Ulice

Strona 9 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Gość Pon Sie 27, 2018 4:13 pm

Dawny szlachetny nie znosił kiedy wypomina się jego błędy. Ta dziwka odważyła się powiedzieć kilka słów za dużo, przez co jego ciśnienie już odruchowo podniosło się prawie do maksimum, prawie bo inaczej szybko pozbawiłby ją życia. Dawne pseudo opanowanie wampira nadal istniało, miał jeszcze pokłady zimnej krwi, wykorzystując ją w dobrych temu momentach.  Tylko ta niska, pyskata i jak przerażony kotek otwierała swoją paszcze niepotrzebnie. Samur syknie, chociaż maska zagłuszy.
- A może tego chciałem? Zresztą, nie szczekaj suko, bo możesz tam wrócić zamiast mnie i odstrzelą ci łeb szybciej, niż zdążysz powiedzieć, że nie masz nic wspólnego ze śmiercią tamtego kolesia.
Warknie, mrużąc gadzie ślepia. Słabsze wampiry bywają co raz bardziej zuchwałe, gdyby odzyskał swoja krew. Nie byłaby już tak chojrakiem. Chociaż i teraz była nijakim wrogiem dla ex polityka. Niech sobie nie folguje, bo może marnie skończy. Aczkolwik potrzebna mu nowa służba, musi od nowa zbudować swoją dumę, a potrzebni są też do tego podwładni. Minimalne budowanie ego poprzez niszczenie słabszych jednostek. Lisa nadawała się do tego.
Już schwytana w szpony, wpadła w panikę. Samur jeśliby chciał, zabiłby ją bardzo szybko. Dosłownie mógłby rozsadzić jej głowę, jeśli odpowiednio skupiłby moc w przytrzymywanym miejscu.
- Oszczędzaj język i nie wyskakuj na przód, szybko mogę pozbawić cię łba.
Dorzuci szorstko i wreszcie ujawni swoją wredną mordę, chociaż emocji żadnych na niej nie było, Tylko wzrok w niemałym szaleństwie. Nienawiść do wrogów urosła już do takiego stopnia, że dosłownie każdy łowca, nawet początkujący kadet, mógłby paść ofiarą wampira.
- Szkoda. Ale nadrobimy.
Skrzywi się, bo przecież szuka osób powiązanych. Niemniej i tak ta marna istota już należy do niego, zapragnął by była podwładną – tak też się stanie.
- Tak czy siak, musisz wybrać: Idziesz ze mną, jesteś posłuszna albo kończymy tu i teraz. Tylko wiedz jedno, z tego miejsca wyjdę ja, ty zostaniesz jako ścierwo dla szczurów.
Pochyli się odrobinę, aby dobrze go słyszała. Nie żartował, chętnie pozbawi bezużytecznego śmiecia życia, aby nie zabierał powierzchni. Co wybierze? Życie czy śmierć?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Gość Pon Sie 27, 2018 5:12 pm

Lisa na co dzień była bardzo cicha. Zwykle nie szczekała kiedy nie powinna i znała swoje miejsce jednakże wylądowała w sytuacji w której naprawdę nie mogła utrzymać nerwów na wodzy. Miała na dzisiaj prosty plan, bardzo prosty! Teraz stoi w tej ciemnej uliczce razem z jakimś psychopatą który ma obsesję na punkcie łowców. Najgorsze jest to, że nieświadomie się podłożyła takiemu typowi i teraz nie będzie odwrotu. Im bardziej zagłębiali się w dyskusję tym bardziej pewność siebie blondynki spadała. Już nawet w powietrzu unosiła się aura mężczyzny przepełniona dominacją. Nieświadomie Lisa dolała Samurowi oliwy do ognia co spowodowało, że uniósł się totalnie.
Zacisnęła usta w wąską linię kiedy w ten sposób na nią naskoczył. Nie podobało jej się jak do niej mówił: ton, nawet same słownictwo. Nie była rzeczą ani zabawką którą można od tak wyrzucić kiedy się zepsuje, ale nie zamierzała nawet komentować tego zachowania. Bardziej była ciekawa dlaczego twarz tego mężczyzny wydaje się tak cholernie znajoma lub czy traktuje w ten sposób każdą napotkaną niewiastę. Biedne istoty które trafiają na osobę tego pokroju.
- Posłuszna? Co masz na myśli mówiąc, że mam być posłuszna?  - wbijając błękit swoich oczu w jego twarz. - Mam lepsze ambicje niż zostać pokarmem dla szczurów, więc druga opcja na pewno odpada.  
Dokonanie takiego wyboru... odpowiedź w sumie była jasna. Nikt nie chciał umierać przed czasem. Zwłaszcza ona, pragnęła życia, poznawania innych zawierania znajomości i być może podróżowania. Teraz zależnie od tego co wybierze żadna z tych rzeczy może nie być spełniona. Przynajmniej nie z własnej woli. Zwilżyła dolną wargę językiem.
- Niech będzie. Posłużę Ci, skoro to ma mi ocalić życie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Gość Sob Wrz 01, 2018 9:37 am

Cierpliwość Samuru stała się wyjątkowo niewielka od momentu potyczki z łowcami. Teraz wyprowadzenie wampira z równowagi okazywało się niezmiernie proste niż dawniej. Wampirzyca mogłaby się przekonać na własnej skórze, jak bardzo nieprzyjemnie jest zadrzeć z ex – szlachetnym. Dobrze więc, że poszła po rozum do głowy i uznała, że nie warto się sprzeczać.
- Nie znasz definicji słowa? Masz wykonywać moje rozkazy bez protestów. Kiedy rozkażę, że masz skakać z okna – zrobisz to. Jak powiem ci o  skakaniu na jednej nodze – wykonasz bez mrugnięcia okiem. Totalna uległość.
Uniesie kącik ust, chociaż ślepia bez wyrazu. Samur uwielbiał pastwić się nad ofiarami, a jeszcze bardziej czynić z nich podwładnymi. Ta dziewka tutaj okazała się kolejną służką po długim czasie, wszak wampir utracił podwładnych. Zdrajcy, zabici albo sam poniekąd pozwolił im odejść. Tą tutaj spotka los tylko i wyłącznie zależny od niej. Sama sobie zapracuje na traktowanie, co oznacza że jeśli się sprawdzi, nie czeka ją aż tak wielki ból.
- Mądra decyzja.
Poparł słowa wampirzycy. Przynajmniej nie czeka ją daremna śmierć wśród sterty gazet i jakiś nienazwanych opuszczonych skrzynek. Wampir obejmie nową służkę ramieniem, przyciągając do siebie.
- Teraz udamy się do mnie. Tam powiem ci co dokładniej będziesz robić i jaka rola przypadnie.
Syknie do jej ucha, puszczając po chwili. Maskę założy z powrotem na twarz, po czym wsunie łapy do kieszeni. Nie może poruszać się z odsłoniętą twarzą, napotkanie teraz patrolu łowców byłoby na rękę, nie kiedy był jeszcze słaby. Ruszy przodem, jakoś nie obawiając się wampirzycy z tyłu. Jeden numer, a po niej i na pewno była tego świadoma.

zt x2
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Veina Pon Sty 27, 2020 11:27 pm

Pomysł gdzie wampirzyca mogłaby zabrać Lorraine przyszedł dopiero po chwili. Właściwie, był motywowany osobistą potrzebą Veiny, potrzebą znalezienia sycącego posiłku. Miała wrażenie jakby minęły wieki odkąd piła krew tryskającą prosto z rozerwanej tętnicy, póki co w ustach czuła jedynie smak posoki z plastikowego woreczka; zawsze miała wrażenie, że specyficzny zapach sztucznego tworzywa, w które krew była obleczona przechodził do posiłku i wypierał wspaniałą słodycz, która powinna błogo rozlewać się w gardle wampirzycy.
W każdym razie, głód odczuwany przez czarnowłosą zdeterminował kierunek, w którym się udała wraz z nową towarzyszką. Przez dłuższy czas milczała, jednak nurtowała ją wiele pytań. Starała się nie wywrzeć jeszcze gorszego wrażenia niż do tej pory, bo jednak nie miała zamiaru całkowicie zrazić dziewczyny do siebie, nie dlatego męczyła się z organizowaniem całego przedsięwzięcia. Poza tym uważała, że słodka Molly mogła być niezwykle pożyteczna w przyszłości, najwyraźniej miała dużo silniejszy wpływ na innych niż ktokolwiek mógł pomyśleć.
- Mówiąc o strzelaniu w plecy, miałam na myśli Twoją przeszłość. Nie wiem jak to możliwe, by tak szybko wyzbyć się chęci wyrżnięcia konkurencyjnego gatunku. - powiedziała bez żadnej złośliwości, bo zgodnie z prawdą wyraziła wątpliwość w tej kwestii. Nie wiedziała oczywiście czy Molly rzeczywiście mogła zaakceptować nowych pobratymców i ot tak, przestać myśleć o fachu, który wcześniej determinował całe jej życie.
- Mam nadzieję, że nie zostałaś z Zarenem tylko na zasadzie wdzięczności za uratowanie. Bo wspominałaś, że właśnie tak się poznaliście? - dyskretne pociągnięcie za język nie powinno bardzo zaszkodzić znajomości dwóch wampirzyc. Veina zapalając papierosa i próbując wyciągnąć nieco więcej informacji od dziewczyny, skierowała się w stronę centrum miasta - wręcz usianego klubami i wszelkimi lokalami, w których mogły później osiąść na dłużej. Między wąskim uliczkami, na zapleczach wymienionych miejsc, Veina miała nadzieję znaleźć odpowiedniego kandydata do skosztowania.
- Zanim wybierzemy miejsce, w którym stracimy godność.. - zaczęła z wrednym uśmiechem na twarzy. - Muszę kogoś złapać, bo głód wywiercimy mi dziurę w brzuchu. Może Ty też jesteś głodna? Wiesz już jaki typ najbardziej lubisz? - zapytała, z matczyną troską, ale tak jakby było to coś oczywistego czego Lori powinna nauczyć się w pierwszej kolejności. Nie chciała by Molly chodziła głodna, bo przecież mogły spokojnie znaleźć również coś dla niej. Najważniejsze by sprofilować swoją ofiarę; Veina właściwie wolała mężczyzn, ale kobietami też nie pogardzała. Mały dodatek narkotyków we krwi ofiary zawsze poprawiał jej humor, dlatego nie gardziła ćpunami tak jak większość wampirów. Oczywiście najlepsza zawsze była młoda, świeża krew, lekko słodka i gęsta.
- Tutaj jest bezpiecznie, wąskie uliczki między klubami dają dobre schronienie, ale nie utrudniają ewentualnej ucieczki. O tej porze jest mniej policji, za to dużo pijanych małolatów bez samokontroli. Lepiej nie zabijaj ich od razu, zwłaszcza jeśli są bardzo młodzi, przez takich jest najwięcej szumu w mieście. - dodała, dopalając papierosa i gasząc niedopałek pod podeszwą skórzanego buta na obcasie. Wszystkie wymienione porady dla Veiny wydawały się oczywistością - sam fakt żywienia na ludziach nim był. Dlatego powiedziała to szybko i z nonszalanckim luzem w głosie, bo właśnie tak wyglądała rzeczywistość krwiopijcy. Czarnowłosa wyglądała tak cudownie w tym wieku, ponieważ pełnymi garściami czerpała z dobroci jakie zawierała ludzka krew.
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Molly Sro Sty 29, 2020 9:48 pm

Ten spacer był jej pierwszym od czasu przyodziana nowej skóry. Wcześniej przemieszczała się z punktu A do punktu B wyłącznie z którymś z chłopaków czy tego chciała czy nie. Dzisiaj było inaczej bo nikt jej nie pilnował (teoretycznie) a dodatkowo celem małej wyprawy był relaks. Bez przymusu pośpiechu, z dłońmi wciśniętymi w kieszenie płaszcza i torebką na złotym łańcuszku przewieszoną na skos, szła równym krokiem z nową znajomą. Świeży śnieg przyjemnie skrzypiał pod butami i choć normalnie o tej porze roku niezależnie od ubioru trzęsła się jak liść, tak teraz czuła zupełny komfort termiczny. Nie przeszkadzała jej ani ujemna temperatura ani podmuchy wiatru, które raz na jakiś czas rozwiewały jej włosy. Maszerując ze wzrokiem wbitym w przypruszony chodnik, uniosła głowę słysząc pytanie, którego szczerze się nie spodziewała.
- Ale ja nigdy nie miałam chęci wybicia waszego gatunku – zaczęła nieświadomie mówiąc teraz i o swoim gatunku...
– To tak nie działa. Nie możesz sobie strzelać do wampirów jako łowca bo masz taki kaprys. Każdy ma nad sobą przełożonego i działa na jego rozkazy. Gdyby było tak jak mówisz to żylibyśmy w stanie wiecznej wojny. I dla jasności, nigdy nie zabiłam żadnego wampira. Masz złe zdanie o łowcach. Miałaś z jakimś do czynienia? – otarła palcami grzbiet nosa, na którym wylądował znaczny płatek śniegu. Molly była bardzo otwarta na każdy rodzaj rozmowy, tym bardziej, że miała okazję sprostować błędne przekonanie koleżanki o działalności oświaty. To nie tak, że stając się krwiopijcą wyprano jej mózg, zmieniła w sekundę barykadę i stała się niegrzeczną dziewczynką. Ciągle na pewne kwestie miała swoje zdanie i była gotowa bronić własnych przekonań. Każdy kto ma odrobinę oleju w głowie przyjmował ewentualność posiadania innego zdania przez resztę społeczeństwa. Gdybyśmy wszyscy myśleli podobnie, byłoby nudno.
– Nie, nie, no coś Ty – zaśmiała się pod nosem wyobrażając jak wielkim nieporozumieniem byłaby sytuacja, w której rezygnuje z przeszłości tylko i wyłącznie dla bycia wdzięczną. – Jakiś czas temu wyprowadziłam się tutaj od rodziców i od tamtej pory moje życie to pasmo nieszczęść. Jestem jak lep na kłopoty. Tamtego wieczoru wracałam do domu i usłyszałam krzyki a jak tylko wbiegłam w uliczkę dostałam jeden celny strzał. Tyle pamiętam. Później pewnie upadłam i leżałam w kałuży własnej krwi. – przerwała wracając pamięcią do tamtych wydarzeń. – Kiedy otworzyłam oczy Zaren siedział na krawężniku i chyba palił papierosa, a ja myślałam że zwymiotuje. Bolało mnie chyba wszystko ale przynajmniej wróciłam. W pewnym sensie... do żywych. – założyła za ucho kosmyk włosów.
– Później zabrał mnie do siebie i w sumie zaopiekował się – tak właśnie było i mimo tego, że ciężko w to uwierzyć, ten zgrywający osobę bez serca facet, ma uczucia i potrzebę bliskości płci przeciwnej.
Szok.
– Zupełnie inaczej zachowuje się w stosunku do mnie gdy jesteśmy sami niż w towarzystwie. Zmiana o 180 stopni i naprawdę trudno mi uwierzyć, że umie być taki, nawet nie wiem jak to powiedzieć ale wiesz co mam na myśli?– i właśnie to ją dzisiejszego wieczoru, jak do tej pory, uderzyło najbardziej. Różnica między kochanym i dbającym o drugą połówkę facetem a chłodnym i wrednym złamasem, z którym nie chciałaby zamienić nawet zdania. Veina również wyglądała na niezłe ziółko i Lori zakładała, że bez większego trudu przebije Zara dzisiejszego wieczoru.
– O Jezu, Veina... chcesz atakować człowieka? – zatrzymała się gwałtownie lustrując spojrzeniem posturę towarzyszki. – Ja nie przyłożę do tego ręki, nie ma mowy – zaprotestowała tocząc wewnętrzną walkę z samą sobą. Nie musiała długo czekać a Vi istotnie pobiła szlachetnego w zaskakiwaniu.
Nad czym tu się zastanawiać? A no jest nad czym bo w byłej łowczyni zostało wiele ludzkich odruchów i myślenie na poziomie potencjalnej ofiary. Przecież nie trzeba krzywdzić ludzi żeby zdobyć krew. Są tabletki i banki a w nich pokarm w woreczkach. To takie oczywiste a jednak...no właśnie. Pożywienie zapewniał jej szlachetny a co jeśli go nagle zabraknie i będzie zdana sama na siebie? Nigdy nie wgryzała się w skórę, nie otwierała rany i nie lokalizowała tętnicy. Te umiejętności są niezbędne do przetrwania w razie konieczności. Jeżeli jednak to zrobi, to będzie oznaczało, że straci cząstkę swego człowieczeństwa.
– Veina... bardzo nie chcę tego robić ale myślę, że powinnam chociaż raz spróbować- skrzywiła się wiedząc, że nieubłagalnie zbliża się chwila, w której wampiryzm ją przeżuje i wypluje. Czy była na to gotowa? Nie, bo na to nie można się przygotować. Nie ma dobrej daty ani godziny.
– Jeszcze nikogo nie dotknęłam a czuje się jak śmieć – stanęła bliżej Veiny dotykając jej niemal ramieniem. Sama objęła własną rękę rozglądając się dookoła za jakimś celem chociaż dziś ofiar będzie więcej bo sama Molly nie czuła się jak napastnik.
– Przepraszam. Chodzi o to, że jest mi ciężko –
Molly

Molly

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Tatuaż w kształcie ciernistej róży na kręgosłupie – od zapięcia biustonosza do karku.
Zawód : Dziewczynka swojego chłopaka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^


https://vampireknight.forumpl.net/t3344-molly#71753 https://vampireknight.forumpl.net/t3347-molly https://vampireknight.forumpl.net/t3356-mieszkanie-molly#71918

Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Veina Nie Lut 02, 2020 5:46 pm

Przez większość drogi Veina choć wydawała się skupiona na towarzystwie dziewczyny oraz zbliżającej się perspektywie upragnionej zabawy, co jakiś czas wyostrzała zwłaszcza słuch, chcąc wiedzieć czy przypadkiem Zaren nie zdecydował się wysłać za kobietami jednego ze swoich rosyjskich osiłków. Dobrze wiedząc, że jej nie ufa i przy okazji posiada jak najgorsze zdanie o czarnowłosej wampirzycy, nie byłaby bardzo zdziwona tą decyzją, jednak z pewnością utrudniłoby to kobietom zaznanie czystej przyjemności we wszystkich działaniach, które podejmą dzisiejszego wieczoru. Veina miała zamiaru po raz pierwszy od dłuższego czasu zaznać wachlarzu hedonistycznej rozrywki, która czekała z otwartymi ramionami na dwie wampirzyce.
- My żyjemy w stanie wiecznej wojny, Molly. Jest to bardziej zimna wojna, uzależniona od konszachtów między idiotami na najwyższych szczeblach, ale jednak jest. - powiedziała, zapalając papierosa i nie zwalniając kroku. Chciała podejść jak najbliżej klubów, a dokładnie na samo ich zaplecze, gdzie nie będą musiały długo szukać okazji do zagłębienia się kłami.
- A zdanie o łowcach mam jak najgorsze. Spotykam ich od setek lat i tylko jeden nie próbował mnie zabić. - na samo wspomnienie, Vi uśmiechnęła się filuternie pod nosem, najwyraźniej z ty jednym człowiekiem wiązały się miłe reminiscencje, które pędem przebiegły jej przed oczami. - Teraz macie, to znaczy mieliście.. - zawahała się przez chwilę. - Oni mają kodeks, ale trzymają się go dokładnie tak samo jak my naszego. Nie dziw się, bo z mojej perspektywy wygląda to zupełnie inaczej. Łowcy w moim życiu przynosili tylko strach i cierpienie. - odpowiedziała najzupełniej spokojnie, próbując wytłumaczyć dziewczynie dlaczego żaden wampir nigdy nie zaufa łowcy. Veina urodziła się wampirem i nigdy nie miała zamiaru za to przepraszać, dlatego wszelkie działania łowców skierowane przeciwko jej gatunkowi traktowała jako osobistą krzywdę.
- Ale bardziej niż łowcami, gardzę zdrajcami gatunku. - powiedziała i przystanęła na chwilę, odwracając się przodem do Lori, by móc spojrzeć jej w oczy.
- Teraz jesteś wampirzycą i nie zapominaj, że to my stanowimy Twoją rodzinę. - dodała stanowczo, a choć na usta cisnęło jej się jeszcze kilka innych zdań, które miałaby uświadomić młodej wampirzycy konsekwencje jakie będą wiązać się z działaniem przeciwko własnemu gatunkowi, Vi wolała się powstrzymać i w tym momencie uciąć rozmowę na ten temat. Dlatego po prostu odwróciła się i kontynuowała niespieszny spacer główną ulicą, by dopiero po kilku przecznicach skręcić w prawo w jedną z wąskich, mniej oświetlonych uliczek. Półmrok panujący na całej jej długości ułatwi spożycie pierwszego nieszczęśnika, który znajdzie się w ich zasięgu; czarnowłosa była zbyt leniwa by biegać za ludźmi.
- Zaczekamy tutaj chwilę, nie chcę biegać za jedzeniem. - powiedziała, nie krygując się przy latorośli w używaniu słów ewidentnie reifikujących ludzki gatunek.
- Więc Zaren Cię przemienił? Z dobroci serca, postanowił Cię uratować? Pewnie i tak by Ci nie powiedział gdyby chodziło o coś innego. Ale teraz to nie ma znaczenia. Wydajesz się inteligentna i bystra, więc nie powinnam Ci tłumaczyć, że szczerze i czyste intencje to obecnie rzadki przypadek. - choć w szlachetność wampira nie mogła uwierzyć, widziała że Molly nie kłamie, po za tym nie miała powodu. - Wiem co masz na myśli. Z tym, że on jest właśnie taki, jakim go widziałaś w rozmowie ze mną. Nie wiem dlaczego Ciebie traktuje inaczej spośród wszystkich wampirów, ale to dobrze, najwyraźniej wypełniasz jakąś pustkę, więc nie zmarnuj tej szansy. - wyjątkowo wyrachowane podejście do życia, jednak trudno dziwić się wampirzycy, która tylko w ten sposób zdołała przeżyć pięć wieków w samotności i względnym bezpieczeństwie.
Veina opierając się plecami o ceglany mur, paliła w spokoju papierosa, przymykając na sekundę oczy, by lepiej usłyszeć kakofonię dźwięków miasta, które paradoksalnie wydawało się żywsze niż za dnia. W spokoju wysłuchała też Molly, której początkowa niezgoda na zaatakowanie człowieka wydawała jej się urocza i nieco naiwna, jednak najwyraźniej młoda wampirzyca szybko zmieniła zdanie, co spotkało się z większym uznaniem starszej koleżanki. Vi nie powinna jej do niczego zmuszać, jednak i tak by to zrobiła, choć Lori szybko zrozumiała, że to element niezbędny do przeżycia. Z wyrozumiałością nie przerwała dziewczynie, tylko pokiwała głową i zgasiła papierosa pod podeszwą skórzanego buta.
- Nie wiem jak to jest być nowonarodzonym wampirem, więc nie rozumiem wszystkich emocji, które w tej chwili w sobie nosisz. Ale zaakceptuj fakt, że bez tego nie przeżyjesz. Tabletki krwi to chemiczny szajs, dający złudzenie nasycenia, po dwóch tygodniach żywienia się nimi nie będziesz miała nawet siły wstać z łóżka. Tylko świeża, czysta krew pozwoli Ci w pełni korzystać ze wszystkich umiejętności wampira. - powiedziała spokojnie, starając się nieagresywnie do końca skłonić Molly. - Nie musisz nikogo zabijać, nie zmuszę Cię do tego dzisiaj. - dodała, by do końca wyłuszczyć sytuację w jakiej dziewczyna się znalazła. Veina jednak nie wątpiła, że już niedługo przyjdzie moment gdy Lorraine zechce zabić człowieka, nie powstrzyma mrocznej potrzeby, która uderzy ją znienacka w trakcie rozrywania tętnicy śmiertelnikowi. To namiętność, której podlega każdy wampir.
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Molly Pon Lut 03, 2020 10:36 pm

Bardziej niż otoczenie, Molly zainteresowana była osobą przewodniczki, która raz po raz odwracała się wypatrując kogoś.
– Myślisz, że wysłał chłopaków za nami? Lubi to robić – dodała mając w pamięci jeden jedyny raz kiedy sama wyruszyła do domu Kayli. Pomimo tego, że przez całą drogę uważała i sądziła, że była ostrożna, finalnie okazało się, że i tak miała ogon. Jako zupełna świeżynka była mniej uważna i mniej spostrzegawcza od starszej koleżanki więc nawet nie zadawała sobie trudu z weryfikacją czy tym razem są same czy znów nie. Najzwyczajniej w świecie jeśli ktoś chciał pozostać w cieniu to w nim pozostanie a na pewno nie wypatrzy go ktoś pokroju wampira krwi D. Jeżeli Veinie faktycznie zależało na tej wiedzy to będzie musiała sama zachować szczególną czujność. W tym wypadku młoda jej nie pomoże.
– Veina, poczekaj sekundę – zupełnie przypadkiem przechodząc obok licznych pozamykanych o tej porze sklepików, Lori wypatrzyła, że jedna z bram jest podniesiona do połowy. Wewnątrz tliło się blade światło padające z lampki na stole.
Lombard – głosił niewielki napis nad łukowatym wejściem.
– Przepraszam... – tyle mogła usłyszeć Vi nim jej dzisiejszy kompan znikł za żelazną kurtyną. Wewnątrz nieopodal biurka stał starszy mężczyzna ostrzyżony na mało finezyjnego jeża. Z malującym się na twarzy spokojem wysłuchał dziewczyny, kiwnął głową i po upływie niespełna kilku sekund, wcisnął jej w dłoń niewielkie pudełko za co ta odwdzięczyła się gotówką. Szybka transakcja bez żadnych paragonów i innych zbędnych śladów sprzedaży. I tak nie miałaby co teraz z tym zrobić.
– Kupiłam telefon – uśmiechnęła się przelotnie wyjmując z pudełka ładowarkę, aparat i igłę do otworzenia kieszeni na kartę. Te trzy rzeczy wsunęła do torby tuż obok broni a resztę wyrzuciła do najbliższego kosza.
Ponownie wyrównując krok ruszyła w dalszą drogę.
– Widzisz to inaczej bo chodzisz po tej ziemi znacznie dłużej. Moja perspektywa jest bardzo okrojona nie tylko ze względu na wiek ale też stopień. Nie byłam tam nikim ważnym – podsumowała beznamiętnie nie uważając tego za coś złego. Nie każdy na starcie zostaję dowódcą a właściwie na początku kariery to nikt nim nie jest.
– Mogę zapytać ile masz lat? – uniosła głowę mając świadomość, że takie pytanie byłoby nieuprzejme jeśli zadałby je mężczyzna. Jeżeli sama miałaby szacować wiek koleżanki to widełki miałyby rozpiętość między 27 a 30. Pomyliła się? Z pewnością. W końcu to tylko złudny wygląd, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Kobieta nie kryła się ze swoim doświadczeniem zarówno tym życiowym jak i ściśle związanym z byciem krwiopijcą. Ile więc mogła chodzić po tej ziemi.
Sto, dwieście , a może trzysta lat?
– Przykro mi to słyszeć. Pewnie wszyscy nienawidzicie łowców – założyła za ucho kosmyk włosów dostrzegając, że w bardzo szybkim tempie doszły do dzielnicy, w której znajdowało się wiele klubów. Z tą małą  różnicą, że front i wejście znajdowały się po drugiej stronie budynków i kamienic. Tu było znacznie ciszej a lampy ustawiono tylko co parę metrów. Sama Lori nie chciałaby się tu znaleźć w środku nocy a już na pewno nie sama.
Gdy czarnowłosa zatrzymała się gwałtownie, młoda omal na nią nie wpadła. Oczami wielkości dużych monet wpatrywała się w tym razem poważne oblicze przewodniczki. Nie wysłuchawszy kobiety do końca, pomyślała, że lada chwila pokaże co sądzi o takich jak była łowczyni. W końcu jakby nie patrzeć też dokonała zdrady gatunku.
– Ale mnie wystraszyłaś. Już myślałam, że chcesz mi coś zrobić – położyła rękę na mostku jakby jej serce niebezpiecznie przyspieszyło.
Prócz tego, że Veina miała ogromną wiedzę i chciała wprowadzić Molly do nowego świata co niewątpliwie się jej chwali, to nadal trzeba pamiętać, że jest niezwykle groźna i silna. Jeżeli to co mówił Zar było prawdą, to dała radę jakiemuś osiłkowi. Z takimi jak ona lepiej nie zadzierać a i poruszać się jest bezpieczne. Wampirzyca nie chciała jej podpaść. W żadnym wypadku.
– Nie mam zamiaru nikogo zdradzać- dla jasności lepiej powiedzieć wprost o swoich zamiarach choć swoją przyszłość wiązała bezpośrednio ze szlachetnym. To kim teraz była traktowała bardziej jako efekt uboczny tej znajomości. Ale to zachowa dla siebie. Podobne podejście mogłoby zdenerwować Veine. A ta najwyraźniej postanowiła zatrzymać się i zaczekać na okazję.
Świetnie. Odpowiedni moment na zrobienie czegoś, co wymaga przystanku.
– Przełożę kartę – wygrzebując z torby telefon kartę i igłę, sprawnie użyła wszystkich elementów sprawiając, że jej twarz oświetlił blask uruchomionego aparatu. Przez moment Molly odniosła wrażenie, że sprzęt jest zepsuty bo ustawiona wibracja niemal się zacięła. Szybko jednak wyciągnęła prosty wniosek.
– Dzwonili z pracy, ze szkoły. Od rodziców mam mnóstwo wiadomości – mruknęła bijąc się z własnymi myślami. Teoretycznie wiedziała co zrobić jednak to wcale nie było takie proste. Wzdychając z wyraźnym ciężarem na sercu nacisnęła „usuń wszystkie” i „blokuj". Pomimo posiadanie starego numeru kontakt z nią był znacznie ograniczony – na własne żądanie.
– Mówił, że brakuje mu towarzystwa – dziewczyna wyraźnie posmutniała. Co ją podkusiło żeby akurat dziś uruchamiać stary numer?
Ciekawość.
Chciała się przekonać, że nikomu na niej nie zależy, że może odejść w kierunku, który obrała sama ale tak nie było. Najbliżsi martwili się o nią a najgorsze co mogła zrobić w tamtej chwili to zacząć przeglądać smsy. To sprawiłoby, że rozpadnie się na kawałki i kto ją zbierze do kupy, Veina?
Nie wydaje mi się.
– Nie zamierzam – odparła ocierając policzek z płatka śniegu. Przez ułamek sekundy chciała napisać do szlachetnego żeby wiedział, że jest z nią kontakt ale po tym jak opowiadał o pracy, zrezygnowała. Nie chciała mu przeszkadzać.
 - Dużo ludzi zabiłaś ? – zapytała choć absolutnie to nie było coś, co jej imponowało, wręcz przeciwnie. Pozbawianie kogoś życia dla sportu, rozrywki czy z innego błahego powodu, było dla byłej łowczyni czymś okropnym, okrutnym i absolutnie niezrozumiałym. Przy odrobinie szczęścia i pełnej lodówce nigdy nie będzie musiała posuwać się do tak drastycznych kroków.
Rozsuwając kilka pierwszych centymetrów czarnego płaszcza, wsunęła telefon do torebki. Nie będzie jej potrzebny w najbliższym czasie. Niemal odruchowo a na pewno instynktownie obróciła głowę w stronę odnogi alejki, z której dobiegał śmieszny bełkot a ściśle mówiąc... śpiew. Nie trzeba było długo czekać a zza rogu wyłoniła się dwójka (Fergal) kompletnie pijanych mężczyzn trzymających się pod rękę. Wzajemnie próbowali iść prosto przed siebie chociaż w rzeczywistości krążyli od prawego do lewego krawężnika. Co jakiś czas śpiewali refren piosenki, o której istnieniu Molly nie miała pojęcia.
Przeniosła spojrzenie na Veinę ~
Molly

Molly

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Tatuaż w kształcie ciernistej róży na kręgosłupie – od zapięcia biustonosza do karku.
Zawód : Dziewczynka swojego chłopaka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^


https://vampireknight.forumpl.net/t3344-molly#71753 https://vampireknight.forumpl.net/t3347-molly https://vampireknight.forumpl.net/t3356-mieszkanie-molly#71918

Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Veina Sro Lut 05, 2020 8:41 pm

Wystarczyło, by Veina przez krótszą chwilę wsłuchała się w gwar miasta próbując z tej ogłuszającej kakofonii wyłowić domniemane kroki śledzących je wampirów, jednak niczego takiego nie usłyszała. Nie zauważyła również, by przez dłuższą chwilę ktokolwiek podążał tuż za kobietami, dlatego Veina przestała w końcu zwracać na to uwagę.
- Pojechał dobijać targu, więc pewniej bardziej są mu potrzebni. Ale faktem jest, że mi nie ufa, więc nie zdziwiłabym się. - odpowiedziała szczerze. Bo choć z jednej strony rozumiałaby to posunięcie, nie spodobałoby się czarnowłosej, która śledzona i kontrolowana być nie lubiła - z resztą jak większość. Na szczęście nie musiały się przejmować dodatkowym towarzystwem, w tej kwestii Vi była pewna, że jakimś cudem Zaren faktycznie zostawił Molly samą z tą wariatką.
Póki co nie był żadnych obaw, a wampirzyca starała się opiekować młodszą koleżanką jak najlepiej, biorąc pod uwagę jej uczucia i zahamowania - co powinno się chwalić samolubnej kobiecie. Nie pierwszy raz uczyła krwiopijczego życia, a przynajmniej wyjaśniała podstawy podlotkom, które zazwyczaj brutalnie wkraczały w ciemność, niejednokrotnie przez nieodpowiedzialność innego wampira, który nawet potem nie fatygował się w ich wychowaniu.
Tym razem Veina nie widziała celu w kompletnym zrażaniu do siebie Lorraine, która poza tym, że wydawała się ciekawą i inteligentną osóbką, kiedyś mogła okazać się równie przydatna.
- Zaczekam na zewnątrz. - rzuciła krótko, gdy dziewczyna udała się do sklepu. Nie zdziwił jej też zbytnio zakup, dość zrozumiały w obecnych okolicznościach.
- Możesz do nich zadzwonić, odejdę na chwilę. - powiedziała, czyżby z wyrozumiałością? Nie próbowała zrozumieć co teraz czuje Molly, nigdy by nie potrafiła, zwłaszcza że swoje emocje blokowała od dawna nie dając im nawet chwili, by decydowały o jej czynach. Tym bardziej nie miała zamiaru doradzać dziewczynie, która sama powinna zdecydować co jest lepsze dla niej lub jej bliskich, jeśli w jakiś sposób chciała o nich zadbać nawet w tej sytuacji. Jeśli Molly zdecyduje się na wykonanie telefonu, Vi faktycznie odejdzie kilka kroków starając się nie podsłuchiwać i krępować dziewczyny.
Gdy ostatecznie zatrzymały się w wąskiej uliczce, gdzie Veina chciała znaleźć odpowiedni pokarm, musiały oczywiście chwilę poczekać. Pytanie Molly wydawało jej się zabawne. Nie miała też zamiaru bawić się w śmieszne gry zgadywanki, bo niemożliwe było dokładne określenie wieku starszej wampirzycy, której fizyczny rozwój zatrzymał się wieku temu.
- Około pięciuset. - czy Lorraine choć brała pod uwagę taką liczbę? Mogła oczywiście jej nie wierzyć, ale akurat w tym rzadkim przypadku czarnowłosa nie miała powodu by kłamać. Jej wiek był faktem, choć ona sama co do konkretnej liczby nie była pewna, bo jakież znaczenie miał rok mniej czy więcej. - Łowcy są naszymi naturalnymi wrogami i właściwie jedynymi. Ciężko pałać miłością do ludzi, zwłaszcza jeśli nauczeni są takiej samej nienawiści. Nie twierdzę, że mam czyste sumienie, ale łowcy nie zabijają tylko tych, którzy na to zasługują, tak jak ja. Dokonywali dokładnie takich samych rzezi jak wampiry. - odpowiedziała spokojnie. - Teraz też jesteś ich wrogiem, przez sam fakt przynależności do naszego gatunku. Powinnaś na siebie uważać, bo status byłej łowczyni chyba Ci nie pomoże. - postanowiła na wszelki wypadek ostrzec dziewczynę.
Najwyraźniej teraz miały chwilę na szczerą rozmowę, skoro i tak na horyzoncie nie pojawiła się żadna okazja, a Veina była zbyt leniwa by samej za nią biegać.
- Może i brakuje, ale najwyraźniej innego niż dotychczas. Kurwy nie zaspokajają każdej potrzeby. - powiedziała, wzruszając ramionami. Najwyraźniej mężczyźni byli nieco bardziej skomplikowani w konstrukcji duchowej.
Następne pytanie szczerze rozśmieszyło kobietę, dlatego Vi zaniosła się perlistym śmiechem, ukazując ostre jak igły kły.
- Nie znam nikogo kto, by liczył. - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. - Ale przez tyle lat.. ogromną liczbę. W młodości byłam bardzo nienasycona, a nie było nikogo kto w jakikolwiek sposób mógłby mnie blokować. Teraz robię to rzadziej, czasy i potrzeby są inne. - pewnie nie zaskarbi sobie tym przyjaźni dziewczyny, jednak nawet nie będzie próbowała, wolała wybrać szczerość. Nie widziała też potrzeby, by tłumaczyć jak to niegdyś nie tylko pożywiała się krwią, ale stworzyła całą praktykę kąpieli i pielęgnacji za pomocą ludzkiej krwi, Molly nie musiała o tym wiedzieć. Jako Elżbieta Batory i tak długo zabawiła, uchylając się od konsekwencji. - Nie pytaj czy mam wyrzuty sumienia. - dodała, puszczając jej oczko i poprawiając poły czarnego futra. Wychylając się zza rogu, zauważyła dwóch mężczyzn idących w jej stronę, których wskazała jej Molly. To dobra okazja, zwłaszcza że w żyłach mieli tylko alkohol jak już zdążyła po węchu zorientować się Vi płynna w tym temacie.
- Zaczekaj, zaraz Ci wszystko wytłumaczę. - powiedziała wychodząc zza ściany i kierując się ku śmiertelnikom. Nie chciała stresować dziewczyny jeszcze bardziej, każąc samodzielnie zabrać się za takiego osiłka. W oddali Molly mogła widzieć jak Veina rozmawia z mężczyznami, udając rozbawioną i zainteresowaną. W tej kwestii samcy byli niezwykle prości. Już po chwili Veina szła z oboma w kierunku Molly, by tuż przed nią się zatrzymać, mając ludzi po bokach. W ułamku sekundy przeniosła dłonie na ich karki i puściła niezauważalną wiązkę energii przez ich ciała co spowodowało natychmiastowe omdlenie. Obaj osunęli się na ziemię niczym rażeni piorunem.
- Zaczekaj aż ich tętno się uspokoi, będą przez jakiś czas nieprzytomni. - dodała omijając jednego i przechodząc do blondyna. Ukucnęła tuż obok niego i ruchem dłoni poprosiła Molly by podeszła. Trafił im się całkiem przyjemny młody chłopak z nierażącą aparycją.
- Najwygodniej pić z tętnicy szyjnej lub nadgarstka. Udową polecam w przyjemniejszych okolicznościach. - odparła na początku, odsłaniając przed dziewczyną szyję mężczyzny i wskazując dokładnie jedno miejsce.
- Tutaj jest tętnica. Skóra nie jest bardzo gruba, ale musisz kłami przebić się do jej środka, wtedy do ust powoli zacznie spływać krew. Nie pij szybko, powoli bierz małe łyki, poczuj jej smak i specyfikę. Stań po drugiej stronie. - wciąż podtrzymywała ciało człowieka, by Molly nie musiała się tym przejmować. - Staraj się jednocześnie wsłuchać w bicie jego serca, ono Ci powie jak dużo jeszcze możesz wypić, jeśli nie chcesz go zabić. Na początku przyspieszy gdy krwi zacznie ubywać, ale potem powinno się co raz bardziej uspokajać. Wiesz co oznacza gdy nie bije. - starała się wszystko spokojnie wytłumaczyć, by Lorraine nie opanował strach. Nawet jeśli zabije blondyna, powinna go wliczyć w koszty edukacji. - Ma we krwi alkohol, więc może być delikatnie wyczuwany, ale nie zepsuje smaku. - dodała na koniec, wskazując ruchem brody, by Molly wgryzła się w człowieka. Drugi leżał spokojnie, a Vi miała wszystko pod kontrolą - how sweet.
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Molly Czw Lut 06, 2020 5:05 pm

Dobijanie z kimś targu było niemal równoznaczne z zakupem.
Czegoś lub kogoś...
Pomimo wcześniejszych zapewnień, że Molly nie będzie się wtrącać, pytać i dociekać, to samoistnie na myśl zaczęły nasuwać się pewne przemyślenia. Dziewczyny, kobiety... bo to one były przedmiotem tej obrzydliwej transakcji. Robiły to z własnej woli czy zostały przymuszone? Kompletny laik, czyli ktoś kto znał podobne sytuacje wyłącznie z filmów lub programów telewizyjnych, wyobrażał sobie transport zastraszonych, niewinnych panien, które przyjechały z dalekiego kraju w fatalnych warunkach. Brudne, zmęczone, przestraszone, bez dokumentów, pieniędzy i kontaktu z rodziną. To było okropne i na tyle przerażające, że nie mogąc dłużej roztrząsać tego we własnej głowie, Molly zapytała co o tym sądzi koleżanka.
– Uważasz, że oni je zmuszają do tej pracy? – niewykluczone, że przez całe swoje życie, Veina otarła się i o tą kwestię  dzięki czemu rzuci nowe światło na spowite w ciemności domysły zielonookiej. Jeśli istniał w tym brutalnym procederze jakiś pozytyw dla płci pięknej, to bardzo chciałaby go poznać żeby w razie przepływu nagłego morza zwątpienia, uczynić z niego tratwę.
– Hm? Do rodziców? Nie, nie, nie... to fatalny pomysł. Nie jestem na to gotowa. Nie wiedziałabym co mam powiedzieć. I tak ich wystarczająco zawiodłam. Potrzebują czasu, tak samo jak ja. – uderzyła delikatnie telefonem w otwartą dłoń szczerze rozważając propozycję wampirzycy. Sytuacja wydawała się wręcz idealna. Spokój, cisza, nikogo kto chciałby ją podsłuchiwać. I pewnie zrobiłaby to gdyby nie to, czego dowiedziała się od dowódcy. Informacja zmieniła kompletnie sposób w jaki do tej pory postrzegała rodziców a zwłaszcza ojca. Na samą myśl o tym wszystkim czuła, że wzbiera w niej złość.
Powiedzieć? Zwierzyć się? Nie, to jeszcze za wcześnie. Wystarczy, że Zaren śmieje się z niej i dogryza na każdym kroku gdy tylko przypomni sobie o możliwości oddania Molly Grigowi. Dla niej to wcale nie było zabawne i nie widziała żadnego powodu do radości. Przez wzgląd na mało dojrzałe zachowanie szlachetnego, wstrzyma się. Może nadejdzie taki moment, że zdradzi powód braku chęci rozmowy z matką i ojcem, może nawet dziś ale nie w tej chwili...
– Żartujesz... naprawdę? – Molly wciągnęła powietrze ze zdziwienia podchodząc bliżej kobiety aby móc lepiej się jej przyjrzeć. Jej buzia pomimo dorosłego, dojrzałego wyglądu nie nosiła żadnych znamion upływu czasu. Zmarszczki, kurze łapki,bruzdy – nic podobnego. Informacja była dla młodej na tyle szokująca, że przez dłuższy moment stała z rozchylonymi ustami nie mogąc ustalić, o co najpierw zapytać. Pomijając cały szereg kwestii związanych z doświadczeniem jako krwiopijca, Veina stanowiła istną skarbnicę wiedzy wszelakiej. Cała historia, czasy bez elektryczności, wielkie bitwy i wojny a nawet momenty gdy palono kobiety uznane za czarownice na stosie. To było niewiarygodne i zachwycające równocześnie. Nie czas i nie pora ale Lori z największą przyjemnością wysłucha kiedyś ciekawych opowieści z minionych wieków od kogoś kto wszystko widział na własne oczy.
– Chciałabyś cofnąć się w czasie? Czy uważasz, że obecnie jest lepiej? – wachlarz pytań był tak ogromny, że dziewczyna poruszyła chyba najbardziej banalną kwestie. Dla niej czas dwudziestu kilku lat to i tak sporo. W końcu w jej życiu tak wiele się działo. Poznała tak wielu ludzi i tak wiele przeszła i choć nigdy nie oddałaby swojej przeszłości to pojęła, że jej istnienie na tej planecie jest ułamkiem sekundy.
Ciągle zafascynowana informacją jaka dotarła do jej uszu, niechętnie przestawiła się na mniej przyjemne kwestie. Ciężko było mówić o łowcach w złym świetle jeśli jeszcze do niedawna sama zasilała ich szeregi. Układając wszystko co chciała rzec po kolei, zaczęła od sprawy najbardziej istotnej. Nie było to dla niej łatwe ale może dzięki temu będzie bardziej rozumiana.
– Zaren zabrał mnie na spotkanie z dowódcą. Zażądał skasowania moich wszystkich wspomnień tych związanych z rodziną i z oświatą. Nie zgodziłam się i myślę, że go tym rozzłościłam chociaż nic nie dał po sobie poznać. Myślę, że będą chcieli mnie dorwać. Jeśli nie w najbliższym czasie to... ja chyba nigdy nie poczuje się pewnie. Ciągle sądzę, że to nie koniec a początek moich kłopotów – uśmiechnęła się blado chociaż wcale nie było jej wesoło. Przy szlachetnym ale i przy Veinie czuła się bezpiecznie ale samotne spacery nie wchodziły w grę jeszcze przez długi okres czasu. Za wiele się działo i zbyt szybko żeby pakować tyłek w kolejne kłopoty.
– Nie chcę nawet tego słyszeć. Żadne prostytutki...to dla mnie takie... brudne, obleśne – i chociaż te najdroższe były piękne, zadbane i ubrane od góry do dołu w markowe ciuchy, to sam fakt spania z kimś za pieniądze mierził względnie poukładaną dziewczynę. Zwłaszcza w kontekście własnego partnera. To chyba kolejna rzecz, o której nie chciała myśleć bo, choć to mało racjonalne, doznawała uczucia zdenerwowania. Kobiety już takie są.
– Powiedziałam coś nie tak? – nie do końca wiedząc co tak bardzo rozbawiło wampirzycę, Molly asekuracyjnie wolała dopytać. Była ciekawa. I owszem, spodziewała się braku dokładnych statystyk, tym bardziej u tak wiekowego zabójcy.
– Aha. – kiwnęła głową nie mogąc powiedzieć, że to rozumie. Bardziej przyswoiła wiedzę do wiadomości. I to nie tak, że teraz przestała lubić Veine. Czas najwyższy przestać brać na siebie odpowiedzialność za wszystkich. To co robiła starsza koleżanka było jej sprawą i ostatnią osobą jaka powinna jej zwracać uwagę bądź upominać była właśnie Molly. Dlatego temat ten odsunęła na bok tak szybko jak go przywołała. Istnieje cień szansy, że kiedyś to zrozumie i zaakceptuje.
Gdy Veina ruszyła pewnym krokiem w stronę mężczyzn, Lori prawie zamarła. Wiedziała po co tu przyszły i co chciały zrobić ale do końca wierzyła, że okazja się nie trafi. Rozmową próbowała odwlec nieuniknione a na dodatek nie miała żadnego racjonalnego argumentu aby zatrzymać wampirzycę.
„Nie rób tego... bo nie?” brzmi kiepsko.
Zdenerwowanie i panika, dokładnie to mieszało jej w głowie kiedy dwóch głupio uśmiechniętych i pijanych mężczyzn stanęło o pół metra przed nią. W obliczu nieznanego zrobiła pół kroku do tyłu nie wiedząc od czego zacząć, jak za to się zabrać. Veina wyręczyła ją niemal natychmiast. Zarówno ten po jej prawej jak i lewej osunął się bezszelestnie na zmarzniętą ziemię jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
– Dobrze – niebawem Vi będzie mogła się przekonać, że Molly to prawdziwy kujon. Przyswajanie każdego rodzaju wiedzy przychodziło jej z zupełną lekkością i niebywałą szybkością. Ponad to była pilna, ciekawa i uważna. Nic więc dziwnego, że wykonała polecenie i kucnęła z drugiej strony nieszczęśnika bez zbędnych pytań. Dokładnie przyjrzała się miejscu, o którym mówiła Vi. Zakładając kosmyk włosów za ucho pochyliła się nieznacznie ku przodowi.
– Okej – kiwnęła nieznacznie głową wsuwając dłoń pod kark nieszczęśnika.
– Nie mogę... – Zbliżywszy usta do jego skóry poczuła tak nieodpartą chęć przerwania ciągłości tkanki, że niemal doznała zawrotu głowy. Pochodziła z łowieckiej rodziny, sama była łowcą i walczyła z tym, przysięgła sama sobie, że nigdy tego nie zrobi.   – się powstrzymać – szepnęła tak cicho, że mógłby to usłyszeć jedynie mężczyzna. Zaraz potem zrobiła to przed czym zapierała się nogami i rękami. Pierwszą lekcję pokory i umiaru przeszła zaraz po przebudzeniu kiedy pozwolono jej pić z lufą przytkniętą do skroni. Nie było nic lepszego od krwi A ale ta też nie była zła. Wręcz przeciwnie. Zajęła aktualnie 2 miejsce w rankingu zaraz przed krwią z woreczka.
Zaciskając zbielałe od intensywności palce na materiale męskiego płaszcza oderwała się od ofiary zbyt szybko i zbyt gwałtownie. Rana, którą pozostawiła wydawała się poszarpana i nierówna a przez to znacznie bardziej krwawiąca niż to ma miejsce zazwyczaj.
– Co ja zrobiłam – wsunęła palce we włosy patrząc na cały obraz z równych nóg. Po chwili szoku nadszedł czas na pierwsze pociągnięcie nosem i szczery płacz. Coś w niej pękło, jakiś tryb zmienił położenie a to co sprawiło, że uważała się za jednostkę ludzką bezpowrotnie uleciało.
– Powiedz, że nic mu nie będzie, słyszysz? – totalnie spanikowana zakrywała czerwone od krwi usta wpatrując się w dokonany przez siebie obraz szkód.
Molly

Molly

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Tatuaż w kształcie ciernistej róży na kręgosłupie – od zapięcia biustonosza do karku.
Zawód : Dziewczynka swojego chłopaka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^


https://vampireknight.forumpl.net/t3344-molly#71753 https://vampireknight.forumpl.net/t3347-molly https://vampireknight.forumpl.net/t3356-mieszkanie-molly#71918

Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Veina Czw Lut 06, 2020 8:03 pm

Całkowicie zrozumiały był potok pytań, które Molly raz po raz zadawała Veinie, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej. Bo choć o niektórych sprawach nie mogła mieć do tej pory pojęcia, sama zmiana perspektywy wymusiła na niej otworzenie głowy na dużą i pewnie nieco niespodziewaną dawkę wiedzy. Jednak w innych kwestiach czarnowłosa była nieco zaskoczona pytaniami nowej koleżanki, miała przez chwilę wrażenie jakby dziewczyna do tej pory była trzymana pod kloszem, a za sprawą szczerości Veiny uleciała niej cała dziecinna niewinność. Było to osobliwe, a starsza wampirzyca nie do końca wiedziała jak ma postąpić, ponieważ normalnie nie zwróciłaby na to uwagi kierując się jedynie swoją surowością i bolesną szczerością, jednak Molly wydawała się zbytnio przytłoczona co wyraźnie konfundowało Vi.
- Niektóre z nich pewnie tak, ale część wybrała taką pracę. - odpowiedziała po krótkiej chwili zastanowienia. Bo choć Molly była inteligentna, jak już Vi zdążyła zauważyć, stanowcze potwierdzenie że większość tych dziewczyn pewnie przypłynęła w kontenerze jeszcze bardziej by ją dobiło, a z pewnością przynajmniej boleśnie zmieniło perspektywę na świat i nowy model ukochanego. - Teraz się tym nie zajmuj, powinnaś zadbać o siebie. - dodała, próbując skupić uwagę dziewczyny.
- Domyślam się, że łowiecka rodzina nie jest zachwycona Twoją przemianą. Ale mimo to pozostajesz ich córką, więc może zajmie im to dłuższą chwilę, ale kiedyś przyjmą to do wiadomości. Po co tracić dziecko z tak głupiego powodu, przecież najważniejsze że żyjesz. Z tego co mi powiedziałaś, to nie była Twoja wina. - brzmiało to całkiem logicznie. A warto zwrócić uwagę na słowa Veiny, która w tym momencie wypowiedziała się z kompletnie nieznanej sobie pozycji; samej nie posiadając rodziny nie mogła być pewna sądów, które wypowiedziała, jednak tak podpowiadał jej zdrowy rozsądek.
- Tak, nie żartuję - mam tyle lat. Gdy później pójdziemy się napić, to zadasz mi wszystkie pytania. Opowiem Ci o inkwizycji, Rewolucji Francuskiej, wynalezieniu żarówki i penisie Rasputina. Ale teraz wymagam od Ciebie skupienia. - powiedziała z uśmiechem, zachęcając dziewczynę do zwrócenia uwagi, że mają ważniejszą sprawę do wykonania, ale nie gasząc zapału. Bo pod tym względem rzeczywiście Veina nosiła w głowie wiedzę stuleci i chętnie podzieli się z Molly wszystkim co pamięta z minionych wieków. Dla samej czarnowłosej była to faktycznie zamierzchła przeszłość; samotne życie przez wieki wymogło na niej przyzwyczajenie, że jedyną stałą jest zmiana.
- Teraz jesteś wampirzycą. Jeśli nie chcesz wracać do rodziny i oświaty, nikt Cię do tego nie zmusi. Nie mają prawa ingerować w Twój umysł, poza tym to bezsensowne rozwiązanie, mogliby się tam lepiej postarać. - zadziwiająca słaba taktyka. Vi przewróciła oczami, bo rzeczywiście spodziewałaby się czegoś lepszego. Najwyraźniej to niespodziewane wydarzenie wyrządziło większą szkodę niż mogliby się spodziewać.
Teraz jednak wreszcie po zapewne pozornym zaspokojeniu ciekawości dziewczyny, Vi chciała skupić się na dwóch mężczyznach, którzy wciąż nieprzytomni leżeli u ich stóp. Czarnowłosa sama była bardzo głodna, dlatego wahanie Molly jedynie wydłużało jej czas oczekiwania. Nie chciała zostawiać jej zupełnie samej podczas pierwszego polowania. Veina może niezbyt wyraźnie, ale jednak pamiętała swoją naukę zaspokajania głodu, więc rozumiała jak ważne jest to dla młodej wampirzycy.
- Głowę ustaw tak, by było Ci najwygodniej. - odparła, zabierając dłonie, by Molly mogła samodzielnie podtrzymać ofiarę i przyjąć pozycję dla siebie najdogodniejszą. Veina cierpliwie obserwowała jak dziewczyna zatapia kły w ciele biedaczka.
- Powoli, nigdzie Ci się nie spieszy. - ponieważ sama była zwolenniczką powolnego rozkoszowania się bukietem smakowym krwi, dawała niebieskookiej tyle czasu ile ona sama potrzebowała.
- Jak na pierwszy raz całkiem nieźle. - powiedziała, już po gwałtownej reakcji Lorraine, patrząc na ofiarę, która rzeczywiście miała szyję nieco bardziej naruszoną niż byłaby po delikatnym wyprowadzeniu kieł spod skóry.
- Uspokój się, przecież mu nie wyrwałaś tętnicy. - dodała całkowicie beznamiętnie, kucając nad blondynem. - Za szybko wyjęłaś kły, dlatego krwawi, ale to tylko rozerwana skóra. - po kilku sekundach oględzin, czarnowłosa zupełnie niespiesznie ułożyła człowiek na drugim boku, by rana pozostała odkryta. Wampirzyca niespodziewania ugryzła się w palec wskazujący, na którym już po chwili ukazały się drobne kropelki krwi, skierowane przez Veinę na szyję śmiertelnika raz po raz skapywały, by bezpośrednio zmieszać się z posoką wypływającą z rany. Dosłownie trzy krople wystarczyły, dlatego czarnowłosa nie miała zamiaru marnować swojej krwi, ale widząc histeryczny napad Molly, musiała przynajmniej sprawiać pozory niesionej pomocy.
- Moja krew przyspieszy jego regenerację. Niedługo się obudzi, a kolega zabierze go do szpitala. Tam dadzą mu kroplówkę i założą opatrunek. Jedyne co będzie pamiętał z tego wieczoru to to, że trafił na wyjątkowo pojebaną dziewczynę. - dodała z wrednym uśmieszkiem, który pojawił się na jej twarzy. - Przestań się tym przejmować, będziesz to robiła już do końca życia, więc radzę się przyzwyczaić. Gdy nabierzesz wprawy będzie Ci to przychodzić łatwiej. Wszystko zrobiłaś dobrze, tylko zbyt gwałtownie oderwałaś się od ciała. - rzeczowe wyjaśnienie sytuacji pewnie normalnie by pomogło, jednak widząc twarz Molly po której spływały ostatnie łzy, Veina nie była pewna dokładnie jakie zapewnienia ją uspokoją i utwierdzą w przekonaniu, że nic złego nie zrobiła. Niestety czarnowłosa posiadała delikatność pancernika Potiomkina, także więcej empatii nie można się po niej w obecnej chwili spodziewać.
- Wytrzyj twarz. - rzuciła na koniec, samej zabierając się do drugiego człowieka, którego ciało bez świadomości leżało tuż obok. Czarnowłosa ukucnęła przy jego głowie i delikatnie ją podtrzymując wgryzła się głęboko w tętnicy, powoli wypijając z niego krew i życie. Tuż przed zatrzymaniem akcji serca, wyjęła kły i niezbyt delikatnie odłożyła głowę człowieka na ziemię. Usta, na których znajdowała się jeszcze krew, oblizała lubieżnie z satysfakcją zaspokojenia pierwszego większego głodu. Swojego śmiertelnika chwyciła za nogi, by przysunąć go bliżej równie nieprzytomnego kolegi.
- Już wszystko dobrze? - zapytała, patrząc na Molly w trakcie otrzepywania swojego futra. Teraz będzie musiała wlać w dziewczynę kilka podwójnych drinków, by przestała tak bardzo przejmować się losem przypadkowego śmiertelnika - nic prostszego.[/i]
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Molly Czw Lut 06, 2020 10:33 pm

Poza tym, że Vi była doświadczona, posiadała dużą wiedzę na prawie każdy temat, to jeszcze znała się na ludziach. Bardzo szybko wyciągnęła prawidłowe wnioski i już po niespełna kilkunastu minutach rozgryzła młodą. Faktycznie jej całe dzieciństwo to prawdziwa sielanka i wieczne trzymanie się spódniczki mamy. Jako najmłodsza z rodzeństwa zaskarbiła sobie specjalne względy, pobłażliwe traktowanie i mnóstwo miłości oraz troski ze strony rodziców. Córeczka tatusia, która chodziła za nim krok w krok. Wychuchana, otoczona troską, nigdy nie sprawiała problemów. A i od tych rodzinnych trzymano ją z daleka przez co wyrosła na nazbyt wrażliwą i biorącą wszystko do siebie duszyczkę. Zło tego świata, chociaż istniało wokół, zostało odgrodzone od Molly grubym murem. Czy wyszło jej to na dobre? Skądże znowu. Już na początku swojego pobytu w Yokohamie wpakowała się w niezłe kłopoty. Jak nie porwanie, to incydent z Samuru a wisienką na torcie jej życiowych porażek była kulka zebrana w jakiejś ciemnej uliczce. Pasmo nieszczęść miało swój początek zaraz po tym jak opuściła rodzinne gniazdo. Tym samym bezpowrotnie przekonała się, że świat nie jest taki jakim go sobie wyobrażała. Chociażby przykład handlu ludźmi. W życiu nie przypuszczałaby, że pozna kogoś kto będzie maczał w tym palcem a tym bardziej, że będzie to dla niej bliska osoba. Minęło jeszcze zbyt mało czasu żeby przywyknąć bo ponoć człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do wszystkiego. Może kiedyś i ta myśl będzie dla niej tak obojętna jak chociażby opady śniegu zimą.
Przecież to takie oczywiste.
– Taka już jestem, zawsze myślę o kimś i niekoniecznie dobrze na tym wychodzę – niewątpliwie niższej pannie przydałaby się lekcja zdrowego egoizmu. Tego jej zawsze brakowało i chociaż już tyle razy wmawiała sobie, że nadeszła pora aby zadbać o siebie, prędzej czy później i tak zwyciężyły stare nawyki.
– Wiesz co powinnam zrobić? Wrócić ponownie do poprzedniej formy. Według nich. To straszne ale myślę, że gdyby mieli taką możliwość, zrobiliby to nawet bez mojej zgody. Pewnie słyszałaś, że jest taka... możliwość – jak ten proces wyglądał i przebiegał, Lori nie miała zielonego pojęcia. Już sama przemiana ze śmiertelnika była czymś o czym najchętniej się chce zapomnieć, a co dopiero wędrówka w drugą stronę. W głębi duszy dziewczyna podejrzewała, że mogłaby tego nie przeżyć a i tak poddano by ją temu procesowi. Ofiary zdarzają się wszędzie, tak samo jak wypadki.
Inkwizycja, żarówka i rewolucja brzmiały cudownie. Penis Rasputina zachwycił ją mniej bo była jedną z tych dziewuch, które nie rozmawiają o takich rzeczach. Jeśli Veina pozwoli jej wybrać to zdecydowanie poprosi o kategorię „wynalazki". Gdyby nie fakt, że istnienie wampirów okryte jest tajemnicą, to starsze jednostki mogłyby nie tylko wydawać książki jako naoczni świadkowie wielu wydarzeń ale także udzielać wywiadów lub odwiedzać szkoły i prowadzić lekcję historii. Lori jako fanka nauk wszelakich już nie mogła się doczekać. Perspektywa tak ciekawej rozmowy odrobinę poprawiła jej średni humor. I nawet na moment udało się zapomnieć o biednych dziewczynach, które będą musiały pracować jako prostytutki czy tego chcą czy nie.
– To przykry temat. Nie rozmawiajmy już o tym dobrze? – oświata to rozdział zamknięty. Dopóki nikt nie będzie biegał za nią ze srebrnymi nabojami i kajdankami przy pasku, postara się odrzucić to gdzieś w kąt. Przecież dziś miała odpocząć, zrelaksować się i zapomnieć o tym całym syfie jaki wlecze się za nią od jakiegoś czasu.
I tak by pewnie się stało, gdyby Lori nie doznała nagłego ataku paniki. Co się stało, że odskoczyła od ofiary jak poparzona? Kiedy jej umysł zdołał przywyknąć do rozkoszy jaką dawało spijanie posoki, wzniósł nagły alarm związany z tym co tak naprawdę się wyrabia. Przecież to czyste robienie krzywdy drugiej osobie. Ona nigdy wcześniej nawet nikogo nie uraziła a teraz? Pewnie niewiele brakowało a łapczywie spiłaby o jeden łyk za dużo pozbawiając chłopca życia.
I co wtedy?
Nawet względną pochwała od kobiety nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Zalana łzami Molly stała kilka kroków dalej trzęsąc się jak liść na wietrze. Kiedy ostatnio tak lamentowała? Chyba jak zdechł jej ukochany chomik Chrumcio. Tyle, że on odszedł bo był stary i gruby a tu o włos nie przełożyła ręki do zgonu człowieka.
Dopiero niepozorny zabieg jaki wykonała Veina zdołał powstrzymać Lori przed zanoszeniem się własnym szlochem. Posłusznie wytarła usta o ciemny rękaw płaszcza odwracając wzrok kiedy i drugi pijaczyna stał się posiłkiem. Przerażona, zagubiona i stłamszona do granic własnych możliwości otarła policzki z wilgoci słonych łez i pociągnęła jeszcze dwa razy nosem nim Vi skończyła. W przeciwieństwie do niej, posiłek wyższej był spokojny, rutynowy, niczym zastrzyk dawany przez pielęgniarkę z wieloletnim stażem. Bez porównania.
– Nie Veina, nie chcę tego robić. Możemy zadzwonić po pogotowie? Jest zimno. Jeśli ich nikt nie znajdzie to zamarzną – powiedziała drżącym głosem nie mogąc opanować buzujących emocji. Choć nie czuła ujemnej temperatury to dygotała jak podczas gorączki.
– Chodźmy już stąd. Nie mogę tu dłużej zostać bo całkiem się rozkleję i jeszcze pojadę za nimi na izbę przyjęć – choć pomysł mógł zostać potraktowany w kategorii żartu, to wcale nim nie był. Pod wpływem emocji i wyrzutów sumienia Molly robiła różne dziwne rzeczy więc i taka sytuacja nie była wykluczona w 100%.
– Nic nie mów Zarenowi – pośród tych wszystkich beznadziejności był jeden jedyny plus. Veina pojawiła się w mieszkaniu tak szybko, że Lori nie zdążyła nawet umalować oczu. Dzięki temu prócz zaczerwienienia nie wyglądała jak panda.
Molly

Molly

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Tatuaż w kształcie ciernistej róży na kręgosłupie – od zapięcia biustonosza do karku.
Zawód : Dziewczynka swojego chłopaka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^


https://vampireknight.forumpl.net/t3344-molly#71753 https://vampireknight.forumpl.net/t3347-molly https://vampireknight.forumpl.net/t3356-mieszkanie-molly#71918

Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Veina Pią Lut 07, 2020 12:42 am

Niewinność Molly była prawdziwie wzruszająca, jednak nie dla Veiny, która pobłażliwie - daremnie próbując zrozumieć jej postępowanie - spoglądała na dziewczynę, przejętą losem dwóch przypadkowych śmiertelników. Może fakt, że jeszcze niedawno sama mogła znaleźć się na ich miejscu potęgował poczucie odczłowieczenia, jednak teraz nie miało to najmniejszego znaczenia. Wampirzyca musiała zrozumieć, że teraz znajduje się na zupełnie innej pozycji, więc powinna przyzwyczaić się do zabijania, a przynajmniej pożywiania na ludzkim ludzie. Czarnowłosa przez chwilę zastanawiała się nad ciekawą kwestią; bo gdyby Lorraine chciała wrócić do poprzedniej formy - już dawno uciekłaby od Zarena i wróciła do rodziców. Choć podobnego rytuału Veina na własne oczy nie widziała, słyszała o możliwości przemiany odwrotnej - najwyraźniej łowcy już opracowali sposób i zaczynali testować na krwiopijcach.
- Nic im nie będzie. Zaraz ktoś przyjdzie tu ćpać albo wypić wódkę przed wejściem do klubu, to ich znajdzie. Zacznij martwić się o siebie, oni są tylko środkiem do Twojej siły. - powiedziała bez ogródek, może nazbyt brutalnie, ale z pewnością szczerze. Otrzepawszy całkowicie swoje bajońsko drogie futro, czarnowłosa podeszła do Molly, by sprawdzić czy dziewczyna doszła już do siebie.
- Idziemy, musisz się rozgrzać. A Zarenowi nic nie powiem, nie musi wiedzieć wszystkiego. Dopiero się uczysz, więc to zrozumiałe. - dodała ku pokrzepieniu młodszej koleżanki. Nie miała powodu, by opowiadać mężczyźnie o wszystkim co stanie się dzisiejszego wieczoru. Veina była ostatnią osobą, która czuła potrzebę spowiedzi; nigdy niezwiązana stosunkiem poddańczym do mężczyzny i w tym przypadku nie miała zamiaru wykazywać się jakąkolwiek inicjatywą, niczym szpieg o wszystkim donosić. Nawet jeśli cokolwiek poszłoby nie tak, a Molly zdołała choćby urwać głowę mężczyźnie, może liczyć na pragmatyczność starszej wampirzycy, której duma nie pozwoli na przyznanie się choćby do najmniejszego błędu. Na szczęście Molly wyolbrzymiała całą sytuację, która w żaden sposób nie wymknęła się spod kontroli. Veina sama miała ochotę pozbawić mężczyzn życia, w ostatniej chwili wyjmując kły spod skóry drugiego śmiertelnika. Jednak to by jedynie przestraszyło podlotka, a nie miała zamiaru jeszcze bardziej jej traumatyzować w tej chwili.
- Na dzisiejszą kolację nam wystarczy. Jeśli zgłodniejesz później to daj znać, znajdziemy chętnego. Nauczysz się jeszcze jak nakłonić śmiertelnika do dobrowolnego oddania krwi, może na początek to będzie dla Ciebie najlepsze. A teraz rozgrzejemy Cię od środka, alkohol zawsze rozwiewa wszystkie smutki. - powiedziała z uśmiechem i objęła wampirzycę ramieniem. Nie musiały szukać daleko, póki znajdowały się w dzielnicy rozrywek - miały wiele możliwości i mnóstwo czasu, by zakosztować wszystkiego po trosze.

[zt x2]
Veina

Veina

Krew : Szlachetna
Znaki szczególne : Tatuaże - pędy dzikiej róży owijające się wokół lewego uda, róża pod lewą piersią.
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3924-veina-erika-virtanen#86359 https://vampireknight.forumpl.net/t1146-veina#17420 https://vampireknight.forumpl.net/t2774-apartament-veiny#59851

Powrót do góry Go down

Ulice - Page 9 Empty Re: Ulice

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 9 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

Powrót do góry

- Similar topics
» Ulice

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach