KLUB

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Pią Wrz 06, 2013 8:09 pm

Trzymaj mnie ktoś, bo zaraz normalnie kogoś siekierą tu rozpłatam! ZABIĆ TO MAŁO! TY PASKUDO JEDNA! Zabić, zatłuc, zmasakrować. Zasada 3Z jak nic by się przydała. A potem sprzedać na jakim ruskim bazarze w kawałkach, może jaki fetyszysta tłustego mięsiwa by się skusił. Tak mi Mefa potraktować, toć to skandal i hańba, za którą pokutować będziesz łachudro jedna aż do śmierci. Jak psa? Jakiegoś kundla  zawszonego z niego zrobiła, ledwo co z ulicy zgarniętego! A on ją lubił, toż jego zombiaczek to był, któremu pomógł w ciężkich chwilach. Też mi wdzięczność! Obroża, smycz… weeeeee! Jednakże na wzgląd na starą znajomość gromów Zeusa na tę Rudą łajzę nie ześlę i do tartaru nie strącę, a jedynie zemstę słodką ułożę. Albo nie! Ześlę! A co mi tam! W końcu kiedyś z tych układów na samym Olimpie skorzystać trzeba. Tym bardziej, że teraz Dionizos bardzo mu przychylny, gdyż ten to nigdy kielicha nie odmawiał. Już więc Mefo tej Rudej łajzie Wielkie Dionizje odprawi, nie ma to tamto. Szereg więc tych tragicznych scen skończyć się miał w momencie, w którym szarpnięto go w dół, jakby na kolana powalając. O niech no się tylko Rosiak dowie, że ktoś się jej parobkiem w taki sposób bawi, już Vacato  o wszystkim jej zakabluje.
- A do jasnej chropowanej cholery! Kurtyzana twoja matuchna w decybele kopana! Jolka spróchniała twojej babki, żeby ją parchy pokryły! Kij ci na monogram złotem haftowany! Ty gumo do żucia! Ja ci pokażę, DOSYĆ TEGO! Dobrze ci?! Że się popisujesz tak przed wszystkim jakaś to ty niby wielka królowa od siedmiu boleści?! Pic na wode, o! Tak mnie potraktować, ty niewiernico sułtańska! Takiego faka na ciebie mam, TAKIEGO! I niech Ci Allah rosochatą kozę ześle!– no masz, się zeźlił mi teraz przez ciebie. Pewnie procenty dodatkowo jego frustrację podciągnęły do góry, pech no. To nie koniec zresztą, bo szarpnął się gwałtownie, w kostkę Haciowego potwora kopnął – tak, w takie paskudnie czułe miejsce – i wyrywał jej łańcuch z ręki. Mózgoczaszkę mu przewietrzyło i chyba ogarnął, jak go ten Haciek w ciula zrobił. Pogniewany był jak nigdy, ze tak ostentacyjnie zrobiła z niego szmatę do podłogi. Żeby jeszcze jego Panią była, ale nie. Że jak ściek da się tak po prostu w kiblu spuścić? A mowy nie ma. Jednak na jej reakcję wolał nie czekać, tylko dyla zaraz dał i w tłum się wmieszał. Jakoś na placka przerobiony zostać nie chciał, gdyż z możliwości jej oraz ewentualnych obecnych tu kamratów sobie sprawę zdawał. Wyprosić się nie dał, bo sam sobie wyszedł, gdyż jak sądził kopa w zad od kogoś i tak by zaraz dostał. Może poczeka sobie chwilę i wróci? Pewnie po pięciu minutach już go nikt pamiętać nie będzie, zasiadł więc sobie na ławeczce przed klubem i to badziewie z szyi próbował sobie ściągnąć. Nie szło mu jednak, bo obraz mu się deczko troił i wcelować z odpięciem nie mógł. No co za dzień!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Pią Wrz 06, 2013 8:48 pm

Nuda, nuda, nuda, nuda... Sam siedział, jeździł palcem po szklance, gapiąc się w nią mętnym wzrokiem. Zapewne sobie stąd niebawem pójdzie, trochę popił, zerknął obojętnie na zebrane towarzystwo, powstrzymując ziewanie. Znał tutaj parę osób, ale ochoty podchodzić nie miał. Bo po co? Zamówił kolejną kolejkę. Opije się i sobie wypełznie cieniem, chyba że mu odbije. Tak też mogło być. I ktoś uraczył go dotknąć. Była to... Omitsu. Szlachetny zerknął na nią z nad ramienia, nie odzywając się. Ponownie niewzruszony powrócił do picia. Ma jakiś interes? Nie był jakoś specjalnie zainteresowany. Nadszedł wreszcie moment, kiedy to Omitsu zostawiła go w spokoju. Wyciągnął telefon i nastukał wiadomość do macochy. Może ona ma jakiś pomysł na rozrywkę?
I tak właśnie mijały minuty. Burmistrz odwrócił się przodem do całej wampirzej zgrai, wlepiając swój gadzi wzrok w poszczególne osoby. Żenada. Nikt gada nie interesował. Na szczęście przybyła Hachiko z... psem? Wampir nie znał tego typa Mefira i właściwie znać nie chciał. Sensu brak. Jedynie co, to może ukrucić mu męki za pomocą kuli w łeb. I jakie przywitanie. Nie odepchnął rudej. Nie oddał natomiast pocałunku, oczywiście mogła się po nim tego spodziewać.
- Dokładnie. Totalne nudy. Muszę namówić babkę Gabriele do urządzenia jakiegoś balu. Może sabat?
I spojrzał na swoją macochę, która zapewne doda coś ciekawego od siebie. Gdyby nie pojawienie się rudej, Sam zasnąłby z braku czynności. Co do zachowania Mefira... Niech to tylko wróci.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Pią Wrz 06, 2013 8:53 pm

Gabriel wszedł do hotelu z miną: Wcale nie chcę tu być. Czyli niemal standardowy, obojętny wyraz twarzy, który bardzo rzadko go opuszczał. Tak to już z nim było. Mimo że był jeszcze młody, szybko dorastał. Obracał się wśród starszych wampirów, co czyniło go poważniejszym od swoich zwyczajnych rówieśników, w tym także od Hery, młodszej siostry. Ta to dopiero była nierozgarnięta. Gabriel za to wyglądał na całkiem poukładanego, miłego, uczynnego... Hahahahah. Tak, taki wydawać się mógł. Uwielbiał grać dżentelmena, zresztą nie miał zamiaru się zbłaźnić przy tylu wysoko urodzonych wampirach. Był trochę posępny, jak gdyby wyrwany z innej imprezy, np. stypy, ale nie rzucał się tak bardzo w oczy.
Niestety lub stety ubrał garnitur, który to kupiła mu Salomona, w końcu chłopak musiał od czasu do czasu wyglądać jak ludzie. Brawa dla niego, nawet nie zaczął marudzić, gdy Bananowa kazała mu go włożyć. Coś tam burknął, splunął i chrząknął, ale tylko tyle. Dał się wyciągnąć na ten cały cyrk, z zamiarem obserwowania i poznawania innych. W końcu nie był tak bardzo aspołeczny, jaki mógł się wydawać. Widział w tym same korzyści.
Tak więc w końcu weszli na salę, Gabriel od razu namierzył Samuru, swojego brata. Burmistrz prezentował się doskonale, jednak różnił się od ojca. Może się poznają? Kto wie. Następnie przyszła kolej na mamuśkę, która to weszła do sali w towarzystwie zwierzątka. Gabriel poczuł znajome ukłucie w żołądku na widok pięknej, płomiennowłosej Hachiko. Jeśli spojrzała w jego stronę posłał jej delikatny uśmiech i skinął głową. Potem z nią porozmawia, teraz jednak musiał zająć się swoją partnerką wieczoru. Salomona przechrzciła go na wszelkie możliwe sposoby jak ma się zachowywać w stosunku do damy, Gabriel jednak nie zapamiętał z tego wiele i też nie zamierzał.
Słysząc słowa siostry parsknął cicho i nachylił się do niej odrobinę. Był z siebie bardzo dumny, że już zaczął ją przewyższać wzrostem.
- Pilnuj mnie lepiej, księżniczko. Chyba, że chcesz zrobić tutaj małe przedstawienie.
Odparł z chytrym uśmiechem i błyskiem w oku. Nie był najlepszy w samokontroli. Uwielbiał krew tak bardzo, że był gotowy poświęcić dla niej bardzo wiele. Miał to za pewne po ojcu.
- Przyniosę.
Zaproponował zakładając jej kosmyk białych włosów za ucho. Ah te włosy. Wpadały kobietom do oczu, a one w ogóle nic sobie z tego nie robiły. Po chwili dopadł biednego barmana i poprosił o dwa kieliszki krwi, w końcu było tu pełno wampirów, więc nie powinien mieć problemów z dostaniem tegoż to trunku. Gdy już dostał zamówienie, powrócił do Banshee, wręczając jej kieliszek. Impreza zapowiadała się raczej drętwo.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Hachiko Pią Wrz 06, 2013 9:38 pm

Rety, jak Mefir lubił dramatyzować. Hachiko omal nie złapała się za głowę. Gdyby nie pił i nie był w tak podchmielonym stanie, zapewne umiałby lepiej o siebie zadbać, a tak był zdany całkowicie na łaskę Rudej łajzie jak to ją pieszczotliwie nazwał. Nie dałaby się sprzedać na jakimś tanim, ruskim bazarze, tam mają same podroby z Chin. Nie chciała, aby wykonał ją jakiś Chińczyk z gumy, pokroił, a potem sprzedał w kawałkach w Rosji. Normalnie nie mieściło się to w głowie wampirzycy. Nie zwracała w ogóle żadnej uwagi na sprzeciwy Mefira. Miała od niego o wiele więcej siły, więc mógł jej podskoczyć zaledwie do kostek. Nie bała się także jego pani, bo cóż mogłaby uczynić? No właśnie, nie za wiele. Zresztą Hachiko nie miała pojęcia o tym, że biedny Kefir już do kogoś należał. Nie widziała go tak dawno, więc zamierzała się z nim zabawić! Albo jego kosztem, zależy jaki będzie miała humor.
Mefir bardzo ładnie ukłonił się głowie rodu i szlachetno krwistemu w jednym, więc mógł się spokojnie oddalić i zamoczyć swoje wampirze kły w jakimś krwistym trunku. Choć w sumie Ruda nie miała pojęcia, co on sobie popijał w wolnych chwilach, nie licząc rumu.
Gdy zaczął odstawiać takie sceny, Hachiko zmarszczyła niezadowolona brwi i dotknęła jego warg, już po dwóch pierwszy zdaniach. Kefir mógł poczuć coś nieprzyjemnie lodowatego, co mrozi jego język do podniebienia, tym samym uniemożliwiając mu dokończenie całej swej zawiłej wymowy.
Nie zareagowała także zbytnim przerażeniem, kiedy piesek wyrwał się ze smyczy i uciekł gdzie pieprz rośnie. Tak właśnie kończą wszyscy jej znajomi. I pomyśleć, że jeszcze do niedawna Kefir bardzo przepadał za Rudą wiedźmą, a obecnie to raczej będzie starał się ją unikać jak ognia! Nie zamierzała płakać z tego powodu, skoro nikt nie potrafił zrozumieć pewnych potrzeb sadystki.
Wreszcie mogła zwrócić swoją uwagę na Samuru, nie przejmując się oczywiście faktem nieodwzajemnionego pocałunku. Przecież to istna skamienielina! Nie posiadał żadnych uczuć, aż dziw bierze, że mógł odczuwać potrzeby seksualne. W tłumie dostrzegła także Gabriela, który po skrzyżowaniu się ich spojrzeń, posłał matce słaby uśmiech. Hachiko wyciągnęła rękę, wskazała na niego smukłym palcem i kiwnęła nim, zapraszając do podejścia. W ogóle, co on robił w tym miejscu?! Chyba wyrzuci Salomonę na zbity pysk za brak opieki nad tym niesfornym dzieckiem.
– To doskonały pomysł, Sam. Będziemy paradować w strojach Adama i Ewy? Nocna zabawa, hulanka i orgia. Każdy uczestnik musiałby mieć przy sobie jaki artefakt związany z czarami. Inaczej nie zostanie wpuszczony na sabat.
Tak zaproponowała, nie zamierzając się wtrącać, ale z chęcią weźmie udział w tym przedsięwzięciu. Zgarnęła od przechodzącego kelnera dwie szklaneczki z czymś mocniejszym. Jedną wzięła dla siebie, drugą oczywiście dla pasierba, wręczając mu ją.
Hachiko

Hachiko

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Rozdwojenie jaźni. Mała blizna na lewym policzku. Brązowa plamka na łopatkach.
Zawód : Sadystka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Shogo, Karasu Ruka.
Moce : Mocne.


https://vampireknight.forumpl.net/t171-krwawa-dama https://vampireknight.forumpl.net/t588-leadris#788

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Isao Sob Wrz 07, 2013 12:57 am

Isao rzeczywiście długo dochodził do siebie. Wirus, który być może nadal krążył po mieście jego dopadł dość wcześnie, a na pewno sporo wcześniej niż Banshee, która już zdążyła całkowicie wyzdrowieć. On tymczasem nadal czuł się nie tak dobrze jak czuć się powinien. Dobrze więc, że Yutaka dał mu jeszcze dodatkową porcje leku. Zgodnie z zaleceniami zażył ją jakiś czas po powrocie z siedziby łowców. Jednak przez dłuższy czas potem dochodził do siebie. Był obolały, śpiący, wiecznie zmęczony i pozbawiony sił. Dlatego też nie poszedł z Banshee na imprezę, na którą również dostał zaproszenie. Dziwnym by było gdyby go nie dostał. Był wszakże personą dość znaną. Ujęcie go jako chodzącej promocji i reklamy nie było wcale przesadą. Tak samo jak reszty członków zespołu lub innych bardziej znanych osób. Ale Omitsu z pewnością wiedziała kogo zapraszać.
Nasz Takei jednak miał wyrzuty sumienia. Zostawił dziewczynę samą i choć nie zdawała się być z tego powodu zła, jego coś gryzło. Kij wie te kobiety. Powie taka, że wszystko w porządku a potem będzie się fochać przez miesiąc chyba, że kupi jej się coś dobrego. A przynajmniej takie były stereotypy, Isao jeszcze nie miał okazji przekonywać się o tym na własnej skórze i jakoś specjalnie nad tym faktem nie ubolewał. Gdy więc tylko poczuł się lepiej wziął prysznic, ubrał i zamówił taksówkę. Dziwnie czuł się ubrany w garnitur, ale taki właśnie był wymagany strój. Miał tylko nadzieję, że obędzie się bez większych tłumów i reporterów. Wszak skoro dostał zaproszenie wydawało mu się, że nie będzie to wielka impreza. Przeliczył się.
Przekonał się o tym w momencie kiedy taksówka zajechała pod hotel rodziny Asmodey. Choć przybył na imprezę z dość sporym opóźnieniem, dookoła ciągle były gigantyczne tłumy a reporterzy kręcili się dookoła. Westchnął zrezygnowany będąc jeszcze w taksówce. Uderzyła w niego bowiem nagła fala irytacji. Co on tu do cholery robi?! Westchnął ponownie, po czym założył okulary. Zupełnie jakby ciemne szkiełka zakrywające oczy i część twarzy miały ukryć jego tożsamość. Każdy kto znał ich zespół i spojrzał w tej chwili na niego zapewne od razu domyślił się kto też wysiadł z tego samochodu. Problem polegał na tym, że Isao wyglądał teraz zupełnie inaczej niż zwykle. Nie zdarzyły im się bowiem jeszcze takie uroczystości aby musieli wychodzić ubrani całkowicie w tak eleganckie stroje. Nasz szarooki ubrany był bowiem w klasyczny, czarny garnitur, białą koszulę a do tego ciemno-szary krawat, który dobrze komponował się z kolorem jego oczu, które teraz przekrywały szkła od okularów. Te przesłaniały część jego twarzy, odgradzając także niesforne kosmyki włosów, które lubiły latać mu we wszystkie strony i wpadać w oczy.
Zapewne oczy wielu ludzi a także reporterów w tejże chwili zwróciły się ku niemu. On złapał jedynie głębszy oddech i zdecydowanym krokiem ruszył ku wejściu. Podał hasło gwarantujące mu wejście do środka i voila! Znalazł się na imprezie! Wtedy też zdjął okulary, wkładając je do kieszeni i rozejrzał się. Musiał przyznać, że jak na podziemia było tu na prawdę ładnie. Szczególnie podobał mu się fakt, że głównym (jak nie jedynym) oświetleniem były tu świece. Dobry pomysł, to musiał przyznać.
Wampir zrobił kilka kroków wewnątrz. Ciągle rozglądał się w poszukiwaniu kogoś znajomego. Może któryś z chłopaków tu jest? Spad? Może Kyubi? Taką miał nadzieję. Ostatnimi czasy zaniedbał próby chorując sobie w domu, nawet zdążył się za nimi stęsknić. Jednak głównie szukał Banshee, której chciał zrobić małą niespodziankę zjawiając się tu. I gdy udało mu się ją namierzyć, od razu ruszył w jej kierunku. Nic innego go nie interesowało. Może oprócz kelnera, który akurat przechodził obok z tacą pełną kieliszków szampana. Blondyn oczywiście jednym się poczęstował. Nie pił jednak tylko od razu podszedł do Ban.
- Dzień dobry, proszę pani. W której pani jest klasie? - spytał, z rozbawieniem obserwując jej strój uczennicy. Gabriel być może stał gdzieś nieopodal, a być może poszedł do Hachiko, która go wołała. Tak czy owak po tych słowach Isek złożył jeszcze krótki pocałunek na ustach ukochanej. Dopiero wtedy upił łyk szampana i jeżeli Gabriel jeszcze tu był, przywitał się z nim i przedstawił.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Yvelin Sob Wrz 07, 2013 9:19 am

Och naprawdę ciekawe jakby Yv zareagowała na ten jego wredny śmiech, z pewnością przywaliłaby mu przy tych wszystkich osobach, którymi i tak się w sumie nie przejmowała i wówczas jego ochrona miałaby co robić. Musieliby odciągać syczącą i furczącą szlachetną od białowłosego. Na szczęście nic takiego jeszcze nie miało miejsca. Sam dorzucił do jej odpowiedzi swoje trzy grosze, oszczędzając matulą szczegółów i całe szczęście. Teraz to ona miała ochotę przewrócić z irytacją oczami, ale oczywiście nie zrobiła tego. W końcu tak świetnie udawała, prawda? Umiała zrobić dobre wrażenie, choć jak zawsze coś knuła. Jednak wampir musiał przyznać, że jakby nie była tą złą i wredną to już niebyła by tak ciekawa. Bo to, że są rodzinką nie zmienia nic, a nic, to tylko nieunikniony fakt z ich życia.
-To dobry pomysł.
Przytaknęła swojemu towarzyszowi, którego się uczepiła jakby był największą miłością jej życia. Posłała wampirzycą ciepły uśmiech i pożegnała się ładnie z nadzieją na kolejne szybkie spotkanie. Po czym poprowadzona przez Samaela udała się do baru, gdzie ku uciesze(?) młodzieńca puściła jego ramię. Nijak skomentowała, że są rodzinką, po prostu spojrzała na barmana bardzo wymownym spojrzeniem aby mógł łatwo odgadnąć, że panienka Shiroyama pragnie dostać najmocniejszego drinka jakiego barmani są wstanie zrobić. Bo i jej w gardle zaczęło schnąć nieco. Posadziła swój tyłek na krześle barowym i zerknęła w stronę swojej ofiary.
-Sympatyczną masz mamusię.
Rzuciła aby zacząć jakiś temat, bo narastająca między nimi cisza zaczęła ją bardzo wkurzać, a zła Yvka robi się bardzo niebezpieczna, a właśnie faceci w czerni odpuścili sobie obstawianie tyłów panicza. Szczęście, że w porę dostała drineczka, którego zaczęła powoli sączyć, właśnie tego jej trzeba było! Nieco udobruchana, choć czegoś jej tu brakowało, wzrok utkwiła poniżej żuchwy Sama, ależ ona była łapczywa. Wyciągnęła w jego stronę dłoń i pogładziła go niby pieszczotliwie po szyi, a tu taki psikus, poniżej kołnierzyka wbiła mu szpony w skórę i przesunęła aby dostać się do jego krwi, palca nieco ubrudzonego posoką niemalże od razu oblizała. I nic nie wskazywałoby na to, że się nim uraczyła, gdyby nie to, że na śnieżnobiałym materiale utworzyła się malutka plamka szkarłatu, na szczęście prawie niewidoczna.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Banshee Sob Wrz 07, 2013 9:49 am

Oł, szczerze mówiąc wyobrażała sobie to nieco inaczej, nawet wpadło jej do głowy, że chwile się tu z Gabrielem pokręci, przywita z kim ewentualnie trzeba i się razem zmyją do domu. Zwłaszcza, że zauważyła jego minę i zresztą ona sama nie znalazła tu tego czego tak na dobrą sprawę szukała, więc nie było sensu aby tu zabawić nieco dłużej. Jednak zauważyła ich matkę więc trzeba podejść wymienić parę zdań, zwłaszcza, że sama Hachiko ich zauważyła i przywoływała palcem Gabriela.
Tego, że Gab był już od niej wyższy nawet nie skomentowała, tylko się frustrowała w głębi siebie, taki młody szczyl, a już patrzy na nią z góry. Jakoś to przełknie. Uśmiechnęła się szeroko na jego słowa.
-W sumie przydałoby się, nie sądzisz?
Zawsze lepiej jak dzieje się coś ciekawego i można wprowadzić jakiś zamęt. Młody wampir zaproponował, że on jako dżentelmen przyniesie im krew, w takim razie kobieta nie mogła mu tego odmówić. Jeszcze zdążył zając się kosmykiem jej włosów, był to drobny gest, ale na Ban wywarł spore wrażenie, już się nią zajmował, choć to jeszcze jego nie tak dawno trzeba było za rączkę prowadzać. Czas jednak strasznie szybko leci. W końcu jednak udał się po trunki, a w tym czasie na imprezę wparował nie kto inny jak Isao i to w garniturze. Oczywiście dojrzała go dopiero kiedy obok niej się pojawił i zagadał.
-Haha, naprawdę bardzo śmieszne.
Zerknęła na niego, ale nie było jej dane wypowiedzieć tych słów do końca, gdyż blondyn ucałował ją, on odwzajemniła to jedynie lekkim muśnięciem. Nie mogła zapomnieć, że przyszła tu z bratem i to nim musi się przede wszystkim zaopiekować i doprowadzić całego niedługo do domu. W tym czasie również zdążył wrócić z dwoma kieliszkami i jeden wręczyć Ban, podziękowała mu wspinając się na palce i całując go lekko w policzek. No i zaczęło się przedstawianie. Pokrótce opisała kto kim dla niej jest, ale czy chłopacy się będą tolerować tego nie wiedziała.
Zwróciła się w końcu do muzyka.
-Bardzo Cie przepraszam Is, ale muszę na chwilę z bratem coś załatwić.
Spojrzała na młodego wampira, ujęła go za rękę i poprowadziła w stronę Hachiko i Samuru. Młody będzie miał okazję poznać brata, a ona porozmawiać z matką. W sumie nawet się zastawiała czy nie zaciągnąć Isa ze sobą, ale chyba nie był to jeszcze na to dobry czas. W końcu przedarli się przez tłum i stanęli przy swojej rodzince.
-Mamo, Samuru.
Przywitała się z nimi skinięciem głowy.
Banshee

Banshee

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Kolor oczu.
Zajęcia : Brak
Moce : Hipnoza, Ból, Uleczanie.


https://vampireknight.forumpl.net/t99-banshee-sachiko-fumikana#161 https://vampireknight.forumpl.net/t106-banshee

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Sob Wrz 07, 2013 11:26 am

Mam nadzieję, że nigdy. Zripostowała blondyna wyobrażając sobie samą siebie jako starą ciotkę z jakąś okropną brodawką na twarzy. A nie… to była chyba wizja czarownicy. Z resztą nie ważne, ona nie była ani żadną zrzędliwą ciotką ani tym bardziej nie pasowała do roli babci. O tym zaś nie omieszka powiadomić swego syna przy najbliższej okazji.  Na wieść o ich pierwszym spotkaniu w Amsterdamie kiwnęła jedynie głową. Świadczyło to tylko o tym, że cały ludzki światek był cholernie mały i prędzej czy później z czasem każdy zna każdego. Mogłaś sobie pociągnąć. Wybuchła śmiechem kiwając tylko głową w stronę Sama, który już wolno ale pewnie zaczął odchodzić w stronę baru ze swoją dzisiejszą partnerką. W jej dziecku więcej było wrednego charakteru Kaina niż jej spokojnej natury. Pewnie dlatego, że to chłopak. Omi powinna się jeszcze postarać o dziewczynkę. Sama jej sobie jednak nie zrobi a mąż na wieść o kolejnym dziecku zapewne założyłby na dupsko jakieś żelazne majtki cnoty, however. A daj spokój. Zaraz znajdę sobie jakiegoś przystojnego pana do tańca
Przewieszając rękę przez barki Yuki wspięła się na palce chcąc zaobserwować co dzieje się na scenie. Obecnie miejsce na niej lokował sobie DJ ze swoją konsolą. Orkiestra przestała grać i nastąpiła chwila ciszy. Mała przerwa techniczna. Yuki kto to jest ? Zapytała nakierowując wzrok kuzynki na kobietę stojąca obok Samuru. Chyba raz czy dwa razy Omi widziała żonę Testamenta ale słabo było o niej z pamięcią. Przy odrobinie szczęścia kuzyneczka wyjaśni jej kim są pozostałe, otaczające go osoby. Faceta znała z widzenia ale nie na „cześć”. Grał razem w Kijem, który już drugi raz olał imprezę u pani O. Przy najbliższej okazji nie omieszka zapytać się co ma tak ważnego do roboty, że nawet nie ma godziny na to aby wpaść.


Na Sali zrobiło się jakby trochę ciemniej natomiast więcej blasku z świec skupiono przy scenie gdzie gdyby ktoś nie zauważył zaszły zmiany. Po orkiestrze nie było ani śladu a zamiast tego w centralnej części stała konsola a za nią wysoki mężczyzna z długimi włosami. W rytm muzyki zaczęły otaczać go dziewczyny o równie długich włosach. W przeważającej części były to szatynki odziane w taki strój, w jakim było tutaj 90% kobiet czyli klasyczny mundurek szkolny. Tańcząc sukcesywnie zaczęły pozbywać się strojów rzucając w publiczność poszczególnymi częściami garderoby. Kiedy pierwszy powitalny utwór dobiegł końca wampirzyca okryte jedynie czarną bielizną rozproszyły się po sali. Od teraz będą usługiwać państwu w roli kelnerek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Yuki Sob Wrz 07, 2013 12:29 pm

Latka lecą, dzieci się, dzieci się pojawiają i dorastają, ale one na szczęście niewiele się zmieniły. Przynajmniej taką miała nadzieje. Pożartować jednak mogły, choć żartowanie z dziećmi zawsze było ryzykowne, te zazwyczaj nie rozumiały rodziców i wzajemnie. Przepaść pokoleniowa, choć obie wampirzyca i Omi i Yuki były stosunkowo młode jak ma krwiopijców.
Uśmiechnęła się lekko na słowa kuzynki. Postara się dobrze bawić nawet bez towarzystwa męża, który postanowił ją olać. A chciała się tak bardzo postarać by ich małżeństwo miało choćby tylko pozory normalności i szczęścia. No ale nie tym razem. Dzieciaki postanowiły zostawić matki same, w sumie nie dziwiła się temu, w końcu byli dorośli i nie musieli być pod stałą opieką rodziców. Uśmiechnęła się ciepło do obojga i odprowadziła ich wzrokiem.
- No to zostałyśmy same. Dzieci poszły, a mężowie nas olali.
Tak już ci los biednej kobiety. Gdy Omi się o nią oparła i zaczęła wyglądać z nad niej, zaparła się nogami. Och ta Omi... Jej bezpośrednie zachowanie często przyprawiało ją o zakłopotanie. Na zadane pytanie, zwróciła wzrok we wskazanym kierunku. Widziała Samuru w towarzystwie Hachiko, która... miała kogoś na smyczy? Jak dla niej, to było nieco dziwne i raczej nieprzystające ani do imprezy ani w ogóle na te warunki.
- Hachiko, żona Testamenta. A ten mężczyzna... nie wiem, nie znam go. Ale trzeba przyznać, że Hachi lubi budzić zainteresowanie.
Być może mignął jej gdzieś syn Hachiko, ale poznać go oczywiście nie mogła, gdyż go nie znała. Isao również rozpoznała, choć jej znajomość ograniczała się wyłącznie do widoku. Reszta zebranych była jej raczej nieznana.
Po chwili ciszy znów rozległa się muzyka, co nieco ją zdekoncentrowało. Jak dla niej panował już zbyt duży hałas, ale nie można było oczekiwać niczego innego po tego typu zbiorowiskach.
Yuki

Yuki

Krew : Szlachetna
Zawód : Lekarz
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa Vergil
Moce : Władza nad wodą, telepatia, telekineza, leczenie


https://vampireknight.forumpl.net/t164-yuki https://vampireknight.forumpl.net/t214-yuki

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Sob Wrz 07, 2013 2:36 pm

O żal. Gabriel wiedział, że to nie będzie przyjemna imprezka, którą spędzi w towarzystwie dwóch najpiękniejszych dam, czyli Banshee i Hachiko. Oczywiście musiał pojawić się jakiś blondyn w kiecce, żeby Gaba podenerwować. Chłopak wyraźnie się spiął, gdy pojawił się kochaś siostrzyczki. Jakoś nie przypadł mu do gustu. Bananowa zasługiwała na kogoś lepszego, silniejszego, bardziej wpływowego... No zgadnijcie na kogo! Oczywiście niczego nie skomentował. Był młody, więc nie będzie zadzierał ze starszymi wampirami, jeszcze w otoczeniu tylu innych krwiopijców, matki i burmistrza, jednak nie powstrzymał się od zjechania wzrokiem Isa.
Przedstawił się ponurym tonem i wypił duszkiem zawartość swojego pucharka. Oblizał się łakomie i przeczesał palcami gęstą, czarną czuprynę. Co on tu w ogóle robił? Powinien zostać w domu i zając się tym cudownym obrazem, który to niedawno zaczął malować. Chciał również pochwalić się mamie, że prawie w całości nauczył się już grać tą piosenkę, którą mu pokazała! Był to nie lada wyczyn, jak na tak młody wiek.
Gdyby nie młodzieńcze rysy twarzy Gabriel mógłby uchodzić za wcale nie młodego wampira. Czarne włosy i żółte ślepia nadawały mu lekko groźny wygląd. No i oczywiście przez to od razu było widać, że pochodzi z bistego rodu Kuroiashita. Samo zło. Chłopak cieszył się ze swojego podobieństwa do ojca i co za tym idzie? Do obecnego burmistrza.
- Chyba nie obrazi się pan, jeśli porwę moją śliczną siostrę?
Zapytał Isao z błyskiem w oku i poprowadził Banshee w stronę mamusi i braciszka, nie czekając na odpowiedź. Gdy już dotarli na miejsce, Gabriel nie mógł się pozbyć wrażenia, że dostanie niezły ochrzan, za to że tutaj przyszedł. Ale co poradzić, był jeszcze dzieciakiem. Najpierw robił, potem myślał. Lubił wkurzać ludzi, straszyć dzieci i gać w chowanego~
Gabriel najpierw podszedł do matki i musnął wargami jej policzek w pocałunkowym przywitaniu, jeśli oczywiście rodzicielka mu na to pozwoliła. Następnie skinął głową z szacunkiem w stronę pana burmistrza.
- Bracie.
Przywitał się spoglądając żółtymi oczami w żółte z nieskrywaną, dziecięcą ciekawością.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Isao Sob Wrz 07, 2013 3:20 pm

Przed wyjściem z mieszkania Banshee namawiała Iska aby poszedł ze sobą. Dlatego też miał motywacje by, mimo ciągle wcale nie najlepszego samopoczucia, wywlec się z łóżka, ogarnąć i zjawić na imprezie. Chciał jej zrobić przyjemność, niespodziankę i po prostu spędzić z nią czas w jakiś miły sposób. Ostatnio wprawdzie spędzili go razem bardzo dużo ale nie były to z pewnością miłe okoliczności. Sytuacja była dość mało przyjemna i komfortowa. Dlatego chciał jej to wynagrodzić i zjawił się tu, mimo, że wcale go na tę imprezę nie ciągnęło. Nie miał pojęcia, że w ten sposób popsuł Banshee plany. Aczkolwiek wcale tak byś nie musiało. Wystarczy, że białowłosa podeszłaby do niego i powiedziała mu, że się zmywają. Razem lub osobno, zależnie od tego co zamierzała zrobić z obecnością matki i brata. Ale mniejsza z tym.
Isao całe szczęście nie widział momentu gdy Gabriel poprawiał Ban biały kosmyk włosów. Nawet jeżeli chłopak miał dość młody wyraz twarzy i było w nim coś podobnego do jego ukochanej wampirzycy, z pewnością poczułby się nieswojo. A zazdrosny Isek to nic miłego, o czym jeszcze Banshee nie miała okazji się przekonać.
- Nie żartuję. Wyglądasz tak pięknie, w dodatku ubrania Cię odmładzają. Jak za czasów gdy mieliśmy po te kilkanaście lat. - odpowiedział i uśmiechnął się w ten swój szeroki sposób. Nie zmyślał. W tym ubraniu przypominała mu dawną siebie z czasów gdy dopiero co się poznali. Wszak wtedy mieli ledwie kilkanaście lat! Byli uczniami a przynajmniej być nimi powinni. W dodatku blondyn musiał przyznać, że w tym stroju jego ukochana dziewczyna bardzo mu się podobała. Chyba będzie jej musiał marudzić aby ubierała się tak częściej. Tylko dla niego. Taki tam mundurkowy fetysz.
Wtedy też ją ucałował, nie zwracając uwagi na dość nieprzychylne spojrzenie Gabriela. Co go to obchodziło jak sie na nich patrzył? Banshee była jego dziewczyną i miał prawo całować ją kiedy chciał i na oczach tych osób, których chciał. Zresztą. Wstydzi się tylko ten kto widzi. A być może patrzyło na nich osób sporo. Wszak Isek anonimową personą nie był. Nie chcę ze swojej postaci robić bóg wie kogo, jakiegoś pieprzonego narcyza. Jednak biorąc pod uwagę, że był wokalistą dość znanego zespołu było to nieuniknione.
- Nie mów do mnie Pan, bo czuję się staro. Mów mi po imieniu. - zwrócił się do niego pogodnie dodając do całości jego firmowy, szeroki uśmiech, co tworzyło cholernie mocny kontrast w połączeniu z naburmuszoną miną Gabrysia i morderczym wzrokiem. Szarooki zdawał się w ogóle nie przejmować tym, że chłopak go najwyraźniej nie lubi. Choć w głębi duszy na pewno czuł niepokój. Wszak w planach miał spędzenie z Banshee wieczności. Sympatia rodziny w tym brata była tu bardzo przydatna. Ale nie czas o tym myśleć.
- W porządku, nie przepraszaj tylko leć. - odpowiedział na słowa Banshee, puszczając jej w tym momencie oczko i zaraz jednym tchem wypijając całego szampana z kieliszka. Obserwował jeszcze jak jego białowłosa śliczność oddala się z bratem. Zawiesił się na chwile, przytykając kieliszek do ust bowiem w tym momencie zaczął zastanawiać się ile Gabriel może mieć lat. Zawsze jednak był kiepski w ocenianiu wieku po wyglądzie. Dał więc sobie spokój i udał się w stronę ściany. Tak, chciał zejść ze środka gdzie z pewnością było za dużo ludzi (i wampirów) i oczu, które mogły na niego patrzeć. Chciał tylko odrobiny spokoju. Po drodze zaś spotkał kolejnego kelnera, któremu to oddał pusty kieliszek i wziął sobie następny. Lubił szampana a ten szczególnie przypadł mu do gustu. W tym mniej więcej momencie zaczęła grać muzyka. Nie szedł tańczyć, oj nie. On oparł się plecami o ścianę, zginając lekko nogę ale starając się nie brudzić jej podeszwą. Pił sobie w spokoju szampana obserwując tańczących ludzi i wampiry. Z zasięgu wzroku zniknęła mu Banshee. Tańczyć nie zamierzał, oj nie. To były kompletnie nie jego klimaty jeżeli chodziło o muzykę.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Sob Wrz 07, 2013 3:44 pm

Ludzi coraz więcej, a nadal nuda. Szlachetny tracił nadzieję na rozpoczęcie jakiejkolwiek akcji. Gdyby był tutaj ojciec lub Ringo... z całą pewnością miałby co oglądać, wszak ta dwójka ma we krwi rozwalanie imprez. Sam natomiast nie miał chwilowo na to ochoty, wolał siedzieć i pić, w końcu chodzi się po to na denne przyjęcia. Upić się i zapomnieć o straconym czasu.
Ach, co do Hachiko? Samuru spojrzał na nią obojętnie, po czym sięgnął po szklaneczkę. Nałogowy alkoholik, ot co.
- Byłaś kiedykolwiek na sabacie? Tam nie przychodzisz prawie goła, choć... Ty byś wolała. Ojciec lubi się skarżyć na Twoje spacery bez ubrań. Nie pochwalam tego. - Chamski, o tak. Ale co zrobić, Samuru już taki jest. W chwili przerwy uczynił łyk burbona. Kontynuował.
- Mam już wizję, Hachiko. Kiedy znajdziemy się w lepszym miejscu, zdradzę Ci mój plan. - Ciekawe czy będzie zainwestowana. Jeśli nie, trudno. Szlachetny ma to gdzieś.
I właśnie wtedy dostrzegł chłopca. Oczywiście, zapach bardzo znany, ten wygląd. Zapewne Gabriel. Rozpoznał także Banshee. Na jej widok uniósł kącik ust, w końcu pamiętał tą noc, kiedy wampirzyca przybyła do niego, szukając pocieszenia i kto wie czy nie miłości. Co dostała? Nóż w plecy i umieszczenie w bagażniku samochodu, który został rozbity.... tyłem. Szlachetny postąpił z nią okrutnie i wcale nie żałował. Było to nader zabawne. Wtem jego wspomnienia pięknych chwil przerwał głos braciszka. Samuru wtopił w niego swój wzrok.
- Nie rozmawiam ze szczeniakami. - Oświadczył bezbarwnie, łapiąc w dłonie naczynie, jakie to dostał od kogoś wcześniej? Od Hachiko? Możliwe. Miał aż dwie szklanki z alkoholem! Nie pogardził żadną. I co to za "muzyka" została puszczona? Techno? Nie miał pojęcia! Nie zna się na tym, ale jest przygotowany na takie okoliczności. Wyciągnął z kieszeni paczkę nowych zatyczek do uszu i je natychmiast wsadził. Mało co słyszał... na szczęście.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Sob Wrz 07, 2013 6:38 pm

A czy jeśli by mu przywaliła to nie zrobiłaby dokładnie tego czego od niej oczekiwał? Właśnie. Przecież Sam tylko liczył na to, że Yv znów pokaże pazur i ze złośliwej i irytującej aktoreczki, która wśród tłumi gra grzeczną i miłą dziewczynę zamieni się w tą kocicę jaką zaprezentowała mu w lesie podczas wspólnej zabawy. Bo oczywiście, jej wredota była tym co przyciągnęło jego zainteresowanie ku niej i sprawiło, że nie rozprawił się jak z resztą panienek ale teraz będzie od niej wymagał. Co jakiś czas musi się pokazać od ten najgorszej strony by nie znudzić go ciągłymi zaczepkami. On ze swojej strony wcale a wcale nie miał zamiaru się hamować. Póki co był jednak spokojny, przecież przed chwilą rozmawiali ze swoimi matkami, chociaż przez chwilę należy stwarzać pozory, że wszystko jest takie na jakie wygląda. Swoją drogą to jej przylgnięcie do jego ramienia było aż tak wymowne, że z pewnością Omitsu nie odpuści sobie komentowania znajomości tego 'kuzynostwa' już w domu. Jeśli to był plan Yv, by odbył irytującą rozmowę z matką to z pewnością jej się udało. Bo przez chwilę faktycznie mogli wyglądać jak poroniona parka. Nie mógł powiedzieć, że nie było to przyjemne, może nawet podbudowujące męskie ego ale to zbliżenie za bardzo rozbudziło jego wilcze zmysły. Znów uderzył go jej zapach, choć przyćmiony lekko perfumami. Miał ochotę wsadził łapę pod tą kusą kieckę i wbić pazury w jeden z jej pośladków. Na jej szczęście (?) puściła go w porę, zanim zdołał wprowadzić swój niecny plan w życie. Jedyne co mogło wskazać na to, że coś knuł było jego oblizanie się.
Rzucił do barmana zamówienie, a ten przytaszczył mu whisky. Butelkę. Co się będzie szczypał nie? Ładna, markowa szklaneczka już po chwili wypełniła się aromatycznym, ciemnym alkoholem.
- Twoja też niczego sobie - odpowiedział i na dwa hausty łyknął wszystko co miał w naczyniu. Ależ go smaliło! Nie mógł jeszcze nażłopać się krwi to może chociaż się ubzdryngoli.
Nijak nie zareagował na jej wybryk. Z daleka musiało to wyglądać jakby pogładziła go pieszczotliwie po szyi na co on tylko się uśmiechnął. Chwilę później rozegrała się dla postronnych kolejna romantyczna scenka, mianowicie Sam ujął jej dłoń w swoją, szepnął jakieś czułe słówko na ucho po czym ucałował jej łapkę.
A jak było w rzeczywistości?
- Chcesz mnie kurwa rozdrażnić? - wymruczał jej do ucha tak słodko jakby właśnie wyznawał jej swe gorące uczucie. Trzymając jej dłoń, niemal niewidocznie rozciął jej skórę po czym symulując pocałunek spił świeżo wypływającą krew - Jeśli tak to idziesz w dobrym kierunku - powiedział nadal nie puszczając jej ze swego uścisku. Nie było to dobre miejsce na ich gierki ale po pierwsze ona go prowokowała a on był bardzo impulsywny.
Od strony sceny zahuczało. Didżej łupał jakimś gównianym kawałkiem, na który Samael aż się skrzywił.
- Jak matka mogła zatrudnić takiego jełopa...? Mogła powiedzieć, że potrzebuje kogoś kto stanie za konsoletą to bym poszedł - rzucił wyraźnie niezadowolony z rytmów jakie puszczał koleś w słuchawkach.
Bardzo szybko jednak jego uwagę od 'muzyki' odwróciły rozbierające się tancerki. Wyglądały tak smacznie... W dodatku zeszły ze sceny by usługiwać gościom.
- Ty powinnaś usługiwać mi w takim tylko stroju - wyszczerzył się perfidnie do Yv.

Natsume ujął uprzejmie pod rękę Anais i poprowadził do wolnego stolika. Była niska i drobna tak więc mogła się gdzieś zawieruszyć w tłumie albo ktoś jeszcze by ją stratował. Z nim raczej jej to nie grozi gdyż on sam, choć nie był tak wysoki jak Samael, do kurdupli nie należał. Tak więc podprowadził ją, odsunął jej krzesło po czym sam zasiadł obok niej, tak by nie musieli krzyczeć do siebie przez stół.
- Cóż... - chciał już rozpocząć jakiś temat ale przeszkodziła mu jedna z tancerek w samej bieliźnie, która przyszła by ich obsłużyć. Wampir z kamienną miną zamówił co chciał, a po tym jak wzięła coś i Anais, golaska poszła zrealizować ich życzenie.
- To faktycznie nie dla mnie... - odetchnął lekko zażenowany. Nie zarumienił się ani nic jednak nie przywykł do scen tego rodzaju. Przynajmniej w takich miejscach.
- Co u Ciebie Anais? Porabiasz coś ciekawego? Bo jak widzisz my mamy pełne ręce roboty... - uśmiechnął się lekko. Odkąd Kain został głową rodu, Zakon Smoka ciągle miał coś do zrobienia. Skończyła się spokojna służba w Poenari jak za panowania starego Draculi...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Anais Sob Wrz 07, 2013 8:04 pm

Imprezy organizowane przez Omitsu zawsze były specyficzne i choć Am jako młoda dziewczyna lubiła brać udział w podobnych przedsięwzięciach, o tyle teraz chyba dorosła i spoważniała. Poza tym impreza imprezą, ale ta obecna też średnio jej pasowała. Chyba naprawdę zmieniła się i to bardzo. Stara An umarła lata temu.
Podążyła za Natsume, który ją pociągnął, chwytając pod ramię. W sumie słusznie, nawet lekkie przepychanki mogłyby sprawić, że straciliby się z oczu. Potwornie tłoczno nie było, ale ludzie i wampiry wciąż się przemieszczali, a to wystarczające by móc się zawieruszyć. W końcu jednak dopadli jakiegoś stolika, przy którym usiedli i mogli w miarę spokojnie porozmawiać, o ile można tak nazwać rozmowę w trakcie głośnej zabawy.
przerwała im półnaga kobieta, chcąca zamówienia. An, zamrugała gwałtownie, sama nie wiedząc czy to co widzi jest prawdą. No cóż, Omi poszła na całość. Zamówiła coś, sama nie wiedziała co i wróciła na ziemie, gdy kobieta odeszła.
- Musisz to jakoś znieść, wielkiego wyboru nie masz. Może impreza nie potrwa aż tak długo, albo Sam postanowi się wcześniej urwać.
Uśmiechnęła się i odruchowo skierowała wzrok w bok, szukając młodego wampira, co w sumie łatwe nie było w tłumie tylu osób. I rzeczywiście nie znalazła go, więc wróciła wzrokiem na rozmówce, który zadał jej pytanie.
- Obecnie nic nie porabiam. Mam mnóstwo wolnego, którego nie jestem w stanie wykorzystać. W odróżnieniu od was, lista moich zadań i obowiązków jest bardzo krótka. Chyba, że Samowi nagle czegoś się zachce.
Tak jak było to w przypadku przygotowania garnituru, ale poza tym, niewiele miał obowiązków. Gdy Sam był jeszcze dzieckiem musiała niemal bez przerwy za nim biegać, teraz już nie było takiej potrzeby, a on miał teraz nowych "opiekunów" w formie niemal wojskowej obstawy.
- Niełatwą masz pracę, jak wy wszyscy zresztą. Nie zazdroszczę.
Tym bardziej, że Sam nie był łatwym podopiecznym. Jej samej brakowało teraz zajęć. Może dlatego się tu zjawiła? By zająć czymś czas? Oparła łokcie na stoliku, a na dłoniach głowę i wodziła wzrokiem po obecnych. Głośno, tłumnie, nie dało się spokojnie zebrać myśli... ale przynajmniej był w miarę spokój. Zawsze jakiś plus.
Anais

Anais

Krew : Ludzka 0
Zawód : Kadetka Oświaty Łowieckiej
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t721-anais-lanz#2592

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Yvelin Sob Wrz 07, 2013 8:36 pm

Od czasu do czasu zwłaszcza przy ich rodzicielkach trzeba poudawać. Pazury wciąż ma, spokojnie nie stępiły się, a jeszcze bardziej się zaostrzyły. Aczkolwiek nieraz trzeba byś przesłodką i uroczą aby zrealizować pewne rzeczy. I jak najbardziej chodziło o komentarze jakie później chłopak będzie zmuszony wysłuchiwać, niech nieco posłucha i poopowiada sobie o Yvce im więcej tym lepiej.
Wampirzyca była z siebie dumna, wszystko wyszło tak jak planowała, zabawa rozpoczęła się na nowo. Tym razem jest znacznie trudniej, jest spora widownia, ale stawka się wcale nie zmieniła, tylko może odrobinę niektóre zasady, choć pewnie jakby zrealizował swój początkowy plan to szlachetna by go nie oszczędziła. Zerknęła na całą butelkę alkoholu i stwierdziła, że to wcale nie taki głupi pomysł. Nie ma potrzeby co chwile wołać biednego barmana aby latał z butelką. Po wypiciu swojego mocnego cuda, poprosiła przystojniaczka za barem o butelkę czerwonego wina i jeden kieliszek, bowiem z nikim dzielić się nie zamierzała.
-Pewnie masz rację.
Z ich relacją równie bywało, ale chyba, a przynajmniej miała taką nadzieję, że Yuki przesadnie nie będzie wypytywać ją o znajomość z Samem, bo kompletnie nie wiedziałaby co jej ma odpowiedzieć.
Jak było jej miło kiedy Samael przyłączył się do tej gry pozorów, naprawdę bardzo się ucieszyła. Nachyliła się więc jeszcze w jego stronę, aby nie musieć odpowiadać mu zbyt głośno, w końcu nie chciała aby ktoś odkrył prawdziwy sens ich rozmowy. Przez co wyglądali jak zakochana parka szczebiocąca sobie słodkości.
-Oczywiście, tylko na to liczę.
Nie wyrwała dłoni z jego uścisku, posłała mu za to ciepły uśmiech pozwalając mu na spicie kropli swojej krwi. Tak, wyglądała jak szczęśliwie adorowana dama. Ciekawiło ją gdzie leży jego granica w tym przypadku i co zrobi jeżeli puszczą mu nerwy. Jego słowa ją tylko zachęciły do dalszych prób wyprowadzenia z równowagi. To co działo się na scenie skutecznie odwróciło jej uwagę od wampira, była w szoku, zwłaszcza kiedy tancerki zaczęły zrzucać ciuchy. To było dal niej zbyt wiele, ale jak zauważyła większości się to podobało, a zwłaszcza jej towarzyszowi. No tak, on przecież nie będzie krył z takimi rzeczami, no bo i po co? Skomentowała to jedynie krzywym uśmiechem w jego kierunku i przewróciła oczami.
-Nie w tym wcieleniu Kochanie.
Zachowała wręcz stoicki spokój, choć w środku się cała zagotowała. Ujęła kieliszek z winem i upiła z niego porządny łyk o tak na uspokojenie. Bo już miała wizję jak dźga go nożem z dwadzieścia rany w serce. Niech tylko kiedyś znów się znajdą na osobności to zrobi mu taką jazdę, że będzie miał jej dość raz na zawsze. Wszystko to skryła pod uroczym uśmiechem jaki skierowała w jego stronę.
-Jednak jestem pewna, że któraś z pań byłaby wniebowzięta jakby mogła Ci tak posłużyć trochę.
Och na pewno nie da mu się tak traktować, jak półnagą kelnerkę, która pewnie wcześniej tańczyła w klubie ze striptizem. Wysunęła swoją dłoń z jego uścisku i naciągnęła nieco spódniczkę z przodu, aby sięgała jej kolan i zakrywał tyle ile tylko się da. Zbliżyła się do niego i szepnęła mu parę słodkich słówek na ucho, które przygryzła lekko ranią je kłem. I tym sposobem znów uraczyła się jego krwią.
-Może chciałbyś z którąś spotkać się w pokoju hotelowym sam na sam? Mogę Ci sprawić taki prezent z okazji dnia dobroci dla zboczeńców. Wybierz sobie jakąś.
Po tym wyprostowała się dumnie, założyła nogę na nogę i przyssała się do swojego kieliszka.
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Sob Wrz 07, 2013 9:31 pm

Mógł się tylko domyślać, że pod tą maską słodkości Yv kryje jakiś diaboliczny plan, który będzie chciała wcielić w życie kiedy tylko oddalą się na bezpieczną odległość od ich matek. I szczerze mówiąc na to liczył. Trochę tak jak ona na początku liczyła na to, że pomimo eleganckiego stroju Sam nie schował gdzieś swojego temperamentu. Wychodzi na to, że oboje pragnęli ze swojej strony wszystkiego co najgorsze i właśnie to wyróżniało ich znajomość na tle innych.
Tak, z pewnością zacznie się od niewinnego podpytywania o blondynkę a skończy na daleko idących spekulacjach i dopowiedzeniach. Już znał swoją matkę. Jeśli jeszcze by zobaczyła to co się wyrabia przy barze, jak świetnie odgrywają rolę zakochanej parki z pewnością padłoby pytanie czy już zaliczył swoją kuzynkę. To będzie naprawdę irytujące, tak się tłumaczyć. Bo szczerze mówiąc sam nie bardzo wiedział jak to ująć tak by było jasne i oczywiste. Oboje mieli z tym najwyraźniej problem.
- Skoro tak, nie będę się wstrzymywał - mruknął jej w odpowiedzi uśmiechając się tylko kącikiem ust. Ona wyglądała na adorowaną damę, on na rozkochanego adoratora i wszystko w porządku. Nikt niczego innego się nie spodziewał. I o to chodziło.
Gdzie leżała jego granica? Niebezpiecznie blisko, już niewiele brakuje by postanowił zabawić się z nią raz jeszcze, tak samo, albo i jeszcze lepiej jak w lesie. Problem polegał na tym, że okoliczności nie były sprzyjające i póki co wszystko musieli robić po kryjomu. Ale kto wie? Wystarczyło oddalić się nieco od zgiełku imprezy by znaleźć jakiś uroczy zakątek na ich 'pieszczotki'.
- Jesteś tego pewna? Kochanie? - wyszczerzył się szeroko widząc jaką reakcję u niej wywołał. Mógł się co prawda tylko domyślać, że pod maską stoickiego spokoju w środku aż cała się gotuje ze złości i to go właśnie bawiło. On również szukał jej granicy wytrzymałości. A znał ją na tyle by wiedzieć, że porównanie jej do półnagiej hostessy bardzo ją zeźli.
Chciała mu sprowadzić jedną z tych panien do hotelowego pokoju żeby mógł się z nią pobawić? Miło z jej strony, nie powiem.
- Chętnie a mogę dwie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, czując jak dziabnęła go kłem w ucho. A to jędza, żmija, mała podstępna - Chociaż nie... Byłabyś jeszcze zazdrosna i robiła mi wyrzuty, że bawię się z kimś innym... - wyszczerzył się i grzecznie poprawił fałdek jej kusej spódniczki, który nieco się wywinął na lewym udzie. Ten niewinny gest skrywał nacięcie wykonane szponem na jej jasnej skórze. Spił odrobinę posoki, która pozostała na jego palcu. Jeśli o to chodziło to miał przewagę. Strój Yv odkrywał znacznie więcej części ciała niż jego garnitur.

- Gdybym miał jakikolwiek wybór nie podszedłbym dzisiaj do tego hotelu na sto metrów - uśmiechnął się - Ale wiesz jaki jest pan Kain... Może tego nie pokazuje ale martwi się o swojego syna. W końcu pierworodny. Uparł się, że powinienem tu przyjść i wziąć ze sobą Vincenta jako ochrona. A przecież panicz potrzebuje trochę swobody. - westchnął ciężko. Cóż, Natsume był opiekunem, mentorem młodego Draculi. Trochę jak drugi ojciec, który jak pokazuje praktyka, ma dla niego więcej czasu niż rodzony ojciec. Był też bardziej wyrozumiały. Ileż razy krył młodego przed rodzicami kiedy ten zrobił coś nieodpowiedniego... Nie można zliczyć.
- Pracujemy nie tylko strzegąc członków rodziny. Mamy wiele innych zadań, o których nie powinienem mówić - puścił do Anais porozumiewawczo oczko.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Yvelin Sob Wrz 07, 2013 10:59 pm

Trzeba przyznać, że takie wzajemne polowanie na siebie było dość ciekawym zajęciem. Zwłaszcza, że nie zawsze warunku ku temu są sprzyjające i można się popisać kreatywnością we wzajemnym wkurzaniu i konsumowaniu. Tym bardziej ich mateczki mogłaby popatrzeć co to też się wyrabia przy barze. Yvelin mogłaby ewentualnie przytaknąć swojej rodzicielce, że ich relacja jest wprost cudowna i, że dziewczyna się przy nim świetnie czuje i pewnie na tym by się skończyło. Zerknęła więc w bok sprawdzając czy może da się ich jeszcze dojrzeć z tego miejsca gdzie przebywają ich matki, ale sama pewna już tego niebyła gdyż obie jasnowłose zniknęły jej z oczu.
Nie będzie się wstrzymywać? No proszę w jak prostu sposób umiał ją uszczęśliwić, chyba musi się poważnie zastanowić co z nią było nie tak, a to może później. Jej priorytetem było zmuszenie go do przekroczenia tej granicy. Bardzo chciała doprowadzić do wybuchu jego irytacji, doskonale wiedziała, że działa to w obie strony.
-Oczywiście, że mogą być i dwie. Która Ci się podoba ta ogniście ruda tu przy pierwszym stoliku, a może tamta z samego końca czarnulka?
Zaczęła wzrokiem wyłapywać co ładniejsze tancerki, a kiedy usłyszała jego kolejne stwierdzenie, zaśmiała się perliście zerkając na niego ponownie.
-Raczej nie jest ze mnie zazdrośnica. Myślę, że to raczej ty się boisz się, że ktoś może mnie zabrać tuż sprzed twojego nosa.
Powiedziała to z zadowolonym uśmiechem na ustach, jakby gawędzili sobie o pogodzie. Pewnie i miał łatwiej, więcej miejsc do dziabnięcia, ale ona nie traciła wciąż woli walki. Przesunęła palcami delikatnie po jego dłoni, która oparta na barze trzymała szklankę z bursztynowym napojem. Chwilę gładziła jego skórę opuszkami palców, aby finalnie zagłębić się nieznacznie w rękawie i dokopać się do jego smacznej krwi. I kiedy zebrała niewielką ilość szkarłatu przesunęła palcem po swoich ustach, w taki sposób jakby poprawiała sobie na nich błyszczyk.
-Więc mam rozumieć, że rezygnujesz z prezentu?
Yvelin

Yvelin
Mistrz Gry (MG)
Mistrz Gry (MG)

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Cienka, długa, blizna na prawym policzku. Długa, nieco szarpana, blada blizna na podbrzuszu.
Zawód : Malarka
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : - | Salome - NPC, Alexandrine
Moce : Przydatne


https://vampireknight.forumpl.net/t633-yvelin-shiroyama https://vampireknight.forumpl.net/t1148-yvelin#17606 https://vampireknight.forumpl.net/f79-posiadlosc-sharp

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Sob Wrz 07, 2013 11:13 pm

Ludzka kobieta niebyła pewna czy jej nowa koleżanka serio była od niej młodsza, z wampirami jednak nigdy nic nie wiadomo. I tego się trzymała, mogło się okazać, ze drobna istotka miała ze sto lat, albo i więcej. Podała jej tego szampana, bo się pytać nie będzie jak głupia o rocznik. Tak szczerze to i ona wolała wino, ale pod ręką był szampan więc skorzystała, a co. -Daj spokój Man, nie tylko ty jesteś tu sama. Choć, nie już nie jesteś. – Blondi posłała jej ciepły uśmiech i wypiła swojego szampana jednym dużym łykiem, o tak. Pierwszy raz robi taką akcję więc potrzeba ją zachęty i procentów. Zaśmiała się lekko kiedy wampirzyca wystawiła język mówiąc jaki ten szampan jest okropny. -Z wiekiem smak się zmienia. - O i dostała potwierdzenie mniej więcej wieku Słodyczy. Była od niej młodsza i taka urocza. -Zamówimy więc wino. -Przywołała do siebie jedną z tancerokelnerek i zamówiła butelkę wina. Wystarczyło poczekać aż teraz cycata im to przyniesie. W międzyczasie, Natasha ze swojej torebeczki wyciągnęła bardzo malutkie ostrze, całkiem chowające się w jej dłoni i niby to poprawiając włosy od strony Manaśka przecięła swoją skórę tuż pod uchem. Chciała zwabić wampirka na małe co nieco. I również była ciekawa jej reakcji.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Manabi Sob Wrz 07, 2013 11:45 pm

Skoro mowa o smaku. Manaś nigdy - powtarzam - NIGDY nie piła ludzkiej krwi. Czasem piła tylko krew wuja, która jest tej samej rangi co ona, jednakże nigdy nie skosztowała krwi ludzkiej swojego kuzyna, który jest taki słodki, że kąsanie go nie sprawiłoby jej żadnego problemu - więcej przyjemności.
- No tak, coś w tym jest. - potwierdziła, po czym niechętnie - jednak dzielnie - dopiła szampana. Na wieść o zamówieniu szampana, Manaś się ogromnie ucieszyła. Nie sądziła, że pozna człowieka który jej nie potępi - lepiej - który będzie się tak od niej " uzależniał "? Nie wiem, czy to dobre określenie, chociaż raczej nie, skoro Natasha również woli wino. Zresztą, mniejsza o to. Kobieta kalecząc się, mogła wleźć w niezłe.. łajno. Otóż sala była zapełniona wampirami, a każdy który poczuje - staje gotowy do akcji jak pies. Natomiast wampirzyca miała bardzo wyczulony węch. Przetarła nosek udając, że ma jakiś katar, czy coś no ale bez skutku. - Um.. muszę do toalety.. A kurcze nie wiem gdzie to jest. Zaprowadziłabyś mnie? Zresztą przydałaby mi się ochrona osoby starszej.. jeszcze jakiś pedofil mnie dopadnie.. - powiedziała to z taką niewinnością, a miała brudne intencje. Jej plan był prosty. Otóż: Wpierw zaciągnąć ją do łazienki. Nie musiała kłamać, bo na prawdę była po raz pierwszy w tym miejscu i nie wie, gdzie są toalety. Następnie.. silnej woli nie odziedziczyła po matce. Kobieta skusiła ją, a Man prawdopodobnie po raz pierwszy skosztuje prawdziwej krwi. Oczywiście, ma trochę braków - ciocia Ban postanowiła się nią chwilowo nie zajmować, także Man nie ręczy za siebie..  z Uległego króliczka stanie się dominującym demonem. Bójcie się ludzie..
Manabi

Manabi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Albinoska; bunny smile; biała jak mleko skóra.
Zawód : Modelka, prawa ręka Val.
Zajęcia : Brak
Moce : Niewidzialność, Urok, Nocturne.


https://vampireknight.forumpl.net/t1111-mana#15966 https://vampireknight.forumpl.net/t1117-mana#16206

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Anais Nie Wrz 08, 2013 6:07 am

Uśmiechnęła się lekko.
- Miałeś niewielkiego pecha, a niestety narzekać ci nie wypada. Mi w sumie również.
Często musieli znajdować się w miejscach, których nie chcieli i robić rzeczy, których również niekoniecznie chcieli. Jej rola była nieco odmienna od roli Natsume, w dodatku była tylko zwykłym poziomem D, służką do zadań wszelakich, podaj, zanieś, pozamiataj. Nigdy nie narzekała, bo źle jej nie było.
- Nadmierna kontrola może również przynieść odwrotne skutki, a osoba pod ciągłą obserwacją, może w końcu mieć tego dość. To raczej ryzykowne, a Sam już nie jest dzieckiem. Choć przydałoby mu się nieco dyscypliny...
Nikt nie lubił być ciągle kontrolowanym i pilnowanym. Po pewnym czasie zaczyna narastać irytacja i chęć pozbycia się niechcianego ogona i nie wątpiła w to, iż Sam często dokonywał takich ucieczek od swojej ochrony.
Gdy wspomniał o innych zadaniach niż tylko pilnowanie niezrównoważonego tyłka młodego Sama, to ją nieco zainteresowało, choć to również było do przewidzenia.
- Rozumiem... ściśle tajne przez poufne? I rozumiem, że nie możesz mi nic powiedzieć? Absolutnie nic?
Wyszczerzyła się szeroko w stronę wampira.
- Tak długo wspólnie pracujemy... choć na innych warunkach.
Uśmiech zniknął, a An zatopiła wzrok w twarz wampira, choć zdawało się jakby zupełnie go nie widziała. Chyba sama powoli zaczynała mieć dość tego miejsca.
Anais

Anais

Krew : Ludzka 0
Zawód : Kadetka Oświaty Łowieckiej
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t721-anais-lanz#2592

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Nie Wrz 08, 2013 9:45 am

Kobieta wzruszyła ramionami tak jakby to po niej spłynęło – niczym po kaczce. Zamiast przejmować się tym, że została sama postarała się znaleźć w tym pozytywy. Właśnie tak należy odnajdywać się w każdej sytuacji. Skoro z pozoru wydaje się ona być jednym z najbardziej beznadziejnych wariantów to zróbmy coś aby poszukać plusów. Przecież one są wszędzie tylko trzeba zrobić prawidłowe rozeznanie terenu. Właśnie tak jak w tej chwili. Yuki to, że nie są z nami oznacza jedno – mamy wolną rękę i zero scen zazdrości. Czego chcieć więcej ? Spojrzała na wampirzycę nadal obejmując ją ramieniem. Fakt, że Nutella zawinęła się chyba z miasta jakiś czas temu spowodowało zwalenie się na właścicielkę nieco więcej obowiązków. Samotna kuzynka, która nie bardzo umiała odnaleźć się w tej dyskotekowej rzeczywistości być może lepiej się poczuje mając jakąś misję do wypełnienia. W końcu i Omi wypadałoby żeby zaczęła witać gości czy pytać o ogół, podoba się, nie itp. Mogłabyś w moim imieniu pochodzić między stolikami i popytać czy wszystko jest w porządku ? Np. tamte dziewczyny. Paskudnie bo paskudnie ale też dyskretnie wskazała palcem na miejsce gdzie znajdowały się Manabi i Natasza. Kobieta widziała ją już od jakiegoś czasu i umyślnie nie podchodziła sama albo stała plecami do tej dwójki. Powód był bardzo prosty. Jakiś czas temu, niedawno pani O. jednej z nich podała numer do swojego synalka. Skoro nie pochwalił się nową znajomością powód był tak cholernie jasny, że chyba nawet nie trzeba go przytaczać. Młody zadowolony z tego, że mamusia podstawia mu pod nos żarcie nawet nie podziękował. Wprawdzie Omi chciała znaleźć mu towarzystwo w nowym mieście ale z tym będzie musiała się wstrzymać jeśli chodzi o przyszłość. Nie nadawała się do wybierania znajomych swojemu dziecku. Z resztą, która matka ma tak wspaniały instynkt aby to robić? Zapewne żadna i bardzo dobrze bo przez to nasza bohaterka nabawiłaby się jedynie kompleksów.  
Gestem głowy pokazała kuzynce, że ona idzie w lewą stronę aby też przywitać kilka osób. Nie realnym było żeby zatrzymała się dosłownie przy każdym. Niektórych witała tylko uściskiem dłoni, do innych trochę zagadała. Ogólnie rzecz ujmując większość była zadowolona, że cokolwiek dzieje się w mieście. Niby tyle młodych ludzi przebywało w okolicy a żadnej inicjatywy chociażby na bankiet, dyskotekę czy wiejskie dożynki… Z jednej strony dla niej to dobrze – brak konkurencji to dla niej duży zastrzyk gotówki a tego potrzebowała chociażby po to aby pokazać Kainowi – Omitsu potrafi !
W końcu nogi poniosły ją naprzeciwko niejakiego Isao, który stał zupełnie sam. Wyglądał tak jakby na kogoś czekał. Traf chciał, że odległość jego osoby od Manabi i Natki była cholernie mała. Niech to szlag ! Ostrożnie boczkiem przemieściła się tak, że przed mężczyzną pojawiła się jakby nagle i znikąd. Witam, Omitsu Reiter… Asmodey Poprawiła się szybko machając dłonią przed swoją twarzą. Chyba nigdy jeszcze nie zdarzyła jej się taka głupia pomyłka. Żadne usprawiedliwienie, że wypiła na raz duży kieliszek różowego szampana. No dobra… Omitsu nie była dobrym kompanem do picia. Niewiele jej wystarczyło żeby odpaść. Zapominając już o przejęzyczeniu wyciągnęła przed siebie rękę aby przywitać znanego gościa. Dobrze widzieć na swojej imprezie kogoś znanego. Jeszcze większą satysfakcję sprawiłby mi widok osoby na scenie. Uśmiechnęła się szeroko dając tym jasno do zrozumienia, że zaraz weźmie sobie od niego numer telefonu i w razie kolejnego balu zechce aby to właśnie oni grali.  Z pewnością odbyłoby się to z ogromna korzyścią dla nich jak i dla niej. W końcu to prawie jak sprzedaż biletów na koncert.
I jej udało się podwędzić jeden kieliszek z limonkami w środku. Do tego chyba mięta, hm…. Mohito ! Oby tak dalej pani O. mieszaj, mieszaj a zaśniesz na jednej z kanap. I już miała unieść długą szklankę aby stuknąć się z mężczyzną mamrocząc przy okazji jakiś toaścik kiedy do jej nozdrzy wdarł się gwałtownie zapach krwi. W jasnych oczach zaczął nieprzytomnie mieszać się przygaszony na obecną chwilę szkarłat. Omal nie wypuściła trunku z ręki szepcząc pod nosem Krew. Obróciła głową patrząc co za debil podcina się w obecności kilkunastu jak nie lepiej –wampirów. Przecież to musi być samobójca albo ktoś niezrównoważony psychicznie. Jeśli obie dziewczyny wstaną i zaczną iść w kierunku toalety Omitsu szybciej niż ktokolwiek inny podejdzie i złapie za dłoń tą, która krwawi…
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Nie Wrz 08, 2013 10:48 am

Była szalona, ale i niesamowicie znudzona życiem. Więc szukała rozrywek bo po to się chyba przychodzi do miejsc wypełnionych po brzegi wampirami aby się nieco rozerwać i poczuć adrenalinę. Co prawda w klubie podawali krew w kieliszkach, ale nie mogło się to równać ze słodkim zapachem świeżej posoki. Nie było jej wiele, zaledwie kilka kropel, ale te wyczulone na takie rzeczy wampiry w niedalekiej odległości zdążyły wyczuć, reszta no cóż niestety nie doczekała się ulotnego zapachu. -Dobrze, chodźmy więc. -Skinęła głową do nastolatki i wstała od stolika kierując się w stronę łazienki, która była niedaleko, ale trzeba było przejść obok pani organizatorki. Która należała do grupy szczęśliwców wyczuwających jej krew. Złapana za rękę Natasha spojrzała łagodnym, a może wręcz zapraszającym wzrokiem na Omitsu. -Witam, jak mniemam pani zorganizowała to przyjęcie, mam rację? -Spokój, o tak blondynka miała go w sobie pod dostatkiem, rzadko kiedy się denerwowała, a i w tej sytuacji nie bardzo zamierzała. -Mana, toaleta znajduje się kila metrów za tą panią. -Zwróciła się teraz do swojej towarzyszki,  a tak na wypadek jakby młoda wampirzyca nie chciała być świadkiem pewnych wydarzeń. Bo kto wie co się może zdarzyć.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Manabi Nie Wrz 08, 2013 12:15 pm

Tak! Wkrótce Manaś wprowadzi swój plan w życie, a wtedy nareszcie skosztuje ludzkiej krwi. A tylko ktoś spróbuje jej przeszkodzić - nie zależnie co by to było - nie ręczy za siebie. Nie opodal nich zauważyła Omitsu - kobitkę z Lolishopowego wypadku. Ta, na którą królik przypadkowo wpadł, a później obie wylądowały w kawiarence. Skończyło się na tym, że została wysłana do jej syna Sama, który wypił z niej połowę życia.
Już były tak blisko toalet. Tak bliziutko. Man dosłyszała głos Natashy i spojrzała na nią jak i Omitsu. Czyli jednak ktoś jej przeszkodził. Man aż zaczerwieniła się ze złości. Zacisnęła lekko pięści, a gdy Nat odesłała ją samą do toalety - ta zaprotestowała
- Przepraszam, ale jak mniemam, miałaś mnie droga Natasho przypilnować. Pedofilia się poszerza. - spojrzała na Omitsu po czym się słodko uśmiechnęła i pociągnęła Nat do siebie. - Proszę mi wybaczyć, ale takie postępowanie bywa konieczne. Proszę pozdrowić syna. - ukłoniła się, po czym pociągnęła Nat w stronę łazienki. Gdy już jednak odrobinę się oddaliły, na jej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech. Mogłoby być to niegrzeczne.. no ale cóż. Zdarza się. W najgorszym wypadku obie wylecą z imprezy.
Manabi

Manabi

Krew : Czysta (B)
Znaki szczególne : Albinoska; bunny smile; biała jak mleko skóra.
Zawód : Modelka, prawa ręka Val.
Zajęcia : Brak
Moce : Niewidzialność, Urok, Nocturne.


https://vampireknight.forumpl.net/t1111-mana#15966 https://vampireknight.forumpl.net/t1117-mana#16206

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Isao Nie Wrz 08, 2013 12:44 pm

Rzeczywiście Omitsu odebrała jego intencje jak najbardziej trafnie. Stał sam pod ścianą, z połowicznie opróżnionym kieliszkiem szampana w dłoni bo na prawdę na kogoś czekał. Czekał oczywiście na Banshee, która, miał nadzieję, po rozmowie z matką przyjdzie do niego. To co, że zniknęła mu z oczu. Sala nie była aż tak wielka aby nie mogła go tu znaleźć a i on nie ukrywał się a jedynie przystanął sobie na boku popijając sobie alkohol jako bierny obserwator. Muzyka była kompletnie nie w jego guście więc tańczyć nie zamierzał. Choć widział kątem oka kilka panien patrzących się na niego i plotkujących, które prawdopodobnie chciały ale nie miały odwagi by do niego podejść, porozmawiać i być może spróbować wyciągnąć na parkiet. No i dobrze. Przynajmniej chwilowo miał spokój.
Ten jednak niebawem został zakłócony przez nagłe pojawienie się przy nim samej Omitsu. A przynajmniej tak można było stwierdzić, choć oczywiście jej towarzystwo było dla niego o wiele lepsze niż zgraja dziewczyn, która najwyraźniej chciała do niego przyjść i zacząć go męczyć. Ciężki był los muzyka, zwłaszcza wokalisty, który wystawiony był na samym przedzie podczas wszelkich koncertów, występów, teledysków, promocji i tego typu przedsięwzięć. Tymczasem jednak to sama organizatorka zajęła mu czas, stając przed nim. Nie żeby miał coś przeciwko. Na początku jednak drgnął a na jego twarzy pojawiło się szczere zdziwienie. Skąd ona się tu wzięła? Nie analizował tego jednak długo a po prostu uśmiechnął się do niej.
- Witam. Isao Takei, miło mi poznać. - przywitał się grzecznie, z tym swoim figlarnym uśmieszkiem rozbawienia robiąc ukłon i łapiąc delikatnie dłoń wampirzycy a następnie przytykając do niej usta. Zaraz jednak wyprostował się i zaśmiał cicho. Nie tak żeby Omitsu mogła sobie pomyśleć, że sobie z niej żartował czy coś. On po prostu taki był. - A! Dziękuję bardzo za zaproszenie! - dodał jeszcze szybko, kiedy nagle zdał sobie sprawę z tego, że rozmawia z samą organizatorką owej imprezy we własnej osobie. Na jej małą gafę oczywiście nie zwrócił najmniejszej uwagi, wiec Omitsu nie miała najmniejszych powodów do zmartwień.
- Dzisiaj niestety wystąpić nie mogę z powodu braku reszty zespołu ale innym razem... Czemu by nie?! - zawołał ochoczo, zaraz wypijając całą resztę szampana ze swojego kieliszka. Cieszyły go wszelkie propozycje występów, koncertów i tego typu przedsięwzięć dla zespołu. Wszak to było to, co on szczerze kochał. Chciał dla siebie, dla zespołu i wszelkich jego członków jak najlepiej. Poza tym doskonale bawił się na scenie, przed kamerami i tak dalej. To był jego żywioł.
Ale wtedy nagle poczuł zapach krwi. Zamarł a jego szeroko otwarte oczy przybrały barwę szkarłatu. Cholera, ostatnio był dość głodny wiec z pewnością nie była to dla niego komfortowa sytuacja. Jednak Isao to Isao. Jak zwykle miał dobre serce i choć głód palił go od środka, on myślał jedynie o zagrożeniu jakie ściągała na sobie dziewczyna, która zraniła się w obecności tylu wampirów. Wiedział, że była to ludzka dziewczyna. Dawało się to wyczuć po słodkości i delikatności zapachu. Słysząc słowa wypowiedziane cicho przez Omitsu wystraszył się jeszcze bardziej. Czy wampirzyca umiała się kontrolować? Musiał jak najszybciej znaleźć osobę, od której czuć było ten zapach. Ale, jak się okazało, ta sama do nich przyszła. Stał wręcz zamurowany gdy dziewczyna jak gdyby nigdy nic zaczęła sobie z nimi gawędzić. Nie był w stanie wydusić ani słowa. Wszystko toczyło się w przyspieszonym tempie aż nagle jakaś młoda wampirzyca zaczęła ją za sobą ciągnąć w stronę łazienki. Targany złymi przeczuciami odruchowo po prostu złapał Natashe za rękę, nie pozwalając jej zabrać. Pociągnął ją do siebie, patrząc na nią na poły surowym a na poły zmartwionym wyrazem twarzy.
- Ty chyba chcesz zginąć. Zraniłaś się, opatrz to jak najszybciej bo może to się źle skończyć. - powiedział cicho. Jakoś nie obchodziło go, że inni na niego patrzą. Nie pozwoli im jej tknąć.
Isao

Isao
Nauczyciel
Nauczyciel

Krew : Czysta (B)
Zawód : Były wokalista znanego niegdyś w całej Japonii zespołu. Obecnie nauczyciel angielskiego w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Moce : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t321-isao-takei#363

Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Gość Nie Wrz 08, 2013 1:19 pm

Omitsu nie była poziomem E ale każdy wampir ma w swoim życiu takie momenty kiedy wszelkie hamulce słabną i zwierzęce instynkty biorą górę. Cóż z tego, że barman oferował w swoim menu krew skoro nijak nie mogła się ona równać z tą płynącą w ludzkich żyłach. Tak, ja wycedziła niemal przed zaciśnięte zębiska. Co ona sobie myślała ? Chciała przejść od tak do toalety żeby tylko oddać się w łapki tej młodej wampirzycy ? To wcale nie tak działa maleńka… słabsi jedzą na końcu więc zamiast pchać się na chama w kolejkę warto byłoby poczekać. W przeciwnym razie bardzo różnie a zarazem nieprzyjemnie może się to skończyć. Jeszcze ten zapraszający ton głosu ludzkiej dziewczyny sprawił, że w Omi się zagotowało. Wolną dłonią chwyciła krawat tylko po to aby odrobinę go poluzować. Dopiero teraz zaczął uporczywie opinać gardło i drażnić wrażliwą na bodźce skórę.
Kolejne wydarzenia jakie miały miejsce rozegrały się niemal w mgnieniu oka. Jakimś cudem ten mały glut o imieniu Manabi pociągnął za sobą Natashe wyrywając posiłek wampirzycy z ręki. Ta zaklęła siarczyście pod nosem i nim zdołała dać krok w tych wysokich szpilach książce i zbawca Isao schwytał swą silną męską dłonią ptaszynę. Wewnętrzna część Omi podskoczyła robiąc salto w ubiorze czirliderki drąc się „brawo mały!”. Skoro on zajął się obecnie chyba najbardziej rozchwytywaną dziewczyną na imprezie ona może skutecznie odgonić Manabi
Radzę wynosić się gdzie pieprz rośnie inaczej pan z ochrony pokaże Ci wyjście. Zobaczysz klamkę od drzwi tak blisko jak jeszcze nigdy w życiu Syknęła z małej odległości do skrzata tak aby nikt tego nie słyszał. W końcu znów przyodziała ten swój uśmiech tak jak gdyby nigdy nic się nie stało. Impreza trwa więc bawcie się dobrze ludzie i wampiry.
Opatrzymy ją na górze w jednym z pokoi. Tutaj nie ma do tego warunków. Nie chce skandalu, pomożesz mi ? Zwróciła na mężczyznę swoje karmazynowe ślepia. Na pierwszy rzut oka trzymała się idealnie. Jedyne co ją zdradzało to ten jednoznaczny kolor. Nie mogła się powstrzymać aby nie odchylić delikatnie głowy Natashy i nie spojrzeć na zranione miejsce. Chodźmy, to długo nie zajmie. Wyprostowała kręgosłup obracając się na pięcie w kierunku schodów. Ona szła pierwsza, za nią Natasha asekurowana od tyłu przez Isao. Jak dobrze, że z niego taki poczciwy i uczynny chłopaczek. Po przejściu kilku metrów wszyscy znaleźli się na schodach prowadzących ku górze. Zapraszamy do jaskini zUa…

Z\T x 3 (Omi, Nat, Isao)
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

KLUB  - Page 2 Empty Re: KLUB

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach