Lotnisko

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Gość Wto Mar 14, 2017 8:30 pm

Zawsze czuł te dziwne uczucie w środku, gdy widział czerwonowłosą. Nie potrafił tego wytłumaczyć, ale na jakiś dziwny i pokręcony sposób cieszył się na jej widok. I tym razem było podobnie. Nawet po tak długim czasie od ich ostatniego spotkania, poczuł to, co już dawno powinno zostać przez niego stłumione. Jednak jakiekolwiek pozytywne odczucia zniknęły, gdy Elyse się odezwała. Oczy Gabriela pociemniały, a z twarzy zniknęły jakiekolwiek oznaki radości.
Nie tak miało to wyglądać.
- Aż tak to się nie zmieniłem - mruknął, niezadowolony. W przeciwieństwie do wampirzycy nie upadł na głowę i nie zrobił ze swoich włosów pośmiewiska.
- Ile mam na ciebie czekać?
Odwrócił głowę, wzdychając cicho. Najwyraźniej polecenie, które wydał, nie było dokładne, skoro tamta nie potrafiła go wykonać.
- Nie czekaj, idź - warknął.
- Wiesz co, to będzie świetny pomysł. Mam dosyć twoich humorów - burknęła.
Czarnowłosy nie odpowiedział, nie zamierzając wdawać się w bezsensowne pogadanki z koleżanką. Nie zależało mu na jej opinii. To ona mogłaby o nim zapomnieć, a nie Ely. Ponownie spojrzał na Moreau, zastanawiając się, czy zachowuje się tak specjalnie, aby go spławić. Nie byłoby to takie zaskakujące, skoro ostatnio zwiała, nie dając mu zrozumieć, co wtedy zaszło.
Nikt nie był dla niego tak bardzo skomplikowaną osobą, jak Elyse. Kogoś innego już dawno olałby, nie zaprzątając sobie głowy pierdołami.
- Jak nie chcesz mnie widzieć, to wystarczyło powiedzieć, a nie wymyślać.


Ostatnio zmieniony przez Gabriel dnia Sro Mar 15, 2017 9:08 am, w całości zmieniany 2 razy
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Elyse Wto Mar 14, 2017 8:50 pm

Elyse też się dziwnie czuła w jego obecności. Tak zwane motylki w brzuchu dawały o sobie znać od razu, kości policzkowe robiły się zaróżowione a oddech płytki. Wampiry nie musiały oddychać, ale Elyse tak się wczuła w udawanie człowieka wśród uczniów, że czuła się naturalnie wciągając powietrze. Więc gdy tylko widziała Gaba brakowało jej tchu w płucach. Ale teraz... żadnej reakcji. Czysta ciekawość kim może być czarnowłosy mężczyzna. Może chodzili kiedyś razem do klasy? Ale wampiry mają dobrą pamięć i raczej kolegę ze szkolnej ławki by zapamiętała. Może kiedyś w klubie się spiła i z nim pocałowała? Nie, raz w życiu się tak porządnie schlała i to z własnym bratem. Reszta sytuacji była trochę zamazana, więc pewnie urwał jej się wtedy film.. Pamięta tylko, że spotkała Bela i pomógł jej po jakimś wypadku. To wszystko było takie pokręcone. Od tamtej pory unikała alkoholu, a przynajmniej w dużych ilościach.
Aż tak bardzo się nie zmieniłem... tym zdaniem zasugerował, że na pewno się widzieli. Kobieta spojrzała bezradnie na lokaja, który w końcu dogadał się z facetem od samochodu. Volvo miało podjechać po nich za kilka minut. Wtedy podeszła też koleżanka Gabriela, więc Ely patrzyła tylko na nich z uśmiechem. Zero zazdrości. To cudowne uczucie, nieprawdaż?
- Ale... ja nie rozumiem o co Panu chodzi. Poznaliśmy się na chwilę na jakiejś imprezie? Może pokazie? Zwykle mam dobrą pamięć, ale niestety nie mogę skojarzyć Pana osoby - przeprosiła wzruszając ramionami. Gdy usuwała pamięć nie sądziła, że jeszcze się zobaczą i dojdzie do tak pokręconej sytuacji. Czarne auto podjechało i Pierre zaczął pakować ich walizki.
- Możemy ruszać Panienko - otworzył jej tylne drzwi i wtedy zawiał wiatr ściągając jej kapelusz z głowy i skierował wprost na buty Gaba. Dopiero teraz mógł w pełni zobaczyć jej nową fryzurę. Kolor wciąż był ciemnoczerwony, jak jej matki. Tylko włosy żyły własnym życiem okalając jej buźkę niczym aureola, z grzywką opadającą na skos na bladym licu.
Podeszła do mężczyzny chcąc pochylić się po swoją rzecz i zerknęła na niego z delikatnym uśmiechem - Jestem Elyse de Maulévrier, zawsze możemy poznać się od nowa. Ale teraz muszę już lecieć - wyprostowała się już z kapeluszem w dłoni i odwróciła w stronę samochodu. Była tak blisko dawnego przyjaciela, że jego zapach otulił jej nozdrza. Wydawał się jednocześnie znajomy i odległy. Pokręciła głową rozbawiona tą myślą i założyła czarne okrycie na głowę.
Elyse

Elyse

Krew : Szlachetna
Zawód : Modelka.
Zajęcia : Brak
Moce : Posiada.


https://vampireknight.forumpl.net/t1266-elyse

Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Gość Wto Mar 14, 2017 9:30 pm

Nie potrafił pozbyć się zawiedzenia, które było idealnie wymalowane na jego twarzy. Zazwyczaj dobrze udawało mu się maskować wszelkie uczucia poza złością, ale w tym przypadku był bezradny jak dziecko. Uderzenie w brzuch nie bolałby tak bardzo, jak wieść o tym, że Elyse całkowicie go nie pamięta. Zerknął na przyjaciela rodziny czerwonowłosej, szukając w nim odpowiedzi.
Chwila, to przecież ten sam facet, którego spotkał, gdy był w pokoju wampirzyc. Przekrzywił głowę, jak szczeniak, który nie rozumie nowego polecenia.
- Poznaliśmy się w lesie - odpowiedział. Powinien wspomnieć, że wtedy zniszczył jej bluzkę? Nie, to nie był dobry czas na wspominanie. Ely i tak nie wiedziałaby o czym on mówi.
- Powiedz mi - zwrócił się w stronę mężczyzny eskortującego modelkę z lotniska - czemu straciła pamięć? Wypadek, czy ktoś jej usunął? - zapytał. Cholera, powinien dać sobie spokój i zająć się innymi sprawami, ale z niewyjaśnionych przyczyn chciał się dowiedzieć, dlaczego czerwona ma pustkę w pamięci. W końcu słowa dziewczyny jasno sugerowały, że wcale nie chciała go spławiać.
Schylił się, mając zamiar podnieść kapelusz, ale tylko musnął go opuszkami palców, pozwalając dawnej przyjaciółce na jego zabranie.
- Czekaj - powiedział, wstając. - Nie wiem, jak mogę przywrócić ci wszystkie wspomnienia - dobra, niektórych nie warto przywracać - ale po wypiciu mojej krwi, powinnaś zobaczyć choć część z nich - dodał, choć w jego głosie można było usłyszeć nutę zawahania.
Dzieląc się swoją krwią z Elyse, nie miałby kontroli nad tym, co mogłaby zobaczyć, a zdecydowanie nie chciał dzielić się niektórymi aspektami swojego życia. Czasami kilka rzeczy warto zachować dla siebie, nie dopuszczając do nich innych osób.
Uch, naprawdę padło jej na mózg.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Elyse Wto Mar 14, 2017 9:46 pm

Modelka widziała zawód w mimice twarzy dopiero co spotkanego mężczyzny. To było naprawdę... dziwne. Nie przypuszczała, że osoba którą ledwo zna tak się przejmie tym. Może to fan, któremu dawała autograf z dedykacją i teraz myśli, że powinien być zapamiętany na zawsze. Ale czuła, że to wampir jak ona. Raczej nie byłby tak szalony. Czemu w ogóle zaprzątała sobie głowę tą dziwną sytuacją? Może to właśnie szaleniec przed którym lepiej faktycznie było być ostrożnym. A ona zamiast z nim dyskutować powinna wsiąść do auta i pojechać z Pierrym do domu. Nie miała dużo czasu i chciała szybko załatwić swoje sprawy w Japonii. Jakoś nie uśmiechało jej się tu wracać. Nie wiedziała czemu. A przynajmniej tak jej się wydawało. Może sprawa była bardziej złożona. Nigdy nie miała tutaj za dużo znajomych i to wydawał jej się wystarczający powód, ale... sama nie wiedziała już co myśleć.
- W lesie? - tak, zdecydowanie to był czubek i zaczynała wpadać w taką samą paranoję jak on. Ona nie chodzi do lasu od... dawien dawna. Nie pamięta kiedy tam była. Bo ostatnie wspomnienia w lesie wiązały się z nim, o ironio.
Pierre zauważył, że sprawa wymyka się spod kontroli i podszedł do kobiety obejmując ją w pasie i ciągnąc w stronę wejścia do samochodu. Odwrócił się niechętnie do Gabriela.
- Nie wiem o czym Pan mówi. Nikt nie ruszałby wspomnień Panny Moreau bez jej własnej zgody - wycedził przez zęby, a Ely wychyliła się zza siedzenia. Jej lokaj sam wydawał się zdziwiony i niezadowolony z tej sprawy. Czyżby faktycznie straciła pamięć? Ale kiedy i jak? Nic nie kojarzyła. I co ma do tego ten nieznajomy?
- To niecodzienne proponować komuś swoją krew przed wyjściem z lotniska - stwierdziła rozbawiona, ale patrzyła zamyślona na Gabriela. - Pierre pojedź do domu sam, dojadę do Ciebie. Chcę dłużej porozmawiać z... ? - zapytała o imię, nawet tego nie kojarząc a przecież dzisiaj się nie przedstawił.
- Nie wiem czy to dobry pomysł Panienko... - zerknął nieufnie na Gabriela. Nawet jeśli kiedyś się widzieli skąd ma wiedzieć, czy teraz wampir nie zrobi jej krzywdy?
- Spokojnie, nie sądzę aby groziło mi niebezpieczeństwo - poklepała po ramieniu lokaja, a ten w końcu wsiadł do auta i ruszył do posiadłości. Elyse faktycznie umiała o siebie zadbać od tego cholernego ataku, gdy Beleth ją uratował. Powinno być dobrze. I tak, wysłał za nią ochroniarzy aby z bezpiecznej odległości obserowali ich dwójkę.
Czerwona odwróciła się do mężczyzny nagle sądząc, że to... śmieszne. Nagle chce iść napić się krwi zupełnie nieznajomego wampira, bo ten sądzi że ją zna. Ale czuła, że powinna to zrobić i cała ta sytuacja ma jakąś tajemnicę w sobie - To gdzie idziemy?
Elyse

Elyse

Krew : Szlachetna
Zawód : Modelka.
Zajęcia : Brak
Moce : Posiada.


https://vampireknight.forumpl.net/t1266-elyse

Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Gość Czw Mar 16, 2017 9:41 pm

Zachowanie Elyse samo za siebie mówiło, że ktoś na pewno mieszał jej we wspomnieniach, usuwając z nich Gabriela. Brakowało tylko wielkiego, neonowego transparentu, który ogłosiłby tą wiadomość, aby potwierdzić przypuszczenia wampira. Tylko po co ktoś miałby modyfikować wspomnienia rudowłosej? Pytająco spojrzał na lokaja wampirzycy. W gadzich ślepiach pojawił się cień nieufności, gdy mężczyzna zaprzeczył.
- Nie pierdol - wycedził. - Założę się, że miałeś coś z tym wspólnego. - Musiałby być całkowicie ślepy, aby uwierzyć w niewinność służącego rodziny Moreau. Nikt od tak nie wyrzuca z pamięci jednej osoby. Musiał istnieć jakiś powód.
Spojrzał na kobietę nie mniej zdziwiony niż jej przydupas. Uch, prawdę zgodziła się iść z całkiem obcym facetem, który bredzi o tym, że ją zna? Mimo upływu lat, czerwonowłosa nadal miała coś z naiwnej nastolatki.
- Nie zmieniałaś się za bardzo - skwitował cicho, obnażając zęby w szyderczym uśmiechu. Nie sądził, że jeszcze dzisiaj uda mu się porozmawiać z Elyse. W końcu taka ważna gwiazda musiała mieć napięty grafik.
- Pójdziemy gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał - odpowiedział. Może to i nierozsądne, że planował zaprowadzić rudą do swojego domu, ale tylko tam mógł z nią swobodnie porozmawiać i próbować przywrócić jej rozum - o ile coś z niego zostało, bo z tym może być ciężko.
Prychnął w myślach, klnąc na siebie za tą okropną chęć przypomnienia o sobie. Nie przypuszczał, że wiadomość o dziwnej amnezji aż tak da mu po pysku.
- Chodź za mną - powiedział, ruszając w stronę plaży.

z.t + Elyse
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Esmeralda Sro Mar 22, 2017 10:24 pm

Lekarka nie należała do osób które łatwo zapominają, bez względu czy dotyczyło to dłużników czy osób którym była coś winna. Jej perspektywa znacząco różniła się od tego w co wierzył Katashi, co dorzucało tylko kolejne polano do tego małego ogniska nienawiści.
- Szczerze? Tak. - odpowiedziała. Tak samo jak on, łowczyni nie miała problemów z bezpośrednim wyrażaniem swojego zdania. Ba. Momentami mogło się zdawać, że możliwość zdenerwowania białowłosego była warta każdej świeczki. Bo co on sobie niby wyobrażał? Złodziej, narcyz i do tego jeszcze notoryczny kłamca. Drobne kradzieże mogła mu wybaczyć, ale napad na przyjaciółkę należał do grzechów najcięższego kalibru. A tego już się nie wybacza.
- Mylisz się. - umowa rzecz święta, lecz na dobrą sprawę wciąż nie poznała ceny za jego małe usługi. W głębi ducha obawiała się tego rachunku, bo jeśli liczy tak samo jak ocenia swą skromność… to nie wystarczy mu ani jej dom, samochód, czy inne dobra na które pracowało się długie lata. Kolejny raz w ciągu kilku minut pożałowała nagłego impulsu, który kazał jej sprowadzić Katashiego. Była wystarczająco wysportowana, żeby przebiec z dzieckiem te kilka kilometrów do najbliższych zabudowań, ale mimo to wybrała tę drugą opcję.
- Wygląda mi to na grypę. Kiedy się zaczęło? - świetnie, jeszcze tego jej brakowało. Chory mężczyzna potrafił zabić swoją upierdliwością wszystkich świętych. A taki Kataś?
- Dam Ci antybiotyk, ale musisz go brać dwa razy dziennie. Do tego dużo wody i coś dla zbicia temperatury. - nim opuściła dom znalazła wszystkie niezbędne leki i mu podała. Szczerze wątpiła, że ustosunkuje się do zaleceń i spróbuje z leczeniem. Był to jednak jego wybór i nic poza trafną diagnozą i próbą leczenia zrobić nie mogła.
- Koleżankę? Żartujesz sobie, prawda? - prychnęła, mierząc go gniewnym spojrzeniem. Z niewiadomych przyczyn Natasha bała się powiedzieć prawdę, ale ruda swoje wiedziała.
- Oboje wiemy jak było. Jesteś łgarzem, ale kłamać to ty nie potrafisz. - cóż, przynajmniej próbował. Już po pierwszym spotkaniu wiedziała, że z tym gościem będą same problemy.
Mimo niechęci przyjęła od niego broń i trzymając się w gotowości podążała w stronę zaparkowanego auta.
- Daisy z nami nie jedzie.  - chyba nie sądził, że weźmie zmorę do centrum miasta? Zwierzak był wystarczająco rozjuszony, dlatego chciała mu zaoszczędzić dodatkowego stresu. Uliczny gwar, mnóstwo ludzi i latarnie nie należały do punktów przyjaznych temu chowańcowi. Esmeralda nachyliła się nad zwierzakiem i podrapała zmorę za uchem.
- Wrócę. - szepnęła i przytuliła bestię. To samo uczyniła Ally, która wyciągając przed siebie ręce, ujęła zmorę. Po tym wszystkim Daisy uciekła w las, a cała trójka wsiadła do samochodu.
Rudowłosa nie odzywała się przez całą drogę, ale nie spuszczała oczu z Katashiego. Dyskretne spoglądanie nie powinno rozjuszyć Jaśnie Pana, który najpewniej nawet tego nie zauważy. Kiedy dotarli na lotnisko, Esmeralda wysiadła z samochodu i skierowała się po walizkę. Gdzieś w tłumie czekała już na nią Nency, która wtajemniczona w całą sprawę miała zabrać dziecko w bezpieczne miejsce.
- Dziękuję. - powiedziała do Katashiego, choć wiedziała, że to nie wystarczy by uregulować dług. - Dalej już trafię, jeśli się śpieszysz to uciekaj. Gdy już namyślisz się jaka jest cena tej… pomocy, odezwij się do mnie. Dobrze? - wcześniej wyraźnie dał jej do zrozumienia, że się śpieszy, dlatego nie miała zamiaru zabierać mu więcej czasu.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Katashi Czw Mar 23, 2017 8:03 am

- Nie martw się o cenę. Nic materialnego mi się już nie przyda. – Był zupełnie szczery. Po co mu druga posiadłość skoro już miał jedną i to obłożoną pułapkami i trotylem bardziej niż średniej wielkości magazyn podczas wojny. Ech, brakować mu będzie grzebania przy wybuchach i wyliczeń gdzie ustawić kolejne boom tak aby nie rozerwać wszystkiego na strzępy. Przynajmniej lej jaki po sobie zostawi będzie można obserwować z całej wsi.
- Zaczęło się przed chwilą. Ale w tym mieście nic mnie już nie zdziwi. To może być tak samo urok jak i sraczka. – Odpowiedział w przemiły sposób. W sumie jak raz nie celował gniewem i żółcią w nią, a w całą resztę. Siedział tu rok i to mu starczyło by zrozumieć w pełni jak (nie) funkcjonuje to miejsce. Banda wariatów robiąca innym wariatom dziwne rzeczy, które trzeci wariaci uważają za kolejny dzień w biurze.
Łyknął wszystko co mu dała i tak miał plan wciągnąć jeszcze po drodze szybki wspomagacz koncentracji. Zwłaszcza, że Kotaro zdawało się, że nieświadomie przejmował trochę jego świadomość, bo Katashi odczuwał potrzebę sprawdzenia czy jego noże są dość naoliwione i czy ta bestia obok jest czerwona w środku jak wszystko inne co już w życiu rozpruł. To go dziwiło, czyżby tak bardzo uważał by nie pozabijać matki z dzieckiem? O co mu chodziło z tą przeklętą rudą?
- Dzięki doktorku. – Niby było to miłe, ale sposób w który to powiedział nie sugerował tego. Jednak była to miła odmiana, tak przynajmniej można było sądzić.
No, ale dobro nigdy nie trwa wiecznie. Oczywiście musiała się przyczepić o akcję z jego uczennicą i ulubionym łowcą. Tutaj jednak miał przewagę, ścianę faktów przeciw przekonaniom.
- To my oboje wiemy jak było, ty tylko uważasz że wiesz. – Warknął popychając ją palcem w pierś. – Kogo niby się bała? Rannego i gołego faceta w pokoju w którym połowa osób była gotowa na to aby wyjebać mi kulkę w klatę i obalić teorie o braku serca? – Uśmiechał się perfidnie pod maską patrząc na jej reakcje i oburzenie. – Nie masz faktów tylko „kobiecą intuicję”, którą możesz się podetrzeć. Spytaj Taszkę jeszcze raz i wszystko ci potwierdzi.
Ruska dziewczyna była jego ulubionym narzędziem i cennym członkiem jego małego gangu. Przez cały rok pomagała mu przemycając jego lipne dokumenty do archiwum i robiąc raporty ze wspólnych akcji. Zdobyła jego nowemu alter ego zaufanie u niektórych ludzi, którzy zaczęli uważać go za ich człowieka. A przydać mogła mu się na jeszcze wiele innych sposobów.
Po drodze, zaraz spod jej domu wysypał za szybę cały woreczek makibishi. W razie czego powstrzyma pościg, albo ktoś będzie miał bardzo nieprzyjemny dzień. Co chwilę kaszlał sucho i czuł jak wizja zmienia mu się powoli, a węch staje się otępiały.
- Wiesz, że musimy wiedzieć gdzie ten dzieciak będzie? Będzie można go nadzorować, a może kiedyś uwolnimy się dzięki niemu od siebie. – Powiedział w końcu Cień jakby przypominając sobie o ich małej wojnie o panowanie co Katashi odczuł bardzo nieprzyjemnie na klatce piersiowej. Gwałtownie zwolnił.
- Trzymaj kółko. – Warknął i wychylił się do tyłu by wziąć bluzę z kapturem, którą szybko ubrał. Po chwili grzebania w sekretnej kieszonce wydłubał dilerkę z białym proszkiem i poczęstował się czując prawie od razu jak wraca mu koncentracja. W przemęczonych oczach widać jednak było, że jest poddenerwowany. Tam gdzie Katashi nie dawał rady dystrybucja emocji przez jego niewidzialnego towarzysza sprawowała się idealnie. Zdawał się martwić o znacznie więcej niż o pościg kogoś komu nie podobało się to, że ruda ma bachora i z resztą była to prawda.
Po chwili znowu ruszyli z kopyta i nim zdążyły złapać ich jakiekolwiek gliny byli już pod lotniskiem.
- Dobrze wiesz, że jest za co. – Nie ureguluje to długu, ale tak naprawdę szansa, że spełni go w tym życiu była znikoma. Miał już jednak plan na to jak to rozwiązać. Nim miała okazję wyjść zamknął wszystkie drzwi i chwycił ją za rękę.
- Ścigają mnie. Przez tą akcję wszyscy którzy myśleli że jestem martwy dowiedzieli się kim jestem. Nie wiem kto im wygadał i nie będę tego nawet dochodził. – Skłamał – Ale długi odbiorę, choćby w innym życiu.
- Nie, nie, nie... – Cień położył dłoń na jego sercu i ręka gładko weszła prosto w nie sprawiając mu ból, który sprawił że z wydobył z ust ciche jęknięcie. – Musisz włożyć w to więcej uczucia i pasji. To ma być pożegnanie, a nie scena z „dlaczego ja”
- Nie mam już gdzie uciec tak więc cena nie gra już roli. - Patrzył na nią ponuro, a jego siły słabły tak bardzo, że nawet przez rękawiczki mogła poczuć, że coś tu mocno zalatuje czarną magią. – Powinienem cię zabić za to wszystko co się stało. - Zrobił chwilową pauzę na sms do swoich sługusów. Tak zwany kod „jak tu nie przyjedziesz z wozem pancernym to zamorduję każdą jedną żywą istotę w okolicy”.
- Zapamiętaj nieskończoną dobroć jaką cię obdarzyłem i jeszcze dwie inne rzeczy. Mam na imię Katashi i spłacisz swoje długi. – Puścił ją wyciągając kolejną dilerkę i znowu zażywając cudownego leku na poprawienie swojego stanu.
- Nie zdechnij do tego czasu bo cię znajdziemy i zabijemy. – Mimo, że bez zbroi zabrzmiał na chwilę dziwnie. Z resztą odpłynął chwilowo zapominając o bożym świecie czując się przytłoczony wszystkim. Na twarzy wypłynął mu grymas uśmiechu, który zdecydowanie nie wyglądał zachęcająco.
- Bardzo ładnie dzieciaku, a teraz wracamy do roboty.
- Idź bo cię zabiję, za to wszystko. – Otworzył drzwi i gdy tylko wyszła zaczął jechać w drugą stronę. By jak najszybciej spotkać się z wampirami, które pomogą mu opanować upierdliwość i chorobę.
[z.t]
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Esmeralda Pią Mar 24, 2017 3:20 pm

Interesy z Katashim automatycznie skojarzyły jej się z diabelskimi paktami. Nic materialnego, a co? Cnotę której nie ma? Wrażliwość? A może jakieś umiejętności, których nijak nie da się z kogoś wyciągnąć. Tok myślenia mężczyzny był zaburzony przez jego narcystyczne zapędy, a także zbyt wygórowane ego.
- Mimo wszystko wolałabym wiedzieć na czym stoję. Nie chcę mieć wobec Ciebie żadnych długów. - szczególne długu wdzięczności, bo tego Katashi już by nie podarował. Jego wybitna zdolność do wydzierania własności momentami była wręcz imponująca, ale czy drobna przejażdżka na lotnisko była tego warta? No dobra, trochę ryzykował. Zawsze mógł nie pośpieszyć z pomocą, a zamiast tego siedzieć w fotelu i z miną zgorzkniałego furiata, oglądać w telewizji najnowsze odcinki ulubionej telenoweli.
- Potem przyjrzę się temu bliżej. - w ostatnich dniach odnotowano znaczący wzrost liczby zachorowań, co już samo w sobie było zastanawiające. Pogoda sprzyjała grypom i różnym innym infekcjom górnych dróg oddechowych, ale czy niskie temperatury nie powinny wymrozić większości bakterii? Mogła przysiąc, że ktoś znów bawił się Boga i kolejny raz wypuścił w powietrze jakiś zmutowany wirus. Tylko kto i w jakim celu?
- Nie ma sprawy. - był to zwykły ludzki odruch, w którym jej głos brzmiał zbyt miło jak na osobę do której skierowana była odpowiedź. Prawda jest jednak taka, że nigdy nie wyciągnęłaby Katashiego z domu, gdyby wcześniej raczył jej powiedzieć, że jest chory. Mniejsze ryzyko, że grypa się rozwinie i przeniesie na dziecko, które bądź co bądź ma mniej rozbudowany układ odporności niż ten stary koń.
- Czyżby? - uderzyła go w dłoń chcąc strzepać palce mężczyzny ze swojego ciała. Nie dość, że kłamał w żywe oczy, to jeszcze śmiał dotykać?! Niedoczekanie.
- Słuchaj no ty nadęty dupku… - zaczęła, choć szybko pojawiła się wizja, że niewyparzony język doprowadzi Katashiego do wybuchu. Łowczyni wypuściła powietrze z płuc i z wyraźnie mniej agresywną postawą wróciła wzrokiem do białowłosego.
- Znam Natashę i wiem, że coś jest nie tak. Jestem pewna, że ją zastraszyłeś. Dałabym sobie nawet uciąć palec, że to właśnie ty ją wtedy dźgnąłeś. - przyjaźń Brytyjki i Rosjanki była dość swoista, ale do tej pory zawsze kierowały się wobec siebie szczerością. Mimo braku wyraźnych dowodów na winę Katashiego, Esmeralda po prostu wiedziała, że jest on winien całej tej sytuacji. Kobieca intuicja była silnym tworem, nawet jeśli ten białowłosy burak myślał inaczej.
- Sam się podetrzyj. Może w końcu przestaniesz jebać kłamstwem na kilometr. - za późno ugryzła się w język pozwalając by seria myśli uderzyła go swoim średnio wyszukanym kalibrem.
- Nie muszę o nic pytać. Jej wzrok dał mi wystarczające potwierdzenie. - rzuciła obojętnym tonem. Nigdy nie zapomni spojrzenia przyjaciółki i wściekłości jaką odczuła widząc Natashę w takim stanie. Już wtedy mogła pozbyć się problemu i zabić gnoja, ale nie… ona wolała bawić się w medyka- obrońcę. Nie dość, że opatrzyła gadzinę, to jeszcze na dodatek pozwoliła mu odejść.
- Co ty… - zmierzyła go ostrym spojrzeniem, jednak szybko wypełniła polecenie i przytrzymała kierownicę. Co jak co, ale nie zamierzała zginąć w wypadku przez jakiegoś furiata. Dlaczego pozwoliła na to, by to on usiadł po stronie kierowcy?
- Serio? - kątem oka widziała, jak wyciąga swój magiczny proszek mocy – Nie będziesz tego łączył z antybiotykiem, debilu. - pchnęła go ramieniem tak, że część białego pyłu wylądowała na jego spodniach. Wkurzy się. Na pewno zdenerwuje, ale wszystko to było przecież dla jego dobra.
Kiedy chwycił ją za rękę, zmarszczyła brwi słuchając co tym razem wariat ma jej do przekazania.
- Poszedłeś tam z własnej woli. - przecież nie był przykuty kajdanami. On sam zdecydował. On wybrał, że zrobi wielkie bum by cała ta akcja wyglądała na efektowniejszą.
- Nie wiń mnie o swoje ułomności i talent do robienia sobie wszędzie wrogów. - swoją drogą ciekawe co przeskrobał, że był teraz poszukiwany. Jego wywód brzmiał jak groźba, która była ostatnim, czego teraz potrzebowała. Wyrwała dłoń, a kiedy pozwolił jej łaskawie wyjść, natychmiast wyskoczyła z jego auta. Wiedziała, że to nie koniec przeprawy z szalonym gościem, a jego gróźb nie należy traktować z przymrużeniem oka.
- Powodzenia. - zatrzasnęła drzwi i wraz z dzieckiem udała się do miejsca gdzie czekała już na nią opiekunka.
- Wszystko przygotowane. Tutaj masz jej rzeczy i potrzebne dokumenty. Helena już wszystko wie. Będzie na was czekała. - Esmeralda przekazała Nancy wszystkie niezbędne rzeczy i po odprowadzeniu ich na odprawę, pożegnała się i z ciężkim sercem opuściła teren lotniska.

zt
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Hachiko Czw Wrz 07, 2017 9:24 am

Udając się w daleką podróż, musiała pozostawić swe piękne kreacje w posiadłości, a przyodziać o wiele praktyczniejsze i wygodniejsze odzienie. Nie miała jeszcze pojęcia, dokąd mieli się udać. Miała to być swojego rodzaju niespodzianka, chociaż on tak tego nie nazwał. Był jak zawsze skryty, czasami małomówny, a po umówieniu się na wspólną podróż w egzotyczne miejsce, z dala od ludzkiej czy wampirzej bytności należało się w końcu wywiązać z danego słowa. Wciąż pozostawała zaskoczona tą propozycją. Była raczej niecodzienna, nietuzinkowa biorąc pod uwagę specyficzną więź, jaka ich łączyła. Ciężko było ją nawet nazwać. Przyjaciółmi, to oni na pewno nie byli. Nie nadawali się na takie ludzkie brednie. Wampirzyca nie miewała przyjaciół, nawet nie wiedziała do czego oni służyli, cóż z nimi można było robić? Można by rzec, że wampir był po prostu jej towarzyszem. Kimś, z kim od czasu do czasu spotykała się na nocnym trakcie, podczas nocnych ekscesów. Spotykali się częściej przez zwykłe zrządzenie losu, niż faktyczne umówienie się. Zresztą po cóż to robić? To miasto było tak niewielkie, że dwoje krwiopijców znających doskonale miejsce swego pochówku, znaczy miejsca zamieszkania, że bez przeszkód mogli siebie nawzajem odwiedzić. Ale... po co to czynić? O wiele przyjemniejsze było wpadanie na siebie przypadkowo.
Tym bardziej zaskoczył ją fakt, że wampir powiadomił ją o tym, że poczynił pewne przygotowania do podróży, na którą kiedyś się zmówili. Zadzwonił? Skądże. Wysłał sowę? Toć to nie Hogwart. Wysłał list? To byłoby na pewno małym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę czasy, w którym wampirzyca się narodziła, ale wówczas niepiśmiennych było znacznie więcej. Wysłał po prostu posłańca! Patrząc na wiek wampira, domyśliła się, że w jego czasach w taki sposób komunikowano się ze sobą. Był zaskoczona, ale również i zaintrygowana. Dostała polecenie (nie, tym się w ogóle nie zdziwiła, doskonale pamiętała, że niegdyś był despotą, teraz zaś...), żeby zapakować najpotrzebniejsze, wręcz niezbędne rzeczy i przybyć na lotnisko w określonym terminie, nocą. Spakowała zatem najwygodniejsze ubrania, bowiem nie miała zielonego pojęcia, co takiego wampir wykombinował. Miała ze sobą trzy pary skórzanych spodni, jedną parę normalnych dżinsów, które nabyła tylko i wyłącznie na poczet tej tajemniczej podróży oraz jakieś bluzki. Dwie z nich nadawałyby się do chodzenia po dżunglach, zaś ostatnie dwie były raczej do pokazywania jej wampirzych uroków. Nie obyło się także bez chociaż jednego gorsetu, a już tak na wszelki wypadek zapakowała jedną, skromną suknię. Miała ze sobą także szczotkę do włosów i kilka wsuwek oraz wygodniejsze buty od szpilek. Udało jej się spakować w jedną małą i czarną torbę podróżną. W posiadłości zostawiła wszystko, co związane było ze współczesnymi wiekami. Nie wzięła żadnych kart kredytowych ani czeków podróżnych, miała za to ze sobą dosłownie nieco gotówki, ot, na przyjemności, które musieliby zdobyć natychmiast. Skąd zatem wzięłaby większą ilość gotówki, gdyby taka była potrzeba? Nie liczyła na to, że wampir będzie fundował... Chciała po prostu całkowicie oderwać się od tych czasów, od nieznośnej współczesności, przywiązania do tych trywialnych rzeczy jak pieniądze. Zamierzała po prostu kraść, włamywać się, pożywiać na tych, na których nabierze ochoty. Wiedziała, że akurat przy nim mogła sobie na to pozwolić. I cóż z tego, że był szlachetnym? Już widziała, jak pędzi do wampirzej Rady, aby przedstawić przewodniczącemu, że Ruda dopuściła się kilku drobniutkich przestępstw. Nie brała także żadnych kluczy, nie wynajmowała aut i nie wzięła telefonu komórkowego, aby nikt nie mógł się z nią kontaktować. Chciała się od tego wszystkiego oderwać i spróbować odszukać dawną siebie, która zniknęła dekady lat temu, kiedy związała się z niedoceniającym ją Testamentem.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Ethan Czw Wrz 07, 2017 10:01 am

Po wysłaniu sms'a do Vivien i nie otrzymaniu odpowiedzi przez dłuższy czas; zdał sobie sprawę, że jest najwyraźniej bardzo zajęta. To, co miał załatwić - załatwił, więc nie będzie czekał grzecznie, aż niebawem była żona wygospodaruje dla niego chwilkę. Przyzwał więc swojego służącego, który mieszkał w motelu, a stacjonował tu tylko po to by być na posłania i załatwiać sprawy, które nie wymagają osobistego stawiennictwa Ethana. Skupił się chwilę, a potem podał mu dokładną lokalizację w którą ma się udać. W tym samym czasie Ethan kupił lekką, podróżną torbę (w końcu nie wyjeżdżają na długo), zapakował tam podręczne drobiazgi i gotówkę. Nie przyszło mu nawet do głowy, by mógł spotkać się z odmową. Niby po co i dlaczego? Nie miał zamiaru zabierać jej na spotkanie biznesowe, by nie chcieć wyjeżdżać. Wręcz na odwrót - miał nadzieję, że zaliczą tyle rozrywek, ile jest im w stanie zagwarantować gorący, afrykański klimat.
W apartamencie pozostawił kartkę dla Elyse, gdyby miała zamiar go odwiedzić. Naskrobał szybko: "Będę za około 2 tygodnie, numer prywatny mam aktywny." W końcu musiał wywiązywać się ze złożonej obietnicy, prawda? No. Więc skoro to jest załatwione, to on z czystym sumieniem wyszedł, zamówił taksówkę, a potem udał się na lotnisko.
Gdy dojechał ze zdumieniem zauważył, że jego towarzyszka podróży zjawiła się tu pierwsza. O, proszę. Jak miło. Nie ociągała się zbytnio.
Wyciągnął z bagażnika torbę, zapłacił i podszedł do niej z nonszalanckim uśmiechem.
- Będzie ci w tym gorąco - zakomunikował, całując ją w policzek na przywitanie. Sam miał na sobie, co jest z pewnością niecodziennym widokiem, ciemne spodnie khaki i białą koszulkę na krótki rękaw. Na nogach wygodne adidasy.
- Wyglądasz jak zwykle kwitnąco - dodał, z nieco łobuzerskim uśmiechem. Wziął od niej torbę, raczej dla pozorów niż potrzeby (myślałby kto, że wampirzyca potrzebuje pomocy w niesieniu czegoś tak lekkiego), i gdy była gotowa ruszyli by kupić bilety i udać się na odprawę. Nie zamawiał prywatnego samolotu. Nie na tym polegały jego oderwane od rzeczywistości podróże, by żyć w luksusach, bo do tego można zamknąć się w jakimś pięciogwiazdkowym hotelu już na miejscu. Pierwsza klasa wystarczy, sezon i tak już mija, więc zbytniego tłoku mieć nie powinni.
Ethan

Ethan

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Dość spora ilość blizn na klatce piersiowej i rękach, cztery duże na plecach, tatuaż na prawym ramieniu, bandaż od dłoni do łokcia.
Zawód : Główny starszyzny rodu de Maulévrier, właściciel sieci szpitali rozsianych po całym świecie. Lekarz/chirurg/alchemik.
Moce : Artefakt - blokada umysłu, zwiększona regeneracja.


https://vampireknight.forumpl.net/t1240-ethan

Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Hachiko Czw Wrz 07, 2017 10:37 am

Życie prywatne Ethana skąpane było dla niej w soczystym obłączku tajemnicy. Była jedynie niegdyś na jego ślubie z Vivien i na tym poprzestała. Nie przepadała za towarzyskimi spotkaniami pełnymi splendoru, gdzie każdy pokazuje swe bogactwo. Wiele wampirzych rodów odeszło już od swoich tradycji, teraz brylowało w nowoczesnym przepychu. Dla wampirzycy te czasy były marnotrawstwem wampirzej kultury i godności.
Wampirzyca nie zamierzała mu odmawiać podróży. Pragnęła uwolnić się z łańcuchów przywiązania i tej odpychającej współczesności. Gdyby tylko mogła, wróciłaby do swoich czasów, które były o wiele bardziej sprzyjające dla wampirów. Obecnie w dobie Internetu, satelity czy telefonów komórkowych, wampirom o wiele trudniej jest ukrywać tajemnicę swego istnienia. Niestety powstaje coraz więcej piskląt, które są nieodpowiedzialne i rozkapryszone, a nawet te, które narodziły się w wampirzej powłoce nie mają za grosz szacunku dla starszych wampirów. Brakowało tutaj władzy, przywilejów, szacunku... Nie potrafiła zrozumieć tego świata, który tak bardzo się zmienił. Ludzkie stworzenia nie potrafią dostrzec tych zmian, one się po prostu wraz ze światem przyswajają.
Nie musiała długo czekać na wampira. Po paru minutach pojawił się w nietypowym dla siebie stroju. Naprawdę. Zawsze widziała go w drogich garniturach szytych na miarę, które podkreślały jego idealną wampirzą sylwetkę. Jak to miewał w zwyczaju, rozciągnął na swoich wargach nonszalancki uśmieszek, który już zdążyła doskonale poznać. Teraz już nie obawiała się jego osoby. Nie dlatego, że nie uważała go za potężnego wampira - doskonale poznał sztukę mordowania. Po prostu wiedziała, że nie widział już żadnego pożytku w tym, aby ją unicestwić. Chociaż nadal pozostawała w jego obecności czujna.
- Najwyżej się rozbiorę.
Przywitała go takimi oto słowami, kiedy ucałował ją na powitanie w policzek. Doprawdy, ależ z niego dżentelmen. Odzwyczaiła się od takich gestów, będąc żoną kanibala.
- Ty zaś wyglądasz... Nie, nie będę prawić Ci komplementów, jak to jesteś przystojny. Wyglądasz, jakby ktoś juz dawno utemperował Ci kły, Eth.
Pozwoliła mu zabrać swoją torbę, skoro był tak uczynny i chciał jeszcze przez jakiś czas pobyć dżentelmenem. Chociaż ta cecha akurat do niego pasowała.
- Nie spodziewałam się, że naszą rozmowę weźmiesz na poważnie.
Skomentowała, kiedy zbliżali się do wejścia na pokład samolotu. W ogóle nie przeszkadzało jej, że lecieli normalnym samolotem. Luksus był zaledwie kwestią przyzwyczajenia, a ona zaś chciała sięgnąć do korzeni wampiryzmu. I nawet jeśli w samolocie było niewielu pasażerów, to ich słodkawy zapach szybko wypełnił całe pomieszczenie dla pierwszej klasy. Ci ludzie nawet nie zdawali sobie sprawy, jak blisko śmierci się znajdowali. Wszedłszy na pokład, zajęli swoje miejsca, rozkoszując się po raz ostatni luksusem w ciągu zbliżających się dwóch tygodni.

zt x2
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

Lotnisko - Page 3 Empty Re: Lotnisko

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach