Posiadłość Trizgane

Strona 8 z 23 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 15 ... 23  Next

Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Sie 26, 2013 5:56 pm

Sytuacja rodzinna Trizgane szybko pokazała jakie ma nastawienie do rasy wampirzej i jak potrafi się kochać. James udał się po Louisę, nie chcąc zapewne by siedziała sama w miejscu, do którego się udała. A być może i wymienią ze spokojem parę zdań.
Znalazł ją przy stawie siedzącą na ławce, więc od razu zagadał podchodząc bliżej i siadając obok.
- Nawet jeżeli Cię zostawili, musiał być ku temu jakiś powód. Domyślam się jak może być Ci ciężko. Sam byłem przez kilka lat sam w obcym towarzystwie. - Objął ją, by choć tym gestem jakoś pocieszyć.
- Może i twierdzisz, że Totoro jest inny i bardziej ludzki, ale nas łowców wampir nie oszuka. Nawet pod przebraniem. Wyszkolono nas tak, żebyśmy potrafili odróżniać wampira od człowieka.
Dorzucił dla wyjaśnienia w odpowiedzi na jej słowa o nowym lokatorze w domu.
- Nie zachowuj się tak jak chwilę temu. Nam zależy na Twoim bezpieczeństwie. Sama wiesz ile ostatnio się działo, że nie mieliśmy nawet czasu dla siebie. - Dał jej pstryczka w nosem po czym z lekkim uśmiechem dodał.
- Chodźmy do środka. Zjemy śniadanie i wypijemy kawę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Sie 26, 2013 8:45 pm

Raczej Gerard ma klapki na oczach, że ocenia wszystkich z góry, nie znając danej osoby. Miał w nosie co inni czują i nieważne kim ta istota była. Dla Gera nikt się prawdopodobnie nie liczył, głównie syn, którego oskarżył niemal o wszystko.
- Nikt jej nie skrzywdzi. - Syknął rozzłoszczony, mając dosyć już tej całej rozmowy, lecz najbardziej załamany był Toro. Chyba nikt jeszcze tak podle go nie potraktował tak, jak teraz. W dodatku dotarło do niego u jakiej rodziny się znalezł - rodzina łowiecka. Więc Zack ukrył przed nim ogromnie znaczący fakt, wiedząc jak to może się skończyć. Wiedział, że nie może tutaj zostać, prędzej czy później ktoś wampira skrzywdzi, mimo iż sam nic nie zrobi.
Skoro Gerard nie chciał już słuchać, niech idzie. Przynajmniej będą mieli spokój, a sam Zack dostanie szansę namysłu, czy także powinien tutaj wracać. Chyba wynajmie jakieś mieszkanie, z dala od tego domu, który jak widać jego domem już nie był. Już nie zwracał uwagi na nic, ochłonął nieco kiedy ojciec opuścił posiadłość. Spojrzał dopiero na wampira. Totoro siedział oparty ręką o stolik i wpatrywał się w jego blat. Nie wyglądał najlepiej. Musiał naprawdę całą rozmowę przeżyć okropnie, prawdopodobnie nikt z wampirzymi uczuciami się nie liczył. Młody Trizgane chciał pocieszyć przyjaciela ułożeniem dłoni na ramieniu, jednak ten szybko ją odepchnął i wstał.
- Toro... - Zawołał za wampirem, lecz ten nie posłuchał. Skierował się ku wyjściu z domu, naciągając mocniej kaptur. W końcu nadchodził dzień, słońce niebawem wstanie. Zack chciał go dogonić ale nie zdążył.
Pełen wściekłości wrócił, od razu kierując się do kuchni. Sprzątnął swoją jajecznicę, na którą ochoty wcale już nie miał. Oczywiście wrócił do gościnnego pokoju, tam zamknął się na klucz i położył na łóżku w ubraniach, nawet nie wiedział kiedy zasnął. Zmęczenie było zbyt silne.

zt Totoro
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Sie 27, 2013 11:12 am

Gerard zdecydowanie był nastawiony przeciwko wampirom. Żył na tym świecie ponad sto lat, więc wiedział do czego dolne są te kreatury, do jakichś podłości na swoich pobratymcach, ludziach czy nawet zwierzętach są w stanie zrobić naprawdę wszystko. I nie raz już się o tym przekonał. Nawet wampirom, którym w jakimś sensie zdołał zaufać i tak wbijały nóż w plecy w najmniej oczekiwanym momencie.
– Może miał. Pewnie chciał się usamodzielnić. A teraz jak tak na niego patrzę, wydaje mi się, że nie chciał być taki jak ojciec. Skreślać wszystkich wampirów po jednym spojrzeniu.
Louisa rozumiała poniekąd brata, choć wciąż nie mogła mu wybaczyć tego, że odszedł. To już po prostu z nią pozostanie. Przytuliła głowę do torsu łowcy, skoro ją objął na pocieszenie.
– Ale ojciec nie musiał od razu na niego naskakiwać. A co jeśli faktycznie to człowiek, a nie wampir? Wiadomo, może kiedyś był wampirem, jak ja, i jego odwampirzenie nie do końca się udało? Stąd te kły. Moje zęby też są ostrzejsze niż u zwykłych ludzi, jestem szybsza od człowieka. Zniknęły mi także wszelkie blizny z ciała i wyglądam młodziej.
Wierzyła bratu, próbowała wyciągnąć jakieś wnioski, obronić biednego Totoro przed zarzutami ojca. A teraz jeszcze James uważał go za wampira. Louisę też powinien za jednego z nich uważać, ze względu na te pozostałości po tym, kim jeszcze niedawno było.
– Nie zrozum mnie źle, James. Ale po tym czym byłam, wiem, że nie zawsze trzeba być złym.
Może sama zacznie teraz działać bardziej po stronie Kaiena, chcąc doprowadzić do pokoju? Choć nadal wiedziała, że jest wiele wampirów, które mimo pięknych oczu są gotowe zdradzić, nie wspominając już o zabiciu.
– Jak pomieszkasz z nimi dłużej, to będziesz mnie wyręczał takim zachowaniem.
Zaśmiała się z wyraźnie lepszym już humorem. Wiedziała, że chcieli ją chronić, nawet Zack. Może w szczególności on? Skinęła głową Jamesowi, z niechęcią się od niego odsuwając. Wstała, otrzepała swoją koszulkę nocną i udała się z nim z powrotem do kuchni. Tam stwierdziła, że ojca już nie ma, ale nie było także i Totoro.
– A gdzie Totoro?
Spytała, spoglądając na brata. Usiadła przy stoliku i zaczęła konsumować swoją jajecznicę. Była już zimna, ale nadal wyśmienicie smakowała. W ich rodzinie to chyba tylko ojciec nie umiał zagotować nawet wody na kawę, bo ją przypala.
- Naprawdę dobra, choć już mi wystygła.
Musiała pochwalić brata. W sumie to broniła Totoro przed oskarżeniami Gerarda.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Sie 27, 2013 7:08 pm

- Niektórzy chcąc uniknąć obecnego życia w swojej rodzinie, uciekają by doświadczyć czegoś innego. Usamodzielnić się i żyć tak jakby tego sami chcieli, nie mając żadnych zasad narzucanych przez rodziców.
On sam nie miał w domu źle. Rodzina łowiecka, ojciec żadnych problemów nie miał, nikogo do niczego nie zmuszano, ale po wydarzeniu jakie niemal zmieniło Jamesa, ojciec zaproponował mu pracę w Oświacie i wyszkolił go na łowcę. James wtedy się nie opierał. Trzymał wszystkiego co było możliwe, chcąc w ten sposób odpokutować życiowy błąd. O tym akurat jeszcze nie wspominał Louisie. I chyba nie będzie chciał o tym mówić. Co innego, jeżeli samo wyjdzie podczas jakiejś rozmowy.
Westchnął na jej słowa i nic swojego nie dodawał. Nie zamierzał się z nią sprzeczać i walnąłby tylko tekst jaki wielu mężów w tych czasach używa, kiedy ich żony narzucają swoje racje: "Tak kochanie, masz rację".
Jednak James milczał. Lepiej jest przeczekać aż dziewczyna sama na oczy przejrzy, że wampir w jej domu to nie człowiek. Obejmował ją tak długo aż zdecydowała się wstać i wrócić z nim do kuchni. Usiedli przy stole i zjedli wspólnie śniadanie. Mimo iż nieco jajecznica przestygła, to i tak była smaczna.
- Powinniście mieć rodzinny biznes gastronomiczny. Serio. - Też pochwalił zdolności kulinarne Zacka. I jeżeli dobrze pójdzie, mógłby im nawet pomóc. Tylko w czym? Chyba w rozdawaniu ulotek.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Sie 27, 2013 7:56 pm

Niestety nie było mu dane pójść do pokoju i przespać nieprzespaną noc, ponieważ Louisa i James wrócili z ogródu. Zadowoleni, uśmiechnęci. Więc nie wzięła do serca ostrzeżeń brata.
- Masz trzymać łapy przy sobie. Pamiętaj o tym, ja wszystko widzę! - Warknął ostro, zanim ci pochwalili jego gotowanie oraz pytania o Toro. O dziwio ono nieco otrzeźwiło umysł Zacka.
- Uciekł przez ojca i Jamesa. Naprawdę nie popisaliście się atakując niewinnego. - Dodał chłodno, a na ich komentarze prychnął.
- To tylko jajecznica. Nie ma się czym zachwycać. - Wielkie mi rzeczy. Jego przyjaciel załamany, a ci się śmieją jakby nigdy się nic nie stało. Skierował się do wyjścia z posiadłości, zamiast na piętro żeby się lenić i zostawić Toro w potrzebie. W końcu nadchodzi dzień, dla wampira niebezpieczna pora.

zt
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Sie 28, 2013 11:52 am

Louisa powoli skinęła głową na słowa Jamesa. Rozumiała doskonale co mówił, wiedziała, że Zack prędzej czy później i tak opuściłby dom. Nie mógł przecież ciągle opiekować się siostrą, od tego byli rodzice, rodzeństwo, które miało już swoje życie. Rozumiała to doskonale i akceptowała. Sama przecież, w wieku siedemnastu lat opuściła Francję pod pretekstem poznania lepiej kraju, w którym wychowała się matka. Zamieszkała tutaj całkowicie sama i nie żałowała tej decyzji.
Jeśli nie powie dziewczynie o swojej przeszłości i dowie się w wymuszonych warunkach o tym, na pewno będzie w niemałym szoku. Nigdy nie zastanawiała się nad jego przeszłością. Mało ze sobą rozmawiali o takich sprawach. Wiedziała jedynie, że miał młodszą siostrę, od której dostał w prezencie misia, który leżał na półce w jego pokoju w Oświacie. Dowiedziała się o tym przez przypadek, co wyszło raczej z powodu jej porywczości.
Louisa był bardzo naiwna jeśli chodzi o wampiry. Zawsze wierzyło w to lepsze dobro, jakie jest w stanie przezwyciężyć każde zło. Choć była grupka wampirów, która raczej już nigdy się nie zmieni. To seryjni mordercy, nie mający uczuć, zachowywali się gorzej niż zwierzęta. Mordują dla przyjemności, uważając, że są lepsi niż ludzie. Cały ich ród jest taki sam, bez wyjątku.
Louisa mimo uśmiechu na twarzy, wciąż była przygnębiona tym całym zajściem i naskokiem na biednego Totoro. Ale najwyraźniej Zack nie znał już własnej siostry i skreślił ją równie szybko, co ojca. Może faktycznie powinien się stąd wyprowadzić, skoro nie mógł już patrzeć na Louisę, zaoszczędzi sobie niepotrzebnego kłopotu.
Dziewczyna westchnęła na słowa Zacka. Sam miał dziewczynę, więc wiedział jak to jest. Nie rozumiała jego postępowania, szczególnie, że James naprawdę jej nie tknął.
– Przestań już. Mam dość tego ciągłego obwiniania. Oboje jesteście winni. Ojciec i Ty. Jak dzieci. Trzeba znaleźć Totoro nim coś się stanie.
Ale brat już postanowił opuścić posiadłość, trzasnąwszy za dobą drzwi. Nic innego jej nie pozostawało jak westchnąć. Zjadła do końca jajecznicę, żeby nabrać sił i wypiła do końca kawę. Nie miała pojęcia dokąd mógł pójść Totoro. I czy na pewno powinna samotnie poszukiwać kogoś, kto może faktycznie jest wampirem?
– Widzisz, James? Obaj są dorośli, a zachowują się jak szczyle. Będę musiała znaleźć Totoro. Jeśli faktycznie jest wampirem… spłonie. A mój brat znów straci w życiu kogoś, kogo ceni. Poczekasz na mnie? Jeśli nie wrócę w ciągu dwóch godzin…
Wolała nie myśleć, że Totoro faktycznie mógłby ją zaatakować, gdyby okazało się, że jest krwiopijcą. Czemu tak myślała? Bo przyprowadził go do domu jej brat. Gdyby Totoro był zły, nie zrobiłby tego. Ucałowała w policzek Jamesa i udała się do swojego pokoju, by wziąć swoją broń. Zbiegła z piętra i opuściła posiadłość, by znaleźć dwie zguby. Normalnie urwanie głowy z tym dzieci, którzy uważają się za dorosłych mężczyzn!

[zt]
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Sie 29, 2013 5:21 pm

Zważając na ostatnie wydarzenia, James i Louisa nie mieli czasu by sobie porozmawiać na spokojnie. Ledwo co mężczyzna się wprowadził do domu swojej podopiecznej, to już zostali niespodziewanie zaatakowani. A właściwie to ona wpadła w poważne kłopoty stając się wampirem, przez co on nie był wstanie dorównać szlachetnemu i sobie z nim poradzić. Wina leżała nawet po stronie otrzymanych ran, przez które nie mógł poruszać się swobodnie. Mimo tego wszystkiego, szczęście że Louisa odzyskała człowieczeństwo i wolność. Tego samego on jednak nie może powiedzieć o sobie. Już raz targnął się na swoje życie, chcąc je sobie odebrać. Od tamtego czasu Trizgane inaczej na niego spogląda, nie był tylko pewny czy ten jej foch już na dobre minął.
Atmosfera w tym domu uległa dramatycznej zmianie. James zjadł swoją jajecznicę towarzysząc przy posiłku Louisie, która powiedziała co myślała o swoim ojcu i bracie.
- Tylko uważaj na siebie. I błagam. Dzwoń lub napisz gdyby coś się działo. Nawet podejrzanego.
Wolałby z nią iść, ale ta po pocałowaniu go w policzek, opuściła kuchnię a później dom. Westchnął, już odczuwając zmartwienie o nią. Został sam w domu, ale z jej kotem. Zaczynał się obawiać powtórki z przed miesięcy.
Wstał i zdjął płaszcz, wieszając go na korytarzu. Zdjął buty ubierając znalezione laczki. Posprzątał ze stołu i ogarnął kuchnię myjąc naczynia, gary i patelnię, cokolwiek tam było po tym jak Zack przygotowywał jedzenie. A później nakarmił kota, posprzątał pokoje z kurzu, umył podłogi i czekał, siedząc na kanapie, na wiadomość lub pojawienie się Louisy. Spoglądając co jakiś czas na zegar.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sob Sie 31, 2013 11:25 am

Nie mógł się zgodzić z Louisą odnośnie jej słów dotyczące Zack. Ten facet jest zbyt dumny aby komuś służyć i to właśnie Toro jest jego podopiecznym.
- Odwrotnie, Louiso. Zack ma mnie pod swoją opieką i robi mi łaskę, oddając krew. Wcale nie zmuszam go do tego. - poprawił dziewczynę, po czym wiadomo. Gryzienie, leczenie itp. Oczywiście, że bardzo jej nie poranił. Nie miała na ubraniu śladów krwi. Mogła być spokojna, a on sam ocali swoje życie, wszak jak James, Gerard lub jej brat, dowiedzieli się o piciu krwi tej łowczyni... Toro nie był w stanie pomyśleć, co by mogli mu uczynić.

Wreszcie dotarli na miejsce. Trzymali się cienia, bowiem wyjście na pełne słońce nie byłoby miła dla wampira, choć nie spaliłby się od razu dzięki używanej mocy. Zaś tracił energię, więc kolejny wieczór będzie przeznaczony na picie krwi. Oby od Zacka! Louisy nie chciał zaś gryźć. Tym bardziej w domu.
Po wejściu na teren posiadłości, Toro nie wyczuwał zapachu brata Louisy. Zapewne jeszcze nie wrócił... Westchnął cicho, wchodząc do środka. Był tylko ten facet. James. Nie zamierzał się z nim witać. Ściągnął jedynie buty po czym pognał na piętro, do przeznaczonego im pokoju. Tam zajął się już sobą. Wszak do wieczora jeszcze trochę zostało, a on był zbyt zmęczony na paradowanie po domu. Zatem Toro obecny do powrotu Zacka nie będzie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sob Sie 31, 2013 2:52 pm

To Zack kontrolował Totoro, poprzez oddawanie mu swojje krwi? Teraz już naprawdę nic nie rozumiała, w sumie nie chciała już więcej wiedzieć. Nie będzie się pytać, pewnie i tak nie zrozumie i źle będzie spoglądać na biednego wampira, więc pozostawi to wszystko tak jak jest. Gdy doszła już do siebie i nieco odpoczęła po osłabieniu, ruszyli w drogę powrotną. Louisa nie unikała promieni słonecznych, ale prowadziła takimi drogami, żeby Totoro miał jak najwięcej cienia dla siebie i znów nie osłabł. A przynajmniej trzymał się do czasu, aż wróci Zack i go... nakarmi. W sumie napisała już wiadomość do brata, że odnalazła Totoro i nie musi się już o niego martwić. Nie zdradziła mu jednak, że pozwoliła wampirowi, by napił się jej krwi. Wiedziała jak ten na to zareaguje, więc zaoszczędzi większych problemów Totoro. Może nie powinna mu ufać, była tego wręcz pewna. Co z tego, że miał teraz dług wdzięczności? W każdej chwili mógł stracić nad sobą kontrolę, jak to miewała czasami Louisa, gdy w jej pobliżu przebywał pan.
Dotarli wreszcie do posiadłości, Louisa zdjęła buty i postawiła przed drzwiami.
- Wróciłam! Cała i zdrowa!
Krzyknęła głośno, bo nie wiedziała, gdzie dokładnie przebywa James, więc w każdym miejscu w domu mógł ją usłyszeć dzięki temu. Weszła do salonu i zastała go siedzącego na kanapie.
- Jak widać, bez problemu wróciłam. Nawet włos z głowy mi nie spadł.
Zaśmiała się, mierzwiąc swoje włosy. Może za bardzo chciała mu pokazać, że nic się nie stało? Była tylko ciekawa gdzie Zack się szlajał. Czy w ogóle przejął się swoim kolegą czy też poszedł podrywać jakieś laski na to swoje chłodne spojrzenie i mordą przestępcy?
Skierowała się do kuchni, by nalać sobie szklanki soku. Zapytała wcześniej Jamesa o to czy też chce się napić.
- Dzięki za posprzątanie kuchni.
Podziękowała mu, wracając stamtąd i wręczyła mu sok, samej siadając na kanapie obok niego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sob Sie 31, 2013 8:35 pm

Łowca siedział i czekał. Co jakiś czas nawet wstawał i chodził po salonie, podchodząc nawet do okna. Niepokoił się o Louisę, co można było mu wybaczyć. Ostatnie wydarzenia tak to na nim odbiły, że nawet odczuwał niepotrzebne sumienie, że z nią nie poszedł. W końcu siedząc znów na kanapie, drzwi się otworzyły. Od razu wstał i zbliżył do korytarza. Ulgę wielką poczuł, jak Louisa zdradziła swoją obecność. Tym samym wzrokiem odprowadził wampira zmierzającego na górę.
- Dzięki Bogu. - Miał ochotę ją przytulić, ale ta polazła zaraz do kuchni, więc wrócił na kanapę siadając sobie. Poprosił o sok, skoro go pytała.
Odebrał sok i spojrzał na Louise, kiedy usiadła obok niego.
- Przynajmniej miałem jakieś zajęcie w oczekiwaniu na Ciebie.
Odpowiedział na jej podziękowanie, opierając się plecami o oparcie sofy. Upił łyk soku jaki podała mu dziewczyna.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Wrz 01, 2013 8:19 pm

Ach, nie ma tak łatwo, ptaszki moje. Te kilka godzin spędzą z nieoczekiwanym gościem! A może i nawet krócej? Wszak ten ktoś przybył na tereny Trizgane dla jednej osoby. Dla Gerarda. Niestety, ten włóczęga nie miał bladego pojęcia o jego braku w domu, a szkoda.
I właściwie KTO przybył? Psia buda! Tak, dokładnie! Drewniany domek dla kudłatego pupila, przesuwał się slalonem, wymijając starannie rosnące drzewa na drodze (choć z kilkoma się zderzył). Aż wreszcie dotarł, gdzie dotrzeć miał! Pod bramę posiadłości. Buda psia nie zatrzymała się, a wpadła w owe wejście, otwierając je - ktoś nieostrożny nie zamknął furtki.
Psi domek szedł twardo, żeby wreszcie zatrzymać się w pobliżu wejścia do domu. Jeśli jakiś mieszkaniec domu dostrzeże owy obiekt za oknem, może się nieźle zdziwić, gdyż obecnie tutaj psa żadnego nie ma. Albo pomyśli, że to jakaś inwazja żywych psich bud?! Kto wie. Gwoli ścisłości w budzie siedział stęskniony łowieckiej miłości kanibal. Nie ma nic lepszego od zajebiście niepasującego do otoczenia kamuflażu. No zero skapy, serio.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Wrz 01, 2013 9:11 pm

Salonu można było wejść do ogrodu wewnętrznego, ale także mieć dobry widok z okien na to, co się dzieje przy bramie. James zatem mógł dostrzec wracającą Louisę, ale równie dobrze ją przegapić. Nikt przecież nie zmuszał go do ciągłego wpatrywania się przez okno i wyczekiwania na powrót dziewczyny. Doskonale wiedziała jak te ostatnie przygody bardzo na nich wpłynęły. Nawet nie mogli otwarcie porozmawiać o tym, co czują. A teraz jeszcze obecność Zacka, który zagroził, że nakarmi Jamesa jego własnymi jajami, jeśli chociaż spojrzy na jego siostrę.
Na pewno nie miałaby nic przeciwko, gdyby James ją przytulił, ale w końcu udała się do kuchni, bo ten przecież nie wykazał żadnej chęci na to. Mógł ją zatrzymać i to zrobić, jeśli naprawdę miał ochotę. Louisa praktycznie nie pamiętała już tej ostatniej ich kłótni. Tego, gdy porządnie się obraziła. Cóż, emocje wampirów są naprawdę silne i całkowicie nowe dla człowieka.
Wręczyła mu sok, samej zaś opróżniając jednym duszkiem całość. Tak jej się pić chciało! To przez to szukanie Totoro, a także to, że oddała mu swojej krwi. Wciąż odczuwała zmęczenie, ale to temu, że użyła na sobie magii, by zamaskować to, co się wydarzyło.
Poprawiła się wygodniej na sofie, ale zaraz nachyliła do stolika, by odstawić już pustą szklaneczkę po soku. I wychwyciła coś kątem. Jakiś ruch w ogrodzie. Zmarszczyła brwi, przyglądając się bliżej… budce dla psa, która sama się poruszała.
– James, przyprowadziłeś jakiegoś psa? Bo mamy nudę dla psa w ogrodzie… która sama się rusza.
Złapała go za rękę i pociągnęła łowcę w stronę okna, wskazując palcem na budę przemieszczającą się w ogrodzie. Ukryła się tak przy oknie, że znad parapet wystawały jedynie oczy dziewczyny. Normalnie nie mogła uwierzyć! Buda dla psa poruszała się sama jak w jakiejś kreskówce dla dzieci!
- Co to jest?
Nie wiedziała czemu, ale od razu pomyślała o jakimś wampirze. Tylko one mogły wpaść na taki pomysł.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Wrz 01, 2013 10:00 pm

Mógł, ale się zawahał i wrócił na kanapę. Louisa i tak do niego podeszła siadając tuż obok. Nie chciał pewnie mieć nieprzyjemności ze strony jej brata, bowiem nie wiadomo kiedy ten wróci do domu i jeszcze zobaczy jak dotyka jego siostrę. Jednak póki byli sami, mógł sobie pozwolić na coś więcej.
Siedzieli sobie razem i nieco się zdziwił że Louisa wypiła jednym duszkiem sok, ale wytłumaczył to sobie, że przez tę wędrówkę w poszukiwaniu wampira, musiał się nieco zmęczyć, o ile biegała go szukając. Mniejsza z tym. Upił kolejnego łyka omal się nie krztusząc jej słowami. Zdążył odkaszlnąć i odstawić naczynie na stolik przed nimi, po czym został pociągnięty w stronę okna. Jako że był wysoki, musiał się pochylić, co by osoba w "budzie" go nie dostrzegła.
- Marny kamuflaż... Shun mi opowiadał, że niektórzy ludzie czy wampiry chcąc się dostać na czyjś teren, chowają się lub maskują w jakimś materiale. Coś takiego robią ninja. Sprawdzę co to.
Odszedł od okna i sprawdził czy ma broń i noże. W razie czego wziął miotłę i wyszedł na zewnątrz przez drzwi do ogrodu z salonu. Powoli zbliżał się do budy, jednocześnie przyglądając uważnie i w skupieniu. Miotłę trzymał szczotką w stronę poruszającego się obiektu, który być może w końcu stanął. W końcu będąc blisko metr przed ową budą, cisnął mocno miotłą w samo jej wejście, chcąc zdekoncentrować "coś" przebywające w niej wnętrzu i ewentualnie doprowadzić do przewrócenia się owej budy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Wrz 02, 2013 6:06 am

Ha! Tylko TEN wampir był wstanie wpaść na tak marny kamuflaż, który okazał się nieźle nieskuteczny. No ale kto by przypuszczał, że w tak dużym domu nie ma psa! A może gdyby przebrał się za kota lub mysz? Nieważne, iż byłby wyrośniętym zwierzem! Liczy się kreatywne myślenie, ot co.
Oczywiście został zauważony i oby przez Gerarda. Kanibal naprawdę się stęsknił za tym mężczyzną i postanowił go odwiedzić. Nie miał pojęcia jednak, że zamiast niego jest Louisa oraz James - tą pierwszą kanibal ostatnio niemal co pożarł, lecz nie ma co go winić, Samuru skorzystał z jego ataku głodu i poszczuł nim łowczynię. Więc ten nawet nie miał pojęcia co wyczynia. Choć wątpliwie aby go nie zaatakowała.
Wtem ukazał się łowca James. Buda wciąż stała nie ruchomo, a jej mieszkaniec liczył, że ten facet się znudzi i sobie pójdzie. To oczywisty fakt o sprawdzeniu środka, kanibal tak się skrył, że nie można było dostrzec jego twarzy. Jedynie błysk czerwonych ślep oraz gardłowy warkot. I kiedy miał już powstać, rzucono w niego miotłą... Buda poruszyła się gwałtownie w tył. Wreszcie wywróciła się, odsłaniając swoje potworne wnętrze. Olbrzym siedział wściekły, trzymając się za lewe oko. James trafił miotłą właśnie w nie.
- Mogłeś wybić mi oko, idioto!
Burknął zły, masując lekko lewy oczodół. I z całą pewnością zaczną się krzyki, groźby etc, dlatego wampir postanowił zadziałać wcześniej.
- Gdzie jest Gerard?!
Rzucił głośno, patrząc ze zmarszczonymi brwaimi na Jamesa. Mina w podkówkę, łapy skrzyżował na klacie i czekał.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Wrz 02, 2013 8:52 pm

Tak, z Zacka było niezłe ziółko, nie da się zaprzeczyć. Ale póki co jego nie było, więc mogli się nacieszyć swoją obecnością. Może uda im się wreszcie porozmawiać o nich samych? Najwyraźniej dziewczyna liczyła na zbyt więcej, bo los podrzucił im pod nogi kolejną kłodę. I jakby można się było tego spodziewać, tą kłodą miał się okazać Testament we własnej osobie. Nie spodziewała się w ogóle jego obecności, po prostu pierwsze co przyszło jej na myśl to złodziej. Ale w biały dzień? Nie byłby chyba tak głupi, żeby się tego dopuścić. Wampir? No za dnia to ciężko, chociaż buda dawała mu niemałą ochronę przed promieniami słonecznymi. Było to naprawdę możliwe.
– Wampir? Chyba żartujesz… Kolejny? Czy oni nie mają co robić? Aż tak im się nudzi?
Westchnęła zrezygnowana, patrząc jak łowca sięga po szczotkę i wychodzi na zewnątrz, żeby sprawdzić co też chowa się w chodzącej budzie dla psa. Louisa wyjęła swoją broń, odbezpieczyła ją i kucnęła przy wejściu, chowając się w połowie za framugą drzwi. Czuła jak serce podchodzi jej niemalże do gardła ze stresu i nerwów. Obserwowała całą tę sytuację, aż wreszcie napastnik został zdemaskowany!
Rozpoznała go od razu i omal nie zwymiotowała jajecznicy, którą wcześniej zjadła. Wycelowała dobrze w ramię wampira i bez ostrzeżenia oddała strzał. Nawet nie odpowiedziała na jego pytanie, gdzie jest Gerard. To nie jego sprawa!
– Wynoś się stąd, draniu!
Krzyknęła na niego, nie kryjąc swojej nienawiści do wampira. Przestała się także chować za framugą, gdy już rozpoznała wampira. Miała ochotę skopać mu dupsko, wyrwać serce i zakopać gdzieś albo zatopić.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Wrz 02, 2013 10:58 pm

Trzeba przyznać, że Louisa wiedziała co ma robić. Schowała się za framugą mając broń w pogotowiu, jakoby osłaniała Jamesa, który to tylko z miotłą w dłoniach zbliżył się do dziwnie dużej budy. Jakby mieli w niej przechowywać cerbera.
Łowca wycelował szczotką miotły we wnętrze małej budowli trafiając w coś i przewracając całą konstrukcję. Ku jego zdziwieniu tym kimś okazał się być Testament, trzymający za oko. No proszę. Miał cela by trafić go w oko. Co prawda nie zdążył mu odpowiedzieć na pytanie, ponieważ jak z karabinu, Louisa wyskoczyła celując w kanibala i oddając strzał.
- Nie prowokuj go! - Dobrze wiedział jak po ataku ze strony łowcy wampir może się zachować - atakiem. Większość tak reagowała. Tylko tchórzliwe uciekały jak poziomy E i D. A po Testamencie nie wiadomo szczerze czego się spodziewać. Ataku czy ucieczki.
Zatem skoro tak sytuacja zaczęła wyglądać, również wyjął swoją broń i wycelował w wampira, ale tylko ostrzegawczo.
- Opuść to miejsce albo skończysz podziurawiony jak ser.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Wrz 03, 2013 8:03 am

Jeny, ludzie! Kanibal przybył pokojowo nastawiony do wszystkich i wszystkiego, a parka łowców okazała się nader agresywniejsza od niego. Nawet nie kiwnął palcem aby wyrządzić komuś krzywdę i poza tym czemu zapomniał o porze dnia? Może dlatego, że chmury zakryłu słońce i nie dopuszczały morderczych promieni słonecznych, w dodatku nie mógł zasnąć i zamiast zostać w domu, wybrał się do Gerarda. Zamiast niego dostał Louise i Jamesa. Gorzej być chyba nie mogło...
I masz babo placek. Dostrzegł łowczynię, jaka mierzyła do niego z broni. No powaga! Odsunął się w ostatniej chwili, unikając kuli. Gniewnie spojrzał na Louise.
- Ty mała...
Warknął gardłowo, kierując się ku wejściu domu. Słońce niebawem się pokaże, chmury poruszały się wolno, ale nie zakrywały widocznego dla nich nieba. Niestety jego plan rozszarpania przerwał James. Także wydobył broń, mierząc w olbrzyma. Oczywiście uspokoił się, James był znacznie lepszym strzelcem od dziewczyny, no i miał większe pojęcie, jak się zachować.
- U licha, czy nie zrozumieliście mojego pytania? Szukam Gerarda, jest też łowcą, jak wy i był tutaj, kiedy ostatnio wszedłem na ten teren.
Co za chłód. Nie mógł pojąć zachowania pary ludzi. Atakowali wampira, który nie miał w planach bójki. No ale żeby wiedzieli... wampir uniósł ręce w geście poddania.
- Atakujecie mnie, mimo że nic nie robię.
Fuknął i w tymi samym czasie pokazało się słońce. Wampir od razu poczuł promienie na swoim ciele. Momentalnie osłabł, nieco się zdenerwował i pędem wparował do środka domu. Zapewne próbowano go powstrzymać, lecz olbrzym się nie da. Stratował, ewentualnie wyważył jeśli było trzeba, a co do ostrzału z broni, trudno. Najwyższej zabrudzi krwią podłogę. Mimo wszystko, musiał poczekać do wieczora. Siłą nią dadzą mu radę, bestia jest uparta jak osioł, no i przede wszystkim cieżka oraz silna.
- Ale wpadłem.
Burknął do siebie, oddychając z niewielką ulgą. On sobie pójdzie! Spokojnie!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Wrz 03, 2013 4:37 pm

Osłaniała Jamesa, nie mogła przecież dopuścić, by sam sobie radził z jakimkolwiek napastnikiem. Osłaniała go, do momentu, w którym nie dowiedziała się kim jest ten, który ukrywa się w budzie. Tego nie wytrzymała. Nienawidziła tego wampira po tym wszystkim, ile się przez niego wycierpiała. Nie tylko zresztą ona, ilu ludzi zjadł i zabił, nim dopadł się do nieszczęsnej dziewczyny. Łowczyni puściła ostrzeżenie Jamesa mimo uszu i wpatrywała się w Testamenta nienawistnym wzorkiem. Cholera, ominął kulę! Jak ona go nienawidziła! Miała ochotę zrobić z niego sitko i patrzeć jak zdycha w męczarni. I już zaczął grozić? Napuszyła się i wzięła głęboki wdech, po chwili wypuściła powietrze i wymierzyła ponownie broń w cielsko wampira, tym razem w jego tułów. Nie pozwoli mu przejść do domu.
– No co?
Warknęła na niego, automatycznie obnażając swoje ludzkie zęby, nie spuszczając gardy. Miała wielką ochotę zakończyć jego życie, nie myślała o niczym inny. Wreszcie miała wielką szansę na dokonanie zemsty! Testament sam przyszedł i podał się niemalże na tacy.
Gerard? A czego on chciał od ojca Louisy? Zmarszczyła niezadowolona nos i prychnęła, niczym niezadowolona kotka.
– Nie znam człowieka! Nie mieszka tutaj taki, a teraz się stąd wynoś!
Udzieliła mu fałszywej odpowiedzi, kłamiąc jak z nut. Poszło jej całkiem zgrabnie, bo w końcu chodziło tutaj o życie ojca dziewczyny, a nie wiedziała, czego on chciał od białowłosego łowcy.
– Robisz. Jesteś seryjnym mordercą, poszukiwanym przez łowców. James, zawiadom dowódcę, że mamy Testamenta na naszym terenie. Dostanie karę śmierci.
Blefowała? Możliwe, chciała jedynie, żeby wampir opuścił jej teren mieszkalny. A ta groźba może poskutkuje. Jeśli nie, zostaną zmuszeni do zawiadomienia dowódcy i wezwania wsparcia. Kiedy wampir zbliżył się do wnętrza domu, gdzie to wampirzyca stała. Nie ma przelewek. Nie będzie oszczędzać swojej broni. Nie daruje temu draniowi. Jeśli się nie cofnie, strzeli mu w korpus.
– Wynoś się stąd, Testament!
Krzyknęła, mierząc wciąż w wampira.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Wrz 03, 2013 9:37 pm

Testament jak zwykle był uparty. Może i uważał że nic nie zrobił, to jednak to przeczyło jego słowom. Bowiem włamał się teraz na obcy teren chowając w jakiejś psiej budzie. Czyżby poczuł się psem? Ten wampir pewnie ma kilka zwierzęcych wcieleń.
Louisa nie posłuchała Jamesa i mimo to celowała nadal z zamiarem rozstrzelania wampira. Nie miał jej tego za złe i nie zamierzał jej siłą powstrzymywać, tym samym również wyjmując broń, odstawiając miotłę przy wejściu. Wampir trwał przy swoim. Nie atakował jednak a tylko domagał się informacji o Gerardzie. Ciekawe co prawda i James nie zapomni o tym wspomnieć Marcusowi.
Louisa zaczęła się nieźle rządzić, na to łowca westchnął i wyjął telefon wybierając numer nie do Marcusa ale Michaela. Wiedząc iż ten szybciej tu przyjedzie niżeli dowódca. Tym samym obserwował wampira, który podczas wyłonienia się promieni słonecznych zza chmur, ruszył się w stronę wejścia do domu. Zważając na jego wagę, również i James nie pozwolił na to, strzelając celnie w jego kolana, by upadł na ziemię przed nimi. Warto dodać, że na swoją broń użył magii, wzmacniając jej prędkość, co mogło poskutkować szybkim i mocnym celem. Bowiem mógł nawet z taką prędkością przestrzelić mu kolana na wylot. Nie odrywał jednak słuchawki od ucha.
- Przyślij nam wsparcie. Mamy kanibala. - Rzekł do rozmówcy przez telefon, tym samym podając adres tego miejsca.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Wrz 04, 2013 7:41 am

Bla, bla, bla, bla... Louisa niech taka skoczna nie będzie! O nie, nie! Sama nie jest lepsza od wampira, wszak ona sama nim była i pozwoliła na krzywdę ludzką przy użyciu własnych kłów oraz pazurów. Ringo się tym chwalił. Więc odzew szykuje się niezły, awrrr. Ale to za chwilę. Na razie robił za włamywacza, napastnika i rzekomo atakującego wampira. A nic do diaska nie robił! Nawet uniósł ręce w geście poddania, ci byli gotowi go zabić za niewinność! I jak tutaj lubić ludzi?! W dodatku łowców, którzy bywają gorsi od samych wampirów. Wampir zabija z potrzeby, człowieka dla zysku, chorych wizji i zemsty. Ale nie, to wampir jest gorszy, a człowiek rzecz święta. Tfu!
Dlaczego oszukiwała wampira! Przecież Gerard był tutaj, czuje jego zapach. A ta kłamie mu w prawie żywe ślepia. Aż się rozzłościł.
- Nie okłamuj mnie! Skoro tutaj był, w tym domu, to jakim cudem możesz go nie znać. W dodatku czuję jego zapachu, mojego zmysłu nie oszukasz. Jesteś głupia!
Krzyczał, serio. Miał tego dosyć. Ci ludzie są okropni, nawet nie udzielili mu informacji, chcą przegonić, a dokładnie wiedzą jak działają promienie słoneczne na wampiry. Niewyjaśniona śmierć (i tak kochani, mordercy także nie należy zabijać. Osoby cywilne, nie mają prawa decydować o jego życiu) zostanie im wytknięta przez prawo.
No i proszę. Pojazd Louisy nie na miejscu. Kanibal fuknął, obnażając zębiska.
- Sama nie jesteś lepsza! Jako poziom E też zabijałaś ludzi! Mój wujek jest tego świadkiem!
Ach, dokładnie. Chodziło tutaj o Ringo, on widział masakrę w barze, sam zresztą uczestniczył w niej. Więc ta wredna małpa nie ma prawa mu nic zarzucić, bo słowa typu - Nie byłam sobą, To nie moja wina bo szał - nie wchodzą w grę, zważywszy iż kanibal też się tak tłumaczył i tak dostaławał po mordzie. Ciekawe czy ona też miała jakąś cielesną karę, ach... wątpił. Łowcy to niesprawiedliwe czubki. Co do samej groźby wezwanie Namikaze, wampir się zaśmiał. Nie wierzył jej. Taki pryszcz nie może decydować o takich karach, od tego są sądy, Oświata ponoć także takie ma.
Louisa z Jamesem nigdy nie odgadną przyczyny szukania Gera, za takie potraktowanie w życiu im nie powie. I czemu James też go atakował, skoro wiedział, że prowokacja równa się wybuchem gniewu kanibala? No przecież, musieli go postrzelić, w końcu nie może schować się przed słońcem i zapewne poszedłby stąd, kiedy ono schowało się za chmurami. Ale nie, bo po co przeczekać, lepiej poranić wampira i jeszcze bardziej zdenerwować.
Oczywiście, oberwał kiedy biegł. Kule rozwaliły kolana wampira, lecz ten się nie poddał. Tak czy siak wpadł do domu Louisy, która z całą pewnością też postrzeliła wampira. Podłogę krwią im wymarze, niestety. Poza tym padł tuż przy wyjściu, kolana nie wytrzymały ciężaru oraz samego bólu. Miał je przedziurwione na wylot. Takie grube kości! James naprawdę jest wyśmienitym strzelcem.
Co dalej... Wampir próbował się pozbierać, jednak nic z tego, był tak wściekły, że nawet pieszczenie prądem z obroży, nie robiło na nim żadnego wrażenia. I za karę! Tak, dokładnie... Kara musi być! Kanibala złapała przemiana. Łuski wyżynały się bardzo szybko, ciało zmieniało kształt. A wystarczyło poczekać na jego spokojne odejście, nie wzbudzać w nim gniewu.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Wrz 04, 2013 1:36 pm

Wampiry zawsze były niewinne. Zasłaniały się swoją zwierzęcą potrzebą mordowania dla pożywienia. Mało mieli tabletek krwi, krwi syntetycznej albo tych z worków? A skoro już chcieli i musieli atakować ludzi, nie musieli ich zabijać. Wystarczyłoby przecież, gdyby zaczerpnęli od nich krwi i usunąć wspomnienia. Wówczas łowcy nie musieliby polować i karać wampiry, które mordują ludzi. Nie wspominając już  o tym, że właśnie włamał się na teren prywatny.
– Nie będę z Tobą o tym rozmawiać. Wtargnąłeś na teren prywatny, wbrew prawu. Nie pierdol mi o niewinności.
Mówiła całkowicie poważnie. Nawet nie starała się być grzeczna w słowach. Po prostu albo Testament się stąd wyniesie albo wyniosą jego, proste równanie. Dziewczyna nie zamierzała mu folgować, choć zastanawiała się, czego ten morderca chciał od jej ojca. Nie miała pojęcia, co Gerard chciał uczynić z Testamenta. Swojego zwierzaka do mordów na wampira? Takiego pupilka łowców? Przecież patrząc na to bydle było to niemalże niemożliwe do wykonania! Jak on to sobie wyobrażał? Na szczęście o niczym nie miała pojęcia.
Nie zaczęła się rządzić, tylko swoimi słowami chciała sprowokować wampira do wycofania się. Wiedziała doskonale, że dowódca nie był jeszcze walczyć, ale przecież Testament o tym nie wiedział. A słysząc imię Marcusa, powinna mu zacząć pracować jakaś klepka w mózgu, o ile jeszcze go posiadał. Ale skoro James uznał to za rządzeniem się, to już nie moja wina. Lepiej mieć jakieś wsparcie, niż zdychać z powodu wykrwawienia się.
Najwyraźniej jednak olbrzym mózgu nie posiadał, powiem naparł z całych sił na wejście do domu. Oberwał dwa strzały w kolana, więc Louisa opuściła już swoją broń i umknęła na bok, żeby Testament przypadkiem jej nie staranował. Jakoś nie chciała skończyć pod nim w roli naleśnika.
– Twój wuj, kazał mi ich zabić. Wiesz co to znaczy, być komuś posłusznym, wiedząc że robi się coś źle, a nic nie może się na to poradzić?
Wysyczała wreszcie odpowiedź dla wampira, który zaczął się zmieniać w coś dziwnego. Łowczyni nie widziała jeszcze tej mocy u Testamenta i pierwsze skojarzenie z łuskami, to ryba! Testament zmieniał się w rybę?! Ale nie, ciało rosło i wciąż pokrywało się łuskami. Niezły z niego paszczur.
- Wycofaj się, Testament.
Ostrzegła go znacznie spokojniej, widząc tę jego przemianę.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Wrz 04, 2013 9:51 pm

Teraz to się James musiał nasłuchiwać. Jedno i drugie się przekrzykiwało. A on zdążył w tym czasie zadzwonić do kolegi aby przyjechał z ludźmi po Testamenta. Sami zaś sobie z nim powinni poradzić. Błędem wampira było pojawianie się w domu łowców. Jeżeli szukał tego konkretnego i dowiedział że go nie ma, a właściwie węchem go nie wyczuwał, to czemu uparcie pozostawał na tym terenie? Powinien wrócić do swojej budy i zwiewać do swojej nory, czyli zamku. W przeciwnym wypadku trafi do lochów w Oświacie i tym razem może nigdy ich nie opuścić.
Sytuacja jednak zaczynała wymykać się spod kontroli. James jako świetny strzelec, pozbawił wampira równowagi, przestrzeliwując mu kolana, ale niestety ten gad przecisnął się jakimś cudem do wnętrza domu Louisy. Widząc zaraz zmianę na jego ciele, od razu zrozumiał że sytuacja zaczyna się bardzo pogarszać.
- Za późno... - James wiedział do czego ta przemiana może doprowadzić. Już widział Testamenta w najgorszej postaci. Także jemu nie ryby w głowie ale węże, bazyliszki. Nie czekając na rozwój sytuacji, schował pośpiesznie broń i wszedł biegiem do pomieszczenia odnajdując świecznik na komodzie. Wziął go i uderzył w głowę wampira oraz w plecy. Złamanie kręgosłupa i utrata przytomności powinna go przed wszystkim powstrzymać. Miejmy nadzieję, że zdążył...
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Wrz 05, 2013 12:56 pm

Niech paplają co chcą. Wampir sugerował się tym, iż nie złamał żadnego prawa, dla niego liczył się fakt o braku agresji. Chciał się tylko dowiedzieć, a to łowcy wyskoczyli jak filip z konopi z przemocą. No wiadomo, to wampir, taki zły, gruzący ale na serio mogli sobie odpuścić atak, zważywszy na to, że nikogo na tym terenie nie skrzywdził i nie miał zamiaru. Za co więc wyląduje w Oświacie? Za niewinność!
Oczywiście, wpadł do domu, lecz daleko nie zaszedł. Padł tuż przy wyjściu, brodząc we własnej krwi. W dodatku na skutek tak silnych nerwów oraz samego szoku, zaczęła uaktywniać się przemiana. Cielsko wampira zmieniało formę, a słowa rzekomo spokojne Louisy nic nie pomogły, James miał rację było już na wszystko za późno. Łowca jak widać nie czekał na dalszy rozwój akcji, wszedł do domu, łapiąc za świecznik i uderzył wampira w głowę a później w plecy. Przemiana o dziwo się cofnęła, wraz z utratą przytomności wampira. Kto by pomyślał, że lekkomyślne wejście na teren łowców, skończy się tak tragicznie.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Wrz 05, 2013 7:58 pm

Teraz wystarczyło czekać jakąś godzinę, aż łowcy przybędą, by przetransportować to bydle do Oświaty. Kto by pomyślał, że Louisie wreszcie uda się poniekąd przyczynić do pojmania tak groźnego, seryjnego mordercy. Mogliby go wreszcie zamknąć w Oświacie i pozbawić życia. Choć jeśli to zrobią, to zapewne cały ród Kuroiaishita weźmie za to odwet i będzie eliminować już nie tylko łowców dla zwykłej rozrywki, ale także ofiarą padną mieszkańcy. W końcu krzesło burmistrza należało do ojca tego potwora, mógłby zrobić dosłownie wszystko, gdyby dopuścili się kary śmierci na tym wampirze. Ale znajdą się zapewne inne kary dla takiego osobnika. Oczywiście Louisa nie nadawała się do tortur. Mogła nie znosić wampirów, ale była także medykiem i nie umiała kogoś zabić, a już na pewno nie wykorzystać swojej wiedzy medycznej do zabicia czy torturowania więźniów Oświaty.
Gad padł w kałuży krwi, nie mogąc chodzić, wierzgał się jedynie, nie mogąc opanować swojej przemiany. Zapewne James nie miał łatwej przeprawy przez próg drzwi, biorąc pod uwagę że leżało tam cielsko gryzącego wszystko co popadnie zwierza. Na szczęście jakiś stary, nieużywany świecznik cudem znalazł się na komodzie i wampir został okiełznany. Otrzymał dwa, silne uderzenie, co doprowadziło do jego utraty przytomności, a wreszcie i wycofania się mocy. Louisa pobiegła na górę, do swojego pokoju, gdzie wygrzebała ze swoich medycznych przyborów środek usypiający. Wybrała dawkę dla konia na wszelki wypadek, gdyby przebudził się przed przybyciem łowców. A może nawet będzie drzemał w drodze do Oświaty. Ze strzykawką zbiegła na dół po schodach.
– To powinno pomóc.
I wbiła igłę w karczycho wampira, wstrzykując mu płyn. Swoją broń także schowała, oby nie była jej póki co potrzebna.
– Powinien spać przez jakieś dwie, może góra trzy godziny. Dawka końska, ale to wampir plus jego zdolność do trawienia…
Wytłumaczyła Jamesowi, wstając i odsuwając się od wampira. Teraz pozostało im jedynie czekać na wsparcie.
- Nic Ci nie jest?
Zapytała, przyglądając się pobieżnie ciału Jamesa.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Wrz 06, 2013 11:53 am

Testament po upadku przy wejściu mógł sprawiać problemy z dostaniem się do wnętrza budynku. Dlatego James nie czekając na koniec jego przemiany, postanowił dostać się do środka w poszukiwaniu czegoś mocnego, co pozwoli od razu pozbawić wampira przytomności. Pierwszą myślą było krzesło, ale ze względu na masę ciała wampira, mogło to nie podziałać. Cud, że Louisa posiadała tu jakieś antyki choćby świecznik. Nie ważne jak stary czy nowy, ważne że był mocny i cięższy.
Do pomieszczenia James dostał się depcząc po plecach Testamenta przeskakując jego głowę. Doparł przedmiot i uderzył go dość mocno w głowę i plecy. Wampir od razu padł. Taki cios mógł niemal zabić człowieka. W tym przypadku się nie pilnował i świecznik przez to otrzymał część jego energii (użył magii). Wampir leżał niemal jak martwy. Przemiana się cofnęła. A skoro on jeszcze leżał i nie zamienił się w proch, znaczyło że przeżył atak łowcy. Mimo to rozcięcie na głowie można byłoby dostrzec, ale wśród czarnych włosów na pierwszy rzut oka można było tego nie dostrzec.
Po szybkiej akcji, James się cofnął o parę kroków i wtedy Louisa wbiegła do środka prosto na górę. Wróciła ze strzykawką w ręce wstrzykując wampirowi silny środek usypiający. On w tym czasie postawił świecznik na najbliższym stoliku i wyjął kajdanki, gdzie to zakuł ręce wampirowi za plecami. Gad leżał przecież na brzuchu.
- Nie... Nic mi nie jest. - Odpowiedział prostując się po obezwładnieniu wampira. Wtem spojrzał na dziewczynę.
- Możesz go przebadać? Chciałbym mieć pewność czy czasem mu czegoś nie uszkodziłem. Ja w tym czasie przyniosę bandaż i zwiążę mu kolana.
Krwawienie trzeba jakoś zatamować i sprawić by krew nie brudziła dalej wejścia do ogrodu. Jeżeli Louisa się zgodziła, James udał się po bandaże. Póki wampir był nieprzytomny, nie obawiał się o życie swojej uczennicy.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 8 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 8 z 23 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 15 ... 23  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach