękawiczki lekarskie oraz maseczkę. Związał pierw włosy w kucyk, ach trochę się nad nimi napracował. Popatrzył na Banshee.
- Ty mi pomożesz. Przyszykujesz czystą, letnią wodę, kilka czystych ręczników i koce.
Normalnie jak męska wersja doktor Queen! Wrócił uwagą do Hachiko, czekając aż wreszcie zacznie wyrzucać potomstwo na świat. Chociaż poród to piękna sprawa.
avatar

Go??
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Czw Lis 22, 2012 10:20 am

Hachiko jak zwykle polegała na Hiro, bo jakżeby inaczej. W sumie byli rodziną, więc czemu niby miałaby nie poprosić Hiro o pomoc? Zresztą wiadoma sprawa, nie ma co komentować. Szlachetny był lekarzem, więc poniekąd jego obowiązkiem było ratowanie ludzkich czy wampirzych żyć?
W trakcie czekania na Hiro, Ruda czuła się coraz bardziej gorzej. Wiadomo, skurcze nie są zbyt przyjemne, przemieszczanie dzieci także nie należy do zbyt przyjemnych rzeczy, a wampirzyca siedziała sobie spokojnie na kanapie, rozkoszując się swoim bólem! Kto by pomyślał, że rodząca kobieta może cieszyć się z tego, jakich "katuszy" doznaje? Większość z nich przecież nie może wytrzymać tego wszystkiego. Ale kto powiedział, że Hachiko jest jak wszystkie inne kobiety? Ha! No właśnie.
Owszem, służba już znała Hiro. Zresztą zostali powiadomieni o jego przyjeździe, więc wyczekiwali na wampira. Kiedy tylko się pojawił, Salomone'a od razu do niego podeszła i zaprowadziła go do komnaty dziennej, gdzie przebywała jej pani w towarzystwie córki. Potem szybko się skłoniła i opuściła pomieszczenie.
- Chyba wolałabym dostać tego ogórka z czekoladą, niż skurczy.
Starała się odpowiedzieć w miarę wyraźnie, ale zaciskała już kły, czując jak w brzuchu wszystko jej się przewraca! Nawet kręgosłup już ją bolał, wiadomo przecież, że także i na kręgi jest nacisk przy ciąży. Nic dziwnego zatem, że mogła mieć małe problemy przy poruszaniu się.
I fakt, to on uratował Banshee. Dzięki Hiro mogła teraz się cieszyć swoją długowiecznością, ale nie o tym teraz. W sumie Banshee powinna mu się jakoś odwdzięczyć, o! Hm, Hiro będzie jej ojcem chrzestnym, buahaha!
Wampirzyca pokręciła przecząco na jego pytanie. Do tego jeszcze nie doszło, ale pewnie lada chwila i odejdą jej wody. A wtedy wszystko się skończy. Wreszcie! Bo ileż można zwlekać z porodem? Jak najszybciej "wyrzucić" to z siebie i mieć z głowy.
- Przejdźmy może do.... laboratorium... zakrwawię całą... komnatę.
Musiała co jakiś czas przerywać swoją wypowiedzieć, bo przy okazji zbierała się do podniesienia swoich zwłok z kanapy. Miała nadzieję, że Hiro jej pomógł, co nagrodziła lekkim uśmiechem, choć nie miała na to ochoty. Wiadomo, rodząca kobieta, to wkurwiona kobieta. Zaraz będzie wrzucać na wszystkich facetów, jacy to źle, samolubni, egoistyczni itp i że to oni powinni rodzić. Lepiej się przygotować...
- Banshee... odezwę się po tym wszystkim...
Pożegnała się z córkę, mając nadzieję, że ta jeszcze wpadnie do Enklawy.
I tak opuścili komnatę, udając się na dół, do laboratorium. A biedny Hiro musiał jej robić za laskę! Nie, nie kobietę, przecież on aż bucha męskością. Po prostu podpierała się na nim, o!

[zt Hiro + Hachiko]
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Czw Lis 22, 2012 1:14 pm

Podobne było też zdanie Banshee zdecydowanie bardziej wolała uchodzić za zwierzę czy potwora niż być człowiekiem. Wampiry miały kły i owszem mordowały ludzi z zimną krwią, jednak po to aby się najeść nasilić, ludzie zaś mordowali siebie nawzajem z głupich i błahych powodów. Jednak niech sobie myślą jak chcę, wykłócać się z nimi nie ma co, szkoda czasu tak na dobrą sprawę.
Tak też starała się robić, błędów popełniała bardzo wiele, ale co się dziwić, była przy większość wampirów takim raczkującym małym czymś, co powinno jeszcze przez jakiś czas uczyć od rodziców. Została rzucona na głęboką wodę, ale utrzymała się na jej powierzchni, a to już jakiś sukces. Teraz nie dać się utopić, a będzie bardzo dobrze. Powoli do przodu wraz ze wszystkimi doświadczeniami. Coś z niej kiedyś wyrośnie miejmy nadzieje, roztropnego i silnego.
Oczywiście każdy posiada słabości, wady i inne nieco mniej zadowalające cechy którymi się chwalić nie chce, ale Hachiko była jej matką, a oczy córki i jej spostrzeżenia znacznie różnią się od spojrzeń wszystkich innych osób. I mimo iż Banshee raczej by się nie przyznała tak otwarcie do tego, ale właśnie tak, jej mama jest dla niej autorytetem. Hmm może inaczej nie umiałaby tego powiedzieć na głos, jednak swoim zachowaniem stara się, czy nawet bezwiednie pokazuje, że matka dla niej bardzo dużo znaczy mimo iż to z winny jasnowłosej kontakt i relacja się posypała. Tak to był błąd, ale jak się okazało dość potrzebny, aby młoda wampirzyca mogła pewne kwestie zrozumieć. Cóż miała takie a nie inne życie, przeszłości nie zmieni to jest pewne, ale może postarać się choć trochę odnowić i naprawić kontakt z matką i pewnie nigdy nie będzie on taki jakby sobie tego życzyła, ale lepsze to niż nic.
Jasnowłosa uśmiechnęła się lekko, była to jej jedyna taka namacana pamiątka i do tego dość mała aby mogła przy niej cały czas być.
Właśnie się Ban zastanawiała jak mama wytrzymuje bo swoim ulubionych zajęć, bez walk, polować, bez ryzykowania i bawienia się z łowcami. Musiała być bardzo ostrożna, aby nic się maleństwom nie stało. Kiedy ciężarna matka wstała, obserwowała ją bardzo uważnie, aby być gotową na to by jej pomóc, podtrzymać złapać cokolwiek co będzie potrzebne w danym momencie.
-Poproszę.
Och ostatnio bardzo polubiła drinki i alkohol, więc nie odmówiła. Była wampirem, większego wrażenia procenty na niej nie robią, organizmu w końcu i tak jej nie popsują więc do woli, albo przynajmniej prawie do tego stopnia mogła sobie pozwolić na picie.
Tak jakoś przyszło jej to do głowy i nawet jeżeli Hachi by ją wykorzystała to jest to okazja do poprawienia ich relacji i znacznie częstszego widywania się. Istniałaby nawet wówczas możliwość, że zostałaby na noc, poczułaby, że znów ma dom i rodzinę, może nie jest ona idealna, ale jest. Jej odpowiadała w stu procentach, powiedźmy sobie szczerze, ale Ban nie zaznała nigdy innego wzorca familii więc nie mogła pragnąć normalnej i zdrowej relacji bo nie miała pojęcia o tym, że inaczej można, a przynajmniej nie umiała sobie tego wyobrazić.
-Teoretycznie tak, gorzej jest nieco z praktyką.
Skinieniem głowy podziękowała za drinka, upiła z niego ledwo parę łyków kiedy usłyszała zaniepokojony głos matki. Odstawiła szklankę niemal, że natychmiast na stolik, gdziekolwiek w sumie i zerwała się na równe nogi śpiesząc z pomocą matce. Podtrzymując Rudą na ramieniu uwolniła telefon i chwile po tym pomogła jej zasiąść na kanapie. Starała się dodać ciężarnej jak najwięcej otuchy i jakoś ulżyć jej nim dotrze do nich Hiro. Mężczyzna dotarła do nich w naprawdę ekspresowym tempie. Gdy tylko białowłosy wszedł do pokoju odwzajemniła jego serdeczny uśmiech, naprawdę dużo mu zawdzięczała, całe swoje życie. I owszem powinna mu się jakoś odwdzięczyć, miała u niego dość spory dług do spłacenia, gdyby nie on została by zmielona w paszczy Testamenta, co nie byłoby zbyt ciekawym skończeniem życia zaledwie po jedynym krótkim oddechu.
I kiedy miała się już szykować do pomocy przy porodzie, jej matka stwierdziła, że nie będzie on się odbywał tu i teraz, że chce zejść do laboratorium, pożegnała się z nią prostymi słowami, na które tylko córeczka przytaknęła życząc bezgłośnie powodzenia przy porodzie. Gdy już matka jak i jej wybawiciel zniknęli za drzwiami i skierowali się w swoją stronę,ona postanowiła opuścić Enklawe.

[z/t]
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Czw Maj 23, 2013 6:54 pm

Hachiko dostaje imię Superwomen. Znowu przyciągnęła mężulka ze slamsów. Ranny, głodny, zły i niemal zapłakany. No bo ile można żyć z tą obrożą. Już miał jej dosyć! Ciągle go raziła, męczyła i utrudniała życie. Dlatego wchodząc do Enklawy, był uczepiony małżonki jak mała małpka matki. Nieważne czy ktoś się dojebał, np taki Edward. Kanibal go zlekcewży, ot co.
Ruda zaprowadziła go do salonu, zapewne przyniesie mu ktoś ubranie bo w końcu czasem tutaj sobie mieszkał i zostawił parę rzeczy.
Co do ran? Nieważne! Niech gnije we własnej krwi, niech brudzi jej kanalę i liże krew z własnych rąk. O tak, bo głodny jak diabli. Ale Ruda dała mu szlaban na bycie sobą! Wciskał twarz w poduszkę, majac chęć się gdzieś zakopać.
Czy ona wie, że właśnie przechodził proces trawienia samego siebie? No powinna, skoro ten leżał zwinięty w kłębek i nie rozmawiający z nikim. Dalej Hach ma zamiar go gnębić zakazami? Phew!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Czw Maj 23, 2013 7:46 pm

Podróż kradzionym samochodem, dość starym, ledwo trzymającym się, nie była taka przyjemna, zważając jeszcze na rannego wampira. Mimo iż dostał trochę krwi Hachiko, wciąż był w opłakanym stanie, jednak krwawienie powinno ustać. Za bardzo nie przejmowała się wyglądem wnętrza samochodu, miał on ich jedynie zawieźć do Enklawy, a potem najwyżej zrobią sobie z niego ognisko albo sztuczne ognie i spędzą czas razem, całą rodzinką. Hachiko nie chciała wracać do Zamku, więc wdepnęła nogę w gaz na ile tylko ten gruchot dawał radę i dojechali wreszcie pod posiadłość. Niech się Testament cieszy, że nie przyszło mu spędzić tego czasu w małym i ciasnym maluchu.
Wampirzyca pomogła dojść Wielkoludowi do drzwi posiadłości, a dalej zaprowadziła go do swojego salonu, biorąc jakąś szmatę ubranioniową z wieszaka. Nie było jej wcale tak lekko, wszak uwiesił się na niej dwustukilowy wampir, a przecież Edward nawet palcem nie ruszy, żeby w jakiś sposób pomóc. I to jeszcze swojemu wrogowi. Udał, że go nie ma i zaszył się w swojej komnacie, zajmując robotą papierkową.
Wampirzyca położyła owe ubranie na kanapie, tak żeby wampir mógł się na tym swobodnie i wygodnie położyć. W tym samym momencie do salonu wparadowała Salomona wraz z Gabrielem. Spojrzała na nich i zaraz zaczęła się rządzić. Skoro już łaskawie przyszli, to niech się na coś przydadzą.
– Gabriel, przynieś miskę z letnią wodę i jakieś czyste szmatki. Salomona, Ty przynieś worki z krwią i jakieś surowe, nie za duże mięso zwierzęce. A także z naszej komnaty świeże ubrania Testamenta.
Zaraz też podeszła do wampira, układając mu poduszki pod głową, żeby było mu wygodniej. Przyjrzała się także jego ranom, których było sporo. Na szczęście, żadnych śladów po kulach czy innych narzędziach zbrodni.
Służka zaraz wróciła z kilkoma woreczkami z krwią i mięsem. Ruda pierw podała wampirowi woreczki z krwią, bowiem mięso dostaniesz, kiedy już się nim porządnie zajmą. Nim Salomona wyszła po raz drugi, udając się tym razem po ubrania dla wampira, Hachiko kazała jej powierzchownie wyleczyć Testamenta, głównie z wewnętrznych ran, jakie zadała obroża. Służka posłusznie kucnęła przy wampirze i użyła swojej leczniczej mocy, skupiając się oczywiście na ranach wewnętrznych. Kiedy skończyła udała się do komanty, a Ruda podała mężowi worki z krwią.
– Pij.
Poleciła, czekając na ciepłą wodę i szmatki, które miał przynieść Gabriel.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Czw Maj 23, 2013 8:00 pm

No i koniec! Mogło się wydawać, że koniec kary będzie dla chłopca wybawieniem, jednak takie stwierdzenie byłoby jak najbardziej mylne! O dziwo walka, jeśli to walką można było nazwać, z Painem okazała się nie lada wyzwaniem i zabawą dla malca. Owszem było trudno, a przegrywanie nie było przyjemne, jednak podobało mu się ćwiczenie i trening. Będzie musiał częściej prosić starego wampira o lekcje. Oczywiście przy mamie i Salomonie zamierzał udawać, że kara była straszna i tragiczna i w ogóle nie ma już siły. No wiecie, tak dla zasady, żeby żadna z nich nie zechciała mu dodać kolejnych obowiązków, tych mniej miłych. Na przykład już wyobrażał sobie służącą w okularach i garsonce z długą linijką w ręce, każącą mu zakuwać i czytać jakieś cholernie nudne książki, to dopiero byłaby kara! Gabriel poddałby się już na wstępie. Nienawidził się uczyć tych wszystkich niepotrzebnych rzeczy, bo po co? Było tyle ciekawszych zajęć, jak na przykład zwiedzanie posiadłości, albo też jego nowe ulubione zajęcie - trening z Painem.
Salomona przerwała mu zabawę, jednak chłopak grzecznie " udał się " za nią, a w zasadzie to został zaciągnięty, co wcale mu się nie podobało. Jednak już po chwili zaczynało robić się coraz ciekawiej. Zapach krwi można było wyczuć już z daleka, co tylko potęgowało ciekawość bachora. Jeszcze trochę i oszaleje z braku wiedzy co to. Na szczęście jego ciekawość została zaspokojona już niebawem. Salomona weszła do komnaty, w której znajdowała się mama z... tatą! Gabriel prawie się przewrócił ze zdziwienia, na szczęście służąca go trzymała i nie upadł. Okazało się, że cała ta krew wypływała z tatusia i lała się po podłodze i kanapie. Chłopiec już sobie wyobrażał jezioro pełne krwi... Stał przez chwilę za Salomoną wyglądając zza jej pleców. Chciał zobaczyć Testamenta, swój obiekt najwyższej ciekawości i zarazem koszmar senny w jednym.
Po chwili jednak Hachiko wyrwała go z osłupienia, a przecież matczyne polecenia trzeba spełniać. Chłopiec nie czekając długo ruszył w poszukiwaniu miski. Na szczęście niedawno przypominał sobie każdy zakamarek Enklawy, tak więc znalezienie takiej zajęło mu tylko chwilę. Napełnił ją wodą i przy okazji porwał kilka szmatek, o które upominała się mama. Wrócił do salonu podając wszystko co przyniósł. Potem oddalił się trochę, nie był aż tak głupi, po ostatnim spotkaniu z ojcem wolał trzymać się nieco z boku. Jednak jego ciekawskie oczy wyszukiwały taty w tym tłumie stworzonym przez Hachiko i Salomonę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Czw Maj 23, 2013 8:27 pm

Stwór jak zwykle mógł polegać na małżonce. Ona chyba jako jedyna zawsze przy nim jest i pomaga, nie marudząc że czuje się jak pielęgniarka. Wszak ma męża rozrabiakę - on zawsze musi coś uczynić. Dlatego nie byłoby normalnie, gdyby gad coś sobie lub komuś nie zrobił, ot co.
Grzecznie wykonywał wszelakie polecenia, jakie tylko podała mu Ruda, a jak usłyszał o mięsie, zrobiło się jakbym lepiej. Chyba już sama psychika, sam organizm pragnął pożywienia i sporej ilości krwi, abyr wszystko mogło funkcjonować normalnie.
Ułożony na kanapie, wtulał łeb w poduszki, które to podawała małżonka. Nawet nie wyczuł, kiedy do środka weszła Salomona z... Gabrielem. Zbyt zmęczony i obolały by zwracać uwagę na przybyłych, poza tym w tej chwili liczyła się tylko Hachiko - ta która przy nim czuwała. I czemu taki malec już musiał walczyć, nosić ciężkie miski z wodą? Jedyne takie słowa obijały mu się o uszy, choć na nie wcale nie reagował. Leżał nieruchomo do momentu podania mu krwi. Zatopił kły w worku wypijając wszystkie, jakie tylko mu podano.
Kolejny problem - rany. Dobroduszna Salomona z rozkazu rudej zajęła się nimi. Bestii od razu zrobiło się lepiej, choć nadal ssało go w żołądku. Podniósł powoli łeb, by wypatrzeć syna. Trzymał się z boku... Co się dziwić? Własny ojciec chciał go pożreć. Cóż, nie powiedział nic, był za bardzo zmęczony. I chyba jednym jego ruchem okazało się złapaniem Hachiko za rękę. Taka potrzeba bliskości...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Pią Maj 24, 2013 4:16 pm

Jeśli Gabriel chciał poćwiczyć wystarczyło poprosić Paina. Jeśli by mu się chciało i miał więcej cierpliwości zapewne z chęcią bawiłby się jeszcze w taki sposób z chłopiec. Choć równie dobrze mógł także o to poprosić matkę. Ona także z chęcią nauczałyby go kilku rzeczy. Sama osiągnęła kilka celów w swoim życiu i póki co była usatysfakcjonowana.
Może i Testament uznawałby to za męczarnie dla dzieci, ale nie miał pojęcia jak ruchliwe i pełne energii były. W każdej chwili gotowe uciec z domu, jeśli tylko matki nie ma w posiadłości. A przecież tam, poza murami, wampiry aż czekają na takie łatwe żarło jak bezbronne dzieci. Dlatego też, mimo swojego prowizorycznie młodego wieku, musiały umieć o siebie zadbać. Wystarczyłoby odwrócić od siebie uwagę przeciwnika, żeby uciec. Niestety nie miały jeszcze na tyle sił, aby walczyć samodzielnie z dorosłym i silnym osobnikiem. Zagrożenie dla nich stanowił nawet ich własny ojciec, który nie umiał panować nad swoimi zwierzęcymi instynktami, więc dzieci musiały wiedzieć jak odwrócić jego uwagę od siebie i po prostu zwiać. Bo przecież nie wolno im było walczyć z ojcem. Jeszcze by się Testament zezłościł bardziej, popadł w szał i złość, i nigdy do nich nie powrócił przy zdrowych zmysłach.
Wampir mógł teraz po raz drugi w swoim życiu ujrzeć syna, który był do niego tak bardzo podobny, że aż niemożliwe było, by ktoś stwierdził, iż Gabriel nie jest dzieciakiem Wielkoluda. Gabriel wrócił z miską z letnią wodą i ściereczkami, więc wampirzyca odgoniła już służkę od ciała wampira i zaczęła przemywać jego ciało z krwi, żeby oczyścić rany. Salomona przyniosła świeże bandaże i założyła je na większe i brzydsze rany na jego ciele.
Wampirzyca odstawiła miskę z wodą, prosząc Salomonę, by ją wyniosła i wylała zabarwioną od krwi wodę. Nie wyrwała także ręki z uścisku wampira, usiadła sobie jedynie na najbliższym fotelu przy kanapie, wciąż ściskając lekko rękę męża. Spojrzała na syna karcącym wzrokiem.
– To Twój ojciec Gabrielu. Przywitaj się ładnie i podejdź bliżej. Nic Ci nie zrobi.
Kanibal był zbyt osłabiony i ranny, aby kogokolwiek zaatakować. Poza tym była tutaj Hachiko i nie pozwoli to żadnego rozlewu krwi.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Pią Maj 24, 2013 10:30 pm

Cóż mamusia miała tym razem rację. W końcu na zewnątrz było rzeczywiście bardzo niebezpiecznie, jednak nic dziwnego, że dzieciaki nie mogły się powstrzymać od nieustannych prób ucieknięcia z posiadłości. Przecież niebezpieczeństwo w tym wypadku, równało się z chęcią spotkania jakiejś przygody oraz poznania czegoś nowego. Ciekawość dziecka nie miała granic, obojętnie czy ludzkiego czy wampirzego. Mimo wszystko Gabriel musiał umieć się bronić. Ba! Nie tylko siebie, ale także młodszą ( o kilka minut ) Herę. W pewien dziwny, braterski sposób czuł się za nią odpowiedzialny i nie mógł pozwolić, żeby coś jej się stało, nie wtedy kiedy była przy nim. Zresztą musiał również być od niej silniejszy, lepszy we wszystkim! Cóż taka rywalizacja miedzy rodzeństwem była czymś dobrym, pozwalała im na szybszy rozwój, gdy jedno próbowało dorównać drugiemu.
Gabriel stał tak z boku to wychylając się w jedną, to w drugą stronę, szukając wzrokiem Tessa. Nie bardzo przejmował się tym co wyrabiała mama i Salomona z jego ciałem. Nie minęło dużo czasu, a ojciec zaczął już wyglądać coraz lepiej. Najwyraźniej obydwie kobiety znały się na tym i doskonale wiedziały jak mu pomóc. Widać Hachiko nie znalazła go pierwszy raz w takim stanie. Ciekawe jak często oglądała go tak poobijanego?
Minęło kilka długich chwil, zanim chłopiec zrozumiał słowa matki skierowane do niego. Wstrzymał oddech, zaciskając delikatnie piąstki. Miał podejść? Przez chwilę myślał o ucieczce, jednak nie był tchórzem, nie aż takim. Nie mógł przecież pokazać słabości przy mamie, której to tak bardzo chciał zaimponować. Niech się lepiej tata strzeże, bo gdy Gabriel podrośnie to na pewno odbije mu mamuśkę i się z nią ożeni, był tego w stu procentach pewny, bo żadna inna pani nie była tak cudowna jak Hachiko.
W końcu zebrał się w sobie i ostrożnie podszedł do miejsca, gdzie przesiadywali rodzice. Nieśpiesznie, w każdej chwili był gotowy odskoczyć na drugi koniec pomieszczenia i zaszyć się w kącie.
- Witaj, ojcze...
Powiedział spoglądając żółtymi, wielkimi oczami, prosto w oczy taty, bardzo podobne. Gabriel poczuł się odrobinę pewniej, widząc ich splecione ręce, więc podszedł jeszcze bliżej. Lustrował Testamenta od stup do głów, zapamiętując dosłownie wszystko! Jak dorośnie, będzie taki jak on.... i koniec kropka!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Sob Maj 25, 2013 6:59 am

Geez, co za sytuacjia. Kanibal pokazał się w tak żenującym stanie, jeny co sobie Gabrysiek o nim pomyśli. Hachiko mogłaby go raczej pogonić, a nie trzymać i pozwolić aby patrzył na rannego ojca. W dodatku kanibal w szale to jak niedźwiedź - może sam zaatakować własnego dzieciaka! Lecz czy uczyni to w tej chwili? Nie, nie miał na to siły. Próbował się podnieść ale z powrotem opadł na poduszkę, którą prędko wysunął pod siebie. Oczywiście nie puszczał swojej małżonki, ta która mu po raz setny mu pomogła się pozbierać i nie miała jeszcze okazji ponarzekać na opiekę nad nim. Zresztą ona wiedziała, że z wampirem to jak z niesfornym dzieckiem, poza tym są sobie bliscy temu też muszą sobie pomagać, ot co.
Uczenie samodzielności dzieci.... Dobra myśl, ale nie kosztem ich dzieciństwa. Powinny się bawić, często przebywać w obecności rodziców i przede wszystkim nie czuć się, jak zbędny balast. Kanibal coś wiedział o braku miłości rodzicielskiej i kto wie, czy właśnie stąd nie pochodzi ta troska - która mimo wszystko istnieje - o ich przyszłość. Hachiko powinna wiedzieć, jak szybko można zniszczyć dziecinną psychikę by w życiu dorosłym miały problemy i tak dla przykładu ma swojego męża. I pomimo krwawego instynktu, nie da komuś zrobić krzywdy potomstwu, nawet Hachiko niech nie gnębi ich bardzo.
Nie odezwał się na słowa żony. Skoro zażyczyła sobie aby podszedł do ojca młody wampirek, tak się stało. Olbrzym otworzył szerzej ślepie, wpatrując się natarczywie w twarzyczkę chłopca. Straszliwie podobny do tatusia, oj tak. A gdyby odmłodzić kanibala do wieku Gabriela, ciężko byłoby ich odróżnić.
- Nie bój się, nie zjem cie... przynajmniej na razie.
Osłabionym głosem mówił i nieco zachrypniętym, wiadomo... w postaci gada pluje silnie żrącym kwasem, który okalecza przełyku. Temu ciut bestyjka jest nie za głośna.
- Choć Hachiko, lepiej pilnuj.
O co chodziło? O to, że wampirek może niechcący ugryźć Gabrysia, ot z miłości lub po prostu głodu. Nawet nie wiedząc kiedy to uczyni! Chore odchyły, o.
- Co u ciebie, chłopcze?
Terazt zwrócił się do synka. Ciekawe co ma do powiedzenia ojcu, którego widział po raz drugi w swoim życiu!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Sob Maj 25, 2013 1:53 pm

Hachiko doskonale wiedziała jak to jest wychowywać się w rodzinie, w której rodzice w ogóle nie zwracali uwagi na swoje dzieci. Nie mieli wówczas żadnego dzieciństwa i byli zmuszeni do szybkiego dorośnięcia w takich warunkach. Testament także odczuł to na własnej skórze, a teraz jeszcze cierpiał z powodu swojej przeszłości. Gabriela nie była dobrą matką, nie przywiązała się nawet do swojego syna. A sama Hachiko nigdy nie darzyła szlachetnej szacunkiem, po prostu nie zasłużyła na to takim zachowaniem. Hachiko nie traktowała w taki sposób swojego potomstwa, dostawały wszystko, czego tylko chciały. Był czas i na zabawę i na naukę poprzez zabawę, a także na trening w formie kary, kiedy coś spocą. Nie uderzyła ani razu zarówno Hery jak i Gabriela. Raz jedyny wytarmosiła dzieciaki za uszy, kiedy samodzielnie, bez niczyjej opieki wyszły na miasto, gdzie przez czysty przypadek je spotkała. Musiała dać im nauczkę i uświadomić, iż zakazów matki łamać nie wolno. Wiadomo, bezstresowe wychowanie w tych czasach jest wręcz niemożliwe. Starała się także spędzać z nimi sporo czasu, zastępując także ojca, który z wiadomych przyczyn nie za bardzo chce przebywać w towarzystwie dzieci. Ciekawe czy w ogóle jego instynkt zwierza w jakikolwiek sposób podpowiada mu, iż to są jego dzieci i należy je chronić czy też zajmować się nimi. Wampirzyca przywiązała się do smarków i nie pozwoli aby stała im się krzywda. Był to instynkt macierzyński, który był u niej silniejszy niż sama tego po sobie oczekiwała. Jak widać, nawet bestialskie wampiry nie mają serca do porzucenia czy zabicia własnych dzieci. Wampiry były w tym o wiele lepsze niż ludzie.
Ruda wielokrotnie widywała w takim stanie, a nawet i gorszym Testamenta. Zajmowała się jego ranami bez marudzenia, w końcu była jego żoną. To tak, jakby teraz Hiro zaczął marudzić wampirzycy, gdyby znów się okazało, że musi jej pomóc. Wiadomo, szlachetny pomagał, bo taka była jego praca, a także sympatia do wampirzycy. W tym wypadku było tak samo. Hachiko nie traktowała Testamenta jak kolejnego obowiązku na głowie, ale jako męża w tarapatach. A przecież nie chciała jego śmierci. Wampirzycy można było zarzucić każde świństwo i podłość, ale nie w stosunku do swojej własnej rodziny. Może właśnie to ten fakt, iż sama rodziny nie miała, sprawił, że dbała o swoją.
Gabriel wreszcie odważył się podejść do ojca. Ruda musiała przyznać, iż chłopiec był bardzo odważny, biorąc pod uwagę, iż został zaatakowany w dość nieprzyjemny sposób przez Testamenta. Hachiko wyciągnęła rękę i pieszczotliwie zmierzwiła włosy syna. Był tak podobny do Testamenta, że z chęcią wzięłaby go na kolanka i wyściskała i wytulała do piersi.
- Pilnuję. Nic się nie stanie.
Uścinęła mocniej mężowską dłoń, doskonale wiedząc o cóż tak się martwił. Póki jeszcze był w stanie myśleć i nie wpadał w szał, nie chciał krzywdzić własnego dziecka i Gabriel był bezpieczny. Acz jeśli wampirzyca dostrzeże jakieś oznaki utracenia rozsądku, Gabriel zostanie natychmiastowo zabrany z salonu.
- Zobacz jaki jest podobny do Ciebie. Powinieneś częściej do odwiedzać, Kanibalu.
Zachęciła Testamenta, oczywiście do niczego go nie zmuszając. Wiedziała, że nigdy idealną rodziną nie będą, w końcu to mordercy, ale chociaż czasami wspólnie czas mogliby spędzić.
- Salomona, podaj panom krew.
Sama zaś wstała i sięgnęła po stos ubrań, które wcześniej wampirzyca przyniosła. Należało ubrać wreszcie wampira, bo przecież na pewno nie czuł się zbyt komfortowo. Gabrielowi wręczyła koszulę, żeby pomógł ojcu założyć, a sama zaś zajęła się jego dołem. Oczywiście bez sprośności. Seks oralny nie przy dzieciach.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Sob Maj 25, 2013 11:03 pm

Nic dziwnego, że chłopiec czuł się trochę nieswojo. W końcu spotkał swojego ojca dopiero drugi raz. Każdy następny będzie coraz lepszy, pod warunkiem, że Kanibal nie zechce skrzywdzić lub skonsumować swojego potomka. Miejmy jednak nadzieję, że wszystko pójdzie gładko, przynajmniej do czasu, gdy młody będzie już w stanie sam o siebie zadbać i obronić się w potrzebie. Wtedy będą mogli już rozmawiać jak równy z równym - jeśli kiedyś w ogóle to nastąpi.
Z drugiej strony cieszyło go, że mógł przebywać z ojcem. Po pierwsze stanowiło to rozrywkę pierwszej klasy przebywanie w towarzystwie kogoś nowego, tajemniczego i niebezpiecznego, co bardzo dobrze działało na jego dziecięcą ciekawość. Po drugie Gabriel był świadomy swojego podobieństwa do Testamenta i bardzo z tego powodu dumny. Hera nie miała tyle szczęścia, choć odziedziczyła cechy obojga rodziców. Chłopiec bardzo szanował i na jakiś swój dziecięcy sposób kochał matkę, jednak podobieństwo do ojca było czymś niezwykłym i upragnionym. Każdy dzieciak w jego wieku tak myśli! Przynajmniej tak mu się wydawało, bo nie znał żadnego innego rówieśnika, no poza Herą, ale jego siostra to baba! A baby to już nie to samo. Były krzykliwe, kłótliwe i płaczliwe, przynajmniej tak wynikało z tych dziwnych romansideł, które czytała Salomona w wolnym czasie, gdy mama nie patrzyła, bo inaczej na pewno by wyśmiała służkę.
Gabriel spojrzał na Hachiko lekko rozpromienionym wzrokiem, gdy ta zmierzwiła mu włosy. Mimo że zdawał sobie doskonale sprawę z jej matczynej opiekuńczości, to jednak mimo wszystko była wielką Krwawą Damą, osobą budzącą postrach i grozę, dlatego też rzadko okazywała dzieciom jakieś swoje uczucia w taki sposób. Trochę się zdziwił, jednak był przez to bardzo szczęśliwy. Nawet wyszczerzył białe, małe kiełki w uśmiechu. Gabriel rzadko się śmiał, jak i nie mówił za wiele, jednak gdy usłyszał pytanie ojca od razu bardzo się ożywił.
- Jak dorosnę, będę taki jak ty, ojcze!
Powiedział szczerze, ale zaraz jednak lekko się speszył. Nawet jeśli Kanibalowi nie do końca o to chodziło, nie miało to znaczenia. Może nie powinien tak mówić na ich drugim spotkaniu, z tym że pierwsze było raczej nie udane, jednak nie mógł się powstrzymać. Tak to już było z dziećmi, że były szczere do bólu i często najpierw coś robiły czy mówiły, a dopiero potem myślały ( lub nie myślały w ogóle). Tak też z Gabrielem nie było inaczej. Ucieszył się bardzo, gdy mama wspomniała o krwi! Nie dość, że mógł przebywać z rodzicami w komplecie to jeszcze na dodatek dostanie trochę tego pysznego płynu...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Nie Maj 26, 2013 6:29 pm

Luzik, ich rodzinka w takim razie nie jest aż taka zła, skoro istnieje wśród nich coś takiego jak wspólna ochrona i tolerancja. Choć i tak Kanibal nie nadawał się na ojca. Po pierwsze - sam jest jak dziecko. Po drugie - Nie umie wychowywać. Po trzecie - Jest bestią skłonną do zjedzenia własnego potomstwa. No i wiele, wiele innych rzeczy...
W każdym bądź razie pierwszy raz w spokoju mogli przesiedzieć, jednakże brakowało tutaj Hery. Co z nią jest? Bała się ojca? Możliwe...
Skoro jest z nimi Ruda, młodemu nic nie grozi. Sama przyznała, że zamierza pilnować aby mężulk nie wywinął czegoś, co by później żałował.
Częściej odwiedzać? Olbrzym spojrzał na Rudą, nie komentując. Wpadło mu coś innego do głowy i miał jjz rzec, kiedy Gabriel wyleciał z czymś ciekawym. Wampir od razu spochmurniał. Mały wampir nie rozumiał słów jakie powiedział. Być jak kanibal... Nie, Hach nie może na to pozwoli.
- Lepiej nie.
Rzekł cicho, choć dosyć chłodno. Szybko urwał temat, jak tylko zeszli na krew. A co do ubioru, oczywiście przyjął pomoc. Gdzieżby taki leń miał sam się ubrać.
- A spotkałeś swojego brata Samuru?
To go niesamowicie ciekawiło... i gdzie tak w ogóle Samuru się podziewa? Rozwalił się wygodniej na kanapie, czekając aż ktoś odpowiedni poda mu krew i mięcho, a jak!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Pon Maj 27, 2013 5:03 pm

Najgorszy pierwszy raz Gabriel miał już za sobą. Teraz miał jedną z niewielu okazji do tego, aby spędzić trochę czasu z Gabrielem. Brakowało jedynie Hery, która nie widząc czemu pozostawała wciąż na strychu. Hachiko nie wiedziała dlaczego Salomona przyprowadziła ze sobą tylko Gabriela. Hera przecież nie widziała na oczy ani razu swojego ojca, więc była w nieco gorszej sytuacji od swojego brata. A skoro już Kanibal był w takim stanie, to można by to wykorzystać, czerpiąc z tego jakieś plusy. Dzieciaki na spokojnie mogłyby spędzić trochę czasu z ojcem, choć nie mogły liczyć na zabawę z nim, ani nawet na przeczytanie przez niego jakiejś ciekawej opowieści. Był zbyt leniwy na takie wygłupy, choć sam przecież był jak dziecko, więc szybko znalazłby wspólny język z dziećmi.
Hera z wyglądu jak i z charakteru wrodziła się w matkę, to Gabriel odziedziczył więcej po ojcu. Oby tylko miał większą samokontrolę niż Testament. Było to bardzo męczone i bolesne, wpadać co jakiś czas w zwierzęcy napad szału. A nie widzieli przecież jeszcze, jakie moc posiadał zarówno chłopiec jak i dziewczynka. Zresztą wampirzyca nie dopuści do tego, aby którekolwiek z dzieci wpadło w taki stan jak Testament. Wystarczy, że musiała pogodzić się z myślą o jego cierpieniu.
Hachiko raptownie spojrzała na Kanibala, który chłodno stwierdził, iż nie chciałby aby Gabriel był taki jak on. Hachiko doskonale wiedziała, o czym mówił jej mąż, jednak chłopiec nie miał na myśli jego problemów z szałem.
- Gabrielowi nie o to chodziło. On Cię podziwia, jak i Twoją siłę.
Pospieszyła z wyjaśnieniem. Salomona w tym momencie podała krew oby panom. Najwyraźniej Kanibal czuł się znacznie lepiej, skoro poprawił sobie poduszki i nawet rozłożył się jak pan na włościach.
- Widzę, że miewasz się już znacznie lepiej.
Bardziej stwierdziła, niż zapytała, spoglądając z uniesioną brwią na męża. A mięso dla Testamenta leżało na stoliku, na wyciągnięcie ręki, więc śmiało mógł po nie sięgnąć i skonsumować, kiedy tylko najdzie mu taka ochota. Oczywiście kąsek nie był zbyt duży, bo jeszcze niedawno cierpiał na niestrawność. Poza tym Hachiko wciąż o niego dbała pod tym względem i wychodziła z założenia, że co za dużo, to nie zdrowo. Aczkolwiek nie żałowała mu.
Sama zaś sięgnęła po jeden woreczek z krwią, rozrywając go kłami, by powoli z niego sączyć zawartość. Jakby delektowała się smakiem.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach