Gabinet Dyrektora
Strona 18 z 19
Strona 18 z 19 • 1 ... 10 ... 17, 18, 19
Re: Gabinet Dyrektora
Stało się jak stało i czasu niestety nie cofnie, nawet gdyby bardzo tego chciała. Z resztą, nikt nie nadał i pewnie nie nada jej takiego prawa, by manipulować czasem i przestrzenią. Chociaż i może (patrzy na Administrację) w dalekiej przyszłość lub w wyobraźni niesfornego króliczka.
Mimo wszystko, kamień z serca spadł jej, gdy ten postanowił jej dalej nie zadręczać. Ba, z jego wypowiedzi wynikało, że nie będzie obwiniał Laurki i choć ton jego sugerował zupełnie co innego, to sama dziewczyna, nie chciała z tego tytułu czepiać się go lub kłócić. Zwyczajnie ten jeden raz, wolała coś zaakceptować, niżli nadmiernie komentować. Zdecydowanie, źle na tym wychodziła ostatnimi czasy.
- Przyjdą zatem lepsze czasy, gdy Twój język stanie się dłuższy... lub i nie - stwierdziła dość sucho fakt, a raczej następstwo, które wynikało ze zbliżenia się do siebie. W końcu wiadomym było, że im lepiej się znało drugą osobę, tym więcej się sobie mówiło, oczywiście, o ile te osoby ufały sobie i ocieplały stosunki między sobą. Bowiem co z tego, że kogoś lepiej znasz, gdy łącząca was nić jest nad wyraz chłodna, a nawet i pokryta lodem.
- Możliwe, lecz nie teraz, gdy tak sprawy naglą. Znajdzie się lepszy czas, gdy... będę mogła to zrobić - posłała mu delikatny uśmiech, który jeszcze nie zwiastował tego, co zrobi. Po takim szkrabie raczej nie można się było czegoś takiego spodziewać, a jednak!
Sama Lau, nawet siebie przeliczyła w efektach, gdyż nie spodziewała się, iż Rekin zareaguje w taki sposób. Cofanie się, a i jeszcze ten słodki rumieniec. Zdecydowanie warto było wprowadzić taki zabieg, zwłaszcza, kolejne jego słowa były miodem dla króliczych uszu.
Mimo to nie zdołała, mu na to odpowiedzieć. Nie po informacji od niego o braku pewności, co do kolejnego spotkania. Co oznaczało, iż znowu zostaną rozdzieleni na bardzo długi czas, a ona.. Już wcześniej się o niego zamartwiała, z resztą spać nawet nie mogła! Tak na nią to wpłynęło!
- Jeju, jeju wrócę... Wrócę na pewno! Obiecuję! - powiedziała niemal tak samo nerwowo jak on, jednak z dużą większą pewnością siebie. Zdecydowanie nie mogło się inaczej stać, niż tak jak on mówił.
- Jak znajdę jakieś istotne problemy po drodze, to nie omieszkam wysłać jedną czy dwie wiadomości. W końcu, wiem jak bardzo je lubisz! - uśmiechnęła się słodziutko, po czym po odwróceniu na pięcie zwyczajnie poszła przed siebie - Do zobaczenia i... - tu się zatrzymała, aby zerknąć przez ramię w kierunku Prefekta i pomimo wcześniejszej radości, zaszczycić go jednym ze spojrzeń, którymi obdarowywała osoby, którym zwyczajnie groziła - Fergi, nie próbuj popełniać głupstw i myśl nad tym, co robisz. A tym samym, nie pakuj się w problemy, a nawet gdyby jakieś się pojawiły lub coś by Ci się stało, masz do mnie napisać, ewentualnie zadzwonić. Odmowy nie przyjmuje. - zmrużyła jeszcze oczka i jakby nic się nie stało, znowu się szczerze uśmiechnęła, a następnie pokicała dalej. W stronę zamku, którego tak strasznie nie lubiła.
[z/t]
Mimo wszystko, kamień z serca spadł jej, gdy ten postanowił jej dalej nie zadręczać. Ba, z jego wypowiedzi wynikało, że nie będzie obwiniał Laurki i choć ton jego sugerował zupełnie co innego, to sama dziewczyna, nie chciała z tego tytułu czepiać się go lub kłócić. Zwyczajnie ten jeden raz, wolała coś zaakceptować, niżli nadmiernie komentować. Zdecydowanie, źle na tym wychodziła ostatnimi czasy.
- Przyjdą zatem lepsze czasy, gdy Twój język stanie się dłuższy... lub i nie - stwierdziła dość sucho fakt, a raczej następstwo, które wynikało ze zbliżenia się do siebie. W końcu wiadomym było, że im lepiej się znało drugą osobę, tym więcej się sobie mówiło, oczywiście, o ile te osoby ufały sobie i ocieplały stosunki między sobą. Bowiem co z tego, że kogoś lepiej znasz, gdy łącząca was nić jest nad wyraz chłodna, a nawet i pokryta lodem.
- Możliwe, lecz nie teraz, gdy tak sprawy naglą. Znajdzie się lepszy czas, gdy... będę mogła to zrobić - posłała mu delikatny uśmiech, który jeszcze nie zwiastował tego, co zrobi. Po takim szkrabie raczej nie można się było czegoś takiego spodziewać, a jednak!
Sama Lau, nawet siebie przeliczyła w efektach, gdyż nie spodziewała się, iż Rekin zareaguje w taki sposób. Cofanie się, a i jeszcze ten słodki rumieniec. Zdecydowanie warto było wprowadzić taki zabieg, zwłaszcza, kolejne jego słowa były miodem dla króliczych uszu.
Mimo to nie zdołała, mu na to odpowiedzieć. Nie po informacji od niego o braku pewności, co do kolejnego spotkania. Co oznaczało, iż znowu zostaną rozdzieleni na bardzo długi czas, a ona.. Już wcześniej się o niego zamartwiała, z resztą spać nawet nie mogła! Tak na nią to wpłynęło!
- Jeju, jeju wrócę... Wrócę na pewno! Obiecuję! - powiedziała niemal tak samo nerwowo jak on, jednak z dużą większą pewnością siebie. Zdecydowanie nie mogło się inaczej stać, niż tak jak on mówił.
- Jak znajdę jakieś istotne problemy po drodze, to nie omieszkam wysłać jedną czy dwie wiadomości. W końcu, wiem jak bardzo je lubisz! - uśmiechnęła się słodziutko, po czym po odwróceniu na pięcie zwyczajnie poszła przed siebie - Do zobaczenia i... - tu się zatrzymała, aby zerknąć przez ramię w kierunku Prefekta i pomimo wcześniejszej radości, zaszczycić go jednym ze spojrzeń, którymi obdarowywała osoby, którym zwyczajnie groziła - Fergi, nie próbuj popełniać głupstw i myśl nad tym, co robisz. A tym samym, nie pakuj się w problemy, a nawet gdyby jakieś się pojawiły lub coś by Ci się stało, masz do mnie napisać, ewentualnie zadzwonić. Odmowy nie przyjmuje. - zmrużyła jeszcze oczka i jakby nic się nie stało, znowu się szczerze uśmiechnęła, a następnie pokicała dalej. W stronę zamku, którego tak strasznie nie lubiła.
[z/t]
- Laurie
- Krew : Poziom E
Znaki szczególne : Megentowe oczy, królicze atuty
Zajęcia : Dzienne
Pan/i | Sługa : Pan: ♥ Ringo / Shiro ♥
Re: Gabinet Dyrektora
Lepsze czasy. Doprawdy. Rekin westchnął ciężko, patrząc na swoją niższą koleżankę. Pomyśleć, że mała nie tak dawno słała do niego wielką fale nienawiści za to kim jest, a teraz rozmawiają jak naprawdę sobie bliscy przyjaciele. W tym jednak rzecz, że Fergal nadal był zamknięty w sobie i jedynie komu mówił to Otiemu. Brat brata zawsze wysłucha.
- Jak sobie chcesz
Odwarknie, wsuwając łapy do kieszeni. Reakcji obronna na buziaka musiała zaistnieć, Rekin był zbyt onieśmielony aby robić cokolwiek związanego z czułościami.
Liczył, że nie zapomni że jest sama. Niemiec jest jaki jest, ale jeśli kogoś polubił, to chciał pomagać. Nie oczekiwał zapłaty, tylko jedynie aby dana osoba o tym pamiętała. Ba, oczywiście nie powie o tym wprost, jedynie ktoś kto Rekina dobrze zna może sam na to wpaść.
- Fergi?
Mruknie sam do siebie, kiedy dziewczyna zmierzyła w swoim kierunku. Naprawdę nadała mu taka ksywę? Wzruszył ramionami, wiedząc samemu co ma robić. A wiadomo, musiał dotrzeć do dyrektora.
Skierował się zaś do gabinetu. Zapukał, otworzył i wszedł. Po minie już można zauważyć, że na duszy Niemca coś ciąży. Denerwował się, niechętnie spoglądał na oblicze Crossa. Wiedział, że to dobry wujek i że nie pali karami na lewo oraz prawo. Wysłucha, pomoże, coś doradzi. Ale czy aby na pewni w przypadku Fera tak się stanie? To się okaże.
- Wiem, że zajmuję czas. Ale zapewne chce Pan posłuchać odnośnie sytuacji z łowcą.
Zacznie, kierując się do krzesła stojącego na przeciw biurka. Sprawa będzie długa, więc szkoda męczyć nóg. Poza tym elektryczność pozostawiła po sobie krwawiące rany i Rekin odczuwał już solidne umęczenie. Musiał spocząć.
- Inkwizytor, który nas dopadł, porwał mnie i wyprowadził w nie bardzo znane mi miejsce. Przeszedłem kilka tortur, a rany po nich są już opatrzone, więc bez zbędnych nerwów.
Nieco uniósł się gdy mówił, ale kilka wdechów dało szansę na uspokojenie. Zatem mógł mówić dalej.
- Chciał abym pracował dla niego i był na przeszpiegi. Kiedy się zgodziłem, przerwał i mnie wypuścili. Oczywiście, nie zamierzam dla niego pracować. Dlatego przyszedłem z tym do Pana.
Lepiej powiedzieć, tak Rekin właśnie myślał. Nie chciał być znowu czyimś podwładnym, wykonywać polecenia i niszczyć. Zależało mu na poprawie... A co do niej samej. Dopiero teraz przejdzie na naprawdę cięższe tematy. Spuści łeb, nerwowo przebierając palcami u dłoni.
- Laurie nie wspomniała panu, że kiedy spotkałem ją w lasku, zamierzałem ją zaatakować. Instynkty wzięły w górę i gdyby nie to, że zaklinowałem się między drzewami, nie wiem co mogłoby się wydarzyć.
Przerwał. Milczenie w tej chwili może okazać się zbawienne, poza tym to nie wszystko co chciał opowiedzieć. Po prostu chciał dać czas dyrektorowi na przyswojenie nowych oraz mniej radosnych wieści.
- Jak sobie chcesz
Odwarknie, wsuwając łapy do kieszeni. Reakcji obronna na buziaka musiała zaistnieć, Rekin był zbyt onieśmielony aby robić cokolwiek związanego z czułościami.
Liczył, że nie zapomni że jest sama. Niemiec jest jaki jest, ale jeśli kogoś polubił, to chciał pomagać. Nie oczekiwał zapłaty, tylko jedynie aby dana osoba o tym pamiętała. Ba, oczywiście nie powie o tym wprost, jedynie ktoś kto Rekina dobrze zna może sam na to wpaść.
- Fergi?
Mruknie sam do siebie, kiedy dziewczyna zmierzyła w swoim kierunku. Naprawdę nadała mu taka ksywę? Wzruszył ramionami, wiedząc samemu co ma robić. A wiadomo, musiał dotrzeć do dyrektora.
Skierował się zaś do gabinetu. Zapukał, otworzył i wszedł. Po minie już można zauważyć, że na duszy Niemca coś ciąży. Denerwował się, niechętnie spoglądał na oblicze Crossa. Wiedział, że to dobry wujek i że nie pali karami na lewo oraz prawo. Wysłucha, pomoże, coś doradzi. Ale czy aby na pewni w przypadku Fera tak się stanie? To się okaże.
- Wiem, że zajmuję czas. Ale zapewne chce Pan posłuchać odnośnie sytuacji z łowcą.
Zacznie, kierując się do krzesła stojącego na przeciw biurka. Sprawa będzie długa, więc szkoda męczyć nóg. Poza tym elektryczność pozostawiła po sobie krwawiące rany i Rekin odczuwał już solidne umęczenie. Musiał spocząć.
- Inkwizytor, który nas dopadł, porwał mnie i wyprowadził w nie bardzo znane mi miejsce. Przeszedłem kilka tortur, a rany po nich są już opatrzone, więc bez zbędnych nerwów.
Nieco uniósł się gdy mówił, ale kilka wdechów dało szansę na uspokojenie. Zatem mógł mówić dalej.
- Chciał abym pracował dla niego i był na przeszpiegi. Kiedy się zgodziłem, przerwał i mnie wypuścili. Oczywiście, nie zamierzam dla niego pracować. Dlatego przyszedłem z tym do Pana.
Lepiej powiedzieć, tak Rekin właśnie myślał. Nie chciał być znowu czyimś podwładnym, wykonywać polecenia i niszczyć. Zależało mu na poprawie... A co do niej samej. Dopiero teraz przejdzie na naprawdę cięższe tematy. Spuści łeb, nerwowo przebierając palcami u dłoni.
- Laurie nie wspomniała panu, że kiedy spotkałem ją w lasku, zamierzałem ją zaatakować. Instynkty wzięły w górę i gdyby nie to, że zaklinowałem się między drzewami, nie wiem co mogłoby się wydarzyć.
Przerwał. Milczenie w tej chwili może okazać się zbawienne, poza tym to nie wszystko co chciał opowiedzieć. Po prostu chciał dać czas dyrektorowi na przyswojenie nowych oraz mniej radosnych wieści.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Ledwo pożegnał Laurie i znów rozległo się pukanie. To dobrze, że uczniowie coraz chętniej przychodzili na rozmowę. Nie wszystkie przynoszone przez nich wieści zasługiwały na pochwałę, jednak Cross cenił sobie szczerość i chęć poprawy.
- Proszę wejść. - powiedział donośnym głosem, tak by kolejny interesant mógł go usłyszeć. Widząc Fergala uśmiechnął się, jednak po chwili dostrzegł, że wampira coś trapi.
- Mój gabinet jest otwarty, Fergalu. Nigdy nie zabierasz mi czasu. - potrzeby uczniów stanowiły priorytet w oczach dyrektora. Gdzie indziej mieliby przyjść i porozmawiać? Zaprosił wampira ruchem dłoni i nie spuszczając z niego oczu wskazał krzesło. W końcu im szybciej z siebie wyrzuci utrapienia tym lepiej.
- Inkwizytor? - bardzo rzadko brał udział w spotkaniach łowców, ale znał tylko jedną osobę pasującą do przedstawionego rysopisu. Garruch. Szanował mężczyznę jako łowcę i człowieka oddanego własnym czynom, jednak co musiało się stać by tak po prostu zaatakował ucznia?
- Wiesz dlaczego zaatakował i dopuścił się porwania? - trudno uwierzyć, że łowca zrobił to z nudów lub zwykłej przekory. W tej opowieści brakowało wielu elementów, być może nawet kluczowych.
- Kto opatrywał te rany? Może pójdę z Tobą do naszych lekarek. - zaproponował w obawie, że Fergal opatrzył się na własną rękę. Nie wiedział jak rozległe były rany i jakich środków użył Garruch. Są obrażenia na które nie pomoże bieżąca woda czy nawet spirytus i prowizoryczny opatrunek.
- Czego konkretnie miała dotyczyć ta praca? Zdradził Ci szczegóły kogo i co masz szpiegować? - podczas tej krótkiej rozmowy dowiedział się kilku nowych rzeczy. To pewne, że czeka go rozmowa z tutejszym dowódcą, gdyż to on przede wszystkim odpowiada za czyny swoich podwładnych.
- Od dawna masz te napady agresji? Czym się pożywiasz? - w szkole panowała zasada spożywania syntetyków, lecz nie każdy wampir był w stanie przyjmować ten rodzaj pokarmu. Drugą rzeczą był fakt, że Laurie ani słowem nie wspomniała o ataku, wyrażając bardziej zmartwienie niż strach przed Fergalem. Coś tutaj było na rzeczy.
- Proszę wejść. - powiedział donośnym głosem, tak by kolejny interesant mógł go usłyszeć. Widząc Fergala uśmiechnął się, jednak po chwili dostrzegł, że wampira coś trapi.
- Mój gabinet jest otwarty, Fergalu. Nigdy nie zabierasz mi czasu. - potrzeby uczniów stanowiły priorytet w oczach dyrektora. Gdzie indziej mieliby przyjść i porozmawiać? Zaprosił wampira ruchem dłoni i nie spuszczając z niego oczu wskazał krzesło. W końcu im szybciej z siebie wyrzuci utrapienia tym lepiej.
- Inkwizytor? - bardzo rzadko brał udział w spotkaniach łowców, ale znał tylko jedną osobę pasującą do przedstawionego rysopisu. Garruch. Szanował mężczyznę jako łowcę i człowieka oddanego własnym czynom, jednak co musiało się stać by tak po prostu zaatakował ucznia?
- Wiesz dlaczego zaatakował i dopuścił się porwania? - trudno uwierzyć, że łowca zrobił to z nudów lub zwykłej przekory. W tej opowieści brakowało wielu elementów, być może nawet kluczowych.
- Kto opatrywał te rany? Może pójdę z Tobą do naszych lekarek. - zaproponował w obawie, że Fergal opatrzył się na własną rękę. Nie wiedział jak rozległe były rany i jakich środków użył Garruch. Są obrażenia na które nie pomoże bieżąca woda czy nawet spirytus i prowizoryczny opatrunek.
- Czego konkretnie miała dotyczyć ta praca? Zdradził Ci szczegóły kogo i co masz szpiegować? - podczas tej krótkiej rozmowy dowiedział się kilku nowych rzeczy. To pewne, że czeka go rozmowa z tutejszym dowódcą, gdyż to on przede wszystkim odpowiada za czyny swoich podwładnych.
- Od dawna masz te napady agresji? Czym się pożywiasz? - w szkole panowała zasada spożywania syntetyków, lecz nie każdy wampir był w stanie przyjmować ten rodzaj pokarmu. Drugą rzeczą był fakt, że Laurie ani słowem nie wspomniała o ataku, wyrażając bardziej zmartwienie niż strach przed Fergalem. Coś tutaj było na rzeczy.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Słyszał o dobroci dyrektora, poza tym dostał szansę aby być Przewodniczącym. To też musiało wiele znaczyć, jak na przykład że Kaien Cross nikogo nie skreśla. Więc może też dlatego tak wiernie ufał dyrektorowi oraz uznał, że on będzie w stanie wysłuchać jego małej, niedawnej historii. jak zareaguje, tego Rekin już nie był w stanie przewidzieć.
- Dobrze wiedzieć.
Odpowie odnośnie gościnności. Faktycznie nie było tak źle. Na pytanie odnośnie Garrucha skinął głową. Zapewne Kaien zna Garrucha, wszak tacy ludzie jak dyrektor akademii z wampirami mają potężną wiedzę o pogromcach.
- Pobrał ze mnie sporo krwi, nim zostałem wypuszczony. Bardzo możliwe, że dlatego zostałem porwany.
Jeszcze nie dodał najważniejszego, że też zaatakował Lau. Co prawda, Gabriel nie powinien jej atakować, tylko Rekina jak już. Wszak to on był sprawcą całego zamieszania.
Zmieszał się odrobinę, kiedy dyrektor wspomniał o medykach. Szybko podrapał sie po policzku, patrząc gdzieś w bok. Nie chciał być odprowadzany do gabinetu, poza tym już tam był.
- Zdążyłem odwiedzić pannę Green. Bardzo mi pomogła i nawet dostałem leki. Za kilka dni powinno przejść.
Zapewnił Crossa, nie czując potrzeby ta nagłej aby znowu się wyleczyć. Cóż, fakt faktem oberwał wiązką prądu, ale jakoś dychał. Zagoi się, w końcu jest wampirem.
- Nie dokładnie, ale przypuszczam że chciał abym wiedział jakie robi pan kroki oraz pańscy podopieczni. Oraz pomagał w "oczyszczaniu" co zakładam, że chodziło o zgładzenie innych niepasujących.
Odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie dostał szczegółów, Garruch pod tym względem okazał się niezwykle tajemniczy. Chociaż kto wie, co już uknuł względem Rekina.
- Mam nawet dziwne numery w telefonie. Wszystko przeszperał z moich rzeczy, jakie miałem przy sobie.
Doda, wyciągając telefon i kładąc go na biurku. Tam Cross odnajdzie numery mające nazwy Informacja" oraz "Problem".
Wreszcie przeszli do sedna sprawy. Fer postanowił powiedzieć za czym stoi i co wyprawiał. Zdenerwowania też nie ukrywał, wszak szczerość jest pierwszym krokiem do ulepszenia charakteru.
- Napady agresji mam odkąd pamiętam, chociaż staram się z nimi walczyć, co niestety często mi nie wychodzi. No i korzystam z tabletek krwi, nie mam z nimi problemów. Ale jednak to krew wystarczająco zapełnia mój żołądek. Świeża krew, dyrektorze.
Chyba już wiedział do czego zmierza. Rekin starał się przyznać do innych ataków. Poprawił kołnierzyk koszuli, odczuwając gorąc.
- Moje zmysły są rekinie, myślę i działam jak rekin. Kiedy wyczuje krew coś we mnie pęka, zaczynam szaleć a świat przestaje istnieć. Tylko moja potrzeba i ofiara. Laurie nie była moją jedyną ofiarą... Jestem winny zaatakowania dwóch dziewczyn w kawiarni. Prawie je zabiłem, poza tym powaliłem też wampira próbującego je ochronić. Zdemolowałem lokal. To się dzieje, kiedy mój zdrowy rozsądek się odcina. Działam wtedy jak maszyna.
Szybko mówił, ze spuszczoną głową. Pierwszy raz odczuwał wstyd, silny i bardzo przejmujący.
- Jeśli uzna pan, że należy wezwać łowców. Nie będę się opierać. Tylko niech pan wie, że żałuję wszystkiego co mam na sumieniu. Każdego życia.
Dokończy, siedząc już w milczeniu. Wierzył w wyrozumiałość Kaiena. Nie zgrywał męczennika swoich złości, świadomość że źle robił istniała. Sumienie było ciężkie, a przecież wypadałoby je kiedyś oczyścić.
- Dobrze wiedzieć.
Odpowie odnośnie gościnności. Faktycznie nie było tak źle. Na pytanie odnośnie Garrucha skinął głową. Zapewne Kaien zna Garrucha, wszak tacy ludzie jak dyrektor akademii z wampirami mają potężną wiedzę o pogromcach.
- Pobrał ze mnie sporo krwi, nim zostałem wypuszczony. Bardzo możliwe, że dlatego zostałem porwany.
Jeszcze nie dodał najważniejszego, że też zaatakował Lau. Co prawda, Gabriel nie powinien jej atakować, tylko Rekina jak już. Wszak to on był sprawcą całego zamieszania.
Zmieszał się odrobinę, kiedy dyrektor wspomniał o medykach. Szybko podrapał sie po policzku, patrząc gdzieś w bok. Nie chciał być odprowadzany do gabinetu, poza tym już tam był.
- Zdążyłem odwiedzić pannę Green. Bardzo mi pomogła i nawet dostałem leki. Za kilka dni powinno przejść.
Zapewnił Crossa, nie czując potrzeby ta nagłej aby znowu się wyleczyć. Cóż, fakt faktem oberwał wiązką prądu, ale jakoś dychał. Zagoi się, w końcu jest wampirem.
- Nie dokładnie, ale przypuszczam że chciał abym wiedział jakie robi pan kroki oraz pańscy podopieczni. Oraz pomagał w "oczyszczaniu" co zakładam, że chodziło o zgładzenie innych niepasujących.
Odpowiedział zgodnie z prawdą. Nie dostał szczegółów, Garruch pod tym względem okazał się niezwykle tajemniczy. Chociaż kto wie, co już uknuł względem Rekina.
- Mam nawet dziwne numery w telefonie. Wszystko przeszperał z moich rzeczy, jakie miałem przy sobie.
Doda, wyciągając telefon i kładąc go na biurku. Tam Cross odnajdzie numery mające nazwy Informacja" oraz "Problem".
Wreszcie przeszli do sedna sprawy. Fer postanowił powiedzieć za czym stoi i co wyprawiał. Zdenerwowania też nie ukrywał, wszak szczerość jest pierwszym krokiem do ulepszenia charakteru.
- Napady agresji mam odkąd pamiętam, chociaż staram się z nimi walczyć, co niestety często mi nie wychodzi. No i korzystam z tabletek krwi, nie mam z nimi problemów. Ale jednak to krew wystarczająco zapełnia mój żołądek. Świeża krew, dyrektorze.
Chyba już wiedział do czego zmierza. Rekin starał się przyznać do innych ataków. Poprawił kołnierzyk koszuli, odczuwając gorąc.
- Moje zmysły są rekinie, myślę i działam jak rekin. Kiedy wyczuje krew coś we mnie pęka, zaczynam szaleć a świat przestaje istnieć. Tylko moja potrzeba i ofiara. Laurie nie była moją jedyną ofiarą... Jestem winny zaatakowania dwóch dziewczyn w kawiarni. Prawie je zabiłem, poza tym powaliłem też wampira próbującego je ochronić. Zdemolowałem lokal. To się dzieje, kiedy mój zdrowy rozsądek się odcina. Działam wtedy jak maszyna.
Szybko mówił, ze spuszczoną głową. Pierwszy raz odczuwał wstyd, silny i bardzo przejmujący.
- Jeśli uzna pan, że należy wezwać łowców. Nie będę się opierać. Tylko niech pan wie, że żałuję wszystkiego co mam na sumieniu. Każdego życia.
Dokończy, siedząc już w milczeniu. Wierzył w wyrozumiałość Kaiena. Nie zgrywał męczennika swoich złości, świadomość że źle robił istniała. Sumienie było ciężkie, a przecież wypadałoby je kiedyś oczyścić.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Dyrektor słuchał opowieści prefekta i było widać, że nie jest tą sytuacją zachwycony. Łowcy nie powinni działać przeciwko akademii, co więcej tego typu działanie było niezgodne ze wszelkimi umowami. Co musiał zrobić ten biedny uczeń by paść ofiarą tak bezczelnej manipulacji. I co najważniejsze, czego chciał łowca, po co krew i co zamierzał z nią zrobić. Oświata miała własne zasoby posoki a sam dowódca nie zgłaszał na tym polu żadnych problemów. Chyba najwyższy czas przejść się do łowców, bo to dziwne zachowanie zachowanie jednego z nich i znaczny wzrost przestępczości dawały sporo do myślenia.
- Dowiem się dlaczego wspomniany przez Ciebie mężczyzna tak postąpił. Nie można tego zostawić. - jeśli zaatakował prefekta, dość silnego wampira wyższej krwi, to nie powinien mieć problemów przy tych słabszych. Ciekawe jak wielu uczniów padło ofiarą podobnych zachowań i ze strachu trzyma to wszystko w tajemnicy.
- Bardzo się cieszę. - odetchnął z wyraźną ulgą. Po to właśnie zatrudniał wykwalifikowany personel, by w razie nadejścia odpowiednich okoliczności natychmiast reagował na potrzeby uczniów. Cross oczywiście nie wiedział o próbie kradzieży ze strony Fergala i o małej zmowie milczenia jaka łączyła go z niepokorną lekarką.
- Zrobię co trzeba by zapewnić Wam ochronę. Dziękuję że się do mnie z tym zwróciłeś. - wziął telefon i spisał wszystkie wskazane przez wampira kontakty. A trzeba przyznać, że minę przy tym miał nietęgą. Na końcu wystukał kilka słów w swoim starym jak świat telefonie i ponownie powrócił wzrokiem do ucznia.
- Nie pochwalam Twojego zachowania ale doceniam, że potrafisz się przyznać do winy. Laurie nie wspomniała mi o ataku… Wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie, że macie bardzo dobry kontakt. Również nie słyszałem o kawiarni… - zamyślił się i po chwili milczenia znów wrócił mentalnie do Fergala.
- Muszę wiedzieć o wszystkich Twoich wybrykach, niezależnie od ich celów i skutków. Wszystkie zniszczenia jakich dokonałeś pokryjesz wynagrodzeniem z pracy którą wyznaczę Ci po zajęciach. I oczywiście chciałbym abyś zaczął nad sobą pracować. Nie sam. Tutaj z pomocą przyjdą nasi lekarze. Poproszę również Pannę Green o specjalny zamiennik syntetycznej krwi obniżający negatywne skutki Twojej natury. Łowcy nie będą potrzebni o ile obiecasz zmianę i będziesz o wszystkim meldował. Przy następnym wybryku będę musiał zawiesić Cię w obowiązkach prefekta. Dziś jednak dostajesz szansę której jak mniemam nie zmarnujesz. - był świadom, że ciężko wyplenić z wampira chęć pozyskania świeżej posoki. W akademii nie praktykowało się jej spożycia, a wszyscy którzy łamali regulamin robili to rzecz jasna potajemnie. W najgorszym wypadku Cross zwróci się po krew do lokalnego więzienia i pod nadzorem odpowiednich funkcjonariuszy zezwolą Fergalowi na spożycie. Nim jednak to nastąpi chciał dać mu szansę. Jedyną i niepowtarzalną, ale jednak szansę na w miarę normalne życie bez kajdan i łowców.
- Dowiem się dlaczego wspomniany przez Ciebie mężczyzna tak postąpił. Nie można tego zostawić. - jeśli zaatakował prefekta, dość silnego wampira wyższej krwi, to nie powinien mieć problemów przy tych słabszych. Ciekawe jak wielu uczniów padło ofiarą podobnych zachowań i ze strachu trzyma to wszystko w tajemnicy.
- Bardzo się cieszę. - odetchnął z wyraźną ulgą. Po to właśnie zatrudniał wykwalifikowany personel, by w razie nadejścia odpowiednich okoliczności natychmiast reagował na potrzeby uczniów. Cross oczywiście nie wiedział o próbie kradzieży ze strony Fergala i o małej zmowie milczenia jaka łączyła go z niepokorną lekarką.
- Zrobię co trzeba by zapewnić Wam ochronę. Dziękuję że się do mnie z tym zwróciłeś. - wziął telefon i spisał wszystkie wskazane przez wampira kontakty. A trzeba przyznać, że minę przy tym miał nietęgą. Na końcu wystukał kilka słów w swoim starym jak świat telefonie i ponownie powrócił wzrokiem do ucznia.
- Nie pochwalam Twojego zachowania ale doceniam, że potrafisz się przyznać do winy. Laurie nie wspomniała mi o ataku… Wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie, że macie bardzo dobry kontakt. Również nie słyszałem o kawiarni… - zamyślił się i po chwili milczenia znów wrócił mentalnie do Fergala.
- Muszę wiedzieć o wszystkich Twoich wybrykach, niezależnie od ich celów i skutków. Wszystkie zniszczenia jakich dokonałeś pokryjesz wynagrodzeniem z pracy którą wyznaczę Ci po zajęciach. I oczywiście chciałbym abyś zaczął nad sobą pracować. Nie sam. Tutaj z pomocą przyjdą nasi lekarze. Poproszę również Pannę Green o specjalny zamiennik syntetycznej krwi obniżający negatywne skutki Twojej natury. Łowcy nie będą potrzebni o ile obiecasz zmianę i będziesz o wszystkim meldował. Przy następnym wybryku będę musiał zawiesić Cię w obowiązkach prefekta. Dziś jednak dostajesz szansę której jak mniemam nie zmarnujesz. - był świadom, że ciężko wyplenić z wampira chęć pozyskania świeżej posoki. W akademii nie praktykowało się jej spożycia, a wszyscy którzy łamali regulamin robili to rzecz jasna potajemnie. W najgorszym wypadku Cross zwróci się po krew do lokalnego więzienia i pod nadzorem odpowiednich funkcjonariuszy zezwolą Fergalowi na spożycie. Nim jednak to nastąpi chciał dać mu szansę. Jedyną i niepowtarzalną, ale jednak szansę na w miarę normalne życie bez kajdan i łowców.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
O tyle dobrze, że rozmowa o Garruchu poszła szybko. Fergal wiedział, że jeśli wyjdzie na jaw wydanie inkwizytora, może nie być ciekawie i zapewne ten zechce się w jakiś sposób zemścić. Niemniej wierzył w ochronę uzyskaną od dyrektora i nie stanie się żadna krzywda. Jemu ani nikomu innemu.
- Nie zdziwiłbym się jakby ten człowiek działał na własną rękę. Wie dyrektor, poza wiedzą Oświaty.
Powie swoje, mając nadzieję że dyrektor zrozumie. Przeważnie tacy ludzie jak Inkwizytor mogą mieć jakieś swoje cele, a skoro porywał wampiry dla własnych korzyści, musi być coś większego.
Kiedy Cross zapisał numery, Fergal zabrał telefon. I nim znowu wylądował w kieszeni, dostał wiadomość od Mei. Jaka dwójka? Że Taka i Fumiko? Westchnął Niemiec, ukrywając urządzenie. Na razie ma swoje sprawy, dopiero później zejdzie na temat krnąbrnych uczniaków.
- Fakt. Laurie naprawdę się mnie nie boi i jak widać próbowała nawet chronić.
Odparł, unosząc przy tym kącik ust. Królik stała się kimś wyjątkowym. Wszak kiedyś Rekin nawet nie pomyślał o przyjaźni z człowiekiem, a tutaj proszę. Jak widać naprawdę jego droga miała wyjść na lepsze. Oby.
Odetchnął z wyraźną ulgą po usłyszeniu opinii Kaiena. Mimo gotowości oddania się łowcom, cieszył się że jednak los skazańca go nie spotka. Przynajmniej może na spokojnie zaopiekować się bratem oraz resztą osób bliskich czy nawet samych absolwentów szkoły. Tylko czy aby na pewno mówić o wszystkim. Jest winny śmierci jednego z uczniów i to zanim stał się częścią Crossa. O byciu katem też opowiedzieć? Czy jednak przemilczeć? Nie chciał do tego wracać, był tym kim był ale dzięki temu może kształcić się na kogoś lepszego. Tylko właśnie ta śmierć Yyuu. Spojrzy na dyrektora poważnie.
- To wszystko co pamiętam. I niech tak będzie. Postaram się pana nie zawieść i naprawię szkody jakie zrobiłem, wliczając odbudowę samego siebie.
Nie powiedział prawdy do końca. Aczkolwiek z szacunku do zmarłego powinien... Tylko jakby się to skończyło? Lepiej teraz poruszyć pozostałe tematy.
- Nim jednak wyjdę chciałem powiedzieć, że do szkoły ostatnio zapisał się niejaki Arashi Kodoku. Młody, jasnowłosy wampir. Przejawia on skłonności do agresji i nagłych wybuchów skrajnych emocji. Miałem już z nim styczność i przyznał się, że nic nie wspomniał o swojej "chorobie" przy zapisach. Nie mam żadnych jego papierów, ale w najbliższym czasie przyprowadzę go do Pana.
Miał nadzieję, że mówiąc o tym nie narobi brudu bratu. Lecz gorzej mogłoby być, jeśli brat całkowicie zataił by prawdę o chorobie.
- I tak naprawdę, jest moim bratem, więc tym bardziej proszę o zgodę opieki nad nim.
Doda, nie odkrywając wzroku od Crossa. Zrozumie braterską miłość? Musi. Rekin pochyli się odrobinę, mrużąc ślepia. I nieważne jaką odpowiedź uzyska, musi coś jeszcze powiedzieć. Sprawa dwójki kochanków już wystarczająco go męczy.
- Ostatnia rzecz. Taka i ta Shirai Fumiko. Oni zniknęli. Jej siostrę wyczułem, ale samych kochanków już nie. Mogę dostać polecenie złapania ich poza terenami Akademii i ściągnąć ich tutaj siłą?
Radykalna propozycja niemniej według Niemca skuteczna. Siła fizyczna będzie najlepszym rozwiązaniem niż rozmowa która jak widać niewiele potrafi zmienić. Poza tym Taka powinien słuchać przewodniczącego.
- Nie zdziwiłbym się jakby ten człowiek działał na własną rękę. Wie dyrektor, poza wiedzą Oświaty.
Powie swoje, mając nadzieję że dyrektor zrozumie. Przeważnie tacy ludzie jak Inkwizytor mogą mieć jakieś swoje cele, a skoro porywał wampiry dla własnych korzyści, musi być coś większego.
Kiedy Cross zapisał numery, Fergal zabrał telefon. I nim znowu wylądował w kieszeni, dostał wiadomość od Mei. Jaka dwójka? Że Taka i Fumiko? Westchnął Niemiec, ukrywając urządzenie. Na razie ma swoje sprawy, dopiero później zejdzie na temat krnąbrnych uczniaków.
- Fakt. Laurie naprawdę się mnie nie boi i jak widać próbowała nawet chronić.
Odparł, unosząc przy tym kącik ust. Królik stała się kimś wyjątkowym. Wszak kiedyś Rekin nawet nie pomyślał o przyjaźni z człowiekiem, a tutaj proszę. Jak widać naprawdę jego droga miała wyjść na lepsze. Oby.
Odetchnął z wyraźną ulgą po usłyszeniu opinii Kaiena. Mimo gotowości oddania się łowcom, cieszył się że jednak los skazańca go nie spotka. Przynajmniej może na spokojnie zaopiekować się bratem oraz resztą osób bliskich czy nawet samych absolwentów szkoły. Tylko czy aby na pewno mówić o wszystkim. Jest winny śmierci jednego z uczniów i to zanim stał się częścią Crossa. O byciu katem też opowiedzieć? Czy jednak przemilczeć? Nie chciał do tego wracać, był tym kim był ale dzięki temu może kształcić się na kogoś lepszego. Tylko właśnie ta śmierć Yyuu. Spojrzy na dyrektora poważnie.
- To wszystko co pamiętam. I niech tak będzie. Postaram się pana nie zawieść i naprawię szkody jakie zrobiłem, wliczając odbudowę samego siebie.
Nie powiedział prawdy do końca. Aczkolwiek z szacunku do zmarłego powinien... Tylko jakby się to skończyło? Lepiej teraz poruszyć pozostałe tematy.
- Nim jednak wyjdę chciałem powiedzieć, że do szkoły ostatnio zapisał się niejaki Arashi Kodoku. Młody, jasnowłosy wampir. Przejawia on skłonności do agresji i nagłych wybuchów skrajnych emocji. Miałem już z nim styczność i przyznał się, że nic nie wspomniał o swojej "chorobie" przy zapisach. Nie mam żadnych jego papierów, ale w najbliższym czasie przyprowadzę go do Pana.
Miał nadzieję, że mówiąc o tym nie narobi brudu bratu. Lecz gorzej mogłoby być, jeśli brat całkowicie zataił by prawdę o chorobie.
- I tak naprawdę, jest moim bratem, więc tym bardziej proszę o zgodę opieki nad nim.
Doda, nie odkrywając wzroku od Crossa. Zrozumie braterską miłość? Musi. Rekin pochyli się odrobinę, mrużąc ślepia. I nieważne jaką odpowiedź uzyska, musi coś jeszcze powiedzieć. Sprawa dwójki kochanków już wystarczająco go męczy.
- Ostatnia rzecz. Taka i ta Shirai Fumiko. Oni zniknęli. Jej siostrę wyczułem, ale samych kochanków już nie. Mogę dostać polecenie złapania ich poza terenami Akademii i ściągnąć ich tutaj siłą?
Radykalna propozycja niemniej według Niemca skuteczna. Siła fizyczna będzie najlepszym rozwiązaniem niż rozmowa która jak widać niewiele potrafi zmienić. Poza tym Taka powinien słuchać przewodniczącego.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Garruch ani żaden inny łowca nie miał prawa samozwańczo ingerować w praca szkoły. Dyrektor nie słyszał o tym ażeby jego uczeń sprawiał problemy. Według naocznej relacji doszło do niedopuszczalnego ataku ze skutkiem porwania, co łamało wszystkie możliwe ustalenia. Może i rekin miał swoje gorsze dni, jednak nikt nie miał prawa schwytać go i męczyć. To wszystko zaś w obecności innej uczennicy, która zaniepokojona sytuacją doniosła wszystko Crossowi.
- Tym bardziej trzeba wyjaśnić sprawę. Nie chciałbym żeby te ataki się powtórzyły. - bywało, że uczniowie znikali i wracali z solidnymi lukami w pamięci. Nie winił o to łowców, lecz wampiry. Korelacje z dziećmi nocy, zainteresowanie, może nawet fascynacja sprawiały, że uczniowie stawali się podatni na nowe znajomości. Jednak większość krwiopijców nie wyrządzała szkód. Nie próbowała spiskować i nie porywała niewinnych nastolatków. Ten specyficzny łowca jak widać był inny. Kaien naprawdę musiał porozmawiać z dowódcą Oświaty i poznać dokładne rozkazy. Szanował Vladislaua, a ten z pewnością przedstawi mu odpowiednie wyjaśnienia.
- Tak do dobra dziewczyna. Ma wielkie serce dlatego mam nadzieję, że nikt jej nie skrzywdzi. - wymowne spojrzenie mówiło więcej niż tysiąc słów. Czy dyrektor się domyślił bliższych relacji łączących tą dwójkę? A może po prosto brał pod uwagę to, że obrona ze strony Laurie nie brała się znikąd. Może i był stary, jednak nie raz był świadkiem młodzieńczych miłostek. Fakt, że były piękne, ale poza tym w większości przynosiły więcej szkód niż pożytku.
- Przyprowadź go do mnie lub jeśli będzie się krępował pójdź z nim do gabinetów lekarskich. Znajdą przyczynę tych zachowań i pomogą mu. - w najgorszym wypadku również i nowy wampir otrzyma swój przydział specjalnie zmodyfikowanej krwi. Wobec tych wszystkich informacji Cross wiedział, że należy zaostrzyć procedurę przyjmowania nowych uczniów i wprowadzić większą kontrolę pośród wszystkich uczestników zajęć.
- Masz moją zgodę. - wierzył, że żaden z nich nie zrobić nic czego w przyszłości mógłby żałować. Fergal szczerze żałował wszelkich wyskoków, dzięki czemu była pewność, że drugi raz nie postąpi tak lekkomyślnie.
- Tak, ale tylko Fumiko. Tace przekaż żeby nie wracał do szkoły. Z dniem dzisiejszym zostaje wydalony. - bo takie konsekwencje spotykają tych, którzy mimo usilnych prób pomocy wielokrotnie łamią szkolny regulamin.
- Tym bardziej trzeba wyjaśnić sprawę. Nie chciałbym żeby te ataki się powtórzyły. - bywało, że uczniowie znikali i wracali z solidnymi lukami w pamięci. Nie winił o to łowców, lecz wampiry. Korelacje z dziećmi nocy, zainteresowanie, może nawet fascynacja sprawiały, że uczniowie stawali się podatni na nowe znajomości. Jednak większość krwiopijców nie wyrządzała szkód. Nie próbowała spiskować i nie porywała niewinnych nastolatków. Ten specyficzny łowca jak widać był inny. Kaien naprawdę musiał porozmawiać z dowódcą Oświaty i poznać dokładne rozkazy. Szanował Vladislaua, a ten z pewnością przedstawi mu odpowiednie wyjaśnienia.
- Tak do dobra dziewczyna. Ma wielkie serce dlatego mam nadzieję, że nikt jej nie skrzywdzi. - wymowne spojrzenie mówiło więcej niż tysiąc słów. Czy dyrektor się domyślił bliższych relacji łączących tą dwójkę? A może po prosto brał pod uwagę to, że obrona ze strony Laurie nie brała się znikąd. Może i był stary, jednak nie raz był świadkiem młodzieńczych miłostek. Fakt, że były piękne, ale poza tym w większości przynosiły więcej szkód niż pożytku.
- Przyprowadź go do mnie lub jeśli będzie się krępował pójdź z nim do gabinetów lekarskich. Znajdą przyczynę tych zachowań i pomogą mu. - w najgorszym wypadku również i nowy wampir otrzyma swój przydział specjalnie zmodyfikowanej krwi. Wobec tych wszystkich informacji Cross wiedział, że należy zaostrzyć procedurę przyjmowania nowych uczniów i wprowadzić większą kontrolę pośród wszystkich uczestników zajęć.
- Masz moją zgodę. - wierzył, że żaden z nich nie zrobić nic czego w przyszłości mógłby żałować. Fergal szczerze żałował wszelkich wyskoków, dzięki czemu była pewność, że drugi raz nie postąpi tak lekkomyślnie.
- Tak, ale tylko Fumiko. Tace przekaż żeby nie wracał do szkoły. Z dniem dzisiejszym zostaje wydalony. - bo takie konsekwencje spotykają tych, którzy mimo usilnych prób pomocy wielokrotnie łamią szkolny regulamin.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Tak, sprawa łowcy musi zostać wyjaśniona. Rekin odetchnął, licząc że spotkanie z typem nie powtórzy się, bo nie chciał z nim walczyć ani ponownie zostać porwanym. Garruch wydawał się silny.
Co do Laurie, musiał się zgodzić. Tylko po co spojrzenie dające do zrozumienia, że Lau i Fera coś łączy? Pokręcił głową, darując sobie komentarz.
- Jasne.
Odpowie i już wbił sobie do głowy że zaciągnie brata do Crossa albo do Green. Pomogą mu, na pewno i szczerze wierzył. Poznał Green więc tym bardziej nie miał obiekcji aby postąpić inaczej.
A Fumiko i Taka? Nie za brutalnie dla młodego wampira? Rekin podrapał się po czerepie, niemniej nie mogąc napyskować.
- Oczywiście, tak zrobię. I dziękuję dyrektorze za poświęcenie mi uwagi. Proszę aby dal mi pan, kiedy mam wystartować z wyznaczoną przez pana pracę.
Niech wie, że chce się poprawić. A sprawę śmierci jednak przemilczy, już jakoś nie chciał wpadać w sidła łowców. Nie po tym co przeczytał od Mei...
Już wiedział, że przyspieszy leczenie brata, nim będzie za późno. Młodzik naprawdę przeholował kiedy przemilczał sprawę przy zapisach.
Wstał prędko z krzesła, rzucając na odchodnym szybkie Do widzenia i wyszedł.
zt
Co do Laurie, musiał się zgodzić. Tylko po co spojrzenie dające do zrozumienia, że Lau i Fera coś łączy? Pokręcił głową, darując sobie komentarz.
- Jasne.
Odpowie i już wbił sobie do głowy że zaciągnie brata do Crossa albo do Green. Pomogą mu, na pewno i szczerze wierzył. Poznał Green więc tym bardziej nie miał obiekcji aby postąpić inaczej.
A Fumiko i Taka? Nie za brutalnie dla młodego wampira? Rekin podrapał się po czerepie, niemniej nie mogąc napyskować.
- Oczywiście, tak zrobię. I dziękuję dyrektorze za poświęcenie mi uwagi. Proszę aby dal mi pan, kiedy mam wystartować z wyznaczoną przez pana pracę.
Niech wie, że chce się poprawić. A sprawę śmierci jednak przemilczy, już jakoś nie chciał wpadać w sidła łowców. Nie po tym co przeczytał od Mei...
Już wiedział, że przyspieszy leczenie brata, nim będzie za późno. Młodzik naprawdę przeholował kiedy przemilczał sprawę przy zapisach.
Wstał prędko z krzesła, rzucając na odchodnym szybkie Do widzenia i wyszedł.
zt
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Następnego dnia po tej całej akcji ze znalezieniem płaczącej Sumire w bramie szkoły, dziewczyna zjawiła się w gabinecie dyrektora w towarzystwie swojego brata, Irwina ([You must be registered and logged in to see this link.]). Osoby, którą Cross mógł kojarzyć, gdy przed dziesięcioma laty, podobnie jak siostra uczęszczał do Akademii. W przeciwieństwie do niej, nie był jednak znany z osiągnięć naukowych, czy artystycznych, a z bycia dowcipnisiem, który wiecznie pakował się w kłopoty. Dziś, po dekadzie od tamtych wydarzeń, przed Kaienem stał ogarnięty życiowo żonaty mężczyzna z dobrze płatną pracą i przede wszystkim, dobry łowca wampirów. W ogóle nie przypominał zbuntowanego nastoletniego Irwina. Cóż, mówi się, że niektóre rzeczy przychodzą z wiekiem. To jednak nie czas na wspominanie dawnych czasów, a na rozwiązanie problemu, z którym przyszło rodzeństwo.
- Miło znów pana widzieć, panie dyrektorze - szczerze przywitał się łowca podając dłoń głowie szkoły, gdy tylko zaproszono ich do środka. Sumire natomiast skinęła głową na powitanie, nie mówiąc nic. Warto dodać, że zamiast szkolnego mundurka, miała na sobie białą bluzkę i czarną spódnicę. Zupełnie jakby się urwała ze szkolnej akademii w podstawówce. Jej mundurek natomiast był w praniu, w końcu dyrektor sam musiał wczoraj zauważyć, że był poplamiony jej własną krwią.
- Viola, zamierzasz wreszcie powiedzieć panu dyrektorowi jak to było? - Irwin spojrzał znacząco w stronę przerażonej (dosłownie!) siostry.
- Mówiłam już, że niczego nie pamiętam i nie wiem kto i dlaczego mi to zrobił... - próbowała zaprotestować, na co mężczyzna pokręcił głową. Już dawno ją przejrzał.
- Co pan powie, na posiłki z Oświaty? Przesłuchanie Sumire, oczywiście po wcześniejszym skuciu, w końcu będzie zeznawać w charakterze oskarżonej o współpracę z wampirem i utrudnianie śledztwa - mrugnął porozumiewawczo do Crossa, tym samym dając mu znak, że to tylko gra mająca na celu zmusić dziewczynę do mówienia. Miał nadzieję, że i dyrektor się w nią wciągnie, wymuszając na upartej Sumire powiedzenie prawdy.
- Mówiłam, że nic nie pamiętam! - w jej oczach zebrały się łzy bezsilności. W końcu była tu ofiarą, ale nikt nie chciał stanąć po jej stronie...
- Viola - Irwin ponownie zwrócił się do siostry dawno temu nadanym jej przezwiskiem, jednocześnie podchodząc do niej i odgarniając kosmyk włosów z jej szyi - Dojdziemy do tego, kto to zrobił. Pytamy o te stare blizny po ugryzieniach na twojej szyi.
Spojrzała na brata z żalem w oczach, po czym wbiła swój wzrok w dyrektora. A więc wiedział! Ellen, bratowa, z którą Sumire rozmawiała poprzedniego wieczora musiała mu wszystko powiedzieć!
- Miałam pana - wyznała po chwili. Kaien Cross mógł w tamtym momencie zauważyć, jak pięść Irwina zaciska się gniewnie, a sam gwałtownie wypuszczał powietrze. Poza tym nie dał znać, że jest naprawdę wściekły.
- Miło znów pana widzieć, panie dyrektorze - szczerze przywitał się łowca podając dłoń głowie szkoły, gdy tylko zaproszono ich do środka. Sumire natomiast skinęła głową na powitanie, nie mówiąc nic. Warto dodać, że zamiast szkolnego mundurka, miała na sobie białą bluzkę i czarną spódnicę. Zupełnie jakby się urwała ze szkolnej akademii w podstawówce. Jej mundurek natomiast był w praniu, w końcu dyrektor sam musiał wczoraj zauważyć, że był poplamiony jej własną krwią.
- Viola, zamierzasz wreszcie powiedzieć panu dyrektorowi jak to było? - Irwin spojrzał znacząco w stronę przerażonej (dosłownie!) siostry.
- Mówiłam już, że niczego nie pamiętam i nie wiem kto i dlaczego mi to zrobił... - próbowała zaprotestować, na co mężczyzna pokręcił głową. Już dawno ją przejrzał.
- Co pan powie, na posiłki z Oświaty? Przesłuchanie Sumire, oczywiście po wcześniejszym skuciu, w końcu będzie zeznawać w charakterze oskarżonej o współpracę z wampirem i utrudnianie śledztwa - mrugnął porozumiewawczo do Crossa, tym samym dając mu znak, że to tylko gra mająca na celu zmusić dziewczynę do mówienia. Miał nadzieję, że i dyrektor się w nią wciągnie, wymuszając na upartej Sumire powiedzenie prawdy.
- Mówiłam, że nic nie pamiętam! - w jej oczach zebrały się łzy bezsilności. W końcu była tu ofiarą, ale nikt nie chciał stanąć po jej stronie...
- Viola - Irwin ponownie zwrócił się do siostry dawno temu nadanym jej przezwiskiem, jednocześnie podchodząc do niej i odgarniając kosmyk włosów z jej szyi - Dojdziemy do tego, kto to zrobił. Pytamy o te stare blizny po ugryzieniach na twojej szyi.
Spojrzała na brata z żalem w oczach, po czym wbiła swój wzrok w dyrektora. A więc wiedział! Ellen, bratowa, z którą Sumire rozmawiała poprzedniego wieczora musiała mu wszystko powiedzieć!
- Miałam pana - wyznała po chwili. Kaien Cross mógł w tamtym momencie zauważyć, jak pięść Irwina zaciska się gniewnie, a sam gwałtownie wypuszczał powietrze. Poza tym nie dał znać, że jest naprawdę wściekły.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Dyrektor cenił Fergala za jego odwagę i bardzo rzadką umiejętność przyznania się do błędów. Czy gdyby wiedział, że jego uczeń miał skłonności do atakowania innych… czy wtedy mianowałby go na prefekta? Kaien miał zaufanie do swoich uczniów, dlatego nawet jeśli cokolwiek podejrzewał, nie strofował wampira bez wyraźnych dowodów. Był typem dobrego wujka o wielkim sercu i pokładach niesamowitej cierpliwości.
- Przychodź zawsze gdy zajdzie taka potrzeba. - uśmiechnął się i pożegnał Fergala. Cenił sobie wiedzę i dobry kontakt z uczniami, dlatego jego gabinet był zawsze otwarty na potrzeby studentów.
Upił łyk wody zanim do drzwi rozległo się pukanie. Bez wahania zaprosił do środka kolejnych gości, ze zdumieniem rozpoznając Irwina oraz Sumire, która ostatnimi czasy została wysłana do gabinetów lekarskich. Cross wciąż nie miał dokumentacji medycznej dziewczyny, więc sama treść wizyty pozostawała jedną wielką tajemnicą. Najwidoczniej Green zapomniała, bądź nie chciała by dyrektor wkraczał w jej kompetencje i przy okazji poznał sekrety swoich uczniów.
- Zapraszam. Usiądźcie proszę. Wody? - wskazał na miejsca oraz szklanki z wodą i stojący obok dzbanek. Szczerze mówiąc nie spodziewał się takiej wizyty, jednak słowa Irwina mocno zaniepokoiły głowę szkoły.
- Myślę, że to nie będzie konieczne. Zostawisz nas samych? - na twarzy dyrektora ponownie pojawił się uprzejmy uśmiech. Irwin mógłby ciągnąć dziewczynę za język, lecz z drugiej strony nie był pewien czy to dobrze. Wszak nastolatka mogła się poczuć zaszczuta, a ostatnim czego chciał Cross była jej krzywda.
- Spokojnie, Sumire. Opowiedz mi wszystko co pamiętasz. - poprosił gdy tylko niesforny brat opuścił pomieszczenie.
- Przychodź zawsze gdy zajdzie taka potrzeba. - uśmiechnął się i pożegnał Fergala. Cenił sobie wiedzę i dobry kontakt z uczniami, dlatego jego gabinet był zawsze otwarty na potrzeby studentów.
Upił łyk wody zanim do drzwi rozległo się pukanie. Bez wahania zaprosił do środka kolejnych gości, ze zdumieniem rozpoznając Irwina oraz Sumire, która ostatnimi czasy została wysłana do gabinetów lekarskich. Cross wciąż nie miał dokumentacji medycznej dziewczyny, więc sama treść wizyty pozostawała jedną wielką tajemnicą. Najwidoczniej Green zapomniała, bądź nie chciała by dyrektor wkraczał w jej kompetencje i przy okazji poznał sekrety swoich uczniów.
- Zapraszam. Usiądźcie proszę. Wody? - wskazał na miejsca oraz szklanki z wodą i stojący obok dzbanek. Szczerze mówiąc nie spodziewał się takiej wizyty, jednak słowa Irwina mocno zaniepokoiły głowę szkoły.
- Myślę, że to nie będzie konieczne. Zostawisz nas samych? - na twarzy dyrektora ponownie pojawił się uprzejmy uśmiech. Irwin mógłby ciągnąć dziewczynę za język, lecz z drugiej strony nie był pewien czy to dobrze. Wszak nastolatka mogła się poczuć zaszczuta, a ostatnim czego chciał Cross była jej krzywda.
- Spokojnie, Sumire. Opowiedz mi wszystko co pamiętasz. - poprosił gdy tylko niesforny brat opuścił pomieszczenie.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Na szczęście dla Sumire Cross postanowił nie bawić się w głupie gierki z traktowaniem jej jak przestępcę (i chwała mu za to!). Była już wyczerpana ciągłymi próbami wyciągnięcia z niej co się stało, przypominającymi raczej przesłuchania, aniżeli rozmowę. To tylko sprawiało, że coraz bardziej zamykała się w sobie. Właściwie, to spodziewała się, że dyrektor jednak pójdzie za Irwinem i również zacznie na nią naciskać. Dlatego też była zaskoczona, gdy ten nakazał starszemu Kurotori po prostu wyjść. A może to jakiś podstęp?
- W porządku, jeśli pan sobie życzy - brat dziewczyny nawet nie krył zmieszania. Przecież to wszystko było dla dobra Sumire! Mimo wszystko posłusznie opuścił gabinet, zostawiając młodą sam na sam z głową szkoły. Nie omieszkał jednak przed wyjściem wymruczeć coś w stylu "Zabiję gnoja". Zdawać by się mogło, że dopiero teraz rudowłosa odetchnęła z ulgą (co mijało się z prawdą, przez cały czas była okropnie spięta) i posłuchała się Kaiena, siadając przed nim.
- Cztery dni temu wyszłam na miasto. Szłam główną ulicą Yokohamy, mijałam sklepowe witryny, a potem... potem nie było nic. Obudziłam się kilka godzin później w zamku swojego byłego już pana. Powiedział mi, że zostałam porwana przez kogoś, komu zależało na zwabieniu Sa... to znaczy, mojego pana - poprawiła się mając nadzieję, że mężczyzna nie wyłapie tego małego potknięcia, mogącego naprowadzić na tożsamość wampira, który uczynił z Sumire swoją służkę - Ale żadne z nas nie wiedziało co dokładnie mi się stało. Na miejscu zajął się mną lekarz, a po wszystkim zostałam zwolniona ze służby i odwieziona do szkoły.
Spuściła głowę, uparcie wpatrując się w biały gips na lewej ręce. Wiedziała, jakie pytanie prędzej czy później padnie z ust dyrektora, a mimo to modliła się, by ta chwila nigdy nie nadeszła. Łatwo było nabrać wody w usta przy miłej lekarce, ale nie przy Crossie, który w każdej chwili może zrzucić maskę wyrozumiałego dyrektora i wpaść szał,
- Z jednej strony wiem, że powinnam zdradzić nazwisko mojego byłego pana, wtedy łatwiej byłoby znaleźć sprawcę, ale nie potrafię - pokręciła głową - Przysięgałam mu wierność i dyskrecję. Takich obietnic nie łamie się nawet po służbie.
A co jeśli ten wróg Samaela następnym razem może uderzyć w niego, a krzywda Sumire była tylko ostrzeżeniem? Czy rzeczywiście będzie w stanie sobie z nim poradzić, czy tym razem jego pewność siebie okaże się dla niego zgubna? Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi...
- Proszę, nie wystawiajcie mojego oddania na próbę - szepnęła bliska płaczu. Tak naprawdę chodziło o coś więcej niż zwykłą wierność, ale to póki co pozostało jej tajemnicą.
- W porządku, jeśli pan sobie życzy - brat dziewczyny nawet nie krył zmieszania. Przecież to wszystko było dla dobra Sumire! Mimo wszystko posłusznie opuścił gabinet, zostawiając młodą sam na sam z głową szkoły. Nie omieszkał jednak przed wyjściem wymruczeć coś w stylu "Zabiję gnoja". Zdawać by się mogło, że dopiero teraz rudowłosa odetchnęła z ulgą (co mijało się z prawdą, przez cały czas była okropnie spięta) i posłuchała się Kaiena, siadając przed nim.
- Cztery dni temu wyszłam na miasto. Szłam główną ulicą Yokohamy, mijałam sklepowe witryny, a potem... potem nie było nic. Obudziłam się kilka godzin później w zamku swojego byłego już pana. Powiedział mi, że zostałam porwana przez kogoś, komu zależało na zwabieniu Sa... to znaczy, mojego pana - poprawiła się mając nadzieję, że mężczyzna nie wyłapie tego małego potknięcia, mogącego naprowadzić na tożsamość wampira, który uczynił z Sumire swoją służkę - Ale żadne z nas nie wiedziało co dokładnie mi się stało. Na miejscu zajął się mną lekarz, a po wszystkim zostałam zwolniona ze służby i odwieziona do szkoły.
Spuściła głowę, uparcie wpatrując się w biały gips na lewej ręce. Wiedziała, jakie pytanie prędzej czy później padnie z ust dyrektora, a mimo to modliła się, by ta chwila nigdy nie nadeszła. Łatwo było nabrać wody w usta przy miłej lekarce, ale nie przy Crossie, który w każdej chwili może zrzucić maskę wyrozumiałego dyrektora i wpaść szał,
- Z jednej strony wiem, że powinnam zdradzić nazwisko mojego byłego pana, wtedy łatwiej byłoby znaleźć sprawcę, ale nie potrafię - pokręciła głową - Przysięgałam mu wierność i dyskrecję. Takich obietnic nie łamie się nawet po służbie.
A co jeśli ten wróg Samaela następnym razem może uderzyć w niego, a krzywda Sumire była tylko ostrzeżeniem? Czy rzeczywiście będzie w stanie sobie z nim poradzić, czy tym razem jego pewność siebie okaże się dla niego zgubna? Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi...
- Proszę, nie wystawiajcie mojego oddania na próbę - szepnęła bliska płaczu. Tak naprawdę chodziło o coś więcej niż zwykłą wierność, ale to póki co pozostało jej tajemnicą.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Skinął głową w podzięce za zaufanie i możliwość samodzielnej rozmowy z dziewczyną. Nie chodziło tutaj o brak świadków lecz komfort Sumire, która i tak wyglądała jak kłębek nerwów. Widać, że biła się z myślami. Wampir który się na niej pożywiał zawrócił nastolatce w głowie i jak widać zręcznie korzystał z jej oddania. Nie była ona pierwszą ani ostatnią uwikłaną w podobne problemy. Młodość rządziła się swoimi prawami, dlatego Cross wszystko rozumiał. Albo raczej starał się… dla dobra swoich uczniów.
- W jaki sposób doszło do zawarcia tej relacji? Czy ten mężczyzna zmusił Cię do posłuszeństwa? Jak często się z nim widywałaś i czy pożywiał się Twoją krwią. - skoro dziewczyna była świadoma tego drugiego świata, Cross rozmawiał z nią jak z równą sobie. Nie zamierzał pogrążać Samaela, bo sam fakt, że „zwolnił ją ze służby” świadczył o posiadaniu jakichkolwiek pokładów uczciwości. Bez wątpienia to nie on dopuścił się ataku, nawet o nią dbał i dopilnował, by odpowiednio zajął się nią medyk. To się ceni, jednak Cross musiał poznać prawdę by pomóc dziewczynie.
- Aspirowałaś do miana łowcy, Sumire. Jak mam Ci pomóc jeśli Twoje oddanie jest zwrócone w złym kierunku? - nie sądził by Vladislau zgodził się szkolić dziewczynę która chroni wampiry. A co jeśli na jej drodze pojawił się jej dawny Pan… Czy zdradziłaby wówczas oświatę, jej położenie i członków stowarzyszenia.
- Chce Ci pomóc i wierz mi, że nie zależy mi na jego krzywdzie. Wiem też, że to nie on dopuścił się ataku. Obiecuję, że do momentu aż nie będzie łamał prawa może czuć się spokojny. Nikt z zewnątrz nie pozna tego sekretu, ale żeby Cię chronić muszę mieć z Twojej strony pełną szczerość. - podsunął dziewczynie szklankę wody, ani na chwilę nie spuszczając jej z oczu. Łowcy i tak mieli swoje sposoby na wyciągnięcie prawdy, dlatego już na tym polu nastolatka musiała liczyć się z przegraną.
- Dziś spodziewam się wizyty osoby która mogłaby pomóc w odzyskaniu Twoich wspomnień. Nim was sobie przedstawię muszę znać całą prawdę. - jaka więc będzie decyzja Sumire?
- W jaki sposób doszło do zawarcia tej relacji? Czy ten mężczyzna zmusił Cię do posłuszeństwa? Jak często się z nim widywałaś i czy pożywiał się Twoją krwią. - skoro dziewczyna była świadoma tego drugiego świata, Cross rozmawiał z nią jak z równą sobie. Nie zamierzał pogrążać Samaela, bo sam fakt, że „zwolnił ją ze służby” świadczył o posiadaniu jakichkolwiek pokładów uczciwości. Bez wątpienia to nie on dopuścił się ataku, nawet o nią dbał i dopilnował, by odpowiednio zajął się nią medyk. To się ceni, jednak Cross musiał poznać prawdę by pomóc dziewczynie.
- Aspirowałaś do miana łowcy, Sumire. Jak mam Ci pomóc jeśli Twoje oddanie jest zwrócone w złym kierunku? - nie sądził by Vladislau zgodził się szkolić dziewczynę która chroni wampiry. A co jeśli na jej drodze pojawił się jej dawny Pan… Czy zdradziłaby wówczas oświatę, jej położenie i członków stowarzyszenia.
- Chce Ci pomóc i wierz mi, że nie zależy mi na jego krzywdzie. Wiem też, że to nie on dopuścił się ataku. Obiecuję, że do momentu aż nie będzie łamał prawa może czuć się spokojny. Nikt z zewnątrz nie pozna tego sekretu, ale żeby Cię chronić muszę mieć z Twojej strony pełną szczerość. - podsunął dziewczynie szklankę wody, ani na chwilę nie spuszczając jej z oczu. Łowcy i tak mieli swoje sposoby na wyciągnięcie prawdy, dlatego już na tym polu nastolatka musiała liczyć się z przegraną.
- Dziś spodziewam się wizyty osoby która mogłaby pomóc w odzyskaniu Twoich wspomnień. Nim was sobie przedstawię muszę znać całą prawdę. - jaka więc będzie decyzja Sumire?
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Było jej po prostu głupio. Odkąd pojawiła się w Akademii, to znaczy od wczoraj, otoczyli ją życzliwi ludzie, którzy naprawdę martwili się o Sumire i chcieli się dowiedzieć co się stało. A ona? Odpychała ich wszystkich w imię ochrony typa, który miał ją gdzieś. Miłość bywa ślepa, zwłaszcza ta pierwsza. Samael mógł ją traktować jak zwykłego śmiecia, a ona i tak stałaby za nim. Ciężki przypadek.
Pociągnęła nosem i otarła wierzchem dłoni samotną łzę, która popłynęła po jej policzku. Chyba nie ma sensu dłużej się upierać... W końcu Irwin sam zapowiedział, że jeśli dziewczyna tego nie powie, to wyciągnie wszystko z niej siłą.
- To był koniec zeszłorocznych wakacji - zaczęła drżącym głosem - Wracałam dość późno przez park. Przewróciłam się i skaleczyłam w kolano, a zapach mojej krwi go skusił. Rozmawialiśmy przez chwilę, on mnie ugryzł, a ja straciłam przytomność. Obudziłam się w zamku, gdzie zmusił mnie do złożenia mu przysięgi. Zgodziłam się ze strachu, że mnie zabije.
Koszmar tamtej sierpniowej nocy powrócił do niej, gdy tylko przymknęła oczy. Wspomnienie chłodnej dłoni wampira ujmującej jej rude loki, a następnie tego.. tego zboczonego sposobu w jaki żywił się jej krwią, kiedy zlizywał ją z jej dekoltu sprawiło, że przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Spotykaliśmy się raz na kilka tygodni u niego w zamku i tak, pił moją krew - odchyliła włosy z szyi, eksponując ślady po ugryzieniu. Skórę w tym miejscu pokrywało mnóstwo maleńkich okrągłych blizn. Zaraz jednak ponownie schowała je pod rudymi kosmykami.
Doskonale zdawała sobie sprawę tego, jak jej postawa może zostać odebrana w Oświacie i że powinna powiedzieć prawdę, ale bała się... sama nie wiedziała czego. Że Asmodey ją za to znienawidzi? Przecież była mu kompletnie obojętna. Milczeniem nie zyska w jego oczach, przecież jego to już nie obchodziło. Dopóki nie sprzeda fałszywych historii, ani nie naśle na niego łowców w ramach zemsty za "złamane serduszko" poczynania Sumire nie będą go obchodzić. Zdaje się, że nawet już wymazał z pamięci jej istnienie...
- To nie tak, że stoję po jego stronie. Gdyby nie on, nie rozmawialibyśmy tutaj... Nie wiem czym kierował się zwalniając mnie ze służby, ale uznajmy, że chciał mnie ochronić. W końcu osobie, która mi to zrobiła, nie zależało na mojej krzywdzie, a dotarciu do niego - odezwała się po dłuższej chwili - Dlatego i ja chciałabym go ochronić przed konsekwencjami naszej relacji. Nie mówię, że porywanie mnie i grożenie było dobre, ale nie jestem tylko ofiarą. Przecież mam brata łowcę, jest też pan... Mogłam powiedzieć co się stało. A mimo to milczałam, sama pchając to jeszcze dalej i pozwalając mu na robienie ze mną wszystkiego na co miał ochotę. Sama z siebie zrobiłam rzecz i nie mogę mieć o to do nikogo pretensji.
Zwłaszcza, że to chwilowe bycie "własnością" Draculi nawet jej się podobało. A może to tylko fascynacja jego osobą sprawiła, że nie czuła się jak sterroryzowane dziecko?
Nie miała powodu, by nie wierzyć dyrektorowi. Skoro zapowiedział, że wampirowi nic się nie stanie, to tak będzie, prawda? Tylko żołądek Sumire nerwowo się kurczył w geście protestu. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i powiedziała tylko dwa słowa:
- Samael Asmodey.
Pociągnęła nosem i otarła wierzchem dłoni samotną łzę, która popłynęła po jej policzku. Chyba nie ma sensu dłużej się upierać... W końcu Irwin sam zapowiedział, że jeśli dziewczyna tego nie powie, to wyciągnie wszystko z niej siłą.
- To był koniec zeszłorocznych wakacji - zaczęła drżącym głosem - Wracałam dość późno przez park. Przewróciłam się i skaleczyłam w kolano, a zapach mojej krwi go skusił. Rozmawialiśmy przez chwilę, on mnie ugryzł, a ja straciłam przytomność. Obudziłam się w zamku, gdzie zmusił mnie do złożenia mu przysięgi. Zgodziłam się ze strachu, że mnie zabije.
Koszmar tamtej sierpniowej nocy powrócił do niej, gdy tylko przymknęła oczy. Wspomnienie chłodnej dłoni wampira ujmującej jej rude loki, a następnie tego.. tego zboczonego sposobu w jaki żywił się jej krwią, kiedy zlizywał ją z jej dekoltu sprawiło, że przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Spotykaliśmy się raz na kilka tygodni u niego w zamku i tak, pił moją krew - odchyliła włosy z szyi, eksponując ślady po ugryzieniu. Skórę w tym miejscu pokrywało mnóstwo maleńkich okrągłych blizn. Zaraz jednak ponownie schowała je pod rudymi kosmykami.
Doskonale zdawała sobie sprawę tego, jak jej postawa może zostać odebrana w Oświacie i że powinna powiedzieć prawdę, ale bała się... sama nie wiedziała czego. Że Asmodey ją za to znienawidzi? Przecież była mu kompletnie obojętna. Milczeniem nie zyska w jego oczach, przecież jego to już nie obchodziło. Dopóki nie sprzeda fałszywych historii, ani nie naśle na niego łowców w ramach zemsty za "złamane serduszko" poczynania Sumire nie będą go obchodzić. Zdaje się, że nawet już wymazał z pamięci jej istnienie...
- To nie tak, że stoję po jego stronie. Gdyby nie on, nie rozmawialibyśmy tutaj... Nie wiem czym kierował się zwalniając mnie ze służby, ale uznajmy, że chciał mnie ochronić. W końcu osobie, która mi to zrobiła, nie zależało na mojej krzywdzie, a dotarciu do niego - odezwała się po dłuższej chwili - Dlatego i ja chciałabym go ochronić przed konsekwencjami naszej relacji. Nie mówię, że porywanie mnie i grożenie było dobre, ale nie jestem tylko ofiarą. Przecież mam brata łowcę, jest też pan... Mogłam powiedzieć co się stało. A mimo to milczałam, sama pchając to jeszcze dalej i pozwalając mu na robienie ze mną wszystkiego na co miał ochotę. Sama z siebie zrobiłam rzecz i nie mogę mieć o to do nikogo pretensji.
Zwłaszcza, że to chwilowe bycie "własnością" Draculi nawet jej się podobało. A może to tylko fascynacja jego osobą sprawiła, że nie czuła się jak sterroryzowane dziecko?
Nie miała powodu, by nie wierzyć dyrektorowi. Skoro zapowiedział, że wampirowi nic się nie stanie, to tak będzie, prawda? Tylko żołądek Sumire nerwowo się kurczył w geście protestu. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i powiedziała tylko dwa słowa:
- Samael Asmodey.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Dla wielu uczniów akademia zastępowała dom, a kadra rodzinę. Była to naturalna kolej rzeczy zwłaszcza dla tych adeptów, którzy nigdy nie odczuwali troski i wsparcia ze strony bliskich. Cross dbał by każdy uczeń otrzymał należną pomoc czując przy tym bezpieczeństwo i zainteresowanie. W końcu nie była to zwykła szkoła gdzie należało uczestniczyć w zajęciach. Akademia była domem, schronieniem i miejscem wyjątkowym. Niewiele placówek (o ile była jeszcze jakaś) zdecydowałoby się na przyjęcie ludzi i wampirów pod jeden dach.
Kaien ze spokojem słuchał opowieści Sumire. Nie pochwalał samodzielnych wycieczek przez park, szczególnie po zmroku. Samo zachowanie wampira nie przedstawiało go w dobrym świetle. W dobie aktywności łowców takie zachowanie było bardzo ryzykownym, bo nawet po wymuszeniu przysięgi było mnóstwo sposobów na jej przełamanie. Po cóż więc ryzykował swoje pozycje, wolność oraz życie… dla kilku kropel krwi i niewinnej służki. Zamek. Na zamkach nie mieszkali zwykli wyjadacze, a co za tym idzie wampir rzeczywiście był kimś wysoko postawionym. Na palcach jednej ręki dyrektor mógł policzyć rody mogące brać udział w tej całej farsie. Znalezienie odpowiedzialnego nie stanowiło więc problemu, ale oddanie nastolatki było godne podziwu. Nie przerywał jej gdy mówiła. Pokornie słuchał uznając, że przyjdzie jeszcze czas na pytania. Miał jednak żal do siebie i kadry, że nikt nic nie zauważył. Ani ugryzień, apatycznej sylwetki i niepokojąco bladego koloru skóry świadczącym o utracie krwi.
- Gdyby nie on nie byłabyś narażona na niebezpieczeństwo. - wieczór ich spotkania wiele zmienił, otwierając przed dziewczyną świat pokusy i zagrożeń. Możliwe, że to zauroczenie mężczyzną popychało ją do mało przemyślanych działań. A co jeśli wykorzystał ją także w inny sposób? Przecież była tylko niewinną dziewczynką.
- Dałem Ci słowo co do dyskrecji i dotrzymam go. Martwi mnie to jednak, gdyż Samael bywał w szkole, został nawet przyjęty do grona studentów i sam nigdy nie wspomniał o swoich przewinach. Wiedz, że w szkole zawsze znajdziesz wsparcie. Nie możesz jednak ukrywać swoich problemów. - nie mógł nawet pomówić z winowajcą całej sprawy przez wzgląd na słowo jakie dał Sumire. Najpewniej sprawa skończy się na obserwacji i w momencie nastania nowych podejrzeń względem rodziny Asmodey, zostaną wszczęte kroki bezpieczeństwa. Nie mógł powiedzieć, że w tym wszystkim uczennica była niewinna. Gdyby od razu przyszła do Crossa, mógłby powstrzymać ten proceder i zareagować tak, by nikomu nie stała się krzywda.
W końcu rozległo się pukanie i na zaproszenie dyrektora do pokoju weszła starsza [You must be registered and logged in to see this link.]obieta ubrana w długą jedwabną sukienkę o odcieniu cieleni.
- Moja droga, jak dobrze Cię widzieć. - Cross wstał i przywitał gościa pocałunkiem w wierzch dłoni.
- Obawiam się, że nasza rozmowa będzie musiała poczekać. Tak jak wspomniałem przez telefon chciałbym Cię prosić o pomoc z tą młodą damą. - wskazał na Sumire i podsunął staruszce notatki, które dotyczyły sprawy nastolatki. Kolejne zadawanie pytań mogły wprowadzić ją w zakłopotanie, dlatego za wszelką cenę chciał tego uniknąć.
- Z wzajemnością dyrektorze. - skłoniła się jak typowa przedstawicielka arystokracji i zachęcona gestem dłoni Crossa usiadła na krześle obok Sumire. W ciszy przeglądała dokumenty, aż w końcu jej wzrok skupił się na dziewczynie.
- Pomogę Ci odzyskać wspomnienia, jednak musisz nam obiecać, że bez względu na to co sobie przypomnisz, nie będziesz szukała sprawiedliwości na własną rękę. - postępowanie z nastolatkami różniło się od tego co stosowano przy dorosłych. Sam fakt zwracania wspomnień był zastanawiający, gdyż w przypadku cywili było lepiej jak pamięć się czyściło. Ale Cross najwidoczniej widział w tej dziewczynie jakiś potencjał. Może aspirowała do miana łowcy?
- Położę rękę na Twoim czole, drugą złapię Cię za dłoń. Czy masz jakieś problemy zdrowotne? Serce? - zapytała łagodnie nim przystąpiła do działania.
Kaien ze spokojem słuchał opowieści Sumire. Nie pochwalał samodzielnych wycieczek przez park, szczególnie po zmroku. Samo zachowanie wampira nie przedstawiało go w dobrym świetle. W dobie aktywności łowców takie zachowanie było bardzo ryzykownym, bo nawet po wymuszeniu przysięgi było mnóstwo sposobów na jej przełamanie. Po cóż więc ryzykował swoje pozycje, wolność oraz życie… dla kilku kropel krwi i niewinnej służki. Zamek. Na zamkach nie mieszkali zwykli wyjadacze, a co za tym idzie wampir rzeczywiście był kimś wysoko postawionym. Na palcach jednej ręki dyrektor mógł policzyć rody mogące brać udział w tej całej farsie. Znalezienie odpowiedzialnego nie stanowiło więc problemu, ale oddanie nastolatki było godne podziwu. Nie przerywał jej gdy mówiła. Pokornie słuchał uznając, że przyjdzie jeszcze czas na pytania. Miał jednak żal do siebie i kadry, że nikt nic nie zauważył. Ani ugryzień, apatycznej sylwetki i niepokojąco bladego koloru skóry świadczącym o utracie krwi.
- Gdyby nie on nie byłabyś narażona na niebezpieczeństwo. - wieczór ich spotkania wiele zmienił, otwierając przed dziewczyną świat pokusy i zagrożeń. Możliwe, że to zauroczenie mężczyzną popychało ją do mało przemyślanych działań. A co jeśli wykorzystał ją także w inny sposób? Przecież była tylko niewinną dziewczynką.
- Dałem Ci słowo co do dyskrecji i dotrzymam go. Martwi mnie to jednak, gdyż Samael bywał w szkole, został nawet przyjęty do grona studentów i sam nigdy nie wspomniał o swoich przewinach. Wiedz, że w szkole zawsze znajdziesz wsparcie. Nie możesz jednak ukrywać swoich problemów. - nie mógł nawet pomówić z winowajcą całej sprawy przez wzgląd na słowo jakie dał Sumire. Najpewniej sprawa skończy się na obserwacji i w momencie nastania nowych podejrzeń względem rodziny Asmodey, zostaną wszczęte kroki bezpieczeństwa. Nie mógł powiedzieć, że w tym wszystkim uczennica była niewinna. Gdyby od razu przyszła do Crossa, mógłby powstrzymać ten proceder i zareagować tak, by nikomu nie stała się krzywda.
W końcu rozległo się pukanie i na zaproszenie dyrektora do pokoju weszła starsza [You must be registered and logged in to see this link.]obieta ubrana w długą jedwabną sukienkę o odcieniu cieleni.
- Moja droga, jak dobrze Cię widzieć. - Cross wstał i przywitał gościa pocałunkiem w wierzch dłoni.
- Obawiam się, że nasza rozmowa będzie musiała poczekać. Tak jak wspomniałem przez telefon chciałbym Cię prosić o pomoc z tą młodą damą. - wskazał na Sumire i podsunął staruszce notatki, które dotyczyły sprawy nastolatki. Kolejne zadawanie pytań mogły wprowadzić ją w zakłopotanie, dlatego za wszelką cenę chciał tego uniknąć.
- Z wzajemnością dyrektorze. - skłoniła się jak typowa przedstawicielka arystokracji i zachęcona gestem dłoni Crossa usiadła na krześle obok Sumire. W ciszy przeglądała dokumenty, aż w końcu jej wzrok skupił się na dziewczynie.
- Pomogę Ci odzyskać wspomnienia, jednak musisz nam obiecać, że bez względu na to co sobie przypomnisz, nie będziesz szukała sprawiedliwości na własną rękę. - postępowanie z nastolatkami różniło się od tego co stosowano przy dorosłych. Sam fakt zwracania wspomnień był zastanawiający, gdyż w przypadku cywili było lepiej jak pamięć się czyściło. Ale Cross najwidoczniej widział w tej dziewczynie jakiś potencjał. Może aspirowała do miana łowcy?
- Położę rękę na Twoim czole, drugą złapię Cię za dłoń. Czy masz jakieś problemy zdrowotne? Serce? - zapytała łagodnie nim przystąpiła do działania.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Zamknęła oczy oczekując kary boskiej w postaci jakiegoś pioruna, czy czegoś podobnego za to, że złamała przysięgę i wydała byłego pana dyrektorowi. Chociaż w tym przypadku bardziej było prawdopodobne pojawienie się Asmodeyowskiej Inkwizycji (jak w myślach nazywała ten cały Zakon, czy jak tam rodzina Draculi mówiła na tych swoich bodyguardów), która wytargłaby ją za rude włosy (właściwie, to to, co zostało po jej pięknych lokach) na dziedziniec szkoły i tam dokonała osądu na zdradliwej dziewusze. Sekundy mijały, a nic złego się działo, dlatego rozluźniła się, odetchnęła z ulgą i otworzyła oczy tylko po to, by po chwili jej źrenice rozszerzyły się nie tyle ze strachu, co z zaskoczenia.
- Samael jest uczniem Akademii? - spojrzała na Kaiena w taki sposób, jakby przed chwilą zobaczyła ducha - Nie miałam o tym pojęcia... Ale... Ale nie weźmie go pan na dywanik, prawda? To stało się na wakacjach i poza szkołą...
Miała prawo nie wiedzieć. W końcu obie klasy są izolowane, a wspólne zajęcia odbywają się na tyle rzadko, że mogli się po prostu minąć. Sam nie omieszkał jej wspomnieć, że chodzi do szkoły, tak jak nie mówił jej o wielu rzeczach. No świetnie... chciała o nim zapomnieć, tymczasem wygląda na to, że Asmodey pchał się wszędzie, gdzie była Sumire.
- Następnym razem nie będę niczego ukrywać - zdawała się brzmieć całkiem szczerze i taka właśnie była. Dyrektor miał rację mówiąc, że to, co stało się dziewczynie jest winą Samaela, czego ona nigdy nie odważyłaby się przyznać. Była na to zbyt życzliwa, nawet dla zwyrola, który zmienił ostatnie miesiące jej życia w piekło, zmuszając ją do kłamania i ciągłego stresu, który negatywnie odbił się na jej zdrowiu i wynikach w nauce.
Podniosła się na powitanie kobiety, zupełnie nie rozumiejąc kim jest, ani jaki związek ze sprawą Sumire ma jej przybycie. Wkrótce to miało się wyjaśnić, przez co dziewczyna musiała wyglądać na jeszcze bardziej niż przed chwilą, gdy Kaien wspomniał o obecności jej byłego pana w murach Akademii.
- Obiecuję. Nie jestem osobą, która chowa urazę - a przynajmniej tak o sobie w tamtej chwili myślała - Proszę się nie krępować. Poza złamaną ręką nic mi nie dolega.
- Samael jest uczniem Akademii? - spojrzała na Kaiena w taki sposób, jakby przed chwilą zobaczyła ducha - Nie miałam o tym pojęcia... Ale... Ale nie weźmie go pan na dywanik, prawda? To stało się na wakacjach i poza szkołą...
Miała prawo nie wiedzieć. W końcu obie klasy są izolowane, a wspólne zajęcia odbywają się na tyle rzadko, że mogli się po prostu minąć. Sam nie omieszkał jej wspomnieć, że chodzi do szkoły, tak jak nie mówił jej o wielu rzeczach. No świetnie... chciała o nim zapomnieć, tymczasem wygląda na to, że Asmodey pchał się wszędzie, gdzie była Sumire.
- Następnym razem nie będę niczego ukrywać - zdawała się brzmieć całkiem szczerze i taka właśnie była. Dyrektor miał rację mówiąc, że to, co stało się dziewczynie jest winą Samaela, czego ona nigdy nie odważyłaby się przyznać. Była na to zbyt życzliwa, nawet dla zwyrola, który zmienił ostatnie miesiące jej życia w piekło, zmuszając ją do kłamania i ciągłego stresu, który negatywnie odbił się na jej zdrowiu i wynikach w nauce.
Podniosła się na powitanie kobiety, zupełnie nie rozumiejąc kim jest, ani jaki związek ze sprawą Sumire ma jej przybycie. Wkrótce to miało się wyjaśnić, przez co dziewczyna musiała wyglądać na jeszcze bardziej niż przed chwilą, gdy Kaien wspomniał o obecności jej byłego pana w murach Akademii.
- Obiecuję. Nie jestem osobą, która chowa urazę - a przynajmniej tak o sobie w tamtej chwili myślała - Proszę się nie krępować. Poza złamaną ręką nic mi nie dolega.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
To że Samael pojawił się w akademii dało się zaobserwować chociażby przy ostatnich, nieco problematycznych zajęciach. Co prawda Asmodey miał się zgłosić do Crossa, jednak najprawdopodobniej nie było mu jeszcze po drodze. Mógł również się zrazić, wszak niekompetencja nauczycielki naraziła szkołę na spore straty, a zagrożenie jakie spotkało uczniów mogło doprowadzić do masowych odejść.
- Nie ma znaczenia gdzie i kiedy to się stało, Sumire. - okres wakacyjny i teren na jakim doszło do ataku nie obchodziłby ani rady ani łowców wampirów. Obie grupy obowiązywały pewne ustalenia w których nie dopuszczano do ataków na bezbronnych nastolatkach. Samael złamał prawo i powinien za to odpowiedzieć nawet pomimo drobnych aspektów łagodzących.
- To co zrobił było samolubne i lekkomyślne. Naraził Cię na niebezpieczeństwo i moim zdaniem powinien odpowiedzieć bezpośrednio przed swoimi zwierzchnikami. Na razie będę obserwował sytuację. Jeśli zauważę, że niczego się nie nauczył, będę musiał to zgłosić. - nie zamierzał łamać danego słowa i od razu wzywać wampira na rozmowę. Obiecał i słowa dotrzyma, jednakże nie będzie krył atakera jeśli ten tak chętnie pakuje się pod ostrze sprawiedliwości.
- Wierzę na słowo. - Sumire nie potrzebowała kolejnych pouczających porad. Wiedziała co zrobiła źle i jakie konsekwencje niosły za sobą wcześniejsze wybory. Jak to mawiają… Człowiek uczy się na błędach.
Nastolatka nie musiała wiedzieć kim jest przybyła kobieta, a Cross celowo nie nazwał jej po imieniu. Jej przybycie do Yokohamy było naprawdę nie spodziewane, gdyż od lat nie opuszczała Wielkiej Brytanii. Wraz z nią do miasta przybyła zapewne pozostała część rodziny Greenów, o czym Esmeralda nie miała zapewne zielonego pojęcia.
- Nie chodzi o urazę moja droga, ale dobrze, zaczynajmy. - przysunęła się wraz z krzesłem i zgodnie z wcześniejszymi słowami przyłożyła ręce na czoło i dłoń dziewczyny. W jednej chwili Sumire poczuła jak jej powieki stają się cięższe, a ona sama zamiast w gabinecie dyrektora znajduje się gdzieś na głównej ulicy. Wizerunek. Szkolny mundurek i długie, niedawno obcięte włosy. Wszystko to odbija się w jednej ze sklepowych witryn, mijanych przez dziesiątki nieznanych ludzi. Nagle słychać wrzask, a raczej ruganie. Biedny chłopak jest ofiarą krzyków różowowłosej wampirzycy. Potem następują urywki – spojrzenie chłopakowi w oczy, czarny samochód i szyld jednego z hoteli. Wampirzyca zabiera nastolatce rzeczy i chwilę po tym rozpoczyna przesłuchanie dotyczące relacji z jej synem Samaelem. Wściekła matka nie była zadowolona z odpowiedzi dziewczyny, dlatego obcina jej włosy i próbuj e posilić się jej krwią co kończy się poparzeniem kobiety i złamaną ręką nastolatki. Wizja prysła, a Sumire przebudziła się z letargu. Ręka wciąż bolała, oddech był przyśpieszony. Wszystko wyglądało tak realnie jakby Omitsu stała tuż obok i tylko czekała na dokończenie dzieła.
- Wszystko w porządku, Sumire? - zapytał wyraźnie zaniepokojony dyrektor. Podał jej chusteczkę gdyż z lewej dziurki nosa wciąż sączyła się krew.
- Nie ma znaczenia gdzie i kiedy to się stało, Sumire. - okres wakacyjny i teren na jakim doszło do ataku nie obchodziłby ani rady ani łowców wampirów. Obie grupy obowiązywały pewne ustalenia w których nie dopuszczano do ataków na bezbronnych nastolatkach. Samael złamał prawo i powinien za to odpowiedzieć nawet pomimo drobnych aspektów łagodzących.
- To co zrobił było samolubne i lekkomyślne. Naraził Cię na niebezpieczeństwo i moim zdaniem powinien odpowiedzieć bezpośrednio przed swoimi zwierzchnikami. Na razie będę obserwował sytuację. Jeśli zauważę, że niczego się nie nauczył, będę musiał to zgłosić. - nie zamierzał łamać danego słowa i od razu wzywać wampira na rozmowę. Obiecał i słowa dotrzyma, jednakże nie będzie krył atakera jeśli ten tak chętnie pakuje się pod ostrze sprawiedliwości.
- Wierzę na słowo. - Sumire nie potrzebowała kolejnych pouczających porad. Wiedziała co zrobiła źle i jakie konsekwencje niosły za sobą wcześniejsze wybory. Jak to mawiają… Człowiek uczy się na błędach.
Nastolatka nie musiała wiedzieć kim jest przybyła kobieta, a Cross celowo nie nazwał jej po imieniu. Jej przybycie do Yokohamy było naprawdę nie spodziewane, gdyż od lat nie opuszczała Wielkiej Brytanii. Wraz z nią do miasta przybyła zapewne pozostała część rodziny Greenów, o czym Esmeralda nie miała zapewne zielonego pojęcia.
- Nie chodzi o urazę moja droga, ale dobrze, zaczynajmy. - przysunęła się wraz z krzesłem i zgodnie z wcześniejszymi słowami przyłożyła ręce na czoło i dłoń dziewczyny. W jednej chwili Sumire poczuła jak jej powieki stają się cięższe, a ona sama zamiast w gabinecie dyrektora znajduje się gdzieś na głównej ulicy. Wizerunek. Szkolny mundurek i długie, niedawno obcięte włosy. Wszystko to odbija się w jednej ze sklepowych witryn, mijanych przez dziesiątki nieznanych ludzi. Nagle słychać wrzask, a raczej ruganie. Biedny chłopak jest ofiarą krzyków różowowłosej wampirzycy. Potem następują urywki – spojrzenie chłopakowi w oczy, czarny samochód i szyld jednego z hoteli. Wampirzyca zabiera nastolatce rzeczy i chwilę po tym rozpoczyna przesłuchanie dotyczące relacji z jej synem Samaelem. Wściekła matka nie była zadowolona z odpowiedzi dziewczyny, dlatego obcina jej włosy i próbuj e posilić się jej krwią co kończy się poparzeniem kobiety i złamaną ręką nastolatki. Wizja prysła, a Sumire przebudziła się z letargu. Ręka wciąż bolała, oddech był przyśpieszony. Wszystko wyglądało tak realnie jakby Omitsu stała tuż obok i tylko czekała na dokończenie dzieła.
- Wszystko w porządku, Sumire? - zapytał wyraźnie zaniepokojony dyrektor. Podał jej chusteczkę gdyż z lewej dziurki nosa wciąż sączyła się krew.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Spotkanie w akademii Cross nie mogło zostać przełożone. Hiro po długim urlopie poza krajem, postanowił wreszcie zająć się sprawami dotyczące załatwienia przejęcia „władzy” w placówce, oczywiście pierw najważniejsze to porozmawiać z jej przedstawicielem Kaienem. Tak dosłownie nie chciał odbierać stanowiska, nie dążył do drastycznych zmian aby naruszyć pokój utworzony przez dawnego łowcę wampirów. Uszanował zasady, ale jednak swoje powiedzieć musi. Czasy są co raz cięższe, a sam Kaien nie upora się z rosnącym zagrożeniem od strony już nie tylko wampirów, ale także i ludzi pochodzenia łowieckiego.
Niechybnie los zmierzał ku wojnie między gatunkowej i każda panująca władza doskonale o tym wiedziała, więc każde zgrupowanie, organizacja musiała zacząć działać razem aby nie doszło do krwawej masakry na najbardziej niewinnych. Lecz z drugiej strony Przewodniczący grał i w swoją grę, będąc w niej osobą Pomocną. Jaka jest jednak prawda, dopiero czas pokaże.
Czarnego koloru limuzyna zatrzymała się w wyznaczonym miejscu na parkingu, znajdującym się koło szkoły. Najpierw wyszedł Albino, który otworzy tylne drzwi by wypuścić szlachetnego. Stary wampir opuścił pojazd, poprawił biały płaszcz i skinięciem głowy podziękował słudze.
- Możesz poczekać w samochodzie, Albino. Nic mi tutaj nie grozi.
Wolał już teraz powiedzieć, bo widział niezbyt zadowoloną minę wampira. Nic dziwnego, słudzy dbają o swoich dobrych panów. A skoro Hiro czuł się pewnie, nie miał prawa zaprotestować.
- W razie czego, niech Pan tylko da znać. Zjawię się w mgnieniu oka.
Posłusznie lekko się ukłoni, odprowadzając jeszcze wzrokiem odchodzącego powoli Włocha. Jego uśmiechnięte, blade lico nigdy nie zrzuci upiornej maski i zawsze pocieszy swoim nienaturalnym, wampirzym „ciepłem”, nawet Albino odczuwał na sobie jego czasami aż zbyt optymistyczne nastawienie. Tym bardziej nie należy lekceważyć starego wampira, są zbyt groźni i przebiegli.
Przechodził przez korytarze szkoły, mijając nie raz uczniaków. Z zaciekawieniem przyglądali się bladej personie łudząco przypominającą bardziej anioła niż wampira. Długie białe włosy upięte w niskiego kucyka, strój nienaganny, a karmazynowe ślepia nie wyrażały żadnej wrogości. Wiele uczennic uśmiechało się. Ich granatowe mundurki wskazywały jedno – to byli ludzie. Nieświadomi lub świadomi pochodzenia gościa Crossa. Wampir czy po prostu ktoś, kto nadmiernie o siebie dba.
Już nie spotkał nikogo, kiedy stanął przy drzwiach gabinetu. Wyczuwał zza drzwi wiele zapachów. Ludzkie, mocne i delikatne zarazem, zdradzając też obecność osób mu znanych. Ślepia wampira zalśnią mocniej, a kącik ust utworzył nieco diaboliczny uśmieszek.
- Że też Ona tu musi być.
Szepnie, po czym zapuka z wyczuciem do drzwi. Z racji tego że jest osobą wychowaną, poczeka na pozwolenie wpuszczenia. Jeśli tylko tak się stanie, otworzy drzwi i wkroczy do środka. Dwie osoby – babka Green i Kaien Cross – znajomi. A ta ludzka dziewczynka? Nieco zmizerniała? Zatroskana wampirzą twarz przechylił się lekko w bok. Chwilowo nie powie nic, póki Cross nie uraczy go słowem jako pierwszy.
Niechybnie los zmierzał ku wojnie między gatunkowej i każda panująca władza doskonale o tym wiedziała, więc każde zgrupowanie, organizacja musiała zacząć działać razem aby nie doszło do krwawej masakry na najbardziej niewinnych. Lecz z drugiej strony Przewodniczący grał i w swoją grę, będąc w niej osobą Pomocną. Jaka jest jednak prawda, dopiero czas pokaże.
Czarnego koloru limuzyna zatrzymała się w wyznaczonym miejscu na parkingu, znajdującym się koło szkoły. Najpierw wyszedł Albino, który otworzy tylne drzwi by wypuścić szlachetnego. Stary wampir opuścił pojazd, poprawił biały płaszcz i skinięciem głowy podziękował słudze.
- Możesz poczekać w samochodzie, Albino. Nic mi tutaj nie grozi.
Wolał już teraz powiedzieć, bo widział niezbyt zadowoloną minę wampira. Nic dziwnego, słudzy dbają o swoich dobrych panów. A skoro Hiro czuł się pewnie, nie miał prawa zaprotestować.
- W razie czego, niech Pan tylko da znać. Zjawię się w mgnieniu oka.
Posłusznie lekko się ukłoni, odprowadzając jeszcze wzrokiem odchodzącego powoli Włocha. Jego uśmiechnięte, blade lico nigdy nie zrzuci upiornej maski i zawsze pocieszy swoim nienaturalnym, wampirzym „ciepłem”, nawet Albino odczuwał na sobie jego czasami aż zbyt optymistyczne nastawienie. Tym bardziej nie należy lekceważyć starego wampira, są zbyt groźni i przebiegli.
Przechodził przez korytarze szkoły, mijając nie raz uczniaków. Z zaciekawieniem przyglądali się bladej personie łudząco przypominającą bardziej anioła niż wampira. Długie białe włosy upięte w niskiego kucyka, strój nienaganny, a karmazynowe ślepia nie wyrażały żadnej wrogości. Wiele uczennic uśmiechało się. Ich granatowe mundurki wskazywały jedno – to byli ludzie. Nieświadomi lub świadomi pochodzenia gościa Crossa. Wampir czy po prostu ktoś, kto nadmiernie o siebie dba.
Już nie spotkał nikogo, kiedy stanął przy drzwiach gabinetu. Wyczuwał zza drzwi wiele zapachów. Ludzkie, mocne i delikatne zarazem, zdradzając też obecność osób mu znanych. Ślepia wampira zalśnią mocniej, a kącik ust utworzył nieco diaboliczny uśmieszek.
- Że też Ona tu musi być.
Szepnie, po czym zapuka z wyczuciem do drzwi. Z racji tego że jest osobą wychowaną, poczeka na pozwolenie wpuszczenia. Jeśli tylko tak się stanie, otworzy drzwi i wkroczy do środka. Dwie osoby – babka Green i Kaien Cross – znajomi. A ta ludzka dziewczynka? Nieco zmizerniała? Zatroskana wampirzą twarz przechylił się lekko w bok. Chwilowo nie powie nic, póki Cross nie uraczy go słowem jako pierwszy.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Może to zabrzmieć śmiesznie, ale pochłonięta własnymi sprawami Sumire nawet nie zauważyła, że jej (już eks) pan uczęszcza do Akademii. Fakt, słyszała o bójkach, romansach i uczniu wbijającym w środku lekcji do klasy z granatem dymnym, w końcu jedząc obiady na szkolnej stołówce ciężko nie usłyszeć o takich rzeczach. Ruda jednak nigdy nie była typem plotkary, toteż w tym wszystkim musiało jej umknąć nazwisko Asmodey. Zresztą, to już nie miało znaczenia. Najważniejsze było bezpieczeństwo Sumire, a ona w związku ze świadomością o obecności Samaela w szkole wcale nie czuła się bezpiecznie.
– Dziękuję – za co tak właściwie dziękowała? Za to, że dyrektor nie zamierzał ją wsypywać przed wampirem? Że dzięki tajemniczej kobiety odzyska wspomnienia? A może za to, że nie zamierza wyciągać wobec niej konsekwencji za trzymanie w tajemnicy faktu, że była wykorzystywana (bo inaczej nazwać się tego nie da) przez wampira? Cholera ją tam wie, młoda była, to i zmienna i nieprzewidywalna.
Wiedząc co zaraz nastąpi, zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech starając się rozluźnić przed zwróceniem wspomnień. Okazało się to jednak być trudniejsze, niż przypuszczała, bo wraz z falą obrazów uderzyła ją druga; emocji, które jej wtedy towarzyszyły. Odwaga i wierność (w ostatecznym rozrachunku wyszło, że jednak wierność Samaelowi się nie opłacała) względem swojego pana, gdy stawiała się swojej oprawczyni połączona z podświadomym strachem o własne o życie. Dziwna mieszanka.
Gdy „seans” się skończył, Sumire zachwiała się na krześle, jakby chciała się odsunąć, a zdrową ręką wykonała ruch jakby chciała coś zrzucić z ramienia. Jakby wciąż czuła zaciskającą się dłoń Omitsu. Metaliczny smak własnej krwi w ustach pozwolił jej wrócić do rzeczywistości. Spojrzała półprzytomnym wzrokiem na dyrektora by dopiero po kilku sekundach zrozumieć, że mężczyzna o coś ją pytał i że wyciągnął w jej stronę chusteczkę. Przyjęła ją i wytarła szkarłatną ciecz cieknącą jej z nosa.
– Chyba… Chyba tak – odpowiedziała wciąż lekko zszokowana tym, co zobaczyła w swoich własnych wspomnieniach.
Mój Boże… przecież to była matka Samaela! A co jeśli uszkodzenie mnie miało być tylko ostrzeżeniem dla niego? Co jeśli ta psychopatka postanowi skrzywdzić i jego? Cóż… to… to już nie moja sprawa. Cała ta rodzina jest siebie warta. – pomyślała zerkając pytająco na kobietę obok niej. Czy ona również widziała to co działo się w głowie uczennicy? Czy zamierza o wszystkim powiedzieć dyrektorowi.
– Matka Samaela. Zrobiła mi to matka Samaela jako karę za to, że to on podpalił należący do niej hotel, Veranderen – wykrztusiła z siebie wreszcie – W związku z tym... Czy istnieje możliwość, by… By można trzymać Samaela z daleka ode mnie? Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Ostre słowa? Zapewne i tak on już nie pamięta jak rudowłosa miała na imię, a w całej tej izolacji od niego nie chodziło o samą jego osobę, a o jego matkę, która nie wiadomo co może odwalić jeśli przypadkiem zobaczyłaby tę dwójkę razem. A przecież nietrudno o spotkanie, gdy uczęszcza się do tej samej szkoły, w której odbywają się łączone zajęcia…Oprócz matki nie chciała mieć też na głowie dziewczyny Sama, która na nieszczęście okazała się być prefektem w akademii i chyba tylko to uchroniło Sumire od bycia rozszarpaną przez nią żywcem... Cóż, wygląda na to, że młody Asmodey otaczał się samymi zazdrosnymi wariatkami.
– Poza tym, tam ktoś był. Miał na imię Aoi i rzucił na mnie coś w rodzaju… uroku? – zamyśliła się próbując przywołać w dopiero co przywróconej pamięci obraz chłopaka, który towarzyszył Omitsu, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Czyżby to brat Sumire, który miał czekać na korytarzu?
Na widok Hiro ściśnie jeszcze mocniej w dłoni chusteczkę ubrudzoną swoją własną krwią, odczuwając niepokój, gdy tylko ich spojrzenia się spotkają.
– Dziękuję – za co tak właściwie dziękowała? Za to, że dyrektor nie zamierzał ją wsypywać przed wampirem? Że dzięki tajemniczej kobiety odzyska wspomnienia? A może za to, że nie zamierza wyciągać wobec niej konsekwencji za trzymanie w tajemnicy faktu, że była wykorzystywana (bo inaczej nazwać się tego nie da) przez wampira? Cholera ją tam wie, młoda była, to i zmienna i nieprzewidywalna.
Wiedząc co zaraz nastąpi, zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech starając się rozluźnić przed zwróceniem wspomnień. Okazało się to jednak być trudniejsze, niż przypuszczała, bo wraz z falą obrazów uderzyła ją druga; emocji, które jej wtedy towarzyszyły. Odwaga i wierność (w ostatecznym rozrachunku wyszło, że jednak wierność Samaelowi się nie opłacała) względem swojego pana, gdy stawiała się swojej oprawczyni połączona z podświadomym strachem o własne o życie. Dziwna mieszanka.
Gdy „seans” się skończył, Sumire zachwiała się na krześle, jakby chciała się odsunąć, a zdrową ręką wykonała ruch jakby chciała coś zrzucić z ramienia. Jakby wciąż czuła zaciskającą się dłoń Omitsu. Metaliczny smak własnej krwi w ustach pozwolił jej wrócić do rzeczywistości. Spojrzała półprzytomnym wzrokiem na dyrektora by dopiero po kilku sekundach zrozumieć, że mężczyzna o coś ją pytał i że wyciągnął w jej stronę chusteczkę. Przyjęła ją i wytarła szkarłatną ciecz cieknącą jej z nosa.
– Chyba… Chyba tak – odpowiedziała wciąż lekko zszokowana tym, co zobaczyła w swoich własnych wspomnieniach.
Mój Boże… przecież to była matka Samaela! A co jeśli uszkodzenie mnie miało być tylko ostrzeżeniem dla niego? Co jeśli ta psychopatka postanowi skrzywdzić i jego? Cóż… to… to już nie moja sprawa. Cała ta rodzina jest siebie warta. – pomyślała zerkając pytająco na kobietę obok niej. Czy ona również widziała to co działo się w głowie uczennicy? Czy zamierza o wszystkim powiedzieć dyrektorowi.
– Matka Samaela. Zrobiła mi to matka Samaela jako karę za to, że to on podpalił należący do niej hotel, Veranderen – wykrztusiła z siebie wreszcie – W związku z tym... Czy istnieje możliwość, by… By można trzymać Samaela z daleka ode mnie? Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Ostre słowa? Zapewne i tak on już nie pamięta jak rudowłosa miała na imię, a w całej tej izolacji od niego nie chodziło o samą jego osobę, a o jego matkę, która nie wiadomo co może odwalić jeśli przypadkiem zobaczyłaby tę dwójkę razem. A przecież nietrudno o spotkanie, gdy uczęszcza się do tej samej szkoły, w której odbywają się łączone zajęcia…Oprócz matki nie chciała mieć też na głowie dziewczyny Sama, która na nieszczęście okazała się być prefektem w akademii i chyba tylko to uchroniło Sumire od bycia rozszarpaną przez nią żywcem... Cóż, wygląda na to, że młody Asmodey otaczał się samymi zazdrosnymi wariatkami.
– Poza tym, tam ktoś był. Miał na imię Aoi i rzucił na mnie coś w rodzaju… uroku? – zamyśliła się próbując przywołać w dopiero co przywróconej pamięci obraz chłopaka, który towarzyszył Omitsu, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Czyżby to brat Sumire, który miał czekać na korytarzu?
Na widok Hiro ściśnie jeszcze mocniej w dłoni chusteczkę ubrudzoną swoją własną krwią, odczuwając niepokój, gdy tylko ich spojrzenia się spotkają.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Z samego założenia uczniowie klasy dziennej i nocnej nie mieli się często widywać. Właśnie z tego powodu większość zajęć prowadzono oddzielnie i same akademiki znajdowały się w dwóch różnych skrzydłach. To tak jak studia dzienne i nocne… Część uczniów z wiadomych przyczyn nie mogła uczęszczać na zajęcia przed zachodem słońca, ale zawsze można wytłumaczyć to chociażby dodatkową pracą jaką się parali. Sam Samael nie należał do najpilniejszych uczniów i bardzo rzadko uczestniczył w jakichkolwiek lekcjach. Cross zaczął mieć wątpliwości czy chłopak właściwie zamieszkuje w Akademii, jednakże po ostatnich wydarzeniach musiał mieć go na oku bardziej niż kiedyś. Sprawa samej Omitsu również pozostawiała wiele do życzenia. Jaki miała cel w atakowaniu uczennicy i czyszczeniu jej pamięci? Czy tak wysoko postawiona wampirzyca naprawdę była tak naiwna by sądzić, że to się nie wyda? Dyrektor obiecywał nie pogrążać Samaela, jednak nie składał żadnych obietnic dotyczących jego szanownej matki.
- W akademii nie będzie miał prawa się do Ciebie zbliżyć. Masz ku temu moje słowo. Poza nią musisz wykazać się ostrożnością. Najlepiej unikać miejsc w których bywa, a jeśli jakimś cudem będzie starał się szukać z Tobą kontaktu niezwłocznie to do mnie zgłoś. - Nie mógł chodzić za chłopakiem 24h na dobę, ale liczył, że Samael sam pójdzie po rozum do głowy i po ostatnich wydarzeniach nie będzie szukał kontaktu. Mimo wszystko był mądrym chłopcem i jeśli pomógł, znaczyło że się o nią troszczy. Chyba nie chciał by atak rozchwianej emocjonalnie matki miał znów się powtórzyć?
- Aoi. Dobrze, że o tym mówisz. Wszystko zostanie sprawdzone. - dyrektor wziął do ręki kopertę i przesunął ją w kierunku Sumire. Była opatrzona pieczęcią z logo szkoły. Gruby papier nie pozwalał na choćby minimalne zajrzenie do środka. Widać, że było to oficjalne pismo, a nie zwykła pantoflowa poczta.
- Chciałbym żebyś do dostarczyła do profesora Petrowicza. Prosił ostatnio o część materiałów dydaktycznych i w środku znajdują się niezbędne dla niego informacje. Jestem pewien, że to drobne zadanie odwiedzie Cię od rozmyślania nad Samaelem. Ach i jeszcze to. - uśmiechnął się i podsunął egzemplarz książki autorstwa Aleksandra Dumas o wdzięcznym tytule „Hrabia Monte Christo”, do której włożył wspomniany list.
- Przy okazji oddaj mu ją proszę. Uznajmy, że drobne zadania gońca będą wstępną karą za Twoje przewinienia. - kiedy Sumire przyjęła do wiadomości zadanie Cross z niepokojem spojrzał na drzwi gdy rozległo się pukanie. Doskonale wiedział, że tym razem nie stoi tam żaden uczeń. Nie mógł przeciągać tej chwili dlatego Hiro wszedł do pomieszczenia. Aż zawiało chłodem.
- Moja droga odprowadź proszę Sumire do jej pokoju. Potem dokończymy rozmowę. - zwrócił się do Alice, która wyczuwając napięcie między dyrektorem a przewodniczącym rady posłusznie wstała.
- Dobrze. Będziemy w kontakcie dyrektorze. - skłoniła się jak rasowa szlachcianka i ujęła za dłoń Sumire.
- Miło było Cię spotkać mój drogi. Życzę udanej rozmowy z naszym dyrektorem. - uśmiechnęła się do Hiro i wyminęła go by wyjść wraz z Sumire z pomieszczenia. Kiedy im się to udało dyrektor wstał i zmierzył Hiro gniewnym spojrzeniem.
- Cóż to za sprawa niecierpiąca zwłoki, że wchodzisz do Akademii jak do siebie? - zapytał nie kryjąc nawet niezadowolenia.
- W akademii nie będzie miał prawa się do Ciebie zbliżyć. Masz ku temu moje słowo. Poza nią musisz wykazać się ostrożnością. Najlepiej unikać miejsc w których bywa, a jeśli jakimś cudem będzie starał się szukać z Tobą kontaktu niezwłocznie to do mnie zgłoś. - Nie mógł chodzić za chłopakiem 24h na dobę, ale liczył, że Samael sam pójdzie po rozum do głowy i po ostatnich wydarzeniach nie będzie szukał kontaktu. Mimo wszystko był mądrym chłopcem i jeśli pomógł, znaczyło że się o nią troszczy. Chyba nie chciał by atak rozchwianej emocjonalnie matki miał znów się powtórzyć?
- Aoi. Dobrze, że o tym mówisz. Wszystko zostanie sprawdzone. - dyrektor wziął do ręki kopertę i przesunął ją w kierunku Sumire. Była opatrzona pieczęcią z logo szkoły. Gruby papier nie pozwalał na choćby minimalne zajrzenie do środka. Widać, że było to oficjalne pismo, a nie zwykła pantoflowa poczta.
- Chciałbym żebyś do dostarczyła do profesora Petrowicza. Prosił ostatnio o część materiałów dydaktycznych i w środku znajdują się niezbędne dla niego informacje. Jestem pewien, że to drobne zadanie odwiedzie Cię od rozmyślania nad Samaelem. Ach i jeszcze to. - uśmiechnął się i podsunął egzemplarz książki autorstwa Aleksandra Dumas o wdzięcznym tytule „Hrabia Monte Christo”, do której włożył wspomniany list.
- Przy okazji oddaj mu ją proszę. Uznajmy, że drobne zadania gońca będą wstępną karą za Twoje przewinienia. - kiedy Sumire przyjęła do wiadomości zadanie Cross z niepokojem spojrzał na drzwi gdy rozległo się pukanie. Doskonale wiedział, że tym razem nie stoi tam żaden uczeń. Nie mógł przeciągać tej chwili dlatego Hiro wszedł do pomieszczenia. Aż zawiało chłodem.
- Moja droga odprowadź proszę Sumire do jej pokoju. Potem dokończymy rozmowę. - zwrócił się do Alice, która wyczuwając napięcie między dyrektorem a przewodniczącym rady posłusznie wstała.
- Dobrze. Będziemy w kontakcie dyrektorze. - skłoniła się jak rasowa szlachcianka i ujęła za dłoń Sumire.
- Miło było Cię spotkać mój drogi. Życzę udanej rozmowy z naszym dyrektorem. - uśmiechnęła się do Hiro i wyminęła go by wyjść wraz z Sumire z pomieszczenia. Kiedy im się to udało dyrektor wstał i zmierzył Hiro gniewnym spojrzeniem.
- Cóż to za sprawa niecierpiąca zwłoki, że wchodzisz do Akademii jak do siebie? - zapytał nie kryjąc nawet niezadowolenia.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Spodziewał się niechcianej gościnności. W końcu Cross i Hiro nie przepadali za sobą, aczkolwiek ten pierwszy i tak musiał wysłuchać co ma do powiedzenia przewodniczący rady. Przecież mogło chodzić o wampirzych uczniów, a chyba nikt nie chciał szukać na siłę kłótni, nie z tym obecnym szlachetnym.
Nim jednak przejdzie do rozmowy z dyrektorem, spojrzy pierw na Sumire a później na jedną z ulubionych śmiertelniczek. Alice Green. Cudowna kobieta i mimo już dojrzałego wieku nadal cieszy wampirze oko. Już nie chodziło o naturalną starość ale też od mądrości zawartej w tej siwej głowie. I pomyśleć, że wiele lat temu widział ją młodą, dorastająca i kroczącą ku dorosłemu życiu.
- Proszę cię, Alice, nie odchodź zbyt daleko. Poczekaj na mnie. Chcę rozmowy i to dość pilnej.
Szybko powie, łapiąc z wyczuciem za ramię kobiety. Nie chciał żegnać się od tak, chciał z nią porozmawiać i dowiedzieć się kilku rzeczy. Poza tym odczuwał lekki głód. I nieważne co odpowie, puści ją wolno. Weźmie wdech, mrużąc ślepia. Dopiero teraz może przejść do rzeczy.
Odwróci się w stronę biurka Crossa, uśmiechnie się i podejdzie ale nie usiądzie. Hiro mimo wszystko miał klasę i nie zachowywał się jak rozkapryszony książę. Poza tym lepiej jest być w gotowości ewentualnego ataku od strony byłego pogromcy.
- Przychodzę z propozycją, Kaienie Cross.
Rozpocznie, uważnie się przyglądając mimice mężczyzny. Jak z otwartej książki dało się odczytać, że wcale nie przepadał za osobą wampira. Nic dziwnego, Hiro mimo aparycji anielskiej, czasami bywał zbyt upiorny. No i Rada często gęsto lubiła narzucać swoje prawa wolnej od polityki szkole Crossa. Tym razem nie mogło być inaczej.
- Doskonale wiemy, że dzisiejszy czas dla uczniów obu klas nie jest zbyt przychylny. Ciągłe napaście albo potyczki, zbliżająca się wolnymi krokami wojna, może doprowadzić do chaosu w ich małym świecie, a twój pokój zostanie naruszony, możliwe że wręcz nawet zgładzony.
Niezbyt pocieszające słowa lecz nie krył się z niczym. Odczeka chwilę aby dać dyrektorowi chwilę ma strawienie słów wampira, aby móc w pewnym momencie kontynuować.
- Dlatego wpadłem na pomysł ofiarowania pomocy szkole. Obdarzyłbym was opieką i przede wszystkim strzegł jak ustalonego przeze mnie prawa, w zamian za pozostanie jej patronem. Rada nie ma nic przeciwko sojuszowi z tak znaną oraz prestiżową szkołą, w końcu masz pod okiem wszystkie młode wampiry, a doskonale wiesz, że i one poniekąd należą do mnie. Mogę śmiało też rzec, że nawet nie masz wyjścia się nie zgodzić.
Zabrzmiało jak szantaż? Może odrobinę, w końcu Hiro jest zdolny postawić na swoim i rozbić klasę nocą, a wtedy Cross może pożegnać się ze wspólnym dobrem obu ras. Jego wybór, bo Ivano wcale nie zamierzał owijać w bawełnę. Spieszył się też do niej.
Nim jednak przejdzie do rozmowy z dyrektorem, spojrzy pierw na Sumire a później na jedną z ulubionych śmiertelniczek. Alice Green. Cudowna kobieta i mimo już dojrzałego wieku nadal cieszy wampirze oko. Już nie chodziło o naturalną starość ale też od mądrości zawartej w tej siwej głowie. I pomyśleć, że wiele lat temu widział ją młodą, dorastająca i kroczącą ku dorosłemu życiu.
- Proszę cię, Alice, nie odchodź zbyt daleko. Poczekaj na mnie. Chcę rozmowy i to dość pilnej.
Szybko powie, łapiąc z wyczuciem za ramię kobiety. Nie chciał żegnać się od tak, chciał z nią porozmawiać i dowiedzieć się kilku rzeczy. Poza tym odczuwał lekki głód. I nieważne co odpowie, puści ją wolno. Weźmie wdech, mrużąc ślepia. Dopiero teraz może przejść do rzeczy.
Odwróci się w stronę biurka Crossa, uśmiechnie się i podejdzie ale nie usiądzie. Hiro mimo wszystko miał klasę i nie zachowywał się jak rozkapryszony książę. Poza tym lepiej jest być w gotowości ewentualnego ataku od strony byłego pogromcy.
- Przychodzę z propozycją, Kaienie Cross.
Rozpocznie, uważnie się przyglądając mimice mężczyzny. Jak z otwartej książki dało się odczytać, że wcale nie przepadał za osobą wampira. Nic dziwnego, Hiro mimo aparycji anielskiej, czasami bywał zbyt upiorny. No i Rada często gęsto lubiła narzucać swoje prawa wolnej od polityki szkole Crossa. Tym razem nie mogło być inaczej.
- Doskonale wiemy, że dzisiejszy czas dla uczniów obu klas nie jest zbyt przychylny. Ciągłe napaście albo potyczki, zbliżająca się wolnymi krokami wojna, może doprowadzić do chaosu w ich małym świecie, a twój pokój zostanie naruszony, możliwe że wręcz nawet zgładzony.
Niezbyt pocieszające słowa lecz nie krył się z niczym. Odczeka chwilę aby dać dyrektorowi chwilę ma strawienie słów wampira, aby móc w pewnym momencie kontynuować.
- Dlatego wpadłem na pomysł ofiarowania pomocy szkole. Obdarzyłbym was opieką i przede wszystkim strzegł jak ustalonego przeze mnie prawa, w zamian za pozostanie jej patronem. Rada nie ma nic przeciwko sojuszowi z tak znaną oraz prestiżową szkołą, w końcu masz pod okiem wszystkie młode wampiry, a doskonale wiesz, że i one poniekąd należą do mnie. Mogę śmiało też rzec, że nawet nie masz wyjścia się nie zgodzić.
Zabrzmiało jak szantaż? Może odrobinę, w końcu Hiro jest zdolny postawić na swoim i rozbić klasę nocą, a wtedy Cross może pożegnać się ze wspólnym dobrem obu ras. Jego wybór, bo Ivano wcale nie zamierzał owijać w bawełnę. Spieszył się też do niej.
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Zachować ostrożność poza Akademią? Nie ma sprawy. Nie sądziła, by miała raczej często opuszczać jej mury, a jeśli już miałoby do tego dojść, to miałaby ze sobą obstawę w postaci brata. Swoją drogą, powinna poprosić Irwina o załatwienie jej broni antywampirzej. Tak na wszelki wypadek. Nie miała pojęcia, że wkrótce będzie miała okazję zapytać o to samego dowódcę. Osobiście.
Nie miała nic przeciwko temu, by Cross pogrążał Omitsu. W końcu to nie wina Sumire, że przez to, że nie dogadywała się z synem (nie miała pojęcia o całej tej chorej sytuacji z byłą narzeczoną Samaela; gdyby wiedziała, to zapewne plułaby na różowowłosą tak samo jak on), który w akcie zemsty postanowił spalić jej hotel. W sumie, to nawet dobrze, jeśli dyrektor weźmie tę sprawę na siebie. Dziewczyna może i teraz obiecała, że nie będzie szukać zemsty, ale kto wie co mogłoby jej strzelić do głowy po drugiej butelce wina, trzecim filmie o mszczącej się kobiecie i piątej czekoladzie?
-Proszę się nie martwić, panie dyrektorze. Nawet jeśli w swoich myślach zahaczam o postać Samaela Asmodey, to nie jest to nic pozytywnego. Inaczej nie prosiłabym o to, by miał zakaz zbliżania się do mnie - uśmiechnęła się wzruszając zdrowym ramieniem. Spojrzała na tytuł podanej jej książki i zawahała się, jednak po chwili wzięła ją do ręki. Czytała ją, doskonale wiedziała co jest jej motywem przewodnim. Czyżby mężczyzna jednak podsuwał jej zemstę? A może to zwykły zbieg okoliczności?
- Oczywiście, wszystko przekażę panu profesorowi - zapowiedziała chowając powieść pod marynarką szkolnego mundurka od strony ręki w gipsie, w taki sposób, że temblak zakrywał dziwną wypukłość pod ubraniem. To na wypadek, gdyby Irwin pytał co to takiego.
I wtedy do gabinetu wszedł Hiro,cały na biało ze swoją sprawą. Sumire przywitała go lekkim skinięciem głowy, po czym podniosła się gotowa do wyjścia. Let the grown ups talk, czy jakoś tak. W razie czego podsunęła jeszcze Alice zdrowe ramię, gdyby kobieta potrzebowała oparcia.
- Do widzenia panom - skłoniła się lekko przy drzwiach i wyszła. O czymkolwiek rozmawiali, cokolwiek łączyło białowłosego z towarzyszącą jej kobietą, to już nie jej sprawa. Miała swoje, zapewne z punktu widzenia dorosłych błahe, ale dla dziewczyny niesamowicie ważne problemy.
z/t x3 (Sumire, Alice i czekający na korytarzu Irwin, o którym wszyscy zapomnieli ;-;)
Nie miała nic przeciwko temu, by Cross pogrążał Omitsu. W końcu to nie wina Sumire, że przez to, że nie dogadywała się z synem (nie miała pojęcia o całej tej chorej sytuacji z byłą narzeczoną Samaela; gdyby wiedziała, to zapewne plułaby na różowowłosą tak samo jak on), który w akcie zemsty postanowił spalić jej hotel. W sumie, to nawet dobrze, jeśli dyrektor weźmie tę sprawę na siebie. Dziewczyna może i teraz obiecała, że nie będzie szukać zemsty, ale kto wie co mogłoby jej strzelić do głowy po drugiej butelce wina, trzecim filmie o mszczącej się kobiecie i piątej czekoladzie?
-Proszę się nie martwić, panie dyrektorze. Nawet jeśli w swoich myślach zahaczam o postać Samaela Asmodey, to nie jest to nic pozytywnego. Inaczej nie prosiłabym o to, by miał zakaz zbliżania się do mnie - uśmiechnęła się wzruszając zdrowym ramieniem. Spojrzała na tytuł podanej jej książki i zawahała się, jednak po chwili wzięła ją do ręki. Czytała ją, doskonale wiedziała co jest jej motywem przewodnim. Czyżby mężczyzna jednak podsuwał jej zemstę? A może to zwykły zbieg okoliczności?
- Oczywiście, wszystko przekażę panu profesorowi - zapowiedziała chowając powieść pod marynarką szkolnego mundurka od strony ręki w gipsie, w taki sposób, że temblak zakrywał dziwną wypukłość pod ubraniem. To na wypadek, gdyby Irwin pytał co to takiego.
I wtedy do gabinetu wszedł Hiro,
- Do widzenia panom - skłoniła się lekko przy drzwiach i wyszła. O czymkolwiek rozmawiali, cokolwiek łączyło białowłosego z towarzyszącą jej kobietą, to już nie jej sprawa. Miała swoje, zapewne z punktu widzenia dorosłych błahe, ale dla dziewczyny niesamowicie ważne problemy.
z/t x3 (Sumire, Alice i czekający na korytarzu Irwin, o którym wszyscy zapomnieli ;-;)
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
Wzrok dyrektora śledził poczynania wampira, jakby głowa szkoły bała się tego co szlachetny mógłby zrobić. Nie zapraszał mentorki łowieckiego rodu na pogaduszki, ani tym bardziej by ktoś taki jak szlachetny mógł tak zręcznie położyć na niej łapy. Doskonale znał tok myślenia Hiro i widział, że nie cofnie się przed osiągnięciem upatrzonego celu. Na nieszczęście Cross nie śledził zatargów Oświaty, co za tym idzie również nie miał pojęcia o konflikcie jaki rozgorzał pomiędzy radą a rodziną Green. Alice jak zwykle zachowywała stoicki spokój i z delikatnym uśmiechem pożegnała się ze szlachetnym.
- Miejmy nadzieję, że będzie nam dane jeszcze dziś porozmawiać mój drogi. - po tych słowach ujęła jego dłoń i z lekkim uściśnięciem ściągnęła ją ze swojego ramienia. Była równie pewna siebie i temperamentna co Esmeralda. Jedyną różnicą było to, że Alice panowała nad sobą i nigdy nie postępowała pochopnie. Dyrektor w kupionym przez kobietę czasie zdążył odebrać niepokojące wiadomości i rozdysponować prośby o pomoc.
Obie opuściły gabinet, przez chwilę pozostawiając po sobie martwą ciszę.
- Propozycją? Proszę spocząć. - Cross ponownie zmierzył wampira spojrzeniem. Był świadom, że wampir tak wysokiej krwi nie przychodziłby do akademii bez wyraźnego powodu. Coś planował i z pewnością nie była to propozycja humanitarnej pomocy. Propozycja padła automatycznie, gdyż lepiej jeśli obaj znajdowali się na tym samym poziomie w czasie rozmowy.
- Szkoła nie potrzebuje patronatu Panie Sanguinoso. Sprawy akademii nie wymagają ingerencji ze strony rady i Oświaty łowieckiej, dlatego wolałbym aby obie te grupy trzymały się z dala. Jeśli w geście swej łaskawości rzeczywiście chciałby Pan pomóc, proszę pilnować wampirów poza tymi murami. Ileż to się ostatnio słyszy o nagłych atakach na niewinnych osobach i niesubordynacji pewnych jednostek podlegających jurysdykcji rady. - powiedział nie spuszczając wzroku ze szlachetnego. Czy miał tupet? Szkoła nigdy nie należała do rady wampirów, więc w tej kwestii nie chciał niczego zmieniać. Najważniejsze było przecież dobro uczniów, a czy rzeczywiście byliby bezpieczni podczas takiego „patronatu”.
- Uczniami akademii nie są tylko wampiry. Śmiem twierdzić, że nikomu na terenie tych murów nie dzieje się żadna krzywda, dlatego z całą stanowczością dziękuję za propozycję i z przykrością muszę odmówić współpracy na Pana warunkach. Czy mogę w czymś jeszcze pomóc? - zapytał z czystej uprzejmości. W pogotowiu wciąż miał swoją katanę, jednakże liczył, że Hiro zrozumie wydźwięk rozmowy i pozwoli by szkoła rozwijała się tak jak dotychczas. Przecież tyle jest do zrobienia w innych miejscach Yokohamy!
- Miejmy nadzieję, że będzie nam dane jeszcze dziś porozmawiać mój drogi. - po tych słowach ujęła jego dłoń i z lekkim uściśnięciem ściągnęła ją ze swojego ramienia. Była równie pewna siebie i temperamentna co Esmeralda. Jedyną różnicą było to, że Alice panowała nad sobą i nigdy nie postępowała pochopnie. Dyrektor w kupionym przez kobietę czasie zdążył odebrać niepokojące wiadomości i rozdysponować prośby o pomoc.
Obie opuściły gabinet, przez chwilę pozostawiając po sobie martwą ciszę.
- Propozycją? Proszę spocząć. - Cross ponownie zmierzył wampira spojrzeniem. Był świadom, że wampir tak wysokiej krwi nie przychodziłby do akademii bez wyraźnego powodu. Coś planował i z pewnością nie była to propozycja humanitarnej pomocy. Propozycja padła automatycznie, gdyż lepiej jeśli obaj znajdowali się na tym samym poziomie w czasie rozmowy.
- Szkoła nie potrzebuje patronatu Panie Sanguinoso. Sprawy akademii nie wymagają ingerencji ze strony rady i Oświaty łowieckiej, dlatego wolałbym aby obie te grupy trzymały się z dala. Jeśli w geście swej łaskawości rzeczywiście chciałby Pan pomóc, proszę pilnować wampirów poza tymi murami. Ileż to się ostatnio słyszy o nagłych atakach na niewinnych osobach i niesubordynacji pewnych jednostek podlegających jurysdykcji rady. - powiedział nie spuszczając wzroku ze szlachetnego. Czy miał tupet? Szkoła nigdy nie należała do rady wampirów, więc w tej kwestii nie chciał niczego zmieniać. Najważniejsze było przecież dobro uczniów, a czy rzeczywiście byliby bezpieczni podczas takiego „patronatu”.
- Uczniami akademii nie są tylko wampiry. Śmiem twierdzić, że nikomu na terenie tych murów nie dzieje się żadna krzywda, dlatego z całą stanowczością dziękuję za propozycję i z przykrością muszę odmówić współpracy na Pana warunkach. Czy mogę w czymś jeszcze pomóc? - zapytał z czystej uprzejmości. W pogotowiu wciąż miał swoją katanę, jednakże liczył, że Hiro zrozumie wydźwięk rozmowy i pozwoli by szkoła rozwijała się tak jak dotychczas. Przecież tyle jest do zrobienia w innych miejscach Yokohamy!
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Ciepło bijące od kobiety, jak tylko ujęła jego dłoń, sprawiło że pragnął jeszcze bardziej zatopić w jej szyi kły. Nawet stare wampiry mające żelazną wolę, potrafią nie oprzeć się pokusie i tak właśnie się działo.
- "Zapoluję" na ciebie jeśli nie poczekasz.
Pierwsze słowo niby użyte w niedosłownym znaczeniu, ale niestety było ono na samym swoim ponurym dnie prawdą. Wampir miał w planach dopaść Alice i wyrządzić jej, a raczej ofiarować dar, tym samym zdobywając jej cenną, smakowitą krew.
Odprowadził ją wzrokiem, po czym zwrócił się do Kaiena. Skoro dostał pozwolenie spoczęcia, uczynił to.
I tak jak przypuszczał, propozycja nie zostanie od razu przyjęta. Hiro uśmiechnie się lekko, nie czując wcale zniechęcenia.
- Jeśli już jesteśmy przy wyłapywaniu wampirów przed Radę, kilku ukrywa się w pańskiej szkole. Co oznacza, że musiałbym zacząć od tej placówki, a chyba nie chce Pan całkowicie wzbudzać zaniepokojenia wśród pozostałych.
Wolał zaznaczyć, mając też pewność że Cross doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
- Rada nieco się zmieniła i teraz według jej ustaleń powtarzam, że każdy wampir znajduje się pod jej opieką. Więc jeśli dostane odmowę, równie dobrze mogę dążyć do zamknięcia placówki, uznając ją za skrajnie niebezpieczną dla ludzi. Nie pomoże nawet panu burmistrz.
I znowu ton niosący przyjaźń, ukojenie i miłość do wszystkiego co się rusza. Hiro nie wyglądał na sprowokowanego, tylko co obecnie czuje Cross. To dopiero zagadka.
Szlachetny odłoży na bok na biurko czarną teczkę z dokumentami, między innymi umowy o patronat oraz trzy opisy trzech osób.
- Tutaj zostawiam papier do podpisania, jakby wreszcie pan poszedł po rozum do głowy oraz trzy raporty - Samael Asmodey, Cytnhia Patel oraz Fergal Schlecht. Trzech podpieczonych stwarzających zagrożenie znajdują się na terenie szkoły. Rozumiem, że skoro dostałem "pozwolenie" na wyłapywanie od samego dyrektora Cross, mogę się i nimi zająć. W końcu podpalenie hotelu, zdemolowanie lokalu oraz krzywda ludzi... Nie są czynami godnymi imienia szkoły.
Szantaż aczkolwiek z przyjaznym nastawieniem. Hiro wiedział co robi, a Cross przecież szerzy miłość do pokoju, więc zapewne nie chce cudzych krzywd.
- Jeśli jednak padnie właściwa decyzja, nikomu się nic nie stanie.
Dopowie, podsuwając papiery bliżej dyrektora. Przewodniczący czekał na właściwy ruch, wlepiając swoje czerwone ślepia w twarz człowieka. Cóż Cross uczyni?
- "Zapoluję" na ciebie jeśli nie poczekasz.
Pierwsze słowo niby użyte w niedosłownym znaczeniu, ale niestety było ono na samym swoim ponurym dnie prawdą. Wampir miał w planach dopaść Alice i wyrządzić jej, a raczej ofiarować dar, tym samym zdobywając jej cenną, smakowitą krew.
Odprowadził ją wzrokiem, po czym zwrócił się do Kaiena. Skoro dostał pozwolenie spoczęcia, uczynił to.
I tak jak przypuszczał, propozycja nie zostanie od razu przyjęta. Hiro uśmiechnie się lekko, nie czując wcale zniechęcenia.
- Jeśli już jesteśmy przy wyłapywaniu wampirów przed Radę, kilku ukrywa się w pańskiej szkole. Co oznacza, że musiałbym zacząć od tej placówki, a chyba nie chce Pan całkowicie wzbudzać zaniepokojenia wśród pozostałych.
Wolał zaznaczyć, mając też pewność że Cross doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
- Rada nieco się zmieniła i teraz według jej ustaleń powtarzam, że każdy wampir znajduje się pod jej opieką. Więc jeśli dostane odmowę, równie dobrze mogę dążyć do zamknięcia placówki, uznając ją za skrajnie niebezpieczną dla ludzi. Nie pomoże nawet panu burmistrz.
I znowu ton niosący przyjaźń, ukojenie i miłość do wszystkiego co się rusza. Hiro nie wyglądał na sprowokowanego, tylko co obecnie czuje Cross. To dopiero zagadka.
Szlachetny odłoży na bok na biurko czarną teczkę z dokumentami, między innymi umowy o patronat oraz trzy opisy trzech osób.
- Tutaj zostawiam papier do podpisania, jakby wreszcie pan poszedł po rozum do głowy oraz trzy raporty - Samael Asmodey, Cytnhia Patel oraz Fergal Schlecht. Trzech podpieczonych stwarzających zagrożenie znajdują się na terenie szkoły. Rozumiem, że skoro dostałem "pozwolenie" na wyłapywanie od samego dyrektora Cross, mogę się i nimi zająć. W końcu podpalenie hotelu, zdemolowanie lokalu oraz krzywda ludzi... Nie są czynami godnymi imienia szkoły.
Szantaż aczkolwiek z przyjaznym nastawieniem. Hiro wiedział co robi, a Cross przecież szerzy miłość do pokoju, więc zapewne nie chce cudzych krzywd.
- Jeśli jednak padnie właściwa decyzja, nikomu się nic nie stanie.
Dopowie, podsuwając papiery bliżej dyrektora. Przewodniczący czekał na właściwy ruch, wlepiając swoje czerwone ślepia w twarz człowieka. Cóż Cross uczyni?
- Gość
- Gość
Re: Gabinet Dyrektora
W oczach Alice Szlachetny nie dostrzegł nawet cienia strachu. Kobieta na drobną zaczepkę odpowiedziała jedynie uprzejmym uśmiechem.
- W akademii nie było żadnych wypadków z udziałem naszych uczniów, co oznacza, że placówka jest całkowicie bezpieczna. Nasi uczniowie przestrzegają regulaminu, a grono pedagogiczne jest przygotowane do natychmiastowej reakcji. - wyjaśnił na samym wstępie. O większości zdarzeń Cross zwyczajnie nie wiedział, bo nie każdego było stać na cywilną odwagę. Niektórzy lekarze akademii za punkt honoru obrali sobie dyskrecję więc sprawozdania z wizyt magicznie nie trafiały na biurko dyrektora.
- Panna Patel i Pan Schlecht stanowią duże wsparcie dla innych uczniów. Nie dotarły do mnie żadne doniesienia związane ze szkodliwą działalnością. Jeśli coś takiego miało miejsce poza terenem szkoły będę prosił o dokładny raport, nakaz wydalenia uczniów oraz list stwierdzający, że rada wampirów ma zamiar wykonać jakąkolwiek egzekucję. Pan Asmodey jest członkiem klasy nocnej ale nie jest zameldowany w akademiku. Nie zostało potwierdzone jakoby brał udział we wszystkich zajęciach, a z tego co wiem widziano go tylko na lekcji u naszej młodej lekarki. Proszę go szukać poza akademią gdyż nie znajdzie go Pan na tym terenie. - namierzenie jednego wampira nie powinno stanowić dla Hiro problemów. Miał przecież władzę i odpowiednie kontakty. Rada wampirów uciekała się do różnych środków i posiadała własną armię hycli. W sam raz idealnych do łapania niereformowalnych jednostek.
- Czy to groźba? - pytanie retoryczne padło kiedy Hiro przysunął bliżej papiery. Dyrektor nie wziął do ręki długopisu tylko mierzył wampira ostrym jak szpila spojrzeniem.
- Bez wspomnianych wcześniej dokumentów i obecności świadków z naszych dwóch stron niczego nie podpiszę. - a najlepiej świadków mogących poświadczyć, że do podpisu nie doszło przez hipnozę bądź też inny sposób wymuszania woli.
- W akademii nie było żadnych wypadków z udziałem naszych uczniów, co oznacza, że placówka jest całkowicie bezpieczna. Nasi uczniowie przestrzegają regulaminu, a grono pedagogiczne jest przygotowane do natychmiastowej reakcji. - wyjaśnił na samym wstępie. O większości zdarzeń Cross zwyczajnie nie wiedział, bo nie każdego było stać na cywilną odwagę. Niektórzy lekarze akademii za punkt honoru obrali sobie dyskrecję więc sprawozdania z wizyt magicznie nie trafiały na biurko dyrektora.
- Panna Patel i Pan Schlecht stanowią duże wsparcie dla innych uczniów. Nie dotarły do mnie żadne doniesienia związane ze szkodliwą działalnością. Jeśli coś takiego miało miejsce poza terenem szkoły będę prosił o dokładny raport, nakaz wydalenia uczniów oraz list stwierdzający, że rada wampirów ma zamiar wykonać jakąkolwiek egzekucję. Pan Asmodey jest członkiem klasy nocnej ale nie jest zameldowany w akademiku. Nie zostało potwierdzone jakoby brał udział we wszystkich zajęciach, a z tego co wiem widziano go tylko na lekcji u naszej młodej lekarki. Proszę go szukać poza akademią gdyż nie znajdzie go Pan na tym terenie. - namierzenie jednego wampira nie powinno stanowić dla Hiro problemów. Miał przecież władzę i odpowiednie kontakty. Rada wampirów uciekała się do różnych środków i posiadała własną armię hycli. W sam raz idealnych do łapania niereformowalnych jednostek.
- Czy to groźba? - pytanie retoryczne padło kiedy Hiro przysunął bliżej papiery. Dyrektor nie wziął do ręki długopisu tylko mierzył wampira ostrym jak szpila spojrzeniem.
- Bez wspomnianych wcześniej dokumentów i obecności świadków z naszych dwóch stron niczego nie podpiszę. - a najlepiej świadków mogących poświadczyć, że do podpisu nie doszło przez hipnozę bądź też inny sposób wymuszania woli.
- Kaien Cross
- Dyrektor
- Krew : Ludzka AB
Zawód : Dyrektor Akademii Cross. Były Łowca Wampirów i Przewodniczący Stowarzyszenia Łowców
Status Łowcy : Legenda
Magia : Odwampirzanie, Runy, Zaklinanie Artefaktów
Re: Gabinet Dyrektora
Bezpieczna placówka w która nie dzieje się nic. Hiro nie mógł powstrzymać niewinnego, poczciwego uśmiechu. Kaien kroczył po kruchym gruncie, a szlachetny zamierzał jeszcze je bardziej podniszczyć. Jednak nie zamierzał się z niczym ujawniać.
- W porządku. W najbliższym czasie skontaktuję się z panem.
Już wiedział, że załatwi wszystko inaczej. Zaczynanie z wampirami i głównie z tymi co są na stanowisku bywa ryzykowne. Hiro nie tylko ma w łapach radę. Zabrał wszystkie dokumenty, nie zamierzając zostawiać żadnych śladów czy dowodów. Wstanie z fotela.
- Naprawdę musi pan kochać tą szkołę, dyrektorze Cross i jeszcze swoich niegodziwych uczniów.
Niby głos pełen podziwu, lecz spojrzenie pozostawało zagadkowe. Wściekłość zalała wnętrze stwor.
- Oczywiście. Wszystko pan otrzyma jak na tacy.
Doda, kierując się już do wyjścia. Świadomość, że czystą grą nic nie wskóra pojawiła się szybko. Wbrew pozorom szlachetny mimo przypominania z pozoru anioła, wewnątrz czyhał podły demon. W sumie na pewno Cross nie jest na tyle głupi, aby nie wiedzieć, że to dopiero początek.
zt
- W porządku. W najbliższym czasie skontaktuję się z panem.
Już wiedział, że załatwi wszystko inaczej. Zaczynanie z wampirami i głównie z tymi co są na stanowisku bywa ryzykowne. Hiro nie tylko ma w łapach radę. Zabrał wszystkie dokumenty, nie zamierzając zostawiać żadnych śladów czy dowodów. Wstanie z fotela.
- Naprawdę musi pan kochać tą szkołę, dyrektorze Cross i jeszcze swoich niegodziwych uczniów.
Niby głos pełen podziwu, lecz spojrzenie pozostawało zagadkowe. Wściekłość zalała wnętrze stwor.
- Oczywiście. Wszystko pan otrzyma jak na tacy.
Doda, kierując się już do wyjścia. Świadomość, że czystą grą nic nie wskóra pojawiła się szybko. Wbrew pozorom szlachetny mimo przypominania z pozoru anioła, wewnątrz czyhał podły demon. W sumie na pewno Cross nie jest na tyle głupi, aby nie wiedzieć, że to dopiero początek.
zt
- Gość
- Gość
Strona 18 z 19 • 1 ... 10 ... 17, 18, 19
Strona 18 z 19
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach