Sala chemiczna

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Katashi Sob Maj 14, 2016 1:49 pm

- Ważne, że Ty masz za nas oboje. - Odwarknął w przerwie od rozdawania instrukcji co i jak ma odpinać. Lepiej aby nie popsuła sprzętu albo przypadkiem nie nacisnęła guzików, których się naciskać nie powinno. Niestety dla niej był chodzącą zbrojownią z pasem o ilości gadżetów porównywalnej z tym batmana.
Sprawa zostawienia go na golasa była o tyle ciężka, że bielizna Katashiego była bezpośrednio połączona z jego zbroją, cóż bardziej niż bielizna był to uchwyt na klejnoty. On jednak niespecjalnie przejmował się siedzeniem nago, a przynajmniej z jego twarzy nie dało się poznać nic ponad to co zaprezentował. Gniew, zniecierpliwienie i nadmuchaną pewność siebie.
- Byłem, bywam zależy jak leży. - Wzruszył ramionami. - Na pewno bardziej dbam o ludzi którzy mi pomogli albo, których u siebie goszczę...
- Tak, oczywiście. Wszystkie zakopane w ogródku trupy zwal tylko na mnie! Najprościej powiedzieć "o, to demon i to wszystko jego wina. Wcale nie ja byłem głupi i bawiłem się książką, której zakazali mi dotykać". Katashi, nawet dla mnie jesteś strasznym dupkiem. - Cień brzmiał niemal na przejętego. Wiedział z resztą co i jak zrobić, by utrudnić i uprzykrzyć życie albinosowi, który ostatnie na co miał teraz czas to na użeranie się z samym sobą.
Nagle wszystko miało się wyjaśnić. Spojrzał na nią suchym wzrokiem, w którym nagle rozbłysła ta mała iskra. Katashi nie uśmiechnął się, nawet nie pokręcił głową. Jednak przekazać chciał jej jedną prostą rzecz "jesteś przyjęta".
- Nie dziękuj. - Warknął tak jakby jednak uważał, że podziękowania by się przydały. - Byłem w okolicy i usłyszałem, że ktoś ma problem to czemu miałbym nie pomóc? Stoimy po tej samej stronie, co chyba ostatnio udowodniłem.
Nie interesowały go piorunujące spojrzenia, ba nie przejął się nawet tym, że znowu w niego celują czy powątpiewają. Tak długo jak Natasha nie wypali od kiedy się znają i jak wygląda ich mała umowa to wszystko będzie w porząsiu. No i po chwili wszystko było zamiecione. Katashi wiedział, że nikt nie wierzy ani jej ani jemu, ale przecież nawet oni nie mogliby zabić go tak po prostu "za niewinność". Jakie mieli z resztą przesłanki? Przeczucie, że może maczał w tym palce, czy raczej to że ona chyba ściemnia? Z resztą, jeśli Natasha chciałaby się zemścić po prostu mogła to zrobić. Był teraz goły, bezbronny i raczej nie miał szans jej wystraszyć, chyba że wcześniej nie widziała na oczy gołego chłopa.
- Tovarishch, Ya nevinoven. - Odpowiedział Ravenowi słysząc jak memle w ustach przekleństwo. Może był w kiepskiej sytuacji, ale nie mógł odpuścić sobie wtrącenia zdania od siebie - A ty, Esmuś, schlebiasz mi uważając że cały jestem bronią. - Parsknął strzykając karkiem.

Jedyny bodaj Japończyk w tym miejscu grzecznie czekał na zakończenie całej tej szopki by w końcu dopiąć swego. Niestety w takich chwilach jego uwagę lubił odwracać pewien upierdliwy jegomość. Kotaro stanął za Katashim i powoli, niemal delikatnie zaczął wkładać dłoń w jego klatkę piersiową. - Za to na co mnie naraziłeś czeka cię odpowiednia kara.
Pięść wbiła się wprost w jego ciało, a Katashi mimowolnie skurczył się i wydał zduszony skowyt bólu. W pokoju dało się poczuć swąd przypalonego materiału i wraz z zamknięciem drzwi, gdy zostali już w cztery oczy Cień bez wstępnych pieszczot czy choćby smarowania przypomniał Katashiemu, kto jest kim w ich dziwnym związku.
Cierpienie trwało może kilkanaście sekund, jednak w jego umyśle te rozciągnęły się w godzinę. Palce pobladły mu od ściskania ich w pięści, a zęby zgrzytały o siebie cudem nie wyłamując się wzajemnie.
W końcu jednak ból ustał, a Kotaro po prostu stał obok Esmeraldy patrząc na niego tak jak wiele razy wcześniej - jak na upierdliwego i nic nieznaczącego czerwia, który przeszkadza mu we wszystkim.
W jego ustach urosła gula, gorzka i metaliczna, a na skórze rozlał się lekko pot. Tak to jest, gdy zadziera się z kimś kto może kontrolować twoje ciało...
- To chyba jednak należy się jakieś przepraszam? - Wydyszał w końcu i odwrócił się splunął na parawan czarno-szkarłatną mazią. - Jak nie to po prostu zanotuję i przechodzimy do rzeczy. - Mimo, że wcale nie wyglądał jakby doszedł do siebie bardzo próbował sprawiać takie wrażenie. Z lekkim grymasem wyprostował się i spojrzał na kobietę.
- Jeśli zdajesz sobie z tego sprawę to jestem raczej kurwa średnio lubiany w waszym towarzystwie. Nazywam się Katashi i kiedyś pochodziłem z klanu Hikari. Trochę się pospinaliśmy, ja dostałem to - tu wskazał na swoją zabandażowaną klatkę piersiową. Opatrunki zaczęły pokrywać się krwią na co syknął lekko -  No w każdym razie to teraz ja mam prezent, oni mają za to księgę której mi potrzeba aby go z siebie zrzucić. Szukałem już gości, którzy by mogli to zrobić, ale na razie to dwóch znikło w niewyjaśnionych okolicznościach, jeden nauczył mnie jak spać, a pozostali odesłali mnie z kwitkiem.
- Czemu nie powiesz jej całej prawdy? Wystarczy, że przeczyta kartotekę i tak będzie wiedzieć. I tak wszyscy się w końcu dowiedzą, że jesteś niebezpieczny. Spędzisz resztę życia w pierdlu, oszalejesz a ja wtedy zasiądę na twoim miejscu... Powiedziałbym, że mi przykro, ale wcale tak nie jest. Czy zakładasz że jest zbyt leniwa na to by się zabrać za szukanie listów gończych sprzed stu lat?
Zamilkł na chwilę zbierając myśli i dając jej czas na zadanie pytań.
- W dużym skrócie to potrzebuję ludzi by tam wejść, pożyczyć sobie książkę i spierdolić zanim zorientują się, że to jestem ja. Jak się dowiedzą to nie będzie to najmilsze spotkanie rodzinne jakiego mogłabyś być świadkiem... Opatrzysz mnie, czy tak się będę wykrwawiał? Spytał patrząc na swój brzuch po którym ciekła ciemna, niemal czarna strużka krwi.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Nie Maj 15, 2016 1:29 pm

Spojrzała na niego unosząc lewą brew. Za kogo on się urna uważa? Nie sądziła, żeby jakikolwiek z wyszkolonych łowców miał problemy z rozbrojeniem potencjalnego więźnia. Trzeba było mieć kurs, czy inny papierek świadczący o zaznajomieniu z kulturą rozbrajania? Jeszcze czego. Żeby skrócić jęki białowłosego, lekarka westchnęła i jakby od niechcenia rzuciła mu na przyrodzenie kawałek ligniny.
- Masz i przestań już jarczeć – stwierdziła i dalej kontynuowała swoje działania.
Jarczy i jarczy niczym bura kotka. Zmysły postradałam kiedy wpadłam na pomysł nawiązania tej współpracy…
Wszystkie zabawki Katashiego leżały obok, aby ten przypadkiem nie jęczał że został okradziony. Kto wie, co za myśl przyjdzie do tego durnego łba i na jaki pomysł tym razem wpadnie jasnowłosy. Wszak teoretycznie nie zapraszała go tutaj, a do Oświaty. Do dowódcy, gdyż to z nim powinien porozmawiać w pierwszej kolejności. Czy chęć przypomnienia o spłacie długu była aż tak silna? Było jasne, że wrócą jeszcze do tego tematu, bo żadne z uparciuchów nie raczy ustapić drugiemu. Kiedy Esmeralda kończyła przy Katashim, Raven wraz z łowcami zabrał Natashę z pomieszczenia. Może i lepiej… nie będzie jej tutaj siadał na psychikę drań zapchlony.
Ten uniesiony głos i zwrot jakim uraczył przyjaciółkę powiedział lekarce wystarczająco dużo o ich dziwnej „relacji”. Coś było na rzeczy i miała cichą nadzieję, że Kruk dowie się szczegółów kiedy znajdą się z dala od białowłosej kanalii.
- Nie powinieneś narzekać na moją gościnę. Dawno mogłam Cię zabić – o tak, dalej utrzymywała opcję, że po włamaniu do mieszkania mogła go z powodzeniem przerobić na żarcie dla żab. Był w końcu przyłapany na gorącym uczynku i ranny. Co ją podkusiło, żeby opatrzyć te rany i co gorsza zabrać na akcję? Nie piła tego dnia alkoholu, nie cierpiała na żadne uzależnienia, a mimo to nie mogła znaleźć racjonalnego wytłumaczenia.
- Jakże miło, że nie wymuszasz na mnie dziękczynnej gali – podziękować? A za co? Za to, że zrobił to co do niego należało? Zgodził się pomóc, więc czego teraz oczekiwał? Czerwonego dywanu i tortu z dziewic obtoczonych bitą śmietaną i truskawkami? Dobre sobie! Esmeralda nie nadawała się do specjalnego wyrażenia wdzięczności, gdyż uważała, że Katashi nie zrobił tego z dobroci serca, a jedynie przez tzw „handel wymienny”. To nie w jej gestii leżały podziękowania, bo dowódca zwykle nagradzał swoich ludzi za pomoc i zaangażowanie. A co ona ma do tego? Na sznurku go nie przyciągnęła pod więzienie, więc czego więcej oczekiwał?
- Ja nie powiedziałam, że jesteś bronią. Uważam jedynie, że jesteś wariatem, a wariatów wolę rozbroić nim zacznę ich leczyć – nie ma nic gorszego niż zeskrobywanie resztek krwi i mózgów ze ścian. Jeśli Katashi chciał się bawić w mściciela, bądź co gorsze – wyznawcę swoistych poglądów, niestety nie był to dobry adres. Mężczyzna udowodnił już, że całkiem nieźle posługuje się bronią i nie cofnie się przed niczym. Jaki więc problem by wyciągnął broń i wyfiletował biednego medyka tylko dlatego, że spojrzał nie w tą stronę, bądź po prostu nie przypadł do gustu jaśnie Panu? Pozostawała również kwestia podejrzeń co do Katashiego, ale bez dowodów w postaci chociażby potwierdzenia od Natashy, mogła mu jedynie naskoczyć.
- Oboje wiemy, że nie jesteś kryształowy, dlatego obejdzie się bez przeprosin – możliwe, że przeprosiny nie przeszłyby jej przez gardło, a w sytuacji niepewności było to bardziej niż pewne. Niech wpisze to w swoim mini kajeciku, zapamięta i hoduje jako akt bezczelności czy innych poetyckich cosiów, tworzących charakter potencjalnego mściciela. Nie przeprosi go i już, choćby stanął na głowie, machając przyrodzeniem jak chorągiewką i recytując wersety potwierdzające jego niewinność.
- A to ciekawe – rzuciła – Ile Twoich imion jeszcze usłyszę? - wcześniejsze poszukiwania w archiwach nie przyniosły skutków, dlatego wiedziała, że poprzednie tożsamości były fałszywe. Straciła przy tym wiele czasu i nerwów, skąd wiadomo, że tym razem mówił prawdę?
- Dobrze, a co ja mam do tego? Przecież jesteś taki wspaniały i nieoceniony… Szczycisz się, że wszędzie potrafisz wejść. Dlaczego sam nie weźmiesz tej księgi? Poza tym, czy wyglądam Ci na osobę, której chętnie podejmie się kradzieży? Przeceniasz mnie, Kataś. Jestem lekarzem, a nie kryminalistą – stwierdziła, śmiejąc się w duchu z jego n i e n o r m a l n e g o pomysłu. Taki wspaniały złodziej, a nie był w stanie ukraść sobie ksiegi. Dobre. Gdzieś w tym całym syfie musiał tkwić haczyk.
- Powiesz mi z jakiego powodu klan Cię nie akceptuje, czy sama mam tego poszukać w Twoich aktach? - jeśli mówił prawdę, gdzieś musiał zostać ślad jego wcześniejszego życia. Klan łowiecki… cóż, jeśli istniał naprawdę z pewnością akta znajdują się jeszcze w Oświacie. Wystarczyłoby również wspomnieć o tym Vladowi, a wtedy dowódca z pamięci wyrecytowałby jej całą historię tej rodziny począwszy od pierwszych zapisków na ten temat.
- Jeszcze raz mi tutaj charkniesz a wsadzę Ci w tyłek strzykawkę z kwasem siarkowym, nie wahając się z naciśnięciem tłoka – stwierdziła, krzywiąc się na spływającą smugę, którą raczył z siebie wyrzucić – Czego się nażarłeś? - zapytała, patrząc na dziwną krew. To chyba zboczenie zawodowe, ale wzięła próbówkę i pobrała trochę krwi do badania.
Tak tak, jak zbadam to będę wiedziała już że jesteś ćpunem, a wtedy zamknę Cię za posiadanie nielegalnych środków. Już jesteś mój, cwaniaku.
- Jeśli coś bierzesz, to nie ukryjesz tego przede mną. I zamknij się wreszcie, zszyłabym Cię już dawno, gdybyś chociaż przez chwilę pozwolił mi w spokoju pracować – poprzedni medyk opatrzył Katashiego, a Esmeralda tylko dokończyła dzieła. Na koniec założyła mu opatrunek i wstając na równe nogi, odłożyła wspomnianą zabezpieczoną już próbkę obok mikroskopu. Sama zaś zdjęła rękawiczki i umyła dłonie.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Katashi Nie Maj 15, 2016 2:31 pm

- Jest jeszcze Borys, Yukiteru, Kotaro, Satoshi, Yami, Aoi, Enma i chyba o którymś zapomniałem. - Odparł zupełnie poważnie na jej pytanie wyliczając wszystkie lipne imiona, których używał przez półtorej wieku.
Oczywiście, że mógł iść pogadać z szefem oświaty, jednak większą szansę na nie zostanie zabitym miał właśnie robiąc wszystko by nie musieć się z nim spotykać i ustalić najpierw - z przynajmniej jedną osobą - o co chodzi.
- A ja normalnie nie jestem ekipą ratunkową dla całego miasta i nie włamuję się do komisariatów. - Wzruszył ramionami - Gdyby nie to, że ludzi zamknęła władza to naprawdę pomyślałbym, że ten włam był w zupełności legalny. - Dodał po chwili równie złośliwym tonem.
Nie patrzył jednak na nią, raczej trochę z boku jakby tam też ktoś stał. Cień nadal nie poruszał się, tylko obserwował go z założonymi rękami, jakby gotów do wymierzenia kolejnej kary.
Katashi zastanawiał się cały ten czas, czego on może od niej chcieć i po co to było. Dziewczynka niby pokazała, że potrafi wejść gdzieś bez konkretnego planu i zrobić coś, ale jej charakter był przynajmniej tak samo nieznośny jak jego. Z resztą nie miał pewności czy jest chociaż odrobinę tak słowna jak o tym mówiła.
W sumie obie akcje miały ze sobą wiele wspólnego. Tylko w zamglonej siedzibie klanu nie było mowy o nawet wstępnym rekonesansie, a cholera wie ile zmieniło się przez te kilkadziesiąt lat. Kamer może nie dodali, ale miejsce, gdzie można znaleźć księgę jest jeszcze większą tajemnicą. Tak czy inaczej musiał tam wpaść i musiał rozwiązać raz na zawsze swój problem.
- Wejdę wszędzie, ale tam siedzą ludzie, którzy mnie tego nauczyli. - Parsknął rozbawiony. - Ta kłótnia to taki typowy problem rodzinny, miałem nie wyciągać broni z sejfu taty, ale jednak wyciągnąłem. Byłem wtedy młodszy niż ty teraz, Esmuś. Akta mogły się zakurzyć i trochę nakłamać, rodzinka lubiła trzymać rzeczy dla siebie, a listy gończe wystawiła po to bym na pewno nie miał u was spokoju. - Brzmiał jakby ganił dziecko o to, że nie potrafi znaleźć odpowiedzi na jakieś oczywiste pytanie. Z resztą sam kilka razy poruszył znajomości by przejrzeć sobie, przynajmniej ich zdjęcia. Albinos nieczęsto się śmiał, ale opisane głupoty czytało się dobrze i szybko jak słabe książki dla nastolatek.
- Niczego, taka przypadłość. Moje małe demony lubią robić sobie dowcipy, gdy mamy rozbieżne podejście do tematu. - Rzucił spoglądając w stronę Cienia, który poprawił nieistniejącą czapkę. - Raz do roku rodzinka dodaje coś nowego, ale od niemal pół dekady nie widziałem nikogo z nich.

- Z tatuażem proszę delikatnie, najlepiej wsadź tam coś przeciwbólowego bo inaczej marno widzę resztę rozmowy... - Warknął patrząc jak odkłada jego krew obok. Nie żeby się bał się, że coś znajdzie, oprócz alkoholu i nikotyny w ilościach zawałowych nie było w niej nic ciekawego.
Katashi wiedział, że nie ma za bardzo szans z takim podejściem jak teraz. Ludzi jej sortu trzeba podejść nie pod włos, a z włosem. Poza tym musiał dostać tą książkę, choćby miał i paść na kolenia i błagać ją o pomoc po prostu musiał to mieć.
- Słuchaj, jeśli to że raz pomogłem to za mało zrobię coś jeszcze. - Zaczął mniej suchym tonem. - Po tym wszystkim dam ci takie dowody na mnie, że będziesz mogła szykować jebany pluton egzekucyjny, mi tam to wszystko jedno. - Podniósł głos, a w oczach tliła się nuta desperacji. - Jeśli zamkniesz mnie teraz to podpisujesz mi dożywocie w piekle!
Szarpnął się mocniej próbując wstać i jakoś wytłumić ból upokorzenia jakie teraz czuł. Nie było mu łatwo tak po prostu prosić o pomoc, ale co to miało za znaczenie dla jego sprawy? Spał już w kanałach i jadł szczury, więc czemu proszenie o cokolwiek tej rudowłosej jędzy tak bardzo go bolało?
- Widziałaś co mam na piersi, poczułaś to, a to nawet nie była część tego, chcesz to sama sprawdź. - Wypiął pierś pokazując świeżo opatrzone miejsce. - Uwolnij mnie od tego... - Zamilkł na chwilę i przez chwilę walczył z samym sobą. Jeśli nie teraz to nigdy, jeśli komuś miał spojrzeć w oczy kiedykolwiek to była jedyna okazja. - Proszę.
Teraz wyglądał zupełnie jak nie dupek i gnój, który z podniesioną głową patrzy się gdzieś w bok, jakby nikt nie był godny jego spojrzenia. Potrzebował kogokolwiek, chociaż po to by móc dobrać się do członków klanu i wydobyć, gdzie ukryli księgę Kotaro.
- Nie jestem kryształowy, ani nawet kurwa nieoszlifowany, ale daj mi jebaną szansę na to by się uwolnić z tego parszywego gówna. Czego jeszcze ode mnie chcesz, co?
Zamknął się w końcu i opuścił głowę w rezygnacji. To była ostatnia dobra karta jaką miał. Nie było więcej do gadania, i tak użył w tej chwili więc słów niż kiedykolwiek wcześniej - nie gadając do samego siebie oczywiście.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Nie Maj 15, 2016 3:55 pm

No tak, można się spodziewać, że przez lata wypracował sobie dziesięć innych tożsamości. Szanujący się kryminalista nie mógł sobie pozwolić na zbyt wczesne odkrycie, bo kto by za niego kradł i oszukiwał gdy ten trafi do pierdla?
- A legalne jest trucie miasta i przetrzymywanie ludzi w więzieniu? - włam do więzienia nie do końca był zgodny z prawem, ale co zrobić kiedy burmistrz zaczyna bawić się w samozwańczego sędziego? Łowcy nie mogli zostawić tych ludzi na pastwę losu, bo grom wie co zechce zrobić z nimi Samuru.
- Dziękuję za taką władzę. Banda sprzedawczyków i popaprańców – większość ze strażników działała tylko i wyłącznie na polecenie burmistrza, a raczej ze strachu przed nim. To na swój sposób  bezpieczne podejście, bo gdy masz inne zdanie niż władza… stajesz niewygodny. Wystarczy, że dojdzie argument w postaci rodziny, ukochanej osoby, a podejmowanie decyzji „pod wolę burmistrza” staje się łatwiejsze niż rzyganie po udanej imprezie.
- Ach, czyli nie od razu stałeś się pewnym siebie dupkiem, przyuczono Cię. Świetnie! - zakpiła, zakładając ręce na piersiach – Dobra, a teraz poważnie… Skoro jest tam tyle wyszkolonych i zajebistych osób, jak ja mam Ci pomóc? Sam uważasz się za lepszego, więc jak TWOIM zdaniem mam dostać się do tej księgi? Chcesz żebym się podstawiła? - miała pokazać cycki? Pozwolić się złożyć na ołtarzu ofiarnym? A może polecieć po bandzie i wraz z pomocą oświaty wpakować się do jakiegoś obcego klanu z buciorami z okrzykiem „Hurra, dawajcie księgę skurwysyny!!!”.
Uśmiechnęła się na samą myśl tego głupkowatego pomysłu. Zmęczenie… Tak, z pewnością to wina zmęczenia.
- Po co potrzebowałeś tej broni? Przestań kręcić, tylko powiedz o co w tym wszystkim chodzi – niektóre rodziny łowieckie miały specyficzne poglądy jeśli chodzi o wychowanie dzieci. Z drugiej strony, Esmeralda czuła, że Katashi znów coś kręci i nie mówi jej wszystkiego. Zupewnie tak, jakby sądził, że wystarczy jej bezpieczna wersja a'la „masz,słuchaj i się odwal”.
- Świetnie, czyli jesteś ścigany listem gończym! - powiedziała, próbując jednocześnie zrozumieć swoją wcześniejszą naiwność.
Vlad mnie zabije.
- Za niewinność nie nabroiliby Ci w papierach, Kataś – sprawa śmierdziała coraz bardziej. Dlaczego nie kazała go po prostu wtrącić do lochu, skoro już doszli do tego że był ścigany? Miałaby świetny powód i możliwie że raz na zawsze pozbyłaby się uporczywego gnoja. Ale tak… dała mu słowo.
- Jak?- szepnęła – Powiedz mi jak – nie bardzo rozumiała przed czym chce się uwolnić. Czy to magia? Może został opętany przez demona?
- Może ty zwyczajnie potrzebujesz leczenia psychiatrycznego? - w myślach zaczęła już wyszukiwać znajomych psychiatrów, którzy nie uciekliby na widok takiego świra. Z drugiej strony rzeczywiście coś czuła…. Może naprawdę demon?
- Albo egzorcysty – dodała. Sama siedziała „w czarnej” magi, będącej zakazaną nawet biorąc pod uwagę postęp czasów. Nie wykluczone, że dlatego TO poczuła.
- Przestań być takim skurwysynem a się zastanowię – nie było rzeczy której potrzebowała, ale szczerze mówiąc żałowała, że nie ma tutaj dowódcy. Vlad był najlepszy w tego typu rozmowach i potrafił panować nad emocjami. Ona niekoniecznie.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Katashi Nie Maj 15, 2016 5:06 pm

- Tak jest zawsze, ale widzę że mało masz do czynienia z tymi wariatami. - Syknął. - Zawsze pojawi się wariat, który będzie robił co tylko mu się wymarzy i wtedy nie tacy jak ty to załatwiają. Wtedy wysyła się takich jak ja, którzy i tak nie mają nic przeciwko kolejnemu zerze na plakacie.
Powiedział obojętnym tonem. To nie była żadna opinia, ale zwykły fakt. Nie raz już miał do czynienia z takimi typami, co prawda byli to bardziej watażkowie, ale w swoim małym królestwie trzymali władzę absolutną i aby nie brudzić sobie rąk, ktoś po prostu musiał robić to za nich.
- Nauczono mnie wielu rzeczy, ale w większości jestem samoukiem, nie dziękuję. - Uniósł się trochę dumą słysząc jej wyniosły ton. - Czy wyszkolonych i zajebistych to bym się kłócił. Są dobrzy w pilnowaniu swojej prywaty i karaniu tych co im nie pasują. Ale, jakoś im umykam, ale to nie jest robota dla jednej osoby... - Potrzeba przecież kogoś, kto odwróci uwagę albo przynajmniej będzie mógł wesprzeć go, gdyby przypadkiem skończył w szale. - Potrzebuję kogoś kto przynajmniej odwróci ich uwagę miłą pogawędką. Zawsze masz cycki, którymi możesz im pomachać, a to już nie byle co. - Odpowiedział trochę drwiąco patrząc bezczelnie na jej dekolt.
- Potrzebuję zabrać kogoś z nich na pogawędkę o tym co i jak się pozmieniało. Najlepiej nie jakiegoś szeregowego bezimiennego. Jak już skończymy pogawędkę i będę wiedział wszystko o tym co i jak tam wygląda będę mógł zając się obmyślaniem jak nas tam wprowadzić i jak potem zwiać. - Zmarszczył brew, gdy zaczęła się uśmiechać. Sprawa była dla niego zbyt poważna, a poczucie humoru i empatię gdzieś zapodział już jakiś czas temu.
- Chciałem stać się najlepszym z nich, brakowało mi cierpliwości i coś pokręciłem. Młody byłem i głupi... Nie powinno się to tak skończyć, ale wszystko wyszło spod kontroli... - Cóż, tego co się tam stało w aktach nie będzie, a i teraz nie czuł się na siłach opowiadać o tym jak wymordował większość z nich, a resztę okaleczył. - Od tego czasu jestem dla nich bardzo niewygodny i mam wrażenie, że z łowców wampirów stali się moim osobistym gonem.
Sytuacja była dla niego bardzo niezręczna, w sumie to nie mógł jej ufać, z żyjących istot prawdę znał klan, on no i jacyś zapaleni archiwiści, którzy uznali że to będzie dobry pomysł grzebać w cudzych interesach.
Na wzmiankę o psychiatryku i egzorcyście chrząknął gorzko. Pierwszy był gorszy od więzienia, a drudzy to byli ci co znikali w nieznanych okolicznościach, gdy tylko zaczynali swoje czary mary. Czegokolwiek Katashi nie spieprzył w swoim czarowaniu to na pewno był to poważny błąd, a i z resztą czego się można było spodziewać po zaklęciu opisanym bardziej odczuciami przez szaloną rękę byłego mistrza.
- Rozepnij mi te kajdany, a nie będę mieć powodów by więcej narzekać. Ze skrępowanymi dłońmi ani wygodnie ani miło. I tak jestem goły więc co najwyżej się przestraszysz, gdy ta szmatka opadnie.
Cóż, miał nie być dupkiem, ale ciężko tak od razu zwalczyć tak stare przyzwyczajenia, a i odrobina pewności siebie to nie jest od razu dupek, nie?
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Nie Maj 15, 2016 5:43 pm

„Nie tacy jak ty to załatwiają”. A jacy?
- Co masz na myśli? Rozwiń temat, chętnie wysłucham Twoich fantastycznych uwag – przez chwilę miała wrażenie, że uważał ją za zbyt słabą. Pan władca światów wszędzie widzi gorszych od siebie, ale skoro tak, to do czego tak naprawdę jej potrzebował? Automatycznie przypomniały się jej wszelkie spięcia z dowódcami według których „medyk powinien siedzieć w Oświacie”. Statyczna praca obracająca się wokół oczekiwania i cierpliwości której miała jak na lekarstwo. Rude to wredne, mówili. Rude to nieokiełznane, twierdzili. Właśnie taka była. Nie mogła czekać kiedy wokół szalała burza i zawsze chciała być w jej środku. Czy według niego miała jakiekolwiek hamulce? Zabiła niewielu, albo co gorsza… nikogo? W jej naturze nie leżało bezczynne czekanie, a Katashi był potrzebny w więzieniu żeby zwiększyć ich szanse powodzenia. Szarzy strażnicy i grube mury to nie jest dobre połączenie dla samotnego łowcy. Zwłaszcza kiedy nie jest on snajperem, a jedynie osobą walczącą raczej na bliskie dystanse. To prawda, że nie posłano za nią listów gończych. Przynajmniej nie w oświacie, bo o planach rady wampirów nie miała jeszcze pojęcia.
Nie masz nic do stracenia, co? Wszystko Ci już obojętne.
Gdyby tak było, prawdopodobnie nie płaszczyłby się o pomoc.
- Do czego konkretnie potrzebujesz tej księgi? Co takiego w niej jest? - jeśli chodziło o zwykłą książkę z serii rzadkości „biały kruk”, może mogło obyć się bez włamów i kombinowania. Z drugiej strony jeśli Katashiemu marzyła się jakaś szatańska czarna biblia, to czy człowiek wierzący powinien maczać w tym palce? Coraz więcej było w niej wątpliwości.
- Jeśli Twoim wymogiem jest posiadanie piersi, dlaczego po prostu nie wynajmiesz kurwy? Nie tylko poświeci, ale również zadowoli większość z Twoich krewniaków – stwierdzenie którym posłużył się Katashi było dla niej obraźliwe, a cały ten fakt spotęgował bezczelny wzrok białowłosego. No nie! Teraz już przesadził, a powybijanie mu tych parszywych bialutkich ząbków nagle stało się całkiem realnym rozwiązaniem sprawy. Mogła mu też uciąć język przerobić na nawóz dla swoich trujących roślinek. Paplał zacnie, a im więcej toksyny tym lepiej dla flory.
- Chcesz kogoś porwać? - świetnie! Z odzyskania księgi dochodziliśmy do włamania, oszustw, kradzieży i uprowadzenia! Nie za wiele wymagał?
- Jaką mam gwarancję, że nie chcesz mnie wprowadzić na minę? Poza tym skoro są tak wyszkoleni, po pewnym czasie dojdzie do nich co zrobiłam. Będą mnie ścigać- już ona wiedziała jak wygląda „pogawędka” według Katashiego. Porwie kogoś, wydusi wszelkie informacje, a potem porzuci ze złamanym karkiem i wyrwanym sercem (od tak, dla pewności).
-… a jak się skończyło? - bo na pewno nie zwykłym wydziedziczeniem. Musiał nabroić coś po drodze, ukraść większość rodzinnego majątku, albo kogoś zabić. Nie został wyklęty za niewinność i zwykłą chęć nauki, zwłaszcza że w przypadku młodych łowców wiele było do wybaczenia.
- Po pierwsze, nie stanowisz dla mnie zagrożenia. Nie boję się Ciebie, a gdy będzie trzeba po prostu dostaniesz w pysk. Po drugie… proszę Cię, nie rozśmieszaj. Czego miałabym się wystraszyć? Tego koliberka? - ostatnie zdanie wypowiedziała z uśmiechem i tonem którego nie powstydziłby się najbardziej złośliwy demon najwyższego kręgu.
- Skoro jesteś ścigany powinnam Cię oddać w ręce Oświaty... a wtedy zgniłbyś w więzieniu a na koniec spalił się w piekle jak zdążyłeś trafnie już zauważyć – powiedziała i ruszyła z miejsca. W krótkiej chwili zbliżyła się do niego i kilkoma ruchami zdjęła blokujące go kajdany. Rzuciła ubranie w kierunku mężczyzny i spojrzała na niego z najwyższą możliwą powagą.
- Spłacam swój dług wobec Ciebie. Jesteś wolny, a ja nic już nie jestem Ci winna – szach mat.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Katashi Sob Maj 21, 2016 8:52 pm

- Nie ma co się rozwodzić. Ktoś nie śpi aby spać mógł ktoś i tyle. - Wzruszył ramionami. A to, że uważał ją za słabą? Tak, była sporo młodsza od niego i w porównaniu z nim żyła sobie spokojnie i bezstresowo uprawiając ziółka i bdsm po godzinach z żabami i psem. - Osoby, na które inne patrzą jako wzór nie powinny brudzić sobie rąk. - Dodał po chwili milczenia kończąc temat ze swojej strony. Znał swoje miejsce w świecie jako właśnie faceta od mokrej roboty dla wszystkich. Był drogi, ale wygodny. Wiadomo było, że nie spierdoli sprawy, a jeśli jednak coś spierdoli to zawsze można było zwalić wszystko na "niebezpiecznego przestępcę". Z resztą, kilka wyroków, które na nim ciążyły były właśnie efektem tego rozumowania, w sumie i tak nie babrały mu w papierach niż to co naprawdę zrobił i zostało zanotowane.
- W księdze są czary moja droga, jakbyś się nie zorientowała trochę przerżnąłem z magią i stąd cały syf. - Warknął jakby sama nie mogła się domyślić. - Myślisz, że ten tatuaż to prosiłem aby mi zrobili? Księgę rozczytam może ja i może kilka osób, które są dość stare i jeszcze żyją. - Gotowało się w nim, jednak Cień przyjmował w siebie całą jego złość. Karmił się gniewem i zbierał siły, co powoli dało odczuć się w najbliższym otoczeniu Katashiego. - Z resztą, napisał ją mój dziadek więc mam do niej prawo.- Księga klanu była białym krukiem, nawet czymś więcej. Zapiski człowieka, który poświęcił swoją poczytalność dla dobra wszystkich, a oni zamiast mu dziękować wygnali go. Historyczne zwady mało jednak go interesowały. Chciał jej z jednego powodu i musiał ją dostać.
- Porwać, pogadać... masz rację, w pewnych okolicznościach te słowa brzmią bardzo podobnie. - Uśmiechnął się w myślach, marząc o tym co by zrobił nieszczęśnikowi który by go spotkał. Wyrwane serce to sam szczyt tej góry lodowej żalu, który ma do swoich ludzi za opuszczenie go. - Moją gwarancją jest to, że wiem gdzie mieszkasz, wiem kim jesteś i że w ogóle ci to mówię. - Syknął zawiedziony jej niedomyślnością.
- Mogłem porozrzucać o tobie informacje wszędzie, ktoś na pewno bardzo chętnie odkupiłby te informacje. - Znowu spojrzał na nią tym parszywym wzrokiem pełnym pogardy i gniewu, który ciągle pompował się w nim.
- Zaklęcia są dość niestabilne i moja matka dała mi ją. Potem zabrałem się za to najbardziej ambitne i jebło tak, że Hiroshima miała się lepiej. - Zrezygnował z agresywnej postawy, po prostu opuścił głowę zastanawiając się czemu Cień nie reaguje na to co mówi. Przecież nie mieli nic do stracenia, ale nadal żyli. Jednak On po prostu stał i patrzył po prostu pozwalając mu mówić.
- Moja rodzina jest w oświecie, zamykasz mnie to umieram. Zanim dojdę do pieprzonej celi będę rozstrzelanym i spalonym skwarkiem, którego nikt nie zidentyfikuje. - przez chwilę milczał przeżuwając wiele gorzkich słów o zwisających cyckach i sflaczałej dupie podtrzymywanej przez lateksowy stelaż. Miał być miły i rozegrać to polubownie.
To, że go uwolniła zaskoczyło go lekko, był przekonany że poderżnie gardło, jednak wcale nie było mu źle z tym, że nie brodzi krwią. Przez chwilę rozmasowywał nadgarstki i słuchając jej z równie poważną miną jak ona szarpnął za bandaż rozrywając opatrunek. Niech sama przekona się czym naprawdę jest. zaszarżował do niej chwytając ją za rękę i przyciskając ją wprost do pieczęci. Nie miał złudzeń, że to co poczuje, ani jak zareaguje na widok Kotaro może nie być miłe, jednak to była ostatnia karta jaką mógł zagrać.
Wśród dreszczu przrażenia, bólu i wszech ogarniającego gniewu, stała jego sylwetka. Kontur niejasnego potwora, który patrzył na nią bez słów. Cień zaczął formować miejsce, w którym po raz pierwszy Katashi stracił nad sobą kontrolę. Zwłoki latały na lewo i prawo, a w tym czasie czarne demony rozrywały pozostałych członków tego dziwnego przedstawienia. W środku tego wszystkiego stało małe dziecko z białymi włosami które stało bezradnie powoli pochłaniane przez mrok. Pełna siła drzemiącej w tatuażu karmionej przez cała tą sytuację była naprawdę imponująca.
- Do tego cię potrzebuję. - Warczał dociskając jej dłoń do swojej klatki piersiowej. Nie miał pojęcia co widziała, jednak cokolwiek Kotaro zawsze zostawiało piętno na człowieku. - Nie chcę tego, niech to minie. Poradzę sobie z włamem, każdym ale nie z tym czymś. - Położył rękę na jej policzku - Wiem, że to dużo, ale proszę. Zrobię co zechcesz, nawet się ubiorę, błagam Esmeraldo.
Katashi

Katashi

Krew : Ludzka AB
Znaki szczególne : Białe włosy, czerwone oczy, wisior z małym shurikenem i krzyżyk, "tatuaż" czarnej pięści na mostku
Zawód : były gangster i rzezimieszek; Nauczyciel sztuk walki, rzemieślnik sprzętu dla łowców
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : .
Magia : KP


https://vampireknight.forumpl.net/t2306-katashi https://vampireknight.forumpl.net/t2373-katashi#49914

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Esmeralda Wto Maj 31, 2016 7:08 pm

Nie zawsze wiek odzwierciedlał umiejętności i życiowe doświadczenie. O Katashim wiedziała niewiele, a całą opinię budowała na krótkiej obserwacji. Dwa spotkania? Trzy? Wystarczyło jej jedno nieudane włamanie by wyrobić sobie opinie jako o Panu jaśnie wielmożnym pępku świata i chwalipięcie. Właśnie taki był w jej oczach, a oszczerstwa toczone z ust mężczyzny miała zamiar traktować jako zazdrość i reakcję zgorzkniałego buca.
- Yhm – wymijająca odpowiedź nie zaskoczyła Czerwonowłosej, a jedynie uświadomiła, że nie należy drążyć tematu. Dla niego całe jej życie mogło się wydawać bajką i zabawą w którą wmieszane zostały „magiczne” żabki i zmora. Jak bardzo się mylił…
- Serio? A myślałam, że przepisy kulinarne – było jasne, że księga której szukał nie była zwykłą lekturą. Czy dla nic nie znaczącego dzieła chciałby zabić? Zwłaszcza, że niejednokrotnie podkreślił obecność „czegoś” co drzemało w jego wnętrzu. Demona, gdyż tak to początkowo oceniła. Magiczną istotę, albo raczej więzy, zespolone w ciele mężczyzny.
- Dlaczego więc…? - nie prosił się, a może wręcz przeciwnie? Esmeralda starała się zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, zwłaszcza, że sprawa śmierdziała na kilometr. Po co ktoś miałby zamykać w Katashim demona i dlaczego ukrywali przed nim księgę mogącą rozdzielić go z dzikim lokatorem. Prawda zataczała błędne koła rozmywając się i tworząc kręgi podejrzenia. Coś było nie tak…
- Informacje? Proszę Cię – prychnęła, obdarzając go wrednym uśmieszkiem – Przecież dla Ciebie jestem tylko zwykłą zielarką która hobbistycznie zajmuje się zwierzętami. Pies z kulawą nogą nie wykupiłby tych informacji, a przy dobrych wiatrach dostałbyś w czerep za zawracanie głowy – dla świata była jedynie lekarką. Utalentowaną, choć jedną z wielu w swoim zawodzie. Kogo miały zainteresować pół słówka sprzedawane przez bandycką łajzę, która nie potrafi nawet dobrze kraść?
- Ja też wiem gdzie mieszkasz, Kataś. Czy to oznacza, że mam stanąć pod Twoim domem dzierżąc kanister z benzyną? Uspokój się i skończ z tymi groźbami, bo naprawdę tracę do tego cierpliwość – ile jeszcze razy podejmie próbę zastraszenia?
Trzeba było go zlikwidować, póki był czas… Same z nim kłopoty…
- Dlaczego tak bardzo zależy im na Twojej śmierci? Co zrobiłeś? - ponownie przychodziła myśl, że za niewinność nie byłoby tej całej kabały. Jeśli własna rodzina życzyła mu śmierci, musiał mieć za uszami więcej niż zdołał do tej pory wyjawić. Zwłaszcza, jeśli był jednym z niewielu dziedziczących rodzinną magię. Rzadki przypadek.
Dzielący ich dystans pozwolił na reakcję i kiedy tylko Katashi ruszył w kierunku kobiety, Esmeralda wyciągnęła przed siebie zatruty sztylet.
- Ani kroku dalej bo wyfiletuję – warknęła, stykając praktycznie ostrze z jego ciałem. Nie dalej jak pięć minut temu zgrywał wielkiego pokrzywdzonego i płakał na małą prywatność świadczącą o małym przykryciu jego interesu. A teraz? Mierzyła go spojrzeniem, widząc w oczach coś, czego nie spodziewała się wcześniej dostrzec. On naprawdę prosił, a jednocześnie żądał. Chciał coś pokazać, jednak jedno zetknięcie z nieznaną siłą wystarczyło, by nabrała pewności, że nie chce tego więcej doświadczać. Miała własne brzemię, którego nie rozumiał.
- Moja magia roztacza się nad inne kręgi. Nie wiem czy potrafię Ci pomóc – do tego bardziej by się przydał egzorcysta, a nie naczynie parające się odwampirzaniem. W głębi duchu coś krzyczało, że powinna uciekać, bo otaczający ją Katashi za chwilę złapie ją w pułapkę bez wyjścia.
- Oświata. Może oświata będzie w stanie… - tak, to wspaniały pomysł! Z pewnością ktoś ze starszych słyszał o podobnej magii i będzie w stanie przegonić (za drobną opłatą) czyhające w nim zło. Dlaczego miałby nie skorzystać? Lepsze to niż dalsze błądzenie w mgle, której nie było na razie końca.
Esmeralda

Esmeralda
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka 0
Znaki szczególne : Burza rudych włosów, specyficzny zapach krwi (znak dla wampirów)
Zawód : Chirurg, genetyk, toksykolog. Krótko mówiąc - Lekarz / Główny Medyk Oświaty
Magia : Magia krwi (Czarny rytuał, Kontrola Krwi, Krwawe ciernie


https://vampireknight.forumpl.net/t1678-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/t1704-esmeralda-green https://vampireknight.forumpl.net/f31-posiadlosc-greenhall

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Gość Sob Cze 04, 2016 2:21 pm

Jeszcze raz zerknął na wiadomość.
Ona potrafiła grać na nerwach, lepiej niż niejeden muzyk na instrumencie. Miał ochotę napisać jeszcze jednego sms'a, wyobrażając sobie, minę osoby po drugiej stronie ekranu. Pewnie już pieniła się ze złości, w myślach posyłając Leyasu na dno morza, uwięzionego w worku. Schował komórkę do kieszeni, wzrokiem wodząc po mijanych budynkach. Darował już sobie pośpieszanie taksówkarza, który ewidentnie nic nie robił sobie, z próśb Ley'a, aby przyśpieszył. Siedział cicho, co jakiś czas wzdychając, choć w myślach niezliczoną ilość razy przybijał głową o mur. Jechanie poniżej dopuszczalnej prędkości zirytowałby każdego, ale nie starszego Japończyka, który z pewnością powinien znajdować się na emeryturze, a nie denerwować pasażerów. Czarnowłosemu daleko było do typa, który w stu procentach przestrzega przepisów drogowych. Lubił docisnąć pedał gazu, dlatego teraz rozważał, czy lepszym pomysłem nie byłoby otworzenie drzwi i wyskoczenie z taksówki. Teraz dostrzegał zalety posiadania własnego samochodu. Gdyby siedział na miejscu kierowcy, już dawno byłby już w miasteczku łowieckim, a może nawet i w drodze do clubu. Cholera, właśnie przypomniał sobie, że później będzie musiał jechać tym dziwnym autem łowczyni. Ona powinna dawno dostać mandat, za pokazywanie czegoś takiego na drogach. Taki przegryw.
Wysiadł, rozglądając się za Esmeraldą. Gdzie ona była? Powinna stać przy wejściu, jak wierny pies, khym. Przecież nie będzie za nią biegał i nawoływał. Spojrzał pod nogi, upewniając się, że kobieta gdzieś się pod nimi nie plącze. No co, była mała, więc mogła porzucić dotychczasową profesję i zostać ninja krasnalem. Dobra, jednak musiał kogoś złapać i się zapytać. Wypatrzył młodego łowcę i ruszył w jego kierunku.
- Hej – zawołał, ściągając na siebie uwagę nieznajomego - wiesz, gdzie jest Esmeralda?
Blondyn przewertował teczkę z jakimiś pismami, mamrocząc coś do siebie.
- Poszukaj w sali chemicznej – odpowiedział, nie odrywając wzroku znad dokumentów.
Wyminął chłopaka, zostawiając go w jego świecie literek i liczb.
Otworzył drzwi, spodziewając się niemalże wszystkiego, ale, kurna, nie tego, co właśnie zobaczył. Jakiś półnagi facet stał przed rudą, a ta celowała w niego ostrzem. Nie no, mogła wspomnieć, że ma się zjawić później i nie przeszkadzać w zabawie. Dobra, koniec żartów, na pierwszy rzut oka było widać, że Esme niekoniecznie chciała brać udział w tej "zabawie". Odruchowo sięgnął po broń i przeładował ją, celując w klatkę piersiową mężczyzny.
- Co tu się, do cholery, dzieje? – zapytał.
Ustawił palec wskazujący nad spustem, gotowy pociągnąć za niego, gdy nadejdzie taka potrzeba.
Jakieś rozkazy?
____
Esme zgrabnie niczym łania wyminęła nieprzyjaciela i oboje wyszli, tadam.
z.t + Esme
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Grigorij Sro Sty 31, 2018 1:10 pm

Gdy przekroczyli próg budynku poprowadził ją korytarzami dawnej szkoły. Minęli łowcę pilnującego obejścia, który jedynie skinął głową Vladowi i jego towarzyszce nie zaczepiając ich. Wszystkich innych legitymował.
- Znam. - odparł Vlad na pytanie o ojca. Dość często obaj żałowali tej znajomości, ale cóż zrobić. Nie dość, że wywodzili się z róznych światów i mieli nieco odmienny światopogląd to jednocześnie sam los nie był przez swoje sztuczki dla nich łaskawy. Gdy potwierdziła, że faktycznie zostanie w Yokohamie uśmiechnął się choć nie nawykł do tego typu mimiki. Wyglądał jakby go coś zabolało. Po chwili jednak ponownie wydawał się być obojętny na wszystko i otworzył przed nią drzwi sali chemicznej. W środku na jednym z łóżek czekał już koc oraz woda z trawą cytrynową.
- To dobrze. Nicky przyda się ktoś z rodziny w tym mieście. Może przestanie myśleć tylko o pracy. - odparł młodej kobiecie po czym wskazał jej jedno z łóżek, dokładnie to przygotowane zawczasu dla niej.
- Usiądź proszę. Za chwilę przyjdzie medyk by upewnić się, że wszystko w porządku. - rzekł siadając na jednym z krzeseł mających jedynie połowiczne oparcie. Sam jednak się nie garbił i wyglądało na to, że nie było mu potrzebne. Obserwował ją uważnie by w końcu uznać za stosowne by się przedstawić.
- Jestem Vladislau Darkhawk. Miło mi Cię poznać. - musiała wierzyć mu na słowo bo on sam do najcieplejszych ludzi nie należał. Skoro przybywała do Yokohamy zapewne wiedziała kto dowodził tutejszymi łowcami. Ponadto mimo wymogów co do respektowania hierarchii Vladislau nie był zwolennikiem nadmiernego tytułowania. Wcześniej nie widział powodu w przedstawianiu się ponieważ dopiero co Testament ją dostarczył. Mogła być zamroczona lub odurzona. Zresztą wciąż brał to pod uwagę.
- Zanim zacznę pytać o Twojego porywacza... Może mógłbym coś dla Ciebie zrobić? - zapytał wprost. W końcu wszystko działo się z pewnością szybko. Nie miał też pojęcia co mógł uczynić ten wampir, na którego ostrzył już sobie zęby Kanibal.

Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Molly Czw Lut 01, 2018 7:50 pm

Molly osobiście bardzo szanowała swojego ojca. Nie tylko dlatego, że był jej tatą ale prócz tego był dobrym człowiekiem. W sumie mogła go sobie postawić za wzór do naśladowania. Przynajmniej tak jego postać widziała ona. Przez te wszystkie lata kiedy mieszkali razem, nigdy nie doświadczyła żadnej przykrości z jego strony. Otoczona miłością i opieką miała doskonałe warunki nie tylko do dorastania ale także nauki i rozwoju własnych zainteresowań. W domu rodzinnym była szczęśliwa i chyba nawet nie mogła się dziwić, że jej ojciec jest znany tu i tam. W końcu nie od dziś wiadomo, że świat jest mały. Ten temat zostawiła bez komentarza. Wszystko wydawało się jasne. W sumie nawet nie przypuszczała jakie relacje łączą tą dwójkę. Nicky?
Uniosła delikatnie lewą brew próbując wyczytać coś więcej z twarzy poważnego mężczyzny. Może to zwykły zbieg okoliczności ale właśnie tak mówiono również na Esme. Zaraz, zaraz, to nie może być przypadek. One tak łatwo się nie przytrafiają. Siostra i wieczne myślenie o pracy. Wszystko się zgadza.  
Dziękuję.
Odpowiedziała niepewnie zajmując wskazane miejsce na łóżku. Dopiero teraz powoli zsunęła z ramion dużą kurtkę Testamenta, w której przebywała do tej pory. Jej wzrok był niepewny, a ruchy niezdecydowane do czasu gdy mężczyzna raczył się jej przedstawić. To, że nie wiedziała jak dowódca wyglądał, nie oznaczało, że nie znała jego imienia i nazwiska.
Panie dowódco, moje imię jest Panu już znane. Ja chciałam przeprosić za to całe zamieszanie i problem. Proszę nie powiadamiać rodziców, ja sama to zrobię. Bardzo przepraszam.   Po dłuższej ciszy Molly dostała słowotoku. Na jej policzkach wystąpił delikatny rumieniec spowodowany zawstydzeniem i skrępowaniem. Jak tata się dowie, że już na początku odstawiła taki numer to będzie zły albo co gorsza zawiedziony. Sam dowódca „zaopiekował” się jej pokrzywdzoną osobą. Boże… co za niefart! To idealna okazja żeby zakopać się pod ziemię. Najlepiej jakieś 10 metrów.
Nie, nie… Pan dla mnie zrobił już I tak zbyt wiele. Wspaniałe pierwsze wrażenie.  
Drugie zdanie wyszeptała skubiąc brzeg szklanki z wodą.
Molly

Molly

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Tatuaż w kształcie ciernistej róży na kręgosłupie – od zapięcia biustonosza do karku.
Zawód : Dziewczynka swojego chłopaka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^


https://vampireknight.forumpl.net/t3344-molly#71753 https://vampireknight.forumpl.net/t3347-molly https://vampireknight.forumpl.net/t3356-mieszkanie-molly#71918

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Grigorij Sob Lut 03, 2018 4:40 pm

Ojca Molly jej nowy dowódca znał od zupełnie innej strony. Wyrachowany i zadufany w sobie bogacz, który uważa, że kupić można każdego. Przynajmniej tak go poniekąd postrzegał. Inaczej nie mógł myśleć o osobie w kółko proponującej wszystkim pieniądze, nawet gdy te osoby to obraża. W dodatku wydziedziczył własne dzieci, a dla Vlada była to rzecz nie do pomyślenia. Szczególnie w tak błahych sprawach. Tego jednak Molly wiedzieć nie mogła. Gdy ta niepewnie powtórzyła zdrobnienie od Veroniki Vlad spojrzał jej w oczy tym swoim lodowatym spojrzeniem.
- Tak, Nicky. Czyli Esmeralda Green. - rzekł bez ogródek. Ich relacja była skomplikowana i pewnie nawet Esme nie miała pojęcia, że Darkhawk wie jak mawia na nią rodzina. Mało go to jednak obchodziło. Im więcej sobie przypominał z ich wspólnej przeszłości tym bardziej pragnął by to wszystko wróciło. Zgodnie z sugestią młoda kobieta zajęła wyznaczone dla niej miejsce po czym... zaczęła zachowywać się jak uczennica nakryta przez nauczyciela na czymś niestosownym. Jeśli jest coś czego Vlad nie lubi to nadmierne tytułowanie. Ważne by jego ludzie wiedzieli, że mają w nim zwierzchnika. Nie muszą jednak wciąż traktować go jak świętej krowy. Był nadal jednym z nich.
- Vladislau. Jestem Vladislau, a nie "Pan dowódca". Poza terenem Oświaty możesz mi mówić Grigorij. - odparł twardo mierząc ją wzrokiem. Liczył, że szybko sobie tę wiedzę przyswoi.
- Rodzicami się nie martw. Wrażeniem też nie. - dodał gdy ta zmieszana przeprosiła i zaczęła martwić się o wszystko tylko nie to co trzeba. Skoro na razie czuła się zbyt niekomfortowo by o coś prosić to Vlad zamierzał zrobić jej małe przesłuchanie by mogła jak najszybciej powrócić do życia, bez zbędnych dodatkowych formalności.
- Wiesz kto Cię porwał i dlaczego? Raport. - rzekł jasno. Nie zamierzał się rozwarstwiać w tym temacie. Skoro była łowcą nie zamierzał ciągnąć ją za język zdanie po zdaniu chyba, że jakiś fragment ze sprawozdania go zainteresuje.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Molly Pon Lut 05, 2018 10:09 am

Wszystko jasne. Samo poważne podejście do tematu I chłód jaki bił od dowódcy skłonił dziewczynę do zaprzestania zadawania dalszych pytań. Znał Esme bo działała na tym terenie i już. O relacjach jakie łączyły tą dwójkę Molly nie miała bladego pojęcia, bo skąd? Tak samo jak nie wiedziała o materialistycznym podejściu ojca do wielu ważnych spraw. Prawdę mówiąc nawet gdyby ktoś chciał ją uświadomić i tak by nie uwierzyła.  Mogła stanąć za nim murem utwierdzona w przekonaniu, że on jest dla wszystkich taki, jak dla niej. W końcu określenie „córuni tatunia” nie wzięło się znikąd i tutaj na pewno dobrze pasowało.
Rozumiem, dobrze.
Kiwnęła bardzo delikatnie głową dając do zrozumienia, że przyswoiła wiedzę zgodnie z wymogiem dowódcy. Mężczyzna nie wyglądał na kogoś, kto toleruje sprzeciw. Ze względu na chłód jaki od niego bił, Molly poczuła respekt i może lekkie strach? Nigdy nie miała do czynienia z przełożonym więc to niewątpliwie nowe doświadczenie. Aktualnie jej uczucia były mieszane ale to nikogo nie obchodziło.
Nadszedł moment, który dla dziewczyny był czymś żenującym. Musi przebrnąć przez to wszystko jeszcze raz. I może gdyby podjęła walkę, odniosła rany i w konsekwencji dała się porwać, to wtedy byłoby inaczej. Ona dała się podejść jak dziecko. Poleciała na bajeczkę o śmierci brata i chorobie. Jak naiwnym trzeba być żeby dać się tak wrobić?
Przedstawił się jako Bayne. Cały czas miał na twarzy chustę tłumacząc się chorobą i ogólnie wątłym zdrowiem. Nie sądzę żeby mnie znał, jestem tu od niedawna.
Zrobiła przerwę szukając w głowie kolejnych wydarzeń chociaż wcale nie było ich wiele.
Później zadzwonił telefon, rozmawiałam z rodzicami i na tym się skończyło bo uderzył mnie czymś w głowę. Obudziłam się w ciemnym, dużym pomieszczeniu. To była chyba piwnica. Nie mam pojęcia ile tam byłam ale nie zrobił mi krzywdy.
Opowiedziała swoją smutną historię. Dalsza część związana była z nadejściem ratunku więc dowódca już ją znał. Jeśli to wszystko to pewnie niedługo pozwolą jej stąd wyjść. Aktualnie nie marzyła o niczym innym jak zamknięcie się w swoim małym, bezpiecznym mieszkaniu. Musiała odpocząć…
Molly

Molly

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Tatuaż w kształcie ciernistej róży na kręgosłupie – od zapięcia biustonosza do karku.
Zawód : Dziewczynka swojego chłopaka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^


https://vampireknight.forumpl.net/t3344-molly#71753 https://vampireknight.forumpl.net/t3347-molly https://vampireknight.forumpl.net/t3356-mieszkanie-molly#71918

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Grigorij Sob Lut 24, 2018 1:53 pm

Molly zdawała się być dużo spokojniejsza niż Esmeralda. W przeciwieństwie do niej nie drążyła tematu i przyjęła do wiadomości słowa Vlada. Słusznie bo faktycznie zazwyczaj nie przyjmował sprzeciwu jeśli nie był podparty solidnymi argumentami. Dlatego mogli skupić się na konkretach.
- Czy w jego domostwie nie widziałaś twarzy tego wampira? Rozpoznasz go? - zapytał patrząc jej w oczy. Wiedział, że temat był dość przykry. Dalą się podejść, ale trudno. Nic z tym już się nie zrobi. Gdy ta odpowie Vlad jedynie skinie głową na znak, że przyjął informację do wiadomości. Niezależnie od tego czy rozpoznałaby wampira czy nie... Testament już go znał. W końcu wynegocjował oddanie dziewczyny. Pytanie było tylko formalnością w stosunku do tego małego przesłuchania.
- Nieważne, że nie zrobił Ci trwałej krzywdy. Zaatakował człowieka. W dodatku mojego łowcę. Poniesie karę. - odparł na jej słowa. Niezależnie czy chciała go jakoś usprawiedliwić czy też po prostu uspokoić ewentualne obawy o jej stan Vladislau miał swój pogląd na sytuację. On odpowiadał za łowców, nawet tych dopiero co przybyłych. Każdy udany atak na nich czy zaginięcie uważał za własną porażkę. Nie żeby go to zanadto przytłaczało. Wręcz przeciwnie. Niekiedy bardzo mocno takie poczucie motywowało do działania. W końcu przyszedł lekarz by obejrzeć dziewczynę. Nie miał przy sobie wiele więcej niż stetoskop, ale nie musiał. Sala była nie najgorzej wyposażona.
- Przepraszam Vladislau, ale sam kazałeś by niezwłocznie zbadać Panią. - rzekł bez kozery i zaraz wziął się za obejrzenie Molly. Obszedł ja wokół po czym zaczął robić standardowy przegląd techniczny. Badanie gardła, płuc, oddechu i pulsu. Do tego wodzenie wzrokiem za placem i tym podobne. Sam Vladislau w tym czasie wyciągnął telefon i sprawdził wiadomości jakie miał na poczcie po czym napisał do Jamesa krótką notkę. Ustawił czas wysłania SMSa na za 10 minut. Niech jeszcze tyle czasu posiedzi w niepewności. Aplikacje komórkowe są wspaniałe. Chwilę po tym oględziny były gotowe i lekarz pożegnał się z nimi uśmiechem i skinieniem głowy. Najwyraźniej wszystko było w porządku. Po sobie zostawił ciepłe kakao dla poszkodowanej.
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Molly Sro Lut 28, 2018 1:40 pm

Oczywiście, że Molly różniła się od Esme i to diametralnie. Chociaż w ich żyłach płynęła ta sama krew to pod względem zachowania i podejścia do życia były zupełnie inne. Molly to typowa szara myszka, która doskonale zna swoje miejsce w szeregu i nieproszona nie ma zamiaru robić chociaż jednego kroku do przodu. Poza tym była wrażliwa, wstydliwa i z zasady małomówna. Wolała raczej słuchać i odpowiadać na pytania niż sama podtrzymywać rozmowę. Przecież bycie łowcą nie wiąże się ściśle z byciem duszą towarzystwa-z tego założenia wychodziła i dlatego wybrała taką a nie inną drogę. Jasne, że wszyscy lubią otwarte osoby i to był główny powód braku przyjaciół Czarnowłosej. Ta cała otoczka związana z zawstydzeniem i niewłaściwym podejściem do obcych doprowadziła do fatalnej akcji, która już dobiegła końca. Bo czy nie było tak, że dziewczyna chciała najzwyczajniej zyskać chociaż jednego znajomego w nowym mieście? Szkoda gadać, chciała dobrze a wyszło fatalnie.
Cały czas miał zasłoniętą twarz. Wiem jakiego był wzrostu, pamiętam kolor oczu ale to chyba za mało.
Istotnie wzrost i barwa tęczówek to cechy charakterystyczne ale dla bardzo dużej ilości osób. W samej Yokohamie pewnie mieszkało ze sto podobnych chłopaków.
Rozumiem. To nie była moja wina.
Ofiary często obwiniają siebie za zdarzenie do jakiego doszło i w którym ucierpiały. W psychologii to pewnie ma swoją nazwę ale Molly jej nie znała. Nawet nie chciała się dłużej nad tym wszystkim zastanawiać. Poza tym do sali przyszedł lekarz, który szybko i sprawnie przeprowadził podstawowe badania. Stwierdzając, że wszystko jest ok, utwierdził dziewczynę w przekonaniu, że naprawdę nic się nie stało. Zamiast przejmować się porażką, warto spojrzeć w przyszłość i zadbać o to, żeby taka sytuacja nie miała więcej miejsca. Dziękuję. Kiwnęła głową na pożegnanie doktorka upijając niewielki łyk swojej nagrody. Kiedyś dostałaby naklejkę „dzielny pacjent” a teraz jest to kakao. Oj potrzebowała chyba większej dawki cukru. Głupia sprawa ale ostatni posiłek to śniadanie i to wczoraj. Kiedy stres opadał, żołądek zaczął dawać o sobie znać.
Molly

Molly

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Tatuaż w kształcie ciernistej róży na kręgosłupie – od zapięcia biustonosza do karku.
Zawód : Dziewczynka swojego chłopaka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^


https://vampireknight.forumpl.net/t3344-molly#71753 https://vampireknight.forumpl.net/t3347-molly https://vampireknight.forumpl.net/t3356-mieszkanie-molly#71918

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Grigorij Nie Mar 04, 2018 12:07 pm

Skinął głową lekarzowi pozwalając robić swoje. Ten zbadał niewiastę na tyle szybko na ile było to możliwe i zostawił ich samych stwierdzając krótko, że wszystko jest w porządku. Kakao był na początek dobrym wyjściem. Pozwoli kobiecie się rozgrzać i da jej organizmowi podstawowe składniki odżywcze. Ponadto odrobina cukrów pozwoli także odzyskać trochę energii. To wszystko dlatego, że używali prawdziwego kakao, a nie nędznej i sztucznie przesłodzonej jego podróby z jakiej często korzystają szpitale.
Najważniejsze, że nic jej się nie stało. Czego nie będzie można powiedzieć o wampirze, który ją porwał. To jednak będzie oddzielna historia na późniejszy okres. najważniejsze było tu i teraz.
- To był tylko rutynowe pytanie. Nie przejmuj się. Ważne, że Testament wie kim on jest. To mi wystarczy. - odparł na jej wyjaśnienia. Wampir najwyraźniej bardzo się starał by nie odkryła jego tożsamości. Nic mu to nie da. Faktycznie Molly zdawała się być taka niepodobna do Esmeraldy choć w rysach twarzy można dopatrzyć się pokrewieństwa.
- Twój ojciec zaraz będzie wiedział, że wszystko z Tobą w porządku. Za kilka minut otrzymasz posiłek. Gdy go zjesz możesz iść. Cieszę się, że do nas dołączyłaś Molly, nawet jeśli okoliczności nie są sprzyjające - uśmiechnął się do niej, lecz jak zwykle próba wyrażenia sympatii czy zadowolenia wyglądała jak chwilowy atak bólu zęba. Przynajmniej się starał. Po tych słowach wstał z krzesła i jakby na zawołanie weszła do pomieszczenia pielęgniarka przynosząc dla Molly obiad.
- Życzę miłego dnia Molly o owocnego pobytu w Yokohamie. Wzywają mnie obowiązki,a le jeszcze się spotkamy. Gdy poczujesz się lepiej jeden z moich łowców zabierze Cię do miasta. - pożegnał się z nią by po chwili opuścić pomieszczenie. Na pożegnanie skinął głową także i pielęgniarce, która minutę po nim także wyszła..
Grigorij

Grigorij
Łowca (D)
Łowca (D)

Krew : Ludzka 0
Zawód : Nauczyciel
Zajęcia : Brak
Magia : Magia Krwi


https://vampireknight.forumpl.net/t1683-vladislau-darkhawk#35268 https://vampireknight.forumpl.net/t1731-grigorij-petrowicz

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Molly Pią Mar 09, 2018 11:48 am

“Nie przejmuj się”. Skoro mówi tak sam dowódca łowców to chyba należałoby wziąć sobie tą radę do serca I zastosować się. Potknięcie, wypadek przy pracy, a właściwie jeszcze przed jej rozpoczęciem. Tak to należy potraktować, koniec tematu. Wszystko zaczyna się w głowie i jeżeli poukładamy to wydarzenie odpowiednio zamiast przeszkody, stanie się motywacją do dalszej pracy. Chyba o to chodzi, żeby być lepszym, prawda?
Dziękuję.
To nie tylko słowo, które powinna powiedzieć bo tak wypada. To szczera wdzięczność dzięki której nie stało się nic strasznego bo kto wie co ten wariat miał zamiar z nią zrobić? Gdy o tym pomyśli, czuje jak po plecach przechodzą ciarki. Za szaleńcami najtrudniej trafić bo oni nigdy nie działają według schematów. W każdej sekundzie mogą wymyślić coś co zmieni nawet ich plany. To mega skomplikowane.
Naprawdę jestem wdzięczna. W tej właśnie chwili na salę, mówiąc kolokwialnie, wjechał obiad. Coś na co Molly naprawdę czekała. Była głodna jak wilk. Po tym jak dowódca wyszedł z sali zabrała się za jedzenie. Gdy skończyła posiłek poczuła się o wiele lepiej. Cukry, węglowodany i inne składniki to, to czego potrzebowała.  Zgodnie z umową teraz mogła udać się do swojego mieszkania. Jeśli tylko pojawił się łowca, który miał ją odstawić, zbierze się i wolno bo wolno ale o własnych siłach wyjdzie z Sali.

z/t
Molly

Molly

Krew : Dawniej Człowiek
Znaki szczególne : Tatuaż w kształcie ciernistej róży na kręgosłupie – od zapięcia biustonosza do karku.
Zawód : Dziewczynka swojego chłopaka.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : ^


https://vampireknight.forumpl.net/t3344-molly#71753 https://vampireknight.forumpl.net/t3347-molly https://vampireknight.forumpl.net/t3356-mieszkanie-molly#71918

Powrót do góry Go down

Sala chemiczna - Page 2 Empty Re: Sala chemiczna

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach