Posiadłość Trizgane

Strona 11 z 23 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17 ... 23  Next

Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Pią Lis 29, 2013 12:31 pm

Niewinny? Ciekawa koncepcja. Ciekawe tylko, dlaczego chciał zaatakować jego córkę, a potem porzucić gdzieś w lesie? Szczęście w nieszczęściu, dziewczyna sama się szybko zorientowała w czym rzecz i niestety oddała mu swoją krew dobrowolnie. Pewnie gdyby nie ten fakt, zaatakowałby ją bez skrupułów. Gerard nie potrzebował dowodów, by wiedzieć, że jakiś wampir jest niewinny. Wystarczyło spojrzeć na takiego delikwenta, a wiedział od razu co zacz zrobił.
Zack nie będzie zbyt długo potrzebował krwi. Już łowca coś wymyśli, by dobrać się do dupy burmistrza. Znajdzie sposób, był zbyt uparty, żeby od tak zaprzestać zemsty. Jedyna krew, jaka mogłaby pomóc Zackowi, to szlachetna. Temu chciał się spotkać z Hiro, uszczuplić ilość jego czerwonych krwinek i dać je chłopakowi. Taka krew na pewno zmniejszyłaby jego cierpienia, a tym samym nie zmieniła całkowicie w wampira. Tylko stwórca może to zrobić.
– Jedyna krew, jaka jest w stanie w tej chwili pomóc Zackowi, to szlachetna.
I koniec dyskusji. Zdobędzie ją, choćby miał zapłacić za to własnym życiem. Zupełnie się nie przejął reakcją krwiopijcy na cios, jaki mu zadał. Szkoda że nie zdechł. Jakby nie patrzeć, Gerard wciąż nie trawił wampirów. Ale jego syn, to całkiem inna sprawa. Był człowiekiem, a stał się potworem z winy ojca. Musiał to naprawić. Zresztą, Gerard był zaślepiony, wciąż widział syna jako człowieka. A wiadomo, dzięki temu stał się całkowicie nietykalny.
– Wy, wampiry, nigdy nie robicie czegoś bezinteresownie. Przyjaźnisz się z moim synem, bo albo ma u Ciebie dług, albo coś dla Ciebie robi. Niech zgadnę… karmisz się nim?
Ot, strzelił, nie mając pojęcia że trafił. Znał jednak wampiry bardzo dobrze. Tę ich zepsutą mentalność, samolubność, brak wartości, jakimi kierują się ludzie, zero poszanowania dla innych istot, niekoniecznie już tutaj chodzi o zabijanie zwierząt.
Pracował dla nich? Gerard zmarszczył jeszcze bardziej brwi. I on trzymał tego zdrajcę pod swoim dachem? Zaklął siarczyście, opuszczając broń. Jeszcze tego brakowało, żeby przetrzymywał pod dachem jednego z tych psów.
– No pięknie. Gorzej być nie mogło. Spiskujesz z nimi. Siadaj! Gdzie idziesz. Nie pozwoliłem Ci nigdzie pójść. Wyśpiewasz mi wszystko, co wiesz. Potem możesz sobie pójść.
Rozkaz. Jeśli go nie spełni, to zacznie go przesłuchiwać… z torturami. Niech lepiej ładnie się podporządkuje łowcy, bo inaczej będzie z nim krucho.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Lis 29, 2013 6:50 pm

Louisa sama oddała mu krew, a to że miał zamiar ją zaatakować nie służyło niczemu złemu. I tak właściwie Gerard wiedział o ugryzieniu jego córki? Mniejsza o to w sumie. Teraz mają całkiem inny kłopot. Totoro nie wierzył już w zmianę zdania Gerarda co do jego osoby. Musi się stąd jak najszybciej ulotnić, no i oczywiście pomóc jakoś Zackowi. Mógłby zdobyć krew od Samuru, jeśli udałoby mu się dogadać z Hiro... Jednak stary łowca nie chciał o tym słuchać, zatem po co się narzucać? Niech sam walczy o krew, niech bardziej zagłębia swoją rodzinę w kłopot... chce stracić także swoje dzieci?
Miał już coś powiedzieć, lecz szybko się rozmyślił. Gerard potraktował go okrutnie, uderzył za chęć pomocy... A rudy nie zamierza dawać się tak traktować. Poza tym przebywanie z takimi osobami jak stary Trizgane budzi w nim lęk.
Na słowa odnośnie karmienia Toro krwią Zacka, prychnął pełen obrazy. Wolał się nic w tej kwestii nie odzywać. Wiadomo jakby odebrał swój trafny strzał? Chociaż warto powiedzieć coś na temat przyjaźni.
- Tak się składa, że nic mi Zack nie jest winien. Ja jestem i teraz chcę swój dług spłacić. - Pewnie nie uwierzy, do czego zresztą zdążyć się już przyzwyczaić. Ponownie zostanie uderzony? A może tym razem postrzelony? Poza tym przyznał się otwarcie do współpracy z Rodziną Kuroiaishita. I nie mógł nawet wyjść! Zatrzymał się przy wyjściu, odwracając w stronę łowcy.
- Zapomnij. - I widzi co narobił łowca? Totoro nie chciał współpracować, wszak niedawno ten czub go pobił, groził bronią... Miał tego dosyć. I ciekawe co powie Zackowi, kiedy zauważy brak przyjaciela. Ha!
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Pią Lis 29, 2013 9:18 pm

Oczywiście, że Gerard nie wiedział, że Louisa oddała swoją krew. Bo nimby skąd? Nie wyśpiewała niczego i to był ten błąd, a zarazem szczęście dla Totoro. Zachował swoja głowę, w całości, dzięki tej dziewczynie. Powinien jej zgrabnie podziękować, a nie atakować i zasłaniać się głupimi tekstami bo potrzebowałem.
Zdobyć krew i to od Samuru? Doprawdy, zabawne. Nawet łowca planował wykorzystać w tym celu Hiro, a i tak zdawał sobie sprawę, że zbyt łatwo to nie będzie. Szlachetny nosił przecież głowę wyżej niż dupę, w dodatku był jeszcze małym brzdącem, wśród wampirów.
– Jestem ciekaw co? Oskubałeś go z pieniędzy? A może narażał swój kark dla Ciebie? Znając mojego syna, to pewnie druga opcja.
Wzruszył ramionami, nie doczekawszy się odpowiedzi odnośnie karmienia się na Zacku. Cóż, teraz to odpadało, dlatego Totoro chciał się stąd zmyć i to jak najszybciej. Nie miał swojej pożywki, to da nogę. Gdyby naprawdę uważał tego chłopaka za swojego przyjaciela, to mimo wściekłości Gerard, starałby mu się pomóc, a nie uciekać ze strachu, gdzie pieprz rośnie. To nie jest ani przyjaźń ani lojalność.
Jeśli łowca zamierzałby znów udać się w stronę drzwi, poczuje zapewne pewną przeszkodę… Łowca usiłowałby złapać go w swoją moc, unieruchomić.
– Przed chwilą rwałeś się do pomocy, a teraz co, tchórzysz? Sądzisz, że oni urządzą Cię gorzej niż ja?
Spytał lodowatym głosem, domagając się wręcz, żeby zaczął wreszcie gadać. Podszedł do niego, lecz jeszcze go nie uderzył. Jeszcze.
– Na pewno miałeś jakimś pomysł, czyż nie tak?
Gerard chciał poznać owy pomysł, niech zostanie on zdradzony.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sob Lis 30, 2013 6:15 pm

Guzik łowca wie! Skąd mógł on znać jaka była prawda jak nigdy o Totoro z synem nie rozmawiał. I zamiast także porozmawiać z wampirem, straszy go! To nie było normalne.
- Nie mam panu nic do powiedzenia. - I naprawdę nie zamierzał rozmowach z tym mężczyzną. To istny czubek! W dodatku gnębił przyjaciela Zacka! Niech ten starszy Trizgane weźmie się w garść, bo chyba nie chciał znowu tracić syna. A co do przyjaźni? Cóż... Totoro sam zamierzał zdobyć dla niego krew, a później jakoś załatwić sprawę z przemianą w człowieka, chociażby miałby się poświęcić. Temu Gerard nie powinien tak krytycznie oceniać rudego wampira, skoro nawet nie znał jego zamiarów.
I co? Nie mógł opuścić domu! Łowca musiał skorzystać ze swojej mocy i unieruchomić wampira.
- Nie powiem nic komuś, kto mnie traktuje jak śmiecia! Zostaw mnie. - Dało się słyszeć panikę w głosie wampira. Nie chciał atakować Gerarda, w końcu to ojciec Zacka.
- Na pewno nie takie, które mogą zaszkodzić Zackowi! To teraz Pan chce pogorszyć stan swojego syna, jeśli ten dowie się o moim pobiciu! - Może teraz zmieni zdanie? Spodziewał się przemocy, co zrobić. Stary Trizgane najwidoczniej urodził się już świrem i sadystą w jednym.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Nie Gru 01, 2013 10:51 am

Mało go interesował jakiś wampir. Wolał z synem rozmawiać o czymś innym. Choć pierw i tak musiałby go zachęcić do wspólnych rozmów. Totoro nie miał prawa wtrącać się zarówno w życie łowców jak i własnego przyjaciela. Kto powiedział, że Zack jest normalny? Miał skłonności sadystyczne, ot co. Musiał trzymać rękę na pulsie, inaczej wampiry wlazłyby mu na głowę i robiły z nim co chciały. A tak, on z nimi robił co chciał.
Ciekawe, jak wampir zamierzał przywrócić człowieczeństwo Zackowi. Musiałby znać Kaiena, a na takiego, to on raczej nie wyglądał. Jasne, Gerard mógł się mylić, jednak Totoro pracował dla poszukiwanego rodu, wątpił by znał na tyle dyrektora. Zresztą Gerard wolałby, żeby ten wampir pilnował swoich spraw.
– Ciekawe. Łowcy na pewno się ucieszą, jeśli dostarczę dla nich kogoś, kto pracował dla rodu, poszukiwanego i ściganego listem gończym od lat. Jak wolisz? Wyśpiewać wszystko mnie czy spotkać się z łowcami?
Jeśli tym razem wampir nie podejmie właściwej decyzji, Gerard wyciągnie z niego siłą te informacje. Jakby nie patrzeć zrobi to poniekąd niechętnie, wszak, nie wiedząc czemu, Zack był przywiązany do tego krwiopijcy.
– Pobiciu? Będziesz się skarżył na mnie, Zackowi? W życiu nie myślałem, że wampiry to takie siusiumajtki!
I zaczął się śmiać. Podle i głośno, wyśmiewać z biednego wampira, który wciąż nie mógł się poruszyć. Sięgnął po telefon w celu napisania wiadomości do Hiro. Zamierzał go tutaj sporwadzić i zagrać na jego uczucia.
– Zamierzam Cię wykorzystać, mój drogi.
Ileż pieszczotliwości było w tym sformułowaniu! W każdym razie zniknął na chwilę na piętrze, w swojej sypialni, żeby znaleźć kawałek sznura. Solidny kawałek sznura. Po chwili zszedł na dół i podszedł do wampira, chwytając go w żelazny uścisk. Sięgnął po kajdanki blokujące moce i skuł go, by zaraz związać mu lewy nadgarstek do prawej kostki u nogi, a prawy nadgarstek do lewej kostki u nogi. W ten sposób nie mógłby się poruszać, a więc nie ucieknie. Oby tylko w czasie tego zabiegu się nie szamotał, bo inaczej oberwie… A jakby nie patrzeć, zabijać to go nie chciał. Napisał zatem krótką wiadomość do Hiro.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Gru 01, 2013 12:15 pm

Niestety nie da się przekonać tego mężczyznę do zmiany zdania. Trizgane nie dość, że sponiewierał wampirem, to jeszcze zagroził mu oddanie w łapy Oświaty. Przełknął głośno ślinę, nie mając już pojęcia co robić... A w łapy innych łowców wpaść nie chciał. Jest niewinny, nawet praca u Kuroiaishita nie polegała na morderstwach, a drobnych oszustwach czy wyrabianiu alibi.
- Tutaj wszytko powiem. Nie chcę trafić do Oświaty. - Zadowolony? Totoro był na siebie wściekły, ale co miał za inne wyjście? Musiał teraz czekać na łaskę Gerarda, który wcale nie okazywał żadnej litości. Ten śmiech, kpina z jego osoby. Nie było to miłe. Toro spojrzał na niego bez wyrazu, wzdychając.
- Wykorzystać? Co?! Niby do czego?! - Krzyknął, patrząc za łowcą. U licha! Co ten knuł? Chyba nie chce ściągnąć tutaj Hiro! Przecież ten Włoch rozerwie Rudego na drobne kawałki! W końcu z jego mafii... nie da się odejść jako żywy byt. Kiedy łowca wróciła, mógł ujrzeć naprawdę przerażonego wampira. Drżał, a jego czerwony błagalny wzork dosłownie wiercił dziurę w Gerardzie.
- Co chcesz zrobić?! Chyba nie masz zamiaru ściągnąć tutaj Hiro, on mnie zarżnie jak tylko mnie zobaczy! To ściągnie także i na Was kłopoty! - No i co? Pewnie nic nie da. Gerard mógł mu nie uwierzyć, skoro związał mocno biednego Totoro. Naprawdę... coś czuł, że ta noc będzie dla niego ostatnią.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Nie Gru 01, 2013 12:54 pm

Hiro został już powiadomiony o zaistniałej sytuacji. Gerard nigdy nie certolił się z żadnym wampirem. Był ich pogromcą, a nie opiekunką. Szkolony do likwidacji. Jasna sprawa, że dopóki Totoro nie znajdzie się na liście, nie zamierzał go zlikwidować, ale przecież krwiopijca wiedzieć tego nie musi, prawda? No właśnie! Pozorny zawsze zabezpieczony, a to była chyba jedyna możliwość w tej chwili. Zmusić go do mówienia. Nie wiedział, kiedy szlachetny się pojawi, ale do tego czasu zamierzał przesłuchać Totoro, a później pozwolić mu wyjść.
– No, to zdradź mi swój pomysł. Jestem go ciekaw, skoro krzyczysz, że Hiro Cię zabije, a chciałeś z nim współpracować w związku z krwią dla Zacka. Coś zaczynasz się motać.
Po związaniu biedaka, kucnął nad nim, jak kat nad ofiarą. Wpatrywał się w jego oczy, jakby chciał go zahipnotyzować, ale spokojna głowa, łowca nie miał takich zdolności.
– W tej chwili, Hiro to jedyny wampir, jaki może mi pomóc.
W oczach Gerarda błysnęła złość. Nadal nie potrafił wybaczyć szlachetnemu śmierci swojej żony. I nigdy nie będzie do tego zdolny. Zamierzał go wykorzystać, a potem dostarczyć Oświacie. Wszak, należał do rodu Kuroiaishita, a ten był przecież poszukiwany. Och, ciekawe jakby zareagowała Oświata na wieść, że to właśnie ten skurwiel odpowiadał za niedawną zarazę w mieście?
Jeśli wampir zdradził swój pomysł, jaki zamierzał wykorzystać w sprawie Zacka, Gerard uwolnił go ze sznurów. Najwyraźniej był bardzo podatny na szantaże.
– Spierdalaj do ogrodu. Masz tam być, kiedy wrócę. Hiro nie powinien Cię wyczuć.
Wzruszył ramionami, wskazując łapą na wyjście na tyły domu. A jak wyczuje? A co go obchodzi? Ważne, że zdobył informacje, których potrzebował, niczego więcej nie chciał. Totoro już nie był mu potrzeby. Jedynie Zackowi mógł się przydać, by podtrzymać go w tych ciężkich chwilach. Długo to trwać jednak nie będzie. A przynajmniej miał taką nadzieję.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Gru 01, 2013 1:22 pm

Litości. Totoro zadrżał na samą myśl zdradzenia. A jeśli zaś mu nie uwierzy? Przecież nie chciał czuć bólu, nie chciał zdradzić Zacka. Ale z jednej strony jak dowie się o planie rudego?
- Gdybym oddał się w szpony Hiro w zamian za krew Samuru dla Zacka. Zgodziłby się. Mimo wszystko ten wampir dotrzymuje danego słowa. - Achhh... Oby tylko nie wykorzystał tego przeciwko Totoro, nie chciał lądować w łaski Hiro. Nie czekało by nic innego na niego, niż tylko śmierć. Spuścił łeb, czekając na sądy.
- Naprawdę chce dobrze dla Zacka, nie planuje nic złego na Was. - Zabrzmiało to smutnie? Pewnie tak. Toro już milczał... coś jeszcze? Jeśli już nie, chciałby uciec! I uwaga, dostał szansę dostania się do ogrodu. Czy go uwolnił, czy nie... Rudy jakoś dostał się na zewnątrz. Trudno. Schował się w bezpiecznych krzakach, licząc na cud że złowieszczy szlachetny go nie wyczuje. A co do Zacka? Cóż... chłopak spal tak twardo, jakby wpadł w jakąś śpiączke. Ciekawe jak bardzo obudzi się głodny.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Gru 01, 2013 2:09 pm

Kłopoty nadjeżdżały. Czarny Mercedes Benz klasy S przyjechał pod danym adres. Nie prowadził go Hiro, tylko łysy włosy wampir z tatuażami na twarzy i masą kolczyków na uszach. Nie spoglądał łagodnie ten typ, jego białe tęczówki wpatrywały się w lusterko wewnętrzne, które odbijało oblicze Włocha.
- Mam iść z panem, Panie Ivan?
Rzekł wampir o czystej krwi, czekając na polecenie szefa. Hiro oczywiście zaprzeczył, wzdychając ciężko.
- Nie, pójdę tam sam. Jeśli nie wrócę do dwudziestu czterech godzin, wiecie co macie robić.
Odezwał się szlachetny, opuszczając szybko samochód. Sługa wampira odjechał, choć wolno, jakby nadal miał wątpliwości co do puszczenia samotnie Głowę Rodziny. Co będzie jak go braknie? W każdym bądź razie nie mógł naruszać polecenia Włocha. Musiał stąd się zmyć. Oczywiście białowłosy nie czekał na jego odjazd, tylko ruszył przed siebie, docierając do drzwi domu. Kulturalnie zapukał, oczekując otwarcia i niezbyt grzecznego przywitanie. W końcu miał do czynienia z nerwowym łowcą, żyjącym w zemście i nienawiści do włoskiego mafioza.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Pon Gru 02, 2013 1:49 pm

Gerard nie znał przecież tego wampira, nie wiedział czy zdradzi czy nie. Może Zacka by faktycznie nie zdradził, łowca nie wiedział jaka łączyła ich przeszłość. Jednak prędzej czy później, kogoś na pewno by zdradził. To wampir, nie można być kimś, kim się wcale nie było albo udawać. Nie o to w tym przecież chodzi.
– Zbyteczne. Zackowi bardziej przydasz się żywy, nie martwy.
Zaakcentował słowo „żywy”, bo ciężko tak nazwać wampira, ale przynajmniej wiedzieli w czym rzecz. Zaraz też wygonił wampira z domu, żeby wreszcie skończył gadać pierdoły i udał się do ogrodu, by mógł się tam schować. Nie miał pojęcia za jaki czas Hiro zjawi się w posiadłości. Oby tylko Totoro zdążył. Gerard tak czy inaczej musiałby zmusić szlachetnego do pojawienia się w posiadłości, bowiem jako jedyny mógł pomóc w cierpieniach tego chłopaka. Szlachetna, królewska, najczystsza krew jest w stanie zaspokoić głód i uśmierzyć głód.
Kiedy zniknął Totoro, Gerard podszedł do syna, sprawdzając w jakim jest stanie. Poprawił mu koc, jakim wcześniej go okrył. Przynajmniej miał pewność, że jeszcze żyje. Nigdy nie śledził spraw wampirów poziomu E. Po prostu je likwidował, wiedząc, że są to bestie.
Wnet rozległo się głośne pukanie. Łowca ruszył ku drzwiom, odbezpieczając broń. Przezorny zawsze zabezpieczony. Otworzył drzwi, robiąc miejsce dla Hiro. Nim jednak zamknął drzwi, wyjrzał na zewnątrz, rozglądając się uważnie czy gdzieś nie tkwią jakieś wampiry.
– Przyszedłeś sam?
Spytał na wstępnie, spokojnie, nieco zbyt cicho, zamykając wreszcie drzwi. Bronią wskazał drogę do salonu. Tam zaś, pozasłaniał szybko wszystkie okna, zasłonami, przed promieniami słonecznymi, jakie niedługo zapewne zagoszczą na widnokręgu. Może i one nie zabiją Zacka, ale mogłyby go niepotrzebnie osłabić. Wolał tego uniknąć.
– Wybacz, że nie zaproponuję Ci niczego do picia, ale w obecnej sytuacji nie jestem zbyt gościnny.
Wskazał na śpiącego, na kanapie, syna, który nie wyglądał zbyt dobrze. Trupia bladość, chłód, zapewne wciąż odczuwał pragnienie krwi.
– Tylko Twoja krew jest w stanie zmniejszyć jego cierpienia. Najczystsza, święta, królewska krew.
Wyjaśnił, trzymając się jeszcze w miarę dobrze. Nie mógł się przecież rzucić na szlachetnego. Był od niego uzależniony… wręcz musiał w tej chwili na nim polegać.
– Potrzebuję także… krwi Samuru. Wiesz, że on jako pan odpowiada za swoje twory, sługi. Zack spokojny nie będzie.
A co za tym idzie? Lepiej dla Hiro i jego podopiecznego, żeby zdobył chociaż troszkę krwi burmistrza, nim ktoś ucierpi.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Gru 04, 2013 8:01 am

Zanim wszedł do środka, Gerard musiał się upewnić czy krwiopijca przyszedł sam. Jak widać nikogo w pobliżu wampira nie było, więc mógł być spokojny.
- Tak, przybyłem sam.
Potwierdził pytanie mężczyzny w drzwiach, po czym został wpuszczony do środka. Łowca jak widać trzymał broń przy sobie, na co Białowłosy zareagował westchnięciem.
- Przybyłem pomóc, nie musisz grozić mi bronią.
Rzekł spokojnym tonem, patrząc nieco karcącym okiem na Trizgane. Może i mieli konflikt, ale nie znaczy to, że mają się teraz wzajemnie stresować. W dodatku do jego wampirzych zmysłów dotarł ten zapach... Hiro powoli rozejrzał się po otoczeniu, marszcząc brwi. Czyżby Totoro... miałbyć tym, którego porwał. Nie zdradził się na razie z tym odkryciem. Znalazł się w salonie, kierując się oczywiście do poziomu E.
- Nie przyszedłem tutaj w gości, Gerardzie.
Odparł cicho. Bardziej przyglądał się chłopakowi, niż skupiał na rozmowie. Faktycznie, nie wyglądał wcale najlepiej.
- Wszystko wskazuje na to, że chłopak staje się bestią. Kiedy wybudzi się ze swojego małego letargu, będzie żądny krwi i nie jestem pewny co do jego opanowania.
Rzucił wniosek, zanim łowca wypowiedział pomysł z oddaniem krwi szlachetnego. I trzeba przyznać, że Hiro nieźle się zdziwił. Ale przypuszczał, że tak będzie. Dlatego sięgnął po swoją elegancką walizkę, którą tutaj wniósł i postawił ostrożnie na stoliku. Po wbiciu hasła (walizka posiada cyfrowy zamek), otworzył ją. Wewnątrz walizki znalazło się mnóstwo ampułek, opakowań z tabletkami, a nawet zestaw podręczny do pobierania/transfuzji krwi. Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Najpierw wstrzyknę mu środek wzmacniający organizm. Idealny dla wampirów o problemach z głodem. Po wybudzeniu, powinien być spokojny i mniej osłabiony.
Lepiej jakby Gerard wiedział co wyczynia szlachetny z jego synem. I jak wiadomo nie przybył tutaj w celu wojennym, ale jako lekarz, więc tym bardziej ojciec Zacka mógł być spokojniejszy.
Wyciągnął z walzki zapakowaną w sterylne opakowanie strzykawkę z igłą, po czym sięgnął po odpowiednią ampułkę, która opisana była drobnym, zgrabnym pismem. Kiedy nabrał lek do strzykawki, łowca odezwał się o krwi Samuru. Doskonale wiedział, że młody burmistrz powinien brać odpowiedzialność za swojego nowego pisklaka, a nie rzucić na pastwę losu.
- Postaram się pomóc w zdobyciu krwi dla pańskiego syna.
Nieoczekiwana odpowiedź, co? Ale nie ma co się dziwić. Samuru łamał Wampirze prawo. Dlatego Hiro nie mógł tak tego zostawiać. I jaki ten młodzik daje przykład rodzinie, a zwłaszcza tym najmłodszym? Zapewne młody szlachetny przestanie być Głową Rodu, a jego miejsce zajmie poprzednik - Barabal Kuroiaishita. Skoro wrócił, mógł zająć się swoją rodziną.
Wreszcie przeszedł do zrobienia zastrzyku. Odchylił ostrożnie koc z ramienia Zacka, odgarniając jego włosy z szyi, by mieć do niej dostęp. Odkaził miejsce za użyciem wacika i specjalnego leku do dezynfekcji i śmiało wbił w szyję chłopaka. Zastrzyk wykonany perfekcyjnie oraz bezboleśnie. Zatem chłopaka nie mógł zbudzić ból.
- Teraz musi być dobrze.
Lekko uśmiechnął się pod nosem, wstając na nogi. Pora na dobroczynne oddanie krwi. Dlatego wypakował świeżo wymienione narzędzia do pobierania krwi, ściągnął biały płaszcz, odkładając go na oparcie kanapy.
- Gdybyś mógł postawić stołek obok tego fotela, muszę mieć gdzie trzymać narzędzie i pusty worek.
Jeśli Gerard wykonał prośbę, Hiro nie czekał na nic. Podwinął rękaw lewej ręki, tak żeby odsłonić zgięcie w łokciu. No i oczywiście na przeniesionym stołku ułożył pusty worek i narzędzia do pobrania krwi. Sam Włoch usadowił się na fotelu, wbił igłe z rurką prowadzoną do owego worka i zabawę czas zacząć. Odda mu cały litr, trudno. Najwyżej osłabienie odrobinę, ale co się nie robi dla drugiego osobnika w potrzebie?
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Sro Gru 04, 2013 5:12 pm

Oczywiście, że musiał się upewnić. Głupi ani naiwny nie był, nie mógł przecież od tak uwierzyć w słowa mordercy jego żony. To był grzech, jakiego nie potrafił wybaczyć temu wampirowi i prędzej czy później będzie chciał dokonać zemsty. Jednak nie zamierzał uciekać się do takich metod jak Hiro. Nie zamierzał ścigać rodziny białowłosego (nie licząc pracy, jeśli znajdą się na liście do zlikwidowania). Dorwie jego samego, choć póki co zawiesi tymczasowo broń, jeśli szlachetny mu pomoże. Co jak co, ale Gerard potrafił być wdzięczny, szczególnie gdy w grę wchodził jego syn. Musiał połknąć swoją dumnę.
– Hm? A tak… Wybacz, nie ufam Ci. Zabiłeś mi żonę na oczach mojej córki.
Wzruszył ramionami, jakby to o czym mówił w ogóle nie dotyczyło jego rodziny. Nie miał pojęcia ile na świecie było jeszcze takich niepełnych rodzin, dzięki zasłudze tego wampira i jego mafii. Jasne, interes interesem, ale łowca nigdy nie zrozumie zabijania na ślepo. Ale czy sam był lepszy? Dostawał zlecenie i miał pójść i zabić wampira, nie raz dostając za to wypłatę. Ręka rękę myje. Jednak odłożył broń. Jak najdalej od szlachetnego, ale także by miał ją pod ręką, gdyby nagle miało się coś niespodziewanego wydarzyć. Tym samym, Gerard udał, że nie widzi jak szlachetny rozgląda się dookoła. Na pewno wyczuł słaby zapach bytności Totoro, ale łowca nie da się złapać w tę małą grę. Nie zamierzał wtrącać się w sprawy tych wampirów, dokładając sobie niepotrzebnych zmartwień.
– Wiem. Jego organizm odrzucił także tabletki krwi. Sądziłem, że będzie nieco silniejszy, ze względu na krew łowców jaka płynie w jego żyłach. No wiesz, my też dziedziczymy siłę naszych przodków.
Wytłumaczył, choć domyślał się, że na pewno zdawał sobie z tego sprawę. Wszak chodził na tym świecie od kilkuset lat. Odwrócił się, gdy wampir zaczął wystukiwać hasło. Nie chciał, żeby ten go później o coś oskarżał. Choć był niespokojny. A wiadomo, może przechowywał tam jakąś broń?
– Mam nadzieję, że nie zrobisz czegoś głupiego…
Warknął pod nosem, gdy szlachetny zaczął wyciągać swoje specyfiki.
– Ostrzegam jedynie z góry, że jeśli Tobie się nie powiedzie, nie zamierzam oszczędzać w środkach.
Nie groził, po prostu uświadomił białowłosego, by zdał sobie sprawę z pewnych rzeczy. Tym samym znał zapewne Gerarda, wiedział o jego sile, upartości i zdolnościach. Gdy w grę wchodził syn, nie odpuści, choćby go mieli kołem łamać.
Gerard stanął obok syna, odkrywając koc z jego ciała. Nie wiedział jak chłopak zareaguje, gdy ktoś obcy go dotknie. Był niespokojny, gdy igła wylądowała w ciele chłopaka. Łowca nie protestował, nawet się nie odezwał, acz nie do końca wciąż ufał szlachetnemu. Poza tym i tak musiał zabrać syna do Kaiena, by nałożył na niego zaklęcie.
Po tym przeszli do transfuzji krwi. Skoro chciał jakiś stołek, udał się po niego do kuchni i postawił obok fotela, beznamiętnie wpatrując się na krew jaka była przepompowywana.
– Testament był zaskoczony i nie dowierzał temu, że zamordowałeś z zimną krwią moją żonę. Aż tak zamydliłeś swojej rodzinie oczy czy cierpisz na rozdwojenie naźni?
Spytał, okrywając na powrót ciało Zacka kocem.
– W każdym razie… jestem wdzięczny za pomoc dla tego chłopaka.
Wskazał ręką na Zacka. I tak, Gerard właśnie podziękował mordercy jego żony… Był jaki był, ale wdzięczność potrafił jeszcze w jakiś sposób okazać.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Gru 06, 2013 7:53 pm

Wampir nie skomentował uwagi łowcy. Nie przyszli tutaj rozpatrywać swoich problemów, a pomóc młodemu człowiekowi, mianowicie synowi Gerarda. I aż dziw bierze, że szlachetny wampir pomaga łowcy, prawda? No ale cóż... taki jest Hiro.
- Najwyraźniej jad Samuru okazał się tak silny, że i nawet mocna krew Trizgane została pokonana.
Stwierdził chłodno, nie ciągnąc dalej tematu. Jakoś nie potrafił uwierzyć w siłę w krwi dziedziczoną po przodkach. Inaczej łowcy rodzili by się już znacznie silniejsi, posiadający mnóstwo umiejętności... Ile razy słyszał o przypadkach zostawia zwykłych szarych ludzi, dotkniętych przez los, że stawali się świetnymi łowcami. Po prostu kwestia siły charakteru i wychowania, odnośnie potomstwa wśród rodów łowieckich. Ale Hiro wolał już to przemilczeć, wszak nie chciał wszczynać kłótni.
Oczywiście przy działaniu Hiro, Gerard nie mógł się powstrzymać przed okazaniem braku zaufania lekarzowi z powołania. Westchnął cicho, kręcąc głową.
- A na co mi czynić krzywdę temu młodemu człowiekowi? Jest niewinny.
Rzekł spokojnie, nie patrząc już na niespokojnego ojca chłopaka. Wykonał szybko swoją robotę, a następne słowa odnośnie zdobycia krwi. Nie odpowiedział. Zastrzyk wykonany, Zack spał smacznie dalej. Bardzo dobrze. Włoch uśmiechnął się pogodnie, przechodząc do oddania krwi i kiedy już tak uczynił, nie pozostało mu nic innego, jak obserwowanie ile krwi już utracił.
- Nie lubię opowiadać o swoich występkach, więc domyśl się, że mało kto wie, o tym co uczyniłem.
Co to oznaczało? Że nie zamydlił oczy, że nie ma choroby psychicznej. Po prostu o tym nie mówił. Jedynie nieliczni wiedzą, co w swoim życiu nawywijał włoski, szlachetny starzec.
- Nie musisz być wdzięczny. Jestem lekarzem i moim obowiązkiem jest niesienie pomocy innym, nawet tym, którzy mną gardzą i najchętniej spalili na stosie.
Poważny ton. I całkowita prawda skierowana głównie do Gerarda. Wampir wyciągnął igłę z żyły, zapieczętując worek z krwią. Worek podał staremu Trizgane, a sam uprzątnął swoje narzędzia.
- Chcesz coś jeszcze?
I tutaj pytanie odnosi się pomocy, nie walki czy coś w ten deseń, ot co.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Sob Gru 07, 2013 6:20 pm

Niestety. Wiedział, że krew Kuroiaishita jest bardzo silna, więc zdominowała biednego chłopaka. A wydawać by się mogło, że Samuru jest jeszcze dzieckiem, a tu proszę, taka siła. Skoro wampiry potrafiły swoim jadem zdominować człowieka, a im starszy ród tym większa władza, tak samo łowcy potrafili walczyć z wampiryzmem. Oczywiście tylko ci silni, którzy nie pragnęli zostać potworami, dawali radę walczyć. Najwyraźniej Zack nie miał potrzeby walczenia z wampiryzmem.
– Nie mam pojęcia, Hiro. Zabiłeś mi żonę, więc nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego zrobiłeś to tak młodej kobiecie…
Odwrócił się na moment plecami do szlachetnego. Wspomnienia o żonie bywały bolesne. Mimo, że minęło piętnaście lat, on wciąż nie mógł tego przeboleć. Tęsknił za nią, brakowało mu tej dojrzałej kobiety, którą pokochał całym swoim sercem. Cieszył się, że chociaż zostawiła jakąś cząstkę po sobie na tym świecie. Mieli dwójkę wspaniałych dzieci. Brwi łowcy ściągnęły się, a w oczach pojawił się ból i cierpienie. Dopiero kiedy to minęło, mógł znów spojrzeć na szlachetnego, który pomagał jego dziecku. W życiu nie przypuszczał, że zgłosi się do swojego wroga o pomoc, a ten pomoże.
– A za to chwalisz się sukcesami?
Pytanie mogło wydać się nico uszczypliwe, ale łowca naprawdę nie chciał, by tak wyszło. No cóż, stało się. Nie potrafił zaufać mordercy swojej żony, nawet teraz, gdy oddał tyle swojej krwi na rzecz… człowieka. To się nazywać bycie upartym.
Uśmiechnął się cierpko na wspomnienie o stosie. Pewnie czterysta lat temu zrobiłby właśnie tak z Hiro, ale obecnie wystarczyłby moździerzowy kołek, wbity celnie w serce. Nie odpowiedział też nic na jego słowa o niesieniu pomocy. Może to i prawda, a może zwykłe przekłamanie. Sam już nie wiedział jak to jest. Wampiry to naprawdę przedziwne kreatury, które czasem ciężko pojąć zwykłym, ludzkim umysłem.
Automatycznie sięgnął po worek z krwią i spojrzał na niego obojętnie, nim wreszcie odłożył go na bok. Przy okazji sam napije się krwi Hiro, żeby się wzmocnić…
– Od piętnastu lat zastanawiam się… dlaczego ją zabiłeś. Wiem, że nasze rody toczą wojnę od wieków, ale ona nie miała z Wami nic wspólnego. Była taka… młoda i kochana. Oddałaby serce i życie dla kogoś.
Zacisnął rękę w pięść, znów odwracając się do szlachetnego plecami. Poczuł wibracje swojej noki, więc wyjął ją z kieszeni. Stary telefon, przedpotopowy, tak samo jak jego właściciel. Odczytał wiadomość i odpisał. Najwyraźniej niedługo znów czeka go praca. Spojrzał w krwiste tęczówki mafioza.
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Gru 10, 2013 7:29 am

Niestety Gerard przeliczył się co do siły swojego dziecka. Samuru pokonał go, czyniąc potwora i najbardziej było przykre to, że lekarstwa szlachetnego nie będą trwać wiecznie. W dodatku zaś uczepił się śmierci żony, białowłosy aż ciężko westchnął. Co miał mu powiedzieć? Nie umiał znaleźć wytłumaczenia dla siebie, ani dla tej nieszczęsnej, zagubionej kobiety. Jej nieświadomy mąż niestety nie znał gorzkiej prawdy. Temu woli przemilczeć, nie ma naprawdę sensu się kłócić, skoro był tutaj dla Zacka. Pomógł bezinteresownie chłopakowi, chcąc dla niego jak najlepiej. Wszak i on stracił bliską sobie rodzicielkę. A nie wspominając o tej dziewczynce, która była świadkiem śmierci mamy! Tego Włoch sam sobie wybaczyć nie potrafił.
Czy się chwalił sukcesami? Hiro spojrzał poważnie na łowcę, lecz poza powagą, jego wzrok skrywał spokój.
- Nie, także nie chwalę się sukcesami. Choć nawet nie wiem czy jakiekolwiek osiągnąłem.
Odpowiedział, dając do zrozumienia, że mimo wszystko bywa wampirem skromnym. Nie tak jak inne. I aż dziw bierze, że mógłby kogoś skrzywdzić. Milczenie Gerarda powiedziało więcej, niż słowa. Doskonale wiedział, że ten mężczyzna najchętniej zabiłby mordercę swojej żony i nie ma co się dziwić.
Oddał mu krew i skoro już nie był potrzebny, mógł iść do zamku. Lecz zanim odszedł, musiał jeszcze posłuchać i aż przeszedł go niemały dreszcz. Ostatnie stwierdzenie Łowcy, było aż za bardzo trafne, niż mógłby on sam przypuszczać. Hiro nie pozwolił mu się odwrócić, położył dłoń na ramieniu Trizgane, patrząc mu odważnie w oczy. Pora stanąć z demonem przeszłości twarzą w twarz.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak jesteś blisko prawdy, Gerardzie. Michiru... Twoja żona, sama do mnie przyszła po śmierć.
Zapewne po tych słowach, łowca zapragnie jego śmierci jeszcze bardziej, ale liczył bardziej na szok niżeli atak. Cóż, wcale się nie zdziwi jeśli wdowiec podniesie rękę na... wybawcę swojej żony. Choć nie zna przyczyny śmierci swojej ukochanej. I,oczywiście po tych słowach, skierował się ku wyjściu i jeśli łowca go nie zatrzymał, opuści jak najszybciej posiadłość, zabierając ze sobą swoją walizkę oraz płaszcz.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gerard Sro Gru 11, 2013 5:26 pm

Gerard zdawał sobie sprawę, że lekarstwa Hiro nie pomogą chłopakowi na długi okres. Dlatego zamierzał udać się z nim do dyrektora, by dowiedzieć się o jakąś silną magię, która spowolni ten okres przemiany w bestię. Na nic więcej nie mógł liczyć, później jedynie będzie musiał zdobyć krew szlachetnego. Choćby za cenę własnego życia, poświęci się, jeśli będzie taka potrzeba.
Gerard sam by nie wiedział, która prawda byłaby dla niego przyjemniejsza. Fakt, że wampiry nie są takie potworne na jakie wyglądają i miewając przejaw miłosierdzia czy też fakt, że Michiru miała dość życia, rodziny, męża, dzieci i zgłosiła się do krwiopijcy, by ją zabił Nie, ona taka nie była. Musiałoby się coś wydarzyć, ktoś musiałby jej grozić, żeby dziewczyna odważyła się na śmierć z ręki wroga.
– No proszę, nie spodziewałem się, że okażesz się taki skromny. Obecnie… wampiry są pełne pychy. Im młodsze, tym gorsze.
Westchnął, kręcąc głową. Pokój owszem, mógłby zapanować, ale jedynie między starszymi ludźmi i wampirami. Młodzi byli zbyt nieodpowiedzialni, mieli w głowie szalone, idylliczne idee.
Gerard mimowolnie wzdrygnął się, czując chłodną dłoń na swoim ramieniu. Został zmuszony do tego, by spojrzeć w oczy białowłosego wampira. Odwzajemnił się z tym samym, odważnym spojrzeniem. Wysłuchał zatem odpowiedzi Włocha, czując zarówno coraz to większe niedowierzanie jak i nienawiść do tego szlachetnego.
– Nie, Michiru nie przyszłaby do Ciebie z czymś takim. To rodowita Japonka i miała swoją szlachetną dumę i siłę. Ktoś… musiałby jej grozić.
Strzepnął z siebie dłoń szlachetnego. Najwyraźniej, było to za dużo informacji na raz. Poza tym, miał cierpiącego syna, nie oczekujmy zatem cudów i że nagle wybaczy taki występek. Nie odprowadził wampira do drzwi, ale także go nie zatrzymał. Przysiadł na fotelu, opierając się łokciami o uda, a dłonie razem splótł. Tempo wpatrywał się w deski na podłodze. Nie miał pojęcia jak wiele czasu upłynęło, nim mężczyzna wreszcie się otrząsnął. Hiro zapewne już wyszedł. Podszedł do Zacka i potrząsnął go lekko za ramię, chcąc obudzić ze snu.
– Zack, wstawaj. Musisz wypić krew, poczujesz się lepiej. A potem zabiorę Cię w pewne miejsce.
Wolał nie mówić chłopakowi, dokąd go zabierze, bo jeszcze zacznie się sprzeciwiać i nic z tego nie będzie. Podał mu wcześniej przygotowaną krew. Była to zwykła szklaneczka, zapełniona do połowy. Wszak to najlepsza, szlachecka krew, nie mógł jej dać Zackowi całej od razu. Kiedy młodzieniec wypił, pomógł mu wstać, ubrać się i wreszcie mogli już razem opuścić posiadłość. Zamknął drzwi na klucz, by nikt nie proszony się do nich nie włamał. A następnie wsiedli do starego opla, udając się w stronę Akademii.

[zt x3]
Gerard

Gerard
Łowca Wampirów
Łowca Wampirów

Krew : Ludzka B
Znaki szczególne : Drobne blizny, okalające jego klatkę piersiową i brzuch.
Zawód : Łowca wampirów (były dowódca). | Były agent służb specjalnych.
Zajęcia : Brak
Pan/i | Sługa : Sługa: Testament.
Magia : Blokada umysłowa (zaaw.) oraz Zmysł (zaaw.)


https://vampireknight.forumpl.net/t1105-gerard-trizgane

Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Wto Lut 18, 2014 5:48 pm

Zack wraz z siostrą udali się do taksówki, po czym skierowali się za jej pomocą do ich domu. Louisa musiała zapłacić, poza tym musiała wcześniej pilnować brata, żeby nie rzucił się na niewinnego taksówkarza, który z rezerwą spoglądał na bladego, młodego mężczyznę. Na szczęście nic niebezpiecznego się nie wydarzyło i wszyscy dotarli bezpieczne do celu.
Zack z pomocą siostry dotarł do domu. Po przejść za próg, oparł się o jedną ze ścian przedpokoju, ściągając nieumiejętnie buty. Oczywiście pozbył się ich. Jednak nim wszedł do domu głębiej, dało się słyszeć odgłos kroków.
- Zack! Zack! Wszystko w porządku... - Ucichł, widząc przyjaciela w takim stanie. Poza tym Totoro był ubrany jak do wyjścia, więc zapewne zamierzał poszukać chłopaka. Nie było go z ojcem długo... i się nie pomylił. Zack został całkowicie sam. Młody Trizgane bez słowa skierował się do salonu sam, nie chciał niczyjej pomocy. Najchętniej zakopałby się gdzieś pod ziemią i nigdy nie wyszedł.
- Louisa, gdzie jest mama? - Zawołał, siadając na podłodze obok kanapy. Czerwono włosy wampir zmartwił się widokiem Zacka i jego stanem umysłowym.
- Tacy jesteście dla własnego członka rodziny? On jest bardzo ranny, mógł też kogoś zabić. - Warknął wampir, patrząc na dziewczynę i niezależnie co robiła. Totoro szukał Zacka, dzwonił do niego, ale skubaniec ukrywał się skutecznie. A co robiła w tym czasie Louisa oraz jego ojciec? Potrząsnął głową, kierując się do kumpla. Co jak co, już więcej nie zaufa tym ludziom, oczywiście z wyjątkiem Zacka.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Lut 19, 2014 8:37 pm

Louisa pomogła bratu wsiąść do taksówki. Gdy kierowca zbyt długo patrzył się na jej brata, chamsko się do niego odezwała, by pilnował swoich spraw. Jej brat nie był przecież ćpunem, alkoholikiem, gwałcicielem czy mordercą (a przynajmniej w to wierzyła dziewczyna), więc nie rozumiała tego gorszącego spojrzenia. Tacy ludzie naprawdę mieli tupet. Nie znając całej sytuacji ośmielali się oceniać drugą osobę. Louisa nie pozwoli, by ktokolwiek mówił coś złego na temat jej brata.
Wreszcie dotarli tuż pod bramę posiadłości. Dziewczyna szybko uregulowała rachunek i ponownie pomogła bratu, tym razem przy wysiadaniu. Objęła go ramieniem w tali, a jego ramię przewiesiła sobie przez szyję. Dobrze, że miał w sobie tyle sił, by iść samodzielnie, inaczej sama by go nie zaciągnęła do domu. Miałaby niemały problem. Wszak była dziewczyną i nie miała tyle sił, co mężczyźni. Stanąwszy przed drzwiami, oparła Zacka o próg domu, rzucając się do przeszukiwań torby, z której wygrzebała klucze do posiadłości. Szybko się uporała z zamkami, mimo drżących dłoni.
– Daj, pomogę Ci.
Zaoferowała, kucając przed bratem. Jeśli pozwolił, pomogła mu zdjąć buty, dzięki czemu poszło znacznie szybciej. Zdjęła z niego także ubranie wierzchnie, by wreszcie z siebie zzuć płaszcz oraz buty.
– Jest poparzony. Pewnie od słońca. Naszykujesz krew dla niego? Masz jakieś worki z krwią? Cokolwiek?
Zapytała, patrząc na wampira. Teraz miała dwa wampiry na głowie i oba groźne. Kto powiedział, że Totoro jej nie zaatakuje? Miała nadzieję, że na razie rudowłosy wampir nie wpadnie na ten pomysł. Louisa musiała pomóc własnemu bratu. Szybko pobiegła na górę, do łazienki, by napełnić plastikową miskę letnią wodą. Wzięła także kilka świeżych i czystych ściereczek i zbiegła na dół, uważając, by nie rozlać wody po schodach.
Stanęła jak wryta, gdy Zack zapytał o mamę. Nie wiedziała, co mu powiedzieć. Prawdę? Nie żyła. Jak na to zareaguje? A jeśli go okłamie? Co będzie później? Wybaczy takie kłamstwo siostrze? Trudno. Nie mogła ryzykować jego zdrowiem fizycznym czy psychicznym. Kucnęła przed nim, stawiając miskę na podłodze, między jego nogami.
– Zack, mama jest bezpieczna. Jest… w domu. Jest bezpieczna.
Powtórzyła to jeszcze kilka razy, jakby sama chciała uwierzyć, że ich matka jest bezpieczna, w domu, we Francji i na nich czeka z ciasteczkami na srebrnej tacce. Drobne łzy pociekły po policzkach, ale zamaszyście i ze złością je starła. Odwróciła się gwałtownie w stronę Totoro.
[color:fb13=dar kred] – Nie oceniaj mnie w taki sposób. Szukałam go przez wiele godzin zaraz po tym, gdy się dowiedziałam, że uciekł.
Wyjaśniła wampirowi, który najwyraźniej nie znał całkowicie prawdy i wolał ocenić z góry tę rodzinę. Zresztą, dlaczego on miałby ufać ludziom, a Louisa wampirom? To działało w obie strony i ona to rozumiała. Tyle, że Louisa podzieliła się swoją krwią dla Totoro, gdy ten tego potrzebował, a ten tak po prostu ją skreślił.
– Zack, przemyję Twoje rany, dobrze?
Spytała brata, mocząc szybko ręczniki w letniej wodzie. Gdy były już wilgotne, zaczęła obywać dłonie brata z krwi, jego twarz i szyję. Co jakiś czas płukała ściereczkę lub brała świeżą.
– Daj mi dłonie, braciszku.
Sama wyciągnęła swoje, czekając aż Zack poda dłonie. Chciała go uleczyć, by nie czuł już bólu. Nie przeszkadzało jej, że klęczała przed bratem. W przeszłości wiele razu opatrywała jego rany.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Lut 20, 2014 9:09 pm

Skorzystał z pomocy siostry i zapewne gdyby nie jego otępiały stan umysłu, byłby bardzo wdzięczny.
Chwilę później dotarł do nich Totoro, który niemal wystraszył się widokiem przyjaciela. Nigdy w życiu nie przypuszczałby, że Zack będzie w takim opłakanym stanie... a jednak, jednak los lubi płatać figle.
- Tak, mam. - Odrzekł wampir, kierując się z powrotem na górę. Przygotował dla Zacka parę worków z krwią, no i oczywiście dla siebie, jakby przyszło mu nakarmić przyjaciela własną krwią. Wszak Zack wielokrotnie ocalił Totoro przed poważnym glodem, mimo że ani razu ugryźć się nie dał. Ach ta łowiecka krew.
Zack siedział blisko kanapy, patrząc na siostrę. Ona także chciała pomóc, naprawdę chciała a biedny brat o tym wiedział. Ale gdzie jest ich matka? Przyłożył poparzone dłonie do skroni, naciskając je lekko. Mama żyła... jest w domu. Czemu więc tutaj nie przyjdzie?
- Ale czemu jej tutaj nie ma, Louiso. - Zaś się odezwał, nie dostrzegając łez siostry. Smutne, że go okłamała... lecz uczyniła rozsądnie. Zack mógłby się załamać. W końcu on ciągle widział matkę, była z nimi wszystkimi. Cała i zdrowa. Wtem właśnie odnalazł się Totoro ze swoim mądrościami. Nie ma co się mu dziwić, naprawdę, wszak i on się martwił.
- Dobrze, przepraszam. Poniosło mnie... - Westchnął, patrząc przepraszająco na dziewczynę. Robiła z ojcem co mogła... zresztą Gerard mógł zabić syna dla dobra otoczenia, ale jak widać tego nie uczynił. Położył na stoliku worki z krwią, patrząc na Louise co robi. Młody Trizgane skrzywił się lekko, gdy siostra czyściła go z krwi, obmyła okaleczone dłonie.
- Muszę się przespać. - Wyburczał Zack, podając dłonie siostrze. Wszystko wykonywał machinalnie, a nadchodzący sen zwiastował ponowną chęć izolacji od rzeczywistości. Totoro usiadł na kanapie, czekając na jakieś polecenia dziewczyny.
- Jak myślisz... zabił kogoś, Louiso? - Spytał nieco smutnie, zerkając co jakiś czas na Zacka... żeby czasem mu coś nie odwaliło, nie chciał żeby dziewczynie, jak i jej bratu się coś stało.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pią Lut 21, 2014 4:55 pm

Louisa skinęła głową, czekając aż wampir przyniesie owe worki z krwią. Nie wiedziała, że w domu znajdowała się szlachecka krew. To pewnie po nią łowczyni by pierw sięgnęła, chcąc napoić Zacka. Taka krew na pewno przyniosłaby chociaż chwilową ulgę. Niestety ona sama nie miała takich „rarytasów” i ze swoim wampiryzmem radziła sobie sama. W dodatku musiała uciec od ojca, bo chciał ją zabić. Zack musiał przyznać, że jemu było znacznie łatwiej. Miał kogoś, kto mu pomoże.
Louisa cicho i uspokajająco wymawiała jego imię, jakby chciała, by zwrócił na nią swoją uwagę. Nie mogła znieść widoku jego smutnych i zagubionych oczu. Nie chciała go okłamywać, ale w tej chwili tylko takie kłamstwo utrzyma go przy w miarę zdrowym rozsądku.
– Mama… mama jest we Francji, braciszku.
Ostrożnie przysunęła się tak, że znalazła się między nogami brata, by zarzucić mu ramiona na szyję. Przytuliła go, głaszcząc jego włosy. Chciała, żeby się uspokoił i nie myślał za wiele o braku matki.
– Jest bezpieczna tam… gdzie jest…
Nie przeszkadzała jej obecność Totoro, który usiadł obok Zacka na kanapie. Przeszła do obmywania brata z krwi. Starała się być przy tym delikatna, głównie była to krew jego… jego ofiar. Zdała sobie właśnie z tego sprawę. Miał ranne tylko dłonie, kilka drobniejszych ran po oparzeniach słonecznych na ciele. Nie były to jednak takie rany, które mogłyby przynieść tyle krwi. Dłonie zadrżały jej na chwilę, ale szybko się opanowała. Musiała zachować tę wiedzę dla siebie. Sama po sobie wiedziała, jaki to ciężar wiedzieć, że się zabiło kilku ludzi.
– Zaraz się prześpisz. Wytrzymaj jeszcze.
Poprosiła. Gdy dotknął jej dłoni, wysłała w stronę jego ciała falę energii. Pierw mógł zobaczyć jasne światło, wydobywające się z jej rąk, a następnie poczuć przyjemne ciepło. Wzmocniła go nieco, by odpędzić jego zmęczenie oraz postarała się zmniejszyć jego pragnienie. Rany na dłoniach zasklepiły się, nie powinny już boleć ani krwawić, ale zostały czerwone pręgi. Nie miała na tyle jeszcze siły, by wyleczyć go od razu. W dodatku użyła nieco sił na wzmocnienie jego organizmu. To ją wyczerpało, czuła się zmęczona, więc opadła pośladkami na swoje pięty, opierając się o udo brata. Musiała tak chwilkę odpocząć.
– Totoro… podasz mu krew…?
Poprosiła cicho wampira, sama zaś odsunęła się od brata. Usiadła na podłodze, oparta plecami o kanapę. Nie miała nawet siły, by się na wspiąć i usiąść. Spojrzała zaraz na wampira, który zadał to pytanie, jakiego się bała. Co miała mu powiedzieć? Co, jeśli się wygada przy Gerardzie? Znała swojego ojca, gdyby chciał, wyciągnąłby największe grzechy nawet z Tuska. Nie chciała mówić o tym w towarzystwie Zacka, możliwe, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co uczynił. Nieznacznie kiwnęła potwierdzająco głową…
Wreszcie wstała. Nie odzyskała jeszcze sił, ale musiała przecież udać się po koc dla brata, by go przykryć. Nie spała przez wiele godzin, magii już dziś używała na Jamesie. Powłócząc nogami, udała się na górę po miękką poduszkę oraz kołdrę. Schodząc opierała się już o barierkę. Ułożyła poduszkę pod głową brata i pomogła mu się wygodnie rozciągnąć na łóżku.
- Chcesz się przebrać w coś wygodniejszego, Zack?
Zapytała brata, dłonią przeczesując jego czuprynę. Jeśli chciał, pomogła mu się rozebrać i ubrać w coś luźniejszego, co przyniósł Totoro. Jeśli nie chciał, od razu nakryła go kołdrą, pozwalając mu zasnąć. Oczywiście zamierzała przy nim siedzieć. O wyniesienie miski poprosiła Totoro, sama zaś usiadła na podłodze, przy kanapie i złapała brata za rękę. Chciała, by wiedział, że jest tutaj dla niego.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Nie Lut 23, 2014 8:09 am

Totoro wiedział o krwi, jednak bez pozwolenia Gerarda nie mógł jej ruszyć. W końcu łowca mógłby się wściec na nich wszystkich i nieźle ukarać. Chociaż... z drugiej strony powinien zaryzykować dla przyjaciela, wszak Zack zaryzykowałby wiele dla niego.
I tak... Zack miał lepiej, ale tylko dlatego iż Gerard miał poczucie winy, że wampiryzm spotkał syna z jego winy. Poza tym nie wiadomo jak się zachowa, gdy dowie się o śmierci ludzi za którą stoi młody Trizgane. Ukarze syna?
Głos siostry działał kojąco. Zamknął oczy, słuchając dziewczyny jak ulubionej melodii. W dodatku dowiedział się o pobycie matki we Francji. Powinna być tu z nimi...
- Zadzwoń do niej. Porozmawiam z nią. - Prośba, tylko szkoda że nie miał pojęcia o braku możliwości rozmowy z mamą, wszak ona nie żyła. Pozwolił się też przytulić. Położył jedną dłoń na plecach siostry, szkoda iż jej zapach nieco drażnił jego wampirze zmysły i zaś robił się głodny. Przełknął ślinę, podnosząc głowę żeby wcisnąć usta na jej szyję i właśnie w tej samej chwili, Louisa musiała się odsunąć żeby umyć ręce bratu. Totoro siedział i pilnował wampira, nie powinien w końcu atakować siostry, mógłby tego faktu nie znieść.
- Nie mówmy o tym Twojemu ojcu. - Wskazał dłonią na zmywaną krew. Nie chciał mówić o morderstwach wykonanych przez Zacka. Chłopak nie zdawał sobie pewnie sprawy z tego co robił, zresztą dało się zauważyć iż ma problemy. Jego umysł cofnął się do czasu, kiedy wszyscy byli szczęśliwi. Bronił się przed całkowitym zatraceniem w bestii.
Kolejnym etapem leczenia było użycie magii, która nie tylko okazała się dobra dla ciała, ale także i dla umysłu. Odprężył się mocno, a chęć na sen przybrała na sile. Totoro od razu po poleceniu sięgnął po jeden worek z krwią, żeby podać ją młodemu. Ten odruchowo wgryzł się w worek, opróżniając jego zawartość do ostatniej kropli krwi.
Na kiwnięcie głowy Louisy, Totoro westchnął ciężko. Dostrzegł to zmęczenie na twarzy dziewczyny. Nie ma co się dziwić, niedawno używała magii. I zanim rudy wampir się odezwał, dziewczyna zaś wstała i udała się na górę. On sam w tym czasie pomógł przyjacielowi położyć się na kanapie. Nie mógł przecież spać na podłodze... Louisa wróciła i oczywiście razem przebrali Zacka, który nie chciał spać w brudnych ubraniach. Zresztą one nadawały się jedynie do wyrzucenia i ukrycia przed Gerardem. Totoro się wszystkim zajął. Uprzątnął miskę oraz ręcznik, puste worki po krwi oraz ubrania zawinął do foliowego worka na śmieci i wyrzucił. Oczywiście pierw opróżnił wszystkie kieszenie, żeby czasem czegoś ważnego nie wyrzucić. Wrócił do salonu. Widok siostry z bratem nieco go poruszył... podszedł do Louisy, kładąc dłoń na jej ramieniu.
- Odpocznij, Louiso. Weź kąpiel, prześpij się... Ja z Zackiem posiedzę. - Nie ukrywał troski. Dziewczynie należało się, musi odpocząć. Jeśli się zgodziła, on usiadł w fotelu i obserwował śpiącego Trizgane na kanapie. Ciekawe co działo się z rodzeństwa ojcem.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sro Lut 26, 2014 10:43 am

Nikt nie mógł powiedzieć dokładnie, z jakiego powodu Gerard miał poczucie winy. Może nie było to poczucie winy, a chęć pomocy dla własnego dziecko. Łowca był jaki był, czasem gorszy, czasem lepszy, ale ani Louisa ani Zack nie mogli powiedzieć, że ojciec ich nie kochał. Może nie okazywał w tego w normalny sposób, jak każdy normalny ojciec. Ale czy oni byli normalną rodziną? Nie. Pochodzili z łowieckiego rodu i już to sprawiało, że nigdy nie zaznają normalnego życia. Ale dzięki temu, iż ciągle żyją w obawie przed tym, że jakiś wampir może ich zaatakować czy nawet pozbawić życia, ich więzy rodzinne były silniejsze. Wiedzieli, że tylko na siebie nawzajem mogą tak naprawdę liczy. Zrozumienie, pomoc, miłość. Normalny śmiertelnik, na słowo „wampir”, obśmiałby się jak komik na scenie.
– Dobrze, Zack. Zadzwonię. Jak poczujesz się lepiej, żeby mama nie musiała się martwić, dobrze?
Musiała dalej brnąć w to kłamstwo, chociaż łatwo jej nie było. Nie chciała okłamywać brata, ale nie miała wyjścia. Miała jednak nadzieję, że to chociaż na trochę pomoże mu pokonać w sobie bestię. Najważniejsze było to, żeby walczył i chciał odzyskać swoje człowieczeństwo. Bestia, jaką miał w sobie, była niczym zaraza, której można się pozbyć różnymi specyfikami.
Nie przeszkadzało dziewczynie to, że Zack położył dłoń na jej plecach. Nie zareagowała nawet wówczas, gdy przytknął wargi do jej szyi. Wiedziała, co chciał zrobić i wcale go nie powstrzymywała. Jeśli potrzebował w tej chwili krwi prosto z żył, to dlaczego miałaby mu odmówić? Była jego siostrą, rozumiała przez co przechodził i co czuł. Znała to uczucie, gdy krew jest tak kusząca. Ona jednak dawała sobie radę i powstrzymywała się. Tyle że w jej przypadku organizm nie bulwersował się przy przyjmowaniu tabletek krwi.
Totoro jednak uniemożliwił Zackowi ukąszenie Louisy. Z drugiej strony to dobrze, nie będzie miał później wyrzutów sumienia. Jednak w tej chwili na pewno by mu się przydało kilka kropel świeżej krwi.
Oczywiście, że nie zamierzała mówić o tym Gerardowi! Nie była aż tak szalona! Za kogo Totoro ją miał?! Spojrzała na niego karcąco, jakby właśnie oznajmił, że z jej powodu zginęły miliony ludzi.
– Te ubrania trzeba spalić.
Wolała się tego pozbyć raz na zawsze. Gdyby Gerard jakimś trafem zajrzał do worka na śmierci, na pewno zorientowałby się w czym rzecz. Wolała nie ryzykować i od razu pozbyć się tych rzeczy. Wrzuciła do tego worka także zużyte ściereczki, które były zakrwawione. Nie da się już sprać tej krwi. Jeśli Totoro potrzebował, Louisa oczywiście pomogła mu przygotować mały stosik, który trzeba było podpalić i kontrolować, by ogień się nie rozprzestrzenił. Gdyby dotarł do domu, nawet nie chciała myśleć, co by się stało wówczas.
– Nie. Nie ma mowy. Ja też w takich chwilach potrzebowałam kogoś bliskiego. Zostanę przy nim.
Nie przeszkadzało jej spanie na podłodze. Co prawda ona w tych trudniejszych momentach miała Jamesa i mogła na niego liczyć, to jednak gdzieś w środku brakowało jej obecności brata albo ojca. Brat szwendał się po świecie, zostawiając ją kilka lat wcześniej samą, a ojciec zamierzał zabić. Nie chciała, by i Zack przechodził przez to samo.
Dziewczyna wciąż trzymała rękę brata, ogrzewała ją, oddawała mu swoje ciepło i energię. Resztkami sił pompowała jego ciało, kosztem siebie. Ale to nic. Ważne, żeby Zack odzyskał siły na walkę z wampiryzmem. Louisa oparła głowę o rękę brata, o tę, którą trzymała i przymknęła oczy.
– Twoja obecność na pewno mu pomaga.
Powiedziała cicho, nieco jakby sennie. Była zmęczona, ale to nic. Z jej dłoni wciąż sączyło się jasne i ciepłe światło, które teraz zaczęło już migotać.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Czw Lut 27, 2014 8:16 am

Zack musiał się zgodzić na słowa Louisy. Miała rację. Będzie lepiej, jak pierw odpocznie, dojdzie do siebie i dopiero porozmowia z mamą. Wszak nie chciał aby się martwiła.
Dlatego Zack nie może ukąsić siostry. Po pierwsze osłabił by ją mocno, po drugie on sam miałby z tym problemy. Już ugryzł ojca, co i tak okazało się szczęśliwe dla młodego, wszak Gerard mógł mimo wszystko go skrzywdzić, bo o śmierci raczej nie było mowy. Ale najwidoczniej bycie ojcem okazało się silniejsze niż łowieckie kodeks, co trzeba zaznaczyć. Stary Trizgane nie jest aż takim złym człowiekiem, Zack zapewne zmieni podejście do ojca. A nuż widelec będzie naprawdę tak jak dawniej?
Totoro nie chciał pomyśleć źle o siostrze Zacka. Przecież wiedział, że nie działa przeciwko bratu, a wspomnienie o zakrwawionych ubraniach miało być oczywistym faktem. Nie odezwał się nic, jedynie samodzielnie wykonał stos, na którym ubrania spaliły się na proch. Smrodu nie było wiele, wszak nie było wielu ubrań. Po wykonaniu zadania wrócił.
- A co jeśli i Tobie się coś stanie? I jeśli nie chcesz tego zrobić dla siebie, to zrób dla Zacka. Musisz być wypoczęta. - O tak, jej brat z całą pewnością nie byłby zadowolony, jeżeli siostra miała by spać na podłodze, a on na kanapie. Niech się zastanowi... Poza tym co się stanie jak ją zaatakuje, a nagle wróci do domu ich ojciec? Jeśli zaatakuje Totoro, nic wielkiego się nie stanie, ale jak Louise.
- Więc Ty tym bardziej powinnaś iść się położyć. W razie czego zawołam Cię, Louiso. Przecież będziesz w domu. - Aż wstał z fotela, podchodząc do niej. Pomoże jej wstać, a później zaprowadzi do schodów i na piętro. Powinna zaufać Totoro, on w końcu pomagał przyjacielowi, który w tej chwili spał jak zabity i od paru godzon był to naprawdę zdrowy sen.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Sob Mar 01, 2014 8:00 pm

Louisie nie przeszkadzało to, że Zack osłabiłby ją, wysysając krew. To był jej brat, krew z krwi i oddałaby za niego własne życie. Mogłaby nawet z własnej woli otworzyć sobie żyły, byle tylko napoić sobą brata, gdyby jego stan był krytyczny. Z drugiej strony wiedziała, że jednak nie mogłaby tego zrobić. Jakby się czuł, w późniejszym życiu, ze świadomością, że zabił własną siostrę? Młodszą siostrę, którą powinien się opiekować? No właśnie, dlatego nie mogła mu tego zrobić.
Gerard wiedział już po swojej córce, jak ciężko jest być wampirem i ile musiała się wycierpieć. Louisa nie wiedziała, że Zack pił krew ojca, ale gdyby wiedziała, pomyślałaby, że to dlatego, iż łowca chciał w ten sposób pokazać synowi, że ma jego poparcie i wsparcie. Nie zamierzał go zabić, a nawet zaakceptował.
– Jak mogę go zostawić? A jeśli będzie mnie wolała? Wystarczy, że woła matkę. Nie mogę go zostawić, nawet jeśli będę na górze, w pokoju.
Jeszcze stawiała opór. Jeszcze do niej nie dotarło, że bardziej przyda się bratu wypoczęta, umyta i pełna energii. Dzielnie tkwiła na podłodze, przy boku brata, pompując w niego resztki swoich sił. Chciała go wzmocnić jak się tylko da, żeby miał siły, gdy się przebudzi z tego wampirzego letargu.
– Musimy pozasłaniać wszystkie okna w domu… On nie może wyjść na słońce. Nie przetrwa tego. Jest za słaby…
Mówiła już w połowie sennie. Nie pomyślała, żeby wzmocnić siebie czy odgonić sen. Nie chciała marnować na siebie swojej magii, która wreszcie wyczerpała się całkowicie. Dziewczyna westchnęła głośno, poddając się. Była zbyt słaba. Musiała czym prędzej ponownie zacząć nad sobą pracować, by powiększać swoje zdolności.
Uległa też namową Totoro. Musiała więc skorzystać z jego pomocy. Trzymając się kurczowo jego ubrania, wstała na nogi i chwiejnie ruszyła w stronę schodów. Po drodze pozasłaniała wszystkie okna. Gdy dotarła do sypialni, ruszyła od razu w stronę łóżka, nie przejmując się tym, że będzie spać w normalnych ubraniach, a nie piżamie. Nie miała nawet siły, by się rozebrać i ponownie ubrać. Położyła się na łóżku, nawet nie okrywając. Chwilę później oddała się w sen… Nieco niespokojny sen, bowiem nawiedziły ją wydarzenia, jakie przeżyła, gdy była wampirem. Tak bardzo chciałaby o tym zapomnieć, ale nie miała jak.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Gość Pon Mar 10, 2014 8:26 am

Kto by się spodziewał, że spokój tej nocy zostanie naruszony przez postać jednego, ponurego wampira? Ano właśnie chyba nikt. Zresztą kto zwróci pełną uwagę na stado czarnych jak nocne niebo nietoperzy, lecących w stronę domostw. Skierowały się one ku jednemu z nich, a dokładniej do jednego okna. Wampir zmaterializował swoje ciało do połowy, żeby mógł dobrać się do okna, jakie bez najmniejszego problemu otworzył. Wampirza siła robi wiele. Wleciał przez nie, zmieniając całkowicie swoje ciało na wampirze. Poprawił koszulę. Spoglądał na śpiącą dziewczynę, która prawdopodobnie mogła się obudzić przez nagły chłód spowodowany otwartym oknem, wszak noce o tej porze roku są bardzo chłodne. A sam Barabal? Stał blislo łóżka, mrużąc czarne ślepa. Lepiej żeby na temat Kanibala coś wiedziała.
avatar

Gość
Gość



Powrót do góry Go down

Posiadłość Trizgane - Page 11 Empty Re: Posiadłość Trizgane

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content



Powrót do góry Go down

Strona 11 z 23 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 17 ... 23  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach