Uliczka

Strona 10 z 14 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Next

Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Emmanuel Pią Sie 28, 2015 6:09 pm

Cieszył się z jej obecności, choć jak przystało na starszego brata robił to bardziej powściągliwie od niej. Gdy była gotowa na spotkanie z rodzicami poszli razem trzymając się za ręce. Trzymał ją pewnie jak zawsze. Podeszli do drzwi odgradzających przestronną komnatę od korytarza i gdy na chwilę się zatrzymali Samael spojrzał na nią.
- Mama się trochę zmieniła. Źle zniosła gwałtowną śmierć. - przestrzegł siostrę po czym otworzyli drzwi by wejść. W środku zastali królewską parę wraz z Aidą, która zapewne przyszła oznajmić o przybyciu ich córki. Widać było iż rodzeństwo jest prawowitym potomstwem swoich rodziców. Samael bardzo przypominał ojca choć był nieco od niego wyższy i węższy. Matka natomiast ewidentnie była pierwowzorem Rosy. Wyglądały teraz bardzo podobnie, bardziej jak siostry różniące się jedynie wiekiem. Matka miała opuchnięte od płaczu oczy i nieco zapadnięte powieki. Mimo to nadal pozostawała dumna, choć bez przesady.
- Dziecko drogie! - to ona wykrzyknęła te słowa i zatracając królewski styl zwyczajnie podbiegła do niej by ją uściskać. Zaowocowało to już po kilku sekundach mokrym skrajem sukienki Rose gdyż Królowa zaczęła rzęsiście płakać.
- Cieszymy się, że nas odwiedziłaś Kochanie. Nieważne jak to uczyniłaś. - rzekł ojciec podchodząc do nich i pogłaskał czule córkę po głowie. Kiedyś by to uczynić musiał się pochylić. Teraz była niewiele niższa od niego. Uśmiechał się do niej i nawet otarł łzę wzruszenia. Aida stała z boku z wyciągniętą haftowaną chustką, która co chwila zbliżała do swoich oczu.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Gość Sob Sie 29, 2015 4:26 pm

Samael nie musiał ukazywać swoich emocji. Rosa znała go wystarczająco dobrze. Gdy kroczyła przez znajome korytarze czuła jak jej myśli szaleją. Nawet nie próbowała ułożyć skrawki wspomnień. Byłoby zbyt ciężko. Przed komnatą rodziców puściła dłoń brata. Była już duża dziewczynką nie musi się ciągle na nim opierać. Jego słowa ją nie zdziwiły. Każdy by się rozpadł na części po takim przeżyciu. Uśmiechnęła się do brata i kiwnęła głową.
Rozejrzała się po pokoju a jej wzrok spoczął na sylwetkach rodziców. Kolejne ukłucie w sercu i słaby uśmiech, który ledwo co powstrzymywał łzy. Rosa nie zauważyła swojego podobieństwa z matką, z podziwem w oczach obserwowała jej władczą postawę. Była taka piękna. Zawsze chciała być jak ona i niezmiernie cieszyła się z tego, ze ma takie włosy jak rodzicielka.
"Dziecko drogie"
Zdołała zaledwie zrozumieć znaczenie tych słów a kobieta już przytulała się do jej ciała. Rosa zamknęła oczy i odwzajemniła pewnie uścisk. Była lekko zdziwiona, nigdy nie widziała by królowa płakała. Ale może to właśnie są te skutku uboczne. Delikatnie głaskała lśniące włosy władczyni. Robiła to tak samo jak mama niegdyś z nią. Chciała ją uspokoić.
Dziewczyna po chwili podniosła wzrok i kiwnęła głową Aidzie z uśmiechem. Po chwili napotkała oczy ojca. Jego czuły dotyk wycisnął z oczu Rosy łzy wzruszenia. Mocniej przytuliła matkę i uśmiechnęła się szeroko.
-Też się cieszę...- powiedziała cichym głosem -Tak bardzo się bałam, że więcej was nie zobaczę...-
Jej głos brzmiał nad wyraz szczęśliwie. Rosa do tej pory uważała, ze nie ma życia poza grobowego. Że gdy zamykały po raz ostatni oczy mózg się wyłącza i kończy się wszystko. Odetchnęła z ulgą i przytulała rodzicielkę tak długo jak miała na to ochotę. Gdy w końcu kobieta się odsunie od niej dziewczyna skrzywiła się nieznacznie. Chciała o coś spytać ale strasznie się obawiała odpowiedzi. W końcu jednak spuściła wzrok i podziwiała posadzkę.
-Dlaczego...dlaczego nas zaatakowano?-
Jej pytanie odbiło się echem od ścian. Kiedy była mała nie rozumiała tego co się stało, ale teraz rozumiała, ze to był zamach. Chociaż jego powód jak i sprawcy byli dla niej owiani tajemnicą. Do tego wszystkiego wzmianka, że jej mistrz był przyjacielem rodziny cały czas ją uwierała. Czy to był przypadek, ze Darren okazał się łowcą?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Emmanuel Pon Wrz 14, 2015 10:30 am

Rodzinna atmosfera odbudowana została znacznie szybciej niż następuje mrugnięcie okiem. Jednakże tylko pozbawione empatii bydle nie zauważyłoby przebijającego przez tę atmosferę pewnego ukłucia smutku, nostalgii. Błękitny płomień w kominku zapłonął przez chwilę żywiej gdy Rose zadała swoje pytanie. Ojciec spojrzał jej jedynie w oczy nic nie mówiąc. Może jednak po prostu nie zdążył się odezwać? Bowiem matka dziewczyny jak na pięcie obróciła się w jego stronę i wyciągnęła palec wskazujący w geście groźby.
- Nawet się nie waż. Ona ma być poza tym wszystkim! Miała być chroniona, a i tak tyle musiała wycierpieć. Nie! Nie można. - wykrzyczała roztrzęsionym głosem żywo przesuwając palcem to w lewą to w prawą stronę. Następnie ponownie zwróciła się do córki i zaczęła ją tulić. Niczym małą dziewczynkę.
- Spokojnie Skarbie... To przeszłość. To się stało i trzeba o tym zapomnieć. Całe szczęście Ty żyjesz i to jest najważniejsze. I przyszłaś do Nas. Pamiętałaś o nas... Moja kochana córeczka... - w tym momencie Królowa rozpłakała się coraz mocniej tuląc do siebie córkę. Samael podobnie jak i Ojciec nie bardzo wiedzieli jak zareagować. Z początku jedynie popatrzyli na siebie bezradnie.
- Ona zasługuje by wiedzieć. Tak wiele przeżyła. Musi wiedzieć dlaczego. - stwierdził krótko Samael. Jego wzrok zawędrował w kąt komnaty, zapewne by nie patrzeć na zachodzącą scenę. Ojciec kiwnął ze zrozumieniem głową po czym zbliżył się do splątanych w uścisku żony i córki. Położył dłoń na ramieniu Królowej, lecz ta strząsnęła ją i tylko zacisnęła mocniej uścisk na Rose co sprawiło że uścisk ten stawałs ię coraz mniej komfortowy.
- Nie. Mieliśmy ją chronić. Chronić mieliśmy... Nie można. To nasza mała dziewczynka... nie może wiedzieć takich rzeczy... Nie wolno nam... - zaczęła powtarzać wciąż podobne frazy przerywając je szlochem. Na twarz Ojca wstąpił smutek i niepewność. Nie mógł przecież siłą oderwać własnej żony od córki choć zaczynało się zapowiadać, że może być to konieczne.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Gość Sob Paź 03, 2015 11:47 am

Jej myśli szalały i niezbyt potrafiła określić to co czuła. Z jednej strony ciągnęło ja do prawdy, a z drugiej strony bała się, że ją to przerośnie. Zamknęła oczy i westchnęła, chciała odsunąć od siebie rodzicielkę, ale kobieta ją wyręczyła. Ta cała sprawa zaczynała być coraz bardziej dziwna i niedorzeczna. Poczuła się nagle oszukana i okłamana. Przejechała dłonią po prawej ręce czując pod palcami nierówną fakturę blizn.
-Matko...już nie jestem tą małą dziewczynką co dziewięć lat temu...urosłam oraz zmieniłam się...proszę was powiedźcie mi o co chodzi...nie mogę, żyć w ciągłej niepewności, w końcu jestem waszą córką...-
Odezwała się zdecydowanym głosem zaraz po Samaelu. Ale niestety nie uzyskała odpowiedzi. Matka tylko ją uścisnęła a ona poczuła jak oddychanie staje się cięższe. Coś niedobrego działo się z królową. Rosa spróbowała w jakikolwiek sposób uspokoić kobietę. Mówiła do niej kojącym głosem i głaskała po plecach.
Księżniczce się krajało serce. Niegdyś silna i potężna kobieta, teraz jest duchem samej siebie. Cieniem wielkiej świetności. Poczuła jak jej serce powoli pęka a łzy zaczynają ponownie spływać po policzkach. Wszyscy byli na wyciągnięcie dłoni a ona starała się zapomnieć, podczas gdy cały świat mówił jej by tego nie robiła.
Westchnęła ciężko, gdy zdała sobie sprawę, jak ciężkie są te słowa, które ma zamiar w tej chwili powiedzieć
-Mamo...już jest za późno żeby ukrywać prawdę. Po Krwawej Kolacji poznałam stronę świata, która była mi obca. Mroczne i niebezpieczne istoty nocy żyją wśród nas...wiem o wampirach naprawdę dużo, wiem że to one mi was zabrały...ale dlaczego?!-
Nie chciała odpuścić, chociaż słowa ledwo przechodziły jej przez gardło.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Emmanuel Pon Paź 05, 2015 7:41 pm

- Nie. Boże… Jakbyś Ty miała to przeżyć nie… Nie… - Królowa Matka zaniosła się szlochem i odstąpiła od swej córki wtulając się w swojego męża, który zamknął ją czule w swych mocarnych ramionach. Spojrzał ze smutkiem na Rosę, a następnie na Samaela i skinął głową.
- Widzisz Siostrzyczko… Jesteśmy nie tylko rodem Królewskim, lecz także łowieckim. Raczej byliśmy. Nasz Ojciec i kilku jego kompanów przeszkodziło w uczcie pewnemu potężnemu wampirowi. Zbiegł wraz z kilkoma jemu podobnymi, lecz ponieśli straty. Tej nocy ów wampir postanowił dokonać zemsty. Pojawił się na uczcie obracając całą naszą rodzinę w krwawą breję, której nikt nawet nie mógł pochować. - stwierdził oszczędzając szczegółów swojej siostrze. Uśmiechnął się do niej, lecz widać było, że jest to dość wymuszony. Samael, który i tak był zwykle oficjalny  i sztywny gdy nie byli sami zdawał się być spięty. Spojrzał czule na siostrę, a jego uśmiech stał się naturalniejszy.
- Jeśli zostaniesz będziesz mogła to zobaczyć. Obawiam się jednak, że mogłabyś też tego doświadczyć, a tego bym nie chciał. Nikt z nas by nie chciał. - gdy wspomniał o możliwości pozostania ich Matka wydała z siebie mrożący krew w żyłach krzyk. Zaczęła się szamotać próbując uwolnić z uścisku męża. Używała całej gamy głosu, którym została obdarzona byle tylko nie pozwolić na zakończenie jego słów przez co ostatnie zdania Samaela były ledwo słyszalne.
- Nieeeeeee! Nie może tu zostać nieeeeee! Córeczko odejdź stąd. Zostaw nas! Jesteśmy przeklęci! Odejdź! Uciekaj! Żyj! - krzyczała dopóki Król nie zatkał jej ust.
- Dość już Najdroższa. Ona przeżyła niewiele mniej niż my. I żyje dalej. Nie pozwolimy jej skrzywdzić. Zobacz co strach i rozpacz z Tobą uczyniły. Nie taki chciałaś dać jej przykład. Czy ma nas zapamiętać w ten właśnie sposób? Jako zrozpaczone cienie? - rzekł z dumą w głosie. Jego słowa rozbrzmiały w całym pomieszczeniu przerywając szloch żony, która obróciła się ku niemu i znowu wtuliła się w niego z cichym szlochem.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Gość Sob Paź 17, 2015 7:53 pm

Minęło tyle lat. Rosa zdołała się przyzwyczaić do straty, chociaż ta rana ciągle krwawiła to już nie wpadała w szał gdy ktoś poruszał ten temat. Myślała, że jest przygotowana na wszystko. Nie była. stanowczo nie była. Wyznanie brata zwaliło ją z nóg. Nie potrafiła odpowiedzieć ani się odezwać. Powinna co prawda się domyśleć. Może i nawet o tym wiedziała, ale świadomość, ze jej rodzice byli niegdyś łowcami. Sama wypierała się tego, ze jest zabójcą a tu się okazuje, że ludzie których kochała nie są lepsi niż ona sama. Ale chcieli ją chronić. Nie wiedziała co powiedzieć. Miała mętlik w głowie
-Ł...łowieckim?-
Wydukała sama nie wierząc, ze te słowa przedostają się przez jej usta. Przełknęła ślinę czując jak w gardle rośnie jej wielka gula. Cofnęła się pod ścianę i spojrzała wielkimi oczami na brata i rodziców. Nie zmienili się, byli tacy jakich ich pamiętała. I że niby ci ludzie byli łowcami wampirów? Nie odwzajemniła uśmiechu brata. Momentalnie pobladła. Miała ochotę krzyczeć, ale przygryzła policzek i się powstrzymała. Nie wiedziała do końca jakie słowa padłyby z jej ust, więc wolała milczeć.
W końcu westchnęła. To był mały reset dla jej emocji. Zaczęła sobie wszystko układać dopóki Samael nie wyskoczył z kolejną propozycją. Zostałaby. Zobaczyła kto zabił jej rodzinę i wreszcie by się zemściła. Przez chwilę się wahała, ale rozpaczliwi krzyk matki i późniejsze słowa ojca pomogły jej podjąć decyzję. Schowała twarz w dłoniach i przymknęła oczy.
"Ja pierdole co się tutaj porobiło. Co za chory psychol wymyśla to przeznaczenie. Musze go odwiedzić i pogratulować dragów bo na trzeźwo to ciężko takie popierdolone rzeczy wykombinować"
Pomyślała i prychnęła. Podniosła zmęczony wzrok na rodzinę i omiotła wzrokiem salę. Być może już nigdy tutaj nie wróci aż do śmierci. Jeżeli los będzie łaskawy nadejdzie to za wiele lat kiedy będzie stara i pomarszczona. Podobała się jej ta perspektywa.
-Chce to zobaczyć...dowiedzieć się w końcu prawdy. Jestem zmęczona tym wszystkim. Kłamstwami i niewyjaśnionymi sprawami...- odparła spokojnym, ale stanowczym głosem. Po chwili wahania dodała -No i chciałabym się przebrać w coś bardziej praktycznego niż sukienka...-
Wiedziała, ze ta prośba się nie spodoba. W końcu to była odwieczna wojna jak ich życie przebiegało normalnie, ale dziewczyna nie potrafiła sobie odpuścić. Nie w tym temacie. Miała paskudne przeczucia co do tej kolacji i wolała być przygotowana. I gdzie do cholery był jej tessen?!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Emmanuel Nie Paź 18, 2015 11:19 am


Cała misternie utkana przez podświadomość Rosy iluzja rozprysła się na tysiące kawałków niczym szklana bańka. Może jednak w tej chwili powstała po prostu nowa ułuda stworzona przez czyjś wysublimowany umysł. Tego jednak nie sposób w tej chwili odgadnąć. Faktem jednak jest, iż świat Rosy diametralnie zmienił się przez dwa, pozornie niewinne słowa. Król podkreślił słowa swego syna, które jego córka wydukała jakby przez wyschnięte gardło umierającego na suchoty. Podkreślił je z iście królewska dumą w głosie.
- Tak. Rodem Łowieckim. Nasza rodzina nie tylko rządziła poddanymi, ale także osobiście ich chroniła. Obowiązkiem Władcy jest zapewnić bezpieczeństwo swoim ludziom. Pracowaliśmy dla wspólnego dobra na równi z innymi Łowcami. - rzekł wciąż tuląc Królową Matkę w swych mocarnych ramionach. Jednakże po chwili już minę miał nie tęgą widząc jak Rose zaczyna niemalże odchodzić od zmysłów zmieniając się na krótką chwilę w widmo mniej wyraźne niż otaczający ją ludzie. Odetchnął jednak gdy ona westchnęła. Nie zaczęła krzyczeć. Nie płakała. Nie rzuciła się w spazmach na ziemię ani nie omdlała.
- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł byś pozostała. Matka ma rację, iż może to być niebezpieczne. Masz prawo wiedzieć. Możemy powiedzieć Ci wszystko co wiemy. Nie musisz w tym uczestniczyć. - dodał gdy Rosa jednoznacznie zdecydowała by pozostać na kolacji. Zreflektował się, iż to jego własne słowa zapewne ją zachęciły do tej decyzji, lecz nie mógł już nic na to poradzić. Ogień w kominku i kandelabrach zajarzył się i zatańczył zielonym płomieniem jak gdyby ktoś dorzucił do ognia. Głos zabrał ponownie brat Łowczyni.
- To wspomnienie. Zbiorowy sen dusz. Nie miałaś nazbyt wielu ubrań odmiennych od sukien, a te które mamy zapewne nie będą już w Twoim rozmiarze. Przykro mi. - Nie było mu przykro. Wskazywał na to delikatny, zawadiacki uśmiech. Samael często taki miewał gdy musiał poinformować Rosę o czymś co jej się nie podobało, a według niego nie miało najmniejszego znaczenia. Czas uciekał, a Rosa miała do podjęcia decyzję. Krótkiej chwili milczenia towarzyszył tylko odgłos tańczących płomieni i tłumiony kobiecy szloch.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Gość Nie Paź 18, 2015 4:27 pm

Nie dość, ze jej świat nagle przewrócił się do góry nogami to jeszcze jej ociec dobił ją prawie całkiem. Każde słowo był jak gwóźdź do trumny. Król był dumny swojego dziedzictwa a Rosa nie potrafiła zrozumieć dlaczego. Ale kiedy już znalazła się na granicy wytrzymałości i już miała zacząć histeryzować- zdołała się opanować.
Skoro ta informacja jest prawdziwa trzeba ją przyjąć na klatę i utrzymać na barkach. Kiwnęła głową. Musiała to sobie wszystko uporządkować i ułożyć, ale nie było teraz na to czasu, więc zostawi to na później.
Ważniejsza kwestia czeka, czyli kolacja. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Ostentacyjnie nie zwracała uwagi na fakt, ze ogień jest zielony. Chciała mniej więcej określić, która jest godzina. W każdym razie trzeba było się śpieszyć.
-Nie ojcze. Będę na tej kolacji...ale nie pogardzę również wiadomościami...-
Tym razem nie będzie tak łatwo. Nie odpuści chociażby miała na siłę usiąść na tym krześle. Wiedziała, ze to na co się pisze jest niebezpieczne. Podejrzewała, ze nawet bardzo, ale zdążyła się już przekonać, ze zamykając się w strefie komfortu nic nie zyska a może tylko stracić.
Gdy usłyszała słowa brata nawet nie musiała na niego patrzeć by zrozumieć, ze nie jest mu przykro. Rzuciła mu mordercze spojrzenie z pod przymrożonych oczu. Jednak on i tak wiedział, ze to tylko żarty.
-Zawsze mogę założyć coś twojego braciszku-
Po tych słowach przechyliła głowę na bok i przyjrzała się mu jak sowa. Charakterystyczny dla niej ruch. Zastanowiła się jeszcze chwilę nad sobie tylko znanym temacie. W końcu westchnęła jakby podjęła najcięższą decyzję swoje życia i potarła czoło dłonią. Była już zdecydowana w stu procentach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Emmanuel Sob Paź 24, 2015 6:29 pm

Życie po śmierci nie różni się widać od tego za życia. Przynajmniej nie znacznie. Także i teraz dramat, obyczajowość i komedia przeplatają się w szalonym tańcu. Kulminacyjny moment dopiero ma natomiast nadejść.
- Moje rzeczy są dla Ciebie zdecydowanie za duże mimo że podrosłaś. Najlepiej będzie jak zostaniesz jak jesteś. - stwierdził jej brat ponownie wzruszając ramionami i obdarzył swą siostrę złośliwym uśmieszkiem raz jeszcze, niemniej po chwili spoważniał. Nie specjalnie podobała mu się perspektywa by pozostawała na kolacji. Nikt, włącznie z nią nie wiedział co nastąpi gdy pojawi się nieobecny dotąd element i jakie będzie to miało konsekwencje dla samej zainteresowanej. Jednakże usunąć jej też nie można nie wiedząc jak do nich przybyła, a ona sama już podjęła decyzję. Ojciec uśmiechnął się smutno i skinął jej głową dając tym samym znać, iż szanuje jej decyzję. Nie było już odwrotu.
- Co to to nie! Nie pozwolę by Panienka Rosa poszła w tej sukience na kolację. Nieważne co to jest za kolacja Panienka Rosa będzie ubrana jak należy choćbym miała jej coś uszyć z firanki. - odezwała się osoba, która dotąd trzymała się z boku tego rodzinnego obrazka, a mianowicie Aida. Złapała Rosę za rękę i pociągnęła ją, nie bez delikatności, lecz stanowczo w stronę drzwi.
- Panienka Rosa pozwoli, znajdziemy coś odpowiedniego na kolację. Przecież będzie tylu gości! - rzekła kołysząc grubym dupskiem na boki niczym kaczka i ciągnąc Rosę za sobą. W ten sposób, jeśli Panna Valentine nie będzie stawiać oporu, opuszczą pokój rodziców pozostawiając ich i brata samym sobie. Chyba, że czas tuż przed ucztą Rosa postanowi spędzić razem z nimi i sprzeciwi się dawnej opiekunce. To już zależy od jej decyzji.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Gość Nie Paź 25, 2015 3:03 pm

Na słowa brata tylko przejechała po nim wzrokiem. Po czym podniosła drobne ręce na wysokość twarzy. No może jednak miał rację...westchnęła ciężko i oparła dłonie na biodrach w buntowniczym gestem. Może i wygrał bitwę, ale w wojnie zwycięży ona!
Ponownie spojrzała na swoją sukienkę i i przewróciła oczami. No nic będzie musiała to zaakceptować.
Ale czas na żarty dobiegł końca. Mieli teraz poważniejszy problem a mianowicie kolację. Wiedziała wystarczająco dużo by się domyślić, ze skutki mogą być opłakane. Ale chyba, każdy się zgodzi z nią, ze jak nie spróbuje to się nie dowie, co gorsza może stracić cenną okazję. Przestałaby wtedy podążać po omacku, tylko miałaby jakiś punkt odniesienia. A to już jest naprawdę dużo. Odgarnęła do tyłu włosy i spojrzała się na ojca. Już miała otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, kiedy odezwała się panna Aida. Dziewczynie aż zrobiło się ciepło na sercu, gdy usłyszała tego gadania. Brakowało jej takiego człowieka w życiu. Ale pomimo to nie dała się pociągnąć za rękę. Pokręciła głową i uśmiechnęła się do kobiety przepraszająco.
-Przykro mi Aido...mam wiele pytań do rodziców...uważam, ze ten strój jest jak najbardziej adekwatny...-
Czuła się dziwnie po tych słowach. Jakby przerwała nić, która łączyła ją z zamkiem. Zawsze pozwalała się kobiecie zaciągnąć do przebieralni, a tym razem odmówiła. Czy to jest to sławne dorastanie? W każdym razie odwróciła się do ojca przy okazji obejmując poważnym wzrokiem brata. Widać było, ze jej mózg zaczyna obmyślać skomplikowany plan działania zapominając całkiem, że jest w towarzystwie dwóch geniuszy strategii.
-Powiedz proszę ojcze co wiesz...-
Gdy się w końcu odezwała jej głos był zimny a twarz nie przedstawiała nic. Jedynie fiołkowe oczy czujnie oglądały obecnych co jakiś czas zapatrując się na zielonych płomieniach, które ni cholerę jej nie pasowały.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Emmanuel Nie Paź 25, 2015 7:16 pm

Gdy Rose oparła się Aidzie ta jeszcze odruchowo postawiła jeszcze dwa kroki naprzód pociągając dziewczynę niemalże za sobą. Puściła ją i obróciła się na pięcie z wyrazem zatroskania na twarzy. Oczy podstarzałej panny patrzyły na Rose z czułością i niepokojem zarazem.
- Ale powinnaś… - spróbowała jeszcze raz, lecz szybko tym razem zrezygnowała z próby. Mała Rosa nie jest już taka mała, a ten pozór który chciała zachować Aida był tylko żałosnym cieniem dawnego życia. Wiedziała o tym tak dobrze jak i inni. Kto wie… może nawet lepiej.
- Pójdę przygotować wszystko. Musi być piękniej niż zawsze skoro jesteś z nami Kochanie. - powiedziała i wyszła odzyskując ponownie rezon i kaczym chodem pognała do wrót by opuścić pokój pozostawiając rodzinę samą. Zielony płomień zatrzaskał radośnie jakby ktoś dorzucił suchego drewna.
- Cóż mogę powiedzieć Córko. Samael powiedział wystarczająco dużo. Kilkoro wampirów urządziło sobie kolację w jednej z posiadłości. Spożywali tamtejszą rodzinę i ich sąsiadów. Na żywca pozbawiając jeszcze świadomych ludzi krwi i organów podczas gdy ich krewni i przyjaciele na to patrzyli. Z pomocą kilku ludzi przerwaliśmy ten spektakl i zabiliśmy większość z potworów. Jednakże najgorszy z nich uciekł. Wrócił tu po kilku tygodniach i… sam wybił nas wszystkich. Cały ród doborowych łowców wybił jeden wampir. Niemniej mało jest takich jak on. Gdy sądziliśmy, że nie ma już szans przybrał postać ogromnego węża… Nie mieliśmy szans bo nie byliśmy przygotowani na podobny pokaz bestialskiej siły. Czemu wszędzie pojawiły się w międzyczasie płomienie… nie mam pojęcia. To była dziwna noc. Ciągle dla nas się powtarza, lecz nie pamiętamy z niej wiele. Możliwe, że nie chcemy pamiętać. - odparł jej ojciec głaszcząc matkę wtuloną w jego tors. Po ściągniętej twarzy widać było, że wiele kosztuje go opowiedzenie tej historii mimo że i tak Rosa może być pewna, iż wiele elementów pominął. Niemniej nie zająknął się ani nie przybrał patetycznego tonu. Silił się na neutralność i patrzył na swoją córkę zdecydowanym wzrokiem. Samael położył dłoń na ramieniu swej siostry.
- Ja muszę iść. Powinienem się przebrać. - powiedział i uśmiechnął się do niej po czym odszedł sprężystym krokiem. Taki młody i silny młodzieniec. Wyglądał jak młody żołnierz, któremu niejedna oddałaby serce. Ciekawe kim byłby dziś gdyby nadal żył miast być cieniem samego siebie. Rosa została sama z rodzicami, a czas mijał nieubłaganie coraz szybciej. Słychać było już pośpieszne kroki służby na korytarzu. Kolacja wkrótce się rozpocznie. Powietrze zaczęło pachnieć paloną sosną, a zielony płomień skwierczał coraz żywiej i radośniej tworząc coraz bardziej malownicze cienie na ścianach.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Gość Sro Gru 23, 2015 8:37 pm

Rosa odprowadziła smutnym wzrokiem swoją opiekunkę. Bardzo chciałaby jej pozwolić się ubrać, ale czuła, ze czas się kurczy co raz bardziej a ona ma jeszcze tyle pytań. Westchnęła gdy płomień wydał z siebie skwierczenie, to nienaturalne światło zaczynało działać jej na nerwy, ale stłumiła to uczucia w zarodku nie czas teraz na ujawnianie cholerycznej części swojego charakteru. Spojrzała fiołkowymi oczami na ojca gdy ten zaczął mówić. Mimowolnie zobrazowała wszystko i ten widok ścisnął jej żołądek.
Widziała wiele śmierci i zdążyła już się przyzwyczaić do zapachu ludzkich zwłok, ale na nowo rozdrapana rana, jaką była śmierć jej rodziców krwawiła stanowczo zbyt szybko. Przez chwile miała wrażenia jakby zrobiło jej się słabo, ale skupiła się na charakterystyce tego wampira. Jeżeli nadal żył to musiała go zabić. Zacisnęła pięści czując jak zalewa ja nienawiść. I pewnie trwałoby w tym stanie do końca świata, gdyby nie dotyk brata, który podziałał jak uziemienie. Rosa poczuła jak złość ją opuszcza i ledwo się powstrzymała przed rzuceniem się chłopakowi na szyje ze szlochem.
Oczy ją zapiekły gdy została sama z rodzicami, nie tylko dlatego, że zdała sobie sprawę z tego, że mordercą jej rodziny jest namacalna istota, ale dlatego, że zaraz pozna jego twarz i była pena, ze nie zdoła wyzbyć się tego obrazu z głowy. Czy byłą na to gotowa?
-Nie rozumiem...jak jeden wampir mógł zrobić coś takiego?-
Zbyt późno zdała sobie sprawę z tego, ze mówi na głos swoje myśli. Ale niestety to było pytanie, które ją nurtowało. Uniosła bezbarwny wzrok na rodziców. Czyżby byli aż tak słabi? Czyżby ludzie, którzy przez całe życie jej imponowali byli zwykłymi porcelanowymi figurkami, które przy byle uderzeni się stłukły? Widziała w akcji wielu łowców i na pewno jeden wampir nie mógłby zabić całej rodziny łowieckiej.
Poczuła jak w klatce piersiowej rośnie jej gula, która utrudnia złapanie jakiegokolwiek oddechu. Nie mogła powstrzymać pełnego rozczarowania spojrzenia jakie teraz malowało się na jej twarzy. Czuła się jak dziecko, które właśnie dowiedziało się o tym, ze Święty Mikołaj nie istnieje. Miała ochotę tupnąć nogą i wybyć z pomieszczenia. Zamiast tego dygnęła sztywno.
-Zajmę miejsce przy stole-
Po tych słowach spuściła głowę i odwróciła się w stronę drzwi nie słuchając już żadnych rozkazów udała się do jadalni i przeszedł ją zimny dreszcz. Zaraz miało się wszystko zacząć a ona nie była gotowa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Emmanuel Pią Sty 08, 2016 5:26 pm

Łowcy podczas akcji prezentowali się godnie, lecz oni także ginęli. Od kłów. Od pazurów. Od pocisków. Mimo wciąż otaczającej ją śmierci być może Rose dopiero teraz pojęła pełne pojęcie śmierci. Jest nagła, nieprzewidywalna i dotknąć może każdego niezależnie od jego umiejętności czy statusu. Słowa uleciały z jej ust zanim spostrzegła się co mówi. Jej Ojciec jednakże zdawał się sądzić, iż pytanie jest celowe.
- Gdybyśmy byli przygotowani... Nie wzięliśmy pod uwagę bezpośredniego ataku w samym środku pałacu. - rzekł w odpowiedzi na jej nieumyślnie zadane pytanie. Nastąpiła krótka chwila milczenia, w której Rose niemo wyraziła swoje rozczarowanie. Może nie tyle wywołane przez niemoc rodziców co przez rzeczywistość. Jeden osobnik wybił wszystkich. Jeden szaleniec stłamsił brutalnie tyle istnień. Brzmiało jak chory wymysł fabularny grubego grafomana. Jednakże było prawdziwe. Młoda łowczyni uznała, że czas wyjść.
- Rose! - usłyszała jedynie za sobą zawołanie Ojca i nagły szloch Matki. Nie obróciła się jednak. Postanowiła, że weźmie udział w uczcie i nic nie może jej od tego odwlec. Nie była jednakże gotowa.
Jej wędrówce wzdłuż szerokich kamiennych korytarzy towarzyszyły żywe płomienie kandelabrów podskakujące radośnie, jakoby w ekscytacji. Oczywiście i te płomyki miały kolor zieleni przez co wszystko nabierało nienaturalnych, chorych odcieni. Swoją drogą czy kilka lat przed niesławną ucztą nie wymieniono ich na elektryczne? W końcu po przejściu większej ilości metrów niż się spodziewała dotarła we właściwe miejsce. Drzwi do sali przyjęć były otwarte na oścież, a w środku było pełno życia. Służba krzątała się tu i ówdzie dostawiając brakujące naczynia i proponując już przybyłym gościom przystawki. Zielony płomień grzał pod ścianą ogromny kocioł z cyny przy którym stał uczeń kucharza ciągle mieszając. Sam kucharz co jakiś czas niemal przebiegał przez salę by pogonić służbę bądź pouczyć swego czeladnika. Młodziutka dziewczyna układała kwiaty na stole, a grajkowie rozgrzewali struny głosowe i instrumenty. Uczta się nie zaczęła, a już było gwarno i niemalże parno. Było już kilkoro gości, większości z nich Rose nie kojarzyła z wyjątkiem jednego wuja, który tak naprawdę wujkiem był tylko z nazwy gdyż nie był spokrewniony z Valentinami. Tak kazano jej na niego mówić gdy była mała, a tego wielkoluda o miedzianej brodzie widziała i tak jedynie dwa razy do roku. Z początku nikt nie zwrócił uwagi na nią, każdy był zajęty własnymi sprawami. Sama Rose miała jeszcze kilka, może kilkanaście minut zanim wszystko się zacznie. Tryby były już naoliwione. Maszyna musiała już tylko pójść w ruch.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Gość Pon Sty 11, 2016 1:09 pm

Obserwowała wszystko pustym wzrokiem. Nagle ściany jej pałacu stały się puste i nic nie znaczące. Kartonowe pudełko, w którym odbędzie się przedstawienie. Śmierć rodziny Valentine. Gniew w niej wzbierał, czuła go pod skórą. Łzy podeszły jej do oczu gdy głos ojca odbił się za nią echem. Chciała się odwrócić, podbiec i przytulić. Ale poczucie bezradności jakie teraz ją ogarnęło nie pozwalało jej zbaczać z drogi do jadalni.
Czułą się słaba. Jak nigdy wcześniej. Ręce jej się trzęsły i miała wrażenie, że gorset sukni ją uwiera wszędzie. Aż warknęła pod nosem z frustracji. Była kruchą porcelaną. Zabawką w rękach wampirów. Omiotła wzrokiem salę i zwęziła oczy. Schowała się za rogiem i dała upust swoim nerwom, jak zwykła to robić od kiedy Darren zaczął ją szkolić. Zamachnęła się i bardzo mocno uderzyła pięścią w ścianę. Z jej gardła wydobył się jęk. Nabrała kilka razy głębszych wdechów i wyprostowała się. Zdrową ręką potarła czoło i z dumnym wyrazem twarzy weszła do jadalni.
Dłonie splotła za plecami chowając przy okazji kostki, które zaczęły puchnąć. Ta część sytuacji jest jej jeszcze znana. Przygotowania, zapach potraw kwiaty. To wszystko wydawało jej się takie niewinne i normalne. Ale wystarczyła chwila by przed oczami stanął jej obraz krwi mażącej się po podłodze. Wzdrygnęła się i obraz zniknął.
Postanowiła, więc podejść do obecnych już gości, i jak dobra gospodyni zabawić ich rozmową na jakikolwiek temat. Czuła się dziwnie odsłaniając wszystkie swoje blizny, ale nie mogła nic na to poradzić. Fiołkowym wzrokiem wodziła po zebranych i nawet przykleiła na twarz ten delikatny kobiecy uśmiech.
-Miło mi, ze postanowili Państwo przybyć...- zaczęła stając przed gośćmi i dygnęła lekko. Podała dłoń do ucałowania, jak to powinno się robić. W końcu miała już ukończone osiemnaście lat. Pomimo dobrej gry cały czas czuła na sercu ciężar. Było to dobre kilka kilo strachu wymieszanego z ołowiem -Rodzice zaraz przybędą- Dodała jeszcze i ponownie się uśmiechnęła. Rozejrzała się nerwowo. Czyżby ktoś z obecnych był wampirem? Mordercą jej rodziny? Mało brakowało a skrzywiłaby się, ale zdołała utrzymać ten pogodny wyraz twarzy, którego od niej wymagają.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Emmanuel Pon Sty 11, 2016 5:02 pm

Wszystko wyglądało tak zwyczajnie i niewinnie. Do czasu aż odezwała się Rosa do kilku członków rodziny. Nagle jakby wszystko zamarło włączając w to muzykę. Ostatni brzdęk w harfę podkreślił napięcie. Ta chwila zupełnej ciszy, która nastąpiła po słowach spadkobierczyni Valentine rwała niedługo, może kilka sekund. Jednak mogłaby przysiąc, że to się stało naprawdę i w tym czasie dosłownie wszystkie oczy zwrócone były na nią. Muzyka znów zabrzmiała i całe przyjęcie trwało dalej. Już tylko kilkoro, a mianowicie czwórka, gości przyglądała się latorośli Króla.
- Niech mnie kule biją! Toż to Rose Valentine. Jak Ty wyrosłaś! - powiedział wielkolud, którego kojarzyła jako wujka. Jego gęsta miedziana broda aż zatrzęsła się z radości. Gdy ta wyciągnęła dłoń jak zwyczaj nakazywał ucałował ją po czym nie puścił, a jedynie przyciągnął do siebie po czym chwycił w talii i podniósł niczym szmacianą lalkę. Już po chwili siedziała na jego ramieniu.
- Daj spokój z tym wszystkim. Nie masz jeszcze 16 lat, a poza tym jesteśmy rodziną. - ryknął radośnie. Z aktualnej perspektywy Rose mogła zauważyć, iż jegomość jest łysy i jedyne widoczne owłosienie jakie posiada to właśnie zadbana broda, której niejedno drwal by się nie powstydził. Ponadto dostrzec mogła, iż gości przybywało. Schodzili się bardzo szybko. Czas szybko mijał.
- Haroldzie! Uspokójże się. Ty z kolei masz więcej niż trzydzieści-pięć lat na karku, a słowo daję iż zachowujesz się gorzej aniżeli podlotek. Postaw Pannę Valentine na ziemi. Może sobie nie życzy takich harców? I cóż jej rodzice na to powiedzą... - jedyna kobieta w tym towarzystwie ścisnęła wargi w wątłą linię i spojrzała niebieskimi oczyma piorunująco na wielkoluda. Przy nim zdawała się drobniutkim elfem. Była podobnego wzrostu do Rose i równie szczupła jak ona.
- Daj spokój Lucindo, niech się bawi póki ma na to czas. Niech bawi się kiedy tylko może. Nikt nie powinien mieć mocy odbierania radości z życia. - odparł brodacz nic robiąc sobie nic z karcenia go i podskoczył z Rose na jego barku. Pozostałych dwóch mężczyzn wyglądających na bliźniaków roześmiało się dołączając do gromkiego śmiechu wielkoluda. Nie mogli być wiele starsi od jej brata. Bruneci z grzywkami nieznacznie zachodzącymi na lewe oko u jednego i prawe u drugiego. Nawet fryzury mieli identyczne choć symetrycznie odwrócone. Być może właśnie po to by można było bez trudu ich rozróżnić. Obaj trzymali już w rekach kieliszki z powitalnym winem. Prócz niechybnego podobieństwa do siebie wzajem ciemnoocy bruneci nie wyróżniali się szczególnie. Tłum gęstniał. Z kilku osób zrobiło się w ciągu chwili kilkanaście i wciąż napływali kolejni goście. Prawdopodobnie wraz ze służbą będzie tu koło setki osób lub więcej. Jeśli Rosa zaoponuje po chwili Harold ją odstawi, w innym przypadku może u niego siedzieć ile zechce. W tej chwili zdecydowanie tłum ucichł. Nadal oczywiście rozlegały się typowe dla podobnego przyjęcia odgłosy, lecz unikano rozmów, a muzyka ścichła. Oto weszła dostojna para królewska, a po ich prawej stronie szedł syn ubrany w mundur. Prezentowali się godnie mimo, iż wyglądali nieco inaczej niż Rosa ich zapamiętała. Matka wydawała się jakaś nieco mniejsza, jakby zapadnięta w sobie. Ojciec nie miał w oczach tyle życia co zwykle. Kiedyś były w nich takie same iskry jak w oczach Harolda.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Gość Czw Lut 25, 2016 12:36 pm

Pisnęła gdy tak zerwał ją na ręce. Zabawne. Zabijała wampiry od lat dziesięciu a zwykłe wzięcie na ręce spowodowało, ze straciła równowagę i musiała się przytrzymać ramion mężczyzny. Gdy usłyszała słowa kobiety roześmiała się głośno. Zdziwiła się. Jej śmiech brzmiał dziwnie. Dawno go nie słyszała. Dlatego po chwili umilkła analizując to co się przed chwilą stało. Po czym stwierdziła pierdole nie przejmuje się. I ponownie się zaśmiała tym razem dłużej.
-Panienko proszę się nie denerwować... nie mam nic przeciwko siedzenia tutaj. Bóg pokarał mnie małym wzrostem, więc jak czasem ma okazję popatrzeć na wszystko z góry to korzystam- odparła z miłym uśmiechem.
Następne słowa Herolda wbiły się głęboko w jej głowę. Niby nic, takie tam powiedziane pod wpływem chwili. Ale przeszedł ją dreszcz. Dotarło wtedy do niej, ze zaraz jednak pojawi się "ktoś" kto odbierze nie tylko radość, ale i całe życie. Ścisnęła nieświadomie mocniej ramie mężczyzny i westchnęła. Gdy weszła para królewska nagle nabrała ochoty by się zerwać do sadu, ale stłumiła to uczucie w zarodku. Napotkała wzrok brata i lekko kiwnęła głową. Jakby brali udział w jakiś spisku. zacisnęła zęby i zaczęła się przygotowywać na to co miało nastąpić. Czyli krwawa masakra i śmierć osób które kochała. Ale zanim to nastąpi, postanowiła się zachowywać jak na księżniczkę przystało.
-Jak mija wam ten letni czas pani?- spytała w stronę kobiety. Bo tak nakazywała tradycja, by pytania kierować wpierw do kobiet po czym do starszych i na końcu do młodych. Pomimo neutralnego tematu czuła jaj je serce bije szybciej a nie z podniecenia a z żalu. Dalej czuła zawód w sercu z powodu wyznań rodziców i nie potrafiła im spojrzeć w oczy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Emmanuel Sro Mar 23, 2016 4:16 pm

Rosły mężczyzna zaśmiał się dziarsko słysząc śmiech Rosy i delikatnie podrzucił ją na barku. Z tej perspektywy doskonale było widać różnorodną masę ludzi zbierających się w sali. Być może o jedynie psikus psychiki, ale wydawało się, że niektórzy spoglądali na nią ukradkowo z niezdrowym zaciekawieniem. Jakby widzieli rzymskiego legionistę biegnącego na czołg czy Latającego Holendra. Możliwe jednak, że było to złudzenie albo... zwyczajnie nie widzieli dotąd księżniczki.
- Nie oznacza to, że mój mąż może robić co chce i kiedy chce bez uprzedniego pytania. Eh... Nic to. - odpowiedziała młoda kobieta z delikatnym uśmiechem na ustach po czym z dezaprobatą spojrzała na Harolda, który jedynie raz jeszcze wybuchnął śmiechem. Na tę niefrasobliwość Lucinda zwrócił ostentacyjnie głowę w przeciwnym kierunku choć dostrzec można było, iż kąciki jej ust delikatnie unosiły się ku górze. Gdy Rosa ponownie zwróciła się do niej kobieta skinęła jej głową, a twarz zupełnie się rozpromieniła.
- Wszystko dobrze, wręcz cudownie. Nasze winnice prosperują. Dzieci wspaniale się chowają i uczą pilnie. Michael zna już nie tylko alfabet, ale i umie dodawać. Nawet choroby nas omijają ostatnimi czasy. Gdyby tylko Harold mógł w końcu wydorośleć. To jednak chyba jest niemożliwe. - odpowiedziała radośnie i zachichotała patrząc na brodatego wielkoluda. Tu jednak rozmowa musiała się zakończyć gdyż weszli rodzice Rosy, a wraz z nimi drugie tyle gości, które się zeszło. Ponad setka osób wyjąwszy obsługę. Gdy Król wraz z Królową stanęli przy swoich krzesłach nadszedł czas by wszyscy zajęli swoje miejsca. Przy boku matki Rosy czekało na nią wolne krzesło. Harold zdjął dziewczynę ze swego ramienia. Wszak nie przystoiło by tak podeszli do stołu. W ciągu zaledwie chwili po sali rozległ się donośny głos, dobrze niegdyś znany Rosie.
- Witamy wszystkich na tym naszym małym przyjęciu. Jesteście wszyscy naszymi gośćmi wprawdzie, lecz należycie do rodziny bądź jej przyjaciół. Dlatego też nie krępujcie się. Bawcie się! Jedzcie! Tańczcie! To nasz czas! Nasz wieczór! Mam dość topornych przemów na co dzień, więc zacznijmy już bez dłużących się wstępów. Grajcie! - odezwał się do wszystkich zebranych, a każdy słuchał z zainteresowaniem. Gdy ostatnim słowem zwrócił się do muzyków całe przyjęcie natychmiast się ożywiło. Zielone płomienie buchnęły z kandelabrów i ust kuglarzy, którzy wokół tłumu przechadzali się zabawiając gości. Rozbrzmiała muzyka, a ludzie rozpoczęli konsumpcję i rozmowy. Zupełnie jak za naciśnięciem magicznego przycisku. Zaledwie kilka osób z tłumu zdawało się nie czerpać szczególnej przyjemności z przyjęcia. Jeden z wcześniej widzianych bliźniaków potrząsał beznamiętnie winem w kielichu. Szpakowaty mężczyzna siedzący kilka miejsc od Rosy zaczął rzuć beznamiętnie dziczyznę nie odpowiadając na słowa sąsiadów. Dwóch strażników wydawało się być naprężonych i czujnych bardziej niż pozostali. Starsza kobieta stała pod jednym z filarów nie obserwując nikogo ani niczego, a jedynie ślepo spoglądała w przestrzeń przed nią. To zaledwie kilka osób. Łącznie może dziesięć. Pozostali bawili się przednio już od samego początku folgując zabawie skoro sam Król na o zezwolił.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Esmeralda Nie Kwi 23, 2017 4:57 pm

Nie wiedziała dokąd pójść i co ze sobą zrobić. Powrót do domu nie wydawał się być dobrym pomysłem, ale jeśli nie tam to gdzie się udać? Podjęła złą decyzję… Mogła zostać w barze, bądź wybrać jakiś klub gdzie zabawa zawsze trwa do białego rana. Ale kto by pomyślał? Przystanęła mając wrażenie, że droga wiruje jej przed oczami. Oparła się o ścianę, zjeżdżając po niej plecami.
- Kurwa!!! - krzyknęła ukrywając twarz w dłoniach. Nienawidziła siebie i tego kim się stała. Dlaczego?
Setki myśli krążyły w umyśle, ale żadna z nich nie potrafiła znieść składnej odpowiedzi. Tak, powinna zostać. Może wrócić do Oświaty i zająć się jakąś pracą. Odruchowo wyciągnęła telefon patrząc na zegarek. 23. Późno…
Ulica była opustoszała, gdyż wszyscy porządni ludzie spędzali czas w swoich domach albo bawili się  wraz z przyjaciółmi. Ona była sama. Nie miała dziś przyjaciół, ani nikogo z kim mogłaby spędzić swój wolny czas.
Chociaż…
Przygryzła dolną wargę wystukując powoli wiadomość.
- Nie, to jest bez sensu… - Prawdę mówiąc jej stan był daleki od ideału, dlatego nie warto niepokoić kogoś, kogo dopiero co się poznało. Westchnęła chowając ze złością telefon. Nie zauważyła nawet wysłanej wiadomości, która z pewnością zdążyła już trafić do adresata. Kolejny wstyd.
Nie miała nawet siły wstać, ale gdzie właściwie miała się śpieszyć?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Gość Nie Kwi 23, 2017 5:30 pm

Panna Green nie była sama w ciemnej, odludnej uliczce. Mrożąca krew w żyłach, klimat wyciągnięty jakby z horroru. Czy to przypadek, ze w kolo nie było ani jednej osoby? A jeśli już, to zawracała? Prawdopodobnie o tej porze rozsądni ludzie woleli właśnie siedzieć w domu, spać lub też ciężko pracować na nadgodzinach. Ale jak takowy czas odnosił się do wampirów... One żyły. Niektóre stwory czekały tylko gdy słońce zejdzie za horyzont, wpuszczając na pierwszeństwo księżyc. Teraz nie było go zbyt widać, gdyż zasłaniały go wolno płynące chmury. Możliwe, że zapowiadało się nawet na deszcz, a wilgotne, nieco ciężkie powietrze nie ułatwiało pijanym osobnikom. Zwłaszcza samotnym kobietom.
Stukot znajdował się na dachu budynku, przy którym to stałą rudowłosa. Raczej nie zachowywała się nadto cicho, by nie zwrócić na siebie uwagi potwora kryjącego się wyżej. Warto wspomnieć, że nadal miał przy sobie zamordowaną, młodą dziewczynę. Jej twarz wykrzywiona w grymasie bólu... te oczodoły pozbawione gałek wyrażały niczego więcej poza chłonącymi, krwawymi dziurami. W ustach brakowało języka, wszak Stukot lubił je zjadać.
Z reszty ciała ofiary był jeszcze obdarty z ubrań korpus oraz ręce. Nogi niestety pozostały w barze wraz z niektórymi częściami wnętrzności. Toć przy korpusie u dołu zwisały jeszcze ciepłe jelita. Wampir wsłuchiwał się w oddech pijanej, słuchał także kolejnych słów. Wychylił się nawet odrobinę by zauważyć ten irytujący ekranik telefonu. Błysk światła drażnił go niesamowicie. Ale czy nie wypadałoby przywitać się z kobietą?
Stukot uformował dookoła siebie cienistą formę, która pochłonęła oraz nadała "życia" częściom ciała. Korpus kompulsywni zadrżał, usta otworzyły się szerzej lecz nie wydały z siebie ani odrobiny dźwięku. Niemy krzyk ofiary miał nie być słyszalny dla nikogo, no... poza Stukotem. Toć on słyszał w swojej chorej głowie nawet martwych.
Ostrożnie zsuwał się po ścianie. Bezszelestnie, bez grama oddechu. Wreszcie gdy znalazł się na odpowiedniej wysokości, gwoli ścisłości z metr nad głową Green, spuścił pierw głowę dzierlatki. Gdy kobieta odwróci wzrok na swoją lewą stronę ujrzy ów znędzniałą twarz ofiary. Śmierdząca krwią głowa, która to znajdowała się zaledwie kilka centymetrów. Zechce wstać? Uciec? Zderzy się z wampirem, a wtedy te oderwane ręce chwycą kobietę za rude włosy, mając ochotę wciągnąć ją na sam szczyt budynku. Tak, Stukot chciał porwać ja na dach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Esmeralda Nie Kwi 23, 2017 6:54 pm

Nie pragnęła teraz niczego poza świętym spokojem. Zapomnieniem feralnych zdarzeń, zapiciem dnia i całkowitym zamknięciem tego kłopotliwego rozdziału. Prawdopodobnie jednego z najgorszych jakie dane jej było przeżyć w zaledwie trzydziestoletnim życiu. Noc była chłodna, ale nie odczuwała niskiej temperatury. Alkohol szumiał nie tylko w głowie, ale migrując z krwią bardzo dobrze rozgrzewał całe ciało. Kto by pomyślał, że ona – z pozoru twarda babka wyląduje w jakiejś obskurnej bocznej uliczce. Z milionem planów, które w jednej chwili rozsypały się jak zbiór zapomnianych puzzli. Miała wyrzuty sumienia, ale nie dlatego że wypiła szklankę whiskey, czy nawet pięć. Nie sprawdziła dźwięków w barze, mimo że przeczucie jasno podpowiadało, że powinna otworzyć drzwi i sprawdzić co się tam działo.
A jak on kogoś zabił? Nie, to niemożliwe…
Bełkot w jej głowie co chwila zmieniał front podsyłając nowe spostrzeżenia. Wejść i wpakować się w kolejny burdel? To właściwie nawet w jej stylu, ale nie dziś… Czuła że wszystkie ciemne chmury zebrały się w jednym miejscu i brakowało tylko deszczu mogącego ją zmoczyć do ostatniej suchej nitki.
Wokół nie było żywego ducha, a jedynym towarzyszem był wiatr stukający gałązkami o szyby. Co jakiś czas na horyzoncie mignęły sylwetki roześmianych ludzi, ale nie dbała o to. Nikt również nie skręcił w tę część ulicy. Nikt nie zauważył opartej o mur kobiecej sylwetki.
Może to i lepiej?
Westchnęła cicho dusząc się własną bezsilnością. Czasem walka ze słabością już od początku była skazana na porażkę. To dziś. Ten czas przegranej trwał w najlepsze, studząc wszelkie nadzieje poprawy.
- Weź się w garść kobieto, błagam… Weź się w pierdoloną garść. - zacisnęła palce na włosach próbując przywołać się do porządku. Wielokrotnie szydziła z kobiet rozpijających się do kiepskiego stanu, ale teraz i ona dołączyła do tego mało ambitnego grona. Rozejrzała się lekko nieobecnym spojrzeniem, a jej wzrok trafił na coś… czego zobaczyć nie planowała. Krzyknęła. To odruch, jakiego nie była w stanie pohamować. Dopiero przyciśnięcie otwartej dłoni do ust stłumiło dźwięk, który zdążył się już odbić echem wśród ulicznej ciszy.
- Co to… ma być do jasnej pierdolonej w dupę jebanej cholery… Nie… Nie… Nie, kurwa… To mi się wydaje. Esme, ty głupia kretynko… - starała się wytłumaczyć obecność zwisającej głowy i reszty kobiecego ciała, ale ta wizja była zbyt rzeczywista… Zbyt realna. A ten zapach krwi? Esmeralda przygryzła wargę i automatycznie cofnęła się w tył uderzając głową w powierzchnię za nią. Ściana. Pierdolona ściana i trup naprzeciwko niej. Była przerażona o czym świadczyło podniesione ciśnienie i oddech…
Skąd? Jak?!
Chwiejąc się, bez żadnej płynności ruchów próbowała wstać z planem bardzo szybkiej (jak na pijacze zdolności) ucieczki. Niestety, kiedy zachwiała się na swoich szpilkach poczuła kolejne uderzenie i coś… ciągnęło ją za włosy. Ponownie krzyknęła szarpiąc się i wyrywając z uścisku obcych łap. Ale czy miała szansę z wrogiem którego nie widziała?
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Eric Nie Kwi 23, 2017 7:33 pm

Siedział sobie w domciu bo jakoś nie planował dzisiejszej nocy żadnego ratowania niewinnych dusz. Odpalił sobie konsolę i postanowił w spokoju pograć w najnowszą Fifę, bo czemu nie? Kto mu niby miał zabronić chociaż takiej formy rozrywki. Grał w najlepsze podjadając owocowe żelki, kiedy usłyszał sms. Westchnął odkładając pada i sięgając po telefon, cóż znowu się takiego działo. Człowiek jednego wieczoru nie mógł w domu spędzić. Wiadomość była jednak na tyle zaskakująca, że zapomniał o dalszej grze. Co do... uniósł brew i wstał powoli z kanapy. Czyżby pani doktor przesadziła z trunkami? Cóż kobiety w potrzebie nie zostawi, zwłaszcza jeśli jego podejrzenia co do pijaństwa się sprawdzą. Włożył na swoje czarne bokserki ciemne jeansy, na górę poszedł biały tshirt, na to skórzana czarna kurta. Na nogi skarpety i motocyklowe, ciężkie buciory. Złapał dwa kaski, kluczki, komórkę i wyszedł. Kabury z dwoma nożami oraz kajdanki zawsze nosił przy pasku który był w spodniach, więc nawet nie musiał się przejmować czy ma broń czy też nie. Z resztą jego pięści też byłby całkiem dobrą bronią...

Odpalił motocykl i ruszył w ciemną noc, chociaż to miasto raczej nie narzekało na oświetlenie. Pojechał najpierw do baru w którym rozbito mu nos, potem do drugiego... cholera, jak igła w stogu siana. Centrum... dobra chyba miał jeszcze kilka miejsc w głowie mimo słabej znajomości miasta. Jechał raczej powoli jak na możliwości motocyklu Kawasaki H2R (Harleya zostawił w Ameryce) i rozglądał się, jego twarzy nie było widać spod czarnego kasku. Mimo iż motor hałasował, on miał kask na głowie to i tak usłyszał krzyk. Wow, ależ ta dziewczyna miała płuca! Skierował pojazd w kierunku skąd dobiegł krzyk, zaparkował przed uliczką i niemal nie rzucił kaskiem o ziemię. Co to kurwa miało być?! Te pierdzielone wampiry coraz to nowe idiotyzmy wymyślają.
Podbiegł do Esmeraldy niemal w ostatniej chwili bo już znajdowała się trochę nad ziemią. Jedną ręką złapał ją w pasie by nie odfrunęła ku górze, a drugą ręką wyciągnął jeden z noży (ten anytwampirzy, nie trujący).
-Puść ją albo tam wlezę i wepchnę ci tą rękę w dupę!- krzyknął patrząc ku górze. Widok rozczłonkowanej dziewczynki nie był przyjemny. Gdyby to jeszcze był ktoś dorosły... Eric sam przecież specjalizował się w patroszeniu wampirów. Pociągnął kobietę ku dołowi (biedne włosy) aż nie mógł sięgnąć nożem dziwnych dłoni. Miał zamiar przejechać po nich ostrzem noża. Esmeralda z kolei mogła czuć oprócz niezbyt przyjemnego ciągnięcia za włosy... również silną rękę Erica który trzymał ją w pasie. Śmierdział fajami na kilometr choć dało się też wyczuć przyjemną wodę kolońską...
Eric

Eric
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : U pasa kabura na kajdanki i nóż, znamię nad ustami, zapach papierosów, krew 0 Rh+ (może się dzielić ze wszystkimi)
Zawód : łowca, mechanik
Magia : czarodziejem to on nie jest, w kp


https://vampireknight.forumpl.net/t3203-eric-thorne#68166 https://vampireknight.forumpl.net/t3212-eric-thorne https://vampireknight.forumpl.net/t3214-mieszkanie-erica#68475

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Gość Nie Kwi 23, 2017 8:30 pm

Trupie łapy sterowane przez wampira mocno trzymały upatrzoną ofiarę. Stukot wciąż kleił się ściany budynku, wlepiając swój szaleńcy wzrok w miotającą się kobietę. Wciągał ją ku górze, prosto na dach i stałoby się tak, gdyby nie obecność trzecia. Nie tego chciał.
Mężczyzna, który zechce zgrywać bohatera, rzucił się w wir walki o przetrwanie. Stukot zacharczał niewyraźnie, obnażając zębiska. Nie spodobał się mu fakt przerwania porywanej ofiary, ale co zrobić. Musi powalić też i dryblasa.
- Człowieku! Nie! Nie wtrącaj się! Ona jest moja!
Krzyknął histerycznie, pociągając ją mocniej. Wrzasnął też dość nieludzko, siłując się z Rycerzem płomiennowłosej.
Zaczynał się wąpierz denerwować, na co dłonie trupa wbijały się boleśniej w ciało Esmeraldy, a sam Stukot był już gotów dorzucić i swoje szponiaste paluchy, ale błysk noża został zauważony.
Nim zostanie ciachnięty, dłonie umarłej puszczą ciało kobiety, jednakże nie by to koniec. Stukot wyskoczył, odbijając się od ściany prosto na odważnego maczo. Zamierzał przylgnął całym ciałem, gwoli ścisłości tą czarną masą która wciąż miała w sobie części ciała zmarłej i pokryć go sobą z zamiarem odnalezienia grubego karku oraz wbicia kłów w niego. Nie oszczędzał przy tym swojej wampirzej siły, a skurczybyk nie należy do słabych jednostek.
Nie był oto za przyjemne uczucie, bo Stukot śmierdział krwią oraz śmiercią, innymi słowy zalatywał trupem. Jeśli typ ma słaby żołądek, to może pożegnać się z niedawnym spożytym posiłkiem. Wszak białowłosy nie dbał o to czy teraz pachniał lub nie, w sumie nigdy się o to nie martwił.
Teraz była walka o posiłek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Esmeralda Pon Kwi 24, 2017 7:07 pm

Czy mogło być jeszcze gorzej? Nie dość, że schlała się, ignorując wszelkie przejawy zdrowego rozsądku… Odeszła, mimo przeczuć które jasno wskazywały by zostać i sprawdzić co się stało... Potem polazł za nią istny stwór, w dodatku nastawiony na wytworną kolację w akompaniamencie słodkiej krwi i czerwonych włosów. To zdecydowanie nie był jej dobry dzień. Szarpała się z wampirem próbując uszkodzić ciągnącą ku górze łapsko. Co z tego? Ręka, podobnie jak właścicielka była martwa. Nie czuła bólu, a Esmeralda owszem. Jej nogi nie dotykały już nawet podłoża, za to siła i zdecydowanie wampira przewyższały standardowe możliwości zwykłych ulicznych wyjadaczy.
Początkowo nie słyszała motocyklu. Nie była świadoma nadejścia odsieczy w postaci mężczyzny o którym wcześniej pomyślała. Dopiero mocny uścisk i znajomy głos wyrwały ją z transu… I niemal natychmiast otrzeźwiała. Chciała coś powiedzieć, ale głos utkwił w gardle przez co nie mogła wydusić z siebie żadnego słowa. Ból się skończył, a ona ponownie odzyskała równowagę. Zdążyła tylko spojrzeć na swojego wybawcę, kiedy coś ją odepchnęło i rzuciło się na mężczyznę.
Pięknie…
Znalazł ją na tym końcu świata, a teraz oczywiście z jej własnej osobistej winy miał na karku niezrównoważonego i śmierdzącego wampira. Silnego wampira, bowiem pierwsza lepsza popiedółka nie powali takiego chłopa. Miała dwie opcje… wyciągnąć broń i zastraszyć, albo zaatakować. Szum w głowie nie sprzyjał celności, dlatego zrezygnowała z szalonego pomysłu. A co jeśli trafi przypadkiem Erica?
Esme, myśl do cholery!
Wstała na równe nogi i po wzięciu odpowiedniego rozbiegu rzuciła się na wampira chcąc przewrócić go na ziemię. Przygnieść, przygwoździć, unieruchomić.
- Zatłukę… - wycedziła przez zęby, rozsiadając się na nim tak by nie mógł się ruszyć. Trzymała zarówno dłońmi jak i nogami. Od tak, profilaktycznie jak przyszła mu do głowy ucieczka.
- Pierdolony...bydlaku...ZATŁUKĘ...Cię...Rozumiesz to?! - zaciskała uścisk i uderzała wampira z każdym kolejno wypowiadanym słowem. Ręce, albo głowa o uliczny bruk? Świetnie! O to chodziło. Nie myślała racjonalnie, ale było w niej coś wyjątkowego – upór i wola walki. Nawet po pijaku… no dobra, szczególne po.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Eric Wto Kwi 25, 2017 9:39 pm

Jakby to powiedział na swojej amerykańskiej wsi? That escalated quickly! Od kiedy niby Esmeralda należała do kogokolwiek, a już tym bardziej do jakiegoś obskurnego wampira. Żeby on chociaż przystojny jeszcze był, a nie takie nie wiadomo czarne coś z pouczepianymi szczątkami jakiejś biednej dziewczynki. Do tego capił... na wszystkie świętości śmierdział gorzej niż rozkładający się w przyczepie kojot.
Wampir skoczył na niego i chyba dlatego, że był zbudowane z jakiejś czarnej mazi nie wykonał odpowiedniego chwytu by go przerzucić bezpiecznie przez ramię. Trzymał też kobietę... to nieco ograniczało ruchy. Gruchnął więc o uliczkę niewiele jednak czując. Esmeralda była wolna, a Eric nadal w dłoni trzymał swój nóż na wampiry. Cóż... skoro nie mógł go przerzucić, a krwiopijca skóry mu raczej nie przebije dzięki łowczej magii... mógł zacząć wbijać mu nóż w... maź? Gdzieś tam musiało być chyba jego ciało. Zanim więc kobieta w furii rzuciła się na wampierza mężczyzna ugodził go kilka razy nożem. Nie do końca niestety wiedząc gdzie.
-Cuchniesz gorzej niż zalatywało mojej babce z ust.- warknął przy okazji, a potem Esme wkroczyła do akcji niczym ta Walkiria. Z okrzykiem na ustach tylko włóczni brakowało. Eric uniósł brew widząc jak dziewczyna okłada wampira. Wstał, otrzepał spodnie i odchrząknął przez uśmiech
-Skoro mówiłeś, że jest "twoja".- stał nad nimi by w odpowiednim czasie ugodzić bydle w czoło. Na razie... łowczyni chyba całkiem nieźle sobie radziła. Chyba, że wampir zechce teraz przewrócić ją... wtedy raczej łowca nie da mu szansy na jakieś podgryzanie.
Czemu Eric nie wkroczył już teraz? Życie mu było miłe, a połomiennowłosa wyglądała jakby rzeczywiście się zagotowała.
Eric

Eric
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : U pasa kabura na kajdanki i nóż, znamię nad ustami, zapach papierosów, krew 0 Rh+ (może się dzielić ze wszystkimi)
Zawód : łowca, mechanik
Magia : czarodziejem to on nie jest, w kp


https://vampireknight.forumpl.net/t3203-eric-thorne#68166 https://vampireknight.forumpl.net/t3212-eric-thorne https://vampireknight.forumpl.net/t3214-mieszkanie-erica#68475

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Emmanuel Sro Kwi 26, 2017 9:40 am

My tu gadu gadu, a Yokohama żyje i ma się dobrze. Ślady krwi w barze ewidentnie wskazujące na brutalne morderstwo nie zostały zignorowane. Ponadto ktoś zobaczył dziwne stworzenie przemieszczające się po budynku. Kto inny zgłosił jakieś krzyki. Ktoś musiał się zająć sprawą, a ze względu na późną porę najlepsi do tego byli Szarzy. Esmeralda, Eric i Stukostrach szamotali się w ciemnej uliczce, a tymczasem powiadomiony patrol Szarej Policji zmierzał w ich stronę. Dzięki okrzykom kobiety nie trudno było ich odnaleźć. Czworo członów tych szacownych funkcjonariuszy znalazło naszą trójkę bawiącą się w najlepsze. Kobieta i mężczyzna w ptasich maskach wyciągnęli broń by trzecia osoba, ewidentnie samiec wampira o dość sporym gabarycie rzucił w stronę walczących granat do tłumienia zamieszek. Walczących otoczyła na chwilę kopulasta bariera w kolorze lazuru mająca najwyraźniej powstrzymać granat przed uderzeniem postronnych. Osłona opadła w chwilę po tym jak ładunek wybuchł wypełniając przestrzeń bardzo bolesnymi gumowymi pociskami.
-
Kapitanie, jeden z nich jest wampirem. - rzucający granat powiadomił w międzyczasie swoją przełożoną dzierżącą pistolet w ręce. Ta skinęła głową na znak, że zrozumiała.
-
Tu Szara Policja. Jesteście zatrzymani za zakłócanie porządku nocnego i ciszy nocnej. Leżcie spokojnie na ziemi i współpracujcie, a nic Wam się nie stanie. - powiedziała dźwięcznym i klarownym głosem celując ewidentnie w Stukostracha. Choć granat do tłumienia zamieszek był bolesny dla każdego niemal po równo to jednak mógł mieć moce, które chciałby wykorzystać. Szarzy już za Samuru byli jednak nauczeni jak postępować w takich sytuacjach. Wytyczne zmieniły się jedynie nieznacznie przy nowe władzy.
Emmanuel

Emmanuel

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Gadzie złote ślepia. Obandażowane ręce.
Zawód : Ojciec Dyrektor
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak
Moce : Widzenie Prawdy, Regeneracja, Leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t1741-emmanuel-greenlaw-kuroiashita#36612 https://vampireknight.forumpl.net/t2553-emmanuel#53980

Powrót do góry Go down

Uliczka - Page 10 Empty Re: Uliczka

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 10 z 14 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11, 12, 13, 14  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach