Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Pon Lis 27, 2017 10:56 pm

Oczywiście że panowanie nad mocą było trudne, sama świadomość posiadania takowej była dla Lucasa trudna! W końcu był z tej trójki najkrócej krwiopijcą i wielu rzeczy jeszcze sobie nie uświadomił. Miał jednak szczerą nadzieję, że gdy cały ten shit z przemianą Joffreya się wyjaśni, to Fabio wszystko, kroczek po kroczku mu wyjaśni, jak na dobrego przyjaciela przystało. Prawda Fabio? Gdy wilk tak o tym rozmyślał i zerknął w stronę najniższego wampirka, jego oczy musiały ujrzeć drastyczną scenę pocałunku między fioletkiem, a Kurą. Chyba nie trzeba wspominać że prędko odwrócił wzrok? Jakoś nie jarało go spoglądanie na dwójkę całujących się gości... i nie, nie był homofobem, po prostu... NO KURWA TO NIE BYŁO SMACZNE! Gdy jednak po chwili upewnił się, że skończyła się ich wymiana śliny, odwrócił wzrok, jednakże to Kurosia ujrzał na pierwszym planie. Już od początku coś mu śmierdziało... i chyba nie był to odór z mordy Joffa(a może?), tak też nim wampir zakończył swą wypowiedź/prośbę, Kruczowłosy zmienił się momentalnie w ciemny obłok.
- Nie interesuje mnie z jak potężnej rodziny jesteś, mojej krwi nie dostaniesz. Fabio, to Ty się z nim całowałeś, odwdzięcz się.
Wyrzekł słyszalnie oburzony. Najpierw go krzywdzi, teraz chce krwi... LIMIT WYCZERPANY, ELO POMELO. - Ja bym mu wpierdolił, ale no niestety... muszę tkwić w TWOIM ciele.
Ozwało się znów to coś, tylko bardziej podkurzając naszego buntownika.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Pon Lis 27, 2017 11:21 pm

Lucas'a nie był obecnie największym problemem, tylko odmieniony Joffrey. Nie wiedział w końcu Fabio z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Może nie bardzo zmieni się charakter, ale na pewno podejście do świata, do życia. Dlatego nie był pewny co do sytuacji, no i przede wszystkim martwił się o Hagen'a. Bądź co bądź, znalazł się w kłopotliwej sytuacji, zapewne nie mogąc jeszcze się odnaleźć. Włoch był gotów mu pomóc, zresztą jak zawsze. Nie wiedział jednak czy Joff zechce przyjąć cokolwiek od Fioletowego, a narzucanie się nie za bardzo dobrze się odbijało oraz niezbyt dobrze wspomina. Nie, nie może się użalać nad sobą. Ci dwaj potrzebują pomocy - Co takiego? - nie był pewny czego może potrzebować czarnowłosy. Kontaktu z rodziną? A może z Hiro? W końcu to on był jakby nie patrzeć sprawcą wybudzenia krwi. Na pewno Przewodniczący coś o tym wiedział, w końcu od wiele wie o rodzinę z której pochodził Hagen.
Niestety jednak się nie dowie.
Cała ta sytuacja była tak dziwna, że Fioletowy aż zaniemówił. Dobrze, zrozumiał odmowę pomocy. Skoro nie chciał, jego sprawa. Nie chciał drażnić i tak już zdenerwowanego wybudzonego. Sam sobie poradzi, skoro jest specem od rozwalania luster. A to już był pierwszy krok do zdenerwowania Nessuno, tak, on też ma nerwy oraz granice do nich.
Pocałunek? Na oczach cnotliwego Lucas'a? Tyle, że Fabio jakoś nie odwzajemnił, dobra... tylko trochę. Chociaż jakoś nie czuł by poprawił się mu humor. Poza tym nie spodobało się to, że skierował się do Lucas'a po krew. Przecież nie byłoby problemem oddanie swojej... naprawdę... lecz skoro tego chciał Emilio. Fioletowy tylko zmrużył oczy, milcząc. Może i Włoch również miał krewetkę, aczkolwiek jego myślenie stanowczo odbiegało od męskiego. Kobiece spojrzenie na świat oraz wyciąganie rzeczy, które niekoniecznie musiały istnieć. Właściwie poczuł się trochę odrzucony. Zapewne opuściłby salon, gdyby nie tekst Lucasa.
To już było przelanie czary. Gwałtownie się odwrócił wampirek, podchodząc ciężkim krokiem do Wolf'a - Taką okazujesz lojalność? Najpierw kulisz ogon, przychodzisz o pomoc! Staram się, a Ty masz czelność tak mówić?! Nie muszę nic robić! Nikomu nie pomagać. Mam Was gdzieś! A Ciebie zwłaszcza, Lucas. Szukaj pomocy gdzie indziej, bo już u mnie jej nie znajdziesz! - trochę złości wylał. Co się jednak dziwić? Najpierw podlizywanie się, szukanie wsparcia a teraz traktowanie jak przedmiotu. Oddaj krew bo tak, pomóż bo tak. Hagen też oberwie - Obyś tylko się nie udławił! Smacznego! - na odchodne. Miał po dziurki w nosie obu. W sumie całego domu! Tak! Gdzie znaleźć ukojenie? Mniejsza o to. Fioletowy skieruje się do wyjścia, chwyci za swój płaszczyk i nałoży buty. Tyle go widzieli, bo jeszcze na pożegnanie trzaśnie im drzwiami.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Joffrey Wto Lis 28, 2017 10:30 am

Jak widać Joffrey nie miał problemu z okazywaniem czułości, a może była to zwykła prowokacja? Ciężko stwierdzić, zwłaszcza że powędrował do Lucasa, który zamienił się w magiczny obłoczek mocy. Wampir klasnął w dłonie i przewrócił oczami. Nie chciało mu się czekać, aż się odmieni. Zerknął tylko na Fioletowego, który strzelił focha i wyszedł. A niech sobie lezie, Joffrey i tak miał coś ważnego do roboty.
Każdy z pewnością chciałby zobaczyć jak Lucas wpierdala Hagenowi. Tak, na pewno. Niestety było to niemożliwe, co gorsza facet znowu zdenerwował Kurosia, który zacisnął mocniej zębiska. Co to za nie wychowane wampiry, Hiro musi się ogarnąć i przestać przemieniać pajaców. Mężczyzna leniwie wstał z kanapy, spoglądając w stronę drzwi.
- Dobra chłoptasiu, mam parę spraw do załatwienia. Nara. - Rzucił, ubierając czarny płaszcz. W końcu nie będzie paradował po zimnym dworze w samej marynarce. Miejsce do którego szedł wymagało nie zwracania na siebie zbytniej uwagi, toteż wampir musiał wyglądać jak normalny człowiek. Chwycił za klamkę i leniwie udał się w swoim kierunku, znikając z pola widzenia Lucasa. Przynajmniej miał spokój i w sumie chatę dla siebie. Co zrobi to już zależało od niego, gdyż ci co mieli mu pomóc walnęli fochy i udali się w nieokreślonych kierunkach. Jak uroczo.

zt
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Wto Lis 28, 2017 12:43 pm

Cóż, na pewno nie spodziewał się że tak to się skończy. Fabio z fochem, Joff jakiś inny... wspaniale. Nic tylko się cieszyć! A tak szczerze to nie, nie było powodu do zadowolenia... wychodzi na to że będzie musiał sobie poradzić dalej sam, dlatego po chwili siedzenia w ciszy wyszedł z pokoju, a następnie z mieszkania fioletka.

z/t
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Pią Lut 23, 2018 6:52 pm

Cały ten spacer okazał się jednym, wielkim fiaskiem! Fabio w złości sam udał się na zakupy, by w porę zakupić wszelkie potrzebne wyprawki. Wszystkiego sam musiał pilnować, no oczywiście z małą pomocą mamy. Kobieta była nader prze szczęśliwa z tak niezwykłego cudu. Nie pytała nawet jak do tego doszło, aczkolwiek mogło być i tak, że coś już wiedziała dużo wcześniej. Fabio póki co nie dociekał do żadnych praw, dbając o dobro rozwijających się w nim istot. Tak, dokładnie liczba mnoga! Bo kto by pomyślał, że będzie więcej niż jedno? Stąd ten ciężar, ten wielki brzuch i apetyt pomnożony razy trzy. Nie wspominając o humorach, co non stop towarzyszyły wampirkowi. Dlatego całe te zakupy z matką były jak na ranę! Zrelaksował się nieco, pośmiał i spędził całkiem uroczy dzień.
- Mam nadzieję, że macie w planach przygotowanie pokoju dla dzieci? - oczywiście nie miała pojęcia, że Fabio nie mówił nic Joffrey'owi. Ten jedynie uśmiechnął się i skinął głową, coby rodzica nie martwić.
Wypadałoby w końcu poinformować ojca o jego wpadce.
Dziwnie słowa brzmiały  w samej głowie, a co dopiero wypowiedziane na głos.
Zaparkowali pod domem, po czym matula wyskoczyła pierwsza. Zaproponowała, że wyciągnie wszystkie zakupy i zaniesie do środka, a Fabio ma tylko pięknie wyglądać oraz odpoczywać. Ciężko było trudzić matkę, lecz zabronienie jej byłoby jeszcze bardziej okrutne. Westchnął cicho, zgadzając się. Więc co teraz? Zamierzał udać się na odpoczynek do salonu, nim jednak wszedł dalej, zrzucił z siebie zbędny płaszczyk i zimowe obuwie. W domu było ciepło, więc śmiało można chodzić lżej ubranym.  
Drobnymi krokami poczłapał do pokoju by po chwili usadowić się na wygodnej kanapie. Podciągnął nogi na siedzisko mebla, po czym opadł ostrożnie, lądując głową na bocznym oparciu kanapy. Teraz był zmęczony, a dźwiganie ciężaru robiło swoje - bóle kręgosłupa, bóle nóg i wszystkiego włącznie z włosami. Nie wspominając o skopanych wnętrznościach. Nie zgarnął nawet opadłych kosmyków włosów z głowy. W końcu już wpadł w miłe odrętwienie typowe dla nadchodzącej drzemki!
Matka nadal zajmowała się zakupami, wędrując z dołu na piętro. Musiała przetrzepać wszystkie ładne ciuszki, zabawki i przeróżne duperele na których doświadczone matki znają się najlepiej.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Pią Lut 23, 2018 10:34 pm

Od nieprzyjemnych wydarzeń minęło sporo czasu. Wystarczająco by zdołał zapoznać się z pewnymi faktami. To co jednak robił za plecami innych, było w jego interesie. Był indywidualistą często z przymusu, zwłaszcza zważywszy na to iż Fabio coraz bardziej odcinał się od niego. Nie miał mu tego jednak za złe. Niech żyje i kwitnie. Zdziwił go nagły sms od Fabianny. Patrząc w wyświetlacz westchnął wystukując odpowiedz. Gdy on się martwił to nie raczył nic napisać, czy wszystko ok, nic. A gdy potrzebuje lodów, to zna jego numer. Trochę przykre, lecz przywykł do tej ignorancji ze strony Fabia. Skoro chciał lodów, pojawił się w sklepie biorąc nie jedno, a dwa opakowania lodów karmelowych, a do tego 2 kilogramy bananów. Niech ma. Wsiadł do samochodu, po czym skierował się do wioski nieopodal miasta. Znał dobrze tą drogę, dlatego też bezproblemowo dotarł do domu Fabia, parkując na podjeździe. Wysiadł z samochodu, zabierając zakupy w reklamówkę, po czym zamknął samochód centralką. Skierował się do wejścia, zaczynając się rozglądać. Zdjął z łba kaptur, po czym zdjął płaszcz wieszając go w odpowiednim miejscu, jak i pozbył się butów.
- Fabio?
Zawołał spokojnie, nie krzycząc, a mówiąc normalnym tonem głosu, jakby chłopaka miał przed sobą. Zaczął się za nim rozglądać, a nie zatrzymany zapewne dostrzeże go w salonie gdy drzemał, albo już nie. Podchodzie więc powoli do niego kładąc zakupy na stoliku, po czym spojrzał na chłopaka uważniej. Przytył? Nawet lekko uniósł brew, na chwile jednak. Jeżeli syrenka jeszcze spała, powoli zechce usiąść przy nim, by dłonią odgarnąć włosy z jego twarzy, patrząc na niego, no i poniekąd czekając aż się zbudzi. Niech sobie drzemie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Sob Lut 24, 2018 2:35 pm

Przez ostatni bardzo dłuższy czas sam Fabio nie potrafił się ogarnąć, więc mógł zaniedbać również kontakty z najbliższymi mu osobami. Nie czynił tego celowo, po prostu nie umiał się jeszcze zbytnio odnaleźć w całkiem obcej, niesamowitej sytuacji, w dodatku wampirek nie mówił jeszcze Joffrey'owi a powinien zrobić to od razu. Cóż, pozostawał jednak strach że wampir się przestraszy i porzucić niższego. Powie mu po fakcie, gdy urodzi! Tak!
I już sobie zasypiał z myślami mniej pozytywnymi, wtulając buzię do oparcia, kiedy to poczuł czyiś dotyk. Całkiem zapomniał, że w drodze powrotnej do domu pisał do Castas'a, Zakupienie lodów było jedynie pretekstem by ten przybył! Przecież mu nie napisze bezpośrednio o ciąży, co nie? Gdzie jeszcze w szoku padłby na zawał!
- Co jest...? - spytał cicho, otwierając powoli oczy, które przetarł łapką. Podniósł się odrobinę aby spojrzeć na przybyłego wampira. Jak miło, że przyszedł... z zakupami! Leżała siatka na stoliku, kusząc swoją zawartością - Dobrze Cię widzieć. - i jak tylko skończył zdanie, ziewnął cicho. Oczywiście kulturalnie zasłonił usta dłonią. Ciężko było jednak ustawić się do siadu przez ciążący mu balast - Właściwie jedzenie było tylko... pretekstem byś do mnie przyjechał. - zaczął, patrząc uważnie na Castas'a. Jak powiedzieć swojemu opiekunowi, który był przy nim niemal przez całe życie? W końcu jak trzeci rodzic! Dlatego przybliży się bardziej, sięgnąwszy po jego dłoń coby ułożyła się na brzuchu Fioletowego - Czujesz? - spyta, nie odrywając wzroku od oczu starszego. Zapewne zdziwi się bardzo jak poczuje pod dłonią ruch. Czekał na reakcję dość zniecierpliwiony, doszukując się też na jego twarzy jakiekolwiek zmiany... oby nie na negatywną.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Wto Lut 27, 2018 5:38 pm

Pojawił się w domu na uboczu, zakupy wylądowały na stoliku a on usiadł przy swoim podopiecznym, którego równie dobrze mógł nazywać synem. Na jego twarzy pojawił się ledwo widoczny uśmiech, gdy mógł dostrzec spokojną twarz wampira. Dawno takiej nie widział. Odsłonił ją od zbędnych kosmyków włosów. Widząc że zrobił to na tyle dotkliwie iż Fabio się zbudził, zabrał dłoń zerkając na zaspane lico wampirka.
- Ciebie również.
Mruknął spokojnie po czym widząc jak ziewa, sam chwile walczył by nie ziewnąć. Przecież to zaraźliwe! Efektem tego było ino chwilowe zaszklenie oczu. Nie trwało to jednak długo. Kilka kolejnych mrugnięć zniwelowało efekt.
- Tak? Miło to słyszeć, coś się stało?
Fabianie raz zwracał się z problemami, zmartwieniami do swojego opiekuna, przez co ten już z rozmachu zapytał czy czasem nic nie trapi wampirka. To jednak nie dużo dobiegało od prawdy. Spojrzał mimo wszystko uważniej na niego, jak i badawczo. Pozwolił się złapać za dłoń, nie ukrywając swojego zdziwienia, gdy ułożył ją na swoim brzuchu. W dodatku to pytanie wybiło go kompletnie z tropu. Czy on sobie robił żart? Jego dłoń drgnęła gdy jednak odczuł że w jamie brzusznej Fabia coś się dzieje. Jego oczy otwarły się znacznie szerzej, a on sam spojrzał na brzuch Fabia. Po czym jednak zmrużył oczy, krzywiąc się nieco. Przecież to łamało wszystkie normy jakimi dotychczas żył Castas. Oczywiście wiedział że Fabiannie bliżej do kobiety, no ale jednak był facetem. W ciąży?
?!!?!?!?!!?!?! (błąd systemu)
- ...
Na prawdę nie wiedział co ma o tym wszystkim pomyśleć, a jego twarz, no nie oszukujmy się nie była tak przyzwoita jak zazwyczaj. Był zdziwiony i mimika twarzy na to wykazywała. Mimo to przesunął ręką po brzuchu wampira chcąc się upewnić, że na pewno się nie przewidział. Ba. Nawet będzie chciał podwinąć jego koszulkę, na chwile, by upewnić się że to nie Fake. Po tym zakryje go z powrotem.
- Przecież to nie możliwe...
Rzekł, gryząc się ze swoimi myślami, bo ale jeszcze ostatnio był pewny że syreny nie istnieją, więc teraz miał mieszane uczucia, a on sam, no mimo bycia medykiem, potrzebował chwili na ogarnięcie tematu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Sob Mar 03, 2018 11:04 am

Dziwne? Fioletowy poniekąd z początku sam potrafił nie dowierzać w wyniki badań, jakie na sobie przeprowadził. Wszystko wskazywało, że mógł być w ciąży, a kiedy tylko wszystko się potwierdziło, spróbował. Jak widać z wynikiem pozytywnym, Fabio zaszedł w ciążę i teraz będzie przyszłym mamą/tatą. Więc nie dziwił się wielkiego zaskoczenia na twarzy Castas'a.
- Stało się wiele. - odpowiedział, patrząc na swojego opiekuna. Kiedy ten już był blisko, Fioletowy nie zawahał się sięgnąć po jego rękę i ułożyć ją na swoim brzuchu. Obserwował uważnie twarz wampira oraz jego dłonie. Nie chciał aby ten przypadkiem wpadł w jakiś gniew lub coś podobnego, co mogłoby skrzywdzić wampira oraz jego pociechy. Póki co miał zaskoczenie, wielkie wręcz nienaturalne! Nessuno milczał, nie komentował, dając tym samym szansę na przyswojenie informacji. Dopiero jak przesunął ręką po brzuchu, niższy westchnął. Pozwolił też na podciągnięcie koszulki, w sprawdzeniu czy czasem nikogo młodszy nie okłamuje - Myślisz, że zażartowałbym z Ciebie? - nieco się oburzył. Poprawił koszulkę, podnosząc się do wygodniejszego siadu - Też tak sądziłem. Jak widać rybi ogon nie tylko służy do pływania. - odruchowo przejechał swoją łapką po brzuchu, uśmiechając się - Wiesz, że to będą trojaczki! - stąd spory rozmiar. Może nie gigantyczny, dzieciaki się jeszcze rozwijały i na pewno będą drobne - Z początku sam się bałem, ale później uznałem, że skoro tak miało być... Pogodziłem się. - cicho dodał, nie martwiąc się co sądzi Opiekun. Fioletowy zatroszczy się o swoje potomstwo, już czując do nich miłość. Zresztą sam Castas wiedział co to znaczy opieka nad młodszymi, wychowywanie ich.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Pon Mar 05, 2018 1:02 am

Po wydarzeniach z pewną wampirzycą, Vito zdecydował się śmignąć do sklepu po zakupy dla braciszka... Chociaż nadal zastanawiał się nad tymi wszystkimi wiadomościami. Nie żeby zarzucał mu mówienie nieprawdy... Ale to jakoś nie mieściło się to w jego zdolności pojmowania... Nie. Z której strony by nie spojrzał na to, to było dziwne. Dlatego też potrzebował to wyjaśnić jak najszybciej.
A tak między czasie, również z zakupami zgarnął Estelle do domu. Zdecydowanie wybrał sobie nietypową porę, ale dzięki temu wszystkiemu, miał pewnego rodzaju możliwość przedstawienia jej swojej rodzinki. A kiedyś wypadałoby to zrobić, prawda? Więc czemu nie teraz... Chociaż mogłoby się to wydawać być co najmniej dziwaczne.
Bądź co bądź... Dojechali tutaj taksówką. Blondyn opłacił wszystko i w ogóle, po czym zatrzymał się przed samymi drzwiami i wydał z siebie westchnienie, po czym przekierował wzrok na dziewczynę.
- Tylko no... Nie wystrasz się w razie czego - uprzedził ją z tego miejsca. - Oni są naprawdę fajni - uśmiechnął się do niej, po czym nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Miał prosty plan - przedstawić rodzinkę, a przynajmniej każdego kto był, a potem zabrać ją do pokoju. Nie było to jakoś oficjalne przedstawienie, ale no... I tak zastanawiał się, jak to właściwie będzie, skoro przyprowadził ludzką kobietę do domu pełnego wampirów.
- Fabio, wróciłem! Mam zakupy i przyprowadziłem gościa! - powiedział, nieco podnosząc głos. Nie widział potrzeby, by krzyczeć, skoro wampirze zmysły były bardzo czułe... A co do nich... Po wyczuciu, że Fabio nie jest sam, a na dodatek zrozumieniu, z kim miał do czynienia odczuł cień irytacji. Nie polubił zbytnio tego faceta.
Westchnął cicho i zachęcającym gestem wskazał jej salon, gdzie sam się udał.
- Gdzie położyć te rzeczy? - pomachał siatką z zakupami, po czym nieco zmrużył ślepia. Serio. Powinienem chyba częściej bywać w domu - zdecydowanie fioletowowłosy zmienił się od ostatniego razu, gdy go widział. Tylko, że nie rozumiał powodu. Zbyt dużo jedzenia? Tak właściwie to wampiry tyją? Ale... Zaś z drugiej strony gdzieś w umyśle pamiętał o wiadomości najmłodszego...
- Marco jeszcze nie ma? - no i widać, że jak przychodzi co do czego, to go nie ma... - Pewnie zaraz będzie. Bądź co bądź, przyprowadziłem kogoś, kogo chcę, byś poznał - nieco specjalnie ignorował Castasa, ale z drugiej strony były tego dwa powody. Pierwszy to taki, że nie uważał go za członka rodziny, a drugi... Nie spodziewał sie jego obecności.
Gdy dziewczyna zdecyduje się pojawić, przestawi ją na spokojnie... I w sumie, to czekał na nieco więcej wyjaśnień. O ile zdecyduje się cokolwiek mówić przy trzeciej osobie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Wto Mar 06, 2018 7:04 pm

Choć był lekarzem nie od dzisiaj, to jednak takie coś było dla niego nowiną i brakowało mu słów które pozwoliły by mu na opisanie tego wszystkiego. Dla niego było to proste iż facet nie mógł mieć dzieci, jednak Fabio od ostatniego czasu wiele się zmieniał. Nie użalał się jednak nad tym iż go nie upilnował. Był jego opiekunem, jednak Fabio miał nauczyć się żyć po swojemu, co poniekąd mu wychodziło.
- Na prawdę nie wiem co powiedzieć...
Odparł jak najbardziej szczerze, nawet gdy upewnił się iż nie jest to żart. Zabrał dłonie, obserwując Fabia, który poniekąd był cudem, a raczej to co było w nim. W dodatku Landrynka wspomniała o rybim ogonie. Nadal on dla Castasa był czymś czego wytłumaczyć nie mógł, choć po rozmowie ze starym przyjacielem, upewnił się iż taka modyfikacja genów była możliwa. Być może dzięki temu kolejny fenomen był kolejnym bonusem ingerencji w genetykę wampirka. Nie był zły, ale zaskoczony i owszem.
- Trojaczki... To cud Fabianie.
Zapewnił i lekko się uśmiechnął do chłopaka i choć już szok powoli mijał, to nadal Castas nie pozbywał się zaskoczenia z twarzy. Wieść o pogodzeniu się ze swoją naturą, poniekąd cieszyła starego medyka. Jeżeli Fabio chciał tych dzieci, to reszta była tylko detalami które dopełniały całość.
- Ciesze się z Twojego szczęścia. Będziesz dobrą mamą.
Wieść o byciu wujkiem była przyjemna, nawet jeżeli niektórzy nie uważali go za członka rodziny. Pogodził się z tym i każdy miał możliwość wyboru. Ważny był dla niego w większej mierze Fabio, reszta była mniej ważna, a nawet wcale. W domu niebawem pojawił się ktoś jeszcze. Po zapachu poznał osobę i nie musiał długo czekać by móc ją zobaczyć. Wstanie z kanapy, gdy Vito pojawi się w salonie po czym, podszedł do fotela, by na nim usiąść. Ewidentnie Vito go ignorował mimo iż Castas nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Nawet jeżeli był dla niego obcym, to nie był powietrzem. Trudno, medyk w żaden sposób nie zamierzał prosić się o uwagę wampira. nie zostało mu nic innego jak obserwacja ino wspomniał Fabiowi o lodach, że powinien je schować nim się roztopią.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Estelle Sob Mar 10, 2018 12:33 pm

Estelle nie spodziewała się, że Vito postanowi przedstawić ją swojej rodzinie. Nie są długo razem, po za tym wystrzelił z tą wiadomością tak nagle. Aż się herbatą poparzyła, przez co miała pokaleczone ręce. W popłochu latała po domu, aby znaleźć jakąś odpowiednią sukienkę na tą okazję. Nic wyzywającego, ale też nie skromnego. Vito zawsze taki elegancki na pewno z bogatej rodziny pochodzi, nie może przyjść ubrana jak wieśniaczka. Niestety szybko po nią przyszedł, więc jak stała przed szafą tak wyszła. W zwykłych jeansach i różowym, za dużym swetrze który kiedyś matka zrobiła jej na drutach. No sama klasa!
Znerwicowana siedziała sztywno w taksówce i obgryzała wargi zerkając co chwilę na wampira. Opowie jej coś o braciach? Kurde, wypadałoby jakieś podstawy wiedzieć prawda? Jak mają na imie, co lubią a co ich denerwuje? Aby wiedziała co może mówić, a co nie?
- Właśnie Vito... czy twojej rodzinie nie będzie przeszkadzać, że jestem człowiekiem? - palnęła nagle, pochylając się ku niemu. Raczej by jej nie brał w miejsce, gdzie byłoby niebezpiecznie ale... kto go tam wie. Może zgłodnieli i była jedynym ciepłym posiłkiem pod nosem? Nie no, nie popadajmy w paranoje. Ale może stwierdził, że sprawdzi ich reakcje dopiero w domu? BOŻE, niech już dojadą bo dostaje migreny.
Nagle blondyn się odezwał powodując, że trochę się uspokoiła. Skoro są fajni, to raczej akceptują ludzi jak on... tak?
Gdy w końcu dojechali na miejsce zawstydzona dreptała tuż za nim, mamrocząc tylko dzień dobry, gdy przekroczyli próg domu. Pozwoliła Vito przedstawić się, ale jak tylko weszła do pokoju, gdzie był Fabio i Castas to szczęka jej odpadła.
- Vito! Co tu robi ta dziewczyna z lasu? - nie ogarnęła, że Castas jest tylko gościem. Myślała, że to on jest bratem blondyna. Bądź co bądź, w końcu jej nie wyjaśnił że kobieta z lasu to jego B R A T! Zaczynała kiełkować w niej złość, że znowu ta wydra kręci się koło jej faceta. A niby nie mają razem nic wspólnego! Policzki przybrały purpurowy wyraz twarzy, ale twardo stała patrząc zazdrośnie na fioletową, która wyglądała jakby naprawdę była w ciąży.
Estelle

Estelle

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Bliza na nadgarstku [od ugryzienia], naturalne różowe włosy~
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak.


https://vampireknight.forumpl.net/t838-estelle-namikaze

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Pon Mar 12, 2018 6:54 pm

Ale się zaczęło dziać! Fabio najpierw musiał ogarnąć swojego Opiekuna, który to wyglądał jakby dostał zwiechy umysłowej. Nic dziwnego. nie zawsze można spotkać chłopaczka w ciąży i to zwielokrotnionej. Ale jak sam Castas sądzi, Fabio ma zbyt wiele kobiety mimo posiadania krewetki - Nic nie mów, ciesz się moim szczęściem! - klaśnie w łapki, sądząc jakże wpadł na genialny pomysł!
Cud?
Mało powiedziane!
Fioletowy w życiu nie przypuszczałby, że może dojść do takiego przypadku. Nie wiedział też, że sam fakt możliwości zajścia w ciążę wziął się od eksperymentu i jak widać udanego, skoro zaszedł. I oby się Fabio nigdy o tym nie dowiedział - Jeszcze pozostaje kwestia imion. - napomknął, drapiąc się po policzku. Zastanawiał się jak można nazwać te trzy cuda! Będzie musiał przycisnąć o to Joffrey'a jak tylko powróci do domu. A właśnie... Co u niego? Dostał wcześniej sms'a i właśnie miał zamiar go odczytać, kiedy Castas wspomniał o mamie.
Właśnie. Kim Fabio dla nich będzie? Zmrużył ślepka, kiwnąwszy główką. I kiedy niższy zaczął odczytywać wiadomości w telefonie, przybył Vito, tyle że nie sam.
Poza tym... Hagen miał kłopoty? Łowca? Co? Nessuno szybko odpisał, ukrywając jednak zmartwienie pod maską uśmiechu. Nie może się zdradzić, ale niepokój zaczął rosnąć diametralnie.
- Och, Vito! To zaproś gościa dalej, a nie trzymasz prawie w przed pokoju. - uśmiechnie się szeroko, odbierając zakupy od brata. Tym samym zabrał lody, coby się nie rozpuściły - Mam nadzieję, że nie dojdzie do spięć. - pierw spojrzy na Vito, a później Castas'a. Panowie raczej za sobą nie przepadali, skoro starszy brat celowo go ignorował.
Kierując się do kuchni, napotkał właśnie tą dziewczynę z lasu! Zatrzymał się gwałtownie o mało na nią nie wpadając - To ten gość? - spytał, mrugając szybko oczami. Właściwie nie poznali się lepiej, gdy pierwszy raz się spotkali. I jeszcze ta miała czelność się tak oburzać! Fioletowy zmarszczył brwi, stanąwszy twarzą w twarz z niższą - Jestem bratem Vito, młoda damo! - burknie jakże złowrogo, by po chwili zacisnąć usta w wąską linię.
Zapewne wpadnie w niezły szok, że młodszy wygląda jak dziewczyna, ma głos jak dziewczyna i dodatkowo jest... w ciąży.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Joffrey Pon Mar 12, 2018 10:57 pm

Na szczęście dom Nessuno nie znajdował się tak daleko. Joffrey sapał ciężko, przytrzymując rękoma swoją głowę. Pi kroczył gdzieś z boku. Niby wszystko pięknie, ale sam Kurosz wyglądał okropnie. Potargane włosy wraz z ubraniem, brudny, jeszcze bledsza twarz niż zazwyczaj i świecące się od głodu, czerwone oczy. Dodatkowo zaczął go jeszcze boleć łeb od tych wszystkich ciosów, które otrzymał.
Spojrzał na Pi ze zdenerwowaniem i bez powodu trzepnął go w głowę.
- To za to, że zamiast mi wcześniej pomóc to wolałeś sobie z kimś pisać. - Warknie, po czym jego wzrok nieco złagodnieje. W końcu myszka się spisała i zrobiła więcej niż oczekiwał. Oczywiście nie miał pojęcia, że informował on Fabio o całym wydarzeniu.
- Będziesz sobie mógł wybrać dowolną nagrodę, więc się dobrze zastanów. - Sapnie, gdy znaleźli się na terenie posesji. Raz jeszcze zerknął na źle wyglądające złamanie, po czym nieco przyspieszył widząc znajomy dom. Otworzy drzwi bez żadnego pukania i niemal od razu wparuje do środka. Nie miał pojęcia, że gości zbierali się w domu najmłodszego. Doprawdy miał zajebiste wyczucie czasu.
Niemalże wbiegnie, słysząc dochodzące z salonu dźwięki. Od razu się tam skieruje i stanie. Jego zaskoczony wzrok skieruje się na Fabio, Castasa, Vito oraz.. ludzką dziewuchę.
- Kotku, nie będziesz zły jak coś Ci powiem? - Sapnie, a jego świecące oczy skierowały się na Estelle. Oczywiście nie miał pojęcia jak ważnym łowcą był Corn, ale niebawem się o tym dowie. Przeniesie wzrok na narzeczonego i wskaże na złamaną rękę Pi.
- Dasz radę go poskładać? I nie, nic mi nie jest. - Rzeknie nieco zmęczonym głosem, czując ponowny ból w łbie. W końcu kilka razy w niego dostał i nawet z samej broni. Nie było to jednak nic poważnego, a i tak miał ważniejsze rzeczy na głowie.
Machnie ręką w stronę Castasa i Vito z nikłym uśmiechem. Był naprawdę głodny.
- Witam Panów. - Oczywiście miał z nimi przyjemność. Ślepia skierują się na Fabio, a potem na jego brzuch. A więc reszta już wie.. ale będą musieli porozmawiać o tym później. Wstanie i spojrzy na dziewuchę.
- Doskonale, potrzebuję przekąski. - Mruknie, znajdując się w oka mgnieniu przy dziewczynie i bez żadnego ale, odchyli jej głowę i wgryzie się w jej smukłą szyję. O ile ktoś go wcześniej nie powstrzyma. Trzeba mu jednak to wybaczyć, walka zabrała znacznie więcej sił niż przypuszczał.. musiał się pożywić, jak i Pi kiedy zostanie już wyleczony. Potem zajmą się łowcą.. i ktoś będzie musiał mu w tym pomóc. I Joffrey już doskonale wiedział kto.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Wto Mar 13, 2018 9:38 pm

Pochwycenie łowcy okazało się utrudnione ze względu na jego... zniknięcie. Jego Pan był teraz nie tylko poobijany, ale wkurzony za niedokończone porachunki ze szosy. Na pewno ciosy, jakie otrzymał, odbiły swoje piętno na kondycji Mistrza, choć i tak pomimo wdania się w ostrą potyczkę ostatecznie ją wygrał. Słodko-gorzkie zwycięstwo, bowiem musiał obecnie zaspokoić głód, który przewiercał go na wskroś. Najwyraźniej też potrzebował wyładować gniew, a że Pi był najbliżej, to chłopak oberwał w skroń na tyle mocno, iż upadł na ziemię. W porę asekurował spotkanie twarzy z glebą jedną ręką, ale i druga niemiłosiernie zabolała, bo odruchowo oparł się o obie kończyny. Sługa postarał się jednak podnieść szybko, by nie stracić Właściciela z oczu i nie zabłądzić w lesie. Już po minucie kroczył obok Czarnowłosego, choć tym razem zachował dystans większy niż długość wyprostowanej ręki Szlachetnego. Milczał ze spuszczoną głową, chyba Wyższy Wampir miał rację. Gdyby zainterweniował wcześniej, obyłoby się bez scen. I nieważne, że od początku starał się oderwać rozjuszone byki od siebie. Był tak poobijany i wycięty z życiorysu, że nie kwestionował niczego.
Wciąż nie odzywał się, jedynie skinął głową na słowa o nagrodzie. Przecież nie powie na głos, że nagroda mu zbędna, bo jeszcze mógłby Joffrey źle to odebrać. Że niby nie byłby w stanie dogodzić zachciance małej Myszy czy coś, ale młodzieniec nie szukał oklasków czy słów podziwu, a co dopiero wynagrodzenia. Był na to zbyt skromny. Po prostu cieszył się, że wyszli z tego żywi, i że idą wreszcie ku oazie spokoju.
Przynajmniej w teorii.
Będąc w ogrodzie już słyszał głosy obcych, przez co nieco skwasił minę. Zarówno on jak i Emilio nie nadawał się do prezentacji komukolwiek, jeszcze Hagen mógłby mieć jakieś kłopoty z tego tytułu. Tylko Fabio znał powód kiepskiego stanu zdrowia jego Pana, ale z drugiej strony skoro miał gości, mógł im o tym powiedzieć. Albo wręcz przeciwnie, zachować jedynie dla siebie i udawać, że wszystko było w porządku, gdy jego ukochany wdał się w bójkę z łowcą.
Nie wszedł wgłąb salonu jak jego Właściciel, tylko stanął chwiejnie we drzwiach i oparł się mocno ramieniem o framugę ze spuszczoną głową. Nikomu nie patrzył w oczy, starał się też nie wydawać z siebie ani jednego jęku czy dźwięku. Jedynie pilnie nasłuchiwał nasuwając zdrową, choć drżącą, ręką kaptur na poobijaną jak reszta ciała głowę. W tym ciągle czuł wyraźnie najświeższe uderzenie Joffreya. Złamana kończyna górna bezwiednie spływała wzdłuż ciała obnażając nienaturalny układ kości w ręce i jednocześnie karę wymierzoną przez łowcę za wtrącanie się do walki. Ale najpierw trzeba było zająć się jego Panem, Pi poczeka tyle, ile trzeba. Choć Hagen nie próżnował, zainteresował się bliżej jedyną kobietą w towarzystwie, która rzeczywiście nie zdradzała przynależności do wampirów. Już na same słowa Wyższego Wampira, Myszy zapłonęły oczy szkarłatem, lecz zmusił się do zjechania bokiem po framudze i skuleniu się pod drzwiami. To też przeczeka, byleby ktoś zajął się jego Panem. Na pewno mu pomogą. Muszą.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Nie Mar 18, 2018 11:01 pm

- Nie powinno - bąknął jeszcze w odpowiedzi, próbując rozwiać wątpliwości dziewczyny. - Są przyzwyczajeni do ludzi - dodał jeszcze, po czym uśmiechnął się lekko, starając się podnieść ją w ten sposób na duchu. - Więc raczej nie ma czym się martwić.
Wracając jednak do aktualnej sytuacji... Blondyn trochę pozapominał to i owo, jeśli chodziło o niektóre wydarzenia z przeszłości. Może... Może nie pozapominał, co niespecjalnie zwracał na nie uwagę... Co też mogło się odbić teraz.
Nie zdążył przedstawić różowowłosej, gdy nagle ona i Fabio zetknęli się ze sobą. Niebieskooki zrobił na moment dość durną minę, po czym przejechał otwartą dłonią po twarzy i westchnął cicho.
- Zapomniałem... - mruknął. - Nie wyszło to tak jak chciałem, ale... Tak, poznajcie się. Estelle Fabio. Fabio Estelle. Mój brat, moja dziewczyna. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie czy coś - ruszył się z miejsca, by znaleźć się obok kobiety i delikatnie poklepał ją po głowie. - Nie pytaj o szczegóły, sam ich nie rozumiem - mruknął jeszcze. Mimo wszystko nie rozumiał, czemu jego młodszy braciszek był w takim stanie. Albo mam przewidzenia. Eh. Marco, gdzie jesteś? - zawołał w myślach drugiego z braci, chcąc, by się ruszył i w końcu tu się pojawił.
Dodatkowo pojawiła się nowa komplikacja w postaci... Eh, kolejny upierdliwy wampir w oczach Vito. I nie, nie dał mu zaatakować Estelle, gdy się zbliżył, nie szczędząc sił, odepchnął go - ale nie na tyle zaś mocno, by uderzył w ścianę.
- To nie przekąska. Znajdź sobie coś innego, głąbie - objął Estelkę i przytulił do swojego ciała, patrząc zarazem ponuro na Joffreya. - W lodówce powinno być coś, co ci pomoże.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Pon Mar 19, 2018 12:45 pm

Jedno było pewne. Gdy Castas będzie miał okazje by usiąść w spokoju i pomyśleć, to na pewno będzie próbował odgadnąć za jaką sprawą Fabio ma tyle szczęścia. Nie był zazdrosny, a nawet cieszył się iż ten jest szczęśliwy. Cieszył go ten widok. Mimo to czemu myśląc o hybrydach, w jego umyśle pojawiała się jedna osoba zdolna do tego. Tatsuya. Bez wątpienia będzie musiał się z nim skontaktować, na pewno się dowie od niego czegoś ciekawego.
- Cieszę się, w końcu będę wujkiem. Ta myśl napawa satysfakcją.
Rodzina się powiększa, to na prawdę miłe uczucie. Kwestia imion. Słysząc to uśmiechnął się nikle, ale jednak, po czym pogłaskał Fabiana po głowie.
- Jeszcze masz sporo czasu, więc na pewno coś wymyślisz.
Zapewnił go, by czasem nie martwił się tym niepotrzebnie. W końcu nie wiedział jak presja macierzyństwa może wpłynąć na wampirka. Widział zachowania innych kobiet, no ale Fabio zawsze był inny. Po chwili ten skupił sie na telefonie, a Castas go obserwował, dostrzegając też iz ktoś się pojawił w domu.  Ano tak. Vito. Zerknął na niego, ale nie próbował zwracać na siebie uwagi. Pojawiła się i kobieta, a on jako jedyny nadal siedział w fotelu, obserwując wszystkich tych których mógł. Pojawili się kolejni goście. Uf. Trochę tu ludu. Jedna kobieta w towarzystwie mężczyzn. He, scenariusz do dobrego porno. No ale nikomu do żartów nie było, zwłaszcza kiedy między Fabiem, a koleżanką Vita, której nie znał, doszło do małego zgrzytu. Widząc Joffa, skinął do niego głową, choć zawieszając na nim spojrzenie, stwierdził ze coś jest nie tak. Co? Cholera wie. Tak czy inaczej wstał, widząc iż z jego towarzyszem chyba coś nie do końca w porządku. Zainteresował się pierwszy ręką chłopaka, która wyglądała podejrzanie, jednak póki co nie wiele mógł stwierdzić.
- Fabio gdzie masz apteczkę?
Jeżeli uzyska informacje, to się przejdzie do wskazanego miejsca, by zgarnąć wspomniany przedmiot, a następnie powróci do wampirów. Pi mógł mieć wrażenie iż mężczyzna zechce go wyminąć, jednak gdy pojawi się koło niego, to przykucnie zawieszając na nim ślepia. Zechce przede wszystkim sięgnąć do jego nakrycia łba, by je zsunąć.
- Kim jesteś?
Odparł spokojnie, choć nie umknęło jego uwadze iż chłopak no najlepiej nie wyglądał. Podobnie jak i jego pan. Póki co nic nie robił, ale no łapa Pi wyjątkowo zwróciła uwagę medyka, który najzwyczajniej w świcie chciał mu pomoc.
- Zdejmij bluzę, chyba że wolisz załatwić to nożyczkami.
Reszta zajęła się zamieszaniem wokół człowieka, a Castas jak to medyk, z odruchu podszedł do poszkodowanego, który wyglądał chyba gorzej od Joffa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Estelle Sro Mar 28, 2018 4:51 pm

- Jak to bratem? - palnęła mierząc go spojrzeniem od stóp do głów. Długie, lśniące włosy. Wąska talia, zgrabne pośladki i wielki gruby brzuch, ewidentnie jak u kobiet w ciąży - Bawisz się w ciężarnego transwestytę? - zwykle Esti jest miłą osobą, ale przy Fabio nie umiała zachować uszczypliwości dla siebie. Cóż, skoro w lesie fioletowy nie wydawał się być dobrze nastawiony wobec niej, jak zresztą i teraz, to czemu ona miała być przyjazna dla niego? Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubańczykom!
Spojrzała zdziwona na Vito, który sam chyba nie pogodził się z faktem, że jego brat jest inny dziwny. No ale przynajmniej nie musi już być zazdrosna, że jakaś wychudzona landryna kręci się koło niego. Estelle nie ma nic do homoseksualistów, sama jest biseksualna o czym chyba mało kto wie. Więc z czasem może faktycznie nawiąże się między nią, a Fabiem nić porozumienia?
Zupełnie niespodziewanie do domu wparowali kolejni goście. Jakieś grubsze przyjęcie? Dziewczyna instynktownie wtuliła się bokiem do blondyna, bo postać pojawiająca się w salonie nie wróżyła niczego dobrego. Od ciemnowłosego pantofla Fabianny bił chłód. Samo jego spojrzenie potrafiło przerazić, ale Est czasem brakuje instynktu samozachowawczego, więc wlepiała swoje błękitne gały w postać groźnego wampira i jego pazia. No ten teraz nie wyglądał strasznie, przez to kucanie w kącie.
Nagle Joff rzucił się na Namikaze, przez co dziewczyna uniosła ręce w obronnym geście ale Vito powstrzymał napastnika. Czuła, jak serce zaczyna jej szybciej bić, a źrenice powiększają się z przerażenia. JAKA KURWA PRZEKĄSKA?! A nie tak dawno, Vito mówił że na pewno wszyscy ją tu polubią! Akurat! Jak nie zostanie pączkiem na kolacje, to raczej nie ma co liczyć na nić sympatii.
Poczuła, jak facet ją przytula chcąc dodać otuchy, ale ona wciąż była w szoku. Spojrzała na Vito, który nie był aż tak różny od faceta swojego brata. Tak samo ostre rysy twarzy, zwierzęcy błysk w oczach. Nie powinna była tu przychodzić. Odsunęła się od blondyna cofając pod ścianę. Jak za pomocą czarodziejskiej różdżki przestała czuć się swobodnie i bezpiecznie w tym miejscu.  Nagle zrozumiała, że poszła jak  głupia owca do jamy lwa...
Estelle

Estelle

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Bliza na nadgarstku [od ugryzienia], naturalne różowe włosy~
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Brak.


https://vampireknight.forumpl.net/t838-estelle-namikaze

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Nie Kwi 01, 2018 9:45 am

Cieszył się, że najbliżsi zaakceptowali jego stan. Przynajmniej nie musiał ukrywać dzieciaków przed resztą oraz tego, że był w ciąży. Lepsza opcja posiadania dzieciaków niż przytycia, co nie? Chociaż wampirek i tak nabrał trochę dodatkowych kilogramów od ciągłego dopieszczania się łakociami... Spali się! Póki co miał miłą atmosferę domową, aż do momentu pojawienia się Estelle. Rzadko kiedy miewał ludzkich gości i to jeszcze dziewczyny! Vito naprawdę nie mógł ogarnąć sobie kogoś milszego? Fioletowy rozumiał jej szok, no ale. Bez przesady... Przykro się młodszemu zrobiło, patrząc jak Namikaze wybałusza na niego oczy jakby co najmniej zobaczyła największe dziwne coś na świecie. Nawet słowa Castas'a nie pocieszały już. Nie mówiąc o bracie, co nie chciał wyjaśnień składać. Przed dziewczyną to i brata wytyka? Zapewne gdyby nie ciąża, poszłoby inaczej w rozumowanie, lecz jak widać hormony dodawały swoje trzy grosze. Ale z drugiej strony... czuł się jak odmieniec.
A słowa dopięły swego.
- Pilnuj języka, bo możesz go stracić. - nie ukrywał irytacji. Fabio aż zmarszczył brwi, prawie że nadymał policzki i tupnął nogą. Jak ona śmie obrażać go we własnym domu?! Na tą chwilę ich relacja stała na kruchej nodze by w każdej chwili móc się rozpaść. Ale na szczęście przybył Joffrey! Nessuno od razu skierował swoje duże oczy prawie, że lśniące od łez oraz złości na jego przystojną twarz. Czarnowłosy wyglądał jednak koszmarnie... No tak! Bił się z łowcą, ten maluch Pi wszystko relacjonował.
Zostawił Estelle, od razu podchodząc do narzeczonego - Jak to nic nie jest? Przecież widzę! Musisz mieć sporo siniaków i guzów! Natychmiast masz usiąść na kanapie, a Pi... - do niego też się zwrócił, patrząc jak biedak stoi na boku - Ciebie także zapraszam. - dłonią wskazał wolne miejsce na kanapie. Mimo balastu jakim był spory brzuch, to i tak postanowił się zająć przybyszami. Na szczęście z odsieczą przybył Cas, co zajmie się biedną myszką - Obejrzyj go dokładnie, dobrze? Jeśli ma jakieś poważniejsze rany, wyleczę go. A apteczka jest w łazience na parterze. - wolał poinstruować Opiekuna, chociaż wierzył w to, że Castas był świadomy tego co ma robić.
I zaś szybko wszystko zaczęło się dziać.
Hagen napadł Estelle, a pierwszym odruchem Fabio o dziwo nie było powstrzymanie narzeczonego - Vito! - krzyknął, dopadając do panów oraz wybranego przez Kuro'sza worka z krwią. Fioletowy nie zamierzał pomagać dziewczynie, tylko pomóc narzeczonemu. Był blisko brata oraz jego pupilki, kiedy ten pierwszy próbował ją obronić. Wtrącił się, wciskając dłoń między nich. Lekka wiązka prądu, a podziała jak słabszy paralizator. Oberwie Estelle i Vito, przez co może dojść do ich rozdzielenia, wręcz odskoku od źródła prądu - Bierz ją, Joff. Musisz się pożywić! - ciężko uwierzyć, że Fioletowy stoi po stronie krzywdy niewinnej dziewczyny? Spojrzy na barat co pewnie będzie w szoku - Nie pozwolę mnie ani Joffrey'a obrażać. Nie w moim domu. - złowieszczy ton, poważna mina. Nie teraz żarty z młodszym bratem, co jednak nie czuł się najlepiej. Użycie mocy, stres i cała sytuacja działała na niekorzyść małych karpi. Jedną ręką chwycił się za brzuch, mając wrażenie że ta trójka paskud zechce się wyrwać z wnętrza. Chociaż mimo tego, będzie stać przy Vito aby czasami nie atakował.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Joffrey Nie Kwi 01, 2018 6:57 pm

Joffrey oblizał się lubieżnie, co dla jednych mogło być obrzydliwe. Wszakże ta walka nieźle go wykończyła i gdzieś musiał zebrać siły i nie była tutaj mowa tylko o krwi. Nie sądził, że łowcy stali się tacy zuchwali. Chyba trzeba im podciąć skrzydełka zanim za wysoko polecą.
Ujął ręce narzeczonego, gdy ten do niego podszedł. Na moment przymknął oczy i wydał z siebie lekkie westchnięcie.
- Powiedziałem już. Nic mi nie jest. - Zapewnił, przechylając lekko głowę. Patrzył na niego przez chwilę, a potem spuścił wzrok.
Prychnął i w tym momencie Castas podszedł do jego sługi. Obrócił się za nim niepewnie, wszakże nie za bardzo znał mężczyzny. Chciał jednak pomóc, przejmując się rannym Pi bardziej niż jego właściciel. Skinął głową słudze co miało oznaczać, żeby wykonywał polecenia medyka.
- Masz u mnie dług wdzięczności. - Sapnął do niego ledwo słyszalnie. Joffrey nie był typem co mówi przepraszam i dziękuje. Nie był jednak też na tyle głupi aby nie dostrzec okazji, kiedy ktoś obcy chce mu pomóc. W końcu Mysz należała do niego.
Był zajebiście głodny, więc zobaczenie ludzkiej dziewuchy nieźle go ożywiło. Nie sądził jednak, że była to partnerka Vito. A nawet jeśli to świetnie się składa. Odepchnięcie go od dziewczyny nie było dobrym posunięciem. Joffrey wydał z siebie ostrzegawcze warknięcie. Nie cierpiał gdy ktoś go dotykał, a tym bardziej przeszkadzał w posiłku. Czerwone oczy mierzyły sylwetkę brata Fabio i nie było to przyjazne spojrzenie.
- Jest człowiekiem. - Wydusił przez zaciśnięte zęby. Myślał, że pożywi się krwią z torebki kiedy miał taką okazję? Nic nie mogło się równać ciepłej krwi prosto z żyły, łez i próby ucieczki ofiary. Zbyt bardzo rajcowało to Emilio. W końcu był Kuroiashita.
Estelle miała niezwykłe szczęście, że Joffrey nie usłyszał jej wcześniejszych słów na temat Fabia. Poza tym przeraziła się chyba nawet Vito, kiedy zaczęła się od niego odsuwać. Kurosz z powrotem się do niej odwrócił i bezczelnie uśmiechnął. Potem, zerknął na ciężarnego. Co on wyprawiał? Czy właśnie poraził ich obojga prądem?
Uśmiechnął się jeszcze szczerzej i ponownie oblizał usta.
- Podejdź dziewczyno. - Nie trzeba było dwa razy powtarzać, gdyż specjalnie wychwycił wzrok kobiety. Jego oczy zabłyszczały, a wraz z tym mogła ona poczuć jak wampir przejmuje kontrolę nad jej ciałem. Posłuszeństwo. Jedna z pierwszych mocy wampira w obecnej chwili była doskonałym posunięciem. Wszakże Kurosz nie zamierzał się za nią uganiać. Wyciągnie do Estelle rękę i przyciągnie do siebie, aby obrócić ją do siebie plecami. Odchyli lekko głowę i wyszczerzy się do jej pijawkowego chłopaka.
Wszystko działo się bardzo szybko, zwłaszcza moment kiedy jego kły przebiją się przez jej cienką skórę na szyi. O ile ktoś znowu go nie powstrzyma, wtedy naprawdę się wkurzy.
Krew wypełniła jego usta. Czuł jak zaczyna nabierać sił, ale nie trwało to długo. Oderwał głowę od dziewuchy, gdy zobaczył jak Fioletowy chwyta się za brzuch.
- Fabio? - Zapyta, wbijając w niego dzikie spojrzenie. Wciąż przytyrzymywał partnerkę Vito, wzzmacniając uścisk.
Tylko nie to.
Joffrey

Joffrey

Krew : Szlachetna
Zajęcia : Brak


https://vampireknight.forumpl.net/t3437-joffrey-emilio-hagen https://vampireknight.forumpl.net/t3477-joffrey https://vampireknight.forumpl.net/t3480-apartament-joffrey-a#75060

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Pon Kwi 02, 2018 11:44 am

Nie spodziewał się, że ktokolwiek z obecnych, oprócz jego Pana, zechce zwrócić uwagę na stan zdrowia sługi. Może dlatego, że stojąc na uboczu mógł rzucać podejrzenia o swoich - być może - niecnych zamiarach? Tak czy inaczej z odsieczą przybył najpierw lekarz, który idąc po apteczkę w głowie planował zająć się zakapturzonym młodzieńcem, który nawet nie miał śmiałości prosić o interwencję dla siebie. Dobro jego Mistrza było najważniejsze. Nie mniej kucając z boku za chwilę poczuł, jak Castas zdejmuje z jego głowy nakrycie i pyta się o jego tożsamość. Wtedy też swoją doraźną pomocą posłużył panicz Fabio, a przecież to był gospodarz! Zaoferował zasadowienie się na kanapie i dodatkowo swoje moce lecznicze, gdyby rany okazały się zbyt poważne! Pi speszył się bardzo, Fioletowowłosy nawet zdradził imię sługi bez wahania. Mógł go przecież nazwać podnóżkiem Joffreya, i tak nie obraziłby się za takie określenie. Lekarz więc już poznał miano Myszy, o której dobro pragnął zadbać w pierwszej kolejności. Przez krótki moment stracił kontakt z rzeczywistością, zmęczenie i ból diabelnie go wykończyło, ale wystarczyło słowo Pana, by wiedzieć, że powinien słuchać poleceń doktora. Czerwonowłosy długo nie musiał czekać, gdy sługa ostrożnie zdjął z siebie bluzę zostając w podkoszulku z krótkimi rękawkami. Gdy trzeba było i ten podkoszulek zdjąć, to uczynił to wszystko jedną ręką, drugą nie mógł poruszyć, zwisała bezwiednie wzdłuż ciała. Całe ciało pokrywały różne i liczne otarcia, sińce i rany. Na wysokości torsu odbity miał zderzak samochodu, który go potrącił na szosie podczas próby ratowania Emilio. Na głowie guzy i sińce od uderzenia łowcy, który to tak mocno cisnął Myszą o asfalt, że nie tylko złamał mu rękę, ale prawie pozbawił przytomności. Pacjent jednak milczał z bezsilności i niemocy.
Nie do końca orientował się co działo się dookoła, lecz pojedyncze zwroty, obrazy migały mu w głowie stopklatkowo. Joffrey miał wielką ochotę zatopić zębiska w ciele kobiety, Vito bronił towarzyszki, Fabio próbując interweniować (choć jego stan błogosławiony był już w stopniu zaawansowanym rozwinięty) wysłał wiązkę prądu, a to znów niosło za sobą konsekwencje. Pi utkwił spojrzenie w dobrym, Fioletowowłosym paniczu. Nie wyglądało to dobrze.
-Fabio... -wyszeptał cicho, po czym skierował wzrok na lekarza. Tu potrzeba prawdziwego fachowca, a Castas na pewno miał do czynienia z niejednym pacjentem w ciąży. Skinął głową, żeby ruszył z pomocą do gospodarza. Mysza ostrożnie podniesie się z kanapy i stanie gdzieś nieopodal, by zrobić miejsce wypoczynkowe dla Fabia i jego partnera życiowego. Mimo swego wampirzego głodu czuwał nad jego miłością i nad jego zdrowiem. Był też gotów na polecenia swego Pana lub lekarza, by w razie czego w czymś pomóc. Pomimo jednej niesprawnej ręki miał drugą, poza tym pokrzepiły go oględziny i troska obecnych, więc miał siłę odwdzięczyć się za dobro.
Karma.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Wto Kwi 03, 2018 12:01 am

Zgodziła się! O niebiosa, chwalcie ten święty dzień, w którym uparta łowczyni zgodziła się wreszcie, opuszczając swoją gardę. To było prawie jak przełom. Koniec droczenia się się? Tak po prostu? Zdziwienie pomieszane z satysfakcją przemknęło po twarzy Marco, na chwilę wykrzywiając usta w chłopięcym uśmiechu. Małymi kroczkami coraz bardziej rozgryzał system obronny Midori, torując sobie drogę do zrozumienia jej. Jeśli nie skręci źle na jakimś zawiłym skrzyżowaniu, to wróżył sobie sukces.
- Pojedziemy taksówką, bo dojście pieszo zajęłoby zbyt dużo czasu. - Przez chwilę przemknęło mu przez myśl, aby użyć jednej ze swoich mocy, jednak szybko odsunął pomysł, gdy przesunął spojrzeniem po drobnej sylwetce kobiety. Może i wydawał się bezbronna i krucha, ale pod tym płaszczykiem pozorów kryło się coś więcej. Nie byłaby łowczynią, gdyby ten wygląd nie mylił, robiąc z innych idiotów, gdy ci myśleli, że kogoś takiego można łatwo dopaść.
Brzmi znajomo?
Nie musiał nawet dzwonić po taksówkę; jedna z nich stała na postoju, czekając na klienta. Marco zapukał w szybkę, zanim otworzył drzwi samochodu, by zwrócić na siebie uwagę kierowcy zapatrzonego w komórkę.
- Można?
- Można.
Machnął dłonią w kierunku tylnego siedzenia, zapraszając Midori do zajęcia miejsca. Sam wsunął się zaraz obok niej. Zamknął za sobą drzwi, odcinając samochodów od powiewów zimnego powietrza.
- Niech pan poda GPS, napiszę adres...
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _
- Nie reaguj, jeśli mój brat zacznie się dziwnie zachowywać - uprzedził, gdy wyszli z taksówki i skierowali się w stronę domu. - On czasami źle znosi obecność innych, ale powinien szybko przywyknąć - dodał na usprawiedliwienie. Drzwi zaskrzypiały cicho, informując domowników o przybyciu kolejnych osób. Wolno wciągnął powietrze do płuc przez nos, próbując zorientować kogo powinien się spodziewać. Mieszanina zapachów niestety nie była ani trochę pomocna w nastawieniu się na to, z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Poprawka... z czym przyjdzie im się zmierzyć.
- Fabio, Vito, jestem! - zawołał, idąc w kierunku salonu. Skinięciem głowy pokazał łowczyni, by udała się za nim. - Przyprowadziłem przyjaciółkę - więc bądźcie mili, dokończył w myślach.
Stanął w progu pokoju dziennego, napotykając wzrokiem dziwną scenę.
Nie tak się wita brata, który po wielu trudach i mękach przyprowadza nową osobę.
- Co wy robicie? - padło pytanie, które przetoczyło się przez pokój, jak zapowiedź czegoś dziwnego i bynajmniej nie miłego.

Jakby co, to teraz kolej Midori, więc zaczekajmy na jej post, tak.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Midori Wto Kwi 03, 2018 12:39 am

Niech się cieszy, że Midori wyświadczyła mu łaskę i poszła z nim! Oczywiście z litości! I dla słodkości. W końcu pewnie wampir by padł na kolana, by prosić ją o pójście z nim. Albo przynajmniej zanudziłby ją na tyle, by to rzeczywiście zrobiła. I dobrze, że nie wiedziała, co czai się w jego głowie, bo jeszcze by dostał po głowie za to.
Ale jego wzrok był co najmniej podejrzany.
- No co? - burknęła, wyraźnie niezadowolona z tego. Na pewno coś niecnego mu chodzi po głowie. Nie wierzę w jego niewinność. - Ty płacisz za cały transport - uprzedziła go. - I tam, i z powrotem - niech się wykosztuje, o!
I ponowne ostrzeżenie na temat jego brata. Uniosła lekko brwi.
- Aż tak źle? - co będzie musiała zastać, skoro ciągle ją ostrzegał? Jaką osobą był ten wspomniany brat? Chyba pozostawało się przekonać na własne oczy, prawda? Wzięła głębszy wdech i weszła do budynku. Ściągnęła obuwie i podreptała za wampirem.
- Przepraszam za najście - odezwała się sama i... No... Eee... Zatrzymała się obok wampira, patrząc na to. Zamrugała oczami...
I dźgnęła Marco łokciem pod żebrami.
- Tego się nie spodziewałam, gdy mi opowiadałeś o rodzinie - i w sumie, gdzie ten słynny brat? - Ogarnij rodzinkę, bo trochę niezręcznie mi się zrobiło.
Midori

Midori
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Znak rodowy - tatuaż na plecach
Zawód : Łowca wampirów/ Cosplay'erka w wolnym czasie / Nauczycielka w Akademii Cross
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Marcoś! (Zgoda była!)
Magia : Pieczętowania


https://vampireknight.forumpl.net/t1998-yukari-sukeri#42877 https://vampireknight.forumpl.net/t2018-midori#43120 https://vampireknight.forumpl.net/t2814-mieszkanie-midori#59996

Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Wto Kwi 03, 2018 12:40 am

Patrzył zszokowany na najmłodszego. Nie tego się spodziewał i prawdę mówiąc... Nigdy nie pomyślałby, że zechce poświęcić niewinną osobę dla zaspokojenia cudzych żądz. Dlatego też wzrok blondyna przekierował się na Fabia.
- Stajesz przeciwko bratu? - był zawiedziony i zirytowany postawą kochanego braciszka... I nie ukrywał tego. - Pozwalasz na krzywdę postronnej osoby? - to nie było w jego stylu. Nie takiego braciszka chciał widzieć. Dodatkowo... Dawało się domyśleć, że chciał chronić Estelle.
Ale nie zdążył. Brat powstrzymywał go, a Joffrey mógł napić krwi różowowłosej. Zacisnął dłonie w pięści i jedną uderzył w ścianę. Oczy zaś zalał czysty szkarłat. Był zły. Nie tak to miało wyglądać.
- Więc pozwalasz za to, by obrażano twojego brata? Jeśli tak, to zawiodłem się na tobie - zwrócił się do niego jeszcze, ruszając już do przodu. Fabio miał poważną minę? Vito również. Nie żartował. Bardziej przejęły nad nim kontrolę emocje. Ale czy to coś dziwnego? I... Czy ktokolwiek zrozumie, czemu czuł się tak, a nie inaczej, czy będzie myśleć jedynie o sobie? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi... - Kocham cię, Fabio, ale nie będę tolerować twojego aktualnego podejścia do osoby, na której mi zależy - zignorował nadal odczuwalny ból po porażeniu, minął brata i chwycił za palce tamtego, zmuszając go do wypuszczenia dziewczyny.
- Oddaj ją - żałował, że ją tu przyprowadził. Przez to wszystko została jedynie narażona na nieprzyjemności. - Wystarczy Ci.
W najgorszym wypadku połamie mu palce. Ah tak, międzyczasie jeszcze fioletowowłosy zaczął się czuć gorzej, a w tym całym zamieszaniu wpadł Marco z jakąś dziewczyną. Ten dzień jest coraz to bardziej powalony.
- O, Marco - jeśli będzie mógł, przygarnie do siebie dziewczynę i położy swoją dłoń na jej oczach i czole. Zamierzał wymazać jej wspomnienia z całego tego wydarzenia... Od momentu, gdy wszystko zaczęło się pogarszać. Nie wiedział, co potem zrobi, ale nie chciał jej fundować dodatkowej traumy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Gość Sro Kwi 04, 2018 3:48 pm

Ignorując nie małe zamieszanie wokół Fabia i jego przyjaciół, skupił się na przechadzce do łazienki, by tez z niej zabrać apteczkę. Niby jeszcze nie wiedział co jest chłopakowi, jednak apteczka zawsze jest mile widziana, zwłaszcza w jego dłoniach. Powróciwszy, poleciał Pi by usiadł na wspomnianej kanapie przez Fabia.  Gdy tylko chłopak usiądzie Castas polecił mu by się rozebrał, nie zwracając póki co uwagi na to co się działo za jego plecami. Zaczął obserwować uważnie ciało chłopaka, gdy się obnażył i no to co zaobserwował budziło w nim wiele pytań, lecz na nie przyjdzie czas.
- Jestem przyjacielem rodziny, więc nie musisz się martwić moją osobą.
Nie wiedział czy chłopak się martwi zainteresowaniem Castasa, który po przeglądnięciu ran chłopaka, skupił się na ręce, chcąc się zapoznać z rodzajem złamania. Nie było otwartym, a to miało swoje i wady i zalety, bowiem teraz nie widział co się działo z kośćmi, a obrzęk skutecznie zapobiegał mu skuteczne sprecyzowanie stanu reki. Ujął ją mimo wszystko, prostując ją, po czym przyłożył spokojnie dłoń do łokcia chłopaka, chcąc dotykiem sprawdzić wszelkie miejsca, które uległy zniekształceniu przy wypadku. Jeżeli nie było to poważniejsze złamanie, to na sam start nastawienie kości na odpowiednie miejsce mogło wystarczyć. Boleć na pewno go będzie, choć sam jego stan, zdezorientowanie, może spowodować iż ból odeśle go w świat Morfeusza, bądź będzie odczuwalny słabiej. Nastawienie kości trwało chwile, po czym sam Castas zaczął się rozglądać za czymś czym mógłby usztywnić ramie. Mógł to być długopis, ze stolika, czy coś co nie jest zbyt wielkie, ale wystarczająco długie by zablokować kość przed ramienną by czasem chłopak jej nie zgiął. Przykładając pisadło do wewnętrznej strony ramienia, sięgnie po bandaż, którym owinie koniczynę Pi.
- To nic czemu by nie dał rady porządny posiłek.
Stwierdził, choć moc leczenia ze strony Fabia, mogła przyspieszyć działanie i ulżyć w cierpieniu słabego wampira.
- Fabio masz jakąś krew w lodówce?
Zapytał zerkając na Fabia który, no właśnie... Co z nim? Rzuciwszy jeszcze raz spojrzenie Pi, upewnił się iż usztywnił ramie i zapobiegł kolejnym uszkodzeniom. W dodatku Joff atakował dziewczynę?
- Joffery to błąd.
Oznajmił mu lecz nie próbował powstrzymywać. Estelle była gościem, i tego nie podważał Castas. Atakowanie jej jednak, było nieodpowiednim posunięciem, nawet jeżeli nieco wcześniej obraziła Fabia. Nadal była człowiekiem, w dodatku u boku Vito.  Nie zwracając już uwagi na akcje z człowiekiem zerknął na Fabia, który niepokojąco przykładał rękę do swojego brzucha.
- Już spokój.
Mruknął nie było do końca pewne do czego to powiedział. Zechce jednak podejść do Fabia zmartwiony jego zachowaniem.
- Fabio co się dzieje?
Zapyta co w sumie większość chciała wiedzieć, lecz sam Castas no nie wiedział czy dyskomfort był chwilowy, czy był sygnałem iż już czas. Stres i sytuacja która miała przed chwilą miejsce, mogła wpłynąć na stan Fabia. Sam hałas wywołany kłótnią i na Castasa jednak działał.
- Synu, spójrz na mnie, nie zwracaj uwagi na pozostałych. Czy to skurcz, czy już czas? Skup się na tym.
Ponownie zapytał, póki co starając się nie tyle co wydobyć informacje, jak uspokoić wampirka, to właśnie zachowanie spokoju było tu kluczowe. Zresztą ciekawiło go to czy w ogóle chłopak miał jakiegoś opiekuna medycznego, osobę która kontrolowała przebieg ciąży.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Pokój Dzienny - Salon II - Parter - Page 4 Empty Re: Pokój Dzienny - Salon II - Parter

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach