Komnata dzienna - pierwsze piętro

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Pon Maj 27, 2013 6:48 pm

Dobra, dobra. Kanibal właśnie wpadł na pomysł! Ostatni raz tak było, kiedy to jego głowy coś wpadło... uwaga... parę lat temu! Tak, trzeba to wykorzystać. Temu też pozbierał się szybko, oczyścił stół z mięsa, a potem worki z krwi.
- Muszę wyjść, niedługo wrócę.
Rzucił nagle, szukajac się do wyjścia. Ruda mogła domyślić się iż jej glupkowaty mężulk dostał przebłysku i musi koniecznie pomysł zrealizować. Pożegnał Gabriela pogłaskaniem po głowie, po czym jak strzała opuścił salon oraz całą Enklawe.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Nie Cze 02, 2013 8:32 pm

Zaraz po tym jak wyszła od Isao udała się do swojego apartamentu aby się odświeżyć i przebrać. Czas przyszedł na odwiedziny rodzinki. W końcu może nie pałali do siebie jakąś wielką miłością, ale chyba byli w dość przyjaznych czy też neutralnych stosunkach. No i rodzina to rodzina, nieważne co, dobrze mieć z nią kontakt. Tak więc standardowo już zamówiła taksówkę i kiedy tylko podjechała pod apartamentowiec wsiadła do niej każąc wywieź się na obrzeża miasta. Taksówkarz wyglądał smakowicie, ale zacisnęła zęby i starała się o tym nie myśleć, zajęła się czytaniem zwiniętej w rulon gazety, która spoczywała na siedzeniu obok niej. Rozwinęła ją i rozłożyła najmocniej jak się da aby nie patrzeć na smakowitego człowieka. W co ona się wpakowała. Ech. Podróż na szczęście minęła szybko, jasnowłosa rzuciła facetowi pieniądze za kurs i poszła dalej pieszo do celu swojej podróży. Przeszła przez bramę i znalazła się u wrót do Enklawy Cierpienia. Chwyciła za klamkę, doszła do wniosku, że nie będzie pukać i fatygować służkę Hachiko. Otworzyła drzwi, a mieszkańcy zamczyska z pewnością już wiedzieli, że to Banshee za chwilkę będzie się wspinać po schodach prowadzących do komnaty dziennej. Minęła bez słowa służących o ile tacy się zjawili aby na nią spojrzeć czy coś w tym rodzaju. Aż w końcu stanęła w drzwiach i rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej oczom ukazała się część rodziny zajadająca się krwią. Wampirzyce ścisnęło lekko w gardle, ale mimo to uniosła delikatnie kąciki ust w górę.
-Smacznego.
Po tych słowach przeszła przez pokój i usiadła na fotelu nieopodal Rudej wampirzycy. Jej wzrok jednak skierował się na młodzieńca z kruczymi włosami. Przez chwilę przyglądała mu się, w końcu nie widziała go całkiem długo.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Zwróciła się w stronę matki. Z torby wyjęła dużą, szklaną, litrową butelkę zakorkowaną jak wino ze szkarłatnym płynem w środku.
-Najsmaczniejsza jaką w Peru udało mi się dorwać.
Butelkę postawiła na stoliku, a co się z nią już później stanie to nie jej sprawa, miała jedynie nadzieję, że się nie zmarnuje, bo niestety ale posiadaczka tej krwi zniknęła z tego świata. Tak przywiozła ze swojej małej podróży upominek dla mamy, zawsze starała się jakoś o niej pamiętać i sprawiać jej drobne podarunki, a krew w tym przypadku była najlepszym prezentem.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Pon Cze 10, 2013 12:16 am

Gabriel zmrużył swe żółte oczęta, na znak lekkiego smutku z powodu tego, że ojciec już wychodził. Oczywiście tak na prawdę miał ochotę wybuchnąć histerycznym płaczem, tupać nogami i tarzać się po ziemi. O krzyczeć jeszcze! Jednak nie miał zamiaru pozwolić sobie na taką siarę przy dorosłych. Przecież on też był już prawie dorosły. W końcu był odpowiedzialny, silny, przystojny...
Niestety tatuś sobie poszedł, jednak mały miał nadzieję, że spotka go jeszcze w takiej gadatliwej postaci i będą mogli choćby na siebie popatrzeć bez próby morderstwa swojego dziecka. Wszystko w szatana rękach! Oczywiście to wszystko ani trochę nie zniechęcało chłopca do podziwiania ojca. Mama miała rację. Testament był przede wszystkim ogromny! A dla dzieciaka wszystko co ogromne był super mega i te pe. Tak więc pokaźna wielkość i siła najbardziej mu imponowały. A także podobieństwo, dawało mu nadzieję, że kiedyś uda się zostać takim Kanibalem Dwa. Trzymajmy za młodego kciuki, może kiedyś da radę! A wtedy odbije ojcu Hachiko i się z nią ożeni!
Najpiękniejsze co mogło być to krew, którą dostał. Od razu wgryzł się do woreczka nie czekając na żadne przyzwolenie. Wolał od razu zabrać się do pałaszowania, zanim ktoś zmieni zdanie i mu jedzenie zabierze, albo zanim pojawi się ta mała nieznośna Hera i będzie musiał się z nią podzielić.
Nagle do pomieszczenia weszła najmniej oczekiwana osoba. Gabriel bardzo się ucieszył, ale oczywiście starał się zachować kamienną twarz! Oczywiście jak na sześciolatka przystało zaczął niesfornie stąpać z nogi na nogę, zaciskać piąstki, a w jego oczach tańczyły wesołe ogniki.
- Witaj Perłowa Księżniczko.
Przywitał ją, jak gdyby od niechcenia, udając że pije krew. Tak na prawdę oczywiście co jakiś czas zaglądał na siostrę, ale tak żeby broń diable nie widziała!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Wto Cze 11, 2013 12:14 pm

Testament postanowił opuścić rodzinne gniazdko, acz widać było, że wpadł na jakiś świetny pomysł. Rzadkością było widzieć go takim podnieconym i radosnym z powodu swojego pomysłu, zatem nie zamierzała go zatrzymywać, mimo jego wielu ran. Bolesnych ran. Pewnie wpadnie w jakieś tarapaty, jak zawsze, zwróci na siebie uwagę łowców, jak zawsze, a potem będzie trzeba go składać do kupy, jak zawsze. Hachiko na ogół robiła mu jako prywatna pielęgniarka, pomoc domowa, kucharka, opiekunka, ale nigdy jako żona. Pech chciał, że trafiła na takiego męża. Jeszcze się okaże, że na boku ma z pięć kochanek, po trójce dzieci przypadającą na każdą z nich.
Kiedy Testament wychodził, pożegnał się z synem, ale już tak z żoną to nie łaska. No cóż, sama takiego chciała, to teraz masz babo placek. Spojrzała na rozradowanego syna.
- Ciesz się tym spotkaniem, bo zapewne było ostatnie na najbliższe kilkaset lat.
Co prawda to prawda. Kanibal rodzinny nie był i nie miał żadnej potrzeby do widywania się z własnymi dziećmi. A zatem jeśli Gabriel zamierzał odebrać swoją matkę z łap Kanibala, to przed nim nie trudna droga z tej racji, że wampir nawet nie zauważy tej małej zmiany. Ma żonę, czy nie ma, jaka różnica.
Jednak sami długo nie pozostali. Ruda wyczuła zapach swojej córki, nawet słyszała podjeżdżający samochód pod bramę. Drzwi były zamknięte, więc Banshee musiała poczekać aż biedna i zapracowana Salomona dotrze do holu i otworzy drzwi przed wampirzycą. Została zatem wpuszczona i grzecznie odprowadzona do salonu.
Hachiko przyjrzała się córce i dostrzegła w niej zmianę. Może nie tyle co zewnętrzną, a wewnętrzną. Przede wszystkim pachniała jakimś mężczyzną, a i sama wyglądała jakby serducho jej zmiękło. A jeszcze do niedawna mówiła, że wiązać na stałe się nie zamierza, czyżby nagle zmieniła zdanie?
Skinęła córce głową na powitanie i jej słowa, kończąc już w sumie krew. Woreczek oddała Salomonie, która opuściła pospiesznie komnatę, by zająć się dalej swoimi sprawami.
- Zmieniłaś się jakoś, Ban. Pachniesz jakimś facetem.
Przed matką nigdy nic nie ukryje, niezależnie od tak jak wyrodna mogłaby być. Uniosła do góry brew, przyjmując podarek.
- Byłaś w Peru?
Wampirzyca nigdy tam nie była. Uznała, że nie jest to zbyt ciekawe miejsce, najwidoczniej się myliła. Odstawiła trunek w postaci krwi na stoliku obok siebie. I spojrzała na syna, który już prawił komplementy siostrze.
- Zamiast flirtować, byś się wziął za coś porządniejszego.
Może nawet bawić się z Herą na drewniane miecze, wszystko jedno, byle tylko wybić mu te amory z jeszcze zbyt młodego do takich rzeczy łepka.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Wto Cze 11, 2013 10:14 pm

Skoro sytuacja tego wymagała, to grzecznie poczekała aż Salomona otworzy jej drzwi Na szczęście się w końcu tego doczekała i bez większego trudu mogła dostać się do swojej rodzinki. Nie miała zamiaru niczego przed matką ukrywać. Wręcz przeciwnie, miała zamiar powiadomić ją, że związała się z pewnym mężczyzną na dłużej niż jedną noc. Choć sama nie wiedziała czy jest to jakaś istotna informacja, ale zważając na to jakimi zasadami kierował się Isao, chyba tak. To co się działo w życiu Banshee było póki co dość świeże i jak długo to wszystko przetrwa sama nie miała pojęcia. Wszystko się może w życiu zdarzyć. I owszem zmiękła ona cała i przydałby się jej niezły, naprawdę porządny kopniak w dupsko.
-Witaj Krwawy Książę.
Powitała brata lekkim uśmiechem spoglądając na niego życzliwie. Strasznie szybko rósł, ale dobrze nabierze siły i nauczy się walczyć pod okiem matki i jej sług.
Słowa matki przywołały ją i zmusiły aby na nią spojrzała, kiwnęła głową. Temat się zaczął więc cóż kłamać nie będzie, zagryzła delikatnie dolną wargę i przez chwilę się zastanowiła.
-Tak to prawda, pachnę moim facetem.
Zaakcentowała słowo moim i kontynuowała dalej.
-Tak wyszło, że trafiłam na kogoś z kim postanowiłam się związać. Jednak jest to dość świeże na razie.
Nie wiedziała co jeszcze mogłaby dodać do tego, jeżeli oczywiście Hachiko zainteresuje się tym bardziej to powie jej co tylko zechce, nie zamierzała mieć tajemnic przed wampirzycą. I tak by wyczuła, że coś kręci, wiec oszczędzi sobie wymyślania bajeczek.
-Byłam na nieco dłużą chwilę, lubię podróżować więc czmychnęłam z miasta.
Każdy woli coś innego, ona chciała zwiedzać te wszystkie miejsca i smakować ludzi, musiała przyznać, że byli całkiem smaczni.
- Ale w najbliższym czasie nie planuje nigdzie wyjeżdżać. Chciałabym poprawić kontakt z Tobą i rodzeństwem.
Zerknęła na Gabriela w chwili kiedy matula zaczęła go pouczać, w sumie to miała rację, na flirty miał jeszcze czas, są rzeczy ważniejsze, ale cóż jak widać zdawał sobie sprawę z tego, że był małym przystojniakiem i już roztaczał wokół siebie czar. Chyba miał to we krwi.
-Mogłabym później spędzić trochę czasu z Gabrielem i Herą o ile się zgodzisz i będą dzieciaki tego chciały.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Sro Cze 12, 2013 10:06 pm

Strych wypełniało wiele przedmiotów, a każdy z nich miał inny zapach, tak samo jak nos ogłupiała woń mydlin i proszku do prania. Cud, że wyczuła cokolwiek, co znajdowało się za grubymi drzwiami i dwoma piętrami schodów. To była raczej sprawa intuicji, ze na cokolwiek zwróciła uwagę, ale w końcu była wampirem i to dość głodnym, jak się zorientowała po wyjściu na korytarz na drugim piętrze. Wprost zaciągnęła się powietrzem, w którym unosiła się wyjątkowo mocna nawet jak na ten dom woń krwi. Zdała sobie sprawę, że nie jadła od czasu pamiętnej wycieczki i najchętniej od razu by pognała w kierunku, z którego zapach pochodził, ale oświeciło ją, że nie ma na sobie ubrania i musiała jeszcze zajrzeć do garderoby. Wcale nie potrzebowała Salomony do pomocy w zawiązaniu kokardy z tyłu! Poradziła sobie, bo przecież  umiała wiązać sznurowadła i to powinno być równie proste! W rezultacie sukienka wyglądała chyba nieco inaczej, niż powinna, ale nie było jakoś specjalnie źle. Hera była nawet zdania, że wyglądała dużo lepiej z artystycznym supłem z boku, służącym raczej do dekoracji, niż do ściągnięcia materiału. 
Tak wystrojona mogła udać się w końcu w upragnione miejsce. Swoją drogą przy okazji po raz kolejny uniknęła spotkania z kochanym tatusiem. Nawet nie wiedziała, że tu był.
Tymczasem do Enklawy zdążył zawitać jeszcze jeden gość, może mniej niebezpieczny, ale za to nie darzony zbytnią sympatią ze strony Hery. To, że Banshee okazała się nie być oszustką jeszcze nie znaczyło, że nie miała złych zamiarów względem Gabriela! Wydawał się jej całkowicie ufać, a było to błędem, skoro traktował ją jak sprzymierzeńca od samego początku. Hera potrzebowała dowodów, o! Ale na uprzedzenia przyjdzie jeszcze czas, bo jeszcze nie dotarła na miejsce. Szarpnięcie za klamkę, która wciąż znajdowała się nieco za wysoko, odważne pchnięcie, wejście, zapomnienie o ponownym zamknięciu drzwi, uśmiech w stronę Hachiko, zerk w stronę Braciszka, Banshee...
I cóż, teraz już mogła przybrać podejrzliwy wyraz twarzy. Jako że nieco podrosła, jej mimika stała się nieco bogatsza i właśnie dzięki temu mogła prezentować sobą dość zabawny widok. Mina "jeżeli-coś-planujesz-to-ja-też-coś-zaplanuję-i-będzie-lepsze-a-ty-pożałujesz" towarzyszyła jej, gdy zajmowała bez słowa miejsce po "stronie" Hachiko i Gabriela. Ostatniej dwójce posłała jeszcze jeden powitalny uśmiech, ale Gabriel otrzymał jeszcze porcję "mów-co-się-działo" ciekawskiego spojrzenia.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Sob Cze 15, 2013 2:54 pm

To z kim była Banshee zależało już od niej. Hachiko jednak lubiła być o wszystkim poinformowana. Ciekawska nie była, jednak białowłosa mimo wszystko wciąż była córką wampirzycy. Obecnie to rzadkość wśród młodych wampirów staroświeckość, nie wspominając już o szacunku dla własnej kobiety.
Na przywitanie Banshee do młodszego brata, Ruda jedynie uśmiechnęła się kwaśno. Krwawy to on jeszcze nie był, choć już wpadał w niezłe kłopoty. Ciekawe jak to będzie za jakieś kilka lat. Jeszcze trochę i Hachiko wyłysieje przez tego małego dzieciaka. A pomyśleć, że najgorszy wiek był jeszcze przed nimi.
- Chyba nie muszę się martwić, że będę babcią?
Co prawda wampirzyca i tak była już dorosła, jednak dzieci to mimo wszystko spora odpowiedzialność. Ich rodzina była już spora, więc Banshee nie musiała jej powiększać jeszcze bardziej. No chyba, że sama z własnej woli będzie tego chciała. Choć Hachiko przedstawiła to w lekko żartobliwej formie.
- Wpadnij z nim kiedyś. Może go nie zjem.
Kolejny żart? Kto wie. Była nieobliczalna. A ostatnio, przez dzieci sama zrobiła się zbyt uczuciowa. Potrzebowała zapolować. Albo spotkać się ze starymi znajomymi, jakimi byli łowcy.
A więc Banshee podróżowała! To całkiem świetny sposób na spędzenie czasu, niezależnie od tego ileż tego czas miałoby być.
- Yhym. Wpadaj, kiedy tylko zechcesz, Banshee. Tylko nie rozpieszczaj ich za bardzo. I nie pozwalaj wychodzić im samym, bez opieki do miasta.
Stwierdziła, obserwując wtaczającą się Herę z krzywą kokardką. Hachiko westchnęła i wstała, podchodząc do dziewczynki. Zawiązała porządnie kokardę na boku, tak żeby się nie rozwiązała przy szalonych ruchach dzieci. Zmierzwiła obojfu włosy i wyszła z salonu, pozostawiając bliźniaki pod opieką siostry albo służby. Udała się zatem do swojej komnaty, by wziąć dłuższą kąpiel. Była ubrudzona krwią Testamenta. A potem możliwe, że uda się na małe polowanie.

[zt]
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Sob Cze 15, 2013 7:51 pm

Białowłosa, nie miała powodu aby matki nie informować o tym co robi, gdzie i z kim. Nawet się ucieszyła, że zadała takie pytanie. Jednak cały związek nie był spowodowany wpadką, na szczęście. Byli oboje na tyle rozgarnięci aby się nie pchać w robienie dzieci, było na to zdecydowanie za wcześnie. Banshee jeszcze przez długi czas nie miała zamiaru być matką, kontakt z dziećmi starczył jej kiedy odwiedzała rodzeństwo.
-O nie, nic z tych rzeczy.
Zapewniła, że jeszcze przez jakiś czas babcią z jej strony to ona nie będzie.
-Pewnie, wpadniemy razem i miło by było jakby przeżył to spotkanie.
Uśmiechnęła się lekko, zastanawiając się jakby Isao zareagował poznając jej uroczą i krwawą rodzinkę, i jakby poczuł się wkraczając do Enklawy. Rozumiała potrzeby matki i to, że musiała wyjść, sama też by zapolowała, ale wplątała się w pewne skomplikowane postanowienie.
-To świetnie, będę w takim razie wpadać. I obiecuje, zero rozpieszczania i pozostawiania bez opieki.
Obiecała, że się zajmie dzieciakami, a przynajmniej Gabrielem, bo nie wiadomo czy Hera zaufa jej na tyle żeby spędzić z jasnowłosą nieco więcej czasu i to sam na sam. Może kiedyś ich relacja ulegnie zmianie. W międzyczasie Hachi wyszła, a młoda wampirzyca odebrała telefon od wokalisty, który ją szczerze mówiąc zaniepokoił i to nieźle, postanowiła skrócić nieco wizytę i natychmiast udać się do apartamentu Isao, sprawdzić co się tam tak naprawdę dzieje. 

[z/t]
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Gość Pią Lip 12, 2013 1:13 pm

Gabriel lekko drżał, ale nie z zimna czy strachu, raczej z podniecenia! Cała ta sytuacja z ojcem, potem siostrą i jeszcze matka do tego + Hera. Normalnie święty szatanie wszystkie najciekawsze osoby w jednym pomieszczeniu. Jego wielkie żółte oczęta świeciły niemal w ciemności, były wtedy wielkości spodków do kawy.
Nagle wszyscy zaczęli się zmywać, a chłopczyk czekał tylko na tą chwilę prywatności, żeby opowiedzieć siostrze co ją ominęło. Biedna Hera, nawet nie wie ile straciła. A to wszystko przez tą głupią sukienkę, którą musiała wyprać sama. Mogła pozwolić Salomonie to zrobić, w końcu od tego jest służba, co nie? Po co brudzić sobie ręce, gdy ktoś inny może zrobić to za Ciebie.
- Ojciec.
Powiedział do siostry uśmiechając się krzywo. Byli już sami, a malec przespacerował się po pokoju podchodząc do Herci. Gabriel był raczej małomówny, nic dziwnego mając taką rodzinę. Nikt nie wymagał od niego gadulstwa, a nawet zostałby za nie ukarany. Tak więc nauczył się mówić mało, tylko tyle ile trzeba i ile wymaga tego sytuacja. Większość czasu spędzał pogrążony we własnych mrocznych myślach, które tylko Hera mogła odczytać.
- Ominęła Cię cała zabawa.
Stwierdził podchodząc do siostry i starając się naśladować matkę - zmierzwił jej włosy trochę niezdarnie i za mocno, ale co tam. Po tych słowach posłał jej pobłażliwy uśmiech i wyszedł z pokoju kierując się w stronę kuchni, gdzie miał nadzieję znaleźć Salomonę i coś do zjedzenia.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Pią Gru 13, 2013 7:13 pm

Minęło kilka dni nim Banshee się ogarnęła i nieco oprzytomniała. Zdała sobie nawet sprawę z tego, że warto byłoby spotkać się z matulą. Możliwe, że obudziła się w wampirzycy pewna tęsknota za rodzicielką, ale również wypadałoby ją poinformować, że zostanie babcią. Na tą myśl było jej nieco gorzej, była ciekawa reakcji Hachiko, ale zarazem nieco ją to przerażało. Zdawało się, że matka chyba jeszcze nie wyobrażała sobie, że Ban może sobie zmajstrować potomka. W sumie dla samej zainteresowanej był to na początku ciężki oj bardzo ciężki szok. Do tego jeszcze warto przedstawić ojca dziecka i partnera Banana. Ruda już chyba zdawała sobie sprawę z tego, że nie był to ten zielonowłosy facet, na którego kiedyś tam wpadła w jakimś sklepie.
Nim na wycieczkę Ban zabrała Iska, kazała mu się jakoś ogarnął ładnie, ale bez przesady, więc wszelkie garnitury odpadają, a tak pozostawiła mu wolną rękę w doborze ubioru. Zwłaszcza, że sama nie miała zamiaru wbijać się w nic formalnego, a no i raczej w nic z tego co miała eleganckiego by się nie zmieściła. Brzuch był już za duży i widoczny bez względu na to co założy. Przystała jednak na dość wygodny ciuszkach i tyle.
Dwójka wampirów zasiadła wygodnie w taksówce, a kobitka podała facetowi za kółkiem adres. Rzecz jasna nie powiedziała Isao gdzie zmierzają, aby się nie stresował za bardzo czy też nie wymigał od wizyty w jej rodzinnych domu. W końcu jej rodzinka miała swoją opinie i to nie bez powodu. Po dłuższej podróży zajechali w końcu nieopodal bramy i wejścia do Enklawy. Cały czas jednak nie zdradzała muzykowi co też robią w pobliżu mrocznej posiadłości. Jednak kiedy doprosiła się służby o wpuszczenie ich do środa Iso mógł nabierać podejrzeń, że jest to miejsce w którym się jego dziewczyna wychowywała. Pociągnęła go za sobą i poprowadziła przez korytarze. Służba Hachi nie bardzo lubiła młodą Fumikane, ale chyba już jakoś przyzwyczaili się i znosili jej widok. Kobitka zmierzała do komnaty dziennej, w której zazwyczaj widywała się z matką. Nie zagłębiała się w inne rejony domostwa szanując prywatność rodzicielki. Interesowało ją tylko czy wampirzyca gdzieś się kręci w pobliżu i czy dojdzie do nich niedługo.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wystrój pomieszczenia może nieco zniechęcić Takeia, zwłaszcza te ludzkie czaszki i skóra. Jednak mogła skierować swoje kroki do biblioteki, ale jakoś tak wyleciało jej to z głowy, pewnie dlatego, że jej taki wystrój w ogóle nie przeszkadzał. Przebolała jednak w duchu swój wybór i skierowała się w stronę kanapy, na której z radością usiadła, ulokowała dłoń na swoim brzuchu i spojrzała na towarzysza.
-Teraz musimy cierpliwie poczekać na moją matkę.
O tak lepiej dowiedzieć się późno niż wcale dlaczego przyprowadziła tu blondasa. Jeżeli jeszcze tego muzyk nie zrobił, to wampirzyca pogładziła miejsce obok siebie na znak aby usiadł i się nieco zrelaksował, ciężko bo ciężko, ale jednak.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Isao Sob Gru 14, 2013 4:58 pm

Zdaje się, że dla wszystkich był i ciągle będzie to wielki szok. Zwłaszcza, że sami rodzice dziecka nie spodziewali się, że tak szybko zostaną okrzyknięci mianem ojca i matki. Dziecko jeszcze na świat nie przyszło a już wywoływało sporo zamieszania w życiu tej wampirzej pary. Nikt jednak nie mógł go za to winić. Wszak winni byli tu jedynie Banshee oraz Isao, którzy owe maleństwo ,,zmajstrowali". Sam Isek także sporo myślał o tym, że trzeba by poinformować rodziców o tym, że wkrótce zostaną dziadkami. Był ciekaw reakcji Juri i Andrewa, lecz jeszcze bardziej ciekawiła go reakcja matki Ban. On przecież nawet jej nie poznał! I jakoś nie specjalnie mu się spieszyło. Ta myśl napawała go wręcz przerażeniem. ~
Był niemało zdziwiony gdy nagle Banshee kazała mu się ogarnąć i ładnie ubrać. Już w tym momencie w jego głowie pojawiła się ostrzegawcza lampka, której towarzyszyło mnóstwo pomysłów i domysłów odnośnie tego co też wampirzyca kombinuje. Poznanie teściowej także było wśród tych pomysłów i prawdę mówiąc wysunęło się na pierwszy plan. Przeczucie mu podpowiadało, tak to nazwijmy. I cała ta niepewność oraz owe przeczucie sprawiały, że jego wampirze serce postanowiło sobie porządnie przyspieszyć tempo bicia. Adrenalina wzrosła, krew szybciej krążyła po jego żyłach. Dlatego musiał wziąć odświeżający ale i uspokajający prysznic. Po tym zaś ubrał się w nowe, czarno-szare spodnie, czarną koszulę. Biały krawat sobie odpuścił choć ten niesamowicie go kusił. No ale w końcu oboje udali się do taksówki.
Wiedziony przeczuciem Isao w razie co przygotował coś o czym Banshee nie miała pojęcia - kwiaty dla jej matki, które znalazły się w bagażniku taksówki i zostały zabezpieczone. Całą drogę mało się odzywał w temacie, nie wypytywał o to gdzie jadą a powoli utwierdzał się w przekonaniu, że miał rację i rzeczywiście jedzie poznać matkę dziewczyny. W końcu jednak zapytał o to a otrzymawszy odpowiedź potwierdzającą, pokiwał głową ze zrozumieniem. Był już pewien. (wybacz Ban za poprzekręcanie ale tak musi być ;p [ten argument]).
Ostatecznie gdy wyszli z samochodu, blondyn wyjął z bagażnika taksówki kwiaty, oglądając czy nic im się nie stało. Było w porządku, więc odetchnął z ulgą. Próbował się uspokoić ale był zdenerwowany, pamiętając zimne i nieprzyjemne spojrzenie jakim zmroził go brat białowłosej. Czuł, że nie będzie lubiany w tej rodzinie. Ale nic na to nie poradzi. Chciał po prostu wziąć odpowiedzialność za dziecko, któremu dał życie. To było jego priorytetem. Oczywiście o Banshee także zamierzał dbać ~
Nie przyglądał się posiadłości, nie komentował spojrzeń służby ani wystroju, choć rzeczywiście mało mu się to wszystko podobało. Oczywiście, lubił mroczne klimaty ale w muzyce i ubiorze, nic więcej. Tu zaś wszędzie zalatywało śmiercią i grozą. Nie miał jednak prawa komentować tego, musiał przyjąć to po cichu i zaakceptować. Usiadł więc obok Banshee, ciągle w dłoni trzymając bukiet kwiatów.
- Mam nadzieję, że nie będzie zwlekać zbyt długo. Szkoda by kwiaty się zmarnowały. - odpowiedział, po czym odchrząknął czując jak ze zdenerwowania zaschło mu w gardle. - Mogłaś mi od razu powiedzieć. Przecież bym nie uciekł. - dodał jeszcze i posłał jej lekki uśmiech. Pierwszy raz poznawał rodzinę swojej partnerki w takich okolicznościach. Matkę Madeline poznał w szpitalu gdy dziewczyna była nieprzytomna. Dlatego dodatkowo się denerwował. Takie oficjalne spotkania zawsze były stresujące.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Nie Gru 15, 2013 2:17 pm

Wampirzyca nie wiedziała, że córka zamierzała ją odwiedzić. I to z jakże wspaniałą nowiną. Gdy ostatnio rozmawiały, Banshee jakoś nie spieszyła się do macierzyństwa, uznając że ani nie jest na to gotowa, ani nie ma najmniejszej ochoty niańczyć dzieci. W życiu by nie pomyślała, że białowłosa nagle zmieni zdanie i zechce założyć własną rodzinę, robiąc ze swojej wciąż pięknej i młodej matki, babcię. Niby to nic dziwnego, jakby nie patrzeć w świecie ludzi była już dorosłą kobietą, jednak w wampirzym społeczeństwie, nie oszukujmy się, ale wciąż zachowywała się niczym gówniara. No tak, Ruda przecież nie była lepsza.
Skoro nie wiedziała nic o niezapowiedzianej wizycie córki, nie zamierzała się spieszyć z powrotem do domu. Zresztą miała nowy obowiązek. Testament podarował jej malutką panterę, a te przecież powietrzem się nie żywią. Po opuszczeniu zamczyska udała się z Centurią na spacer po lesie. W jesienną porę roku, znajdzie zapewne jeszcze jakieś mniejsze stworzenia z rodziny gryzoni, którymi mogłaby się pożywić. Była jeszcze malutka, miała zaledwie marę miesięcy, więc nie umiała sobie jeszcze poradzić z łowcami. Wampirzycy nie pozostawało zatem nic innego jak pomóc rozkosznemu, dzikiemu kotu i nauczyć ją polowania na słabsze istoty. Nie miała pojęcia jak długo zajęła im gonitwa za mniejszymi zwierzętami, ale Hachiko szybko odkryła, że pantera jest bardzo żywiołowym stworzeniem, przywiązującym się powoli do właścicielki.
Ruda, choć nie zakosztowała zwierzęcej krwi, równie mocno co Centuria się nią umazała, głównie na twarzy i dłoniach. Gdy miała pewność, że mały kociak miał już dość ekscesów na dziś, ruszyły we dwie w stronę posiadłości ukrytej w lesie. Nie musiała przywiązywać do siebie zwierzaka, szła obok grzecznie bardziej ze strachu przed nieznaną okolicą niż więzią, która dopiero co się budowała.
Hachiko nie spieszyła się wcale do domu. Wieczór zmienił się w uroczą noc i aż szkoda ją było zmarnować w pustych murach Enklawy. Wątpiła, aby Gabriel czy chociażby Hera, wpadli z wizytą do Rudej. Mieli już swoją życie, a ona nie chciała im niczego zabraniać, wierząc że potrafią rozpoznać to, co będzie dla nich dobre, a co nie. Sami najlepiej wiedzą, jaką ścieżką podążać.
Gdy wreszcie dotarła do swojej posiadłości, wyczuła znajomy zapach Banshee, jednak nieco odmieniony. Zmarszczyła nos, mała pantera także wyraźnie się zaniepokoiła, przestępując z łapki na łapkę. Wyraźnie chciała gdzieś uciec do rozległego ogrodu, jednak wampirzyca zdążyła ją pochwycić i wziąć na ręce i weszła wraz z nią do Enklawy.
– Pańska córka oczekuje pani w salonie.
Zakomunikowała Salomona, skłaniając się lekko ku starszej wampirzycy.
– Przynieś nam krew.
Rozkazała, udając się od razu do pokoju dziennego, gdzie czekała na nią Banshee. Szkoda że nie uprzedziła własnej matki, nie musiała by siedzieć i czekać szatan raczy wiedzieć jak długo. Postawiła panterę na posadzce i ruszyła schodami na piętro. Kocica pobiegła za nią, najwyraźniej zadowolona i zaciekawiona nowym miejscem.
Wampirzyca otworzyła drzwi do salonu, poprawiając zmierzwione i potargane włosy. Czasami tak bywa, kiedy biega się jak szaleniec po lesie i ociera o ostre gałęzie drzew.
– Długo czekasz? Nie spodziewałam się Twojej wizyty i…
Wreszcie zielone, kocie oczy wampirzycy spoczęły na jasnowłosym wampirze. Nie bardzo rozumiała w czym rzecz. Wyglądał na niedoświadczonego podlotka. Uniosła zadziornie brwi, przyglądając mu się z ostrą wyniosłością.
– Nie musiałaś przynosić mi przekąski…
Stwierdziła, zasiadając naprzeciwko córki. Ale zaraz… wciąż tutaj coś nie pasowało, bowiem wampirzyca miała charakterystyczny dla każdej ciężarnej brzuch. Hachiko chrząknęła, celując palcem wskazującym na brzuch Banshee.
– Rozumiem, że chcesz je wychować?
Spytała, zakładając nogę na nogę. Rozsiadła się wygodniej na fotelu, w ogóle nie przejmując się faktem, że wciąż była umazaną krwią. W końcu była na swoich włościach, a przed córką nie musiała mieć żadnych tajemnic.
– Jeśli chcesz… możesz się tutaj wprowadzić.
Wzruszyła ramionami. Mimo chłodu jaki otaczał Rudą, z chęcią znów przyjęłaby Banshee pod swój dach. Wampirzyca, tak młoda jak ona, mogła nieco… ześwirować tuż po wydaniu potomstwa na świat. Hachiko sama coś o tym wiedziała. Banshee miała przecież brata, bliźniaka. Mogłaby zatem dopilnować, by białowłosa nie zrobiła czegoś nieodpowiedniego. Choć z drugiej strony, wcale by się nie zdziwiła, gdyby Banshee nie powierzyła swojego dziecka w ręce babci nawet na pięć minut.
– A Ty to…?
Spytała Isao, znów na niego spoglądając. W tym samym momencie weszła Salomona ze srebrną tacką, na której stały dwa pucharki z krwią.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Pon Gru 16, 2013 1:19 pm

Oczywiście mogła zawiadomić matulę o chęci odwiedzenia jej, ale naszło ją na to tak nagle, że całkiem wypadło jej to z głowy. Miała ten swój odmienny nieco wytrącony z równowagi stan. Nie była sama więc czas oczekiwania nawet całkiem sprawnie zleciał.
Jak już Isao się domyślił i zapytał czy zmierzają w odwiedziny do matki Banshee, ona no cóż nie mogła przecież zaprzeczać więc potwierdziła. Przeprosiła również go, że nim o tym nie powiedziała, ale nie chciała aby się denerwował. Z tym, że on się przygotował aż za bardzo i nawet ogarnął bukiet kwiatów. Hmm... nie wiedziała w sumie jaka będzie reakcja Rudej, pierwszy raz będzie jej przedstawiać faceta z którym jest, a dodatkowa trudność to typowy ciążowy brzuch wampirzycy. No nic, jakoś sobie poradzi.
Siedząc już w pokoju dziennym wraz z Isao na sofie pogrążyła się z nim w rozmowie, aby szybciej upłynął im czas.
-Spokojnie, o kwiaty się nie martw, dadzą radę nie padną wcale tak szybko.
Przeniosła wzrok z twarzy muzyka na bukiet, który miał ze sobą. Uśmiechnęła się lekko choć odrobinę nerwowo.
-No nie byłabym tego taka pewna.
Zaśmiała się lekko opierając się wygodniej o kanapę. Jasnowłosa zawsze miała w zwyczaju wpadać z niezapowiedzianą wizytą i zawsze czekała, ale nie przeszkadzało jej to. Napawała się obecnością w rodzinnej posiadłości.
Chyba się doczekali, drzwi od pomieszczenia otworzyły się, a w nich stanęła piękna i groźna wampirzyca. Może i nagłos Ban się do tego nie przyzna, ale podziwiała matkę. Jej siłę, umiejętności i urodę, choć sama również miała się czym pochwalić. Od razu spojrzenie kobiety przeniosło się na tę siłę która pojawiła się w pomieszczeniu.
-Nie aż tak jak myślałam, zresztą lubię tu przebywać.
Zielone oczy pobiegły za wzrokiem matki i zatrzymały się na Isao. No tak, przekąska. Czasem Banshee w prezencie przywlekała ze sobą jakiegoś człowieka, tym razem jednak było inaczej.
-Właściwie...
Już miała tłumaczyć kim jest blondyn, jednak nim znalazła odpowiednie słowa, które jakoś pasowałyby do sytuacji Hachiko zdążyła zauważyć brzuch swojej córki i bardzo szybo zmienić temat i przyciągnąć na nowo uwagę do swojej osoby. Kocie oczy zwróciły się w stronę matki.
-Tak, mam taki zamiar. Choć wcale nie jest to łatwa decyzja.
Odpowiedziała bez zastanowienia i szczerze. Oczywiście jeszcze wcale nie tak dawno nie chciała mieć potomstwa, znacznie łatwiej się żyje bez dzieci. Nie zrobiła go sobie specjalnie, ale nie będzie się go pozbywać tylko dlatego, że była to wpadka. Choć w tym będzie dojrzałą osobą i weźmie odpowiedzialność za to co zmajstrowała. Młoda Fumikana zdawała się nie zauważać tego, że matula była ubrudzona krwią to tu, to tam. Doskonale to rozumiała, zresztą niedziwny był to widok i tak bardzo pasujący do tej wampirzycy.
-Pomyślę nad tym z pewnością.
Kąciki ust uniosły się lekko w subtelnym uśmiechu. Zawsze była to jakaś perspektywa. Zwłaszcza, że między nią, a Isao było no cóż jeszcze nie do końca najlepiej i ustalili, że z nim będzie mieszkać do czasu rozwiązania. Nie wiedziała co ją później czeka i ja ma to zorganizować, choć nawet nie miała zamiaru się nad tym zastanawiać było to zbyt dołujące. I rzeczywiście mogłoby jej nieco odbić po porodzie, w tej chwili się jeszcze trzymała psychicznie, ale kto wie co będzie jak wyda na świat potomstwo. Powrót do Enklawy był kuszący, choć niósł również za sobą pewne ryzyko. Będzie musiała to przemyśleć, obgadać też z blondynem, był ojcem dziecka miał prawo podjąć decyzję wraz z nią.
Odpowiedzi pozwoliła udzielić Isao, w końcu swój język miał, a pytanie było kierowane do niego, więc nie będzie się wyrywać i paplać jak najęta. Ujęła jedynie delikatnie jego dłoń, aby dodać mu otuchy, wszak mocne i pewne spojrzenie Hachi może niejednego wytrącić z równowagi.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Isao Pon Gru 16, 2013 8:31 pm

- Mam nadzieję - skomentował krótko, z zamyśleniem spoglądając na trzymany w dłoniach bukiet. Był całkiem sporych rozmiarów. Składał się z różnych gatunków kwiatów ułożonych przez kwiaciarkę w ładny sposób oraz różnych dodatków dodających całości na prawdę ładny wygląd. Nie chciał aby kwiaty obeschły i zmarnowały się a nie był pewien ile będą czekać na rodzicielką Banshee. Zajął się jednak oglądaniem bukietu by jakoś odciągnąć swoje myśli od spotkania, które miało niebawem nastąpić a które wywoływało w nim poczucie zdenerwowania, strachu i niepewności.
- Na pewno bym nie uciekł! I tak kiedyś musiałbym się z nią spotkać. - zapewnił ją z przekonaniem i posłał jej jeden ze swoich firmowych, szerokich uśmiechów. Oparł się wygodnie o kanapę i czekał, wsłuchując się w głosy dookoła i jeszcze raz przyglądając się wnętrzu. Niestety, te dalej mu się nie podobało. Przestał je więc oglądać bo fakt ten jeszcze bardziej napawał go niepokojem o to, że może po prostu nie zostać zaakceptowany w tej rodzinie. I miałby spory problem. ~
Ale ktoś zaczął się zbliżać i Isao bardzo dobrze to czuł. Czuł zapach wampirzycy, ale w dodatku dość intensywny zapach krwi, co wywołało u niego chwilowy grymas. Ten zniknął jednak nim Hachiko pojawiła się w salonie. Szare tęczówki muzyka od razu powędrowały na płomiennowłosą wampirzycę. Niedługo musiał się jej przyglądać by dostrzec podobieństwo między nią a Ban. Widać było, że łączyły je więzy krwi. W końcu to matka z córką, nieprawdaż? Jakieś podobieństwo musiało być. Matka białowłosej była piękna, ale ona sama również była posiadaczką wspaniałej urody, która oczarowała go przed laty, ale również teraz.
Kiedy wampirzyca zbliżała się w ich kierunku, Isao właściwie nie bardzo wiedział co ma zrobić. Właściwie zamierzał już wstawać by przywitać się z rudą, kiedy ta nagle usiadła jednocześnie wypowiadając kilka słów, które nieco zbiły z tropu blondyna. Uważała, że jest przyprowadzoną dla niej przekąską? Nieco nie spodobał mu się ten fakt, jednak ostatecznie rozbawił go. Chciał widzieć jej minę gdy dowie się kim muzyk jest na prawdę i jakie znaczenie ma jego wizyta tutaj. Jego uwagę jednak przyciągnęła krótka wymiana zdań między kobietami dotycząca dziecka. Jego dziecka. I rozmowa ta wcale mu się nie podobała, bowiem padło coś o wprowadzaniu się Banshee do tejże posiadłości. Nie chciał tego. Może i ciągle słabo się między nimi układało lecz nie chciał by jego dziecko wychowywało się w takim miejscu. Tak, pogodził się już z myślą, że owe maleństwo jest jego potomkiem. Już oswoił się z tym i właściwie nie mógł się doczekać na przyjście dziecka na świat. Ale my nie o tym ~
Wtedy płomiennowłosa wampirzyca zwróciła się w jego kierunku. Niczym ukłuty w plecy igłą, momentalnie wstał z miejsca choć sam nie wiedział czemu tak zrobił. Nadpobudliwe i gwałtowne ruchy były jego małą wadą od bardzo dawna, ale przed utratą pamięci zanikły. Teraz cecha ta wróciła do niego z powrotem. Ale mniejsza o tym.
- Isao Takei, chłopak Pani córki i ojciec dziecka. - przedstawił się grzecznie, wcześniej podchodząc nieco bliżej kobiety. Jeżeli tylko Hachiko dała mu taką możliwość to ucałował wierzch jej ręki. Na pewno podał jej bukiet kwiatów, posyłając jej lekki uśmiech. Chciał zachować się dobrze, chciał wypaść dobrze w jej oczach. Ale nie wiedział czy mu się to uda. Nie miał zielonego pojęcia o tym jak zachowuje sie rodzina Ban i jakie zachowania preferuje. Nie wiedział o nich właściwie nic. Czuł jednak, że tutaj nie pasuje. Ale mówi się trudno, bywa i tak. - Miło mi Panią poznać. - dodał jeszcze, uśmiechając się do niej ponownie. Na fakt, że czerwonowłosa byłą cała ubrudzona we krwi nie zwrócił uwagi. Na zapach krwi, który nagle pojawił się w pokoju również. Całe szczęście był najedzony.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Czw Gru 19, 2013 8:51 pm

Wampirzyca wpatrywała się uważnie w twarz białowłosej, jakby szukając jakiejś odpowiedzi na swoje pytanie. Jednakże niczego się z jej strony nie doczekała. Uznała zatem, że można chłopaka zjeść. Nim pierw przejdzie do konsumpcji (wszak w lesie sama nie zakosztowała krwi), musiała przeprowadzić ten mały wywiad środowiskowy, dostrzegając tę charakterystyczną wypukłość na łonie. Ba, Hachiko w ogóle nie kryła się ze swoim prostolinijnym wpatrywaniem w kształt brzucha, jakby właśnie cofnęli się do czasów średniowiecznych. Pamiętała je, co prawda zaledwie sam schyłek, ale lepsze to niż nic.
– To nigdy nie jest łatwe. Nie dla wampira. Nie jesteśmy ludźmi, acz budzą się w nas instynkty. Jak w świecie zwierząt. Matki otaczają opieką swoje potomstwo, nawet kosztem życia.
Starała się w jakiś sposób pomóc Banshee, bo sama z doświadczenia wiedziała, że zarówno sama ciąża, poród jak i potomstwo, nie jest wcale takie łatwe, jak to mężczyznom może się wydawać. Nigdy nie będą czuli tego samego, myśleli w ten sam sposób i odczuwali w swoim ciele zmian, bo rośnie nowe życie. Ach, normalnie mogliby pozazdrościć, gdyby nie te piekielne bóle. Ale skoro nawarzyło się piwa, trzeba je wypić. Tak łatwo przecież jest odebrać komuś życie. Ruda znała i to z własnego doświadczenia. A tak trudno było podarować komuś życie wraz z opieką.
Banshee pewnie i przywykła do widoku krwi na ciele Rudowłosej, jednak nie można powiedzieć tego samego o młodzieńcu siedzącemu tuż obok niej na kanapie. Wyglądał na bardzo delikatną istotę, która nie mogła zdzierżyć nawet widoku krwi. Hachiko miała dar do poznawania się na ludziach i potrafiła dostrzec pewne cechy już po samym wyglądzie. Nie oceniała go, każdy miał prawo do bycia kim się chce. Jednak Hachiko zamierzała poddać go kilku próbom. Musiała przecież wiedzieć czy ten mężczyzna jest odpowiedni dla takiej osoby, jak Banshee. Dzięki temu ona sama także się szybko o tym przekona i będzie mogła podjąć decyzję. Przecież samą miłością wampir nie żyje! A już na pewno nie w wieku trzydziestu, marnych, ludzkich wiosen.
Ruda drapnęła ze srebrnej tacki puchar z krwią, upijając kilka łyków krwi. Salomona podeszła także do Banshee, skłaniając się kulturalnie i czekając aż weźmie swój puchar. Zaś Isao musiał obejść się smakiem ze względu na fakt, że wampirzyca wciąż uważała, że jest posiłkiem.
Hachiko miała w nosie, jak sobie Isao widział mieszkanie Banshee w tym domu. To wampirzycy decyzja i on nie miał prawa wnikać w jej życie, decydując co ma robić. Nie był jej panem, właścicielem czy mężem. Nie żyli także w średniowieczu i dorosła kobieta mogła decydować samodzielnie. Zresztą, Hachiko popierała każdą decyzję białowłosej wampirzycy. A sam młodzieniec, czy tego chciał czy też, musiał pogodzić się z myślą, że ich dziecko także należało do tej rodziny. A geny bywają różne…
Spojrzała na kwiaty, przyjmując je z wdzięcznością. Bardzo uroczy gest, oddając kwiaty służce, by włożyła je do wazonu. Nie były to jednak jej ulubione kwiaty. Chyba jedynie Testament potrafił trafić w gust żony i na samo wspomnienie ogrodu w zamku, pełnego czarnych róż, uśmiechnęła się. Podała mu nawet dłoń, co było raczej odruchem sprawdzającym jego zdolności i ułożenie względem kobiet. Doskonałe zachowanie jak na człowieka, niekoniecznie wampira.
Właśnie umoczyła ponownie wargi we krwi, wstając z fotela. Podeszła do młodzika, który pewnie znów zasiadł obok Banshee, chwytając jego podbródek. Wbiła palce w jego skórę, mogło być to nawet bolesne, ale w końcu to był facet, nie? Powinien to wytrzymać. No, chyba że zacznie jęczeć jak dziewica, że boli.
Chłopak?
Powtórzyła za nim jak echo, przyglądając mu się uważnie, spod kaskady czarnych rzęs. Uniosła bardziej jego głowę, spoglądając na niego z każdej strony. Musiała go odpowiednio ocenić. Skoro potrafił i wiedział, gdzie należy wsadzić swoje prącie i zasiał swoje plony, to musiał być mężczyzną.
– Masz włosy na klacie?
Spytała nieco szyderczo, puszczając wreszcie jego głowę. Niezależnie od jego odpowiedzi, zamierzała pójść nieco dalej i nieco podroczyć się z młodzieńcem, wręcz dzieckiem. A tym samym wciąż chciała go przetestować.
– Jako mężczyzna, musisz umieć bronić swojej kobiety. Pokaż mi, na co Cię stać… Takei…
Machnęła lekceważąco ręką, zachęcając go do powstania. No, chyba że był tak pewien swoich zdolności, że mógł zaatakować starszą wampirzycę na siedząco.

[zt służka]
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Pią Gru 27, 2013 5:57 pm

No tak w końcu nie pisnęła nawet słówkiem, że nie jest to prezent do zjedzenia, a facet z którym sobie dziecię zmajstrowała. Tak jakoś nie wiedziała w jakie słowa to ubrać, jak wyrazić. Cholera, nie przedstawiała wcześniej matuli swoich kochanków czy nawet chłopaków, jak była z nim chwilę dłużej. W każdym przypadku wiedziała, że nie jest to coś co będzie trwać chociażby wiek. Z Isao było inaczej, między nimi było ciężko z winy Banshee, ale oboje byli odpowiedzialni za to małe coś co się urodzi już niedługo.
-Zdaję sobie z tego sprawę i nieco obawiam.
Była naprawdę wdzięczna, że matka przejęła się choć trochę jej losem, ciąża niebyła łatwa, ograniczała wampirzycę i to bardzo, nie polowała aby nie wpaść w ręce łowców, aby nie narazić zdrowia i życia dziecka. Piła krew z butelek i woreczków, oszczędzała się choć czuła, że musi, że chce już się uwolnić i tak po prostu zapolować. Budziły się w niej instynkty jeszcze mocniejsze niż przed ciążą, uczucia i myśli jakich jeszcze nigdy nie znała i nie miała. Była to ogromna zmiana, która za razem fascynowała i przerażała ją. Młoda wampirzyca wiedziała, że nie mogłaby zabić swojego własnego dziecka, nie wchodziło to w grę. Byłoby to co prawda najlepsze i najbardziej wygodne wyjście, ale to prawda trzeba to piwo teraz wypić.
Jasnowłosa była specyficzną osóbką, z jednej strony potrafiła się powstrzymać przed rozszarpaniem swojej ofiary i przez jakiś czas nawet przed polowaniem, ale w sumie i tak po czasie się łamała i musiała komuś wyrwać serducho. Taka była jej natura, taką miała w sobie dziką krew. Isao znacznie się od niej różnił, może i nieco do niej nie pasował, ale kobitce było dobrze z nim. Mimo iż ich poglądy na temat picia krwi były całkiem różne.
Wzięła od służki puchar i skinęła przy tym nieznacznie głową, cóż blondyn najprawdopodobniej by i tak podziękował za poczęstunek, zwłaszcza, że nie pijał ludzkiej krwi. W sumie jedyną krwią nie licząc tej syntetycznej była ta od Banshee, ale to i tak nie teraz kiedy była w ciąży.
Powrót do rodzinnego domostwa był bardzo kuszący, Ban już chciała się na to zgodzić, ale nie mogła tak decyzji podejmować pod wpływem emocji. Obiecała sobie, że przemyśli i będzie się kierować dobrem swoim i dziecka. Rodzina miała swoją opinię, ale jak widać więzy krwi były na tyle silne, aby w trudnej dla potomstwa sytuacji matula umiała przygarnąć je spod swoje skrzydła. Kobieta ponadto wiedziała, że tu miałaby naprawdę dobre warunki i odpowiednią opiekę, o ile unikała by spotkania z ojczymem. Gdyż Ruda doskonale wiedziała i jako jedyna zdawała sobie sprawę w jakim stanie jest psychika jej córki. Racja nie było to wcale takie łatwe jak sobie faceci wyobrażali. I nawet jeżeli wampirzyca postanowi się tu wprowadzić nie będzie to oznaczać, że Isao nie może być ojcem. Przecież to nie przeszkadza w niczym, a z genami też się musi liczyć, bo mimo wszystko takie geny są mocne i przeważnie dominujące, ale kto wie jakie dziecię z tego wyjdzie.
Obserwowała jak się jej chłopak przedstawia, jak wręcza kwiaty Rudej jak ujmuje jej dłoń. Kobieta wbiła wzrok w matkę i jej reakcję, nie powiedziała nic jakie muzyk wrócił na miejsce obok niej, a matula wstała i podeszła do wampira. Zwróciła się jedynie nieco w ich stronę aby widzieć to wszystko. Dokładnie widziała jak palce matki zaciskając się na szczęce ojca dziecka.
-Tak chłopak, znamy się już nawet całkiem długo.
Poznali się no cóż, kiedy młodziutka Ban uciekła z domu, aaa zresztą nie ważne to poplątana historyjka. Jak widać był mężczyzną, a wypukły i widoczny brzuch panny Fumikany najlepiej o tym świadczył. Cóż to za pytania, o matulu, nie wiedziała, że jej rodzicielka będzie robić testy na idealnego partnera dla niej. Była w lekkim szoku o czym wyraźnie mówiła jej mina. Aż nie miała pojęcia co ma powiedzieć. Gapiła się tylko na dwójką wampirów w osłupieniu. Dłonią, w dość nerwowym geście gładziła swój brzuch.
-Czy to konieczne?
Zwróciła się w stronę Hachi, niebyła pewna czy aby na pewno taka szopka musi mieć miejsce.
-Jak na razie broni mnie bardzo dobrze.
Uśmiechnęła się delikatnie, mogła mówić o tym jak poszedł po nią kiedy łowcy ją przetrzymywali, w lochach, jak walczył o jej wolność. Że bez wahania ruszył aby ją odbić, co nie każdy by zrobił, ale czy coś to da? Rudowłosa wampirzyca jest uparta i tak zrobi co zechcę niezależnie od słów córki.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Isao Pią Sty 03, 2014 8:23 pm

Jakoś nie bardzo obszedł go fakt, że został na samym początku wzięty za jedzenie. Tak łatwo nie dałby zatopić w sobie kłów, nawet jeśli miałaby to robić matka Banshee, której chciał się przypodobać. Co jednak byłoby z tego poznawania się i prób uzyskania sympatii rodziny Ban, jeżeli na wstępie zostałby pozbawiony życia? Nic, no właśnie. Zresztą spokojnie, Takei może i wyglądał słabo i krucho, jednak wcale do takich słabeuszów nie należał. Jego wadą był brak umiejętności walki, strategii, podejmowania decyzji pod presją i nerwami. Jednak mimo braku mięśni kulturysty siły miał całkiem sporo. Ale nie to jest tutaj najważniejsze...
On nie wiedział jak to jest nosić dziecko pod brzuchem. Nie wiedział i nigdy się nie dowie. W pewien sposób podziwiał kobiety. Facetowi ciężko było coś takiego sobie nawet wyobrazić. Nie potrafił zrozumieć jakie to uczucie kiedy brzuch rośnie nie od piwa czy jedzenia a od faktu, że tam w środku razem z brzuchem rośnie życie. Nie miał pojęcia co kobiety czują psychicznie i fizycznie, jak zmieniają się całe pod oboma względami dla tego maleństwa, które rośnie chronione wewnątrz nich. On... On po prostu był skołowany i wystraszony. Bał się, gdyż sam dobrze wiedział, że nie jest jeszcze gotowy na to aby być ojcem. Gdyby planowali dziecko zapewne przyjąłby to znacznie lepiej. Tym czasem tak nagła wiadomość przewróciła jego i tak pokręcone życie o kilka stopni. Ale, jak to już padło tutaj kilka razy, kiedy naważyło się piwa to trzeba było je wypić. Był facetem i zamierzał się zachować jak facet czyli nie uciec z podkulonym ogonem a otoczyć opieką i Banshee, i dziecko.
W ciszy przysłuchiwał się ich rozmowie gdy padła propozycja aby białowłosa tu zamieszkała. Kątem oka zerknął na nią, w napięciu oczekując na reakcję. I w tamtym momencie właśnie przekonał się o tym jak mało może. Gdyby Banshee zdecydowała się tu zamieszkać on nie miałby nic do powiedzenia. Ona sama zaś, tak jak i dziecko, żyliby swoim życiem z daleka od niego. Prawda, mógłby przyjeżdżać, jednak to nie było by już to samo. Na samą myśl o tym czuł jak coś ściska go w żołądku. Napięcie wzrosło wraz z nerwami ale tymczasowo obie te rzeczy opuściły go gdy Banshee nie podjęła decyzji. Był wdzięczny i miał nadzieję, że zamierzała najpierw porozmawiać o tym z nim by poznać jego zdanie na ten temat.
Tymczasem fabuła toczyła się dalej... Isao wręczył kwiaty Hachiko i ucałował jej dłoń. Nie wiedział jakie zwyczaje tu panują i co kobieta lubi oraz jakie zachowanie akceptuje lecz zamierzał się zachować jak na dobrze wychowanego faceta przystało. Po tym zaś rzeczywiście przysiadł obok Banshee, nie bardzo wiedząc co ma zrobić. Czuł się spięty, to oczywiste. To był tylko Isek i nie mógł zmienić się nagle, pod wpływem pstryknięcia palcami, tylko dlatego, że to by mu sprzyjało.
Wtem czerwonowłosa złapała go za podbródek i zadała pytanie, na które zaś odpowiedziała Banshee. On jedynie mierzył wzrokiem kobietę, czując, że ta coś kombinuje. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły mu, że wejście do tej rodziny i uzyskanie akceptacji wcale nie będzie takie łatwe, zaś Hachiko ma już pomysł jak utrudnić mu sprawę. Na pytanie o włosach uśmiechnął się nieco.
- Ciekawe ma Pani kryteria oceny.- odpowiedział, w sumie nie przejmując się konkretną odpowiedzią na to pytanie. Nie czuł takiej potrzeby. Wpatrywał się po prostu w kobietę by wkrótce przekonać się o tym, że jego przeczucia nie zawiodły i ruda rzeczywiście miała coś w zanadrzu. A więc miał udowodnić swoją wartość w ten sposób? Nie bardzo wiedział co ma o tym myśleć, poczuł się nieco zmieszany i niepewny. Na prawdę miał ją zaatakować? Popatrzył kątem oka na Ban, która próbowała odwieść matkę od tego pomysłu. Uśmiechnął się do niej i lekko poklepał ją po głowie, jednocześnie wstając i posyłając jej swój klasyczny wyszczerz. Następnie zaś zwrócił się do Hachiko, przybierając poważną i zdecydowaną minę.
- Czy to jest konieczne do uzyskania ręki Pani córki? - spytał, wpatrując się w nią ze zdecydowaniem. Pytanie było jak najbardziej poważne.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Hachiko Sob Sty 04, 2014 2:37 pm

Hachiko również nie należała do słabeuszy. Miała swoje doświadczenie, potrafiła szybko reagować, umiała się bronić oraz wykorzystywać słabości przeciwnika. Z chęcią udzieliłaby kilku lekcji Isao, skoro faktycznie był nędzny w czasie starcia. Refleks i zadawanie ciosów to nie wszystko, co przydaje się w trakcie walki. A skoro Ruda dowiedziała się już, że ten „przystojniaczek” jest partnerem jej córki, nie mogła mu przecież pokiereszować tej pięknej buźki. Banshee by się pewnie zapłakała jak bóbr na ten widok. Zaoszczędzimy więc dziewczynie przykrych doświadczeń, życie samo ją wiele nauczy. Z czasem. W każdym razie zrobiło się teraz nieco ciekawiej. Pobawi się nowym nabytkiem białowłosej. Przecież tak stara wampirzyca czasami potrzebowała rozrywki.
Banshee już wiedziała, że w każdej chwili mogła wrócić do Enklawy. Nawet jeśli chciałaby odpocząć zarówno od partnera jak i od dziecka, to w tym domu mogła czuć się w pełni… wampirem. Ruda sama po sobie wiedziała, że nawet jeśli jej samej nie przeszkadzał fakt, że druga osoba jest abstynentem i nie poluje, to nie zawsze musi to działać w obie strony. Miała tak przecież z ojcem białowłosej. Dopóki razem nie zaczęli wychodzić na polowania nie było tak źle. Nawet nie pokazał swojej prawdziwej twarzy. Zresztą nie ma do czego wracać.
Całe szczęście, że Salomona nie postanowiła być na tyle miła, by przynieść pucharek krwi i dla niezapowiedzianego gościa. Hachiko nie mogłaby wyjść z podziwu, że istnieje jakiś wampir na świecie, który choć od czasu do czasu nie pije ludzkiej krwi. Niektórzy ludzie oddają ją przecież dobrowolnie, byle tylko poczuć na sobie jakie to uczucie, gdy wampir zatopi w skórze kły. Zapewne zasypała blondyna gradem pytań dotyczącej tej jednej, małej rzeczy. Dopiero gdyby poznała jego spostrzeżenia na temat picia ludzkiej krwi, ośmieliłaby się go ocenić.
Hachiko nie mogła zrozumieć awersji dziewczyny do ojczyma. Wystarczy mieć do niego odpowiednie podejście, umieć obchodzić się z kanibalem, a na pewno wyjdzie się całym z opresji. Żyła z nim przecież od kilkunastu lat i nie spadł jej włos z głowy. Był to dowód na to, że o swoich potrafił dbać. Choć ostatnio… ma z tym nieco gorzej.
– Dla wampirów, czas jest pojęciem względnym.
Stwierdziła, wzruszając ramionami. Nie ważne jak długo czy krótko się znali. Dla wampirów takie sprawy schodziły na dalszy plan. Tutaj liczyło się coś innego. Wiadomo, że krwiopijcami rządzą czasami różne instynkty, nad którym albo można zapanować albo nie. To może być głównym problemem w znalezieniu odpowiedniego partnera, gdy wieczność stała się wreszcie zbyt nudna i samotna.
W tej chwili Hachiko nie zwracała uwagi na Banshee, która była wyraźnie w szoku. Ruda zamierzała się świetnie bawić. Słysząc odpowiedź młodzieńca, nie mogła się powstrzymać przed wybuchem dźwięcznego śmiechu.
Skarbie, to był żart. Czasami nie nadążam za Wami, młodymi.
Puściła podbródek wampira, wyczuwając charakterystyczny i dobrze znany zapach. Testament. Delikatny uśmieszek zabłąkał się na wargi Rudej. Nie spodziewała się, że małżonek zaszczyci ją swoją obecnością. Rzadko odwiedzał Enklawę, więc była ciekawa co tym razem się wydarzyło, że tak się poświęcił. Powróciła jednak spojrzeniem na Isao, przybierając poważną minę. Uciszyła Banshee gestem dłoni.
– Ban, pozbawisz matkę chwilowej rozrywki? Twój wybranek aż tętni życiem!
Obnażyła lekko kły, gdy wstał. Na dobrą sprawę Banshee nie potrzebowała zgody swojej matki na… ślub. Niezależnie od tego czy Isao przeszedłby test czy nie, zdanie Hachiko miało tutaj jakikolwiek znaczenie? Chyba nie bardzo. Westchnęła, spoglądając na Isao. Miała już udzielić mu odpowiedzi, jednak zawahała się, słysząc hałasy i krzyki dobiegające z kuchni. Miała nadzieję, że nikt się tam nie pozabijał, chociaż jeśli Testament i Edward spotkają się razem w jednym pomieszczeniu, rozpęta się prawdziwa wojna. Powróciła spojrzeniem na postać blondyna, zastanawiając się nad tym, co miała mu powiedzieć.
– Czy potrzebujesz mojej zgody na to, żeby być ze swoją ukochaną? Jeślibym Ci odmówiła, zostawiłbyś ją?
Spytała, wpatrując się w niego poważnie oraz chłodno. Jakby nie patrzeć, to pytanie powinno uświadomić obojgu czy coś dla siebie znaczą. Wątpiła w to, żeby zostawił Banshee z takiego powodu. Pewnie by o nią walczył, jeśli faktycznie są tacy przekonani, co do własnych uczuć. Nawet białowłosa powinna przystopować ze swoimi skokami w bok, bowiem z własnej głupoty może zniszczyć coś, co było dla niej ważne. Nawet jeśli nie przyzna się do tego na głos, Hachiko potrafiła dostrzec, że ten wampir był dla jej córki kimś ważnym. Na pewno nie pełnił w życiu wampirzycy jakiejś ozdoby, zajmujące miejsce na komodzie.
W tej chwili wpadła do komnaty biedna i przerażona Salomona. Wampirzyca cofnęła się nieco od Isao, dając mu trochę więcej przestrzeni. Przestała go także świdrować szkarłatnymi źrenicami. Machnęła ręką na Salomonę, żeby powiedziała to, co zamierzała. Spojrzała pierw na swą panią, a następnie na gości.
– Pan Testament z Edwardem rozpętali piekło w wieży. Rzucili się na siebie i gryzą jak psy. Jeśli się ich nie powstrzyma… żadne nie ustąpi, póki się nie pomordują.
Hachiko wpatrywała się przez chwilę w służkę, jakby ważąc jej słowa. Znów westchnęła, wykonała teatralny gest wzburzenia, po czym zerknęła na Banshee.
– Wybacz, Ban. Oprowadź gościa po posiadłości. Zaoszczędź mu jedynie widoków podziemi. Jego żołądek wydaje się być taaaki delikatny. Ogród wydaje się przyjemny na takie spacery. Postaram się jeszcze do Was dołączyć.
Czarna pantera zakręciła się wokół nóg ciężarnej wampirzycy, by wreszcie usiąść na posadzce tuż przed nią. Ruda natomiast skinęła gościom głowę i czym prędzej opuściła dzienną komnatę, by przerwać walkę dwóch, gryzących się samców. Z tymi mężczyznami to doprawdy jak z dziećmi! A mogła kupić im kolejkę, to by się bawili w ciszy, w kącie…

[zt]
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Banshee Wto Sty 07, 2014 6:04 pm

Jedzenie Iska nawet nie wchodziło w grę, Bananana by na to nie pozwoliła, nawet jeżeli nie zdążyła na wstępie powiedzieć kim jest ów uroczy młodzieniec. Wszystko się z czasem wyjaśniło i chyba nie był postrzegany już jako przekąska. Choć przyznać trzeba, że był całkiem smaczny.
Nie wiedziała jeszcze co zrobić z propozycją matki, musiała sama o tym pomyśleć, zdecydować co będzie dla niej dobre, a następnie porozmawiać o tym z Takeiem. Chociaż tu Hachi miała rację, mężczyzna nie był, ani jej panem, ani mężem, ostatnie słowo będzie należało do Banshee. Mimo to decyzji pod wpływem nagłych emocji podejmować nie będzie. Jedno było pewne, będzie zawsze wracać do Enklawy.
To prawda włos z głowy jej nie spadł, ale za każdym razem kiedy spotyka go, wydaje się jej, że byłaby dla niego idealną przekąską. A chyba, żaden wampir nie chce, nie lubi czuć się jak ofiara, kiedy jest się łowcą przecież. Miała do niego szacunek, też gdzieś tliła się w niej iskierka podziwu dla niego, ale nie tak mocna jak w stosunku do matki. Jej jedyny autorytet.
Tu pojawił się konflikt interesów Isao i Ban. Ona nie chciała rezygnować ze swojej wampirzej natury, ale nie przeszkadzało jej, że partner był abstynentem. W drugą stronę działało to znacznie gorzej. Bolało to muzyka, że jego kobitka lubuje się w polowaniu i nie chce z tego zrezygnować.
Wracając jednak do sedna sprawy...
Taaa, nieco olana Banshee w sumie już się słowem nie odezwała, siedziała i patrzyła na całą potyczkę z boku. Wiedziała, że matula bawi się wręcz pysznie, a Isao zjadają nerwy, ale wierzyła, że sobie poradzi. W końcu miał z białowłosą do czynienia praktycznie na co dzień, a i ona potrafi nieźle zaleźć za skórę. Wampirzyca oparła się wygodniej na kanapie i obserwowała każdy ruch towarzyszy, przysłuchiwała się temu co oboje mówili, jak reagowali.
W pewnej chwili rozmowa zbiegła na tor którego się panna Fumikana nie spodziewała. Słowa Isao nieco zaczęły ją zastanawiać. Nie na długo jednak, już po chwili wyrzuciła wszelkie myśli z głowy odcinając się zupełnie od konwersacji Rudej z blondasem. Zdanie matki ceniła, ale na pewno nie posłuchałaby się jej gdyby kazała jej zostawić obecnego faceta. W końcu to ona będzie z nim żyć i się użerać na dobre i złe. A ozdobą faktycznie nie był, wiedziała, że musi ukrócić swoje pewne zachowania i przyzwyczajenia. Już i tak były chwile kiedy związek wisiał na włosku i to właśnie przez nią. Wszystkie te rozmyślania przerwała Salomona wzywając swą panią, do pomocy. I słusznie to co się działo w innej części posiadłości nie było przelewkami. Ban oczywiście to zrozumiała, zgodziła się z matulą i pozwoliła jej bez większych, ale i pytań wyjść z komnaty.
Spojrzała uważnie na panterkę, która zasiadła przed nią. Urocze zwierzątko i tak bardzo pasujące do Hachiko. Kobieta wyciągnęła dłoń w kierunku zwierzęcia i przesunęła nieznacznie palcami po jego łbie. Następnie skierowała spojrzenie na Isao. Oboje stwierdzili, że czas najwyższy ruszyć się z miejsca, więc zebrali się i wyszli z komnaty, zwiedzając część Enklawy.

[z/t Ban i Isao]
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

Komnata dzienna - pierwsze piętro - Page 2 Empty Re: Komnata dzienna - pierwsze piętro

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach