Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Czw Sie 22, 2013 12:07 pm

Ach, ten liścik. Samuru zapomniał już nawet o nim, dlatego spojrzał na wampirzycę lekko zaskoczony. Dopiero jak dotarło o co mogło jej chodzi, skinął głową, nie mówiąc nic. Ciężko było jej odgadnąć o co mogło mu chodzić? Jeśli tak, to trudno. Samuru trzeba znać, żeby dotrzeć do jego zacnego umysłu.
I czy ona właśnie brała alkohol? Oczywiście chyba zapomniała, także o obecności Fabio, który to także zdziwiony na zachowanie Morgany. Miał jej zabronić, no ale, ale wpadł ten pokurcz. Wracając do wątku.
Dla Samuru ten kurdupel jest nieznośnym, rozpuszczonym bachorem. Może gdyby wysłał ją na zimną Syberię, taką samą, bez wujaszka, Hiro i innych ważnych rzeczy tudzież osób.
- Jesteś dzieckiem, takim małym pokurczem, który za chwilę wyleci stąd na małych kopach.
Syknął szlachetny, mrużąc gadzie ślepia. Gabriela powinna założyć jej smycz na szyję i przywiązać do jakiegoś samochodu najlepiej tira. Tak szybko wtedy by jej nie zauważono.
Fabio biedny nie miał gdzie uciec. Czemu to zawsze na niego muszą spadać najgorsze sprawy? Nie lubił zajmować się dziećmi, te zwykle uwielbiają go zamęczać na wszystkie możliwe sposoby. Spojrzał nawet z wyraźną chęcią pomocy na burmistrza, to na Morgana. Lotte przyjebała się do niego, jak jakaś martwa wiewiórka do zderzaka samochodu.
- Ringo nie ma nic do tego! Nie masz prawa mną rządzić ani straszyć!
Wydukał fioletowo włosy, patrząc teraz karcąco. Czy to podziała? Wątpił. Samuru patrzyła na to wszystko z czystym wyjebem, jakby ta cała sytuacja nie dotyczyła jego osoby. No i oczywiście tak było, szlachetny nie ma zamieru brać czynnego udziału w tak banalnej kłótni, chyba że zacznie się irytować.
- Ta akurat jest rozpieszczona, Morgano. Zepsuta przez matkę do szpiku kości. Niebawem sam zacznę stosować na niej kary cielesne, żeby nauczyć tą poczwarę szacunku do starszych, no i do głowy rodu, czyli do mnie.
Gadał tak, jakby małej tutaj wcale nie było. Totalna olewka, Samuru i jego miłość do innych, hoho.
Wreszcie Fabio stanął obok krzesła Samuru, kiedy to Mała wybyła znikąd i zaatakowała nogę czystokrwistego. Nie zdążył zareagować, gdyż burmistrz chwycił kleszcza za fraki i przeniósł na swoją drugą stronę. Zrobił to bez patrzenia. Fabio, wolny, Lotte trzymane nogą Samuru.
- Jeśli się nie uspokoisz, rzucę Cię na pożarcie Twojemu braciszkowi.
Powiedział oschle, nie patrząc na brzdąca. Kto ją w ogóle tutaj wpuścił?
- Morgano, mam pomysł na nowy biznes.
Zaczął, a przy okazji zajrzał do szklanki. Fabio dodał mu kolejną porcję burbona.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Sob Sie 24, 2013 6:57 pm

Gadanina Morgany interesowała ją równie bardzo, co własne zdanie i żądania Fabio. Ani jedno, ani drugie nie było w stanie skłonić jej nawet do chwilowej refleksji. Zwłaszcza, że głupoty jakie zaczęła wygadywać wampirzyca na tematy marudnych i głośnych dziewczynek były całkowicie pozbawione sensu. W końcu ona też kiedyś była dzieckiem. Właśnie taką samą małą, upierdliwą młódką. Nie wyprze się tego. Żadne dziecko nigdy nie było i nie będzie idealne, wszak każdy ma zawsze jakieś swoje 'ale' i czarnowłosa w swoim życiu pewnie już nie raz, nie dwa zgarnęła minusy. Czemu więc jakkolwiek Lilibeth miałaby się tym przejmować, skoro jest dziewczynką mądrą i świadomą faktu, że to był pojazd nie tylko po niej i innych rozpieszczonych małolatach, a także częściowo i po samej Morgi. Co jak co Lily nie da sobie wmawiać głupstw, poza tym jak już wyrobi sobie własne zdanie, to nie ma przebacz, będzie parła w zaparte przekonując wszystkich do swojej i tylko swojej racji. A w tym przypadku wygląda to tak, że i ona i Morgana wychodzą na równi mimo, że kobieta może uważać inaczej. Zapamiętajmy, że była jednak dzieckiem. Gówniarzem jak wszyscy. Nawet Samur był kiedyś gnojkiem. Choć on to już zupełnie inna bajka ~
Głupstwo. Nie trzeba wysyłać Lilibeth na Syberię, by stała się posłusznym dzieckiem. Wystarczy jej kilka godzin z burmistrzem i w przeciągu niecałego dnia włącza jej się funkcja 'grzeczne dziecko.' Jest to jednak stan zupełnie przejściowy. Lily idealnie zdaje sobie sprawę z tego, że lepiej wyjdzie na tym jak przez jakiś czas będzie grzeczna niż wredna i złośliwa. Przy Sam'ie tak trzeba. Inną sprawą jest, że jak tylko wampir zniknie z zasięgu jej wzroku, wszystko wraca do normy. Włącznie z jej nieznośnym charakterem i wiecznie niespełnionymi zachciankami. Co prawda bywają też dni takie jak ten, że Lotte biega niespełniona po jego pokoju robiąc wszystko tylko po to, by wyprowadzić go z równowagi bądź zwróć na siebie jego uwagę. No w końcu jest księżniczką. I to jaką! Uroda po matce, to jedna z najlepszych rzeczy jakie mogła po niej odziedziczyć, powaga.
- Nie martw się. Wylecisz stąd wraz ze mną. - mruknęła, mrużąc przebiegle gadzie tęczówki w tym samym momencie, co Samur. Ah ta rodzina! Widać, że u nich to wszyscy się tak kochają, że o masz. Tfu, wróć. Wujek Ringo bardzo kocha swoją siostrzenice. Raczej wiadomo czemu. Trolol.
Ni stąd ni zowąd z gardła małolaty wyrwał się nader rozkoszny śmiech. Cóż, Lily głos ma ładny, bardzo melodyjny, gdyby się jednak przysłuchać mu dłużnej można oszaleć. Ma on w sobie coś perfidnego. Coś, co na pierwszy rzut oka nigdy się nie dostrzeże, jednak z czasem robi się cholernie irytujące. Jakby naumyślnie chciała jeszcze bardziej poddenerwować Fabio.  
- Niby taki dorosły, niby facet, a marnie skleja ze sobą kilka słów starając się pouczyć dziecko? - syknęła, ciesząc się niemiłosiernie. Jest wredna. Lilibeth jest naprawdę wredna i nieznośna, szczególnie wtedy, kiedy nie dostanie tego czego sobie zażyczyła. Zresztą, to wina Landrynki. Gdyby wziął ją na ręce bez zbędnej gadaniny wszystko byłoby okej, a tak? Spina się jakby zaraz miałby mu walnąć kręgosłup ze starości, nie wiadomo czemu. I tak nikt jej już nie nauczy posłuszeństwa. Chyba, że postawi się przed nią Hiro albo matkę. Wtedy, to anioł z niej w ciele diabła.  
Warknęła, kiedy Samur złapał ją za łachy i przeniósł na swoją stronę, przytrzymując nogą. Zmarszczyła brwi, waląc ręką w podłogę jakby ją tam co najmniej gwałcili, po czym cicho warknęła, kręcąc się pod jego nogą niczym ludzkie dziecko z ADHD pod stołem. Jako, że burmistrz ma od niej znacznie więcej siły trudno było jej się wydostać, niemniej w końcu stanęła na równe nogi, tupiąc brązowym butem.
- Nie boje się Testamenta! Gabriella by go zabiła, gdyby dowiedziała się że ruszył mnie palcem. - odpowiedziała, wdrapując się bezczelnie na fotel szlachetnego. Oczywiście jeśli tam nie siedział, sama rozwaliła się na całym, bo czemu nie? Jeśli jednak Samur grzał na nim swoje dupsko, Lilibeth zaczęła pchać mu się na kolana niczym rasowy tyran. Tak o, dla zasady.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Hachiko Nie Sie 25, 2013 2:16 pm

Och, ależ Morgana nie rozmawiała z Lottą tylko z Samuru. Nie interesowała się kimś, kto po prostu nie przykuwał uwagi starszej wampirzycy. Najwyraźniej dziewczynka nie umiała okazać należytego szacunku starszym wampirom, co bardzo nie przypadnie do gustu Gabrieli. Może była jaka była, ale przykładała uwagę do zachowania swoich pociech. Właśnie dlatego nie zwracała uwagi na Testamenta, który był bardziej jak zwierzę.
Widziała jak szlachetny był obojętny na poczynania i słowa gówniary. Morgana także się nią nie przejmowała. Była dzieckiem, musiała zwrócić na siebie czyjąś uwagę, bo byłaby chora, gdyby choć przez chwilę nie pokazała jaka to jest wredna. Morgana doprawdy się wzruszyła. Wiadomo, dzieci chcą być w centrum uwagi, niezależnie od wszystkiego.
– Jeśli sądzisz, że pani Gabriella pochwala brak wychowania i chamstwo, to się mylisz.
Skarciła chłodno dziecko, ale zaraz wstała. Nie zamierzała zajmować się czyimś bachorem, bo ktoś nie umiał trzymać macicy na wodzy. Wampirzyca wstała, ukłoniła się w stronę Samuru, skłoniła głowę w stronę Fabio i udała się w stronę wyjścia
– Kiedy skończysz z tą smarkulą, spotkamy się w Ratuszu.
To miały być słowa pożegnania, po czym opuściła gabinet, szpital, wsiadła do samochodu i udała się załatwić resztę interesów, zleconych przez Samuru.

[zt]
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Pon Sie 26, 2013 11:07 am

Bla, bla, bla, bla... I tyle mam do powiedzenia w kwestii jakie dziewczynki są.
Szlachetny musi sobie dać jakoś radę z nieznośną dziewczynką i jeśli zacznie go naprawdę denerwować, szlachetny przejdzie do wychowania... w jego guście. Mała raz, dwa nauczy się być grzeczna i nie gadać, nie gnębić etc. Normalnie będzie jak lalka! Poza tym co ona go obchodziła? To zwykle dziecko, które ma za dużo wszystkiego. I uwagi Sama raczej na siebie nie ściągnie.
- Nie bądź taka pewna.
Rzucił sucho, mając naprawdę obojętną minę. Ta mała zaczynała nie tylko irytować Fabio, który nie mógł znaleźć miejsca aby spokojnie pobyć sobie przy panu. Zawsze musi wpaść jakaś przeszkoda i to tak zajebiście upierdliwa.
- Zaraz zaprowadzę Cię do matki!
Syknął złowieszczo Fabio, mrużąc ślepia. Samcio o dziwo zareagował, uniesieniem ręki na znak opanowania sługi. Sięgnął wreszcie po telefon, pisząc wiadomości do... babki Gabrieli. Ona tutaj po nią wpadnie i lepiej niech zacznie troszczyć się o tego szkodnika. Po zakończeniu odłożyć przedmiot na miejsce, patrząc znudzony na Lotte, jaka to usiłowała wyjść z pod jego nogi. Zaraz będzie po kłopocie.
Na słowa smarkuli Fabio aż się napuszył. Jak ona mogła tak mówić o bracie, a przede wszystkim o ojcu Samuru? Miał już ją skarcić słowem, kiedy to Morgana go wyprzedziła. Miała rację, Gabrycha za tak paskudne zachowanie mogła... na krzyczeć na córkę, lecz później zaś dostałby wolną rączkę i koło na nowo się potoczy. Jedynie co, to Sam może, dodać parę groszy od siebie. Skinął głową do Morgany, skoro ta wychodziła. I właśnie wtedy, kiedy Lotte z dumną miną wspinała się na kolana Sama, ten złapał ją za kark, przyciagając ku sobie.
- Denerwuje mnie takie bezczelne zachowanie, Lotte. Uspokoisz się albo wyrwę Ci język. Wybieraj.
Co za lodowaty ton, a morderczy wzok sugerował iż szlachetny nie żartował. Nawet miał gotowy nóż na takie zabiegi... Ba, wyjął go z kieszeni, rozłożył i zaprezentował małej, przykłądając ostrze do jej policzka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Pon Sie 26, 2013 11:29 am

- Będę. - rzuciła - krótko, zwięźle i na temat nie uciekając się do głębszych wywodów i bezsensownych tekstów. Bo po co? Jak będzie chciała, jak będzie musiała, to wywlecze za nogę swojego bratanka z gabinetu. Choćby miało to się skończyć dla niej śmiercią. Ot, dopóki na postawi na swoim, dopóki nie wyjdzie na jej korzyść - ona nigdy nie da spokoju. Nie i już. To raczej dobrze, zwłaszcza, że ludziom upartym, wrednym i aroganckim znacznie łatwiej osiągnąć sukces niż bezczynnym kluchom. Tak przynajmniej jej powtarzano. Zresztą, co jak co jest posłuszna. I niektóre osoby doskonale o tym wiedzą, Samur po prostu nie wpłyną na nią jeszcze tak jak Ringo, Hiro i matka. Serio, gdyby wziął ją na ręce, Lily by się w nim zakochała i momentalnie stałaby się grzecznym dzieckiem. Takim o do rany przyłóż.
- Tylko tyle? - syknęła, śmiejąc się w duchu, że dorosły facet jest w stanie zagrozić jedenastoletniej dziewczynce jedynie matką. Owszem, Gabriella prawdopodobnie wpłynęłaby na nią w taki sposób w jaki obecni tu panowie by chcieli, niemniej i tak wiadomo, że zaraz znowuż będzie miała wolną rękę i na zniewieściałej Landrynie zemści się prędzej czy później. Zresztą, będzie gorzej, gdy to ona poskarży się komuś innemu. Przecież może być równie bezczelnym konfidentem, co on.
Kiedy wampir złapał ją za kark i przyciągnął ku sobie, Lilibeth mimowolnie zmrużyła oczy, krzywiąc się nieznacznie z bólu. Jakby to widział Hiro, to wpadłby w panikę, że z Sam'a to taki brutal i złamas względem własnej ciotki, która jeszcze nic mu nie zrobiła. Jęknęła cicho, odpychając jego twarz od swojej drobnymi łapkami. Widok noża niespecjalnie ją przeraził. Nawet, gdy znalazł się on na jej policzku. Gorzej by było, gdyby po pokoju rozniósł się zapach krwi! Przecież Lily to jeszcze gówniarz nie panujący nad swoim głodem.
Zaraz jednak, jakby na pstryknięcie palcem, Lotte stała się grzeczna. Gadzie tęczówki wlepiła wprost w oczy burmistrza, przybierając obojętną minę natomiast ręce posłusznie spuściła wzdłuż ciała.
- To Twoja wina. Nie chcesz się ze mną bawić. - palnęła z wyrzutem, zagryzając wargi w wąską linie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Wto Sie 27, 2013 3:52 pm

Ach, co za uparte dziecko. Samuru aż westchnął zmęczony samą jej obecnością i najchętniej wrzuciłby ją za drzwi... Ale za to miałby kłótnie z jej matką, a to tym bardziej spowodowałoby nieprzyjemny ból głowy. Więc po co się męczyć? Niebawem wpadnie tutaj Gabriela, zabierze brzdąca i witaj święty harmonio.
A czym Fabio miał jej grozić? Jest dorosły. Nie zamierza kłócić się z małym dzieckiem, które myśli że wszystko może. Guzik prawda.
Nawet nie przestraszyła się noża, który to mógł wylądować w oku dziewczynki. Naprawdę, lekkomyślna z niej osoba.
- Szukasz w złym miejscu. Tutaj nie ma chętnych do zabaw.
Oświadczył Sam, zrzucając z siebie paskudę i właśnie wtedy wpadła mamuśka Lotte. Gabriela. Była w pobliżu, dlatego szybko zjawiła się w gabinecie.
- Lotte, malutka. Dlaczego przeszkadzasz bratankowi w pracy. Tłumaczyłam Ci, że nie wolno innych męczyć.
Od razu odezwała się i jeśli mała się uspokoiła, obeszło się bez szarpaniny. Gabrycha zabrała dziecko, opuszczając szpital.
Wtem właśnie weszła lekarka informująca o dziwnym pacjencie, jaki to zawitał do szpitala. Szary także go dostrzegli... Samuru z Fabio spojrzeli po sobie i oczywiście ten pierwszy udał się na sprawdzenie gościa. Fabio miał za zadanie sprowadzić większą część policji, po czym udać się do Ratusza. Nie opuścili więc w tym samym czasie gabinetu.

zt wszyscy
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Czw Wrz 26, 2013 10:26 am

Kierując się w stronę wyznaczonego gabinetu, James rozglądał się nie tracąc czujności w tym miejscu. Musiał być na wszystko przygotowany, czy czasem nie zostanie rozstrzelany z jakiegoś pokoju, czy nie rzuci się na niego wampir, czy nie zostanie zaatakowany jakąś klątwą. Kto wie jakich ludzi tutaj mógł pozostawić Samuru. Niebezpieczeństwo, mogło czaić się wszędzie. Mógłby nawet przypuszczać, że osobiście po papiery zjawi się ten, z którym burmistrz się kontaktował, lub ewentualnie sam dowódca. Ci dwaj jednak na tak głupich nie wyglądali.
James jedno sobie powtarzał. Wziąć papiery i wrócić do Oświaty. Teraz się spostrzegł, że nie wziął nikogo ze sobą. Chyba przejęcie się ostatnią sytuacją w domu Louisy tak go dotknęło, że nie pomyślał o własnym bezpieczeństwie.
Stanął przed drzwiami gabinetu ordynatora i pierw co zrobił to nacisnął klamkę. Jeżeli drzwi były otwarte, wszedł, ale jeżeli były zamknięte, to wyważył je uderzając barkiem i ramieniem prawej ręki. Z pomocą magii użytej na sobie, nie powinno być to dla niego trudne. Podszedł do biurka i zaczął sprawdzać leżące dokumenty, czy to te o których była mowa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gerard Czw Paź 03, 2013 5:03 pm

Gerard westchnął. Najwyraźniej syn nie umiał żyć bez czepia się ojca. To nie białowłosy zmusił go do opuszczenia domu, zresztą nigdy do niczego nie zmuszał syna. Nawet kiedy wyruszał z Zackiem na misje, zawsze się upewniał czy ten jest pewny, że chce się udać wraz z ojcem. Nigdy nie zgłaszał żadnych sprzeciwów, choć wiele od niego wymagał, jak i od swojej córki, nie wybierał za nich ścieżki. Uznał, że Zack sam chce iść w ślady w ojca, udając się z nim na misje. Nie odpowiedział nic na wyrzuty, co do narzeczonej Gerarda. Młodzieniec pewnie i tak by niczego nie zrozumiał, skoro swoje zdołał już sobie ubzdurać. Nie zamierzał się wykłócać z synem o takie rzeczy.
Ojciec mu nawet nie zaproponował wspólnego wypadu na łowy czy odbicie szpitala! Tak więc nie musiał uznawać, że łowca powiedział te słowa specjalnie, by zachęcić do pracy jako łowca, przy boku ojca. Zack dopiero co wrócił, a Gerard był już pewny, że chłopak nie pójdzie w jego ślady. Nie bez przyczyny przecież opuścił dom, nigdy o tym nie rozmawiali. A czy teraz była ku temu odpowiednia chwila?
– Po pierwsze, czy tego chcesz czy nie, jestem Twoim ojcem, więc prosiłbym, gdybyś się tak do mnie zwracał. Po drugie, nie prosiłem Cię, żebyś udał się ze mną. Nigdy nie zmuszałem Cię do bycia łowcą i nie zamierzam za Ciebie decydować. Najwyraźniej sobie coś ubzdurałeś i chyba czas najwyższy, żeby zakopać topór wojenny. Chyba, że wolisz ponownie, bez słowa, opuścić rodzinę.
Gerard wcisnął łapy do kieszeni, spoglądając uważnie na syna. Tym samym Gerard nie uwierzył także w tłumaczenia o krowie. Nie miał na razie czasu na niepotrzebne rozmowy, kiedy wróci, zajmie się Totoro, na swój sposób.
Gerard z Zackiem spotkali się zatem przy starym samochodzie, wsiadając do niego. Za jakimś siódmym razem odpalił i mogli ruszyć w stronę szpitala. Gerard wyjaśnił ze szczegółami Zackowi w czym tkwi problem i jak ma wyglądać odbicie szpitala z rąk burmistrza.
Będąc w szpitalu, od razu udali się w stronę gabinetu ordynatora. Łowca znał już drogę, więc nie musiał pytać się w recepcji. Jednak cała ta sytuacja była lekko podejrzałą. Burmistrz coś za szybko ustąpił. Na górze spotkał Jamesa, stojącego pod drzwiami do gabinetu. Spojrzał na niego, nie kryjąc zdumienia.
– Dowódca Cię przysłał, by mi pomóc?
Nie miał pojęcia, że dwaj panowie nie bardzo za sobą przepadali. Obecnie, nie chciał nawet wiedzieć dlaczego. Białowłosy wyjął swoją broń, odbezpieczył się i stanął tak, by osłaniać Jamesa, jeśli po otwarciu drzwi okaże się, że ktoś już na nich czekał… Wszyli zatem do środka, jeśli drzwi ustąpiły i nikt na nich nie czekał.
–Wydaje się to trochę podejrzane. Burmistrz za szybko ustąpił, a i tutaj jest zbyt spokojnie.
Nie wtrącał się w poszukiwania Jamesa. Wystarczy do tego jedna osoba. Sam Gerard zaczął rozglądać się uważnie po gabinecie, zaglądając do wszelkich dziur, nor czy miejsc ogólnie słabo dostępnych, jakby szukając jakichś pułapek.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Pią Paź 04, 2013 7:57 am

Zack oczywiście przemilczał słowa ojca, choć po minie można było odgadnąć, iż wcale się nie radował. Dopiero po wejściu do samochodu, chłopak zaczął marudzić na zmianę samochodu oraz skąpstwo ojca. Tyle pieniędzy ma na koncie, a nie chce zainwestować w nowym samochód albo odnowę tego grata, skoro go tak kocha... no ale znając życie, Gerard i tak nie posłucha.
Kiedy wreszcie znaleźli się w wyznaczonym miejscu, zapoznany ze wszystkimi Zack, skierował się za ojcem do gabinetu ordynatora. Nawet i młodemu Trizgane nie podobała się atmosfera, wyczuwał coś groźnego w powietrzu, ale nie mógł odgadnąć tych obaw. W sumie patrząc na ojca także mógł wywnioskować o tym, iż także czegoś się domyśla... pytanie Tylko czego?
Widok Jamesa nieco niezadowolił młodego, zmarszczył brwi jednakże nie pisnął żadnym słówkiem, teraz bowiem mieli zadanie do wykonania. Zack wszedł do środka gabinetu, rozglądajac się po nim. Ta dziwna pustka... nie wróżyła niczego dobrego.
- Może coś knuje? Podłożył jakąś bombę czy wyśle jakieś kamikadze? - Uwaga, to miał być żart. Wcale nieśmieszny, bo tak właściwie może być prawdziwy.
- A skoro oddał szpital, to nie ma co tutaj tak sterczeć, a wysłać odpowiednią ekipę techników, żeby przebadli teren. - No i oczywiście po tych słowach wyszedł z gabinetu, wyciągając po drodze paczkę papierosów. Kij że nie wolno tu palić, Zack musi i koniec, rak płuc czuje silny głód.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by OP Garruch Pią Paź 04, 2013 8:23 am

/Wybaczcie wtargnięcie od tak <.
Garruch ostatnimi czasy zachodził w miejsca, których nie odwiedzał od ponad dwudziestu lat. Wszystko przez tego chorego burmistrza i jego całej rodzinki. Nie trudno było zyskać staremu inkwizytorowi informacje o wydarzeniach minionych dni i tygodni. Stare gazety trąbiły o zabiciu ordynatora i przejęciu szpitala przez Testamenta. Ze swoich 'źródeł' wiedział również, że jakimś cudem szpital został oddany w użytek ludzki.
Co jednak spowodowało tą zmianę? Tego właśnie chciał się dowiedzieć Gabriel. Nie miał pojęcia, że ordynatora jako tako jeszcze nie wybrano i w jego gabinecie znajdzie trzy postacie...
Wielkolud wparował do gabinetu po godzinie przeszukiwania szpitala... Spojrzał na stojących w środku z wyczekiwaniem. Któryś się chyba zdziwi na widok ponad dwumetrowego faceta z czerwonymi oczami... Ba. Ktoś być może w nim rozpozna TEGO Garruch'a. Gabriela łowcę, który walczył z wampirami, gdy tamci jeszcze nawet w planach nie byli... Wielkolud jednak nie wiedział, że ma przed sobą łowców.
-Nie wybrano jeszcze nowego ordynatora?-Zapytał od razu nie bawiąc się w przywitania przed osobami, które-jak na razie myślał-nie były z oświaty. Jeśli nikt nie raczy go uświadomić to pewnie będzie brnął w to kłamstwo i nie powie tym tutaj po co na prawdę przyszedł. Może ich to w ogóle nie obchodziło? Łowcy powinni sobie pomagać, no nie?
Fakt faktem. Gabriel bardziej przypominał wampira... Czerwone ślepia, kły... Jeśli nie poznają w nim sojusznika to mogą go wziąć za przeciwnika... Co gorzej, może nawet wezmą go za Testamenta? Słyszał o tym, że ten wielki wampir był tak wielki jak on. Gabriel jednak nie pakował w siebie ciał i nie miał wielkiego bebechu. Cechowały go wielkie ramiona prawie jak u jakiegoś strongmena.
OP Garruch

OP Garruch

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Czerwone oczka, spiłowane ząbki(kły pozostawione), tatuaż na karku
Zawód : Łowca/Staromodny inkwizytor
Magia : Poszukaj ._.


https://vampireknight.forumpl.net/t1166-garruch

Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Pią Paź 04, 2013 11:08 am

Nim James wszedł do wskazanego gabinetu, na korytarzu pojawił się ktoś niespodziewany. James od razu rozpoznał iż to Gerard. Jego pytanie również o tym świadczyło. Podobno nie było kogo wysłać po te dokumenty a widać iż pewnie Gerard Marcusa wrobił albo zmienił plany swoich działań.
- Tak... - Nie wdawał się w dyskusję. Widząc przyjętą pozycję przez starszego łowcę, sam zajął się otwarciem drzwi, które ustąpiły. Weszli do środka i warto wspomnieć o tym, że ignorował Zacka. Skoro są na misji, nie mogą wznawiać niechęci do siebie bo inaczej wszystko szlag trafi.
Podszedł do biurka i zaczął przeglądać pozostawioną teczkę. Okazało się, że to są te dokumenty. Jednak i jego niepokój ogarniał.
- Dokumenty mamy. Ale ta cisza mnie też niepokoi. Za łatwo poszło.
Tu się wszyscy zgadzali. I jakby tego wszystkiego było mało, pojawiła się kolejna osoba. Gdyby nie aura ludzka i jego budowa ciała, na pewno Gabriel uznany by był za wampira. Łowcy z kolei byli wyszkoleni tak, by bez problemu odróżniać obie rasy.
- Nie wybrano. Nie wiem też czy jest tu jakiś zastępca, jeżeli Pan przyszedł do niego.
Pierw co musieli zrobić to pozbyć się go aby móc przeszukać dokładniej szpital. Ale nie zrobią tego w jego obecności, nie wiedząc, czy ten jest po ich stronie i jest łowcą. Marcus o nim nic nikomu nie wspominał. Może nawet sam o jego przybyciu nie wiedział.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Sob Paź 05, 2013 8:27 am

I kiedy nasi łowcy rozmawiali sobie ładnie, ludzie którzy podłożyli bomby, obserwowali całą ową czwórkę przez kamery. O tak... Idealna pora na wysadzenie bomb!
Dwie pierwsze bomby wybuchły w dwóch salach gdzie leżaki pacjenci, kolejna w składziku (akurat przebywał tam pielęgniarz), no i oczywiście na dwóch salach operacyjnych, gdzie w obu przeprowadzano operacje i akurat jedna z tych dwóch była porodówką! Więc świeża mama, jej nowonarodzone dziecko i lekarze, plus pielęgniarki poszli z dymem. Innymi słowa, rozpoczęła się panika, chaos i strach. Ludzkich krzyków nie było końca. Jedna z pięlegniarek podbiegła do gabinetu ordynatora i wbiegła do środka. Jej oczom ukazała się bomba zegarowa ukryta tuż za kanapą. Czyżby... Czyżby to byli ci zamachowcy?
- Mój Boże, nie... Ja nic nie widziałam!
Wrzeszczała i w panice wybrała się za gabinet, krzycząc do najbliższych ludzi o zamachowcach w budynku. Ktoś na pewno już wezwał policję!
A kamery? Trafił je szlag, a raczej taśmy z niektórymi nagraniami. Terroryści burmistrza przygotowali się bez zarzutu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gerard Sob Paź 05, 2013 2:02 pm

Ale po co miał zmieniać samochód, skoro tym świetnie mu się jeździło? Co z tego, że silnik dławił się, trząsł, ledwo żył? Dla łowcy najważniejsze było, że samochód wciąż jeździł. Gdy się psuł, naprawiał go, wkładał weń wszelkie pieniądze, niezależnie ile będzie go to kosztowało. Ten samochód miał dla niego sentymentalne znaczenie, którego Zack nie pojmie. Był przecież taki młody, że aż można mu tego zazdrościć. Jeśli Zackowi nie podobał się samochód ojca, mógł kupić sobie własny, przesiąść się na taksówkę albo autobus. To Zackowi było źle, a nie Gerardowi, a stary wampir nie zamierzał tłumaczyć synowi w czym rzecz, bo i tak nie miało to żadnego sensu.
– Bomba?
Spytał, spoglądając uważnie na syna. Jego słowa wziął sobie do serca, mógł mieć rację. Było tutaj zbyt cicho, nawet szarych nie spotkał na dole. Nawet gdy burmistrz obiecał oddanie szpitala, to nie zrobiłby tego bez walki. A do tego celu służyli przecież Szarzy!
– Rozejrzyjcie się uważnie czy nie ma tutaj niczego podejrzanego. Zack może mieć rację. Burmistrzowi nie zależy na życiu pacjentów. Mogą mieć nas na podsłuchu. Wezwę ekipę antyterrorystyczną i rozporządzę ewakuację pacjentów.
Najwyraźniej wziął sobie do serca trafną uwagę syna. Jakby nie patrzeć, w żyłach młodzieńca płynęła krew łowców z długowieczną tradycją. Ich ród od wieków prowadził wojnę z rodem Kuroiaishita.
Łowca zatem wezwał odpowiednie siły. Miał wtyki, dzięki temu, że kiedyś z nimi pracował. Pozostawał jakby „oczami”.
Niestety, ich spotkanie przerwało wtargnięcie obcego mężczyzny. Gerard go nie znał. Niby z jakiej łaski? Nigdy nie interesował się jakąś tam inkwizycją, miał na głowie ważniejsze zadanie, niż zapoznawanie się ze wszystkimi łowcami świata.
– Proszę opuścić to miejsce, proszę pana. Prowadzone jest tutaj śledztwo, więc proszę nam nie przeszkadzać.
Polecił swobodnie, tonem urzędnika państwowego, wyjmując swoją odznakę policyjną, która miała spłoszyć mężczyznę. Nie dał się nabrać także na jego „wampirzy” wygląd, a już tym bardziej wziąć go za Testamenta. Znał wampira osobiście i to bardzo dobrze, a temu łowcy brakowało wielu rzeczy do kanibala, ale chyba nie w tym rzecz. Zresztą, nie należał do oświaty, więc tym bardziej wszelka współpraca, bez zgody i potwierdzenia samego Marcusa, nie wchodziła w grę. A Gerard nie miał takich uprawnień, no, może gdyby był zastępcą dowódcy, a tak?
Nagle, jakże miłą pogawędkę, przerwał wybuch. Ewakuacja nie miała już najmniejszego sensu. Dosłownie podłoga się pod nimi zatrzęsła, gdy dochodziło kolejno do dalszych wybuchów. Gdy wpadła do gabinetu pielęgniarka, białowłosy nie zwrócił uwagi na nią, lecz od razu skierował wzrok na bombę znajdującą się za kanapą.
– Zajmę się nią. Może uda mi się ją rozbroić. A wy sprawdźcie kto przeżył i ewakuujcie tylu ludzi, ile zdołacie, nie ryzykując swoim, ani niczyim życiem.
Jeśli dojdzie do kolejnego wybuchu budynek mógłby ulec zniszczeniu, a wówczas nikt by nie przeżył. Zresztą i tak zginęło wielu niewinnych ludzi. A przecież jako łowcy nie mogli od tak opuścić budynku, mając w nosie ludzkie życie, prawda? Za tym wszystkim odpowiadały wampiry, nie ludzcy zamachowcy.
Odsunął zatem kanapę, by zrobić sobie dostęp do bomby i ją ocenić. Ha, oby przeciął właściwy kabelek, zawsze można wylosować. Orzeł czy reszka?
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Sob Paź 05, 2013 3:24 pm

Uwaga Zacka okazała się trafna? No masz ci los, a palnął ją od tak dla picu i rozrywki. Normalnie spojrzał na ojca, unosząc jedną brew, lecz nic nie powiedział, a jedynie wzruszył ramionami. I po co się rozglądać? Westchnął głośno, mając zamiar zgasić papierosa o najbliższą ścianę, kiedy to nadeszła kolejna osoba. Hoh i to jakiś nietypowy gościu. Młody Trizgane przewrócił oczyma, kręcąc za chwilę głową. I czym go matka karmiła, że taki wielki? Zack nie odczuwał żadnego strachu, nic. Wyciągnął kolejnego papierosa, wepchnął do ust i raz jeszcze zapalił, zaciągając się tam mocno, że aż fajek został spalony do połowy. Niezdrowy dym wypuścił nosem.
- A Ty co ksiądz, z Transylwani się uwrałeś? - Zagadnął wrednie, choć po twarzy Zacka nie było widać cienia kpiny. Pozostawała pełna gniewu. W sumie ciężko wyczuć czy ten chłopak kpił... wszak toć to ma mordę kryminalisty i w ogóle się nie śmieje. Może ma coś nie tak z mięśniami twarzy? Kto wie.
Wszystko nagle zostało przerwane przez wybuch bomby. Zack zagryzł filtr papierosa, o mało go nie przegryzając. Co tu u licha się działo? I na równi z ojcem zerknęłi w stronę bomby. Cholera... Przeklął nerwowo, podchodząc do Gerarda, który to chciał zająć się bombą.
- Pogięło Cię?! Znasz się w ogóle na tym? Tu nie chodzi tylko o przecięcie jednego kabelka, ojciec! Za dużo filmów się naoglądałeś. Tym powinien zająć się saper! Ty, stary zboku... znaczy, James? Zawiadom policję i powiedz o bombie zegarowej! - Warknął w stronę łowcy, natomiast sam ruszył do wyjścia z gabinetu. Musi ustalić co zostało uszkodzone, ile ludzi rannych. Straże pożarne i karetki już zapewne są na miejscu... policja z grupą antyterrorystyczą także... Tylko kogo będą podejrzewać?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by OP Garruch Sob Paź 05, 2013 5:24 pm

Ahh. Jacy niemili ludzie. Niemili łowcy...  Jedynie ten z fioletowymi włosami zachował się w miarę normalnie i odpowiedział na pytanie Gabriela. A skąd wiedza o nic? Trzymali się razem. To jasne. A jeden z nich po wypowiedzi, wręcz jakby chuchnął na Garrucha odorem krwi wampirzej. Tej to nawet długie mycie zębów nie pomoże. Gabriel wyczuje ją z daleka, więc i wyczuje od kogoś kto ją pił. Nie potrzebne mu było wyczuwanie jakiejś aury człowieczeństwa. Kto słyszał o takich metodach? Dla starego to było jakieś bluźnierstwo...
Białowłosy 'wymachiwał' jakimś świstkiem tu, a ten najmłodszy-jak było widać- miał niewyparzoną gębę. Gabriel coś może odpowiedziałby, gdyby nie te wybuchy. Osobiście nawet się nie zruszył przy wstrząsach. Gdyby mieli zginąć to stałoby się to już. Gdyby budynek miałby być zawalony to bomb byłoby więcej. Widocznie były to pojedyncze cele. I jednym z takich miejsc był ten gabinet. Niewiadomą pozostaje to jak pielęgniarka widziała coś przez wielkie plecy faceta. Mimo to i on zauważył bombę. To nie jego brożka. On wyrzuciłby ją czym prędzej gdzieś, gdzie nie ma ludzi, albo opuścił gabinet, barykadując drzwi i wycofując ludzi z pobliskich pomieszczeń.
Klasyczny przypadek znalezienia się tam, gdzie nie powinno się być. Gabriel jednak nie czekał na tamtych i jako pierwszy wyszedł z pomieszczenia. Udał się w stronę, gdzie znajdowała się porodówka. Niewiele tam było do ratowania. Dym po wybuchu jeszcze wznosił się i na samej sali nic nie było widać. Gabriel jednak poza dymem czuł również zapach krwi, a gdy kucnął to zobaczył też kilka szczątek.
Porodówka jak to porodówka. Każda miała salę z małymi bachorami, które teraz darły się wniebogłosy.
-Zabierać te dzieci stąd!-A żeby nikt nie olał jego słów, po prostu złapał pierwszych lepszych co się nawinęli i pociągnął ich w stronę sali na której pielęgniarki już starały się działać. Oczywiście było ich za mało, ale cztery osoby, które przywiódł ze sobą Garruch powinny pomóc. Zostawił ich pod ręką jakiejś starszej położniczej, po czym ruszył na klatkę schodową. Użył swojej wampirzej siły i szybkości, byleby wydostać się z budynku. Nie uciekał, ale ktoś na pewno obserwował zdarzenie. Z doświadczenia po prostu Gar wiedział, że ktoś, kto podkłada ładunki wybuchowe, po prostu lubi patrzeć na swoje dzieło. Może się poszczęści i zauważy jakieś podejrzane auto, za kółkiem którego będzie siedzieć uśmiechający się osobnik, albo z poważną miną... Albo jakieś auto ze zbyt przyciemnianymi szybami, jak na prywatne auto...
Jeśli cokolwiek takiego zobaczył to na pewno zrobił wszystko, aby dobiec i zatrzymać takowe auto...
Działanie może i głupie, ale kto by nauczył starego człowieka postępować jak powinien w takich sytuacjach?
OP Garruch

OP Garruch

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Czerwone oczka, spiłowane ząbki(kły pozostawione), tatuaż na karku
Zawód : Łowca/Staromodny inkwizytor
Magia : Poszukaj ._.


https://vampireknight.forumpl.net/t1166-garruch

Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Sro Paź 09, 2013 6:49 pm

James nie odpowiadał już nic. Nie wchodził w zdania ojca i syna, a Gerrardowi jedynie skinął głową, aby wykonać polecenie w celu zlokalizowania jakiegokolwiek niebezpieczeństwa w budynku. Czy Kuroiaishita nie zostawił czegoś, co nie powinien.
Ani jeden, ani drugi nie wydawał się być zadowolony z obecności kolejnego człowieka. Na ich słowa James westchnął i zabierając papiery, odszedł od biurka podchodząc do Pana Trizgane. Lecz w tym momencie rozległy się wybuchy. Każdy po sobie pewnie spojrzał a Ci dwoje dostrzegli bombę. Fioletowowłosy także spojrzał w tym kierunku. Jeżeli czas jest krótki, mogą i oni zginąć. Ważniejsi tu jednak są ludzie. Papiery złożył i schował do kieszeni płaszcza, po czym opuścił szybkim krokiem gabinet, kiedy Zack kończył prawić do niego kazania. Nie on będzie mu wydawał polecenia, co ma robić. Mijając korytarze, posiadające wgląd na dziedziniec, widział wybiegających ludzi. Służby ratownicze zapewne są w drodze. Policję na pewno ktoś wezwał. Problem pojawił się inny - pożar. Po wybuchu zawsze coś gdzieś w elektryce trzaśnie i doprowadzi do otwarcia groźnego żywiołu. W dodatku wszędzie było dużo dymu, krzyki, płacze. Dostrzegł i słyszał Gerrarda wydającego polecenia, więc sam zdecydował się udać w przeciwnym kierunku.
- Wszyscy opuścić szpital! - Gdzie dostrzegał znaki ewakuacyjne, tam kierował ludzi. Niestety w jednym z obok wysadzonych pokoi pacjentów, znalazł dziewczynkę, która nie mogła chodzić. Nie mógł jej tak zostawić, więc wziął ją na ręce i wyprowadził z pomieszczenia, kierując się w stronę wyjścia. I ile nic nie stanie mu na przeszkodzie. Rozbrojenie bomby, czy zrobienie z nią cokolwiek, pozostawił doświadczonego łowcy i beznadziejnemu jego synowi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gerard Pią Paź 11, 2013 10:58 am

Odór wampirze krwi z czyichś ust? Chyba trzeba by było wypić hektolitry krwi, żeby wyczuć jej woń z czyjegoś oddechu. Łowca musiał mieć już naprawdę spaczony umysł, wyobrażając sobie zbyt wiele na dany temat. Ale zostawmy w spokoju tę niedorzeczną sprawę, bo szkoda czasu na zbędne dywagacje.
Gerard zauważył, że jego syn palił za dużo, nie zamierzał jednak zwracać mu na to uwagi, bo sam łowca nie był lepszy pod tym kątem. To zresztą nie był czas i miejsce na takie rodzinne zamartwiania się, a i sam Zack był dorosły i odpowiedzialny za swoje życie. Najwyżej za jakieś dziesięć lat dostanie raka płuc i przez następne dziesięć będzie walczył o życie. Gdy zaś mu Gerard zwróci uwagę, Zack dostałby raka już po dwóch latach, paląc częściej i więcej na złość ojcu.
Nie odpowiedział nic na słowne zaczepki swojego syna, znając go na tyle, że zwrócenie uwagi spotęguje jedynie jego złośliwość. Zresztą obcy w obecnej chwili nie powinien się nawet wtrącać w nie swoje sprawy. Gdyby faktycznie cała trójka była z policji, nie udzieliłaby mu odpowiedzi na pytanie jakie zadał, więc niech lepiej nie pieprzy jacy to łowcy byli niemili. Były ważniejsze rzeczy i priorytety, niż udzielanie odpowiedzi jakiemuś łowcy. Niech poczyta gazety, jeśli jest taki ciekawski.
Wziął od Jamesa dokumenty, które zaraz schował do kieszeni, składając je na pół, żeby się zmieściły. Dostarczy je dowódcy, kiedy ten cały bałagan wreszcie się skończy.
– Znam się na rzeczy.
Uciął Zackowi w połowie jego wypowiedz, wskazując palcem na drzwi, żeby opuścił gabinet i pomógł innym. Wyniesienie stąd bomby nie byłoby rozsądnym posunięciem. Każdy głupi wie, że niezabezpieczona bomba może wybuchnąć pod wpływem jakiegokolwiek ruchu. Może być także i ustawiona na automatyczny wybuch, jeśli zostanie poruszona, ot taka pułapka. A Gerard miał tego świadomość, dlatego nie mógł wyrzucić gdziekolwiek bomby. Nie była ona mała, a sam wybuch na pewno uczyni wiele szkód. Zresztą w centrum miasta ciężko o bezludne miejsce, wystarczy o tym pomyśleć.
W każdym razie Gerard przeszedł do swojego zadania. Zdjął delikatnie i ostrożnie wieczko, robiąc sobie dostęp do kabli, przecinając odpowiedni, by zatrzymać czas, jaki bomba niemiłosiernie szybko odliczała. Oczywiście łowcy zajęło to trochę czasu, nie było to takie hop siup i już. Oby tylko przeciął właściwy… Ach, a na fizyce uczyli go jedynie czym jest amper.
Straż pożarna i policja zajechała już na miejsce, przechodząc do swoich czynności. Zajęto się zarówno ugaszaniem ognia jak i poszukiwaniem pozostałych bomb by je zabezpieczyć i dezaktywować, czym zajmą się oczywiście służby specjalne, jakie także wreszcie się zjawiły. Policja zaś, wraz z pogotowiem, jakie powiadomiła, rozpoczęli ewakuacje rannych, zabierając ich zarówno z głębi budynku jak i tych, będąc już na zewnątrz.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Sob Paź 12, 2013 11:26 am

Tralalala... Zack nie miał bladego pojęcia co tutaj robił. Są tutaj doświadczeni łowcy, a on - barman - co może robić? Jakiś drink zaserwuje? Zmarszczył brwi na słowa ojca, kiwając głową. I tak wątpił w wiedzę Gerada, kiedy ten zaczął grzebać w bombie. Nie zna się na tym, a zgyrwa bohatera.
- Szkoda, że nie byłeś takim bohaterem kiedy potrzebowała Cię mama. - Warknął wściekły, opuszczając ojca i bombę, reszta bowiem nie istniała. I oczywiście także zajął się pomocą w ucieczce niewinnych ludzi. Niestety do szpitala każdym możliwym wejściem wparowała grupa anty terrorystyczna. Czterech z nich zaczepiło Zacka, kiedy ten stał tuż przy windzie. Zapewne Jamesa też zaatakują, jak ojca, no i tego księdza. Lipa taka.
- Ręce do góry! I odwróć się w stronę ściany! - Krzyknął jeden z antyterrorystów do młodego Trizgane, ten oczywiście z przekleństwami na mordzie wykonał posłusznie zadanie. Tłumaczenia i tak nic nie dadzą, bowiem cała wina o wysadzeniu spadnie na nich, czyli na łowców (choć Zacka zamkną za samą jego kryminalistyczną mordę). Ha! I z jednej strony... będą sławni, bo przecież reporterów było jak mrówków! Co tak właściwie dalej z resztą panów? Się dowiemy niżej...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Sro Paź 16, 2013 9:46 am

Nie mogło braknąć antyterrorystów ani policji, która nie musi wierzyć w niewinność łowców, w dodatku cała ta Władza leżała u stóp szalonego burmistrza. Temu tym bardziej muszą złapać każdego podejrzanego typa o bycie łowcą, w dodatku dostali cynk iż takowi się tutaj znajdują. Wszak sam Samuru widział Jamesa, Gerada... biedni. Sam na siebie bat ukręcili.
W każdym bądź razie jednego już dopadli, mianowicie Zack'a. Zostało jeszcze trzech i lepiej żeby się nie rzucali, bo to doda im jeszcze więcej kłopotów. Gerard został nakryty na grzebaniu przy bombie przez trzech antyterrorystów, a James i Garruch przez dwóch. Wszyscy uzbrojeni po zęby, a ich ust wydobywały się te same słowa, takie jak Stać, odłoż broń, ręce do góry itp. Jak zareagują? Zobaczymy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by OP Garruch Sro Paź 16, 2013 1:35 pm

Gabriel nie przywykł do wykonywania czyichkolwiek poleceń. Poza tym był na parkingu pomiędzy wychodzącymi z budynku. Dogodna pozycja do ucieczki. Szczególnie w takim wypadku, gdy ludzie wychodzili z budynku gromadami. Unikali oczywiście konfliktu i mijali Garrucha oraz dwóch antyterrorystów.
Co zrobił... Po pierwsze artefakt zadziałał. Broń jednego z facetów wyleciała mu z rąk jak za sprawą szarpnięcia. Gdzie poleciała druga broń? Od razu w drugiego faceta, który zaraz miał dostać nią w twarz. A po chwili i Garruch zniknął z ich pola widzenia, dziesięć metrów od miejsca w którym stał. A następnie po prostu wykorzystał nadludzką szybkość, aby uciec. Biegł znacznie szybciej niż ktokolwiek z antyterrorystów mógł. Zanim tamci się ogarną, on będzie jakieś piętnaście metrów od nich. A jeśli w ogóle próbowali go dogonić, znów niedługo użył swojego przemieszczenia kolejne dziesięć metrów dalej. Było to miasto w końcu, więc te dwadzieścia metrów pozwoliło facetowi na ucieczkę w uliczkę...
[zt-jeśli możliwe]
OP Garruch

OP Garruch

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Czerwone oczka, spiłowane ząbki(kły pozostawione), tatuaż na karku
Zawód : Łowca/Staromodny inkwizytor
Magia : Poszukaj ._.


https://vampireknight.forumpl.net/t1166-garruch

Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Sro Paź 16, 2013 1:49 pm

Coś tutaj musiało być nie tak. Kobieta która dziwnie zachowywała się po ujrzeniu w gabinecie trzech a nawet czterech mężczyzn, mogła być podstawiona i zwalić winę na kogoś, kto za to nie był odpowiedzialny. Panowie przecież nie wiedzieli nic o bombach w szpitalu. Tylko mieli swoje domysły, które na nieszczęście się potwierdziły.
James z dziewczyną na rękach kierował się do wyjścia, ale jak na złość, drogę zablokowało mu dwóch ludzi. Po ich kombinezonach rozpoznał antyterrorystów. Czemu akurat jego zatrzymują, kiedy nie był niczemu winny? To go przez moment zdziwiło, ale zaraz sobie odpowiedział w myślach. Samuru musiał w jakiś sposób dowiedzieć się że on tutaj będzie i kazać tym osobom go zatrzymać.
- Mam pacjentkę, która nie może chodzić! Pozwólcie jej opuścić ten szpital aby krzywda się jej nie stała! - Rzekł poważnie, licząc na odpowiedni ich ruch. Życie człowieka było dla niego cenne. Bo przecież strzelać do niego nie będą, kiedy on trzyma nie winną osobę. Dziewczyna ze strachu aż wtuliła się do niego, nie chcąc wiedzieć ani widzieć co będzie dalej. W tym momencie gdzieś coś znów trzasło a tynk opadł, James odruchowo się schylił i odsunął, aby nie oberwać. Miał w planie cofnąć się korytarzem i skręcić w inną stronę, ale co jeśli oni zaczną do niego strzelać w plecy? Jak na złość, nie było bocznego przejścia, a skakać z okna? Są na pierwszym piętrze. Nawet zerknął w jego stronę. Jeżeli antyterroryści nie pójdą z nim na współpracę, wtedy James zdecyduje się z dziewczyną na rękach wyskoczyć przez okno, by wylądować na trawiastej ziemi.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gerard Pią Paź 18, 2013 9:53 am

Zapewne był tutaj dlatego, że chciał zobaczyć jak wygląda praca ojca. Może lubić wampiry, było przecież wielu łowców neutralnie nastawionych do krwiopijców. Polowali jedynie na tych, za którymi były wysyłane listy gończe. Tak samo mógł czynić Zack. Pod pilnym okiem ojca, mógłby się stać naprawdę silnym łowcą, który mógłby wesprzeć tę oświatę. Burmistrz pozwalał sobie na zbyt wiele.
Spiorunował syna wzrokiem, nie odzywając się nim. Jeśli chłopak podejmie się treningu, trzeba będzie utemperować jego ostry język. Mógł myśleć co chce, ale nie należy wypowiadać wszystkich swoich myśli na głos. Zapewne gdyby był na miejscu, w ich posiadłości we Francji, uratowałby swoją żonę. Wbrew pozorom łowca posiadał uczucia.
Gerard wyciągnął swój telefon, chcąc dać cynk Marcusowi, że jeśli żaden z ich trójki nie da znać, że wszystko się powiodło, może wysłać płytki z nagraniami ze szpitala do gazet czy innych przedsiębiorstw. I wrócił do zabawy z bombą, gdy nagle ktoś wpadł do gabinetu. Zamarł w bezruchu. Uniósł powoli ręce i odwrócił się w stronę policjantów oraz agentów antyterrorystycznych. Przecież sam ich wezwał!
– Jestem z policji. Rozbrajam bombę.
Wyjaśnił, chcąc sięgnąć po swoją odznakę, by im ją pokazać. Nie pomyślał, że antyterroryści oraz policja pracuje dla Samuru.
– Prawdopodobnie w budynku są jeszcze inne środki wybuchowe. Trzeba ewakuować pacjentów.
Opuścił ręce i wrócił do bomy, uznając że jego odznaka i dokumenty agenta wystarczą. Nie wiedział, że ci ludzie zamierzali go aresztować. Zresztą dorwali już jego syna.
– Ach, ze mną było jeszcze dwóch, innych towarzyszy. I jakiś obcy. Wysoki chłop, ponad dwa metry, ciemne włosy, dziwny wygląd.
Wyjaśnił. Może znajdą tego czubka, który się tutaj kręcił z niewiadomych przyczyn.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Pon Paź 21, 2013 9:11 am

Skoro Zack chce żeby został złapany...
Młody łowca niczym szalony lew rzucił się na jednego z antyterrorystów i niestety zanim coś zdziałał, postrzelono go. Gdzie oberwał? To już zależy od decyzji Zacka... Został skuty i natychmiast wprowadzony. A co do reszty? Garruch z całą pewnością będzie ścigany listem gończym, skoro uciekł i to w niezwykle sposób.
Gerarda dokumenty nie zostały przyjęte.
- Pańskie dane są fałszywe! I proszę niczego nie utrudniać!
Rzekł jeden z jednostki, na co drugi ponaglał go do zestawienia bomby o podniesienia rąk do góry. Jeśli tego nie uczni, będą musieli go obezwładnić.
Co do Jamesa? Nie ma tak łatwo. Jeden z antyterrorystów, ciągle trzymający na celowniku łowcę, odezwał w gniewie.
- Odstaw tą dziewczynę i łapy w górę! Nie rozumiesz co się do Ciebie mówi?!
I jeśli łowca także zlekceważy policjanta, drugi z nich wymierzy mu celnie w nogi, chcąc go powalić. Dosyć żartów. Ci zamachowcy powinni trafić do więzienia!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gość Pon Paź 21, 2013 3:34 pm

Więc nie chcieli współpracować. Budynek się niemal walił. Gdzieniegdzie wzmagał się ogień. A Ci mundurowi za nic mają czyjeś życie. James chciał pomóc, a tu jeszcze na drodze stają mu inni. Od razu było widać, że mogą być podwładnymi Samuru. To raczej oni go nie słuchali. Dziewczyna od razu wtuliła się mocniej do łowcy, nie chcąc go puścić a do oczu napłynęły jej łzy. Dostrzegł to spoglądając na nią, po czym znów na funkcjonariuszy.
- Posłucham, jeżeli umożliwicie jej opuszczenie tego budynku. On może się lada moment zawalić! Nie obchodzi Was ludzkie życie? Chcę pomóc!
Był szczery. Mogli mu nie wierzyć, ale dla niego liczyło się ocalenie tej dziewczyny. Przecież nie mogła chodzić. Jak miał ją odstawić? Nie miał gwarancji że Ci dwaj się nią zaopiekują i wyprowadzą z tego budynku. Jeżeli zaczną strzelać, niech strzelają.
- Proszę go posłuchać. Ja chcę żyć. - Rzekła dziewczyna, chcąc stanąć w obronie wybawcy tragedii w tym budynku. Mimo swojego kalectwa, dziewczyna nie chciała umierać. Ze łzami w oczach patrzyła na funkcjonariuszy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Gerard Sro Paź 23, 2013 6:21 pm

Jednak pokazanie swoich dokumentów nic nie wskórało. Kiedyś był agentem i choć teraz pracował na rzecz ludzkości, jako łowca wampirów, wciąż miał swoje wtyki oraz pewne możliwości jakie wiązały się z zawodem byłego agenta służb specjalnych. Zresztą w każdej chwili mógł wrócić do służby czynnej, mimo że obecnie pełnił funkcję raczej bierną.
Białowłosy westchnął, spoglądając na cykającą bombę. Czas do wybuchu zbliżał się nieubłaganie, więc jeśli nie pozwolą mu jej rozbroić, wszyscy pozdychają jak muchy, a mury tego budynku na pewno się zawalą. Zresztą w szpitalu zawsze były przetrzymywane jakieś niebezpieczne środki czy to po lekach czy jakieś chemiczne, a nawet zużyte narzędzia chirurgiczne, nim to wszystko zostanie wywiezione do placówek, gdzie zostanie odpowiednio przetworzone, więc mogłoby to wejść w niepowołane reakcje z wybuchami.
- Więc pozwólcie mi to chociaż rozbroić! To zaraz wybuchnie i wszystkich nas rozpierdoli!
Warknął wściekły na fałszywych antyterrorystów. Teraz był pewien, że sami nie zajmą się rozbrojeniem bomby, która najzwyczajniej w świecie zwisała im koło dupy. Jeśli pozwoli mu wreszcie w spokoju rozbroić to tykające cholerstwo, wstał z uniesionymi rękoma ku górze, w celu poddania się władzom wyższym. Nie chciał uciekać się do przemocy. Co prawda mógłby stąd zwiać, ale nie zostawi Zacka samego. Do niego pewnie też się już dobrali. A tak, w kupie raźniej i może uda im się wymyślić jakiś sposób na ucieczkę z miejsca, do którego ludzie burmistrza na pewno ich zabiorą.
- Spokojnie, panowie.
Westchnął, oddając im grzecznie swoją broń, bo zapewne zaczną o nią wołać.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Gabinet ordynatora (drugie piętro) - Page 2 Empty Re: Gabinet ordynatora (drugie piętro)

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach