Fontanna

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Fontanna - Page 3 Empty Re: Fontanna

Pisanie by Isao Sro Gru 16, 2015 1:12 am

- A co jeśli jestem sobą właśnie w ten sposób? Co jeśli jestem sobą właśnie... jak Ty to ujęłaś - upodabniając się do ludzi? - Zadał jej trudne pytanie. Oczekiwał odpowiedzi, mrużąc oczy i spoglądając na nią z góry. Na jego twarzy pojawił się pewien grymas. Nie wyglądał w tym momencie groźnie. Nie wyglądał na wściekłego, czy nienawidzącego jej, świata, czegokolwiek. Po prostu wyglądał na zmęczonego tym wszystkim i nieco urażonego jej słowami, ale także ciekawego odpowiedzi, jaką Loiusa miała mu udzielić. Nie ufała mu, w porządku. Ale co jeśli Isao był sobą właśnie w ten sposób? Co jeśli owe upodabnianie się do ludzi było jego prawdziwą naturą? Niegdyś on również nienawidził siebie za to, że był wampirem. Nienawidził siebie i przeklinał za to, że w ogóle się urodził. Myślał kiedyś nawet o tym, aby stać się człowiekiem. Dla Madeline, z którą wiązał wspólną przyszłość, z którą chciał być, założyć rodzinę, mieć dzieci. Teraz to wszystko prysło a on nie miał odwagi ani odebrać sobie życia, ani dobrowolnie przemienić się w człowieka, co również byłoby samobójstwem dla kogoś, kto nie wie jak to jest żyć jak ludzie.
Niemniej jednak to dopiero dalszy wywód Louisy uraził go dotkliwiej. Było to widoczne na jego twarzy, która z chwili na chwilę zmieniała swój wyraz. Nie przerywał jej. Czekał, aż skończy, nie ignorując żadnego ze słów, które wypowiedziała. To był atak w jego stronę. I to atak, którego nie mógł przepuścić pomimo swojej łagodnej natury. Czuł się tak, jakby ktoś wbijał mu grubą igłę prosto w serce. Aż coś ściskało jego wnętrzności w narastającym żalu i złości. Zacisnął dłonie na materiale własnego ubrania, a jego brwi ściągnęły się w grymasie spowodowanym złością. Nie jakąś mocną, ale jednak już widoczną złością.
- Okrutna jesteś w tym momencie Ty. - zarzucił jej, rzucając w jej kierunku oskarżenie i przysłowiowy kamyk. Może niewielki kamyk, ale zawsze. Loiusa złapie go, odbije czy... zostanie nim uderzona? - Czemu tylko nas postrzegasz jako istoty okrutne, nie godne normalnego życia, szczęścia, istnienia na tym świecie? Wy jesteście równie okrutni co my. Prowadzicie wojny o terytoria i o władzę. Człowiek zabija człowieka na masową skalę tylko dlatego, że ktoś mu tak rozkazał. Mordujecie się dla przyjemności, ale nie roztrząsacie tego tak bardzo, tylko zamykacie takie przypadki za kratkami i udajecie, że nic się nie stało. Bo po co? Po co, skoro lepiej jest udawać, że ludzie są tylko i wyłącznie dobrzy, a wampiry złe?! - Nieświadomie uniósł głos. Ale to nie był koniec. - Patrzysz jedynie na siebie i na czubek własnego nosa a Twierdzisz, że to ja jestem samolubny. Ja nie wrzucam was do jednego worka mimo, że niemalże każdy człowiek jakiego napotkam, odrzuca mnie, obraża i rani tylko ze względu na to jaki się urodziłem! Nie wypominam każdemu napotkanemu człowiekowi tego, co spotkało mnie złego z rąk innych ludzi. A ludzie to takie same potwory jak wampiry, tylko lepiej się z tym kryją. Nie masz pojęcia jak to jest. Ileż razy słyszałem oskarżenia rzucane w moim kierunku przez ofiary Testamenta, bądź innych potworów. ,,Nie wiesz jak to jest kiedy rozrywają Cię na strzępy". Do cholery, wiem! Zarzucacie mi długowieczność, szybką regenerację a nie myślicie o tym, że w takich momentach wampir modli się o to, by jego życie było kruche jak to ludzkie, ponieważ czeka na śmierć, lecz ona nie nadchodzi, nie ważne ile by krwi stracił i na ile części byłby rozerwany, w końcu znów się zregeneruje, by cierpieć dalej.
Wyrzucił z siebie potok słów. Dłoń, którą zaciskał na swoim ubraniu aż bardziej pobielała, o ile było to w ogole możliwe. Wyrzucił z siebie wiele z tego, co ciążyło mu na sercu. I kiedy zdał sobie sprawę z tego, kiedy ochłonął już i zaczął trzeźwo myśleć, zrozumiał, że być może przesadził. Odwrócił głowę i utkwił wzrok gdzieś dalej.
- Przepraszam - mruknął cicho, nie patrząc na nią. Pochylił się, chowając twarz we własnej dłoni i westchnął przeciągle. - Nie powinienem był tego mówić i podnosić głosu. To mi się bardzo rzadko zdarza. - Usprawiedliwił się, jeżeli w ogóle chciała go słuchać.

I teraz dwie opcje. Jeżeli Louisę rozzłościły jego słowa, nie było sensu uznawać, że to co piszemy niżej miało miejsce.
Jeżeli tak się nie stało i nie zaczęli się kłócić, po jakimś czasie ta gęsta atmosfera opadła. Dziewczyna zaś rzuciła propozycją, na którą Isao zbyt ochoczo się zgodził, nie wiedząc z czym to się wiąże. Całe szczęście szybko go w tym uświadomiła. I gdy to zrobiła, mogła dostrzec malujące się na jego twarzy zdziwienie i zagubienie.
- Uwierzysz mi jeśli Ci powiem, że nie wiedziałem na czym to dokładnie polega? Chyba naoglądałem się za dużo filmów, bo wyobrażałem to sobie jak złożenie obietnicy, której złamanie powoduje śmierć czy coś tam. - Westchnął i zmierzwił swoje włosy u tyłu głowy. - Bo wiesz... Nigdy nie interesowało mnie to bo ani nie posiadałem własnego sługi, ani nikomu nie służyłem. Ogólnie nie miałbym nic przeciwko, ale nie widzi mi się za bardzo być czyimś waflem. Wolałbym złożyć obietnicę, że Cię nie skrzywdzę. Czy coś. - Wyjaśnił, patrząc na nią niepewnie. Spojrzał w górę i zamyślił się. - Chociaż bycie sługą człowieka brzmi zabawnie. - mruknał do siebie tak cicho, że Loiusa mogła miec problemy z dosłyszeniem jego słów. - Tak czy siak to musi poczekać, bo w tej chwili lanie krwi w mojej obecności może być słabym pomysłem. Wyjaśnię Ci później bo to wcale nie tak, jak myślisz. - Powiedział i wysilił się nawet na uśmiech. Odpowiedział na jej pytanie odnośnie wieku, ale nie odpowiedział już na kolejne jej słowa. Zamiast tego on również przeniósł wzrok w górę, kiedy uświadomiła go, że pada śnieg. Chwilę wpatrywał się w ten urzekający obraz.
- Ładny. Chciałbym też robić te obłoczki z ust, które wy robicie, ale to raczej niemożliwe. - Rozłożył ręce w geście bezradności. I wtedy dostrzegł, że zadrżała. - Ani słowa. - Uprzedził ją, nim cokolwiek zdążyła powiedzieć, jednocześnie zdejmując z siebie płaszcz. Jeżeli nie uciekła mu lub coś w tym stylu, zarzucił na nią. - Plugawy płaszcz plugawego krwiopijcy, ale uchroni Cię przed zimnem, którego ja nie odczuwam. - Odezwał się jeszcze i odsunął na bezpieczne dwa kroki czyli odległość, w jakiej wcześniej pozostawali. - Dla mnie w porządku. A zjemy tam coś słodkiego? - Zadał pytanie, by po chwili bez namysłu odpowiedzieć. - Telekineza, władza nad ogniem i usypianie. Bardzo rzadko z nich korzystam. Są bezużyteczne. - Wzruszył ramionami.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Fontanna - Page 3 Empty Re: Fontanna

Pisanie by Gość Pon Gru 21, 2015 9:06 pm

Pokręciła głową i lekko uśmiechnęła się doń. Aż nie mogła powstrzymać także westchnienia, które po prostu wyrwało się z jej ust i poszybowało gdzieś w ten przemiły wieczór, który miał być zwieńczony opadami śniegu i… No właśnie i czym jeszcze? Znając Louisę, ten wieczór lub ta noc skończy się dla niej kłopotami. Takie już jej życie.
– Nie bardzo Cię znam, Isao, ale powiedzmy, że wierzę Twoim zapewnieniom o… ludzkości w Tobie, dobroci i… sama nie wiem… Ale zawdzięczasz to tylko i wyłącznie temu, że jesteś wampirem. Nie przekreślaj tego, jesteś nim. Dzięki temu ziarenku „inności”, obcości w stosunku do człowieczeństwa, tak kochasz ludzi, jeśli prawdą jest to, co mówisz. Bez wampira, który w Tobie tkwi nie doceniałbyś swojego jestestwa. Jesteś, jaki jesteś. Gdybyś urodził się człowiekiem, śmiem twierdzić, że nie byłbyś taki, jak teraz.
Czy teraz zrozumiał jej słowa? Teraz, kiedy odważyła się wypowiedzieć swoje słowa na głos. Właściwie nie wiedziała, dlaczego to powiedziała. Może faktycznie zaczynała dostrzegać w nim takiego wampira, za jakiego się miał. Samotnego, poszukującego zrozumienia i akceptacji ze strony ludzi. Ludzi, których tak pokochał swoim wampirzym sercem. Ale ludzi, którzy go nienawidzą tylko dlatego, że ma kły. Tak, ma kły, ale przecież nie jest zły. Może Louisa powoli to dostrzega, podświadomie, choć w rzeczywistości nigdy nie powiedziałaby tego na głos.
Dziewczyna nie chciała go urazić w żaden sposób. Uzewnętrzniła się. Tkwiło w niej wiele krzywd, niezrozumienia, bólu i cierpienia. Nigdy tego nie wyjawiła nikomu. Tego, co przeżyła. Nawet bratu… potrafił jedynie powiedzieć, że robi z siebie męczennicę. Mniej więcej to samo powiedział jej Isao. Czy naprawdę widziała tylko czubek swojego nosa? Wykrzyknęła mu w twarz to, co tkwiło w niej niczym stalowy odłamek w ranie od długiego czasu, do wielu lat… Ona także sporo przeżyła, jednak nie można porównywać jej przeżyć z Isao. Oboje nieśli potworny ciężar i oboje byli z nim… osamotnieni i niezrozumiani.
Spojrzała na niego wielkimi oczami, które rozszerzały jej się z każdym jego słowem. Stała zdębiała, wysłuchując jego oskarżycielskich słów. Najwyraźniej nie zrozumiał jej. Ale cóż… nie on jeden. Skoro nie potrafił zrozumieć jej ojciec czy brat, to czego wymagała od wampira, którego widziała po raz drugi w życiu? Choć ten drugi był zdecydowanie przy bardziej sprzyjającej okoliczności. Patrzyła na niego niedowierzająco, z coraz większym bólem w sercu. Najwyraźniej jej słowa nie dotarły do wampira w należyty sposób i poczuł się zraniony. W tej chwili i Louisa poczuła się zraniona, choć zamiast wzburzenia odczuwała jedynie smutek, rozgoryczenie… a nawet w pewnej chwili miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nie ukrywam, że przez trzy sekundy miała ochotę dać mu po prostu w twarz, jednak pamiętała, że ma do czynienia z wampirem, a nie człowiekiem. Zresztą nawet ludzki mężczyzna mógłby wyrządzić jej krzywdę, acz przed człowiekiem spokojnie mogłaby się sama obronić.
– Bo żaden człowiek nie wyrządził mi takiej krzywdy, jak wampiry. A wampiry nie mordują dla przyjemności?! Gdyby te potwory chciały tylko krwi, mogłyby się jej napić, zostawić człowieka w spokoju i skasować wspomnienia. Ale nie! Większość woli się znęcać, pastwić, patrzeć jak ofiara kona w męczarniach. Myślisz, że kto dorwał Madeline, jeśli nie wampiry?! Mówisz, że jesteś ludzki, jak człowiek, a bronisz potwory?
Miała aż łzy w oczach. Nie rozumiała Isao. Przed chwilą miała wrażenie, jakby byli „sprzymierzeńcami” przeciwko całemu złu świata. Łzy pociekły po policzku, choć emocje wciąż nią targały. Wzdrygnęła się, kiedy usłyszała imię najbardziej znienawidzone – Testament. Cofnęła się i aż zrobiła taką minę, jakby chciała zwymiotować. W tej chwili uderzyły w nią wszystkie wspomnienia związane z tą bestią. Uderzyły w nią jak bezlitosne fale oceanu, rozbijające się o wysokie, górzyste wydmy. Kucnęła i zasłoniła dłońmi uszy, żeby nie słuchać. Nie chciała słyszeć ile potworności ten wampir komukolwiek kiedykolwiek wyrządził. Nie chciała. Nie chciała. Nie chciała… Znów znalazła się z nim sam na sam w ciasnej celi więzienia Szarych. Pod jej stopami zionęła przepaść… gdyby szkło pękło pod ciężarem tego potwora kanibala, spadliby w przepaść. Testament, który zamknął ją na wieży w zamku i uczynił z niej służkę… który pił jej krew, poniżał ją i niszczył psychicznie. Który mówił, co zrobił z jej koleżanką łowczynią – jak brutalnie ją zgwałcił. Wór bezmyślnego mięcha pastwiący się fizycznie nad ofiarami…
– Przestań… nie wspominaj go… Tego potwora.
Wyszeptała błagalnie, ale nadal na niego nie spoglądała. Wciąż skulona tkwiła w półprzysiadzie. Teraz Isao w ogóle nad nią dominował z racji swojego wzrostu.
– To potwór. Potwór bez uczuć, duszy, sumienia… Pastwiący się… niszczący wszystko… wszystkich.
Dalej szeptała. Była roztrzęsiona i… przerażona. Isao dopiero teraz mógł zobaczyć, że się naprawdę boi. Nie tamtego bladego wampira, którego przebił na wylot ostrzem swojej katany. Przeraźliwie bała się tych demonów, o których opowiadała jej matka. Demonów, wychodzących spod łóżka… tyle że w prawdziwym świecie takie demony można było spotkać na każdym kroku. Za dnia, nocą… pod twoimi drzwiami. Zakrwawione, z jarzącymi się źrenicami na kolor krwi. Cała ich egzystencja, tych potworów, wirowała wokół krwi. Tylko tym się interesowali – KRWIĄ.
– Nie rzucałam… oskarżeń. Po raz pierwszy… powiedziałam komukolwiek o tym… To nie był tylko Testament. Ringo, Samuru, Hiro… Cała demoniczna rodzina, Isao. Każdy położył na mnie łapy i przemienił moje życie w piekło. A teraz zjawiasz się Ty. Całkowite przeciwieństwo całej czwórki i nie wiem, komu ufać. Tobie czy sobie. Skąd mam wiedzieć, że… mnie nie skrzywdzisz, Isao? Skąd mam wiedzieć, że nie skażesz mnie na cierpienie? Nawet… nieświadomie.
Podniosła wreszcie na niego swoje zlęknione oczy, teraz czerwone i mokre od łez. Tak, bała się. Uzewnętrzniła się przed nim, ale… co z tego?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Fontanna - Page 3 Empty Re: Fontanna

Pisanie by Isao Sro Gru 23, 2015 1:46 am

- Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Dziękuję. - Mruknął, w zamyśleniu przenosząc wzrok w górę. Przez chwile spoglądał w niebo milcząc. - Kiedyś słyszałem o tym, że łowcy potrafią przemienić wampira w człowieka. Kiedyś chciałem to zrobić. Teraz nie mam już tak dużej motywacji do tego i boję się, że zginąłbym po tygodniu swojego ludzkiego życia. - Mruknął jakby sam do siebie, stopniowo mówiąc coraz ciszej. Nie patrzył na nią tylko dalej obserwował niebo, jakby chcąc wypatrzeć gwiazdy, zadać im jakieś pytanie i poczekać na odpowiedź. Zaraz jednak przeniósł wzrok na księżyc o dziwnej barwie, który spojrzał na niego, zaglądając zza chmur. Nie wiedział czemu jej to wszystko mówił. Może coś w niej wpływało na to, że tak swobodnie mówił jej o wielu rzeczach z nim związanych? A może po prostu tak bardzo potrzebował już towarzystwa i kogoś, kto go wysłucha, że był tak zdesperowany do tego, aby go nie odrzuciła i wysłuchała?
Ale potem zaczęło się robić coraz mniej ciekawie. Isao był wampirem, ale był również mężczyzną. Nie potrafił dostrzegać ukrytego znaczenia skrytego za słowami innych, najczęściej kobiet. Zrozumiał to wszystko bardzo dosłownie i ... jako oskarżenie. W jego umyśle wciąż echem odbijały się słowa Louisy, które zrozumiał opacznie i które przez to go zraniły. Z jej słów zdawał się słyszeć ukryty atak skierowany w jego kierunku. ,,Jak śmiesz włazić z butami w moje życie argumentując egoistycznie, że jesteś samotny, kiedy ja was po prostu nienawidzę, bo mnie skrzywdziliście!" - tak właśnie to rozumiał i choćby nie wiadomo ile razy słuchał jej słów, w życiu nie odnalazłby w nich innego znaczenia. To zaś go zraniło, wbiło jakąś cieniutką igłę w jego zranione po wielokroć serce. Poruszyło jakąś strunę, a efektem tego były słowa, które skierował w jej stronę. Gdy jednak ona odpowiedziała na nie, zamarł, patrząc na nią i czując jak schowane emocje budzą się w nim, wrzą i zaczynają kipieć. Rozpacz, złość, bezsilność. Louisa znów poruszyła pewną strunę lecz teraz jedną z najczulszych. Aż zaczął się trząść.
- Nie bronię! - Warknął, a wręcz krzyknął w jej kierunku, gestykulując przy tym ze złości. - Jak mógłbym bronić?! Wiem, że to wampiry dorwały Madeline. Wiem, bo nie raz ratowałem ją z ich łapsk! Nie waż się więcej wypowiadać jej imienia i oskarżać mnie, o obronę tych, którzy ją skrzywdzili i mi ją zabrali! - Wrzeszczał, będąc bliskim furii. Jego oczy były zaszklone jak u kogoś, kto ma się rozpłakać i rzeczywiście był temu bliski. Jakże mało męskie było to zachowanie! Jednak gdy Madeline "umarła", płakał niczym dziecko godzinami, dniami, tygodniami, miesiącami. Jego serce nadal płakało i wiedział, że będzie to trwało całe jego życie. Tak samo jak całe życie będzie nosił wisiorek od niej na swojej szyi.
Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, co przed chwilą zrobił. Że nakrzyczał na nią, że tak zawzięcie gestykulował w nerwach, co mogło go tylko wystraszyć. Zakrył twarz nadal drżącą dłonią i westchnął głośno, próbując się uspokoić.
- Przepraszam. Ja... po prostu mimo, że minęło tyle lat, ja się dalej nie mogę z tym pogodzić. Do tej pory miewam koszmary, w których widzę jej śmierć. - Wyjaśnił, znacznie ściszając głos. Czuć było, że już się uspokajał. Dopiero po chwili, gdy się odezwała, spojrzał na nią i zrozumiał, że otworzył w jej umyśle jakieś drzwiczki, które dawno temu zamknęła i których nie chciała otwierać pod żadnym pozorem. A kryły się za nimi jej najgorsze koszmary i wspomnienia, których nie chciała posiadać. Początkowo nie wiedział co zrobić, zwłaszcza, że skuliła się przed nim, a jej głos pełen był rozpaczy i przerażenia. Poczuł kłujące go boleśnie wyrzuty sumienia. Zdjął z siebie płaszcz i pochylił się nad nią, zarzucając jej go na plecy i jednocześnie łapiąc za rękę, ciągnąc ją za nią, by wstała. Gdy tak się stało, jednym ruchem przygarnął ją do siebie i objął ostrożnie. Gdyby jednak próbowała się odsunąć, przytrzymywałby ją stanowczo. Gdyby jednak próbowałaby się szamotać, puściłby ją od razu.
- Cii... Wybacz mi. Chyba jestem bardziej egoistyczny niż sądziłem i również lubię patrzeć na czubek własnego nosa. Nie miałem pojęcia, że w ten sposób odkopię demony, które dawno zakopałaś. - Powiedział cicho wiedząc, że usłyszy go. Zaczął się z nią lekko kołysać na boki. - Wygląda na to, że pod kilkoma względami jesteśmy do siebie podobni. I wygląda też na to, że potrzebujesz kogoś, kto Cię wysłucha. Nie musisz mi ufać ponieważ nie potrafię Ci nijak w stu procentach udowodnić, że jestem tego zaufania godzien. Sam nie jestem tego pewny, bo w życiu niczego nie można być pewnym. Nawet tego, że dożyje się jutra. Zwłaszcza, że życie lubi słać pod nogi same kłody. - Mówił, patrząc gdzieś przed siebie. - Nie obiecam Ci, że Cię nie skrzywdzę zwłaszcza, że zrobiłem to przed chwilą. Mogę Ci jednak obiecać, że każdy taki moment postaram się Ci wynagrodzić. I jeżeli chcesz porozmawiać, wygadać się - ja Cię wysłucham. Ja potrzebuję towarzystwa a Ty kogoś, na kim będziesz mogła się oprzeć, by nie upaść. To jest to tak zwane upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu. - Odsunął się od niej i zrobił dwa kroki w tył. - Ale pod jednym warunkiem. Postaraj się przy mnie nie zranić. Prawdę mówiąc od dawna nie pożywiałem się, woreczki zostały w moim mieszkaniu w mieście, a tabletki krwi mi się kończą. Będę musiał niedługo się tam wybrać mimo, iż słyszałem, że te dziwne opary są bardzo niebezpieczne. Jestem pod specyficzną dietą i gdyby nie to, że nie chcę nikogo skrzywdzić, gdybym stracił nad sobą kontrolę, to nie piłbym krwi wcale. Ale nie martw się! Woreczki mam ze szpitala i specjalnie wybieram grupę krwi, której jest nadmiar! - Podrapał się po tyle głowy i nawet cicho się zaśmiał. Dla rozluźnienia sytuacji, albo sam nie wiedział po co.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

Fontanna - Page 3 Empty Re: Fontanna

Pisanie by Gość Pon Gru 28, 2015 1:45 pm

Otworzyła szerzej oczy, kiedy tylko dotarł do niej sens słów Isao. Chciał zrezygnować z tego kim jest, by stać się kimś, kim myślał, że pragnie być. Nie wyobrażała sobie nigdy, że można zrezygnować dobrowolnie z tego, kim się jest. To przecież kształtuje charakter i osobowość każdej żywej istoty. Przemiana w człowieka dotyczyła jedynie prawdziwych zwyrodnialców… jak w przypadku Testamenta. Nie był to wcale przyjemny zabieg dla obu stron. Od łowców wymagana była spora koncentracja, ale także spore poświęcenie magii życiowej. W końcu łowcy swą magię czerpią z energii życiowej, nie funkcjonuje to jak w przypadku wampir, że tracą jedynie siły i muszą je zregenerować. Im więcej i potężniejszej magii łowcy używają, tym większe konsekwencje. Dlatego bardzo często przy odwampirzaniu łowcy „użyczają” wzajemnie swojej magii, aby sam zabieg się powiódł, ale także, aby nie obciążyć jednego łowcy i nie doprowadzić do jego śmierci.
– Wierz mi, Isao, to nie jest… wcale przyjemne dla wampira, ani łatwe dla łowcy. Testamet został poddany temu zabiegowi i nie trwało to długo. Stracił pamięć, nie był sobą, nie wiedział kim jest, nie potrafił się odnaleźć. Dla nas, ludzi i społeczeństwa, to bardzo dobrze, ale czy jesteś pewny, że chciałbyś stracić dosłownie wszystko? Nie wiedzieć i nie pamiętać kim jesteś? Jakie jest życie? Z mózgu dosłownie robi się papka. A od łowcy wymaga to sporego pokładu energii życiowej. Nie każdy łowca się na to zgodzi, jeśli nie stanowisz zagrożenia. To nie jest zabawka. Poza tym to wciąż należy do naszych eksperymentów… I mógłbyś nie przeżyć.
Wyjawiła mu cicho. Nie powinna rozmawiać z wampirem na takie tematy. Ale skoro wiedział, że istnieje szansa „przemiany” w człowieka, Louisa od razu przedstawiła mu wady tejże transformacji. Sama dobrze wiedziała, jak to jest być słabym człowiekiem, więc rozumiała jego strach przed tym, że w nowym życiu mógłby sobie nie poradzić.
– Wystarczyłoby, Isao, że ugryzłby Cię wampir szlachetnej krwi i Twoja zabawa w człowieka skończyłaby się. Gorzej z powrotem wspomnień i całej reszty. Nie wiemy, jak to wygląda. Choć patrząc na Testamenta, pamięć szybko wraca do formy.
Ale chyba jednak nie chcieli rozmawiać o takich przykrych sprawach? Był to ciężki temat, choć rozumiała go, że bycie wampirem czasami mogło go przerastać. Szczególnie, że na każdym kroku jest piętnowany przez innych przedstawicieli swojej rasy.
– Grozisz mi? Madeline należała do Oświaty. Była siostrą mojego dowódcy. Znałam ją, czy tego chcesz, czy nie!
Louisą także targały emocje. Między ludźmi a wampirami zawsze dochodziło do waśni, nie ważne z czyjej winy. Po prostu według łowców wampiry nie miały racji bytu, były… błędem ewolucyjnym i niczym więcej. Ale Isao otworzył drzwi, które dziewczyna starała się zatrzasnąć za sobą raz na dobre. Przez te wampiry jej brat stał się potworem, mordercą, zwykłym, bezmózgim potworem poziomu E, jej James był torturowany przez Samuru. Nawet nie chciała myśleć, do czego był zdolny… Zrobił z niego swoją marionetkę, wszczepił mu pod skórę, pod korę mózgową, ładunki wybuchowe i szantażował. I chociaż mężczyzna żył, był z dala od niej. Rozumiała doskonale, co to znaczy stracić ukochaną osobę przez wampiry. Tyle że jej miłość, była miłość, wciąż żyła. A przynajmniej taką miała nadzieję…
Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Tam na pewno byłaby bezpieczna. Nikt więcej nie przypomniałby jej potworności, jakie wyrządził jej Testament i jego świta. Umysł płatał figle. Tak bardzo chciałaby zapomnieć o tym koszmarze, jaki przeżyła, o śmierci matki. Wyrzec się tych powracających wspomnień i… zacząć życie od nowa, tak jak Isao. To ich łączyło. Zapomnieć i żyć od nowa.
Gdy poczuła jego lodowatą dłoń na nadgarstku, zadrżała. Nie wyrywała się jednak. Była na to zbyt słaba, nie miała sił ani ochoty, by szarpać się z wampirem. Musiał jej pomóc, jeśli chciał, aby wstała. Po chwili znalazła się w jego ramionach i… poczuła się bezpieczna. Nikt od dawna jej nie przytulał, czuła się bezsilna, bo cóż może zrobić słaby człowiek? Niewiele. A teraz ukajał ją wampir, tuląc na pocieszenie w szerokich ramionach. Schwyciła się kurczowo czarnej koszuli wampira i pozwoliła sobie na chwilę słabości – płakała, choć nie wydawała z siebie żadnego dźwięku. Ciałem targały już silne emocje. I jeśli postali tak przez kilka minut, dziewczyna wreszcie się uspokoiła. Dopiero teraz poczuła na sobie ciężar płaszcza i jego ciepłotę.
– Też miałam koszmar, w którym widziałam śmierć najważniejszej osoby w moim życiu. Tylko że ten koszmar wydarzył się w świecie rzeczywistym. I choćby minęło tysiąc lat, nigdy nie zapomnę tego makabrycznego wieczoru.
Wyszeptała cicho, wciskając usta w jego koszulę. Właściwie to była już mokra w dwóch miejscach od jej łez…
– To prawda, wiele nas łączy, Isao. Oboje jesteśmy samotni. Oboje chcemy zapomnieć o przerażającej przeszłości i zacząć życie od nowa. Oboje… chcemy pozbyć się wspomnień, żeby móc żyć, choć to nie jest możliwe.
Wreszcie odsunął ją od siebie, kiedy nieco ochłonęła z tych wszystkich emocji. Zawsze była słaba… ale rzadko pozwalała sobie na łzy w czyimś towarzystwie. Chciała być silna, albo udawać, że jest silna.
– Mam krew. W domu. Choć nie wiem, jakiej grupy krwi. O jakiej diecie mówisz?
Spytała, by odwrócić swoją uwagę od tej całej kłótni, jaka miała przed chwilą miejsce. Ale może tym lepiej, że wyrzucili z siebie cały ten ból? Wyciągnęła z torebki chusteczki, aby otrzeć łzy. Niestety z zaczerwienionymi oczami nie mogła nic zrobić.
– Może pójdziemy do tej kawiarni. Tam przynajmniej jest ciepło i… sucho.
W budynku nie pada przynajmniej śnieg… W końcu udali się do kawiarnii...
ZT x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Fontanna - Page 3 Empty Re: Fontanna

Pisanie by Aurita Sro Maj 06, 2020 11:59 pm

Nagłe dołączenie do akademii nie było łatwe, formalności i papierkowa robota, ciągnęły się niemalże cały dzień. Już nie mówiąc o zakwaterowaniu w akademiku i rozpakowaniu się, jednak było to coś, czego się spodziewała i czego właściwie zawsze chciała zaznać. Zwykłe życie, zwykle problemy, nawet jeśli były czasochłonne, nie były tak irytujące, jak konieczność słuchania każdego rozkazu ojca. Normalnie o tej porze, pewnie odbywałaby sparring, zamiast spokojnie spacerować w świetle latarni otaczających fontannę.
Nie była zainteresowana widokami, liczne podróże po świecie sprawiły że raczej ciężko zadowolić jej gusta, jednak nie umiała się powstrzymać przed chwilą relaksu. Nie było nic lepszego niż podmuch chłodnego, wieczornego powietrza, delikatnie pieszczący jej skórę.

Wzięła głębszy wdech, napawając się chłodem wypełniającym jej ciało. Nigdy nie rozumiała, jak ludzie mogli nie lubić tej pory dnia. Cisza, spokój, ale też nutka dzikości i niebezpieczeństwa której nie dane jest zaznać w ciągu dnia.
Powoli ruszyła w stronę fontanny, usadawiając się na marmurowym brzegu.
Dzisiejsza noc była wyjątkowa. Może miejsce nie było najlepsze dla zwykłego człowieka, jednak dla Aurity, nie stanowiło to większego problemu.
Rozejrzała się dookoła, chcąc się upewnić że w pobliżu nie ma nikogo. Nie lubiła jak się jej przeszkadzało. Właśnie to kochała w byciu wampirem.
Gdy była pewna że nikogo nie ma, najzwyczajniej w świecie położyła się na białym marmurze, napawając się przyjemnym chłodem kamienia muskającym jej plecy.
Wszystko było gotowe na dzisiejsze, zaplanowane zdarzenie. Obserwacje roju akwarydów które miały być widoczne na niebie.

Aurita

Aurita

Krew : Czysta (B)
Zajęcia : Nocne
Pan/i | Sługa : Kto chce klapsa? :3


Powrót do góry Go down

Fontanna - Page 3 Empty Re: Fontanna

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach