Główna ulica

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Czw Sty 11, 2018 11:21 pm

- Niezłe zdanie masz o mnie - burknął w odpowiedzi... Po czym odwrócił wzrok, nieco schylając głowę, gdy poczuł jego dłoń na sobie. - Hola, hola, czy ty mnie masz teraz za dzieciaka? - dziwnie się czuł, mając na głowie jego dłoń, ale no... Jak mógł właściwie to inaczej odebrać... Chociaż to było całkiem miłe i było powodem uśmiechu na jego twarzy. Brakowało mu jego obecności... Tak trochę.
- Hm... Okej - zgodził się na tą propozycję, po czym ruszył wraz z nim do wybranej przez niego ławki. Niedługo potem usiadł obok niego, zarazem czując, jak ten przygarnia go do siebie. Podciągnął szalik na nos, nieco mamrocząc coś niezrozumiałego, po czym westchnął cicho.
- Nie przeszkadza ci to, co będą inni teraz myśleć? - spytał się go cicho. Zastanawiał się przez to zarazem, jak właściwie Cornelius patrzył na opinię innych, zarazem nie mogąc sobie przypomnieć, czy zna sytuację, która naświetliłaby mu to wszystko odpowiednio. Pokręcił nieznacznie głową, stwierdzając koniec końców, że to i tak nieistotne.
- U mnie? - zdecydowanie lepiej skupić się na bardziej ciekawszych kwestiach. - Nic nowego. Dalej zajmuję się pracą, walką ze słabością czy rozwijaniem się - odparł mu dość spokojnie. - A co u ciebie? Jak się czujesz? Chorujesz? - bał się, że łowca może mieć zbytnią skłonność do przepracowywania się... I to wpłynęłoby na jego zdrowie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Cornelius Weidenhards Pią Sty 12, 2018 7:42 pm

-Nie wkładaj mi do mordy czegoś, czego nie powiedziałem.
Odparł jedynie, jednak nie był zły, ani tez urażony. Przymknął na to oko i tyle. Zmierzwił mu włosy, patrząc na niego spokojnie, pobierając z jego obecności, dziwny spokój, czy też rozluźnienie. Widział w nim zagubione dziecko. Mimo to Camilio odniósł takie wrażenie. Niepotrzebnie.
-Może trochę?
rzekł spokojnie zabierając łapę, którą opuścił wzdłuż ciała. Nie wiedział zbytnio co robić, bowiem życie prywatne było mu obce. Nie miał czasu na nie, a teraz gdy miał urlop. Nie wiedział co z sobą zrobić. Az dziwne, ze musiał się tego uczyć na nowo. Ruszyli w kierunku ławeczki, gdzie po chwili usiedli. Objął go ramieniem, przygarniając spokojnie do siebie.
-Nie przeszkadza. Na dobrą sprawę, mógłbyś być mym synem...
Nie oszukujmy się, Cornelius nie dbał o swój wygląd, przez co też wyglądał coraz bardziej poważniej, blado i bez życia, co coraz częściej przenosiło się na to iż postrzegali go coraz starzej. Pogodził się jednak z tym. Co prawda nie wyglądał jeszcze staro, niemniej swoje już miał. Jak by było jednak gdyby wyglądał młodziej? Pewnie podobnie. Wysłuchał co u chłopaka, po czym uśmiechnął się pod nosem.
-Pierwszy raz od bardzo dawna jestem na urlopie.
Bawiło go to, bowiem było to coś nowego u niego. Co prawda miał na dwa tygodnie, ale pewnie szybciej wróci do "pracy", bo nie wyobrażał sobie siedzieć bezczynnie w miejscu.
-Jutro pewnie idę działać coś z ręką. A tak to siedzę i nie wiem co ze sobą zrobić. Ta bezczynność wkurwia, żałosne nie?
Zapytał gładząc go spokojnie po ramieniu, patrząc jak przed nimi przenikają ludzie, których było coraz mniej, zważywszy na pogodę i porę dnia.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Sob Sty 13, 2018 12:04 pm

- Ogarnij słownictwo - odpowiedział mu natomiast, krzywiąc się mocno. - Twoje przekleństwa ranią mój biedny słuch. I psują mi moje wyobrażenie o tobie - dodał jeszcze, mamrocąc pod nosem. Widać było, że niespecjalnie przypadło mu do gustu słuchanie wulgaryzmów... Zaś z drugiej strony, mogło być to jedynie chwilowe widzimisię. Kto wie, co mogło mu w sobie chodzić po głowie...
Przewrócił nieco oczami na jego kolejne słowa.
- A jestem starszy od ciebie. To zdecydowanie dość dziwne w tym świecie - dzięki temu, że był wampirem, wyglądał na dość młodego osobnika. Niemalże można by powiedzieć, że w tym przypadku był odwrotnością łowcy.
No, ale Cam nie narzekał ani trochę na wygląd zewnętrzny jasnowłosego.
- Huh, tego się nie spodziewałem - nie potrafił sobie przypomnieć, czy miał tamten kiedykolwiek, a przynajmniej tak długo, jak się znali, miał jakieś wolne. Nie licząc to, co wymuszał na nim, gdy chorował.
Tym razem uśmiechnął się lekko i szturchnął go łokciem.
- Weź nie przesadzaj. Będziesz mógł za to spędzić ten dzień ze mną. To raczej nie jest aż tak zła perspektywa, prawda? - uniósł lekko brwi, zastanawiając się, jak łowca zareaguje na owe słowa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Cornelius Weidenhards Sob Sty 13, 2018 2:56 pm

-Trudno. Taki już jestem.
Nie zamierzał nic w sobie zmieniać. Taki był od lat i nie przestanie przeklinać tylko dlatego, ze Camilio sobie tego nie życzył. Mógł opanować się przy nim co najwyżej. Poza tym co wampir się spodziewał? Ze Cornelius władał mową poety? Piękną, łagodną? Takie coś nie dla niego.
-Jesteś starszy bo nie żyjesz, ja żyje i się starzenie. Taka kolej rzeczy.
Był bezpośredni w tych tematach, jak i bywał samokrytyczny. teraz jednak miał doskonałą świadomość iż jego młody wygląd przemija. Pogodził się z tym już dawno, co oczywiście nie oznaczało iż nie zauważał zmian i nie zwracał na nie uwagi. Camilio mógł nie przepadać za takim podejściem do wampiryzmu, jednak Cornelius zjadł i przetrawił zbyt dużo chleba by móc mówić o tym w inny sposób. Nie obrażał jednak Camilio.
-No cóż, ja też. Wiesz jakie to dziwne uczucie, gdy nie musisz iść nigdzie, a jednak twój umysł twierdzi co innego...
Zagadał spokojnie po czym pokręcił głowa lekko wyrażając też swoje rozbawienie zaistniała sytuacją. Nigdy tak nie miał i to go bawiło. Szturchnięty zawiesi spojrzenie na licu wampira, którego objął pewniej.
-Hym, chyba nie. Więc mówisz, że mamy cały dzień dla siebie...- Mruknął z wyrazem twarzy niczym u pokerzysty, po czym z uśmiechem nachyli mu się do ucha, które musnął kilka razy swoimi wargami, przy kontynowaniu. -Zdecydowanie wole Cię mieć także i na całą noc...
Z tajemniczym błyskiem w oku ucałował jego skroń po chwili z powrotem się odsuwając, by niepozornie mrugnąć okiem do Camilio. Wolną ręką podrapał się po zaroście, rzucając ponownie okiem po ulicy, jakby chcąc non stop być świadom co się dzieje dookoła, nie nie odbiegało wcale od prawdy. Zachowywał czujność zawsze i wszędzie.
-Mam tyle wolnego czasu, że nie wiem jak go spożytkować. Jakieś pomysły?
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Pon Sty 15, 2018 2:18 am

- W sumie racja... Mimo wszystko nie żyję - stwierdził lekko... Może nawet zbyt pozytywna reakcja jak na takie słowa. Z drugiej strony zaś, można było śmiało stwierdzić... Że tak właściwie było mu to trochę tak obojętne. W końcu nie można było powiedzieć, że do zwykłych rzeczy zaliczało się to, iż żył już tyle lat...
Nie wiedział jak dokładnie zareagować na jego słowa. Zdecydowanie go to niepokoiło, ale koniec końców uznał, że z jasnowłosego jest to pracoholik... A na to chcąc nie chcąc, większego wpływu nie miał.
Parsknął cicho i przyłożył szalik do ust, by chociaż zdołać to stłumić.
- Kto wie... Jeśli sobie na to zasłużysz... - odparł mu, czując dziwnie napływające ciepło. Nie zamierzał mu się teraz specjalnie przyznawać do tego, ale perspektywa wspólnej nocy dość nieźle przypadła mu do gustu...
Uśmiechnął się nieco, tym razem opuszczając szalik w dół.
- Może na razie się przejdźmy? Zawsze jakieś zajęcie znajdzie się. Chyba, że wolisz wędrówkę do któregoś z naszych lokum i pooglądać film? -zaproponował mu, unosząc głowę by spojrzeć na niego. - Mimo wszystko jest dość zimno. Nawet ja to odczuwam - stwierdził niższy, po czym delikatnie wzruszył ramionami. - Więc obstawiam, że i na ciebie to będzie wpływało w znacznym stopniu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Cornelius Weidenhards Pon Sty 15, 2018 2:37 pm

-Nie chce być inaczej
Odparł na temat życia Camilio. Nie miał co się oburzać, ani też być samokrytycznym dla siebie. Tak być po prostu musiało i już. Biologia wampirów była stosunkowo prosta, a jednak wiele pijawek nie przyjmuje do świadomości o swojej farmakologicznej śmierci. Ich problem jednak... Czy był pracoholikiem? Nie, bo łowiectwa nie można było nazwać zawodem. Niemniej przyzwyczajenie robiło swoje. Lata treningów, walk, mordu odbiły na łowcy wystarczająco mocne piętno, by ten nawet na chwile nie mógł zapomnieć kim jest.
-A jak się teraz sprawy mają?
Zapytał nawiązując do sytuacji która ich rozbawiła nieco. Musiał sobie zasłużyć? A z tego Camilio to świnia... Mimo to uśmiechnął się rozbawiony i ponownie przeczesał mu kłaki, zmuszając by oparł łeb o jego ramie.
-Chętnie bym poznał Twoje lokum, bo moje już znamy, niemniej jednak spacerek może być.
Nie lubił oglądać filmów, bowiem uważał to za stratę czasu. Gdy miał czas wolny zazwyczaj ćwiczył i pożytkował ten czas najlepiej jak mógł. Skoro już sobie chwile posiedzieli, to już mogli wstać i iść? Ale właśnie gdzie? No póki co przed siebie. Tym razem już nie osaczał wampira swoim ramieniem.
- Camilio nie chciałbyś zasmakować dawnego życia?
Zapytał w miedzy czasie gdy szli, nie mając obranego kierunku.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Wto Sty 16, 2018 8:05 pm

Uśmiechnął się nieco do niego, czując zarazem wewnątrz siebie nutkę zadowolenia.
- A jak myślisz? - odpowiedział mu pytaniem na pytanie. Zdecydowanie nie ma tak łatwo, a wampir... Cóż, jakoś jednak postanowił być bardziej złośliwą istotą i nie zdradzać tamtemu wszystkiego od razu. Zabawa jakaś musi być!
Pokiwał delikatnie głową.
- To potem - niespecjalnie się rwał do tego, ale skoro tamten nalegał... To czemu nie. Chociaż wewnątrz siebie zastanawiał się przy okazji, jakby zareagował. Mimo wszystko to nie jest coś takiego, co miał jasnowłosy.
No, ale skoro i tak póki co mieli pochodzić, to nie widział sensu, by zaprzątać sobie tym głowę. Spacerek w śniegu... Zdecydowanie brzmiało całkiem przyjemnie...
Tylko... Pytanie Corneliusa sprawiło, że na jego twarzy odmalowało się zaskoczenie... A potem niepewność.
- Nie rozumiem pytania - odparł w końcu. - Co masz na myśli przez "dawne życie"? - I w sumie, skąd Ci się wzięło na takie pytania, hę? - zdusił w sobie chęć zadania takiego pytania dodatkowo.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Cornelius Weidenhards Wto Sty 16, 2018 9:43 pm

-Hymmm... Myślę, że zasłużyłem. Stanowczo zasłużyłem...
Mruknął niczym stary kocur do chłopaka, nawet przystając na taką gierkę słowną ze strony wampira. Byli oboje rozluźnieni i takie formy zaczepki jak najbardziej odpowiadały łowcy. Choć gorzej będzie jak to Cornelius sięgnie po gierkę słowną i nie tylko... W końcu nie wiadomo co siedzi we łbie starego łowcy, który ma zapędy sadystyczne, zwłaszcza do wampirów.
-Mamy czas...
Zapewnił ze spokojem. Nie zmuszał chłopaka do niczego a tym bardziej nie nalegał. Chłopak znał dom Corneliusa, nic dziwnego że ten też pragnął poznać jego gniazdo. Niemniej czy nie było za wcześnie? Szczerze? Jebać to! Wstali po chwili z ławki, kierując się przed siebie. Panowała zima, lecz William nie narzekał na chłód. Znosił znacznie więcej niż można było się po nim spodziewać. Choć ukrywał to jednak czuł że takie spacerki nie są dla niego.  
-Pytam czy nie chciałbyś być człowiekiem.
Sprecyzował się, stanowcza ściszając ton głosy, tak na wszelki wypadek. Nie wiadomo czy nie ma tu nikogo zbyt ciekawskiego. Wracając jednak... Cornelius bezpośrednio zagadał do chłopaka, uważnie obserwując jego reakcje, ciekawy jej.
-Technologia i możliwość działania idą do przodu z każdym rokiem. Na obecną chwile jesteśmy wstanie sporo zdziałać. Gdybym miał Cię przy sobie jako człowieka, byłbyś jeszcze bardziej chroniony przez mą osobę.
Pamiętał co było z jego poprzednim kochankiem. Te spojrzenia od łowców, przedstawiające Corneliusa jako hipokrytę, którym niestety był. Poza tym posiadanie przy sobie wampira było także i dla Camilio niebezpieczne, zwłaszcza gdyby Corneliusa dopadł głód.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Sro Sty 17, 2018 9:43 am

- Skoro tak... To poważnie się zastanowię nad tym - pozwolił sobie na tajemniczy uśmieszek. Nie zamierzał dawać mu pewności... Gdzie byłaby z tego wszystkiego zabawa, hm? Na dodatek łowca znał poniekąd go, więc zapewne wiedział, co zrobić, by bardziej przekonać do swojego zdania.
Nie dodał nic więcej na temat spaceru, za to skupił się na rozkoszowaniu nim, jak i na tym, by zarazem ignorować zimowy chłód. Musiał zarazem przyznać, że okolica dzięki temu zjawisku wydawała się być wyjątkowo piękna. Oczywiście, nie planował tutaj spędzać aż tak dużo czasu, jakby się wydawało. Ale o tym już nie powiedział na głos.
Jednakże słowa mężczyzny sprawiły, że zatrzymał się na moment. Uniósł głowę, patrząc na niego, mocno zdezorientowany, niepewny... Ale zarazem i nieufny. Chwila, co? Człowiekiem? Propozycja, z którą nagle mu wyskoczył, sprawiła, że wampir nie wiedział, co myśleć o tym. W jego umyśle kołatało mnóstwo myśli, starające się nakierować na chociaż jeden tor... Aż w końcu zmusił się do uniesienia kącików ust, by przypominały uśmiech.
- Raczej zanudziłbym cię na śmierć, byś nauczył mnie więcej rzeczy dotyczące obrony - stwierdził najpierw. Nie zamierzał dawać się jedynie chronić. Miał przez to wrażenie, że utkwiłby w miejscu, niezdolny do rozwoju. - I... - w końcu zdecydował się spuścić głowę i ponownie ruszyć z miejsca. - Twoje słowa mnie zaskoczyły. To nie jest coś, na co jestem zdolny odpowiedzieć z miejsca - przyznał się mu.
Uniósł na tyle głowę, by patrzeć przed siebie.
- Mówiłem ci kiedyś, jak zginąłem? - zagadnął go cicho.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Cornelius Weidenhards Czw Sty 18, 2018 10:24 pm

- No ja myślę na pozytywne rozpatrzenie tego...
Nadmiar humoru jeszcze nikomu nie zaszkodził. A Corneliusowi na pewno od chwili uśmiechu, czy śmiechu nowych zmarszczek nie przybędzie, jakby w ogóle się tym przejmował. Jak słusznie Camilio zauważył, Cornelius już trochę znał chłopaka i wiedział jak na nim wywrzeć zdanie i nie potrzebował do tego użycia siły. Teraz spokojnie spacerowali, spokojnie to było coś nowego. Mimo to nie było źle. Niebawem wyleciał do wampira z dziwnym pytaniem, które przyprawiło wampira o chwilowi zastój jak i wybiło go z taktu.
-Nauka Ciebie nie brzmi źle.
Stwierdził spokojnie, bo jednak gdyby ten chciał, to nauczyłby go, a nawet nie obraził by się jakby ten sam od siebie chciał się uczyć bronić, bowiem to było potrzebne do życia, zwłaszcza w takim gównie, jakim był ten świat. Gdy ten jednak opuścił głowę, Cornelius przewrócił oczami, po czym położył zaś łapę na jego głowie, łapiąc go za włosy ostrożnie, po czym odchylił jego łeb do tyłu, by mógł spojrzeć na jego twarz.
-Ej mordo. Zadałem Ci pytanie, nie musisz na nie odpowiadać od razu i żądam rozchmurzenia się.
Odparł do niego władczo, ale nie chciał by ten czuł się skołowany w jego towarzystwie, dlatego zareagował niemalże od razu gdy zauważył jak wielki błąd taktyczny zrobił. To było pytanie nie na teraz, ale przynajmniej wampir może pomyśleć nad możliwością, którą Cornelius mu zaoferował. odchylając jego głowę, po chwili pocałował go równie władczo, ale krótko, po czym puścił, pozwalając im iść dalej.
-Nie mówiłeś mi, nie chciałeś.
Zmiana tematu była jak najbardziej na miejscu, w dodatku ciekawił go ten fakt z życia chłopaka, przez co też spokojnie czekał na jego odpowiedz.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Sty 21, 2018 1:59 am

Tematyka poruszona przez niego rzeczywiście nie była taką, na którą mógłby swobodnie zareagować. A pytanie... Będzie musiało poczekać. Wampir potrzebował czasu by rozważyć właściwie owe słowa, które na teraz brzmiały niezwykle nieprawdopodobnie... I zarazem były czymś, co wpłynęłoby mocno na jego przyszłość.
- Weź się, nooo - na jego twarzy pojawił się grymas, gdy ten zdecydował się podnieść jego głowę... Wykorzystując przy tym jego włosy. - Dobra, dobra... Rozchmurzam się, nie widać?
Naprawdę było ciężko nie myśleć o tym... Jak i wykazać się pozytywną reakcją. Próbował skupić swoje myśli na bardziej pozytywnym temacie... Co mu nie wyszło. Poruszył temat powiązany z jego przeszłością, o czym specjalnie nie chciał opowiadać. Mimo wszystko... Skoro zaczął, a tamten wykazał zainteresowanie...
- Nie jest to miła sprawa - powiedział, jednocześnie unosząc dłoń i dwoma palcami dotykając swoich ust. Uśmiechnął się niemrawo. - Zostałem ukąszony, gdy umierałem w imitacji szpitala, znajdującego się na terenie obozu - pokręcił niezauważalnie głową. - Przez rany... Które odniosłem podczas przesłuchiwania - skrzywił się. Bolało go mówienie o tym, mimo iż starał się to robić ogólnikowo. - Eh. Beznadziejnie mi się o tym mówi. Mimo iż to było kilkadziesiąt lat temu...
Zdecydowanie była to bardzo ciężka tematyka.
- O, zobacz, ktoś ulepił tam bałwana! - zawołał nagle, przerywając tamten temat. Wskazującym palcem prawej ręki wskazał na miejsce, gdzie dostrzegł ten fenomen.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Sty 21, 2018 9:10 pm

Wampir potrzebował czasu na odpowiedz na zadane mu pytanie, bowiem nie było ono tak banalne jak kupowanie pieczywa w biedrze. Cornelius działał od razu gdy zauważył zakłopotanie u wampira. Chciał skutecznie się go pozbyć, prosząc, a może i zmuszając Camilio do tego.
-Niechaj Ci będzie.
Odparł do niego, po czym go puścił idąc dalej. Niebawem jednak wampir wspomniał o swojej śmierci. Cornelius zainteresował się tym faktem. Nie naciskał bo nie musiał, już po chwili wampir zaczął opowiadać. Na pierwszą część, przewrócił oczami teatralnie, lecz nie kpiąco. śmierć zazwyczaj nie jest miłą sprawą. Pozwalał mu jednak mówić dalej. Ludzie posiadali silną wole życia, dlatego też nie zdziwiły go słowa wampira. Ukazywało one inną historie niż zazwyczaj, jednak nie była ona zaskakująca.
-Była to walka o życie, czy akt miłosierdzia?
Zapytał spokojnie, po czym jednak chłopak nagle wyleciał z czymś co znacznie nie miało nic wspólnego z poruszanym tematem. Zawiesił spojrzenie na ów celu, po czym ponownie zerknął na wampira z lekkim rozbawieniem.
-Co mnie obchodzi jakiś bałwan, jak przed sobą mam lepszego bałwanka. Ino marchwi brak, ale pewnie kryje się w spodniach.
Stwierdził tonem głosu tak neutralnym a zarazem tak dwuznacznym, że aż się uśmiechnął wrednie do wampira. Pokręcił jednak głową widząc iż zawołanie chłopaka odbiło ich od tematu, ale nie narzucał go zaś. Było to zbyt dziecinne.
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Sty 28, 2018 12:55 am

Trochę skakali po tych tematach. Od kwestii poruszającej tego, iż Camilio mógł stać się człowiekiem, po rozmowie o śmierci... Aż po drobnostki związane z najbliższą okolicą. Zdecydowanie, można by nawet dostać mętlik w głowie od tego. Ale może od początku...
Wampir pokręcił nieco głową, słysząc słowa łowcy.
- Łaska. Z tamtego okresu niewiele kojarzę - przyznał się mu Cam. - Nie miałem już sił na jakąkolwiek walkę. Moje ciało było już zbyt zniszczone.
Wzruszył nieco ramionami, niespecjalnie wiedząc, co więcej dodać od siebie. Nie nadawał się zbytnio do rozmów o takich tematach... I sam dobrze o tym sobie zdawał sprawę. Więc zapewne łowca słyszał po prostu beznadziejną historyjkę.
- Chociaż nie chcę wracać myślami do tamtego okresu... Eh - pokręcił głową. - Byłem żołnierzem, wiesz? A teraz czuję się gorzej niż jakiś dzieciak. Taki nieporadny.
Przyznał mu się ściszonym tonem głosu. Miał wrażenie, że odkąd "umarł", był niczym ślepy - nie wiedząc, gdzie ma się poruszać, był zarazem przez to zdany na innych... Co niespecjalnie mu się podobało. Niestety.
Ale co do kolejnej poruszonej kwestii... Wyraźnie się naburmuszył! Serio!
- Ugryź się w zadek - burknął w odpowiedzi, chowając twarz w szaliku. Zrobiło mu się totalnie głupio. - Zapomnij co mówiłem. Żadnych bałwanków, okej? - no, to tyle w tym temacie. Jednakże... Co teraz? Co owa dwójka będzie robiła?
- Chodźmy do ciebie - zaproponował mu w końcu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Cornelius Weidenhards Nie Sty 28, 2018 12:57 pm

Oni dobrze odnajdowali się w poruszanych tematach. Ich rozmowa trwała płynnie, nie było ciszy ani nic. Małe gry słowne, dla rozluźnienia sytuacji, po czym poważniejszy temat. Temat śmierci chłopaka był nieznany Corneliusowi, dlatego tez zainteresował się nim. Słyszał już wiele historii na temat wampirów który byli dawniej ludźmi. I do każdej z nich podchodził z dystansem. Póki co nie komentował niczego, a dał wypowiedzieć się chłopakowi w pełni. Byłby głupi gdyby uwierzyłby od wszystko od tak. Jeśli chłopak faktycznie był żołnierzem, to teraz było widać jego wrak, który bez wątpienia był żałosnym widokiem. Położył mu dłoń na ramieniu lekko je ściskając.
- Nie chciałbyś odzyskać równowagi... Nauczyć się na nowo fachu?
Zapytał go spokojnie bo jeżeli był wrakiem, to kto wie może miał jeszcze jakąś siłę woli, do zmian... Cornelius by na pewno mu pomógł, teraz w każdym bądź razie daje mu możliwość do zmian. Nie zmuszał go jednak.
Uśmiechnął się nieco, po czym już nic nie powiedział na temat bałwanów, a zwyczajnie skierował się w kierunku apartamentowców, do swojego domu. Oczywiście zgarniając ze sobą chłopaka.

z/t x2
Cornelius Weidenhards

Cornelius Weidenhards
Łowca Z-ca
Łowca Z-ca

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Wszystko. Oczy, zęby, cera, charakter. Wroga aparycja.
Zawód : Łowca Wampirów.
Zajęcia : Brak
Magia : Molekularne unieruchomienie (Zaawansowany), Mentalne zwierciadło (średnio-zaawansowany)


https://vampireknight.forumpl.net/t1356-cornelius-weidenhards#25749 https://vampireknight.forumpl.net/t1381-cornelius-weidenhards https://vampireknight.forumpl.net/t1399p25-apartament-corneliusa-weidenhards-netara#42843

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Sro Lis 20, 2019 8:00 pm

Opuszczenie Północnej dzielnicy okazało się nie lada wyczynem. Już nie chodziło pod kątem kwestii formalnej, ale i czasowej. Rekin nie chciał też przebywać w dzielnicy wypełnionej po brzegi wampirami, przyzwyczaił się zbytnio do obecności ludzi. Już nie chodziło o żerowanie, do gry weszła również codzienność mijania ich oraz utrzymywania kontaktu. Odgrywanie normalnego było już nałogiem dla Niemca. Tylko po tym co się wydarzyło, powinien nazywać się porządnym obywatelem?
Demony przeszłości powróciły zabierając żniwa w postaci braci i nadziei na spokojne życie. Z martwych wstała Sojka, powrócił Beleth. Czyli piętno pozostanie na zawsze.
Co więc uczynić w tej kwestii? Pozbyć się dawnych przyjaciół czy powrócić do nich? Schlecht od nowa musiał wszystko sobie poukładać. Ale nie w obecności braci. Potrzebował chwili dla siebie. Dlatego wybranie się do miasta nie powinno być głupim pomysłem. Obejrzy się za pracą, bo na pewno ta na porcie była już daleką przeszłością. Tyle razy się w niej nie zjawił. Poza tym zostawił telefon w tamtym mieszkaniu. Mógłby wrócić. Tylko co jeśli zastanie Ich? Ale z drugiej strony kiedy zerknął na swoje ubranie... Co go podkusiło aby zakładać koszulę w kotki?
Szkoda tylko, że na ten moment nie stać go na nowe ubranie. Pieprzony brak kasy. Już odczuwał złość, a przecież miał odszukać ukojenie.
- Kurwa! Pierdolony pech!
Warknie pod nosem, przechodząc akurat obok jakiejś pary. Spojrzeli na zdenerwowanego Niemca, lecz nie skomentowali. Niemniej dało się odczuć ich dość zaniepokojone spojrzenie. Schlecht umiał wyczuć obawy, wszak nie raz miał do czynienia z osobami pożartymi przez własny strach.
Włóczył się powoli ku głębi miasta, niezbyt reagując na otoczenie. Dobrze, że była wieczorowa pora i aż tylu Japończyków się nie kręciło. Za dnia bywa tutaj o wiele gorzej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Mei Pią Lis 22, 2019 3:03 am

Wycieczka po mieście nie wydawała się być najgorszą perspektywą.
Czarnowłosa bez emocji obserwowała mijających ją ludzi. Pora nie należała do najwcześniejszych, więc nie dziwił ją fakt, że było mniej osób niż dotychczas. Siedzieli na spotkaniach albo w domu. Ciepłym, przyjemnym miejscu, z rodziną albo przyjaciółmi... Cóż, po prostu robili coś, czego akurat ona nie. Jednakże w przypływie zachcianki, udała się na miasto. Przejść się, odetchnąć innym powietrzem niż tym, które znajdowało się w Akademii i pozwolić zastanowić się na kilkoma sprawami związanymi z ostatnimi wydarzeniami.
I jak ja mam sobie poradzić z Mike? - spytała samą siebie w myślach. Pojawienie się starszego - przyrodniego - brata zwiastowało głównie kłopoty. Zdawała sobie sprawę z tego, że tamten nie odpuści. Wolała nie puszczać wyobraźni swobodnie i dopowiadać sobie czarne scenariusze. Ciężko było zdecydować się na dalszy ruch. Przeczuwała, że starszy będzie zdolny do niemalże wszystkiego, byleby osiągnąć własny cel. A ona... Musiała być wystarczająco zdecydowana na to, by umieć się obronić przed nim.
Nim i pewnym durnym wampirze, który wywołał lawinę problemów.
Westchnęła w duchu. Chyba przejdę się do jakiegoś sklepu i idę na przystanek. Potem Akademia... I stos papierów. Niezbyt przyjemna perspektywa, która wymagała poświęcenia pewnej ilości czasu. I nerwów. Aż ciężko zdecydować, czego więcej straci przy tej zabawie. Wyprostowała się i poprawiła torebkę, idąc dalej przed siebie i mijając innych mieszkańców miasta.
I wtedy dostrzegła to.
Kotki.
Koszula w kotki.
Zielonkawe ślepia skupiły się na właścicielu dość niecodziennego ubioru. O ile w Yokohamie działy się różne rzeczy - naprawdę różne, za dużo by wymieniać - o tyle ciężko do nich zaliczyć odbiegające od normy ubrania. W końcu najczęściej dawało się dojrzeć mundurki z różnych szkół, ubiory związane z pracą albo zwykłe, codzienne stroje, niewyróżniające się niczym. Temu też coś odbiegającego od normy, rzucało się na swój sposób w oczy.
Ale co ważniejsze - ta osoba... Dodatkowe zaskoczenie, które wypisało się na jej twarzy.
- Fergal? - przyłożyła trzy palce do ust, nie kryjąc na moment emocji. Zareagowała odruchowo, bez zastanowienia. Tak samo, jak i to, że postanowiła podejść bliżej niego. Dopiero wtedy jej mimika twarzy stała się o wiele bardziej spokojniejsza.
- Hejo...? - dodała, z lekkim zawahaniem. Mei nie bardzo była pewna, czy dobrze teraz zrobiła. No bo... Jakby tak pomyśleć... To zawsze istniała opcja, że skończy się to wszystko jak ostatnio. - W porządku? - opuściła ręce wzdłuż ramion. Etto... Chyba zareagowałam zbyt pośpiesznie. I co teraz? A w sumie... Coś zaświtało jej w głowie. - Ugh. Dasz się przeprosić chociaż tym razem? - spytała się go dość szybko, by nie dać mu chwili na wyzwanie jej różnymi epitetami i określeniami. - I... Wychodzi na to, że jesteś w nie-sosie - uniosła prawą dłoń i podrapał się po ramieniu, chcąc zamaskować niepewność, która powoli objawiała się w jej słowach. Uspokój się, Mei. Co ma być, to będzie. - Chcesz pogadać? - ciężko było się zdecydować na jedno podejście. Pomimo tego, że nadal miała w pamięci jego niedawne zachowanie, nie zamierzała rzucać się na niego z pazurami. Może to wina tego uroczego ubioru?
Mei

Mei
Prefekt
Prefekt

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Blizny na ciele
Zawód : Informatyk - programista
Zajęcia : Nocne
Moce : Latanie, Manipulacja wodą


https://vampireknight.forumpl.net/t1873-mei-aryu#39443 https://vampireknight.forumpl.net/t1911-mei#40994 https://vampireknight.forumpl.net/t3841-pokoj-mei-i-fergala

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Pią Lis 22, 2019 12:05 pm

Akademia. Kiedy Rekin ostatni raz w niej był? Nawet nie chciał liczyć tych wszystkich dni nieobecności. Z całą pewnością już został i tak wyrzucony, więc czym się łudzić? Poza tym nie chciał tam wracać. Lepiej skupić się na prawidłowym, adekwatnym do jego wieku życiu, a nie bawić się w ucznia. W dodatku miał znacznie większe problemy niż szkoła: Bracia. Nawracająca się historia. Tym teraz Rekin szedł przejęty, starając się poszukać jakiś w miarę ogarniętych rozwiązań. Musiał też od nowa szukać pracy. Tyle kłopotów spadło na rekinią personę, że nawet nie myślał o innych osobach niezwiązanych z jego rodziną. Dlatego oderwanie się od otoczenia i wpadnięcie w burze myśli, przegoniło skupienie się i nie wyczuł przebywającej w pobliżu Mei. Nie wiedział, że zaczęła się mu przyglądać, rozmyślać i jeszcze bezczelnie zawiesić oko na jego uroczej, aczkolwiek nie pasującej koszuli. Kolega Eliasa powinien oberwać.
Kiedy jednak usłyszał swoje imię, przystanął nagle. Skierował wzrok na twarz czarnulki. Bez trudu dało się wyczytać, że nie czuła się dobrze przy jego osobie. Co się dziwić? Chociaż kto kazał jej zaczepiać Schlechta?
Skrzywił się po tym jak padły pierwsze pytania. Naprawdę nie chciał z nią o niczym rozmawiać, a przynajmniej na ten moment. Wciąż czuł do niej żal. Jednak trzeba przyznać, że już nie zionął gniewem do takiego stopnia, aby miał od razu ją zaatakować.
- Czego chcesz?
Burknie, nim wampirzyca wyskoczyła z przeprosinami. Zmrużył ślepia, warcząc cicho. Naprawdę jest w nie-sosie?
- Naprawdę? Po czym odgadłaś?
Warknie oschle, odwracając od niej wzrok. O dziwo nie odchodził. Może podświadomość zaczęła nakierowywać go na uzupełnienie potrzeby rozmowy?
- Niby o czym? I czy naprawdę myślisz, że rozmawiałbym o swoich problemach przy innych?! Zauważyłaś? Jesteśmy na głównej drodze!
Wybuchnie, podnosząc lekko głos. Aż rozłoży ramiona żeby zaprezentować otoczenie w którym się znajdują; ludzie, gwar, przejeżdżające samochody i głośne dźwięki reklam wydobywające się z głośników przemysłowych.
- ALE DOBRA! Skoro tak nalegasz.
Dorzuci ostrzej, podchodząc do niej. Pchnie ją, ale nie na tyle mocno, aby ją przewrócić. Po prostu ją pogonił.
- I ta koszula... TO NIE MÓJ GUST! Przypadkowo mam ją na sobie! MASZ MNIE NIE OCENIAĆ, zrozumiano?
Lepiej żeby wiedziała. Przecież nie dało się nie odczuć jej gapienia się na koszulę z kotkami. Ruszyli przed siebie, w milczeniu. Niemcowi chodziło o wymyślenie dobrego miejsca. Może jakaś knajpa? Szkoda tylko, że cierpiał na brak kasy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Mei Nie Lis 24, 2019 3:04 am

Nie ma to jak ciepłe przywitanie, nieprawdaż? No, ale przynajmniej mogła sobie odkuć widokiem niecodziennego ubioru na Fergalu. Nie wiedziała, co sprawiło, że zdecydował się na taki strój, ale była prawie pewna, że to musiał być ostatni akt desperacji. No chyba, że zmienił się jego gust... przez ostatnie kilka dni. Nigdy nie wiadomo!
Powstrzymała w sobie chęć przewrócenia oczami. Mogłam się tego spodziewać.
- Wróżki powiedziały mi to po drodze - odcięła się. Westchnęła cicho i z niepewnością rozejrzała się wokół. - I nie musisz się tak demonstracyjnie pokazywać. Przecież widzę - Naprawdę, tymi krzykami jedynie skupiasz bardziej na sobie uwagę - popatrzyła na niego bezradnie. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, że i to spotkanie zakończy się w nieprzyjemny sposób.
No, ale czy można było liczyć na cokolwiek...
... chwila, co on robi? Mężczyzna nagle znalazł się tuż przy niej i popchnął ją. Miał dość i chciał się pozbyć już jej z oczu? Nie. Jego słowa. Serio? - zamrugała, po czym wyprostowała się.
- Nie możesz być ciut delikatniejszy? - mruknęła ledwo słyszalnie.
Na swój sposób wydawało się być to niewiarygodne, że zdecydował się na rozmowę z nią. Mimo to, ucieszyło ją to w duchu. Taka możliwość sprawiała, że istniała szansa na wyjaśnienie sobie różnych spraw.
- Oczywiście - uśmiechnęła się delikatnie i zarazem z niewinnością. - Nie oceniam twojego uroczego ubioru - koszula przyciągała uwagę. Ale grzecznie przestała spoglądać na nią, za to skupiła się na drodze przed nimi. - Skoro chcesz pogadać gdzieś na osobności, to chodź do jakiegoś miejsca. Kawiarenka, restauracja... O wiem. Niedaleko stąd jest nastawiona na japońską tradycję miejscówka. Chodźmy tam - zaproponowała mu, nieco bardziej ożywiona. - Zapraszam cię. Postawię ci coś do jedzenia - dodała bez skrępowania.
Mei

Mei
Prefekt
Prefekt

Krew : Czysta (C)
Znaki szczególne : Blizny na ciele
Zawód : Informatyk - programista
Zajęcia : Nocne
Moce : Latanie, Manipulacja wodą


https://vampireknight.forumpl.net/t1873-mei-aryu#39443 https://vampireknight.forumpl.net/t1911-mei#40994 https://vampireknight.forumpl.net/t3841-pokoj-mei-i-fergala

Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Lis 24, 2019 1:08 pm

Nie znała historii tej koszuli. Rekin był wściekły, że musiał nosić coś takiego i nie miał tak naprawdę wyjścia. Skoro chciał opuścić mieszkanie należące do kumpla brata Eliasa, musiał pozbyć się poszarpanego ubrania przesiąkniętego krwią. Na jego niekorzyść, pożyczono mu tą kiczowatą koszulę w kotki. To absolutnie nie był jego gust.
A jeszcze w tym stroju zobaczyła go Mei. Gorzej być nie mogło.
- No to po co zaczynasz temat?!
Odpowie, już nieco cichszym tonem. Może Czarnulka odczuła agresję, to jednak nie mogła poczuć się odepchnięta. Fergal jak widać przełknął najgorszą gorycz. Inaczej nie zwróciłby na nią uwagi albo co gorsza dokonał krzywdy. Żadna z obu sytuacji nie miała miejsca.
Skrzywił się na jej słowa. Pchnął ją. No tak. Ale zawsze mogło być gorzej. Zezłościł się bardziej, jednak nic większego się nie podziało, prócz odpowiedzi.
- Przecież jestem delikatny!
Znowu krzyknie. Jakiś starszy mężczyzna w służbowym garniturze aż się obejrzał. Niemiec dopiero wtedy się uspokoił. Faktycznie, zbytnio zwraca na siebie uwagę. Tylko jak się nie denerwować?
- Nie jest wcale uroczy!
Zaprotestował, zasłaniając rękoma koszulę, jakby próbował w najmniejszym stopniu ukryć paskudne ubranie. Dopiero ochłonął po propozycji. Nie ma nic lepszego dla sprowokowanej duszy niż dobry posiłek.
- Skoro tego chcesz.
Burknie oschle. I już nieco spuścił trochę z tonu, a sylwetka nie była już tak napięta. Obydwoje skierowali się ku restauracji. Mei to jednak wiedziała, jak zacząć zakopywać topór wojenny z Rekinem.

zt x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Sro Gru 18, 2019 9:53 pm

Z całą pewnością bracia nie byliby zadowoleni z ponownego spotkania Manueli. W końcu kobieta napadła na Rekina i wielokrotnie postrzeliła. Zapewne gdyby miała broń anty wampirzą, Schlecht mógłby tak łatwo się nie wykaraskać z okaleczeń. Niestety dla Sojki było inaczej. Znowu się spotkali, znowu odczuwali względem siebie ogromne zaskoczenie. Dla Manueli Fergal był martwy, dla Rekina Sojka gryzła ziemię od spodu. Obydwoje raczej nie oczekiwali na kolejne skrzyżowanie dróg. Aczkolwiek kobieta wciąż pragnęła zemścić się za wszystkie krzywdy. Nie bez powodu znalazła się w Japonii. Dopadła w końcu do swojego kata.
Całkowicie zignorował otoczenie. Już nic nie było tak ważne, jak ujrzenie po raz kolejny tych dużych ciemnych oczu przepełnionymi strachem, a zarazem gniewem. Ileż emocji tliło się w środku wampirzycy. Tego nie był w stanie zliczyć.
Tylko czasy się zmieniły.
Sojka nie wiedziała, że Schlecht w końcu poszedł po rozum do głowy i uciekł z domu Beletha. Już nie chciał być częścią jego popapranej rodziny. Chciał żyć. Zapomnieć i nauczyć się funkcjonować z innymi. Oczywiście pragnienie okazało się niesamowicie trudne do zrealizowania, wszak nadal się uczył. Ale chciał o tym opowiadać Manueli? Teoretycznie nic nie powinna dla niego znaczyć. Jednak co tak naprawdę tworzyło się w głowie Rekina? Albo inaczej... Co na nowo otworzyło ślepia?
Wlepiał swoje niebieskie ślepia, które wcale nie zdradzały zebranego żalu.
Kiedy zaprotestowała i wypowiedziała odnośnie pochwycenia jej, Fergal zabrał dłoń. Już jej nie trzymał.
Ciężko było rozmawiać na taki temat w obecności innych ludzi, nawet jeśli mieliby nic nie zrozumieć. I tak... Nie czuł się z tym dobrze.
- Co ty możesz wiedzieć, Sojka?
Warknął w odpowiedzi. Nie zamierzał szukać u niej przebaczenia, niemniej powinni porozmawiać... Tylko jak zakończy się ich rozmowa? Komentarz odnośnie koszuli. Cóż... Aż wstrzymał oddech, wyprostował się i warknął coś pod nosem. Niech cię diabli wezmę Elias.
Im dłużej stali, rym bardziej irytował się właściciel knajpy. Nie zdążył już odpowiedzieć kobiecie odnośnie Przewodniczącego. Musieli wyjść.

Znaleźli się parę metrów dalej od restauracji. Jeśli Sojka chciała iść w inną stronę, nie pozwolił. Aczkolwiek zapewne i ona mogła żądać rozmowy. Przystanęli z boku, aby za bardzo nie rzucać się przechodniom w oczy. Fergal kolejny raz znalazł się blisko wampirzycy, po czym odezwał się. I wcale nie brzmiał wesoło:
- A skąd mam wiedzieć? Myślisz że mam dar czytania w głowie przewodniczących? I do cholery! Czego ode mnie chcesz? Wmieszałaś mnie w jakieś gówno?!
Uniósł się i chwycił kobietę za ubranie. Nie uderzył jej, nie zbluzgał. Tylko się zdenerwował.
- Jak tak bardzo chcesz zemsty, to proszę bardzo! Możemy od razu udać się do Dzielnicy północnej.
Dodał. Jedna strona chciała dopaść Manuelę, zgnoić ją jak dawniej. Tylko... Czy właśnie nie chciał przestać taki być? Sojka nic mu nie zrobiła. Chciała wyrównać rachunki, dokonać samosądu na kimś, kto wymordował jej rodzinę. Sam miał braci. Prawdziwych, więc już starał się zrozumieć ból. Nerwowo potarł kark, odwracając też głowę od żydówki. Ileż to lat minęło? Bo ostatniego ich spotkania nie ma sensu wliczać - obydwoje byli w szoku. Mało co pamiętali.
- Do licha z tobą, Sojka. Musiałaś przetrwać? Kto cię przemienił?
Fuknął rozzłoszczony. Miał pretensje, owszem. Pretensje do niej, do siebie i do tego, że znowu wszystko zaczynało się komplikować. Ta pieprzona kobieta powinna ponieść karę, jak i on sam. Obydwoje brnęli ku brei wspomnień.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Sro Gru 18, 2019 11:16 pm

Bracia Fergala nie byliby też zadowoleni z jednego istotnego faktu – Manuela chciała zabić również ich. Najlepiej na oczach Rekina. A przynajmniej wmawiała sobie, że to zrobi. Czy jednak byłaby zdolna do okrucieństwa, do którego już nikt jej nie zmuszał?
Andre w to wątpił. Hiro też. Ona sama tylko uparcie twierdziła, że już nie ma uczuć. Nie chciała przyznać przed samą sobą, że tkwi w błędzie.
Przewodniczący powiedział jej o przemianie Fergala, a przynajmniej dał jej tyle informacji, ile sam posiadał. Manuela jednak tego nie kupowała. Nawet jeżeli Rekin teraz wydawał się inny, nawet jeżeli już nie zabijał, była przekonana, że nadal tkwił w nim ten sam sadysta. Zresztą nic nie wymaże jego czynów i nic nie sprawi, że jej umęczona rodzina, którą wykończył na najgorsze sposoby, wróci do żywych.
Kelner wyprosił ich za drzwi, przez co nie zdążyła mu odpowiedzieć. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, cofnęła się w stronę ściany jakiegoś nierzucającego się w oczy budynku. Nie uciekała od Fergala – w końcu to ona sama latami go szukała. Nigdy by jednak nie powiedziała, że gdy w końcu się spotkają, to w ich życie wejdzie jeszcze ktoś, kto zażąda, aby ona przebaczyła Fergalowi, a on pogodził się ze swoją przeszłością.
Czy ich narzeczeństwo naprawdę według Hira mogło przynieść cokolwiek dobrego?
Nadal uważasz mnie za idiotkę, co? No pewnie, bo co niby może wiedzieć głupia Żydówka, która służyła ci tylko do jednego? – syknęła wściekle, ale umilkła, kiedy zobaczyła, że niektórzy przechodnie odwrócili w ich stronę głowy.
Wciąż za bardzo się wyróżniali. Jeszcze ta nieszczęsna koszula w kotki – kompletnie nie pasowała do postawnego i groźnego Fergala. Rekin zdecydowanie powinien się przebrać.
Z jednej strony Manuela chciała rzucić się ze szponami na swojego kata, nie bacząc na otoczenie, i rozszarpać go tutaj, teraz, zaraz. Z drugiej jednak – przecież znała ludzi jak mało kto. Nie pragnęła ich krzywdy, a na pewno ktoś by ucierpiał. No i przez spotkanie z Przewodniczącym miała już totalną sieczkę w mózgu.
Stała przed swoim narzeczonym, na Boga. W teorii powinni być w sobie zakochani.
W nic cię nie wmieszałam! – krzyknęła, oburzona na samą myśl, że przypisał jej chory pomysł, jaki zrodził się w głowie Hiro. – Ja niczego nie chciałam! Ja się na to nie godziłam! Zostałam zmuszona, jak zawsze! Ja nie… ja nawet sobie nie wyobrażam…
Wbiła paznokcie w jego ręce, gdy trzymał ją za ubranie, i próbowała rozpaczliwie je odczepić, chociaż Fergal mógł ledwo poczuć zadrapania. Przez Przewodniczącego i jego dobroć Manuela była dodatkowo osłabiona: nie dałaby rady nawet innym wampirom klasy D. Hiro postanowił bowiem, podobno chwilowo, uśpić jej moc i obniżyć siłę. Jako jego sługa nie miała nic do gadania – wewnętrzny przymus kazał jej wypić osłabiającą miksturę, którą Hiro jej ofiarował.
Podobno na pierwszy rzut oka wampiry nie powinny rozpoznać, że Manuela miała zablokowaną moc i obniżone zdolności – ale w końcu Fergal znał ją i jej ciało jak nikt inny, więc może on coś dostrzeże?
Skoro tak bardzo chciałeś, abym wtedy zginęła, mogłeś mnie zabić, a nie stchórzyć pod sam koniec i zostawić na wpół martwą! Mogłeś mnie wykończyć w ciągu tych wszystkich miesięcy, gdy… – Przerwała, bo poczuła, że coraz trudniej złapać jej oddech. Znowu zaczęła wszystko rozpamiętywać i znowu jej organizm nie dawał sobie rady. – A teraz jeszcze masz pretensje, że ośmieliłam się żyć, a przecież o to też nie prosiłam…
Nigdy nie zrozumiała, dlaczego tej nocy, gdy dowiedział się, że z rana miała na zawsze opuścić obóz z Schulzem, nie pozbawił jej życia. Dlaczego tylko wziął ją do lasu nieopodal, zabawił się po raz ostatni, gryzł ją jak opętany, przez co ledwo kontaktowała, ale kiedy przyszło do zadania ostatecznego ciosu, zawahał się. Jakby nie potrafił wyrzucić jej ze swojego życia i jakby miał nadzieję, że zniknie sama z siebie, ot, umrze w cierpieniach po iluś minutach i będzie po wszystkim, a jego to nie obejdzie i tego nawet nie zauważy.
Opanowała jakoś dreszcze i uspokoiła w końcu oddech. Nawet jeśli Fergal nadal ją trzymał, sięgnęła do torebki i wyjęła z niej jakiś list.
Pytałeś, kto mnie stworzył? Masz odpowiedź.
Wysunęła w jego stronę dłoń z kopertą. Sam musiał ją wziąć i otworzyć, aby przeczytać zawartość.
Hiro wręczył jej list zaadresowany do obojga, w którym obwieścił swoją wolę. Co prawda powiedział Manueli, że ma zamiar porozmawiać z Fergalem sam na sam, ale też że ona znajdzie go najpewniej o wiele szybciej, nawet jeśli nieświadomie. Dlatego na wszelki wypadek dał jej dokument, który mogła pokazać Fergalowi. W końcu była mu przeznaczona – na pewno los ponownie złączy ich ścieżki.
Ten skurczybyk Hiro miał rację, do diaska.
I wiesz co? Chyba już niedługo nie będziesz nazywać mnie suką Sojką, jak kiedyś. A przynajmniej on tego nie chce. Spodoba ci się… nowe nazwisko – ledwo to wykrztusiła, ale dała radę. Na jej twarzy pojawił się nawet uśmiech, chociaż nie z powodu radości. Po prostu nerwowo wykrzywiła usta, aby jakoś odwrócić uwagę od łez, które gromadziły jej się w oczach. – Już raz chciałeś, żebym była…twoją narzeczoną. Nie dokończyła głośno, jedynie wskazała głową na list. – Pamiętasz?
Jak niby mogła się cieszyć, że Stwórca kazał jej wyjść za jej dawnego kata? Że chciał, aby dobrowolnie nie tylko oddała mu swoje ciało, ale także duszę? Czy naprawdę, tak jak Hiro twierdził, w rzeczywistości chciała Fergala i do niego lgnęła? Potrafiłaby dać mu się dotknąć?
A jak przyszły pan młody zareaguje na tę radosną nowinę?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Pią Gru 20, 2019 11:09 pm

Naprawdę byłaby zdolna zamordować niewinnych braci Fergala? Byłaby skłonna uczynić ten sam wielki błąd co Rekin i żyć ze świadomością o umoczeniu rąk we krwi? Poradziłaby sobie z ciężkim balastem śmierci? Tylko nie liczni potrafili żyć, brnąć ku przyszłości acz ciemna przeszłość wciąż za nimi kroczyła i nie pozwalała o sobie zapomnieć w najgorszych momentach. Schlecht mimo siły charakteru, czasami wolał usunąć się w cień. Milczeć, myśleć o tym co uczynił dawno temu. Kim był. Pragnął zmiany i chociaż czasu nie cofnie, to chciał naprawić swoje grzechy poprzez bycie wyrozumiałym bratem. Pomocnym, opiekuńczym. Ale wyszło jak zwykle... Nie po jego myśli.
Zatem Sojka również chciała żyć podobnie? Może właśnie dlatego Hiro chciał ich zjednoczyć? Aby wzajemnie sobie pomogli? Nikt nie zna prawdziwych planów Przewodniczącego - może się uśmiecha, pokrzepić słowem - ale prawdę zawsze głęboko ukryje.
Zdenerwował się na jej słowa, lecz nie okazał fizycznej agresji.
- Nic takiego nie powiedziałem!
Warknął w odpowiedzi. Nie miał ochoty jej atakować, aczkolwiek rozmawiać... Tak. Porozmawiać z nią mógłby. Na pewno tak się stanie. Tylko na ile wytrzymają? Przecież mimo odległej przeszłości, wciąż pamiętali tak, jakby wszystko miało miejsce zaledwie kilka dni temu.
Ścisnął mocniej palce na materiale ubrania. Skrzywił się, kiedy wbijała paznokcie w jego dłoń.
- Czego do licha?! O czym ty mówisz, Sojka?!
Wydarł się, nie zwracając uwagi na mijających ich ludzi. Ktoś nawet wskazał na nich palcem, ale nie podszedł. Zbyt się bali. W końcu Yokohamskie ulice nie należą do bezpiecznych - łatwo tu o śmierć.
Znowu się wściekł i odepchnął od siebie wampirzycę. Przypomniała mu o ciężkich chwilach, kiedy miał ją stracić na zawsze. Wtedy wolał zaciągnąć ją do lasu, upokorzyć po raz ostatni zabić i... Ostatniej rzeczy nie dokonał. Nie mógł. Po prostu nie potrafił zabić Manueli. Ona zawsze była kimś więcej niż tylko pustą żydówką. Była JEGO kobietą.
Nie potrafił okazywać uczuć, ba, do tej pory ma z tym trudności. Jednak to, co działo się podczas istnienia obozu, całkowicie był wyprany ze sztuki miłości.
- Bo po co masz żyć i pamiętać o wszystkim? Po cholerę mnie śledziłaś?! Mało ci jeszcze? Mało?! Chcesz powtórkę z rozrywki?!
Znowu krzyk. Znowu zrobił krok ku niej, jednak nie uczynił nic, co mogłoby ją zaboleć. Właściwie... Spojrzał na nią bezradnie, dosłownie na moment. Nie może znaleźć słów wyjaśniających, nie ośmielił się powiedzieć że nie rozumie. Zaś zmarszczył brwi.
- Nie chciałem żebyś trafiła w ich ręce. Byłaś tylko moja, nie ich.
Dodał już spokojniejszym tonem. Zdziwił się jednak, kiedy ujrzał w jej dłoni list zaadresowany do niego. Od kogo? Od Przewodniczącego? Odebrał od niej, otworzył i zaczął czytać treść listu, napisany staranną, odręczną kaligrafią.  

Spoiler:

Zamurowało go. Oczywiście list przeczytał w ciszy. Bo co Manuela by z niego zrozumiała? Ivano napisał go po Niemiecku.  Jak zareagował? Zgniótł papier i rzucił go na ścianę budynku. Zaklął siarczyście w ojczystym. Jak on mógł? Dlaczego Przewodniczący postanowił namieszać?
- Co ten drań sobie myśli?! Że mamy być razem? MY?!
Podniósł głos, spoglądając wściekły na pomiętą kartkę. Dyszał głośno. Naprawdę się wściekł... Tylko cały efekt psuła koszula w kotki. Naprawdę musi ją przebrać.
- Narzeczoną. Wiem, Sojka! WIEM! WIEM I PAMIĘTAM CO MÓWIŁEM! Do cholery... Dlaczego? I serio? On jest twoim panem? Przewodniczący? Ja pierdole.
Warczał, nie ciesząc się z nowej wiedzy. Hiro miał w posiadaniu Manuele- ekscentryczny Włoch mający w szponach społeczeństwo wampirów. Ściany mają uszy, oczy. Hycle kręcą się i obserwują. Skąd poza tym tyle wiedział?
Spojrzał na kobietę.
- Myślisz, że wścieknie się jeśli go nie posłuchamy?
Aż się uśmiechnął półgębkiem. Kogo on oszukiwał? Przecież Hiro zagroził mu w liście, że jeśli się nie zmieni i nie pomoże Manueli - zginie. Nerwowo podrapał się po policzku.
- On nam wszystkim miesza w głowie. To nie jest normalne.
Ba, dużo się nie pomylił. Hiro zawsze ma plan który musi zrealizować, wszak tak zawsze jest z wyżej postawionymi.
Co mają niby robić? Pójść na randkę? Porozmawiać? A może... W sumie... Nieważne.
- Musimy coś wymyślić.
Powiedział już bardziej do siebie. Chociaż później chwycił kobietę za ramię i pociągnął w stronę chodnika. Nie szarpał nią, jeśli chciała iść sama, zostanie wypuszczona.
- Pójdziemy do mnie. Porozmawiamy.
Da mu szansę? Zresztą, innego wyjścia nie mają.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Sob Gru 21, 2019 1:06 am

W przeszłości była już zdolna do potwornego mordu, i to nieraz. Choć została do tego zmuszona przez Fergala, nigdy nie potrafiła sobie wybaczyć torturowania Idy, zabicia Magdy, a przede wszystkim – spalenia jej dzieciątka. Manuela uważała się przez te czyny za potwora i nikt nie był w stanie jej tego wyperswadować.
Bywało, że zadawała sobie pytanie, czym właściwie różniła się od Fergala – ona katowała na jego rozkaz, on katował na rozkaz Beletha. Oboje robili to ze strachu, nawet jeśli Rekin tego głośno nie przyzna.
Ona bała się o życie swoje i rodziny, on bał się o swoją pozycję i względy u najwspanialszego łowcy.
Ale teraz, gdy żadne z nich nie musiało już zabijać, dla morderstwa nie będzie usprawiedliwienia. Manuela, faktycznie, nie była typem osoby, który dobrowolnie by kogoś skrzywdził, a następnie umiał z tym żyć. Gdyby się na to zdecydowała, zbzikowałaby pewnie do reszty – a przecież już teraz jej psychika była, eufemistycznie mówiąc, niepewna
Jeszcze przed paroma tygodniami nawet by jej przez myśl nie przeszło, że mogłaby rozmawiać z Rekinem. Chciała skatować jego rodzinę, wykończyć jego i w końcu samej zwolnić, zamknąć za sobą całkiem rozdział z obozem. Spotkanie z Hiro przekreśliło te plany – Przewodniczący miał zbyt duży wpływ na jej umysł.
Ludzie wokół zwracali na nich coraz większą uwagę, bo Fergal jak zawsze darł się wniebogłosy. Pod tym kątem nie zmienił się nic a nic. Sama Manuela też była bliska rzucenia się na Schlechta i wbicia w niego naraz pazurów i zębisk – w końcu od lat obiecywała sobie, że to zrobi.
Ulica nie była dobrym miejscem na taką rozmowę. Oboje byli zbyt rozemocjonowani, aby gadać przy świadkach.
Uderzyła plecami w mur, kiedy ją odepchnął, a jego kolejne słowa ją zdenerwowały. Teraz to ona szarpnęła nim za ubranie. Stanęła na palcach, schwyciła kołnierz jego koszuli i zacisnęła na nim dłonie. Przypadkowo wbiła też pazury w urocze wizerunki kociaków.
Jak śmiesz tak mówić? Jak po tym wszystkim, co mi zrobiłeś, masz czelność mi mówić, że po co mam żyć?! To ty zasługujesz na śmierć, ty, nie ja! Ty zabiłeś wszystkich, których kochałam, ty powinieneś cierpieć, ty powinieneś zdechnąć! – też wrzeszczała, z rozpaczą wpatrując się w jego błękitne, rekinie oczy. Próbowała doszukać się w nich tego chłodu i braku litości, które niegdyś zawsze w sobie miał – ale teraz nie potrafiła ich dostrzec. – Powtórkę z rozrywki? Czyli jednak jesteś taki sam jak kiedyś, tak? Nadal torturujesz i przetrzymujesz miesiącami słabszych od siebie? – warknęła, po czym w końcu go puściła i odetchnęła głęboko.
Nie, ta rozmowa zdecydowanie była zbyt trudna. A przecież Manuela jeszcze nawet nie pokazała Fergalowi listu. Co będzie, gdy już oboje się dowiedzą? Oboje byli jak tykająca bomba i lepiej, żeby żadne z nich nie wybuchło na środku ulicy.
Zacisnęła mocno wargi, gdy już na spokojnie dodał kolejne słowa i gdy odbierał od niej list. Kiedy go otwierał, powiedziała tylko cicho, nie patrząc na niego:
Nie byłam twoja. Nigdy. Byłam… byłam kogoś innego – zawahała się i nie potrafiła wymówić imienia Kuby. Po tylu latach wcale nie uważała, że kiedyś należała do Jakuba, ale przecież nie przyznałaby racji Fergalowi. Nie powiedziałaby mu, że tak, była jego własnością, nawet jeśli o to nie prosiła.
Pamiętała swojego narzeczonego i jego okropną śmierć, oczywiście, że tak. Ale przede wszystkim pamiętała jego pobyt w obozie i swoje starania o jego życie. Ten szczęśliwy okres sprzed obozu, gdy się kochali – to pamiętała jak przez mgłę.
Fergal swoją osobą całkowicie zdominował jej wspomnienia. Nawet moment narzeczeństwa z rekinim esesmanem był dla niej wyraźniejszy niż przedobozowe uczucie do Jakuba.
W ciszy obserwowała, jak kat czytał list i jak jego złość mieszała się z coraz większym niedowierzaniem.
Kiedy rzucił słowami Hira, o dziwo ukucnęła i podniosła zmiętą kartkę. Zaczęła ją pieczołowicie rozprostowywać. W końcu list napisał jej pan, nie mogła zostawić go leżącego na ulicy.
Myślisz, że nie protestowałam, gdy mi to oznajmił? – syknęła. – Płakałam, błagałam, krzyczałam. Nawet się na niego bezmyślnie rzuciłam z pazurami. Miałam niemalże powtórkę z obozu. Chyba nie sądzisz, że sama tego chcę?! Przybyłam do Japonii, żeby cię zabić, a nie żeby… żeby za ciebie wychodzić i dobrowolnie wpuścić się do łóżka!
Aż jej wszystko podeszło do gardła na samą myśl, że miałaby zacząć traktować Fergala jak swojego prawdziwego narzeczonego. Ale czy miała wybór, skoro Hiro wyraźnie powiedział, że nie przyjmuje sprzeciwu? Pamiętała jego moc – jako marny wampir klasy D była na nią zbyt podatna.
Dowiedziałam się niedawno, że to on. Przez cały czas myślałam, że to Andre. On się mną opiekował. Pomógł mi po tym, co ze mną robiłeś. – Schowała list do torebki i spojrzała z bólem na Fergala. – Tak byłoby lepiej, nie? On by nie wpadł na taki pomysł. W końcu wszystko widział.
Oparła się o mur i odchyliła głowę, aby złapać dużo powietrza. Ze stresu robiła się głodna, a mijający ich co chwilę ludzie nie pomagali. Nerwowo zaczęła rozpakowywać paczuszkę, którą otrzymała od kelnera.
Wiem, że możesz tego nie rozumieć, ale ja go nie mogę nie posłuchać. Jestem jego dziełem, jego dzieckiem. Służę mu. Mamy więź, której nie jestem w stanie zerwać, nie potrafię mu się sprzeciwić. Jestem jego. – Dłonie jej drżały i ledwo udało jej się wyjąć tabletki, ale w końcu to zrobiła. Wpakowała do buzi od razu cztery naraz. Spojrzała na Fergala – przez moment mógł ujrzeć czerwony odcień jej tęczówek. – Widzisz, czym teraz jestem? Nienawidziłam wampirów. Nadal ich nienawidzę. Nawet nie wiesz, co czułam, gdy po przemianie po raz pierwszy dostałam czyjąś krew i gdy odkryłam jak potwornie jej pragnę i jak mi smakuje. Wcześniej piłam waszą obrzydliwą posokę, aby przeżyć twoje kolejne tortury. Teraz bywają dni, że nie mogę spojrzeć na człowieka, bo widzę tylko jedzenie.
Właściwie – jak smakowałby Fergal? Jego krew by ją obrzydziła czy przyciągnęła do siebie?
Manuela obawiała się, że to drugie. Żyła praktycznie na samych tabletkach, więc organizm pewnie pragnął każdej kropelki świeżej krwi prosto z żył, bez względu na to, od kogo pochodziła. A fakt, że ugryzłaby własnego oprawcę z przeszłości, mógłby polepszyć ten smak.
Wyszarpnęła ramię spod jego dłoni, ale zaczęła iść obok niego. Zgadzała się z tym, że rzucali się w oczy. Musieli znaleźć bardziej ustronne miejsce.
NIE CHCĘ IŚĆ DO CIEBIE! Chyba żartujesz! – odruchowo zareagowała zbyt nerwowo, aż sama złapała się dłonią za usta.
Miałaby iść do domu Fergala i być tam z nim sam na sam? Serio? Miałaby dobrowolnie dać się mu złapać? Przecież czasy, gdy ze strachu robiła, co kazał, już dawno minęły.
Chociaż z drugiej strony – nagle ją oświeciło. Fergal miał braci, pewnie mieszkali razem. A Manuela chciała ich dopaść. Chciała wiedzieć, gdzie Rekin miał schronienie, aby mogła je napaść.
Może jednak powinna udawać, że całkowicie pogodziła się z wolą Hira? Zmylić Fergala, a potem zaatakować – w najmniej spodziewanym momencie? Niekoniecznie dzisiaj. Ale w przyszłości, gdy już się przekona, jakie Rekin ma teraz słabości.
W przeszłości jego słabością była przede wszystkim ona, Żydówka. A teraz? Czy coś się zmieniło?
No i co prawda, to prawda. Skoro wolą Hiro było ich narzeczeństwo, Manuela prędzej czy później musiałaby wszystko z Fergalem wyjaśnić. Obecna ucieczka byłaby więc bez sensu.
Gdzie mieszkasz? – burknęła cicho, oddalając się nieco od niego, ale i dotrzymując mu kroku.
Czy to czas poznać ich miłosne gniazdko?

Zt. dla obojga.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Lut 09, 2020 8:22 pm

Kto by przypuszczał, że Nea jest skłonna wykorzystać naiwność i zaufanie Dantego dla własnych celów. Właściwie była to jej jedyna szansa aby pod pretekstem wspólnego spaceru wyrwać się ze szponów szalonych Kuroszy. I nie ma co ukrywać; dziewczyna ogromnie ryzykowała, wszak nie wiedziała do jakiego stopnia rozzłości lub zasmuci Pająka. Póki co musiała zachować pozory, a nieświadomy Dante w którym zrodziło się światełko radości nie zauważył niczego podejrzanego. Zbyt podekscytowany wspólnym wypadem na miasto, nie dostrzegł podstępu. Nawet w momencie jej wymuszonej życzliwości lub słów. Nea walczyła o wolność - więc co się dziwić?
Opuścili zamek razem. Nastolatka opatulona kurtką wampira, który to pilnował jej i nie odstępował na krok.
- Nie chcę cię spuszczać z oka; tutejszy Stary Cmentarz jest jak labirynt. Nie chcę żebyś się zgubiła i zamarzła na śmierć.
Odezwał się w pewnym momencie wampir i chwycił młodziutką Lizocegłę za rękę. Skoro dodawała mu otuchy, on również jej doda.

Do miasta udali się taksówką, za którą płacił Dante. Zostali podrzuceni we wskazane miejsce; Główna ulica na której mieściły się przeróżne bary, restauracje oraz inne rozrywkowe lokale. Wszystkie utrzymywały poziom. Gdy tylko Dante opuścił samochód, od razu wpadł w podekscytowanie. Prędko odnalazł się też przy Nei.
- Och, spójrz! Jak tu kolorowo! I pomyśleć, że nie chciałem tutaj przychodzić wieczorem. Cóż... Bo kto by ze mną chciał się udać?
Z radości do smutku. Niemniej wymusił na sobie uśmiech. Nie powinien przecież zadręczać sobą Nei, miała swoje problemy.
- Co teraz? Gdzie pójdziemy? Bar, kawiarnia? Gdzie jest jakieś miejsce w którym zechcesz się ze mną pokazać?
Ileż depresji było w jego głowie, ileż smutku. Mimo uśmiechu, Dante ponownie wpadał w swój stan. Wsunął dłonie do kieszeni bluzy. Nie ruszał się na krok, tylko przyglądał swojej koleżance... Nie, przyjaciółce.
I cóż? Nagle wyciągnął ramiona, aby objąć oraz z łatwością unieść drobną osóbkę w za dużej kurtce. Uniósł ją nawet lekko. Niektórzy przechodnie ze zdziwieniem wpatrywali się w obściskujących.
- Wydajesz się jeszcze mniejsza mając na sobie za duże ubranie. W ramach podziękowania zabiorę cię na zakupy, bo skoro nie masz ubrań... A Barabal nie zaopatrzył cię w ciepłą odzież...
Mówił szybko, szczerze. Nawet przysunął twarz w zagłębienie szyi nastolatki. Nie gryzł jej, po prostu napawał się jej słodkim, ludzkim zapachem. Aż poczuł lekki głód, który naturalnie zignorował. Przecież obiecał sobie, że przyjaciół zjadać nie będzie.
Oczywiście z powrotem postaci Neę na chodnik, coby zbyt długo nie zabierać jej przestrzeni osobistej.
- Więc? Zgodzisz się?
Spytał już spokojniej. Okazywanie zbyt dużej ilości emocji też nie powinno mieć miejsca. Bo co sobie jeszcze Przyjaciółka pomyśli? Co gorsza, Kurosz nie zorientował się, że za jego plecami na ścianie budynku znajdowała się pewna kartka opisująca zaginioną dziewczynę. Wiadome, że chodziło o Neę. Jak widać, dziewczyna teraz mogła dowiedzieć się, że rodzice rozpoczęli jej poszukiwania.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Gość Nie Lut 16, 2020 11:29 pm

Wbrew pozorom Nea w takich sytuacjach, choć nadal pozostawała miła i sympatyczna, myślała przede wszystkim o sobie – o własnym bezpieczeństwie, własnej wolności i własnym życiu. Było jej szczerze żal Dantego, bo wydawał się egzaltowaną i zagubioną osobą (choć z pewnością również krwiożerczą, jak każdy wampir), ale o wiele ważniejsze było to, aby w końcu wydostała się z Zamku. Przecież w długowiecznej egzystencji Dantego była zaledwie chwilą, nic nieznaczącym człowiekiem – nawet jeśli zrani Pająka, ten szybko się z tego wygrzebie. Który wampir przejąłby się ludzką nastolatką, którą zna od paru godzin?
Na razie zgrabnie udawała, że zależy jej na uczuciach Dantego jak na niczym. Bez narzekania schwyciła jego dłoń i szeroko się do niego uśmiechnęła, wyraźnie wdzięczna za to, że jako jedyny dał jej możliwość spaceru poza Zamkiem.
Już w taksówce ledwo panowała nad nerwami. Wyglądała ciągle przez okno i podziwiała widok szarego, nudnego miasta, które teraz wydawało jej się najwspanialszym miejscem na świecie. Z emocji nie mogła powstrzymać drżenia rąk, więc schowała je do za dużych rękawów. Każdy mijany człowiek wydawał jej się cudem i zbawieniem. Kiedy wysiadła przy Głównej Ulicy, zaczerpnęła głośno powietrza. Niby miasto śmierdziało bardziej niż zadbane okolice Zamku, ale wreszcie wokół nie unosił się smród krwi i ciał.
Tak, powinieneś częściej wychodzić, Dante. Poczekaj na letnie wieczory – wtedy na ulicach dopiero się dzieje! – odpowiedziała mu w ekscytacji, niemal nie zauważając tego, że znowu popadał w marazm.
Chwilowo wolność zbyt ją fascynowała. Zaczęła krążyć naokoło, wpatrując się w ludzi jak w bożki, aż kilku spojrzało na nią jak na wariatkę. Mało brakowało, a przytuliłaby jakąś blondwłosą kobietę, która od tyłu przypomniała jej matkę.
Właśnie, mama! Na pewno razem z tatą szukali Nei, była tego pewna. Pewnie nawet od miesięcy przesiadywali w mieście – tylko jak miała ich znaleźć? Musiałaby pożyczyć od kogoś telefon, ale wampir nie spuszczał z niej oka.
Och, Dante, chcę się z tobą pokazać w każdym miejscu. Nie wstydzę się ciebie, zapamiętaj to. Może tamta kawiarnia? – spytała, wskazując na duży i oblegany lokal, który (tak jak zapamiętała) znajdował się całkiem blisko komisariatu.
Miała nadzieję, że uda jej się wykiwać Dantego. Siądą na moment przy stoliku, coś zamówią, zaraz po tym Nea przeprosi i pójdzie do toalety… i zamiast tego pobiegnie na zaplecze i rozpaczliwie zacznie błagać o ratunek i telefon.
Dante zaskoczył ją nagłym przytuleniem, aż pisnęła głośno i zwróciła na siebie uwagę przechodniów. W zasadzie rzucali się z Dantem w oczy – wampir był w końcu przystojny, miał nietuzinkową twarz, a mała blondyneczka, ubrana w za duże męskie ciuchy, dodatkowo przyciągała uwagę. Nea już teraz czuła, jak raz po raz ktoś lustrował ich wzrokiem – i wcale jej to nie przeszkadzało.
Wręcz przeciwnie: paru osobom posłała przerażone, błagające o pomoc spojrzenie. Niech ktoś w końcu zauważy, że coś jest nie tak!
Tak, oczywiście, pójdziemy, gdzie tylko będziesz chciał, może być każdy sklep. Ale nie wolisz najpierw usiąść w kawiarni? – spytała w roztargnieniu, uważnie obserwując każdy ruch Dantego. Uważała, że nie powinien jej skrzywdzić na oczach przechodniów, ale nie znała go zbyt dobrze. Zresztą, pewnie jak każdy wampir, był nieobliczalny.
Złapała go za rękaw i zaczęła ciągnąć w stronę kawiarni. Oczywiście, mignął jej plakat z jej zdjęciem: Nea znajdowała się na nim na plaży i uśmiechała się wesoło do obiektywu. To były ostatnie wakacje z jej rodzicami – dziewczyna oddałaby wszystko, żeby znowu mogła się tam znaleźć, obok mamy i taty, bez żadnych zmartwień.
Przysunęła się do Dantego tak, aby przechodnie odnieśli wrażenie, że mężczyzna ją trzymał. Prawie go przytuliła – i nadal wlepiała zlęknione spojrzenie w każdego, kogo mijali. W przypadku jakiegoś mężczyzny odniosła nawet wrażenie, że ją rozpoznał – bo rozszerzył szeroko oczy, patrząc na dziewczynę, zerknął na plakat, znowu na Neę, aż w końcu zwolnił i przystanął. Nie powiedział jednak nic ani nie podszedł do tej dwójki.
Weszli w końcu do kawiarni i jakiś kelner wskazał im stolik. Nea nie była w stanie skupić się na menu – serce biło jej jak oszalałe i myślała jedynie o tym, aby wreszcie pozbyć się Dantego, choćby na pięć minut.
Poproszę zieloną herbatę i ciasto czekoladowe – wydusiła z siebie, gdy podszedł kelner. Zerknęła tylko przelotem na pozycje w menu. – Nie chcę naciągać cię na koszty, Dante.
Odgarnęła nerwowo włosy i niepewnie rozejrzała się po sali. Było tu mnóstwo ludzi, ale niewielu z nich się na nich patrzyło. Nawet uporczywe mruganie nastolatki w niczym nie pomagało – klienci byli zbyt zajęci sobą.
Musiała znaleźć pretekst, aby wstać od stolika. Niby mogła po prostu wyjść do toalety, ale… wolała dodatkowo zwrócić na siebie uwagę. Gwałtownie wyciągnęła więc rękę w stronę dłoni Dantego, jakby chciała ją czule schwycić, ale przypadkowo zahaczyła o flakonik z kwiatami. Przewrócił się, roztrzaskał, narobił huku, a w dodatku mętna woda spłynęła prosto na spodnie Nei.
Masz ci los! – wyrzuciła z siebie, specjalnie zbyt głośno. Wstała i zaczęła przecierać rękami spodnie. – Przepraszam, Dante, niezdara ze mnie! Nie chciałam!
Jeżeli wampir wstał i próbował jej pomóc, Nea specjalnie odsunęła się do tyłu, przy okazji wpadając na jakiś stolik. Siedząca przy nim para spojrzała na nią z niemałym zdziwieniem – zresztą Nea teraz była widokiem dla całej restauracji.
Pójdę do łazienki, doprowadzę się do ładu! Zaraz wrócę! – powiedziała jeszcze Dantemu i natychmiast podążyła w stronę lady oraz kilku znajdujących się w okolicy drzwi.
Niedobrze, wejście do łazienki było stąd widoczne. Nie mogła czmychnąć innymi drzwiami, nie mogła też zagadać kogoś z obsługi, bo Dante by zauważył.
Przepraszam, panienko! Podać jakiś ręcznik? – zagadała nagle jedna z kelnerek, widząc przechodzącą Neę. Nastolatka z ulgą przyjęła jej propozycję.
Tak! Proszę, może pomoże mi pani w łazience?
I niemal wciągnęła zdziwioną pracownicę za sobą do kabiny. Zamknęła od wewnątrz drzwi na klucz oraz zaczęła głęboko oddychać.
Udało się?
Panienko, wszystko w porządku? Proszę się odsunąć od drzwi i mnie wypuścić, nie może panienka… – zaczęła mówić rozdygotana pracownica, ale Nea nagle pochwyciła ją za koszulę i przycisnęła do ściany. Nie miała wiele siły, jednak kobieta się tego nie spodziewała.
Nazywam się Nea Delacroix, zaginęłam kilka… miesięcy temu – nie miała pojęcia, ile czasu dokładnie minęło – ten mężczyzna, z którym siedzę, to Dante, Dante Kuroiashita, jego krewny mnie porwał i przetrzymują mnie w Zamku na… na… na wzgórzu. Potrzebuję pomocy, błagam, niech pani zawiadomi policję, niech da mi telefon i pozwoli zadzwonić do rodziców, niech mnie pani ratuje – mówiła i mówiła, i mówiła, z każdym słowem coraz bardziej roztrzęsionym tonem, aż skończyło się na tym, że osunęła się głową na ciało pracownicy i zaczęła płakać.
Pociągając nosem, mówiła jeszcze jakieś imiona i nazwiska, których kelnerka nie zrozumiała. Kobieta w końcu poklepała ostrożnie nastolatkę po głowie i zerknęła na drzwi. Słyszała o jakiejś zaginionej uczennicy, ale nigdy się nie przyjrzała zdjęciom.
Nie mam przy sobie telefonu, kochanie. Poczekaj tu, dobrze? Zamknij się od środka i nie wychodź, chyba że zapukam i powiem, że już wszystko w porządku. Zadzwonię na policję.
Wydostała się w końcu spod drobnego ciałka Nei i wymsknęła na zewnątrz. Zaraz po tym usłyszała, że nastolatka zamknęła drzwi na klucz.
Kelnerka wystraszonym wzrokiem spojrzała na Dantego i natychmiast poszła za ladę. Nachyliła się nad uchem swojego kolegi i szybko wyszeptała mu, czego właśnie była świadkiem. Mężczyzna w szoku niemal wypuścił szklankę, którą akurat czyścił.
Zaraz po tym kobieta podeszła do telefonu i wykręciła numer na policję. Kątem oka zerkając na Dantego, przysłoniła usta i zaczęła opisywać sytuację.
Kelner tymczasem postanowił zadziałać w inny sposób. Choć się bał, postawił na tacy dzbanuszek z herbatą i powoli podążył w stronę Dantego. Położył przed nim na stoliku napój, prawie go wylewając – ręce dygotały mu niemiłosiernie. Bał się tego mężczyzny, ale przecież nie mógł zostawić zaginionej nastolatki na pastwę losu.
Przepraszam, ale z tego, co państwo zamówili, na stanie mamy tylko herbatę. Może mógłby pan przejrzeć menu i wybrać coś innego? Poczekam tutaj cierpliwie – zaoferował i stanął tak, aby zasłonić swoją osobą wejście do łazienki.
Oby policja się pospieszyła i szybko tu przybyła.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Główna ulica - Page 4 Empty Re: Główna ulica

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach