Mostek nad rzeczką

Strona 14 z 15 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next

Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Pon Wrz 09, 2019 9:05 pm

Cóż, nie spodziewał się że natrafi na łowczynię. I to w dodatku taką, która żywi prawdziwą nienawiść do wampirów. Szkoda też, że nie wiedział iż była dawno temu jedną z nich. Jak to się mówi? Zapomniał wół jak cielęciem był?
Na jej reakcję skrzywił się. Przecież nic takiego nie zrobił, a już młoda zachowuje się względem niego agresywnie. A może już wiedziała po co tutaj Grubas przyszedł? Wiadomo, że nie na rozmowę czy na podryw; w jego głowie zakodowała się już czynność polowania. Ale że zamiast wziąć ją z zaskoczenia, postanowił pierw zagadać.
- Rety, to już nawet odezwać się nie można?
Odpowie, unosząc jedną brew. Zresztą, jest sens się ukrywać ze swoimi zachciankami? Przecież za chwilę zacznie gorzej go ssać w środku, a wtedy nie ma przebacza. Będzie zmuszony ją zaatakować. Moc musi dobrze działać, wszak nigdy nie wiadomo kiedy będzie musiał jej znowu użyć.
- Nie powiedziałem że jesteś, po prostu podobnie pachniesz.
Dorzuci, wzruszając ramionami. Najgorsze było to, że jednak nie może nerwy czymkolwiek zagryźć. Jedyną opcją była obecna tu dziewczyna; niemniej i tak już ją sobie upatrzył. Podszedł bliżej.
- Pomyśl sobie, laleczko, że gdybym chciał cię od razu zaatakować, nie ujawniałbym się tak szybko.
Kłamał. Po nim samym było widać, że jest głodny; trupio blady, bardziej podkrążone oczy i co chwila wycierał ślinę. Było jej co raz więcej. Szkoda, że nie miał przy sobie chusteczek.
- A ty już taka wrogo nastawiona. Później się wszyscy dziwią, że wampiry was atakują. Czuję się sprowokowany, wiesz?
Postara się nawet uśmiechnąć, ale zamiast tego otrzymała krzywy grymas. Irytował się z powodu braku jebanego cukierka. Co chwila zagryzał wargę, coś mruczał pod nosem. Podejdzie do barierki aby stanąć do niej tyłem i oprzeć się.
- A skoro tak bardzo chcesz walczyć, możesz zacząć pierwsza.
Pewny swego, lecz czy aby na pewno Isemay wykaże się rozsądkiem? Walka z wampirem wyższej krwi dla zaczynającej pracę w Oświacie, jest raczej czymś trudnym. Prawda?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Isemay Pon Wrz 09, 2019 9:26 pm

Isemay po prostu nie umiała pogodzić się ze swoją przeszłością. Nie nienawidziła wampirów z powodu ich natury i pragnienia krwi. Rozumiała te problemy doskonale. Jej powody były zdecydowanie bardziej osobiste i samolubne. Szlachetnokrwisty, którego pokochała przemienił ją w poziom E i potem zostawił. Pustka i ból zmieniły się w nienawiść. Chęć zemsty zaślepiła ją od dawna. Traktowała wszystkie wampiry jednakowo. Nie obchodziło ją, że tak na prawdę nie wszystkie były złe i miały okropne zamiary. Może i tym razem się nie pomyliła, ale był to po prostu przypadek. Czy kiedyś zmieni zdanie? Ciężka sprawa, potrzebowała by w tym na pewno wiele pomocy. Przydałoby się, dla jej własnego dobra. Na własne życzenie szukała problemów. Była przy tym zbyt arogancka, więc na pewno prędzej czy później się sparzy. Po części chciała cierpieć, odpokutować za te wszystkie podłe rzeczy jakie wyrządziła kiedy była jeszcze bestią. Najniższym ogniwem wśród wampirów. Tak długo spędziła jako poziom E, że musiała nauczyć się mówić od początku. Wciąż wszystkiego się uczyła. Pozostała jej jedynie niepohamowana agresja.
- Wszystkie wasze zamiary są złe. Ciągły głód, chęć pogoni za ofiarą i ataku. Znam to z doświadczenia.
Dwoma krokami zmniejszyła dzielący ich dystans do zera. On opierał się o barierkę, a ona stała centymetry przed nim. Gdzieś tam po drodze wyciągnęła pistolet, którym dźgała go teraz w miejsce, gdzie powinna była znajdować się jego śledziona. Był ogromny, a ona malutka. Nie sięgnęłaby wyżej. Nie pomylił się nazywając ją laleczką. Rzeczywiście ją przypominała. Była krucha, blada i ładna. Chociaż zamiast uśmiechu zbytnio się krzywiła, prawie tak samo jak Beniamin. Z daleka musieli wyglądać jak typowa para zakochanych na mostku. Nic bardziej mylnego.
- Bo to jest prowokacja.
Wyszeptała filtrując go orzechowymi oczkami. Musiała zadrzeć głowę baardzo wysoko. Jakiś wyrośnięty ten wampir, do tego wyglądał na chorego, jakoś bardzo się ślinił. Oczywiście Ise nie miała zdrowego rozsądku. Gdzieś tam zniknął w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Za pewne nie miała z nim szans, jednak na pewno da z siebie wszystko. Jej nauczyciele z Oświaty nie byliby z niej dumni. Brakowało jej samokontroli. Tak jak kiedyś nie potrafiła powstrzymać się przed piciem ludzkiej krwi. Teraz jej braki objawiały się w inny sposób.
Isemay

Isemay
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Dawny Wampir
Znaki szczególne : Blond pukle, mały tatuaż w kształcie półksiężyca na karku (symbol rodu)
Zawód : Łowca wampirów
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t499-maya-lightwood

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Pon Wrz 09, 2019 11:19 pm

Trochę płytka z niej osóbka, skoro mieszała każdego krwiopijcę do jednego wora. To samo zrobiłaby z wampirzym dzieciakiem? Który tak naprawdę nie ma zielonego pojęcia o świecie. Tak samo jak z ludźmi; są dobrzy i źli. Poza tym sama była wampirem, tym bardziej nie powinna ich oceniać. W  życiu trafiła na wampirzego dupka, zdarza się. Ale inny wampir może kiedyś ją ocali? Ale nie Benowi ją oceniać. Ba, on nawet o tym nie wiedział. Dla niego obecnie się liczyło to, co przed nim stało; ruchomy worek z krwią. Nogi, ręce, usta które umieją mówić. Tak właśnie widział swoją nową koleżankę, której nawet z imienia nie znał.
- Naprawdę? A co dla ciebie byłoby dobre? Każdy wampir żyje zgodnie ze swoją naturą, tak jak wy ludzie.
Powie swoje, obserwując uważnie młodą nowicjuszkę. Nawet odważnie się zbliżyła, wydobywając tą swoją małą, śmieszną pukawkę. Beniamin parsknął na jej widok, a gdy dźgnęła go, to przechylił lekko głowę w bok. Niebawem spojrzał na nią spod byka.
- Czyli to jest twój pierwszy krok? Spodziewałem się ataku, a nie groźby.
Wyszczerzy się i nim młoda zareaguje, Chunky przejdzie do swojego ataku. Pierw zablokował jej nogi, poprzez wysunięcie swojej ku przodowi. Jedną ręką pochwycił za nadgarstek, a drugą chwycił w łokciu i wykręcił. Pieprzona wampirza szybkość. Jeśli się uda, wykręci jej rękę tak, aby ta odwróciła się do niego plecami. Wtedy dłoń z bronią dociśnie do jej pleców, lufą skierowaną ku dołowi. Pochyli się nad nią, napierając ciężarem.
- I co? Co teraz zrobisz? Myślisz, że twoja gadka szmatka mnie przerazi? Szkolono mnie na takie cwane kizie jak ty. Jesteś marną frytką.
Odezwie się cicho, znajdując się tuż przy jej uchu. Wyrwie broń z ręki, po czym uniesie ją wysoko nad głowę. Jeśli będzie chciała go kopnąć czy coś, zablokuje cios.
- Jak mi zabierzesz broń, to ci ją oddam.
Zaśmieje się, patrząc na nią z góry. Da radę? Chunky zaczął z niej kpić. Ale ile wytrzyma? Już głód dawał o sobie znać poprzez głośniejsze burczenie. Przecież przybył na polowanie, a nie na zabawę. Cóż, jak widać musiał sobie poużywać w żartach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Isemay Pon Wrz 09, 2019 11:49 pm

Prawda. Oceniała wszystkich zbyt pochopnie i pobieżnie. Bała się zbliżyć do innych. Nie chciała znów się zawieźć. Była po prostu zagubiona i nie miała jeszcze czasu, żeby się wyleczyć. Ise większość swojego żywota biegała po lasach niczym zwierzę zjadając sarenki i okazjonalnie drwali. Nie znała się na życiu, ludziach, wampirach. Została przemieniona jako młoda nastolatka. Dopiero teraz przyszło jej poznawać świat, do którego miała zbyt wiele uprzedzeń. Brakowało kogoś, kto by jej pokazał też te dobre strony.
- Wampiry lubują się w cudzym nieszczęściu. Taka nasza wasza natura. Żywicie się ludzkim kosztem i nic nie da się na to poradzić. Nie ma w tym nic dobrego.
Odpowiedziała na jego pytanie. Wciąż czuła się bardziej wampirem niż człowiekiem. Ciężko było się jej przestawić. A potem już oczywiście dała się sprowokować słowami Beńka i przyłożyła mu lufę do brzucha - mówi się trudno. Działała zbyt pochopnie, oczywiście tego nie przemyślała. Reagowała instynktwonie, zapominając, że jej ludzki instynkt był do bani. Nie spodziewała się, żeby wampir się wystraszy. Po prostu musiała pokazać, że nie jest tylko bezbronną, nic nie wartą dziewuchą włóczącą się po nocy i tyle. Chodziło o zasady. Potem wszystko działo się już szybko. Zbyt szybko dla jej ludzkiego refleksu. Niby dużo ćwiczyła, ale nie miała szans z wyszkolonym czystokrwistym wampirem. Brakowało jej x lat doświadczenia.
Bez problemu wykręcił jej rękę, odwrócił do siebie tyłem. Czuła jego wielkie cielsko na swoich plecach, uniemożliwiał jej jakikolwiek ruch. Szarpnęła się ze dwa razy, tak na wszelki wypadek. Nie było opcji, żeby mogła się wyrwać w jakikolwiek sposób. Był ciężki, miażdżył jej drobne ciało, nie wydała z siebie jednak żadnego dźwięku. Jej wykręcona ręka opierała się na jej plecach. Bolało. Lufa w dół, co mogła zrobić? Nacisnęła na spust, istniała przecież jakaś tam szansa, ze go draśnie. Drasnęła czy przestrzeliła?
- A ty zwyczajnie głodną bestią. Wyżywania się na dziewczynkach też Cię uczyli?
Zakpiła, chociaż wiedziała, że jest w beznadziejnej sytuacji. Nie potrafiła sobie odpuścić, zawsze musiała dorzucić swoje trzy grosze. Nie wiedziała czy była to wina własnej głupoty, odwampirzenia czy samego bycia wampirem, nie bała się. Przeżyła straszne rzeczy. Wiedziała, że nic gorszego już ją nie spotka.
Wyrwał jej broń bez problemu, miała małe kruche dłonie. Z całej siły przyciągała się do barierki, chciała zeskoczyć z mostku. Kolejne nieudane próby? Brakowało jej wampirzych kłów i tych ostrych szponów.
- Jak mi ją oddasz to będę strzelać.
Dodała jak wisienkę na tort.
Isemay

Isemay
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Dawny Wampir
Znaki szczególne : Blond pukle, mały tatuaż w kształcie półksiężyca na karku (symbol rodu)
Zawód : Łowca wampirów
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t499-maya-lightwood

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Wto Wrz 10, 2019 8:46 pm

Pani psycholog się znalazła. Chunky sprawiał wyraźnie rozbawionego całą sytuacją, ale jednak głód pozostawał. Już niedługo nie będzie tak wesoło, gdy tylko zostanie przyciśnięty. Póki co, mógł się jeszcze pobawić z nową koleżanką i prawie taką po fachu, aczkolwiek stali po różnych stronach barykady.
- I myślisz, że każdy chce tak żyć? Chyba poznałaś naprawdę brzydkiego wampira... Może cię skrzywdził? Wykorzystał? Ty się zakochałaś i później nieźle zdziwiłaś. Naczytałaś się chyba za dużo fantastycznych romansideł.
Zarechocze, nawet nie mając pojęcia jak bardzo się nie pomylił. Może nawet nieświadomie ją zrani? Byłoby miło, bo przyszła łowczyni idzie naprawdę łatwo sprowokować. Chociażby głupimi tekstami. Ileż frajdy miał z tą dziewuszką.
Odebranie broni również było dziecinnie proste; nie miała jak się wybronić, jak widać źle ją szkolili. Chociaż fuksem było to, kiedy gnat wystrzelił drasnął prawą nogę wampira. Tuż pod wewnętrznym udem. Poczuł piekący ból. O tyle dobrze, że kula się nie wbiła. Nie ma co, zdenerwował się lecz nie na tyle aby już atakować. Krew pociekła, zabrudzi spodnie ale wielkiej rany nie ma. Tym bardziej chciał jej podokuczać.
- Nie, tego już sam się nauczyłem.
Wyszczerzy się szerzej i uniesie rękę znacznie wyżej. Stanie też na palcach na tyle ile mógł.
Nie miała jak się dostać do broni, nie dawała za wygraną i dodatkowo prowokowała.
- Och? Czyżby?
Uniesie brew... I co? Ukryje w kieszeni bluzy i to by było na tyle. Pochyli się lekko, zerkając też na draśnięcie. Skrzywi się.
- Popatrz co zrobiłaś. Nowe spodnie... Matka mnie zabije.
Zaśmiałby się gdyby nie to. ze Elivra naprawdę goniła swoich synów za nieszanowanie odzieży. Mimo że było ich stać na kupno nowych, to i tak obrywali po uszach.
- Dobra, młoda. Dobrze wiemy po co cię zaczepiłem. Chodź w jakieś ustronne miejsce, oddasz mi się i ja później dam ci spokój. Bo jak sama zauważyłaś, jestem głodny. A MY HYCLE musimy o siebie dbać.
Oczywiście musiał wypaplać kim jest oraz postawić na swoim. Jeśli ta odmówi, Chunky zwyczajnie w świecie podejdzie do niej sam, aby chwycić ją w pasie i unieść. Skierował się do zejścia z mostku.
- Kim jesteś? Łowczyni? Mścicielka? A może to i to? W końcu zwykły człowiek nie ma anty wampirzej broni.
Zagada w między czasie. Kierował się w bardziej odludne miejsce, nawet wszedł na trawnik aby zaszyć się między drzewami. Tam już ją rzuci na ziemię. Przełknął nagromadzoną się ślinę i uśmiechnął się podle.
- Ściągnij ciuszki.
No i masz, Beniamin już coś wymyślił podłego. Nawet wtedy, kiedy prawa noga zaczynała o sobie dawać znać. Pociski anty wampirze bywały nawet upierdliwe przy słabych skaleczeniach.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Isemay Wto Wrz 10, 2019 10:58 pm

Jego słowa były bardzo podobne do prawdy. Niezbyt się pomylił. Mayka była łatwa do prowokowania, chociaż akurat te słowa spłynęły po niej jak po kaczce - o dziwo. Przywykła do brzydkiego traktowania. Tak na prawdę nie znała innego. Umiała się tylko kłócić i przekomarzać. Gdyby Beni zachował się w stosunku do niej miło chyba wkurwiłaby się jeszcze bardziej.
- Przemienił.
Odparła cicho. Taki tam fakt, może wampir skojarzy, że była kiedyś wampirem. Oprócz tego skrzywdził, wykorzystał, pokochał, porzucił. Najgorsze, że przemienił. Każdy wiedział jacy Szlachetni byli -  po prostu wyjątkowi, inni. Nie łatwo było się im sprzeciwić, mieli wielki wpływ na wampiry, a co dopiero na młode ludzkie nastolatki. Ise znalazła się po prostu w złym miejscu o złym czasie. Pechowo. Nie było jednak warto roztrząsać przeszłości. Dziewczyna była pewna, że kiedyś dostanie swoją zemstę. Musiała być tylko cierpliwa, co nie było jej mocną stroną.
Draśnięcie wampira nijak wpłynęło na jej sytuację, ale chociaż dało jej satysfakcję, że będzie miał z tego jakąś niemiłą pamiątkę. Całe szczęście. Iśka uśmiechnęła się mimowolnie, kiedy ten skrzywił się dotykając ranki. Po prostu nie umiała się powstrzymać. Było jej na pewno do twarzy z uśmiechem, jednak ten nie trwał długo.
Oczywiście musiał się pochwalić o swojej posadzie Hycla. Arogancki dupek! (sorka). Dziewczyna, tak jak się spodziewał, nie ruszyła się o krok, totalnie ignorując jego polecenie. Jak chciał to musiał popracować. Uniósł ją bez problemu, była raczej krucha. Nie szarpała się, nie krzyczała. Przypominała bardziej znudzone zwłoki. Nie miała zamiaru dać mu satysfakcji. Przewróciła mimowolnie oczami, musiał odstawiać cyrki i przedłużać całą sprawę. Faceci.
- Nie Twoja sprawa.
Burknęła pod nosem zwisając na jego ramieniu. Trochę szczypała go ze złości, żeby nie zapomniał o niej. Potem jej ciałko gruchnęło o ziemię. Wyrwał jej się warkot niezadowolenia, taki trochę zbyt wampirzy na ludzką dziewuchę.
- Spierdalaj.
Wycedziła i z całej siły kopnęła go w draśniętą nogę. Burak. Ise przez długi czas była niewolnikiem jednego podłego wampira. Bita, gwałcona, gryziona. Może przez doświadczenia życiowe Beni nie robił na niej wrażenia. Czy to dobrze? Odpychała od siebie strach, była bardziej wkurzona i zażenowana -  na taką też wyglądała.
Isemay

Isemay
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Dawny Wampir
Znaki szczególne : Blond pukle, mały tatuaż w kształcie półksiężyca na karku (symbol rodu)
Zawód : Łowca wampirów
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t499-maya-lightwood

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Sob Wrz 14, 2019 3:42 pm

Przemienił? No proszę. Czyli nie mylił się co do jej zapachu. Tylko skąd u licha teraz była człowiekiem? Hiro coś wspominał o odwampirzeniach, przez co niejaka Green miała zostać złapana. Właściwie co by się stało, jakby zaciągnął ją do Golgoty a Hiro miałby szanse przeprowadzić badania, dowiedzieć się jak wyglądała cała ta maskarada z rytuałem. Tak, to był dobry plan i należałoby go wcielić w życie. Póki co musiał ją powalić, trudne to jednak nie będzie. Młoda jest za mało doświadczona oraz za bardzo nie ma pojęcia o świecie.
Teraz miała całkiem inny problem niż przeszłość, wszak właśnie teraz groziło jej porwanie przez wampira. Nie spodziewała się, że przypadkowo dorwie ją hycel.
Znajdowała się tuż przed nim, Kurosz wlepiał w nią swoje ślepia i szczerzył zaślinione zębiska.
- Czyli potwierdzasz? Odmieniony wampir łowca! Przewodniczący mnie wynagrodzi, gdy sprowadzę cię do Golgoty.
Zarechocze wrednie, tuż przed tym jak rozkazał jej rozebrać się. Zamiast dwóch kobiecych bułek, otrzymał kopniaka w draśnięcie. Hycel momentalnie wściekł się, a jego lewa ręka zmieniła kształt; rozległ się charakterystyczny warkot dla piły mechanicznej i tak, ramię wampira stało się piłą. Jej łańcuch szalał, poruszając się z szybką prędkością. Przystawił go przed samą twarz łowczyni.
- Jeszcze raz mnie kopniesz, a Hiro będzie badał twoje kawałki.
Warknie, patrząc ostro. Zabolało go. Kopniak w draśnięcie po anty wampirzym pocisku nie należał do najprzyjemniejszych. Jeżeli Isemay się uspokoi, cofnie rękę, również wyłączając moc. Wróci ona do swoich pierwotnych kształtów.
- Teraz powiesz mi swoje dane. Jaki masz stopień? I kto był twoim panem? Kto cię też odmienił?
Padło już kilka pytań. Chunky przestał się już z nią bawić, musiał wykonać pracę, którą o cało co nie zepsuł. Co gorsza głód się wzmocnił, w końcu użycie mocy go przyspiesza. Dlatego też znowu do niej podejdzie.
- Mów.
Chociaż głos wydawał się poważniejszy, wolniejszy, to jednak wampir odczuwał narastającą frustrację. Niedługo musi naładować bak, wszak każde użycie mocy odbiera mu zbędną energię z ciała.

Użycie mocy; Metal organiczny - 1 post
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Isemay Sob Wrz 14, 2019 4:09 pm

Miała stanowczo za długi język. Od początku powinna była siedzieć cicho zamiast prowadzić jakieś chore pogawędki ze swoim oprawcą. Ugryzła się w język, dosłownie. Poczuła metaliczny smak w ustach, który znała tak dobrze, aż ją zemdliło. Tęskniła za smakiem krwi, ale najgorsze było, że teraz smakował inaczej. Był nieprzyjemny. Sprawiało jej to czysty ból. Wciąż była bardzo rozdarta między wspomnieniami i nowym światem. Nie wiedziała czy kiedykolwiek będzie w stanie pogodzić się z tym co się stało. Z jednej strony łowcy ją uratowali, z drugiej zabrali połowę samej siebie. Była teraz inną osobą, z którą nie umiała się pogodzić. Tak na prawdę może byłoby dla niej lepiej, gdyby przestała istnieć. Niewykluczone, że tak się stanie po tym spotkaniu. Ise zaczęła coraz bardziej wierzyć, że w tym spotkaniu nie chodziło tylko o kolacje dla wampira. Przecież już dawno by ją zjadł, prawda? Wszystko zbytnio się przedłużało.
- Łowca? Jaja sobie ze mnie robisz?
Wybuchnęła śmiechem co wcale nie było takie ciężkie. Obecna sytuacja na prawdę przypominała prawdziwą komedię. Zgadywała, że Przewodniczący był szlachetnokrwistym. Oddałaby wszystko, żeby uniknąć tego spotkania, albo żeby otrzymać z powrotem swoją antywampirzą broń. Chętnie wpakowałaby w niego kilka kulek.
No a potem wszystko potoczyło się szybko. Musiała go kopnąć, nie mogła się powstrzymać. Zresztą czego się spodziewał? Sam ją prowokował. Iśka bardzo się ucieszyła, że sprawiła mu ból. Niczym z prezentu na dzień dziecka. Wampir zaczął wymachiwać w jej stronę niestworzonymi kończynami jak z horroru, więc zastygła w bezruchu. Nie chciała przecież stracić głowy. W ogóle odechciało jej się rozmów, jeśli Ben myślał, że coś z niej wyciągnie był w błędzie. Była przyzwyczajona do bólu. Odwróciła od niego spojrzenie patrząc gdzieś w bok, prawie jak gdyby walnęła na niego focha.
- Miejmy to już za sobą.
Wyszeptała w końcu wyciągając w jego stronę kruchy nadgarstek. Wiedziała, że nic na to nie poradzi, musiała oszczędzać siły na potem. W pewnym stopniu czekała na ugryzienie. Czuła obrzydzenie ale i podniecenie. Brzydziła się sama sobą i swoimi odczuciami. Beznadziejna sytuacja.
Isemay

Isemay
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Dawny Wampir
Znaki szczególne : Blond pukle, mały tatuaż w kształcie półksiężyca na karku (symbol rodu)
Zawód : Łowca wampirów
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t499-maya-lightwood

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Nie Wrz 15, 2019 8:42 pm

Zbyt długi. Wpakowała się w niemałe kłopoty, co znaczyło że jako łowcy brakowało jej doświadczenia. Może takie spotkanie z hyclem czegoś ją nauczy? Powinna przede wszystkim nie stawiać oporu, jak tylko hycel podejmował się swojej pracy. Ale skoro chciała inaczej, a Chun jest nieco narwany... Wyszło jak wyszło. Aczkolwiek Hiro i tak nie byłby zadowolony z tego, w jaki sposób działa nowy jego podwładny.
Nie przemocą miał walczyć z niewinnymi.
- Przecież z ciebie da się czytać jak z otwartej książki.
Uniesie brew, mając tą zażenowaną minę. Zgrywanie ostrej nie pasowało do delikatnej buzi i tego, jak wcześniej zareagowała. Zraniona, dająca łatwo wyprowadzić się z równowagi. Bena nie oszuka. Uczył się jak rozpoznać kłamstwo.
Niestety. Kopniak w ranę nie wyszedł jej na dobre; prawie straciła twarzy, gdy Chunky wyciągnął naprawdę ciężką broń. Był gotowy odciąć jej głowę i zagrać nią nawet w piłkę. Ale czyż nie szkoda truchła? Świeża, ludzka dziewka. Nic, tylko palce lizać. Jej palce.
Nie chciała mówić? I jeszcze ten nadgarstek. Kiedy spojrzała w bok, wampir nie omieszkał zrobić jej zdjęcie, oczywiście wciąż mając ją na uwadze. Odpowiedź odbiorcy nie spodobała się hyclowi... Cóż... Zerknął na Isemay z nad telefonu. Nadgarstek. Naprawdę? Coco miała dwóch, a on jedną dziewuszkę?
- Chyba nie myślisz, że jak jakaś pipa wgryzę się w twoją wiotką rączkę i spiję kilka kropel krwi. Spójrz na mnie! Czy ja wyglądam na kolibra? Chcę więcej.
Oczywiście powie, jak tylko schował telefon na miejsce. Sięgnie po jej wyciągniętą dłoń, ciągnąc ku sobie. Jedną ręką obejmie w tali i lekko się pochyli. Chciał zatopić pokaźne zębiska w jej szyje; brutalnie, mocno oraz tak, żeby poczuła. Brał duże łyki, zachłannie. Ładowanie akumulatora powinno odbyć się jeszcze przy mięsie. W dodatku pochłonęło go tak bardzo, że zupełnie zapomniał o broni, którą miał w kieszeni bluzy. Skorzysta z szansy? Jak widać Hycel zamiast pomyśleć głową, jak zwykle pomyślał żołądkiem. Powinien pozbyć się broni, albo chociaż ukryć ją w swoich zajebistych bokserkach. Tam na pewno nie sięgnęłaby, a jeśli tak, to może napotkałaby innego gnata? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Isemay Sro Wrz 18, 2019 5:58 pm

No właśnie to był największy problem z Ise, nie potrafiła n i e sprawiać oporu. Była uparta i nie zamierzała ułatwiać komuś zadania - zwłaszcza dużemu, złemu wampirowi! Jeszcze czego. Miał szczęście, że nie zaczęła się wydzierać w niebogłosy. Jeszcze zwaliłaby mu na głowę ludzką policję. Może wylądowaliby razem na komisariacie?
- Hycel nie powinien trzymać się zasad?
Nie spała na lekcjach w Oświacie. Przynajmniej nie na wszystkich. Gdzieś tam była gadka o Hyclach, ich zadaniach itp. Przecież poniekąd powinni byli współpracować z łowcami. Ise była ciekawa, czy wampir o tym wiedział, czy miał to po prostu gdzieś. Zgadywała, że to drugie. Nie była skarżypytą, jednak może powiadomi o tym odpowiednie organy władzy? Chciała trochę dopiec Benowi za tą całą sytuację. Przydałaby mu się pogadanka u Przewodniczącego. Na pewno by się ucieszył!
Próbowała kłamać, co miała do stracenia? Jeśli by uwierzył dobrze dla niej, jak nie to trudno. No i oczywiście Mayka musiała strzępić język. Nie potrafiła inaczej. Znów tak bardzo walczyła, żeby się powstrzymać, jednak kiedy wampir wrzucił swoje trzy grosze na temat jej nadgarstka...
- Myślałam, że może jesteś na diecie.
Powiedziała niby mimochodem wciąż na niego nie patrząc. Całe szczęście, że nie widziała jak cykał jej fotki, na pewno nie tryskałaby radością. Dała się pociągnąć za rączkę, wstała niczym prawdziwa grzeczna dziewczynka. Na chwilę wstrzymała oddech, czekając na znajomy ból. Ben nie był delikatny, jednak Ise nie spodziewała się po nim niczego innego. Poharatał ją nieźle. Jęknęła cicho zaciskając drobne dłonie na jego czarnej bluzie. Paskudny ból rozrywał jej szyję, promieniował do ramienia i klatki piersiowej. Oddychała płytko, zamykając bezwiednie powieki. Było to tak samo nieprzyjemne jak przyjemne. Przypominało w jaki sposób została przemieniona. Tęskniła za tym uczuciem, w tym samym czasie nienawidząc go całą sobą. Gdzieś tam w fałdach wielkiej bluzy sięgnęła jego kieszeni. Włożyła w nią małą rączkę. Zgrabnie odszukała broń, odbezpieczyła i bez zastanowienia wystrzeliła 1, 2, 3 razy w brzuch Bena, jeśli oczywiście w żaden sposób jej nie przerwał. Potem w zależności co zrobił i jeśli miała ku temu okazję zaczęła uciekać - nie oglądając się za siebie.
Isemay

Isemay
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Dawny Wampir
Znaki szczególne : Blond pukle, mały tatuaż w kształcie półksiężyca na karku (symbol rodu)
Zawód : Łowca wampirów
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t499-maya-lightwood

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Sob Wrz 21, 2019 7:47 pm

Tak samo Chunky, nie potrafił się powstrzymać, kiedy postanowił kogoś zjeść. Jak widać musi jeszcze dużo popracować nad sobą jako hycel, aby mocno wbić sobie do głody Kodeks. Co prawda mama nie raz uczyła, nie raz biła po uszach aby ich synowie wyrośli na porządne wampiry. Wiadomo, nie na męskie cioty, jedzące tabletki, ale trzymające się zasad ustalonych przez wuja Hiro. Dbali o staruszka, więc matka tym bardziej musiała uważać kogo wychowuje. Ciężkie jest macierzyństwo, zwłaszcza gdy ma kogoś takiego jak Ben. Czasami zapominał, że ma mózg.
- Ha! Nie interesuj się, skoro sama nie jesteś wygadana!
Wytknie jej dumnie, po czym stanie się to, co miało stać. Zostanie pochwycona, pierw drażniąc hycla. Dieta? Az mu żyłka na skroni zapulsowała. Nie raz jej próbował, a wychodził na starą drogę. Więc po co?
Przyciśnięta do cielska nie miała jak uciec z pokaźnych zębisk Chuna. Zatopił je głęboko, biorąc pierwsze duże łyki pożywnej, ludzkiej krwi. Ciepło rozeszło się po przełyku i żołądka wampira, który zupełnie zapomniał o świecie. Ogromny błąd. Jeden strzał, później dwa kolejne i ten rozrywalny ból którzy przeszył ciało hycla. Rzucił ciałem kadetki, zataczając się o dwa kroki w tył. Krwawił. Bardzo krwawił. Naruszona wątroba. Drżącą ręką zastawił plującą krwią ranę i dosłownie dostał wścieklizny.
- Ty mała... Dorwę cię, dorwę i ukręcę łeb!
Ryknie za nią, rzucając się w pogoń. Owszem, krew przyspieszała leczenie, lecz anty wampirze pociski robiły dziury gorsze do wyleczenia. Biegł za nią. Wymijał drzewa, czasami się potknął. Pluł co chwila krwią, ale wciąż nie tracił na adrenalinie. Jak tylko znalazła się bliżej, użył mocy. Pod nogami Isemay na ziemi tworzyły się małe otwory, a z nich zaczęła wypływać lawa. Póki co niewielkie ilości, mające ino poparzyć jej stopy. Jeśli spowolnienie kobiety, która nie tak dawno straciła sporo krwi się powiedzie, Chunky dopadnie do niej powalając cielskiem. Dosłownie runie na nią jak drzewo, nie zważając na to jak sam sobie zadał ból. Uciśnie mocniej dłonią spore dziury, chcąc jakoś zatamować krwawienie. Był naprawdę wściekły.

Użycie mocy: Wulkaniczny ogień - 1 post
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Isemay Pią Wrz 27, 2019 5:16 pm

Gdyby nie to całe wampir - zdobycz przedstawienie, mogliby by się nawet skumplować. Mięli dużo wspólnego. Niewyparzone buzie, przechwałki, brak manier i żarłoczność. Ise choć szczuplutka była uzależniona od słodyczy. Przede wszystkim czekolady. Odkąd została przemieniona z powrotem w człowieka i krew przestała jej smakować musiała znaleźć sobie nowy obiekt uwielbienia. Wygrało słodkie. Nie specjalnie oczywiście. Po prostu musiała zastąpić czymś niepohamowane wampirze pragnienie krwi. Uzależnienia nie dało się od tak wyplenić. Było to ciężki i żmudny proces. Wymagał dużej ilości czasu, samokontroli i wiary w siebie. Ise brakowało wszystkich trzech czynników. Nie było opcji poradzenia sobie z żadnym nałogiem. Zwłaszcza te czekoladowe tripple chocolate cookie, you know?
Kiedy wytknął z widoczną dumą jedynie pokazała mu język. Trochę jak bachor, no ale zdarzało jej się zachowywać dziecinnie. Potem jednak wszystko potoczyło się szybko, zbyt szybko. Picie krwi chociaż trwało zaledwie kilkanaście sekund, wydawało się długą męczarnią. Dziewczyna czuła jak ucieka z niej życie i siła. Jednocześnie przypominało jej to jedne z najszczęśliwszych chwil jakie kiedykolwiek przeżyła. Dziwaczna i niebezpieczna mieszanka, trochę wybuchowa. Niemal żałowała, kiedy musiała 'przerwać' cały ten posiłek. Nie dramatyzowała więcej. Strzeliła, odwróciła się na pięcie i zaczęła biec. Trzymała broń w ręce aż pobielała jej dłoń. Biegła ile tchu w płucach, nie obejrzała się ani razu. Mocno krwawiła, jednak adrenalina trzymała ją w pełnej gotowości. Strzelała czasem za siebie - na oślep. Miała nadzieję, że spowolni to wampira.
Po chwili dopiero zauważyła lawę, która wypływała z ziemi. Zaklęła pod nosem starając się ją omijać. Po kilkunastu krokach niestety poślizgnęła się na mokrej z rosy trawie, padła na ziemię z i mocnym trzaskiem gruchnęła głową o kamień. Niespełna sekundę później odpłynęła w ciemność tym samym kończąc pościg. Ben nie musiał się na nią rzucać. Leżała jak długa. Przynajmniej Ise nie czuła w tym momencie już bólu. Nie to co wampir. Oddychała płytko, całkiem nieprzytomna.
Isemay

Isemay
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Dawny Wampir
Znaki szczególne : Blond pukle, mały tatuaż w kształcie półksiężyca na karku (symbol rodu)
Zawód : Łowca wampirów
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t499-maya-lightwood

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Nie Paź 06, 2019 6:50 pm

Nie, raczej nie mogliby się za kumplować. Chunky nie jest typem który zaprzyjaźnia się ze świeżo napotykanymi personami, a w dodatku z człowiekiem, kadetką. Dla niego liczyło się to, co pływało w jej żyłach i lepkie, pachnące wnętrzności. Jak u każdego drapieżnika w jego głowie górowało zaspokojenie podstaw, niż przyjaźń z ofiarą. Isemay niestety musiała stanąć na jego drodze. Szkoda też, że Hycel zapomniał o swoim regulaminie którego miał przestrzegać. Jak widać musiał się jeszcze wiele nauczyć.
Kiedy padły strzały, a posiłek został przerwany, Ben nie omieszkał ani na moment podkulić ogon. Z bolesnymi, krwawiącymi ranami i tak ruszył w pogoń. Utrudnienie w postaci mocy okazało się skuteczne; łowczyni próbowała omijać palące przeszkody na skutek czego poślizgnęła się na trawie. Punkt dla Hycla. Wampir zaśmiałby się gdyby nie to, że w drodze do leżącej, wypluł sporą dawkę krwi. Stał nad nią. Biedna, nieprzytomna z mocno krwawiącą głową. Chociaż ile tej posoki było? Co jeśli umrze? Chunky wytarł rękawem bluzy krew z brody. Drugą ręką wciąż zaciskał rany. Opadł jednym kolanem na ziemię, dysząc głośno. Zmęczył się, a w dodatku cierpiał.
- Kurwa... Szybka jesteś...
Wysapie, patrząc na nieruchome ciało. Umierała? Nie jemu tego oceniać. Wolną ręką sięgnął po telefon aby napisać wiadomość do jednego z hycli. Powinien się tutaj zjawić i to jak najszybciej, sam w tym stanie nosić jej nie zamierzał. I jak tylko poinformował kogo trzeba, schował telefon z powrotem. Czy zamierzał bezczynnie siedzieć? Nie. Musiał jakoś naładować siłę; dlatego podniósł nieco dziewczynę, aby ulokować ją na swoich zgiętych nogach. Kłami rozrywał jej ubranie tuż obok szyi, aby dorwać się do barku, w który mocno się wgryzł. Aż do kości. Zrywał z niej skórę, mięśnie. Póki nie zjawi się Zgon, Chunky właśnie w taki sposób musiał się jakoś pocieszyć. Chociaż mroczki przed oczami powoli już miał. Co raz wolniej szło oszpecanie kadetki. Nie miała jakoś specjalnego smaku, ale lepsze to, niż nic. A nie wiadomo kiedy znowu dopadnie się do młodej, odwampirzonej blondynki. Nie mógł też jakoś przejąć się tym, że może mieć kłopoty. Właściwie ciekawe czy Zgon zwróci mu uwagę, wszak są kumplami po fachu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Nie Paź 06, 2019 7:41 pm

Przez nikogo innego niewzywany uniknął niepotrzebnych, wścibskich oczu poruszając się bezszelestnie i bardzo szybko między korytarzami posiadłości Asmodey, a później ulicami, aby znaleźć się w parku. Tutaj także zakradał się między drzewami nie chcąc zostać zauważonym. Nie po to tyle ćwiczył skradanie w nowym, udoskonalonym ciele, by dać się przyłapać. Nawet komuś nieznajomemu. Nikomu nie ufać, tylko swoim.
Chunky jako pierwszy wezwał Zgona do poważnej misji, przynajmniej lepsze to niż uzupełnianie papierkowej roboty po Hyclach. Ile można siedzieć i uzupełniać protokoły? Wybawił go ten SMS. Po tak krótkiej wiadomości mógł przypuszczać, że miał zrobić porządek po brudnej sprawie, skoro nawet Przewodniczący miał o tym nie wiedzieć. Już sama treść alarmowała o kłopotach, ale wolał upewnić się.
I zastał obrazek jakby żywcem wyrwany z Kodeksu o tym, jak NIE należy postępować z pojmanymi. Wiedziony zapachem krwi - kolegi i kogoś jeszcze - dość szybko znalazł się przy Benjaminie. I jakiejś dziewczynie. I wszystko jasne. Rogaty nie mógł oderwać się od posiłku, chyba nawet nie zauważył Zgona. Był postrzelony i cholernie głodny.
- Pociski antywampirze.
Wreszcie zdradził swoją obecność tymi dwoma słowami. Utkwił puste jak manekin spojrzenie również na blondynce i odrobinę przekrzywił głowę.
- To jej sprawka? Czy miała wsparcie?
Strzelanie do Hycli także było wbrew przyjętej umowie między Radą a Oświatą. Pytanie kto zaczął? Chunky czy blondynka? Zgadując po wiadomości... wina wampira. Fatalnie. Rozejrzał się raz jeszcze po otoczeniu upewniając się, że są tylko we trójkę. Z kieszeni kimona wydobył witek bandaży.
- Zostaw ją. Opatrzę cię. Trzeba urwać trop.
Dopowiedział i oczekiwał od kolegi, że postąpi w miarę rozsądnie. I tak wdepnął w niezłe bagno, ale Zgon nie wyda go. Póki co dał mu solidny powód do ruszenia się z kanciapy i rozruszania niekompletnych kości.


Ostatnio zmieniony przez Zgon dnia Pon Paź 07, 2019 5:12 am, w całości zmieniany 1 raz
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Isemay Nie Paź 06, 2019 9:16 pm

Padła, leżała i tyle. Nie ma co się rozpisywać. Śniła o czymś nieprzyjemnym - nic dziwnego. Chociaż chwila zapomnienia była przydatna. Pozwoliła jej zebrać odrobinę sił. Kiedy jednak rozrywający ból ramienia stał się nie do zniesienia, odzyskała przytomność. Jak na złość. Przez chwilę nic nie czuła, jedynie nagły przypływ gorąca. Potem zalała ją fala bólu. Zaczęła wrzeszczeć i z całej siły odpychać wampira. Nawet nie zwróciła uwagę, że było ich już dwóch. Mnożyli się jak króliki. Była słaba jak mucha, ale adrenalina krążyła w jej prawie zapadniętych żyłach.
Mocno walnęła się w głowę, była prawie jak pijana. Zebrało jej się na wymioty. Odwróciła głowę w jedną ze stron i zwymiotowała żółcią. W końcu przyszła na mostek z pustym żołądkiem. Jeśli Ben jej nie puścił walczyła z jego uściskiem z całych sił aż do końca. Specjalnie kopiąc i odpychając jego krwawiące miejsca.

Isemay

Isemay
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Dawny Wampir
Znaki szczególne : Blond pukle, mały tatuaż w kształcie półksiężyca na karku (symbol rodu)
Zawód : Łowca wampirów
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t499-maya-lightwood

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Sob Paź 12, 2019 10:08 pm

Ostatnie były ciężką próbą dla Manueli. Pozostawiona sama sobie, w obcej Japonii, bez wsparcia i wiedzy o tym, gdzie mogłaby szukać Fergala albo przynajmniej potencjalnej pomocy, błądziła po Yokohamie.
Ostatnio w Katakumbach, gdy uświadomiono ją, że Zaren i reszta ferajny wiedzieli od dawna o istnieniu rodziny Schlechtów, ale postanowili to przed nią zataić, widziała się po raz ostatni z Bratvą. Zaren niby mówił, że mają spotkać się w klubie czy gdzieś tam i że przekaże jej wtedy wszystkie dane rodziny Fergala, ale… od tego czasu nikt z Rosjan po nią nie przyszedł, sam Zaren też nie dawał znaku życia, a Manuela nie mogła go znaleźć.
To oznaczało tylko jedno.
Zdradził ją i porzucił.
Niech będzie – zależało jej głównie na tym, aby dostać się do Japonii i znaleźć Fergala. Większa część roboty już zrobiona. Zaren nie był potrzebny. Byleby tylko nie chciał jej zbyt szybko zabić za potencjalną wiedzę, którą w ciągu tych dwóch lat zdobyła o Bratvie. Na razie była sama ze sobą oraz z bronią, którą zostawił ją Ivan.
Gdy Manuela w końcu ochłonęła po ostatniej przygodzie, uważnie przeliczyła naboje.
Trzydzieści dwa.
Przynajmniej dziesięć, aby zabić Fergala. Piętnaście, tak dla wszelkiego spokoju.
Po pięć na pozostałą dwójkę tajemniczych Schlechtów. Niech tylko Fergal widzi, jak cierpią. No i jeszcze córka – ale ile w ogóle… to cielę może mieć lat? Manueli nie dawało to spokoju.
Czy mogłaby zabić dziecko?... Nawet… jego?
Od długiego czasu nie mogła sypiać, ale mimo to nocami chodziła na spacery, w nadziei, że może znowu dopisze jej szczęście i gdzieś tam w oddali dostrzeże lub poczuje Fergala. Niestety – nic z tych rzeczy. Rekin przepadł, a Manuela nie wiedziała, gdzie dokładnie mógł być.
Dzisiaj jednak jakiś inny zapach przykuł jej uwagę. Była akurat niedaleko rzeki, gdy poczuła krew. Ludzką, chociaż nieco za mocną jak na zwykłego człowieka, i to całkiem blisko. Co więcej, zapach był tak uporczywy, że wskazywał na ogromną ranę.
Czy jakiś wampir atakował człowieka?
Manuela nie poczuwała się do ratunku każdego biedaka, niemniej zapach krwi mącił również jej zmysły. Musiała się dowiedzieć, kto stoi za atakiem.
Już z oddali poczuła także wampirzą krew, a chwilę potem była świadkiem sceny na polance. Jakaś ludzka, niemal nieżywa dziewczyna leżała niedaleko krwawiącego, ogromnego wampira i innego krwiopijcy, zdrowego, o dziwnych kończynach.
Manuela syknęła pod nosem i wyjęła broń z pociskami antywampirzymi. W magazynku miała dwadzieścia. Resztę na wszelki wypadek schowała.
Nie powinna się w to mieszać. Bóg jej świadkiem, że nie powinna, ale kiedy zobaczyła biedną ludzką dziewoję, a obok wściekłego, znacznie silniejszego od niej i rzucającego się wampira… Cóż, Manuela po prostu zbyt dobrze wiedziała, jak taka sytuacja wygląda od strony ofiary.
Nienawidziła zresztą, gdy wampiry atakowały słabszych. Sama była krwiopijcą, prawda, ale nie rzucała się na pierwszych lepszych ludzi na ulicy. Zadowalała się zwierzętami i tabletkami.
Każdy głód można wytrzymać. Wiedziała o tym jak mało kto.
Dlatego teraz podeszła szybkim krokiem w stronę wampirów z wyciągniętą i wycelowaną bronią. Nie miała zamiaru ukrywać swojej natury, zresztą na pewno ją wyczuli, więc wyszczerzyła kły.
Zostawcie ją – zażądała. – Dwóch na ludzką dziewczynę? Nie wstyd wam? Spieprzajcie stąd – warknęła, celując w grubszego, większego wampira.
Wyglądał na wkurwionego, nawet mimo osłabienia, więc stwierdziła, że będzie gotowy walczyć. Jeśli Chunky lub Zgon wykona jakikolwiek gwałtowny ruch w jej stronę, Manuela natychmiast do niego wystrzeli dwa razy – w bark i klatkę piersiową. Niech cierpią, sukinsyny.
Nie cackała się, jeśli chodziło o pistolety.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Nie Paź 13, 2019 12:28 pm

Im wgryzał się głębiej, tym mocniej się zatracał. Isemay będzie musiała zapewne przejść jakiś zabieg chirurgiczny aby ogarnąć ubytek w ciele. Porozrywany i wyjedzony bark; nic przyjemnego. Nie raz zahaczał zębiskami o kość, podrażniając ją, jakby właśnie w ten sposób chciał się też dobrać do szpiku kostnego. Łowczyni naprawdę nie miała szczęścia, przecież nie dość, że rozzłościła Chunkiego, to jeszcze nikt nie przychodził na jej ratunek. Czyżby łowcy zapomnieli o jej istnieniu? Dziewczyna ma ogromny dowód na to, jak jej koledzy z zawodu traktują kadetów. Jak mięso armatnie.
Kiedy Zgon był w drodze, wampir wciąż się posilał. Ramię dziewczyny było co raz w to gorszym stanie. Wykręcał je, wciąż pożerając co raz to większe płaty mięsa. Nie ogarnął nawet momentu w którym zjawił się drugi Hycel. Dopiero gdy się odezwał, zakrwawiona facjata Grubego skierowała się ku przybyłemu. Z całą pewnością ten pieprzony stażysta już oceniał sytuację. Ale co się dziwić? Chunky zawalił.
- Nie, najpierw trzeba się nią zająć; wykasować wspomnienia i wrzucić do rzeki.
Warknie, obejmując ciało ledwo co żyjącej dziewczyny. Cóż, w szoku był lekkim kiedy się wybudziła. Ale czy miała siłę się szamotać? Straciła sporo krwi, uderzyła się w głowę, a teraz ręka. Adrenalina działa. Pytanie... Na ile?
- Kurwa!
Ryknął, kiedy Łowczyni zwymiotowała żółcią prawie na niego. Dobrze że w porę odsunął jej głowę od siebie, więc tylko zabrudziła trawę. Lecz w momencie jej wymachiwania kończynami, uderzyła w ranny brzuch. Kurosz aż wstrzymał oddech; nie odsuwał się, nie kulił. Tylko chwycił kadetkę za głowę i ze sporej siły uderzył nią w miejsce jej wymiocin. Następnie okrakiem zasiadł na plecach leżącej. Pochylił się znacznie, bo przecież sam cierpiał. Jedną ręką przytrzymywał jej głowę oraz wbijał pazury w zdrowy bark. Drugą wciąż tamował krwawienie.
Zgon zapewne będzie też próbował coś zrobić, niemniej w między czasie pojawiła się kolejna osoba. Wampirzyca. Naprawdę chciała bawić się w bohaterkę mając tylko broń? Nie wiedzieli jednak, że była w posiadaniu anty wampirzych pocisków.
- Zajmij się nią. Ja pozbędę się tej małej łowczyni!
Skieruje się do towarzysza, zerkając na Manuelę. Wyczuwał wampirzycę... Słabszą, chociaż odważna. Czyżby broń dodawała jej odwagi? Ale na ile? Nie miała szans z wyższą krwią.
Jeśli drugi hycel przegoniłby nowo przybyłą, Ben postara się o wykasowanie wspomnień u ofiary. Druga ręką musiał puścić rany z których wysączyło się sporo krwi. Już dotykał włosów łowczyni, był bliski rozpoczęcia kasacji, jednakże pracujące ślinianki, nie pomagały. Hycel ślinił się intensywnie, wszak miał pod sobą kawał młodego mięcha. Czynności które chciał wykonać, były niwelowane przez zachłanność. Znowu spore szczęki wampira rozwarły się i wgryzł się w kark łowczyni. Teraz przytrzymywał jej obie ręce.
Naprawdę nadawał się na hycla?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Esmeralda Nie Paź 13, 2019 9:20 pm

Z informacji jakie otrzymała Oświata wynikało, że jej uczennica Isemay wpadła w poważne tarapaty. Łowczyni wielokrotnie uczulała swoich uczniów by nie działali w pojedynkę i zawsze w miarę możliwości starali się nie wchodzić w imadło największych zagrożeń. Szczególnie gdy jest się kadetem. Ale jasne, młoda krew… Ten dreszczyk emocji i zew powołania, by zareagować, pomóc i przy okazji sprowadzić na siebie kłopoty większe niż możliwości własnych pleców. Sama taka była. Nawet w pewnym sensie nadal ma gorącą krew, jednak w przeciwieństwie do większości nieszczęśników nadal żyła mając się całkiem dobrze.
Po wyjściu z hotelu Esmeralda wsiadła do swojego auta i włączyła telefon by sprawdzić położenie jakie wskazał Vladislau.
Dzielnica Zachodnia. Daleko, nawet bardzo biorąc pod uwagę miejsce wyjściowe. Czym jest jednak odległość w porównaniu z umiejętnościami byłego kierowcy karetki i determinacją? Esmeralda nie wiedziała w jakim stanie znajduje się kadetka i ilu wampirów ją otoczyło. Wszystko  za wyjątkiem samej potrzeby stanowiło jedną wielką niewiadomą. Ale nie było czasu na przemyślenia. Rudowłosa dodała gazu, łamiąc po drodze większość przepisów i mknąc przez ulice Yokohamy. Byle zdążyć… i nie zabić przy okazji jakiegoś cywila. Miała wprawę w manewrach, dlatego po pewnym czasie znalazła się w pobliżu miejsca gdzie znajdowała się dziewczyna.
Zatrzymała auto i nie czekając na pojawienie się łowców skierowała się tam skąd odebrano sygnał. Ktoś przyjdzie. Dołączy do walki, ale nie mogła czekać na wsparcie. Już z daleka było słychać strzały. Czyżby  jednak nie przybyła na miejsce jako pierwsza? Kiedy wyłoniła się sylwetka młodej łowczyni, Esmeralda wiedziała, że zrobiła dobrze. Trójka wampirów. Z czego jeden właśnie się pożywiał na bezwładnym ciele dziewczyny. Zero łowców. Skąd więc strzały?
- Twoje niedoczekanie, gruba beczko. - syknęła i wystrzeliła w prawy bok wampira (pocisk z płynnego srebra) chcąc zwrócić jego uwagę. Ból powinien sprawić, że odłączy zębiska i zainteresuje się źródłem, a jak nie, cóż miał problem. Właśnie nastał moment kiedy łowczyni pożałowała, że nie przybyła na miejsce samochodem. Rozjechanie niepotrzebnych kompanów grubego było lepszym rozwiązaniem niż likwidowanie po kolei. Ale słowo się rzekło, obecność zdradzona.
- Żryj śrut. - ponieważ to Zgon wyglądał bardziej podejrzanie niż Manuela, Esmeralda odda serię strzałów w kierunku wampira. Celując kolejno w nogi, dłonie i tułów.





eq:
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Gość Nie Paź 13, 2019 11:46 pm

Sama ocena sytuacji to za mało, lecz chłodna kalkulacja mogła pomóc w doborze kolejnych kroków. Nic już nie będzie takie proste i oczywiste. Stan kolegi pozostawiał wiele do życzenia, nawet jeśli doświadczenia w terenie nie posiadał żadnego. Z wyjątkiem indywidualnych ćwiczeń, które mocno odbiegały od problemów, z jakimi mogą borykać się Hycle. Tak jak wspomniano, była to jego pierwsza misja spoza prac papierkowych.
- Wystarczy skasowanie pamięci.
Odpowiedział bez cienia emocji. Nie powinien podważać słów starszego stażem kolegi, choć kwestia jaką poruszył Chunky była poza ich uprawnieniami. Nie mogli uśmiercać nikogo bez poważnej przyczyny. Nie oni byli sędziami, ani katami. Ben zapomniał o zasadach od tej krwi czy jak?
Co gorsza mocno nadgryziona ofiara ocknęła się i wierzgała jak szalona, byleby wyrwać się z łap Grubasa. Niestety posłała celne kopniaki w postrzeloną wątrobę wampira, co utrudniało zachowanie zimnej krwi i odstawienie dziewczyny jedynie z wymazaną pamięcią. Mógłby sam spróbować podejść
i oczyścić pamięć poranionej łowczyni, ale na domiar złego zjawiła się jeszcze jedna osoba, która pokrzyżowała plany.
O dziwo nie był to łowca, a krwiopijczyni.
Puste spojrzenie utkwił w nowej personie. Słabsza krew, lecz groźna i zdeterminowana. Czy pukawka miała normalne czy antywampirze naboje - nie wiedział. Widział i słyszał, że zależało tamtej na Isemay, ale czy rozsądnie wtrącać się w nie swoje sprawy? Już dostał polecenie od rannego, ześwirowanego na punkcie świeżej krwi kompana, którego de facto powinien słuchać. Może za dużo myślał, lecz określenie z ust Chunkyego brzmiące "zajmij się nią" równało się ze zgładzeniem. Nie mógł dopuścić do dalszych łamań Kodeksu, w tym narażać niewinne osoby na krzywdę.
Ostrożnie zasłonił sobą Bena (co było dość trudne ze względu na różnice w masie i we wzroście wampirów) i rozłożył sztuczne ręce owinięte bandażami na boki stając się nowym celem Manueli. Nie chciał posuwać się do używania ostrzy kryjących się pod protezami, tylko załagodzić konflikt. O ile było to możliwe. Podjął dialog, który dla zazwyczaj małomównego wampira już kosztował sporo wysiłku, a co dopiero dobór odpowiednich słów.
- Ta sprawa ciebie nie dotyczy. Nie zamierzamy jej zje-...
W tym momencie usłyszał dźwięk uderzania głowy o podłoże i wgryzanie się ponownie w ciało ofiary, co na pewno mało uwiarygadnia misję Hycli. W sumie nie mogą zdradzać swojej profesji na dzień dobry, lecz obowiązywały ich zasady. Nie ma co odpowiadać na pytanie retoryczne. Zostały złamane standardy wytyczone w Kodeksie, których stażysta uczył się przez kilka dni wdrążać w teorii. Praktyka najwyraźniej mocno odbiega od spisanych zasad dla Chunkyego. Aż tak bardzo młoda łowczyni wyprowadziła z równowagi Hycla?
- Puść ją.
Rzucił krótkie i suche polecenie, o ile nowo przybyła wampirzyca nie zacznie strzelać do nich. Jeśli rzeczywiście Manuela chciała otworzyć ogień, wtedy Zgon przejąłby dwa pociski na swoje protezy na rękach. Co prawda rozkruszyłyby się w drobny mak, nie mniej raczej udaremniłyby bezpośredni uszczerbek na zdrowiu. RACZEJ, gorzej jak pociski przejdą na wylot. Na pewno pośrednio naboje zubożyłyby Długowłosego o cenne sztuczne kończyny, pod którymi kryły się bezcenne ostrza przytwierdzone trwale do kikutów.
Jeśli dziewczyna jakimś cudem nie rzuciłaby się na dalszy ratunek nieznajomej, to sięgnąłby po strzykawkę ze środkiem uspokajającym. Nie dla Manueli, ale przeznaczone dla Chunkyego. Właściwie już byłby blisko wstrzyknięcia medykamentu, nie mniej nie zdążyłby tego uczynić z powodu innej okoliczności.
Takiej o długich, gęstych, rudych włosach o kobiecych kształtach i szalonych intencjach.
Zamiast dokładniej rozeznać się w sytuacji, doświadczona łowczyni zdecydowała się obsypać srebrnymi pociskami nawet tego najmniej agresywnego (bo wcale) wampira. Popełniła błąd. Co innego atakować faktycznego sprawcę spadającej kondycji uczennicy, a co innego tych, którzy starali się nie stosować przemocy.
Pociski leciały jak głupie, dlatego czym prędzej ruszył z miejsca chcąc uniknąć w biegu i podskokach możliwie jak najwięcej śrutu. Musiał niezwykle uważać, aby nie oberwać w tułów. Zarówno ręce jak i nogi były tylko protezami, ale i ich uszkodzenie będzie dotkliwe. Pewnie któraś z kul dosięgnie go, lecz mimo wszystko nie miał w priorytecie dołączać do walki. Według Kodeksu walka była ostatecznością. Najwyraźniej nadszedł czas. Przez jedną z wykonanych ran, która niemiłosiernie piekła, wypełzły muchy, osy, wszelkie owady latające żywiące się resztkami prawdziwego mięsa Zgona. Zaczęły wypełniać przestrzeń między Esmeraldą a resztą wampirów niczym wielki kokon. Widoczność spadła do zera, łowczyni musiałaby przedostać się przez szczelny rój. Przez maskę na twarzy (nie miał własnej skóry na obliczu) nie dało się rozszyfrować mimiki bólu. Zarówno ze świeżych ran na ciele jak i owadów, które rozrywały jeszcze bardziej uszkodzone mięso.

Krwiożerczy rój: 1/3 posty.

Taka uwaga: Zgon NIE ma od razu widocznych mieczy jak na Avatarze, ale schowane w protezach. Chyba, że pociski Manueli lub Esmeraldy zniszczą sztuczne ręce.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Diego Pon Paź 14, 2019 4:58 pm

Dwóch na jedną, trochę banda łysego, a może powinienem powiedzieć banda grubego? ~`
Hycle może i mieli pewną władzę, ale to głównie tyczyło się wampirów, a gdy przychodziło do atakowania ludzi to już było troszkę gorzej, nie sądzicie? Manuela, żyd obrońca uciśnionych, no kurwa to dobre sobie. Pojawiła się Esmeralda, więc nie mogło i jej zabraknąć wsparcia ~ mimo szlachetnych pobudek żydówki, to wciąż była wampirzycą i nie wiadomo do której grupy ją zapisać. Wróg czy tymczasowy sojusznik?
Pomoc nadeszła i tak spóźniona, ale szybciej się nie dało ~ Diego miał w pół rozczochraną fryzurę, więc trzeba przyznać że naprawdę się facet pośpieszył, bo nie dokończył czterogodzinnego rytuału upiększającego, a to znaczyło bardzo dużo. Można nazwać pannę Green jedyną dla której by się tak poświęcił.
Wkroczył na teren przygotowany jak najlepiej mógł. Miał przy sobie przecież artefakt oraz broń antywampirzą, a nawet potrafił posługiwać się magią ~ na pewno było to lepsze wsparcie niż osoba która miała pierwotnie pomagać Esmeraldzie i halo, wcale nie jestem zazdrosny.
Może i Manuela nie miała zamiaru otwierać ognia, ale Diego to już co innego. Dwa pistolety marki Desert Eagle kalibru 50 z antywampirzymi nabojami zwiastowały jego przyjście, bo tak naprawdę po krótkiej ocenie sytuacji z odległości zobaczył przebieg tego zdarzenia. Ruda oraz kadetka po jednej stronie, a Zgon i Chunky po drugiej, czasami dobrze było podejść zwyczajnie od boku, bo widoczność była bardzo ograniczona przez rój, ale nie obejmowała przecież całego pola walki, prawda? Więc ustawienie Ruda oraz kadetka, zawsze się gdzieś wpierdoli po środku jakiś żyd, pod nią Maya, a po drugiej stronie Chunky i Zgon. ~ Ten drugi będzie miał nowego przeciwnika. Szybkie wymierzenie w miejsce gdzie znajdowały się dwa wampiry, a następnie palce zaczęły chodzić szybciej niż w klikaniu myszką na sekundy ~ w każdym magazynku znajdowało się 32 naboje, a skoro były dwie bronie to dawało nam 64 pociski. Nieważne jak bardzo gęsty był ten rój. W kogoś trafi, a że celował tylko w dwójkę, która bardzo głupio stała jedna za drugim to nie było opcji by nie podziurawił chociaż jednego z nich.
Seria 64 pocisków poszła w ich stronę, a to czy trafiły lub gdzie trafiły zostawię ocenie nadchodzącego MG.
Diego od razu wypuścił magazynki z pistoletów jak na filmie akcji, wciskając przyciski po grawerowanej stronie kolby, a puste magazynki wypadły na ziemię, to schował broń ~ nie była przeładowana. Za to dobył swojej broni antywampirzej i poszarżował w środek - Czy go widzieli? Ten rój nie mógł tylko ograniczać widoczności łowców, a również wampirów, więc to także pozostawię ocenie MG.

Krótkie wnioski : Wystrzelono 64 pociski w stronę wampirów. Nie przeładowano do końca broni palnej. Dobyto broni białej. Nie użyto żadnej magii.

Ekwipunek::
Diego

Diego
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Perfekcyjna fryzura od Schwarzkopf
Zawód : Łowca wampirów i kobieciarz (By Esme)
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Najpierw postaw mi obiad :v
Magia : Maska cienia(podstawa) Manipulacja cieniem (średni)


https://vampireknight.forumpl.net/t2764-diego-chavez

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Naven Windwalker Pon Paź 14, 2019 10:28 pm

Pił właśnie kawę w swojej norze. O ile norą można nazwać laboratorium na sterydach w oświacie. Przeglądając co chwila a to raporty a to dane techniczne kombinezonu na którym pracuje myślał, co tam w świecie słychać choć bardziej co u jego dziecka słychać. Z tej oto konsternacji i zamyślenia wyrwał jebitny głośny dźwięk i komunikat od samego dowódcy. Spojrzał na środek pomieszczenia w którym siedział gdzie zaczął wyświetlać się komunikat na temat co się właśnie dzieje.
Świetnie, łowca w potrzebie. Naven zerwał się, wyrzucił gdzieś w powietrze kubek który rozbił się o sufit po czym wysłał komunikat do paru osób które były w oświacie aby te pilnie przybiegły do jego laboratorium. Sam w tym czasie wysłał małego drona w miejsce które miał podane w lokalizacji GPS i zaczął się przebierać w kombinezon, wpadło 3 łowców zdezorientowanych wiadomością od niego. Ten tylko pokazał an szafkę z kombinezonami i kazał im się przebierać. Nie były to zwykłe kombinezony a specjalne, takie jakie używane są przez komandosów czyli ognioodporne oraz anty przebiciowe. Chłopaki się pięknie postroili w czarne kubraczki, pozakładali czarne buty taktyczne, uwalili na twarz czarne maski neoprenowe, do tego oczywiście niezastąpione michy 2000 a jakże w kolorze czarnym no i na koniec kamizelka z wkładami balistycznymi typu jump plate carrier w także o dziwo czarnym kolorze! rękawiczki też czarne a co. Kiedy już byli pięknie ubrani w skrócie chujowo ale jednakowo, Nav zaczął wydawać im broń z amunicją antywampirzą jego pomysłu. 2x Scar-L z eotechem, UKM-2000 z.mod i sam sobie wybrał Scara-H z acogem. Pobrali magazynki (obsługa Scara-L 6 mag po 30 naboje, UKM 4 mag po 150 naboi, Nav 6 mag 20 naboi każdy), dostali po pistolecie Glock 17 z dodatkowym magazynkiem a sam Nav był dalej zadowolony z swojego Colta. Jak już zostali uzbrojeni po zęby, przygotowali swój szpej czyli komunikatory, granat dymny, granat zapalający i granat hukowy. Załadowani jak za przeproszeniem muły handlowców zaczęli biec do garażu do samochodu pancernego HMMWV. Naven jako dowódca grupy QRF był bardzo opanowany w sumie jego koledzy też, robota jak robota, szybki wpad, przejęcie inicjatywy ogniowej i zabranie ludzi. Kiedy się szpejowali i szykowali dron dotarł na miejsce, Naven mógł obserwować pole walki z góry za pomocą tableta który miał przyczepiony na ramieniu kombinezonu. Sygnały z chipów montowanych w łowcach pokazywały mu rozstawienie już będących tam ludzi. Świeciły się 3 diody i parę punktów było jakby to powiedzieć, dość bardzo ciemnych jakby nie naturalnie zimnych (termowizja pozdrawiamy). Kiedy ruszyli z budynku oświaty na pełnej wiadomo co, ten dostał informację kto już był na miejscu. Ruda, diego gonzales i małolatka. Okej, spokojny póki co, choć kierowca tak zapieprzał że prawie zawalił łbem w dach, starał się Naven nawiązać kontakt radiowy z łowcami który już tam byli.
- Tutaj Echo, jak mnie słyszycie, odbiór.-urwał tangentą radia które miał ze sobą -Będziemy u was za 10 minut, powtarzał za 10 minut, jak wygląda sytuacja
Wstępne dane taktyczne, no cóż przyda się choć bardziej zastanawia się co ich spotka, jakie moce mają te wampiry. Kiedy byli coraz bliżej Naven zwrócił się do kolegów.
-Słuchać mnie! Nie strzelać na oślep, tylko celne strzały, naszym zadaniem jest wsparcie oddziału a jeśli będzie taka możliwość to zabranie ich i wycofanie się do SRO, zrozumiano?
Przytaknęli wszyscy-Dobra! zaczynamy!
W tym momencie można było zobaczyć jak cholerny samochód pędzie w stronę Esme, zaczyna hamować, kierowca będąc opanowanym i co najważniejsze! doświadczonym człowiekiem wprowadził w poślizg auto które bokiem sunęło tak, że pęd jaki miał wcześniej został wytrącony a owy pojazd postawił się bokiem tak, żeby robić za osłonę w razie czego. Ruda mogła się zdziwić, nagłego auta które pojawiło się maksymalnie 20 metrów od niej. Będąc już w linii, wysypali się z auta tak, że tylko z jednej strony wysiedli wszyscy. Pacjent z UKM od razu rozstawił się z nim na masce samochodu, celując w przed pole a bardziej w dziwny rój. Oba soldaty rozproszyły się na przeciwległych krańcach auta aby mieć zarazem osłonę i wgląd na przed pole. Naven stał między nimi patrząc na to co się dzieje przed nim, owady. Ble, przydał by się miotacz ognia. Uklęknął na kolanie, i zaczął dłonią wskazywać w stronę Esme aby podeszła do niego.
Czy tylko ja nie panikuje? Chyba za dużo razy Nav coś takiego przeżył aby robiło to na nim wrażenie. Cóż, patrzył też na ekran i widział jak jeden z nich stara zajść ich z flanki, dobry pomysł choć wystrzelenie przez Diego i zdradzenie swojej pozycji było iście nie rozsądnym pomysłem. Nav długo nie czekał i wydał rozkaz.
-Pierdolnij serie z tej krowy w ten rój
Zaklekotał UKM, krótkie serie maks zmarnowanej ammuny 20 sztuk.

UKM=130/150
Opis ekipy:
Naven Windwalker

Naven Windwalker
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Blizny, tatuaże, czerwone oczy.
Zawód : Wolny szczelec
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Gdzieś zniknął jego obserwator.
Magia : Aktywny kamuflaż, Kontrola Trajektorii Lotu Pocisku


https://vampireknight.forumpl.net/t935-naven-windwalker#9120 https://vampireknight.forumpl.net/t937-naven

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Grigorij Czw Paź 17, 2019 12:36 pm

Stało się. Rozpoczęła się kolejna seria pomyłek, które mogły skończyć się tragicznie. Gdyby Chunky nie był pazerną mendą pewnie do niczego by nie doszło. Jednakże los sprawił, ze wampir lubił sobie pofolgować co sprowadziło zagrożenie nie tylko na niedoszłą łowczynię, ale też na niego samego i bogu ducha winnego Zona, który tylko próbował wypełniać swoje obowiązki z najwyższą starannością. Może nawet powstrzymałby dalszy rozlew krwi gdyby nie chip w ciele kadetki informujący i stanie zagrożenia. Jej mistrzyni była od zawsze w gorącej wodzie kąpana, a trzy wampiry nad ciałem dziewczyny były z góry politycznie podejrzane. Szczególnie, że jeden z nich  siedział praktycznie na Isemay i wgryzał siew  jej kark. Czerwonowłosa nie znała zamiarów drugiego hycla, mogła jedynie domyślić się że wampirzyca próbowała przywołać do porządku nieszczęsną dwójkę. W końcu to w nich celowała z pistoletu. Chunky nie miał większych szans by się bronić. Zaślepiony gniewem i pragnieniem ssał krew nie szczędząc przy tym brutalności. Za nic miał polecenia kolegi.Nie mógł jednak zignorować pocisku z płynnym srebrem, które rozlało się wewnątrz jego ciała po tym jak kula trafiła bezbłędnie w cel.  Fala bólu rozlała się po ciele grubasa dzięki czemu zdecydowanie zwrócił uwagę na Esmeraldę. Rozrywając dodatkowo i tak naruszoną tkankę kadetki. Strugi krwi ściekały coraz bardziej niemrawo z karku Isemay. Słabła znajdując się na absolutnym krańcu świadomości. Na reakcję Zgona nie trzeba było czekać. Stosunkowo młody, świeża krew pośród hycli. I chyba najbardziej rozumny z nich. Widać by byli inteligentni potrzebowali braków w fizjonomii. Zareagował na strzały natychmiastowo i jego szczęście. Prawa nożna proteza została draśnięta pociskiem co naruszyło jej strukturę, ale wciąż działała. Podobnie draśnięty został korpus, jednakże lewa ręka nie miała tyle szczęścia ponieważ Zgon zmuszony był do osłonięcia się przed kolejnym wystrzałem. Tego było za wiele. Postanowił zasłonić siebie oraz towarzysza mimo bólu jaki mogło mu to sprawić. Dzięki zaporze z chmary owadów oddzielił od nich Esmeraldę  ścianą o znaczącej długości kilku metrów. By ponownie w nich strzelać musiałaby ją zniszczyć lub obejść co mogło dać im czas. Mogło.
Tu jednak wszedł Diego. Może i nie cały na biało. Może i nie z idealną fryzurą. Jednakże w jakim stylu. Szkoda, że narastająca chmura owadów nie pozwoliła Esmeraldzie zobaczyć tego niesamowitego wejścia. A było na co patrzeć. Może i adrenalina pozwoliłaby Chunkiemu zareagować, lecz kolejny pocisk jaki otrzymał z innej, niespodziewanej strony sprawił, że upadł obok Isemay. Gdy patrzeć na to z daleka, z lotu ptaka wyglądali niczym wyczerpani kochankowie. Zgon tańczył pośród pocisków, które raniły mu korpus, nieznacznie oszczerbiły fragment ostrza i zniszczyły prawą protezę. Mały włos, a sama Manuela dostałaby. Na szczęście Diego mając nieco inną perspektywę uznał ją za zerowe zagrożenie w starciu.
W kilka sekund po tym pojawił się wóz opancerzony zatrzymujący się kilka metrów od Esmeraldy. Doświadczony kierowca pryz końcówce hamowania modlił się by jej jednak nie rozjechać. Nie wiadomo kto by mu gorzej wpierdolił. Esmeralda czy Naven. Na szczęście ten manewr udał się doskonale i po chwili łowcy byli poza wozem i ciężki karabin zaczął pruć w osłonę z owadów. Te choć wytrzymałe i wzmocnione krwią wampirzą nie mogły się równać z ciężkim karabinem. Kule przeszły na wylot. Nie trafiły w nikogo, przynajmniej nie bezpośrednio. Ciało Zgona poznało kolejny rodzaj pocisku poprzez zwykłe postrzelenie barku. Szarpnęło nim złowrogo. Gdyby nie był wampirem mógłby upaść. Tak wyglądało to jedynie na tik nerwowy.  Manuela natomiast została trafiona niefortunnie w... lufę pistoletu. To wytrąciło jej broń z ręki zanim mogła zdecydować czy ucieknie czy wspomoże jedną ze stron.
Każde z łowców wykonało indywidualne i spektakularne wejście. Czyżby łowcy zapomnieli o tym czym jest cicha akcja?


Szczegóły ważne dla uczestników:

Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Nightwing Czw Paź 17, 2019 2:15 pm

Nightwing właśnie szykował się na patrol. Nie spodziewał się żadnych kłopotów jednak jak wiadomo zawsze był gotowy na jakaś akcję i reakcję. Oczywiście docierały do niego niepokojące wieści o zniknięciach i śmierci Łowców, co bardzo mu się nie podobało ale jak każdy członek Oświaty był objęty jej prawami i musiał się do nich stosować. Kręcił się po pokoju ubierając się i przygotowując wszystko co musiał wziąć. Piołun uważnie obserwował swojego Pana machając przy tym puszystym czarnym ogonem. Wilk doskonale wiedział co oznacza takie zachowanie jego opiekuna, a gdy tylko zalśniła zwierzęciu bransoleta, jaką jego pan kończył zapinać na ramieniu był już pewny. Wychodzili na zewnątrz. Jurij sprawdzał właśnie całe wyposażenie jakie zamierzał wziąć ze sobą. Na łóżku leżał jego ukochany bicz, pistolet Walther P99 z dwoma magazynkami z pociskami anty wampirzymi, oraz maska na twarz. Właśnie zapinał ostatnie klamry na butach i dopinał górę czarnego kombinezonu łowieckiego ze wzmocnionymi plecami, oraz łokciami i kolanami gdy po prostu usłyszał jakieś dziwne hałasy. Przyśpieszył więc przygotowania. Założył maskę na twarz, dopiął bicz do specjalnej szlufki, przypiął kaburę do pasa i spojrzał na Piołuna.
- Idziemy przyjacielu. Bądź gotowy. – powiedział zakładając na szyję zwierzęcia obrożę. Komplet do jego bransolety i skierował swoje kroki do wyjścia. Był pewny, że słuch go nie mylił. Czuł w kościach, że coś się działo, a to oznaczało, że musi się spieszyć. Wyszedł z domu zamykając drzwi i wkładając klucze do specjalnej przegródki w swoim kombinezonie łowieckim po czym skierował się w stronę, skąd dochodziły odgłosy wystrzałów. Teraz słyszał lepiej. Ktoś musiał toczyć walkę. Ruszył więc biegiem trzymając się bocznych uliczek, by nikt niepowołany go nie widział. Pamiętał to co mu zawsze mówili. Bądź niewidoczny dla postronnych i działaj ostrożnie oraz w miarę możliwości bez większego hałasu. Zbliżając się jego podejrzenia tylko się potwierdzały, a gdy już był prawie na miejscu widział skutki wystrzałów. Gestem kazał Piołunowi trzymać się blisko w razie gdyby potrzebował jego pomocy, a sam znalazł sobie osłonę z altanki stojącej przy mostku. Odpiął bicz i próbował rozeznać się w sytuacji. Wreszcie pomału zaczął rozkręcać bicz próbując dosięgnąć nim jednego z Hycli, który wyraźnie był już ranny.

Ubiór + ekwipunek:
Nightwing

Nightwing
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Tatuaż na prawym ramieniu, długie, sięgające połowy pleców, czarne włosy, przenikliwe brązowe oczy.
Zawód : Muzyk rockowy, basista w zespole Dark Wings
Zajęcia : Brak
Magia : Uzdrawianie światłem gwiazd, tarcza świetlna, rażenie prądem o niskim napięciu


https://vampireknight.forumpl.net/t4265-jurij-dion-darkhawk#93618 https://vampireknight.forumpl.net/t4271-logan-kyle#93664

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Diego Sob Paź 19, 2019 5:08 pm

No to się porobiło ~ Jak mawiają w Polsce, chuj bombki strzelił całą akcję.
Diego chciał mieć jak najbardziej efektowne wejście aby zwrócić uwagę Rudej Brytyjki i wszystkich okolicznych kobiet i było. Filmowo, cudownie. Nosz AMERYKA, panowie i panie.
No, ale jak też mówiłem, że coś tam strzeliło bombki bo tak zjawił się Naven wraz ze swoją wesołą kompanią dwunastu rozbójników. A może było ich tylko trzech? Nieważne. Ważne było w jakim stylu się tam zjawili! Opancerzony, ciężki samochód ważący około tonę który zjawił się niczym filip z konopi i zaparkował na małym, drewnianym mostku. Niezbyt rozsądne, jeśli mostek nie zapadł się pod ciężarem grubej berty to na pewno niedługo to się stanie. Czyżby kierowca miał zbyt dużego kaca by o tym pamiętać przy parkowaniu? Ależ oni byli uzbrojeni, mamuniu...
Łowcy to zbieranina każdych zdolnych do walki mężczyzn i kobiet dzielnie stających w obronie ludzkości, ale byli też niespełnieni żołnierze, a nawet i generałowie. Pewnie nie będą zadowoleni, że to były gangster z latynoskimi korzeniami miał dowodzić akcją, prawda? Vladislau przekazał takie informacje przed przybyciem, więc wszystko było jasne. Według Diega ~ cały misterny plan w pizdu z walką wręcz. Trzeba korzystać z mięsa armatniego jak każdy doskonały generał pilnując, aby nie zdechli zbyt szybko ~ a później zebrać medal honoru za odwagę i poświęcenie jednostek jak resztki z talerza, ale dość już o polityce moi mili.
Gdy tylko ekipa wysiadła z Grubej opancerzonej Berty to Diego zatrzymał się niczym wbity w ziemie będąc w połowie drogi do ataku, w tym właśnie momencie schował miecz i złapał za nieprzeładowane pistolety, które przeładował korzystając z chwili zamieszania. Szybkie gesty pokazujące w stronę rozproszonej chmary owadów i głośne wyraźne polecenie.
-Nie zabijać bez konieczności, unieszkodliwić i pojmać. - Jego głowa była skierowana w stronę Navena, a sam wycofał się do poprzedniej pozycji i zamiast ruszać do ataku postanowił podejść w miejsce w którym stała Esmeralda. ~ Nim jednak to zrobił należało wydać rozkaz dowódcy oddziału, sierażantowi? Chuj wie, nie znam się na wojskowych stopniach.
-Weź ludzi i zróbcie co mówię, ja zajmę się odbiciem kadetki wraz z Rudą. - Zajął pozycję przy Esmeraldzie, lekko uśmiechając się do niej w szarmanckim stylu. Nie można zapomnieć o amorach w ferworze walki, prawda? No właśnie, wtedy nie byłby sobą.
Następny do kolekcji, Nightwing. Co to jest nightwing? Nocne skrzydło? Nietoperek? Nieważne.
Gdy Diego zauważył, że zbliżył się kolejny od razu zasygnalizował aby zajął się ostoją, która właśnie się broniła czyli Zgonem w tym wypadku.
-Wspomóż oddział uderzeniowy i pomóż unieszkodliwić zagrożenie, Medyk zostaje ze mną. Mała może długo nie wytrzymać. - właśnie wtedy odwrócił się do Esmeraldy i z lekkim uśmiechem i unoszącą się adrenaliną w powietrzu rzucił w jej stronę.
-Gotowa, Chica? Musimy odbić młodą. Ktoś musi ją poskładać, a ja umiem nakleić plaster na rozcięcie. Przydasz się blisko mnie. Nie mamy czasu do stracenia, nazwiesz mnie skurwysynem innego dnia, Bella. - puścił jej oczko i wyciągnął przed siebie dwa, przeładowane już bronie i z osłoną oddziału, który skupi na sobie uwagę Zgona, przemieści się z Esmeraldą by odbić kadetkę... Dobry plan? ~ Nie najchujowszy, więc to się już liczy, nie?

Ważne informacje::
Diego

Diego
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Perfekcyjna fryzura od Schwarzkopf
Zawód : Łowca wampirów i kobieciarz (By Esme)
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Najpierw postaw mi obiad :v
Magia : Maska cienia(podstawa) Manipulacja cieniem (średni)


https://vampireknight.forumpl.net/t2764-diego-chavez

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Esmeralda Sob Paź 19, 2019 9:36 pm

Esmeralda miała jasno określony przekaz jednak kto by myślał o czekaniu na posiłki kiedy tuż obok umiera człowiek. Sądząc po tym co była w stanie dostrzec, Isemay nie miała już wiele czasu. Nie było więc mowy o oczekiwaniu na posiłki, które nawet nie wiadomo skąd są posłane i kto dokładnie wchodzi w ich skład. Vladislau raczej nie dałby na akcję ratunkową żółtodziobów, ale często nawet doświadczeni łowcy popełniali błędy.  Wciąż też pozostawała kwestia czasu nieubłaganie lecącego na niekorzyść kadetki. Padły pierwsze strzały i rzeczywisty błąd ze strony doświadczonej łowczyni. Przez zaskoczenie wampir jeszcze bardziej poranił dziewczynę, a zaraz po tym zaczęła się seria zdarzeń obejmujących grad pocisków, pojawienie się opancerzonego wozu oraz roju owadów wychodzących od strony wampira.
Lepiej nie można było zacząć dnia!
Nie zabijać bez konieczności, unieszkodliwić i pojmać.
Od razu rozpoznała głos Enrique z Erazmusa i  nie wiedząc czemu poczuła niejako ulgę, że to z nim, a nie dla przykładu łysym gburem przyszło jej pracować. Diego miał swoje przywary. Był chujem i zdrajcą kościelnym pozostawiającym wykorzystane kobiety bez słowa wyjaśnienia. Miał lepszą fryzurę niż niejedna laska, ale to właśnie ten pajac z seksowną dupą właśnie wystrzelił kilkadziesiąt pocisków i to on dowodził misją. Grigorij mu ufał, dlatego tym bardziej, mimo chęci strzelenia go w pysk za „rudą” słuchała rozkazów łowcy.
- Zawsze musisz mieć najlepsze wejście, prawda? - może z artystycznym nieładem na ciemnej czuprynie,  trzeba mu przyznać, że ładnie skosił wampiry. Przez chwilę nawet była w stanie mu wybaczyć ale zaraz po tym jej przeszło. No prawie, bo jednak skurwiel trzeba przyznać miał gadane.
- Gotowa. - potwierdziła gotowość do starcia i oceniła sytuację pod kątem położenia swojego, wroga oraz Isemay. Rój owadów nie ułatwiał sprawy, więc wszelkie strzelanie w tym momencie nie miało sensu. Trafienie wampira było tutaj równie prawdopodobne jak zranienie kadetki, a tego właśnie chcieli uniknąć.
Lekarka postukała się po kieszeniach, z przerażeniem odkrywając swoje ubytki w uzbrojeniu.
Osz...
- Echo, daj mi granat zapalający! - zarządziła, mając nadzieję, że ktoś taki jak Naven lub jego wesoła zgraja posiadają takie ustrojstwa. Byłoby wstyd gdyby jednak nie mieli, ale nie zawiodła się i już po chwili dzierżyła w swojej dłoni solidny kawał przyszłego zła.
- Będziesz musiał obejść ten syf na około. Idę tam, skarbie. - zwróciła się do Diego i rzuciła granat prosto w rój, jednak tak aby nie miał on pola rażenia na kadetkę i grubego. Granat zapalający powinien zabić owady, tym samym otwierając najszybszą drogę przejścia z czego rudowłosa chciała skorzystać. Wyciągnęła przeładowany pistolet, biegnąc prosto na ognistą strugę i przechodząc przez nią. Przez cały czas wypuszczając serię pocisków w stronę nieszczęsnego, samotnego już na polu bitwy Zgona. Trafiła? Znała położenie hycla, jednak początkowe robale i późniejszy ogień utrudniały pole widzenia. Dopiero po wyjściu na „drugą stronę” oddała trzy dodatkowe pociski, wszystkimi celując tam gdzie jest największa możliwość trafienia, czyli w klatkę piersiową. Z dość bliskiej odległości (około 2, może 3 metrów), gdyż wyszła tak aby odseparować wampira od kolegi i swojej kadetki.
Jeśli Zgon zostanie trafiony i/lub nie będzie wykazywał dalszej agresji, Esmeralda zostawi go, podobnie jak nie podejmowała się żadnej reakcji w stosunku do Manueli. Klęknie przy kadetce i jej oprawcy (któremu założy kajdanki), rozpoczynając proces opatrywania, przez cały czas mając w zanadrzu broń. Od tak, na wszelki wypadek gdyby Zgon poczuł się w obowiązku odwetu.
Jeśli zaś nadal będzie chciał walczyć, cóż, poczeka na przyjście wsparcia zatrzymując wampira kolejną serią pocisków.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Mostek nad rzeczką - Page 14 Empty Re: Mostek nad rzeczką

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 14 z 15 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach