Turniej o życie

Go down

Turniej o życie Empty Turniej o życie

Pisanie by Kyubi Czw Sie 08, 2013 5:14 pm

Zaczęło się, komputer wylosował czterech uczestników: Rosalie, Testament, Mefir i Zoy. Zostali od razu przewiezieni za dużą, bezludną wyspę. Otoczona jest ona szklaną barierą, nieprzepuszczającą słońca, ale wiadomo, nie można ufać niczemu, więc i tutaj trzeba być ostrożnym. Cała wyspa otoczona jest także siatką pod wysokim napięciem, więc wszelkie ucieczki z tego miejsca zakończą się śmiercią natychmiastową. W wysokich drzewach o potężnych konarach, kryją się różne, niezidentyfikowane stwory. Panuje całkowita cisza, jak przed burzą.
Zostali zabrani do luksusowych kwater, gdzie każde z nich miało swój apartament. Wiadomo, zaznają wszelkich luksusów przed swoją śmiercią, nie wiadomo przecież który wygra. Większość zależy od samych starań uczestników, ale także i od publiczności. Wiadomo, mają oni swoich ulubieńców, a skoro jest to program, który nadaje na żywo, widzowie także będą mogli decydować kto wygra cały wyścig o życie. Nie jest to typowa zabawa teleturniejowa, gdzie wystarczy odpowiedzieć na durne pytanie. Tutaj to widzowie decydują jaka przeszkoda stanie na drodze każdego z uczestników. A co za tym idzie, muszą się im przypodobać! O to w tym chodzi, dla zabawy widzów!
Kiedy minęła już noc, jaką uczestnicy spędzili w luksusowych apartamentach, zostali zabrani helikopterem na miejsce zebrania. A cóż tam zastali? Drewna, ułożone jakby do ogniska, a nad nimi rożen. Wokół ogniska leżały dwa plecaki zawierające podstawowe wyposażenie jak: tasak kuchenny, lina, trzy worki z krwią i jakieś suche chrupki dla złagodzenia głodu. Już w tym momencie rozpoczyna się wyścig. Wiadomo, uczestników było czterech, a jedynie dwa plecaki. Idealna okazja do pozbycia się konkurencji. Kto pierwszy ten lepszy i niech wygra najlepszy!
Kyubi

Kyubi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Jedno oko czerwone, drugie niebieskie.
Zawód : Głowa rodu Campbell. Basista zespołu Blast. Lekarz. Prawnik - właściciel kancelarii prawnej w centrum miasta. Host - kochanek do wynajęcia.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Służka: Melody


https://vampireknight.forumpl.net/t473-casanova https://vampireknight.forumpl.net/t621-kyubi

Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Gość Czw Sie 08, 2013 6:31 pm

Pora na Turniej! Kanibal mimo swojego leniwego jestestwa skorzystał z darmowego apartamentu i wakacji! Przecież ten gad jest gorzej pazerny niż nie jeden zbok w sutannie, dlatego darmowy urlop zawsze przejdzie i to zupełnie nie wiedział skąd go otrzymał. No ale do rzeczy, nie może być tak pięknie, jak może się nam wydawać.
Po pięknej nocy, kolejna część atrakcji. Lot helikopterem! Na szczęście bestyjka miała sen z kamienia na całą podróż, zatem choroba na tak wielkie wysokości nie zagraża. Kiedy lot dobiegł końca i wreszcie wylądowali, Stwór opuścił helikopterem, by rzucić okiem na kolejną niespodziankę. Jego oczom pokazał się ten stos drewna, rożen (oczywiście pusty!) i te niewinne dwa plecaki. Ach, cholera... Już w promieniu kilkuset kilometrów umie wyczuć żarcie, więc chrupki i krew od razu wpadły w wampirze zmysły. Pierwszy wystrzelił ku plecakom, mając wyjebane na towarzyszy. W ogóle po co oni są? Przecież to jego URLOP, nie jakiś mizernych wampirów, którym rzucał wzrok pełen pogardy.
- Moje, moje, moje! Moje!
Krzyczał po drodze, będąc gotowym zabić, jeśli ktoś postara mu się przeszkodzić. I to na pewnie sprawka Hachiko! Uknuła mu urlop, a teraz ma walczyć o króla wysypy z Rosalie, Mefirem i jakimś innym stekiem. A może byli pokarmem? Kto wie, kto wie... Na razie bestia rzuciła się na plecaki, chcąc wszystko zjeść i poszukać pomysłu jak się stąd wydostać. Ach, nieważne też, że podczas walki, ktoś może mu zniszczyć jego seksowną niebieską kwiecistą koszulę oraz bermudy! Awesome!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Gość Czw Sie 08, 2013 6:44 pm

Teraz ja, ja! Tylko ten, chciałem podać szanownej publiczności informację, że dokładnie wiem, kto będzie ich pierwszą ofiarą. Boziu ty moja, jakbym ja wiedział, w co go najlepszego pakuję, to bym się sto razy zastanowił, a potem odciął sobie dłonie siekierką, żeby przypadkiem żadne masochistyczne ciągątki mnie dalej nie kusiły. Biedy Mefo, dednie mi tu zaraz, bo przecież on się do takich krwiożerczych polowań zupełnie nie nadaje. Kiedyś ze swoją babką pierogi z jagodami lepił i to nawet mu szło, ale na pieczonych wampirkach z rożna to się zupełnie nie znał. Przyszło mu jeszcze konkurować bezpośrednio ze swoją Pancią oraz tamtym dwumetrowym stworem, na którego nawet nie próbował spojrzeć, bo jeszcze umrze ze stresu od samego patrzenia na niego. Wrodzony entuzjazm nie pozwala mi jednak nie doszukiwać się jakiś pozytywnych stron całego zajścia. W końcu pierwszy raz helikopterem leciał i praktycznie przez cały lot siedział z ozorem przyklejonym do szyby. Trochę ją przez to uślinił, ale waranem z komodo nie był, więc 50 szczepów bakterii nie roznosił, było więc w miarę bezpiecznie. Kiedy przyszło mu już stanąć na suchym lądzie, odruchowo złapał się Rośka i chował się za nią przed Testamentem. Nadal łudził się, że ten go jeszcze nie zauważył, a nawet jak zauważył, to uznał za zajmowanie się takim szczylem jest zwykłą stratą czasu. Co do tych plecaków – ta, zauważył, że są tylko dwa. Jeden z miejsca przypisał Tessowi, a ten drugi? Łohoh, no i zaczynają się schody.
- Był sobie, raz Mefir. Mówili mu, Kefir. Żył długo, psia mać. Lecz pora trupem, się stać. - zanucił pod nosem, przestępując z nóżki na nóżkę. Taki niech będzie ten jego hymn pogrzebowy. No i co teraz? Miał konkurować z Pancią? Jak tak można! Jak ten bohater tragiczny przyjdzie mu dokonać tragicznego wyboru, który niezależnie od swojej formy, tragiczny i tak będzie. Rosiak. Zastanówmy się, jak bardzo ją lubi i czy jest w stanie teraz olać posługę u niej, byleby przetrwać. Głupi Mefir. Frajer był. Dawniej człek i niedoszły paladyn. Co za syf! Być odstrzelonym już na starcie.
-  Dobra Rosiak, zrobimy taki dil. Ty idź, a ja w końcu odwiedzę wujka Lucusia (Lucyfera). Podobno wypytywał ostatnio o mnie, więc może ma dla mnie już te czternaście dziewic.  - rzekł wyjmując ze swojego buta elastyczną sznurówkę.  
- Poza tym chciałbym ładnie wyglądać w swojej trumnie, a nie jak elektryczny skwarek. - dodał, mając już tę wizję, jak wampirzyca wypala go prądem aż do kości. W tym czasie też odnalazł odpowiedniego patyczka, zawiązał sznurówkę, wziął kamyka i wystrzelił ze swojej nowo powstałej procy w Zoy. W potylicę celował, bo jeśli już biegł/biegła po plecak, to może dzięki temu ugryzie pyskiem piach i trochę ją/jego to spowolni.
- Tylko ubierz mnie w ładny garnitur! - nakazał, a potem zaczął się cofać prosto do lasu. No co, przynajmniej może jakąś bestyjke uda mu się przed śmiercią ubić, jeśli rozmiarem nie przekraczać będzie  gabarytów żuczka gnojarka. Z tymi większymi już mógłby mieć problem. Poza tym za bardzo się strachał, że te plecaki to podpucha i jak się rzuci na nie jak pies na kiełbę, to okaże się, że akurat w tym, który on dorwie, będzie bomba i wystrzeli w powietrze. Paranoik, ale co zrobić. Zawsze wszystko kminił na odwrót. Co prawda w tym przypadku oznaczało to tylko UNHAPPY END, ale szczęście, że ubrał dziś wyjściowe majciochy to przynajmniej wstydu nie będzie, jak go do trumny oprawiać będą.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Gość Pią Sie 09, 2013 10:36 pm

A więc jednym ze szczęśliwców jest Rose. Jak nigdy wampirzyca nie wygrała w totka i tym podobne to w tym losowaniu musiała być akurat jedną z tej czwórki szczęśliwców, którzy wygrali niesamowite przeżycie na samotnej wyspie w dodatku posiadającą jakąś barierę, so nice. Jednak nie ma co narzekać póki zabawa jeszcze się nie rozpoczęła. Rosiek przebywając w luksusowym hotelu dzień przed turniejem, pozwoliła sobie małe szaleństwo w postaci jednej z książek z bogatej biblioteczki i butelki szkockiej. Cóż za zabawa, normalnie gdyby nie wiedziała ze jutro będzie się użerać ze wszystkim co żyje, może wieczór ten spędziłaby w bardziej milszy sposób, jednak nie chciała by z rana dokuczały jej skutki wcześniejszej imprezy co na sam początek może nieco skomplikować jej pierwszy dzień na wyspie.
Rose nie wiedząc jeszcze co ją czeka wybrała jedną z ksiąg najnudniejszych na świecie, aczkolwiek znajdowała się w niej wiedza przydatna w starciu z dziką matką naturą, ot lekturka niezła.
Tak wiec dzień minął szybko, zadziwiająco szybko. Wampirzyca siedząc w helikopterze w bardziej wojskowym stroju niż mała czarna i szpilki, widząc to co wyprawia Mefir przewróciła jedynie oczami, nie odzywając się ni słowem gdy jego jęzor przyklejony do szyby ochlapał jej cały widok na wyspę. Kiedy w końcu dotarli na suchy ląd kobita rozglądnęła się przyglądając się otoczeniu. Mierząc wzrokiem miejsce które zostało wybrane na arenę do walki zauważyła przygotowane dla nich prezenciki. Dopiero potem spojrzała w stronę przeciwników, robiąc automatycznie za tarczę dla Mefira.
- Mef spasuj poślady – poradziła mu kiedy zauważyła że brzydal zaczął się kitrać, zamiast zastanowić się jaki będzie jego pierwszy ruch. Testament może i wyglądał na groźnie ale to nie powód by od razu myśleć od śmierci. No miał jeszcze kilka minut życia, szkoda tak w tym czasie wyobrażać siebie jako trupa.
- Nie pieprz mi tutaj, będziesz walczył i pokarzesz wszystkim jakim to zacnym i mężnym wojem jesteś. – spoglądnęła na niego
- Albo chociaż udawaj, może ich rozśmieszysz. Poza tym te czternaście dziewic jest w pół głucha i ślepa, nie wspominając o braku uzębienia, to chyba nie jest dobra wymówka pójścia do piachu. – stwierdziła, i odsunęła się dwa kroki dalej by wampir mógł wykazać się swą grą aktorską.
No i zaczęło się widowisko! Rose widząc, że nie tylko ona ma chrapkę na te dwa plecami, postanowiła nie pozwolić by Testament przywłaszczył sobie obie niespodzianki i również od razu pobiegła po nie. Jeżeli jej się udało złapać chociaż jeden plecak, nie zatrzymując się pobiegła do lasu, gdy jednak była zbyt powolna, lub jakimś cudacznym cudem nie udało się dorwać nic, zmieniła od razu kierunek w stronę drzew.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Kyubi Nie Sie 11, 2013 11:06 am

Pobyt na wyspie jakoś nie należał do najprzyjemniejszych, wiadomo walka o życie ze wszystkim co żyje na wyspie. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, nawet jeśli komuś udało się znaleźć księgę o tym, co znajduje się na wyspie, to wszystkiego nie odkryje. Wyspa jest monitorowana, kamery są dosłownie wszędzie, niektóre rośliny, rzeki czy świat zwierząt może się wydać bardzo nienaturalny. A to dlatego, że większa część wyspy jest mechaniczna.
Helikopter wreszcie wylądował w punkcie zbiórki. Gdy pokład opuścili wszyscy uczestnicy i stanęli na metalowej płycie, przed nimi pojawił się hologram głowy szefa całęj stacji telewizyjnej. Oczywiście był z siebie zadowolony, jakby grał w rosyjską ruletkę, a nie czyimiś życiami. Testament najwyraźniej nie zwracał na nic uwagi, tylko od razu pognał po plecaki, wiedziony zwierzęcym instynktem. Po chwili wyruszyła za nim i Rosalie. No cóż, pojawia się tutaj już pierwsza komplikacja, ponieważ oboje sięgnęli po plecach. Ten sam. Ciekawe czy któreś z nich ustąpi czy też rozpocznie się walka o jedzenie.
Głowa zaczęła mówić, ewidentnie było to zwykłe nagranie, bo jakoś nie przejęła się tym, że uczestnicy już się wokół rozbiegli.
– Witam was serdecznie na wyspie… bla bla bla. Nie, nie spodziewajcie się takich słów. Będziecie tu walczyć o swoje życie, niezapominajce. Przyjaciel może stać się waszym wrogiem, a wróg przyjacielem. Liczymy na niezły pokaz, Wasz życie leży w rękach widzów, więc nie zapominajcie, aby im się podlizywać! Róbcie to, czego będą od was odczekiwać, a możliwe, że otrzymacie specjalne przedmioty, które pomogą wam przetrwać w tym miejscu. Cały wyścig będzie trwał cztery dni, po czym rozpocznie się ostateczna walka.
Głowa zniknęła bez żadnego pożegnania. W tej samej chwili, Mefir trafił kamieniem w głowę Zoy’a, który był tak przerażony usłyszanymi wiadomościami, że aż się potknął po ciosie. Jego stopa trafiła w pułapkę, zaminowaną. Rozległ się huk i wystrzał, a Zoy stracił nogę. Pierwszy ranny. Ciekawe czy ktoś mu pomoże albo czy zostawi go na pastwę losu, bądź może zje. Zoy upadł na ziemię, łapiąc się za krwawiącego kikuta. Publiczność była wyraźnie zdegustowana fajtłapą i zażyczyła sobie śmierci uczestnika. Nad głowami wampirów pojawił się tekst:
Zabić najsłabszego.
Któż się na to odważy? Wiadomo, że po spełnieniu życzenia publiczności, ma się większe szanse na przetrwanie wyścigu o życie.
Kyubi

Kyubi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Jedno oko czerwone, drugie niebieskie.
Zawód : Głowa rodu Campbell. Basista zespołu Blast. Lekarz. Prawnik - właściciel kancelarii prawnej w centrum miasta. Host - kochanek do wynajęcia.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Służka: Melody


https://vampireknight.forumpl.net/t473-casanova https://vampireknight.forumpl.net/t621-kyubi

Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Gość Pon Sie 12, 2013 10:22 am

Ha! Strach Mefira dało się wyczuć, co oczywiście przykuło uwagę kanibala. I jak wiadomo, ci najbardziej strachliwi padają najszybciej i olbrzym już się o to postara, w końcu chciał mieć święty spokój podczas trwania urlopu. No i oczywiście, świeże wampirze żarcie! A ta Rosalie, Mefir i ten trzeci ktosiek wyglądali naprawdę niczego sobie i mógłby oszczędzić plecaki, gdyby nie to, że jest pazernym wieprzem.
Hologram? Kanibal nawet się nim nie przejmował. Zaatakował jeden z plecaków, chcąc dorwać do drugiego, lecz widząc wampirzycę, warknął głośno. - Zostaw mój plecak, sikso!
Co za brzydki język, ale to kanibal, nie można spodziewać się po nim żadnych manier nawet przy kobiecie. I jeśli ta uraczy go jakimś atakiem, Stwór oczywiście odsunie się, zabierając chociaż jeden plecak. Wszak drugim zajmie się później... A czemu? Wybuch, zapach krwi i świeżego żarła, natychmiast odwróciło uwagę potwora. Ranny kolega zwijał się w bólu. Spokojnie, kanibal już do niego do skoczył, chcąc złapać za ramiona i wciągnąć w głąb dżungli. On już wiedział co z nim uczynić, jeżeli oczywiście mu pozwolono. Jednak czy to nie dobra opcja? Zajęty Kanibal nową ofiarą, straci zainteresowanie Rosalie i Mefirem. A na pewno będzie starał ich dopaść, nie dla sławy, dla wygranej... lecz dla smaku i zapchania żądzy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Gość Sro Sie 14, 2013 9:04 am

Mefo natomiast uważnie sobie słuchał Pana Głowy. Usiadł sobie jak w kinie, wyjął ze skarpetki zachomikowanego krakersa i skupił się na hologramie od początku aż do końca. Przyjaciel może stać się naszym wrogiem, a wróg przyjacielem? No cóż. Rosiaka ciężko pojmować w charakterze przyjaciela, a co dopiero Testamenta. To przepraszam bardzo, jaka zależność z tego ma wyniknąć? Zresztą może lepiej nie wiedzieć. Co do tego wamparja na Z -  on nie chciał mu większej krzywdy zrobić! Jejku jejku! Jakby on wiedział, że jest przestraszony tak samo jak Mefisto, to by nawet drugim krakersem, który w gaciach trzymał się podzielił. Mefirowi więc naprawdę przykro było jak na minę wlazł i mu nóżkę udziabało. Normalnie zaraz poleciałby mu wcisnąć drewnianego kikuta z lasu, ale Rosiak właśnie rozmową go zajęła. Mefir jako zacny i mężny woj, hoho. Zacny i mężny to może on jest, ale przy obieraniu ziemniaków, kiedy za pomocą nożyka jest w stanie obrać je i nie sprowadzić do kształtu kwadracika, którego trochę za dużo razy ciachał z lewej, z prawej, od góry i do dołu. Nawet nie wyobrażacie sobie, jakiej wprawnej ręki oraz cierpliwości to wymaga! No dobra, może wyobrażacie, ale z grzeczności proszę o zachowanie ciszy. Rosiak mówi, żeby rozśmieszyć, Ale kogo? A jak się okaże, że oni w ogóle poczucia humoru nie mają? Albo co gorsza mają, ale rodzaju Strasburgera? Łolaboga, załamka normalnie.
- Co niby mam zrobić? Wykonać taniec hula? - uwaga, zmiana akcji. Mefir właśnie ma na szyi czerwone korale oraz spódniczkę z liści paproci. Bo Król Lew jest rozwiązaniem wszystkich naszych problemów, hell yes!
- Jułał! Jeśli masz ochotę dziś na wieprzowiny kęs, zjedz mojego kumpla, bo nie znajdziesz lepszych mięs. Od ohydy stroń. Wtop się w schabu woń. Więc nie czekaj. Do kolejki goooooń. – i zaraz Mefo zaczął gonić, aż przy zdrowo podtuczonym Tessie się znalazł i zrobił sobie z niego swojego Pumbę.
- Ugryź krztynkę! [jap, jap, jap] - look na Tessa
- Tłustej szynki, [jap, jap, jap] - look na Tessa
- Ale prosię, [jap, jap] - look na Tessa
- Ma cię bracie w nosie ma CIĘ! - ostatni look na Tessa i długa przed siebie, żeby ten drugi plecaczek pochwycić, bo gdzie dwóch się bije, tam trzeci wygrywa, tak to chyba szło. A skoro dorwali się do tego samego, to szkoda by było nie skorzystać i jeżeli udałoby mu się go złapać, to zaraz uciekłby z nim w siną dal w krzaki aż po pas.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Gość Sro Sie 14, 2013 8:36 pm

- Masz zrobić wszystko by nie dać się zabić- powiedziała do Kefira, nim zaczęła się ścigać o worek z prezentami. Miała nadzieję, że wampir jednak posłucha się dobrej rady cioci Rosi i zacznie robić coś ze swoim życiem, póki je jeszcze ma. Kasztanowa jednak nie miała już czasu by wszystko tłumaczyć Mefowi, słowo po słowie, tak by w końcu do jego łepetyny dotarło, że w tym teleturnieju nie ma drugiej szansy, ani żadnych kół ratunkowych, ponieważ jej kopyta ruszyły prosto w stronę plecaków.
Głowa sobie gadała a Rosia biegała. W sumie i tak pewnie nie zwróciłaby uwagi na ten hologram dłużej niżeli to było potrzebne, czyli wcale. Słowa bla, bla, bla idealnie wyjaśniały całą sytuację, którą już na sam widok można było stwierdzić iż kasztanowa jest w dupie na dodatek głębokiej, czyli kolorowo nie było.
Słysząc wydurniającego się Mefa, miała ochotę przystanąć, wrócić się i palnąć go tak mocno, że oczy by mu wyszły tyłkiem. Jednak walka o plecak była dla niej ważniejsza a jedyne co mogła to zrobić face palma i mieć nadzieję, że Kefir nie wpadnie na żaden równie zacny pomysł jeżeli naprawdę nie chce służyć jako pożywienie tutejszych mięsożernych stworzeń.  
Rose będąc trochę z tyłu za Testamentem, widząc iż chwyta jednego z plecaków postanowiła rzucić się na drugi, o! A co, zaszaleje sobie kobitka. Tako więc zmotywowała swe poślady do większego wysiłku i jak dzika gazela chwyciła drugi worek z niespodzianką. Jednak oczywiście wujek przypadek musiał pogmatwać jej szyki i kiedy chwyciła plecak, akurat w tym samym momencie wampir zrobił to samo! Oooo niedobrze, bardzo niedobrze!
- Wara mi ty stary dziadzie! – warknęła mu, oburzając się kiedy Testament nazwał ją siksą. Chociaż wszak powinna się cieszyć, że nie dodaje jej lat, a wręcz przeciwnie. Jednak te emocje, te pościgi, ach ta adrenalina. Nie mając zamiaru ustąpić wampirowi i oddać mu plecak, zacisnęła swą pięść by móc w razie wypadku wymierzyć mu prawego sierpowego. Oczywiście zdawała sobie z tego sprawę, że może stać się nieprzyjemnie, i ktoś na pewno nie ujdzie z tego cało a według jej wewnętrznego głosu podpowiadającego jej by spierrrr….uciekała było duże prawdopodobieństwo, że tym ktosiem będzie ona sama.  Och okrutny świecie. Tak więc czy miała plecak, lub gdy nie było jej dane przywłaszczenie sobie nawet skrawka sznurka, lub niteczki, która wszak mogła się urwać podczas szarpaniny, uciekła do lasu, o!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Kyubi Sro Sie 21, 2013 6:54 pm

Głowa skończyła swą przemową, a tutaj, na ziemi rozszalała się istna burza. Jedynie Mefir obejrzał do końca cały pokaz głowy, kiedy to dwójka wampirów biła się o plecaki. Złapali ten sam plecak, a Mefir odstawiał przedstawienie godne błazna. Skoro Rozalie zacisnęła dłoń w pięść, by w razie czego zaatakować wampira, a sam Testament nie chciał oddać plecaka nikomu, ciemnowłosa zaatakowała z prawego sierpowego. Wampirowi to raczej nie zaszkodziło, był sporej, byczej postury. Na jego ciele mógł się pojawić jedynie spory siniak. Natomiast wampirzyca mogła odczuć ból dłoni po wymierzeniu ciosu w twardą niczym stal twarz. Testament zatem zabrał drugi plecak, bowiem Mefir okazał się zbyt wolny, zresztą zajęty był oglądaniem głowy i podziwianiem urwanej nogi od Zoya. Rosalie natomiast chwyciła drugi plecach i wybiegła w stronę lasu. Testament dopadł zaś swej ofiary, która jeszcze wrzeszczała i wierzgała i zaciągnął ją do lasu.
Pierwsza przeszkoda dla Rosali już się skradała. Nie było jej słychać, stąpała bezszelestnie po trawie i suchych gałęziach. Zielone, kocie, wielkie źrenice obserwowały między drzewami smukłą postać wampirzycy, by wreszcie się wynurzyć i obnażyć nienaturalnie wielkie kły. Miał około półtora metra wzrostu i stąpał na włochatych łapach. Zresztą cały był pokryty czarną sierścią. Zwierzę przypominało nosorożca połączonego z panterą. Łeb i łapy był typowo z nosorożca, natomiast reszta ciała przypominała cielsko kociego drapieżnika. Z rykiem rzucił się na Rosalie, atakując potężnymi łapami jej brzuch.
Mefir także pognał w stronę lasu. Biegł przed sobą, aż dotarł do rwącej rzeki, przez którą ciężko się przeprawić, nurt był zbyt wartki i byłby w stanie porwać ciało Mefira. Ponad powierzchnią ziemi znajdowały się sporawe skały, po których można się spokojnie przedostać na drugą stronę. Trzeba być jednak uważnym. Albo po prostu zawrócić i czekać na śmierć.
Natomiast Testament mógł spokojnie zjeść swoją ofiarę. Został także nagrodzony, za spełnienie życzenia publiczności. Obok niego zmaterializował się spory kawałek mięsa, a także ostra broń – spory tasak, którym mógł się bronić. Jeśli zabił już Zoya, na niebie, nad głowami każdego z uczestników pojawiła się wielka, świecąca na czerwono trójka, a także imię gracza, którego życie się skończyło. Znalazł się już jeden przegrany.
Kyubi

Kyubi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Jedno oko czerwone, drugie niebieskie.
Zawód : Głowa rodu Campbell. Basista zespołu Blast. Lekarz. Prawnik - właściciel kancelarii prawnej w centrum miasta. Host - kochanek do wynajęcia.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Służka: Melody


https://vampireknight.forumpl.net/t473-casanova https://vampireknight.forumpl.net/t621-kyubi

Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Gość Pią Sie 23, 2013 10:33 am

Wszystko było dobrze, dopóki Mefir nie postanowił uczynić z siebie samobójcy. Przedstawienie wcale nie rozbawiło kanibala... wręcz przeciwnie. Bestia wpadła w tak wielką wściekłość, że drugi plecak Rośka mogła sobie wziąć, nawet bez bicia kanibala. No ale skoro mu walnęła, to ten syknął na ból, lecz w żadnym wypadku nie zareagował na jej obronę. Teraz głównym celem stanie się Mefir... lecz pierw poległy czwarty zawodnik.
Żeby zapchać swój parszywy głód i dodać sobie sił, Stwór dopadł go kończąc jego życie w okrutny sposób. Pożarcie żywcem, toć to widok dla widowni. Błagania o życie, wrzaski i łamane kości, rozrywane wnętrzności... wszystko było bez cenzury. Stwór oblizał paluchy, choć i tak pozostał we krwi ofiary. Wtem co się stało? W nagrodę dostał tasak i kawał mięsa? Więc jest o co walczyć. Zabije Mefira i dostanie kolejną nagrodę, o tak. Mięso pożarł w całości, a tasak chwycił w łapę. Plecak... kanibal ma umiejętność połykania przedmiotów w całości, zatem owy przedmiot wylądował w brzuchu potwora, bezpieczny i nikt nie jest w stanie mu go ukraść. Szkoda, że drugi plecak został zabrany...
Tak więc gotowy, ruszył na poszukiwanie Mefira. Szedł za jego zapachem i jeśli na niego trafi, od razu rzuci się do ataku, celując tasakiem w jego głowę. Zabić za zniewagę i porównanie Olbrzyma do głupiej afrykańskiej świni, której tak nie znosił!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Gość Nie Sie 25, 2013 1:04 pm

Kurka wodna no! Że też cholera nie trafił z bają! Ale zaraz, Tesiak niech lepiej mu powie, jakie są gusta. Bo Mefo zna jeszcze 101 dalmatyczńyków i Pocahontas. W tym pierwszym jest do obsadzenia rola Cruelli de Mon, a w drugim ten taki ludź z brzuchem i wąsem, co na czele ludzkiej armii stał. Już nie pamiętam jak mu tam było, ale tak fantastycznie śpiewał: Dzicy są! Dzicy są! Chyba to nie ludzie! Dzicy są, dzicy są! Nie jak ja i ty! Nie tacy są jak my! Wynika to, że źli są, niech wojenne bębny brzmiąąąąąą! O, sprawdziłem. Ratcliffe. W ogóle wikipedia mi powiedziała, że Pocahontas to postać historyczna. Ło rajciu! Tyle lat w nieświadomości! Kto by pomyślał, że granie na forum tak rozszerza horyzonty. No ale, ale, wracajmy już na ziemię. Cóż no, Mefir został z niczym. Zanosi się więc na to, że jest kolejny w kolejce do odstrzelenia. Albo zjedzenia, jeżeli Tess dorwie się do niego pierwszy. Czarno to widzę, a jeszcze gdzieś mu plątała się w głowie myśl, że olbrzym może go za jego swawole capnąć. Nie była to przyjemna wizja, ani trochę nawet. Zdesperowany był już zresztą na tyle, że jak znalazł jakąś padlinę, cały się w niej obrzdryngolił i wytarzał, aby zapach swój jakoś zakamuflować. Wtedy dopiero pociekł dalej, wywijasami między drzewami galopując. Wiatr wiał mu we włosy, wszystkie kwiaty potargał, aż tu nagle rzeka. Woda. Koniec. Stop. W mordę jeża i jak on teraz na drugą stronę ma się przedostać. Myśl, myśl, myśl szybciej! Dobra, widać skały. Niech będzie. Podszedł jednak najpierw do jakiegoś drzewa, zdarł nieco kory i żywicą dłonie wysmarował, aby nieco swą przyczepność zwiększyć. Później zaś hopsa już na pierwszą skałę, gdyż dzielnie zamiar miał się przez wodę przeprawić. Jeśli by mu się udało, zaraz by wystrzelił w stronę Rośka, starając się ją namierzyć. Jeżeli była jeszcze jakaś deska ratunku przez rozeźlonym kanibalem, to tylko przy pomocy Rosiaka Prosiaka. Ona z pewnością doceniłaby wszystkie walory Pumby, nie ma to tamto.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Gość Sro Sie 28, 2013 8:49 pm

Pocahontaz? Sto jeden dalmatyńczyków? Szaaaał, z taką wiedzą to można zacynić na nie jednej dzielni. Zapewne małe dziewczynki z piaskownicy polecą na to jak Reksio na szynkę. Nic tylko przebierać w tych zacnych szyjkach. Oh Meff ty rozbójniku, przez Ciebie Rosiek ma ochotę strzelić sobie pięknego face palma prosto o glebę tak , iż od razu znajdzie się sześć stóp pod ziemią gdzie czeka już na nią święty spokój i całą masa wygłodzonych robaczków, czekających na jakieś świeże mięcho.
Yep, Rosiek jak okazało się nie musiała uderzyć Testamenta można więc uznać, że zrobiła to profilaktycznie, gdyż podobno zły dotyk boli całe życie, ale teraz jedyne co pulsowało ze wściekłości to jej ręka. O matulo, z czego to teraz te wampiry robią. Kasztanowa nie miała czasu użalać się nad marnym losem swej dłoni i chwyciła plecak który, od razu przewiesiła sobie na plecy, a z bólu później sobie postęka byleby tipsów nie złamać. Wtedy to byłaby tragedia.~
Tak więc szybkim tempem oddaliła się od tej odkrytej przestrzeni, zagłębiając się w bardziej ustronne miejsca pełne drzew i innych roślinnych pierdów, wchodząc to tak zwanego lasu. Przedzierając się przez krzaczory w końcu po pewnym czasie mogła zwolnić tępa. Takiego joggingu to dawno nie miała. Rosiek po paru minutach spokojniejszej wędrówki wyczuła swym jednym z biliona innych zmysłów, ze chyba lepiej zacząć bardziej uważać na otoczenie, mając na uwadze wszystkie małe żyjątka w tym zacnym buszu.
Tak więc czas jakoś mijał a Rosiek zmuszała swe poślady do intensywnego wysiłku, a za drzewami znajdowało się to coś, co małym żyjątkiem nie można było nazwać. Rose przystanęła na moment łapiąc oddech i robiąc mały ogląd sytuacji, gdy to koto-noso-podobne coś z pozycji przyczajony tygrys rzuciło się do niej robiąc wejście smoka. Wampirzyca odskoczyła energicznie, tyłem przytulając się do drzewa. Rosiek spojrzała w te dwa kurwiki świdrujące ją i nie wiedziała czy ma zacząć uciekać, czy może próbować oswajać, no wiecie wszyscy jesteśmy dziećmi Matki Ziemii i takie tam peace! Kasztnowa mając te kilka sekund by zobaczyć tego stwora zdębiała letko, nie wiedząc w sumie jak ma do niego wołać… Kici kici? A tak poza tym jak się woła na nosorożce? Oczywiście zwierz nie znał się na czasie i nie wiedział, że atakowanie samotnych kobiet w środku lasu jest passe i dawno wyszło z mody więc Ros musiała przyjąć jedną z najlepiej obmyślonych taktyk w ciągu tych dwóch sekund, i spierniczyć na drzewo.. jak za dobrych szczeniackich lat.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Kyubi Wto Wrz 03, 2013 10:36 am

Testament rozwścieczył się. Dosłownie dostał kopa adrenaliny, który go napędzał, wyostrzał zwierzęce zmysły i dosłownie robił z niego istną maszynę do zabijania. Wiadomo, jego umysł był bardziej zwierzęcy niż wampirzy, więc mógł sobie pozwolić na znacznie więcej niż wampir. Zyskał plecach i dorwał się do biednego człowieka, rozrywając go na strzępy. Nawet nie próbował się szarpać czy bronić, nie miał na to sił, a wampir już się postarał o to, by szybko zakończył swój żywot w jego brzuchu. Połknął plecach, który ulokował się w jego żołądku, jednak poniesie za to konsekwencje. Wiadomo, dostanie niestrawności. Wszak tworzywo sztuczne z jakiego został wykonany plecach nie należy do rzeczy, które da się łatwo strawić kwasami. Za jakiś czas poczuje się niedobrze i będzie miał silne bóle żołądka, a w ostateczności zwymiotuje plecak, który powoli zaczął się już trawić. Ruszył zatem w pościg za Mefirem, kierując się węchem i słuchem. Nie miał zbytnich trudności w wyśledzeniu swej nowej ofiary.
Mefir domyślając się zapewne, że Kanibal rzuci się w poszukiwaniu kogoś, kto zdołał go ośmieszyć, więc postanowił wytarzać się w padlinie. Cóż, był mały szkopuł tejże wyspy. Tutaj wszystko było sztuczne, odgórnie sterowane, pogoda, nurt rzeczny, drzewa, roślinność, nawet zwierzęta, które były mechaniczne. Martwego człowieka w tej puszczy też się nie spotka. Tak więc… biedny Mefir mógł obejść się ze smakiem za padliną. Nie było tutaj takiej. Dało radę jednak wyciągnąć z drzewa trochę ich życiowej posoki, w postaci żywicy. Choć trzeba od razu zaznaczyć, że nie była ona naturalna. Miała w sobie chemiczne składniki i śmierdziało jak smar. Gdy Mefir wspiął się już na pierwszą skałę, żeby przekroczyć rzekę, Testament go wreszcie doścignął i rzucił w jego stronę tasakiem. Oczywiście nie trafił biedaka w czerep. Głupi to zawsze ma szczęście, ale za to zranił jego ramię, tworząc długą szramę, z której spłynęła krew. Tasak nie wbił się w ciało nieszczęśnika, ale opadł na skałę i zaczął się ześlizgiwać wprost do rwącej rzeki.
Ach, co do naszej pięknej i jedynej amazonki w tym całym programie. Zaczęła wdrapywać się na drzewo, chcąc uciec przed zmechanizowanym zwierzęciem, który wyraźnie się zeźlił ucieczką swej potencjalnej ofiary. Z racji tego, że miało kocie łapy i ostre pazury, rozpoczęło swą wspinaczkę z Rosalie. Kłapało kłami i mordą naokoło, jakby łapał niewidzialnego przeciwnika w zęby i go miażdżył. Cóż, zwierzę do lekkich nie należało, miało pewne problemy z wkradaniem się na drzewo. Ześlizgiwał się, potykał, więc wbił i swoją szczękę w korę, chcąc się utrzymać. Ale biedne drzewko z tytanu raczej nie było i zaczęło się niebezpiecznie chwiać, aż wreszcie pękać pod naporem, siłą i ciężarem zwierza. Pękło w połowie i zaczęło się niebezpiecznie przechylać ku ziemi wraz z wampirzycą. Zwierzę już się szykowało do skoku na biedaczkę. Powarkiwało, obnażało zębisko i tylnymi łapami drapało w korę. Uważnie obserwował, w którym momencie ciało Rosalie zetknie się z ziemią, by się nań rzucić.
A publiczność szalała! Była zadowolona tym wspaniałym pokazem, pościgiem i zwierzęciem, które w swym szale zamierzało zabić i rozszarpać biedną wampirzycę.
Kyubi

Kyubi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Jedno oko czerwone, drugie niebieskie.
Zawód : Głowa rodu Campbell. Basista zespołu Blast. Lekarz. Prawnik - właściciel kancelarii prawnej w centrum miasta. Host - kochanek do wynajęcia.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Służka: Melody


https://vampireknight.forumpl.net/t473-casanova https://vampireknight.forumpl.net/t621-kyubi

Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Gość Nie Wrz 08, 2013 6:14 am

Zatem Mefir próbował przechytrzyć kanibala, zgadza się? Wysmarowanie w oleistej mazi pomoże mu? Raczej nie i właściwie było już na to za późno, bestia miała doskonały słuch, wzrok, węch... W dodatku z połączeniem gadzich cech, o wiele lepiej dawał sobie radę niż zwykle. Dla niego ta dżungla nie była dzika... w końcu to w niej mógł otworzyć swoją prawdziwą, okrutną naturę.
Oczywiście, połknięty plecak dawał mu we znaki. Poczuł ból żołądka, co niestety nie było zbyt przyjemnie i póki ból nie jest jeszcze na tyle silny, zaatakował Mefira.
Żywa rzeka, wampirek próbował nadal uciekać lecz nie z kanibalem te numery. Rzucił w niego tasakiem, lecz zamiast w głowę, oberwał w ramię. Krew pociekła, co oznacza gorszą wściekłość u Olbrzyma. Rzucił się za wampirem na skałki i mimo masy dawał radę, wszak jest wampirem i to nie byle jakim! Jeśli udało się złapać Mefira, zanim ten pognał dalej, Stwór postara się przetrącić mu kark i silnym uderzeniem w plecy złamać kręgosłup. Paraliż ponad wszystko!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Kyubi Czw Paź 10, 2013 4:58 pm

Event do zamknięcia.
Kyubi

Kyubi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Jedno oko czerwone, drugie niebieskie.
Zawód : Głowa rodu Campbell. Basista zespołu Blast. Lekarz. Prawnik - właściciel kancelarii prawnej w centrum miasta. Host - kochanek do wynajęcia.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Służka: Melody


https://vampireknight.forumpl.net/t473-casanova https://vampireknight.forumpl.net/t621-kyubi

Powrót do góry Go down

Turniej o życie Empty Re: Turniej o życie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach