Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła

Go down

Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła Empty Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła

Pisanie by Gość Nie Mar 20, 2016 10:01 pm

Łeb boli jak diabli, no ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Zwlekł się z łóżka i poszedł do kuchni by wziąć aspirynę. Połknął dwie tabletki i popił sokiem pomarańczowym. Kac morderca nie ma serca. Ubrał się i wyszedł do miasta. Fajki mu się skończyły, więc nie miał wyboru. Stanął w kolejce do kiosku i w duchu modlił się by nie puścić pawia na faceta stojącego przed nim. Gdy wreszcie nadeszła jego kolej szybko kupił paczkę szlugów i po raz pierwszy tego dnia zapalił. Dopiero teraz był spokojny. Zaciągnął się i wypuścił dym podwójnymi kółeczkami. Przypatrywał im się chwilę. Po czym udał się na spacer po parku. Ludzie. Dużo ludzi. Fajnie. Usiadł sobie na ławce ze szlugiem w mordzie i przypatrywał się człowiekom. Niektórzy byli na prawdę zabawni. Oglądanie ich było lepsze niż jakakolwiek " Ukryta prawda" . W końcu znudziło mu się patrzenie. Więc wygrzebał z kieszeni swój telefon i zaczął przeglądać internety. Nuda... Wstał z ławki i wpatrując się w ekran szedł dalej przed siebie. Po drodze zahaczył z bara jakiegoś dresiarza i o mało nie zarobił w pysk, gdyby nie ten cudowny fakt, że ma na prawdę dobry refleks i w porę się uchylił. Sam za to kopnął dresa w kolano tak, że ów nieszczęśnik klęczał przed nim.
-Słuchaj cepie. To, że jestem skacowany nie znaczy, że nie spuszczę ci wpierdol więc lepiej nie kozacz.
Nadal wpatrując się w wyświetlacz szedł dalej. Znów kogoś potrącił, jednak tym razem postać była dużo mniejsza i chyba klapnęła na tyłek. Gab westchnął ciężko. Schował telefon z powrotem do kieszeni i podał nieznajomej dziewczynie dłon by mogła wstać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła Empty Re: Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła

Pisanie by Gość Pon Mar 21, 2016 2:50 pm

Dzień rozpoczął się zwyczajnie dla młodej wampirzycy. Choć pora niezbyt zachęcała małolatę do opuszczenia łóżka, zmuszona była wstać jak na ludzkie standardy przystało. Nie przybyła do Yokohamy, aby zwiedzać miasto i podziwiać kulturę japońską. Miała dość istotne sprawy na głowie. Zamierzała pomóc mieszkającej tutaj ciotce, która zachorowała. Kobieta liczyła już swoje lata, jej ludzkie życie powoli zbliżało się ku końcowi. Jako jedna z nielicznych osób przygarniętych przez wampirzy ród Lu, postanowiła odrzucić składaną przez szlachciców ofertę nieśmiertelności. Jak można się domyślić, decyzja ta nie wpłynęła w negatywny sposób na członków rodziny, którzy po prostu ją uszanowali. To był tylko i wyłącznie jej wybór, nikt nie mógł go narzucić. Urodziła się człowiekiem i chciała umrzeć jako człowiek, takie miała pragnienie. Nigdy nie bała się śmierci, co nie raz udowadniała za młodu. Zawsze pomagała każdemu, a teraz sama potrzebowała pomocy. Pomimo wielu zapewnień, że świetnie sobie radzi, nieśmiertelna postanowiła wykorzystać wolny od szkoły czas, aby przybyć do kraju kwitnącej wiśni i wyręczyć w obowiązkach kobietę. Była młoda i silna. Wciąż tryskała energią i chęcią do pomocy, ale cała ta nieprzyjemna sytuacja jedynie wysysała życie z wampirzycy.
Lucienne błądziła po uliczkach Yokohamy z dość egoistycznymi myślami. Pragnęła przemienić kobietę, by zatrzymać ją przy życiu. Śmiertelniczka była niezwykle ważną osobą dla młodej szlachcianki, a perspektywa jej odejścia w żaden sposób nie pomagała nieśmiertelnej. Teraz wampirzyca miała trochę czasu dla siebie, mogła zapomnieć o obowiązkach, w końcu kobieta była na rehabilitacji. Niestety myślami nadal błądziła wokół schorowanej ciotki, z którą przyjemnie spędzała czas. Nie lubiła ludzkiej ulotności. Starość zabrała już kilka cennych dla niej osób. Potomkini rodu de la Grange brała udział w pogrzebach, które nie były łatwe dla nikogo z rodziny. Nawet żyjące kilkaset lat wampiry potrafiły opłakiwać utratę najbliższych. Przez wspólną koegzystencję nauczyli się wielu istotnych rzeczy, zupełnie inaczej patrzyli na świat niż przedstawiciele innych rodów. W każdym bądź razie ich większość. Doceniali dar, jakim jest życie. Zdawali sobie sprawę z jego wyjątkowości i pielęgnowali to, co otrzymali.
Młódka wyraźnie zamyślona skręciła w stronę parku. Niestety, ale nawet to miejsce nie potrafiło przepędzić ponurych myśli szlachetnokrwistej. Szła z niezbyt wesołą miną, nie zwracając najmniejszej uwagi na otoczenie. Niczym ślepiec błądziła po już dobrze jej znanych uliczkach tego miejsca. Cudem było, że przeszła tak daleko, nie wpadając jeszcze na nikogo. To szczęśnie nie trwało jednak wiecznie, bo w końcu kogoś potrąciła. Z zamyślenia wyrwała się w momencie, gdy było już za późno na złapanie równowagi. Upadła na ścieżkę, będąc złą na swoją nieuwagę.
- Przepraszam, zamyśliłam się - odezwała się niemal natychmiastowo.
Podniosła głowę do góry, by spojrzeć na nieznajomego mężczyznę, który wyciągnął w jej kierunku rękę. Skorzystała z pomocy ciemnowłosego i wstała. Stojący przed nią człowiek był niezwykle wysoki. Chociaż sama nastolatka miała sporo centymetrów wzrostu, przy nieznajomym wypadała naprawdę słabo.
- Dziękuję - dodała, posyłając mu ciepły uśmiech.
Cała Lu, potrafiła tryskać pozytywną energią przy innych osobach, nawet jeżeli jest jej źle. Nie lubiła zarażać towarzyszy swoim ponurym myśleniem, dlatego takie rzeczy zostawiała wyłącznie dla siebie.
- Jeszcze raz przepraszam, za bardzo odpłynęłam myślami. Mam nadzieję, że nie jest pan na mnie zły.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła Empty Re: Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła

Pisanie by Gość Wto Mar 22, 2016 3:52 pm

Gabryś nie miał w zwyczaju polemiki na bezsensowne tematy, dlatego nie kłócił się z dziewczyną, gdy uznała, że zderzenie było jej winą. Maństwo wstało z pomocą jego dłoni. Korzystając z okazji, że trzyma ją za rękę, przedstawił się pamiętając o tym, by użyć swojej przykrywki,, w końcu nigdy nie wiedział z kim ma do czynienia.
-Jestem Luc. A tobie jak na imię, maleństwo?
Dziewczyna wyglądała na radosną, jednak Gabowi nie zgadzało się to. Znał się na ludziach i widział, że ma smutne oczy, ale prawdę powiedziawszy miał to głęboko w tyłku. Nie bawił się w bohatera i nigdy nie marzył o tym by nim być.
-Jestem tak bardzo zły - powiedział niby poważnie, ale w jego oczach było widać, że żartuje.
Puścił do dziewczyny oczko i przejechał dłonią po swoich włosach. Ładna była. Blondynka, do tego zgrabna. Jedynym co było niepokojące, były jej czerwone tęczówki. Miał nadzieję, że to tylko soczewki, ale w głębi duszy przeczuwał, że się myli. Westchnął cicho. Szkoda. No ale co poradzi ? Nic.
-To co młoda damo? Słyszałem, że masz ochotę na przechadzkę- podał jej ramię, na którym mogła się oprzeć - Może tym razem uda mi się dopilnować by twój tyłek boleśnie nie zderzył się z podłożem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła Empty Re: Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła

Pisanie by Gość Wto Mar 22, 2016 5:47 pm

Dziewczyna wzięła całą winę na siebie, bez zbędnych sprzeczek. Uważała się bowiem za sprawczynię tego całego zdarzenia, w końcu to ona kroczyła po mieście jak zombie, nie zwracając najmniejszej uwagi na innych. Nie przyuważyła nawet tego, że mężczyzna za bardzo skupiał się na przeglądanych stronach w swoim telefonie, niż ścieżce po której kroczył. W rzeczywistości to obydwoje zawili, ale skoro ciemnowłosy nie przyznał się do pomocy przy tym małym zderzeniu, wampirzyca uznała, że tylko ona zawiniła.
Mężczyzna wydawał się blondynce miłą osobą. Pomimo tego całego, niezbyt przyjemnego zderzenia, wciąż wyglądał na spokojnego. Nie wybuchnął niepohamowanym gniewem i nie zaczął wyzywać jej od najgorszych, a wiele takich osobników lubiło przechadzać się po miejscach takich jak to. Szlachetnokrwista miała sporo szczęścia, że natrafiła na kogoś takiego. W dodatku nieznajomy wyciągnął w kierunku nieśmiertelnej dłoń, co dobrze o nim świadczyło.
- Lucienne. Dla przyjaciół Lu - przedstawiła się, posyłając mężczyźnie promienny uśmiech.
Nie zdenerwowała się, słysząc określenie. Doskonale zdawała sobie sprawę z różnicy wzrostu, dlatego "maleństwo" pasowało do niej wręcz idealnie. Pytanie tylko, jak ona powinna nazywać mężczyznę. Gigant? Olbrzym? Coś w tym było, jednak na tą chwilę pozostawała przy prostym, klasycznym imieniu. A raczej jego zdrobnieniu, którym posługiwał się ciemnowłosy.
- Jest mi tak bardzo przykro - odparła, robiąc minę zbitego psiaka.
Nie kłamała, ale jednocześnie nawiązała do żartu wysokiego mężczyzny. Dostrzegła w jego oczach prawdę, więc nie bała się posunąć do czegoś takiego. W innym przypadku takowe zachowanie byłoby nie na miejscu, teraz jednak nie powinno wywołać to niepotrzebnego spięcia. W każdym bądź razie dziewczyna miała taką nadzieję. Nie lubiła się kłócić, zwłaszcza publicznie. Całe to zajście najwyraźniej zostało puszczone w niepamięć, więc po co psuć taką miłą atmosferę?
Kiedy puścił do niej oczko, uśmiechnęła się nieśmiało. Gest, który wykonał był dość charakterystyczny, w każdym bądź razie dla płóci przeciwnej. Mimo wszystko nie zamierzała tego opacznie zrozumieć, dlatego też nie bardzo się tym przejęła. Otrzepała się jedynie i poprawiła swoje włosy, aby niesforna grzywka nie wchodziła jej w oczy.
Spacer? Cóż, dziewczyna nie widziała żadnych przeciwwskazań. Rozmowa na świeżym powietrzu dobrzeby jej zrobiła. W końcu to najlepsze lekarstwo na ponure myśli. Zwłasza w obecności miłych osób, a taki właśnie zdawał się Luc.
- Nie mam nic przeciwko - przyznała, korzystając z ramienia mężczyzny. - Tym razem postaram się na nikogo nie wpaść.
Oj tak, zamierzała być teraz uważna. Chociaż wątpiła w to, czy nawet zamyślona z kimś by się zderzyła. W końcu szła u boku mężczyzny, pozwalając mu się prowadzić.
- Yokohama to naprawdę piękne miasto - przyznała, obserwując zieleń urokliwego parku. - Mieszkasz tutaj?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła Empty Re: Dzień jak wczoraj, czyli opowieści skacowanego diabła

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach